Mazowieckie Studia Humanistyczne Rocznik XII 2008 Nr 1-2

Mazowiecka Wyższa Szkoła Humanistyczno-Pedagogiczna Łowicz

Rada Redakcyjna: Wiesław Balcerak, Henryk Bednarski, Stanisław Bylina (przewodniczący), Jerzy Hołubiec, Halina Janaszek-Ivanićkova, Marek Kazimierz Kamiński, Władysław Kupiszewski, Andrzej Pawilonis, Tadeusz Rawski, Marian Walczak, Edward Wiśniewski, Tadeusz Witkowski

Redaktor Naczelny: Andrzej Koryn

Sekretarz Redakcji: Barbara Janicka

Opracowanie redakcyjne: Barbara Janicka, Teresa Pawlak-Lis

Skład komputerowy: Dariusz Górski

© Copyright by Mazowiecka Wyższa Szkoła Humanistyczno-Pedagogiczna Łowicz 2008

Adres Redakcji: Mazowiecka Wyższa Szkoła Humanistyczno-Pedagogiczna 99-400 Łowicz, ul. Akademicka 1/3 tel/fax 0^46-8374392, 0-46-8374778

Wydanie I, Łowicz 2008 PL ISSN 1234-5075

Druk i oprawa Fabryka Druku

SPIS TREŚCI

ARTYKUŁY I STUDIA Romana Barny cz-Gupieniec, MIESZKANIA LUDÓW KOCZOWNICZYCH NA STEPACH NADCZARNOMORSKICH I KAUKAZIE W OKRESIE WĘDRÓWEK LUDÓW I WCZESNEGO ŚREDNIOWIECZA

5

Katarzyna Karaskiewicz, W POSZUKIWANIU KRÓLEWSKICH ZNAKÓW (RZECZ O SPLENDORZE PRYMASÓW W EPOCE STANISŁAWOWSKIEJ)

13

Jolanta A. Daszyńska, PRAWA I WOLNOŚCI W AMERYKAŃSKIEJ RZECZYWISTOŚCI PRZEŁOMU XVIII i XIX WIEKU

51

Wiesław Balcerak, MNIEJSZOŚCI - REWIZJONIZM

75

Tomasz Szczepański, WYSPECJALIZOWANE INICJATYWY OPOZYCJI NA RZECZ WSCHODU I PROBLEMATYKI NARODOWOŚCIOWEJ W LATACH 1981 1989

93

Stefan Kojło, TYPY/SYSTEMY/MODELE GOSPODAREK W UE I W ŚWIECIE

111

Franciszek J. ROKU Nowak, POGLĄDY NA TEMAT PISOWNI POLSKIEJ OD XIII WIEKU DO 1939

149

Marek Sierakowski, MYŚL SPOŁECZNA JANA STANISŁAWA BYSTRONIA

161

Dorota Lewandowska-Jaros, PIĘKNO W LICZBACH, CZYLI FREKWENCYJNY ASPEKT OBRAZOWANIA PEJZAŻU W OPOWIADANIACH JAROSŁAWA IWASZKIEWICZA

181

Henryk Bednarski, PRZEMIANY STRUKTURY I FUNKCJI RODZIN POLSKICH W X X I XXI WIEKU

197

Grażyna Cęcelek, PAUPERYZACJA RODZINY A ZAGROŻENIE DZIECKA WYKLUCZENIEM SPOŁECZNYM

215

MATERIAŁY I DOKUMENTY Miłosz Grygierczyk, POCZĄTKI OKUPACJI W WARSZAWIE W RAPORCIE DYPLOMATY HISZPAŃSKIEGO DUQUE DE PARCENT

225

A R T Y K U Ł Y

I

STUDIA Mazowieckie Studia Humanistyczne

Romana Barny cz-Gupieniec

Nr

1-2,2008

MIESZKANIA LUDÓW KOCZOWNICZYCH NA STEPACH NADCZARNOMORSKICH I KAUKAZIE W OKRESIE WĘDRÓWEK LUDÓW I WCZESNEGO ŚREDNIOWIECZA

Domy ludów koczowniczych nie przedstawiają, się tak interesująco, jak te zakładane z myślą o długim okresie użytkowania. Tymczasowość nie wymagała zastosowania solidnych konstrukcji, lepszego materiału, czy też wprowadzenia walorów estetycznych. Domy koczowników musiały za to cechować się lekkością i łatwością ich przenoszenia, ale też - w miarę możliwości - zapewniać komfort mieszkania. Przechodzenie z czasem na tryb półosiadły czy osiadły, narzucało również zamianę nietrwałych obiektów na formy bardziej stabilne. Wówczas przyjmowano rozwiązania typowe dla danego środowiska, uwarunkowane nie tylko rodzajem dostępnego budulca, ale także pewnymi tradycjami. Stosunkowo niewiele zachowało się pozostałości po obiektach mieszkalnych koczowników ze względu na małą trwałość materiału i częste zmiany ich postoju, powiązane z przenoszeniem swoistych, lekkich konstrukcji. Stosunkowo sporo materiału dowodowego po koczownikach zebrano z terenów południowo-wschodniej Europy, z rejonu Morza Czarnego i Podgórza Kaukazu. Rejon ten skupiał najwięcej ludności koczowniczej, różnorakiego pochodzenia, której odpowiadały tamtejsze warunki środowiska. Omawiane tereny jeszcze przed naszą erą zamieszkiwali Scytowie (VIII—II w p.n.e.), potem inne ludy, jak Jazygowie, Sarmatowie, Awarowie i Hunowie. Pierwsze z wymienionych należały do grupy języków irańskich, dopiero po 370 r. miejsca te zostały opanowane przez koczowników turkojęzycznych. Wspólną cechą koczowników była gospodarka ekstensywna, przenoszenie się z jednego pastwiska na drugie, z chwilą wyczerpania się zasobów paszy, co wynikało z faktu dominacji w gospodarce ludów koczowniczych hodowli zwierząt. Wyeksploatowane tereny po pewnym czasie - krótszym lub dłuższym opuszczano, szukając nowych miejsc wypasu. Niekiedy jednak zatrzymywano

6

Romana Barnycz-Gupieniec

się na dłużej, zakładając trwalsze osady bazowe, z których część ludności, opiekująca się stadami zwierząt, wywędrowywała na czas letniego wypasu na okoliczne pastwiska, powracając do bazy w okresach zimowych. W bazach stawiano trwalsze domy, przeznaczone na dłuższy okres użytkowania, np. typu ziemiankowego, na miejscach wypasu typu szałasowego. Ten typ hodowli można by porównać do dzisiejszych form wypasu owiec na halach. Koczownicy dość szybko przechodzili na gospodarkę rolno-hodowlaną w terenach zamieszkałych przez rolników, przejmując od nich trwalsze formy osadnictwa. Zamiast obiektów mieszkalnych krótkotrwałych przenosili się do powszechnie występujących na tym obszarze, użytkowanych przez ludność zasiedziałą. Ziemie pod nowe osady zdobywali pokojowo lub zbrojnie. Niekiedy prosili o zezwolenie na zasiedlenie np. Bizancjum. Na etapie ciągłego przemieszczania się koczowników w ciągu roku, koń pełnił ważną rolę, ułatwiając im wędrówkę taborową ciągnąc wozy z budami, zwane kibitkami. Był to rodzaj budy-domu, przypominający dzisiejsze wozy cygańskie. Etapem przejściowym do osiągnięcia trwałego osadnictwa był sposób życia związany z dłuższymi postojami w celu zimowania lub na miejscach targów, gdzie sprzedawano swoje produkty. Wówczas nadal w modzie były kibitki lub ich zmodyfikowana wersja, tzw. lekki, przenośny dom-namiot. 0 tym jak wyglądały obiekty mieszkalne koczowników można dowiedzieć się na podstawie wyników badań archeologicznych, m.in. zachowanych darów grobowych, czy zabawek, a najwięcej z badań osad już osiadłej ludności, czyli ostatniego etapu ich egzystencji. Różne źródła mówiące o życiu koczowników wspominają, że kibitki były zrobione z wojłoku i przymocowane do wozów cztero- lub sześciokołowych. Niektóre miały dwa lub trzy pomieszczenia1. Były one szczelne, nie przepuszczały wody, światła i wiatrów. Wozy ciągnęły dwie lub trzy pary wołów. Przeważnie jeździły w nich kobiety, starcy i dzieci mężczyźni poruszali się na koniach. Kibitki mogły być pokryte nie tylko wojłokiem, ale innym materiałem np. korą drzewną. Herodot pisząc o Scytach wspomina: „ci ludzie ani miast, ani twierdz założonych nie posiadają lecz domy swe noszą ze sobą a żyjąc nie z uprawy roli, lecz hodowli bydła i mieszkania swe mają na wozach2. O tymczasowych urządzeniach na miejscu pastwisk wspomina Herodot, że: „każdy mieszka pod drzewem, w zimie rozpina nad nim gęste, białe okrycie z filcu, lato spędza bez okrycia filcowego"3. 1

L.G. Nieczałowa, O żiliszcze koczownikow jugowostocznoj Jewropy w żeleznom wiekie, w: Diewnieje żiliszcze narodow wostocznor Jewropy, Moskwa 1975, s. 11. 2 Herodot, Dzieje, ks. czwarta, opr. S. Hammer, Warszawa 1954, s. 290. 3

Ibidem.

Mieszkania ludów koczowniczych na stepach nadczarnomorskich i Kaukazie

7

Bez wątpienia Herodot w uproszczony sposób opisał rodzaj szałasu, w jakim mieszkali pasterze i jaki wznosili na czas wypasu. Zachowane zabawki z Kerczu zapewne odzwierciedlają używane w tym czasie domy na wozach. Zadziwia dość zróżnicowana ich forma konstrukcyjna, o zaokrąglonych dachach jak dzisiejsze tabory cygańskie lub przypominające stożkowaty namiot z wejściem. Inna, bardziej skomplikowana forma zabawki przedstawia wóz podzielony na dwie połowy. W przedniej części - otwartej siedzi woźnicą druga część - nakryta - posiada umieszczony na górze pałąk, który zapewne stanowił szkielet jakiegoś dodatkowego urządzenia4. Najwięcej pozostałości po obiektach mieszkalnych koczowników zachowało się na terenie południowo-wschodniej Rosji, gdzie egzystowała ich większa liczba, niekiedy na dłuższe okresy zasiedlając wspomniane regiony. Nadbudowy na wozach o kształcie stożkowatym - przypominającym jurty posiadały konstrukcję pozwalającą na ich zdejmowanie i w całości instalowanie na gruncie. W ten przemyślny sposób bez wielkich problemów i nakładów szykowano w każdym wybranym miejscu postoju lokum do tymczasowego zamieszkania. Na ścianie jednego z grobowców w Kerczu5 znajduje się malowidło przedstawiające stożkowatą jurtę i na jej szczycie wznosi się węższy, ścięty szczyt, nadający całości schodkowo-piramidalną formę. Być może w tym szczycie znajdował się otwór na dym i zarazem źródło światła. Części konstrukcyjne jurty stanowił drewniany szkielet pokryty rodzajem wojłoku. Nigdzie nie zauważono śladów po nakryciach roślinnych. Zauważono występowanie różnic w konstrukcjach jurt u różnych plemion. Koczownicy pochodzenia irańskiego stawiali jurty stożkowate, natomiast tatarsko-mongolskie okrągłe, stanowiły rodzaj walca, a dach był lekko stożkowaty. Podobno te ostatnie stanowią lepsze zabezpieczenie przed wiatrami, są wyższe i pozwalają na poruszanie się w pozycji wyprostowanej6. Typową formą osadnictwa dla koczowników irańskojęzycznych było zakładanie obozu na planie koła, co ułatwiało w razie napadu bronienie taboru. Zakładanie obozowisk można potraktować jako formę przejściową prowadzącą z jurt na wozie do obiektów trwalszych, charakterystycznych dla tzw. osadnictwa półosiadłego i związanych z tym dłuższych postojów. Świadczą o tym także ślady po opasujących tabory wykopanych rowach, nie tyle o znaczeniu militarnym, ile ograniczające poruszanie się bydła gromadzonego w obozie. Proces przechodzenia na osiadły tryb życia przebiegał powoli i był długotrwały. Wpływało na jego tempo wiele czynników, m.in. częste kontakty z podbitą ludnością osiadłą, z gospodarką rolniczą, z rozwojem ośrodków miejskich, 4

L.G. Nieczałowa, op. ciis. 13. Ibidem, s. 15, ryc. 2. 6 I.J. Biczurin, Sobrannie swiedenij o narodach, obitawszich w Sriedniej Azji w driewnije wremiena, t. II, Moskwa 1950, s. 192. 5

8 Romana Barnycz-Gupieniec

dających większe możliwości niż sama hodowla, opartych na rozwoju rzemiosła i handlu. Najlepszym tego przykładem są Scytowie, którzy żądni zbytku i przedmiotów luksusowych, rozwinęli handel z miastami kolonii greckich. Za bydło i niewolników otrzymywali różnorodne towary, a kontakty handlowe wymuszały dłuższe osiedlanie się w pobliżu ośrodków miejskich. Rozwój handlu przyczyniał się też do pewnego rozwarstwienia wśród koczowników, zajmujących się handlem i hodowlą o wyższym statusie majątkowym oraz biedniejszych, którzy coraz częściej przerzucali się na gospodarkę rolniczą nie porzucając zarazem hodowli. Wraz z osadnictwem o trwalszym charakterze zmieniał się typ scytyjskich domostw. Z czasem już nie jurty dawały schronienie, a budownictwo ziemiankowe czy półziemiankowe, niekiedy kamienne, wzorowane na obiektach miejskich stylu greckiego7. W takich przypadkach koczownicy przejmowali w budowaniu domów typy tradycyjnie występujące na danym terenie, ponieważ nie posiadali własnych wzorów. Zasiedlali oni nie tylko już istniejące ośrodki miejskie, lecz także sami je zakładali. Powstawały one z niektórych zimowisk z czasem przemienione w osady obronne i miasta. Przykładem jest odkryty gród w Ałchan na Kaukazie8, należący do Alanów. Proces przechodzenia na półosiadły i osiadły tryb życia przechodził w miarę szybko, zwłaszcza że duży wpływ na to miała podbijana ludność rolnicza. Późniejsze najazdy Hunów (około 370 r. n.e.) na tereny nadczarnomorskie zniszczyły część ośrodków miejskich, zmuszając ludność do przeniesienia się z powrotem do kibitek. Hunowie nie mieli domostw, a nawet szałasów. Najważniejsze były dla nich wozy i kibitki. Nie zajmowali też domów podbitej ludności. Można przypuszczać, że kibitki huńskie przypominały znane nam - wcześniej opisane - należące do plemion irańskich. W późniejszym okresie Hunowie mogli używać także namiotów, na co może wskazywać - znany ze źródeł pisanych - opis namiotu Atylli9. Wspominano tam o kwaterach Atylli z drewnianymi budowlami, a nawet wymieniano wspaniałe domy-pałace, choć nie można być pewnym, czy nie należały one do podbijanej ludności, np. Słowian. Jeden z opisów przedstawia pałac Atylli jako drewnianą budowlę z ogromną salą przyjęć. Inne budynki miały być wykonane z ciosanych bierwion ustawionych w kręgi lub z desek pokrytych rzeźbą10. Być może zdaniem L.G. Nieczajewej, że wymieniane w źródłach domy „ustawione w kręgi" odnoszą się do 7

L.Z. Nieczałowa, Pierwobotno-obszczeniji i driewniejszije gosudarstwa na tierritorij SSSR, Moskwa 1956, s. 297-301. 8 W.B. Winogradow, Sarmaty Siewiero-Wostocznogo Kawkaza, t. VI, „Trudy Czeczeno-Inguszkij Nauczno-isledowatelskij Institiit", Groznyj 1963, s. 115-117. 9 R Pannijskij, Gatskaja istorija, „Wiestnik driewnej istorij" 1948, t. 8, nr 4, s. 250-251. 10 L.G. Nieczałowa, op. cit., s. 20-21.

Mieszkania ludów koczowniczych na stepach nadczarnomorskich i Kaukazie

9

konstrukcji zrębowych, natomiast obiekty z desek ustawionych pionowo mogły przypominać konstrukcje stosowane przy budowie monastyrów. Jest możliwe, że elita huńska dążyła w miarę swych możliwości do naśladowania stylu Atylli, wznosząc domy drewniane czy kamienne, a co za tym idzie przechodząc na bardziej stabilny tryb życia. Sprzyjały temu udane wyprawy rabunkowe, przyczyniające się do bogacenia koczowników, a także wpływające na rażące diferencje majątkowe, mające odbicie w wyglądzie obiektów mieszkalnych, przeciwstawiając drewniane domy, dawnym kibitkom. Na pewne zmiany upodobań miały niemały wpływ kontakty z podbitymi plemionami o innej kulturze osadniczej. Jak pisze w swej pracy, zajmujący się tą problematyką S.P Tołstoj na terenie Bułgarii hordy Asparusa początkowo mieszkały w jurtach, a później na miejscach zimowisk powstawały miasta11. Obok jurt przeznaczonych dla biedoty stawiano budynki z surowej cegły. W osiedlach zamieszkałych przez koczowników zajmujących się już dodatkowo uprawą roli obok hodowli, znajdujemy dwa typy domów: na planie koła i prostokątne, mniej lub bardziej zagłębione w ziemię lub naziemne12. Podstawa okrągłych domów była zagłębiona na 0,2-0,5 m. Przy ścianach znajdowały się dołki o średnicy 5 cm i głębokości 15 cm, być może mające związek z konstrukcją ścian. W centrum izby było wgłębienie o średnicy 0,5-0,8 m wypełnione popiołem, stanowiące przypuszczalnie pozostałość po palenisku. Obok niego natrafiano na ślady dołków po kołkach od żerdzi, na których zawieszano kociołki do gotowania. Przy niektórych domach odkryto dobudówki bez palenisk. Niekiedy dobudówką były jurty. Ich rozmiary były zróżnicowane, podobnie jak kształty, typu stożkowatego lub cylindryczne z płaskim dachem. Stosowanie któregoś z wymienionych typów było uzależnione od możliwości surowcowych. Tam, gdzie nie brak było drewna występowały jurty cylindryczne. Szkielet jurty tworzyły żerdzie wbite na głębokość około 15 cm, o grubości 5 cm. Pokrycie stanowił wojłok, skóra, kora drewna lub obmazywanie gliną Ten ostatni sposób przybliżał jurty do domów trwale zamieszkałych i stanowił początek przemian od konstrukcji lekkich do ścian stabilniejszych, zapewniających większy komfort w utrzymaniu ciepła. Alanowie natomiast używali tylko domów stawianych na planie prostokąta o długości ścian 4-8 m dla typu naziemnego i 3-3,5 m dla półziemianek. Naziemne domy miały ściany trzcinowe, obmazywane gliną od strony wewnętrznej i zewnętrznej i wbite w rowek o głębokości 20-30 cm13. Wewnątrz izby mieściło się niekiedy kilka palenisk. W pobliżu domów naziemnych rozmieszczano półziemianki, przy czym całość stanowiła jeden kompleks. Półziemianki były prawie kwadratowe, o ścianach opartych na słupach 11 12 13

S.P. Tołstoj, Po drewnim dieltam Oksa i Jaksarta, Moskwa 1962, s. 274. L.G. Nieczałowa, op. cits. 23. S.A. Pletniewa, Ot koczewin kgorodam, Moskwa 1967, s. 61-62.

10

Romana Barnycz-Gupieniec

i wypełnieniu z chrustu lub trzciny, następnie przysypanych ziemią Paleniska podobne były do tych z domów naziemnych i usytuowane pośrodku lub w narożniku, czasem dodatkowo wyłożone kamieniami lub cegłą. Zagrodę uzupełniały różne jamy gospodarcze. Przy niektórych obiektach odkryto ślady po ogrodzeniu całości gospodarstwa. W osadach na terenie doniecko-dońskim występuje sporo półziemianek prostokątnych lub kwadratowych z paleniskiem pośrodku. Podobny typ domów budowano na szerszym obszarze: na Centralnej Równinie i Północnym Kaukazie. Jest bardzo prawdopodobne, że prostokątne lub kwadratowe półziemianki z paleniskami obłożonymi kamieniami zostały zapożyczone od Słowian. Konstrukcja ta stała się w średniowieczu powszechna na całym południowym terenie Rusi. Na terenie Bułgarii koczownicy budowali też okrągłe jurtopodobne domy naziemne i owalne półziemianki. Tak więc można podsumować, że Protobułgarzy preferowali owalne ziemianki i domy zbliżone do jurt, natomiast Alanowie konstruowali głównie prostokątne półziemianki. Trudno rozstrzygnąć czy te różnice w typach domów mają związek z prowadzoną przez te ludy gospodarką, gdyż można na podstawie źródeł stwierdzić, że Protobułgarzy później przeszli na osiadły tryb życia niż Alanowie. Chazarowie, należąc do ludów półosiadłych, zakładali osady zamieszkałe przez cały rok przez niewolników i służbę, a powracająca z pastwisk na sezon zimowy elita pasterską lokowała się w jurtach podwójnie ocieplanych. Arystokracja chazarska mogła budować także domostwa z wypalonej cegły. Nie mamy żadnych wiadomości na temat domów wznoszonych przez pojawiających się w IX w. Pieczyngów. W połowie XI w. na terenach nadczarnomorskich pojawiają się Połowcy, wraz z którymi zaczynają dominować domostwa na kołach. Były to wozy wyposażone w jurty kwadratowe z wysokimi ścianami 0 kształcie piramidalnym. Jak wcześniej pisałam, jurtę można było zdejmować z wozu i stawiać na gruncie na czas dłuższego postoju. Sądzi się, że wysokość takiego namiotu mogła sięgać 3 m. Drewniany szkielet ścian pokrywano przeważnie wojłokiem. Podczas dłuższych postojów w późniejszym okresie (XII/ XIII w.) Połowcy stawiali trwalsze budowle drewniane, piętrowe, wzorowane na domach ruskich i podobnie jak ruskie, były one bogato zdobione. Tak więc Połowcy używali dwóch typów obiektów mieszkalnych: jurty na wozach dwu1 czterokołowych oraz domów drewnianych według wzoru ruskiego. Pojawiający się w XIII w. koczownicy tatarsko-mongolscy zamieszkiwali w przenośnych domostwach dwóch typów: rozbieranych i nierozbieralnych14. Rozbierane namioty można było przewozić na koniach, a ich wielkość była zróżnicowana od bardzo małych (w których nie można było stać wyprostowanym) do dużych. 14

L.G. Nieczałowa, op. cits.

40.

Mieszkania ludów koczowniczych na stepach nadczarnomorskich i Kaukazie

11

Do przewożenia obiektów nierozbieralnych wystarczał wóz zaprzężony w jednego woła (w przypadku małych obiektów), a do transportu dużych obiektów nawet w kilka wołów (rycina 1). Były one wykonane z żerdzi plecionych, tworzących u góry kopulasto-stożkowaty dach, przechodzący w rodzaj komina. Całość konstrukcji pokrywano wojłokiem barwy białej lub czarnej, niekiedy z ozdobnym wzorem. Jurty miały kształt cylindryczny. Przejście do osiadłego trybu życia koczowników tatarsko-mongolskich nastąpiło dość późno, mianowicie po włączeniu ich ziem w skład państwa ruskiego. Wtedy też ludy te zamienili jurty na stałe domy, chociaż jeszcze w XVII-XIX w. niektórzy przemieszczali się z miejsca na miejsce, przewożąc swój dobytek. Podsumowując rozważania na temat mieszkań plemion koczowniczych należy przede wszystkim stwierdzić, że uwidacznia się zgodnie z ich trybem życia używanie lekkich, przenośnych urządzeń typu namiotowego. Główną podstawą uprawianej gospodarki była hodowlą a bogactwo zależało nie tylko od rabunku, lecz także od liczby posiadanych sztuk bydła. Wyżywienie dużego stada wymagało użytkowania dużych połaci łąk, a ich niszczenie zmuszało do ciągłej zmiany miejsca wypasu. Dlatego też do zamieszkiwania wykorzystywano konstrukcje wygodne do transportu i łatwe do montażu, a zarazem dające optymalną osłonę przed czynnikami zewnętrznymi. Stąd powszechnie były używane wśród koczowników zakryte wozy, kibitki, a bardziej rozwiniętą formę stanowiły przenośne lub składane jurty, o szkielecie z żerdzi lub prętów (rycina 2), pokryte najczęściej wojłokiemi (rycina 3). Różnice, jakie uwidaczniają się pomiędzy jurtami, z reguły dotyczą kształtu: okrągłego, owalnego lub prostokątnego. Jedne przypominają bardziej stożkowate piramidy, inne cylindry z dachami wyciągniętymi w kształcie komina. Wybór obiektu był związany raczej sięgającymi głęboko tradycjami, jakie ludy te przyniosły ze swych siedzib macierzystych niż naśladownictwem innych społeczności. Moim zdaniem, z naśladownictwem w zakresie kształtu i konstrukcji obiektów mieszkalnych u opisywanych koczowników można liczyć się dopiero z chwilą ich przejścia na bardziej osiadły tryb życia. Wiązałoby się to z faktem, że wybierali oni wówczas na miejsca dłuższych postojów osady ludności rolniczej, a tym samym mieli możliwość poznać zalety, wynikające z wykorzystywania budynków solidniejszych, bardziej komfortowych w przypadku dłuższego zamieszkiwania. Najprościej więc było podpatrzeć i powielić sprawdzony wzór, stąd z czasem nastąpiło przeniesienie się koczowników do ziemianek lub półziemianek z otwartymi paleniskami o cechach charakterystycznych dla opisywanego terenu. Kibitki tak szybko nie zniknęły z krajobrazu nadczarnomorskiego. Jeszcze w XVIII-XIX w. były używane przez Tatarów krymskich. Na zakończenie można przypomnieć, że współcześnie użytkowane wozy cygańskie stanowią ulepszone formy kibitek i przenośnych jurt - charakterystycznych domów dawnych koczowników.

