Zaproszenie na Kongres w Barcelonie

Cena 60 gr. Opłata pocztowa uiszczona ryczałtem iroiNO^/iuciti fO U K I DZIESIfrCIO* D N IO fflE C ROK 7 W A R S Z A W A — 1934 — 10 M A J A R E D ...
1 downloads 2 Views 2MB Size
Cena 60 gr.

Opłata pocztowa uiszczona ryczałtem

iroiNO^/iuciti fO U K I DZIESIfrCIO* D N IO fflE C ROK 7

W A R S Z A W A — 1934 — 10 M A J A R E D A G U J E

N U M E R 15

K O M I T E T

T R E Ś Ć : Z a p r o s z e n i e na K o n g r e s w B a rce lo n ie. S T . B. — P r o g r a m y szk oln e p o d kura telą. W . K O T W I C A — K l e r i k o n s tyt u c ja 3 maja. H . W R O Ń S K I — J. W ł . D a w i d o re li gji . W . R. — N a r o d z i n y jasn ok o s z u l o w e g o f a s z y z m u w P o ls c e . W . S. — Z „ p a t r j o t y c z n e j “ d zia ł a l­ ności k le ru p a p i e s k i e g o na kre sac h. G o r z k i e p igu łki. K r o n ik a Z prasy. O d p o w i e d z i re d a k c ji. O d c z y t y w P o ls k im Z w ią zk u M . W .

Zaproszenie na Kongres w Barcelonie CJnja Mi ęd z yna r od ow a Wolnych Myślicieli zaprasza niniejszem — wszystkie Związki narodowe, będące członkami Unji Międzynarodowej, Wielkie Wschody i L oż e W o l n o m u b r skie, Związki racjonalistyczne, fi lozof i czne i naukowe, oparte na sw o b od z i e badań i wszystkich Wolnych Myślicieli ca ł e g o świata — do wzięcia czynnego udziału w pracach Mi ę dz ynar o­ d o w e g o Kongresu Wolnej Myśli, mającego się odbyć w B a rce ­

lonie w dniu 24 czerw ca r. b. Naczelnem z adaniem Kongresu jest zwrócenie uwagi co­ f aj ąceg o się po d w z g l ęd em moralnym świata na konieczność stosowani a w życiu zasad Wolnej Myśli i głoszonej przez nią naukowej moralności. Koni eczną jest rzeczą, aby Wolni M y ­ śliciele całego świata zdali sobie spr awę z niecierpiącego zwłoki obowiązku porozumienia się w z a j e m n e go i połączenia swoich z ab i e g ó w i wysiłków dla przeciwstawienia się t enden­ cjom, zmierzającym w chwili obecnej do zniesienia wolności ludów do dy s ponowani a sobą, do zniesienia zasady p o c h o ­ dzenia wł adz y o d ludu, do zniesienia wolności badań i do zastąpienia tych zdobyczy współczesnej cywilizacji barbarzyń­ stwem rozkazywania przez j ed neg o lub kilku rozkapryszonych awanturników politycznych. Najwyższy czas, aby kraje, wiedzące jeszcze, co to jest wolność i demokracja, przeciwstawiły się wszelkim o d mi a nom

418

Z a p ro s z e n ie na K on gre s w Barcelo nie

f aszyzmu i zdążały do pokoju i z gody międzynarodowej — naj wyższego celu naszych dążeń. Ludzkość, nawet dla s we g o dobr a materjalnego, nie m o ­ ż e się wyrzec nigdy nakazów moralnych, opartych na P r a w ­ dzie, jako jednej z form sprawiedliwości. W imię t eg o w i el ki e go ideału ludzkości M. Cl. W. M. ■wzywa wszystkich miłujących Wolność, Pr awd ę i Sprawiedli­ w o ść do wzięcia udziału w M i ę d z y n a r o d o w y m Kongresie My ­ śli Wolnej w Barcelonie w dniu 24 czerwca 1934 r. Porządek obrad publicznych: 1.

Pr z emówi eni e narodowości.

prezesa i

2.

Polityka

3.

Og ól ne położenie polityczne — Max kretarz (Jnji.

4.

Program walki Unji Mi ędzynarodowej .

5.

Sprawozdania przedstawicieli różnych krajów.

6.

Wp ł y wy polityki kulturalnej kościoła — dr. Milde.

7.

Kościół katolicki i j e g o akcja społeczna.

8.

Ni ezbędność organizacji stycznych, ważnych dla skiego (wniosek polski).

świecka

przedstawicieli

rządu

republiki

różnych

hiszpańskiej. Sievers, se­

wydawnictw religjoniruchu wolnomyśl iciel-

Pr zedst awi ci ele Zwi ązków uczestniczą ponadto w posie­ dzeniu o charakterze sprawozdawczo-wyborczym. Po Kongresi e od bę d zi e się uczczenie pamięci męczen­ nika Wo l ne j Myśli, Fran ciszka Ferrera. Z braterskiem i wolnomyślicielskiem pozdrowieniem: Komitet

Wy ko nawcz y i Rada (— )

{ —)

Mi ędz y nar od owa

MCIWM.

Prezes: Dr. M odest Tew a gne (Belgja)

Sekretarz generalny: M a x Sievers ( Niemcy)

Czł onkowie: (-) (-)

/ły s za rd C lerebaut (Belgja), E m il N o e l (Francja),

(-)

Dr. M ild e (Czechosłowacja),

(-)

H. Pardon i A rnold B ou la n ger (Bel gj a),

( -)

D iego A ba d (Hiszpanja),

(-)

Lew is (Stany Zjednoczone),

(-)

P ire t (Portugalja).

P r o g i a m y s zk o ln e pod kuratelą

Programy

szkolne

pod

419

kuratelą

W projekcie programu nauki religji rzymsko-katolickiej dla gi mnazj ów państwowych znajduje się następująca wska­ zówka met odyczna: „ N a u c z y c i e l e i n n y c h p r z e d m i o ­ t ó w (przyrody, geografji, jęz. pol skiego i t. p.) w danej klasie powinni stanowczo uważać, by n i e o s t r o ż n e m i powiedzeniami ni e wzbudzić niepotrzebnych w ą t p l i w o ś c i ucznia i pr z e k ona ni a o r zekomych r o z d ź w i ę k a c h m i ę d z y r e l i g j ą a nauką" . Co to ma znaczyć? Cenzura kościelna w yk ł a dó w nau­ czyciela? lmprimatur? Ta k! Jeżeli naprzykład nauczyciel biologji przy anatomji i fiz jol ogji ne rwów będzie uczył, że p o dł o że m materjalnem zja­ wisk psychicznych jest centralny system nerwowy, ż e układy hormonalne — jak twierdzi med yc y na — w pł yw aj ą na cha­ rakter i w o l ę człowieka i w o g ó l e na j eg o życie psychofizyczne, to wygłaszanie takich tez z po mi ni ęci e m „duszy" i innych t er mi nów kat echizmowych będzi e napewno „ wzbudzani em niepotrzebnych wątpliwości ucznia..." Jeżeli ten przyrodnik potrąci w wykładach o transformizm (rozwój g at u n k o w y *) i wymieni Darwina lub Haeckla, z którymi ks. prefekt już się dawno na lekcjach religji po s w o ­ jemu rozprawił, to taki nauczyciel b ę dz i e winien, że krytycz­ nie usposabia uczniów w stosunku do wiedzy objawionej i że wykazuje „ r ze k om e rozdźwięki między religją a nauką"... Jeśli do t eg o wszystkiego ten niepoprawny przyrodnik p o wi e uczniom conieco o celowości w przyrodzie i kwestję psychol ogj i instynktów albo filozof ję t ropizmów (skłonności) wyjaśni z punktu widzenia oczywiście przyrodniczego, a nie wedł ug e g z e g e z y ks. M. Morawskiego T. J., to będzie sobie sam winien, gdy prefekt przedstawi g o swoim m oco da wc om, jako wolnomyśliciela, który szerzy pogl ądy materjalistyczne, psuje robotę duszpasterską, uniemożliwia pogł ębiani e życia reli gi jnego młodzieży i w o g ó l e paczy kierunek wyc howawcz y szkoły! Inny przykład. Nauczyciel geografj i, ucząc o okresach lodowcowych, nie p o zwal a uczniom nazywać zwierząt kopah nych z ubiegłych epok geol o gi c znyc h „zwierzętami przedpotop o w e m i " i będzie twierdził, że na ziemiach polskich żadnego potopu nie było. T y m c z a s e m uczniowie na lekcjach religji już d a wno „ przechodzili " potop wydług relacji biblijnej. Ocz y ­ wista sprzeczność. Przy zagadnieniach r ozwoju horyzontu g e og ra f i cz ne go w ciągu wi ekó w nauczyciel wspomni o kosmogonj i babilońskożydowskiej i po ró wna ją z teorją ptol omeuszowską i koper*)

Objaśnie nia w nawiasach są p o c h o d ze n ia red.

P r o g r a m y szk olne pod kuratelą

420

nikańską. Na horyzoncie myśli zjawia się konfrontacja*) p o ­ glądów. Jeśli przy tej sposobności g e o g ra f zacytuje fakty z historji Galileusza i Giordana Bruno, a m o ż e i innych m ę ­ czenników wiedzy, to z pewnością wzbudzi „ni epot rzebne wątpliwości ucznia"... Jak wi ad omo, biblijna l e g e n d a o st worzeni u świata nadawała ziemi naszej postać tarczowatą, chociaż kosmo,gonja sąsiedniej Babilonji, w której kultura izraelska tkwiła wszyst kiemi korzeniami, po j mo wa ł a ziemię, jako wysoką górę, pły­ wającą na niezmierzonych wodach. Izajasz prorok przypisuje ziemi postać płaską, kolistą. Bi bij a mówi jeszcze o t. zw. utwierdzeniu, czyli po łacinie firmamencie niebieskim, który oddzielać ma „ w o d y gór ne od w ód dolnych". Pierwsza księga Mojżesza „Genesis" mówi wyr aźni e o oceanie niebieskim i ziemskim t. j. o wodach nad i pod firmamentem. Autorzy biblijni wyobrażali sobie, że ni ebo jest czemś w rodzaju obracającego się nad ziemią kl o­ sza szklanego, a przez rozwarcie „upustów niebieskich" p o ­ wst awał deszcz. Kosmas lndikopleustes w 6 w. pó Chrystusie wyobrażał sobie świat jako gmach, do ż ydowski eg o namiotu przymierza podobny, bo wi e m Mojżesz otrzymał od boga na Synaj u rozkaz, by namiot ten wedł ug wzoru świata zbudował. Ziemia otoczona jest morzem, które w górze wysoko tworzy sklepienie. Krążkowała postać ziemi zyskała swe uzasadnienie i licz­ nych obrońców wśród ojców kościoła. Wi e l e upokorzeń i szy­ derstw musieli znieść zwol ennicy domysłu o istnieniu anty­ p o d ó w (ludzi chodzących do góry nogami po drugiej stronie kuli zi emski ej ) , od uczoności patrystycznej ( oj c ów kościoła), od a p o l o g e t ó w (pochwalaczy) biblijnych. Namiętnością i g wa ł ­ townością w wyszydzaniu tych p o g l ą d ó w odznaczał się w w i e ­ ku IV ojciec kościoła, Laktancjusz Firmanus, „Cycero Chrze­ ścijański". Zaprzeczał on nietylko kulistości ziemi, ale i kulistości nieba. „Bo jakże możliwe byłoby istnienie a n t y po d ó w — roz umował — ja\że moż l iwe byłoby, aby deszcz padał z dołu do góry, wbrew twierdzeniu biblji, iż deszcz pada na sp r a­ w i edl i we i niesprawiedliwe?" „Gdyby przyjąć istnienie antypodów — r oz umował papież Zacharjasz w VIII wieku, — należałoby też przyjąć istnienie dusz, które ani w grzechu Adama, ani w cierpieniach Odku­ piciela udziału nie brały"... Te zasady religijno biblijne doprowadził y do ciężkiego potępienia Galileusza, który oparłszy się na odkryciach K o ­ pernika, ośmielił się podważyć autorytety mędrców i e g z e g e t ó w biblijnych, przyjmujących zgodnie z kosmogonją babilońską krążkowatość ziemi i z g o dni e ze szkołą aleksandry ską geocentryczny (z ziemią w środku świata) układ planetarny. Kiedy tenże p o my l o n y (wg. opinji kościoła) Galileusz z bu dował sobie w r. 1609 cu do wne narzędzie optyczne — lu­ netę, i kiedy ośmielił się wystąpi ć z twierdzeniem, że planeta *)

K on fron tacja — p or ów n a n ie , ze sta wienie, d o o c z n o ś ć . Red.

