PRZEWODNIK NIE TYLKO TURYSTYCZNY

KCYNIA Do Kcyni dojedziemy kierując się z Piły na Chodzież, Margonin i Gołańcz. Za Gołańczą w Morakowie należy skręcić na Nakło i po przejechaniu ok. 12 km dojedziemy do Kcyni w diecezji bydgoskiej. W centrum urokliwego miasteczka znajduje się pokarmelitański kościół pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny.

Pokarmelitański kościół Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Kcyni.

W miejscu, na którym wznosi się dziś wspaniały kościół i klasztor pokarmelitański, stał w XVI wieku kościółek pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Kościółek ten oddali mieszczanie kcyńscy, za zezwoleniem ks. Wojciecha Baranowskiego, arcybiskupa gnieźnieńskiego O.O. Karmelitom, którzy 27 VII 1612 r. zostali do niego uroczyście wprowadzeni. W 1775 r. Kcynię strawił wielki pożar. Był to już drugi pożar miasta, o którym wiadomo z zapisków historycznych. Pierwszy miał miejsce w 1441 r. Pożar zniszczył niemal całe miasto nie szczędząc również budowli sakralnych. Po dwunastu latach od tego wydarzenia, w 1787 r., za panowania króla pruskiego Fryderyka Wilhelma II, O.O. Karmelici wybudowali nowy, do dziś istniejący klasztor i kościół z dwiema okazałymi wieżami. Wybudowano ponadto obszerny i wspaniały krużganek połączony z kościołem, ozdobiony trzema mniejszymi wieżami. Jego wewnętrzne ściany zdobią malowidła przedstawiające sceny drogi krzyżowej Chrystusa. Budowla ta uważana jest za unikalną w skali europejskiej wśród innych zabytków sakralnych tego typu. Jej długość przekracza 70 m. W 1835 roku z rozkazu rządu pruskiego ojcowie karmelici opuścili klasztor i miasto, a kościół przekazano pod opiekę duchowieństwa diecezjalnego. Majątek i dobra kościelne zabrał rząd. Zabudowania klasztorne przeznaczono na mieszkania dla księży wikariuszy, służby kościelnej oraz na szkołę katolicką. Ostatnim przeorem klasztoru był ojciec Hilary Śliwiński (jego obraz wisi przy wejściu na kalwarię), który po zniesieniu klasztoru pozostał czynnym duszpasterzem, podległym tutejszemu proboszczowi. W 1905/06 ks. proboszcz Jan Opieliński ponownie odnowił cały kościół Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Nieustannie, wysiłkiem kilku już pokoleń przywraca się dawną świetność klasztoru. Jest on bowiem najcenniejszym zabytkiem miasta. Kościół poklasztorny znajduje się na najwyższym i najwspanialej położonym punkcie Kcyni, w środku samego miasta. Aktualny, piękny wystrój wnętrza liczy sobie ponad 40 lat. W dniu 28 czerwca 1990 roku Ksiądz Prymas Józef Kard. Glemp erygował przy kościele p.w. Wniebowzięcia NMP parafię wydzieloną z macierzystej parafii św. Michała. Pierwszym proboszczem nowej parafii został ks. Michał Kostecki. W wielkim ołtarzu kościoła Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny znajduje się stara figura Pana Jezusa Ukrzyżowanego z 1500 roku.

Figura słynie licznymi łaskami. Dokładne jej dzieje zostały opisane w książce pt. "Filar przy Drodze Krzyżowej, tj. Krzyż Cudowny w kcyńskim kościele O.O. Karmelitów". Według powyższego opracowania, historia krucyfiksu przedstawia się następująco: "W dawnym kościółku umieszczony był ten Krzyż Zbawiciela w przedsionku, gdzie wiele pobożnych osób modły do niego wznosiło. Między innymi panna Wilczyńska z Żurawi, gdy nieznośny ból głowy cierpiała, modląc się przed tym krucyfiksem, postanowiła sobie obciąć włosy i przybrać nimi figurę Zbawiciela. Przyprawiwszy więc włosy swoje tej figurze, natychmiast wolną od wszelkich bólów głowy została. W tym samym czasie żebrak, pozbawiony wzroku od urodzenia, nocując w wiosce Tupadły pod Kcynią, został ze snu przez kogoś obudzony i wyprowadzony ze stodoły, w której spał, na pole. Stąd ujrzał nagle cały kościół O.O. Karmelitów w nadzwyczajnej jasności, a nad nim ten sam Krzyż Zbawiciela z włosami na głowie Pana Jezusa. Natychmiast udał się do miasta opowiadać nadzwyczajne zjawisko. Nie można było

