Homeopatia w medycynie sportowej?

W y, d a i yw e sj u k s dy Homeopatia w medycynie sportowej? 127 W programie telewizyjnym poświęconym zdrowiu i urodzie, jaki oglądałem niedawn...
3 downloads 1 Views 441KB Size
W

y, d a i yw

e

sj u k s dy

Homeopatia w medycynie sportowej?

127

W programie telewizyjnym poświęconym zdrowiu i urodzie, jaki oglądałem niedawno, podano materiał na temat homeopatii i jej zastosowania w medycynie sportowej. Występujący w nim dwaj lekarze sportowi okazali się zwolennikami, a nawet entuzjastami takiej terapii. Żeby odpowiedzieć na pytanie: czy podawanie preparatów homeopatycznych sportowcom jest celowe i wskazane, wyjaśnijmy - co to jest homeopatia? Zdefiniowanie tego pojęcia jest ważne także dlatego, że homeopatia bywa utożsamiana z ziołolecznictwem…

Homeopatia w medycynie sportowej? Rozmowa z dr. Wojciechem Gawrońskim Wystarczy sięgnąć do Wikipedii, aby się dowiedzieć, że homeopatia (z  gr. homoios – podobny i  pathos – choroba, cierpienie) – to forma „le-

czenia” zaproponowana już w  18 wieku przez niemieckiego lekarza Samuela Hahnemanna, polegająca na stosowaniu wysoce rozcieńczonych

Wojciech Gawroński – lekarz, specjalista medycyny sportowej, ortopeda i traumatolog, specjalista rehabilitacji medycznej, doktor nauk o  kulturze fizycznej, wybitny sportowiec, zasłużony mistrz sportu, dyplomowany trener kajakarstwa, nauczyciel akademicki, współzałożyciel i  zastępca redaktora naczelnego kwartalnika „Medicina Sportiva”, redaktor naczelny kwartalnika „Medicina Sportiva Practica”, były członek wielu kadencji Zarządu Głównego Polskiego Towarzystwa Medycyny Sportowej, 3-krotny wiceprezes ds. organizacyjnych. „Sport Wyczynowy” 2011, nr 3/539

128

Rozmowa z dr. Wojciechem Gawrońskim

substancji, które mają leczyć choroby o objawach podobnych do tych, jakie powstają w  wyniku przyjęcia tych substancji. Opierając się na założeniu sformułowanym przez Hahnemanna, zwanym „prawem podobieństw”, substancje powodujące pewne symptomy u  osób zdrowych powinny być podawane w rozcieńczonej formie pacjentom wykazującym podobne objawy. Problem tkwi w tym, że produkty (a nie leki!) homeopatyczne zawierają substancje w  niewyobrażalnie niskich stężeniach uzyskując je w  wyniku sukcesywnego ich rozcieńczania w  tzw. procesie „dynamizowania”, co według zwolenników ma zwiększać efektywność tak otrzymanej substancji, której to w  otrzymanym roztworze faktycznie już nie ma! Jeśli ta teoria miałaby być prawdziwa, to należy zapytać - co tu ma leczyć? Tak więc trudno nawet powiedzieć, że jest to metoda leczenia oparta na dowodach naukowych. Jest to specyficzny sposób myślenia i wiary w „NIC” lansowany przez ich zwolenników, zarówno ze strony tych, co zalecają oraz tych, którzy decydują się na ich zastosowanie. A  z  ziołolecznictwem homeopatia nie ma nic wspólnego!

