Mirosława Drozd-Piasecka Instytut Archeologii i Etnologii PAN

Przekraczanie granic tabu

Wprowadzenie D o napisania tego tekstu skłonił mnie piękny jubileusz pracy naukowej mojej pier­ wszej opiekunki akademickiej i przyjaciółki, Pani Profesor Anny Zadrożyńskiej. Te­ matu i inspiracji dostarczyła mi zaś lektura Piętna Ervinga Goffmana, uważającego, że zjawiska anomii, dewiacji, wszelkie ingresje społecznych kanonów i norm są zna­ komitym polem do wręcz klinicznej obserwacji procesów społecznych. Przedmiotem moich rozważań jest szeroko opisywany i komentowany w środ¬ kach masowego przekazu przypadek ujawnienia wykorzystywania seksualnego i wię¬ zienia własnej córki przez mieszkańca wsi pod Siemiatyczami. Zanim przejdę do antropologicznej analizy materiałów, głównie zamieszczanych w dziennikach „Ga­ zeta W y b o r c z a " i „Rzeczpospolita", przybliżę merytoryczny kontekst tego zja¬ wiska, które klasyfikuję w obrębie tabu. Termin „tabu" określa klasyczną kategorię etnologiczną. Została ona rozpozna¬ na i opisana już u zarania dziejów tej dyscypliny w latach 80. i 90. X I X w., a w trak¬ cie kolejnych lat badań była naświetlana, poszerzana oraz uściślana z coraz liczniej¬ szych punktów widzenia. Prace nad tabu prowadzili najwybitniejsi przedstawiciele światowej etnologii . Jego zakres rozumiano szerzej (odnosząc go do zakazów wszel­ kiego rodzaju) i węziej (do zakazów w poszczególnych dziedzinach kultury np. za­ bójstwa i kazirodztwa, Freud), kazirodztwa (Lévi-Strauss) lub też w powiązaniu z innymi prawami i normami. Jednak zawsze znaczyło ono szacunek dla wartości ważnych społecznie, a nawet było uważane „za decydujący moment w przejściu ga­ tunku ludzkiego ze stanu natury do stanu kultury" (Buchowski, 1987, s. 344). 1

Ostatnio w nauce podkreśla się, że tabu dotyczy: r z e c z y w y j ą t k o w y c h , n i e n o r m a l n y c h , f o r m p o ś r e d n i c h m i ę d z y d w o m a stanami o d p o ­ w i e d n i o sklasyfikowanego p r z e z c z ł o w i e k a Universum,

1

podzielających cechy dwóch

W t y m miejscu przytoczę, w porządku c h r o n o l o g i c z n y m , najbardziej znane nazwiska uczonych,

którzy wnieśli największy wkład w badanie tego zjawiska k u l t u r o w e g o : James G. Frazer, R o b e r t R. M a r e t t , Z y g m u n t Freud, A l f r e d R. R a d c l i f f - B r o w n , Franz B. Steiner, E d m u n d Leach, M a r y Douglas, Claude Lévi-Strauss, M e y e r Fortes.

207

Mirosława Drozd-Piasecka

odrębnych kategorii (sacrum i profanum, n a d p r z y r o d z o n e g o i ziemskiego), g a t u n ­ ków, f o r m , a t a k ż e r z e c z y n i e n a z w a n y c h , nieuporządkowanych i „ p o m i e s z a n y c h " [ . . . ] służy w i ę c zarazem jako n a r z ę d z i e p o r z ą d k o w a n i a p o j ę ć o ś w i e c i e ( B u c h o w s k i 1987, s. 3 4 4 ) . 2

Problem kazirodztwa niejednokrotnie podejmował w swoich badaniach Bro­ nisław Malinowski (Malinowski 1980, s. 97-606; 1987). Było ono dla niego jednym z kardynalnych zakazów społecznych . W badanej przez niego społeczności melanezyjskiej ojciec nie podlegał ograniczeniom egzogamicznym, bowiem nie był krew¬ nym swoich dzieci. Jednak obcowania ojca z córką bardzo surowo zabraniano, a „wykrycie kazirodztwa sprowadziłoby niechybną śmierć na winowajców, którą musieliby zadać sami sobie przez popełnienie samobójstwa w taki sposób, jak tego wymagał zwyczaj" (Malinowski 1987, s. 600) . Malinowski formułuje hipotezę, że: „Potężne tabu wzmacnia prawdopodobnie pokusę do kazirodztwa przez ten pociąg, jaki zakazany owoc zawsze wywoływał, wywołuje i będzie wywoływać u istoty ludzkiej" (1987, s. 605) . 3

4

5

Odwołam się jeszcze do zaproponowanej przez Malinowskiego wykładni kultu¬ rowej tego zjawiska: K a z i r o d z t w o jako n o r m a l n y s p o s ó b z a c h o w a n i a nie m o ż e i s t n i e ć w ś r ó d l u d z i , g d y ż nie d o p o g o d z e n i a jest z ż y c i e m r o d z i n n y m i z d e z o r g a n i z o w a ł o b y j e g o n a j b a r d z i e j f u n d a m e n t a l n e zasady ( M a l i n o w s k i 1987, s. 186). M u s i b y ć zakazane, [ . . . ] jest o n o nie d o p o g o d z e n i a z u s t a n o w i e n i e m p i e r w s z y c h p o d s t a w k u l t u r y . W k a ż d y m r o d z a j u c y w i l i z a c j i , w k t ó r y m z w y c z a j , m o r a l n o ś ć i p r a w o z e z w o l i ł y b y na k a z i r o d z t w o , r o d z i ­ na n i e m o g ł a b y nadal i s t n i e ć ( M a l i n o w s k i 1987, s. 185). R o z p a d ł a b y się i nastąpił c a ł ­ k o w i t y s p o ł e c z n y chaos i b r a k m o ż l i w o ś c i k o n t y n u o w a n i a t r a d y c j i k u l t u r o w e j [ . . . ] . P o d s t a w o w y w z ó r w s z y s t k i c h w i ę z ó w s p o ł e c z n y c h , n o r m a l n y stosunek d z i e c k a d o m a t k i i ojca z o s t a ł b y z n i s z c z o n y ( M a l i n o w s k i 1987, s. 186). Ż a d n e s p o ł e c z e ń s t w o n i e m o ż e i s t n i e ć w t a k i c h w a r u n k a c h ( M a l i n o w s k i 1987, s. 185). I n s t y n k t seksu musi z o ­ 6

s t a ć w y e l i m i n o w a n y ze s t r u k t u r y w s z y s t k i c h t y c h s e n t y m e n t ó w [ . . . ] jest n a j t r u d n i e j ¬ szy d o k o n t r o l i [ . ] Pokusa k a z i r o d z t w a została w i ę c w p r o w a d z o n a p r z e z kulturę, p r z e z k o n i e c z n o ś ć u s t a n o w i e n i a trwałych, z o r g a n i z o w a n y c h p o s t a w [ . ] w e wszyst¬ k i c h s p o ł e c z e ń s t w a c h l u d z k i c h p r z y p o m o c y jednej z n a j w a ż n i e j s z y c h

2

We współczesnej e t n o l o g i i polskiej obszerne s t u d i u m o tabu w i e r z e n i o w y c h związanych z antro­

pologią symboliczną napisał Jerzy Sławomir Wasilewski (2010 3

i najpo-

[1989]).

D o t y c z y ł on egzogamii, c z y l i zakazów seksualnego obcowania i małżeństwa w o b r ę b i e tego sa¬

mego klanu totemicznego, poddziału klanu, a jeszcze surowszych wobec dwojga ludzi mających wspól¬ ne pochodzenie genealogiczne. 4

Postępowanie takie miało zaniknąć wraz z napływem misjonarzy i urzędników rządowych.

5

Uważał on, że w rozwiązaniu tego p r o b l e m u m o ż e być, d o pewnego stopnia, p o m o c n a psycho¬

analiza. 6

„Alternatywny t y p kultury, z którego w y k l u c z o n e jest k a z i r o d z t w o , jest jedynie z g o d n y z istnie­

niem organizacji społecznej i k u l t u r y " ( M a l i n o w s k i 1987, s. 185).

208

Przekraczanie granic tabu

w s z e c h n i e j s z y c h n o r m . N a w e t wówczas, jak t o u k a z a l i nam p s y c h o a n a l i t y c y , tabu k a ­ z i r o d z t w a straszy c z ł o w i e k a p r z e z c a ł e ż y c i e ( M a l i n o w s k i 1987, s. 186) . 7

Według Claude'a Lévi-Straussa: Z a k a z k a z i r o d z t w a jest [.. J . n o r m ą w y z n a c z a j ą c ą k a ż d e m u m ę ż c z y ź n i e z b i ó r k o b i e t , z k t ó r y m i nie w o l n o m u z a w r z e ć m a ł ż e ń s t w a ani m i e ć s t o s u n k ó w seksualnych [ . . . ] , n o r m a ta jest u n i w e r s a l n a ; nie z n a m y ani j e d n e g o s p o ł e c z e ń s t w a , w k t ó r y m b y ona nie o b o w i ą z y w a ł a ( L é v i - S t r a u s s 1970, s. 5 2 4 ) .

Generalny problem dotyczący zakazu kazirodztwa polega na ustaleniu - pisze Lé­ vi-Strauss za Marcelem Maussem - „jakie głębokie i powszechne przyczyny sprawia­ ją, że we wszystkich społeczeństwach i wszystkich epokach istnieje jakaś reglamenta­ cja stosunków między płciami" (Lévi-Strauss 1970, s. 526). Zdaniem tego uczonego: Z a k a z k a z i r o d z t w a nie ma ani ź r ó d e ł c z y s t o k u l t u r o w y c h , ani ź r ó d e ł c z y s t o n a t u r a l ­ n y c h ; nie jest t a k ż e m i e s z a n k ą r ó ż n o r a k i c h s k ł a d n i k ó w c z ę ś c i o w o z a p o ż y c z o n y c h o d n a t u r y a c z ę ś c i o w o - o d k u l t u r y S t a n o w i o n p o d s t a w o w e p o s u n i ę c i e , dzięki k t ó r e m u , p r z e z które, a z w ł a s z c z a w k t ó r y m d o k o n u j e się p r z e j ś c i e o d n a t u r y d o k u l t u r y

[ . ]

stanowi więź między istnieniem b i o l o g i c z n y m i istnieniem społecznym człowieka [ . ]

o g r a n i c z a się d o u t w i e r d z e n i a w d z i e d z i n i e i s t o t n e j dla p r z e ż y c i a g r u p y wyż¬

s z o ś c i tego, co s p o ł e c z n e , n a d t y m , c o naturalne; tego, c o z b i o r o w e , n a d t y m , co i n d y ­ w i d u a l n e ; o r g a n i z a c j i n a d p r z y p a d k o w o ś c i ą [ . . . ] . „zakaz k a z i r o d z t w a jest nie t y l e n o r m ą , k t ó r a zabrania ż e n i ć się z matką, siostrą l u b córką, ile n o r m ą , k t ó r a k a ż e o d ¬ d a ć m a t k ę , s i o s t r ę l u b c ó r k ę komuś i n n e m u . Jest o n w swej i s t o c i e n a k a z e m o f i a r o w y ­ w a n i a d a r ó w " [ . . . ] k a z i r o d z t w o nie jest p r z e s t ę p s t w e m p r z e c i w naturze, lecz p r z e c i w społeczeństwu, p o w o d u j e b o w i e m nieuchronnie, g d y zaczyna występować często, z e r w a n i e więzi s p o ł e c z n e j , p o n i e w a ż p o p e ł n i e n i e g o p r z e r y w a p r o c e s w y m i a n y k o b i ­ et, dzięki k t ó r e m u s p o ł e c z e ń s t w o r e p r o d u k u j e n i e u s t a n n i e swój b y t ( L é v i - S t r a u s s 1970, s. 526, 529,

531).