zaprzeczyć jawnego cudu, wszyscy bowiem znali żebraka, który nagle wzrok odzyskał. Tym oczywistym cudem pobudzony pan Chodowski, dzierżawca starostwa kcyńskiego, wystawił własnym nakładem ołtarz w kościele, dokąd przeniesiono cudowną figurę. Podczas tego przeniesienia, człowiek niemy od urodzenia, nagle mowę odzyskał. Niezwykłe te zdarzenia miały miejsce w samych początkach przybycia O.O. Karmelitów do Kcyni. W sam dzień Nowego Roku 1717, za rządów O. Teofila, przeora kcyńskiego konwentu, obcięto Cudownemu Panu Jezusowi włosy aż po brwi, w obecności wielu dostojnych osób, tak duchownych jak i świeckich, jak to: ks. Boysza, proboszcza smoguleckiego, ks. Kołudzkiego, komendarza kcyńskiego, O. Teofila, przeora, dalej: L. Baranowskiego, dziedzica Grocholina, Wł. Skałeckiego, dziedzica Żurawi, A. Łegoty, P. Kęsinowskiego i wielu innych; w ich obecności te święte relikwie włożono do kielicha i zapieczętowano. Po roku w obecności tych samych osób kielich otworzywszy, przekonano się, że włosy na dobry cal przyrosły. Stwierdziwszy to świadectwami, że włosy Ukrzyżowanemu Panu Jezusowi rzeczywiście rosną, doniesiono o tym władzy duchownej w Gnieźnie, która cud ten z ambony publicznie poleciła." O powyższym cudzie wspomina również Adolf Nowaczyński w swej powieści dramatycznej "Wielki Fryderyk" (Obraz III, s. 152, Warszawa, Gebethner i Wolff, 1910 r.) O dalszych łaskach Cudownego Pana Jezusa Kcyńskiego świadczą liczne wota znajdujące się w głównym ołtarzu. Według protokołu z 1836 r. było 101 samych tylko wotów srebrnych. Protokół z 1900 r. wymienia liczne nowe wota.

"Zawitaj Ukrzyżowany, Jezu Chryste przez Twe rany, Królu na niebie, prosimy Ciebie, ratuj nas w każdej potrzebie. Prosimy Ciebie w każdej potrzebie, daj nam pokój pożądany."

W każdy piątek o godz. 9.00 sprawowana jest Msza św. wotywna o Krzyżu św. połączona z nabożeństwem, oddaniem czci relikwiom Krzyża św. i śpiewem pieśni: "Ukrzyżowany świata Zbawicielu". Przed rozpoczęciem nabożeństw śpiewa się pieśń, której słowa umieściliśmy powyżej.

Wnętrze pokarmelitańskiego kościoła Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Kcyni.

Kilka słów o karmelitach Historia zakonu karmelitańskiego sięga XII w. Wówczas to na wzgórzach Karmelu, łacińscy pustelnicy, nawiązując do dawnych tradycji pustelniczych tego miejsca, założyli wspólnotę, z której powstał Zakon Braci Najświętszej Maryi Panny z Góry Karmel. Za podstawę życia przyjęto Regułę św. Alberta, a nową wspólnotę zakonną ostatecznie zatwierdził w 1247 r. papież Innocenty IV. Po upadku Królestwa Jerozolimskiego (4 lipca 1187 r. - bitwa pod Hattin w Palestynie) karmelici udali się do Europy, a znaczna ich grupa osiedliła się na Półwyspie Iberyjskim. W połowie XVI w. św. Teresa z Avila i św. Jan od Krzyża przeprowadzili reformę, której celem było życie według pierwotnej reguły i zasad, jakie stosowali pierwsi karmelici (o św. Teresie z Avila i św. Janie od Krzyża pisaliśmy w części przewodnika pt. Zamarte). Zreformowane klasztory z czasem się usamodzielniły i utworzyły nową wspólnotę, którą nazwano karmelitami reformowanymi lub bosymi (w odróżnieniu od dawnej obserwancji – trzewiczkowych).