nisterstwa Zdrowia, przeprowadzono eksperyment porównawczy skuteczności terapii homeopatycznej. Rada Naukowa prestiżowego czasopisma „Nature” zgodziła się nawet na opublikowanie wstępnej informacji na temat doświadczeń z preparatami homeopatycznymi. Warunkiem publikacji artykułu była weryfikacja danych przez niezależny zespół naukowców, jednak wyników tych badań nie udało się potwierdzić. Z  kolei wyniki badania opublikowane w  czasopiśmie „The Lancet” w  1988 r. wykazały, że u  chorych, którzy otrzymywali preparaty homeopatyczne, uzyskane wyniki nie różniły się w  sposób statystycznie istotny od wyników u osób przyjmujących placebo. Natomiast opublikowana w 2005 r. w tym samym czasopiśmie metaanaliza stwierdziła brak jakichkolwiek dowodów w dotychczasowej literaturze naukowej na to, że homeopatia przewyższa swoją skutecznością działania placebo. Zwolenników homeopatii to nie przekonało, bo w  2008 roku ponownie podjęli dyskusje, a nawet próbę krytyki założeń metodologicznych wspomnianej metaanalizy.

n Zapewne próbowano wyjaśnić

rący zwolennicy homeopatii, którzy tę „metodę leczniczą” w swojej praktyce traktują jako podstawową ...

na drodze naukowej mechanizm ewentualnego działania preparatów homeopatycznych - jakie wyniki przyniosły te badania?

Skuteczność produktów homeopatycznych nie znajduje żadnego potwierdzenia we współczesnych badaniach. W  latach 80. ubiegłego wieku, z inicjatywy francuskiego Mi„Sport Wyczynowy” 2011, nr 3/539

n Wciąż znajdują się lekarze, go-

Tytuł homeopaty może uzyskać każdy chętny po 40 godzinnym kursie (sic!). Dlatego dla mnie jest niezrozumiałe, że lekarz posiadający głęboką wiedzę medyczną może podjąć „terapię” opartą na tak absurdalnym zało-

Homeopatia w medycynie sportowej?

żeniu. Takie „leczenie” proponowane przez lekarza jest wprowadzaniem pacjenta w błąd i wręcz nieetyczne. Po zmianie ustroju w  Polsce nastąpiła „inwazja” firm farmaceutycznych, w tym także producentów produktów homeopatycznych. W drugiej połowie lat 90. miało miejsce w Polsce sympozjum pt. „Leki antyhomotoksyczne w  medycynie sportowej”. Przedstawione założenia teoretyczne wprawiły mnie w osłupienie... czyżby czegoś tak istotnego, rewelacyjnego nie nauczano na studiach?! Nadmienię, iż w tym czasie pracowałem dla zagranicznej firmy farmaceutycznej i  dokładnie wiem, na czym polega rzetelna wiedza o  działaniu leków oparta na dowodach naukowych, ich rejestracji i  etycznej informacji naukowej. Dlatego zdziwiłem się kiedy to lekarze specjaliści, w  tym nawet jeden z  członków obecnego ZG PTMS, dzielili się doświadczeniami w stosowaniu tych produktów u  sportowców w  różnych stanach przeciążeń, po urazach oraz jako alternatywa dozwolonego wspomagania. Niestety, najczęściej były one stosowane równolegle ze standardowym leczeniem i praktycznie doniesienia z tych obserwacji nie spełniały kryteriów badań naukowych, stąd przypisywanie skuteczności tym produktom wydawało się być nadużyciem. Jak się później okazało, byli to w większości lekarze, którzy ukończyli kurs homeopatii sponsorowany przez francuską firmę. Jedynie, co uważałem za warte zapamiętania z tego sympozjum, to konkluzja, jaką poczynił w dyskusji znany profesor pediatrii, specjalista medycy„Sport Wyczynowy” 2011, nr 3/539

129

ny sportowej. Otóż powiedział on, że każdy lekarz powinien znać produkty homeopatyczne proponowane w swojej specjalności, ale tylko jako osobliwość i ich stosowanie przez pacjentów co najwyżej tolerować (ignorować). Osobiście, po przetestowaniu na sobie słynnego preparatu Oscillococcinum, pozostałem do dzisiaj przy takim stanowisku, ponieważ skuteczność tego preparatu jest taka, jak w  powiedzeniu, że „leczony katar trwa tylko 7 dni, a nie leczony aż tydzień”. n Jeden z lekarzy występujących

we wspomnianej audycji twierdził, iż podaje preparaty homeopatyczne sportowcom i że są oni z tego zadowoleni. Argumentował przy tym, że pozwala mu to… zmniejszyć dawkę sterydów cierpiącemu z powodu urazu zawodnikowi…

