2015 ISSN

GÓRNOŚLĄZAK Gazeta Związku Górnośląskiego MIESIĘCZNIK BEZPŁATNY PAŹDZIERNIK NR  10 (10)  /2015 ISSN  2391‒5331 Ruda Śląska miasto otwartych możli...
Author: Konrad Wysocki
14 downloads 0 Views 3MB Size
GÓRNOŚLĄZAK Gazeta Związku Górnośląskiego

MIESIĘCZNIK BEZPŁATNY

PAŹDZIERNIK

NR  10 (10)  /2015

ISSN  2391‒5331

Ruda Śląska miasto otwartych możliwości

Fot. Arkadiusz Gola

STWÓRZ SWÓJ BIZNES ZE ŚLĄSKIM INKUBATOREM PRZEDSIĘBIORCZOŚCI 1 Dowiedz się, jak KROK PO KROKU założyć i prowadzić działalność gospodarczą

SZKOLENIA

2 Pozyskaj DOTACJĘ na podjęcie lub rozwój działalności gospodarczej

FUNDUSZE UE

3 Załóż FIRMĘ w Inkubatorze

Śląski Inkubator Przedsiębiorczości Sp. z o.o. ul. Karola Goduli 36 41-703 Ruda Śląska

• BIURKO NA START • WIRTUALNE BIURO • BIURA I MAGAZYNY

tel.: +48 32 342 22 30 w. 100 fax: +48 32 342 22 30 w. 108 [email protected] www.inkubatorsl.pl

GÓRNOŚLĄZAK 3

www.zg.org.pl

Europejski Kongres MŚP

Centrum europejskiej przedsiębiorczości po raz piąty w Katowicach Szerokie spektrum tematów to tylko jeden z powodów, dla których warto wziąć udział w  V Europejskim Kongresie Małych i  Średnich Przedsiębiorstw. Wydarzenie po  raz pierwszy odbędzie się w  Międzynarodowym Centrum Kongresowym w Katowicach.

KATOWICE

12-14 października 2015

V Europejski Kongres

Małych i Średnich Przedsiębiorstw

Nauka - Biznes - Samorząd RAZEM DLA GOSPODARKI

KATOWICE 12th-14th October 2015 V European Congress of Small and Medium - Size Enterprises

Science - Business - Self-government TOGETHER FOR ECONOMY

R

egionalna Izba Gospodarcza w  Katowicach już po  raz piąty stworzy okazję do odpowiedzi na wiele pytań, jakie nurtują biznesmenów sektora MŚP. Od 12 do 14 października br. hasłem przewodnim europejskiego biznesu będzie: Nauka – Biznes – Samorząd – Razem dla gospodarki. Wydarzeniu towarzyszą Program „Samorząd, który wspiera MŚP” oraz Targi Biznes Expo. Różnorodne ścieżki tematyczne Kongres składa się z sześciu ścieżek tematycznych. Pierwsza, tj. „Innowacyjna Firma, Inteligentne Miasto, Konkurencyjny Region”, dotyczyć będzie innowacji (m.in. w medycynie, turystyce, nanotechnologiach, energetyce czy mul­ti­mediach) oraz zdobywania środków na finansowanie unikatowych pomysłów. Odbędzie się też dyskusja na temat współpracy systemu edukacji, samorządów, urzędów pracy i firm sektora MŚP. Ścieżka „Optymalizacja procesów biznesowych” obejmować będzie m.in. zarządzanie strategiczne, finansowanie rozwoju, nowe technologie w  służbie marketingu czy bezpieczeństwo w biznesie. Uczestnicy dowiedzą się też, jak budować owocne relacje biznesowe i jak rozwiązywać spory z kontrahentami biznesowymi. Kolejne ścieżki skupiać się będą na tematyce przywództwa, strategii i  dialogu oraz różnych aspektów przedsiębiorczości – m.in. firm rodzinnych czy osób niepełnosprawnych. Z  kolei zainteresowani współpracą międzynarodową odnajdą sze-

reg paneli dotyczących możliwości, jakie stwarzają rynek amerykański, austriacki, czeski, słowacki, turecki oraz kierunek wschodni. Nie zabraknie też spotkań B2B i ­Face2Face. Pewnym krokiem w biznes Z  myślą o  początkujących przedsiębiorcach powstała Akademia Marketingu i Sprzedaży oraz panele dotyczące szkolnictwa czy start-upów. Kongresowi będzie też towarzyszył zjazd delegatów organizacji członkowskich Europejskiej Konfederacji Młodych Przedsiębiorców w Brukseli. W trakcie E ­ U-US Young Entrepreneurs Summit Katowice 2015 odbędzie się wręczenie nagród Finału Ogólnopolskiego Konkursu Młody Przedsiębiorca 2015. Organizatorzy docenili także rolę studentów – w ramach „Future Entrepreneurs 2015” będą oni mieli okazję spotkać się i podyskutować z ciekawymi liderami. Wydarzenie objęte jest honorowym patronatem Komisji Europejskiej oraz wysokim patronatem Parlamentu Europejskiego, a także współfinansowane z budżetu samorządu Województwa Śląskiego. Współorganizatorami są: Ministerstwo Gospodarki, Krajowa Izba Gospodarcza, Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości, Polska Agencja Informacji i Inwestycji Zagranicznych SA oraz Uniwersytet Śląski. Współgospodarzami są: Województwo Śląskie, Miasto Katowice, Metropolia Silesia, Wojewoda Śląski, Województwo Opolskie i  Małopolskie. Bezpłatna rejestracja dostępna jest na  stronie www.ekmsp.eu. (RED)

4 GÓRNOŚLĄZAK

www.zg.org.pl

To idzie młodość!

W numerze:

P

aździernikowe wydanie „Górnoślązaka” poświęcamy w  dużej mierze Rudzie Śląskiej. To miasto niezwykłe – miasto otwartych możliwości, tak barwne i bogate, jak różnorodne i  piękne są  jego dzielnice – niegdyś osobne miejscowości, składające się później na Rudę i Nowy Bytom, aż wreszcie, od 1959 roku, na Rudę Śląską, którą znamy. To także miasto aktywnie działających kół terenowych Związku Górnośląskiego, które zresztą w tym numerze nam się prezentują. W rudzkiej części naszego pisma polecam zwłaszcza wywiad z Panią Prezydent Grażyną Dziedzic, ale także niezwykłe słowa pochodzącego z Bielszowic Księdza Arcybiskupa Wiktora Skworca, który specjalnie dla „Górnoślązaka” cofnął się we  wspomnieniach do  czasów swojej nauki w  wireckim liceum. Ksiądz Arcybiskup napisał tę  retrospekcję na prośbę jednej z uczennic II LO im. Gustawa Morcinka. Gorąco polecam! Skoro o młodzieży mowa – witamy na naszych łamach pierwociny młodzieżowej redakcji naszego pisma. Dzisiaj jeszcze nieoficjalnie, pośród „dorosłych” artykułów, ale już od  kolejnego wydania w  specjalnej, cyklicznej wkładce redagowanej przez młodych dla młodych. Pierwsze spotkanie redakcji nie pozostawia żadnych wątpliwości – to będzie mocna ekipa, której poziom zawstydzi nawet profesjonalnych dziennikarzy. Na tym nie koniec młodzieżowej aktywności. Uchwałą Zarządu Głównego z dn. 30 września br. powstało, na wniosek grupy inicjatywnej, nowe bractwo Związku Górnośląskiego – Górnośląskie Bractwo Kulturalne. Z prośbą o wyrażenie zgody na powstanie bractwa wystąpiła młodzież związana z katowickim Osiedlem Witosa i funkcjonującą tam od prawie 10 lat grupą teatralną. To młodzi, ambitni ludzie, animujący życie kulturalne swojej dzielnicy. Bardzo się cieszę, że chcą swoją działalność kontynuować w ramach naszego Związku. Wszystkich wieszczących powolny schyłek Związku Górnośląskiego chcę więc obudzić mocnym akordem: To idzie młodość! Październik tego roku to czas wyborów parlamentarnych. Polecam lekturę wywiadów z politykami z naszego regionu. Zaprosiliśmy ich do rozmowy, bo uważamy, że  naszym zadaniem jest zainteresować siebie i  innych wyborami, bo  od  nich naprawdę wiele zależy. Miniony miesiąc upłynął nam pod znakiem XIV spotkania Rodziny Górnośląskiej na Górze Św. Anny. Relację z tego wydarzenia można przeczytać w bieżącym numerze. Ja ze swej strony, w imieniu własnym i całego Zarządu Głównego, chcę gorąco podziękować tym, którzy wsparli nas w organizacji spotkania i tych, którzy na nie przybyli. Serdeczne Bóg zapłać! Już teraz wszystkich zapraszam za  rok na  jubileuszową, XV edycję. W  październikowym „Górnoślązaku” piszemy też o  bieżących sprawach. Niezmiennie są z nami felietoniści i Śląskie Portrety Historyczne. Zapraszam do lektury. Szczęść Boże!

Grzegorz Franki, Prezes Związku Górnośląskiego

Ruda Śląska – miasto otwartych możliwości Rozmowa z Prezydent Grażyną Dziedzic | s. 5‒6 Wspomnienia ks. Arcybiskupa Wiktora Skworca | s. 7 Rudzkie koła Związku Górnośląskiego | s. 8-12 Rozmowa z Weroniką Szołtysek, szefową Krainy Rudzkiej | s. 13-14 O rudzkich romantycznych ruinach | s. 14 Fotoreportaż: Arkadiusz Gola | s. 15-16 R jak Ruda Śląska. R jak… Regionalizm | s. 21-23 O Stanisławie Gerardzie Trefoniu | s. 23

Ponadto…

Rozmowy „Górnoślązaka”: Tomasz Tomczykiewicz | s. 29 Maria Nowak | s. 30 Dyskusja o Śląsku: dr Łucja Staniczkowa | s. 31

oraz rubryki stałe…

Po słowie, po dwa: Kołodziej, Ziętek | s. 24 Chadecki głos Górnoślązaka: Plura | s. 24-25 Z życia Związku | s. 25‒28 Komentarz „Górnoślązaka”: Górny Śląsk – miejsce dla młodych czy nie? | s. 28 Śląskie portrety historyczne: Karol Godula | s. 32‒33 Emma | s. 33 Śląskie larmo | s. 34

Wydawca: Związek Górnośląski www.zg.org.pl

Nowy kapelan Związku Górnośląskiego

Z radością informujemy, że dekretem ks. abpa Wiktora Skworca nowym kapelanem Związku Górnośląskiego został ks. dr hab. Arkadiusz Wuwer, profesor UŚ. Ksiądz Profesor pochodzi z Turzy Śląskiej. Święcenia kapłańskie otrzymał w roku 1990. Studiował na „Angelicum” w Rzymie. Ukończył także rzymską Szkołę Formacji II st. dla Kadr Organizacji Pozarządowych i Wolontariatu. Jest adiunktem na Wydziale Teologicznym  UŚ. Był sekretarzem Arcybiskupa Metropolity Katowickiego, a także pełnił obowiązki rzecznika prasowego katowickiej kurii. Członek Rady Duszpasterskiej Archidiecezji Katowickiej. Od roku 2005 archidiecezjalny duszpasterz dziennikarzy i członek Rady Wydziału Teologicznego UŚ, jest także Senatorem UŚ. Jest sekretarzem Rady Społecznej przy Arcybiskupie Metropolicie Katowickim. Pełni też funkcję przewodniczącego Komisji ds. Społecznych II Synodu Archidiecezji Katowickiej. Cieszymy się, że do obowiązków Księdza Profesora dołącza posługa w Związku Górnośląskim. Otaczamy naszego nowego Kapelana życzliwością i modlitwą. Ks. dr. Pawłowi Buchcie, który dotychczas pełnił posługę Kapelana, serdecznie dziękujemy za pracę duszpasterską w naszym Związku.

Zarząd Główny ZG

Redaguje zespół: Grzegorz Franki (redaktor naczelny), Krzysztof E. Kraus (sekretarz redakcji), Łucja Staniczkowa. Stali współpracownicy: Sławomir Jarzyna, Anna Morajko, Kamil Nowak, Przemysław Stanios, Anita Witek. Zdjęcia: Dawid Fik, Ilona RaczyńskaCiszak, Sebastian Świerczyński. Korekta: Dominika Kraus. Adres redakcji: 40‒058 Katowice, ul. Pawła Stalmacha 17, tel. 32 251 27 25 • [email protected] Dział reklamy: [email protected] DTP: Kazimierz Leja • [email protected] Druk: Drukarnia im. Karola Miarki 43‒190 Mikołów, ul. Żwirki i Wigury 1 tel. 32 326 20 90 • www.tolek.com.pl ISSN 2391‒5331

www.zg.org.pl

GÓRNOŚLĄZAK 5 Ruda Śląska – miasto otwartych możliwości

Tworzymy jeden organizm miejski Z Grażyną Dziedzic, Prezydent Rudy Śląskiej, rozmawia Łucja Staniczkowa Łucja Staniczkowa: Jest Pani Prezydentem Rudy Śląskiej, miasta szczególnego, które składa się z  11 dzielnic, będących jeszcze nie tak dawno odrębnymi miejscowościami. Czy to trudne zadanie? Czy można powiedzieć, że ludność Rudy Śląskiej jest zintegrowana? Czy zdarzają się konflikty pomiędzy dzielnicami? Grażyna Dziedzic, Prezydent Rudy Śląskiej: To  prawda, że  nasze miasto charakteryzuje się odrębnością dzielnicową i strukturą policentryczną, ukształtowaną na przestrzeni kilkuset lat. Mimo tego w obecnej chwili tworzymy jeden organizm miejski. Mieszkańcy, zwłaszcza ci starsi, są  bardzo przywiązani do  swoich dzielnic i  traktują je jak swoje „małe ojczyzny”, ale to nie oznacza, że się izolują. W Rudzie Śląskiej nie ma konfliktów pomiędzy mieszkańcami na tle ich miejsca zamieszkania. To nie te czasy. Jako prezydent staram się dbać o  to, żeby wyrównać różnice pomiędzy poszczególnymi dzielnicami. Od  samego początku stawiam na  zrównoważony rozwój miasta, bo  nie może być tak, że  jednych traktuje się lepiej, a  innych po  macoszemu. Dotyczy to zarówno inwestycji drogowych, parkingów, placów zabaw, oświaty, obiektów sportowo-rekreacyjnych czy dostępu do kultury. Obecnie w  Rudzie Śląskiej budowana jest obwodowa trasa rowerowa, która połączy wszystkie dzielnice miasta. Wnioskowali o nią sami mieszkańcy w ramach budżetu obywatelskiego. To świadczy o tym, że rudzianie chcą integracji. Chcą sprawnie

przemieszczać się po mieście po to, by korzystać z jego atrakcji w różnych dzielnicach. Chcemy ułatwić w ten sposób dojazd na przykład do Burloch Areny, parku wodnego Aquadrom, basenów czy siłowni napowietrznych. Jak przygotowuje się Ruda Śląska do likwidacji kolejnych kopalń? Jaką propozycję mają władze miasta dla młodych rudzian, którzy mają dzisiaj 10‒15 lat? Przede wszystkim staramy się przygotować młodzież do odpowiedniego startu na  rynku pracy. Obecnie kończymy prace nad opracowywaniem „Strategii rozwoju szkolnictwa zawodowego na  lata 2015‒2020”. Dokument ma  nam pomóc odpowiedzieć na  pytanie, w  jakim kierunku powinno rozwijać się szkolnictwo zawodowe w naszym mieście w ciągu najbliższych lat oraz – przede wszystkim – na ile będzie ono elastyczne względem aktualnego zapotrzebowania pracodawców. Już teraz mamy bardzo szeroką ofertę edukacyjną dla uczniów szkół ponadgimnazjalnych. Nasza młodzież może kształcić się w  każdym zawodzie, ujętym w  klasyfikacji zawodów szkolnictwa zawodowego. Warunkiem jest tylko znalezienie zakładu, w którym będzie się odbywać praktykę. Dzięki temu możemy kształcić na przykład złotników czy kominiarzy. Ponadto w naszych technikach można się uczyć już nie tylko w  tych najbardziej popularnych zawodach, jak technik budownictwa, informatyki, fryzjerstwa, żywienia i usług gastronomicznych. Mamy do zaoferowania także mniej popularne kierunki, na przykład technik urządzeń i systemów energetyki ➧

Fot. Arkadiusz Gola

6 GÓRNOŚLĄZAK ➧ odnawialnej, realizacji nagrań i  nagłośnień, cyfrowych proce-

sów graficznych, architektury krajobrazu czy technik geodeta. Oczywiście nie rezygnujemy też z kształcenia w zawodach górniczych, bo te będą nadal potrzebne. Staramy się również tworzyć warunki do  inwestowania w mieście. Mamy jedne z najniższych stawek podatku od nieruchomości, mamy świetne połączenia komunikacyjne z pozostałymi miastami, a wkrótce dzięki budowanej trasie N-S łączącej DTŚ-kę z autostradą A4 będziemy mieć jeszcze lepsze. Ponadto staramy się w  ramach Programu „Śląsk  2.0” utworzyć specjalną strefę ekonomiczną. Jesteśmy już po wstępnych rozmowach, mamy wybrany teren pod przyszłą strefę i  w  najbliższych dniach będziemy składać stosowne wnioski. Prasa i  Internet rozpisują się o  Pani sukcesie między innymi w  radykalnym zmniejszeniu zadłużenia miasta. A co Pani uważa za swój prawdziwy sukces? To  właśnie wyprowadzenie finansów miasta „na prostą” jest moim największym sukcesem. Ubiegłoroczny budżet był rekordowy w historii miasta. Nigdy wcześniej jego dochody i wydatki nie były na tak wysokim poziomie. Gdy obejmowałam stanowisko Prezydenta Miasta, sytuacja finansowa Rudy Śląskiej była katastrofalna. Pieniędzy brakowało praktycznie na  wszystko – nie tylko na  inwestycje, ale także na  wypłaty dla nauczycieli. Pierwsze lata były bardzo trudne i wiązały się z tym, że często musiałam podejmować niepopularne decyzje. Ale ich efekty już widać. Dzięki temu, że  ograniczyliśmy zadłużenie, udało się na  przykład rozpocząć rewitalizację ośrodka sportowego Burloch Arena w Orzegowie. Jak bardzo ta inwestycja była potrzebna, można się przekonać praktycznie o każdej porze dnia. Przez cały dzień obiekt jest oblegany przez rugbistów, piłkarzy, biegaczy, rolkarzy czy rowerzystów. Otrzymuję czasem sygnały od straży miejskiej, że niejednokrotnie ludzie przychodzą tam nawet w nocy czy wczesnym rankiem, kiedy wszyscy inni śpią. Nie byłoby tego, gdybyśmy nie oddłużyli miasta. Tak samo, jak nie byłoby budżetu obywatelskiego, budowy drugiego odcinka trasy N-S, ścieżek rowerowych, rewitalizacji parku Kozioła, Centrum Inicjatyw Społecznych w Orzegowie, termomo-

