Polityka demograficzna Stanisław Kluza1

Wprowadzenie

Niniejszy referat jest dedykowany makroekonomicznym powiązaniom sytuacji demograficznej z koniunkturą gospodarczą. W uproszczeniu przyjmuje się, że proces starzenia się społeczeństw skutkuje gorszymi perspektywami do podnoszenia konkurencyjności oraz napięciami w kosztach systemu emerytalnego i opieki zdrowotnej, co przekłada się na pogarszającą się kondycję finansów publicznych. W ten sam sposób we wnioskowaniu stawiamy pytanie o bodźce dla trwałego podniesienia dzietności lub uzupełnienia bilansu demograficznego przez migracje. Zarówno polityka rodzinna jak i migracyjna nie zsynchronizowane z polityką rynku pracy i emerytalną mają obniżoną szansę osiągnąć sukces. Tytuł „polityka demograficzna” ma inspirować do refleksji nad możliwością stworzenia spójnego sytemu policy-mix wybranych polityk ekonomicznych i społecznych, które prowadzone w trwały i spójny sposób mogą skutecznie z wyprzedzeniem przeciwdziałać negatywnym skutkom depresji demograficznej, a w długim okresie wręcz zapobiegać efektowi wtórnej depresji demograficznej. W niniejszym opracowaniu polityka demograficzna jest traktowana jako suma pięciu polityk społecznych. Są to to polityka rodzinna, polityka rynku pracy, polityka emerytalna, polityka migracyjna oraz polityka socjalna. Łączne patrzenie na w/w polityki z perspektywy decydentów politycznych ma podwójne znaczenie. Po pierwsze polityki te są w ścisłej wewnętrznej interakcji ze sobą, tj. mają miejsce istotne wzajemne opóźnione i rozłożone w czasie oddziaływania tych polityk między sobą. Po drugie w/w polityki bazują na efekcie redystrybucyjnym. Oznacza to, że ich wspólnym ograniczeniem są możliwości wydatkowe budżetu oraz reguła dążenia do sprawiedliwej redystrybucji.

1

Pracownik naukowy w Instytucie Statystyki i Demografii w Szkole Głównej Handlowej. Były Minister Finansów, twórca i pierwszy Przewodniczący KNF, obecnie w Gabinecie Cieni BCC oraz Przewodniczący Zespołu Ekspertów Związku Dużych Rodzin 3+.

Diagnoza

Począwszy od 1989r. Polska osiągnęła dzietność w każdym kolejnym roku poniżej prostej zastępowalności pokoleń. Wskaźnik dzietności powyżej 2,1 został po raz ostatni osiągnięty w 1988r. Następnie mamy do czynienia z pogłębiającą się depresją urodzeniową. W XXI w. Polska wkroczyła z ujemnym przyrostem naturalnym i dalszym spadkiem dzietności. Utrzymujące się od kilkunastu lat poziomy dzietności 1,2-1,4 nie gwarantują prostej zastępowalności pokoleń. Przy dzietności zbliżonej do 1,3 pokolenie dzieci jest o jedną trzecią mniej liczne od pokolenia swoich rodziców. W latach 2015-2035 będzie postępował proces niskiej dzietności i wydłużania się czasu życia, tzw. starzenie się społeczeństwa. Będzie wzrastał odsetek osób starszych w populacji (wykres 1).

Wykres 1 Różnica w strukturze wieku ludności Polski (w tys. os). Porównanie projekcji dla 2035r. (cienka linia) z sytuacją w 2010r. (gruba linia). 800

Wiek przedprodukcyjny Wiek produkcyjny

700 - 4,4 mln

600

Wiek okołoemerytalny* Wiek emerytalny

- 1,6 mln

500 400

+ 0,6 mln

300 + 0,1 mln

200

100+

95

90

85

80

75

70

+ 3,2 mln

65

60

55

50

45

40

35

30

25

20

15

10

0

0

* przedział 60-65 lat został dodatkowo wydzielony ze względu na różny wiek przechodzenia na emeryturę mężczyzn i kobiet oraz cyklicznie powracającą debatę o wieku emerytalnym.

5

100

Źródło: Opracowanie autorskie w oparciu o statystyki i projekcje GUS.