421

P r o g r a m y szk olne p o d kuratelą

Jowi sz ma cztery własne księżyce, rozpętał burzę niesłychaną, bo cała nauka katechi zmowa zaczęła się w głowach ludzkich walić w gruzy. Francesco Sizzi, głośny filozof, mędrzec wschodni, spiorunował go i „zmiażdżył " następującym prostackim, spekula­ cyjnym argumentem: „Czł owiek ma siedm okien — o t wo ró w w głowie; dwoj e oczu, dwoj e uszu, dwie dziurki w nosie i usta. Ma my tedy i na niebie dwi e planety sprzyjające, dwie niesprzyjające, dwie świetliste i jedną niezdecydowaną. Sie­ de m jest dni w tygodniu i siedem metali różnych. Z tych i tym podobnych w zg l ę d ó w wynika, że i planet musi być sie­ dem, bo inaczej cały porządek świata runąćby musiał"... Przypomina to zupełnie horoskopy kurjerkowego Jana Starży-Dzierżbickiego, tylko że w spr awę Galileusza wmieszał się prokurator kościoła t. j. inkwizytor. „Zważ tedy w roztropności swojej — mówi ł do upartego astronoma kardynał, inkwizytor g eodet a (znawca budowy ziemi), „czy kościół może to ścierpieć, by dawano pismu świę­ temu sens przeciwny przyjętemu pr zez ojców świętych?" Ki edy Galileusz polecił kardynałowi Cezaremu Cremonio, aby na d o wód prawdy popatrzył przez lunetę na niebo, kar­ dynał odparł, że luneta to narzędzi e djabelskie... Ni e chciał przybliżyć oka do instrumentu z obawy, ze zobaczy zjawiska, które zachwieją w nim wiarę w zasady arystotelesowśkiej filozofji (K. Chłędowski „Rz ym") . Ta historją moż e się jeszcze i dzisiaj powtórzyć, tylko w mniejszej nieporównanie skali, a mianowicie między pre­ f e k t e m Cremoni o a jakimś profesorskim Galileuszem. 1 Cre­ mo ni o będzie miał słuszność, bo „nie można ści er pi eć” , aby g e o g ra f dawał nauce sens przeciwny, niż to określa program religji... Jeszcze inny przykład. Nauczyciel fizyki lub chemji przy argumentowaniu przyczynowości zjawisk fizykochemicznych będzi e wykluczał wszelkie siły nadprzyrodzone i transcenden­ talne ( niepoznawal ne) , będzie bagatelizował wszelkie fikcje, absoluty, mi tol ogi zmy i symbolizmy, nie będzie się w da wa ł w żadne dysertacje (rozprawy) metafizyczne i nie będzi e wcale zwracał uwagi na ewentualne „r ozdźwięki w duszach m ło ­ d z i e ż y" . On będzie eksperymentował i badał, a „mędrca szkiełko i ok o" , cyrkle, miarki i probówki będą w nim budziły więcej zaufania, niż wszystkie objawienia, wcielenia, przeistoczenia, .proroctwa, horoskopy, kulty, mity, t eof anj e ( obj awieni a b o ­ g ó w i świętych), apokryfy ( fałszowane pisma św.), A po k al i p­ sy, Testamenty, Septuaginty, Pięcioksięgi... i nie będzi e się spierał o to, czy „na początku było S ł o wo " , czy co innego. Zamiast bawić się w schoiastyczną ekwilibrystykę sł owną *), *) E k w i l i b r y s t y k a — c h o d z e n ie po drucie lub po linie. Ekwiilibrysta — linoskoczek. R ed.

422

P r o g r a m y szk oln e pod kuratelą

zamiast wtajemniczać się w różne hermetyzmy (tajemne nauki) i romantyzmy ( p o w o d o w a n i e się fantazją), zamiast przenosić się myślą w bł og osł awi one Arkadj e, w „rajskie dziedziny ułu­ dy " , nauczyciel będzie zwracał zai nteresowani a młodzieży na w i d o m e trjumfy pracy i wiedzy ludzkiej i będzie chciał, aby młodzi z należnym szacunkiem spoglądali na dzisiejsze m o ­ tory, aparaty, dynamomaszyny, induktory, fotony, protony,, elektrony, rurki ne onowe, krótkie i długie fale, bioskopy,. membrany, telefoxy, kilowaty, kwanty, heterodyny i inne d o ­ czesne z dobycze i wynalazki. Niechaj wycieczki do starożytnej Judei i na chrześcijań­ ski Ol imp urządzają talmudyści, metafizycy, magicy, d o g m a ­ tycy, mistycy, cudotwórcy, mesjasze ciemnoty, prymasi fana­ tyzmu, kardynałowie zacofaństwa, biblijne Piccardy, NewtonŁ wi edz y tajemnej... Einsteini objawionej teorji względności... a przyrodnik niech zaprawia uczniów do krytycznego a nało­ g o w e g o wiązania przyczyny i skutku, niech ich w yc howuj e na ludzi dzisiejszych, zdobywczych i prometejskich na konsolidatorów i f ederalist ów ludzkich wysiłków, co b ę d ą ujarzmiali ziemię, wodę i powietrze, co będą wdzierali się nie w tajem­ nice tekstów biblijnych, tylko w tajemnice kosmosu i atomu-, co będą liczyli protony i elektrony, poznawali granice układów galaktycznych ( dr óg mlecznych) i popychali naprzód cały f r ont naukowy. Ucz ni owie prędko zrozumieją, że zgodni e z prawamiprzyrody, ani gr omni ca w oknie, ani sól św. Barbary nie ochroni ludzi od piorunów, ani obraz św. Florjana, w yw i e­ szony na ścianie domu, nie z abez pi ec zy g o o d pożaru, ani modli twa nie sprowadzi deszczu na zagony, ani w o d a z Lurcb nie podniesie chorego z łoża, ani amulet zawieszony na pier­ siach nie ustrzeże człowieka przesądnego od nieszczęścia i ż e odprawi ona nowenna nie nakarmi ani jednej rodziny bezro­ botnych, a ofiara wysłana do redakcji w N i e p o k a l an o w i e nie p o m o ż e ofiarnikowi ani do złożenia egzaminu, ani do unie­ winnienia nikogo w sądzie, ani do rychlejszego otrzymania; posady. Młodzi pr ę dko to zrozumieją, ale i mentor moralności urzędowej także prędko zrozumie, że rozwijający się krytycyzm w młodzieży i mnożące się wątpliwości prędko p o dm y j ą j ego zabiegi wyc howawcz e, jeśli nie zdecyduj e się równie pr ę dko na interwencję, g dz i e należy. A „właściwe czynniki" niewąt ­ pliwie postarają się „przekonać" nauczyciela, że „religja ni-, gdy nie bywa w sprzeczności z nauką, m o ż e się tylko nie zgadzać z pozanaukową metafizyką". Nauczyciel będzie mógł wtedy wybierać: albo p ó j d z i e na publiczny bę be n „Gazety warszawskiej" i pod op i ekę Kap ry, albo chcąc uniknąć rozdźwi ęków i sprzeczności, będzie z g o d ­ nie z biblją twierdził, że zając jest zwi erzęci em przeżuwającem, że Jozue zatrzymał słońce w biegu, aby miał czas resztę w r o g ó w Izraela wygładzić, że N o e miał 500 lat, gdy zrodził

P ro g r a m y szk oln e pod kuratelą

423

Se ma , Chama i Jafeta, i będzie przyj mował na wiarę wiele innych, cudownych zdarzeń, o które się uczniowie natarczy­ wi e dopytują. Mo ż e mu się nawet uda nasze dzisiejsze pojęcia o m o ­ ralności uzgodnić z moralnością biblijną z przed 3,500 lat, w e d ł ug której Jehowa nagradza długiem życiem, liczną trzodą i licznem po t o ms t we m takich patryarchów, jak Abr aham za ■sprzedanie żony, L ot a za współżycie z własnemi córkami, Jakóba za oszustwa w stosunku do ojca, brata i teścia oraz innych za korzystne dla narodu wyb r ane g o morderstwa, gra­ bieże, kazirodztwa, i t. p. czyny, opisane w Torze. Nauczyciel, nie chcąc być w tej mierze antyreligijnym, w jakiej mierze religja jest antynaukowa i nie chcąc się n a r a ­ zić na epitet bezbożnika ze wszystkiemi konsekwencj ami, musi okazać lojalność wzgl ędem tych wszystkich ni edor z ecz ­ ności i irracjonalności (rzeczy pozarozumowych), szerzonych z a w o d o w o , urzędowo, pr og ra mo wo i autorytatywnie (na słowo ■powagi), ale niestety kosztem s we g o sumienia, kosztem auto­ rytetu moralności, rozumu, nauki, prawdy, i kosztem m ł o ­ dzieży. A historyk? Ten najszerszą płaszczyzną t e m at ó w styka s i ę z historją kościoła i musi być ś w i a do my m bronzownikiem i obłudnikiem, aby nie obrazić programu religji. Naprzykład charakteryzując ciemną „ W i e l k a n o c " średni o­ wiecza, z j e g o rzymsko-katolicką obyczajowością i moralnością, z j eg o inkwizycją, młotami na czarownice, kurtyzanami, d o ­ m a m i publicznemi utr zymywanemi przez papieży i t. p., musi się nieraz ugryźć w język i niejeden fakt dyskretnie przemil­ czeć, aby się nie stać „agitatorem antyrel igij nym". Bo cóż po wi e ten historyk młodzieży np. o symonji i kulcie relikwij, kiedy ni ejeden z tych myślących chłopaków dowi edział się już z prasy codziennej, że krewni katolickich „ c udotwór ców" z prawosławnych monastyrów, otaczani nie tak jeszcze dawno aureolą cudowności i świętości, dziś nadgryzione p r z ez mol e ich kukły stoją w muzeach-et nograf icznych z szy­ derczą etykietką na piersiach, demonstrując swą obnażoną m e m o c i pakuły z r oz pr ut ego brzucha... A coby się stało, g dy by nauczyciel tak obj ekt ywnie ( r z e ­ c z o w o ) , nie zważając na żadne „intencje wyc howawcz e" , scha­ rakteryzował dz i ej e państwa papi eskiego wg. pracy T. Grudy „ O d królestwa b o ż e go , do monarchji uniwersalnej", g dy by za­ c yt o w ał fakty odnosz ą ce się do wyrafinowanej rozpusty w yż ­ s z e g o duchowieństwa i papieży, którzy ze sobą wojowali, na­ w z a j em się zdradzali, torturowali, mordowali , dusili, truli, wieszali i rzucali do Tybru, wymieniając choćby na j gł oś ni ej ­ szych jak: Stefan IV (z w. VIII), Stefan VII (z w. IX), Stefan VIII, Sergjusz III. Jan X, XI, XII i XVI (z w. X), Benedykt IX j Jan XI X (z w. XI), Adrjan IV (z w. XII), Boni facy VIII, Grze­ g o r z IX i Innocenty IV (z w. XIII), Jan XXII i Kl emens VI

424

P r o g r a m y s zk o ln e p od kuratela

(z w. XIV), Jan XXII i XXIII, P a w e ł II, Innocenty VIII i Syks­ tus IV (z w. XV), A l eks an der VI, Juljusz II i 111 ( z w. XVI),. Pius X. Coby się stało, g dy by historyk, pomijając „ ce l e p e d a g o ­ giczne", zdarł wstydliwe w o a l e z drażliwych kwestyj choćby na jednym odcinku dz i ej ów Pol.ski i zre f e ro wa ł tak pr osta z mostu życie t akiego P a wł a z Przemankowa, biskupa k r a ­ kowskiego, z nanego z „rozwiązłości obyczaj ów", który harem mniszek na swym dwor z e utrzymywał (kat alog biskupów kra­ kowskich M. P. H. 111, p. 363), albo j e g o następcy, Jana Muskaty, „rabusia, łupieżcy i cudzołożnika, dla którego n a we t kościoły okradać było niczem" (J. Ptaśnik. — „Kultura w i e k ó w średnich" 1. Życie religijne i społeczne), albo biskupa p o z n a ń ­ ski ego Jana z K ę py (1335 — 1346) co to, „ w folgowaniu poż ądli wościom ciała się lubował", albo innego biskupa też p o ­ znańskiego, Mikołaja z Kórnika, „pijaka, t rzymającego się: w błocie plugawej rozpusty, któremu wreszcie z powodu grze­ chów przeciw naturze język gnić począł" (Kronika Jankaz Czarnkowa, M. P. H. 11, p. 743), albo biskupa krakowskiego' Zawiszy, co to wraz z d w o r e m na rozpustne „ hop s " się uda­ wał, dopóki nie spadł z kopy siana i nie zabił się, dokąd podrabinie skradał się do jakiejś dziewki chłopskiej i został zrzucony przez parobka. Wi emy , że nasze podręczniki szkolne, o ile nie są całko­ wicie ski er owane na katolicko - watykański tor, to pisane są po d kątem „pokrzepi enia serc", po sienkiewiczowska. Naprzykład Bolesław Śmiały, jeden z najdzielniejszych królów polskich, tak jest w czytankach szkolnych „ o d ma l o w a n y " , że dzieci wydrapują mu oczy na j e g o ilustracjach. Na razie in ef f i g i e tylko. A l e co z takich małych fanatyków wyrośnie?> A jak wybronzowany został „ obrońca" Częstochowy przez Sienkiewicza? A kaznodzieja Skarga przez historyków litera­ tury? A ks. Skorupka, który w ciągu dziesięciu lat z aa wa n­ sował na wi el ki ego Salwatora ( zba wc ę) Warszawy... W historji polskiej mamy wielu bohat erów herbu W c z e l e i takich „przedmurzan chrześcijaństwa", których dla określo­ nych c e l ó w w yo l b r zy mi on o do wymi ar ów nicejskich kukieł: karnawałowych. Czy nauczyciel ma „ u rz ę d o w o " brać udział w t em retuszowaniu i stylizowaniu postaci historycznych? Czy uczniowie dowi edz ą się z podręcznika szkolnego np., kto sp ow o d o w a ł klęskę i hańbę narodu po l ski eg o pod W a r n ą w 1444 r.? kto pozbawił Polskę korony rosyjskiej i czeskiej, którą do br owol ni e Pol sce o f i ar owan o? kto wyklinał królów polskich i pozbawił tronu L a s ko n o g i eg o w 1209 r.? kto wpr o­ wadził inkwizycję w Polsce w 1254 — 1571 r. i urzędową pańszczyznę chłopów w r. 1421 w Gnieźnie? kto rzucił kl ątwą na Polskę i uwolnił mistrza krzyżackiego Te unge na od przy­ sięgi w 1475 r.? kto nie pozwolił Wł ad y s ła wo wi Jagielle na połączenie Polski z Czechami pod berłem króla po l s ki e go ? kto pozbawił króla Zygmunta 111 Wa zę korony rosyjskiej? kto