12

Romana Barnycz-Gupieniec

Ryc. 1. Kibitka - gliniana zabawka z Kaukazu (2 w. n.e.)

Ryc. 2. Jurta na wozie - zabawka gliniana (2 w. n.e.)

Ryc. 3. Dom Połowców na wozie Miniatura Radziwiłłowskiej Letopisi

Ryc. 4. Jurta na kołach - rysunek naskalny

w

At

Ryc. 6. Chazarska jurta pokrywana wojłokiem (wg. L.G. Nieczajewej)

tH ///

Ryc. 5. Przewożenie jurt na wozach

Mazowieckie Studia Humanistyczne Nr 1-2, 2008

Katarzyna

Karaskiewicz

W POSZUKIWANIU KRÓLEWSKICH ZNAKÓW (Rzecz o splendorze prymasów w epoce stanisławowskiej1)

Nie od dziś wiadomo, że pieniądze to siła sprawcza władzy. W przeszłości, tak jak obecnie, pieniądze decydowały nie tylko o jakości życia, lecz i o władzy. Im więcej dochodów, im większy majątek tym większy wpływ na prawodawstwo, na kodyfikatorów, a nawet na władzę. O podobnej sytuacji możemy powiedzieć w przypadku prymasów Rzeczypospolitej szlacheckiej. Ich pochód po władzę rozpoczął się z chwilą założenia prowincji gnieźnieńskiej. Następnym krokiem były kolejne przywileje gospodarcze, beneficja, darowizny, dzięki którym urząd prymasowski w Polsce zyskiwał nie tylko na bogactwie ekonomicznym, ale i na politycznym. A stąd już tylko mały krok do zbudowania swojego otoczenia na podobieństwo królewskiego. W związku z tym chciałabym odpowiedzieć na pytanie: czy splendor, jaki otaczał prymasa miał coś z krółewskości, czy tylko z wielkopańskości magnackiej? Czy liczne przywileje istotnie mogły przyczynić się do stworzenia królewskiego otoczenia?1 Człowiek nadaje charakter przestrzeni, w której przebywa. Mówimy wówczas o ukrytym wymiarze tak dobrze opisanym przez Edwarda Halla. To od człowieka zależy czy ta przestrzeń będzie, jak w przypadku prymasów, królewska lub magnacka. Gesty, słowa, symbole jakimi otacza się jednostka wpływają na interpretację przestrzeni. Czasami ktoś po prostu czuje się królem i świadomie nawiązuje do symboli tak, aby stworzyć iluzoryczne wrażenie królewskiej przestrzeni. Osoby postronne uwierzą w to i przyjmą role „poddanych królewskich". Prymasi bardzo często słowem, kolorem stroju, gestem, zachowaniem potrafili nadać rys krółewskości nawet skromnej przestrzeni. Bale, przejazdy, 1

Niniejszy tekst jest fragmentem rozprawy doktorskiej autorki pt. Zakres władzy świeckiej prymasów polskich w teorii i praktyce w drugiej polowie XVIII wieku. Rozprawa poświęcona historii idei w całości dotyczy recepcji febronianizmu w Polsce. Jest także próbą zrekonstruowania władzy prymasowskiej na podstawie systemu febroniańskiego.

14

Katarzyna Karaskiewicz

sala audiencjonalna, przedmioty, jakimi się otaczali z premedytacją używane przy różnych okolicznościach nie mogą być lekceważone. Zatem należałoby się przyjrzeć temu zagadnieniu. Nie jest to proste zadanie, gdyż nie zachowały się żadne zapiski prymasów, z których jasno można by wyczytać: „Tak byłem i czułem się królem!"

Początki dworu i otoczenia prymasowskiego w zarysie Czy dwór prymasów był dworem królewskim, czy magnackim? W literaturze przedmiotu dominuje pogląd, że był to jednak dwór magnacki. Prymasów także postrzegano jako magnatów - z tą tylko różnicą, że byli jedynymi, którzy zastępowali króla w rządach. Dwór arcykapłanów przybierał charakter dworu panujacego2 tylko podczas bezkrólewia (interregnum) pośmiertnego3. Odpowiedzi na wcześniej postawione pytania są o tyle ważne, że dzięki nim, być może, padnie nieco światła na królewskość prymasów, którzy zawsze byli uważani za dygnitarzy świeckich, przy czym nigdy nie zastanawiano się, dlaczego tak ich nazywano? Swieckość czy królewskość urzędu można analizować na podstawie przywilejów, dzięki którym prymasi mogli zajmować się działalnością polityczno-dyplomatyczną. Ta kategoria dokumentów zawsze stanowiła i stanowi przedmiot ewentualnych badań, a co się z tym wiąże interpretacji świeckości urzędu prymasowskiego i samych prymasów. Są także inne przywileje, które utrwaliły się w Rzeczypospolitej przez wiele stuleci. Większość z owych nadań „pamiętała" jeszcze czasy książąt mazowieckich i króla Przemysła II. Wielokrotnie potwierdzane i rozszerzane w późniejszych czasach, utrwaliły określony wizerunek arcypasterza w oczach całego narodu polskiego. Sprawił 011, że otoczenie traktowało arcybiskupów, jeżeli nie jak nominalnych monarchów, to przynajmniej królom równych. I właśnie te przywileje oraz zwyczaje są tak istotne dla wizerunku świeckiego urzędu i królewskości osoby. Należy zwrócić uwagę na fakt, że przywileje polityczne nie do końca decydowały o świeckości czy królewskości urzędu prymasowskiego, były one często jego konsekwencją. Pierwsze przywileje, jakimi arcybiskupów gnieźnieńskich obdarowywali książęta i pierwsi królowie polscy, nie były prerogatywami umożliwiającymi rządzenie czy kierowanie państwem. To przywileje gospodarcze, które umożliwiły kolejnym prymasom rozwijać dobra arcybiskupstwa gnieźnieńskiego. Bardzo szybko własność ich stała się jedną z największych 2

J. Korytkowski, Żywoty arcybiskupów gnieźnieńskich, t. 1, Wilno 1888, s. 128; J. Bartoszewicz, Znakomici mężowie polscy w XVIII wieku, t. II, Petersburg 1856, s. 67. 3 „Interregnum pośmiertne" i „Interregnum za życia króla" zostały dogłębnie wyjaśnione przez autorkę w rozprawie doktorskiej.

W poszukiwaniu królewskich znaków

15

i najbardziej dochodowych w kraju4, a to już zbliżało arcybiskupów do finansowych możliwości książąt i królów. Kolejne prerogatywy stanowiły przywileje honorowe, o które prymasi szczególnie zabiegali, tworząc swój wizerunek najznamienitszych i pierwszych dygnitarzy. Chętnie były one przyznawane i wypełniane przez społeczeństwo na znak szacunku i miłości do swego arcypasterza. Wśród owych prerogatyw odnajdujemy prawo do czynnego udziału w sprawach polityki państwa (zasiadanie w senacie). Znalazły się również liczne tytuły, za którymi często szły wymierne korzyści. Wykorzystali to ostatni arcybiskupi do stworzenia urzędu kanonicznego i świeckiego. Przykładem przepychu świeckiego, jakim otaczali się prymasi, był też ich dwór, ukształtowany tak jak wszystkie dwory magnackie już od XVI w., na podobieństwo dworu królewskiego. Fakt, że byli oni jednymi z bogatszych dygnitarzy w kraju (większe uposażenie od nich posiadali tylko biskupi krakowscy) powodował, iż arcybiskupi mogli stworzyć wokół siebie i najbliższego otoczenia szczególną aurę. Dążąc do tego upodobnienia, „zbierali" przywileje i tytuły. Pierwsze tzw. przywileje polityczne (nie licząc zasiadania w Sejmie czy udział w prowadzonej polityce państwa), od których zależała świecka działalność prymasów, to XV5 i XVI w. Stanowiły one raczej konsekwencję istniejącego już postrzegania arcybiskupów. Poza tym duży wpływ na sytuację arcypasterzy miał charakter państwa i to, że episkopat brał udział w rządzeniu krajem. Zachowanie prymasów w wielu sytuacjach politycznych zostało zaakceptowane przez społeczeństwo, które jednocześnie wyraziło zgodę na pełny ich udział w życiu politycznym. Zatem, czy w drugiej połowie XVIII w. prymasi korzystali z przysługującej im królewskości? Czy byli traktowani jak królowie? Czy zależało to od urzędu przez nich zajmowanego? A może decydowała osoba arcypasterza? Interesująca nas epoka była schyłkiem państwowości polskiej. Czy zatem w takich warunkach można w ogóle mówić o królewskim charakterze urzędu prymasowskiego? Jak wskazuje wielu badaczy średniowiecza, arcybiskupstwo gnieźnieńskie musiało posiadać już nadania ziemskie w chwili założenia, tj. w 1000 r. Jednak dopiero bulla papieża Innocentego II z 1136 r. zawierała informacje o uposażeniu, wymieniając 149 osad. Dzięki niej posiadamy obraz dóbr stołu arcybiskupiego, co daje nam pogląd na jego geograficzne rozmieszczenie. Majątek arcybiskupi został zorganizowany w klucze oraz w mniejsze jednostki administracyjne, tzw. partykularze. Znajdowały się one na znacznej przestrzeni Polski, 4

J. Topolski, Położenie i walka klasowa chłopów w XVIII wieku w dobrach arcy bis klips twa gnieźnieńskiego, Warszawa 1956, s. 46; H. Kołłątaj, Stan Oświecenia w Polsce w ostatnich latach panowania Augusta III (1750-1764), t. II, Poznań 1841, s. 106. 5 Biblioteka Ossolińskich, rkps 2101/11, s. 55.

16

Katarzyna Karaskiewicz

przeważnie w Wielkopolsce, na Mazowszu (ks. łowickie), w Małopolsce i na Pomorzu. Już za czasów arcybiskupa Jakuba ze Żnina posiadłości te wydawały się lepiej zagospodarowane od książęcych czy prywatnych6. O wzroście i rozwoju majątku gnieźnieńskiego informują nas przywileje nadane przez Kazimierza Wielkiego (1357)7 i księcia Ziemowita mazowieckiego (1359)8. Według podawanych informacji stan majątku stołu arcybiskupiego dochodził do liczby 298 większych lub mniejszych jednostek administracyjnych. Kazimierz Wielki nie wymienił jednak dóbr arcybislcupstwa w kasztelanii łowickiej, ponieważ nie podlegała ona jego władzy, chociaż ogólnie: „prawa wolności osad powiatu łowickiego ziemi mazowieckiej, potwierdził i cały powiat z wszystkimi wioskami i posiadłościami uwolnił od sądownictwa książęcego" 9 . Przywilej księcia Ziemowita uzupełnił natomiast posiadłości arcybiskupstwa na obszarze kasztelanii łowickiej. Każdy arcybiskup dążył do powiększenia posiadłości ziemskich, zamieszkałej ludności i służby, którą można by osiedlać na pustkowiach i w lasach. Arcybiskup Jarosław Bogorya Skotnicki pomnażając majątek stołu arcybiskupiego zwracał szczególną uwagę na powiększenie i zagospodarowanie kasztelanii łowickiej, a potem ziem: sieradzkiej, kaliskiej, wieluńskiej i wreszcie łęczyckiej. Inni koncentrowali się na rozwoju dóbr ziemi gnieźnieńskiej i jej okolic. Jednym z pierwszych czynników, które decydowały o wzroście i powiększaniu majątku, były darowizny 10 , a także kupno, rzadziej zamiany. Systematyczny wzrost majątków ziemskich nastąpił za czasów pontyfikatu arcybiskupa Fulki (1234-1258), zwłaszcza od zjazdu książąt Przemyśla I i Bolesława Pobożnego z metropolitą gnieźnieńskim w Pogorzelicy w 1252 r. W 1234 r. książę Władysław Odonicz zrzekł się wszelkich praw ingerowania w sprawy kościelne i odnowił Kościołowi gnieźnieńskiemu nadane wcześniej wolności, które otrzymał Henryk Kietlicz (1199-1219). Czasy arcybiskupa Jakuba Świnki, znanego z zapobiegliwości, przeszły do historii jako okres scalania majątku arcybiskupiego. Dobra były rozrzucone po niemal całym obszarze ówczesnej Polski. Świnka dokonał licznych zamian wcześniej nabytych lub darowanych ziem po to, aby cały majątek znajdował się 6

J. Warężyk, Rozwój uposażenia arcybiskupstwa gnieźnieńskiego w Średniowieczu, Lwów 1929, s. 15. 7 Kodeks Dyplomatyczny Wielkopolski (dalej - KDW), t. 3, nr 1354: potwierdzono wszystkie poprzednio wydane w 1207 r., 1210 r., 1233 r., a ponadto wszystkie posiadłości nabyte pojedynczo, bez względu na sposób nabycia oraz wszelkie prawa i wolności osadników zamieszkałych w dobrach kościelnych. 8 KDW, III, nr 1404. 9 J. Warężyk, Rozwój uposażenia..., s. 16. 10 KDW, t. 1, nr 233 (jako przykład).

W poszukiwaniu królewskich znaków

17

w „jednym kawałku". Stan dóbr stołu arcybiskupstwa w latach 1137-1314 wzrósł o 70,7%. Największy wzrost majątku zanotowano też za pontyfikatów arcybiskupów: Fulki i Jakuba Świnki11. Po raz drugi dobra znacznie wzrosły w czasach nowożytnych. Wówczas własność kościelna (beneficja) i świecka wzrosły o 17% stanu wyjściowego12. Arcybiskupi posiadali jeszcze dobra prywatne (dziedziczne), a od XVIII w. także opactwa, prałatury i inne dobra beneficjalne, których roczne dochody zasilały skarbiec prymasów13. Zdarzało się, jak w przypadku prymasa Michała Poniatowskiego, że wszystkie dochody z beneficjów, które zasilały jego prywatną kasę, przekazywał na zbożne cele: Akademię Krakowską, szkolnictwo parafialne, ochronki, szpitale itp. Arcybiskupi mieli też liczne przywileje ekonomiczne, dzięki którym mogli sprawnie zarządzać swoimi dobrami i zwiększać ich dochodowość, a co za tym idzie podnosić własny prestiż. Mieli prawo bicia monety (od 1284 r.), która była traktowana jako równoprawny środek płatniczy (jednak nigdy z niego nie korzystali). Zakładali nowe miasta, miasteczka, lokowali wsie, z czasem na prawie niemieckim14; stanowili prawa na czas jarmarków, ustanawiali jarmarki i targi; zatwierdzali statuty poszczególnych cechów, sądzili szlachtę, mieszczan i chłopów (bez prawa apelacji do króla), karali prawem miecza, wydawali w swojej kancelarii w Łowiczu dokumenty doczesne i pośmiertne (na tej samej mocy co wpisy do ksiąg ziemskich i grodzkich); dobra arcybiskupów wyjęte były spod sądów królewskich, miasta miały status królewskich, ale ich mieszkańcy byli poddanymi prymasa; wszelkie kary pieniężne naznaczone dla sędziów królewskich lub Rzeczypospolitej w sprawach dotyczących granic dóbr arcybiskupich brał arcybiskup, gdyby powstał spór o granice między dobrami królewskimi lub ziemskimi a arcybiskupami lub kapitułą gnieźnieńską wtedy arcybiskup lub jego Kościół powinien być przypuszczony adprimeitatem limitationis et designatio11

Jan Warężyk w swojej pracy Rozwój uposażenia arcybiskupstwa gnieźnieńskiego w Średniowieczu (Lwów 1929), wymienił wszystkie wsie, osady, kolonie, miasta i miasteczka, które arcybiskupi otrzymywali lub lokowali na darowanych ziemiach. Jednocześnie podał dokładne zestawienie statystyczne ludności i majątku stołu arcybiskupiego w dobie Średniowiecza. 12 Jerzy Topolski w pracy Położenie i walka klasowa chłopów w XVIII wieku, w dobrach arcybiskupa gnieźnieńskiego wymienił wszystkie wsie i miasta należące do stołu arcybiskupiego w drugiej połowie XVIII w. 13 Aleksander Łubieński miał kilka prebend katedralnych, prałatur i innych beneficjów, opactwo tynieckie i paradyskie; Gabriel Podoski był także opatem tynieckim i paradyskim; Antoni Ostrowski miał opactwo tynieckie i iure advitalito dobra kapituły warszawskiej; Michał Poniatowski miał dobra dziedziczne, dochody z majątku arcybiskupiego oraz z opactwa czerwińskiego i tynieckiego. 14 Pierwszym, który propagował i zakładał wsie i miasta na prawie niemieckim, był Janusz II Grzymalita, który uzyskał przywilej od ks. Bolesława Pobożnego, pozwalający arcybiskupom lokować miasta i wioski na prawie niemieckim, KDW, I, nr 396.

18

Katarzyna Karaskiewicz

nis limitum, alias na powództwo. Arcybiskupi sprawowali w swych dobrach sądownictwo patrymonialne, a poza tym w sprawach niekanonicznych funkcjonowały na terenach arcybiskupich właściwe sądy koronne. Nad wszystkimi miastami prymasa władzę sprawował starosta generalny wraz z różnymi oficjalistami, nie licząc ekonomów, rządców itp. Starosta łowicki był urzędnikiem świeckim lub kanonikiem albo prałatem kapituły gnieźnieńskiej czy łowickiej. Od połowy XVIII w. pojawili się komisarze, lustratorzy generalni, gubernatorzy, ekonomowie i pisarze. Kompetencje ich obejmowały tereny księstwa łowickiego i pozostałe dobra stołu arcybiskupiego. Wraz z upowszechnieniem się dzierżaw faktycznymi przedstawicielami prymasów stali się posesorzy, tj. dzierżawcy. Jednak w najważniejszych kwestiach dotyczących dóbr, jak każdy właściciel, decydował prymas. Poza tym po koronacji nowo obrany monarcha nadawał domowi piymasa urzędy, np. wojewody, starosty, kasztelana itp. Zatem dysponując takimi przywilejami, urząd arcybiskupa-prymasa zyskiwał na powadze i sile. A ci, którzy ową godność piastowali, mogli dzięki finansowym możliwościom rozbudowywać własny dwór, upodobniając go do królewskiego. Słowem, prymasi robili wszystko, by wykorzystać swe bogactwa, podnosząc znacznie wpływy swoje i zajmowanego urzędu. Wielu prymasów przeszło do historii jako ci, którzy szczególnie przyczynili się do wzrostu dóbr arcybiskupich. Znani byli z tego Fulko, Jarosław Bogorya Skotnicki, Jakub Świnka i Jan Łaski. Ale w interesującym nas okresie arcybiskupstwo posiadało także doskonałego gospodarza. Był nim Antoni Ostrowski. To 011 podźwignął majątek po zaniedbaniu go przez Gabriela Podoskiego i zwiększył jego dochodowość. Wyjednał m.in. pozwolenie na wprowadzenie dzierżaw dziewięcioletnich, które następnie przedłużano 15 . Podobno nawet rugował z dóbr swych poddanych katolików, a na ich miejsce osadzał dysydentów, dzięki którym zwiększała się dochodowość z dóbr16. Ważnym elementem wskazującym na królewskość prymasów i świecki charakter ich urzędu były oficjalne rezydencje. Do połowy XVIII w. najważniejszą z nich był zamek w Łowiczu, który miał jednocześnie status rezydencjonalny, podobnie jak i miasto. Wiele danych wskazuje, że monarchowie polscy najpóźniej w XII w. zapisali Kościołowi sporo ziemi i lasów w okolicach Łowicza, ponieważ papież Innocenty II w bulli z 1136 r. wymienił pośród zatwierdzonych innych dóbr także Łowicz (Lowisch). Na początku XII w. prawie 15

Archiwum Główne Akt Dawnych (AGAD), Archiwum ekonomiczno-gospodarcze piymasa Poniatowskiego, sygn. 119, s. 422. 16 J. Topolski, Położenie i walka..., s. 95. Wielu prymasów starało się wszelkimi sposobami nie dopuścić do nadmiernych wydatków na rzeczy, które nie są bezpośrednio z nimi związane. „Wydżga, człowiek łakomy i skąpy, grantów folwarcznych po połowie nie dosiewał, rozumiejąc, że tym się uwolni od kontrybucji na wojny tureckie, prócz tego nie zwyczajnym zdzierstwem przymuszał poddanych do ról opuszczenia", AG AD, Archiwum ekonomiczno..., sygn. 69, s. 105.

W poszukiwaniu królewskich znaków

19

cała okolica łowicka należała do arcybiskupów. Piastowie mazowieccy uważali się za suwerenów ziemi łowickiej i traktowali ich na równi z innymi możnymi jako swoich poddanych, których obligowało złożenie hołdu i opłaty rocznej do skarbca książęcego. Ale przy łada okazji arcybiskupi starali się zrzucić wszelkie ciężary na nich nakładane. Po długich sporach z Piastami mazowieckimi, a zwłaszcza z księciem Konradem, doszło do ugody między stronami. Książę zgodził się na postulaty ówczesnego arcybiskupa Fulki17. Papież Honoriusz III potwierdził wszystkie prawa oraz wolności kasztelanii i wyjął ją spod jurysdykcji książęcej, czyniąc arcybiskupów najwyższymi władcami 18 . Arcybiskup Jarosław Bogorya Skotnicki cały powiat i dobra zamienił w księstwo. Odtąd jego następcy tytułowali się książętami, a okolica została nazwana księstwem. Książę mazowiecki Ziemowit III w 1359 r. wydał dokument w Skierniewicach, zatwierdzając to wyniesienie i obdarzył miasto wieloma przywilejami19. Miasto rozwijało się na prawie niemieckim20. Po przyłączeniu części Mazowsza do Rzeczypospolitej król Kazimierz Jagiellończyk zwolnił arcybiskupów z wszelkiej daniny i potwierdził dawne przywileje21. Z czasem prymasi zbudowali zamek w Łowiczu, a kolejni królowie nadawali liczne przywileje miastu, dzięki którym rezydencja prymasowska zyskiwała na znaczeniu gospodarczym, społecznym, kulturowym i politycznym. Większość przywilejów zwiększała zyski miasta, wynosząc je do rangi miasta królewsko-rezydencjonalnego22. Arcybiskupi coraz częściej i dłużej przebywali na dworze królewskim w Krakowie. Mieli daleko do Gniezna, dlatego przenieśli ośrodek administracyjny i archiwum do Łowicza. Po przeniesieniu się króla i całego dworu do Warszawy, Łowicz - usytuowany niedaleko nowej stolicy - zaczął się szybko rozwijać. Prymasi rezydowali w dwu blisko siebie leżących ośrodkach, podkre17 W. Kwiatkowski, Łowicz prymasowski, Warszawa 1939, s. 8. Zwrot Łowicza i innych majątków zagarniętych Gnieznu z powtórzeniem wieczystej darowizny oraz pewne nadania gruntowe oraz swobody diecezji płockiej i włocławskiej. Wieczystą darowiznę potwierdził Kazimierz Wielki w 1357 r., ibidem, s. 9. 18 R. Oczykowski, Przechadzka po Łowiczu, wyd. II, Łowicz 1921, s. 3. 19 Ibidem, s. 4. 20 Ibidem, s. 5. 21 Ibidem, s. 6; W. Kwiatkowski, Łowicz..., s. 11. 22 Władysław Jagiełło pozwolił Łowiczowi kupować sól z żup wielickich i bocheńskich podług zwyczaju miast kujawskich; Władysław Warneńczyk uwolnił mieszczan łowickich od płacenia cła i targowego; Jan Olbracht, Aleksander Jagiellończyk, Zygmunt I potwierdzili już istniejące przywileje; Zygmunt August nadał szlachectwo wójtowi łowickiemu, Wojciechowi Borkowi (herb Rolicz) i pozwolił pobierać mostowe od przejeżdżających (wyjąwszy szlachtę), nadał jarmark na św. Andrzeja, pozwolił korzystać z wolnego spławu towarów Wisłą do Gdańska; Stefan Batory i Zygmunt III Waza przywileje te potwierdzili; Władysław IV i Jan Kazimierz także potwierdzili i nadali jarmark w niedzielę starozapustną; Jan Kazimierz potwierdził przywilej zwalniający Łowiczan z płacenia całości podatku publicznego do skarbu koronnego; Michał Korybut Wiśniowiecki i August II Sas go potwierdzili. R. Oczykowski, Przechadzka..., s. 6.