Wydarzenie Rekonstrukcja wydarzeń została sporządzona na podstawie doniesień obu dzienni­ ków z kilku kolejnych d n i . W y p o w i e d z i poszczególnych dziennikarzy niejedno¬ krotnie znamionowało zaangażowanie emocjonalne przejawiające się w nadużywaniu przymiotników w opisach i ocenie zaistniałych wypadków. Będę starała się sprowa­ dzić je do poziomu rzeczowej narracji i tylko w nielicznych przypadkach, uzasad¬ nionych rozważaniami natury antropologicznej, przywoływać wypowiedzi reporte¬ rów nacechowane emocjami. Gazety odnotowały że we wtorek 2 września 2008 r. d o komendy Policji w Sie­ miatyczach przyszła 21-letnia kobieta (Alicja B.) z matką (Teresą B.), mieszkanka 7

W i e l e „zwyczajów, idei i wzorów społecznych narzuconych mężczyźnie przez kulturę jest w y ­

raźnie związana z jego wartością dla rodziny, z jego użytecznością dla gatunku" (Malinowski 1987, s. 188).

209

Mirosława Drozd-Piasecka

pobliskiej wsi Grodzisko. Powodem jej przybycia było doniesienie na własnego ojca (45-letniego Krzysztofa B.), że: „przez ostatnie 6 lat więził ją, groził śmiercią, wielo­ krotnie gwałcił" („Rzeczpospolita", 09.09.08, s. 1). Urodziła mu dwóch chłopców, jeden obecnie ma dwa i pół roku, drugi - półtora. Starszego we Wrocławiu, młod­ szego w Siemiatyczach (Rz. 09.09.08, s. 1). Przy obu porodach towarzyszył jej oj¬ ciec, który przedtem przygotowywał ją d o odpowiedzi na ewentualne pytania i ka¬ zał mówić, że ojciec dzieci jest nieznany „Pod jego presją zostawiła dzieci w szpitalu i zrzekła się do nich praw" (Rz. 09.09.08, s. 4) rodzicielskich, przekazując maluchy do adopcji („Gazeta Wyborcza", 09.09.08, s. 4). Zeznania obu kobiet w komendzie (określane jako rozmowa - G W 09.09.08, s. 4, Rz. 09.09.08, s. 1) trwały kilka godzin. Wynikało z nich, że ojciec zgwałcił ją pierw­ szy raz, kiedy skończyła 14 lat. Potem wielokrotnie zmuszał ją do współżycia, zamy¬ kał na wiele dni w pokoju i zabierał klamkę. Kobieta nie była jednak przetrzymy¬ wana w zamknięciu przez cały czas. Chodziła do szkoły Skończyła gimnazjum p o d Wrocławiem. Mieszkali wówczas w Pasikurowicach, niewielkiej wsi p o d Wrocła­ wiem, gdzie Krzysztof. B. miał warsztat samochodowy Kiedy zbankrutował, jeździł do pracy za granicę, a następnie zlikwidował warsztat i całą rodziną przenieśli się w 2006 r. d o Grodziska p o d Siemiatyczami, w jego rodzinne strony Po relacji Alicji i jej matki funkcjonariusze pojechali na wieś, by aresztować K r z y ­ sztofa B. N i e było go w domu. Policja zarządziła ogólnokrajowe poszukiwania. Z a ­ trzymany został dopiero trzy dni później, w piątek, w Siedlcach. Prawdopodobnie chciał uciec do Włoch. Na podstawie zeznań obu kobiet Krzysztof B. został aresz¬ towany na trzy miesiące, na wniosek sądu w Siemiatyczach, p o d zarzutem gwałtów, w t y m na małoletniej córce, gróźb, rozboju, więzienia własnej córki „ze szczególnym udręczeniem" ( G W 09.09.08, s. 4). G d y b y potwierdziły się zarzuty rozboju, grozi¬ łoby mu 15 lat więzienia. Według nieoficjalnych danych podczas przesłuchań Krzy¬ sztof B. tłumaczył, że to on jest ofiarą Alicji, która miała go prowokować i zmuszać do odbywania z nią stosunków seksualnych. „Kiedy chciał się przeciwstawić, groziła mu, że zgłosi na policji, iż została przez niego zgwałcona" ( G W 09.09.08, s. 4). Zanim obie kobiety zgłosiły się na policję, Krzysztof B. zmusił córkę do wspól¬ nego wyjazdu do Belgii, gdzie znalazł pracę. W Brukseli też miał gwałcić Alicję. Zde¬ cydowała się uciec. Wróciła do Polski i schroniła u swojego chłopaka we wsi M i e r z y nówka, skąd została przez ojca zabrana ( G W 10.09.08, s. 4; Rz. 09.09.08, s. 1). 8

Prokurator rejonowy w Siemiatyczach, Mirosław Zoch, mówił: „W nocy ojciec wyważył drzwi domu, wpadł do środka, sterroryzował mężczyznę siekierą, a córkę wywlókł z łóżka i wywiózł do swojej matki. Towarzyszyli mu dwaj mężczyźni, którzy potem pilnowali dziewczynę" ( G W 10.09.08, s. 4). Jednym z nich był brat Krzysztofa B., któremu również postawiono zarzuty ale nie został aresztowany „Prokuratura przesłuchała też w charakterze świadka Teresę B. - matkę Alicji. Jeżeli 8

C h ł o p a k A l i c j i wiedział o gwałtach, ale ani ich, ani napadu nie zgłosił p o l i c j i .

210

Przekraczanie granic tabu

zajdzie potrzeba, skierujemy sprawę do sądu rodzinnego i nieletnich pod kątem zbadania wykonywania przez nią władzy rodzicielskiej" (Rz. 09.09.08, s. 1). Rów¬ nocześnie policja szukała dwójki dzieci, które Alicja miała urodzić Po złożeniu zeznań kobiety wróciły do domu. Nigdzie nie pracowały „bo mąż i oj¬ ciec na to nie pozwalał". Policja zaoferowała i m pomoc psychologiczną, gmina i są¬ siedzi pomoc rzeczową. Dotąd obie deklarowały chęć pozostania we wsi, podjęcia pracy oraz rozpoczęcia „życia na nowo", ale jednocześnie bały się rozprawy w są¬ dzie, gdzie trzeba będzie „z nim stanąć twarzą w twarz" ( G W 09.09.08, s. 4) . Alicja miała twierdzić, że po ujawnieniu faktów policji czuje się silniejsza psychicznie ( G W 10.09.08, s. 4). 9

W tym samym czasie dziennik „Fakt" opublikował drastyczne wyznanie dziewczy­ ny Opatrzył je zdjęciem z podpisem: „Spowiedź córki bestii z Podlasia. Gwałcił mnie mój ojciec" . Sprawę opisują światowe media. Zarówno brytyjska bulwarówka „The Sun", jak i poważne serwisy C N N i BBC mają jedno skojarzenie: z Austriakiem Josefem Fritzlem, który przez 24 lata więził w piwnicy i gwałcił córkę (Rz. 10.09.08, s. 6; G W 10.09.08, s. 4). 10

Reakcje Po tych doniesieniach prasowych różne środowiska społeczne, głosami dziennika¬ rzy zaczęły zadawać liczne pytania, na które nie zawsze od razu znajdowano odpo¬ wiedzi. Podstawowe z nich to: Dlaczego Alicja wcześniej nie krzyczała, że dzieje się jej krzywda? Dlaczego nie reagowała matka, najbliżsi, sąsiedzi, autorytety lokalne i powołane do takich spraw instytucje? Na pierwsze z nich A l i c j a nie chciała odpowiadać. Wyjaśniła, że zdecydowa­ ła się w końcu pójść na policję, „bo coś w niej pękło", długo o t y m myślała, że tak nie można żyć. Ojciec „powiedział, że stracimy życie, jeśli to ujrzy światło dzienne" ( G W 09.09.08, s. 4). W przetrwaniu pomagały jej książki z biblioteki w Grodzisku i muzyka discopolowa. W odpowiedzi na drugie pytanie m a t k a (Teresa B.) mówi: „Nie mogłyśmy nic zrobić, bo mąż nie opuszczał nas na krok. Cały czas był w domu. Terroryzował nas" (Rz. 09.09.08, s. 1). Zeznaje w wywiadach, że od dawna wiedziała o wszystkim, że córka była dwa razy w ciąży z jej mężem, a dzieci, które urodziła, zostały w szpitalu, nie interesowała się dalej ich losem. Reagować nie mogła, bo obie były zastraszane, że jeśli prawda wyjdzie na jaw, to stracą życie. N i e wiedząc, co robić, po prostu po9

Te informacje nie są w pełni dokładne, b o w i e m relacje medialne pełne są nieścisłości i r o z ­

bieżności. 10

O b u r z y ł o t o psychologów. Z d a n i e m jednego z nich: „Media p o w i n n y dać święty spokój tej

d z i e w c z y n i e ! Bo pokazując ją w t a k i m kontekście, dają jej wyraźny sygnał: jesteś ważna t y l k o dlatego, że cię z g w a ł c o n o [ . . . ] . Z a kilka d n i tej sprawy w mediach nie będzie. A l e d z i e w c z y n a straci szansę na kontakt ze zdrową częścią swojej o s o b o w o ś c i . T o samo d o t y c z y jej 11-letniego brata. M a m nadzieję, że nie p r z e c z y t a m jego wyznań, że słyszał, jak ojciec gwałcił jego siostrę" ( G W 10.09.08, s. 4 ) .