Karmelici trzewiczkowi Zakon Braci Najświętszej Maryi Panny z Góry Karmel Ordo Fratrum Beatae Mariae Virginis de Monte Carmelo (OC) „Zapłonąłem gorliwością dla Pana, Boga zastępów” – dewiza zakonu Pierwszy klasztor na ziemi Polskiej powstał w 1397 r. w Krakowie za sprawą króla Władysława Jagiełły i jego żony św. Jadwigi. Współcześni karmelici trzewiczkowi, pielęgnując dawne tradycje życia pustelniczego i propagowanie kultu maryjnego, prowadzą działalność duszpasterską i rekolekcyjną, prowadzą także parafie. Strój karmelitów trzewiczkowych składa się z habitu, szkaplerza i kaptura koloru brązowego. Tunika przepasana jest skórzanym pasem. Podczas uroczystości na habit nakładają biały płaszcz z kapturem.

Karmelici bosi Zakon Karmelitów Bosych Ordo Fratrum Carmelitarum Discalceatorium Beatae Mariae Virginis de Monte Carmelo (OCD) „Zapłonąłem gorliwością dla Pana, Boga zastępów” – dewiza zakonu Karmelici bosi odznaczają się surowością życia i pogłębioną duchowością, opierając się na kontemplacji (modlitwa, post, milczenie). Ich domeną jest działalność religijna w miastach, pomoc w duszpasterstwie i ewangelizacji duchowieństwu diecezjalnemu, propagowanie kultu maryjnego oraz organizowanie rekolekcji zamkniętych i dni skupienia. Karmelici bosi noszą brązowe habity przepasane skórzanym pasem oraz szkaplerze i kaptury. Karmelici bosi często przy pasie noszą różaniec. Do Polski karmelici bosi przybyli w 1605 r. Największy ośrodek religijny karmelitów bosych znajduje się w Czernej woj. małopolskim. W murach klasztoru żył św. Rafał Kalinowski. To niezwykła postać: oficer wojskowy, jeden z przywódców powstania styczniowego, skazany na karę śmierci, którą zamieniono mu na katorgę. Wychowawca księcia Adama Czartoryskiego, a w końcu karmelita – jeden z odrodzicieli polskiego Karmelu. Został beatyfikowany w 1983 r. i kanonizowany w 1991 r. przez Jana Pawła II.

Karmelitanki bose Zakon Sióstr Bosych Najświętszej Maryi Panny z Góry Karmel Moniales Carmelitae Discalceatae Ordinis Beatissimae Virginis Mariae de Monte Carmelo (OCD) „Zapłonąłem gorliwością dla Pana, Boga zastępów” – dewiza zakonu Reformę zakonu przeprowadziła św. Teresa z Avila. Zadaniem karmelitanek jest naśladowanie Maryi, dlatego też szerzą one jej kult i otaczają szczególną czcią. Do Polski pierwsze karmelitanki przybyły w 1612 r. i osiedliły się w Krakowie. Karmelitanki noszą habit koloru brązowego z szerokimi rękawami, przepasany skórzanym pasem oraz szkaplerz. Głowę i szyję okrywa biała podwika, na której upięty jest czarny welon, lekko namarszczony nad czołem. U lewego boku, za pasem znajduje się różaniec, a pod szkaplerzem, na sercu – krzyżyk z pasyjką. Dopełnieniem stroju są sandały. Podczas uroczystości siostry zakładają na habit biały płaszcz chórowy. Najbardziej znane karmelitanki Św. Teresa z Avila (1515-1582) znana także jako Teresa od Jezusa lub Teresa Wielka, była jedną z najwybitniejszych świętych czasów nowożytnych. Zasłynęła jako mistyczka, reformatorka, założycielka kilkudziesięciu klasztorów, autorka traktatów i poezji. Jej działalność miała znaczący wpływ na odrodzenie religijne w całej Europie. Beatyfikowana w 1614 r., kanonizowana osiem lat później, w 1970 r. otrzymała tytuł doktora Kościoła. Św. Teresa od Dzieciatka Jezus (1873-1897) zwana Teresą Małą i Teresą z Lisieux, całe swoje życie zakonne spędziła w karmelu. W 1928 r. została ogłoszona przez Piusa XI patronką misji katolickich. Św. Benedykta od Krzyża czyli Edyta Stein (1891-1942), to jedna z najbardziej znanych karmelitanek bosych XX w. Z pochodzenia była wrocławską Żydówką. Rezygnując z kariery naukowej, uprawiania filozofii i pracy na uniwersytecie, przyjęła w 1922 r. chrzest i wstąpiła do karmelu. Zginęła w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu. Beatyfikowana w 1987 r., kanonizowana w 1998 r., w 1999 r. została ogłoszona przez papieża Jana Pawła II patronką Europy.