20

Katarzyna Karaskiewicz

ślających ważność zajmowanego urzędu. Arcybiskupi-prymasi (jako następcy króla podczas interregnów) byli zobowiązani do mieszkania w stolicy (najpierw w Krakowie, potem w Warszawie), po to by reprezentować i bronić interesów Kościoła oraz sprawnie przejąć rządy, gdyby król nie mógł ich sprawować osobiście. W Łowiczu zaś skupiono konsystorz generalny (przeniesiony z Gniezna), założono seminarium, dom dla emerytowanych duchownych oraz rozbudowywano główną rezydencję, czyli zamek łowicki. Podczas interregnum pośmiertnego prymasi z całym swoim dworem przenosili się do Łowicza, skąd kierowali państwem i przygotowywali szlachtę do elekcji. W zamku odbywały się narady z udziałem licznych senatorów świeckich i duchownych, z czasem także obcych ambasadorów. Tam zapadały najważniejsze decyzje mające znaczenie dla przyszłości państwa. I właśnie wówczas, jak napisał Jan Korytkowski, dwór prymasa stawał się dworem królewskim. Dwóch tylko prymasów zostało zatrzymanych po śmierci króla w Warszawie. Byli to Teodor Potocki i Władysław Łubieński. Z Warszawy, a nie z Łowicza czy ze Skierniewic kierowali państwem. Prymasi nadawali liczne przywileje swemu „stołecznemu" miastu23. Łowicz podczas wizyt monarchów stawał się niemal miastem stołecznym. Przykładem była wizyta Stanisława Augusta. Podejmował go brat Michał jako gospodarz miasta. Wszyscy goście zasiadali w odpowiednio udekorowanych apartamentach pałacu księży misjonarzy, wieczorem wystawiano komedie i bale maskowe (reduty), które odbywały się w ratuszu Nowego Miasta. Zbierali się wówczas ważniejsi dygnitarze świeccy i duchowni oraz obcy posłowie. Zabawy trwały nie tylko podczas wizyt królewskich, lecz także podczas pobytu prymasów. Miasto było cały czas iluminowane, a prymasi zasiadali do stołów i jadali przy

23

Mikołaj Trąba powołał się na dawny przywilej swego poprzednika Jarosława Bogoryi-Skotnickiego, aby Łowicz rządził się wedle prawa niemieckiego i wyjął je spod zwierzchnictwa obcych starostw oraz urzędników. Łowiczanie odpowiadali przed własnym wójtem i ławnikami, a tylko w razie apelacji udawali się do zamku łowickiego - do starosty, który sprawował rządy w imieniu prymasa. Jan Łaski pozwolił się rządzić miastu według prawa magdeburskiego, zatwierdził magistraturę miejską i postanowił, że starosta ma corocznie, nazajutrz po Nowym Roku, wyznaczać burmistrza i radnych, a wespół z wójtem wybierać ławników, których będą prezentować staroście. Mikołaj Dzierzgowski nadał plac miastu, gdzie mogły być wystawiane kramy. Jakub Uchański pozwolił wystawić łaźnię i zwolnił ją od podatku, pozwolił urządzić cegielnię i zobowiązał się do wystawienia mostu, bram, wież tudzież murów koło miasta. Jan Wężyk podarował kupcom łowickim grunt we wsi Pieczyski, aby tam wystawili spichlerze. Mikołaj Prażmowski ustanowił dziesiętników, którzy mieli czuwać nad zabezpieczeniem miasta przed pożarem. Teodor Potocki przeprowadził reorganizację urzędów miejskich, ustanowił dożywotni magistrat. Władysław Łubieński wydał ordynację, w której zalecił należyte obchodzenie dni świątecznych i aby po dziewiątej godzinie były gaszone latarnie, domy zamykane, włóczędzy zabierani do wartowni i więzień. Gabriel Podoski postanowił, że każdy obywatel, który chce się gdzie indziej wyprowadzić, musi zapłacić 1/10 części swej majętności. R. Oczykowski, Przechadzka..., s. 7-9.

W poszukiwaniu królewskich znaków

21

dźwiękach trąb oraz bębnów wojennych. Wszędzie poruszali się z liczną świtą dworską24. Często wymieniany tu zamek łowicki już nie istnieje. Znamy go jedynie z nielicznych zachowanych rycin i opisów. Na najbardziej znanym wizerunku z ryciny z 1655 r., którą Władysław Kwiatkowski zamieścił w swojej pracy Łowicz prymasowski, jawi nam się jako dosyć ponure zamczysko, które bardziej przypomina twierdzę warowno-obronną niż aspirującą do miana rezydencji królewskiej siedzibę. Zamek był otoczony murem i zabezpieczony dodatkowo wysokim wałem, a następnie z obu stron odnogą Bzury oraz przekopami w celu jeszcze większego umocnienia. Był wspaniały, groźny i stanowił osłonę miasta25. Według opisu Wincentego Gawareckiego, zamek miał okrągłe baszty, kwadratowe wieże, umieszczone w różnych częściach budowli. Dzielił się na wyższy i niższy. Prowadził do niego długi most przez błota. Za założyciela i pierwszego budowniczego zamku uważa się arcybiskupa Jarosława Bogoryę-Skotnickiego. Kolejni arcybiskupi rozbudowywali lub odbudowywali go po siedemnastowiecznych zniszczeniach wojennych. Po 1723 r. Teodor Potocki: „Zamek Łowicki wyporządził ozdobnie i nie szczędząc znacznego nakładu, często też w nim przemieszkiwał"26. Niewiele zachowało się informacji o komnatach zamku łowickiego i ich inwentarzu ruchomym. Pewne światło rzucają skąpe materiały pozostawione przez Michała Poniatowskiego27. Z czasem arcybiskupi przenieśli się do wzniesionych nowych rezydencji: Skierniewic i Łyszkowic. Pałace zostały zbudowane przez Wawrzyńca Gembickiego i Jana Lipskiego jeszcze w XVII stuleciu. O ich wnętrzach także nie posiadamy pełnych informacji. W Łyszkowicach pałac był na podmurowaniu, wewnątrz znajdowały się obrazy arcybiskupów gnieźnieńskich. Gmach potem został odnowiony przez Macieja Łubieńskiego28. Zaś o Skierniewicach wiemy, że był obszernym budynkiem, w którym znajdowało się kilka sal, kilkanaście komnat i kaplica. Pałac otaczały oficyny, kuchnie, wozownie, stajnie, austeria i rozległy ogród włoski. Oprócz tego posiadamy jeszcze niewielki i niepełny inwentarz pałacu skierniewickiego, przechowywany w papierach prymasa Ostrowskiego29. Za pontyfikatów Stanisława Szembeka, Teodora Potockiego 24

R. Oczykowski, Przechadzka..., s. 21. W.H. Gawarecki, Pamiątki historyczne Łowicza, wyd. II, Warszawa 1844, s. 173; M.R Ustimowicz, Łowić drewniaja rezidencja i wladienia primasow Polski, Warszawa 1894, s. 45-49. 26 W. Gawarecki, Pamiątki historyczne..., s. 61. 27 W inwentarzach pałacowych prymasa Poniatowskiego można natrafić na pojedyncze informacje dotyczące wyposażenia zamku łowickiego czy pałacu w Skierniewicach. AGAD, Archiwum ekonomiczno..., sygn. 77, 78, 120. 28 Słownik Geograficzny Królestwa Polskiego, t. 5, Warszawa 1884, s. 869-870. 29 AGAD, Archiwum Ostrowskich z Ujezdu, sygn. 54, s. 572-573; Słownik Geograficzny Królestwa Polskiego, t. 10, Warszawa 1889, s. 672-675. 25

22

Katarzyna Karaskiewicz

i Krzysztofa Szembeka Skierniewice stały się niemal stolicą państwa. Tymczasem zamek łowicki powoli popadał w ruinę. W drugiej połowie XVIII w. arcybiskupi z rzadka przemieszkiwali tam dłużej. Wybierali pałac w Skierniewicach lub pałace w Warszawie (zwłaszcza pałac przy ulicy Senatorskiej). Prymas Łubieński mieszkał w Skierniewicach, rzadziej w Łowiczu. W Łowiczu natomiast założył drukarnię (1760). Na sejmie konwokacyjnym w 1764 r. uzyskał ustanowienie specjalnego grodu, w którym miały być załatwiane wszystkie sprawy dotyczące arcybiskupstwa, ale gdy przyjeżdżał do Warszawy zatrzymywał się w pałacu przy ulicy Senatorskiej. Prymas Gabriel Podoski stale mieszkał w Warszawie, w pałacu Brühlowskim i nigdy nie zaglądał do Skierniewic czy Łowicza. Prymas Antoni Ostrowski mieszkał w Skierniewicach, rzadko w Łowiczu. Gdy był w stolicy, lokował się z dworem w pałacu Saskim. Prymas Poniatowski natomiast w części pałacu w Skierniewicach i zamku w7 Łowiczu urządził zarząd fabryk sukna i płótna oraz składy fabryczne. Sam mieszkał w pałacu Prymasowskim w Warszawie lub w swojej prywatnej rezydencji w Jabłonnej. Do Łowicza i Skierniewic zaglądał rzadko, tylko wtedy, gdy odprawiał uroczyste msze w tamtejszych kolegiatach lub przyjmował króla. Mieszkał zazwyczaj w pałacu księży misjonarzy. Tedy zamek łowicki tracił powoli na znaczeniu. Z czołowej politycznej rezydencji prymasów w XVI i XVII w. spadł do roli podrzędnej siedziby. W drugiej połowie XVIII w. pierwszeństwo przejął pałac Prymasowski w Warszawie.

Dwór prymasowski jako dwór królewski? Pałac Prymasowski należał do kategorii miejskich siedzib magnackich, natomiast pałace w Skierniewicach i Łyszkowicach, a nawet zamek w Łowiczu, to wiejskie siedziby magnackie. Zatem analizując dwór prymasowski jako dwór królewski nie będę koncentrowała się na architekturze, a jedynie na otoczeniu, świeckim przepychu. „Nie ma pomiędzy gmachami publicznymi Warszawy pałacu tak ściśle skojarzonego z historycznymi wydarzeniami, nie tylko stolicy kraju, lecz narodu całego, tak wplecionego w pasmo zmiennych losów dziejowych społeczeństwa, poczynając od epoki jego udzielności, aż do dni niedoli i upadku [...] ongi siedlisko najwyższych po monarsze dostojników, jego zastępców w czasach bezkrólewia"30. Początek historii pałacu Prymasowskiego sięga schyłku XVI w. Fundatorem był prymas Wojciech Baranowski. W 1613 r. podarował on budynek kapitule 30

A. Kraushar, Dzieje pałacu prymasowskiego, „Miscellanea Historyczne", R. XXXIV, Warszawa 1909, s. 3.

W poszukiwaniu królewskich znaków

23

gnieźnieńskiej. Jednakże zanim wybudowano tam przyszłą siedzibę, prymas Baranowski był, od 1594 r., już właścicielem placu31. Pałac stanął przy ulicy Senatorskiej w niedalekim sąsiedztwie Zamku Królewskiego. W tym czasie nikt nie wiedział, że blisko dwieście lat później stanie się on główną rezydencją polskich arcykapłanów, przejmując wszystkie polityczne i społeczne obowiązki zamku łowickiego. W drugiej połowie XVIII w. prymasi zadomowili się na stałe w pałacu przy ulicy Senatorskiej. Spadkobiercy Wojciecha Baranowskiego jeszcze przez około sto lat mieszkali w Łowiczu lub Skierniewicach. Ale już w pierwszej połowie XVIII w. arcybiskupi coraz częściej pozostawali wraz z dworem w Warszawie, rezydując przede wszystkim w pałacu Saskim lub Briililowskim - rzadziej w pałacu Prymasowskim. W tych dwóch pierwszych siedzibach koncentrowało się życie dworu i stamtąd były wysyłane pisma, listy, memoriały przygotowywane przez kancelarię prymasa. Tam odbywały się narady z udziałem świeckich i duchownych dygnitarzy. Coraz częściej życie prymasów doby Oświecenia koncentrowało się w bardzo bliskim sąsiedztwie króla. A to oznaczało częstsze przebywanie w Warszawie. W związku z tym zaczynali dbać o wygody i rozbudowę pałacu przy ulicy Senatorskiej, np. w początku XVIII w. prymas Teodor Potocki zadbał o bogaty wystrój sali audiencjonalnej i sypialni, „bogato wyzłacając wszystko"32. Mimo to pałac nieczęsto gościł swoich gospodarzy. Powodem, być może, była niewystarczająca liczba pokoi dla rozrastającego się dworu i otoczenia prymasów. Nie wiemy jak wyglądała siedziba prymasowska po wybudowaniu, czyli w początku XVII w., ale także sto lat później, tj. w początku XVIII w. W zbiorach Biblioteki Narodowej w Warszawie jest przechowywany - jak się wydaje jedyny wizerunek pałacu sprzed przebudowy, tj. z 1772 r. Jednakże nie mamy pewności, czy jest to jego pierwotny wygląd. Tym bardziej że, jak podał Stanisław Lorentz, pałac Prymasowski był wiele razy rozbudowywany i przebudowywany, tak jak zresztą była przebudowywana Warszawa. Wizerunek pałacu z 1772 r. w niczym nie przypomina budynku, który jest dobrze znany obecnie Warszawiakom, ale także jest zupełnie niepodobny do wizerunku z akwareli autorstwa Zygmunta Vogla. Swoją architekturą przypomina raczej pałac Krasińskich lub Czapskich. O pałacu Prymasowskim napisał wiersz Adam Jarzębski. Dzięki temu utworowi możemy dowiedzieć się nieco o jego wyglądzie i jest to - jak się wydaje - opis siedziby z XVII w. „Ten pałac murem potężnym Obwiedziony jest i mężnym Stoi w pośrodku wysoki, 31 Archiwum Archidiecezjalne Warszawskie (dalej - AAW), Arcybiskupstwo Konsystorz Warszawski, sygn. 908.1. 3. 17, s. 3. 32

S. Lorentz, Pałac prymasowski, Warszawa 1982, s. 96.

24

Katarzyna Karaskiewicz Murowany, dość szeroki. W tym pokoje są książęce, Obicia szumne, panięce. Na dole wszędzie sklepiste Mieszkanie pańskie zamczyste. Budynek przy kuchni drugi, W bok trzeci, tam znajdziesz sługi. A w czwartym prałaci stoją; Po stronach stajnie się troją. Masz studnią, podwórze wielkie, W zamknięciu wygody wszelkie. I w ulicy są mieszczanie, U tych stawają dworzanie. Siedzą z prawem duchownym, Pan jest nad nimi zwierzchownym. Do pałacu wjazd z ulice. Drugi z fortą od przenice" 33 .

O pałacu Prymasowskim mawiano często, że nie był nigdy własnością księcia łowickiego, „gdyż po erekcji takiegoż księstwa w kilka dopiero wieków został zbudowany i takowy pałac, nie kraj czyli skarb publiczny, lecz prymasowie z własnych, ojczystych i familijnych swoich majątków fundowali dla siebie i swych godności prymacjalnyeh [...]. Pałac ten do godności prymacjalnej należał" i dalej „Ci to prymasowie, jako pierwsi Xiążęta państwa w czasie bezkrólewia, władzę monarchiczną reprezentujący, mający oddzielnie do stanu swego, przez prawa krajowe przepisane, obowiązki, takowy pałac dla siebie wystawili"34. Wszystkie zmiany i przebudowy arcybiskupi gnieźnieńscy finansowali z własnych funduszy (rodowych lub przyznawanych przez Sejm); rzadko otrzymywali pomoc pieniężną z innych źródeł. Zawsze zabiegali, by ich posiadłość miejska była godna ich stanowiska, a to wymagało dużych nakładów finansowych. Stąd, być może, wiele konstytucji, które przyznawały prymasom pieniądze na „cele reprezentacyjne", by mogli godnie sprawować swój urząd i mieć stosowną do tego oprawę. Ostatnią przebudowę pałacu zainicjował prymas Antoni Ostrowski, który do historii przeszedł jako dobry gospodarz i doskonały zarządca majątku arcybiskupstwa. Ostrowski, gdy przyjeżdżał do Warszawy, zawsze zatrzymywał się ze swoim licznym dworem w pałacu Saskim. Może to świadczyć o tym, iż zbudowany przez prymasa Baranowskiego i przebudowywany później pałac nie był wystarczająco wygodny i obszerny. Przebudowa wzbudzała żywe zainteresowanie Warszawiaków, a prymas Ostrowski za każdym pobytem w stolicy „wspaniały swój prymasowski już prawie dokończony pałac oglądał, z równym ukontentowaniem, z jakim nań patrzy cała Warszawa, jako 33 34

Ibidem, s. 10-11; A. Kraushar, Dzieje pałacu..., s. 5 (fragment). A. Kraushar, Dzieje pałacu..., s. 10.

W poszukiwaniu królewskich znaków

25

na jedną z największych swych ozdób, tym bardziej dziwną, że tak wielka i kosztowna fabryka, w tak krótkim czasie stanąła"35. Wydał na wyposażenie pałacu ponad 200 000 złp. Jednak, „pałac prymasowski, z gruntu prawie wielkim nakładem przekształcony[...], nie dla siebie już pewnie, lecz potomności i następcom prawdziwie Grato Successori"36. Jak się łatwo można domyślić z tego krótkiego cytatu prymas Ostrowski nie doczekał końca przebudowy. Prace zostały ukończone za pontyfikatu ostatniego prymasa Rzeczypospolitej, Michała Poniatowskiego. Pałac przebudowywał najpierw Efraim Schróder, a po jego śmierci w 1783 r. prace kończył Szymon Bogumił Zug. Koipus główny ozdobił portyk kolumnowy. Wzorując się na założeniach palladiańskich, dobudowano do korpusu wielkie ćwierćkoliste skrzydła zakończone pawilonami wyposażonymi również w portyki kolumnowe od strony dziedzińca. Franciszek Szulc w 1793 r. sporządził opis pałacu Prymasowskiego, tak dobrze znanego z rysunku Vogla. „Na długość swoją jest za niski. Składają go: główny korpus i dwa boczne skrzydła. Z przodu dziedziniec obszerny i piękny, mogący z trzysta powozów pomieścić. Od ulicy dzieli go krata, a w pośrodku jej ulicy brama wjazdowa. W jednym skrzydle stoi straż, która prymasowi towarzyszy"37. Generalnie architektura pałacu Prymasowskiego przez historyków sztuki jest oceniana jako typowa miejska, magnacka siedziba38. Odtworzenie wnętrz pałacu jest obecnie dosyć trudne. Opisy pamiętnikarzy są często ogólne. Jedynymi źródłami, jakie pozostały są inwentarze pałacowe, a tu także pojawiają się problemy. Pełnymi opisami, jakimi dysponujemy, to inwentarze i księgi rachunkowe pałacu Prymasowskiego, sporządzane za pontyfikatu Poniatowskiego. Skrupulatność jego kancelarii w spisywaniu i odnotowywaniu wszystkiego, co było związane z pałacem, dworem i wydarzeniami tam zachodzącymi, jest doprawdy niewiarygodna (pensje dla dworzan, naprawy pałacu, wyposażenie wnętrz, zakup lekarstw dla księcia pana i domowników, przygotowania do bali, wyposażenie biblioteki, kuchni, wydatki prywatne, darowizny, pożyczki, długi, zyski z dóbr prywatnych i arcybiskupich, funkcjonowanie fabryk itp.). W celu poznania dwom i jego przepychu należy odwołać się do pamiętników i czasopism. Także materiały po prymasie Łubieńskim i Ostrowskim posłużyły do częściowego odtworzenia charakteru dworu. Spróbuję odpowiedzieć na pytanie: czy dwór prymasa miał charakter królewski, czy magnacki? Przedmiotem rozważań na temat domniemanej królewskości prymasów będzie otoczenie arcybiskupów (służba, ceremoniał dworski, wystrój oficjalnych sal 35

„Gazeta Warszawska", nr 90 z 10 listopada 1779 r., suplement b. s. „Gazeta Warszawska", nr 74 z 15 września 1784 r. Doniesienie z Warszawy: We Francji zmarł Ostrowski. 37 A. Kraushar, Dzieje pałacu..., s. 5. 38 Warszawa. Jej dzieje i kultura, red. nauk. A. Geysztor, J. Durko, Warszawa 1980, s. 215. 36

26

Katarzyna Karaskiewicz

itp.) Jest to za każdym razem ta przestrzeń, której charakter nadawał sam prymas. Na tej podstawie będę starała się odtworzyć stosunek wiernych do prymasów, jak byli oni traktowani przez służbę i świeckich dygnitarzy. Postaram się odtworzyć także uroczystości i paradne przejazdy organizowane na cześć prymasów oraz przez nich samych. W literaturze przedmiotu często pojawia się stwierdzenie, że prymasi naśladowali dwór królewski, a urzędy na ich dworze były analogiczne do królewskich, czyli naśladowali nazwy i obowiązki. Słowem, nie mieli własnego pomysłu, ale korzystali z cudzego. Owo naśladownictwo nie było jednak „ślepe". Prymasi robili to w sposób zamierzony. Według mnie, będąc „królami" posiadającymi uprawnienia do sprawowania monarszej władzy, musieli zorganizować sobie dwór, który byłby odzwierciedleniem ich splendoru. Pytanie, jak mieli to zrobić? Kto lub co miało być dla nich przykładem? Nie szukali wzorów w Biblii, ale (jak wszyscy magnaci) znaleźli je na dworze królewskim. Przez wiele stuleci dwór monarchów obrósł w różne obyczaje i zwyczaje oraz etykietę dworską. Także urzędy ulegały wielokrotnie transformacji i wykazywały tendencje wzrostowe po to, aby przydać odpowiedniego splendoru samemu królowi. Czyż to nie był wspaniały wzór do naśladownictwa? Prymasi jako królowie-kapłani39 znaleźli odpowiedni dla siebie model dwom. Otoczka sakralna, która towarzyszyła arcykapłanom w codzienności kanonicznej, nie mogła stanowić przykładu do kształtowania ich otoczenia. Jeżeli posiadali świeckie przywileje i przekazywali część swojej świeckiej władzy monarszej podczas koronacji, to musieli także posiadać dwór zorganizowany na podobieństwo dworu „swego syna". Swoją świeckość odnieśli do świeckości dworu królewskiego, który stał się dla nich (prymasów) jedynym wzorem do naśladowania. Nie szukali takowych w przykładach dworów królów francuskich, hiszpańskich, austriackich czy innych. Najbliższym przykładem był dwór polskiego króla, któremu oddawali władzę świecką, a jego władza była najbardziej podobna do tej, jaką prymas posiadał. Organizowali w ten sposób swoje codzienne życie dworskie, oficjalne i prywatne na podobieństwo królewskiego. Skoro król był ich odbiciem i posiadał część ich władzy, to prymasi mieli doskonały przykład organizacji własnego dworu i jego kompetencji. Ale możemy mieć też do czynienia z czymś w rodzaju odbicia lustrzanego w przeciwnym kierunku. Prymas naśladuje króla, ale nie 39

Prymas dzierżył w swoim ręku zarówno najwyższą władzę duchowną, jak i świecką. Według Febroniusza monarcha stawał się w związku z tym depozytariuszem korony, którą prymas wdziewał mu na skroń. Władza świecka wyodrębniła się z władzy duchownej. Badania antropologiczne wskazują na to, że w dawnych cywilizacjach oraz różnych plemionach przedpiśmiennych każdy szaman bywał często królem lub król wypełniał obowiązki kapłana. Przy czym jego kontakty z bóstwem były traktowane jako najważniejsze dla zapewnienia spokoju mieszkańcom. Dopiero dzięki temu mógł spokojnie sprawować rządy świeckie. Genezę Króla-Kapłana (szamana) znajdziemy także w religiach uranicznych, które wpłynęły również na rozwój chrześcijaństwa.