211

Mirosława Drozd-Piasecka

godziła się z t y m . Na policję poszły dlatego, że „tego było już po prostu za dużo. Córka nie mogła tego nerwowo i psychicznie wytrzymać" (Rz. 09.09.08, s. 4). Za¬ chowanie to, określane przez śledczych słowami: „nie sprostała roli matki", jest tłuma¬ czone „syndromem sztokholmskim", kiedy poszkodowani uzależniają się psychicznie od oprawcy do tego stopnia, że zaczynają mu nawet pomagać. Zatem na wiele py¬ tań w tej sprawie będą musieli odpowiedzieć psychologowie ( G W 09.09.08, s. 4). S p e c j a l i ś c i , psycholodzy i seksuolodzy uważali „że gehennę kobiety można było zakończyć wcześniej. Jednym z powodów, dla których takie sprawy mogą trwać, jest ludzka obojętność. Sąsiedzi, rodzina, wreszcie lekarze odbierający poród musieli coś niepokojącego zauważyć. Zawsze, gdy są podejrzenia, że dochodzi do wykorzystywania seksualnego, powinniśmy, nawet anonimowo, zawia¬ domić policję" (Rz. 09.09.08, s. lub ludzi zajmujących się przemocą domową - z ośrodków pomocy społecznej czy centrów pomocy rodzinie. Zwracali również uwagę na funkcjonujący u nas stereotyp „nie mówić nikomu, co się dzieje w domu", który zakorzenił się również w niektórych, głównie katolickich, mediach nawołujących, żeby wszystkie problemy rozwiązywać w rodzinie ( G W 10.09.08, s. 4; Rz. 10.09.08, s. 6). Potwierdza to komentowana krytycznie przez „Gazetę Wybor¬ czą" publikacja zamieszczona w „Naszym Dzienniku" . 12

Psycholog, Agnieszka Widera-Wysoczyńska z Uniwersytetu Wrocławskiego, za¬ stanawiała się: „Może milczenie matki wynikało także z poczucia winy, że nie zgło¬ siła sprawy organom ścigania" (Rz. 10.09.08, s. 6), bowiem i m dłużej trwa wykorzy­ stywanie, „tym trudniej potem przyznać się do wiedzy na ten temat" (Rz. 10.09.08, s. 6). Przy t y m zawsze jest jakiś powód złamania zmowy milczenia. Praktyka psy¬ chologiczna wskazuje jednak, że „typowym zachowaniem matki w rodzinie kazi-

11

Psychologowie udzielali też i n f o r m a c j i t e c h n i c z n y c h o s y m p t o m a c h molestowania d z i e c i

w rodzinie. Pisali, że można uchwycić kilka cech charakterystycznych kazirodczego w y k o r z y s t y w a n i a dziecka, m . i n . częste z m i a n y miejsca zamieszkania, oddalenie o d dalszej rodziny. W t y m k o n k r e t n y m p r z y p a d k u „ o b e c n o ś ć ojca p r z y p o r o d z i e i w czasie w i z y t u ginekologa, b ę d ą c e rzadkością w p o l s k i m społeczeństwie,- porzucenie nauki po gimnazjum, podczas g d y obowiązek szkolny w Polsce jest do 18 ro­ k u życia" ( G W 09.09.08, s. 4 ) . Pedagodzy zwracali uwagę, że „dziwne" zachowania d z i e w c z y n y mo¬ gło być przez otoczenie tłumaczone zmianami organizmu w okresie dojrzewania. 12

D o t y c z y ona recenzji książki Grzegorza Kasdepkego p t . Mam

prawo! Czyli nieomal wszystko,

co

powinniście wiedzieć o prawach dziecka, a nie macie kogo zapytać, która ma trafić d o kanonu lektur klas I V - V I szkoły p o d s t a w o w e j . A u t o r k a recenzji stara się wykazać, że w i e d z a zawarta w tej publikacji daje dzie­ c i o m „wolność do zła". „»Takie książki zaburzają rozwój psychoseksualny dzieci [ . . . ] dowiadują się one, że mogą zostać sprzedane, uprowadzone za granicę, albo wykorzystane seksualnie«. [ . . . ] A u t o r ­ ka tekstu jest z d u m i o n a , że książka omawia art. 34 k o n w e n c j i praw dziecka, który b r z m i : » N i k t nie m o ż e wykorzystywać cię seksualnie«. »Po co zwracać uwagę d z i e c i na dewiacje seksualne? C z y prob¬ lematyka seksualności - w d o d a t k u m o c n o zaburzonej - jest n o r m a l n y m kręgiem zainteresowań uczniów szkoły podstawowej? [ . . . ] p o d e j m o w a n i e t a k i c h t e m a t ó w jest niedopuszczalne i m o ż e być niebezpieczne«. C z y bardziej niebezpieczne niż to, co się działo w Siemiatyczach?" - pyta z kolei publicystka „Gazety W y b o r c z e j " ( G W 15.09.06, s. 2).

212

Przekraczanie granic tabu

rodczej jest wyłączenie się. Matka nie chce wiedzieć, że coś dzieje się jej dziecku, być może się boi, bo sama jest ofiarą przemocy. Czasem nawet sama przekonuje dziecko, że nie powinno nic mówić: bo nie będziemy mieli gdzie mieszkać, bo się nie utrzymamy" ( G W 09.09.08, s. 4). Psycholog z Fundacji Dzieci Niczyje, Maria Keller-Hamela, tłumaczyła, że prawdopodobnie zadziałał w t y m przypadku „powta¬ rzający się schemat" wychowania matki w patriarchalnej rodzinie podporządko¬ wanej silnemu ojcu . 13

Potwierdzał tę diagnozę seksuolog Stanisław Dulka w dzienniku „Metro". Uza¬ sadniając psychologiczną postawę matki Alicji, powiedział m.in.: M i a ł e m d o c z y n i e n i a z w i e l o m a p o d o b n y m i p r z y p a d k a m i i n i g d y nie z d a r z y ł o się, że¬ b y matka n i e wiedziała, c o się d z i e j e w s y p i a l n i córki. M a t k i wiedzą, ale tolerują. Cza¬ sami w y g o d n i e j i m p r z y m y k a ć o k o na to, c o r o b i mąż [ . . . ] . Z n a m p r z y p a d k i , że m a t k i same podsuwały córki s w o i m m ę ż o m [ . . . ] . Potrafiły usprawiedliwiać k a z i r o d z t w o - b o t o b y ł s p o s ó b na i c h agresję a l b o z a t r z y m a n i e i c h w d o m u . . . W m a w i a ł y sobie, ż e sko¬ r o mąż nie bije, t o c ó r c e nie dzieje się aż taka k r z y w d a . [ . ] A k c e p t o w a ł y k a z i r o d z t w o , b o b y ł y przekonane ż e najważniejsza jest r o d z i n a i dla u t r z y m a n i a jej r a z e m czasem trzeba c o ś p o ś w i ę c i ć . W t y m w y p a d k u c ó r k ę . M a t k a A l i c j i podkreślała, ż e musiała się t r o s z c z y ć o jej m ł o d s z e g o brata, a o j c i e c b y ł j e d y n y m ż y w i c i e l e m r o d z i n y P r o s z ę t e ż p a m i ę t a ć , że u nas k a z i r o d z t w o t o o g r o m n e tabu. W i e l e r o d z i n w o l i , ż e b y już [ . . . ] o j ­ ciec sypiał z córką, niż ż e b y t e n sekret w y s z e d ł na j a w " ( „ M e t r o " , 1 2 - 1 4 . 0 9 . 0 8 , s. 9 ) .

M i e s z k a ń c y d o l n o ś l ą s k i e j w s i P a s i k u r o w i c e , jak utrzymują: „do­ skonale pamiętają rodzinę B., ale niechętnie o niej opowiadają [ . . . ] oni z nikim się nie przyjaźnili, rzadko wychodzili do wioski, a i do nich prawie nikt nie zaglądał.

13

„Zawsze była uczona, że ma słuchać głowy r o d z i n y która jest w d o m u najważniejsza. W e włas­

n y m małżeństwie t e ż jest bierna, zależna, czuje się słaba. A jej mąż podsyca tę słabość. [ . . . ] Systema¬ t y c z n i e obniża jej poczucie wartości. Powtarza jej, że jest śmieciem, że na nic dobrego nie zasługuje. O g r a n i c z a k o n t a k t y ze światem [ . . . ] Uzależnia ekonomicznie. K o b i e t a nie zechce odejść, bo jest przekonana, że sobie nie p o r a d z i . Bo k t o naprawi zlew, k t o przyniesie pieniądze? Tymczasem mąż kreuje się na wszechmocnego. Mówi, że ma z n a j o m y c h w p o l i c j i , prokuraturze, nawet w mediach. M a t k a b o i się konsekwencji ujawnienia sprawy. Jest przekonana, że g d y powie, będzie jeszcze gorzej. I w m a w i a sobie, że przecież nie ma idealnych mężów. N i e k t ó r z y piją codziennie, a jej t y l k o o d świę¬ ta [ . . . ] g o d z i się na gwałcenie własnego dziecka, jest przekonana, że nie ma wyjścia, więc oddala o d siebie tę prawdę [ . . . ] . W o l i stawać po stronie silniejszego, c z y l i męża, w t e d y wydaje jej się, że p r o b ­ lemu nie ma. [ . . . ] Staje się jego wspólnikiem, czuje się współodpowiedzialna za to, co się stało, że w którymś m o m e n c i e zawiodła jako matka i żona. A l e sama jest ofiarą i t o redukuje jej poczucie winy: C h r o n i p o z y t y w n y wizerunek swojej rodziny. Panicznie b o i się jej rozpadu, bo w y c h o w a n o ją tak, że rodzina ma być raz na całe życie, że trzeba nieść swój krzyż. Bywa, że ma poczucie ulgi, b o nie musi już zaspokajać seksualnych potrzeb męża [ . . . ] Spotkałam się też z t a k i m p r z y p a d k i e m , że matka p r o ­ wadziła pijanego męża d o łóżka córki, bo t y l k o ona potrafiła go uspokoić" ( G W 10.09.08, s. 4 ) . N i e chroni swojego dziecka, b o „może co innego r o z u m i e przez ochronę. D l a niektórych ochrona t o t y l k o zapewnienie d z i e c k u dachu nad głową i jedzenia. [ . . . ] A l e t e ż bardzo c z ę s t o matka czuje złość na córkę. [ . . . ] Bo nie w i d z i w niej córki, ale kobietę, konkurentkę, która zabiera jej m ę ż c z y z n ę . Zwłasz­ cza g d y mąż zaczyna ją zaniedbywać, a córkę obsypuje prezentami" ( G W 10.09.08, s. 4 ) .