Na przestrzeni najbliższych 25 lat liczba osób w wieku produkcyjnym przypadająca na osobę w wieku emerytalnym spadnie o prawie 50%. Na przestrzeni najbliższych 25 lat liczba dzieci i młodzieży

przypadająca na osobę w wieku emerytalnym spadnie o prawie 50%. Starzenie się społeczeństwa pociąga za sobą wzrost wydatków państwa na rzecz świadczeń emerytalnych oraz opiekę zdrowotną. Analiza obecnego i przyszłego bilansu ludnościowego wskazuje, iż przy obecnym systemie „polityki rodzinnej” i zabezpieczenia społecznego mającymi miejsce w Polsce nie uzyskuje się równowagi dla stabilności finansów publicznych w długim okresie. Zastanawiając się nad rozwiązaniami skrajnymi oznaczałoby to, że utrzymanie obecnego poziomu świadczeń emerytalnych będzie wymagać drastycznej podwyżki różnych podatków i składek – tj. przeniesienie tych obciążeń na pokolenia aktywne zawodowo. Z drugiej strony, jeżeli nie chcielibyśmy podnosić skali fiskalizmu, to powinniśmy się liczyć z możliwością obniżenia realnej wartości świadczeń emerytalnych na osobę rzędu o jedną trzecią. Nie tylko skrajne rozwiązania wydają się trudne do zaakceptowania, ale również poszukiwanie jakiegoś kompromisu „po środku” też będzie trudne przy ograniczeniach wynikających z obecnego porządku prawnego. Skala wyzwania wskazuje na konieczność reformy całościowej w tym obszarze, której reguły mogą daleko odbiegać od rozwiązań w dzisiaj działających systemach. Można i warto spróbować przeprowadzić te zmiany w sposób zapobiegawczy, aby nie zajmować się tym tematem w sposób zarządzania kryzysowego,. Niemniej, nie będzie łatwo znaleźć na to aprobatę społeczną, co oznacza, że głównym stoperem zmian okażą się interesy wybranych grup zawodowych i społecznych. Z punktu widzenia obszarów wiejskich oraz małych miast te procesy wydają się jeszcze groźniejsze. Z jednej strony ma miejsce odpływ ludności do większych ośrodków miejskich w kraju (migracja wewnętrzna), z drugiej - zagranicę (migracja zewnętrzna). Zjawisko to nie jest bilansowane ani innym typem migracji, ani efektem wyższej dzietności. Historycznie dzietność w obszarach wiejskich rokrocznie była przez ostatnie kilkadziesiąt lat o kilkadziesiąt procent wyższa niż w obszarach miejskich. Dopiero w ostatnich dziesięciu latach dzietność w obszarach wiejskich jest „jedynie” w przedziale 10%-20% wyższa niż w miastach z tendencją do dalszego zawężania tej różnicy (patrz wykres).

Wykres 2 Zróżnicowanie dzietności pomiędzy obszarami miejskimi i wiejskimi w latach 1950-2010 (w okresie ostatnich 60 lat).

Wykres: Opracowanie własne w oparciu o dane GUS.

Obecnie w wielu krajach UE możemy zaobserwować proces wzrastającej dzietności w rezultacie prowadzenia polityki nakierowanej na odbudowę kapitału ludzkiego. Odnosi się to zarówno do działań na poziomie kraju jak i w ujęciu regionalnym i lokalnym. Zróżnicowana lokalnie i regionalnie sytuacja demograficzna skutkuje coraz większa rolą jednostek samorządu terytorialnego w prowadzeniu indywidualnych działań w ramach polityki demograficznej adekwatnych do potrzeb lokalnej społeczności oraz jej celów rozwojowych. Na poziomie ogólnopolskim można zauważyć wzrost zaangażowania w tworzenie polityk społecznych w obszarze rodzinnym. Odnosi się to zarówno do inicjatyw rządowych jak i postulatów wnoszonych przez opozycję. Nakierowane są również one na obniżanie poziomu dyskryminacji i nierównego traktowania osób decydujących się na wychowywanie dzieci. Rodziny ponosząc wyższe wydatki związane z kosztami utrzymania dzieci, płacą również wyższe podatki pośrednie. Osoby wychowujące dzieci ponoszą wyższe koszty alternatywne w okresie aktywności zawodowej (niższe zarobki, wolniejsza kariera zawodowa, mniej wolnego czasu na rekreację). ... a także w okresie późniejszym, kiedy ich dzieci dorosną i będą w większym stopniu płacić emerytury tym, co wybrali jedynie ścieżkę rozwoju zawodowego. Podobne działania choć bardziej „skrojone na miarę” są oczekiwane od samorządów lokalnych. Tutaj, z nielicznymi wyjątkami, sytuacja wygląda nieco gorzej. Niemniej, wg badania NIK największą bolączką dla polityki rodzinnej (a tym bardziej demograficznej) jest brak