Dawny pałacyk Donnersmarcków w Halembie (2008) Fot. Przemek Noparlik, lic. CC BY-SA 4.0

www.zg.org.pl

dernizacji i  remontów placówek oświatowych, placów zabaw, trzydniowych Dni Rudy Śląskiej, Lata z Radiem, plenerowej gali operowej i operetkowej… Można by długo tak wymieniać. I jeszcze jedno: mamy realną szansę na wybudowanie w ciągu najbliższych dwóch latach w naszym mieście stu mieszkań komunalnych. Inwestycję chcemy zrealizować wespół z  inwestorami prywatnymi, którzy mają sfinansować to przedsięwzięcie. Nie udałoby nam się tego dokonać, gdyby finanse miasta dalej były w katastrofalnym stanie, bo nikt nie traktowałby nas poważnie. Czy Pani bierze pod uwagę sytuację, że Ruda Śląska przyjmie uchodźców? Jak Pani ocenia nastroje mieszkańców Rudy Śląskiej wobec tego zagadnienia? Czy bez oporów przyjmą „obcych”? W pierwszej kolejności sprawa uchodźców musi zostać rozwiązana przez nasz rząd. W razie konieczności jesteśmy otwarci na współpracę. Mamy wypracowane procedury przyjmowania uchodźców na  wypadek konfliktu zbrojnego w  którymś z  sąsiednich krajów. Współpracujemy w  tym zakresie ze Strażą Graniczną oraz służbami wojewody. Mamy nawet wytypowane miejsce, do którego mieliby trafiać uchodźcy. Niedawno przeprowadzaliśmy specjalne ćwiczenia, by być jeszcze lepiej przygotowanymi na tę okoliczność. Ale nie ma co uprzedzać faktów – zobaczymy, jak sytuacja się rozwinie. Jak ocenia Pani współpracę władz Rudy Śląskiej ze Związkiem Górnośląskim? Współpraca ze Związkiem Górnośląskim układa się bardzo dobrze i nie ukrywam, że liczę na to, że będzie tak w dalszym ciągu. Związek Górnośląski to jedna z najważniejszych i najbardziej znanych organizacji promujących kulturę Górnego Śląska. Śląskie Gody, Śląskie Śpiewanie czy Śląsk Muzyką Malowany to  imprezy, które kultywują nasze tradycje, a  także dają możliwość poznania obyczajów. Związek dokłada starań, by wartości te chronić i  popularyzować. Przy okazji pragnę podziękować władzom i członkom Związku, szczególnie z kół rudzkich, za zaangażowanie w ochronę i promocję spuścizny kulturalnej naszego regionu i miasta. Fakt, że jest Pani kobietą, pomaga czy utrudnia sprawowanie funkcji Prezydenta Miasta? Wydaje mi  się, że  płeć nie gra tu  żadnej roli. Trzeba być po prostu dobrym i odpowiedzialnym gospodarzem. Za co można pokochać Rudę Śląską? Może powiem, za co ja kocham Rudę Śląską? Proszę bardzo. Za co Pani Prezydent Grażyna Dziedzic kocha swoje miasto? Za fantastycznych ludzi, którzy tu mieszkają, za smak chleba z  „piekaroka”, za  jedyne w  swoim rodzaju osiedla robotnicze, za orkiestry dęte, za przepiękną gwarę, za krajobraz, w którym widok łąki przenika się z kopalnianym szybem, za lasy i za czerwone okna w „familokach”. Może po  lekturze tego numeru „Górnoślązaka” inni dostrzegą, że  Ruda Śląska warta jest pokochania. A  właśnie do takich wniosków doszłam, przygotowując ten materiał. Miło to słyszeć. A mnie było miło z Panią rozmawiać. Dziękuję Pani Prezydent za wywiad.

GÓRNOŚLĄZAK 7

www.zg.org.pl

Zachowane w mej pamięci – Liceum im. Gustawa Morcinka

Jednym z niezwykłych rudzian, którzy są absolwentami rudzkiego „Morcinka”, jest Ksiądz Arcybiskup Wiktor Skworc. Poproszony o kilka zdań uwag o szkole, której jest absolwentem, mimo natłoku spraw pozwolił sobie na chwilę wspomnień.

K

siądz arcybiskup urodził się 19 maja 1948 roku w  Rudzie Śląskiej-Bielszowicach. Ukończył II Liceum Ogólnokształcące w naszym mieście i jako dalszą drogę obrał kapłaństwo. Święcenia prezbiteratu przyjął z  rąk arcybiskupa Herberta Bednorza 19 kwietnia 1973 roku. W  1979 roku w  Akademii Teologii Katolickiej w Warszawie uzyskał stopień licencjata teologii, a w 1995 r., na podstawie dysertacji Budownictwo kościołów w  diecezji katowickiej w  latach 1945– 1989, stopień doktora nauk humanistycznych.

Do  wireckiego Liceum Ogólnokształcącego zgłosiłem się w roku 1962, zaraz po ukończeniu Szkoły Podstawowej nr 13 w Bielszowicach. Wtedy nauka w szkole podstawowej trwała 7 lat, a  w  liceum 4 lata. W  roku 1966 – był to  rok 1000-lecia chrztu Polski – zdałem maturę i  zgłosiłem się na  studia filozoficzno-teologiczne w  Wyższym Śląskim Seminarium Duchownym w Krakowie. Kiedy wspomina się szkołę, to nie tyle mury (dziś już nieistniejące wskutek działania szkód górniczych) i struktury, ile nauczycieli oraz kolegów i koleżanki z klasy – tych chodzących ze mną do klasy „A” i tych z klas równoległych, „B” i „C”. Kiedy chodziłem do liceum (często pieszo ulicą Bielszowicką z  Bielszowic na  Wirek), dyrektorem był śp. Marian Czulak, którego pamiętam jako człowieka wymagającego, a  jednocześnie nam życzliwego. Wymagających nauczycieli, których zwyczajowo nazywaliśmy profesorami, zapamiętałem wielu… Polonistka, Pani Maria Zawada, miała swoje sposoby i potrafiła wyegzekwować od  ucznia przeczytanie każdej lektury – obowiązkowej i nie tylko. Mówiła nieraz, aby nas mobilizować: „Czytajcie, bo jako przyszli prawnicy, nauczyciele i księża powinniście dobrze znać ojczysty język”. Niezapomnianą postacią były również nasze dwie historyczki, Pani Bosak i Pani Hołda. Ta druga, okazując nam ogromne zaufanie, przekazywała na  lekcjach prawdę historyczną o  wydarzeniach z  nieodległej przeszłości. Często mówiła: „Zamknijcie podręczniki – teraz wam powiem, jak to  naprawdę było”. Tak postępując, ryzykowała wiele, nawet utratą miejsca pracy, a  dla nas była przykładem odwagi. Nigdy Pani Profesor nie brakowało, bo w roku 1980 włączyła się w społeczny ruch Solidarności, a potem konsekwentnie działała w związku zawodowym o tej nazwie, w sekcji nauczycielskiej. I to był powód jej internowania w 1981 roku i osadzenia wraz z innymi pozbawionymi wtedy wolności kobietami w  więzieniu w  Lublińcu. Kiedy wiosną 1982 towarzyszyłem biskupowi Herbertowi Bednorzowi w jego posłudze w lublinieckim więzieniu, zauważyłem, że w grupie kobiet uczestniczących we Mszy św. jest Pani Profesor Hołda. Po zakończeniu Mszy św. podszedłem do Pani Profesor, wspomniałem, że  byłem jej uczniem w  wireckim

13  grudnia 1997 papież Jan Paweł II mianował go biskupem diecezjalnym diecezji tarnowskiej. Święcenia biskupie otrzymał 6 stycznia 1998 r. w Bazylice św. Piotra na Watykanie. Naszym arcybiskupem jest od 29 października 2011 r., kiedy to papież Benedykt XVI mianował go metropolitą katowickim. O  kilka słów poprosiła Księdza Arcybiskupa Emilia Balcerzak – uczennica klasy humanistycznej (z innowacją wiedzy o regionie pod patronatem IPN) wireckiego ZSO nr 2 im. Gustawa Morcinka.

liceum. Zapytałem o  powody internowania i  podziękowałem za przekaz prawdy historycznej. Kiedy Pani Profesor wyszła na wolność, spotkaliśmy się raz jeszcze. Nieraz wracam do naszego spotkania w więzieniu, jako do przykładu nieprzewidywalnych losów nauczyciela i ucznia. Z  grona nauczycielskiego pamiętam jeszcze Profesora Żydka, który zapoznawał nas z  elementami logiki i  filozofii. Niezapomniany pozostał Profesor Seneta – nasz wychowawca, który starał się, abyśmy opanowali podstawy języka angielskiego. Fizyki uczyła Profesor Dyrda, a chemii żona dyrektora, Pani Czulak. Zaś o  naszą sprawność fizyczną dbał Prof. Hlondowski. Dobrze pamiętam dzień nadania naszej szkole imienia Gustawa Morcinka. Połączony był z  odsłonięciem tablicy. Ten fakt stał się okazją do  poznania życiorysu pisarza i  lektury jego książek. I  na  koniec jeszcze krótkie wspomnienie grupy klasowej. Po maturze nasze drogi się rozeszły. Każdy realizował swoje życiowe powołanie – projekt, który nazywa się życie. Spotkania odbywały się przy okazji kolejnych rocznic matury. W  perspektywie 50-lecia matury (2016) planujemy kolejne spotkanie koleżeńskie. Integralną jego częścią będzie Eucharystia, jako wyraz dziękczynienia Bogu i ludziom, jako okazja do modlitwy za zmarłych i żyjących. Kiedy piszę te słowa do „Górnoślązaka” – poproszony przez obecną uczennicę II klasy naszej Szkoły – mam okazję wypowiedzieć szczere podziękowanie naszym (moim) nauczycielom z wireckiego Liceum: za kształcenie, za przekaz wiedzy i wartości, za wychowanie, za stawianie wymagań i ukazywanie perspektyw. To  wszystko okazało się potrzebnym i  użytecznym wyposażeniem na drogę życia. Naszemu wireckiemu Liceum życzę jak najlepiej, podobnie jego aktualnym uczniom i wszystkim absolwentom. Życzenia te wypowiadam bliskimi nam słowami: Szczęść Boże! Niech ich treść staje się naszym udziałem.

+ Wiktor Skworc Arcybiskup Metropolita Katowicki

8 GÓRNOŚLĄZAK

www.zg.org.pl

Ruda kołami bogata Ruda Śląska to miasto aktywne. Na jej terenie zarejestrowanych jest wiele organizacji pozarządowych. Aktywnie działa też Związek Górnośląski, którego rudzcy członkowie skupieni są w siedmiu kołach terenowych. Październikowe wydanie „Górnoślązaka” poświęcone jest także kołom naszego Związku. Oddaliśmy im tę i kilka najbliższych stron, aby mogli szerzej zaprezentować swoje działania Czytelnikom naszego pisma. Być może uważna lektura zachęci także inne koła i bractwa do podjęcia podobnych inicjatyw „u siebie”. Jak widać, pomysły są sprawdzone. Nie pozostaje więc nic innego, jak wziąć przykład z rudzian i działać!

Koło Halemba

K

oło powstało 15 czerwca 1990 roku w salkach katechetycznych parafii Matki Boskiej Różańcowej, a  pierwszym prezesem wybrano Krzysztofa Biegańskiego. Od 1996 roku funkcję tę pełni Adam Wieczorek. Związek Górnośląski w Halembie pamięta o społeczności lokalnej, organizując od 1990 roku, wraz z dyrekcją i młodzieżą Szkół Podstawowych nr 24, 25 i 26, wigilię dla osób samotnych oraz „Mikołaja” dla dzieci niepełnosprawnych. Koło halembskie jest sponsorem przedsięwzięć inwestycyjnych dzielnicy. Środki uzyskane z przeprowadzonych pod egidą Koła zawodów sportowych, towarzyszących obchodom 70. rocznicy wybuchu III Powstania Śląskiego, przekazano na  budowę sali gimnastycznej przy SP 24. Zorganizowaliśmy również konferencję popularno-naukową nt. styczniowej tragedii walk frontowych w 1945 roku w Halembie, której efektem jest odsłonięta w 2008 roku Tablica Pamięci poświęcona ofiarom tej tragedii. Widnieją na niej nazwiska 283 poległych. Na uwagę zasługuje działalność kulturalno-oświatowa Koła. Organizujemy odczyty na tematy związane z historią Rudy Śląskiej, dziejami przemysłu, sportu, pielgrzymek oraz odczyty biograficzne wygłaszane przez Henryka Buszmana, ks. dra Jana Góreckiego, dra Antoniego Steuera, inż.  Oswalda Golasza, Aleksandra Leszczynę, Jana Żydka, Marcina Smierza, Stanisława Kiermesa, Eugeniusza Marszałka, Justynę Galeję, dr Joannę Świtałę-Mastalerz, dr  Dorotę Świtałę-Trybek, Norberta Klaso, dra Arkadiusza Kuzio-Podruckiego. Zorganizowaliśmy też debatę publiczną na temat potrzeby istnienia domu kultury. Chcąc uhonorować osoby zasłużone w popularyzacji mowy śląskiej i twórców śląskiej literatury, Zarząd Koła Halemba podjął w 2009 roku uchwałę o ustanowieniu odznaki „Pszociel Śląskiej Godki”. Pierwsze odznaki zostały wręczone 23 lutego 2010 roku. Nasza odznaka, dzięki Norbertowi Klaso, zawędrowała do USA, do Ślonzoków w Teksasie. Brązową odznaką uhonorowano ks. biskupa Johna W. Yanta, potomka śląskich imigrantów w Panna Maria w Teksasie. Odznakę otrzymał również ks. prałat Franciszek Kurzaj, Honorowy Ślązak Roku 2007, laureat konkursu „Po naszymu czyli po śląsku”. Ks. Kurzaj obecnie jest proboszczem parafii św. Pawła w San Antonio – jest nazywany tym, który zbudował „most” między Teksasem a  Śląskiem, czyli między potomkami emigrantów sprzed półtora wieku a ich dawną ojczyzną. Regularnie rok w rok, a czasem częściej, przywozi teksańczyków na Śląsk i zaprasza Ślązaków do Teksasu. Odznakę otrzymała także Pani Sally Schaeffer, laureatka konkursu „Po  naszymu czyli po  śląsku” z 1998 roku, który odbył się właśnie w Teksasie. Przypadający 21 lutego Międzynarodowy Dzień Mowy Ojczystej był inspiracją do  ogłoszenia, wspólnie z  Gimnazjum nr  5, konkursu recytatorskiego w  śląskiej mowie dla uczniów

szkół podstawowych i  gimnazjów z  Rudy Śląskiej. Nasze Koło, z  inicjatywy Bronisława Wątroby, ogłosiło też konkurs szpaski (fraszki) śląskiej, której tematem jest Śląsk, Ślązok lub śląskość. Jury następująco oceniło zestawy szpasek konkursowych: I miejsce – Bernard Śmigała, II miejsce – Regina Sobik, III miejsce – Henryk Polok; wyróżnienia otrzymały Barbara Politaj i Helena Leś- Prezes Koła Halemba niowska. Ukazała się pokonkursowa Adam Wieczorek publikacja pt. Szpaska ślonsko, treści ducha… pod redakcją Bronisława Wątroby, a okładkę i ilustracje wykonał Marek Wacław Judycki. Z  kolei pani Weronika Szołtysek była inicjatorką konkursu dla uczniów szkół podstawowych i  gimnazjów pt.  „Moja rodzina w drzewie genealogicznym”. Jest to wspólne przedsięwzięcie naszego Koła i  Zespołu Szkolno-Przedszkolnego w  Kłodnicy, pod patronatem honorowym Pani Prezydent Grażyny Dziedzic. Na konkurs wpłynęło bardzo dużo prac. Trzeba było sprawiedliwie ocenić ogromny wysiłek nie tylko uczniów, ale i całych rodzin, które poszukiwały swoich korzeni. „Dzień Ślązoka”, zorganizowany przez halembskie stowarzyszenia w Miejskiej Bibliotece Publicznej nr 18 z okazji Międzynarodowego Dnia Ludności Tubylczej w celu podkreślenia różnorodności kulturowej, przypada zawsze 9 sierpnia i  od  2012 roku jest cyklicznie współorganizowany przez nasze Koło. W  styczniu 2014 roku ukazała się publikacja internetowa pt. Mały leksykon halembski. To informacje dotyczące Halemby, Kłodnicy i Starej Kuźnicy zapisane w krótkich hasłach i ułożone w porządku alfabetycznym. Autorem całego zestawu haseł jest dr Antoni Steuer. Ich tematyka dotyczy środowiska naturalnego, topografii, historii, parafii, gospodarki, kultury, kultury fizycznej, spraw aktualnych i biografii ważnych dla regionu postaci. Obecnie Koło Halemba przygotowuje się do wydania leksykonu w  wersji drukowanej. Internetowa publikacja jest na  bieżąco uzupełniana hasłami i  cieszy się bardzo dużym zainteresowaniem mieszkańców Halemby, którzy dostarczają nam dokumenty i stare zdjęcia dotyczące haseł. Nasze Koło popiera ideę odbudowy Pomnika Powstańców Śląskich w Halembie i wspiera Pana Stanisława Kiermesa w jego staraniach. Odbudowa pomnika pozwoli zrealizować wolę naszych przodków, a  pomnik będzie dowodem pamięci dzisiejszych mieszkańców Halemby o tych, którzy walczyli o jej polskość. Od pięciu lat Koło Halemba posiada własną stronę internetową: www.zghalemba.pl, na którą serdecznie zapraszamy.

