electric teksty n o w a s e l e c t r e t r o n a m u z y k i i c. n y s a. c o m. p l p o z d r o w i e n i a o d p o d z i e m i a :!

e electric teksty n o w a s t r o n a m u z y k i e l e c t r i c . n y s a . c o m . p l p o z d r o w i e n i a o d p o d z i e m i a : ! ) re...
Author: Teresa Adamczyk
0 downloads 1 Views 553KB Size
e

electric teksty n o w a

s t r o n a

m u z y k i

e l e c t r i c . n y s a . c o m . p l p o z d r o w i e n i a o d p o d z i e m i a : ! )

rewolu rewoluszyn czy wolność to... wolność od znanego wyobrażenia... czy prawda tam jest... czy już nie szukasz jej... szukasz wytchnienia... ciągłego zadowolenia...

jesteś więc tu, czuję jak drżysz... wychodzi z ciebie, choć we mnie tkwi... rewoluszyn... jeśli słyszysz siebie, słyszysz też mnie, jestem tu dla ciebie... raz, dwa, trzy... rewoluszyn...

nie ma w sobi plecy nie ma

kiedy miłość serce z bólu pęka... już nas nie ma... kiedy dłonie nasze gdzieś daleko... już nas nie ma... kiedy milion łez oddziela droga... już nas nie ma... kiedy smutek w duszy gra muzyka... już nas nie ma... nie ma ciebie, nie ma mnie... już nas nie ma...

kiedy słońce przed zachodem zaszło... już nas nie ma... kiedy uczuć światło coś przygasło... już nas nie ma... kiedy serce boli mimo woli... już nas nie ma... kiedy myśli tańczą nad przepaścią... już nas nie ma... nie ma ciebie, nie ma mnie... już nas nie ma...

plecy

za twoimi plecami... tańczą anioły, kolejne wcielenia... za twoimi plecami... muzyka instrumentów, śmiech sprzymierzeńców... za twoimi plecami... miłości nie ma, jest tylko potrzeba... za twoimi plecami... śmierć czai się z odsetkami... za twoimi plecami... układ warszawski stał się, układem planetarnym... za twoimi plecami... południe w cieniu, a Tybet...? wolny Tybet w więzieniu! wolny Tybet w więzieniu!

za twoimi plecami... medialne twarze, obłudne, wizyjne komentarze... za twoimi plecami... co ludzie powiedzą, w co znowu, czy znowu uwierzą... za twoimi plecami... kto stoi, a kto, kto tam stać powinien... kto tam stać powinien?!

i rozdział ten... jeszcze nie kończy się... zajrzyj w głąb siebie... u twoich stóp, pragnienia niszczą mnie, czujesz niedosyt... czy czujesz ciągły nie dosyt... jesteś więc tu, czuję jak drżysz... wychodzi z ciebie, choć we mnie tkwi... rewoluszyn... jeśli słyszysz siebie, słyszysz też mnie, jestem tu dla ciebie... raz, dwa, trzy... rewoluszyn...

w sobie

siedzę w sobie... z rozwaloną głową... stoisz z boku... i przymykasz oczy... kilka pytań... dręczy mój kręgosłup... powiedz proszę... powiedz prosto w oczy... czy dalej mam tu stać... czy nie przestawać grać...

siedzę w sobie... z potarganym głosem... sięgam dłonią... po rozdarte serce... kilka pytań... dręczy mój kręgosłup... powiedz proszę... powiedz prosto w oczy... czy dalej mam tu stać... czy nie przestawać grać.

energe energetyk

ulotność chwili, spotyka mnie znów... nie czując pragnień zaczyna od słów... a słowa te, płynąc wśród fal, łamią bariery... tam więc dryfuję... tam medytuję... a w oddechu znajduję istotę praw...