podejścia całościowego, systemowego wskazania celów i priorytetów, a następnie etapowego schodzenia na poziom spójnych działań i narzędzi. Kolejne jest pytanie o granice wzorowania się na cudzych rozwiązaniach. Nie każdy wzorzec da się powielić. Również nie każdy powielony wzorzec będzie uniwersalnie skuteczny. Zatem punktem wyjścia powinna być szczegółowa diagnoza polskich specyfik. Kolejnym kluczem do tworzenia krajowych rozwiązań jest postawienie na ich elastyczność, aby ich odbiorcy byli ich beneficjentami, a nie zakładnikami. Negatywny przykładem braku takiej elastyczności jest polityka żłobkowa. Po pierwsze jest ona dość droga w przeliczaniu na dziecko. Po drugie korzystają z niej tylko te osoby, które zapiszą dziecko do żłobka, a nie wszyscy rodzice. Po trzecie żłobki nie są i nie mają szans być ogólnodostępne. Po czwarte wartościowsze dla dziecka jest pozostawanie w wieku przed przedszkolnym z rodzicami, a nie pod instytucjonalną opieką zastępczą. Po piąte te matki, które postanowią zostać w domu ze swoimi dziećmi, nie tylko ograniczają sobie możliwość dodatkowego zarobkowania w tym czasie (niższe dochody), ale również nie korzystają z pieniędzy przeznaczonych przez państwo na politykę rodzinną. Tymczasem, decyzja o pozostaniu z dzieckiem lub oddaniu go do żłobka powinna być indyferentna finansowo dla rodzica ze względu na transfery środków publicznych. O pozostaniu z dzieckiem w domu powinna przesądzać indywidualna sytuacja życiowa i preferencje rodzica, a nie mechanizm nierówności kreowanych przez państwo. Za pewną część depresji demograficznej w Polsce odpowiadają zmiany we wzorcach rodziny i zachowań społecznych zapoczątkowane przemianami systemowymi w 1989r. Niemniej, dalece bardziej zostały one pogłębione i wzmocnione przez filozofię fiskalną traktującą dzieci jako luksusową konsumpcję i niewspółmiernie wyższe obciążenia wobec osób decydujących się na wychowywanie i utrzymanie dzieci. Szacunki OECD wskazuję, że Polska będzie w grupie kilku państw najbardziej narażonych na trwałe problemy z podnoszeniem konkurencyjności w perspektywie pierwszej połowy XXIw. ze względu na prognozowane niekorzystne bilanse demograficzne. Negatywnymi ekonomicznymi skutkami starzenia się społeczeństw będą bardziej dotknięte gospodarki mniej zamożne (m.in. kraje w regionie CEE). Podobna zasada działa w ujęciu regionalnym, gdzie na negatywne skutki procesów demograficznych bardziej narażone są małe miasta i obszary wiejskie. Polska ma nikłe szanse wyjścia w krótkiej i średniej perspektywie z depresji demograficznej ze względu na utrwalenie się negatywnych trendów. Niemniej, obecnie w okres aktywności zawodowej weszło liczne pokolenie wyżu demograficznego lat 80-tych. Z punktu widzenia działań zaradczych ma miejsce „ostatni” moment, aby podjąć próbę zmniejszenia negatywnych konsekwencji trwających procesów demograficznych.

Rekomendacje

Rekomendacje odnoszą się do zależności zwrotnych pomiędzy składowymi polityki demograficznej. W szczególności opierają się na wzajemnej zależności między polityką rodzinną oraz politykami: rynku pracy oraz emerytalną. Te dwa obszary wydają się nie tylko bardzo istotne, ale mało dostrzegane w kontekście poszukiwań rozwiązań dla optymalnej polityki demograficznej.

