Wydanie A B C Nr.

Czwartek 9 *f« m ana 1933 r«

f iO i II.

68

DZIENNIK I L U S T R O W A N Y DLA WSZYSTKICH O W SZYSTKIEJ

Dalej zadaje szereg pytań rzeczoznaw­ ca prof. Olbrycht. Chodzi mu o ustalenie

okoliczności w jakich się oskarżona zra­ niła. Gorgonową nie może tego ustalić dokładnie.

Dalsze

jego pytania dotyczą Po paru In­ nych pytaniach przerwano rozprawę n_a pół godziny i wznowiono ją o godz. 12,05.

śladów krwi na chusteczce.

w świetle zeznań klasycznego świadka

Dalsza spowiedź Gorgonowej i zeznania Stasia Zaremby K r a k ó w, 8 -go marca. W dniu dzisiejszym po ukończeniu Przesłuchiwania oskarżonej mieli być ba­ dani pierwsi świadkowie. Około godz. 9-ej Ha korytarzu sądowym zauważono Henfykji Zarębę i jego syna Stasia. Otoczyli ich dziennikarze, interpelując na różne te®aty. Zaręba oświadcza, że mieszka w Warszawie. _Przy nim jest Staś. który chodzi do gimnazjum. Początkowo Zarę­ bie szło w Warszawie niezbyt dobrze, krucho, jak się wyraża. Teraz trochę le­ piej. Willi w Brzuchowicach nio sprzedał, bo nikt jej nie chce kupić. Nawet nikt nie

chen tam mieszkać. O godz. 9-tej min. 30 rozpoczyna rozprawa. _Publiczności znacznie więcej za dwóch dni poprzednich. Pierwsze miejsca zajmują kobiety, pod ścianami mężczyźni, jakgdyby chcieli zaznaczyć, te tylko przygodnie znajdują się na sali

że prokurator zapytał ją, czy bardzo ko­

chała zamordowaną, skoro ją tak żałuje. Odpowiedziała wówczas:

„Kochać nie kochałam, ale ją lubiłam". Obrońca Ettinger: — Kto zwrócił się do pani ze słowami, że patii mogłaby du­ żo powiedzieć, gdyby pani chciała? Gorgonową: — Komisarz Frankiewicz, ale kiedy me pamięta. Ettinger; — C zy pani zauważyła, że policja panią cały czas śledzi? Gorgonową: — Nie. Obrońca: — C zy Roma spała spokoj­ nie? się Gorgonową: — Budziła się w nocy i wolała wody. Ettinger: — Kto przynosił wodę? Gorgonową: — Stała zawsze na stoli­ ku i czasem podawał ojciec, a czasem ja

Doświadczenia z kobietami Obrońca Woźniakowski: — Pan proku­ rator niema doświadczenia w rozmowach z kobietami. Przewodniczący: — Nie możemy o tem mówić, kto z nas najlepiej bierze się do kobiet. Twierdzę, że oskarżona ma zwyczaj, że zanim skończy się pytanie, już wpada i przerywa. Uwzględniam jej stan zdenerwowania i nie używam środków dyscyplinarnych. Pan prokurator bierze te rzeczy więcej przedmiotowo, a pan obroń­ ca podmiotowo. Muszę wziąć pana proku­ ratora w obronę i zaznaczyć, że nie prze­ kracza granicę dobrego tonu. Może każ­ demu z nas coś się nie udać, ale w takiej atmosferze musimy to uwzględnić. Adw. Woźniakowski: My chcemy pra­ cy w sądzie Krakowskim, a nie atmosfery