P r o g r a m y szkolne pod kuratelą

425

w czasie powstania Kościuszki był sojusznikiem carycy KataTzyny? jaką rolą odegral i w czasie rozbi or ów polscy purpuraci: Łubieński, Podoski, Ostrowski, Poniatowski, Maci ej ew­ ski, Massalski, Skarszewski, Kossakowski, Gedroyć, Rybiński i inni? kto wyklinał powstanie li st opadowe i wzywał do „ w y ­ t ępienia do ostatniego nasienia rewolucji w kraju"? kto p o ­ wstańców tych nazywał „krątaczami i oszustami", „ludźmi pr z ewr otnymi " , „synami Bal iala" ,którzy jako „plugastwo i hań­ ba rodzaju l udzkiego" podnieśli gł ową przeciwko „uświęconej p r a we m potądze w ł a dc ó w" ? kto wzywał powstańców w r. 1863 d o „porzucenia oporu i nieposłuszeństwa" i do „be zwa runk o­ w e g o zdawani a sią na wolą i litość Naj łaskawszego Monar ­ chy"?, kto zabraniał w kościołach ś p i ew ó w patrjotycznych w r. 1863 i kto dawał po trzy ruble za każdego dostarczonego ż y w e g o czy umar ł ego powstańca styczniowego? kto łasił sią d o stóp tronu carskiego i poświącał pomniki Mur awj ewówWieszatieli, topiących we krwi mączeńskiej wysiłek powstania st yczni owego? kto z ambon wyklinał „czerwonych d j a b ł ó w " z r. 1905? Jeśli nauczyciel bądzie korygował w podrączniku g o t o w e odpowi edzi na pytania „Ku czemu Polska szła" i dokąd ją zaprowadzili jezuici, ci pionierzy polskiej ciemnoty, jeśli bą­ dz i e całkiem obj ekt ywni e pouczał, kto w początkach wojny 1914 r, podpisywał hoł downi cze t e l eg ra my dla cara Miko­ łaj a 11, kto odprawiał uroczyste nabożeństwa na intencją zwycięst wa wojsk rosyjskich, kto ślubował poddańcze posłu­ szeństwo „ j e g o cesarskiej i królewskiej mości" i „ ka t o l i ck i e ­ mu monar sze" w Wiedniu, kto przysięgał „naszemu najłaskaw­ sz emu królowi i władcy kraju, naszemu monarsze Wilhelmowi 11“ wi er nop odd ańs t wo i służalstwo i w zy wa ł wiernych do „ m i ł o ­ ści ojczyzny pruskiej" i do ofiar „za sprawiedliwą sprawą".,., kto wyklinał Sł owacki eg o i Konopnicką, kto Mickiewicza na­ z y w a ł człowiekiem bez honoru, heretykiem i bluźniercą, a Ż e ­ r o m sk i e g o r ene g at em i pl ugawcem, kto w czasie wojny pluł na walką le g jo n ó w i nie chciał ich puścić na Jasną Górą, kto szczuł przeciw pi erwszemu prezydentowi Polski, nazywając g o żydem i masonem, a równocześni e gloryfikował N i e w i a d o m ­ ski ego, kto odpr awiał msze żałobne w dniu 11 listopada t. j. w radosnym dniu rocznicy odzyskania niepodległości... — jeśli nauczyciel bądzie takiem „spr ost owani e m" „ odwatykańczał" łnstorję Polski, to bądzie to wystarczającym d o w o d e m j ego akcji antyreligijnej na terenie szkoły. Z e wzglądu na konkordat, ze wzglądu na „życzliwą i lo­ jalną współpracą" duchowieństwa z władzami szkolnemi i ze wzglądu na tak kochającego nas p o l s k i e g o papieża, taki nau­ czyciel nie moż e być ani chwili cierpiany na katedrze szkolnej. Tak będą rozumowal i „nasi okupanci " szkoły polskiej. Oprócz wymienionych pr z ed mi ot ów szkolnych, które m o ­ g ą być ni ebezpieczne dla watykańskiej racji stanu, jest jeszcze w VIII klasie gimnazjalnej Ł zw. pr opedeutyka filozofji. Pisał

426

P r o g r a m y s zk oln e pod kuraterą

już o niej w „Racjonali ście" (nr. 3 r. 1932) prof. T. Kotarbiń­ ski, w art. „Filozofja pod kuratelą". Czytamy tam, że reprezentanci katolicyzmu stwierdzają wyraźnie, iż religja katolicka akceptuje fil ozof ję i do ma g a sią jej: do ma ga sią mianowicie scholastyki arystotelesowsko-tomistycznej; że tą scholastyką kościół uprawia o d średniowiecza bez przerwy i że uznali ją za podstawą katol icki ego naucza­ nia papieże: Pius IX, L e o n XIII, Pius X, Benedykt XV, Pius XI; że kanon 1366-ty żąda, by filozofji nauczać wedł ug T o ma s z a z Akwinu co do treści, zasad i metody. Od filozofji katolik d o ma g a sią uznania, że kościół naucza nieomylnie, bo inaczej nie możnaby wytłumaczyć przetrwania prawd obj awionych pr z ez tyle wieków; żąda od niej, by dowodziła, iż tajemnice o b j a ­ wienia oraz cudu przekraczają umysł, lecz nie są przeci wne rozumowi. W ten sposób pobudzi śią umysł ucznia do wiary w te tajemnice... Oto właśnie chodzi ! Tak urabiać umysł ucznia, tak g o preparować przez lat 12, aby wkońcu uwierzył w do gma ty ka­ tolickie i w t ajemnice ob rz ą dowe, a równocześnie aby niepotrzebnemi dociekaniami nie wzbudzał w sobie jakichkolwiek „wątpliwości i przekonań o rzekomych rozdźwiąkach miądzy religją a nauką” ... Zadziwiająca zbieżność c e lów kościoła i szkoły! Sprawa powyższa — jak w i e m y — była p r ze d mi o t e m interpelacji sejmowej. W dniu 18 stycznia b. r. były minister oświaty, premj er Jądrzej ewicz złożył następujące wyjaśnienie: „ P o d n i e s i o no tu sprawą p r og ra mó w religji, w szczegól­ ności sprawą programu nauczania religji. Dopóki w Po l ­ sce dzieci będą sią uczyły religji, póty miądzy nauką religji a nauką innych pr z edmi otów nie moż e być roz­ bieżności przedewszystkiem z punktu wi dzeni a wyc ho­ wawczego. T o już jest rzeczą świ atopogl ądu f i lo zof icz ­ nego, którą tu sią nie zajmujemy. Pos. Czapiński: Mni e chodziło tylko o to, ż eby nauka innych przedmiotów, np, przyrodoznawstwa mogła mieć nad sobą wpł y w czynników innych, które byłyby rozstrzygające. Min. Jądrzejewicz: Takich rzeczy w pr ogr ami e pan nie znajdzie. Jest natomiast wskazówka, aby nauczyciel, który uczy przyrody, nie sugerował rzeczy sprzecznych z temi, które p o d a j e dogmatyka w yz n a n i o w a ” . Wyjaśnienie powyższe z ał at wił o sprawą urzędowo i ostatecznie. Rząd sią z go dz i ł na uzgadniani e nauki z re­ ligją i na przemilczanie nadal różnych faktów z dziej ów p o l ­ skich i powszechnych w imię „ z g o d n e j ” współpracy państwa z kościołem. Jakie są przyczyny tej ratyfikacji*) programu religji i uświę­ cenie niebezpiecznej dla nauczycieli uwagi dydaktycznej w tym pr ogr ami e? Czy wyższa polityka szkolna? Czy oś w y c h o w a w ­ * ) R aty fik a cja — p o tw ie r d ze n ie o f i c j a l n e układu z a w a rt e g o m ię d zy państwami. Red.

Kler i kon st ytucja 3-g o maja

427

cza pr ogr amów? Czy kompromis i święta zgoda? Czy współ­ praca i zgodność cel ów? Czy jakie nakazy polskiej racji stanu? C zy pokrycie tajemnic dogmatycznych drugą tajemnicą urzę­ d o wą ? f l co na to organizacje nauczycielskie? Kongres P e d a ­ g o g i c z n y we Lw o wi e w dniach 17 — 21 czerwca 1933 r. p o ­ wziął następującą uchwałę: „ w sprawie p r o g r a m ó w nauczania 111 Kongres Pe da g og i cz ny wyraża opinję, że konieczne jest przystosowanie i podpo rz ą dk owa ni e również programu nauki religji duchowi i interesom państwowości polskiej, jakie prze­ nika inne pr ogr amy" . Okr ęg o wy zjazd de l e g at ó w Związku Nauczycielstwa P o l ­ s k i eg o w Częstochowie w październiku 1933 r. w sprawie pro­ gr amu nauki religji wyraził obawę, że „jednostronne ograni­ czenie możności rozwi jani a w młodzieży przyrodniczego i krytycznego poglądu stwarza sposobność niebezpiecznych dla nauki i nauczycieli nieporozumień i i nt er wencyj" . f l co w tej sprawie uczynił Zarząd Główny Z. N . P . ? Jak się wypowiedział, co przeciwdzi ałał? D o t y c h c z a s ni c! Milczy dy pl omat ycz ni e. Czyżby był także „ p o d kuratelą? ‘ 1 to jest również tajemnica. Już trzecia zrzędu. T a j e m ­ nica trójcy... St. B.

Kler i konstytucja 3 maja Sławny poeta XIII wieku, Kajetan Węgierski, przedstawia żarłoczną chciwość współ cz esnego mu kleru, który nie prze­ puści ż ad neg o wydarzenia w życiu iudzkiem, jak urodzenie — chrzest, wejście w związek małżeński — ślub, śmierć — p o ­ grzeb, zamiar — msza na intencję, a b y p r z y n i e m n i e z a r o b i ć i nie napiętnować g o swoj e m zezwol eniem. W ę ­ gierski mówi, że chciwość ta trwa o d wi ekó w i nie myli się, bo trwa dotąd, rozszerza się na życie publiczne. Przed kilku laty kler katolicki zaanektował nawet rocznicę nadania ko n­ stytucji w dniu 3 maja 1791 r., aby wykazać, że tylko on jest władcą dni pracy i odpoczynku, a święta j eg o muszą być i przez heretyków respektowane. Świ ęto to p r z emi a nowane zostało na święto Najś wi ęt s ze j ( ?) Marji Panny Kr ól o we j K o ­ rony Polskiej. Tytuł nielogiczny i niezrozumiały. Skoro Marja jest najświętsza, to jakim przymiotnikiem z t eg o gatunku ochrzcić należy s am e g o Jahwe? Przenajświętszy? flle pr zy ­ miotnik t en ' ze sp o l i ł się z rzeczowni kiem sakrament? Święty? Przeci eż Marja nie moż e być wyższa 'nad Jahwe, chyba tylko nad chóry anielskie, moż e nad cherubinów i serafinów? N a ­ stępnie jak można matkę tego, który nie chciał być królem i ukrył się przed rzeszą, nazywać królową? Jak można o p i e­ kunkę wszystkich katolików, może i ludzi, z abi er ać dla jed-

K ler i konstytucja 3-gó maja

428

nego narodu? Trzeba zauważyć, że Marja jest rów n ież kró­ lową Bawarji, której nie m o g ła w 1933 r. obronić przed ban­ dami Hitlera. Przypuszczać należy, że bawarzy zam a ło się m odlili i słusznie zostali za oziębłość ukarani. Bawarja, jako część R zeszy Niem ieckiej, zawarła z Polską pakt o nieagresji, który niebezpieczeństw a w ojn y nie usuwa, a w wypadku ka­ tastrofy p ow tórzy się historją z 1831 r. k ie d y to, zdaniem C hłopickiego, król polski, Mikołaj 1-szy, w o jo w a ł z cesarzem rosyjskim, M ik ołajem I-szym. P o czyjej stronie oświadczy się wspólna królowa: po polskiej czy bawarskiej? Oto pytanie i trudność religijna, które m oże nam łaskawie wyjaśni „ R y c e r z N iep oka lan ej". Naostatek jak można św iętow ać dni królowej w dem okratycznej(?) R zeczyp osp olitej? T y le w związku ze świętem k rólo w e j, obchod zonem w dniu rocznicy m ajow ej, uroczyście o b serw ow an em przez stronnictwa za c h o w a w c z e i centrowe, a k w es tjo n ow a n e m przez o b ó z marksistów i ro­ botników, co do któreg o kler nie ma złudzeń pod w zg lę d e m sympatji. Kler chętnie zaanektowałby i dzień 19-y marca oraz 11 listopada. P ierw szy bez trudu: w ys ta rczy przywrócić święto Józefa, a dla dru g ieg o w ym yśleć np. święto opatrzności boskiej, czy naw et ja kiego ś w ię te g o np. Wszystkich Świętych P a tro n ó w Polaków, ale te dwa dni budzą zastrzeżenia nie tyle ze strony lewicy (drugi), coby kler tylko p o d n ieciło do g a lo ­ pu, ile ze strony ukochanej je g o słuźebnicy-endecji i dla tego „p a tro n o w ie " muszą cie rpliwie poczekać do czasu wyjaśnienia się sytuacji politycznej. Trzeba jednak zaznaczyć, że urządzenie święta „k rólo w e j" m iałoby swoje uzasadnienie, p o n i e w a ż kler ni e ma żadnych m o r a l n y c h p r a w do c z c z e n i a konsty­ t u c j i m a j o w e j , gdyby nie kierunek kazań w dzień ten wygłaszanych, jasno podkreślających związek m iędzy jednem. świętem a drugiem. Pon iew aż zdarza się odczasu doczasu, że jakiś o. Pirożyński ze Sm orgonji zarzuca nam, w olnym myślicielom, fa ł­ szowanie historji, przeto w związku ze świętem m ajo w em p ozw olim y sobie streścić wyjątki z pisarzy dla kleru najbar­ dziej miarodajn ych, jak ks. Kalinki, W ład ysła w a S m o le ń s k ie ­ go, znan ego n.-demokraty o roli kleru katolickiego w ep o ce w ielk ie go sejmu. Z g ó ry prosimy o. o. Chorcmańskich i Pirożyńskich, aby nie przywłaszczali so bie Kołłątaja i Staszica, bo ci tylko fo rm a ln ie do nich należeli. Prymasa Michała Po n iatow sk iego, biskupów Massalskiego i Kossakow skiego osądziła współczesna opinja publiczna jako jurgieltników *) carycy. Kto był g łó w n y m przeciwnikiem ustawy m ajo w e j a g o ­ rącym zwolennikiem, p o tę p io n e j dzisiaj Targowicy? O to co, pisze Smoleński: „ O g ó ł (więc nie jednostki) duchowieństwa zarów n o świec­ kiego jak zakonnego sk w a p liw ie czynił akcesa przystąpienia d o konfederacji... 2 września 1792 r. czytano z am bon warszawskich *)

O d niem . „J a h r-G e ld " — state p en sje roczn e.

Red.