A) Polityka rodzinna Głównym akcentem polityki rodzinnej powinno być identyfikowanie i znoszenie obszarów ekonomicznej dyskryminacji osób decydujących się na wychowywanie dzieci. Odnosi się to do kilku obszarów: podatkowego, kosztów bezpośrednich, kosztów alternatywnych, elastyczności rozwiązań, inwestycji państwa w kapitał ludzki. Ostatnie 10 lat przyniosło wprowadzenie odpisów na dzieci w PIT. Słabo natomiast wygląda kwestia przyjmowania tzw. rozwiązań elastycznych, które de facto upodmiotowiłyby rodziców. Państwo powinno zaufać, że rodzice chcą jak najlepiej dla swoich dzieci. Jednocześnie wielość różnych indywidualnych sytuacji rodzinno-życiowych jest na tyle duża, że państwo nie powinno wypracowywać rozwiązania sztampowego i wtłaczać w nie wszystkich, lecz poprzez zdefiniowanie zasobu dedykowanemu dziecku pozostawić rodzicom ścieżkę wyborów dysponowania środkami na opiekę i/lub edukację dziecka. Wartościową inicjatywą w tym kierunku są propozycje wprowadzenia bonu wychowawczego, a następnie edukacyjno-wychowawczego. Kolejnym nakładem, na którym państwo nie powinno oszczędzać, są wydatki na opiekę zdrowotną dla młodego pokolenia. Dotyczy to zarówno podstawowej opieki medycznej, jak i wybranej kosztownej – specjalistycznej, np. stomatologicznej. W/w rozwiązania od dłuższego czasu stosunkowo dobrze funkcjonują w wysoko rozwiniętych krajach UE. Przy okazji są one najczęstszym kierunkiem emigracji młodych Polaków. Można zauważyć, że właśnie na emigracji Polacy są jedną z nacji o najwyższym poziomie dzietności. Oznacza, to że Polaków nie trzeba przekonywać do dzieci, a jedynie nie utrudniać bycia rodzicem. Co więcej, w UE to młodzi Polacy charakteryzują się największym kontrastem chęci wobec założenia rodziny i wychowywania dzieci (wysoka) vs. realizacją tego zamierzenia w kraju (niska). Z punktu widzenia paradygmatu fiskalnego, pamiętajmy, że ostatecznym beneficjentem określonych wydatków jest dziecko, a nie sam podatnik. Tym samym to dziecko w rzeczywistości osiąga pewien

dochód kosztem rodziców, a nie sami rodzice. Traktowanie kosztów utrzymania dziecka jako korzyści (dochodu) podatnika narusza zasady równości i powszechności opodatkowania. Kolejnym beneficjentem jest państwo (rozumiane zarówno jako kraj oraz konkretna społeczność lokalna), które korzysta w ten sposób z nakładów w znacznej mierze poniesionych nie przez siebie na kreację kapitału ludzkiego w gospodarce.

B) Polityka rynku pracy Krytycznym czynnikiem świadomego rodzicielstwa jest bezpieczeństwo. Ma ono w dużym stopniu wymiar finansowy. Ten zaś dalece bardziej jest związany nie z majątkiem rodziców, lecz bezpieczeństwem dochodów (w szczególności z pracy). Zauważalnie wyższa dzietność ma miejsce tam, gdzie jest stabilny dochód, nawet jeżeli nie są to wysokie dochody. Problem aktywizacji zawodowej młodego pokolenia ma wymiar ogólnoeuropejski. Niemniej, istnieje grupa państw, które sobie z tym lepiej poradziły. Paradoksem jest, że z jednej strony ma miejsce wysoki i wzrastający poziom bezrobocia wśród młodych, a z drugiej strony coraz bardziej są poszukiwani oraz coraz lepiej wynagradzani tzw. specjaliści. Zatem, punktem startu powinno być szerokie szkolnictwo zawodowe, które po ukończeniu edukacji bardzo przybliża do szybszego znalezienia wyspecjalizowanej pracy. Następną bolączką polskiego systemu urzędów pracy są mało efektywne działania aktywizujące. Tymczasem system powinien obligatoryjnie kierować do robót publicznych (wówczas miałaby miejsce oszczędność na zasiłkach oraz składkach), które poprzez wykonywaną pracę podnosiłyby kwalifikacje zawodowe w deficytowych profesjach oraz wytwarzałyby majątek dla samorządów. Ponadto w pracach aktywizujących powinny być w szczególności wspierane osoby młode, a środki także ukierunkowane na wsparcie rodzin. Atrakcyjność na rynku pracy z perspektywy pracodawcy jest oceniania w dużej mierze przez pryzmat kosztów. W tym sensie, aby stworzyć dodatkowe bodźce do zatrudniania młodych oraz lepsze perspektywy do powrotu matek do pracy po okresie macierzyńskim lub wychowawczym, powinna istnieć możliwość płacenia mniejszych składek/świadczeń podatkowych, przez pracodawców rekrutujących w tych grupach.