Wnętrze pokarmelitańskiego kościoła Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Kcyni.

Przepiękne malowidła wypełniają całą świątynię.

Kilka słów o … Dlaczego Pan Bóg karze niewinnych? Nie mogę się pogodzić z opiniami spotkanych przeze mnie osób, które patrząc na różnego rodzaju tragedie, jak np. pamiętne tsunami, które zabiło tysiące osób, wypadki, pożary itp. mają jedno tylko wytłumaczenie: kara Boża. Doszło do tego, że przeczytałam gdzieś, iż nawet wypadek polskiego autokaru we Francji sprzed tygodnia to kara dla polskiego Kościoła za … Ojca Dyrektora i Radio Maryja. Absurd. Nie godzę się z tym! Nie rozumiem! Z drugiej jednak strony kiedy biorę do ręki Pismo Święte, szczególnie Stary Testament - faktycznie jest tam dużo wręcz okrutnych opisów, jak Pan Bóg karze, rozprawia się z tymi, którzy są Mu niewierni. Krew się leje strumieniami. Jak to wszystko rozumieć? Proszę o pomoc. Mateusz Rzeczywiście, zdarzyło i mnie się słyszeć, szczególnie w kontekście posługi osobom, które są w żałobie po stracie swojego dziecka, że to wydarzenie powinni rozumieć jako karę Bożą. Za co? Tego moi rozmówcy bądź nie byli w stanie już wyjaśnić, bądź sypali jak z rękawa (niestety – czasem wręcz dało się tu odczuć złośliwą satysfakcję) rzekomymi „powodami”, dlaczego Pan Bóg dopuścił do takiej tragedii. Wszystkim, którzy tak twierdzą, mówię z całą stanowczością: nikt z ludzi nie ma prawa osądzać drugiego człowieka, a tym bardziej wchodzić w kompetencje Pana Boga i określać, co jest karą, a co nie. Jest to nieuczciwość. Nikt nie ma bezpośredniej linii telefonicznej z Panem Bogiem i nie może pochwalić się, że wie na pewno, iż autokar spadł ze skarpy, bo Bóg tak chciał. Stwórca nie jest sprawcą zła, nie chce śmierci grzesznika, „lecz aby się nawrócił i miał życie”. Jezus nie zajmował się tłumaczeniem, dlaczego tylu ślepców i trędowatych chodzi po świecie – On po prostu z nimi był. Sam dał się ukrzyżować, a przecież był bez winy! Poszedł na śmierć jako jedyny Niewinny za nas winnych! Jeśli się nie nawrócicie… Warto zatrzymać się na chwilę nad fragmentem Ewangelii Łukasza, który jest bardzo charakterystyczny dla biblijnej nauki o karze za grzechy: „W tym samym czasie przyszli niektórzy i donieśli Mu o Galilejczykach, których krew Piłat zmieszał z krwią ich ofiar. Jezus im odpowiedział: "Czyż myślicie, że ci Galilejczycy byli większymi grzesznikami niż inni mieszkańcy Galilei, że to ucierpieli? Bynajmniej, powiadam wam; lecz jeśli się nie nawrócicie, wszyscy podobnie zginiecie. Albo myślicie, że owych osiemnastu, na których zwaliła się wieża w Siloam i zabiła ich, było większymi winowajcami niż inni mieszkańcy Jerozolimy? Bynajmniej, powiadam wam; lecz jeśli się nie nawrócicie, wszyscy tak samo zginiecie"(Łk 13, 1-6). Ludziom usiłującym rozważać, jakie to winy popełnili inni, że ich taki tragiczny los dosięgnął, Jezus odpowiada, by przestali się tym zajmować, a skupili się na swoim nawróceniu. By potraktowali ów fakt jako wezwanie do tego, by zamiast zajmować się sprawami innych, zajęli się przede wszystkim sobą i swoim przygotowaniem na spotkanie z Panem Życia.