Kler i konstytucja 3 maja

429

list b i s k u p a O k ę c k i e g o , nawołujący l u d d o m o d ł ó w gorących, „ażeby bóg bł ogosł awi ł pracom k o n ­ f e d e r a c j i g e n e r a l n e j , dl a d o b r a o j c z y z n y p o d ­ jętym... “ Modły te zostały w y s ł u c h a n e i Polska rozebrana. Historja się powtarza. Zmuszony do kapitulacji kler w y ­ krztusi, że uznaje nawet dyktaturę proletarjatu, godzi się na parlamentaryzm i dem okrację, ale jak natura ciągnie wilka do lasu, tak sam o i je g o obecnie do faszyzmu, monarchizmu. P o d o b n ie i wtedy radowało się je g o serce, gdy generalność Targow icy zalecała szlachcie podnosić szable w czasie ew a n ­ gelji, zakazywała urządzania z a b a w . tanecznych w mieszka­ niach prywatnych w czasie adwentu i w ielkiego postu, nakła­ dała cenzurę na „lekkom yślnych pisarczyków", przywracała zakon jezuitów (wbrew p a p ie żo w i), od da w a ła mu sp ow rotem nauczanie młodzi i kasowała Komisję edukacyjną. Przecież jednym z punktów umowy p o m ię d z y Ko n federa cją koronną a litewską było uznawanie, że Targowica musi p o m ś c i ć swawolę filozofów, twórców konstytucji, wy­ rządzającej z n ie w a g ę opatrzności swem mędrkowaniem. Z w ycięstw o Ta rg ow icy było wynikiem m iędzy innemi spóźnionej i niedostatecznej akcji wojska. I p o d ob n ie jak dzisiaj, k ie d y to kler przy subskrybowaniu pożyczki n a ro d o ­ w ej zajął o s t a t n i e m i e j s c e , a jednocześnie p i l n u j e ś c i ą g a n i a p o d a t k u k o ś c i e 1n e g o , żąda zwrotu skon­ fiskowanych p r z e z rządy zaborcze majątków kościelnych, często wyłudzanych w godzinę śmierci właściciela, zachował się tak samo i w tedy. Na 8.790.000 m ieszkańców Rzplitej w/g. Korzona było w Polsce Stanisława Augusta 12.500 księży, tyle prawie co dzisiajl D o kleru teg o należało 860.000 chłopów, a w ięc 10% ludności. Biskup krakowski miał dochodu 575.000 złotych, gdy sami prob oszczow ie dali d o b r o w o l n ą ofiarę w sumie 676.546 złotycn. Nic t e d y dziw nego, że opinja pu­ bliczna w ep o ce n a p ię te go patrjotyzmu i s p o d z ie w a n e g o ataku ze strony Rosji oburzała się na eg o iz m klasztorów i b i s k u p ó w , k t ó r z y do o f i a r y plebanów nie d o d a l i a n i g r o s z a ! b ę d ą c bogatszym i od króla i m a ­ gnatów. P r ó ż n o Staszic błaga o zasiłek, któryby doszedł do miljona i uważa, że zostaw ienie im 3000 zł. r o c z n e g o d o c h o d u w y s t a r c z y n a w e t na n a ł o ż n i c e i d z i e c i (Smoleński, „P rz ew ró t u m ysłow y,“ str. 291). A le chłop przem a­ w iał do obrazu... Na słuszne do m a g an ia się patrjotów, aby opływający w dostatki kler wzruszył się potrzebam i matki ojczyzny, kler od p ow ied zia ł bezczelnie: „P o trz eb a powiększenia wojska w kra­ ju aż nadto jest oczywista, ale niemniej p o t r z e b n a j e s t pomoc z nieba i błogosławieństwo boskie dla kr aj u i woj ska. . , , wzgląd na księży i na os ob y bogu poświęcone, m óg łb y ściągnąć na całe państwo i j e g o

Kler i k on stytu cją 3 maja

430

wojsko o b f i t e boskie błogosław ień stw o. Już w tedy na tern sypaniu piaskiem w oczy się p ozna no i z a k w e s t j o n o w a no s k u t e c z n o ś ć modlitw wobec pierwszego rozbioru P o l s k i i przystąpiono do sekularyzacji ( z a j ę ­ cia na skarb) dóbr biskupich, z których dochód przeznaczano na w o j s k o . Ono to miało bronić kraju katolickiego przed schyzmatycką Rosją. 1 oto przeciwko tej uchwale z a p r o ­ t e s t o w a ł naprzód nuncjusz, po tem kardynał sekretarz sta­ nu, naostatek sam n i e o m y l n y , który wyraźnie zabraniał użyć tych p ie n ięd zy na wojsko i denuncjował R zec zy p osp olitą przed innemi państw am i z b r o je n ie m się w czasie pokoju, f l pismo to nosi tytuł breve, a w ięc w yd an e było ex cathedra, czyli n i e o m y l n i e ! P o z o s ta n ie n ie za p rzeczon y m faktem, że część b i s k u ­ p ó w w e p o c e w i e l k i e g o s e j m u b y ł a na ż o ł d z i e r o s y j s k i m , że ani j e d e n b i s k u p d o r. 1790 n i e d a ł p i e n i ę d z y na w o j s k o , że kler utrudnił pod n ie sien ie licz­ by wojska do 100.000, coby zm ieniło wynik wojny z 1792r., że p a p i e ż również się do t e g o utrudnienia nieom ylnie przyczy­ nił, że b i s k u p i p r z y s t ą p i l i d o T a r g o w i c y , że jesz­ cze w r. 1932 r. biskup krakowski Sapieha, nieodłącznie z kon­ stytucją 3 g o m aja związaną Komisję Edukacji N arod ow ej p o t ę p i a ł , a w o b e c tego, jakie prawa m oralne ma p r o t e g o ­ w any przez rząd carski na katedrę warszawską ks. K a k o w ­ s k i d o od praw ia n ia w tym dniu z w y c i ę s t w a w u m y s ł o w o ś c i p o l a k ó w „ s w a w o l i f i l o z o f i c z n e j ? C ze­ mu księża na a m bonach będą wysławiać opatrzność za K o n ­ stytucją 3-go maja, którą z w a l c z a l i , a rozbiory Polski uwa­ żali za k a r ę n i e b i o s za to, że sejm czteroletni zamierzał P o lsk ę za przykładem Francji sk ierow ać na tory świeckiego rozwoju i uwolnić ją od szarańczy pasorzytujących na niej szkodników i „ruchom ego brudu", jak mówił Słowacki. W. Kotw ica

...1 m ów ią,że kler oburza się na faszyzm ! . . . A tym czasem h itlerow ­ cy służą

mu

przy

dach religijnych.

o b rz ę ­

J. Wt. Dawid o religji

431:

J. W ł. Dawid o religji J. Wł. D aw id „ P S Y C H O L O G J fl R E L IG J I", z p ortretem autora i ży c io ry s e m , sk reślon ym p rzez H e n r y k a L u k r e c a , W -w a, 1933, nakład „N a s z e j k s ięg a rn i" Z w iązku N a u czycielstw a P o ls k ie g o , str. 150 i 2 nlb. cena 5 zł.

„Psychologja religji", która 20 lat przeleżała w rękopisie, jest łabędzią pieśnią autora „Inteligencji, woli i zdolności do pracy". Powstała ona z 8 w yk ła dów zakopiańskich „ o n a u k o­ wych teorjach relig ji", a te znów z zainteresowania się Da­ wida zagadnieniam i religijnem i po stracie ukochanej żony, Jadwigi ze Szczawińskich, która popełniła sam obójstwo*). Po n iew aż u c z u c i e nie m og ło się p o go d zić z tą stratą, u m y s ł Dawid a zaczął pracować nad rozu m ow em uzasadnie­ niem „pragnień" serca: czy są one m ożliwe, czy nie?**) A p ra g­ nienia te wciąż obracały się około kwestji zobaczenia kiedydykolw iek ukochanej. „ Z a w s z e l k ą c e n ę — pisze D awid — pragnąłem wierzyć w życie pozagrobowe". Otoczył się dziełam i mistyków, wynikami ankiet na tem aty życia relig ijn eg o , zaczął badać psychiczne m otyw y nawróceń i szukać w nich potwierdzenia swoich — jak się wyraził — „p ra g n ień ", zwłaszcza, że w pewnym m om encie siln ego roz ­ stroju n e rw o w e g o pod w pływ em rozpaczy zdawało mu sie, że słyszał głos żony: „N ie płacz, Władziu! tak musiało być, mu­ siałam to zrobić". P o tej halucynacji słuchowej, „ m ia łe m — pisze — jakby ob ja w ie n ie , że „o n a ż y je “ . „ A l e jakże to jest m ożliwe? — pyta dalej — jak to po go dzić z nauką, z m yśleniem racjonainem? Z a c z ą ł e m szukać podstaw moj ej wiary, mego pragnienia. „Stałem na stanowisku naukowem, wstrętne mi były z a ­ bobonne pojęcia, spirytyzm. Argum enty m oje były naukowe, byłem w te d y bardzo w ym agający. Dotąd nie z ajm ow ałem się temi zagadnieniami, b y ł y mi obojętne, miałem w części o d p o w ie d z i negatywne...***) Śmierć osoby, z którą życie m oje b y ło najściślej splecione... zbudziła w e mnie jakby jakiś now y organ, zdolność widzenia czy doznawania pewnych rzeczy. Osoba kochana przestała istnieć zm ysłow o, odtąd m o g łe m ją m ieć tylko, m y ś l ą c o n i e j , j a k o o b y c i e duchowym. Istnienie jej stało się dl a mnie k w e s t j ą w ł a s n e g o b y t u : m ogłem żyć, p o n iew aż ona żyła, choć w jakiejś innej postaci. R o b i ł e m w y s i ł e k , a b y u t w i e r d z i ć t o m o j e c z u c i e , w i d z e ni e . L u b o ­ wałem się w obrazach z literatury mistycznej i spirytystycz*) **)

Z ob . w Nr. 5 W. P. artykuł W . P o n ie c k ie g o T a k ą p o m o c z e stron y rozum u

uczu cia

„P a m ię c i

nasze

D aw id a".

m iew a ją

stale.

* * * ) M ów i o za g a d n ie n ia c h religijn ych , a zw ła s zc za o k w estji ist­ nien ia b oga i n ie ś m ie rte ln o ś c i duszy.

132

J. Wl. D awid o religji

nej, kreślących szczegóły życia na drugim świecie. N ie brałem ich literalnie, a l e j a k o c o ś m o ż l i w e g o , s y m b o l i c z ­ nego. . . świ at d u c h o w y był dla mnie w aru n­ kiem z ac h o w a ni a tego ż y c i a , aby sią nie rozprzęgto, nie przeszło w szaleństwo lub nie zak ończyło natychm iastowem sam obójstwem ..." (str. 2 3 —28). Dla ocalenia wiąc w ł a s n e g o ż y c i a uznał idealną (myślną) „r e a ln o ś ć ducha“ . W y m a g a ł tegc od niego instynkt samozachowawczy, potrzeba w ew n ętrzn e g o spokoju, możność p o g o d z e n ia się z życiem i stłumienia w sobie bólu i rozpaczy. Było to częściow e ustępstwo ze strony rozumu na rzecz uczu­ cia: antidotum, narkoza. M ó w ią „c z ę ś c io w e " , gdyż m im o to pozytywista Dawid pozozostał jako uczony nadal sobą, Z jego „ P s y c h o lo g ji r e lig ji" wcale nie wynika, że „du ch " jest czemś realnem, a nieśmiertelność duszy — faktem. Przeciw nie, d o ­ chodzi, do zgoła innych w niosków. Ten dramat uczuciowy i osobisty, to „d o ś w ia d c z e n ie " i „d o zn a n ie r e lig ijn e " Dawida, stało się po w od em , że zainte­ res ow a ł się religją, jako p s y c h o l o g . fl oto niektóre z je g o uwag. W każdym akcie religijnym m am y dw a składniki: pewne w ierzenia i pojęcia o r a z p ew n e określon e czynności ( m o d ­ litwy, praktyki, obrzędy), przez które dokonyw a się akt r e ­ ligijny. W yznający p e w n e wierzenia i spełniający p e w n e p rze­ pisowe czynności religijne — tworzą grupy w yznaniow e ( „ k o ­ ścioły"), połączone pewną organizacją. T o jest strona objektywna religji. W ie rz e n ia i o b rzęd y religijne istnieją tylko d la teg o, że są jednostki, czujące i postępujące w pe w ie n sposób. Do h i s t o r y k a r e l i g j i należy b a d a n ie rozw oju p o ­ jęć i wierzeń religijnych, oraz organizacji poszczególnych „ k o ś c io łó w ", do p s y c h o l o g a zaś r e l i g j i — badanie psychicznych procesów tych, którzy te relig je wyznają. Pie rw ­ szy zajm uje się stroną objektywną wierzeń, a drugi stroną subjektywną, czyli tem, co się w duszy w ierzą ceg o dzieje. Psych olo gja religji, jako część psychologji ogólnej, jest nauką empiryczną, a metody, jakiem i się posługuje, są m eto ­ dami psychologji współczesnej — z pewnem i, rzecz jasna, ograniczeniam i, spow 'ow a nem i naturą przedmiotu. N ie m o ż ­ na bowiem mieć „na w o ła n ie " ekstaz i kontemplacyj r e li­ gijnych, aby je poddać ścisłej opisow ej obserwacji. Religja jest wg. Dawida ś r o d k i e m z a c h o w a n i a , ocalenia i środkiem zachowania ż y c i a (130). D a w id nie ukrywa, że ten „środek" nie jest środkiem właści­ wym, że jest złudzeniem. Uczucia religijne, są to uczucia: poddania się, ufności, m m ś c i, czci, m oraln eg o obowiązku. Do powstania tych uczuć istmen e b o ga nie jest konieczne. D o w o d e m t e g o — takie ateistyc ne religje, jak buddyzm, dżainizm (odłam buddyzmu)