bezstronności. Obrońca: — Dlaczego pani zastawiała rzeczy w lombardzie? Było jasno, czy ciemno? Gorgonową: — Potrzebne mi były pie­ Dalsza spowiedź Gorgonowej niądze na opłacenio operacji. Pyta prokurator, który wobec twier­ dzenia oskarżonej, że wybierała szkło Adw. Woźniakowski zadaje oskarżo­ Obrońca: — C zy Zaręba wiedział o oprzed przybyciem poliiei, gdy było jasno, nej Pytania co do bielizny, którą zabrała peracji? s tw ie rd z a sprzeczność jej zeznań, że sko­ ze Lwowa do Brzuchowic na święta, na­ Gorgonową: — On się dopiero później ro było już Jasino, to było to po przybyciu eSt stępnie w sprawie rozkładu pokoi w willi o tem dowiedział. policji lwowskie}, która przybyła o godz. ^rzuchowickiej, o zamykanie różnych 4-ej. Oskarżona musiała żartem wybierać, drzwi, wreszcie o pogodę, jaka panowała Dobra, czy zła pielęgniarka szkło z dr&WS małej werandy, gdy było Krytycznej nocy. Kwestja śnieżycy, która Przewodniczący: — O ile wiem, pani ciemno. miała miejsce tej nocy zajmuje dość dużo zasii, gdyż chodzi o ustalenie, czy mogły przechodziła jakiś kurs pielęgniarski. Na­ Następują pytania paru przysięgłych, zostać ślady | jakio ślady. rzuca się myśl, że to pani powinna pier­ dotyczące różnych szczegółów, między Dalsze pytania obrońcy, na które od­ wsza była biec do Lusi j ratować ją< a in., skąd Lusia wiedziała o tem, że Gorgopowiada oskarżona częściowo przy pla- pani nawet nio zbliżyła się do łóżka. nowa żądała 10.000 dolarów. Gorgonową: — Gdy Zaręba stwier­ 2™ Sy u*cyjnym w511i’ dezorientują oskarZ wyjaśnień Gorgonowej, udzielonych dził, że jest zabita, zaczął krzyczeć i wo­ Itt^ r a n io P o tr a ii w y j a ś n i ć sw y ch na pytania adwokata, wynikło, że mogła ruchów na rysunku. łać: „lekarza, wody!" — poszłam po le­ to wiedzieć od ojca. Pytania swoje tłómaczy obrońca w karza. sposob następujący: — Pytam się dlatego Przewodniczący: — To pani nie była „Szła mordować w bucikach..." ” "1 szczegółowo o podróże oskarżone] po dobrą pielęgniarką. g oozie, bo policja znalazła tylko jeden Gorgonową: — Panie prezesie, do za­ Ad. Woźniakowski: — Pani szła mordo­ siao, ^chodzący z dużej werandy naoko- kresu mego pielęgniarstwa należały dzie­ wać w bucikach? w piwnicy I do małej werandy. ci do jednego roku. Co się w takich w y­ Oskarżona: żachnęła sflę I mówi: — Ale to ślad zaznaczony kolorem P. P. S., padkach robi, nio wiedziałam. ja nie byłam mordować. to znaczy kolorem czerwonym. (Drogą tą, Dalszo pytania zadaje oskarżonej pro­ Obrońca Woźniakowski: — Chodzi mi weaiug aktu oskarżenia miała wracać o- kurator, który ponownie usiłuje ustalić o kwestję pożegnania się z Lusią. Czy sKarzona z pokoju Lusi do swego pokoju. czas, kiedy oskarżona wyjmowała odłam­ robiono u w a g i z urzędu, gdy pani żegnała Po morderstwie). ki szkła. W dniu wczorajszym twierdziła Lusię, że pani się jakoś zimno żegna ze Fłfi« . zadaje pytania drugi obrońca dr. Gorgonową, że szkło wyjmowała, gdy by­ zmarłą? Czy mówiono pani: „niech pani T nci Sr-r‘ yta on» ^to wchodził do pokoju ło jasno, a więc gdzieś około 8-rnej. ją pocałuje w czoło?** fnull * y służąca wychodziła z domu. W Prokurator: — Wynika z moich pytań, Gorgonową: — Powiedziano mi: _ ® futrzo była oskarżona krytycznej źe szkło było wyjmowane przed przyby­ „Niech pani pójdzie pożegnać się po raz •7 _ y: P°ęzem wraca do kwesty, dlaczego ciem policji lwowskiej, a więc między go­ ostatni**. Zaręba nio mieszkał z żoną. dziną 3-cią, a 4-fą. Woźniakowski: — Tego w historii no­ 7 o^i?rsonowa tłómaczy to tem, że gdy Gorgonową: — Tego nio pamiętam. wożytnej nie znajdziemy, żeby przestęp­ wrJ i Y y jeżdżał ze Lwowa, a potem Prokurator: — A więc pani inaczej się cy kazano się żegnać z ofiarą. To było w to wszystkie pokoje były powy­ teraz tłómaczy. wiekach średnich. jm o w a n o różnym panom. Gorgonową: — Niech pan prokurator Do tej uwagi przyłącza się adw. Ettin­ weźmlo pod uw agęger. Przy zwłokach ofiary Prokurator: — Proszę mnlo nie zaga­ Siady kału »ro-kiiMtica: ~ Q dy P rzyjechała policja i dywać, ale ściśle odpowiadać. Obrońca Ettinger; — Proszę o zapro­ r zwłok? ’ CZy pani była przy badaniu tokółowanie tego w y ra ż e n ia . Tego rodza­ Ad. Woźniakowski: — Czy u Zaręby znaleziono ślady kału? oświadcza, że dopiero gdy ju pytania, kiedy oskarżona już 3 dni jest Gorgonową (z uśmiechem): — Niech ^usi9 miano zabrać z pokoju, przesłuchiwana, są nio na miejscu. Nale­ się pan zapyta lekarza. wo. S £Lan? ieJ- by się poszła z nią poże- żałoby ją trochę oszczędzać. Ad. Woźniakowski (dość ostro): — Pro­ Prokurator: — Szkoda, że pan obroń­ ,w° żona* . s z t a n i dc* pokoju — mówi oskarszę pani, nie pytani dla figlów, więc niech cł ręko '.,z?b,aczy*a'tt, że Lusia ma jedną ca nio był wczoraj, gdy moje pytania by­ wni odpowie. :f Powiedziałam wówczas: ły spokojno, a oskarżona denerwowała Gorgonową: — Odkrył ślady lekarz ..Biedna, biedna Lusia". się w wysokim stopniu. Obrońca Ettinger: — W e d łu g moich na hreliźnie j krzyknął: »C oto jest, co to wspominając tę chwilę za­ ]estl% płakać, Następnie opowiada ona, infcrjHącyj było Jednak nio tak. rozpraw.