C) Polityka emerytalna Priorytetem polityki demograficznej powinno być powiązanie poprzez mechanizmy ekonomiczne przyszłych świadczeń emerytalnych ze strony państwa w zależności od liczby wychowanych dzieci oraz ich późniejszej obecności w systemie podatkowym Polski. Zdecydowanie zostały zmarnowane trzy ostatnie podejścia do zmian w systemie emerytalnym (wydłużenie wieku emerytalnego oraz dwukrotne dłubanie przy OFE). W szczególności dwuetapowy demontaż OFE przez rząd Donalda Tuska, to była krótkowzroczność. Nie polepszył systemu emerytalnego, tylko ukrył część zobowiązań emerytalnych, a więc w sposób iluzoryczny zmniejszył dług publiczny. Po pierwsze można było zreformować system OFE, żeby fundusze były bardziej efektywne, bezpieczniejsze i tańsze. Było bowiem jasne, że po dekadzie istnienia ten system wymagał audytu, nie potrzebne już było jego inkubowanie, trzymanie nad nim parasola ochronnego. Można było zmniejszyć zawyżone na zachętę w pierwszej fazie rozwoju zyski właścicieli OFE, zwiększyć ich odpowiedzialność kapitałową itp. Po drugie, nic tak nie podkopało zaufania obywateli i inwestorów do państwa, jak wycofywanie się z długoterminowych zobowiązań w połączeniu z naruszaniem prawa własności do zgromadzonych przez siebie środków. System emerytalny powinien istotnie uwzględniać poniesione nakłady na wychowanie dzieci, w tym koszty alternatywne z niższej aktywności zawodowej, a zatem niższe dochody. Otóż w przyszłości system emerytalny będzie utrzymywany z pieniędzy dzisiejszych dzieci. Naturalne jest pytanie, w jakim stopniu powinny one płacić na emerytury swoich rodziców, a w jakim stopniu na pozostałe. Co więcej bardzo motywujące do wychowywania większej liczby dzieci oraz większego zaangażowania rodziców w dzieci, byłoby powiązanie ekonomicznego bezpieczeństwa na starość z „osiągnięciami” ich potomków. Oczywiście takie rozwiązanie nie mogłoby wykluczać osób bezdzietnych oraz różnorakich sytuacji losowych, choć co do zasady powinno premiować inwestycję rodziców w rozwój przyszłych pokoleń i solidarność międzygeneracyjną. Mechanizm ten jest tym bardziej logiczny, że przyszłe bilanse demograficzne będą główną barierą dla podnoszenia konkurencyjności polskiej gospodarki w XXIw. W kontekście oddziaływania systemu emerytalnego na podnoszenie dzietności można poddać pod debatę publiczną trzy przykładowe rozwiązania: 1. Emerytura międzygeneracyjna: Możliwość, aby dzieci mogły decydować, czy ich składka w całości wpłynie do ZUS, czy w większej części trafi do ich rodziców (jeżeli są na emeryturze). Wówczas emerytowani rodzice nie pobieraliby emerytury z ZUS. Narzędzie to bardzo by wsparło politykę rodzinną. Zachęcałoby do większej liczby dzieci oraz większej odpowiedzialności za ich wychowanie i

wykształcenie. Wówczas funkcja ZUS byłaby ewolucyjnie przekierowywana na tory „zapomóg emerytalnych”. 2. Dopisanie składki w ZUS: Możliwość powiększenia składki w ZUS o 3 lata za każde wychowane dziecko do 18 roku (maksymalnie 10 lat przy liczbie dzieci powyżej 3). Mechanizm ten doceniłby wkład rodziców (a w szczególności powinien być dedykowany paniom) w opiekę i wychowanie dzieci. Jednocześnie zatarłby mit, że „praca w domu, to nie praca”. 3. Likwidacja wieku emerytalnego: Emeryturę można byłoby otrzymywać w dowolnym momencie po zebraniu składki do wypłacania aktuarialnie wyliczanej emerytury minimalnej, ale z jednoczesnym uwzględnieniem korekt wynikających z mechanizmów opisanych w pkt. 1 i pkt. 2. Zlikwidowałoby to kwestię „wcześniejszych emerytur”, bo uciążliwość pracy byłaby wliczana w jej bieżącą wycenę (w tych zawodach szybciej uzbierałoby się odpowiednią składkę). Jednocześnie oddziaływałoby to na poprawę warunków do szybszego wchodzenia młodego pokolenia na rynek pracy. Ponadto, abstrahując od kwestii wieku emerytalnego, produktywność młodych pokoleń jest wyższa, a jednocześnie pozytywnie wpływałoby to na kwestię ograniczania wykluczenia na rynku pracy ze względu na zbyt późne zdobywanie doświadczenia. Również szybsze usamodzielnianie się młodych dawałoby im większą szanse na wcześniejsze założenie i utrzymanie rodziny.