J. Wi. Dawid o religji

433

i konfucjonizm. B ó g o t y l e t y l k o i s t ni e j e , o ile się w n i e g o wierzy. Jest to postulat (w ym a g a ln ik ) u c z u c i a , a ni e f a k t n a u k o w y . P o d o b n ie rzecz się ma ze wszystkiemi innemi dogm atam i. „T a k np. ktoś wierzy, że jest bóg, że można być zba w ion ym lub potępionym , w i e r z y d l a t e g o , ż e m ó w i ą o tern i n n i (księża), że uznaje ich autorytet lub d o w o d y (str. 42, 83 i 84, 91 i n.). Wiara więc jest w dużej mierze sprawą s u g e s t j i . Istnienie w i a r y w b o g a Dawid tłumaczy m. in. tern, że „w szystkie u c z u c i a religijne przypuszczają p e w ie n s t o ­ s u n e k o s o b i s t y i do w y o b r a ż e n i a jego dążą: musi być „k to ś “ , kogo kochamy i kto miłością odpłaca, „ktoś", w z g lę d e m którego czu jem y się zależni, od p ow ied zia ln i i winni, od kogo oczekujem y przebaczenia" (str. 92). Dlatego „ b ó g jest istotą mniej lub więcej do człowieka podobną, a przy­ mioty, jakie mu przyznajem y, o d p o w ia d a ją r ó ż n y m d ą ż ­ nościom uczuciowym. Natom iast uważanie boga za istotę wieczną, jedyną, w szędyob ecną, doskonałą „w ynika ra­ czej z w ym a g a ń umysłu, metafizycznych i logicznych, aniżeli religijnych" (str. 93). Na następnej stronie autor krytykuje bezzasadność różnych przym io tów „doskonałych", przypisywa­ nych bogu, i przychodzi do wniosku, że jeżeli ktoś wierzy w boga teologów , to chyba przez bezmyślny upór: „Credo quia absurdum". „ P o ję c ie ż y c i a p o z a g r o b o w e g o , które dla jednych stanowi najbardziej żyw otny artykuł w iary, dla innych iest z go ła ob ojętn e, p o c h o d z i z chęci „zachowania i utrwalenia r z e c z y i istot na z i e m i ukocha­ nych " (str. 95). Jest to więc tylko chęć, pragnienie, marzenie, a nie fakt naukowy. P o j ę c ie to uważa Dawid za późniejsze od idei boga i bardziej z w ią za n e ze sprawami o s o b i s t e m i , aniżeli p o ję c ie boga o s o b o w e g o . B iologicznie rzecz biorąc, D aw id wyprowadza religję wraz z tow arzyszącem i jej uczuciami i pojęciami z i n s t y n k t u s a m o z a c h o w a w c z e g o c z ł o wi e k a . Idea bo ga jest p o t r z e b n a t y l k o n i e s z c z ę ś l i w e m u * ) , aby miał od k o g o wyczekiwać pomocy w chorobie, w niebezpieczeństw ie lub w obliczu śmierci; idea nieśmiertelności indywidualnej jest psychicznem działaniem teaoż instynktu aż poza grób i t. d. (str. 127 i n.)**). M oralność tworzy się niezależnie od religji; jest ona pro­ duktem sp ołecznego życia, w którym drogą naturalnego d o ­ boru m og ą się utrzymać i utrwalać tylko norm y p o s t ę p o w a ­ nia w danych warunkach społecznie d o b r o c z y n n e . „Uczucie, doświadczenie religijne nie daje żadnych określonych o b ja ­ wień moralnych, ale kiedy działać zacznie, jako św ia dom ość religijna, staje się sojuszniczką świadomości m oraln ej*. „U św ię­ ca " ono w tedy różne rzeczy, z a r ó w n o m o r a l n e , j a k * ) „S iln i, s zczęśliw i i p ew ni s ie b ie nie p otrzeb u ją i nie zn ają r e ­ lig ji" (str. 05). * * ) T ę sam ą m yśl w y p o w ie d zia łe m w o d c z y c ie „C o wolna m yśl burzy, a co w za m ian d a je ? " (1930).

434

J. Wł. D awid o religji

i niemoralne, byle obowiązujące w danych w a ­ r u n k a c h , stwarza dla nich kategoryczny im peratyw i nadajeim charakter absolutny, czeg oś bezw zglę d n ie sa m o przez się d o b r e g o i m o r a ln e g o " (str. 131). Podłoże „dośw iad czeń religijnych" Dawid wyprowadza z m i s t y k i , a same u c z u c i a religijne u w a ż a za. u c z u c i a e g o i s t y c z n e i a s p o ł e c z n e , g d y ż wierzący dba g łów n ie o swój osobisty stosunek do bóstwa, nie o g lą ­ dając się na innych. Opatrzność i łaska boża, o którą każdy wierzący ma ob o w ią z ek zabiegać, decyduje nietylko o zba­ wieniu ale i o doczesnych losach człowieka. T o też idea zba ­ wienia, przenikająca wszystkie wyższe religje, jest wg. Dawida,, najbajdziej energicznym wyrazem osob n ic ze g o instynktu samozachowania" (str. 143 i n.). Najwyższy przejaw aspołeczności religji wyraża się w fanatyźmie religijnym, d o p row ad za jąc y m do indywidualnych i zbiorowych m ordów , a więc do rozbijania i różnienia spo­ łeczeństw. Zaczyna się od „miłości dusz“ , a kończy się na „nienawiści dusz", a „apostolstwo przez miłość kończy się zazwyczaj a postolstw em przez ogień i m iecz" (str. 145). Religji nie tworzą grupy społeczne, lecz zaw sze i wszę­ dzie tylko po szczeg óln e j e d n o s t k i . W yznan ie indyw idu­ alne staje się religją dopiero wtedy, g d y zyska o d p o w ied n ią liczbę z w ole n n ik ów i ujawni się w zewnętrznym kulcie i w or­ ganizacji kościoła, czyli dopiero wtedy, gdy stanie sią fa ktem z b io r o w y m , społecznym (str. 145). R e lig ijn e po jęcie ż yc ia nie pokrywa się w całości z je g o p o j ę ­ ciem biologicznem . Życie, o które religja walczy, stawa najczęś­ ciej w sprzeczności z życiem jednostki i pom niejsza je. W stanach; religijnych ujawniają się uczucia i dążenia, niemieszczące się w ramach stosunków i potrzeb s p o łe c z n y c h . .. (str. 149)“ . Psychologiczna w ięc analiza religji nie dała D aw id ow i od pow ied zi na dręczące g o pytanie. Gotów on jednak przy­ jąć jakiś bliżej nieokreślony „czynnik", który procesy psycho­ logiczne doznań religijnych kształtuje i jest ich jądrem krystalizacyjnym, jako i n t u i c j a d u c h o w e j r z e c z y w i s t o ś c i (str. 149), ale nie dowiódł istnienia ani te g o „czynnika", ani faktu jakiejkolwiek pozazm ysłowej rzeczywistości. Jako psycholog urwał na tem sw oje badania i przekazał je — filo zofom , aby się głowili nad tem, czy ten „czynnik" jest, czy go niema. „Psychologja relig ji" J. Wł. Dawida jest książką g o d n ą ze wszech miar przeczytania i z uwagi na podejście do t e ­ matu oraz z uwagi na wyniki i masę materjału przetra­ w ion eg o przez autora. W arto ją przeczytać choćby i dlatego, że jest to p i e r w ­ sza najobszerniejsza jak dotąd psychologja religji w polskiej literaturze n a u k o w e j ***). H. Wroński * * * ) P o m ię d z y str. 133 a 134 je s t w te k ś cie jakiś brak. W a rto , aby w yd aw ca p rzejrza ł p on ow n ie rękopis, brakujący u stęp w tej czy innej; fo rm ie s k om p leto w ał i p od a ł g o c zy te ln ik o m do w ia d o m o śc i.

N a ro d z in y ja s n o - k o s zu lo w e g o f a s z y z m u w P ols c e

435

Narodziny jasno-koszulowego faszyzmu w Polsce Pisaliśmy w swoim czasie o powstaniu na Śląsku ruchu fa szystow skiego, ubranego w wiśniowe koszule. W s p o m n ie ­ liśm y rów nież i o pojaw ieniu sią ob w ie p o ls k ieg o faszyzmu w jasnych koszulach. N ie był to jednakże ruch samodzielny. Była to gromadka dzieciaków, ubranych w koszulki fa szy stow ­ skie i wyprowadzonych przez matką na spacer po mieście. Raz n a w et byli na przedstawieniu w Teatrze Wielkim. Ten pierwszy z faszyzm ów jest ruchem sa m odzieln ym , w zorow anym na hitleryźmie. Ten drugi jest dzieckiem, spło­ dzonym z kazirodczego stosunku endecji z klerem. Jako dziecko t. zw. naturalne, faszyzm jasno koszulowy nosił na­ zwisko matki. Ojciec, jako celibatarjusz, op iekow ał sią m ło­ dzieniaszkiem, ale w sposób bardzo dyskretny, aby nie zdra­ dzić przypadkiem s w eg o n ie d ozw o lon eg o ojcostwa. Pienięd zy jednak na w ychow anie dziecka nie dawał: on mu tylko bło­ gosławił — i bardzo rad był z tego, gdy m łod zieniec stale ucząszczał z mamusią dew otką do kościoła i przystępował do sakramentów. J eg o ojcowskie serce rosło na myśl, że prak­ tyki religijne stały sią w młodzieńcu trwałym nałogiem . J e d ­ nak duma je g o i zachwyt nad malcem dochodziła do szczytu w tedy, gdy pociecha zacząła wszczynać burdy antyżydowskie na uniwersytetach, napadać na profes orów żydów i wybijać okna w niemiłych k le r o w i redakcjach. Sam zaś m łodzieniec .po paru latach organizowania burd na wyższych uczelniach i po dwóch napadach na zebrania bezbożników, uznał sią n a g le dojrzałym całkowicie do sa m od zieln eg o życia politycz­ nego. 1 oto, nie uprzedzając o tem swojej matki, opuścił 14 kwietnia n iespodziew anie jej dom przy alei Jerozolimskiej w W arszaw ie i zamieszkał w sąsiedztwie katedry św. Jana {Św iętojańska 17) pod nazwiskiem „O bozu narodowo-radykaln e g o ". Stało sią to w przeddzień zjazdu rodzinnego matki, czyli Stronnictwa n a rod ow eg o w W arszawie. Konsternacja by ­ ła niebylejaka, gdy w deklaracji ideow ej z dnia 14 kwietnia zam ieszczonej w Nr. 14 „S z ta fe ty " rodzina matki przeczytała następujące m otyw y ucieczki z domu m acierzystego n ie p e łn o ­ letniego jeszcze wyrostka. „ W i e l k i e p rze m ia n y s w o łe c z n e , w s tr z ą s a ją c e p o d s ta w a m i c a łe g o d z is ie js z e g e św iata, w y m a g a ją n o w y c h m e t o d , n o w y c h has e jł

i

n ow yc h

ludzi.

lnnemi słowy, m etody starej dewotki endecji są do ni­ czeg o, jej przed w ojen n e hasła nie mają już najm niejszej siły przyciągającej, a jej ludzie skazani są na w ym arcie. Było to zarazem potępien ie i wyrok. . „ N ie chcąc zaś być przelicytow anym w „radykalizm ie ,przez takich np. młodych ludowców z uniwersyteckiem wy-

436

N a ro d z in y ja s n o - k o s z u lo w e g o fa s zy zm u

kształceniem , zgrupowanych przy „M łodej myśli ludowej",, którzy w n-rze lutowym d o m a g a ją sią upaństwowienia wnętrza ziem i i lasów, wywłaszczenia wielkich obszarów rolnych b ez odszkodowania, rozdania tej ziemi m ałorolnym i bezrolnym oraz zasekw estrow a nia m ajątków kościelnych i klasztornych (bez o d szk od ow a n ia ) na rzecz reform y rolnej, co zdaniem autora b ę d z ie i z g o d n e z etyką chrześcijańską i z wielkim p o ­ żytkiem dla kleru głoszącego, iż zbytek i bogactwo zam ykają bram y szczęśliwości wiecznej, — nasi jasno-koszulowi faszyści też w swoim tym cza sow y m program ie powiadają, że „ N a r ó d p o ls k i w in ie n b y ć w ła ś c ic ie le m b o g a c tw n atu ra ln ych k raju i je d y n y m ich go s p o d a rz e m ... P r a w o d o p os ia d a n ia z ie m i ma p rz e d e w s z y s tk ie m ch ło p p o ls k i. P a ń s tw o p o w in n o d ą ż y ć d o w y t w o ­ rz e n ia ja k n a jw ię k s z e j ilo ś c i d ro b n y c h i ś red n ich g o s p o d a rs tw p r z e z p a rc e la c ją w ie lk ic h o b s z a ró w ro ln y c h ".

f l jednocześnie dodaje, że „żyd ow skie pośrednictwo w handlu produktami rolnemi, b ę d ą ce źródłem nędzy wsi polskiej, musi być usunięte". W g. tej narodowo-radykalnej deklaracji „ Ż y d n ie m o że b yć o b y w a te le m p ań stw a p o ls k ie g o i — p ó k je s z c z e z ie m ie p o ls k ie za m ie s z k u je — p o w in ien b y ć tr a k to w a n y je d y n ie ja k o p r z y n a l e ż n y d o p a ń s t w a " .

P o cią gn ie tc za sobą konieczność w prow adzenia w życie specjalnych paszportów dla żyd ów , ale dopiero po przyjściu jasnych koszul do władzy. Narazie będą te, które są. „ D z is ie js z y u strój g o s p o d a r c z y , o p ie ra ją c y sią na n ie s p ra w ie d li­ w o ś c i s p o łe c z n e j, b ę d ą c y źródłem wpływów żydowskich o r a z n ę d z y i w y zy s k u p o ls k ic h m as p ra c u ją cyc h , m u s i b y ć o b a ­ l o n y , ja k o n iem o ra ln y i s z k o d liw y d la narodu. N a r o d o w y u s tr ó j g o s p o d a r c z y w in ien b y ć o p a r ty na n o w y m c z ło w ie k u , w y ch o w a n y m w zasadach ch rze śc ija ń s k ic h ... W ła s n o ś ć p ryw a tn a , b ęd a c a fu n kcją s p o łe c zn ą , p s w in n a b yć ch ron io n a p r z e z p ra w o , ja k o p o d s ta w a b ytu ro d zin y , nie zaś, ja k o ź r ó d ło w y zy s k u i n ad u żyć. „ K a ż d y p ola k ma p ra w o d o p ra c y w P o ls c e . P a ń stw o p o ls k ie w in n o s tw o r z y ć w aru n k i, u m o ż liw ia ją c e p o w s ta w a n ie m ałych za k ła d ó w rz e m ie ś ln ic z y c h i p rze m y s ło w y c h . B e z ro b o tn i p o la c y z e w s i i m iast win n i z n a le ź ć z a ję c ie w handlu, p r z e m y ś le i rz e m io ś le . E m i g r o ­ wać z Pol sk i w i n n i ż y d z i , nie. z a ś z m u s z a n i n ę d z ą chłop i r o b ot n ik polski. O d ż y d z a n ie m ia st i m ia s te c z e k p o ls k ich je s t n ie z b ę d n y m w a ru n k iem z d r o w e g o ro z w o ju g o s p o d a rs tw a n a r o d o w e g o ".