I

J

,

Badanie psychiatryczne Stasia Zaręby Przewodniczący zaznacza, że sąd przy­ stępuj© do postępowania dowodowego i zaznacza, że sąd postanowił, zgodnie ze swojem przekonaniem i. zgodnie z orze­ czeniem Sądu Najwyższego, powołać rze­ czoznawców dla zbadania psychiatryczne­

go i psychologicznego klasycznego świad­ ka Stasia Zaręby. Rzeczoznawcami ty­ mi są: Prof. Jankowski, prof. Olbrycht oraz docent Zieliński, wszyscy z Uniwer­ sytetu Jagiellońskiego. Obrona wnosi, by świadka badał nie je­ den znawca-psycholog, ale dwóch, a mia­ nowicie prócz docenta Zielińskiego, jeSizcze docent Uniwersytetu Warszawskie­ go Stefan Baley, albo Henryk Goldszmlt-

Korczak. Nad wnioskiem tym trybunał naradzał się na zarządzonej w tym celu przerwie przez 20 mamut. Po naradzie przewodni­ czący oświadcza, że do wniosku tego try­ bunał się nie przychylił i odpowiednio od­

mowę umotywował. O godz. 12-ej min. 40 wezwano świadka Stasia Zarębę.

Zeznaje brat zamordowanej Jest to chłopiec 16-letni, chodzi do ó-etf klasy gimnazjum. Zeznaje niezaprzysiężony. Wprawdzie prokurator Przytuiśki zaprzysiężenia go, ze względu na ważność sprawy, domagał się. jednak trybunał po naradzie nie przychylił się do jego propo­

zycji natychmiastowego zaprzysiężenia świadka i przewodniczący zaznaczył, że może on być zaprzysiężony później. Staś, siedząc na-krześle przed stołem sędziowskim, a między stołami prokurato­ rów, obrońców oraz ławą przysięgłych, mając z tyłu 3 rzeczoznawców, zezna­ je w ten sposób, że sprawia wiele trudno­ ści przewodniczącemu. Staś nie ciągnie opowiadania, ale odpowiada tylko „tak*, lub „nie“, albo powtarza ostatnie słowa

pytania przewodniczącego twierdzącej.

"

formie

Listy od mężczyzn Staś o p o w ia d a o chorobie matki, n a s tę ­ pnie o G o rg o n o w e j. G o rg o n o w ą p o c z ą tk o ­ w o troszczyła się o siostrę i o niego, póź­ niej zm ie n iły się sto su n k i i dochodziło między nią, a Lusią do sprzeczek. . L usia nie lu b iła o sk a rż o n e j, g d y ż złapała jakieś listy. O k az ało się, że byty to listy od ja­ kichś mężczyzn. Robiło to w ra ż e n ie , że G o rg o n o w ą ukrywa się ze swemi znajo­ mościami z różnymi mężczyznami. Ja k i b y ł s to s u n e k ty c h osó b d*o G o rg o n o w e j,

tego Staś nie wie, — Czy oskarżona k łóciła się z siostrą — pyta przewodniczący świadka. Staś: — Podjudzała ojca przeciwko, siostrze, mówiła, że chodzi z chłopcami, choć to było nieprawdą. Bardzo często o wiele rzeczy się kłóciły, prawie o nic. Przewodniczący: — Jak Gorgonową przedstawiła się po przyjezdnie z Krako­ wa. Czy jako żona?