W poszukiwaniu królewskich znaków

27

jest powiedziane, że splendor monarszy nie jest rozwiniętą i przystosowaną do norm świeckich dawną formą ceremoniału sakralnego najwyższych kapłanów-królów. A zatem naśladownictwo prymasów nie byłoby ślepe, bowiem wówczas wskrzeszaliby oni własny ceremoniał. Miał on wszakże zaspokajać ich ambicje polityczne i prywatne. A zdobywane przywileje zapewniały im możliwość rozbudowy dwom. Współcześni wskazywali na przepych i królewskość orszaków arcybiskupich: „Dwór prymasa odznaczał się przepychem, mnóstwo panów i dworzan uwijało się na jego pokojach, atoli podwójną otaczał się świetnością jako interrex w epoce bezkrólewia"40. Był to znak, że za życia monarchów (nie tylko podczas interregnum pośmiertnego czy interregnum za życia króla) dwór prymasów świetnością dorównywał wspaniałości dworu monarszego. Zatem należy zadać pytanie: czy dwór prymasowski mógł być konkurencją w stosunku do królewskiego? Tym bardziej że dwór królewski w Rzeczypospolitej miał charakter prywatny. Związane to było z ustrojem państwa. Już w Średniowieczu urzędy na dworze prymasów były analogiczne do królewskich. Stefan Hain, biograf prymasa Wincentego Kota, napisał, że do dwom tego ostatniego należeli: kanclerz, szambelan, podczaszy, podstoli, krajczy, podskarbi, chorąży, kuchmistrz, kantor i liczni dworzanie41. W interesującym nas XVIII stuleciu na dworach prymasów byli już od kilku wieków marszałkowie. Każdy ich zamek i pałac posiadał burgrabiego. Dworzanie musieli być pochodzenia szlacheckiego i nazywali się familiares (domownicy, dworzanie) a nie famuli (sługi). Dwór prymasów był nazywany: aula praelatorum, cohors praetoria, jiwentutis in omni genere virtutis palaestra, popularitatis hospitalitatisąue perpetua officina, magistra publicae disciplinae. Najważniejsze były urzędy marszałka i kanclerza. Kanclerz prezydował w sądach duchownych, w sprawach z apelacji przychodzących do arcybiskupa, pomagał mu także w interesach Rzeczypospolitej. Kompetencje jego były podobne do tych, które posiadał kanclerz dworu królewskiego, ponieważ on także pomagał królowi w sprawach wewnętrznych kraju. Marszałek dworu sprawował pieczę nad dworem prymasa. Nosił przed nim berło, gdy ten pojawiał się publicznie. Nosił berło także przed królem w zastępstwie marszałka koronnego. Marszałkiem dworu prymasowskiego bywał często kasztelan, co - jak wiemy - wiązało się ze stanowiskiem senatora. Marszałek prymasowski podobnie jak marszałek koronny, był mistrzem ceremonii, wprowadzał posłów polskich i zagranicznych na audiencje do prymasa. Audytor generalny zajmował się sprawami archidiecezji i załatwiał jej sprawy. Podkomorzy miał te same obowiązki co analogiczny urząd królewski. Referendarz pomagał prymasowi w sprawowaniu sądownictwa. Burgrabia zaniku łowickiego także sprawował sądy w imieniu 40 41

F. Łubieński, Pamiętnik Feliksa lv: Łubieńskiego, opr. W. Chomętowski, Warszawa 1876, s. 9. S. Hain, Wincenty Kot. Prymas Polski 1436-1448, Poznań 1948, s. 139 -140.

28

Katarzyna Karaskiewicz

prymasa, ale tylko w sprawach gospodarczych. Za pontyfikatu prymasa Podoskiego zniesiono ten przywilej. Prawo sądzenia przejęli dzierżawcy, także w imieniu swojego pana 42 . Krucyfer podczas uroczystości jechał na koniu z krzyżem prymasowskim na czele orszaku. Byli także zakrystianin i bibliotekarz. Ten ostatni miał pieczę nad prymasowską biblioteką, dbał o przechowywanie i uzupełnianie księgozbioru. Podskarbi zajmował się funduszami dwom. Ekonom generalny, czyli pełnomocnik był urzędnikiem dbającym o zarząd gospodarczy dóbr. Kuchmistrz dbał o aprowizację całego dwom. Koniuszy zajmował się najogólniej mówiąc - mobilnością prymasa i jego dwom. Oprócz tego byli jeszcze podstoli, podczaszy, łowczy, krajczy, notariusz, dowódca milicji nadwornej, masztalerz, piwniczny, szatnik, szyper, bartnik, puszkarz oraz wielu nadwornych sekretarzy i starostów. Wszyscy urzędnicy prymasowscy posiadali takie same kompetencje, jak urzędnicy królewscy. Na dworze prymasa znajdowały się zarówno osoby świeckie, jak i duchowne. Do tego należy dodać rozrastającą się liczbę dworzan, także szlachtę - chociaż uboższą. Zdarzało się często, że prymasi ważniejsze stanowiska powierzali swoim bliższym lub dalszym krewnym. Bardzo często w literaturze przedmiotu lub pamiętnikach pojawia się określenie „dwór książęcy". Odnosi się to do wszystkich prymasów - nie tylko doby stanisławowskiej, którą tu rozpatrujemy. „Dwór książęcy" związany był z tytułem prymasów, jaki oficjalnie posiadali i używali. Byli oni książętami łowickimi, ponieważ ziemia łowicka miała status księstwa. Poza tym sam urząd prymasa był w randze księcia. Ta uwaga jest o tyle istotna, że nie może zafałszować rozpatrywanego tu problemu. Opis i interpretację dworów prymasów zaczniemy od tych, po których posiadamy najwięcej materiałów, Nie będziemy rozpatrywać tego zagadnienia chronologicznie. Charakterystykę otoczenia prymasów zaczniemy od dworów arcybiskupów, najpierw Poniatowskiego, potem (choć powinien on rozpoczynać nasze badania) Łubieńskiego. Przyjrzyjmy się organizacji dwom prymasa Michała Poniatowskiego, gdyż stanie się ona podstawą wykazania czy dwór prymasowski był w istocie królewski. Zachowane materiały dokładnie ilustrują organizację i działalność otoczenia ostatniego arcypasterza Rzeczypospolitej. Odtwarzając dwór prymasa Poniatowskiego, musimy pamiętać, iż był bratem króla. To może nieco utrudnić spojrzenie na ewentualną królewskość. Można podsumować to następująco: był on bratem króla (książę krwi), dumny, ambitny i miał prawo do naśladowania. Obaj bracia zajmowali najwyższe godności w kraju i mieli prawo połączyć nie tylko swoje siły w sprawowaniu władzy, ale także posiadać podobny splendor, jaki ich otaczał. Czy prymasi Władysław Łubieński, Gabriel Podoski i Antoni 42

AG AD, Archiwum ekonomiczno..., nr 69, s. 85-86.

W poszukiwaniu królewskich znaków

29

Ostrowski także z tego korzystali? Zapewne tak. Oni również byli braćmi królewskimi, tyle że nie poprzez więzy krwi, ale przez urząd43. W 1784 r. Michał Poniatowski, dotychczasowy biskup płocki, został wybrany arcybiskupem gnieźnieńskim. Zaraz przystąpił do zorganizowania swojego dwom. „Chcę do Pałacu Warszawskiego lokować mój dwór od nowego roku, a zatem proszę JWP abym wspomniany pałac na czas wyrażony znalazł cale wolnym, gdyż oprócz lokowania dworu i oficjalistów mi pod ręką potrzebnych, zacznę zaraz spieszno kończyć nieco kończone apartamenta, a w niektórych potrzebna czynić odmiany"44. Znać, że prymasa czekała wytężona praca około swojej nowej siedziby. Dwór swój podzielił na czteiy departamenty: Departament domowy - na czele stanął marszałek dwom, Józef Oborski. Pod jego opieką znajdowali się: oficjaliści dwom, liberia, garderoba, stół, kuchnia, kredens, piwnica, stajnia i wszelka reperacja. Nie licząc obowiązków reprezentacyjnych. Departament prawny - na czele stał Karol Wyrwicz. Do jego obowiązków należały: procesy prawne, plenipotenci, patroni, ich pensje. Prawdopodobnie był w randze referendarza. Departament skarbowy - na czele stali Andrzej Wołłowicz, prywatnie osobisty sekretarz prymasa, oraz Fabian Cholewski, cześnik i podstarosta sochaczewski. Do ich obowiązków należały przychody i rozchody. Słowem zajmowali się finansami dworu. Departament dóbr Księstwa Łowickiego i Arcybiskupstwa Gnieźnieńskiego - na czele stali Wacław Wiaźewicz (Wiaziewicz), scholastyk gnieźnieński, i znowu Fabian Cholewski. Do ich obowiązków należało: dobra, dzierżawy, kontrakty, reperacje, skargi mieszczan i chłopów (supliki). Im podlegali ekonomowie, dzierżawcy, komisarze. Jeżeli wymienione osoby nie były w stanie sprawować swoich obowiązków, zainteresowani i proszący o pomoc mogli się zgłosić do przedstawicieli innych departamentów lub do referendarza albo nawet bezpośrednio do prymasa45. Oprócz wymienionych osób było jeszcze pięciu asesorów, którym do pomocy dodany był protokolista. Miał on opiekować się archiwum prymasowskim 46 . W skład urzędników dworskich wchodził ks. Szczepan Hołłowczyc. Jego rola na dworze prymasa jest trochę niejasna. Był on jednocześnie prywatnym sekretarzem prymasa, tak jak Wołłowicz, ale także kimś w rodzaju wysłannika czy posła prymasa (np. woził pieniądze, które ten przeznaczał na zbożne cele i relacjonował wydarzenia oraz prace przebiegające nad reformami szkolnictwa 43

Problem ten został wyjaśniony przez autorkę w rozprawie doktorskiej. AGAD, Archiwum ekonomiczno...", nr 121, s. 51. List do J.W. Jmci księdza Siemieńskiego dziekana gnieźnieńskiego z 28 października 1784 r. 45 Ibidem, nr 60, s. 24. 44

46

Ibidem, s. 2.

30

Katarzyna Karaskiewicz

w różnych częściach kraju) 47 . Wszyscy, oprócz asesorów, byli zobowiązani składać przysięgę wierności prymasowi i dochowania tajemnicy prac w departamentach. Urzędnicy byli wybierani na trzy lata. Departamenty odbywały sesję dwa razy w tygodniu: poniedziałek i czwartek rano. Gdyby zaszła taka potrzeba - częściej48. Ta, zegarmistrzowska wręcz, organizacja dworu pozwalała prymasowi Poniatowskiemu na spokojne rządzenie nie tylko własnym „państwem". Prymas Poniatowski, tak jak jego poprzednicy, dbał o własne bezpieczeństwo. W XVIII w. wojsko nadworne u prymasów było powszechnym zjawiskiem. Arcybiskupi Potocki i Łubieński łożyli dużą część dochodów na własną milicję. Najwięcej pieniędzy przeznaczał podobno prymas Komorowski. Miał wielu stojących drabantów49. Wszyscy byli zorganizowani na wzór wojska (oficerowie, podoficerowie, dobosze, trębacze itp.) Za uzbrojenie służyły im flinty, bagnety, własne działa. Prymas Łubieński oprócz drabantów posiadał także własną milicję nadworną. Za pontyfikatu brata królewskiego milicja nadworna liczyła kilkadziesiąt osób: 12 szeregowych, 12 towarzyszy, osobnych ludzi pilnujących lasów i stawów. Ich dowódcą był chorąży N. Baranowski. Poza tym pałacu prymasowskiego strzegło 8 żołnierzy królewskich. Po 1787 r. liczba prywatnej milicji u Poniatowskiego zaczęła wzrastać. Zaczęły także zwiększać się na nią nakłady pieniężne. Co można zaobserwować w Księdze głównej Percepty Kasy J. o. Xiążęcia Jmci Poniatowskiego Prymasa Korony Polskiej i W.Ks. Litt. Podług swych gatunków na różne części podzielona a dieprima Juli 1787 ad diem primiim juli 1790. Roczne wykazy nakładów na milicję i jej ekwipunek (broń, mundury) oscylowały w granicach kilkudziesięciu tysięcy złp i wciąż wzrastały50. Nie lada problem stanowią liczni dworzanie i ludzie na dworze, którzy skupiali się wokół prymasa. Księgi wydatków bardzo skrupulatnie odnotowują nie tylko, ile pieniędzy wydano na utrzymanie dworu w ciągu miesiąca czy kwartału, lecz także kto (rachunki podają imiona, nazwiska lub tylko wykonywaną profesję) i w jakiej wysokości otrzymał pensję. To właśnie stanowi problem, ponieważ niezwykle trudno ustalić, ilu naprawdę ludzi liczył dwór ostatniego prymasa. Powodem jest niefrasobliwość archiwisty prymasowskiego w dokładnym odnotowywaniu nazwisk. To bardzo utrudniło ostateczne podliczenie czy ustalenie, ilu familiares było na dworze Michała Poniatowskiego. Wydaje się jednak, że gwarne to było miejsce.

47

K. Karaskiewicz, Prymasa Poniatowskiego potyczki w Akademii Krakowskiej, „Przegląd Historyczny", T. LXXXVIII, z. 1, 1997, s. 56. 48 AGAD, Archiwum ekonomiczno..., nr 60, s. 2. 49 Drabant - żołnierz pieszy, strażnik, członek straży partyzanckiej. 50 AGAD, Archiwum ekonomiczno..., nr 30, 31. Patrz pozycje „Milicja" oraz „Pensje, Jurgielta i Srawne".

W poszukiwaniu królewskich znaków

31

Burgrabią pałacu prymasowskiego był N. Kwiatkowski. Oprócz niego znajdowali się: osobisty sekretarz, lekarz, cześnik, podkomorzy, plenipotenci, sędzia, audytor, koniuszy, zakiystianin, 6 lokajów, lokaje od paziów, paziowie, mer do nauki języka francuskiego dla paziów, kuchmistrz, 3 kucharzy, 6 kucht, 2 pomywaczki, 4 chłopców kuchennych, kredensowy, podkredensowy, kredenserczyk, kawiarczyk, 6 stróżów pałacowych, stróż od cukierni, 2 stróżów kuchennych, stróż garderoby księcia prymasa, 5 stróżów (niewiadomego przeznaczenia, a są wymieniani niezależnie od innych), cukiernik oraz jego pracownicy do pomocy, szafarz, 2 laufrów (choć pamiętniki podają, że było ich więcej), piekarz, 6 hajduków, w tym 1 wysłużony, 6 froterów, nadworny mularz, 3 masztalerzy, 2 stangretów, 4 forysiów, 2 pomocników forysiów, 3 forszpanów, 9 ludzi od mułów, cyrulik, geometra nadworny, pomocnik do wożenia wody, ogrodnik pałacowy, pomocnicy ogrodnika, 2 (?) postyllonów, stajenni, strzelcy, orkiestra. Razem 100 osób, których można policzyć. Dodać do tego należy stajennych, strzelców, orkiestrę, pomocników cukiernika, paziów i ich lokajów lub lokaja (?) cirka 36 lub 40 osób (?). Razem 136 lub 140 ludzi pałacowych i dworzan. Do tego trzeba doliczyć zwiększającą się milicję nadworną i większą niż podają księgi wydatków liczbę hajduków, bo 50 i 40 plus pajuków gwardię przyboczną. Wówczas będziemy mieli grubo ponad 300 osób, które przebywały w otoczeniu prymasa51. Przy tym wielu dworzan i służby pałacowej podlegało ciągłej rotacji. Także pałace w Skierniewicach i Łowiczu posiadały stałą załogę, liczącą razem około 200 ludzi. Do tego należy dodać drugie tyle w prywatnej rezydencji - Jabłonnej. Razem na dworze prymasa w latach 1784-1794 przewinęło się 800 ludzi (wyliczenia dotyczą także poprzedników Poniatowskiego). W księgach wydatków znajdujemy wysłużonych hajduków, lokajów, którzy są na stałej pensji księcia prymasa, a także nowych sług. Poza tym należy dodać, iż na większe uroczystości pałacowe lub na czas trwania Sejmu prymas „pożyczał" królewską orkiestrę, a także często służbę do pomocy dla swoich sług52. Nie mówiąc już o tym, że zatrudniał architektów oraz najprzeróżniejszych artystów i rzemieślników, którzy kończyli przebudowę pałacu. Utrzymanie tak wielu ludzi, pałacu i siebie wymagało dużych nakładów pieniężnych. Prymas bowiem uważany był za jednego z najbogatszych panów w Rzeczypospolitej, którego roczne dochody wynosiły wiele milionów złp, co było ewenementem na skalę krajową. Dochody czerpał z dobrze zarządzanych dóbr arcybiskupstwa gnieźnieńskiego (dzięki gospodarności swojego poprzednika, Antoniego Ostrowskiego), fabryk płóciennych i sukna, kompanii czarnomorskiej i z dóbr prywatnych. Prymas Poniatowski dbał o odpowiedni strój i wygląd swoich familiares. Generalnie dworzanie ubierali się, jak im się podobało, ale na pokoje wchodzili 51

Ibidem, nr 30, 31. Patrz pozycje jak w przypisie 44.

52

Ibidem, nr 30, s. 156.

32

Katarzyna Karaskiewicz

przy pałaszach i w ładownicach. Stangreci i forysie w żupanach i ferezjach z wysokimi kołpakami. Pokojowi - służba pałacowa - była jednakowo ubrana, zawsze przy pałaszach. Paziowie - dzieci szlacheckie - w bogatych hiszpańskich strojach. Laufrów ubierano także z hiszpańska w lekkie materiały, trzewiki, z kaszkietem na głowie, z herbem księcia piymasa i piórami strusimi. Nakrycia głowy nie zdejmowali w kościele ani w sali, podając do stołu. Hajducy mieli czekerezy bardzo obcisłe od pasa do stóp, z tyłu od zgięcia kolana spinane były na bardzo duże srebrne lub pozłacane haftki, do tego czerwone sznurowane ciżemki, żółte lub czarne. Cały lejbik i czekezery burtami strzyżonymi, jedwabiem albo kamelorowymi był po szwach obszyty, z przodu były pętlice. Włosy długie ujęte w kosę z tyłu, z przodu od skroni oddzielone w sploty pozwijane. Na głowie okrągły kapelusz z szerokimi skrzydłami, konieczny był długi wąs53. Wszyscy nosili barwy prymasa. Z 1786 r. pochodzi opis orszaku prymasa Poniatowskiego, który przedstawił Jan Duklan Ochocki: „I król i książę prymas mieli także pajuków, którzy po dwóch w każdych drzwiach zamku stawali i takąż służbę pełnili w izbie sejmowej: ubiór ich był taki jakim wymienił wyżej (w wysokiej czapce na głowie), ale za pasem nosili zatknięte kindżały. Prymas do śmierci taką służbę chował [...]. Naprzód szła przed nim (prymasem) eskorta gwardii konnej z oficerem, za nią na koniu marszałek dworu z podniesioną laską jak przed królem marszałkowie wielcy, a ten powinien był z prawa być koniecznie senatorem jak u króla (u króla marszałkiem nadwornym był Aleksandrowicz, kasztelan podlaski, u prymasa Oborski, kasztelan ciechanowski; ci mieli osobny stół do którego w imieniu króla lub prymasa przez bilety zapraszali). Za marszałkiem jechał koniuszy, za nim dwaj masztalerze przy pałaszach, za tymi piechotą pięćdziesięciu hajduków, na czele ich jeden z wysoką laską zakończoną ogromną gałką wyzłacaną z kordonem złotym jak u tamburmażorów (tamburmajorów). Hajduki za pasem mieli berdysze alias siekierki z długimi toporzyskami, zwano ich kapłonkami prymasowskimi, chociaż liberię mieli dworską. Dalej przed karetą jechał ksiądz krucyfer z wysokim srebrnym krzyżem na koniu, ten musiał być albo wysokim jakim prałatem, albo opatem itp. [...]. Za tym znowu jechali koniuszy i dwóch masztalerzy, jak za marszałkiem, nareszcie postępowała kareta sześcią końmi ubranymi w czuby, w szory złocone, z lipcami jedwabnymi, stangret i foiyś w ferezyach. Kareta do takich tylko aktów używana, obrzędowa, ozdobiona była insygniami państwa i prymasowskiej godności, herbami rodzinnymi jego, na wierzchu gałkami złoconymi, na kształt wazoników, w pośrodku infułą i pastorałem; cała była w taflach przezroczystych. W niej siedział prymas w głębi, a na przedzie dwaj biskupi towarzyszący mu. Za karetą stali czterej lokaje, szli jeszcze pieszo czterdziestu pajuków, 53

J.D. Ochocki, Pamiętniki Jana Duklana Ochockiego, t. 1, Wilno 1857, s. 92-96.

W poszukiwaniu królewskich znaków

33

a kończył ten szereg oficer z eskortą, jak na przedzie. Jeżeli prymas jechał dokąd prywatnie, tedy albo w soliterce [karetce na jedną osobę] albo vis-a-vis, karecie z siedzeniem na przedzie, ale tak wąskiej, że się tylko jedna osoba w głębi, druga z przodu pomieścić mogła"54. Paź prymasa, Wojciech Dobiecki, przedstawił dwór swego pana w następujący sposób: „Gdy wchodził do izby sejmowej lub na pokoje królewskie, gdzie stali wielcy marszałkowie koronni i litewscy z podniesionymi laskami, wówczas jeden z nich głosem doniosłym wołał: »laska prymasowska na bok!« Zaraz też marszałek prymasa spuszczał swoją laskę, czekając, aby w nieobecności starszych lasek mógł się znowu swoim godłem poszczycić. Urzędnikami dworu byli zresztą ludzie godni, często uczeni, zamożni obywatele. Służba osobista, pokojowa, kuchenna w liberii pąsowej z czarnymi kołnierzami, przepełniała pałac prymasowski. Z pomiędzy duchownych otaczających księcia prymasa, wielu doszło do najważniejszych w kraju zaszczytów. [...] Zdrowie księcia miał w swej pieczy biegły lekarz Rosenfeld. Czterdziestu grenardierów czuwało przy bramie dniem i nocą"55. Dobiecki opisał też słynne w Jabłonnej książęce wtorkowe i czwartkowe obiady. Podobne obiady wydawał także prymas w Warszawie, zawsze w piątek: „Przepych zastawy, doskonałość usług, potraw, wetów, napojów [...] stanowiły dobrego gustu gospodarza dowód rzetelny"56. Co prawda, Dobiecki napisał swój pamiętnik będąc już dojrzałym mężczyzną, jednakże to, co przedstawił, gdy był na dworze prymasa, musi robić wrażenie, tym bardziej że zostało odtworzone to, co zapamiętało dziecko. O przepychu i bogactwie dworu prymasa często wzmiankował poseł Rosji Jakub Sievers57. Kilkakrotnie gościł on w pałacu w Jabłonnej. Prywatna siedziba prymasa, chociaż uważana jako dwór-willa, słynęła z wyszukanej elegancji, a rozrzucone po ogrodzie budynki pałacowe (zwłaszcza główny budynek z charakterystyczną kulą wieńczącą dach) do czasów obecnych wzbudzają zachwyt. Był także nimi oczarowany poseł Rosji, odnotowując dobry gust gospodarza oraz bogactwo, jakiego się nie spodziewał. Ten sam poseł zwrócił uwagę, że marszałek prymasowski ma np. błękitną wstęgę i że taką samą mają urzędnicy i dworzanie, u króla „też mieli niebieskie wstęgi"58. W prywatnej rezydencji prymasa bywał także William Coxe, który pisał o luksusowo umeblowanych pokojach, tureckich i chińskich gabinetach, niecodziennych rozwiązaniach architektonicznych. Jego uwagę przyciągnęła słynna, olbrzymia fontanna wewnątrz 54

Ibidem, s. 97-99; J. Kitowicz, Pamiętniki Jędrzeja Kitowicza do panowania Stanisława Augusta Poniatowskiego, t. 1, Poznań 1845, s. 249. 55 T. Czapelski, Paź księcia prymasa, „Sprawozdanie Zakładu Narodowego im. Ossolińskich za rok 1892", Lwów 1892, s. 15. 56 Ibidem, s. 13-14. 57 J.J. Sievers, Drugi rozbiór polski, t. 1, Warszawa 1906, s. 41. 58 Ibidem, s. 33-34.