Aby też rozumieli, że prawdziwe życie to nie czas spędzony tu i teraz, a wieczność – pełnia życia w Bogu. Sprawiedliwy i miłosierny Myślę, że warto się zatrzymać na problemie poruszonym przez Mateusza, ponieważ ma on znacznie szerszy kontekst, niż tylko nasze ludzkie dywagacje, czy tragedia pielgrzymów wracających z La Salette to kara za o. Rydzyka, czy nie. Zostawmy takie mędrkowanie na boku i spójrzmy na problem szerzej. Druga prawda wiary brzmi następująco: „Bóg jest sędzią sprawiedliwym, który za dobro wynagradza, a za zło karze”. Bóg jest więc sprawiedliwy, istnieje personalna odpowiedzialność za dobro i zło, której konsekwencje rozciągają się na wieczność. Jest to jedna z fundamentalnych prawd, na której opiera się chrześcijańska nauka o moralności. Ale, na szczęście, Bóg też jest miłosierny. Oba przymioty nie wykluczają się, a dopełniają. Gdyby nie Boże miłosierdzie, nikt z nas nie byłby zbawiony. I właśnie owo Boże miłosierdzie jest polem, na którym należałoby prowadzić rozważanie na temat potencjalnej kary za grzechy. Zło ma to do siebie, że zawsze w którymś momencie obraca się przeciwko czyniącemu je. Odejście syna marnotrawnego dokonało szybkiej degradacji przede wszystkim w nim samym. I to jest pierwsza różnica, jaka dzieli karę Bożą od kar ludzkich: ludzie wymierzają karę w następstwie jakiegoś przestępstwa, kara Boża zawarta jest już w samym grzechu, tyle że grzesznik nie zawsze od razu to spostrzega. "Twoja niegodziwość cię karze” - wypomina Bóg swojemu grzesznemu ludowi – „twoje przestępstwo jest tym, co cię chłoszcze. Poznaj i zobacz, jak źle ci i gorzko, żeś opuściła Pana, Boga twego, i żadnej trwogi nie miałaś przede Mną" (Jr 2,19). Ból, który leczy Może to zabrzmi paradoksalnie, ale ból wywołany grzechem jest dla człowieka bólem błogosławionym! Jego odczuwanie oznacza, że sumienie się budzi, zmartwychpowstają w nim dobre mechanizmy obronne. Wszak "grzech sam w sobie jest karą" - powiada mądre przysłowie. Bóg dopuszczając do człowieka różnorakie utrapienia, cierpienie wzywa go do nawrócenia. Do odczytania bólu jako zaproszenia do wstąpienia na drogę wewnętrznej sanacji, pokory, ufności. Poznania w prawdzie swojego status vie. Ból prowadzi pod krzyż, bo tylko w tym miejscu da się on zrozumieć, tu nabiera sensu. Bo tu się wszystko zaczyna. Zdarza się, że kiedy człowiek w swojej szaleńczej wizji życia odejdzie zbyt daleko od Golgoty, Pan Bóg go do siebie w taki sposób wezwie. Zburzenie jego wizji życia stanie się wybawieniem, a nie przekleństwem. A doświadczenie cierpienia – wyrazem języka miłości. "Znakiem wielkiego dobrodziejstwa jest to, iż grzesznicy nie są pozostawieni w spokoju przez długi czas, ale że zaraz dosięga ich kara” – pisze autor natchniony w 2 Księdze Machabejskiej. –„Nie uważał bowiem Pan, że z nami trzeba postępować tak samo, jak z innymi narodami, co do których pozostaje cierpliwy i nie karze ich tak długo, aż wypełnią miarę grzechów. Nie chciał bowiem karać nas na końcu, dopiero wtedy, gdyby nasze grzechy przebrały miarę. A więc nigdy nie cofa On od nas swojego miłosierdzia; choć wychowuje przez prześladowania, to jednak nie opuszcza swojego ludu" (2 Mch 6,13-16; por.