Staś: — Tak. J?iko żona. (Dokończenie na stronie 2)

Str.

3

„7

(Dalszy ciąg procesu Gorgonowej ze strony pierwszej.)

Nr. 68. —

G R O S Z Y "

Groźby f kłótnie

Staś: — Gdy raz po kłótni kładliśmy się spać, Lusia kazała przysunąć na scho­

3. 35.

W IAD O M O ŚC I Z W I E 1 K 0 P 0 H K 1 Wyrok w głośnej sprawie „7 Groszy"

Przewodniczący: — Aie mimo to, nie wierzyliście? aBsaarasMBMreEEMasgsBasassa™ Staś: — Nie wierzyliśmy. Przewodniczący: — C zy mówiła Lu­ sia, że w willi bnzuchowiedktiej zostanie przy w a s i co na to powiedziała Gorgonowa. Staś: — Powiedziała, że „Zobaczymy, co z tobą będzie". Prewodniczący: — Czy mówiła o Kulparkowie? Staś: — Mówiła: „Dostaniesz sie tam gdzie twoja matka“. Przewodniczący: Gzy Lusiia -mó­ wiła, że boi się, że ją Gorgonową zabije?

ę.

m.iw.... .............................

IIIIIIIIIIIIIIIHIIIIIIHIIlillllllllllHH!

poznańskich erotomanów

więzienia, przyczem karę darowano mu na mocy amnestii; Genzlerową na dwa la­ w głośnej sprawie poznańskich erotoma­ ta więzienia, Hermanową na rok wlęzienja, a Mehringową uniewinnił. nów. Sąd skazał Piekuckiego oraz Władysła­ Skazanym wykonanie kary zawieszo­ wa Andrzejewskiego na półtora roku wię­ no na lat 5. zienia; Alfonsa Pawlickiego na 6 miesięcy W dniu wczorajszym ogłoszony został w Sądzie Apelacyjnym w Poznaniu wyrok

dy stołek, żeby był bałaś, gdyby szła do niej Gorgonową. Przewodniczący: (po kilku pytaniach dalszych): — Okropnie jest z panem, bo odpowiada pan „tak" M> „nle“. Nie chcę, aby ciążył n a mnie zarzut, że Ja poddaję Plac Wofaoścd w Ponaniu był w środę Niebywały sensację i wesołość wśród zeznania. Przewodniczący: — Czy krzyczała w godzinach południowych widownią we­ licznie zgromadzonej publiczności wzbu­ sołej demonstracji studentów. dził posterunkowy policji, któremu przy­ Gorgonową, że was zabije? Mianowicie grupa studentów parado­ padł w udziale obowiązek odstawienia do wała na plaou Wolności z prosięciem aresztu kwiczącego w niebogłosy czworo­ Trudny świadek z odpowiednim napisem. Przeciwko stu­ nożnego „demonstranta". Staś: — Tak, to było we Lwowie. Mó­ dentom wyruszył silny oddział policji. wiła, że zrobi straszną tragedję.

Wesoła demonstracja studentów na płaca Wolności w Poznaniu

W tym miejscu adwokat Woźniakow­ ski prosi o stwierdzenie, że przewodni­

REDAKCJA: Poznań, ul. Łąkowa 10, tel. 24-® ADMINISTRACJA: Poznań, ulica Dąbro# skiego 76

Czwartek

marca 1933

Dziś: Franciszki wd. Ju tro : 40 męczenników Wschód słońca: g. 6 m. 30 Zachód: g. 17 m. 53 Długość dnia: g .11 m. 23

KALENDARZ KSIĘŻYCOWY: Wschód księżyca: g. 14 m. 35 Zachód księżyca; g. 5 m. 43 ZMIANA KSIĘŻYCA: Sobota, 4. III. o g. 11.23 pierw. kw. $ do niedzieli, 12. III. g. 3.45