Jasno-koszulowi nacjonaliści „radykalni" są przeciwnika­ mi parlamentaryzmu, a za autorytetem państwa, rządzonego przez „hierarchiczną organizację Narodu". Co to za licho? licho wie. ft wreszcie: „ O b ó z N a r o d o w o R a d y k a ln y s to i na g ru n c ie

zasad

k a to lic k ic h ,, zapew ­ n ia ło w y c h o w a n ie c h r ze ś c ija ń s k ie m ło d yc h p o k o leń , w z ię ło p o d o p ie ­ k ę za d a n ia ro d z in y i u m o ż liw iło o p a rc ie ży c ia p o lit y c z n e g o i g o s p o ­ d a rc z e g o na p o d s ta w a c h m o ra ln o ś c i k a to lic k ie j".

w s z c z e g ó ln o ś c i zaś d ą ży ć b ę d z ie d o t e g o . b y p ra w o d a w s tw o

Z „ p a t r i o t y c z n e j " działalności kleru p a p ie sk ie g o na kresach

437

T o znaczy, że przymus religijny musi być, nietolerancja musi być, śluby kościelne muszą być, zniżki dla p ie lg rz y m e k muszą być, paszporty do Włoch na lata ju bileuszowe muszą być, wojna musi być, kapitalizm musi być, wyzysk musi być, program y szkolne muszą być uzgadniane z episkopatem , precz z żydami, z masonami, bezbożnikami, socjalistami! Niech żyją w ysokie taksy za posługi religijne i kartki od spowiedzi! „Szta feta ", dosiadając sw ego dychaw icznego nacjonali­ stycznego szłapaka, nazwiskiem Na-ra, woła w e wstępnym ar­ tykule „ W imię b o że — n a p r z ó d !" N iestety, to wcale nie jest naprzód. W każdym razie stara en d ecja się rozpada i rozkłada. Musi być z nią źle, bo w ez w a n o nawet Dm ow skiego, aby ra­ tował „G azetę warszawską". W. R.

Z „patrjotycznej“ działalności kleru papieskiego na kresach p rz e d la t y 70-ciu i o b e c n ie

L eg jo n Młodych „d o le w a oliw y do og n ia ". W „P a ń s t w i e P r a c y " z 8.1V. znajduje się dłuższy artykuł Jana Duchnowskiego, zatytułowany „ D o le w a m y oliwy do og n ia " wyraźnie p ro­ wokujący „sankcje kanon iczne" pod postacią klątwy. Osobiście chcielibyśmy zobaczyć w naszych czasach tego rodzaju zaplutą hecę katolickich rabinów i talm udystów, rzucających wyższy cherem, czyli ekskomunikę na kogokolw iek. Ekskomunika zna­ czy „wyrzucenie w iern eg o ze społeczności kościelnej". Było to dobre w średniowieczu, ale nie dziś, kiedy wierni s a m i w y ­ s t ę p u j ą z t y c h s p o ł e c z n o ś c i i czują się daleko szczę­ śliwsi poza kościołem, niż w kleszej niew oli. Klątwa dziś byłaby tylko sym bolicznym klapsem, który nie boli, a klapsy, jak p o ­ wiada Jan S ob olew , „do niczego dobrego nie d o p ro w a d za ją " poniew aż zam ało sprawiają bólu. Tą „o liw ą ", którą „Państw o Pracy" dolew a do ognia infułackiej bezsilnej pasji, (ach, co za czasy! nawet pokuty pu ­ blicznej nie można już stosować 1...), jest streszczenie odczytu p. W acław a Gizbert - Studnickiego, dyrektora archiwum pań­ s t w o w e g o w Wilnie, na tem at „D la cz eg o nie u da ło się w p r o ­ wadzić języka rosyjskiego do nabożeństw dodatkowych na z i e ­ miach wschodnich?" Otóż nie udało się to dlatego, że kler ka^ tolicki, tyle zasłużony w rusyfikacji i germanizacji naszego chło­ pa, chciał gw ałtem bez nacisku z P etersbu rga w p ro w a d zić język rosyjski do kościoła na kresach wschodnich t y l k o . . . lud t e g o nie chciał.

438

Z „p atrjoty c zn e j" działalności kleru p a p i e s k ie g o

na kresach

C a ły s z e r e g k s ię ż y p r o w a d z ił w k o ś c io ła c h a k c ję ru s y fik a c y jn ą , w y g ła s z a ją c k a za n ia i ś p ie w y o ra z k a te c h iz a c ję d z ie c i w ję zy k u r o s y j­ skim . J e d n a k że a n ty p o ls k ie j ro b o c ie k leru z d e c y d o w a n ie o p a rł s ię lud w ie js k i, b o jk o tu ją c k aza n ia w ję z y k u ro s y jsk im , c z y n n ie p r z e c iw s ta ­ w ia ją c się ru s y fik a to rs k ie j r o b o c ie . O z ię k i zd e c y d o w a n e j p o s ta w ie ludu, ję z y k a ro s y js k ie g o d o n a b o że ń s tw d o d a tk o w y c h w p r o w a d z ić s ię nie u dało

Lud ten, jak widzimy, był bardziej polskim, niż katolic­ kim, bo gdy b y było odwrotnie, obecna wschodnia granica P o l­ ska bieg ła by po linji Bugu, a nie przez błota pińskie i środ­ k o w y bieg Prypeci. Tej rusyfikatorskiej robocie przew odniczył biskup Kłądziew icz, który w i. 1864, czyli w roku powstania styczniowego, nakazał sobie podw ładnem u sobie klerow i odm aw iać m o d lit­ w y za cesarza porosyjsku (od r. 1831 były od m a w iane popolsku). Jak wiemy, m odlitwy te odbyw ały się po mszy. Na m o­ dlitwach tych wierni p rzew ażn ie nie bywali obecni, ale „ p a ­ triotyczny* kler papieski modlił się za cara — batiuszkę, t y ­ rana Polski, narówni z popami. T e n ż e biskup zainicjował w ysyłanie listów w iernopoddańczych do cara. Najbardziej zasłużonymi w tej akcji patrjotycz­ nej polskiej byli księża: Żebrowski, Onichimowski, prałat Ż y ­ liński, prefekci: Br. Zaościński i Łempicki. G d y w S w ię cia n a c h ks. p ro b . K a m iń s k i z a c z ą ł p ie r w s z e k a za n ie w y g ła s z a ć po ro s y js k u , ca ła lu d n o ść w y s z ła z k o ś c io ła ; k ie d y in d z ie j p rze rw a n o k s ię d z u i n ie p o z w o lo n o m ó w ić . W ś r ó d lu d n o ści r o d z iła s ię n ie c h ę ć d o p rzy jm o w a n ia sa k ra m e n tó w . A ż w r e s z c ie ks. K a m iń s k i z o s ta ł p r z e z p o s ta w ę lu d n o śc i zm u s zo n y d o z ło ż e n ia p ro ś b y o p r z e ­ n ies ie n ie . K s. S zu ry n a w M o s a rzu c h ło p i n ie w p u ś c ili do k o ś c io ła w d zie ń św . t r ó jc y d la te g o , że w p o p rz e d n ią n ie d z ie lę m ó w ił k a za n ie p o r o s y j­ sku. N ie p r z y s tę p o w a n o d o s ak ram en tó w , p rz e ry w a n o n a b o ż e ń s tw a ... a ł w r e s z c ie k s ię ż a p o c z u li s ię b e z ra d n i i z r e z y g n o w a li z te j a k c ji ru ­ s y fik a to r s k ie j na k resach . T o są w s zy s tk o fa k ty — p is z e au to r — u w ie c zn io n e w a rch iw a ch , k tó ry c h n ie m o ż liw o ś ć za k w e s tio n o w a n ia s p ra w i d u żo k ło p o tu d o s t o j­ nym p a s te r z o m .,.

Zwracając się zaś do 26 podniesionych po faszystowsku łap z zam iarem rzucenia klątwy na L e g jo n Młodych, autor tak pisze: M y nie m am y m o żn o ś c i s za fo w a n ia k lą tw a m i, a le w y k ln ie w a s n ie z ło m n y V o x P o p u li (g ł o s lu d u ), g d y s ię p rze k o n a , kom u s łu życie.

„Państw o pra cy" publikuje w tym że n-rze dwa listy do redakcji, z których d o w ia d u jem y się, że kler nakazuje modły za tych, którzy wstąpili do „L e g jo n u m łod ych", a w Izdebnie pow. błońskiego ks. W idner wtrącił nawet do litanji, o d m a ­ wianej przed t. zw. „najśw iętszym sakramentem* ustęp: Z a ty c h , k tó r z y za p is a li s ię d o „ L e g jo n u m ło d y c h ", p r z e p r a s z a ­ m y c ię , o p an ie! i p r z y s ię g a m y ci, ż e s ię oni w y p is z ą !

Zaś ks. Bogatkiewicz, prefekt gimnazjum biskupiego w Pińsku (biskupi prow adzą cały szereg własnych gim nazjów męskich

G o r z k ie pigułki

439-

i żeńskich) na nabożeństwie w dniu 19 marca zbeształ nauczy­ cielstwo i dyrektora gimnazjum państw ow ego za to, że „ w y ­ w ieszają szmatki i gałganki, zamiast iść do s p o w ie d z i" . flle tenże ks. Bogatkiewicz przed wojną modlił się w każ­ dą galów kę za naimiłościwiej panującego nam m onarchę, caria, wsiej Rasii, bo się tego caria bał — a z władz polskich nic., sobie nie robi. W. S.

Pyszna pokora P. M oses Bourne, pastor metodystyczny, zapytuje: „Czy> w yobrażacie sobie, jaka radość przepełn ia życie, jeśli po stę­ pujemy z g o d n ie z wolą b o g a ? " Nie, ale nietrudno nam w y ­ obrazić sobie pychę, zarozumiałość i bigoterję cechujące o s o ­ by, które sądzą, że postępują „zgo dn ie z w olą b o g a " . f\ gdy osoby te zaczynają m ówić o swojej „ p o k o r z e " stają się bar­ dziej jeszcze odpychające dla zw y k łeg o człowieka. Jeśli jest niebo, to s p o d z ie w a m y się, że nigdy nie uda im się z niego wymknąć.

N a czem p o lega jednom yślność kleru wyznań?

wszystkich

N oworoczna od ezw a pastora E. L. W isem an’a do je g o wiernych ow ieczek jest opracowana według najlepszych han­ dlowych w zorów : „Dajcie wszystko, co m ożecie. Uświęcajcie wasze zarobki, od dajac część ich bogu (czyli księdzu), będzie­ cie pełni radości a wasz zysk duchowy będzie dla wielu w i ­ doczny". Jakże stare jest to wołanie o pien ią dzie! O bja w io n e r elig je różnią się w zasadach i przepisach, lecz są z ad ziw ia ­ jąco jednomyślne, gdy chodzi o przek ona nie wiernych, że po-, winni dawać pieniądze. Być m oże jest to boskie ob jaw ien ie podstawow ej „jedności" wszystkich religij.

Inteligent — oto w ró g ! Dotąd nietolerancja okazywała pewien wstyd — dziś staje się zasadą, że „państw o" lub „o jc zy z n a " zajm uje m iejsce boga i kościoła. Człowiek nie żyje już dla „większej chwały b o g a ” , ale dla „w iększej chwały państwa". Zdrajcą jest n ie ­ tylko ten, który od m a w ia w ykonania rozkazów, ale i ten który m y śli inaczej. Taką jest — przynajmniej częściow o — filo zofja Rosji, taką jest filo zofja przyjęta na stałe przez W ł o ­ chy i Niemcy. M am y do czynienia z hasłami, które nie o d ­ wołują się do inteligencji, nie uczą ludzi myśleć, nie dopusz-

G o r z k ie pigułki

440

czają do dyskusji, a co za tem idzie i wolności myśli, Są one g łos em grom ady, bezm yślnem wyciem stada i mają na celu jedynie skierow anie namiętności tłumów w pewnym określo­ nym kierunku. Jest to tak św ia d om e w Niemczech, że Hitler

ogranicza obecnie liczbą osób. mających otrzymać wyższe wy­ kształcenie, nawet gdy kandydatami są je g o właśni z w o l e n ­ nicy. Jest to logiczne i niezbędne dla utrwalenia faszyzmu. Faszyści m ogą doskonale sparafrazować Gambettę i zaw ołać: „Inteligencja, wolna i nieskrępow ana inteligencja, oto nie­ p r z y ja c ie l".* )

„Zam iast w w eselne — bić w

pogrzebu d zw o n y !"

czyli katolicyzm u siebie Jak w ygląda katolicyzm w krajach, w których „m a wolną r ę k ę " m ożna w yw nioskow ać z następującej now iny „radośnie" przytoczonej przez jed no z pism katolickich. Gdy pierwszy r o z w ie d z io n y obyw atel Trinidad**) zawarł powtórny związek małżeński w urzędzie cywilnym, w szystkie kościoły w St. J o ­ seph zaczęły bić w dzwony, jak na pogrzeb. Trudno w yo b ra ­ zić sobie większą bezczelność, ale daje to doskonałe pojęcie 0 tem, czem jest katolicyzm wierny swojej tradycji: bigoterji 1 okrucieństwu. L e o p a rd nigdy nie zm ienia swych centek, a tygrys swoich prążków.