Ludwik Poloczek, Sekretarz Koła Halemba

www.zg.org.pl

GÓRNOŚLĄZAK 9

Koło Bykowina „To  jest moja ziemia, jesteśmy gospodarzami swej Małej Ojczyzny, odpowiedzialnymi za  dziedzictwo kultury, dialekt i zwyczaje”. Te słowa zaczerpnięte z Deklaracji Związku Górnośląskiego są mottem działalności naszego Koła. Wszystko zaczęło się w 1989 roku, gdy w wyniku częściowo wolnych wyborów doszło do zmian ustrojowych w Polsce. Zaczęły powstawać niezależne od  państwa samorządne stowarzyszenia. Jednym z pierwszych był Związek Górnośląski. Jego wielkim entuzjastą był śp. ks. proboszcz Henryk Stegman, budowniczy kościoła pod wezwaniem św. Barbary. To on był głównym założycielem koła terenowego Związku Górnośląskiego w „nowej” Bykowinie. W 1993 roku, po odejściu ks. Henryka Stegmana, obowiązki proboszcza przejął ks. Jerzy Nowak, który od samego początku bardzo przychylnie spoglądał na nasze poczynania i w krótkim czasie został naszym honorowym członkiem oraz duchowym opiekunem. Koło Bykowina powstało 2 marca 1990 roku. Na  czele stanął Eugeniusz Majnusz. Pierwsze cele i zadania Koła stanowiło pozyskiwanie nowych członków, działalność na rzecz swojego środowiska, akcje porządkowania osiedla czy sadzenia drzewek. Zaczęliśmy organizować imprezy kulturalne, spotkania towarzyskie, wycieczki dla rodzin. Chodziło nam o  zintegrowanie ludzi, którzy wspólnie zamieszkiwali ten kawałek śląskiej ziemi i traktowali ją jak swoją. Łatwo było nam nawiązać ze sobą kontakt, ponieważ wszyscy byliśmy wtedy młodymi ludźmi. Mieliśmy więc podobne problemy, zmartwienia i upodobania. Członkami naszego Koła zostali też przedstawiciele starszego pokolenia. Byli wśród nich państwo Rozalia i Paweł Matyskowie, którzy w 1997 roku obchodzili Brylantowe Gody. 13 maja 1990 roku wybrano nowy Zarząd. Prezesem został Stanisław Baron. Rozpoczął się wtedy okres naszej intensywnej działalności. Miały miejsce liczne spotkania robocze i towarzyskie, takie jak ogniska z pieczeniem prosiaka, zabawy andrzejkowe czy karnawałowe oraz wycieczki krajoznawcze. Organizowane były turnieje skata. Dla naszych dzieci przygotowaliśmy kurs nauki języka angielskiego i utworzyliśmy kółko teatralne. Organizowaliśmy też imprezy dla najmłodszych z okazji świąt

czy Dnia Dziecka oraz festyny rodzinne i zawody sportowe. Nasze Koło nie tylko organizowało imprezy. Panowie pomagali przy budowie nowego kościoła, natomiast panie uczestniczyły we  wszystkich pracach porządkowych. Członkowie Koła brali udział w  organizacji i  prowadzeniu kolonii parafialnych dla dzieci z najuboższych rodzin. Dwukrotnie miało miejsce spotkanie członków Koła z biskupami naszej diecezji. Obecnie prezesem Koła jest Andrzej Malisz. Uczestniczymy w corocznych pielgrzymkach Związku Górnośląskiego do Piekar Śląskich i  na  Górę Św. Anny. Angażujemy się też w  życie parafii, m.in. poprzez udział w Radzie Parafialnej i chórze św. Barbary. Jesteśmy również zaangażowani w organizację Śląskich Godów. W ramach edukacji regionalnej współpracujemy ze szkołami Podstawowymi nr 2 i 21. Obecnie każdy rok rozpoczynamy od kolędowania w Panewnikach i spotkania opłatkowego w naszym Kole. Organizujemy również „święcone”. Panie z okazji swojego święta – Dnia Kobiet – wyjeżdżają do teatru, natomiast panowie organizują sobie Dzień Ojca w ogródku państwa Herwy. Wyjeżdżamy na  wycieczki do  stolic naszych sąsiadów oraz po naszej polskiej ziemi. Od początku naszego istnienia uczestniczymy w  życiu miasta. Nasi członkowie zasiadają w  Radzie Miasta. Współpracujemy z innymi kołami, zarówno rudzkimi jak i z ościennych miast. Z  okazji 25-lecia istnienia Koła Bykowina chcemy podziękować naszemu honorowemu członkowi, księdzu Jerzemu, za wsparcie duchowe, a także za to, że możemy korzystać z kawiarenki parafialnej podczas naszych zebrań. Dziękujemy również wszystkim sponsorom, dzięki którym możliwe jest organizowanie naszych spotkań i imprez.

Andrzej Malisz, Prezes Koła Bykowina

Koło Kochłowice

K

ochłowickie Koło Związku Górnośląskiego 23 maja świętowało 25-lecie istnienia. Z  tej okazji w  Sanktuarium Matki Bożej z Lourdes ks. Proboszcz Jerzy Lisczyk, współpracujący z Kołem od początku jego zawiązania, odprawił Mszę świętą w intencji i z udziałem członków Koła, ich rodzin i sympatyków oraz zaproszonych gości. We Mszy świętej wzięły udział sztandary Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 3, Szkół Podstawowych nr 18, 20 i  21, Związku Harcerstwa Polskiego i sztandar Koła. Uroczystość zaszczycili swoją obecnością: Pani Prezydent Miasta Grażyna Dziedzic, Przewodniczący Rady Miasta Kazimierz Myszor, Naczelnik Wydziału Kultury, Przewodnicząca Krainy Rudzkiej, członkowie Zarządu Głównego oraz wszyscy Dyrektorzy Szkół z dzielnicy. Po Mszy świętej goście i członkowie Koła spotkali się w restauracji „Maciej” na obiedzie. Dwunastu członkom wręczone zostały odznaki „Zasłużony dla Związku Górnośląskiego”, a pię-

ciu członkom „Odznaki 25-lecia Związku Górnośląskiego”. W  trakcie uroczystości, przy muzyce, wspominano początki działalności Koła, rozmawiano o imprezach, spotkaniach, wycieczkach, festynach itp. Nasze Koło powstało 16 lutego 1990 roku, a pierwsze spotkania odbywały się w salce przy probostwie. Koło uzyskało osobowość prawną uchwałą Zarządu Głównego z dn. 27.02.1996 r., a  w  czerwcu 1997 roku podpisany został akt notarialny, upoważniający nasze Koło do nieodpłatnego użytkowania na okres 20 lat zabytkowego budynku, będącego własnością miasta. Członkowie Koła na własny koszt, ogromnym nakładem sił, adaptowali tenże obiekt dla swojej działalności. W ostatnich latach szkody górnicze w budynku zostały – siłami członków Koła i ich synów – w ciągu roku naprawione (wymieniono między innymi 12 okien). W budynku tym, nazwanym „Śląska Strzecha”, swoją działalność prowadzą: Koło Łowieckie „Cietrzew”, Stowarzysze- ➧

10 GÓRNOŚLĄZAK ➧ nie „Genius Loci – Duch Miejsca” oraz drużyna Związku Har-

cerstwa Polskiego. Pragnę nadmienić, że staraniem pierwszego prezesa, śp. dra Ludwika Szymały, w  sierpniu 1991 roku podjęto uchwałę o ufundowaniu sztandaru dla Zarządu Głównego Związku Górnośląskiego, poświęconego w  Piekarach Śląskich w  czerwcu 1992 roku oraz o  ufundowaniu sztandaru dla naszego Koła, który został poświęcony rok później. Funkcję prezesa sprawuje Feliks Wyciślik, zaś wiceprezesem jest Jakub Wyciślik, zasłużony Radny Rady Miasta Ruda Śląska, obecnie członek Zarządu Głównego Związku Górnośląskiego, a również nasz sponsor.

www.zg.org.pl

Bardzo dobrze układa się nam współpraca z Urzędem Miasta, Radą Miejską, wszystkimi szkołami oraz Związkiem Harcerstwa Polskiego – czterech członków, w tym drużynowy oraz komendant Hufca, są  członkami naszego Koła, liczącego dziś 50 osób. Dzięki sumiennemu opłacaniu składek członkowskich, podnajmowaniu pomieszczeń oraz wsparciu sponsorów potrafiliśmy od 2010 roku zakupić dla naszych członków 8 strojów śląskich. Szczęść Boże!

Feliks Wyciślik Prezes Koła

Koło Godula–Orzegów

S

potkanie założycielskie Koła Godula-Orzegów Związku Górnośląskiego odbyło się w  salkach przy kościele pod wezwaniem Ścięcia Św. Jana Chrzciciela w Rudzie Śląskiej, w dzielnicy Godula, w dniu 7 lutego 1990 roku. Za zgodą proboszcza, ks. Jana Małyska, który jest honorowym członkiem Koła i sprawuje nad nim opiekę duszpasterską, kolejne spotkania także odbywały się przy parafii. Rejestracja koła nastąpiła w marcu 1990 roku, a w czerwcu 1991 roku władze miasta przekazały Kołu lokal przy ul. K. Goduli 30 w Goduli, gdzie do dziś znajduje się jego siedziba. Koło Godula–Orzegów przez cały okres swojej działalności intensywnie angażuje się w sprawy społeczne i kulturalne miasta oraz dzielnic, na terenie których działa. W pierwszych wolnych wyborach do samorządu terytorialnego 20 maja 1990 roku trzech członków Koła zostało Radnymi Rady Miasta, do tego jeden pracował w Zarządzie Miasta. W drugich wyborach, na lata 1994‒1998, udało się wprowadzić do Rady Miasta dwóch członków, a w kolejnej kadencji Koło Godula–Orzegów miało w Radzie jednego swojego przedstawiciela. Lata, w których Koło Godula-Orzegów miało swoją reprezentację w Radzie Miasta, były okresem dobrej współpracy z władzami miasta. W tym czasie w Goduli wykonano remonty ulic i  chodników, termomodernizację wielu budynków, odremontowano planty i fontannę przy Placu Niepodległości. W dzielnicy Orzegów wyremontowano ulicę Bytomską wraz z chodnikami, podobnie przy ul. Grunwaldzkiej i ul. Kard. A. Hlonda. Przedtem przeprowadzono przy tych ulicach wymianę rurociągów i kanalizacji. Ponadto wykonano wymianę pokrycia dachu na kościele pw. św. Michała Archanioła oraz wybudowano nową część cmentarza komunalnego. W Parku Młodzieży przeprowadzono remont alejek i ławek oraz wybudowano fontannę. Można powiedzieć, że wywodzący się z naszego Koła radni walnie przyczynili się do poprawy wyglądu naszych dzielnic.

Na  początku przemian politycznych Koło Godula–Orzegów było zaangażowane w  zmianę nazewnictwa ulic. Zlikwidowano nazwy związane z okresem PRL-u  i  przywrócono nazwy sprzed tego okresu lub wprowadzono nowe, związane z  historią naszych dzielnic. Członkowie Koła aktywnie uczestniczyli również w tworzeniu Strategii Wewnętrznego Zintegrowanego Rozwoju Miasta do roku 2015 oraz w warsztatach w okresie realizacji tej strategii. Istotnym wkładem w życie kulturalne dzielnic Goduli i Orzegowa była organizacja licznych festynów, przy wsparciu lokalnych przedsiębiorców. Członkowie Koła biorą udział w uroczystościach w Muzeum Miejskim oraz w szkołach. Uczestniczymy także w uroczystościach ku czci Wojciecha Korfantego i Kard. A.  Hlonda w  Warszawie i  w  Katowicach. Ponadto bierzemy udział w  uroczystościach Związku Górnośląskiego oraz pielgrzymkach do sanktuariów: Matki Boskiej Piekarskiej, św. Jacka w Kamieniu Śląskim i na Górę Św. Anny. Koło Godula–Orzegów organizuje rocznicowe Msze oraz spotkania w okresie świąt Bożego Narodzenia i Wielkiej Nocy, połączone ze  śpiewem. W  okresie karnawału urządzamy wieczorki taneczne. Wyjeżdżamy do  miejsc historycznych, a  od roku 2012 odbywają się cykliczne prelekcje Aleksandra Leszczyny na temat historii miasta i Górnego Śląska, po których następuje dyskusja. Prelekcje odbywają się na  spotkaniach Koła w każdą trzecią środę miesiąca o godzinie 18:30.

Piotr Bochon Prezes Koła Godula-Orzegów

Koło Ruda

S

potkanie założycielskie Koła ZG w Rudzie Śląskiej odbyło się w  grudniu 1989 roku dzięki Norbertowi Klosa i  proboszczowi kościoła pw. św. Piusa X – Józefowi Krawczykowi, przy czynnym wsparciu Prezesa ZG prof. Andrzeja Klasika. Pierwszą siedzibą Koła Ruda była salka katechetyczna. Podczas comiesięcznych spotkań członków Koła Ruda poru-

szano szereg ważnych dla miasta i  regionu spraw, w  tym w  szczególności sprawy dotyczące historii Śląska, powstania dzielnic Rudy Śląskiej, obiektów sakralnych oraz ochrony zabytków. Dzięki aktywności członków ZG zorganizowano

www.zg.org.pl

Barbórkowy przemarsz ulicami Rudy Śląskiej

wraz z Radą Parafialną parafii Piusa X wakacje letnie i zimowe w Świeradowie, Istebnej i Olsztynie (lata 1990‒1992). Koło Ruda w tym czasie liczyło 96 członków. Entuzjazm był wielki, sympatyków przybywało. Z czasem wspomniana salka zaczęła być za mała. Koło przeniosło swoją działalność do stołówki Zasadniczej Szkoły Górniczej pod koniec 1990 roku. Mieszkańcy i  sympatycy mogli dowiadywać się o  spotkaniach ZG dzięki uprzejmości duchownych wszystkich rudzkich parafii.

GÓRNOŚLĄZAK 11 mieszkańcy całego miasta. Kolejną cenną inicjatywą członków Koła Ruda były prace przy odkopywaniu fundamentów i oczyszczanie terenu dworku Karola Goduli przy ul. Bujoczka. W  latach 1994‒1997 w  związku z  powstaniem innych licznych stowarzyszeń i  partii politycznych oraz podejmowanych przez Zarząd Główny ZG decyzji nieakceptowanych przez część członków Koła Ruda, w szczególności dotyczących koalicji wyborczych, nastąpił rozłam i w 1997 roku Koło liczyło już tylko 32 członków. Nie przeszkodziło to w aktywnym uczestniczeniu w życiu Rudy Śląskiej. W II kadencji samorządu z rekomendacji Koła Ruda radnymi w Rudzie Śląskiej zostali: Jan Bąk, Jan Konieczny i Grzegorz Tobiszowski. Koło może poszczycić się licznymi sukcesami. Tytuł „Ślązaka Roku” w roku 2007 otrzymał pan Norbert Klosa. Ponadto wybitny artysta, pan Piotr Latoska, jest laureatem Nagrody im. Wojciecha Korfantego, przyznanej mu przez Zarząd Główny Związku Górnośląskiego. W 1997 r. Koło Ruda po raz kolejny zmieniło swoją siedzibę i  tym razem przeniosło się do  budynku usytuowanego przy ul.  Bujoczka 12. Po  przeprowadzeniu gruntownego remontu budynek ten służy członkom Koła do  dziś. Zmiana siedziby przyczyniła się do wzrostu liczby członków, których we wrześniu 2000 r. było 42. Po latach członkowie Koła Ruda odchodzą… Mamy nadzieję na pozyskanie nowych. W  ostatnich latach Koło realizuje swoje cele statutowe w  szczególności poprzez coroczną organizację następujących wydarzeń: w  styczniu odbywa się uroczyste kolędowanie ZG w Muzeum Miejskim w Rudzie Śląskiej, w lutym – uroczystości upamiętniające rocznicę śmierci Joachima Achtelika, zaś w  grudniu – Barbórkowy Turnieju Skatowy i  uroczysty Przemarsz Barbórkowy ulicami Miasta Ruda Śląska.

Andrzej Nowak Prezes Koła Ruda

Przed zebraniem Związku Górnośląskiego

Koło Ruda brało czynny udział w działalności samorządowej. W  pierwszej kadencji samorządu radnymi, których rekomendowało Koło Ruda, zostali Jan Bąk i Norbert Klosa. W roku 1993 Koło zawarło umowę z Zarządem Terenowym Koła Emerytów, Rencistów i Inwalidów, na mocy którego po wyremontowaniu pomieszczeń wspólnie zaczęto użytkować nową siedzibę zlokalizowaną przy ul. Wolności. W tym czasie w dzielnicy Ruda członkowie Związku Górnośląskiego zaczęli organizować przemarsze górnicze. Zrodził się też pomysł organizacji cyklicznych „Biesiad Rudzkich”, w których uczestniczyli czynnie

Kolędowanie Związku Górnośląskiego w Muzeum Miejskim

Koło Wirek-Bielszowice-Czarny Las

N

ajwiększym sukcesem kola w  ćwierćwiecznej historii jest to, że  jego członkowie stali sie prawdziwie liczną rodziną. Każde comiesięczne spotkanie (zebranie) to mały fajer urodzinowy. Solenizanci urodzinowi, a są w każdym miesiącu, obdarowywani są drobnymi słodyczami ze składek członkowskich. Oni zaś stawiają kawę i ciasto, jak to bywa na urodzinach w śląskich rodzinach.

Śpiewaniem urodzinowych życzeń rozpoczynamy nasze spotkania. Dalej omawiamy aktualne wydarzenia w  mieście, w związku, w kraju. Dowiadujemy się również o różnych problemach codziennego życia – są to zagadnienia z zakresu medycyny, psychologii, geografii, historii itp. Zapraszamy ciekawych ludzi, którzy dzielą się z nami swoimi doświadczeniami, wiedzą i  zainteresowaniami. Gościmy ➧

12 GÓRNOŚLĄZAK

www.zg.org.pl

➧ więc na  naszych spotkaniach historyków, podróżników, mi-

sjonarzy, lekarzy i  innych. Rozmawiamy o  naszych osobistych problemach, staramy się znaleźć ich rozwiązanie. Wiele czasu poświęcamy na  rekreację, zwłaszcza umysłową, uczestnicząc w różnorodnych zabawach i grach. Organizujemy spotkania przy ognisku, z pieczeniem kiełbasek i śpiewaniem piosenek. Wyjeżdżamy na  wycieczki krajoznawcze i  zagraniczne, w  ramach których zwiedzamy miasta, oglądamy wystawy, bywamy w muzeach, modlimy sie w sanktuariach, bierzemy udział w  grzybobraniach. Od  wielu lat organizujemy zimowe kuligi w  atrakcyjnych miejscowościach górskich. Uczestniczymy też w spektaklach teatralnych, koncertach muzycznych i seansach filmowych. Współpracujemy z placówkami oświatowymi podczas organizacji imprez w ramach Industriady. Członkowie naszego Koła uczestniczą we  wszystkich imprezach organizowanych przez Zarząd Główny Związku Górnośląskiego. Rozpoczynamy każdy Nowy Rok kolędowaniem przy żłóbku w  Panewnikach. Pielgrzymujemy do  Matki Boskiej w Piekarach Śląskich. Bierzemy udział w Śląskich Godach w  chorzowskim Skansenie. Podziwiamy laureatów Śląskiego Śpiewania na koncertach w Koszęcinie. Uczestniczyliśmy w Światowym Zjeździe Ślązaków oraz Paradzie Wojciecha Korfantego. Z wielką sympatią wspominamy Parady Regionów, które odbywały się w zabrzańskim Domu Muzyki i Tańca. Co roku licznie pielgrzymujemy na Górę Św. Anny, a ostatnio również do Matki Boskiej Fatimskiej w Turzy Śląskiej. Ogromną satysfakcję przynosi nam działalność na rzecz naszego miasta i  jego mieszkańców. Dzięki sponsorom oraz dużemu zaangażowaniu naszych członków od 15 lat organizujemy spotkania wigilijne dla bezdomnych, samotnych i  biednych mieszkańców naszego miasta. W  przeddzień wigilii przygotowujemy posiłek, który zaproszeni do  salki domu parafialnego goście spożywają w  samo południe w  Dzień Wigilii Bo-

żego Narodzenia. W  menu posiłku znajduje się zupa rybna z grzankami, karp panierowany, ziemniaki, kapusta z grzybami, kompot ze suszu owocowego oraz tradycyjne śląskie makówki. Uczestnicy, a  jest ich około 80, obdarowywani są  również paczkami z owocami i słodyczami. W czasie posiłku uczestnicy śpiewają kolędy i  składają sobie życzenia, deklarując przybycie w kolejnym roku. Opuszczając salę, na twarzach uczestników widoczny jest uśmiech i radość. To właśnie sprawia nam największą przyjemność i mobilizuje do dalszego działania. W bieżącym roku podjęliśmy nowe zadanie. Przy współpracy z Urzędem Miasta i Szkołą Podstawową nr 4 w Rudzie Śląskiej zorganizowaliśmy konkurs fotograficzny pod tytułem „Ruda Śląska – moje miasto. Ocalić od zapomnienia”. Konkurs skierowany był do uczniów szkoły podstawowej i gimnazjum. Uczniowie przez cały rok szkolny poszukiwali miejsc, które uwiecznili na  fotografiach. Na  konkurs wpłynęły 23 niezwykle interesujące prace, które zostały ocenione przez profesjonalne jury. Podczas finału-podsumowania w Szkole Podstawowej nr 4 wszyscy uczestnicy otrzymali pamiątkowe dyplomy i czekolady, a 7 laureatów obdarowano cennymi nagrodami rzeczowymi. Uczestnicy zainteresowani są kontynuowaniem przedsięwzięcia, którego dodatkowym sukcesem jest utworzenie w trzech szkołach kółek fotograficznych. Cieszymy się z  zainteresowania się przez młodzież szkolną miejscami godnymi zapamiętania i tradycjami naszego regionu. Być może będą to przyszli członkowie naszego Związku?