Pożar tartaku w Koźminie

Hfeiwykłfi wlernoil ps©

czący z konieczności zadaje pytania w te} H u n d e l... p a d lin ę W nocy z poniedziałku na wtorek Pj formie, że padają odpowiedzi „tak" lub W dniu wczorajszym polioja dokonała W Zdunach zmarł w ubiegłym tygo­ wstał pożar w tartaku firmy: „Zakła® „nio“. w Antoninku pod Poznaniem rewizji w za­ Przewodniczący: — Jak mnie pan po­ grodzie gospodarza Szymczaka, u którego dniu były urzędnik cukrowni, Witkowski. Rolniczo-Handlowe w Koźminie". Spa* Miał on wiernego psa-wilka, który był się magazyn, napełniony deskami. uczy, jak mam z tym świadkiem robić, to ujawniono handel... padliną. Na miejsce pożaru przybyły d"rl do niego bardzo przywiązany. owszem, zastosuję się do tego (oklaski). Jak się okazało w przetwórni padliny, Gdy Witkowski skonał, wówczas wier­ straże pożarne z Koźmina i kilka z 0$ Woźniakowski: — Do tego świadka dzierżawionej przez Szymczaka, znalezio­ ny pies wszedł pod łóżko swego pana licznych wiosek, których akcja ratun^j niema odpowiednich metod. no dwie beczki padliny, które skonfisko­ i tam w dwie godziny po jego śmierci wa ograniczyła się do zlokalizować' Przewodniczący: — Trudno jest kie­ wano. rować pytania do tego świadka. (Zwraca ognia i zabezpieczenia pobliskich zabu^ Pomysłowy kmiotek przerabiał naj­ zakończył również swoje życie. się do Stasia). Niech pan sobie przypomni, Widocznie serce wiernego psa pękło wań. prawdopodobniej padlinę i sprzedawał ją. co pan wie i niech pan mówi to jasno, z żalu 1 powodu utraty pana. Przyczyna pożaru nieustalona. nie pan spróbuje opowiadać. Woźniakowski: — Może pan się krę­ puje oskarżonej, to ona wyjdzie. Staś: — Plan przeniesienia się do in­ nego mieszkania wyszedł od siostry, bo nie chciała, by oskarżona robiła kłótnie.

Tajemnica życia i śmierci Bogdanowi

Dzień zbrodni

Sensacyjne zeznania Komisarza Żbikowskiego przed sądem w Poznaniu

Powoli dochodzimy do wyjazdu do Brzuchowic i do wigilii. Staś opowiada, że wigilia była smutna, nikt nikomu nie składał życzeń. Wreszcie słuchamy ze­ Przed Sądem Okręgowym w Poznaniu, znań Stasia, co do krytycznego dnia. jako instancji apelacyjnej, odbył się wczo­ Siostra wyjechała do Lwowa i wróciła raj proces z oskarżenia prywatnego, dr. wieczorem około 8-mej. On sam wrócił Huberta przeciwko odpowiedzialnemu re­ z nart popołudniu. Po kolacji Romusia daktorowi „Nowego Kuriera**, p. Kaniastechciała spać z Lusią, ale oskarżona chcia­ mu, w sprawie związanej z głośnem swe­ ła, żeby dziecko z nią spało. go czasu samobójstwem aferzysty BogdaPrzewodniczący: — Co powiedziała nowa. wtedy oskarżona? Proces był ciekawy, szczególnie ze Staś: — Nio pamiętam. Tatko roz­ wziględu na zeznania świadka komisarza strzygnął spory i wziął Musię do siebie. Żbikowskiego. Komisarz Żbilkowstó ze­ Potem wyszła oskarżona do swego po­ znał, że jaiko naczelnik uirzędu śledczego koju. Pożegnaliśmy się z ojcem, wrócili­ w Poznaniu, prowadził szczegółowe do­ śmy przez pokój oskarżonej do jadalni. chodzenia w związku z tajemniczą śmier­ Oskarżona czytała w łóżku książkę. Sie­ dzieliśmy jeszcze trochę w jadalni.

Przewodniczący: — Długo pan był w pokoju u Lusi? Staś: — Nastawiłem jej radjo na szaf­ ce nocnej, Lusia kazała sobie przynieść wody.

