Droga Angielska. Przewodnik

·Camino·Ingles· ·po·poznańsku· Kwiecień 2018 r. – nasze pierwsze Camino. Zdecydowaliśmy się na najkrótszą trasę, czyli Drogę Angielską (Camino Ingl...
Author: Sławek Sławek
3 downloads 0 Views 1006KB Size
·Camino·Ingles·

·po·poznańsku·

Kwiecień 2018 r. – nasze pierwsze Camino. Zdecydowaliśmy się na najkrótszą trasę, czyli Drogę Angielską (Camino Ingles). I to była najwłaściwsza decyzja! Przeżyliśmy cudowną, choć zaledwie kilkudniową przygodę. Wyciągnęliśmy wnioski, które z pewnością wykorzystamy w bliskiej przyszłości. W końcu Camino wzywa... Poniżej w treściwych słowach, czyli jak na poznaniaków przystało, przedstawione zostaną wskazówki dla tych, którzy chcieliby zacząć swoją przygodę z Camino od Drogi Angielskiej, a którzy - tak jak my na samym początku – nie za bardzo wiedzą, czym to wszystko się je... DLA KOGO TO? Przede wszystkim należy podkreślić, że Camino Ingles jest idealnym szlakiem dla początkujących pątników. To doskonała szkoła pielgrzymowania, jednocześnie piękna i pozostawiająca niedosyt oraz budząca ochotę na więcej. Jeżeli masz tydzień wolnego, Camino Ingles jest właśnie dla Ciebie. Nawet w sezonie nie jest tu przesadnie tłoczno, przez co można cieszyć się zarówno przebywaniem na łonie natury, jak i nie przejmować się zbytnio o miejsce do spania. Choć – żeby być do końca szczerym – należy powiedzieć, że w zależności od miejscowości z tym ostatnim bywa czasami różnie... PAKOWANIE Pierwszy krok do Camino to odpowiednie spakowanie. Nie ma sensu powtarzać w tym miejscu różnych porad i trików. Camino Ingles jest na tyle krótkie, że nawet większe błędy w tej sztuce nie skutkują poważniejszymi konsekwencjami. Grunt to starać się maksymalnie zbliżyć do magicznej wartości wagi plecaka liczonej jako 1/10 masy naszego ciała. Oznacza to oczywiście wiele wyrzeczeń, ale w Camino chodzi też i o to. Do rzeczy, które warto zabrać, zaliczają się: peleryna przeciwdeszczowa, sweter/cieplejsza bluza na długi rękaw, duży kubek plastikowy z uchem do mikrofali, butelka z filtrem i krem do opalania. Karimata poza sezonem, który zaczyna się pod koniec maja, nie jest niezbędna. Przydaje się za to nóż harcerski, konieczna jest czapka na głowę oraz mała apteczka na wypadek skaleczeń i otarć. Niezbędna jest znajomość (chociażby podstaw) hiszpańskiego, ponieważ w innym języku często trudno jest się porozumieć. Nazwa szlaku okazała się w tym przypadku mocno myląca. Naszą wędrówkę podjęliśmy na przełomie kwietnia i maja. Pogoda była w kratkę, w nocy wyraźnie zimniej niż w Polsce, ale przez to też chłodniej i przyjemniej w ciągu dnia. Mimo, że upał dał się nam parę razy we znaki, to zasadniczo raczej marzliśmy niż narzekaliśmy na zbyt wysoką temperaturę. 2