34

Katarzyna Karaskiewicz

jednego z salonów, obłożona dookoła klombami egzotycznych kwiatów i orientalne zapachy unoszące się w każdym niemal pomieszczeniu59. Coxe dodał przy tym, że wszystko to było projektem Jego Książęcej Mości. Dworowi Władysława Łubieńskiego, brata króla poprzez urząd, także nie zbywało na splendorze: „Skoro wyjeżdżał piymas, dwudziestu czterech dworzan ze znakomitszej szlachty poprzedzało na koniach jego karetę. Po lewej stronie jechał marszałek dworu prymasa, kasztelan Zbijewski, po prawej stronie krucyfer ks. Szaniawski, za nimi dwóch laufrów, dwunastu hajduków tyluż strojnie ubranych lokai, przy koźle karety na stopniach stało dwóch paziów. W drugiej i trzeciej karecie za prymasem jechali prałaci. Sześćdziesięciu dragonów na koniach zamykało długi orszak, zapełniający całą przestrzeń od prymasowskiego pałacu do zamku"60. To, co przede wszystkim zwraca uwagę, gdy porównamy oba przejazdy, to fakt, że orszak prymasa Łubieńskiego był jakby trochę skromniejszy od orszaku prymasa Poniatowskiego. Także jego układ był nieco inny. U prymasa Poniatowskiego marszałek szedł, a raczej jechał, na czele pochodu, jakby oznajmiał nadjeżdżającego czy nadchodzącego prymasa. Natomiast marszałek prymasa Łubieńskiego jechał z prawej strony karety. I mała dygresja, po prawicy króla zasiadał zawsze prymas-arcybiskup gnieźnieński. Czy marszałek kroczący po prawicy prymasa Łubieńskiego to celowy zabieg wizualny, czy zwykły zbieg okoliczności? Piymas Łubieński zaraz po otrzymaniu paliusza „jako pierwszy książę otoczył się także dworem licznym, bo każdemu panu polskiemu mieszkającemu w pałacach wywierającemu przeważny wpływ na losy kraju wypadało mieć dworzan i sługi w barwie i kapelę na zamku i nawet żołnierstwo nadworne"61. Dwór prymasa Łubieńskiego miał zgoła inny charakter - familijny. To bez wątpienia odróżniało jego dwór od następców. Prymas przyjął pod swoje skrzydła w charakterze urzędników i familiares bliższych i dalszych krewnych. Jan Korytkowski napisał, że prymas trzymał dwór prawdziwie książęcy (!)62, który pochłaniał olbrzymie sumy pieniężne. Prymas naprawiał popadający w ruinę pałac w Skierniewicach i liczne budynki gospodarcze, budował kościoły, konserwował już istniejące, urządzał pałac Prymasowski w Warszawie, prowadził dom otwarty (bale, rauty, obiady itp.), utrzymywał licznych krewnych, spore sumy pochłaniały podróże i uroczyste przejazdy. 59

W. Coxe, Travels into Poland, Russia, Sweden and Denmark. Interspersed with historical relations and political inquires, London 1784, Polska stanisławowska w oczach cudzoziemców, 1.1, Warszawa 1963, s. 664. 60 F. Łubieński, Pamiętnik Feliksa hr. Łubieńskiego, s. 9. 61 J. Bartoszewicz, op. cit., s. 33. 62 J. Korytkowski, Żywoty arcybiskupów gnieźnieńskich, t. 5, Wilno 1890, s. 66. Korytkowski podał imienną listę dwom prymasa Łubieńskiego (s. 66); J. Bartoszewicz, op. cit., s. 31, 34. Autor wymienił najważniejsze osoby dworu prymasa.

W poszukiwaniu królewskich znaków

35

Godność prymasa błyszczała w Koronie i na Litwie63. Stworzyło ją szlacheckie życie i obyczaje, jakie powstały w Rzeczypospolitej. Godność prymasowską otoczono świetnym splendorem i dało „majestat najpiękniejszy, bo majestat zasługi. Ksiądz arcykapłan narodu był pierwszym obywatelem w kraju i pierwszym sługą pańskim w kościele. Szlachta uznała, że jej serce bije w Łowiczu' 64 . Potwierdza się jeszcze raz opinia, że za panowania królów saskich godność prymasowska zaczęła być postrzegana jako królewska. Prymas nie był drugą osobą po królu w państwie (!), ale królowie musieli się dzielić z nimi swoimi obowiązkami, ponieważ wiele lat przebywali w Dreźnie. „Prymas nie tylko w samym bezkrólewiu kierował przeznaczeniem narodu"65. Pałac w Skierniewicach był podobny, oczywiście z charakteru, do Zamku Królewskiego w Warszawie. „Kiedy jaki prymas wstępował na swój tron arcybiskupi, województwa, ziemie i powiaty wysyłały do niego swoich urzędników i dygnitarzy, żeby od nich pozdrowili księcia w Skierniewicach u progu władzy"66. Podczas ostatniego bezkrólewia pośmiertnego Władysław Łubieński skupił całą władzę i majestat kraju. Szlachta nie tylko po śmierci króla Augusta III zwracała się do niego ze skargami i o pomoc, ale czyniła to także przed śmiercią ostatniego Sasa i po wyborze Stanisława Augusta Poniatowskiego na tron67. Przejazdy dworu prymasowskiego, powitania i pożegnania prymasów zawsze elektryzowały ludzi zbierających się wzdłuż trasy podróży arcykapłana. Prymas podróżował w celach prywatnych i oficjalnych. Wraz z dworem udawał się na pole elekcyjne, do króla, na Sejm, do któregoś ze swoich miast arcybiskupich. Zawsze otaczał go tłum panów świeckich i duchownych. O tym, że prymasi podróżowali w licznej asyście panów oraz w niezwykle barwnym i bogatym orszaku nie tylko na elekcje, dowiadujemy się z licznych diariuszy sejmowych z XVI czy XVII w., np. prymas Uchański na elekcję przybył „w poczcie ozdobnym około 500 koni..."68. Najbardziej znanym, opisywanym wielokrotnie i przedstawionym na obrazie przez Canaletta, był przyjazd prymasa Łubieńskiego wraz ze swoim orszakiem na pole elekcyjne na Wolę w 1764 r. Możemy nie tylko przeczytać o tym wydarzeniu krótkie informacje, np. w „Kurierze Warszawskim", lecz i obecnie podziwiać to wydarzenie na zachowanym obrazie Canaletta. Należy zwrócić uwagę na plastyczność, kolorystykę i monumentalność, z jaką przedstawiony został arcypasterz. 63

J. Bartoszewicz, op. cit., s. 46. Ibidem, s. 46. 65 Ibidem, s. 47. 66 Ibidem. 67 Ibidem, s. 58, 62. 68 „Diariusze sejmowe r. 1587, sejmy konwokacyjny i elekcyjny w: Scriptores rerum polonicarum, t. Decimus primus, Kraków 1887, s. 57; P. Skwarczyński, Pierwsze trzy wolne elekcje viritim 1573-1587, „Teki Historyczne", t. X, Londyn 1959, s. 135. 64

36

Katarzyna Karaskiewicz

W „Kurierze Warszawskim" z 1764 r. znajdujemy niewiele opisów orszaku prymasowskiego. Dowiadujemy się tylko, że Łubieński niezmiennie występował w licznej asyście panów świeckich i duchownych, koronnych i litewskich. Towarzyszyli mu wszędzie i z nim podróżowali. Ale pamiętać należy, że był to rok interregnum pośmiertnego. W związku z tym wszyscy skupili się wokół interrexa (między-króla) 69 . Chociaż po wyborze Stanisława Augusta panowie koronni i litewscy także często gościli na dworze prymasa. Na obrazie Canalletta prymas wraz z orszakiem został przedstawiony na pierwszym planie jako najważniejsza osoba, od której przecież zależało przekazanie świeckiej władzy, w XVIII w. już w teorii. Ma na sobie purpurowy strój i pelerynkę z purpurową koloratką. Na piersi, na błękitnej wstędze, wisi Order Orła Białego, piymas siedzi rozpostarty wygodnie pod baldachimem w eleganckim faetonie o rokokowych kształtach. Czwórka białych koni ciągnie powóz. W orszaku widać dostojników świeckich i duchownych. Przed prymasem jedzie Tadeusz Lipski, kasztelan łęczycki. Ma ramię przewiązane błękitną wstęgą Orderu Orła Białego i trzyma wysoko w prawej dłoni laskę70. Jak napisał Mieczysław Wallis, obraz „Elekcja Stanisława Augusta" miał dwie redakcje. I to właśnie w drugiej redakcji obrazu malarz ostatecznie zdecydował się umieścić na pierwszym planie postać prymasa oraz większość dostojników państwowych, którymi ten był otoczony71. Prawdopodobnie zrobił to na polecenie Stanisława Augusta, który bardzo faworyzował prymasa. Nie umniejsza to jednak faktu, iż prymasi, jeżeli nie podróżowali w otoczeniu własnego dwom, to czynili w asyście dygnitarzy państwowych72. O wyjazdach prymasa Łubieńskiego czytamy: „A jeżeli wyjeżdżał gdzie w dalekie (strony), zawsze ten urok dziwnej wspaniałości otaczał go, w podróży, na każdym nieledwie kroku witano go z uczuciem jak patriarchę"73. Było więc coś ze starożytnej symboliki w traktowaniu rodzimego arcypasterza. A jego zachowanie, gdy przybywał do króla „trąciło patriarchalnością. Odwiedzał króla i książęta go nawzajem odwiedzali. Bywał u nuncjusza i nuncjusz u niego. 69

Znaczenie słowa Interrex zostało dogłębnie wyjaśnione przez autorkę w rozprawie doktor-

skiej. 70 M. Wallis, Obrazy Canaletta w dziejach Polski, „Biuletyn Historii Sztuki", R. 16, 1964, z. 1, s. 106-107; S. Askenazy, Dwa stulecia XVIII i XIX wiek, t. 2, Warszawa 1910, s. 115. 71 M. Wallis, op. cit., s. 108. Obraz był malowany na zamówienie króla Stanisława Augusta. W licznych pamiętnikach i innych publikacjach możemy przeczytać, że król niezwykle schlebiał prymasowi Łubieńskiemu. Starał się mu we wszystkim przypodobać, by zaskarbić jego łaski. Być może właśnie owa postawa monarchy wobec prymasa zadecydowała, iż Canaletto w drugiej wersji obrazu, na wyraźną prośbę Stanisława Augusta, umieścił prymasa na pierwszym planie. Tym samym król oddał hołd arcypasterzowi. 72 „Kurier Warszawski" 1764, nr 10-72. W tym czasie pojawiały się artykuły poświęcone jego czynnościom elekcyjnym. 73

J. Bartoszewicz, op. cit., s. 49.

W poszukiwaniu królewskich znaków

37

Posłowie cudzoziemscy jeden po drugim do pałacu prymasowskiego, w którym nieraz wyprawiał książę obiady i uczty"74. Potem gazety milczały na temat osoby prymasa Łubieńskiego. Nie podawały już tak szczegółowych informacji do wiadomości społeczeństwa, co prymas robił, gdzie przebywał. Mieszkał głównie w Łowiczu lub Skierniewicach. Jak dawniej każdemu jego przejazdowi towarzyszyły tłumy gapiów na ulicy. Natomiast liczni dworzanie i dygnitarze stanowili doskonałą oprawę królewskiej podróży i przydawali blasku osobie prymasa. Jego następca Gabriel Podoski nie cieszył się zainteresowaniem. Poświęcano mu niewiele tekstów, nawet we wszystko wiedzącej „Gazecie Warszawskiej". W zasadzie nie napisano o nim nic szczególnego. Jedyną umieszczoną informacją była ta, która dotyczyła śmierci arcykapłana w Marsylii w 1777 r.75 Przyznać trzeba, iż to nader skromna wzmianka. Ujawnił się brak sympatii w stosunku do Podoskiego. Uważany za narzuconego siłą przez Rosję, nie był lubiany, gdyż drwił z sarmacko-katolickiej tradycji szlachty. Z nonszalancją odnosił się do religijności Polaków, a do tego wysługiwał się Rosji i nie czuwał nad ojczyzną. Brak opieki nad krajem ze strony Podoskiego, jak to określała szlachta, przypomina aż nadto obwinianie monarchów-kapłanów (szamanów), którzy odpowiadali głową za to, że ich opieka nad poddanymi od klęsk wszelkich zawiodła, ponieważ nie czuwali dostatecznie i nie zapewniali Bogu odpowiedniej ofiary. Mircea Eliade zwrócił uwagę na szczególne posłannictwo urzędu króla-kapłana. Wszelkie klęski spadające na poddanych były traktowane jako kara od Boga. Jeżeli kapłan-król poprzez ofiarowywane dary i opowiadanie „historii prawdziwych"76 nie przebłagał Boga, wówczas dokonywano na nim egzekucji i wybierano następnego władcę, który według poddanych miał być milszy Bogom. Zatem należałoby postawić pytanie: czy czuwanie Podoskiego to miała być modlitwa czy vota dla kościołów? Jak tę opiekę wyobrażała sobie szlachta? Czy przyzwoite prowadzenie się prymasa miało uchronić Polskę od klęsk? Mimo to odnosi się wrażenie, że Polaków mało interesował ówczesny arcypasterz. Wokół osoby prymasa pojawiła się niepokojąca cisza, jakby celowo publicyści chcieli przemilczeć pontyfikat. Tym samym brak informacji powodował rozsiewanie plotek, które podburzały i tak nienawidzący prymasa tłum. Nas może dzisiaj ciekawić, czy chociaż czasami gromadzili się równie tłumnie podczas jego przejazdów, tak jak to czyniono, gdy przejeżdżali Łubieński, ale takżę następcy Podoskiego, Ostrowski i Poniatowski? Czy słychać było wiwaty? Czy odnoszono się do niego jak do króla? 74

Ibidem, s. 50. „Gazeta Warszawska" 1777, nr 32, b.s. 76 Historia prawdziwa - to mit opowiadający o początku świata, podanie o bogach, herosach, półbogach lub o młodzieńcu z ludu, który uratował swój kraj przed klęską. Historie takie zawsze były opowiadane przez szamanów lub kapłanów-królów w czasie, w którym obchodzono święto stworzenie świata (odtworzenie) czasami w zamkniętym gronie, np. wtajemniczonych. 75

38

Katarzyna Karaskiewicz

Prymas Antoni Ostrowski, następca Podoskiego, w przeciwieństwie do swojego poprzednika, był otoczony szczerą miłością poddanych. Ujawniło się to m.in. w licznych artykułach poświęconych jego pontyfikatowi. Wiemy niemal wszystko o nowym arcypasterzu od chwili konsekracji w Gnieźnie, przysłaniu mu paliusza aż do śmierci. I już na początku widzimy (19 listopad 1777 r.), że prymas Ostrowski „z całym swym licznym i wspaniałym dworem [...] przybywszy do stolicy w tutejszym saskim (dla niedokończonego swojego) stanął pałacu"77. Jak to był liczny dwór i jak wspaniały? Trudno jest dziś chyba to odtworzyć. Jedno jest pewne, że te często powtarzające się ogólne opisy nie tylko przy orszaku Ostrowskiego, nie są manierą średniowiecznych kronikarzy, których opisy drużyny „ale siła ich tysiąca", należało podzielić przez pół. Z pewnością orszak prymasowski musiał być dość liczny, o czym wcześniej było wzmiankowane na podstawie dworu prymasa Poniatowskiego. Dwór Ostrowskiego powiększał się systematycznie, lśnił wspaniałością - świadczą 0 tym opisy pamiętnikarzy, i musiał robić wrażenie, bowiem nawet orszaki magnackie tak często opisywane, liczne i wspaniałe (zwłaszcza królewiąt kresowych) nie wzbudzały tak wielkich emocji u współczesnych, jak otoczenie prymasowskie. Tu chyba splendor królewski mieszał się z powagą najwyższego kapłana. 29 listopada 1777 r. prymas Ostrowski tradycyjnie odbył audiencję u króla. „Lubo zaś, za ofiarowane sobie na ten wjazd dla parady od J.J. X.X. biskupów 1 innych panów poszostne karety, Książę Jmci przez skromność podziękował; własnym wszakże licznym i wspaniałym dworem, godność prymacjalną w całej swej dawnej okazał jasności, na której oglądanie, cała zbiegła się Warszawa"78. Wiele razy natrafiamy w źródłach na informacje, z jaką skromnością prymas Ostrowski dziękował za to, co mu się prawnie, według przywilejów, należało (wysyłane karety przez dygnitarzy świeckich i duchownych). Ostrowski znany był z tego, że starał się unikać fet i hucznych powitań: „[...] postanowił unikać wszelkich blasków i powierzchownych okazałości"79. Ale z wcześniej zamieszczonej informacji odczytujemy także, że dwór prymasowski wystarczająco zabezpieczał splendor swego pana. Sam napisał: „Żyłem podług rangi, świadczyłem za życia, mógł komu z domu mało miałem, po rodzicach, łożyłem wiele w biskupstwie kujawskim, to uczyniłem w arcybiskupstwie i księstwie łowickim"80. Ale już nie wspomniał o swoim prymasowsko-arcybiskupim dworze utrzymywanym w Skierniewicach, który rocznie mógł go kosztować 100 000 złp81. 77 78 79 80 81

„Gazeta Warszawska" 1777, nr 93, b.s. „Gazeta Warszawska" 1777, nr 95, b.s. „Gazeta Warszawska" 1778, nr 60, b.s. AGAD, Archiwum Ostrowskich z Ujezdu, sygn. 20, s. 6. Ibidem, s. 6.

W poszukiwaniu królewskich znaków

39

W celu pomnożenia swojego majątku wyprzedawał przedmioty z kaplicy82. A więc nie do końca prawdą była jego skromność. To były tylko pozory człowieka chcącego uchodzić za skromnego. Nakazywał to obyczaj. Przecież nie będąc jeszcze arcybiskupem: „Wiele hałasu robił na trybunale, jak prawdziwy panicz, niby bogaty, a z nazwiskiem i wpływem. Dawał uczty, bale, parady"83. Juliusz Bartoszewicz napisał: „Do wystawności książęcej nawykł każdy biedny szlachcic, który się chleba pańskiego dorobił, rzecz to zwyczajna bywała ludziom, którzy do korony mieli prawo. [...] ale to pewne, że nie czuli się źle w dostojnościach, że przywykli do zaszczytów. Był więc i Ostrowski prawdziwym książęciem"84. Następca Ostrowskiego, ostatni prymas Michał Poniatowski podróżował z wielką pompą w towarzystwie licznego dworu oraz dygnitarzy świeckich i duchownych. W przeciwieństwie do Antoniego Ostrowskiego nie udawał skromnego, przeciwnie, domagał się od swoich poddanych należnego mu szacunku i hołdu. Niemal każdy numer „Gazety Warszawskiej" zamieszczał informacje o bracie króla. Obywatele Rzeczypospolitej dokładnie, na bieżąco byli informowani, gdzie prymas pojechał, z kim się spotkał, kto u niego był, komu dał audiencję, o czym rozmawiał, gdzie spędził swoje imieniny i jak je spędził, ile toastów wznoszono, kto i gdzie wydawał uroczysty obiad na jego cześć, by uczcić rocznicę imienin czy pontyfikatu swego arcypasterza. Odnosi się wrażenie, że gdzie podróżował prymas, tam w ślad za nim podążali publicyści lub miejscowi informatorzy donosili prasie, co się wydarzyło. „Duchowieństwo i stan świecki jak wszystkich wielu ukontentowanych, iż oglądają to, co wiek XV w kardynale Fryderyku bracie królewskim i razem prymasie oglądał i tak powszechną żądzą i nadzieją napełnianych, że dzisiejszy Michał jak niegdyś Fryderyk, nie tylko Polską ale i rzymską purpurą będzie godzien przyozdobiony" 85 . Ten fragment, który pochodzi z obszernej relacji konsekracji Michała Poniatowskiego, jest niezwykle wymowny. Po pierwsze, potwierdza fakt, że współcześni dostrzegali paralelę między Fryderykiem i królami Janem Olbrachtem oraz Aleksandrem a Michałem i królem Stanisławem Augustem. I to często wspominano nie tylko w czasopismach, ale pamiętnikach i wierszach dedykowanych prymasowi. Po drugie, w licznych relacjach prasowych wyczuwa się nie tylko żywe zainteresowanie osobą księcia prymasa, lecz także dostrzega się sympatię (przynajmniej na początku, po Sejmie Czteroletnim znacznie ostygła). Prymas Poniatowski należał chyba do jednych z nielicznych pasterzy, którzy często podróżowali. Choć na stałe zamieszkał w pałacu Prymasowskim w Warszawie, a wakacje spędzał w Jabłonnej, to często odwiedzał swoje 82 83 84 85

Ibidem, s. 11 (prawdopodobnie chodzi o kaplicę w Skierniewicach). J. Bartoszewicz, Arcybiskupi gnieźnieńscy, prymasi polscy, Warszawa 1864, s. 2. Ibidem, s. 4. „Gazeta Warszawska" 1785, nr 37, b.s.; ibidem, nr 89, suplement, 1788, b. s.

40

Katarzyna Karaskiewicz

posiadłości i miasta, takie jak: Karolin, Łowicz, Skierniewice, Łyszkowice. Zaglądał też do Krakowa, Pińska i Grodna. Była to zawsze okazja do zaprezentowania swojego dworu: „prymas, z licznym swym dworem, wyjechał z tutejszej stolicy do Skierniewic"86. Kolejną okazją do zaprezentowania królewskości były: bale, rauty, imieniny, audiencje, wizyty itp. Na nich to często ujawniał się cały splendor królewski, jakim otaczali się prymasi. Liczni goście i panowie, którzy asystowali w tych uroczystościach, przydawali niejednokrotnie blasku polskim arcypasterzom. Po śmierci Augusta III prymas Władysław Łubieński przejął władzę i rządy po królu. Interregnum pośmiertne to wytężony okres organizowania państwa i przygotowania go do nowej elekcji. Wszyscy bez wyjątku z kraju i zagranicy tłoczyli się wokół prymasa, prosząc o radę lub sami służąc mu pomocą. Prymas z powodu braku wojska, poleciwszy obronę kraju archaniołowi Michałowi, i dufny w pomyślne znaki na niebie, celebrował swoją godność interrexa i szeroko pojmowane prerogatywy. Rozdawał beneficja kościelne, a za namową stronników Rosji przyznał tytuły króla i cara (wysyłając odpowiednio zaadresowane listy) Fryderykowi II i Katarzynie II, którym to wyżej wymienionych tytułów Rzeczpospolita dotychczas odmawiała. W tym czasie doszło do konfliktu z nuncjaturą. Podobno nuncjusz przekazał wniosek do papiestwa, aby Stolica Apostolska odsunęła Łubieńskiego od koronacji i ogłoszenia nowego króla. Tym samym nuncjatura postulowała odebranie podstawowego przywileju-czynności87. Licząc na pozyskanie pomocy zagranicznej, prymas nie dopuścił do przyjazdu królewicza Karola do Polski. Łubieński przyjmował wszystkich siedząc pod baldachimem, „a potem częstował gości swoich hojnie przy trąbach, kotłach i kapeli"88. A kiedy kończyły się oficjalne powitania na prywatnych lub oficjalnych uroczystościach, „zaczynały się hołdy od pojedynczych sejmików jakiegokolwiek bądź rodzaju"89. A wszyscy „wysadzali się z oznakami szlachetnej grzeczności i przywiązania swojego dla pana, którego nazywali pierwszym księciem Rzplitej"90. Nawet za życia monarchów posłowie często jeździli do Skierniewic i wówczas prymas przyjmował ich siedząc pod baldachimem: „Jednym słowem było coś z blasku majestatu w powadze arcybiskupa gnieźnieńskiego"91. Ten sam prymas nie przestrzegał jednak etykiety, zachowując się jak typowy magnat. Otóż przyjmował on zaproszenia na uczty i biesiady od panów i sam ich spraszał w drodze rewanżu92. Według królewskiego zwyczaju, jakim był 86 87 88 89 90 91 92

„Gazeta Warszawska" 1785, nr 72, suplement, b.s. Przywileje- czynności zostały wyjaśnione przez autorkę w rozprawie doktorskiej. J. Bartoszewicz, Znakomici mężowie..., s. 48. Ibidem. Ibidem. Ibidem. J. Korytkowski, Żywoty..., t. 5, s. 30.