Sprawa koszuli

Myślałem, że to siostra. Uderzyło mnie Odrazu, że to kobieta. Wołałem: „Lusiu“, — lecz nie usłyszałem odpowiedzi. Wte­ dy zdenerwowany zacząłem bić pięścią w drzwi. Postać owa wyszła na werandę i wtedy w drzwiach, przy blasku padają­ cym od lampy z posterunku żandarmerji,

Przewodniczący: — W której koszuli poznałem, żo to była oskarżona. ibyła oskarżona w łóżku? Staś: — W koszuli z koronkami. Świadek na wezwanie przewodniczą­ cego szuka wśród dowodów rzeczowych tej koszuli. Znajduje koszulę żółtawą z ko­ ronkami. Powiada, że oskarżona była w

Pobiegłem do pokoju siostry. Łóżko było jakieś nienormalne. Ściągnąłem po­ duszkę i zacząłem potrząsać siostrą. Zau­ ważyłem, że była martwa...

„Lusia zabita!**

składanych już zupełnie płynnie, panuje cisza. W szyscy wsłuchani są w jego sło­ wa. Naraz przerywa adwokat Woźnia­ kowski jakiemś pytaniem, co wywołuje poruszenie wśród publiczności, a sprzeci­ w y wśród sędziów przysięgłych. Prze­ wodniczący nie pozwala obrońcy dokoń­ czyć pytania.

Biegnę do pokoju tatka i krzyczę: „Lu­ sia zabita". Wbiegłem do pokoju ojca i wtedy usłyszeliśmy brzęk tłuczącego szkła. Stanąłem na progu pokoju ojca i zauważyłem tatka I oskarżoną. Pobiegli­ śmy wszyscy do pokoju siostry. Przyle­ ciałem, chciałem ratować, nie wiedziałem jak. Robiłem sztuczne oddechanie. Pobie­ głem dó pokoju ojca, wróciłem stamtąd z jego futrem. Wtedy, zdaje mi się, oskar­ żona wyszła po lekarza. Zjawił się ogrodnik Kamiński. Stanął w pokoju i płakał. Tatko kazał sam iść na policję. Na policję było daleko, więc po­ szliśmy do żandarmerji. Gdy przyszliśmy była woda w miednicy. Jak przyszedł żandarm, zaczął robić dochodzenie. Ja z nim obeszliśmy ogrodzenie, szukaliśmy śladów. Szliśmy ostrożnie, żeby śladów nie zatrzeć, ślady prowadziły do piwnicy i na małą werandę. Obeszliśmy parkan, nic nie było, tylko ślady psa. Psa nie by­ ło, bo gdzieś wybiegł. Nic pozatem nie zauważyliśmy więc wróciliśmy.

Postać za choinką

W ogniu pytań

takiej samej koszuli, ale czy w te] samej nie wie. Przewodniczący na wniosek adwoka­ ta zapytuje, jakiego koloru, według świad­ ka, jest koszula, którą pokazuje. Świadek odpowiada, że seledynowa.

Skowyt psa Staś opowiada dalej, że położył się do łóżka zo słuchawkami od radja. Drzwi od jadalni, w której spał, do halu dzielącego jadalnię od pokoju Lusi były uchylone. Zbudził go skowyt psa. Usiadł na łóżku, wyglądnął przez okno, nio zobaczył nic. Na sali, przy tych zeznaniach świadka,

Staś: — Wtedy wstaję, idę do drzwi halu. Tam ujrzałem jakąś postać za choinką.

Przewodniczący: — W którą szły znalezione ślady.

cią

rzekomego

Inżyniera

Bogdanowa.

W czasie rewfeji w mieszkaniu Bogdano­ wa, kaimrlsarz Źibikowslkii znalazł cały sze­ reg dokumentów i aktów, z których wyni­ ka, że Bogdanow żył z doktorem Huber­ tem w niezwykle zażyłych stosunkach. Na zapytanie sędziego, czy Mllisa Grewy jest córką Bogdanowa, komisarz Żbikowski odpowiada przecząco. Przy tej okazji za­ znaje komisarz Żbikowski, że w różnych dokumentach 1 allotach urzędowych znajduua się różne daty i miejsca urodzenia

zarówno Bogdanowa, Jak i rzekomej jego żony oraz córki.

Bogdanowej, świadek w f że Grewy nie jest c o #

Bogdanowa. W dalszym ciągu komisarz ŹWkoWS® stwierdza na podstawie wyników śledf' twa, że wzystko przemawia za tem, *

Bogdanow, istotnie tak się nie nazy^a’ Nie uJega wątpliwość,i że sprytny i sly11' ny ten oszust oraz aferzysta, był żyd©#1 Ponieważ świadkowie, adwokat BorU' sztajn jiaik i dyrektor Konopifusfki nie sit®' wili się na rozprawę, sąd wyznaczył wy termin rozprawy na 18-ty bm.