JAK ZACZĄĆ! Droga Angielska ma dwa możliwe punkty startowe – miasta A Coruña i Ferrol. W obu przypadkach nie ma szans na bezpośrednie połączenie z Polski, mimo, że w tej pierwszej miejscowości jest lotnisko. Musimy się zatem liczyć z przesiadkami i wielogodzinną podróżą. Najrozsądniejszą opcją jest lot z Berlina (skąd można kupić bilety lotnicze do Hiszpanii lub Portugalii już za 30 Euro!). My zdecydowaliśmy się na opcję najszybszą. Oznaczało to bezpośredni lot z Poznania do Madrytu (około 3 godziny), a potem przejazd autobusem (ponad 7 godzin) z madryckiego Estacion Sur (dokąd dotarliśmy pociągiem prosto z lotniska w niecałe pół godziny) na dworzec w Ferrol (gdzie zajechaliśmy późnym wieczorem; koszt to ponad 60 Euro od osoby). Tam zatrzymaliśmy się w hostelu La Frontera, który osobiście mogę polecić. Niestety, w tym mieście nie ma albergue, w związku z czym trzeba znaleźć inne, czytaj droższe, rozwiązanie. Inną opcją jest podróż nocnym pociągiem, co zajmuje jednak kilkanaście godzin, a cenowo jest tylko niewiele tańszym rozwiązaniem. W tym miejscu należy podkreślić, że compostelę dostaniemy jedynie pokonując trasę z Ferrol. Tylko ta gałąź Camino Ingles ma bowiem ponad 100 km, czyli niezbędne minimum dla pieszego pielgrzyma do jej otrzymania. Paszport, czyli kredencjał, można zakupić już na miejscu, co zresztą uczyniliśmy, ponieważ zależało nam na hiszpańskim dokumencie. Trzeba tu dodać, że wybierając taką opcję nie ma co nastawiać się na szybki poranny wymarsz z Ferrol na szlak. Nasze kredencjały nabyliśmy w Oficina de Turismo (Biuro Informacji Turystycznej) na Plaza de España. Punkt został otwarty kilkanaście minut po 10 rano, co w Hiszpanii oznacza wczesne godziny poranne... Warto dodać, że każdego dnia w paszporcie należy wbić po dwie pieczątki z różnych mijanych miejsc. Mogą to być stemple ze schronisk, w których śpimy, z barów, restauracji, a nawet ze sklepów. Hiszpanie chętnie je przybijają, często nie czekając aż pielgrzymi się o to upomną. START Pierwszy etap pielgrzymowania można zrealizować dwojako. Konserwatyści i ci, co mają więcej czasu, decydują się na obejście zatoki, nad którą leży Ferrol, wzdłuż wybrzeża. Tak też nas wiodą znaki (słupki, tabliczki, żółte strzałki*), których na trasie jest tyle, że praktycznie nie sposób zgubić drogę. Wybierając tę (dłuższą) opcję warto przenocować w Nedzie. W takim układzie pierwszy etap liczy zaledwie kilkanaście kilometrów. Na to rozwiązanie zdecydowała się grupa Hiszpanów, których spotkaliśmy na ich drugim, a naszym pierwszym noclegu w Miño. Dla nas był to zasłużony wypoczynek po 26 km marszu (co przełożyło się na około 36 tysięcy kroków). Zgodnie z teorią pana Waldemara, doświadczonego pątnika, którego poznaliśmy już pod Santiago de Compostela, na pielgrzymce, o ile nie ma ona czysto pokutnego charakteru, należy kierować się zasadą jak najszybszego dotarcia do celu, bez zbędnego utrudniania sobie i tak dużego przecież wyzwania, jakim jest Camino. Niejako realizując tę myśl, w Ferrol zeszliśmy ze szlaku i przecięliśmy zatokę mostem łączącym to miasto bezpośrednio z miejscowością Fene. Zaoszczędziliśmy tak jeden nocleg, parę Euro oraz kilkanaście kilometrów, które zresztą potem przyszło nam dołożyć u końca drogi.

3

*W tym miejscu nauczyliśmy się, że nie należy ufać białym strzałkom, a czasami żeby iść do przodu trzeba pójść w przeciwną stronę.

Tego dnia obiad zjedliśmy w Pontedeume, w restauracji tuż obok – niestety nieczynnego – punktu informacyjnego dla pielgrzymów (w którym można jedynie nabrać za darmo wody). Restauracja, do której weszliśmy, znajduje się kilka metrów obok, po schodkach do góry. Z miejsc przy stolikach na zewnątrz niej można oglądać zatokę oraz pielgrzymów, którzy wkraczają do miasta od strony Cabanas, pokonując przy tym piękny most. Warto tu dodać, że aby nie zgubić szlaku w Pontedeume trzeba iść na wprost przez rondo, w Rúa Real, a dalej trzymać się głównej drogi, aż wejdzie się na szczyt wzgórza, górującego nad miejscowością. Jedynie z pełnym brzuchem, po obiedzie okraszonym lampką miejscowego wina, jest to w miarę przyjemne podejście;-) W Pontedeume należy też zrobić zakupy, ponieważ poza miastami na szlaku nie ma żadnym sklepów. PIERWSZY NOCLEG Nocleg w Miño ma tę przewagę nad leżącym wcześniej Pontedeume, że tamtejsze schronisko oferuje dużo lepsze warunki noclegowe. Znajduje się kilkadziesiąt metrów za budynkiem miejscowego liceum, na końcu Rúa Marismas, do której dotrzemy pokonując całą Rúa Telle. W centrum miejscowości znajduje się sklep (Gadis), czynny do późnych godzin wieczornych. Dla nas oznaczało to możliwość zakupu produktów na kolację i prowiantu na cały następny dzień. W albergue jest kuchenka i kilka garnków, które pozwalają ugotować porządne jedzenie. Okolica cicha i spokojna daje pewność wyspania, jak również pozwala podziwiać wzniesienia, które trzeba było dzień wcześniej pokonać. A skoro już mowa o profilu trasy to godny polecenia jest portal Gronze.com, gdzie dla każdego etapu szlaku po kliknięciu w panel Ver perfil de la etapa, rozwija się wykres z zaznaczeniem wysokości pokonywanej każdego dnia. Należy mieć jednak na względzie fakt, że te lekko pofalowane górki są nierzadko ostrymi podejściami, krótkimi, ale dającymi w kość niewprawnym wspinaczom z nizin. Trzeba więc uzbroić się w zapasy wody i w coś na ząb w przypadku kryzysu.