Po pierwsze, nie sterydów, a właściwie steroidów anaboliczno androgennych, które są zabronione u sportowców! Pan doktor pewnie miał na myśli tylko glikokortykosteroidy, których miejscowe zastosowanie w  niektórych stanach przeciążeniowych narządu ruchu jest, po wykorzystaniu innych środków, uzasadnione terapeutycznie, dozwolone u  sportowców od 2 lat bez uzyskiwania tzw. skróconego TUE (zezwolenie do celów terapeutycznych – przyp. red.). Stosowanie doustnie, dożylnie, domięśniowo lub doodbytniczo glikokortykosteroidów jest zabronione i ich ewentualne zastosowanie u sportowców wymaga specjalnej ścieżki celem uzyskania zgody na ich użycie, czyli wspomnianego TUE. A po dru-

130

Rozmowa z dr. Wojciechem Gawrońskim

gie, ze względu na siłę działania glikokortykosteroidów, porównywanie ich z  produktami homeopatycznymi to całkowite nieporozumienie. A  po trzecie, prawdopodobnie lekarz ten rekrutuje się z grupy „fanów” homeopatii, co wszystko nam wyjaśnia! n Zatem jedynym możliwym me-

chanizmem tłumaczącym „korzystny efekt” podania preparatu homeopatycznego wydaje się być mechanizm placebo, magiczne przekonanie o poprawie samopoczucia…

Nie do końca, ponieważ efekt placebo ma miejsce wtedy, kiedy pacjent wierzy w  stosowane leczenie i  nie wie, że zażywa lek obojętny czy też nieskuteczny. Tu sprawa jest jasna... podkreślam, że w tak rozcieńczonym PRODUKCIE NIE MA ŻADNEJ SUBSTACJI CZYNNEJ BIOLOGICZNIE! Tak więc to „placebo” jest stanowczo za drogie dla pacjenta, ale bardzo intratne dla firm. Jak w  USA obliczono, że z  1kg hipotetycznej kaczki można uzyskać zarobek wartości 20 milionów dolarów! Według mnie, przypisywane tego typu produktom „działanie” można tłumaczyć tylko ewentualną zbieżnością zastosowania produktu homeopatycznego z samoistnym ustępowaniem objawów chorobowych lub jej naturalnym przebiegiem albo wpływem podanych równolegle konwencjonalnych leków. Podobną sytuację wykorzystują też, niestety, niektórzy fizjoterapeuci stosując w  dolegliwościach bólowych kręgosłupa nastawiania, manipulacje itp. „modne” zabiegi, które nie mają potwierdzenia „Sport Wyczynowy” 2011, nr 3/539

w badaniach naukowych i są nieskuteczne, a czasem wręcz niebezpieczne dla zdrowia pacjenta. n Stanowisko Naczelnej Rady Lekarskiej, czyli władzy samorządu lekarskiego, wobec homeopatii jest negatywne. Izba kwestionuje nazywanie preparatów homeopatycznych – lekami, gdyż dopuszczenie ich do obrotu nie wymaga potwierdzenia, w drodze badań klinicznych, że działają i że działają skutecznie…