213

Mirosława Drozd-Piasecka

Z y l i jak niewidzialni. [ . . . ] Ich dawny d o m stoi na uboczu, przy polnej drodze" ( G W 10.09.08, s. 4). Krzysztof B. przed przeprowadzką na Podlasie popadł w długi, a jego mały warsz¬ tat samochodowy zbankrutował. Dawni sąsiedzi twierdzą, że policja często go od¬ wiedzała, ale nie z powodów rodzinnych. „Ponoć na lewo auta robił. O n w ogóle taki cwaniaczek był. Miał taką gębę, że » c o t o nie ja!«. We wsi na na Krzysztofa B. mó­ wili »Scigany« albo »Dezerter« , bo w młodości uciekł z wojska i ukrywał się w domu przyszłej żony. Był jedynym żywicielem czteroosobowej rodziny" ( G W 10.09.08, s. 4), która nie korzystała ze świadczeń społecznych. Według sąsiadów wolał, „żeby baby w domu siedziały: Wychodziły tylko co d o sklepu po zakupy" ( G W 10.09.08, s. 4). Alicja zakończyła edukację na gimnazjum . Dziewczyna i jej brat byli bardzo skryci, nawet zahukani. „Ktoś głośniej krzyknął, t o aż się kulili" ( G W 10.09.08, s. 4). Kiedy sprawa wyszła na jaw, bowiem napisały o niej gazety, mieszkańcy wiedzieli, o kogo chodzi. „Bo coś z nimi było nie tak, tylko nie wiedzieliśmy co. O n pijany nie chodził. Czyści byli, zadbani. G d y b y t o była typowa patologia, toby się człowiek mógł domyślać. A tak?" ( G W 10.09.08, s. 4). 14

S ą s i e d z i z G r o d z i s k a byli wzburzeni doniesieniami medialnymi. Mówili, że to dramat, że przeżyli szok. „Zeby chociaż tego drania porządnie za to ukarali" ( G W 10.09.08, s. 4). Twierdzili, że niczego nie zauważyli, żeby córka była w ciąży: też nie. „Rodzina niby normalna, ale ten ojciec jakiś taki b y ł . . . " (Rz. 09.09.08, s. 4). Przyjechał d o Grodziska „z żoną, córką i synem zamieszkał na końcu wsi. Pracował dorywczo, czasem pomagał blacharzom w warsztatach samochodowych. Czasem do sklepu przychodził sam, czasem zakupy robiła żona [ . . . ] . D o alkoholu go nie ciąg­ nęło" (Rz. 09.09.08, s. 1). Po dłuższej dyskusji niektórzy jednak przyznają, że coś podejrzewali, „bo niby po co ojciec córkę codziennie o godz. 21 d o lasu prowadził? - pytała jedna z kobiet" ( G W 10.09.08, s. 4). W ł a d z e i a u t o r y t e t y l o k a l n e wobec możliwych zarzutów zaniedbania swo¬ ich obowiązków przyjmują a priori postawę pełną rezerwy, a nawet obronną. Za¬ stępca sołtysa mówił, że znał mężczyznę przelotnie. Spokojny był, ale nie miał tutaj przyjaciół. Wymiana zdań między nimi kończyła się na „dzień dobry". Podobnie konstatuje wójt Grodziska (gminy): rodzina ta t o typowi przyjezdni, którzy nie u t r z y m y w a l i z b y t w i e l u k o n t a k t ó w z sąsiadami [ . . . ] . Z a i n t e r e s o w a ł o nas to, ż e n i g d z i e n i e pracują, n i e zgłaszają się p o zasiłek, a p r z e c i e ż z c z e g o ś muszą ż y ć [ . . . ] .

14

Wicedyrektorka szkoły w Siedlcu, gdzie uczyła się Alicja, twierdziła, że była „przeciętna jak wiele.

Spokojna, małomówna [ . . . ] . D z i e w c z y n k a nie wagarowała i nie sprawiała kłopotów w y c h o w a w c z y c h . Chodziła t e ż na zajęcia wyrównawcze. [ . . . ] miała kłopoty z nauką [ . . . ] w y c h o w a w c z y n i chodziła nawet do nich d o domu, żeby ją poduczyć matematyki [ . . . ] nic niepokojącego nie zauważyła. [ . . . ] Pamięta, że matka kontaktowała się ze szkołą, ale sporadycznie" ( G W 10.09.08, s. 4 ) . M o w a jest t u o okresie g i m n a ­ zjum, a d o pierwszego gwałtu doszło, g d y dziewczyna miała 14 lat, czyli p o d koniec gimnazjum, a zatem to, co się działo w rodzinie, mogło być jeszcze nieuchwytne dla szkoły Potem Alicja przerwała naukę.

214

Przekraczanie granic tabu

N i e p o k o j ą c e sygnały [ . ]

d o c h o d z i ł y o d p e w n e g o czasu d o p r a c o w n i k ó w miejs¬

c o w e g o ośrodka p o m o c y s p o ł e c z n e j (Rz. 09.09.08, s. 1). Ich syn p r z y c h o d z i ł d o szkoły zaniedbany brakowało m u przyborów, w i ę c zaczęliśmy m u p o m a g a ć (Rz. 09.09.08, s. 4 ) . Podczas w i z y t y w i c h d o m u p r a c o w n i k socjalny nabrał p o d e j r z e ń , ż e w tej r o d z i n i e m o ż e dziać się c o ś n i e d o b r e g o (Rz. 0 9 . 0 9 . 0 8 , s. 1). K i l k a razy sugerował córce, b y p o ­ rozmawiała z policją. D ł u g o nie dawała się przekonać, ale w i d a ć w k o ń c u się odważyła (Rz. 0 9 . 0 9 . 0 8 , s. 4 ) .

N a u c z y c i e l e przypominają sobie, że drugi poród Alicji zbiegł się w czasie z kłopotami w szkole jej młodszego brata, Janka, który wówczas był agresywny, zdarzały mu się drobne kradzieże, nie potrafił się zintegrować z klasą, miał słabe oceny. Dyrektorka szkoły, do której chodzi Janek, przyznała, że: na p o c z ą t k u r o k u szkolnego dowiedziała się, że w r o d z i n i e B. są jakieś p r o b l e m y . Mieszkańcy

Mierzynówki

słyszeli

awantury. C h ł o p i e c

nie miał p o t r z e b n y c h

p o d r ę c z n i k ó w . Porozmawiałam z n i m i p o raz pierwszy, o d k ą d g o z n a m , w y z n a ł c o ś z ł e g o o s w o i c h r o d z i c a c h . Powiedział, ż e t a t o chce i c h o p u ś c i ć .

Był w y r a ź n i e

z m a r t w i o n y ( G W 10.09.08, s. 4 ) .

K s i ą d z Marek Laszuk (z zespołu szkół w Grodzisku), który znał Janka, a spora¬ dycznie widywał też Alicję i jej matkę, tłumaczył, że uważa, iż to delikatna sfera ży¬ cia, w którą ingerencja może być źle odebrana - a nie miał podstaw, aby interwenio­ wać. Kategorycznie stwierdził: „niczego nie podejrzewałem" ( G W 10.09.08, s. 4). L e k a r z e , którzy odbierali w Siemiatyczach kolejny poród z kazirodczego związ­ ku, utrzymywali, że „nic nie wskazywało na patologię. [ . . . ] Alicja zgłosiła się do iz­ by przyjęć z bólami porodowymi. Przyszła z matką i ojcem" ( G W 10.09.08, s. 4). W z a c h o w a n i u p a c j e n t k i i jej r o d z i c ó w lekarze nie zauważyli n i c n i e p o k o j ą c e g o . - N i e o d p o w i a d a ł a k o n k r e t n i e na p y t a n i a [ . ] . Powiedziała [ . ] ż e zna t y l k o imię ojca dzie¬ cka, [ . . . ] ale nie w e r y f i k o w a l i , c z y mówi prawdę, t y l k o c z u w a l i n a d prawidłowym p r z e b i e g i e m p o r o d u . L e k a r z t o nie p o l i c j a n t (Rz. 10.09.08, s. 6 ) .

Z w y w i a d u m e d y c z n e g o d o w i e d z i e l i ś m y się o p o p r z e d n i e j ciąży. Podali, ż e d z i e c k o z m a r ł o w p i e r w s z y m t y g o d n i u życia z p o w o d u w a d y serca [ . . . ] . W czasie c i ą ż y nie badała się i n i e c h o d z i ł a na w i z y t y k o n t r o l n e , ale p o r ó d p r z e b i e g ł d o b r z e , d z i e c k o i matka byli z d r o w i . [ . ]

M a t k a zrzekła się o d r a z u p r a w d o dziecka, p o d p i s u j ą c

o d p o w i e d n i d o k u m e n t . Jako p o w ó d podała, że nie ma na jego u t r z y m a n i e . Poprosiła o u m i e s z c z e n i e n o w o r o d k a w d o m u d z i e c k a ( G W 10.09.08, s. 4 ) .

Sąsiedzi i autorytety lokalne nie reagowali. M i m o że plotkowano o kłopotach tej rodziny i coś podejrzewał opiekun społeczny milczeli, ponieważ, jak utrzymują psy­ cholodzy: „Ludzie nie chcą dostrzegać kłopotów sąsiadów, nie chcą się angażować w ich problemy, bo w wielu przypadkach wstydliwe konflikty rodzinne dotyczą ich samych" (Rz. 10.09.08, s. 6). Ojciec przeprowadzkami próbował zacierać ślady 215

Mirosława Drozd-Piasecka

przestępstwa. Sąsiedzi się zmieniali, mogli więc niczego nie zauważyć. Tym bardziej że wygląd ani zachowanie sprawców takich przestępstw nie są odrażające. W r ę c z przeciwnie, cechuje ich zawsze ponadprzeciętna u m i e j ę t n o ś ć w y w i e r a n i a wpływu na i n n y c h [ . ]

m o ż e p r z e k o n a ć i n n y c h , ż e t o dzie¬

c i ę c y w y m y s ł a l b o z e m s t a n a s t o l a t k i . [ . ] P o t r a f i w m ó w i ć d z i e c k u , że tak musi b y ć , ż e c o k o l w i e k o n o z r o b i , n i c się n i e z m i e n i a l b o b ę d z i e jeszcze g o r z e j , ż e r o z b i j e o n o r o d z i n ę [ . . . ] ż e w s z ę d z i e je z n a j d z i e [ . . . ] . O f i a r a t a k i e g o c z ł o w i e k a n i c nie mówi, b o sama siebie o b w i n i a za w s z y s t k o , c o się d z i e j e ( G W 0 9 . 0 9 . 0 8 , s. 4 ) .