Irena Krząkała, Prezes Koła

Duże, stylowe, reprezentacyjne pomieszczenia do wynajęcia Związek Górnośląski wynajmie reprezentacyjne pomieszczenia, idealne na kancelarie prawnicze, działalność kulturalną i biurową wraz z zapleczem magazynowym i administracyjnym

w stylowej willi przy ul. Stalmacha 17. Gwarantowane miejsca parkingowe, Wi-Fi, sala multimedialno-konferencyjna. Ceny korzystne, do negocjacji. Kontakt: [email protected]

GÓRNOŚLĄZAK 13

www.zg.org.pl

W Rudzie Śląskiej forma Krainy na pewno się sprawdza! Z  Weroniką Szołtysek, przewodniczącą Krainy Rudzkiej Związku Górnośląskiego, dyrektor Domu Śląskiego, doradcą Prezydenta Rudy Śląskiej ds. edukacji regionalnej, emerytowaną nauczycielką historii rozmawia Łucja Staniczkowa Łucja Staniczkowa: Obecnie Kraina Rudzka jest jedyną aktywnie działającą Krainą Związku Górnośląskiego. Czy rola Krainy jest bardziej inspirująca, integrująca czy wspierająca poszczególne koła? Weronika Szołtysek: Kraina Rudzka Związku Górnośląskiego powstała w 1994 roku i skupia sześć rudzkich kół. Koła działające w dzielnicach zachowały swoją autonomię w prowadzeniu działalności statutowej. Nikt nie hamuje w Krainie aktywności społecznej kół. Jednak, jak mówi przysłowie: „W jedności siła”. Odczuwamy, że  organizowanie inicjatyw na  miarę miasta lepiej jest przeprowadzić wspólnie. Tak jest w przypadku obchodzenia rocznic regionalnych i  państwowych, konkursów dla uczniów rożnego typu szkół. Łatwiej jest podzielić zadania. Są jednak imprezy, które lepiej organizuje się kołom w  poszczególnych dzielnicach – np.  prelekcje, odczyty, spotkania opłatkowe. Jeżeli któreś z  kół wymyśli jakieś przedsięwzięcie, a  jest ono lepsze do  realizacji w  mniejszym gronie, to  inspiruje innych do powielenia go u siebie. Są jednak projekty kierowane do społeczności miasta i wtedy jednoczymy się i wspólnie je wykonujemy, dzieląc między sobą zadania. Na  przykład w  trzecią sobotę września organizowany jest corocznie na  placu przed Urzędem Miasta Jarmark Samorządowy i  tam Kraina Rudzka Związku Górnośląskiego prezentuje się razem z innymi organizacjami pozarządowymi. Tak więc widać, że wzajemnie się uzupełniamy. Czy zachęciłaby Pani koła Związku Górnośląskiego w innych miejscowościach do łączenia się w krainy? Prezesi kół rudzkich spotykają się pięć, sześć razy w  roku. Ustalamy wspólnie plany pracy, ale także informujemy się wzajemnie, co dzieje się w kołach. Jest to bardzo motywujące, każdy chce pochwalić się, co udało się zorganizować na swoim terenie w  minionym czasie. A  inni być może spróbują te działania przenieść do swoich kół. Wspólne spotkania sprzyjają integracji i wymianie doświadczeń. W ten sposób możemy więcej zdziałać, przenosząc na  swoje podwórko już sprawdzone projekty. Po  prostu życzliwie sobie podpowiadamy. Wspólne biesiady kół czy wycieczki także sprzyjają integracji i poznawaniu siebie, przez co lepiej możemy się zrozumieć. Wtedy także powstają nowe pomysły do dalszej działalności. W Rudzie Śląskiej forma Krainy na pewno się sprawdza. Jakie inicjatywy społeczne, kulturalne, polityczne na terenie Rudy Śląskiej są dziełem Waszej Krainy? Kraina Rudzka Związku Górnośląskiego kończy w tym roku dwadzieścia lat. Wiele się działo z  inspiracji kół wchodzących w  jej skład. Na  pewno wszystkiego nie uda się wymienić, ale

spróbuję. Można je  podzielić na  projekty kierowane do  dzieci i młodzieży oraz te skierowane do starszych mieszkańców miasta. Tak więc „Dzień Ślonski Godki” organizowany był w tym roku już po raz piąty, przy współpracy Gimnazjum nr 5. Konkurs „Historia mojej rodziny w  drzewie genealogicznym” organizowaliśmy wspólnie z Zespołem Szkół nr 2. Konkurs fotograficzny „Ocalić od zapomnienia” jest organizowany w Szkole Podstawowej nr 4. Koła pamiętają o  miejscach pamięci narodowej. Koło Godula troszczy się o  groby górników – ofiar wypadku w 1912 roku, ponadto ufundowało tablicę pamiątkową Stefana Derka – oddanego lekarza, który służył mieszkańcom Goduli. Z inicjatywy Koła Halemba odsłonięto tablicę poświęconą pamięci mieszkańców Halemby – ofiar wojen, represji oraz wypadków górniczych. Przy współpracy miejscowej Szkoły Podstawowej nr 24 zorganizowano także na  ten temat konferencję naukową. Koło opiekuje się wspólnie z  uczniami halembskich szkół miejscami pamięci na  parafialnym cmentarzu. Jest ofiarodawcą Mszy św. za  pomordowanych w obozach i poległych na frontach wojen. Koło Ruda pamięta o  ofiarach poległych w czasie wojen i powstań. Koło Nowy Bytom było inicjatorem ufundowania krzyża poświęconego mieszkańcom miasta, których groby i  miejsca pochówku są  nieznane. Koło Kochłowice było inicjatorem odrestaurowania pomnika Powstańców Śląskich na dzielnicowym skwerze. Każdego roku włączamy się w miejskie obchody rocznic państwowych, składając kwiaty i wystawiając poczty sztandarowe. Sporo tego się nazbierało… A to jeszcze nie wszystko! Członkowie Koła Halemba organizują cykliczne wystawy, które można zobaczyć w  Urzędzie Miasta, a także w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Halembie. Bronisław Wątroba, członek Koła Halemba, jest pomysłodawcą i propagatorem przyznawania odznaki „Pszociel Ślonski Godki” dla mówiących gwarą, ale też i tych, którzy kultywują tradycje śląskie i sławią naszą Małą Ojczyznę. Związek nie jest chyba sam w tych działaniach? Wiele naszych działań wspieranych jest przez władze miasta, a pani Prezydent Grażyna Dziedzic z chęcią obejmuje patronatem nasze konkursy, fundując nagrody, za  co  w  imieniu całej Krainy Rudzkiej serdecznie dziękuję. Czym jeszcze mogą pochwalić się rudzkie koła Związku? Często koła organizują spotkania z  ludźmi kultury, sztuki, podróżnikami, pisarzami, historykami. Te ciekawe prelekcje mają wartość poznawczą i  kulturalną. Przychodzi na  nie wielu naszych sympatyków. Organizujemy wspólnie z Parafial- ➧

14 GÓRNOŚLĄZAK ➧ nymi Zespołami Charytatywnymi w okresie Bożego Narodze-

nia spotkania opłatkowe dla osób samotnych i  starszych wiekiem. W okresie karnawału organizujemy spotkania taneczne, na które koła wzajemnie się zapraszają. Oczywiście nie wszystko tutaj wyliczyłam. Myślę, że koła także wspomną o organizowanych przez siebie imprezach i przedsięwzięciach. Dużo tych działań. Łatwo jest być szefową Krainy? Kiedy zostałam wybrana na przewodniczącą Krainy, to mając w  pamięci moich poprzedników – bardzo zacnych i  doświadczonych – prawdę mówiąc… bałam się. Nie zdawałam sobie sprawy, ile potrzeba umiejętności, żeby wszystko i wszystkich razem zintegrować. Prawdziwy chrzest bojowy przeszłam w  czasie wyborów samorządowych w  minionym roku, kiedy musiałam prowadzić kampanię wyborczą Krainy, która była w koalicji z Rodzinami Hutniczymi, tworząc Komitet Wybor-

www.zg.org.pl

czy „Rodzina Rudzka”. Ale udało się! W Radzie Miasta mamy dwóch radnych – to Jakub Wyciślik i Józef Skudlik. Wcześniej wielu członków Związku Górnośląskiego zasiadało we  władzach miejskich, będąc radnymi, przewodniczącymi Rady Miasta czy prezydentami. Jest to chyba jednak źródłem satysfakcji i osobistego spełnienia? Inaczej bym tego nie robiła. Bycie przewodniczącą Krainy jest ciekawe, trzeba rozwiązywać wiele różnych spraw, a kobieta z zasady powinna to zostawić mężczyznom. Chcę w tym miejscu podziękować wszystkim: pani Prezes i  panom Prezesom rudzkich kół, bo zawsze mogę liczyć na ich życzliwość, wsparcie, dobrą radę, miłe słowo. Cieszę się, że mam w Rudzie Śląskiej takich przyjaciół. Pięknie dziękuję za wywiad i życzę wielu sukcesów!

R – jak rudzkie romantyczne ruiny

Niskie, grube mury… Tyle widać z drogi. Nikt nie wie, co niegdyś kryły te mury. Kto je zamieszkiwał? Niesamowite zetknięcie się z historią znane jest tylko nielicznym. Niepozorne miejsce – skrywające niesamowitą historię.

N

iewielu mieszkańców Rudy Śląskiej wie, że  skarb tej ziemi to nie tylko węgiel. W  naszym mieście kryją się również niesamowite obiekty historyczne. Przykładem mogą być ruiny zamku i późniejszego pałacu na terenie dzielnicy Ruda przy ulicy Wiktora Bujoczka. Na terenie, gdzie dziś są tylko ruiny, pod koniec XIV wieku stał zamek rodu Rudzkich. Najprawdopodobniej w 1543 roku właścicielem zamku został Jan Gierałtowski, który był właścicielem zamku w  Chudowie. Podczas wojny trzydziestoletniej w XVII wieku zamek został zniszczony. W XVIII wieku zaczęto odbudowę zamku, jednak przekształcono go w  pałac, który stał się rezydencją znanej rodziny Ballestremów. W XIX wieku nastąpiła przebudowa pałacu na  styl neogotycki. Obok pałacowych ruin są  również szczątki innego budynku. Jest to domniemany dom Karola Goduli –zarządcy majątku Balle-

stremów. Gdy Armia Czerwona w 1945 roku wkroczyła na ziemie Śląska, podpaliła oba budynki. Doprowadziło to  do  ich ruiny. W latach 60. XX wieku władze zarządziły rozbiórkę budynków. W 2009 roku pozostałości zamku zostały przekazane Fundacji „Zamek Chudów”. Pozostawione do  dziś mury są  o  grubości trzech metrów, co wskazuje na obronną funkcję zamku. Na terenie dawnej rezydencji Ballestremów nie były przeprowadzane żadne prace archeologiczne. Obok ruin stoi niepozorny bar „U Gaduły”. Przez ruiny przechodzą co  dzień grupy mieszkańców. Myślę, że  nie są  świadomi tego, co  mogą zobaczyć. Jest to  martwe miejsce. Nic się tam nie dzieje. Są tablice informujące, czego pozostałości można zauważyć, ale niestety niewielu to dostrzega. Jako pasjonatka historii i odkrywania jej tajemnic pojechałam na miejsce dawnego zamku. Z niezwykłą ekscytacją badałam to miejsce. To niesamowite uczucie – tak blisko zetknąć się z historią! Mam nadzieję, że  zacznie się pracować nad tym, by  usłyszano o tym budynku, a pozostałości były odpowiednio zabezpieczone. Zwiedzać jednak można już dziś, dlatego zachęcam, by spróbować sprawdzić, co kryją tajemnicze mury. Być może nie ma tam żadnego złotego pociągu, ale… znaczenie poznania przeszłości z pewnością jest na wagę złota.

Alicja Rządkowska, uczennica klasy z innowacją wiedzy o regionie

GÓRNOŚLĄZAK 15

www.zg.org.pl

Fotoreportaż Arkadiusz Gola – artysta fotografik, fotoreporter prasowy, dokumentuje zachodzące na  Śląsku przemiany w ludziach i krajobrazie. Absolwent Instytutu Kreatywnej Fotografii Uniwersytetu Śląskiego w Opawie. Jest laureatem licznych nagród w  konkursach fotograficznych polskich i  zagranicznych. Autor albumów Ludzie z węgla, Nie muszę wracać, Stany pograniczne. Arkadiusz Gola urodził się w Rudzie Śląskiej i dla „rudzkiego” numeru „Górnoślązaka” wybrał kilkanaście zdjęć. Komentarze do zdjęć pochodzą od Redakcji. Poprosiliśmy też Artystę o kilka słów. Fotografuje Pan najczęściej Śląsk i  ludzi mieszkających na Śląsku. Twarze postaci z Pańskich zdjęć są piękne swoją oryginalnością, a  nie pięknem „cukierkowym”. Sceneria, na  tle której występują, też nie może być sklasyfikowana w obiegowym kryterium pięknego krajobrazu. Czy Pan kocha Śląsk, czy go Pan nienawidzi? Uważam, że  Śląsk to  najciekawszy i  najpiękniejszy region w  Polsce. Tym bardziej dla fotografa. Jest tu  praktycznie wszystko – od  wiejskich krajobrazów po  industrialne, maksymalnie zaludnione miejsca. Ta  różnorodność, bogata w  różne formy przestrzeń, jest niezwykle fotogeniczna i ciekawa. Co najbardziej lubi Pan tutaj fotografować? Jaki jest najpiękniejszy śląski krajobraz? Poczucie piękna jest indywidualną sprawą i niemal dla każdego z nas trochę inną. Osobiście lubię surowy, potężny przemysł i niemal wszystko, co się z nim wiąże. Ciekawi dla mnie są  ludzie, którzy w  tych miejscach przeżywają swój czas. Lubię kamienne pejzaże na hałdach, przybrudzone ceglane ściany familoków i  jeszcze wiele innych miejsc, które składają się na obraz tej ziemi. Pewnie nie jestem oryginalny i odosobniony w tym, co mówię, ale cieszę się, że urodziłem się właśnie tutaj. Poza Śląskiem niewiele jest w tym kraju miejsc, które mi się podobają. Ruda Śląska – co w niej jest pięknego? To jedno z wielu miast, w którym po prostu dobrze się czuję. Składa się na to wiele, na pozór zwykłych i drobnych, historii, takich jak płynąca z  różnych stron gwara czy prostolinijność i  sympatia mieszkańców. Lubię mocne poczucie tożsamości regionalnej i lokalnej w poszczególnych dzielnicach tego miasta. Podobnie jak wielu mieszkańców nigdy nie mówię, że urodziłem się w  Rudzie Śląskiej, ale w  Kochłowicach, a  w  sumie to na Wirku, bo tam był szpital. Wreszcie, a to chyba najważniejsza sprawa – dobre wspomnienia. Całe dzieciństwo spędzi-

łem w Kochłowicach. Mam tu rodzinny dom, wielu znajomych i przyjaciół. To miejsce, gdzie czuję, że jestem u siebie. Dziękujemy Panu i gorąco zapraszamy do urządzenia wystawy Pańskich prac w Domu Śląskim. Dziękuję serdecznie.

Rozmawiała: Łucja Staniczkowa

Jak jo ci przaja…

Dej pozor, żebyś niy przipoliła…

Ciś, skond ześ prziszeł…

Skond żeś jest? Bo jo Biylszowic

16 GÓRNOŚLĄZAK

www.zg.org.pl

Kepki

My tu miyszkomy

Cień

Szlus!

Demony

Ale fajne…

Niy mosz tromfa?

www.zg.org.pl

GÓRNOŚLĄZAK 17

18 GÓRNOŚLĄZAK

www.zg.org.pl

www.zg.org.pl

GÓRNOŚLĄZAK 19

95. ro cznica II powst ania ś

ląskie go

19/20

– 25 V III 192 0

20 GÓRNOŚLĄZAK www.zg.org.pl

GÓRNOŚLĄZAK 21

www.zg.org.pl

R jak Ruda Śląska. R jak… regionalizm

W

  Rudzie Śląskiej niemal w  każdej szkole organizowane są Dni Śląskie, Tydzień Kultury Śląskiej czy jakaś inna forma, która tematyką nawiązuje do wartości charakterystycznych dla naszego regionu. Od  kilku lat rudzkie szkoły biorą także udział w wojewódzkim konkursie pt. Edukacja regionalna w  szkole, gdzie mają okazję zaprezentować swój sposób na  promowanie rodzimych wartości oraz ciekawych form działania. Nasze szkoły nie muszą się wstydzić, gdyż zarówno ilość rudzkich zgłoszeń, jak i bogactwo podejmowanych działań są  namacalnym dowodem na to, iż regionalizm u nas to wartość przez duże „R”. Rudzka szkoła w czerwcu tego roku znalazła się w  finale wspomnianego już konkursu na edukację regionalną. Gimnazjum nr 11 im. Jana Dworaka, bo o tej szkole rzecz, zajęło zaszczytne II miejsce w  województwie, będąc przykładem propagowania pięknej i jednoczącej idei umiłowania ducha właśnie tej ziemi. Miałam szczęście, że byłam w Koszęcinie właśnie wtedy, gdy miał miejsce finał konkursowych zmagań. Moja klasa (nomen omen też z  innowacją wiedzy o  regionie) była wtedy na  warsztatach artystycznych prowadzonych przez artystów Państwowego Zespołu Pieśni i Tańca „Śląsk”, a zatem ja – bez konkursowych emocji – mogłam zobaczyć, jak wygląda finał tego, jak by nie było, najważniejszego regionalnego konkursu. Chyba patriotyzmem lokalnym mogę nazwać to, co czułam w chwili, gdy na scenie prezentowało się Gimnazjum nr 11 z Nowego Bytomia. Uczniowie stanęli na wysokości zadania i przedstawili się wyjątkowo. No i właśnie ich sukces stał się pięknym przyczynkiem do tego, by porozmawiać z dobrym duchem edukacji regionalnej w tej szkole, czyli z polonistką oraz regionalistką – Panią Ewą Zieleźnik.