Staś: — Bokiem przez drzwi, któ* Staś: — B yły niewyraźne. Przewodniczący: — W pokoju robili­ musiały być otwarte. Poszła bardzo c‘ ście badania, czy są ślady. C zy badaliście cho, skręciła na schody. Przewodniczący: — Pan się na n’: okno? Staś: — Szafa była otwarta, okno patrzył? Staś: — Tak Widziałem na tle drz*1 było otwarte. Rozmawiałem z doktorem Ksalą na werandzie. Powiedział on, że Za drzwiami poznałem, że to Gorgono^ poznałem po profilu twarzy. to ktoś z domowników zrobił. Staś opowiada następnie jeszcze Przewodniczący: — Więc co pana w jakim stanie znalazł siostrę. OdP" zbudziło. Staś: — Skowyt psa taki, Jakgdyby wiada ponownie na pytania, co do te^ kiedy usłyszał brzęk tłuczonego szkłago ktoś uderzył. Przewodniczący: — Co się stało ze Przewodniczący: — Kiedy por#! słuchawkami, które pan miał na. uszach? pierwszy świadek powiedział, że pos^1 owa to była Gorgonową. Świadek: — Spadły. Przewodniczący: — Bo gdyby pan Staś: — Zdaje się ogrodnikowi, miał słuchawki, to mógłby pan nie sły­ szli do żandarmerji. Potem powiedz'*' szeć skowytu, zresztę to orzekną znawcy. żandarmowi, któremu — nie paniietf Przewodniczący: — Dlaczego pan na Wie tylko, że był to mężczyzna wys®^ Lusię krzyknął? _ Przewodniczący: __ w tym momeflcf Staś: — Bo była najbliżej. kiedy pan poznał Gorgonową, jak chodziła za drzwi,

Tajemnica postaci za choinką Przewodniczący: — Niech pan poka­ że na planie, gdzie pan widział postać. Staś podchodzi do planu, pokazuje, gdzie zauważył postać. Postać robiła na nim wrażenie, Jakgdyby się kryła. Uprzy­ tomnił sobie, że to była kobieta. Zrazu pomyślał, że to siostra. Przewodniczący: — Poczetn pan po­ znał, że to kobieta? Staś: — Po włosach I po futrze. Gorgonową wkłada na siebie futro.

stronę

Z zeznań wnioskował,

Przewodniczący: — Jak się wysunęła ftostaćPj

gdy ją pan pozfl3

dlaczego pan nie poszedł, nie zapyta! & co pani tu robi? Świadek: — Miałem złe przeczuci® odrazu pobiegłem do pokoju Lusi. Przewodniczący: _ Dlaczego m^ pan złe przeczucie? Staś: Bo na moje wołanie slosti* się nie odzywała. O godz. 2,35 rozprawę odroczono jutra. •

^

K°dzinach

popołudniowych

się odbyć badanie psychiatryczne i Ps^' c oogiczne Stasia. Ojciec zastrzeg1 ^ e, by badanie przeorowadzono w ie^

obecności.

Str.

G R O S Z Y *

K R A JY

Św $ v

mrcy wywoi razrucny i i n s n u a wówczas wkracza rząd Rzeszy 1 przekazuje Im całkowitą władze w poszczególnych krajach