Z w r o t w zainteresowaniach prasy losami Alicji i jej rodziny wywołała reakcja p r e z e s a R a d y M i n i s t r ó w , Donalda Tuska. Spowodowała ona dyskusję, w któ¬ rej uczestniczyli politycy wszystkich opcji, wybitne autorytety prawne, medyczne i społeczne. Premier na temat molestowania córki przez ojca powiedział w wywia¬ dzie dla T V N 24, że jest świadomy tego, iż jego zdanie spotka się z krytyką organi¬ zacji broniących praw obywatelskich, ale: „nie sądzę, by wobec takich indywiduów można było stosować nazwę człowiek". I dalej: „chciałbym, by w Polsce wprowadzo¬ no kastrację chemiczną nie na życzenie, ale jako element wyroku" ( G W 10.09.08, s. 2). Tę bardzo emocjonalną wypowiedź cytowały wszystkie media. To stanowisko premiera zbiegło się z oczekiwaniami społecznymi, poczuciem sprawiedliwości zwykłych obywateli. Popularność PO wzrosła od razu o 10 proc. ( G W 26.09.08, s. 8) . C o więcej, spowodowało porozumienie ponad podziałami partyj­ nymi - za kastracją pedofilów byli przedstawiciele wszystkich ugrupowań politycz­ nych. W opinii Przemysława Gosiewskiego pozwoli ona na „trwałe wyeliminowanie zagrożenia ze strony pedofilów" ( G W 26.09.08, s. 8), bowiem „ciągle mówi się o pra­ wach przestępców. A gdzie prawa ofiar? Gdzie bezpieczeństwo i zdrowie dzieci? Mamy prawo stosować środki, które zabezpieczą społeczeństwo" ( G W 19.09.08, s. 1). 15

O wystąpieniu premiera f e l i e t o n i ś c i , d z i e n n i k a r z e pisali różnie . Jego wypowiedź odwróciła ich uwagę od samego zbrodniczego faktu i przeniosła ją na 16

15

O g ł o s z o n a przez „Gazetę W y b o r c z ą " ankieta mająca odpowiedzieć na pytanie „Co zrobić z pe¬

dofilami?" dała następujące w y n i k i : p r z y m u s o w o kastrować fizycznie (wycinać jądra) - 33 proc.,- p r z y ­ musowo kastrować chemicznie (zmuszać do brania leków) - 24 proc., karać tylko więzieniem - 15 proc., b e z t e r m i n o w o zamykać w szpitalach p s y c h i a t r y c z n y c h - 13 proc.,- dać wybór: kastracja chemiczna al­ bo więzienie - 8 proc. (PBS D G A dla „Gazety", badanie telefoniczne 12 września, próba reprezentatyw­ na 500 o s ó b ) ( G W 13-14.09.08, s. 2). Z n a c z ą c e , że za fizyczną kastracją opowiedziało się aż 40 proc. mężczyzn wśród których najwięcej było osób z wykształceniem średnim oraz ludzi młodych do 24. ro¬ k u życia. 16

P i o t r Pacewicz uważał np., że: „premier poleciał t a b l o i d e m " , podczas g d y mógł wykorzystać tę

sytuację do edukacji społeczeństwa, np. zaapelować, b y obywatele ujawniali takie p r z y p a d k i , b y z n i k ­ nęła zasłona w s t y d u , która sprawia, że k o b i e t y cierpią w milczeniu. A l e „dużo lepiej sprzedają się wrzask oburzenia i odbieranie człowieczeństwa bestii w ludzkiej skórze". Premiera poparł wicepre¬ mier G r z e g o r z Schetyna, który powiedział, że jego z d a n i e m konsekwencje p o w i n n a ponieść również matka A l i c j i . Z d a n i e m Pacewicza wicepremier p o w i n i e n przeczytać wstrząsający w y w i a d w „Fakcie"

216

Przekraczanie granic tabu

pole dyskusji oraz polemik formalno-prawnych, medycznych i politycznych. Po¬ wstały podstawowe problemy definicyjne: K t o to jest pedofil? K i m są pedofile? Lekarze s e k s u o l o d z y byli zgodni, że jest to osoba dotknięta parafilią, czyli odczu­ wająca pociąg seksualny do dzieci. Wśród skazanych za przestępstwa seksualne w o ­ bec dzieci około 10 proc. stanowią pedofile. Dla reszty dziecko było zastępczym obiektem seksualnym z racji jego uległości i łatwości wykorzystania - mówił A n ¬ drzej Depko, wiceprezes Polskiego Towarzystwa M e d y c y n y Seksualnej: 17

N i e p o r o z u m i e n i e m jest m ó w i e n i e o n a d m i e r n y m p o p ę d z i e s p o w o d o w a n y m w y s o ¬ k i m p o z i o m e m h o r m o n ó w p ł c i o w y c h . P r z y c z y n ą p e d o f i l i i n a j c z ę ś c i e j jest b o w i e m p s y c h i k a , a s p r a w c a m i c z y n ó w p e d o f i l n y c h m o g ą b y ć r ó w n i e ż m a j ą c y za n i s k i p o p ę d , t y l e ż e długo nierealizowany. T o są p r o b l e m y zaburzonej o s o b o w o ś c i , a nie h o r m o n ó w , k t ó r e trzeba l e c z y ć m e t o d a m i p s y c h o t e r a p e u t y c z n y m i , czasem t e ż p s y c h i a t r y c z n y ­ m i . B l o k o w a n i e h o r m o n ó w m o ż e b y ć u ż y t e c z n e d o o b n i ż e n i a napięcia, ale t y l k o w t e ¬ dy, k i e d y j e d n o c z e ś n i e c z ł o w i e k p o d d a j e się d o b r o w o l n i e p s y c h o t e r a p i i . Jeżeli nie b ę d z i e miał ś w i a d o m o ś c i , ż e p o s t ę p u j e źle, i c h ę c i p o p r a w y - g d y t y l k o p r z e s t a n i e b r a ć leki, p o w r ó c i d o s w o j e g o p r o c e d e r u . O g r a n i c z e n i e się d o p o d a w a n i a środka blo¬ k u j ą c e g o p r o d u k c j ę t e s t o s t e r o n u w s y t u a c j i , g d y c z ł o w i e k jest p o z b a w i o n y w o l n o ś c i i nie ma w p o b l i ż u d z i e c i , na k t ó r y c h m ó g ł b y r e a l i z o w a ć swój p o p ę d , nie jest n a w e t p ó ł ś r o d k i e m ( G W 2 6 . 0 9 . 0 8 , s. 9 ) .

Taka wykładnia rodziła kolejne pytania natury medyczno-prawnej, w których pierwiastek etyczny odgrywał rolę pierwszoplanową. Koncentrowały się one na za¬ kresie dopuszczalności stosowania, zgodnego z prawem i etyką lekarską, leczenia przymusowego, czyli bez przyzwolenia pacjenta (w t y m przypadku kastracji chemicznej) oraz rozważaniach, na ile taka terapia jest karą, a na ile zabiegiem lecz¬ niczym. Wypowiadały się na ten temat najwybitniejsze autorytety z Teresą B. Jej spowiedź odsłania, jak powstawał p a t o l o g i c z n y układ kazirodczej rodziny,- jego szan­ taże, pychę („jesteście moją własnością"), bicie żony („uderzył mnie w twarz", „rzucił mną o ścianę"), córki („pasem, nawet g d y była z n i m w ciąży"), syna,- bierność sąsiadów ( G W 11.09.08, s. 2). M o n i k a O l e j n i k , dworując sobie z kolegi, ripostowała: „Piotr Pacewicz wraz z całą Polską zamarł, kie¬ d y premier zaproponował w p r o w a d z e n i e »kastracji c h e m i c z n e j « dla pedofilów. » T o straszne«, pre¬ mier demokratycznego kraju mówi »kreatura« i »indywiduum« o gwałcicielu córki i w y k l u c z a go z grona l u d z i . [ . . . ] Pacewicz [ . . . ] jest p r z e c i w n i k i e m tak surowej kary dla pedofilów, bo przecież oni mają t e ż prawa" ( G W 12.09.08, s. 24). Redaktor Pacewicz rozczula się nad losem Teresy B. „Z prze­ jęciem przeczytał w » F a k c i e « jej w y z n a n i a [ . . . ] . Szkoda tylko, że nie mówi, że wtedy, k i e d y jej mąż gwałcił córkę, oglądała sobie telewizję. [ . . . ] M o ż n a się dziwić, dlaczego Pacewicza oburza, iż wice¬ premier Schetyna powiedział, że matka p o w i n n a ponieść odpowiedzialność. T o nie są sporadyczne p r z y p a d k i , panie redaktorze. D l a t e g o m o ż e w a r t o potrząsnąć nie t y l k o ojcami gwałcicielami, pedofi¬ lami, ale całym społeczeństwem i r o d z i n a m i , żeby nie ukrywały z b r o d n i w o b e c własnych d z i e c i [ . ] potrząsnąć dziennikarzami, żeby w imię taniej sensacji nie pokazywali t w a r z y d z i e w c z y n y która i tak już ma s t y g m a t " ( G W 12.09.08, s. 24). 17

Sprawa p e d o f i l i i wróciła z całą ostrością na łamy prasy w następnym r o k u (2009). T y m razem

bezpośrednim p o w o d e m było aresztowanie przez Szwajcarów reżysera Romana Polańskiego, które¬ mu prokuratura amerykańska postawiła zarzut uprawiania seksu z nieletnią.