Anna Morajko

Anna Morajko: Pani Ewo, dlaczego właśnie regionalizm nazywa Pani najważniejszym wyznacznikiem swych działań? Ewa Zieleźnik: To proste. Tu są nasze korzenie, a więc tu jest początek naszej tożsamości. Jak świętowaliście ten niebywały sukces, gdy w Koszęcinie dowiedzieliście się, że jesteście wojewódzkimi wicemistrzami z patentem na edukację regionalną? Radość była ogromna. Cała nasza nauczycielska reprezentacja, czyli dyrektor Damian Pajonk (dobry duch wszelkich regionalnych poczynań) oraz Weronika Mruk-Kujawa (odpowiedzialna za  stronę opracowania multimedialnego) i  ja, jako opiekunowie czuwający nad realizacją zadań określonych w wymaganiach konkursowych, czuliśmy się wyjątkowo wyróżnieni. Już tam, na koszęcińskiej scenie, popłynęły łzy radości. Uczucie dumy mieszało się z poczuciem spełnienia, że właśnie uhonorowano w tak godny sposób kilkadziesiąt lat pracy bardzo wielu ludzi działających w naszej placówce. Bo przecież to nie jest tak, że  regionalizm charakteryzuje nas od  tego roku; już wiele lat wcześniej nasza koleżanka Ewa Dukić, ucząca geografii, opracowała i  realizowała innowację „Górny Śląsk – tutaj mieszkam”; opiekunka świetlicy Janina Szymik uczestniczy w  szkoleniach tematycznych i  prowadzi od  wielu lat naszą szkolną

kronikę; Anna Szarwark, ucząca historii, założyła małe muzeum regionalne w pracowni historycznej, o które dba i prezentuje wszystkim uczniom; Janina Bienek w naszej bibliotece dba o  to, by  wszelkie regionalia były systematycznie wzbogacane o nowości. Nie wyobrażam sobie też, by nie wspomnieć o byłej Pani dyrektor Irenie Czechowicz, która, tak samo jak i obecny dyrektor, właśnie regionalizm uczyniła jednym z  najważniejszych wymiarów w  działalności wychowawczej szkoły. Także Joanna Chawińska i Alicja Kiołbasa (anglistki), Joanna Marek i Katarzyna Pietrzak, uczące na co dzień języka polskiego, organizują międzyszkolny konkurs recytatorski „Ślązoki niy gynsi”, który jest piękną wizytówką naszej szkoły. Naczelnik Wydziału Edukacji w  naszym mieście, pracująca wtedy z nami Pani Aleksandra Piecko, jest pomysłodawczynią wprowadzenia jako elementu stałego w corocznych działaniach przyznawania statuetki Honorowy Absolwent Szkoły. Integruje to pokolenia uczniowskie i pozwala zauważyć to, że tu – na naszej, śląskiej ziemi – też są osoby, które potrafią rzeczywistość tkać z tych samych nici, co marzenia. Właśnie tam, wtedy, na tej koszęcińskiej scenie pomyślałam o tych wszystkich, którzy już dawno temu wprowadzali w czyn edukację regionalną i o tych, którzy obecnie to  dzieło kontynuują. Potem, gdy wróciliśmy już do szkoły, od razu zwołany był wyjątkowy apel, na którym wśród licznych okrzyków radości i wybuchów braw przedstawiliśmy efekt naszej ciężkiej, ale jakże pięknej pracy. Wszyscy się cieszyli i była to naprawdę niezapomniana chwila. Co powoduje, że przekazywane wartości i regionalne treści stają się dla uczniów ważne? Czy regionalizm może być modny i potrzebny? Oczywiście! Nieprawdą jest, że uczniowie nie lubią zajęć o tematyce regionalnej. Podejmowane treści muszą być jednak dla nich autentyczne. Szkoła, w  której pracuję, to  miejsce, w  którym jest bardzo wielu uczniów posługujących się piękną śląską gwarą. W zasadzie można powiedzieć, że wielu z nich lepiej włada gwarą niż czystą polszczyzną i  już z  tego powodu fakt, że w szkole się idzie pogodać, czyni to miejsce bardziej przyjaznym i swojskim. Czy regionalizm jest potrzebny? Powiedziałam już – to  tu  są  nasze korzenie, a  obowiązkiem jest poznać kulturę i przeszłość miejsca, które tworzymy. A czym dla Pani jest regionalizm? Mogę z czystym sumieniem powiedzieć, co często też powtarzam, że regionalizm to integralna część wszystkiego, co robimy w szkole. Nie ma przedmiotu, na którym nie można by poruszać regionalnych treści. Ćwicząc, można wspominać wybitnych sportowców, którzy pierwsze kroki stawiali w  naszej Rudzie. Ucząc się angielskiego, można ludziom na innym kontynencie opowiadać o tym, co je się u nas na niedzielny obiad w tradycyjnym, śląskim domu. Na biologii można omawiać specyfikę powietrza na Śląsku, na historii można sięgnąć do linii Piastów Śląskich, na języku polskim można, a raczej należy, wspomnieć postać i działania Jana Dworaka – naszego patrona… Pomysłów jest naprawdę wiele. Ważne jest chyba tylko to, by chcieć do tych obowiązkowych i ważnych treści włączyć te równie ważne – regionalne. Zaryzykowałabym nawet stwierdzenie, że  nauczanie ➧

22 GÓRNOŚLĄZAK ➧ bez regionalizmu jest niepełne i  odległe młodzieńczemu po-

strzeganiu świata. Tak. Jestem pewna, że tak jest. Jakich metod używacie, by tematyka regionalna była ciekawa? To  bardzo ważne pytanie, bo  chyba właśnie też bogactwo metod powoduje, że otaczamy uczniów tymi treściami na wielu różnych płaszczyznach. Na  pewno ważnym wydarzeniem jest grudniowy Dzień Patrona, gdy cała społeczność szkolna świętuje, a  przy tym ma  okazję przybliżyć sobie specyfikę kultury naszego regionu. Mamy też Galę Teatralną, gdzie integrujemy się ze  społecznością lokalną. Wszystkie klasy pierwsze odbywają wycieczkę po  naszym mieście, podążając szlakiem Jana Dworaka. Organizujemy rajdy piesze i  rowerowe – by  w  aktywny, zdrowy sposób poznawać piękno naszych terenów; aby obalić mit, że nasz region to tylko kopalnie i huty. Współpracujemy z lokalnymi ośrodkami kultury, odwiedzamy nasze śląskie teatry, uczęszczamy do studyjnego kina, które jeszcze działa w  naszej dzielnicy – to  wszystko są  formy regionalnej edukacji. Organizujemy od wielu lat konkurs recytatorski „Ślązoki niy gynsi”, który zrzesza fascynatów gwary z różnych miast naszego województwa. Włączamy się w liczne inicjatywy o tematyce regionalnej, np. zawsze jesteśmy na konkursie gwarowym przygotowywanym przez Gimnazjum nr 5 z Orzegowa. Bardzo aktywnie i od wielu lat współpracujemy ze Związkiem Górnośląskim, który wspiera nas w  licznych inicjatywach. Projekty edukacyjne, które tworzą gimnazjaliści, także bardzo często podejmują treści regionalne. Mamy też Izbę Muzealną, która zawiera wiele ważnych dla nas eksponatów. Bardzo ważne jest także to, że  dbamy o  ciągłość naszych tradycji. Wiele zadań, które podejmujemy, doczekało się już kilkudziesięciu edycji. Istotne jest to, że z ogromnym pietyzmem podchodzimy do utrzymywania

www.zg.org.pl

kontaktów z naszymi absolwentami. To oni – odwiedzając nas, opowiadając o swych przeżyciach w tej szkole – świadczą o tym, że nabyli tu wielu wartości. Wartości, które ponieśli ze sobą dalej w dorosłe życie i świat. Skoro mowa o absolwentach, to kto z Waszych byłych uczniów odwiedził Was ostatnio? Jest ich wielu, bardzo wielu. Często przychodzą podzielić się wiadomościami o tym, do jakich szkół się dostali, co studiują, że urodziło im się dziecko. To wszystko są miłe chwile, bo wtedy mamy dowód na to, że stworzyliśmy swoistą społeczność, która stale trwa. Ale chciałabym też wspomnieć o naszych absolwentach, którzy wpajany przez nas regionalizm ponieśli jako tarczę w  swym dorosłym życiu. To  choćby kabareciarz Grzegorz Poloczek, sportsmenka Zuzanna Radecka czy popularny ostatnio zwycięzca telewizyjnego „You can dance” Mateusz Sobecko. To on, mówiąc: „Uczcie się i nie wstydźcie tego, skąd żeście są!”, dał najpiękniejszy wyraz tego, że to, czego uczyłyśmy, zdało egzamin i trwa. I do tego nie przeszkadza w realizacji marzeń. I chyba to właśnie jest piękne, że takich chwil jest dużo. Po prostu… to trwa. Wróćmy do  konkursu na  edukację regionalną. Skąd pomysł, by wziąć w nim udział? Dziś myślę sobie, że  to  był jakiś wspólny mianownik wielu rzeczy, które w  szkole się działy. Podczas jednej z  konferencji nasz dyrektor przedstawił informację, że rusza kolejna edycja tego konkursu i  powiedział, że  byłoby pięknie, gdybyśmy spróbowali swych sił, zbierając to wszystko, co u nas od lat się dzieje. Wyłoniła się grupa odpowiedzialna za  koordynowanie tego przedsięwzięcia i tak oto cała szkoła zaczęła żyć tym, by w jakiś sposób dołączyć się do efektu końcowego. Wtedy też zebraliśmy to wszystko, co w szkole się dzieje. Gdy zobaczyłyśmy efekty tych regionalnych porządków, szeroki zakres tematyczny podejmowanych treści, same byłyśmy pozytywnie zaskoczone. Wtedy też uzmysłowiłam sobie to, co stale podkreślam, jako jedną z najważniejszych wartości tej edukacji: nasze działania nie są sporadyczne, jednorazowe czy tylko projektowe. One są wieloletnie, można nawet rzec: wielopokoleniowe. I wpisują się w  istotę działań wychowawczych naszej placówki. Nawet przez moment nie myśleliśmy o tym, że możemy być w finale. Chcieliśmy po prostu podzielić się tym, co robimy, a że okazało się to dobre, wartościowe i godne nagrodzenia – jest nam niezwykle miło. Jakie są  Wasze plany w  zakresie edukacji regionalnej na obecny rok szkolny? Myślę, że trzeba kontynuować dobrą passę. Skoro to, co robimy, zostało zauważone i  uznane, to  chyba czas, by  dokonać pewnej formalizacji działań. Chcemy zgłosić innowację pedagogiczną i wdrożyć ją w tym roku szkolnym, byśmy sami mogli zaobserwować efekt systematyczności tych działań, a także, zgodnie z  ideą każdej innowacji, ocenić jej efektywność oraz przydatność. A  poza działalnością innowacyjną oczywiście trzeba kontynuować te wszystkie działania, które tworzą nasz szkolny rok, tzn. Święto Patrona, Galę Teatralną, Mikrofon dla Absolwenta, konkurs „Ślązoki niy gynsi” i jeszcze wiele innych. Zatem można powiedzieć, że macie taki swój szkolny rok obrzędowy? Tak, można tak powiedzieć. Ten rok też jest pewną specyficzną, wypracowaną wartością, która łączy społeczność lokalną. Pani Ewo, a  co  poradziłaby Pani nowym nauczycielom, którzy dopiero rozpoczynają swą drogę bycia przewodni➧ kiem po świecie wiedzy?

www.zg.org.pl

GÓRNOŚLĄZAK 23

„Bo lubiłem to, co piękne”. O Stanisławie Gerardzie Trefoniu słów kilka

K

olekcja Stanisława Gerarda Trefonia mieści się w  Halembie przy ul.  Młyńskiej 16. Gospodarz, elegancki, przemiły pan, cieszy się z przybycia gości. Mówi niewiele, za to chętnie pokazuje swoje zbiory. Ich piękno i  wartość robi wrażenie. Zgromadził niespełna 3000 dzieł sztuki nieprofesjonalnej: malarstwa, grafiki, rzeźby w  węglu i  w  drewnie. Przez 55 lat sam, z  własnych pieniędzy i  dla osobistej radości, kupował obrazy artystów, których często cierpliwie szukał. Prowadził z nimi długie rozmowy o widzeniu świata, kładzeniu farby czy osobistych kłopotach. Ślązak od pokoleń, kocha tę ziemię i ludzi. W wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” powiedział: „Kożdy swoja ziemia kocha. A  ta  nasza ziemia taka poraniona. Przez



Tym, którzy zaczynają, mówię: Bądźcie autentyczni w  tym, co  robicie. Nie zapominajcie o  regionie, bo  przecież stąd jesteśmy i  tu  jest początek. A  znajomość tego, co  było, jest naszym obowiązkiem. Postrzegajcie regionalizm jako wyznacznik ważny w każdym działaniu – to jest chyba moja recepta na edukację.

to, jak tu  zwykli ludzie sztukę zaczęli robić, to  jak się tym nie interesować? […] Tworzą ją  ludzie prości, górnicy w  większości. Nie wiem, czy można powiedzieć, że  ludzie prości. Jak to  nazwać? Ludzie bez większego wykształcenia, ale za to ludzie z  wielką wyobraźnią […]. Ci malarze to najwięcej są ludzie ze Śląska, Ślązacy prawdziwi” (Przyjaciel malarzy gołębiego serca. Ze Stanisławem G. Trefoniem rozmawiają Grażyna Herich i  Marian Grzegorz Gerlich, Katowice 2006). Opisywanie rozmiarów kolekcji czy prac poszczególnych artystów w  żaden sposób nie odda atmosfery zachwytu, jaka się udziela po  przekroczeniu progu domu w Halembie przy ul. Młyńskiej 16. Wstęp wolny! Łucja Staniczkowa

Bardzo dziękuję za  te porady i  wskazówki. Dziękuję też za rozmowę i przybliżenie schematu pięknej wizji na edukację regionalną. Życzę sukcesów w  podejmowanej innowacji oraz wytrwałości w kultywowaniu tego, co jest już Waszą tradycją. Dziękuję.

24 GÓRNOŚLĄZAK

www.zg.org.pl

Po słowie, po dwa Zmiany w przepisach o zasiłku macierzyńskim

K

omisja Polityki Społecznej i Rodziny, której jestem członkiem, podczas ostatnich posiedzeń pracowała nad zmianami w ustawie o świadczeniach pieniężnych z ubezpieczenia społecznego z tytułu choroby i macierzyństwa. Zmiany obejmą przepisy o zasiłku macierzyńskim dla kobiet, które prowadzą działalność gospodarczą. Propozycje te wychodzą naprzeciw oczekiwaniom i postulatom wszystkich pań aktywnych zawodowo. Trzy najważniejsze regulacje zawarte w  zapisach ustawy to: przesunięcie nowych zasad wypłacania zasiłków na  dzień 1 stycznia 2016, zwolnienie ze składek na ubezpieczenie zdrowotne dla osób pobierających zasiłek macierzyński w wysokości nieprzekraczającej kwoty świadczenia rodzicielskiego oraz

niezmienianie podstawy ustalania zasiłku, jeśli przerwa między okresami pobierania zasiłków była krótsza niż trzy miesiące. Warto podkreślić, iż ustawa likwiduje wcześniej występującą nierówność w  prawie do  zasiłków macierzyńskich osób prowadzących działalność. Słowa podziękowania kieruję do  wszystkich matek, które zaangażowały się w  prace nad tą  ustawą. Wierzę, iż wypracowany kompromis wszystkich zadowoli.

Ewa Kołodziej Posłanka na Sejm RP

Gaudeamus igitur!

P

oczątek października obfituje w  uroczystości związane z  inauguracją roku akademickiego na  poszczególnych uczelniach. Warto przy tym zastanowić się nad instytucją uniwersytetu w ogóle oraz spojrzeć na szkolnictwo wyższe w naszym regionie. W perspektywie ostatniego dziesięciolecia świat akademicki zmienił się jak mało co. Wdrożenie systemu bolońskiego było zapewne jednym z  poważniejszych wyzwań. Ale opłaciło się. Otworzyło nasze uczelnie na studentów spoza Polski, umożliwiło na  szerszą skalę wymiany akademickie, pozwoliło także naszej młodzieży wyjechać na pewien okres studiów poza kraj. Z  drugiej strony mamy kryzys demograficzny, pchający absolwentów liceów praktycznie bez żadnego odsiewu w  tryby akademickiego świata. Uczelnie stają przed dylematem, którego nigdy nie powinny doświadczyć: przyjmować wszystkich, by przetrwać, czy przyjmować nielicznych i… W zasadzie nie ma odpowiedzi na to pytanie. Powszechność studiów – coś, o czym marzyliśmy jeszcze kilkanaście lat temu i  co  jawiło się nam jako ogromna szansa – spowodowała, że w powszechnej opinii tytuł licencjata czy magistra właściwie nic dziś nie znaczy. Nie zgadzam się z tym!

Proces kształcenia, który od  zawsze był istotą studiowania, musi iść w parze z  nie mniej ważnym procesem kształtowania – umysłów, postaw, postrzegania świata i  myślenia krytycznego. Nie łudźmy się, że uczyni to szkoła średnia, której kadra zmuszona jest biegać od papierka do papierka, a uczniowie od klucza do  konspektu. To  ważne zadanie spadło na  barki uczelni wyższych. Uniwersytet ma  za  zadanie nie tylko kształcić naukowców i fachowców, ale też – a może przede wszystkim – otwierać młodego człowieka na świat; tak go ukształtować, aby bez względu na to, czy pracę znajdzie w wyuczonym zawodzie, czy też życie rzuci go w zupełnie inną rzeczywistość, on odnalazł się w świecie. Jestem przekonany, ba, dobrze to  wiem, że  nasze śląskie uczelnie takich ludzi wypuszczają w świat. Vivat Academia, vivant Professores!

dr Jerzy Ziętek Poseł na Sejm RP

Chadecki głos Górnoślązaka Ślōnsko Szula Bez Niedzielã

Z

 początkiem roku szkolnego uruchomiliśmy internetową szkółkę niedzielną. Ta  pigułka wiedzy przyda się każdemu Ślązakowi, jak i każdemu, kto mieszka w naszym regionie, aby poznał przeszłość swojej małej ojczyzny i  mógł być z  niej dumny oraz aby zrozumiał zachodzące tu  procesy. 6 września ruszyła Ślōnsko Szula Bez Niedzielã. Od teraz uczyć się po śląsku i o Śląsku może każdy. I to do tego w Internecie! Znajomość naszej godki nie jest dziś w  regionie czymś powszednim. Może jeszcze wszyscy wiemy, że  modro kapusta to czerwona kapusta, a sznita ze tustym to kromka ze smalcem,

może nawet przyjezdni domyślają się, że tyj to herbata, a larmo to hałas, ale czy już tak łatwo będzie ze  sznitą ze  bajlagōm (kanapką) lub bajtlikiem (portfelem)? A  gdyby zapytać, czy każdy wie, że srŏgi znaczy ‘wielki’, ‘duży’, a  niekoniecznie ‘groźny’? Tym pytaniom wychodzi naprzeciw Ślōnsko Szula Bez Niedzielã. W każdą niedzielę na facebooku publikujemy siedem ślą-

GÓRNOŚLĄZAK 25

www.zg.org.pl

skich słów z ich polskimi odpowiednikami. Tylko siedem i aż siedem. Taki plan minimum – jedno śląskie słowo do  opanowania na dzień. Pomysł na Ślōnsko Szula Bez Niedzielã zrodził się z obserwacji długo już toczących się dyskusji o to, czy godka to język i czy należy wspierać jej kultywowanie i nauczanie. Od dawna w oczy rzucało mi się jedno – cała dyskusja jest bardzo poważna. O żywej mowie, prawdziwym skarbie naszej ziemi mówi się bardzo mądrze, toczy uczone dysputy. Podczas gdy godka jest przecież bliska sercu, bliska codziennym sprawom. No i  stąd właśnie Ślōnsko Szula Bez Niedzielã. Aby pokazać, że nauka języka (jakiegokolwiek!) to dobra zabawa. Aby już teraz wskazać, że jeśli edukacja regionalna przyjmie się u nas szeroko, to jej wdrażanie musi być dla uczniów przystępne. Bo w końcu nauka powinna bawić! A ślōnsko godka sama w sobie jest przesympatyczna. Przy okazji akcji przygotowaliśmy też Ślōnski heft, czyli to, czego nie dowie się śląski uczeń w  szkole. Broszurka zawiera ważne i ciekawe, choć niestety mało znane, fakty ze śląskiej historii, mini słownik śląsko-polski, mapki itd. Ta  pigułka wiedzy przyda się każdemu Ślązakowi, jak i każdemu, kto mieszka w  naszym regionie, aby poznał przeszłość swoje małej ojczy-

zny i mógł być z niej dumny. A także, aby zrozumiał zachodzące tu procesy. Ślōnski heft można pobrać ze strony http://plura.pl/ menu/silesiana. Wierzę, że  spełni się postulat wsparcia edukacji regionalnej w śląskich szkołach, bo to nasz wspólny skarb, nie mniejszy niż węgiel. Znajomość własnej przeszłości pośród uczniów naszych szkół często pozostawia wiele do życzenia. Ja nie boję się, że edukacja regionalna może być jakimkolwiek zagrożeniem dla kształtowania postaw obywatelskich. Wręcz przeciwnie! Znajomość historii regionu, nawet gdy ktoś nie czuje się Górnoślązakiem, jest wspaniałym kapitałem dla budowania własnej tożsamości. Każdy, kto na  Górnym Śląsku mieszka, powinien znać jego historię. Aby odpowiedzieć sobie na ważne pytanie: skąd jest, po co jest i dokąd zmierza. A  zatem… Dejcie pozōr! ŚLŌNSKO SZULA BEZ NIE­ DZIE­LÃ! Kŏżdy tydziyń bydzie tam ślōnsko gŏdka a histōryjo kieryj niĕ znŏcie, a na pauzach muzyka, kierŏ radzi mŏcie. Wejrzijcie se na FB Marek Plura abo na www.facebook.com/slonskoszula.