D) Polityka migracyjna Polska nie posiada polityki migracyjnej. Zdecydowanie brakuje tu uporządkowania, priorytetów oraz realistycznych analiz korzyści i kosztów z różnych rozwiązań, choć pojawiają się głosy, aby Polska bardziej otworzyła swoje granice na gości z innych stron świata. Tymczasem, po pierwsze zanim zaczniemy zapraszać innych warto byłoby pochylić się nad zatrzymaniem Polaków, którzy tak licznie opuszczają i nadal chcą opuszczać nasz kraj. W drugiej kolejności warto byłoby podjąć starania w kierunku procesów re-emigracyjnych skierowanych do tych, którzy już wyjechali, w tym niejednokrotnie „na stałe”. Po trzecie mamy długotrwale nierozwiązywany problem mniejszości polskiej m.in. w krajach byłego ZSRR (w ramach przymusowych wysiedleń), gdzie chęć powrotu do ojczyzny może być spora, zaś logistycznie nie możemy sobie z tym poradzić przez cały okres transformacji. Dopiero na czwartym miejscu można dać pod rozwagę ponoszenie nakładów na inne grupy imigrantów. Ale i tutaj nie mamy pełnej jednorodności. Zdecydowanie bliższa geograficznie i kulturowo jest np. imigracja z Białorusi i Ukrainy. W szczególności po ostatnich wydarzeniach na Ukrainie zainteresowanie tzw. „polskim kierunkiem” przybrało na sile, choć już od kilku lat ma miejsce wzrost zainteresowania studiami w Polsce. Zbiegiem okoliczności pozostaje, że pokrył się on z

wchodzeniem krajowego niżu demograficznego w wiek akademicki. Jest to szansa na rozwój i utrzymanie się mniejszych uczelni oraz miast akademickich spoza pięciu największych polskich aglomeracji. Zapewne wielu z tych studentów będzie rozważało trwałe osiedlenie się w Polsce, a dodatkowym atutem jest bliskość domu rodzinnego. Kolejną grupą z emigrantów z krajów sąsiednich są osoby szukające prac sezonowych, ale z czasem coraz chętniej szukające dłuższych pobytów, do pełnej przeprowadzki włącznie. Z drugiej strony utopijnie wygląda wizja ponoszenia przez Polskę nakładów na zapraszanie emigrantów z odległych stron świata, ale również pozostałego najbliższego sąsiedztwa UE. W przypadku tych kierunków kluczowe są motywacje ekonomiczne, a Polska na tle Wielkiej Brytanii, Niemiec, Skandynawii, … - po prostu wypada znacznie mniej atrakcyjnie. Przykładowo emigranci z Turcji zazwyczaj nie wybierają Polski jako kraju docelowego, lecz w sytuacji kilku porażek przeprowadzki do Niemiec, ostatecznie traktują Polskę jako kraj tranzytowy. Jest to miejsce, gdzie po kilku latach zahaczenia się, można już na legalnych „unijnych papierach” pojechać dalej, do właściwego celu podróży. Postawienie na taką politykę migracyjną może być równie drogie co i nieskuteczne z punktu widzenia polityki demograficznej nakierowanej na odbudowę kapitału ludzkiego w gospodarce. Odnosi się to zarówno do ilości jak i jakości. Ponadto doświadczenia migracyjne wybranych państw UE wskazują na duże niedoszacowania po stronie opóźnionych kosztów ubocznych nadmiernej imigracji z krajów o dalece odmiennych standardach cywilizacyjnych. Towarzyszy temu również dużo wolniejsza asymilacja.