4

DRUGI ETAP Kolejny dzień to kontynuacja wspinaczek i ostrych zejść, które – co warto podkreślić – bywają nierzadko tą trudniejszą częścią trasy. Nasza droga liczyła w tym dniu 22 km (31 tysięcy kroków). Obiad zjedliśmy w Betanzos – polecam pierwszą z brzegu restaurację po wejściu na rynek. Na kolejny postój nadają się okolice kościółka w Leiro. Noc spędziliśmy w albergue w miejscowości Presedo. Obiekt ten jest mały i relatywnie najdroższy na trasie – cena od osoby wynosi 7 Euro, podczas gdy w innych miejscach nadal jest to 6 Euro.

We wsi jest bar, z właścicielem którego można się umówić na wcześniejsze otwarcie następnego dnia i przygotowanie śniadania. Albergue, jak zwykle w takich przypadkach, trzeba opuścić do godziny 9. W Presedo poznaliśmy też wartość zatyczek do uszu – przydatnych zwłaszcza, gdy wśród pielgrzymów znajdują się chrapacze. TRZECI ETAP Podejście pod górę w Brumie jest długie, wysokie, ale po doświadczeniach poprzednich dni, specjalnie niewyczerpujące. Po drodze warto zrobić krótki postój w Barze Avelina – pierwszym, jaki napotkamy po drugiej stronie szczytu. Hospital de Bruma to dość duże schronisko, z łazienkami i toaletami na zewnątrz, w osobnym budynku. Tu też można zrobić pranie, przy czym pralka jest tylko jedna, więc trzeba pilnować kolejki. W okolicy Brumy schodzą się obie gałęzie Camino Ingles, dlatego warto tu być wcześniej, by nie zabrakło nam miejsca do spania. Alternatywą dla spóźnionych pielgrzymów jest (dużo droższy) hostel w sąsiednim Meson do Vento, gdzie też należy szukać sklepów. My w albergue pojawiliśmy się w porze obiadowej i mimo dużego zapasu czasu i możliwości kontynuowania marszu, zdecydowaliśmy się w nim zostać. Był to najlepszy możliwy wybór, ponieważ nie tylko odpoczęliśmy i dobrze zjedliśmy, ale poznaliśmy również fantastycznych ludzi, którzy tak jak my wyruszyli na szlak.