ia t a

~~ SeJ-mowa komisja praw nicza obradował*

nad wnioskiem klubu Ch. D. o przyznanie pra-

Cafe Nietncy są obecnie terenem oso- J bllwej taktyki hitlerowców. Jak już do­ nosiliśmy, nazajutrz po wyborach we wszystkich miastach pruskich oraz pań­ stwach związkowych odbywały się wielkie demonstracje szturmówek hitle­ rowskich, które z reguły kończyły się zawieszaniem sztandarów ze swastyką i chorągwi cesarskich na gmachach pu­ * blicznych. Jak s wypadków dalszych _ “ Werfłaj; danych statystycznych Pałl- wynika, wszystko to ma charakter plano­ *rw°wego Urzędu Pośrednictw a P racy na te­ wej akcji, zmierzające] do opanowania za­ renie całego państw a ilość bezrobotnych w y­ równo państw związkowych, Jak i po­ nosiła 4 m arca 287.218 osób, co stanowi szczególnych samorządów przez blok wzrost w stosunku do tygodnia poprzedniego o 963 osób. rządowy. Proceder jest taki, że akcja • hitlerowców wywołuje rozruchy I starcia, ~ w lore* odlbyta się przed sądem sta­ a wówczas wkracza rząd, usuwając do­ rościńskim w W arszaw ie rozpraw a przeciwko ‘ i akademikom, aresztow anym w czasie de- tychczasowe władze i mianując komisa­ powodując nKMistracyj w niedzielę. 21 oskarżonych ska- rzy rządowych, względnie **>10 na 3 do 30-tu dni aresztu z zaniriamą na przekazanie władzy w ręce hitlerowców. •j^zywnę. Co do 6-chi. spraw ę odroczono ce­ I tak minister spraw wewnętrznych lem powołania świadków. Rzeszy, Frick, powołując się na możliwo­ • ' _ J®" Praco-wntcy młelscy w Wairszawłe przy- ści rozruchów wobec ustąpienia socjali­ dwudniowego stre>%n włosktogo. stycznych senatorów w Bremie na pod­ Streilkują w szystkie działy a4m h*trac*i miej- stawie rozporządzenia 1 o ochronie naro­

enierytałnego sędziom, zwolniony m wskufe» ostatnich rozporządzeń Prezydenta Rzplfoej || o zawieszeniu nieusuwalności sędziowskie]. Po krófkiej dyskusji, wniosek Ch. D. odrzucoao głosami B. B. Następnie komisja obradow a­ ła nad wnioskiem klubu P. P. S. o wprow a,s?d6w Przysięgłych w b. dzielnicy ro­ syjskiej i b. dzehiiey pruskie!. Na wniosek po­ sła Bierczyńskiego (B. B.), wniosek klubu P. r . o . został odrzucony głosami B. B.

®ffej oraz dw a przedsiębiorstw® m iebkle: ZflHatf oczyszczania miasta i Zakład Wtzajemnych Ubeapteczeń.

Ł — Komitet wykonawczy mlędzynarodfiwkl łomronistycmei o®łasza wezwanie do w szyst­ kich europo'sfc'cli pa^tyi 'komunistycznych. w w Bnłgarfi którem p o d k re ś l konieczność walki z rządem niemieckie; reakeii, poleca nrządzanle w Niem­ W mieście Radomir koło Sofll. władze czech masowych dentomstracyi i stretków I bułgarskie wykryły tajną fabrykę narko­ zaleca ws*)Abiy front pomiędzy komunistami tyków, wyrabiającą heroinę j morfinę i I socjalistami.

J

■p

• wywożąca te trucizny potajemnie zagra­ ■— W Mortscłian aresztow ano pewnesto ro- nicę. Skonfiskowano ponad 100 kilo go­ •yiSkłego em igranta. który przybył z BerHna towych narkotyków. Personel fabryczny I swoiiem zachowaniem wzbwdził podejrzenia składał się z ludzi rozmaitych narodowo­ policji. Aresztowany został przewieziony do ści, m. In Greków I Armeńczyków. AftwłssęraM i H s ł zeznać, te naleiał w BerWykrycie nastąpiło na Skutek zawia­ tinte do rosyjskiej organizacji bo?owej. K rąia pogłoski, te aresztow any ma mieć na cn posługiwać się je­ ieQen kopnął go jeszcze. dną, drugą, lub trzecią klatką schodo­ Piłat musiaf wracać do domu, pozo­ wą, by zejść na ulice Dolną Wildę, lub stawiając swoją ofiarę na iasce losu. Szwajcarską, albo też trzema zejścia­ . fylko szpieg czekał. Gdy bo- mi w yjść na podwórze domu, skąd . ai znikną! w bramie domu, przez płoty i ogrody mógł szukać ^ się szybko z ziemi i począ} schronienia w znanych mu zakamar­ ^ ó w uciekać. kach. Policjanci również dobrze znali dom h HC'i5 Czkę ułatwił Przybylakowi Dąhvl v dziSki swojej naiwności. Przy- u zbiegu Dolnej W ildy i ulicy Szwaj­ y ak prosił go bowiem o zwolnienie carskiej, to też starali się, by spiskow­ _ y z°w> które mu mocno dokuczały, cy im nie zbiegli. Główne kierowni­ Dah • pozw°M wyjść do ustępu. ctw o obław y na spiskowców objął po­ 10vv'ski uwzględnił prośbę szpiega i licjant Pietsch, który już niejednokrot­ ucfp erPu w ‘