Naczelna Rada Lekarska już w 2002 r. wyraziła negatywny stosunek do tzw. medycyny alternatywnej, w  tym homeopatii, która proponuje metody oraz leczenie o  nieudokumentowanej skuteczności. Natomiast w  stanowisku z  2008 r. w  sprawie stosowania homeopatii oraz pokrewnych metod przez lekarzy i lekarzy dentystów oraz organizowania szkoleń w tym zakresie Naczelna Rada Lekarska wymienia artykuł 57 Kodeksu Etyki Lekarskiej, który mówi: „Lekarzowi nie wolno posługiwać się metodami uznanymi przez naukę za szkodliwe, bezwartościowe lub nie zweryfikowanymi naukowo. Nie wolno mu także współdziałać z osobami zajmującymi się leczeniem, a  nie posiadającymi do tego uprawnień”. Jednocześnie Naczelna Rada Lekarska zaznacza, że część lekarzy i  lekarzy dentystów, jak również niektóre organizacje lekarskie i  uczelnie medyczne angażują się w popularyzację homeopatii i  pokrewnych metod, służąc pomocą w  organizacji szkoleń i działań mających na celu legitymizowanie oraz promocję homeopatii, co stoi w sprzeczności z tym artykułem.

Homeopatia w medycynie sportowej?

Niestety, Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów wziął w obronę producentów i wszczął postępowanie antymonopolowe wobec Naczelnej Izby Lekarskiej, ponieważ według jego oceny opublikowane stanowisko mogło mieć negatywny wpływ na sytuację producentów i  sprzedawców produktów homeopatycznych, utrudniając im prowadzenie działalności gospodarczej, co stało się powodem pozwu NRL. Natomiast przewodniczący Komisji ds. Kształcenia NRL Jerzy Kruszewski, ripostuje na konferencji prasowej: „Prezes UOKIK wymienia dokumenty NRL i zapomina o konsumentach. W tym jest absurdalność”. Według niego decyzja UOKIK to uleganie współczesnym opiniom, które leczenie próbują traktować jak poprawianie samopoczucia. Dr Jolanta Orłowska-Heitzman Naczelny Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej mówi: „Samopoczucie poprawia wróżka lub bioenergoterapeuta, lekarze jednak powinni ograniczać się do definicji leku i leczenia. Nie mówmy o  leku, ale o  produkcie homeopatycznym” – zaapelowała. Ponadto dodała, że „okręgowi rzecznicy prowadzili postępowania ze skarg pacjentów, w których skarżący wskazywali, iż produkty homeopatyczne nie powodowały poprawy zdrowia, a w takcie stosowania tych produktów konieczne było zaprzestanie leczenia konwencjonalnego, co skutkowało pogorszeniem stanu zdrowia”. Konkludując Konstanty Radziwiłł, wiceprezes NRL stwierdza: „NRL jednoznacznie działa na korzyść pacjentów. Byłoby niedobrze, żeby interes producentów produktów homeopatycznych zwyciężył nad dobrem chorych” „Sport Wyczynowy” 2011, nr 3/539

131

Pierwszy w tej kwestii podjął działania już w latach 90. lubelski ortopeda prof. Andrzej Gregosiewicz obnażając bezlitośnie bezsensowność stosowania homeopatii, czym naraził się na proces sądowy ze strony Izby Gospodarczej „Farmacja Polska” wraz z producentem środków homeopatycznych, ponieważ zasugerował ukłon w stosunku do firm homeopatycznych z  Unii Europejskiej (lobbing) przy tworzeniu prawa farmaceutycznego, które homeopatię zwalnia z obowiązku przedstawienia dowodów skuteczności! Tym sposobem nagłośnił problem. Ostatnio wysłał do wspomnianego UOKiK skargę, że w ulotce osillococcinum producent wprowadza pacjentów w błąd, wyjaśniając jednocześnie brak „substancji czynnej”, ponieważ skrót „200K” to homeopatyczne oznaczenie rozcieńczenia wodą w stosunku 1:10 do potęgi 400 (czyli po jedynce 400 zer!). Ponadto proponuje, aby w  ulotce środków homeopatycznych była napisana prawda; tj. „produkt homeopatyczny”, a nie „lek” jak obecnie, a w składzie napisano „niematerialna informacja lecznicza”, a  nie „substancja czynna” n Znamy środowisko sportowe,

zawodnicy - nie tylko w Polsce, ale na całym świecie - są łatwowierni i bardzo podatni na wszelkie opowieści o  cudownych lekach, dietach, odżywkach itp. Ale właśnie dlatego odpowiedzialność osób, które sprawują opiekę nad sportowcami, powinna być większa…