Marek Plura

Marek Plura od  urodzenia choruje na  postępujący zanik mięśni i porusza się wyłącznie na wózku elektrycznym. Jest szczęśliwym mężem oraz tatą. Ukończył studia pedagogiczne w  jezuickiej Wyższej Szkole Filozoficzno-Pedagogicznej „Ignatianum” w Krakowie, a także studia podyplomowe z zakresu psychoterapii na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach. Z zawodu jest pedagogiem i pracownikiem socjalnym. Z tą pracą łączył profesjonalne zaangażowanie do czasu wyboru na Posła na Sejm RP w 2007 r. W roku 2014 wybrany został posłem do Parlamentu Europejskiego, gdzie pracuje m.in. w  Komisji Zatrudnienia i Spraw Socjalnych oraz Komisji Transportu i Turystyki. Jest też Wiceszefem Intergrupy ds. Niepełnosprawności. W  roku 2015 współrealizuje Europejski Kongres MŚP. Marek Plura jest członkiem Związku Górnośląskiego.

Z życia Związku

25 lat Koła Bykowina W sobotę 16 maja jubileusz świętowali członkowie Koła Bykowina w Rudzie Śląskiej. Uroczystości rozpoczęły się Mszą św. w  kościele pod wez­

Jubileuszowe zdjęcie przed kościołem pw. Św. Barbary

wa­niem Św. Barbary, której przewodniczył ks. proboszcz Jerzy Nowak. Na  liturgii obecne były poczty sztandarowe Zarządu Głównego oraz Koła Kochłowice. Po  Mszy św. wszyscy udali się do  sali przy klubie Grunwald Halemba na  zabawę i  odświętne bycie ze  sobą. Obecni byli członkowie Koła, ich rodziny i zaproszeni goście: Wiceprezydent Miasta Michał Pierończyk, ówczesny Wiceprezes Zarządu Głównego Związku Górnośląskiego Grzegorz Franki, Przewodnicząca Krainy Rudzkiej Weronika Szołtysek, Radny Jakub Wyciślik oraz przedstawiciele Kół Związku Górnośląskiego. Z  okazji jubileuszu członkowie Koła zostali odznaczeni odznaką „Zasłużony dla Związku Górnośląskiego” oraz uhonorowani okolicznościowymi dyplomami. Po części oficjalnej rozpoczęła się zabawa przeplatana konkursami, które prowadził Prezes Koła Andrzej Malisz. Przetestował uczestników ze znajomości tradycji i obrzędów śląskich. O radość podniebienia zadbała firma „Rozruch”.

Andrzej Malisz

26 GÓRNOŚLĄZAK

www.zg.org.pl

XIV Spotkanie Rodziny Górnośląskiej na Górze Świętej Anny

W

  sobotę 19 września już czternasty raz członkowie i sympatycy Związku Górnośląskiego całymi rodzinami świętowali na  Górze Świętej Anny spotkanie Rodziny Górnośląskiej. Nazwę dla tej uroczystości wymyślił abp senior Damian Zimoń. Już od wczesnych godzin porannych na terenie sanktuarium można było zauważyć Panie i Panów w strojach śląskich, których przybywało z godziny na godzinę. Krótko po godzinie 10:00 pod Pomnikiem Powstańców Śląskich zabrzmiała Orkiestra Dęta Kopalni „Mysłowice-Wesoła”, a chwilę później uroczyście wmaszerowały pod pomnik poczty sztandarowe oraz zaproszeni goście. Wśród nich nie zabrakło założycieli i  członków honorowych Związku Górnośląskiego,

którzy po  Mszy świętej na  czele z  Panem Mirosławem Sekułą debatowali na temat przyszłości Związku. Jednak zanim to nastąpiło, pod Pomnikiem Powstańców głos zabrał Prezes Związku Górnośląskiego Grzegorz Franki, który mówił o potrzebie jedności Śląska, jedności rodzin oraz powrocie do  korzeni, podtrzymywaniu wiary, tradycji i kultury chrześcijańskiej. Po  krótkich przemówieniach parlamentarzystów i  samorządowców złożono kwiaty pod pomnikiem oraz w  uroczystym pochodzie przemaszerowano pod pomnik Jana Pawła II, gdzie tradycyjnie zaśpiewano Barkę – oazową pieśń, która „wyprowadziła papieża z  ojczyzny”. Odmówiono też krótką modlitwę. O  godzinie 11:00 do  sanktuarium poczty sztandarowe oraz wszystkich przybyłych wprowadził tutejszy gwardian, opowiadając także historię spotkań Rodziny Górnośląskiej. Ojciec Błażej Bernard Kurowski odprawił też Eucharystię w  intencji członków oraz sympatyków Związku Górnośląskiego. Podczas homilii odniósł się do tematyki rodziny, wartości chrześcijańskich we współczesnym świecie. Po Mszy świętej wszyscy uczestnicy pozowali do pamiątkowej fotografii oraz przy akompaniamencie orkiestry wraz z pocztami sztandarowymi przemaszerowali pod Dom Pielgrzyma, bo – jak to się mawia – „po uczcie duchowej pora na ucztę cielesną”, czyli na  posiłek. Po  posiłku w  auli Świętego Maksymiliana Marii Kolbego odbyło się krótkie spotkanie, na  którym przedstawiono przedsięwzięcia oraz politykę Związku Górnośląskiego na najbliższy czas, a także wręczono odznaki „Zasłużony dla Związku Górnośląskiego” Pani Krystynie Skórce, Panu Lucjanowi Zającowi oraz Panu Gerardowi Skrzypcowi, który

zakończył spotkanie w auli śpiewem. Po  południu część kół udała się do  Muzeum Powstań Śląskich, a część do Kamienia Śląskiego, gdzie w godzinie Miłosierdzia Bożego odmówiono Koronkę oraz pomodlono się do patrona Związku Górnośląskiego, Świętego Jacka Odrowąża. Bardzo serdecznie dziękujemy wszystkim, którzy zaangażowali się w organizację oraz uświetnienie tej imprezy: Panu Pre-

zydentowi Miasta Mysłowice Edwardowi Lasokowi za  zorganizowanie orkiestry, Panu dyrygentowi Mirosławowi Kaszubie wraz z Orkiestrą Dętą Kopalni „Mysłowice-Wesoła”, Panu Mirosławowi Sekule, Panu Jackowi Pytlowi, pocztom sztandarowym – Zarządu Głównego ZG, Koła Bytom-Łagiewniki, Koła Mysłowice-Brzezinka, Koła Zabrze, Koła Bogucice, Koła Ruda Śląska Wirek-Bielszowice-Czarny Las, Koła Świętochłowice oraz Bractwa Pielgrzymkowego; Paniom i Panom w strojach ludowych, zaproszonym gościom oraz wszystkim pozostałym uczestnikom tego spotkania.

Zapraszamy już za  rok na  jubileuszowy XV zjazd Rodziny Górnośląskiej.(TK)

www.zg.org.pl

GÓRNOŚLĄZAK 27

Wspomnienia z rejsu po Kanale Kędzierzyńskim

W dniu 12 września br. w ramach Biesiady im. Janusza Kalinowskiego Koło Związku Górnośląskiego Katowice Wełnowiec-Józefowiec zorganizowało wycieczkę na  rejs statkiem po  Odrze i  Kanale Kędzierzyńskim. Wśród uczestników rejsu byli także członkowie innych kół i bractw Związku Górnośląskiego. Ze względu na remont śluzy Koźle nasza wyprawa rozpoczęła się w stoczni Damen. Płynęliśmy statkiem „Silesia”, który dawniej nazywał się „The Bluecity Queen”. Został on zbudowany w  1908 roku w  holenderskiej stoczni Va Damm i  służył do  bieżącej obsługi portu, do czasu przebudowy na statek pasażerski w 1928 roku. W latach 60. dobudowano mu górny pokład, a w 2010 roku, po gruntownej modernizacji, został zakupiony i sprowadzony do Koźla, gdzie zaczął pływać po Odrze. Jest to jeden z najstarszych statków pływających obecne w Polsce po wodach śródlądowych. Podczas rejsu oglądaliśmy w  basenie stoczni statki, które są remontowane w stoczni Damen.

W  drodze do  Koźla można było zobaczyć odpoczywające na brzegu mewy, żurawie, czaple; kawałek dalej zauważyliśmy pływające całe rodziny łabędzi. Port Koźle był kiedyś drugim co do wielkości portem rzecznym w  Europie. W  jego skład wchodzą trzy baseny portowe. Wpłynęliśmy do  pierwszego, gdzie mieliśmy okazję oglądać najlepiej zachowane pozostałości po urządzeniach portowych. Urządzenia te służyły do wyładunku na barki rzeczne z wagonów kolejowych sypkich materiałów, takich jak węgiel czy piasek. Braliśmy także udział w tzw. śluzowaniu na kanale, gdzie różnica wysokości wody w  czasie wodowania wynosi 10,4 m. Komory są zamykane w postaci przesuwających się pionowo za-

suw. Czekaliśmy wraz z kajakarzami i doczekaliśmy się! Zasuwa zamyka się, a my jesteśmy na dnie komory. Zaczyna wlewać się woda i powoli zaczynamy unosić się do góry. Gdy woda zapełniła komorę, a my z dna wydostaliśmy się na powierzchnię, wypłynęliśmy na  dalszą część naszej wyprawy. Przeżycie to  było niesamowite! Po  drodze zawijamy jeszcze raz zobaczyć barki i  pchacze, spotykamy też wędkarzy na  Odrze, łowiących z  łódek. Wracamy do Stoczni Damen, gdzie czeka na nas autokar. W drodze do miejscowości Czarnocin odwiedziliśmy także Rezerwat Boże Oko, gdzie według legendy miała objawić się św. Anna i wyrazić swe życzenie, aby wybudowano kościół na wzgórzu, które obecnie nazywamy Górą Św. Anny. Na koniec udaliśmy się na ran-

czo w miejscowości Czarnocin, gdzie odbyła się wspaniała zabawa przy muzyce i grillowaniu. Było wspaniale. Wszystkim dopisywały humory, a  przede wszystkim wspaniała pogoda! Jeszcze raz dziękuję wszystkim uczestnikom rejsu, zespołowi muzycznemu „Alt” oraz Państwu Banasik-Haimann z Czarnocina. Do zobaczenia na następnej biesiadzie za rok.

Mariola Para-Hewig Prezes Koła Katowice Wełnowiec-Józefowiec

28 GÓRNOŚLĄZAK

www.zg.org.pl

Młodzi redaktorzy „Górnoślązaka”

We wrześniu w Domu Śląskim odbyło się pierwsze spotkanie młodzieżowej redakcji „Górnoślązaka”. Ponad 20 młodych osób dyskutowało nad nazwą swojej części naszego pisma, przedstawiało koncepcje na pierwszą „okładkę” stron młodzieżowych. Niebawem wybiorą też spośród siebie redaktora naczelnego. Na spotkaniu obecny był także Prezes Związku Górnośląskiego Grzegorz Franki. – Ogromnie się cieszę, widząc tyle młodych, ambitnych i chętnych do pracy osób – mówił po  spotkaniu Prezes. –  Na  twarzach uczestników spotkania można było wprost zaobserwować zapał do  dziennikarskiej roboty i  tysiące pomysłów. Czego chcieć więcej? Wszystkich zainteresowanych współpracą przy tworzeniu młodzieżowej sekcji „Górnoślązaka” zapraszamy do  kontaktu z  sekretarzem redakcji Krzysztofem Krausem ([email protected]) lub koordynatorem Tomkiem Kowalskim ([email protected]).

Powstaje Górnośląskie Bractwo Kulturalne Katowicka młodzież, związana z projektem pn.  Grupa Teatralna na Witosa (przedstawialiśmy ich w „Górnoślązaku”), łączy swoje siły ze Związkiem Górnośląskim! Na wniosek grupy inicjatywnej powołane zostało Górnośląskie Bractwo Kulturalne, którego celem będzie zarówno wspieranie pod naszą egidą amatorskich zespołów artystycznych, jak i własna działalność sceniczna członków GBK. Zarząd funkcję p.o. prezesa – do czasu ukonstytuowania się władz Bractwa – powierzył Krzysztofowi Krausowi, odpowiedzialnemu za stronę artystyczną działań Grupy Teatralnej na Witosa, a także sekretarzowi redakcji „Górnoślązaka”.

– Bractwo będzie otwarte na wszystkich, którzy działalność w  Związku Górnośląskim postrzegają przez pryzmat troski o naszą kulturę – tłumaczy p.o. prezesa K. Kraus. – A gdzie, jak nie w twórczości amatorskiej, drzemie jej największy potencjał? Od 9  lat tworzymy zgrany twórczy kolektyw i teraz chcemy naszymi umiejętnościami się podzielić. Rzecz jasna, nie zarzucimy naszego dotychczasowego projektu – grupy teatralnej funkcjonującej przy Parafii pw. Podwyższenia Krzyża Św. i św. Herberta. Na ukonstytuowanie się Bractwo ma 3 miesiące. Pierwsze walne zebranie powinno odbyć się do 30 grudnia br.

Komentarz „Górnoślązaka” Górny Śląski – miejsce dla młodych czy nie? Po przeczytaniu artykułów, w których młodzież polemizuje, „czy Górny Śląsk jest dla młodych ludzi”, zdecydowałem się przeprowadzić ankietę wśród młodzieży licealnej. Rzecz jasna, podług mnie, Górny Śląsk jest miejscem wspaniałym i  odpowiednim dla młodych ludzi, postanowiłem jednak sprawdzić, czy rzeczywiście tak jest, wykonując skromne badanie opinii publicznej. Przeankietowałem 40 młodych ludzi w  wieku od  17 do  20  lat – w  tym 19 kobiet i 21 mężczyzn, mieszkających zarówno na  wsi, jak i  w  miastach poniżej i  powyżej 100 tys. mieszkańców. W  ankiecie zapytałem: (1) Czy Śląsk to  miejsce dla młodych ludzi? (2) Czy młodzi ludzie są  uwzględniani w wizji Śląska? (3) Czy młodzi ludzie chcą kultywować Śląskie tradycje? (4) Czy znasz przynajmniej jedno ważne wydarzenie w historii Śląska? (5) Czy chciałbyś/chciałabyś, aby była możliwość edukacji regionalnej (śląskiej) w szkołach? Wyniki znajdują się na  wykresie. Badania w  dużej mierze potwierdziły moje przypuszczenia, że  w  opinii młodych ludzi Śląsk jest dla nich bardzo dobrym miejscem. Co  prawda Śląsk ma swoje mankamenty, jednak młodzi ludzie go potrzebują i chcą tu mieszkać, o czym już niejednokrotnie mogłem się przekonać. W ankiecie zadałem jeszcze jedno pytanie: Jaki powinien być Śląsk, żeby był atrakcyjny dla młodych? 5 osób odpowiedziało,

że  jest w  tej chwili już bardzo atrakcyjny. Inni pisali, że  brakuje imprez oraz innych ciekawych wydarzeń, a region jest zamknięty na propozycje młodych. Wspomniano też, że powinno być na  Śląsku więcej miejsc pracy, region powinien posiadać miejsca przyciągające młodych ludzi i być dostosowany do młodzieży. W  opinii respondentów przydałyby się programy dla młodzieży, ulgi komunikacyjne i  tańsze bilety na  wydarzenia kulturalne oraz seanse i  spektakle. Oczywiście badanym marzy się też lepsza infrastruktura i komunikacja. Śląsk powinien też sprzyjać inicjatywom, a ponadto łączyć nowoczesność z tradycją. Niestety, muszę się zgodzić z  niektórymi osobami i stwierdzić, iż pomimo tego, że Śląsk jest atrakcyjny, to brakuje mu programów oraz wydarzeń dla młodzieży – jak choćby wspomnianych ulg do teatru, kina itp. Ogromnym problemem, na który także chciałbym zwrócić uwagę, a o którym także kilka osób wspomniało, jest zanik gwary i chęć jej rekultywacji. Zainteresowanie badanych tematyką śląska nie pozwala mi zgodzić się z pojawiającymi się tezami, jakoby Śląsk nie był dla młodych ludzi. Górny Śląsk to dobre miejsce dla młodych, co potwierdziły osoby biorące udział w mojej ankiecie.

Tomasz Kowalski

Autor jest najmłodszym członkiem Zarządu Głównego Związku Górnośląskiego. Ma 19 lat. Mieszka w Mysłowicach.