mescal mescalina

dla słońca jestem nikim... dla powietrza jestem muzyką... dla kolegów kolejnym kolegą... dla ciebie magicznym kochankiem... dla przechodnia następnym przechodniem... dla drzewa nie jestem nawet cieniem... dla policji jestem w stanie... dla kraju obywatelem... dla trawy jestem sprzymierzeńcem... dla ziemi zawsze solą... dla czarów koziorożcem... dla przyjaciół jestem z meskaliny... dla wódki jestem przegrany... dla mędrców czwartym królem... dla wspomnień kartką w pamiętniku... dla księżyca jestem pełnią... dla oddechu płatkiem róży... a dla serca... dla serca jestem żywy...

e-steś e-steś

jesteś spokojem choć czasem drżysz... jesteś rozmową, która objaśnia mi... tam w centrum miast i ponad nimi też... jesteś choć rzadko spotykamy się... jesteś więc słońcem nie tylko za dnia... jesteś życzeniem, które wymawiam... jesteś jednością, uczuciem ciepła, tym bez wymiaru... jesteś źródłem w nas...

jesteś krwią bogów kiedy wojny czas... ich boskim spełnieniem, gdy ją przelewasz... rozkwitem jesteś, nieustannym tak... dotykiem, prawdą w jednostkach szczęścia... jesteś odkrywcą nieskończonych praw... chwilą gdy zegar zatrzyma czas... jesteś strumieniem bardzo ciepłych barw... większością głosów by ocalić świat...

w eksplozji dnia... w przestworzach gwiazd... ponad wymiarem, ponad... w roślinach miast... w kruchości skał... w twoim uśmiechu, w tobie... spotkana chwila, rozkwita wśród nas... czy czujesz energię jaką w sobie ma... energia ta, płynąc wśród fal, łamie bariery... z nią więc dryfuję... z nią medytuję... a w oddechu znajduję istotę praw... w eksplozji dnia... w przestworzach gwiazd... ponad wymiarem, ponad... w roślinach miast... w kruchości skał... w twoim uśmiechu, w tobie...

dzień i dzień i noc dzień i noc otwarte wrota bram... noc uciekła, dzień ten sam... mało kto zdąży chwycić go... mało kto... dzień i noc setki bzdur i kłamstw... ciągły zamęt, warkot spraw... nieskończonych uczuć gra... czy to już raj... dzień i noc rozlana rzeka krwi... nieprzyjaciół i przyjaciół w morzu chwil... dzień i noc łez niezliczonych deszcz... i uciśnionych śpiew... dzień i noc otwarte wrota bram... dzień i noc setki bzdur i kłamstw... dzień i noc rozlana rzeka krwi.. w rozległych ranach my... dzień i noc bezdomnym sercom głód... radość w smutku, w smutku radość słów... noc uciekła, dzień ten sam... wciąż ten sam... dzień i noc otwarte wrota bram... dzień i noc setki bzdur i kłamstw... dzień i noc rozlana rzeka krwi... w rozległych ranach my...

„3:30” „3:30”

Tak! Tą odległość, którą znam, tą do ciebie, która w próżni trwa, to nie problem dzisiaj ja odpowiedzi… odpowiedzi znam. Tu stworzymy dzisiaj krąg, zmartwienia w kąt, tu spróbujmy rzucić czar i opętać coś, no chodź no nie stój tak, no dalej chodź, no nie stój tak. Ja, ja powiedzieć chcę, czy mnie słyszysz? Nie, nie!

Więc gdy księżyc rozda sny, podpowiem ci, odrzuć złość, dość porównań złych, zakłamania, zniewalania dość… no chodź, no dalej chodź. Dziś zadbamy oto by, w naszych głowach, w naszych głowach zniknął strach, wszyscy razem, jedną myślą nakręcimy na nowo świat… no chodź, no nie stój tak! Ja, ja powiedzieć chcę, czy mnie słyszysz? Nie, nie!