217

Mirosława Drozd-Piasecka

Joanna Meder, p s y c h i a t r a z Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie, była zdania, że przepisy nie mogą zmusić lekarzy do przymusowego podania środka blokującego popęd, bo o konieczności jego zastosowania decydują lekarze, a nie ko¬ deks karny ( G W 26.09.08, s. 9). Lekarz jest bowiem od leczenia. N i e poda pacjen­ towi preparatu, który staje się środkiem represji, a nie lekiem. I w dodatku może za¬ szkodzić. Wszelkie terapie są podejmowane dla dobra pacjenta . 18

Zbigniew Lew-Starowicz, krajowy konsultant w zakresie seksuologii, przyznał, że jako lekarz sam miałby moralne opory przed aplikowaniem komuś takiego środka bez jego zgody Podawanie preparatów chemicznych bez jednoczesnego stosowania psychoterapii nie jest bowiem zgodne z zasadami sztuki lekarskiej, czasowo pozba¬ wia możliwości płodzenia, a więc okalecza. Chociaż zastrzegał, że gdyby miał d o czynienia z osobą, co do której ma pewność, że jeśli wyjdzie na wolność, to będzie stanowić stałe zagrożenie, bo nie jest w stanie zapanować nad swoim patologicz¬ nym popędem, to jego opór mógłby osłabnąć ( G W 12.09.08, s. 9). Dyskusja zaczęła się od przypadku „potwora z Siemiatycz", ale - zdaniem Lwa-Starowicza - akurat on raczej nie byłby zakwalifikowany do takiej terapii, choćby dlatego, że nie jest re¬ cydywistą. „Nie można też wykluczyć, że pod presją opinii publicznej dochodzi¬ łoby do nadużyć w orzekaniu o przymusowej kastracji, tak jak to się dzieje np. przy ubezwłasnowolnieniach" ( G W 12.09.08, s. 9). Opinie p r a w n i k ó w zwracały uwagę, że podstawowym problemem jest to, że polskie prawo i standardy międzynarodowe zakazują leczenia kogokolwiek wbrew jego w o l i . Rodziło to pytania natury legislacyjnej o zakres i formalne stosowanie przymusu. Według byłego prezesa Trybunału Konstytucyjnego i współtwórcy kon¬ wencji bioetycznej Rady Europy prof. Marka Safjana: 19

Jeżeli uznajemy, ż e w p r z y p a d k u „kastracji" f a r m a k o l o g i c z n e j c h o d z i o o b r o n ę społe¬ c z e ń s t w a p r z e d j e d n o s t k ą , t o w t e n s p o s ó b m o ż n a r o z p o c z ą ć dyskusję n a d s t o s o w a ­ n i e m k a r y śmierci c z y t o r t u r ( G W 11.09.08, s. 4) skoro u z n a m y za l e c z e n i e p o z b a w i a ¬ nie p o p ę d u seksualnego, t o dlaczego nie s t o s o w a ć w o b e c a g r e s y w n y c h p r z e s t ę p c ó w l o b o t o m i i ? ( G W 19.09.08, s. 7) L e c z e n i e nie m o ż e s ł u ż y ć d o b r u s p o ł e c z e ń s t w a . Z a w s z e musi s ł u ż y ć leczonej osobie. Inaczej w r ó c i m y np. d o p r z y m u s o w e j steryliza¬ cji o s ó b c h o r y c h p s y c h i c z n i e , k t ó r ą jeszcze w latach 70. s t o s o w a n o w S z w e c j i

(GW

19.09.08, s. 1). W tej s y t u a c j i p o w s t a j e p y t a n i e , c z y r z e c z y w i ś c i e m a m y d o c z y n i e n i a z l e c z e n i e m , c z y m o ż e już z karą c i e l e s n ą ? T o b y ł o b y złamanie p o d s t a w o w y c h p r a w p r z y s ł u g u j ą c y c h k a ż d e m u człowiekowi n i e z a l e ż n i e o d tego, jak b a r d z o złe c z y n y po¬ p e ł n i ł ( G W 19.09.08, s. 4 ) .

18

Poza t y m żaden lekarz nie zaryzykuje „ciągania po sądach" za s p o w o d o w a n i e uszczerbku na

z d r o w i u ( G W 26.09.08, s. 9 ) . 19

Z wyjątkiem c h o r o b y psychicznej, upośledzenia umysłowego lub też np. u t r a t y przytomności,

k i e d y t o c h o r y nie m o ż e wyrazić na leczenie zgody. Ponadto terapia bez z g o d y zainteresowanego musi mieć na celu wyłącznie d o b r o pacjenta, a nie jego r o d z i n y czy otoczenia. Żaden przepis polskiego prawa karnego nie pozwala na podanie p r z e m o c ą środka, który nie służyłby r a t o w a n i u z d r o w i a czy życia ( G W 19.09.08, s. 1).

218

Przekraczanie granic tabu

Odmiennego zdania był Andrzej Rzepliński, sędzia Trybunału Konstytucyjnego. Były członek zarządu Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka uważał, że dobro dziecka jest zawsze ważniejsze od przestępcy (Rz. 11.09.08, s. 2). W przypadku pedofilii re¬ cydywistów kastracja farmakologiczna lub trwałe odcięcie od społeczeństwa są je¬ dynymi skutecznymi metodami zapobiegania tego rodzaju patologii. Skazany do¬ konuje w y b o r u : albo godzi się na bardzo „długą odsiadkę", albo wychodzi szybciej za cenę kastracji (Rz. 11.09.08, s. 2; G W 12.09.08) . 20

Zwolennik przymusowej kastracji chemicznej, r z e c z n i k p r a w o b y w a t e l s k i c h Janusz Kochanowski, uważał, że polskie prawo już dziś ją dopuszcza, bowiem: A r t . 72. K o d e k s u k a r n e g o s t a n o w i , ż e z a w i e s z a j ą c w y k o n a n i e kary, sąd m o ż e z o b o ¬ w i ą z a ć skazanego d o szeregu z a c h o w a ń , np. d o p o d d a n i a się l e c z e n i u , oddziaływaniu t e r a p e u t y c z n e m u o r a z i n n e m u s t o s o w n e m u p o s t ę p o w a n i u w okresie próby. T o ze¬ zwala na n a ł o ż e n i e p r z e z sąd o b o w i ą z k u zażywania p e w n y c h ś r o d k ó w , k t ó r y c h dzia¬ łanie określamy p o t o c z n i e m i a n e m k a s t r a c j i f a r m a k o l o g i c z n e j ( G W 12.09.08, s. 9 ) .

Zresztą przymusowo kastruje się chemicznie w wielu krajach i w Polsce też moż¬ na - dodaje. M i n i s t e r s p r a w i e d l i w o ś c i Z b i g n i e w Ćwiąkalski podkreślał, że kwestią dyskusyjną pozostaje, czy kastracja chemiczna jest okaleczeniem ( G W 11.09.08; Rz. 11.09.08). Należy dyskutować jedynie nad farmakologiczną formą redukcji po¬ pędu płciowego u skazanych pedofilów. Możliwe jest już podawanie im środków „na siłę z zastosowaniem przymusu bezpośredniego w trybie przewidzianym dla osób chorych psychicznie" ( G W 26.09.08, s. 8). Jednak nie przyjmiemy rozwiązania, któ­ re naruszyłoby przepisy UE, standardy i konwencje międzynarodowe. Okaleczenie jest sprzeczne z prawem polskim , a art. 156 kodeksu karnego za przestępstwo uzna¬ je pozbawienie człowieka możliwości płodzenia. I dodał, że już dziś jest przepis 21

20

Z d a n i e m profesora Rzeplińskiego należy również dokładnie przeanalizować doświadczenia duń­

skie z lat 70. N a j p i e r w zastosowano tam kastrację farmakologiczną, a później l o b o t o m i ę . O k a z a ł o się b o w i e m , że t o nie narządy płciowe, lecz mózg o d p o w i a d a za popęd seksualny. Z a t e m sama kastracja nie wystarczy, żeby powstrzymać pedofila recydywistę przed krzywdzeniem dzieci (Rz. 11.09.08, s. 2). 21

Konstytucja RP w art. 40 zakazuje poddawania ludzi t o r t u r o m oraz okrutnemu, nieludzkiemu lub

poniżającemu t r a k t o w a n i u i karaniu. U ż y c i e środków c h e m i c z n y c h dla osiągnięcia zamierzonych skutków represyjnych mieściłoby się w granicach pojęcia „kara cielesna". Wyobrażamy ją sobie c z ę s t o jako o b c i ę c i e ręki. Napiętnowanie r o z p a l o n y m żelazem, biczowanie, kastrację za p o m o c ą skalpela itp. U s t a w o w e w p r o w a d z e n i e kastracji chemicznej jako jednej z kar m o g ł o b y doprowadzić do jej sprzecz¬ ności z konstytucją. Dlatego p o l i t y c y P O t w i e r d z i l i , że być m o ż e trzeba będzie zmienić konstytucję. W związku z t y m Piotr W i n c z o r e k (prawnik konstytucjonalista) pyta: „co z konwencją o ochronie praw człowieka i p o d s t a w o w y c h wolności, której Polska jest stroną i która zawiera p o d o b n e (art. 3) posta­ nowienie? [ . . . ] G d y b y jednak [ . . . ] ustawowe wprowadzanie kary kastracji środkami c h e m i c z n y m i sta­ ło się dopuszczalne, t o dopuszczalne byłoby również stosowanie i n n y c h p o d o b n y c h kar. N i e wątpię, że części naszych o b y w a t e l i bardzo b y się t o spodobało, zwłaszcza g d y b y kary takie w y k o n y w a n o publicznie, ale c z y tego właśnie Platforma O b y w a t e l s k a chce naprawdę?" (Rz. 15.09.08, s. 15).

219

Mirosława Drozd-Piasecka

w kodeksie karnym mówiący, że skazanego za przestępstwo seksualne, u którego biegli stwierdzili „zakłócenie czynności psychicznych o podłożu seksualnym, można bezterminowo umieścić w zamkniętym zakładzie leczniczym" ( G W 12.09.08, s. 9). „Zresztą ostatecznie o konieczności przymusowego podawania tego czy innego le¬ ku będą decydować lekarze. To jest ich odpowiedzialność. M y tylko formułujemy odpowiednie p r z e p i s y " ( G W 19.09.08, s. 1, 4). Zatem, jak uważał Andrzej Rzepliński, przystąpić do zmiany prawa można dopiero potem, a nie p o d wpływem emocji związanych z ostatnią tragedią w Siemiatyczach. Kolejnym, sygnalizowanym już wcześniej pytaniem medycznym, ale i etycznym i prawnym zarazem, było ustalenie: w jakim stopniu kastracja chemiczna jest me¬ todą leczniczą, a w jakim karą, metodą represyjną? Ze słów premiera Donalda Tus¬ ka wynikało, że pedofile nie są w istocie ludźmi i nie zasługują na ludzkie potrak¬ towanie, zatem chodziło o ich ukaranie, i to jak najdotkliwsze, a nie oddziaływanie terapeutyczne podjęte z nadzieją skutecznego wyleczenia. Jeśli chemiczną kas¬ trację traktować nie jako procedurę medyczną, ale jako element kary, to pojawia się inny problem: czy można wprowadzać karę upośledzenia normalnego funkcjono¬ wania organizmu? Na związane z t y m pytania odpowiedź powinni dać specjaliści z dziedziny medycyny i farmakologii. „Dopiero po nich głos mogą zabrać prawni¬ cy" - mówił konstytucjonalista Piotr Winczorek (Rz. 15.09.08, s. 15). 22

Część mediów dowodziła, że jeśli słowa premiera o przymusie rozumieć tak, „jak to się dziś w świecie rozumie", to wystarczy - jak zrobili to ostatnio Brytyjczy¬ cy - wprowadzić „chemiczną kastrację", oprócz działań psychoterapeutycznych, jako standardową terapię przestępców seksualnych. N i e trzeba zmieniać konstytucji ani konwencji międzynarodowych. Po co więc stwarzać problemy, skoro są prostsze i równie skuteczne środki ochrony społeczeństwa? Premierowi nie chodziło zatem o ochronę potencjalnych ofiar, ale o zemstę (co sugerowały tabloidy rzucając hasło: „Wykastrujmy potwora"), mimo że „potwór z Siemiatycz" nie kwalifikowałby się d o „chemicznej kastracji" p o d przymusem. Z pewnością potrafi on kontrolować swój popęd, tylko nie chce. Dla takich jest więzienie, a nie leczenie. A poza t y m Krzysz¬ tof B. zagraża głównie córce, więc skuteczniejszym środkiem będzie zakaz zbli¬ żania się do niej ( G W 13-14.09.08, s. 2).