GÓRNOŚLĄZAK 29

www.zg.org.pl

Rozmowa „Górnoślązaka”

Bycie Polakiem nie stoi w sprzeczności z byciem Ślązakiem Z Tomaszem Tomczykiewiczem, szefem śląskich struktur PO, rozmawia Krzysztof Kraus Krzysztof Kraus: Od  wielu lat zasiada Pan w  Sejmie, jak również przewodniczy Platformie Obywatelskiej na  Śląsku. Jak z perspektywy naszego regionu ocenia Pan bilans ostatnich 8 lat rządów Platformy Obywatelskiej? Tomasz Tomczykiewicz: Ostatnie lata to dla regionu prawdziwy skok cywilizacyjny – przede wszystkim jeśli idzie o  infrastrukturę. Tu każdy, kto jeździ autem, kto podróżuje koleją, na własnej skórze doświadcza wielkiego procesu, jakim jest projekt „Polski w budowie”. Co tu dużo kryć – Śląsk leży w samym sercu tych zmian. My tutaj szczególnie wiemy, jak ważna jest rodzina, dlatego tak bardzo zależy nam na rozwijaniu polityki prorodzinnej. Co to w praktyce oznacza? Ponad milion wydanych Kart Dużej Rodziny realnie obniżających koszty codziennego życia dla rodzin z co najmniej trójką dzieci. Dzięki wsparciu państwa dla gmin powstają kolejne przedszkola, a  liczba żłobków w  porównaniu z  rokiem 2007 zwiększyła się niemal pięciokrotnie! W  ostatnich dniach Sejm przyjął ustawę aglomeracyjną. Długo na to czekaliśmy. To  prawda. Ale te długo oczekiwane rozwiązania pozwolą na  bardziej efektywne zarządzanie specyficznym organizmem miejskim, jakim jest górnośląska metropolia i, co ważne, będą poparte konkretnym wsparciem finansowym. To tylko nieliczne przykłady tego, że stawiamy przede wszystkim na poprawę jakości życia. Jak te zmiany mają wyglądać w następnych latach? Całkiem niedawno został ogłoszony rządowy „Program dla Śląska”… Porozmawiajmy o  konkretach. Jaki plan dla naszego regionu przewidziany jest w tym dokumencie? Kluczowa dla Śląska jest odbudowa przemysłu w  oparciu o  nowe technologie i  innowacje. To  inwestycje w  nowe gałęzie przemysłu będą gwarancją ożywienia gospodarczego i konkurencyjności naszych przedsiębiorstw. Ten proces już się rozpoczął, ale żeby przyciągnąć nowych inwestorów konieczna jest dalsza rozbudowa infrastruktury: kontynuacja budowy dróg ekspresowych i autostrad, w tym kolejnych odcinków A1, rozwój transportu publicznego, w  szczególności kolejowego, który jest tańszy i  bardziej ekologiczny. W  perspektywie unijnej na  lata 2014‒2020 planujemy inwestycje o  wartości prawie 9 mld zł, które obejmą w regionie linie kolejowe o długości 870 km. Musimy wspierać też działania Katowickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej poprzez zwiększenie jej obszarów o tereny państwowych spółek, szczególnie Spółki Restrukturyzacji Kopalń, oraz tworzenie Lokalnych Parków Przemysłowych na bazie pokopalnianych gruntów. Będzie to  impulsem do  rozwoju lokalnej przedsiębiorczości i poprawi warunki działalności firm z sektora MŚP. W Sejmie przyjęta została niedawno ustawa o rewitalizacji. W jaki sposób jej zapisy przełożą się na korzyści dla naszego regionu?

Cały wielki projekt rewitalizacyjny będzie miał ogromny wpływ na  Śląsk. Przyjęta przez Sejm ustawa to  ważny krok na  drodze do  pozyskania funduszy unijnych w  kwocie 65  mln euro dla Województwa Śląskiego na  przywrócenie do  życia zdegradowanych terenów poprzemysłowych i dzielnic mieszkalnych. Co to da? Rozwiązania zawarte w ustawie, jeśli zostaną dobrze wykorzystane, pomogą nam w realizacji naszego wspólnego celu – Śląsk stanie się jeszcze piękniejszy. Mówiąc o Śląsku, nie sposób nie wspomnieć o górnictwie. Jak Pana zdaniem będzie wyglądać przyszłość branży w perspektywie najbliższych lat? Górnictwo jest dzisiaj w  niełatwej sytuacji, ale jest oczywiste, że  przez najbliższych kilkadziesiąt lat będzie odgrywało znaczącą rolę w gospodarce naszego Regionu. Musimy wreszcie sprawić, by wydobycie węgla stało się opłacalne, a praca w górnictwie bezpieczna. Będzie to  jednak wymagało wielu wyrzeczeń i trudnych decyzji. Nasz region jest w skali kraju wyjątkowy. My, żyjąc tutaj, mamy tego coraz większą świadomość, jednak nie wszędzie w Polsce jest tak postrzegany. To niestety prawda. Krzywdzące stereotypy wciąż są głęboko zakorzenione w podejściu do nas i do naszej ziemi. Jak Pan myśli, co należy zrobić, aby ten stan rzeczy zmienić? Zadaniem polityków jest przecież i działanie w tym obszarze. Myślę, że już naprawdę wiele udało się zrobić. Dzisiaj nasz region postrzegany jest przecież jako wiodący w Polsce. Nie tylko w obszarze gospodarki, ale i chociażby kultury, która jest tutaj – jak podkreśla wielu ekspertów – najciekawsza w kraju. Tego akurat nie wiedziałem. A widzi Pan. Aby zmienić stereotypowe myślenie o Śląsku, musimy zacząć od  samych siebie. I  to  już się dzieje. Wśród Ślązaków rośnie poczucie dumy z naszej małej ojczyzny. Posługiwanie się śląską godką nie jest już powodem do wstydu, lecz do dumy. Śląskie motywy coraz częściej pojawiają się w dizajnie, architekturze czy nawet modzie. Przemysłowe dziedzictwo nie jest już obciążeniem? Ono jest coraz większym atutem i  fenomenem przyciągającym turystów i  inwestorów. Widać to  szczególnie przy okazji święta Szlaku Zabytków Techniki – „Industriady”. Naszym – także moim – zadaniem jest tłumaczenie, że bycie Polakiem nie stoi w sprzeczności z byciem Ślązakiem. To nie jest: albo-albo, ale przeciwnie: i  Polak, i  Ślązak. I  tę  opowieść musimy wciąż w Warszawie powtarzać. Dziękuję za rozmowę.

30 GÓRNOŚLĄZAK

www.zg.org.pl

Dla mnie bardzo ważna jest nasza mała ojczyzna Z Marią Nowak, Posłanką na Sejm RP, rozmawia Krzysztof Kraus Krzysztof Kraus: Jest Pani Posłanką na  Sejm RP, a  równocześnie aktywnym członkiem Związku Górnośląskiego. Ślązakom marzy się sytuacja, że wszyscy Posłowie ze Śląska w  śląskich sprawach będą przedkładali dobro naszego regionu ponad interesy i kalkulacje partyjne, że będą się porozumiewali bez słów i głosowali tak, żeby na tym Śląsk zyskał. Czy to jest w ogóle możliwe? Maria Nowak: Każdy poseł wybierany jest do  Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej, więc podejmując decyzje, musi mieć na względzie dobro całego kraju. Ale jednocześnie każdy poseł jest reprezentantem swojego okręgu wyborczego, swojego regionu. Dlatego każda jego decyzja powinna także uwzględniać interesy i aspiracje ludzi, którzy wybrali go jako swego przedstawiciela. Jest on niejako ich delegatem w najwyższym organie państwa, jakim jest Sejm RP. Dla mnie bardzo ważna jest nasza mała ojczyzna, dlatego wielokrotnie w parlamencie mówiłam o problemach Górnego Śląska oraz zabiegałam o różne istotne dla nas sprawy. W  polskim Sejmie istnieją tak zwane zespoły regionalne, czyli grupy skupiające posłów z  danego regionu. Wprawdzie na  początku mijającej kadencji powołano Zespół Parlamentarzystów Województwa Śląskiego, jednakże z  przykrością muszę stwierdzić, że  pozostał on jedynie na  papierze. Pamiętam, że w latach 2001‒2005, gdy po raz pierwszy sprawowałam mandat poselski, taki zespół działał bardzo prężnie – często spotykaliśmy się i wspólnie, ponad partyjnymi różnicami, próbowaliśmy rozwiązać problemy Śląska. To znaczy? Między innymi ustalaliśmy poprawki do  projektu budżetu, zwiększające środki dla województwa śląskiego, np.  dla Wojewódzkiego Parku Kultury i  Wypoczynku im. Gen. Jerzego Ziętka, dla Śląskiego Ogrodu Zoologicznego itp. Niestety zarówno w mijającej, jak i w poprzedzającej ją kadencji nie było woli śląskich posłów koalicji rządowej, by się spotykać i w sposób ponadpartyjny myśleć o  Śląsku. Mam nadzieję, że  w  VIII kadencji ten stan rzeczy zostanie zmieniony, bo nasz region boryka się z  wieloma problemami, które muszą być rozwiązane na  szczeblu krajowym. Tylko wspólny głos posłów śląskich ma szanse być słyszalny i skuteczny na forum Sejmu.

Posłanka Maria Nowak w czasie otwarcia wystawy o Tragedii Górnośląskiej w gmachu Sejmu RP

Pięknie wypowiadała się Pani Poseł na  łamach „Górnoślązaka” w  numerze poświęconym śląskim kobietom. Jakie, Pani zdaniem, sprawy powinna poruszać prasa śląska, w tym „Górnoślązak”? O  jakich sprawach – ważnych dla Śląska – powinno się mówić często, to znaczy „do skutku”? „Górnoślązak” jako czasopismo Związku Górnośląskiego powinien poruszać te tematy, które dotyczą statutowej działalności Związku, czyli między innymi tradycji śląskiej, różnorodności kulturalnej, ale także historii naszej ziemi. Oczywiście ważne są  także relacje z  bieżącej działalności Związku i  poszczególnych kół. Należy też spróbować docierać z  „Górnoślązakiem” do szerszego grona odbiorców, także spoza Związku Górnośląskiego. Pozwoli to z jednej strony spopularyzować naszą działalność, z drugiej zaś „Górnoślązak” może przekazywać treści historyczne i patriotyczne mieszkańcom naszego regionu, wśród których wielu nie ma wielopokoleniowych korzeni śląskich, ale mieszkając tu  przez lata, czuje już silny związek z  naszym regionem. Zanotowałem tę uwagę. A jak postrzegani są Ślązacy w potocznie rozumianej Warszawie? Czy to prawda, że patrzy się na nas jak na „trochę innych Polaków”? Niestety zarówno w Warszawie, jak i w wielu innych regionach Polski funkcjonuje wiele błędnych stereotypów na temat Śląska i Ślązaków. W ubiegłym roku opracowany został raport Vademecum Śląsk, z  którego wynika, że  ponad jedna czwarta ankietowanych twierdziła, że  na  Śląsku mieszkają głównie Niemcy, 58 proc. zadeklarowała niechęć do Ślązaków, a jedynie 13 proc. sympatię. Wiele osób wyobraża sobie Śląsk jako region zadymiony, brudny i szary. I jest wyraźnie zdziwiona, gdy konfrontuje swoje wyobrażenia z rzeczywistością. Co Pani Poseł zrobiła w tej materii, aby odkłamać te fałszywe wyobrażenia? W  mijającej kadencji Sejmu wygłosiłam szereg oświadczeń poselskich, które przedstawiały najważniejsze informacje o historii, tradycji i dniu dzisiejszym naszego regionu. Muszę przyznać, że spotkały się one ze sporym zainteresowaniem – tak parlamentarzystów, jak i osób spoza Sejmu. Samorządność regionów, ustawa metropolitalna – to sprawy, o których do tej pory w Parlamencie nie mówiło się zbyt wiele. Dlaczego? O ustawie metropolitalnej mówiło się co najmniej od 3 kadencji. W  czasie, gdy rządził PiS, zostały z  samorządowcami uzgodnione tezy do tej ustawy. Niestety w 2007 roku posłowie PO nie chcieli kontynuować zaawansowanych prac, lecz rozpoczęli prace od nowa, twierdząc, że sami przygotują projekt. Niestety 8 lat nie wystarczyło im na to zadanie. Obecne, na szybko dopinane propozycje, są  bardzo złe – zakładają, że  w  Polsce może powstać nawet 16 metropolii. To zupełny absurd! Skoro już dotknęliśmy skrzyżowania polityki i  śląskich spraw… Czy Związek Górnośląski powinien mieć własną listę wyborczą do Sejmu i zgłosić kandydatów do Senatu? W wyborach parlamentarnych lista Związku Górnośląskiego czy nawet jakiejś szerszej koalicji różnych organizacji śląskich jest bezcelowa. Aby uzyskać mandaty, lista musi w  skali kraju uzyskać minimum 5 proc. poparcia. Nawet zakładając, że tego warunku by nie było, to wprowadzenie 2 lub 3 posłów nie stanowi żadnej realnej siły w Sejmie. Dlatego ważne jest, by człon- ➧

GÓRNOŚLĄZAK 31

www.zg.org.pl

Dyskusja o Śląsku Na łamach „Górnoślązaka” toczy się dyskusja ważna, bo dotycząca spraw bliskich sercu, a przy tym dla naszego regionu i śląskiej tożsamości fundamentalnych – o śląskiej mowie i aspiracjach do uznania Ślązaków za mniejszość etniczną. Nie chcemy z dyskusji nikogo wykluczać. Wszystkich do dyskusji zapraszamy. Łamy „Górnoślązaka” przyjmą każdego, kto w tej dyskusji zechce wyrazić swój osąd. Po tekście prof. Zbigniewa Kadłubka oraz Prezesa Grzegorza Frankiego w tym numerze zamieszczamy wypowiedź dr Łucji Staniczkowej. Na druk czekają już kolejne wypowiedzi dyskutantów. Czekamy też na głosy naszych Czytelników.

Mom serce do tyj mowy… Nie miecz, nie tarcz bronią języka, lecz – arcydzieła

(C.K. Norwid)

Twierdzę, że mowa śląska, ślonsko godka, nie zasłużyła na to, żeby ją  zepchnąć na  pozycję żargonu warstw plebejskich, pośmiewiska w wicach, języka kuchennego. Znajomość każdej gwary, także/zwłaszcza śląskiej, ubogaca człowieka, czyni jego język bogatszym w  konkret, pozwala na  niebanalny sposób wyrażania myśli, komunikowania się. Kiedy jestem na spotkaniach Stowarzyszenia Polonistów w Krakowie, które zawsze organizowane są z wysoką klasą, nie mogę się oprzeć wrażeniu, że coś mi doskwiera, coś sprawia, że ma się ochotę zburzyć narastającą sztuczność. To  sposób mówienia sympatycznych, inteligentnych, mądrych koleżanek, które nie mówią, a… „ubierają w  słowa”. Ten sposób wyrażania myśli, opinii, komunikowania się jest mi obcy. Obcy będzie każdemu, kto wzrastał w  klimacie dosłownego traktowania przesłania: „Niech mowa wasza będzie tak – tak, nie – nie” oraz by „odpowiednie dać rzeczy słowo”. Nie znaczy to, że śląska mowa jest uboga, pozbawiona finezyjnych sensów i podtekstów, odarta z metafor. Popatrzmy, jak Wilhelm Szewczyk wplata śląskie słowa do poetyckiego opisu: „Blady jedwab powietrza w  dłoniach wnet zaszuszczy. […] Trzęsie szopą żelazną, czarne wózki jaszczą. […] Dni jak koleby z  węglem. Noce jak stemple w  strzępach. […] Co  dzień hałdą zwątpienia rośnie w  niebo Śląsk. […] Ciepło żenie ulicą. […] Kopalnia się rozleci jak stary, marny klamor. […] Psinco mamy w życiu. Trzeba mu będzie z domu gdzieś po fechcie wyjść”. Zastąpić śląskie wyrazy ogólnopolskimi – jakże zbanalizowałby się ten tekst! A nie tylko o pojedyncze słowa chodzi, lecz o całe frazy, o myślenie w innej strukturze języka! Jak cenna jest znajomość gwary, wiedzą wielcy poeci i pisarze. Jerzy Szymik – ksiądz, profesor, poeta tak mówi: „Ja głównie potrzebuję gwary do budowania relacji z ludźmi i po to, żeby użyźniała moją polszczyznę – to są dziedziny, dla których język jest tym, czym krew dla organizmu. Mówię to jako teolog i jako ➧ kowie Związku Górnośląskiego, w  zależności od  swoich prze-

konań politycznych, startowali w  wyborach parlamentarnych z różnych list partyjnych. Wtedy, działając ponadpartyjnie, będzie można zabiegać o sprawy ważne dla Śląska. Inaczej sprawa przedstawia się w wyborach samorządowych. Tu wystawienie własnej czy koalicyjnej listy w wyborach do Sejmiku Województwa czy samorządów gmin i  powiatów jest warte rozważenia. Związek ma wielu doświadczonych i kompe-

poeta. Intuicyjnie czułem zawsze (a potem usłyszałem to  kiedyś z  ust prof.  Miodka), że  najpłytszym językiem, najbardziej wyjałowionym, mówi się obecnie na  tych terenach Polski, gdzie gwara nie zmaga się z literacką polszczyzną. […] Ludzie ci mówią prawie wyłącznie językiem telewizji. Natomiast wielka literatura, czyli największe dokonania w  języku, powstaje zawsze na styku języków, tam, gdzie litewski i białoruski drażnił polski; tam, gdzie góralska gwara zmagała się z polszczyzną; na emigracji. Wierzę, że to samo dzieje się na Śląsku. Że praktyczna znajomość śląskiej gwary pomaga docierać do ciekawych i twórczych, nie odkrytych jeszcze, być może, pokładów możliwości polszczyzny” (J. Szymik, Akropol z hołdy). Jeśli kogoś nie przekonał ks. Szymik, poczytajmy, co powiedział o Alighieri Dantem Charles Brun: „A czyż dlatego, że Dante był obywatelem małego państwa, państwa o antycznym ustroju, że był Florentyńczykiem, że wszystko zaczerpnął z Florencji, nawet te drobne przejawy czystego partykularyzmu, które się wytyka naszym pisarzom regionalnym, Commedia (Boska komedia Dantego – przyp. Ł.S.) nie jest równocześnie dziełem ogólnoludzkim, i to największym ze wszystkich?” Przykłady można mnożyć – czym byłby Pan Tadeusz bez Litwy i języka, jakim na Litwie mówiono, Ulisses bez Dublina itd.? Bycie skądś, z  jakiegoś określonego miejsca, zakotwiczenie w języku tego miejsca – to wielki atut. Nie tylko dla pisarzy. Na  Górnym Śląsku powstaje Literatura. Mowa śląska wstępuje na Parnas. Dość wymienić sławne już Listy z Rzymu Zbigniewa Kadłubka, Nagrobek Ciotki Cili Stefana Szymutki czy wydane ostatnio kongenialne przekłady Mirosława Syniawy. To  być może najpiękniejszy dar, jaki przypadł tej Ziemi. Czy to znak, że powstaje śląski logos?

Łucja Staniczkowa

tentnych członków, którzy znakomicie odnaleźliby się we władzach samorządowych. Do tej pory Związek Górnośląski czasami stanowił element jakiejś lokalnej koalicji. Może nadszedł czas, by  wystawić swoją listę do  Sejmiku Województwa Śląskiego? To ważne, bo właśnie w Sejmiku zapadają decyzje o rozdziale znacznych środków finansowych oraz o kierunkach rozwoju regionu. Dziękuję za rozmowę.