W poszukiwaniu królewskich znaków

41

obdarowany prymas, mógł 011 zapraszać do siebie na bale i uczty dygnitarzy krajowych i zagranicznych, ale nie miał prawa ich rewizytować. Tego wymagała etykieta jego urzędu. Znać, że Łubieńskiemu chwilowo na etykiecie nie zależało i gdy zachodziła potrzeba - łamał ją. Ówczesny świadek wydarzeń, Marcin Matuszewicz, opisując zachowanie prymasa Łubieńskiego, wskazał: „[...] jako interrex nikomu podczas interregnum wizyty nie oddaje"93. Szymon Askenazy napisał: „Formalista zapamiętały, kiedy chodzi o literę, o tytuł, o etykietę umie zapominać o elementarnych zasadach prawa publicznego, naczelnych przepisach konstytucji sejmowych, prymasowskich obowiązkach interrexa"94. Dzięki tym dwóm, wyżej zamieszczonym, wypowiedziom możemy domyślić się, iż Łubieński mógł wykorzystywać etykietę do doraźnych rozgrywek politycznych (o czym świadczy opis Askenazego). Jednakże w tym miejscu pojawił się inny problem. Mianowicie, co Askenazy miał na myśli, pisząc etykieta, a co oznaczało, według niego, zapominanie o prymasowskich obowiązkach interrexa. Czy nieprzestrzeganie etykiety było łamaniem praw interrexa? Askenazy wskazał, że prymas raczej był formalistą, jeśli chodzi o etykietę. Z kolei Korytkowski pisał o nim jako o sympatycznym prymasie, którego wszyscy „rozrywali [...] na uczty i biesiady, za którymi nie zostawał w tyle, spraszając ich do pałacu swego"95. Wielce szanował i poważał prymasa król Stanisław August. Monarcha często odwiedzał arcybiskupa „dopytywał o zdrowie, nie pozwalał wyprowadzać się do schodów"96. Uczynił go pierwszym kawalerem orderu św. Stanisława. Uroczystość, na której został mu wręczony order, była huczna. Wielu panów świeckich i duchownych zaszczyciło tak doniosłe wydarzenie swoją obecnością. Z księciem było dwóch panów, którym order wręczono, tamci przyklęknęli, a prymas stojąc odebrał wstęgę. Szymon Askenazy napisał, że król zjednał sobie szybko prymasa Łubieńskiego „tanią łaskawością monarszą w jakiej celował"97. O jednym jednak należy wspomnieć. Ostatni król Polski kształtował swój wizerunek „filozofa na tronie". Monarchowie XVIII w. inaczej postrzegali siebie na tronie niż ich poprzednicy wiek wcześniej. Naturalnym zachowaniem było np. korespondowanie z największymi ówczesnymi naukowcami, przyjmowanie ich na własnym dworze, długie dysputy filozoficzne z gośćmi. Niektórzy próbowali nawet sami, na podstawie głoszonych haseł, tworzyć własne projekty polityczne, gospodarcze i kulturowe. Tedy należy się zastanowić, czy zachowanie prymasa Łubieńskiego nie było właśnie takim naśladowaniem osiemnastowiecznego władcy i nowej etykiety dworskiej. Chociaż wydaje się, że Łubieński 93

M. Matuszewicz, Pamiętniki Marcina Matusiewicza kasztelana brzesko-litewskigo -1765, t. 4, Warszawa 1876, s. 208. 94 S. Askenazy, Dwa stulecia XVIII i XIX wiek, t. 2, Warszawa 1910, s. 56. 95 J. Korytkowski, Żywoty..., t. 5, s. 30. 96 S. Askenazy, op.cit., t. 2, s. 60. 97 Ibidem.

1714-

42

Katarzyna Karaskiewicz

należał raczej jeszcze do epoki saskiej, a wówczas etykieta była zgoła odmienna. Z drugiej strony prawo normujące zachowanie prymasów było bardzo rygorystyczne i raczej nigdy nie podlegało zmianom epok. Być może wyłamanie się Łubieńskiego stanowiło bardziej sygnał jego słabego charakteru niż chęci podporządkowania się nowej etykiecie, tworzonej na dworze królewskim w Oświeceniu. Wszakże jego późniejszy następca, Michał Poniatowski, przestrzegał bardzo swoich norm etykiety na własnym dworze. Niestety, nie zawsze była ona zgodna z obowiązującym duchem epoki. Łubieński otrzymywał także inne hołdy. Listy od obcych monarchów z tytułem Celsissimi Principis Primatis. I wydawał wielkie obiady, na których bywali posłowie, senatorowie, rodzina, przedstawiciele dyplomacji zagranicznej z nuncjuszem apostolskim na czele98. Cieszył się przy tym, że u niego, tak jak u króla, wszyscy bywali: „Dziś cała chorągiew gwardii na wartę przyciągnęła z muzyką i zwyczajem jak do króla"99. Innym razem odnotował w swoim pamiętniku: „Zjazd wielki u mnie, senat cały. Audiencję dałem publiczną posłowi wielkiemu rosyjskiemu Kayzerlingowi pod baldachimem; dałem mu prawą, a sobie lewą rękę, senatorowie po bokach w krzesłach siedzieli"100. Nie omieszkał zaznaczyć, że „List do mnie od króla pruskiego z tytułem Celsissimi Principis Primatis, którego nigdy nie dawano. Równie także miałem zawsze tytuły Celsissimi i od cesarzowej"101. Równie hucznie swoje obiady i bale, a także wszystkie rodzinne uroczystości wyprawiał Michał Poniatowski. Jeszcze zanim Poniatowski otrzymał paliusz (a był już nominatem) głośno było w prasie o obchodzonych jego imieninach. Najznamienitsi panowie świeccy i duchowni przybyli na uroczystość, aby wznieść toast za jubilata i przyszłego prymasa 102 . Zaznaczyć należy, iż prymasa na uroczystości nie było. Tak hucznie obchodzono imieniny księcia Michała w Lublinie. W podobny sposób obchodzono jego imieniny w Łęczycy, dodatkowo iluminując miasto: „potem nastąpił fajerwerk z palącą się Xiążęcą cyfrą [...] spełniano zdrowie N. Pana i całej familii mianowicie Xięcia Jmci solenizanta tejże archidiecezji już podówczas spodziewanego pasterza"103. Prymas, jeszcze jako nominat, brał udział we wszystkich uroczystościach kościelnych. Otoczony był przez cały czas wysokimi dostojnikami państwa. Z gazet dowiadujemy się, że wszyscy stanowili nieoficjalną świtę prymasa104. Fajerwerki, iluminowany 98

Ibidem, s. 82,92, 93,97, 101, 102, 107, 116; BUW, rkps, 116, s. 483/959 (p.p.). S. Askenazy, op. cit., t. 2, s. 86. 100 Ibidem, s. 86. 101 Ibidem, s. 97, 108. 102 „Gazeta Warszawska" 1784, nr 81, suplement, b.s. 103 „Gazeta Warszawska" 1784, nr 82, suplement, b.s.; Ibidem, 1784, nr 83, suplement, b.s.; Ibidem, 1784, nr 84, suplement, b.s. Podobnie zachowywano się w innych miastach. 104 „Gazeta Warszawska" 1785, nr 39, b.s.; Ibidem, 1785, nr 68, suplement, b.s. 99

W poszukiwaniu królewskich znaków

43

pałac i ogród, zapalona cyfra królewska i prymasowska, wypuszczane race, tańce, wszystko przy odgłosie trąb, bębnów wojennych i kapel105. Te ostatnie prymas Poniatowski często pożyczał od króla, by uświetnić własne bale106. Dziesiątki ludzi pracowało, aby arcypasterz miał godną oprawę swojej osoby, o czym świadczą wydawane pieniądze 107 . „Całe miasto było także iluminowane a w szczególności ratusz w kolumnach i piramidach, w których środkiem świecił herb Xiążęcy nad nim wyżej były portrety króla Jmci i księcia prymasa niżej cyfry królewska i książęca"108. Powinniśmy zwrócić uwagę, że podczas uroczystości poświęconych osobie prymasa zawsze wskazywano też na osobę króla. Iluminowane portrety braci, palące się cyfry itp. Na każdym kroku podkreślano powiązanie prymasa Poniatowskiego z tronem i aktualnie panującym królem. Podobne sytuacje spotkamy za pontyfikatów poprzednich trzech prymasów. Wszyscy, jak pamiętamy, byli braćmi. Michał poprzez więzy krwi, pozostali poprzez urząd. Gdy piymas Ostrowski dawał wspaniały obiad, wszyscy zaproszeni także spełniali toast za króla i aktualnego arcypasterza109. Do tradycji należało przyjmowanie poselstw na specjalnych audiencjach w pałacu prymasowskim. Prymas siedział wówczas pod baldachimem w otoczeniu dworzan110. Szlachta nie oponowała przeciw audiencjom pod baldachimem w pałacu czy na zewnątrz. Jeszcze prymasowi Radziejowskiemu wypominano ten proceder, uważając, iż przywłaszcza on sobie monarszy splendor. W XVIII w. nie tylko nie sprzeciwiano się baldachimowi nad prymasowską głową, ale wręcz zachwycano się, widząc w tym królewski majestat. Prymas Poniatowski już na samym początku swojego „panowania" stworzył pompatyczne ramy dla uroczystości, które miały się odbywać w pałacu prymasowskim. Do gości wychodził ubrany w pąsową sutannę z biretem w ręku. W marmurowej sali był przybity baldachim karmazynowy, pod nim stał krzyż po prawej, laska marszałkowska po lewej ręce. Dalej od baldachimu na środku sali był ustawiony duży stół nakryty bogatym kobiercem, pośród niego stał wielki srebrny krzyż. Przed miejscem, które zajmował piymas, stał kałamarz i papier. Na drugim końcu stołu były te same przedmioty dla palestry. Między baldachimem i stołem było krzesło przygotowane dla prymasa. Zaś po obu stronach (od ścian) stały krzesła dla biskupów i senatorów. Kiedy prymas zasiadał przy stole, gestem pozwalał uczynić to samo przybyłym do pałacu, by zasiedli na wcześniej 105

„Gazeta Warszawska" 1786, nr 37, b.s.; AGAD, Varia i Nabytki staropolskie, sygn. 134, b.s. Uroczystość w kolegiacie z okazji imienin księcia prymasa, Lublin 29 października 1791 r. 106 AGAD, Archiwum ekonomiczno..., nr 31, s. 15. 107 Ibidem, nr 31, s. 20, 108. 108 „Gazeta Warszawska" 1786, nr 37, b.s.; Ibidem, 1788, nr 13, b.s. 109 „Gazeta Warszawska" 1779, nr 71, suplement, b.s.; Ibidem, 1781, nr 30, b.s. 110 „Gazeta Warszawska" 1786, nr 37, b. s.; Ibidem, 1788, nr 89, suplement, b.s.; Ibidem, 1788, nr 91, suplement, b.s.

44

Katarzyna Karaskiewicz

przygotowanych dla nich miejscach. Natomiast marszałek po lewej stronie a krucyfer po prawej cały czas stali przy prymasie111. Przypominało to trochę salę senatorską z tronem w tle taką, jaką często widać na rycinach przedstawiających króla siedzącego w majestacie. Na tym tle blado wypadał prymas Gabriel Podoski, któremu włożono w usta taką wypowiedź: „Chciałbym żyć jak Prymasom należy, jak inni Antecessorowie moi żyli, chciałbym mieć, i popularitatem i kredyt dla tego i dwór wielki z początku formowałem i stół codziennie otwarty miałem i mam"

odpowiedź brzmiała: „Nikt tu u nas z państwa, nikt z ludzi słusznych nie bywa, my tylko domowi, moskal czasem albo tacy ludzie, co obiadu po Warszawie szukają" 112

Te dwie strofy pochodzą z rozmowy prowadzonej przez prymasa Podoskiego z kapucynem (ks. Przedwojewskim). Nie oznacza to, że u prymasa Podoskiego nie zbierano się w ogóle. Owszem, czyniono to, nawet bardzo często. Stałym gościem był Mikołaj Repnin, który zawsze zasiadał po prawej stronie prymasa113, dalej pozostali posłowie, cudzoziemscy ministrowie, dysydenci i konsyliarze konfederacji. Dworzanie prymasa pochodzili głównie z zagranicy. Wśród nich było zwłaszcza dużo Niemców. Wartę honorową sprawowali żołnierze sascy, gdyż Podoski był stronnikiem saskim, a przynajmniej za takiego się uważał i za takiego go postrzegano. Siedzibą owych obrad i spotkań z prymasem był pałac Saski, w którym przygotowano okazałe apartamenty, stosowne do zajmowanego stanowiska arcybiskupa. Jak nietrudno się domyśleć, działo się tak, gdy Polska była na kolejnym zakręcie dziejowym, a konkretnie w 1767 r. (konfederacja radomska). Gabriel Podoski cały czas brał czynnie udział w pracach delegatów. Wszakże wszystkie prace odbywały się w jego pałacu - łącznie 25 sesji114. Tylko nie słychać o uroczystych obiadach, fajerwerkach i innych atrakcjach, które tak bardzo zawsze elektryzowały mieszkańców Warszawy. Franciszek Szulc tak opisał wnętrza siedziby prymasów w Warszawie przy ul. Senatorskiej: „[...] Wnętrze, oprócz kilku pokojów, w dawnym francuskim 111

S. Lorentz, Pałac prymasowski..., s. 106. AGAD, Zbiór Branickich z Suchej", sygn. 248/300 XVIII, s. 57. 113 AGAD, Zbiór Popielów, sygn. 149, s. 57. 114 Ibidem, sygn. 149, s. 66, 68, 69, 71, 73, 78, 79, 82, 84-86; Ibidem, sygn. 323. Dziennik czynności spotkań u prymasa Podoskiego i ks. Repnina. 112

W poszukiwaniu królewskich znaków

45

smalcu jest urządzone. Obicia marmurowe, adamaszkowe, aksamitne, tak samo pokryte krzesła i fotele. Wielkie zwierciadła w ramach złoconych, stoły wykładane, krucyfiksy ze wszelkiego materiału [...]. Właściwe komnaty mieszkalne księcia w lepszym smaku, z meblami nowymi angielskimi i innymi wygodami. Wiele obrazów nowszych mistrzów, godnych widzenia"115. Znajdowała się tu także wspaniała sala balowa zajmująca dwa piętra. Zdobiły ją kolumny i dwa wielkie popiersia króla i prymasa116. O pokoju audiencjonalnym znajdującym się na parterze, najważniejszym z pomieszczeń pałacowych, dowiadujemy się, że był „Aksamitem karmazynowym obity z takim baldachimem. Krzesłami i lustrami"117. Z inwentarza sporządzonego w 1792 r. dokładnie możemy sobie wyobrazić jak to pomieszczenie wyglądało i jak ówczesny gospodarz postarał się o wyszukane urządzenie118. 115

A. Kraushar, Dzieje pałacu prymasowskiego..., s. 5. Ibidem, s. 6. 117 AAW, Kapituła Łowicka, sygn. 982. II. 225, s. 124. 118 AGAD, Archiwum ekonomiczno..., sygn. 78, s. 7: „Tron czyli baldachim karmazynowy, galonami na około pojedynczymi złotem, u góry i dołu obwiedziony, z płatkami także takimiż adamaszkowymi frędzlami złotymi obszyty na wierzchu tego baldachimu pióra dwa strasie" (1) „ Portretów pod baldachimem jeden ojca św. Piusa VI, drugi Najjaśniejszego pana na płótnie w ramach snycerskiej roboty wyzłacanych (2)" „Krzeseł pod tymże baldachimem snycerskiej roboty z poręczami wyzłacanych w siedzeniu, plecach i poręczach adamaszkiem karmazynowym wybitych i galonami złotymi obwiedzionych (2)" „Dywanik z takiegoż adamaszku, galonami także złotymi szerokimi i wąskimi obszyty, płótnem czerwonym podszyty pod krzesłami wyżej leżący (1)" „Taboretów snycerskiej roboty biało pomalowanych i wyzłacanych adamaszkiem karmazynowym powleczonych i galonami złotymi obitych (20)" „Esów brązowych wyzłacanych w listki do ścian przybitych, każdy do świec (6)" „Zwierciadeł między oknami w tablaturze, każde z dwóch sztuk spajane w ramach snycerskiej roboty wyzłacanych z fantazjami takiejże roboty (3)" „Zwierciadło nad kominkiem wielkie z dwóch sztuk spajane w ramach snycerskiej roboty wyzłacane (1)" „Stolików pod zwierciadłami snycerskiej roboty w imaginacje wężów wyrabianych biało lakierowanych i wyzłacanych z płatą marmurową na każdym (3)" „ Wazony dwa na tychże stolikach alabastrowe orientalne w których lilie brązowe wyzłacane, każda do świec (2)" „Figura marmurowa biała na trzecim stoliku trzymająca lilię do świec brązową wyzłacaną(l)" „ Zegar paryski wielki na kominie brązowy z figurami czarno-brązowymi na palecie marmurowej z firankami w arabeski brązowe (1)" „Dwie brązowe sztuki obok zegara, na piatach siwego marmuru w listku wyzłacane, każda sztuka do świec (2)" „Stolików siwych szklanych zielonym suknem wybitych drzewem mahoniowym wykładanych (2)" „Skrzynek do plucia bejcowanych (2)" „Firanek u okien muślinowych białych haftowanych na prętach żelazowych z sznurem i kutasami do ściągania u każdego okna po parze (3)" 116

46

Katarzyna Karaskiewicz

Pokój audiencjonalny można zaliczyć do pomieszczeń urządzonych prosto, może nawet trochę surowo, ale bez wątpienia robiących wrażenie, zwłaszcza że prymas dbał osobiście o wystrój. Dokupywał wciąż nowe sprzęty, wymieniał zepsute lub je naprawiał. To samo dotyczy innych komnat, tzw. paradnych i prywatnych. Prymas, podróżując po Italii, Niemczech, Francji i Anglii, przywiózł dużo pięknych obrazów, rzeźb, mebli i książek119, nadając tym samym swemu pałacowi odpowiedni wystrój wnętrz. I choć klasyfikowany z zewnątrz jest jako siedziba magnacka, to urządzenia komnat nie powstydziłby się żaden monarcha. Podobnie było z pałacem w Skierniewicach. Prymas Poniatowski, mimo że z części siedziby uczynił skład płócien swoich fabryk, to dbał o pozostałe reprezentacyjne pomieszczenia, które z reguły znajdowały się na parterze. Na początku swego pontyfikatu urządził pokój audiencjonalny, dokupując: „lusterka szklane, zwierciadło w ramach malowanych, taboretów adamaszkiem karmazynowym pokrytych (4)"120 oraz „krzesła do pokoju audiencjonalnego (2), kanapy, dwa krzesła do tronu, dwa taborety z snycerską robotą i kanapką"121. W przypadku tej ostatniej pozycji nie bardzo wiadomo, czy stanowiło wyposażenie pałacu Skierniewickiego, czy pałacu w Warszawie, ponieważ wymienione pozycje mebli kupowanych w 1785 r. mieszają się ze sobą i nie zawsze jest podana obok nazwa pałacu. Prymas Poniatowski wyposażył także inne pokoje swoich posiadłości. Robił to z dwóch powodów. Po pierwsze, po śmierci swego poprzednika, Antoniego Ostrowskiego, większość inwentarza ruchomego, jako własność zmarłego, przeszła drogą spadku na krewnych. Były to z reguły: zwierciadła, dywany, niektóre meble, obrazy, kandelabry, srebra i porcelana, które prymas Ostrowski kupował za własne pieniądze. Tak już było w historii siedzib prymasowskich, że każdy nowy arcypasterz musiał od nowa wyposażać swoje rezydencje. Na miejscu pozostawały tylko baldachimy, łoża, ciężkie skrzynie i szafy,

„Blach miedzianych w kominie (2)" „Blacha miedziana w tymże (1)" „Wilków żelaznych brązowych ozdobionych (2)" „Łopatka żelazna z gałką brązową (1)" „Cęgów żelaznych z gałkami wyzłacanymi (2)" „Jak żelazny do opierania łopatki i cęgów (1)" „Flizów z marmuru szwedzkiego przed kominem równo z posadzką ułożonych (4)" „Krata druciana wyzłacana przed kominem (1)" „Ekranik przed kominem haftowany na białej materii o dwóch skrzydełkach w ramach stolarskiej roboty biało pomalowanych i wyzłacanych (4)" „Opona do tegoż kitajkowa karmazynowa (1)" „Skrzyń do drew biało lakierowanych i w częściach wyzłacanych (2)" „Obok baldachimu z jednej strony krzyż duży srebrny śrubowany". 119 Ibidem, s. 2 2 - 2 7 . 120 AG AD, Archiwum ekonomiczno..., sygn. 32, s. 103. 121

Ibidem, sygn. 30, s. 99.

W poszukiwaniu królewskich znaków

47

które stanowiły stałe wyposażenie pałacowe. Nikt nie wiedział kto je zakupił. Po prostu były tam „od zawsze". Michał Poniatowski po swoim poprzedniku przejął także przedmioty i materiały, z których planowano dopiero coś zrobić lub naprawić. Te drobiazgi często nie podlegały egzekucji testamentu i prymas przejmował je niejako w spadku po zmarłym. Brat królewski dostał po Ostrowskim „adamaszek na baldachim, materac (!) pod baldachim, kutasy, frędzle, kokardy" 122 . Jest to dowód, iż planowano odnowić baldachim w pokoju audiencjonalnym. Oprócz tego otrzymał: kanapy obite adamaszkiem (2) i krzesła (6) z zaznaczeniem, że nie zostały jeszcze dokończone 123 . Wykaz sprzętu wskazuje, iż pierwotnym przeznaczeniem ich był któryś z pokoi reprezentacyjnych. Po drugie, prymas zwyczajem pańskim (królewskim) musiał utrzymywać wszystkie swoje rezydencje na odpowiednim poziomie, nawet gdyby zaglądał do nich rzadko. Zdarzało się, że rezydował wraz z dworem w innym pałacu, a przyjmował gości pod baldachimem w innej siedzibie. Na przykład mógł mieszkać w pałacu księży misjonarzy, a odbywać audiencję w zamku łowickim. W związku z tym oba pałace musiały być przygotowane na przyjazd gospodarza. W papierach prymasa Antoniego Ostrowskiego znajduje się niepełny inwentarz sprzętu z pałacu Skierniewickiego, w którym mieszkał on na co dzień. Wymienione sprzęty w niektórych podanych pokojach robią spore wrażenie, z uwagi na bogactwo i gust gospodarza. Najważniejszy z nich, który nas interesuje, to oczywiście pokój audiencjonalny, najbardziej królewskie pomieszczenie w siedzibach prymasowskich. Duża komnata, bogato wyposażona w meble, zwierciadła i obrazy. Znajdował się tam także baldachim, pod którym prymas Ostrowski przyjmował gości, poselstwa z kraju i z zagranicy124. 122

Ibidem, sygn. 32, s. 102. Ibidem. 124 L. Cieszkowski, Pamiętnik anegdotyczny z czasów Stanisława Augusta, t. 1, Warszawa 1906, s. 94; AAW, Kapituła Łowicka, sygn. 986. II. 225, s. 125: AGAD, Archiwum Ostrowskich z Ujezdu, sygn. 54, s. 572-573: Pokój audiencjonalny - Adamaszkiem karmazynowym listwami pozłacanymi w [wyraz nieczytelny] obity - Baldachim galonem złotem lamowany i przez obicia idą galony tudzież od baldachimu aż do Tabeltury, cztery razy pod tymże (1) - Portret królewski Stanisława w złotej ramie snycerskiej roboty (1) - Portret ojca św. Benedykta XIV w takichże ramach (1) - Krzeseł adamaszkiem karmazynowym obitych z galonami złotymi [wyraz nieczytelny] biało [wyraz nieczytelny] wyzłacane (2) - Krzeseł takichże bez galonów (8) - Taboretów takichże bez galonów (2) - Stolików marmurowych snycerskiej roboty na nogach wyzłacanych (2) - Zwierciadło i kitajki zielone przed oknami spuszczonymi ze sznurkami - Lustro wielkie kryształowe w środku wiszące (1) 123

48

Katarzyna Karaskiewicz

Najgorzej został potraktowany, przez swoich właścicieli zamek łowicki. O ile prymas Łubieński dbał o rezydencję, w której mieszkał, o tyle późniejsi arcybiskupi rzadko dokupowali meble lub odnawiali budynek. Przykładowo prymas Poniatowski wyposażał go tylko w urynały i sukna na pokrycie ław125. A przecież zamek słynął z pięknych portretów papieskich, królewskich i książęcych126. Stanisław Małachowski będąc w Zamku Królewskim opisał atmosferę. „Gdy już wszedłem do tej świątyni narodowej, widok wspaniałego zgromadzenia tak mnie odurzył, że mimowolnie zatrzymałem się, z daleka patrząc na tron o siedmiu stopniach, bogato przybrany, na którym siedział król otoczony ministrami, wojskowymi i dworem lśniącym od złota i haftów. Dalej na dół od tronu senat w krzesłach; na początku po prawej ręce prymas w pąsowym ubiorze, ze srebrną wysoką laską, na wierzchu której Krzyż, a przy nim krucyfiks, tuż przy nim biskupi dalej wojewodowie"127. Co w tym opisie jest tak ważne? Odnajdujemy tu tę samą atmosferę przy opisywaniu dworu i audiencji u prymasów. Także wspaniałość, jaka otaczała prymasa, gdy siedział na bogato zdobionym tronie pod równie bogato zdobionym w złoto i hafty baldachimem. No i, oczywiście, mnogość dygnitarzy otaczających arcypasterza podczas oficjalnych przyjęć. W wyżej zamieszczonym opisie prymas stanowił integralną część dworu króla, a król stawał się częścią otoczenia prymasa, jako jego odbicie na świeckim tronie. Zatem prymasi żyli bogato, nawet skromny prymas Ostrowski „żył okazale, ale zawsze z rachubą"128. Czy można o tym dworze powiedzieć, że był królewski albo, że był tylko magnacki? Każdy z prymasów przestrzegał etykiety, która była królewska; może wyjątkiem był Władysław Łubieński (chociaż też nie wiadomo jak naprawdę interpretować jego zachowanie). Każdy z nich miał liczny dwór i dworzan wzorowanych na królewskich (tytuły i kompetencje). Służba prymasowska nazywała się familiares, jak królewska, a ni zfamuli, jak magnacka. Każdemu przysługiwały prawdziwie królewskie honory, a dwór nie tylko przybierał królewski wizerunek podczas interregnum pośmiertnego. Prymasi przez cały czas otaczali się monarszym splendorem: po śmierci króla, gdy monarcha nie mógł osobiście sprawować rządów (interregnum za życia króla), ale także - Luster zwierciadeł przy obiciu (?) (8) - Kratka druciana przed kominkiem (1) - Wilczków żelaznych (2) - Szczypce i pogrzebacz z gałkami mosiężnymi (2) - Zasłonki od ognia z blaszką pobieloną (1). Oprócz tego w sali wisiał portret ks. prymasa Władysława Łubieńskiego „portret wielki osoby stojącej", musiał być to portret oficjalny. 125 AGAD, Archiwum ekonomiczno..., sygn. 30. Patrz pozycja „Meble" za rok 1785. 126 AGAD, Archiwum Ostrowskich z Ujezdu, sygn. 54, s. 574. 127 S. Nałęcz-Małachowski, Pamiętniki Stanisława hr. Nalęcz- Ma lachowskiego, Poznań 1885, s. 72. 128

L. Cieszkowski, op. cit., s. 94.

W poszukiwaniu królewskich znaków

49

podczas oficjalnego panowania monarchy. Żaden z arcykapłanów nie wyrzekał się splendoru, bogactwa, przepychu (który w Polsce był tylko monarchom dany) wokół siebie, tak jak żaden z nich nie rezygnował i nie oddawał przywilejów po koronacji „swego syna". Budynki, które stanowiły siedziby prymasowskie, miały istotnie charakter siedzib magnackich: wiejskich lub miejskich. Co więcej często były to budynki surowe w swoim wyglądzie (jak Łowicz) nierzadko nie tak okazałe jak Zamek Królewski. Nie budynek wszakże tu chyba decydował o królewskości, ale jego gospodarz, otoczenie i zachowanie poddanych. Gesty, słowa, stroje, meble, symbole, którymi gospodarz się otaczał. I jeszcze coś to co jest niemal nie uchwytne dla badaczy. Ich własne (prymasów) poczucie, że są monarchami.