zgryz zgryz

coś zaśpiewać w końcu mógłbym... mógłbym też coś sprzeniewierzyć... mógłbym zostać prostytutką... wierzysz w to... czy już nie wierzysz... mógłbym w końcu sprzedać coś... sprzedać wiersze i coś jeszcze... mógłbym ale nie wiem jak... mógłbym ugryźć twoje serce... mógłbym ale nie wiem jak... mógłbym ugryźć twoje serce! coś obiecać w końcu mógłbym... mógłbym też coś sprzeniewierzyć mógłbym zostać politykiem... wierzysz w to, czy już nie wierzysz... mógłbym w końcu sprzedać coś... sprzedać wiersze i coś jeszcze... mógłbym ale nie wiem jak... mógłbym ugryźć twoje serce... mógłbym ale nie wiem jak... mógłbym ugryźć twoje serce!

miasto miasto moje miasto Nysa przechodzę parkiem spotykam Ciebie Ty opowiadasz moje miasto witam się z Tobą moje miasto witam się z Wami moi kochani witam się z Wami moje góry witam się z Wami moje jezioro witam się z Tobą moi kochani witam się z Wami a teraz, a teraz... wznieśmy ręce do góry i złapmy chmury wznieśmy ręce do góry i złapmy chmury ręce do góry... moi kochani witam się z Wami

pasozy pasożyt

Kiedy obudziłem się rano, totalny ból trzewia trawił. Poczułem w ustach dziwny smak, lecz nie wiedziałem, co mi jest! Pasożyt... umysłu... jest we mnie... zżera mnie! Czułem na sobie dziwny wzrok, lecz nikogo nie było tu. Ten ktoś był gdzieś we mnie, tym kimś byłem ja! Pasożyt... umysłu... jest we mnie... zżera mnie!

Kiedy obudziłem się rano, poczułem w ustach dziwny smak. I nie mogłem go zabić, bo byłem nim ja! Pasożyt... umysłu... jest we mnie... zżera mnie!

ciepło ciepło i spokój ciepły przynosisz spokój kiedy w duszy hula wiatr... dodajesz skrzydeł żyję kiedy niebo płacze świat... smutek przeganiasz w dal kiedy w oku tli się łza... i cały mój niepokój znika kiedy szepczesz mi do ucha... nie poddawaj się... już nie lękaj się... twoje słowa leczą kiedy czuję się jak chory ptak... twoje usta karmią kiedy kromka chleba to miłości dar... twoje niebo moja ziemia kiedy wszystko wokół nagle się zmienia... i cały mój niepokój znika kiedy szepczesz mi do ucha... nie poddawaj się... już nie lękaj się...

wtedy wtedy poznałem Ciebie kiedy poznałem Ciebie wtulony w obłok kwiatów pragnąłem tak niewiele szukałem wielu barw spisałem setki słów przetarłem kilka dróg wtedy poznałem Ciebie jasności pełen byłem ciemności, co przeraża pamiętam porę roku sznur ptaków przeciął niebo modliłem się i kląłem kiedy poznałem Ciebie obdarty z reszty marzeń pragnąłem tak niewiele zgubiłem kilka rad wzniosłem się na wyżyny tam klęcząc wciąż czekałem wtedy poznałem Ciebie miłości pełen byłem i żądzy, co przeraża

ja wiem ja wiem

gdziekolwiek tak zapieprza świat ja wiem zastanów się czy tylko być czy mieć za horyzontem czeka blask i cień zastanów się czy Twoja droga ma sens czy Ty to tylko Ty czy ja to tylko ja wiem ja to wiem czy Ty też?

gdziekolwiek słowo w ciało zmienia się ja wiem zastanów się czy żeby żyć trzeba mieć pieniądzem świat nakręca się ja wiem zastanów się czy to, co robisz ma sens czy Ty to tylko Ty czy ja to tylko ja wiem ja to wiem czy Ty też?

pamiętam Twoją boskość pamiętam też przebranie w którym Ciebie spotkałem

© electric 2005

w w w.el ect ri c.n ys a.com.p l

WYDAWNICTWO WYDAWNICTWO

VEKTOR.com.pl VEKTOR.com.pl

Suggest Documents