5

CZWARTY ETAP Bruma to najwyższy punkt na trasie. Dalej szlak się wypłaszcza i w zasadzie wiedzie cały czas nieco z górki. Do Sigüeiro, czyli kolejnego etapowego miasta noclegowego, prowadzi malownicza trasa o długości 24 km. Dla nas był to jednak jedynie kolejny przystanek na trasie. W okolicy godziny 14-tej zjedliśmy obiad w Restaurante Vda. De Nouche przy Avenida de Compostela (menu del dia za 12 Euro, duże porcje, smaczne wino). W tym miejscu postanowiliśmy też zejść ze szlaku i pójść na południe. Od Santiago dzieliło nas 16 km, jednak nie chcieliśmy tego dnia wejść do miasta, a dotrzeć do polskiego albergue na Monte do Gozo. Wyzwanie tym trudniejsze, że musieliśmy porzucić bezpieczny i doskonale oznakowany szlak i pójść bezdrożami. To kolejna szczęśliwa decyzja i wybór, który każdemu polecamy. Dodaliśmy w ten sposób ponad 11 km do przejścia tego dnia, ale tym samym mogliśmy spojrzeć na nieco inne oblicze Galicji. Nasza trasa wiodła koło kościoła de San Andrés de Barciela, dalej leśnymi drogami, na których sprawdzał się komórkowy GPS, aż do Igrexy, gdzie pod tamtejszym kościółkiem zrobiliśmy sobie dłuższy postój. Potem pomaszerowaliśmy przez Reboredo do O Castro, gdzie wiaduktem przeszliśmy nad autostradą, osiągając cel swojej podróży, czyli Monte do Gozo. Na tym odcinku warto mieć większe zapasy wody i jedzenia, ponieważ nie znajdziemy po drodze, wcześniej wszechobecnych, punktów wypoczynkowych czy poboru wody pitnej. Sklepy znajdują się dopiero w Monte do Gozo, tak jak i bary oraz restauracje, co nie powinno nikogo dziwić, ponieważ w tym miejscu wchodzi się na najpopularniejszy Szlak Jakubowy, czyli Camino Frances. Polskie albergue, czyli w zasadzie Centro Europeo de Peregrinación, możemy polecić z całą odpowiedzialnością. Warunki w nim są wprawdzie bardzo skromne, ale po kilku dniach wędrówki po obcym kraju, niezwykle przyjemnie było usłyszeć ojczysty język. W tym miejscu w pełni realizowana jest idea noclegu za co łaska - w albergue na Monte do Gozo nie ma bowiem minimalnej opłaty, jaką powinno się uiścić. Można tu też zjeść smacznie, dużo i niedrogo – jedynie 8 Euro za pełen obiad lub 4,5 za jego połowę. Dodatkowym atutem tego obiektu jest widok na Santiago de Compostela, w tym na samą katedrę, oddaloną zaledwie o nieco ponad 5 km.

Widoki z Monte do Gozo zachwycają

6

OSTATNI ETAP Ogromnym atutem nocowania na Monte do Gozo jest możliwość pozostawienia tam plecaków i pokonania ostatnich kilometrów bez dodatkowego obciążenia. To o tyle istotne, że z dużymi bagażami i tak nie można wejść do katedry. Dodatkowo Monte do Gozo jest w połowie drogi z Santiago na lotnisko, co dla wielu stanowi kolejny atut.

W Santiago nie można pominąć mszy dla pielgrzymów w katedrze. My byliśmy na godzinę 12.00 i mieliśmy to szczęście, że właśnie wtedy wprawiono w ruch słynne wielkie kadzidło, które samo w sobie stanowi atrakcję. Samo Santiago jest dużym miastem, cały czas wypełnionym pielgrzymami – nie tylko piechurami, ale i przyjeżdżającymi w to miejsce rowerami, autami i busami. Od strony kulinarnej stanowi tygiel rozmaitych smaków i zapachów. Nasze zmysły przyciągnęła restauracja Dakar przy Rúa do Franko, którą również polecamy. Miejscem, do którego należy się udać jest też oczywiście biuro pielgrzyma, czyli Oficina de Acollida ao Peregrino, gdzie otrzymamy compostelę. Znajduje się ono w głębi budynku na Rúa das Carretas, a w środku ruchem kieruje niezwykle miły pracownik. Z dworca autobusowego w Santiago przy Avenida de Rodrìguez de Viguri (dokąd z Monte do Gozo dojedziemy linią autobusową nr 6) można w około 3 godziny dotrzeć do Fisterry, której piękno docenią jedynie ci, którzy pojawią się tam osobiście. Do tej miejscowości prowadzi też szlak (z kilkoma albergue po drodze i u celu), którego pokonanie – zdaniem pani Majki, weteranki Camino, którą poznaliśmy w Monte do Gozo – zajmuje 3 dni. Na koniec dodam, że Santiago można też opuścić pociągiem z dworca przy Rúa do Hórreo. Do Madrytu jest stąd 6 godzin jazdy (często z przesiadką w Ourense, która nie nastręcza jednak trudności). Tu warto nadmienić, że im szybciej kupimy bilet kolejowy, tym mniej za niego zapłacimy (ceny wahają się średnio od 40 do 75 Euro). W przypadku, kiedy wszystkie miejscówki zostaną wykupione, może pojawić się problem z dostaniem się do pociągu. Warto więc zadbać o zrobienie zakupów na kilka dni przed odjazdem. Camino Ingles to 110 km krótkiej, bo tylko pięciodniowej, ale pięknej pielgrzymki. Dla nas to była fantastyczna przygoda! Jeśli więc myślisz o Camino, ale wahasz się czy dasz radę, zacznij od Drogi Angielskiej. Spakuj plecak i ruszaj przed siebie. Buen Camino!

©Wszystkie zdjęcia są objęte prawem autorskim

7