22

Poseł M a r e k Balicki (SdPL - N o w a L e w i c a ) , były minister zdrowia, z z a w o d u psychiatra, razem

z posłami D e m o k r a t y c z n e g o Koła Poselskiego oraz profesorami prawa M a r i a n e m Filarem i Janem W i dackim skierowali stosowną interpelację d o premiera ( G W 19.09.08, s. 1). Uzasadniali ponadto, że przymus bezpośredni oznacza praktycznie, że k i l k u sanitariuszy unieruchamia d e l i k w e n t a i podaje mu zastrzyk. Jeśli przyjąć, że zagrażał z d r o w i u i n n y c h , t o można d o w o d z i ć , że kastracja chemiczna jest taką właśnie „niezbędną czynnością leczniczą" - tłumaczy Balicki. A l e jako lekarz nie zgadzał się z ta­ ką interpretacją. Poza t y m jaki sens ma podawanie na siłę „kastrującego" środka osobie, która i tak jest uwięziona i nikomu nie zagraża? T o nie leczenie, t y l k o kara, a lekarze nie są o d w y m i e r z a n i a kar ( G W 19.09.08, s. 1).

220

Przekraczanie granic tabu

Jednoznacznie oceniła stanowisko premiera Magdalena Środa, e t y k z Uniwer­ sytetu Warszawskiego: „Prymitywna zemsta, a nie kara" (Rz. 11.09.08) . Pomysłu na to, jak wprowadzić do prawa polskiego przymusową kastrację che¬ miczną, tak aby była zgodna z konstytucją i standardami międzynarodowymi, na ra¬ zie nie było. W y p o w i e d z i i podpowiedzi natomiast - niezliczone. Poszukując roz¬ wiązań, wysuwano przykłady innych krajów, mające świadczyć o tym, że społeczeń¬ stwa bez wątpienia akceptują tego rodzaju walkę z pedofilią . Odnotowywano, że kastracja chemiczna jest programem eksperymentalnym w terapii przestępców se¬ ksualnych w wielu krajach (np. Francji, Szwecji czy Włoszech), ale najczęściej pod¬ czas odbywania kary i zawsze za zgodą skazanego. Jej kontynuacja bywa też czynni¬ kiem, od którego zależy zwolnienie warunkowe. 23

24

Podnoszono, że popularniejszym sposobem kontrolowania przestępców seksual¬ nych są elektroniczne obroże pozwalające policji monitorować miejsce pobytu ska¬ zanego. W północnoamerykańskim stanie Luizjana np. sąd może nakazać noszenie takich obroży dożywotnio. Były też propozycje tworzenia jawnych komputerowych rejestrów, by każdy mógł sprawdzić, czy w jego okolicy mieszka recydywista skazy¬ wany za przestępstwa seksualne . W Wielkiej Brytanii i Francji istnieją państwowe rejestry przestępców seksualnych, ale dostęp do nich mają tylko organa ścigania i w y ­ miar sprawiedliwości. W 2000 i 2001 r. brytyjska bulwarówka „News of the W o r l d " opublikowała zdjęcia i nazwiska skazanych za pedofilię. Dwie osoby z listy popeł25

23

Kontynuując, powiedziała: „jestem p r z e c i w k o kastracji, nawet w jej najbardziej humanitarnej,

farmakologicznej formie, tak jak jestem p r z e c i w k o karze śmierci, t o r t u r o m , chłoście, d y b o m i obcina­ niu kawałków ciała za mniejsze lub większe przestępstwa. Być m o ż e te f o r m y kary są skuteczne, w i d o ­ wiskowe i zwiększają p o z i o m sympatii dla jej propagatorów, ale są nieludzkie. Okrucieństwo, m o r d , gwałt, molestowanie zasługują na surową karę i z psychologicznego p u n k t u w i d z e n i a potrzeba kary proporcjonalnej d o z b r o d n i jest zrozumiała, ale nie z p u n k t u w i d z e n i a standardów naszej c y w i l i z a c j i ! T o myślenie p r y m i t y w n e , w kategoriach Kodeksu Hammurabiego. C z y chcielibyśmy, aby państwo dys­ ponowało t a k i m i karami? Sadzę, ze n i k t poważny nie chciałby żyć w t a k i m państwie. Pan premier też nie, po co więc wygłasza takie głupstwa? G d y b y rzeczywiście pomysł kastracji pedofilów udało mu się zrealizować, trzeba b y wykastrować znaczną c z ę ś ć męskiej p o p u l a c j i . Bo pedofilów, w m e d y c z ­ n y m sensie tego słowa, m o ż e nie jest z b y t w i e l u , ale osób molestujących własne d z i e c i - sporo. Tylko m y o t y m niewiele wiemy: C y w i l i z o w a n e państwo dysponuje narzędziami p o l i t y c z n y m i , p r a w n y m i , a zwłaszcza e d u k a c y j n y m i i nie musi uciekać się do kastracji" (Rz. 11.09.08, s. 2). 24

W H i s z p a n i i premier José Luis Zapatero przedstawił projekt reformy prawa karnego, w którym

„sędziowie skazujący terrorystów oraz pedofilów o p r ó c z kar bezwzględnego więzienia będą m o g l i orzekać d o d a t k o w o aż 20 lat ograniczenia wolności po o d b y c i u kary. C z y l i skazani za takie przestępstwa będą musieli stale zgłaszać się na policję, nosić urządzenia pozwalające śledzić ich miejsce p o b y t u . Pedofile zaś mogą być poddawani farmakologicznej, c h o ć - d o b r o w o l n e j , kastracji. [ . . . ] D l a pedofilów oraz rozpowszechniających pornografię dziecięcą ma powstać specjalny rejestr kryminalny, tak żeby w i n n i m o g l i być natychmiast i d e n t y f i k o w a n i i b y nie m o g l i być z a t r u d n i a n i d o pracy z dziećmi i nie¬ l e t n i m i " ( G W 12.09.08, s. 11). 25

W różnych krajach były pomysły aby wprowadzić je p r z y m u s o w o (np. w 2005 r. domagała się

tego szwedzka policja), ale je zarzucono. Takie prawo jako p i e r w s z y wprowadził stan N e w Jersey W 1998 r. sąd najwyższy S t a n ó w Z j e d n o c z o n y c h uznał je za zgodne z konstytucją.

221

Mirosława Drozd-Piasecka

niły w wyniku jej opublikowania samobójstwo. Podobną akcję przeprowadziła włos­ ka gazeta „Libero" ( G W 10.09.08, s. 2). Zdaniem opozycji zapowiedź premiera o wprowadzeniu przymusowej kastracji chemicznej przestępców seksualnych to niezwykle skuteczny zabieg PR-owski, wyłącznie chwyt propagandowy, który nie spełni ani roli leczniczej, ani prewencyj¬ nej ( G W 26.09.08, s. 9). Ta deklaracja wywołała kakofonię wypowiedzi urzędników starających się dostosować do „woli politycznej" szefa rządu. Istotą tej woli było po¬ kazanie, że premier jest z narodem przeciw zwyrodnialcom. Premier zrobił wraże¬ nie, „wstrzelił się w nastrój chwili". Zyskał satysfakcję elektoratu, uwierzono mu, że zrobi się porządek ze zboczeńcami (Rz. 13-14.09.2008, s. 13). Teraz jego urzędnicy zamiast ustalić z nim, co to znaczy „przymusowa", opowiadają, „co i m ślina na język przyniesie" . Były też wypowiedzi specjalistów jednoznacznie wskazujące na nie¬ kompetencje i pochopne, „emocjonalne" lub propagandowe zaangażowanie się pre¬ miera w artykułowaniu takiego stanowiska. 26

W związku z toczącą się dyskusją byli prezesi Trybunału Konstytucyjnego: M a ­ rek Safjan, Jerzy Stępień, Andrzej Z o l l , wystosowali list do premiera. Uznali w nim za absolutnie niezbędne przypomnienie kilku podstawowych tez odnoszących się do najważniejszych standardów prawnych przemilczanych lub deformowanych w d y ­ skusji publicznej. Uważali, że spowoduje to wysoce negatywne konsekwencje dla kształtowania się świadomości prawnej obywateli, kierunku debaty a być może - już w nieodległej przyszłości - również dla działań ustawodawczych państwa. Przy¬ pomnieli wykładnię i istotę tzw. praw podstawowych , ich uniwersalny charakter. Podkreślili: 27

N i k t nie m o ż e b y ć p o z b a w i o n y o c h r o n y s w y c h p r a w p o d s t a w o w y c h - b e z w z g l ę d u na to, k i m jest [ . . . ] jak w i e l k i e p o t ę p i e n i e w y w o ł u j e jego z a c h o w a n i e w p o w s z e c h n e j opinii publicznej [ . . . ] . Każda nawet z p o z o r u niewielka i ograniczona do absolutnych wyjątków relatywizacja standardów praw człowieka oznacza w istocie zakwestiono¬ w a n i e całej f i l o z o f i i o c h r o n n e j p r a w u n i w e r s a l n y c h , na k t ó r e j jest z b u d o w a n a nasza w s p ó ł c z e s n a d e m o k r a t y c z n a k u l t u r a p r a w n a i p o l i t y c z n a . S t a n o w i ć b ę d z i e t a k ż e syg¬ nał dla p e w n e j c z ę ś c i s p o ł e c z e ń s t w a d o d o m a g a n i a się c o r a z b a r d z i e j d r a s t y c z n y c h ś r o d k ó w represji i dążenia d o p o d p o r z ą d k o w a n i a i n t e r e s o w i państwa i s p o ł e c z e ń s t w a w s z e l k i c h p r a w j e d n o s t k i ( G W 15.09.08, s. 5 ) .