Am 4,6-12). "Wszystko, co na nas sprowadziłeś - modli się pokornie Azariasz - i wszystko, co nam uczyniłeś, uczyniłeś według sprawiedliwego sądu. (...) Niech jednak dusza strapiona i duch uniżony znajdą u Ciebie upodobanie. (...) Nie zawstydzaj nas, lecz postępuj z nami według swojej łagodności i według wielkiego swego miłosierdzia!" (Dn 3,31.39.42). Podsumujmy zatem: karą zatem jest dla człowieka już sam grzech i jego skutki: pustka, wewnętrzna ciemność, bezsens. Pan Bóg pozwala na cierpienie nie po to, by człowieka upokorzyć, ale by go wezwać do nawrócenia. Jak to się przekłada na konkrety? Myślę, że człowiek wierzący potrafi odczytać w swoim sumieniu, co Bóg chce mu powiedzieć przez dopuszczenie do niego takiego, czy innego doświadczenia. To bardzo intymna sprawa. Bywa, że aby tak się stało, musi minąć jakiś czas. Musi się wypalić wewnątrz pycha, by przyszło ukojenie i zrozumienie. Dlaczego jednak autokar spada w przepaść? Giną pielgrzymi. Dlaczego umierają dzieci? Za co jest to kara? Czy w ogóle można mówić tu o karze? – nie wiem… Po ludzku możemy spekulować: kierowca zawinił, hamulce zawiodły; nie ma leku na tę chorobę. Itd. Tylko Bóg potrafi wiedzieć dalej i głębiej. I tylko On zna odpowiedzi. Potrafi wyprowadzić dobro z największej nawet tragedii. My możemy tylko jedno: słuchać tego, co mówi Chrystus: - Czy myślicie, że jesteście inni? Lepsi? Że jest w was mniej grzechu? Porzućcie swoje zadufanie w siebie i wyższość wynikającą z przeświadczenia: skoro Bóg jego/ją tak doświadczył, to znaczy, że ja jestem lepszy, świętszy i mogę spać spokojnie. Jeśli się nie nawrócisz, nie powierzysz całego swojego życia Bogu, nie uporządkujesz go w taki sposób, by zawsze być gotowym na spotkanie z Sędzią, zginiesz. Nie tylko w wymiarze doczesności, ale na wieczność. Zatracisz swoje życie. "Bo kogo Bóg miłuje, tego karze. Chłoszcze zaś każdego, kogo uznaje za syna" (Prz 3,12; Hbr 12,6). Trudno zaakceptować tę prawdę. Inna jest logika Boża, inna ludzka. Pozostaje nam zatem tylko jedno: zawierzyć do końca. Każda inna droga zakończy się przepaścią. Ks. Paweł Siedlanowski

Wnętrze pokarmelitańskiego kościoła Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Kcyni.

Kilka słów o znaku krzyża … Oto czynisz znak krzyża, czynisz go w sposób właściwy. Nie jest to jakiś tam gest niezdarny i pospieszny, nie wiadomo co oznaczający. Nie! Czynisz należyty znak krzyża, powolny, duży, od czoła do piersi, od jednego ramienia do drugiego. Czy czujesz, jak on obejmuje ciebie całkowicie? Zechciej skupić się, jak należy; wszystkie swe myśli i całe swe serce zbierz w jedno w tym znaku, co idzie od czoła do piersi, od ramienia do ramienia. A wtedy odczujesz, iż znak ten opasuje ciebie całego, ciało twe i duszę, iż cię ogarnia, udostojnia, uświęca. Czemuż to? Bo jest on znakiem wszystkiego i jest znakiem zbawienia. Na krzyżu Pan nasz odkupił wszystkich ludzi. Przez krzyż uświęca człowieka aż do najmniejszej tkanki jego istoty. Przeto znak ten czynimy przed modlitwą, by nas natchnął ładem i skupieniem, by naszą myśl, wolę i serce zespolił z Bogiem. Czynimy ten znak po modlitwie, by w nas przetrwało to, czym Bóg raczył nas obdarzyć. Czynimy ten znak w pokusie, by nam dodał siły. W niebezpieczeństwie, by nas ochraniał. Podczas błogosławieństwa, aby pełnia żywota Bożego wstąpiła w duszę, żeby zapłodniła i uświęciła wszystko w jej wnętrzu. Myśl o tym, ilekroć czynisz znak krzyża świętego. Jest to najświętszy znak, jaki istnieje. Czyń go w sposób właściwy: powoli, szeroko, z namysłem. Wówczas ogarnie on całą twą istotę, postać i duszę, twoje myśli i twą wolę, rozum i uczucie, pracę i wytchnienie; wszystko będzie przezeń utwierdzone, określone i uświęcone mocą Chrystusa, w imię Boga w Trójcy jedynego. „Znaki Święte” - Romano Guardini

Opracowali: Longina i Andrzej Rubikowie