To jest prawda, niektórzy sportowcy są szczególnie, podobnie jak część

132

Rozmowa z dr. Wojciechem Gawrońskim

społeczeństwa, podatni na wszelkie rodzaje magii. Jeśli, jak w przypadku homeopatii zastosują to „NIC”, to... nic się w  gruncie rzeczy nie stanie! Bo... „na szczęście jedyny dowód na homeopatię jest taki, że nie szkodzi” - jak mówi Prezes NRL Maciej Hamankiewicz. Gorzej, jeśli sportowcy sięgają po „cudowne” panaceum zapominając o  tym, że trening czyni mistrza. Ale aby nim zostać trzeba mieć genetyczne predyspozycje do danej dyscypliny sportu, które poprzez właściwie prowadzony proces treningowy można rozwinąć. „Chcesz zostać olimpijczykiem, wybierz sobie rodziców” powiedział kiedyś światowej sławny fizjolog P. O. Astrand, twórca fizjologii wysiłku fizycznego. Jeszcze gorzej, jeśli zalecenia do stosowania niektórych substancji o nie udokumentowanym działaniu i metod oraz fizykoterapeutycznych „wynalazków” są podawane świadomie przez lekarzy, lub przez nie zaznajomionych z  obostrzeniami ze strony Światowej Agencji Antydopingowej – to jest już wprowadzenie w  błąd. W  swojej praktyce lekarskiej oraz działalności w  Komisji do Zwalczania Dopingu w Sporcie miałem do czynienia z zawodnikami, którzy w ten sposób zostali sprowadzeni na manowce. n Czy nie sądzi Pan, że Polskie

Towarzystwo Medycyny Sportowej powinno w kwestii homeopatii ogłosić swoje stanowisko?

Myślę, że nie. Jak powiedział Maciej Hamankiewicz – prezes NRL:

„Sport Wyczynowy” 2011, nr 3/539

„O  produktach homeopatycznych należało mówić już w 1945 r. W międzyczasie jakakolwiek rozmowa na ten temat sprowadzała się do naruszenia czyichś interesów. Widząc interes, włączyły się w to różne kręgi wraz z kręgami medycznymi, zrealizowano kursy z homeopatii, niektórzy lekarze do nich przystąpili. Z  bólem serca przyznajemy, że nasze działania są spóźnione. Walka nie jest nasza rolą, ale my mamy obowiązek leczyć pacjentów w sposób absolutnie weryfikowalny”. I  o  tym powinni pamiętać wszyscy lekarze. W  USA i  Kanadzie za przepisywanie leków homeopatycznych lekarzom odbierają licencje. A w Polsce ten proceder jest możliwy z powodu braku jasnych zapisów w obowiązującym prawie. I rolą Ministra Zdrowia jest, aby to zmienić. Natomiast ze strony Polskiego Towarzystwa Medycyny Sportowej szkoda kruszyć kopie, skoro homeopatia w  stosunku do potencjalnie zdrowych osobników, jakimi są sportowcy, jest niegroźnym zjawiskiem. Bardziej istotnym bieżącym zadaniem dla PTMS jest to, aby opiekę nad wyczynowymi sportowcami sprawowali właściwie wyszkoleni lekarze, specjaliści medycyny sportowej oraz aby istniejące przepisy dotyczące kwalifikacji lekarzy i  badań zawodników były spójne ze sobą i egzekwowane w rzetelny sposób. Rozmawiał: Andrzej Pac-Pomarnacki Warszawa-Kraków, sierpień 2011 r.