W zakończeniu zwrócili się z prośbą d o premiera:

26

Szef gabinetu premiera Sławomir N o w a k powiedział w Radiu Z E T , że rząd w t y m celu z m i e n i

konstytucję i prawo międzynarodowe. A minister z d r o w i a Ewa Kopacz - że premier już kilka g o d z i n o d wyrażenia swojej w o l i co do kastracji dostał o d p o w i e d n i projekt ustawy. W t y m samym czasie m i ­ nister sprawiedliwości informuje, że p r o j e k t u nie ma, bo trwają prace studyjne. 2 7

W szczególności prawo d o : poszanowania p r z y r o d z o n e j i nienaruszalnej godności, d o życia, d o

ochrony integralności cielesnej, d o decydowania o samym sobie, ale także p r a w o d o rzetelnego sądu i do respektowania i n n y c h f u n d a m e n t a l n y c h gwarancji proceduralnych.

222

Przekraczanie granic tabu

o z a j ę c i e j e d n o z n a c z n e g o s t a n o w i s k a p o t w i e r d z a j ą c e g o w o l ę i z d e c y d o w a n i e rządu RP aby k o n t y n u o w a ć d o t y c h c z a s o w ą linię p o s t ę p o w a n i a w sprawach o c h r o n y p o d s t a ­ w o w y c h p r a w c z ł o w i e k a ( G W 15.09.08, s. 5 ) .

Po kilkudniowej dyskusji spowodowanej wystąpieniem Donalda Tuska prze­ wodniczący klubu PO Zbigniew Chlebowski oznajmił, że rząd nie wprowadzi przy­ musowej kastracji jako kary dla pedofilów. T y m samym media straciły zainteresowa­ nie kazirodczym przypadkiem, którego ofiarą była Alicja B. Po kilkunastu miesią­ cach sprawa ustawy o pedofilii i jej karalności wróciła na łamy prasy ale t y m razem w kontekście dyskusji o samym akcie prawnym jej dotyczącym. Uważam, że sprawa powinna stanowić przedmiot odrębnego zainteresowania antropologów.

Uwagi końcowe Przedstawiony materiał można interpretować z kilku stron naukowego poznania, adekwatnie do zainteresowań różnych dyscyplin (np. społecznych, humanistycznych, medycznych), biorąc także p o d uwagę zastosowania praktyczne, aplikacyjne. Pod¬ stawowe wątki, które t u się pojawiają, t o : -

-

Medyczne zidentyfikowanie, określenie oraz propozycje leczenia kazirodztwa ze wskazaniem wszystkich (również społecznych i kulturowych) „za" i „przeciw" każdej z form podejmowanych terapii. Umiejscowienie kazirodztwa w polskim i międzynarodowym prawie c y w i l n y m , karnym oraz kodeksie etycznym . Współczesne media. Rola ich języka i sposobów obrazowania w kształtowaniu ocen, norm, postaw (dodatkowo stymulowanych tendencją mediów do przed¬ stawiania sensacji), dotyczących zdarzeń bezpośrednio relacjonowanych i inter¬ pretowanych (w t y m przypadku kazirodztwa). Dodać należy, że terminowi „kazirodztwo" poświęcone są osobne portale internetowe, serwisy informacyjne i komentarze. Podobnych sytuacji jest t u opisywanych wiele. C o więcej, dominu­ ją wśród nich relacje nie z dużych miast, ale ze wsi i małych miasteczek, co już sa¬ mo w sobie jest znakomitym polem do analiz i interpretacji antropologicznych. 28

-

-

Z punktu widzenia antropologii społecznej i kulturowej można się zastanawiać, na ile wartości i normy w zakresie kazirodztwa, o których pisali Bronisław M a l i ­ nowski i Claude Lévi-Strauss, są aktualne, trwałe, uniwersalne. Odnosząc je do analizowanej rodziny i społeczności lokalnej, można rozważać okoliczności i wa¬ runki zmienności owych n o r m , a także zróżnicowanych postaw.

-

Przedstawiony przypadek można rozpatrywać jako strukturę złożoną z określo¬ nych wątków i elementów, z których każdy można odnieść do założeń oraz metodologii konkretnych prądów postmodernistycznej i wcześniejszej antropo-

28

N a l e ż y t u pamiętać, że wiąże się z t y m także p r o b l e m p r z e m o c y w rodzinie, jej p r z y c z y n oraz

skutków psychologicznych, społecznych (w t y m legislacyjnych), k u l t u r o w y c h .

223

Mirosława Drozd-Piasecka

logii kulturowej oraz interpretować zgodnie z nimi. M a m t u na myśli m.in: kon­ cepcję interakcji społecznych Ervinga Goffmana, którą można zastosować d o interpretacji relacji Alicji B. z całym jej otoczeniem, pamiętając o perspektywie piętna i wykluczenia. Łączy się z nią perspektywa pozytywnych i negatywnych grup odniesienia Theodora M . Newcomba (1962), Manforda H . Kuhna (1972) lub Marka Ziółkowskiego (1981). Podobne podejście badawcze można by zas¬ tosować do sytuacji ojca Alicji. -

Można także spojrzeć na problem z punktu widzenia wywodzących się od teorii Emila Durkheima koncepcji patologii, anomii, dewiacji społecznej czy alienacji lub transgresji w ujęciu Michaiła Bachtina.

-

Odrębna analiza to socjologiczno-antropologiczne spojrzenie na władzę, biorą¬ ce za punkt wyjścia np. ustalenia Maxa Webera. Przytoczyłam kilka tylko propozycji możliwych analiz zaistniałego wydarzenia. Jest ich oczywiście znacznie więcej. Uważam, że wszystkie one przybliżają nas d o poznania i zrozumienie współcześnie zachodzących procesów społecznych i ich konsekwencji.

Bibliografia Buchowski M . 1987 hasło „tabu", w: Słownik etnologiczny. Terminy podstawowe, red. Z . Staszczak, Warszawa-Poznań Goffman E. 2007

Piętno. Rozważania

o zranionej tożsamości, Gdańsk

Kuhn M . H . 1972

The reference group reconsidered, w: Symbolic Interaction. A Reader in Social Psycho¬ logy, red. J. Manis, B. Meltzer, Boston

Lévi-Strauss C. 1970

Antropologia strukturalna, Warszawa

Malinowski B. 1987 1980

Seks i stłumienie w społeczności dzikich oraz inne studia o płci, rodzinie i stosunkach pokrewieństwa, w : Dzieła, t. 6, Warszawa Życie seksualne dzikich w północno-zachodniej Melanezji, w: Dzieła, t. 2, Warsza¬ wa

Newcomb T M . 1962 Kształtowanie postaw jako funkcja grup odniesienia, w: Zagadnienia psychologii spo¬ łecznej, red. A. Malewski, Warszawa 224

Przekraczanie granic tabu

Wasilewski J.S. 2010

Tabu, Warszawa

Ziółkowski M . 1981

Znaczenie - interakcja - rozumienie. Studium z symbolicznego interakcjonizmu i socjo­ logii fenomenologicznej jako wersji socjologii humanistycznej, Warszawa

Źródła „Gazeta Wyborcza" Ćwiąkalski Z . 19.09.2008 Kastracja - leczenie, a może kara?, ze Z b i g n i e w e m Ćwiąkalskim rozmawia Ewa Siedlecka, nr 220, s. 7 Depko A. 26.09.2008 Przymus kastracji nie ma sensu, z Andrzejem Depką rozmawia Ewa Sied¬ lecka, nr 226, s. 9 ES 11.09.2008 Chemiczna kastracja pozostaje tylko hasłem, nr 213, s. 4 12.09.2008 PO w potrzasku kastracji, nr 214, s. 9 Grochal R. 15.09.2008 Po kilkudniowej dyskusji rząd już wie, kogo kastrować, nr 216, s. 5 Keller-Hamela M . 10.09.2008 KrzysztofB. z Siemiatycz to nie „polski Josef Tritzl", z Marią Keller-Hamelą rozmawia D o m i n i k Uhlig, nr 212, s. 4 Klimowicz J. 09.09.2008 Mówił: mam do niej prawo, nr 211, s. 1 Klimowicz J., Czajkowska A . 10.09.2008 AlicjaB chce uciec od piekła, nr 212, s.4 Klimowicz J., Więcko W 09.09.2008 Sześć lat piekła AlicjiB., nr 211, s. 4 Lew-Starowicz Z . 12.09.2008 Kastracja leczy czy kaleczy, ze Zbigniewem Lwem-Starowiczem rozma­ wia Ewa Siedlecka, nr 214, s. 9 Olejnik M . 12.09.2008 Litościwy Pacewicz, nr 214, s. 24 Pacewicz P. 11.09.2008 TabloidTusk, nr 213, s. 2 225

Mirosława Drozd-Piasecka

Siedlecka E. 10.09.2008 Tusk: kastrować pedofilów, nr 212, s. 2 13-14.09.2008 Kastracyjne pomieszanie, czyli ile przymusu w przymusie, nr 215, s. 2 19.09.2008 Przodownicy kastracji, nr 220, s. 1 26.09.2008 PiSprzelicytowuje PO: pedofilia do konstytucji, nr 226, s. 8 Stasiński M . 12.09.2008 Hiszpania też dyskutuje o kastrowaniu pedofilów, nr 214, s. 11 Uhlig D 15.09.2008 „Nasz Dziennik" chroni polską rodzinę przed prawdą o molestowaniu, nr 216, s. 2 Zmarzlik J. 09.09.2008 Ojciec w takiej rodzinie może pozornie robić dobre wrażenie, z Jolantą Zmarzlik rozmawia D m i n i k Uhlig, nr 211, s. 4 „Rzeczpospolita" Bravo P. 13.09.2008 Kastracja języka, nr 8116, s. 13 Nieśpiał T 09.09.2008 Przez sześć lat więził i gwałcił własną córkę, nr 8112, s. 1 09.09.2008 Podlasie zszokowane tragedią, nr 8112, s. 4 10.09.2008 Boimy się dostrzegać kłopoty sąsiadów, nr 8113, s. 6 Nieśpiał T , G m y z C. 10.09.2008 Dlaczego nikt jej nie pomógł, nr 8113, s. 6 Subotić M . 11.09.2008 Przymusowa kastracja pedofilów tylko lekami?, nr 8114, s. 4 Środa M . , Rzepliński A . 11.09.2008

Czy należy kastrować pedofilów, nr 8114, s. 2

Winczorek P 15.09.2008 Osobliwe pomysły Platformy, nr 8117, s. 15

226