32 GÓRNOŚLĄZAK Śląskie Portrety Historyczne

www.zg.org.pl

Karol Godula – człowiek, który nie wpisał się w rolę

M

imo wielomilionowej fortuny mieszkał w drewnianej chacie, a na obiad jadał kartofle z kwaśnym mlekiem. Jego postać pojawia się w wierszach, opowiadaniach, a przede wszystkim w ludowych opowieściach – takich, którymi straszy się małe dzieci. Prości ludzie na jego widok czynili znak krzyża i omijali go szerokim łukiem. Kim był ten człowiek, któremu dzisiaj przypisujemy wprawienie w ruch wielkiej przemysłowej machiny naszego regionu, człowiek, który w  ciągu pół wieku zbudował największe imperium przemysłowo-finansowe w Niemczech? Szanowni Państwo, z nabożnym lękiem i przyjemnością pragnę przedstawić Wam Tajemniczą Historię Karola Goduli. Nasz bohater urodził się 8 listopada 1781 roku w  Makoszowach – obecnie dzielnicy Zabrza. Jego ojciec był nadleśniczym i  dzierżawcą dwóch majątków rycerskich: w  Makoszowach i  Ligocie Zabrskiej. Karol był jednym z  pięciorga dzieci Józefa i  Franciszki – nie ulega jednak wątpliwości, że  najbardziej uzdolnionym. Wybitna inteligencja spowodowała szybkie przeniesienie chłopca ze  szkoły parafialnej do  gimnazjum cystersów w Rudach Wielkich, a następnie do liceum w Opawie. Skończywszy dwadzieścia lat, podjął pracę u magnata i przemysłowca hrabiego Karola Franciszka Ballestrema, który wkrótce mianował go zarządcą swoich dóbr. Tam też zdarzył się wypadek, który zaważył na całym późniejszym życiu Goduli – został on napadnięty i mocno poturbowany przez kłusowników, którzy pobili go i pozostawili w lesie. Odnaleźli go następnego dnia (podobno wisiał przywiązany do  drzewa) ludzie zmierzający do  kościoła. Po  tym wypadku pozostały mu okaleczone ciało i dusza. Pozbawiony męskości, okulawiony, odsunął się od ludzi i tak już zostało. Nigdy nie założył rodziny, a bajeczną fortunę przepisał córce służącej… Nie wpłynęło to  jednak na  rozwój kariery Karola Goduli. Jego pracodawca – hrabia Ballestrem – powierzał mu coraz bardziej odpowiedzialne funkcje, aż wreszcie w  1812 roku oddał mu w zarząd nowo powstałą hutę cynku „Karlshutte”. W wieku 35  lat Godula był już udziałowcem huty – posiadał 28 ze  128 kuksów (udziałów), a  w  roku 1828 otrzymał drugie tyle. Była to  nagroda przekazana przez Ballestrema swojemu zarządcy, któremu zresztą zawdzięczał powodzenie całego przedsięwzięcia – to  właśnie dzięki Goduli, po  przebudowie w  1825 roku, cynkownia stała się bezsprzecznie największym i najnowocześniejszym zakładem tego typu w Europie. Współcześni z zazdrością i podziwem nazywali cynkownię ósmym cudem świata. Po  takim starcie przyszedł czas na  budowanie własnej fortuny… W 1823 roku czterdziestodwuletni Karol Godula buduje swoją pierwszą kopalnię „Maria”. Historia jej powstania jest bardzo ciekawa. Okazało się, że  jeden z  zaufanych pracowników Goduli o nazwisku Mańka odkrył w Miechowicach bogate pokłady galmanu i przekazał te informacje swemu pracodawcy. Ten zaryzykował, wyłożył pieniądze i  wybudował kopalnię, która, jak się okazało, przyniosła szybki zysk. „Maria” działała jeszcze długo po śmierci Goduli – aż do roku 1895. Pierwszy sukces na własnym polu ośmielił młodego przedsiębiorcę do  podejmowania dalszych inwestycji. I  tak z  każ-

dym rokiem powiększał swój stan posiadania w  takim tempie, że  zaczęto mu przypisywać pakt z  diabłem. Nie mieściło się w głowach prostych ludzi, że  własną inteligencją i  wiedzą można w krótkim czasie zbudować tak potężne imperium. Po  wsiach i  miasteczkach krążyły opowieści o  diabłach, które wsypują talary przez komin jego domu albo pokazują miejsca ukrytych skarbów. Sam Godula przyczyniał się do  budowania takiego wizerunku – był samotnikiem, unikał ludzi, mieszkał w drewnianej chacie, w której zresztą zainstalował laboratorium. Być może zapachy i  odgłosy chemicznych eksperymentów, wydobywające się po nocach z jego mieszkania, przyczyniły się do tej czarnej legendy, niemniej jednak ekscentryczny sposób życia przemysłowca wywoływał wiele niepochlebnych komentarzy, nie tylko za  jego życia, ale też po  śmierci. Podobno jeszcze przez wiele lat widywano po  nocach jego zjawę pędzącą na  wozie z  Rudy do Orzegowa i straszącą mieszkańców. Jeśli jednak przyjęlibyśmy śmiałą hipotezę, że  Karol Godula nie zaprzedał duszy diabłu, to wobec tego jak wyjaśnimy, skąd wzięła się jego bajeczna fortuna? Było na tym terenie tylko dwóch takich, którzy nie wywodząc się z ziemiaństwa czy arystokracji, zdobyli olbrzymi majątek – pierwszy to Karol Godula, a drugi, młodszy o 20 lat, Franz Winckler. Jak więc do tego doszło? Przyczyn jest wiele, jak to w życiu bywa. Po pierwsze, Godula był utalentowany, pracowity i niezwykle inteligentny, co objawiło się już w latach szkolnych. Nieustannie się uczył, siedział nad książkami, ale też pilnie obserwował nowinki techniczne w kraju i za granicą. W dzień w pracy, nocą przy książkach, projektach i obliczeniach – tak żył z własnego wyboru. Przynosiło to jednak wymierne rezultaty. Po  drugie, był wizjonerem, który potrafił patrzeć w  przyszłość i  widzieć to, czego inni jeszcze nie dostrzegali. Mądrze przewidział, że przemysł będzie w najbliższym wieku kurą znoszącą złote jaja i już od 1808 roku, jako młody człowiek, namawiał swojego pracodawcę, hrabiego Ballestrema, do  budowy cynkowni – a były to czasy Napoleona i politycznego zamieszania w całej Europie. Był też Godula wielkim zwolennikiem kolei żelaznej, która wtedy dopiero raczkowała i miała wielu przeciwników. Po  trzecie, Godula potrafił łączyć ze  sobą różne dziedziny: górnictwo, hutnictwo, rolnictwo, leśnictwo, transport i eksploatację glinki. Traktował je jak naczynia połączone i tym samym osiągał znakomite rezultaty. Do gospodarki rolnej wprowadził angielskie rozwiązania, a w przemyśle w nowatorski sposób wykorzystywał żużel pocynkowy zalegający na hałdach. W zakładach, którymi zarządzał, stosował najnowocześniejsze rozwiązania, w tym maszyny parowe (posiadał ich aż dziewięć). Bazował na własnych studiach i opracowaniach ekspertów, sprawnie zarządzał i operował kapitałem, do minimum ograniczał administrację.

www.zg.org.pl

Po czwarte, nie bał się podejmować ryzykownych operacji lokowania kapitału w pożyczkach czy hipotekach. Wykupywał majątki ziemskie i zakłady przemysłowe. Jeden z nielicznych listów autorstwa Goduli, jakie przypadkowo się zachowały, dotyczy właśnie wierzytelności. Do dzisiaj nie wiemy, dlaczego nakazał spalenie po swojej śmierci wszystkich akt korespondencji gospodarczej – a było tego podobno 50 kg. Z pewnością wiedzielibyśmy znacznie więcej, gdyby nie spełniono tego polecenia. Po piąte, Godula posiadał niezwykłą determinację. Całe życie zmagał się z niełaską pruskiego rządu, gdyż zwykle restrykcyjnie stosowano wobec niego prawo i wydłużano możliwie jak najbardziej okres oczekiwania na koncesje i pozwolenia. Działo się tak dlatego, że cynkownia Goduli stanowiła silną konkurencję dla rządowej huty Lydognia. Dopiero wobec wychowanki Goduli, Joanny Schaffgotsch, złagodzono restrykcje, a nawet doczekała się ona uszlachcenia, po czym wyszła za mąż za niemieckiego arystokratę. Ale to już całkiem inna historia, którą przecież opowiedziałam Wam, drodzy Czytelnicy, jakiś czas temu. Po  szóste zaś, siódme i  ósme, nasz bohater całkowicie poświęcił się pracy, a że miał predyspozycje i wiedzę, jego działania były niezwykle skuteczne. Jawi się nam więc Karol Godula jako niezwykle skuteczny i  sprawny przedsiębiorca. A  jak to  się ma  do  zarządzanych przez niego ludzi, czyli mówiąc dzisiejszym językiem, human resources? I tu znowu Godula nas zaskakuje! Jako pierwszy indywidualny przedsiębiorca… budował osiedla robotnicze! Do tego zapewniał robotnikom bezpłatną opiekę lekarską, a w swoim testamencie zapisał pracownikom legat w wysokości 50 000 talarów. Tego jeszcze nie było! Przy tym nie tolerował pijaństwa – krążyło wiele opowieści o jego bezwzględności wobec pijaków, a karczmy podobno pustoszały, gdy się zbliżał. Jest w tych opowieściach ziarno prawdy, gdyż Godula wprowadził w  swoich zakładach tzw. trucksystem – angielską metodę wypłacania wynagrodzeń w bonach realizowanych w sklepach należących do pracodawcy. Oczywiście nie można było za nie kupić alkoholu.

GÓRNOŚLĄZAK 33 Karol Godula zmarł 6 lipca 1848 roku we Wrocławiu. W dniu śmierci na jego majątek składało się: 19 kopalni galmanu, 40 kopali węgla kamiennego, 3 huty cynku, 28 udziałów w  hucie „Karlhutte” oraz dobra ziemskie – Orzegów, Szombierki, Bobrek, Bujaków, Paniowy. Całość szacowano na 2 miliony talarów (a średnia roczna pensja nauczycielki wynosiła wtedy 300 talarów). Jak widać, nasz bohater był człowiekiem nietuzinkowym. Zadziwiał i szokował za życia i po śmierci. Otwarcie jego testamentu poruszyło połowę Europy, kiedy okazało się, że majątek odziedziczyła sierota Joanna Gryzik – dziecko służącej, które bezinteresownie okazywało mu życzliwość i  stało się radością ostatnich lat życia. Kim więc był Karol Godula? Człowiekiem szczęśliwym czy nieszczęśliwym, spełnionym czy nie? Przez całe życie nie chciał bądź nie umiał wpasować się w rolę szacownego biznesmena. A może po prostu mu nie zależało? Wprawdzie kilka razy podjął pewne starania – na przykład wybudował piękny pałac w Szombierkach. Szybko jednak okazało się, że zrobił to tylko po to, żeby przyjmować w nim gości. Chciał też uhonorować pruskiego króla Fryderyka Wilhelma IV, który przejeżdżał przez Chebzie – udekorował dworzec i przygotował fetę, ale pociąg… nie raczył się zatrzymać. Po tym afroncie ze strony władz królewscy urzędnicy, którzy chcieli podejść do biurka Goduli, musieli deptać po talarach z podobizną władcy. Podobno też co roku u drzwi Goduli pojawiała się delegacja Stolicy Apostolskiej z urodzinowymi życzeniami. którą przyjmował na stojąco i bez szczególnych względów… Czego innego się spodziewano po posiadaczu tak ogromnej fortuny. Godula nie zamierzał spełniać niczyich oczekiwań. Zmagał się z demonami przeszłości, żył jak umiał, nie zabiegał o względy bogatych i wpływowych. Miał wewnętrzną wolność, której sobie i Wam, kochani Czytelnicy, życzę z całego serca. PS Pragnę nadmienić, że  Karol Godula jest mi  szczególnie bliski także z tego powodu, że 8 listopada to także data moich urodzin…

Anita Witek

Imigranci a sprawa śląska Obcość zaczyna się nie na brzegu oceanu, ale na granicy skóry.

„Śląsk jest wielokulturowy”, „Na Śląsku zawszy (współ)żyliśmy z obcym”, „Religijność, Rodzina i Praca to naczelne śląskie wartości”. No właśnie… Kolejna seria truizmów: „Ślązacy odznaczają się głęboką pobożnością w odróżnieniu od polskiej, rzekomo powierzchownej religijności skoncentrowanej na święceniu potraw i popiołkowaniu. Strój śląski zrósł się z obrazem pielgrzymek, procesji, świąt kościelnych. Mowa śląska wkracza do Modlitwy wiernych”. Ja, my to som richtik pobożni! Stawiam pytanie: jak się to ma do Ewangelii? Czy wierzymy w Ewangelię, czy ją tylko czytaliśmy lub znamy z interpretacji z ambony? Tam jest napisane wyraźnie: „Byłem przybyszem, a przyjęliście mnie!”. Kiedy na Śląsku osiedlali się koloniści z Niemiec, którzy wprowadzali nowoczesną uprawę roli, zakładali nowoczesne miasta, budowali przemysł i przynosili ze sobą zachodnią kulturę, Ślązacy nie mieli nic do gadania. Kiedy fala „polonizato-

rów” po 1924 roku zalała Górny Śląsk z misją szerzenia kultury polskiej, Ślązacy nie mieli nic do gadania. Ale musieli i/lub umieli z nimi żyć. Może więc to właśnie ze Śląska powinno płynąć przesłanie dla Polski i świata, zawierające się w słowach: „Byłem przybyszem, a przyjęliście mnie”? Może to Ślązacy, nauczeni historycznym doświadczeniem pokoleń, są predysponowani do tego, żeby przyjąć imigrantów? Jak to zrobić? Można, oczywiście, ułatwić działania władzom województwa, miasta, gminy czy zaangażować się w parafii. Można zrobić bardzo dużo. Jeżeli nie stać nas na nic więcej, możemy przynajmniej dać pieniądze. Jeżeli nie możemy przyjąć ich pod swój dach, możemy zrzucić się, na przykład, na opłacenie czynszu. Czym ryzykujemy? Że się zawiedziemy. Ale przecież miłosierdzie to nie inwestowanie.

Emma

34 GÓRNOŚLĄZAK

www.zg.org.pl

Śląskie larmo

Ulotności

Ś

1

wiat stoi na  zmysłach. Ze  wszystkich najmniej popularny zdaje się być zmysł węchu. A  jednak… Złapałem się ostatnio na  tym, że  biorę dziecko na  ręce także po  to, by  wtuliwszy się w  ową uroczą przestrzeń między uchem a ramieniem wdychać jego zapach. Nieskażony cywilizacją zapach oddychającego ciała. To fascynujące, że mimo przeróżnej maści oliwek, szamponów i innych „dżonsoników” Weronika pachnie tak, jak chwilę po urodzeniu. Kto dzieci ma, zrozumie bez problemu; kto nie ma – musi na słowo uwierzyć, że tak jest: w tym zapachu można się rozkochać i  rozkoszować nim bez końca. Kosztem pracy, snu i  czasu wolnego. Całe szczęście, że  dzieci to regulują – w końcu chcą jeść, bawić się, spać.

2

Skoro już o spaniu mowa, zatrzymamy się wpierw na przebudzeniu. Pierwsze, co  uderza o  poranku, to  zmysł zapachu. Torpeduje mnie zapach wschodzącego słońca, przetykany raz po  raz wonią świeżego powietrza lub – w  inne dni – zastygłą mgłą. Okopy Świętej Trójcy – Nie-boska komedia Krasińskiego wywołała w  mojej głowie totalne spustoszenie – też tak musiały pachnieć, podlane ponadto rozmokłym bagniskiem, krwią i łzami. W  ogóle lubię październik, bo  październik pachnie, w  powietrzu rozsiewa ten swój jedyny, osobliwy zapach prawdziwej jesieni – mokrej mimo promieni słońca, mglistej, choć jednak świeżej. Październik pachnie pierwszymi zrobionymi na zimę przetworami, które nie dotrwały do grudnia, bo zatęskniło nam się do smaku owoców i warzyw, które słońce widziały nie tylko zza szklanych paneli. Pachnie mizerią z  marchwią, pomidorami przesmażonymi z  cebulą i  ogromną ilością czosnku, bakłażanami na 1001 sposobów (bo co rok odkrywam po kilka nowych przepisów i  każdy muszę natychmiast wypróbować), żoniną (najlepszą!) dynią, cukinią, ogórkami. Październik czuć przemijaniem. Skłania do  refleksji snutej przy okazji czyszczenia grobów na  Wszystkich Świętych. Inaczej patrzyłem na to jeszcze kilka lat temu, gdy wyjazdy na rodzinny grobowiec do Kończyc były raczej okazją do wypicia czekolady lub kawy w Karczmie Rycerskiej w kończyckim zamku, a objazd po katowickich cmentarzach robiliśmy dopiero 1 listopada z samego rana. Swoją drogą kończycki zamek jest pięknie odrestaurowany – gorąco polecam; jedzenie też tam mają niezgorsze. Październik roztacza woń tymczasowości, momentu przejścia, gdy jest jeszcze za  ciepło na  zimę, ale już zbyt chłodno na lato. Pewnego niepokoju, który podyktowany jest zachwianiem równowagi – dzień taki krótki jak zimą, a jednak ciepły

jak późnym latem. Nie lubię tego w  październiku. W  ogóle nie lubię zachwiań. A  jednak ma  to  swój urok, prawda? Październik niesie ze sobą woń nowych przedsięwzięć. Wrzesień był czasem rozruchu, powakacyjnego nabierania pełni mocy w  silnikach. Z  drugiej strony – w październiku nie czujemy się jeszcze zmęczeni, wciąż tli się entuzjazm, który powoli zacznie wypalać się w  listopadzie wraz z  dogasającymi zniczami, by na nowo rozbłysnąć tuż przed Bożym Narodzeniem. A w październiku jeszcze nam się chcę i przez to czuć wokół zapał do pracy. Październik pachnie też kubkiem ciepłej herbaty, pierwszym grzańcem i dobrą książką wieczorami, wygrzaną pościelą w niedzielne poranki, gdy światło słońca nie budzi nas o piątej rano. Październik czuć nadzieją na „dobre występy polskich drużyn w europejskich pucharach” (jak mantrę powtarza to zaklęcie cała sportowa prasa…): że oto wreszcie się uda wyjść z grupy. A i w to, że reprezentacja piłkarska odniesie sukcesy, wciąż jeszcze wierzymy.

3

Spośród pięciu zmysłów powonienie jednak nie ma szczęścia. Poza tymi ulotnościami, którym poświęciłem tych kilkadziesiąt linijek, nie jest zbyt doceniane. Niewiele można na nim zarobić. Choć niektóre sieci rozpylają w  swych sklepach poszczególne aromaty, by klienci bardziej kochali zakupy u nich, niż gdzie indziej, a tu i ówdzie słyszy się wizje kina z rozpylaczami zapachów… to jednak ciężko jest zagrać zapachem. Plakaty, ulotki wyborcze, banery, roll-up’y i inne cuda wyborczej poligrafii oddziałują na  wzrok. Reklamy wyborcze, spoty, audycje dotykają też słuchu. Podanie ręki na  dworcu, w  markecie, na  spacerze w  parku, na  progu mieszkania w  kampanii door-to-door eksploruje zmysł dotyku. Nawet zmysł smaku znalazł dla siebie miejsce w kampanii – zawsze można załapać się na wyborczą krówkę, landrynkę, miętuska. A zapach? Wiecie, moi Drodzy, tak sobie myślę, że  dla zapachu też jest miejsce. To  już od  wyborcy zależy, czy pozna, iż za  zapachem od Hugo Bossa, Chanel czy Armaniego kryje się czasem smrodek, ba, odór zgniłego jajka i czy wyłapie, że za stylizacją na „ludzkiego polityka”, któremu pot leje się z czoła, może stać pustka sterylnego świata korporacji i delikatny oddech specjalistów od PR. Trzeba umieć wyczuć cwaniactwo i cynizm, koniunkturalizm i  bezideowość, miernotę i  wyrachowanie. Niczego więcej nie wymaga tak często przywoływana „święta miłości kochanej ojczyzny”. Bo brak dobrego węchu ze strony wyborców kończy się klęską. Dla każdego. Bo nic tak nie irytuje jak wstyd, że sami w towarzystwie zatruliśmy atmosferę.

Reklama w „Górnoślązaku”? > [email protected]