P ra sa pod Hitlerem N ie m ie c k ie dzienniki i pisma a lb o zostają zam knięte albo „ d o b r o w o ln ie " przestają wychodzić. W 1932 r. było 2700 dzienników, obecnie jest ich tylko 1128. Z 348 tygodników pozostało 217, zamiast 183 m iesięczników m am y tylko 100. Z am knięto administracyjnie 40 pism politycznych i 32 religijne. Zniknięcie tylu naraz pierwszorzędnych pism jest prawdziw ą intelektualną klęską dla obywateli. Pozostałe dzienniki, ty­ godniki i miesięczniki są w tak oczyw isty sposób narzędziami Hitlera i je g o polityki, że m ożem y tylko wyrazić g łębokie współczucie dla kraju, który zajm ow ał niegdyś zaszczytne m ie j­ sce w dziedzin ie nauki, literatury, sztuki i filozofji.

(Z „Freethinkera") *) ku

Leon

1877 w ystąpił

Gam beta ostro

nictw a k le ry k a ln e g o w r ó g ",

k tóre

(1838 — 1883), francuski m ąż stanu, W r o ­

w p arlam en cie

i rzuci!

w ted y

p rzec iw k o

słyn n e

hasło:

d o p ro w a d ziło w koń cu do ro zd zia łu

u ro s zc ze n io m „k le ry k a lizm k ościoła

od

stron ­ —

o to

państwa.

* * ) T r i n i d a d — w yspa n a leżąca do g ro m a d y wysp a m e ry k a ń ­ skich na O c e a n ie A tla n ty c k im — zw an ych A n tyla m i, lub In d ja m i Z ach od n ie m i.

A n ty le d zie lą się na w ięK sze i m n iejsze.

ostatnich. Z ob . W . P. Nr. 11 str. 313.

T rin id ad n a leży d o tych

Kronika

Poraź pierwszy żałuje dla niego d e s k a m i . . .

proboszcz,

441

że

świat

jest

zabity

K r o n i k a KS. M A R C H E W K A BI ERZE PI O RU N Y NA ŚWI AD KA Prow adzący rekolekcje przedw ielkanocne w Radomiu ks. M a r c h e w k a z J ę d r z e j o w a , kil Kakrot ni e z a w o ł a ł z a m b o n y : „ B o d a j m n i e p i o r u n trząsł, jeżeli k s i ę ż a m a j ą się t e r a z d o b r z e l " ( „ Ż y c i e r o b o t n i c z e " , R a d o m , nr. 17). B a r d z o ż a ł u j e m y , że p i o r u n y n i e m a j ą u s z u i nie o r j e n t u j ą s i ę w d o c h o d a c h kleru,, b o ks. N a r c h e w s k a j u ż by d a w n o był p o c h o w a n y . Z MEKSYKU R z ą d m e k s y k a ń s k i stoi n a d a l n a s t a n o w i s k u , ż e p a ń s t w o w s p ó ł c z e s n e ni e m o ż e si ę w i ą z a ć z ż a d n e m w y z n a n i e m i m u si być świeckie i bezwyznaniowe. W ym ierza też na d al ka ry

-442

Kronika

działaczy katolickich, a zwłaszcza na księży, usiłujących o b ­ chodzić to stanowisko i szerzyć agitację antyrządową w szko­ łach i urzędach. Zasada: jeden spec od zbawienia i konse­ krowania na sto tysięcy wiernych, jest konsekwentnie prze­ prowadzona w całym kraju. P O L IC J A

PILNUJE

NAPLETKA

PRZED

NOŻEM

RZEZAKA

Ob. Benjam inowi Frydmanowi, kupcowi z ul. P a w iej 32 w W a rszaw ie żona urodziła pierw szego syna. Radość w ro­ dzinie była wielka. Krewni szykowali się już na uroczystość obrzezania i sprzym ierzenie kilkodn iow ego niem owlęcia na ósmy dzień po przyjściu na świat z Jehową. Jakież jednak było zdziw ienie rodziny, krewnych i znajomych, gdy, uszczę­ śliwiony ojciec oświadczył im, że nie ma zamiaru okaleczać dziecka w sposób przepisany rytuałem m ojżeszow y m . Z a ­ wrzało nietylko w rodzinie, ale na całej ulicy Paw iej. Do ob. Frydmana zaczęły zgłaszać się d e le g a c je najrozmaitszych organizacyj wyznaniowych i przem a w ia ć go je g o rozsądku i su­ mienia, aby nie robił takiej przykrości Jehowie, M ojżeszowi i ortodoksom . Przyszła doń również i d eleg a cja żandarmerji sobotniej i oświadczyła: — Jeżeli nie dopełni pan obowiązku rytualnego na sw o­ im synu, to pan tego pożałuje! P o s tę p o w y ojciec nie uląkł się jednak tej groźby, kazał żandarm om rabinicznym wynieść się z j e g o domu i z a t e le fo ­ nował po policję, która pilnuje teraz nietylko ob. Frydmana, -całości je g o szyb, ale i napletka jeg o syna przed krzem ien ­ nym nożem mohela. Tylko w ten sp osób m oże być w P o l­ sce zachowana jako tako sasada tolerancji religijnej. W SKRZESZEN IE U M A R ŁE G O Świat cały obiegła niedawno wiadom ość, że bolsze­ wicki uczony, prof. Smirnow w Moskwie, wskrzesił człowieka, im a r ł e g o nagle na serce przed kilkudziesięciu minutami. Niedokonał żad n eg o cudu: wskrzesił człowieka nie na skutek z a ­ klęć czy m odłów , ani żadnych z a b ie g ó w czarodziejskich i bez po m o cy lub wstawiennictwa istot nadprzyrodzonych. Skuteczną stała się je d y n ie głęboka nauka i m ozolna praca prof. Smirnowa, a narzędziem była — nie różdżka czarodziejska, nie kropidło lub kadzielnica — lecz niewielka szprycka do zastrzy­ ków, sfabrykow ana w laboratorjum naukowem. C złow iek został wskrzeszony! Jest pewne, że odtąd w y ­ padki wskrzeszania umarłych przez lekarzy powtarzać się b ę ­ dą coraz częściej. Ludzie, wierzący, że natychmiast po śmierci człowieka „dusza" je g o staje na sąd p rz ed oblicze boga, m ogą się t e ­ raz łatwo dow iedzieć, jak ten bóg i ja k te formalności sądze­ nia wyglądają, niech napiszą do Moskw y do zmartwychwstań­

K ronikj

443:

ca (naprz. przez ambasadą sowiecką w Warszaw ie). Przedew szystkiem kler pow inien to uczynić! P o n iew aż w iadom o, że wypadki nagłych z g o n ó w z d a rz a ją sią stosunkowo cząsto, a mamy pewność, że wskrzeszanie nagle zmarłych bądzie sią teraz cząściej powtarzało i m oże nawet w przyszłości stać sią rzeczą powszednią, jak naprz. ratowanie od śmierci dzieci chorych na dyfteryt, — p o z w a ­ lam sobie zwrócić uwagą wierzących na nieaktualność z n a n e ­ g o zaklącia: „ o d nagłej, niespodziew anej śmierci, w yb aw nas,. Panie!" i zastąpienia g o zwrotem: „od nagłej, niespodziewanejjśmierci wybaw nas, panie Sm irnow, p rofesorze moskiewski!"' M O JŻ E SZ O W C Y I K R E M A T O R JA N arody aryjskie paliły zwłoki, narody semickie grzebały je i grzebią. D latego i chrześcijanie, jako po tom k ow ie du­ chowi religji jed nego z narodów semickich, a m ian ow icie żyd ów , grzebali zwłoki. Palili tylko swoich przeciw nik ów na stosach. Dziś tylko jeden kler katolicki z pośród wyznań, chrześcijańskich opiera sią idei kremacji, bo mu chodzi o d o ­ chody z pokładn ego za pogrzeb y i msze żałobne. N ie chcąc p o w ie d zieć wyraźnie, że mu o to chodzi, p o ­ wiada, że kremacja... jest wymysłem masońskim, choć nie m oże już tym razem powiedzieć, że jest ona też w ym ysłem żydowskim, bo pod tym w zglądem m ojżeszow cy i papieżnicy zgadzają sią co do joty, choć z różnych pobudek. Jak donosi „N as z P rzeg lą d" — w kwietniu zmarła w Warszawie, córka kupca Marka Zylbersztajna. W yraziła ona przed śmiercią życzenie, aby zwłoki jej spalono w krematorjum, co też rodzina świącie wypełniła. Zwłoki zmarłej spa łono w Gdańsku a prochy przywieziono do Warszawy. Z a ­ rząd cmentarza ży d o w sk ie g o sprzeciwił sią jed nak p o ch ow a ­ niu czystych p o piołów na cmentarzu, gdyż ta form a grzebania, jest sprzeczna z p ra w e m m ojżeszowem . Z RUCHU B U D O W L A N E G O W PO LS C E Z ielo n k a pod Warszawą ma otrzy m ać now y kościóR o z p o c z ą t o już wyduszanie z ludzi pieniądzy. K o m itet bu dowlany, w skład którego wchodzi paru książy zainteresow a nych bezpośrednio tą budową, narzeka, że pien ią dze słabo wpływają. Widocznie „ V o x populi" (głos ludu) uważa ten budy­ nek za zbądny. ZŁODZIEJE O K R A D L I P A T R O N A OD ZŁODZIEI W dniu 10 ub. m. został okradziony obraz św. A ntoniego w kościele po bernadyńskim w Lublinie. Złodzieje zabrali mu 20 złotych pierścieni, 2 złote krzyże Yirtuti militari, złoty

444

K ro nik a

łańcuch kanonicki, kilka złotych zeg ark ów " i masą p r z e d m io ­ tów srebrnych. Mimo, że „poszkod ow a ny" po m a g a innym przy odszukiwaniu skradzionych przedm iotów , policja szuka złodziei na własną rękę. Ma ona jak widzimy p ow ażn e w ą t­ pliwości, czy święty da sobie sam w tym wypadku radę. Nie m am y powodu posądzania policji o myśli b ezb ożne — ale jej bezstronność w spełnianiu obowiązku nawet w obec sił nadprzyrodzonych każe być dla niej z dużem uznaniem. DROGI PO S A G C H R Y S T U S A -K R Ó L A W A L P A C H Prasa doniosła, że na szczycie góry Chatelard (w repu­ blikańskiej Szwajcarji), posiadającej piękny widok na dolinę Rodanu, katolicy szwajcarskcy chcą wznieść posąg Chrystusakróla na pamiątkę 1900 lecia „odkupienia". Katolicy szwajcar­ scy, jako animaliści, widocznie sądzą, że oczy posągu będą się tak samo zachwycały piękną doliną Rodanu, jak i oczy ludzkie. T o nam przypomina przygodę, jaką miał pewien dozorca murzynów w A m eryce. Dozorcy temu sprzykrzyło się pilnować czarnych przy pracy w plantacjach, w yjął więc z pod powieki sztuczne oko, położył je na miejscu widocznem i oświadczył: „Odchodzę, ale zostawiam przy was m oje oko, które wszystko będzie w idziało". Gdy wrócił po pewnym czasie, ujrzał murzy­ nów leżących na ziemi do góry brzuchami; oko zaś było przykryte kapeluszem. K A N D Y D A C I N A T E O L O G Ó W 1 ROZGRZESZACZY W Krakow ie toczył się ostatnio przed sądem przysięgłych proces studenta teo lo g ji, Bolesława Olejniczaka o zabójstwo studenta Stanisława Lachowicza, gdy szli na odpust do M o ­ giły pod Krakowem. Rzecz miała pójść o to, że Lachowicz miał dom agać się od przyszłego teolog a , aby wyjaśnił ko b ie­ c ie , z którą żył i którą naciągał na pieniądze, że oprócz niej ma jeszcze jedną kochankę, a z tą kochanką dziecko. Dla przyszłego celibatarjusza była to sprawa bardzo drażliwa. M o ż e się nawet już czuł celibatarjuszem? W olał więc zabić tego, który mu przypom inał o obowiązku człowieka ś w ie c ­ kiego, niż przestąpić prawo „ś w ię t e g o " celibatu. W czasie świąt wielkanocnych Bolesław Figura, kandydat do stanu duchownego, strzelec 44 p. strz. kres. zabił w Ksaw erów ce w pow. sokalskim swoją kuzynkę 20 letnią Urszulę. Z a b ó js tw o m iało podkład erotyczny. CO T O BĘDZIE? Cadyk cudotwórca z Góry Kalwarji powziął zamiar osied­ len ia się nastałe w Jerozolim ie. W ia dom ość o w yjeźd zie ca­ dyka wywołała wielkie zaniepok ojen ie wśród chasydów w P o l ­ sce. Do Góry Kalwarji przyjeżdżają teraz deleg a cje z całej .Polski z prośbą, aby cadyk nie opuszczał swojej stolicy.

Z prasy

445

O N I E L E G A L N Ą LOTERJĘ Ks. Teodor Euniewicz został skazany na dzień b e zw z glę d ­ n e g o aresztu i 60 zł. grzywny za urządzenie loterji na rzecz kościoła b e z zezwolenia władz skarbowych. Sąd w motywach zaznaczył, że stosuje najniższy wymiar kary ze względu na dobrą wiarę oskarżonego, który przypuszczał, że ksiądz katolicki nie potrzebuje się liczyć z przepisami państw ow em i oraz na cel, jaki podsądnemu przyświecał. Por. „W ie cz ó r warsz." z 12.IV •

U D A R E M N IO N Y R O Z Ł A M W CERKWI P R A W O S Ł A W N E J Synod cerkwi prawosławnej skazał arcybiskupa Pantelejm on a R o żn o w s k ieg o na pokutę w klasztorze prawosławnym w Żyrowicach pod S łonim em za zm ierzanie do stworzenia sam odzielnej cerkwi ukraińskiej na Wołyniu. Cerkiew ta miała zerwać zupełnie z metropolją. SYN AG O G A W OJSKOWA N aczelny rabin W. P. mjr. Stejnberg zwrócił się do M i­ nisterstwa spraw wojskowych z w nioskiem o wzniesienie syna­ gogi garn izon o w ej w W arszaw ie. Ministerstwo w niosek aprobow ało. 1 słusznie: skoro są kościoły garnizonowe, dla­ czego nie m a być synagogi garnizonowej? Choć jest rzeczą niesłuszną, że istnieją dotąd na św iecie i kościoły i synagogi.