Mazowieckie Studia Humanistyczne Nr 1-2, 2008

Jolanta A. Daszyńska

PRAWA I WOLNOŚCI W AMERYKAŃSKIEJ RZECZYWISTOŚCI PRZEŁOMU XVIII I XIX WIEKU

Szeroko rozumiane pojęcie wolności nie było obce mieszkańcom brytyjskich kolonii w Ameryce Północnej. To właśnie tam, w poszukiwaniu lepszego bytu i ucieczki od prześladowań, emigrowali ze Starego Kontynentu. Jakkolwiek różnorodne były powody, dla których opuszczali Europę, to nadzieja na lepsze życie w Nowym Świecie przyświecała wszystkim1. Europejscy imigranci dość szybko opanowali szeroki pas wybrzeży Ameryki Północnej od Zatoki Massachusetts prawie po Florydę. Na zajmowanym przez siebie obszarze tworzyli kolonie, które po pierwotnej przynależności do różnych kompanii handlowych, stopniowo przechodziły na własność brytyjskiej Korony. Kolonie stawały się zależne od metropolii. Ich życie polityczne normowały karty praw i przywilejów, które musiały być zgodne z angielskim systemem politycznym. Nie było to jednak wierne powielanie modelu angielskiego. W koloniach panowała pod tym względem dość duża dowolność. Każda z brytyjskich posiadłości zamorskich w Ameryce Północnej stanowiła właściwie oddzielną jednostkę z bardzo silnie zaznaczonym indywidualizmem. Było to możliwe dzięki temu, że emigracja nie była nadzorowana i kierowana przez rząd, lecz wynikała z jednostkowych działań wspomnianych już kompanii i osób prywatnych. Dlatego kolonie różniły się od siebie, a każda z nich cieszyła się dość szeroką gamą przywilejów. Szczególną wagę przykładano do wolności religijnych i politycznych. Zatem indywidualizm spowodowany odmiennymi sposobami, środkami i celami założenia (np. ucieczka od prześladowań, spłata długów, eksperymenty religijne, względy handlowe i ekonomiczne) dawał podstawy do tworzenia się określonych systemów normujących zarówno kwestie życia osobistego, jak i społeczno-politycznego. Odmienności potęgowali dodatkowo sami przybysze. Stanowili oni swoistą mieszankę narodową, 1

S. Filipowicz, Ameryka. Alfabet nadziei, Warszawa 1971, s. 9-27.

52

Jolanta A. Daszyńska

kulturową, językową i wyznaniową. Przyglądając się kolonialnym kartom praw i przywilejów, można zauważyć dużą indywidualność i poszanowanie praw osobistych, a szczególnie wyznaniowych. Brytyjskie kolonie były istną mozaiką narodowościową i wyznaniową. Wirginia, założona już w 1607 r., gromadziła przede wszystkim anglikanów. Maryland uznaje się za azyl dla katolików, choć działania George'a Calverta, lorda Baltimore, wskazują wymownie na cele inwestycyjno-handlowe. Do Pensylwanii przybywali kwakrzy, a do Nowej Anglii głównie purytanie. Sytuacja zmieniała się w miarę postępu kolonizacyjnego. I tak np. wydana w Marylandzie przez lorda Baltimore'a ustawa „An Act Concerning Religion" z 1649 r. zakazywała prześladowań z powodów wyznaniowych2. Dotyczyła jednak tylko tych, którzy wierzą w Chrystusa. Wydana była, aby zniwelować narastające antagonizmy między miejscowymi katolikami a stale napływającymi protestantami. Jednak pod wpływem rewolucyjnych wydarzeń w Anglii, gdzie władzę przejął Oliver Cromwell, protestanci masowo emigrowali do Marylandu i wkrótce stali się tam dominującą większością. W 1654 r. odwołali dotychczasową ustawę, usunęli lorda Baltimore'a i wprowadzili ustawy antykatolickie. Restauracja Stuartów przyniosła w 1660 r. kolejne zmiany w Marylandzie, w wyniku których Calvert odzyskał władzę, a spory religijne ustąpiły miejsca społecznym. Drobni yeomani sprzeciwiali się bowiem płaceniu podatków gruntowych na rzecz właściciela kolonii. Podobnie jak inni drobni farmerzy w Ameryce uważali, że Bóg dał im prawo posiadania ziemi, na której pracują. Dlatego nie chcieli płacić podatków z ziem, które uważali za swoje. W przededniu rewolucji amerykańskiej Kościół episkopalny istniał we wszystkich czterech koloniach na Południu. Tam anglikanie byli dominującym wyznaniem3. Podobna unia Kościoła i kolonii istniała w Massachusetts, Connecticut i New Hampshire, gdzie funkcjonował kongregacjonalizm. Dziewięć

2

Amerykanie uznają Rogera Williamsa za pioniera tolerancji i wolności religijnej. Jednak początkowo był on żarliwym separatystą, który zaostrzył kryteria przyjmowania nowych wiernych do Kościoła bostońskiego. Jego idee były odrzucone przez Boston, a następnie Salem. W 1635 r. Williams został skazany na banicję do pokrytego śniegiem Providence, które dało początek kolonii Rhode Island. Zob. D.B. Rutman, Nowa Anglia, w: Historia Stanów Zjednoczonych Ameryki, pod red. A. Bartnickiego i D.T. Critchlowa, t. 1, Warszawa 1995, s. 115. Por.: „Rhode Island was the first colony to grant complete religious liberty, and Williams is entitled, in consequence, to a place among the great liberals of America". - V. Dabney, Liberalism in the South, New York 1970, s. 25 {reprint z 1932). 3 Po ogłoszeniu Deklaracji Niepodległości w 1776 r. Północna Karolina już jesienią tego roku przyjęła konstytucję i Bill of Rights, gdzie co prawda uznała zasadę wolności religijnej, ale pozbawiła anglikanów dominującej pozycji. Osoby zaprzeczające istnieniu Boga i podważające zasady wyznania protestanckiego były pozbawiane prawa piastowania urzędów. Na początku 1777 r. podobnie uczyniła Georgia. Zob. V. Dabney, op.cit., s. 28-29.

Prawa i wolności w amerykańskiej rzeczywistości przełomu XVIII i XIX w.

53

z trzynastu kolonii miało swe Kościoły, które utrzymywane były z pieniędzy kolonialnych podatników4. Brytyjskie kolonie w Ameryce dawały przybyszom nadzieję, choć nie były przysłowiową oazą wolności5. Stosowały wiele nakazów i zakazów ograniczających złudne poczucie wolności. Wymaganie życia w zbiorowości dawało lepsze możliwości kontroli i utrzymania dyscypliny wśród mieszkańców6. Zwłaszcza widoczne było to w miastach purytańskiej Nowej Anglii. Zakazane były tam kolorowe stroje, hazard, gra w karty, pogoń za lisem, a rola moralizującego Kościoła w życiu codziennym była wszechobecna. Zakazy takie nie były praktykowane na Południu. Polowanie konno na lisa, wyścigi konne, popisy cyrkowe, hazard, walki kogutów, tańce, zawody w piciu należały na Południu do najczęstszych i najbardziej lubianych rozrywek. Jego mieszkańcy cieszyli się największą swobodą, choć liberalna myśl Południa wykluczała ze swego kręgu Murzynów. Niewolnictwo było zaprzeczeniem wolnościowych idei kolonialnej tradycji. Było jednak ekonomiczną potrzebą. Gorący, wilgotny i malaryczny klimat podzwrotnikowy tamtych regionów sprzyjał uprawom tytoniu, ryżu, indygo, a później także bawełny na rozległych plantacjach. Był jednak zabójczy dla przybywających tam Europejczyków 7 . Dobrze znosili go czarni. Zatem prawa ekonomii przeważyły nad względami humanitarnymi. Gwoli ścisłości względy tej natury właściwie nie istniały. Niewolnictwo było czymś tak naturalnym, że nawet filozofia Oświecenia była w tej kwestii bezsilna. Znany ze swych liberalnych poglądów, pochodzący z Wirginii jeden z Ojców Założycieli - Thomas Jefferson miał niejednoznaczny stosunek do niewolnictwa i samych niewolników. Wydawać by się mogło, że jako autor Deklaracji Niepodległości (1776 r.) był przeciwnikiem niewolnictwa. Sam zapisał w niej następujące słowa: „Uważamy następujące prawdy za oczywiste: że wszyscy ludzie stworzeni są równymi, że Stwórca obdarzył ich pewnymi nienaruszalnymi 4

Zob. V. Dabney, op.cit., s. 24. „Ameryka stała się kontynentem nadziei dla wszystkich przybyszów. Idea Nowego Początku wykraczała poza granice wyobrażeń religijnych". S. Filipowicz, op.cit., s. 37. 6 Zasady religijne i surowy klimat warunkowały życie w Nowej Anglii. Podkreślił to Thomas Sosnowski pisząc: „Credo purytańskie z jego naciskiem na dyscyplinę, własną lub społeczności »świętych«, wymagało życia w zbiorowości. [...] Surowość klimatu i gleby również zachęcały do wspólnych zmagań z nieprzyjazną naturą". T. Sosnowski, Społeczeństwo amerykańskie w XVIII w., w: Historia Stanów Zjednoczonych ..., s. 226. 7 W latach 1625-1640 do Wirginii przybyło ponad 15 tys. osób, jednak z powodu wysokiej śmiertelności liczba ludności wzrosła zaledwie o 7 tys. Klimat tych regionów był zabójczy dla kolonistów, którzy masowo umierali na malarię, dyzenterię, ospę i tyfus. Na choroby te uodpornieni byli jednak Murzyni, stąd pomysł i potrzeba wprowadzenia systemu niewolniczego na plantacjach. Angielski filozof Thomas Hobbes pisał, że życie w koloniach południowych jest „samotne, ubogie, wstrętne, zwierzęce i krótkie". Cyt. za: M.J. Rozbicki, Wirginia, Maryland i Karolina, w: Historia Stanów Zjednoczonych..., s. 61. 5

54

Jolanta A. Daszyńska

prawami, że w skład tych praw wchodzi życie, wolność i swoboda ubiegania się o szczęście [...]"8. Jednakże ani wolność, ani równość nie odnosiły się do ludności kolorowej. Sam Jefferson również posiadał niewolników na swej plantacji. Z niewolnicą Sally Hemings łączyły go zażyłe stosunki. Pojechał z nią nawet do Paryża. Mieli potomstwo, które jednak nie zostało uznane za wolne przez ojca. Choć nosił się z zamiarem uwolnienia przed śmiercią wszystkich swoich niewolników, nie uczynił tego, gdyż w ten sposób zrujnowałby swoich spadkobierców. Podobnie postąpili również tacy znani demokraci, późniejsi prezydenci Stanów Zjednoczonych Ameryki, jak James Madison czy James Monroe. Na emancypację było po prostu za wcześnie. W 1781 r. w Uwagach o stanie Wirginia również przekazał swe obserwacje na temat Murzynów9. Snuł dywagacje na temat ich pochodzenia i zastanawiał się dlaczego, mimo że nie mieszkają już w Afryce, rodzą się i żyją w miejscu, gdzie słońce znacznie mniej operuje, to ich włosy pozostają nadal tak mocno skręcone10. Doceniał ich muzykalność i wielkie poczucie rytmu, jednak deprecjonował walory umysłowe. Warto zaznaczyć fakt, że informacje na temat Murzynów zamieszczane są w wielu rozdziałach Notes on the State of Virginia. Wspomina o nich pisząc o klimacie Wirginii, liczbie ludności zamieszkującej ten stan, jej zwyczajach i obyczajach oraz produktach i towarach przez nią wytwarzanych. Ciekawe, że Indianom poświęcił odrębny, jedenasty rozdział zatytułowany „A description of the Indians established in that State" („Opis Indian zamieszkujących ten stan"). Najwięcej wieści o Murzynach przynosi rozdział XIV pod tytułem „The administration oj justice and the description of the laws" („Wymiar sprawiedliwości i opis praw"). Jefferson przypominał w nim, że „niewolnicy są dziedziczeni i darowani na tych samych zasadach, co ziemia" i „tak jak ziemia, zostali ustanowieni za czasów monarchii"11. Zatem i dla niego niewolnictwo stanowiło 8

T. Jefferson, Deklaracja Niepodległości, w: Encyklopedia Historii Stanów Zjednoczonych Ameryki (odDeklaracji Niepodległości do współczesności'), pod red. A. Bartnickiego, K. Michałka, I. Rusinowej, Warszawa 1992, s. 67 (tekst w jęz. polskim) i s. 66 (tekst w jęz. angielskim). 9 W 1780 r. markiz François de Barbé-Marbois, pełniący obowiązki sekretarza francuskiego poselstwa, przekazał T. Jeffersonowi kwestionariusz zawierający 21 pytań dotyczących spraw politycznych, gospodarczych i kulturowych w 13 stanach Ameryki. Jednak odpowiedzi Jeffersona przerodziły się w obszerne eseje. Praca pod nazwą Notes on the State of Virginia została ukończona w 1783 r., a w dwa lata później ukazała się drukiem w Paryżu. Zawiera odpowiedzi na 23 pytania. Wydana została anonimowo w nakładzie 200 egzemplarzy. Barbé-Marbois'owi Jefferson napisał, że jego praca, choć „bardzo niedoskonała i nie warta ofiarowania, jest jednak dowodem mojego szacunku dla Pańskich życzeń". List T. Jeffersona do F. de Barbé-Marbois'a, 20.12.1781, w: J. Boyd, Papers of Jefferson, t. VI, New York 1963, s. 142; zob. też Z. Libiszowska, Tomasz Jefferson, Wrocław 1984, s. 90-103. 10 T. Jefferson, Notes on the State of Virginia, w: The Life and Selected Writings of Thomas Jefferson, ed. by A. Koch and W. Peden, New York 1944. 11

Notes ..., rozdział XIV, s. 252.

Prawa i wolności w amerykańskiej rzeczywistości przełomu XVIII i XIX w.

55

od dawien dawna usankcjonowaną instytucję. Jednak nie pochwalał go, a wręcz krytykował niektóre jego aspekty. Świadczą o tym następujące słowa, w których podkreślił, że ma ono „nieszczęsny i wątpliwy wpływ na nasze obyczaje" 12 . Dlatego też postulował przyjęcie ustawy, w myśl której wszyscy niewolnicy urodzeni po jej wejściu w życie stawaliby się wolni13. Proponował także, aby młodzi niewolnicy byli kształceni na koszt państwa w celu zdobycia umiejętności „uprawy ziemi, sztuki lub nauki, zgodnie ze swymi umiejętnościami"14. Nauka taka miałaby trwać w zależności od płci, do 18 roku życia dla kobiet i do 21 roku dla mężczyzn. Wtedy powinni zostać osiedleni w odpowiednim, pod względem warunków, miejscu, wyposażeni w broń, środki i narzędzia do prowadzenia gospodarstwa, a także zwierzęta. Wówczas zostaną „ogłoszeni wolnymi i niezależnymi ludźmi"15. Tę utopijną, jak na owe czasy, wizję wzmacniają dodatkowo słowa mówiące o roli białych w stosunku do obdarowanych wolnością niewolników. Jefferson zaproponował bowiem, aby biali służyli im pomocą i przyjaźnią, dopóki ci nie staną na nogi16. Jednak zamysł ten pozostał wyłącznie na papierze, podobnie jak ten, aby na plantacjach pracowała taka sama liczba białych, wolnych pracowników, co murzyńskich niewolników. Warto zatem przypomnieć, że po śmierci ojca Jefferson odziedziczył dwudziestu niewolników. Świadczy o tym zapis dokonany w Farm Book z 14 stycznia 1774 r. Ponadto jedenastu otrzymał po matce, razem miał ich ponad pięćdziesięciu. Czyniło go to drugim, zaraz po Edwardzie Carterze właścicielem niewolników w Wirginii. Mimo swych oświeceniowych poglądów i szerokiej wiedzy, Jefferson nie był odosobniony w odmiennym pojmowaniu ludzi białych i czarnych. Główną przyczyną był szokujący dla białych kolor skóry Murzynów. Widać to wyraźnie w rozważaniach zawartych w Notes.... Znajdują się tam drobiazgowe obserwacje, jak choćby te, w których Jefferson zastanawiał się czy źródło czarnego koloru skóry tkwi w błonie siateczkowej między skórą a naskórkiem, czy w samym naskórku, czy raczej wynika z koloru krwi, a może koloru żółci lub jeszcze czegoś innego17. Jednakże nie tylko kolor skóry był źródłem pogardy wobec Murzynów. I na to zwrócił uwagę Jefferson. W Notes... pisał bowiem, że „oprócz koloru, postawy i włosów są inne fizyczne różnice podkreślające różnicę ras"18. 12

Ibidem, rozdział XVII, s. 278. „To emancipate all slaves born after the passing act". Notes..., rozdział XIV, s. 278. 14 Ibidem. 15 Ibidem, s. 226. 16 Dosłownie „till they have acquired strength". Ibidem. 17 Szerzej zob. Notes ..., rozdział XIV, s. 256-257. 18 Ibidem, s. 256. Zapewne Jefferson odwoływał się do znanego sobie podziału dokonanego przez K. Linneusza, który na podstawie cech fizycznych i psychicznych wyodrębnił czteiy rasy: Europejczyków, Indian, Azjatów i Murzynów. 13

56

Jolanta A. Daszyńska

Uważał, że mają oni mniej włosów na twarzy i ciele. Sądził także, że wydzieliny ich ciała uchodzą nie tylko przez nerki, ale także przez skórę, przez co wyczuwalny jest silny i nieprzyjemny zapach. Odmawiał im pewnych zdolności umysłu, jak „umiejętności przewidywania, a przez to dostrzegania niebezpieczeństwa"19. Uważał, że nie są też zdolni do wyrażania głębszych uczuć, gdyż jest to wyłącznie cechą białych. Pisał mianowicie tak: „miłość wydaje się być dla nich bardziej nagłym pożądaniem, niż czułym i delikatnym połączeniem sentymentu i uczucia [...], ich miłość jest gwałtowna, ale wyłącznie zmysłowa, nie uczuciowa"20. W swych nieprzychylnych opiniach o Murzynach poszedł jeszcze dalej. Odwołując się do wszechobecnych w filozofii Oświecenia praw natury, stwierdzał, że różnice między tymi dwoma rasami są stworzone przez naturę21. Jednak słowa te uzasadniał w sposób nie licujący z później otrzymanym mianem „mędrca z Monticello". Oto te słowa: „Czarni są o tyle pośledniejsi od całej ludzkości, o ile muł jest pośledniejszy od konia"22. Zwróćmy uwagę nie tylko na dobrze zrozumiałe dla współczesnych przeciwstawienie sobie muła i konia, ale również na fakt uznania Murzynów są najgorszą z ras ludzkich. W tym stwierdzeniu zostali uszeregowani niżej od Indian. W warunkach amerykańskich, gdzie obie te rasy żyły obok siebie, było to szczególnie krzywdzące. Dodał również, że: „rasa czarna [...] jest niższa od rasy białej, zarówno pod względem zdolności umysłowych, jak i fizycznych"23. Gdzie zatem mowa o kilka lat wcześniejszych słowach zawartych w Deklaracji Niepodległości, że wszyscy ludzie rodzą się równymi, a wśród niezbywalnych praw obdarzeni zostali wolnością?24 Gdzie się podział liberalizm Jeffersona? Wydaje się, że liberalizm odnosił się do wolności politycznych i swobód religijnych, ale wyłącznie przysługującym wolnej białej ludności zamieszkującej najpierw kolonie, a następnie młodą republikę amerykańską25. Na Południu, skąd pochodził i żył Jefferson, nie przyszedł jeszcze czas na głoszenie potrzeby wolności dla ludności murzyńskiej, stanowiącej wciąż podstawowe i bardzo opłacalne źródło siły roboczej. Ponadto, właściwie nikt, poza Jeffersonem obdarzonym pasją badawczą nie zastanawiał się, czy należa19

Ibidem, s. 257. Ibidem, s. 257, 259. 21 „the real distinctions which nature has made". Ibidem, s. 257. 22 W oryginale słowa te są następujące: „to be as far inferior to the rest of mankind as the mule is to the horse". Ibidem. 23 Ibidem, s. 262. 24 Zob. tekst Deklaracji Niepodległości, w: Encyklopedia Historii Stanów ..., s. 67. 25 Na radykalne zmiany społeczeństwo stanów południowych nie było przygotowane. Pohamowano np. wówczas dwudziestopięcioletniego Jamesa Madisona, który domagał się radykalnie rozumianej wolności religijnej. W The Statute for Religious Freedom - dokumencie normującym te kwestie w Wirginii zachowano tę wolność, ale w tonie wyważonym i umiarkowanym. 20

Prawa i wolności w amerykańskiej rzeczywistości przełomu XVIII i XIX w.