Z prasy Upadek W „K u rje rze Warszawskim“ z 22 marca r.b. w korespo­ ndencji „ Z Ziemi św iętej" pióra p. Juljana P o d ols k ieg o c z y ta ­ m y co następuje: „d o je ż d ż a m y do B etleem ... Z p ra w ej s tro n y — w y s o k ie , d w u ­ p ię t r o w e m ury p ra w o s ła w n e g o k la s zto ru . Z p ła s k ie g o dachu s p o zie ra ją na nas tw a r z e o b r o ś n ię ty c h m n ich ów . C o ś ja k b y d rw in y , w y z ie r a z nich, ■gdy w k ra cz a m y do św iątyn i. S ta m tą d — n iep o zo rn e m w e jś c ie m w n ik a m y d o p o d zie m n e j g ro ty , g d z i e n a ro d ził s ię Z b a w ic ie l. J e s z c z e r a z coś p r z y t ła c z a ją c e g o spada na p ie rs i. J e s z c z e ra z s ta jem y p r z y b ic i i sm utni. „ C z e r ń c y " (za k o n n ic y p ra w o s ła w n i, n a ro d o w o ś c i g r e c k ie j) z iś c ie w s c h o d n ią z a ja d ło ś c ią p o s ta ra li się, że b y m iejscu tem u o d ją ć w s z e lk ą d o s to jn o ś ć . O rd yn a rn e o z d o b y z n ęd zn e g o p luszu i bańki z d ę t e g o s zk ła o b w ie s z a ją skałę, p od k tó rą w e w n ę c e stał żło b e k . P o lic ja n t a rab sk i, s ta le p ełn iący w a rtę , p ilnu je, ż e b y g r e c y n ie p ro fa n o ­ w a li t e g o , co p o z o s ta ło p o p o b o żn o ś c i k r z y ż o w c ó w . Z p ra w d z iw ą u lg ą w y su w am y s ię w r e s z c ie , ż e b y p r z e jś ć d o k o ­ ś cio ła fra n c isz k a ń s k ieg o i d o r e fe k ta r z a k la s z to rn e g o . T u ta j d o p ie ro o d d ych am y s w o b o d n iej.

446

Z prasy

N ie w ierzy m y własnym oczom. Tak pisze, zdawałoby się, poważne pismo, pismo przew ażnie czytane przez inteligencję. Czy przez usta autora przemawiały prostacka naiwność, czy tępy fanatyzm religijny? Z chrześcijańską miłością niema to. w każdym razie nic w spólnego. N ie mamy ż a d n e g o celu ani chęci bronić kościoła p ra w o­ sławnego. Chcemy tylko dać przykład formy walki m ię d z y kościołam i chrześcijańskiemi i m orza nienawiści i obłudy, używanych w tej walce p rz ez chrześcijan. Trzeba być wszak p o zb a w io n y m w zacietrzewieniu religljnem w szelkiego poczu­ cia umiaru, logiki i z d r o w e g o rozsądku, aby m óc zarzucić pra­ w osławnym, że zajadle starają się odjąć wszelką dostojność grocie, gdzie według wierzeń chrześcijańskich miał narodzić się Jezus, aby móc napisać, że aż arabski policjant, a więc mahometanin, musi bronić teg o miejsca przed „p rofan ac ją" prawosławnych, że prawosławni więc chcą profanować legendarne miejsce praźródła swej wiary a nie robią tego., tylko w o b a w ie policji; że w kulcie Jezusa nawet stoją niżej niż muzułmanie. Nic nas nie obchodzi walka m iędzy katolikami i p ra w o­ sławnymi, ale przytoczony przez nas ep izod w związku z o s o ­ bą autora i pisma, g d z ie się zjawił, jest tak obrzydliwy i tak wyjątkowy, tak charakteryzuje rozum, moralność i etykę n ie ­ których katolików, że nie m ogliśm y pozbawić się przyjemnościujawnienia g o w naszem piśmie, mentalności (umystowości), stw orzonej przez ob óz katolicki w Polsce. „Rycerz N i e p o ­ ka la n ej" święci tryumf na łamach „Kurjera W a rszaw sk iego _

„Czarny ąd” W n-rze 14 W iadom ości lite ra ck ich z 8.1V. p. Wanda M e f r cer zam ieściła reportaż z cyklu „Czarny ląd — W a rsz a w a " p.t. „D ziecko żydowskie rozpoczyna ziemską w ę d r ó w k ę " o „cerem onji" obrzezania, czyli przym ierza z Jehową, której była świad­ kiem w jednej z pierwszorzędnych lecznic warszawskich. O pi­ saw szy tę barbarzyńską scenę, pochodzącą z ep oki kamiennej, połączoną z wysysaniem krwi ustami przez mohela (mojerna), autorka tak kończy. A te r a z nasuw a sią inny a s p ek t (w id o k , w n io s e k ) te g o s a m e go za g a d n ie n ie : o to k a ż d y ży d musi b yć o b r z e z a n y . C h c e , c z y n ie chce, zm u szo n y je s t d o sp e łn ie n ia na s o b ie a lb o na s w o ich d z ie c ia c h te g o b a rb a rz y ń s k ie g o o b rzą d k u , bo na s tra ży je g o s to i pań stw o. W id z ia ła m m atk i, k tó re p ła k a ły rze w n e m i łzam i, w id zia ła m m atki k tó r e m d lały, k ie d y m o je rn p r z y c h o d z ił po ich syna, c ó ż jed n ak m ia ły r o b ie ? N ie c h c ia ły r o b ie z d z ie c k a k a to lik a ani c h r z c ić je w k tó r y m k o lw ie k z k o ­ ś c io łó w c h rze ś c ija ń s k ic h , a nie w y r z e k a ją c sią w ią z i ze s w o im ludem , n ie m o g ły na ża d en ż y w y s p o s ó b u s tr z e c i o b r o n ie syna p r z e d b arb a rz y ń sk iem o k a le c z e n ie m , b o w k a żd y m ta k im w y p a d k u in te rw e n iu je p a ń s tw o ,i ży d , k tó ry n ie p o s ia d a ś w ia d e c tw a o b rze za n ia , n ie m ó e ł je s z ­ c z e d o n ied a w n a o trz y m a ć m e try k i, c z y li skazan y b ył na ś m ierć c y w il­ ną. P a rą la t tem u g ło ś n y b y ł w y p a d e k p e w n e g o d zia ła c za s p o łe c zn e g o , p ra w u ją c e g o sią d o u p a d łe g o o s w e g o syna, k tó rem u o d r o o w irn o m e ­

O d p o w i e d z i redakcji

447

tr y k i, p o n ie w a ż nie b ył o b rze za n y . A je ż e li d zis ia j, po w ie lu latach za ja d ły ch w a lk uda s ię kom u na o c h o tn ik a p rze b rn ą ć p r z e z te za siek i, i je ż e li k o m isa rz o k r ę g u , k tó r y je s t u rzę d n ik iem stanu c y w iln e g o dla w y zn a ń n iec h rze ś cija ń s k ich , u d z ie li m e try k i na za s a d z ie d o w o d u o s o ­ b is t e g o r o d z ic ó w , nie c z e k a ią c na ś w ia d e c tw o p rz y s ła n e g o z g m in y szam esa, — to już n ap ew n o d a ls ze k ro k i na a ren ie ś w ia t o w e j o d b io rą w s ze lk ą c h ę ć d o d a ls ze j w a lk i. G d z ie je s t s zk o ła , k tó ra d a m atu rę b ez sto p n ia z r e lig ji, ja k ie g o nie p o s ta w i u p rz e d z o n y ra b in ? K to u d z ie li ślu b u ? i na jak im cm en tarzu le ż e ć b ę d z ie ta k i w y r z u te k ? A te ra z , c z y w ta k ie j in te rp re ta c ji z w ią z e k w yzn ań z pań stw em nie urąga w s ze lk im p o d s ta w o m z d r o w e g o r o z s ą d k u ? ..

Oczywiście, że urąga, A le cóż na to poradzić, skoro SPolska chce być koniecznie „czarnym lądem" w Europie, lądem, który od 15-u lat sw ej niezależności, nie m oże sią zdobyć na ogólnopaństw ow ą ustawą o aktach stanu cywilnego, nie m ó ­ w ią c już o rozdziale kościoła od państwa.

O dpow iedzi redakcji Ob. Marji Woj. w Tomaszowie. Dziąkujemy za dobre ser­ ce. Modlić sią jed n a k za nas nie warto. M odlitwa jest nie­ potrzebną stratą czasu, gdyż m odlitw nikt nie słucha, Ani z piekła, ani z sądu boskiego nic sobie nie robimy. To dobre dla wierzących, czyli niewiedzących. A co do nieba, to znamy tylko to, które tak piąknie i przystąpnie opisał angielski a stro­ nom J. Jeans (Dżins) w swojej książce, wydanej niedawno w polskim jązyku, pt. „M ie b o — astronomja dla la ików ", W ar­ szawa, Mathesis Polska, 1933 cena zł. 9.60 w oprawie. P r o ­ simy ją przeczytać, jest w tem niebie wiącej „cu dó w ", niż we wszystkich ksiągach „świątych" ca łeg o świata. Sumienie też nam wcale teg o nie „w yrzuca", że odstąpiliśmy sw ego „stw ór­ cą", bo natury, naszej stwórczym nie myślim y wcale odstę­ pować. Poprostu jest to niem ożliw e. Skąd sią świat „w z ią ł" ? oczywiście nie wiemy, ale m ożem y zapewnić każdego, że było to całkiem inaczej, niż kościół naucza. Przekonywa nas o tem nauka. Ob. Z. W. w Lidzie. „ E p o k a " i , Racjonalista" przestały w ychodzić z końcem grudnia. Artykuł zam ieścim y. W spra­ w ie prenumeraty o d p o w ie administracja. Ob. W. J, Sami książa przyznają, że konkordat z Polską jest najkorzystniejszym z konkordatów, jakie Watykan zawarł z kimkolwiek. O konkordacie z N iem ca m i ukazała sią w „ P o ­ lityce n a r o d ó w " w n-rze podw. za styczeń i luty dłuższa pra­ ca A dam a V etu lan ieg o. Adres adm. W-wa, Szpitalna 10. Ob. H. Moskwa, Francja:

O nadsyłanie wycinków bardzo

prosimy.

Ob. urzędnikowi samorz. w Rzeszowie. Ankieta jest w y­ syłana stop niow o wszystkiemi drogami, jakie są dla nas d o ­ stępne. Zapytana przez W as o s o b a nie podpisała ankiety w mniemaniu, że, pracując w tymże kierunku na własną ręką, uczyni dla sprawy rów nież w iele d o brego.

O d czyty w P. Z. M. W.

448

OD ADMINISTRACJI K t o z a l e g a z b ie ż ą c ą z a p ła t ą , w in ie n b e z z w ł o c z n i e u r e g u l o w a ć n ale żn o ść . W s t r z y m a n i e z a p ła t y

podryw a

byt w yd a w n ictw a !'

C Z Y T A J CIE! Janina B arycka: S T O S U N E K KLERU DO P A Ń S T W A 1 O Ś W IA T Y Cena zł. 2.— Porto 0,60, p o leco n e -)- 0,30 Do nabycia w administracji naszego pisma.

Polecam y pensjonat w lesie nad Bzurą (pow . sochaczewski) w rodzinie wolnomyślicielskiej. C ałodzien n e obfite utrzym anie zł. 4 Pokój oddzielnie zł. 20.— w stosunku miesięcznym. Na miejscu do dyspozycji pianino i skrzypce. Z głoszenia do Administracji pod „Z. 0 . “

KOLEKTURA P A Ń S T W O W E J

PO LSKIEGO

LOTERJI

ZW IĄZK U

W a r s z a w a ,

K ró le w sk a

K L A SO W E J

MYŚLI 16,

te lefon

W O LN E J 218-14

p o l e c a :

lo s y d o 1-ej k la s y 3 0 -tej L o t e r ji P a ń s t w o w e j Cena: lU losu zł. 10.— 112 losu zł. 20.— I los zł. 40 Należność prosimy przekazywać przez P. K. 0. 16488. ODCZYTY W POLSKIM ZWI ą Z K U MYŚLI WOLNEJ W a r s z a w a , K r ó l e w s k a 16 W dn. 12 maja w so botę o godz. 8 w iecz. ob. H alina Krahelska wygłosi odczyt p. t.: S P R A W A KOBIECA W ZSRR W dniu 19 m aja r. b. w sobotę o godz. 8 wiecz. ob. H a ­ lina N eftm a n ow a wygłosi odczyt p. t.: DZIEJE UTOPJ1 S P O ­ ŁECZNEJ. P R E N U M E R A T A W O L N O M Y Ś L IC IE L A P O L S K IE G O : (łą c zn ie z „B ły sk a m i w o ln o m y ś iic ie ls k ie m i") roczn ie zł. 20.00 m ies ię c zn ie zł. 1.75 p ółro c zn ie „ 10.00 num er p ojed yń czy 60 gr. kw artalnie „ 5.00 zagran icą 25 zł. roczn ie PRENUM ERATA „B Ł Y S K Ó W " (b e z „W o ln o m y ś lic ie la P o ls k ie g o "!1 Za 1 e g z. r o c zn ie zł. 1.20 Za 10 e g z . ro c zn ie zł. 9.00 „ 5 „ „ „ 5.00 „ 10 „ p ółro c zn ie „ 4.50 „ 5 „ p ó łro c zn ie 2.50 „ 10 „ kw artaln ie „ 2.25 __________________ 10 e g z e m plarzy zagran icą zł. 14.— roczn ie__________ ________ A d res R ed a k c ji i A d m in istracji: W a rsza w a , K rólew ska 16, te le f. 218-14. ________________ K on to czek. P. K. O. 14.200._______________________ R edaktorka M a r ja Jan k ow sk a. W yd.: „ W o ln o ś ć " sp. z o. o. D ru k L . W o ln ic k i, D łu g a 46.