57

łoby zmieniać istniejącą sytuację. Społeczeństwo amerykańskie, a zwłaszcza mieszkańcy stanów południowych nie byli przygotowani na przyjęcie jakiejkolwiek zmiany uszczuplającej ich prestiż i pozycję ekonomiczną. Nawet Jeffersonowi było trudno wyzwolić się od schematów mentalnych, które funkcjonowały już od początków kolonizacji Ameryki26. Sankcjonowały one niewolnictwo jako coś zupełnie naturalnego27. Mówiąc o swobodach i przywilejach mieszkańców, jakie istniały w kolonialnych kartach praw, a następnie stanowych konstytucjach, nie sposób ominąć Indian. Stanowili oni dla białych mieszkańców nieco inny problem niż Murzyni i byli inaczej traktowani. Odwołując się znów do słów Jeffersona zawartych w Notes..., widać tę różnicę. Czytamy bowiem: „Nieludzka praktyka panowała kiedyś w naszym państwie - czynienie z Indian niewolników"28. Zatem niewolnictwo było zupełnie normalną sprawą, gdy chodziło o Murzynów, zaś nieludzką, gdy dotyczyło Indian. Jak należy rozumieć tę różnicę? Być może w grę wchodził czynnik przynależności Indian do ziemi amerykańskiej. Byli bowiem jej pierwotnymi mieszkańcami. Drugim powodem był mniej rażący kolor skóry. Trzecim i prawdopodobnie najważniejszym była słaba wytrzymałość Indian na ciężką pracę fizyczną jaką musieli podejmować na plantacjach. Nie sprawdzali się oni jako wydajna siła robocza, zatem czynnik ekonomiczny odgrywał tu zapewne niebagatelną rolę. Być może uważano też Indian za bardziej zbliżonych do białych pod względem intelektualnym. Thomas Jefferson przedstawił w tej kwestii swoją opinię. Zaobserwował, że „Indianie [...] potrafią często wyrżnąć i namalować figurkę zwierzęcia, rośliny lub krainy, przez co udowadniają że w ich umysłach tkwi ziarno wymagające uprawy"29. Dlatego - jego zdaniem przewyższają czarnych, u których Jefferson nie zauważył choćby pojedynczej rzeźby czy rysunku. A zatem, zważając na rachunek ekonomiczny, Indianie nie sprawdzili się w niewolniczej pracy na plantacjach. Trzeba było zatem zastąpić ich inną siłą roboczą Uwzględniając wpływ filozofii Oświecenia, na uwagę zasługuje docenienie przez białych pewnych zdolności umysłowych, jakimi - ich zdaniem wykazywali się Indianie. Co prawda, biali twierdzili, że Indianie również potrzebowali ich ukierunkowania i opieki, aby mogli osiągnąć równy im stopień wiedzy. 26

T. Jefferson wskazał na rolę tradycji i akceptowanie stereotypów. Pisał: „Istota stosunku miedzy panem a niewolnikiem polega na ciągłym wyzwalaniu najbardziej gwałtownych namiętności, na stale utrwalanym despotyzmie jednej strony, a poniżającym podporządkowaniu drugiej. Nasze dzieci patrzą na to i uczą się naśladować, gdyż człowiek jest stworzeniem naśladującym. Ta cecha stanowi zarodek całego systemu wychowawczego". Cyt. za: Z. Libiszowska, op.cit., s. 99. 27 T. Jefferson uważał, że klimat, jaki panuje w południowych stanach sprzyja pracy niewolniczej, „gdyż w ciepłym klimacie żaden człowiek nie będzie sam pracować, jeśli będzie mógł zmusić do pracy kogoś innego". Cyt. za: Z. Libiszowska, op.cit., s. 100. 28 Notes..., rozdział XIV, s. 258. 29 Ibidem.

58

Jolanta A. Daszyńska

Jednocześnie pewne cechy charakteru Indian były postrzegane przez białych jako znacznie wyżej rozwinięte. Wskazywali zatem na ich męstwo, odwagę i waleczność. Te cechy również plasowały ich wyżej w hierarchii niż Murzynów. Ważnym elementem było ponadto środowisko, w którym wspólnie żyli biali i Indianie. Odwołajmy się znów do Thomasa Jeffersona. Z nauk przekazanych mu w młodości przez ojca zapamiętał i stosował w życiu, aby szanować Indian, tak jak innych ludzi. Dlatego też odwiedzał ich obozy, rozmawiał z wodzami, spośród których najbliższy jego sercu był przywódca Czerokezów Ontassete. Kontakty te nie urwały się. Gdy Jefferson został gubernatorem stanu, często odwiedzali go Indianie, z którymi chętnie wypalał fajkę pokoju30. Te sielankowe stosunki nie zmieniały jednak tragicznego obrazu. Biali przecież nieustannie zajmowali ziemie należące do Indian. Odwołując się do własnych praw interpretowali je na swą korzyść, nie uznając zwyczajów i tradycji Indian. Wspominany tu Jefferson ani jako gubernator Wirginii, ani prezydent Stanów Zjednoczonych nie zaproponował jakichkolwiek rozwiązań, które mogłyby przynieść poprawę życia Indian. Zatem wobec Indian hasła wolności i równości pozostawały jedynie pustymi frazesami. Znacznie lepsza sytuacja panowała w stanach środkowych i północnych. Podobnie, jak na Południu, tam również była ona kontynuacją systemu kolonialnego. Z uwagi na bardziej sprzyjający klimat biali osadnicy zajmowali się tam uprawą roli i hodowlą. Nie trapiła ich malaria. Sami mogli wykonywać swą pracę, zwłaszcza że ani w części północnej, ani środkowej państwa nie przyjął się system plantacji. Pozostał on domeną Południa. Tereny środkowe i północne Stanów Zjednoczonych wyróżniały się zupełnie innym klimatem, rodzajem ziemi i bogactwami przyrody, jak i sposobem pojmowania pracy, przybywali tam inni ludzie, z odmiennymi wyznaniami31. Czynniki te niewątpliwie wpływały na ich mentalność i sposób postępowania32. Inny był też stosunek napływających osadników do Indian i Murzynów. Murzyni stanowili raczej służbę domową niż rolną. Nie sprawdzili się jako siła robocza w Nowej Anglii. To nie tyle względy moralne, ile ekonomiczne poczęły usuwać niewolnictwo z tych terenów. Zapewne niebagatelny wpływ miały też 30

Szerzej zob. The Thomas Jefferson Papers, ed. by F. Donovan, New York 1963, s. 35. Jak pisze Patricia U. Bonomi, „Kolonie środkowe brytyjskiej Ameryki Północnej - Nowy Jork, New Jersey, Pensylwania i Delaware - stały się sceną jednego z najbardziej złożonych doświadczeń zachodniego świata w zakresie pluralizmu etnicznego, religijnego i rasowego". PU. Bonomi, Kolonie środkowe, w: Historia Stanów Zjednoczonych..., s. 81. 32 Zwłaszcza Nowa Anglia, w której aż nazbyt widoczny był wpływ religii na charakter osadnictwa, była terenem na którym próbowano realizować nadzieje na znalezienie raju w Nowym Świecie. Uważano, że „wszystko (tam) było do zrobienia, jak na początku świata". Słowa syna pastora Johna Winthropa. Cyt. za: D.B. Rutman, Nowa Anglia, w: Historia Stanów Zjednoczonych..., s. 113. 31

Prawa i wolności w amerykańskiej rzeczywistości przełomu XVIII i XIX w.

59

apele o uwalnianie niewolników głoszone przez wielką postać historii Ameryki - Benjamina Franklina. Pod koniec życia, w 1787 r. został wybrany przewodniczącym Pensylwańskiego Towarzystwa Abolicyjnego. Powróćmy jednak do idei wolności w ramach nowo powstałego państwa. Deklaracja Niepodległości mówiła nie tylko o prawie do życia, wolności i szczęścia jednostki, ale również o prawie do zmiany rządów. „Jeśli kiedykolwiek jakakolwiek forma rządu uniemożliwiałaby osiągnięcie tych celów", czytamy w Deklaracji, „to naród ma prawo taki rząd zmienić lub obalić i powołać nowy, którego podwalinami będą takie zasady i taka organizacja władzy, jakie wydadzą się narodowi najbardziej sprzyjające dla jego szczęścia i bezpieczeństwa"33. To daleko idące prawo politycznej wolności. Jednak, jak się okazało, odnosiło się wyłącznie do uzasadnienia wybuchu rewolucji amerykańskiej. Pojawiające się w pierwszej połowie XIX w. próby zmiany rządów, stworzenia pewnych konfederacji, jak np. Konfederacja Północy z lat wojny 1812-1814, czy późniejsze próby secesji zgłaszane przez Południową Karolinę, z uwagi na interesy państwa jako jednej Unii, nie mogły zostać zrealizowane. Okazało się, że Ojciec Deklaracji - Thomas Jefferson zanadto zagalopował się w głoszeniu wolności należnej narodowi. Praktyka życia państwa ukazała, że wolność jednostki wyraźnie różniła się od wolności narodu. Prześledźmy zatem pokrótce, jak układały się relacje między władzami nowo powstałego państwa a władzami w poszczególnych stanach. Omawiane wyżej Uwagi o stanie Wirginia ukazały się w 1781 r, a zatem jeszcze w czasie toczącej się wojny o niepodległość. Normy polityczno-prawne państwa, znane jako Artykuły Konfederacji weszły w życie w tym samym roku. Było to zatem aż pięć lat po ogłoszeniu Deklaracji Niepodległości. Artykuł pierwszy ustalał nazwę państwa na Stany Zjednoczone Ameryki. Już drugi zawierał słowa, które w dość dużym stopniu przyznawały pewne swobody poszczególnym stanom członkowskim. Miał uregulować stosunki między stanami a władzą państwową reprezentowaną przez jednoizbowy Kongres. Oto czytamy: „Każdy stan zachowuje swą suwerenność, wolność i niezależność i wszelką władzę, jurysdykcję i prawa, które nie są przez tę konfederację przyznane Stanom Zjednoczonym reprezentowanym przez Kongres"34. Ta pierwsza próba stworzenia mechanizmów normujących działanie walczącego wciąż o swą niepodległość państwa nie okazała się dlań korzystna. Po zakończeniu w 1783 r. wojny z byłą metropolią, zanikł czynnik jednoczący, jakim było zdobycie niepodległości. Rozwiązano Armię Kontynentalną, a jej dowodzący, pogromca Anglików - George Washington wycofał się w zacisze 33

Deklaracja Niepodległości, w: Encyklopedia Historii Stamhv..., s. 67. The Articles of Confederation, w: Decision in Philadelphia. The Constitutional Convention of 1787, by Ch. Collier and J.L. Collier, New York 1986, s. 273 (Appendix A). 34

60

Jolanta A. Daszyńska

swej posiadłości w Mount Vernon. Większość stanów przyjęła nowe konstytucje, które zastąpiły kolonialne karty praw. W zamyśle twórców Artykuły Konfederacji miały uwieńczyć oddolny proces samostanowienia trzynastu stanów, wzmacniając je jako jednolite państwo. Jednakże rzeczywistość okazała się inna. Kongres nie miał mocy wykonawczej swych rozporządzeń. W myśl postanowień Artykułów Konfederacji poszczególne stany uważały się za suwerenne jednostki. Tym bardziej utwierdzały się w tym przekonaniu obserwując bezsilność Kongresu, chaos monetarny, inflację i rosnące rozgoryczenie społeczeństwa. Rebelia Daniela Shay'a (1786-1787), będąca zbrojnym wystąpieniem farmerów z Massachusetts przeciwko nadmiernym długom, kosztom sądowym i pogłębiającej się inflacji, wstrząsnęła krajem. Nadto pogłębiały się różnice między bogatymi a biednymi stanami. Te pierwsze, nie chcąc stracić swych zdobyczy, ustanawiały bariery handlowe, uniemożliwiając swobodny przepływ pieniędzy i towarów między stanami. Z kolei stany biedniejsze również stosowały szykany celne, a przede wszystkim nie godziły się na płacenie podatków na rzecz państwa. Wielokrotnie stany realizowały własne, partykularne interesy, pomijając zupełnie interesy państwa jako jedności35. Wolność wynikająca ze słabości władzy centralnej dała stanom złudne poczucie władzy. To przyćmiło ich właściwą percepcję rzeczywistości. Politycy stanowi nie umieli czy też nie chcieli zrozumieć potrzeb Unii. Państwu groził upadek, a z takim trudem zdobyta niepodległość mogła zostać zaprzepaszczona. Kryzys i załamanie Artykułów Konfederacji przyniosły argumenty zwolennikom państwa federacyjnego. Miało mieć ono silną i skuteczną centralną władzę wykonawczą, której podporządkowane zostałyby rządy stanowe. Zatem autonomia poszczególnych stanów ległaby znacznemu ograniczeniu. Rzecznicy takiej koncepcji głosili potrzebę stworzenia silnego, jednolitego państwa federalnego, a odejścia od koncepcji niesprawdzającej się konfederacji. Jednym z przedstawicieli tych poglądów był doktor Benjamin Rush, znany jako członek Amerykańskiego Towarzystwa Filozoficznego i przeciwnik niewolnictwa. Swój głos przedstawił w czasie trwania obrad Konwencji Konstytucyjnej w Filadelfii. Ukazał wady, słabość i iluzoryczność dotychczasowej Unii. Głosił, że absolutną koniecznością jest związanie stanów z państwem. Uważał, że suwerenność i niezależność stanów są niewłaściwie rozumiane przez współczesnych, a władze stanowe nadużywają ich wyłącznie na swoją korzyść. „Ludzie w Ameryce - mówił - mylą się co do znaczenia słowa suwerenność; stąd każdy stan uważa się za suwerenny. [...] Podobny błąd popełniamy w pojmowaniu słowa niezależność. Żaden pojedynczy stan nie może dążyć do niezależności 35

Realizowane były „even the private rights of individuals and minorities". J.N. Rakove, Birth of a Nation. A flashback to the sights and sounds, people and ideas of the Constitutional Convention in Philadelphia, „Dialogue" 1988, nr 1, s. 33.

Prawa i wolności w amerykańskiej rzeczywistości przełomu XVIII i XIX w.

61

(independence). Jest niezależny wyłącznie w unii z braterskimi stanami w kongresie"36. Dlatego też - zdaniem doktora Rusha - zaistniała pilna potrzeba nie tylko wprowadzenia skutecznego, silnego rządu, lecz przygotowania społeczeństwa amerykańskiego do tych zmian37. Istniejący stan państwa obrazowo ujął George Washington, który stwierdził, że Unia jest związana liną z piasku. Dlatego, zdając sobie sprawę z powagi sytuacji, głosił, że najważniejszym zadaniem jest utrzymanie trwałej i niepodzielnej Unii. Jego refleksje nad słabością państwa Artykułów Konfederacji, jak najbardziej odpowiadały rzeczywistości. Godne są przypomnienia: „Tworząc naszą Konfederację, mieliśmy zapewne zbyt wygórowaną opinię o naturze ludzkiej. Jak nauczyło nas doświadczenie, ludzie nie uznają i nie wprowadzą w życie środków mających sprzyjać ich pomyślności bez zastosowania sił przymusu. Nie wyobrażam sobie, byśmy mogli przetrwać długo jako państwo bez znalezienia miejsca dla władzy, która rozszerzyłaby się na całą Unię"38. Zatem, zdaniem Washingtona, człowiek nie może cieszyć się zbyt dużą wolnością, gdyż nie umie jej wykorzystać. Choć jest jednostką społeczną, nie dostrzega społeczeństwa, państwa, w którym żyje, a jedynie swoje własne interesy. Dlatego też Washington, podobnie, jak i Alexander Hamilton uważali, że władza musi być silna, skuteczna i w ręku nielicznych. Taka władza, której będą podporządkowane wszystkie stany członkowskie, która będzie skuteczna w swych działaniach, a przede wszystkim będzie dbała o dobro i interesy całej Unii, uchroni państwo przed dalszym kryzysem i rychłym upadkiem. Ta wizja, głoszona przez federalistów, oparta była na wnikliwej obserwacji rzeczywistości. O niepodzielną Unię apelował też James Madison. Zdawał sobie sprawę, że warunkiem jej zachowania jest wprowadzenie równowagi między władzą państwową a stanową. Jednakże kolejnym, koniecznym warunkiem było ustanowienie silnej i efektywnej władzy centralnej, której zostałyby podporządkowane suwerenne stany. Realizacja tej koncepcji była nader trudna, a zamiar ograniczenia wybujałej niezależności stanów, odbierany był przez władze stanowe jako atak na ich wolność. Jednakże - według Madisona - stany miały zachować swą suwerenność, nie tracąc przy ty swojej niezależności39. Dodatkową trudno36

B. Rush, Address to the People of the United States, May, Philadeplphia 1787, w: The Annals of America, vol. 3: 1784-1796, Encyclopaedia Britannica, Inc., Chicago-London-Toronto 1967, s. 86. 37 „It remains yet to establish and perfect our new forms of government; and to prepare the principles, morals, and manners of our citizens for these forms of government after they are established and brought to perfection. [...] To conform the principles, morals, and manners of our citizens to our republican forms of government, it is absolutely necessary that knowledge of every kind should be disseminated through every part of the United States". Ibidem, s. 85, 87. 38 Cyt. za: J.T. Flexner, Washington. Człowiek niezastąpiony, Warszawa 1990, s. 216. 39 „I hold it for a fundamental point that an individual independence of the states is utterely irrecocilable with the idea of an aggregate sovereignty". J. Madison, On the Balance of National and

62

Jolanta A. Daszyńska

ścią było zniwelowanie istniejących już dysproporcji w rozwoju istniejących stanów i wprowadzenie między nimi równowagi40. Stany Zjednoczone Ameryki faktycznie wymagały naprawy systemu politycznego. Zbyt duża swoboda oddana w ręce stanowych przywódców, przy iluzorycznej władzy Kongresu, spychała kraj nad brzeg przepaści. Jak trafnie zauważył amerykański poeta i polityk Joel Barlow, należało doprowadzić rewolucję do końca. Utknęła ona w połowie drogi. Wywalczona została niepodległość, ale nie został stworzony jednolity, stały i skuteczny rząd państwowy41. Zauważmy, że od zarania dziejów Stanów Zjednoczonych jawi się kwestia stworzenia jednego, skutecznego, trwałego, cieszącego się zarówno autorytetem i uznaniem przez współczesnych, rządu państwowego. Ponadto pojawił się znaczący problem, jak ułożyć stosunki między państwem a stanami, a właściwie między władzą federalną a stanową, co do zakresu ich władzy. Na tym tle rozwinął się spór w czasie Konwencji Konstytucyjnej w 1787 r. Federaliści, widząc tragiczne konsekwencje zbytniej wolności stanów, dążyli do stworzenia silnej, centralnej władzy wykonawczej. Ich oponenci, zwani wówczas antyfederalistami, domagali się zapewnienia autonomii stanom i ograniczenia władzy prezydenta. Historia przyznała rację federalistom. Federalizm jako system polityczny tworzący silne i scentralizowane państwo oparte na zasadach federacji stał się najlepszym rozwiązaniem. W odróżnieniu od konfederacji, rząd federalny nie był zależny od rządów stanowych. Najważniejszym elementem był silny, a co ważniejsze, skuteczny aparat władzy centralnej państwa. Autonomia stanów została znacznie ograniczona. Był to zarówno wymóg chwili spowodowany negatywnymi doświadczeniami Artykułów Konfederacji, jak i świadomie przyjęty model ustrojowy państwa. Nowe, federalne państwo zapewnić miało sprawne funkcjonowanie Unii, jej stabilizację, poczucie bezpieczeństwa obywateli i republikańskie zasady. Dla współczesnych zwolenników tego systemu, federalizm utożsamiany był z poszanowaniem prawa, konstytucji, polityczną koniecznością i silnym rządem opartym na właściwym rozdziale i dostosowaniu władzy. Ponadto sankcjonował niekwestionowaną zdobycz rewolucji, jaką była wolność42. Przedstawiony pokrótce zarys wydarzeń nie odzwierciedla rzeczywistych sporów i kontrowersji, jakie miały miejsce podczas Konwencji Konstytucyjnej. Local Authority, w: The Annals of America, vol. 3, s. 89. 40 J.H. Madison, The Balance of Power, the Vitality of states and the American System of Federalism, w: European and American Constitutionalism in the Eighteenth Century, ed. by M. Rozbicki, American Studies Center, Warsaw University 1990, s. 44-49. 41 J. Barlow, An Oration Delivered by Mr. Joel Barlow, at Hartford, Conn., to the Society of the Cincinnati, 04.07.1787, w: The Annals of America, vol. 3, s. 91-93. 42 „The structure of U.S. federalism is the distribution of powers, but the substance of federalism is freedom". J. A. Dom, Federalism and the Economic Order. Introduction, „The Cato Journal". An Interdisciplinary Journal of Public Policy Analysis 1990, vol. 10, s. 6.

Prawa i wolności w amerykańskiej rzeczywistości przełomu XVIII i XIX w.

63

Nie czas tu także na dokładne omawianie wszystkich postanowień konstytucji. Ogłoszona 17 września 1787 r. konstytucja amerykańska była efektem wielu dyskusji i kompromisów. Wieńczyła dzieło rewolucji. Opierając się na teorii Monteskiusza przyjęła trójpodział władz. Utrwalała wywalczoną niepodległość i wprowadziła zupełnie nowy model polityczny oparty na demokratycznych i republikańskich zasadach. Nie zawierała jednak tego, do czego przywykła i o co walczyła społeczność amerykańska. Brak w niej było zapisu o poszanowaniu praw i wolności obywatelskich. To nieuwzględnienie „Bill of Rights" było odbierane, zwłaszcza przez antyfederalistów, jako przerost władzy rządu federalnego. Przyjrzyjmy się dwóm najbardziej reprezentatywnym wypowiedziom w tej sprawie. Richard Henry Lee z Wirginii, jeden z wpływowych przeciwników konstytucji, pisał, że istniała obawa, iż stworzony zostanie raczej skonsolidowany niż federalny rząd, który nie będzie uwzględniał praw człowieka. Bał się, że zostanie też wprowadzony elekcyjny despotyzm43. Zastrzeżenia zgłaszał także autor Deklaracji Niepodległości, Thomas Jefferson. Choć popierał federalną konstytucję, domagał się uzupełnienia jej o bill o prawach. W liście do Jamesa Madisona ubolewał, że w billu o prawach pominięto takie ważne kwestie, jak „wolność religii, wolności prasy, ochronę przed stałą armią, ograniczenie monopoli, wieczną i nieustającą moc ustaw habeas corpus, jak i sądy z ławą przysięgłych we wszystkich sprawach, które mogą być rozpatrywane przez sądy krajowe [...]. Pozwól mi dodać - pisał - że bill o prawach jest tym, co upoważnia ludzi do wystąpienia przeciwko każdemu rządowi, jaki istnieje na Ziemi, zarówno ogólnemu, jak i poszczególnemu; i co pozwala podważyć lub obalić niewłaściwy rząd" 44 . Coraz częstsze i śmielsze były głosy domagające się szybkiego opracowania i dołączenia do konstytucji federalnej należnych poprawek. Domagano się również wyjaśnienia relacji między poszczególnymi stanami Unii a rządem federalnym. W debatach lat 1787-1788 zwracano uwagę przede wszystkim na te dwa problemy. W efekcie burzliwych dyskusji federaliści uznali, że konstytucję należy uzupełnić o prawa obywatelskie. W ten sposób już 5 września 1789 r. dołączono do tekstu konstytucji pierwsze dziesięć poprawek, znanych jako „Bill of Rights". 43 Antyfederalistyczne eseje pisał w formie listów „Od Federalnego Farmera do Republikanina", październik 1787 r. - zob. R.H. Lee, On the Rights that Must Be Preserved in the New Constitution, w: The Annals of America, vol. 3, s. 130-138. 44 T. Jefferson, On the Omission of a Bill of Rights from the Constitution, w: The Annals of America, vol. 3, s. 186. Termin „rząd ogólny" stosowany był przez współczesnych na określenie władzy Kongresu i prezydenta. Do 1803 r., tj. do czasu objęcia stanowiska prezesa Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych przez Johna Marshalla, do pojęcia tego nie włączano centralnej władzy sądowniczej. „Poszczególne" rządy oznaczają władze stanowe w poszczególnych stanach członkowskich Unii.

64

Jolanta A. Daszyńska

Zostały one ratyfikowane 15 września 1791 r. Osiem z nich dotyczyło praw obywatelskich, jak wolność religii, słowa, zgromadzeń, wnoszenia petycji, prawa do noszenia broni, procesu przed ławą przysięgłych czy zakazu kwaterowania wojska w domach prywatnych w czasie pokoju. Dwie ostatnie zaś były próbą uregulowania zakresu władzy między państwem a stanami. Poprawka pierwsza ustanowiła wolność wiary i religii. Kongresowi zakazano z jakiegokolwiek wyznania czynienia wyznania państwowego, obywatelom zaś przyznano szeroko rozumianą swobodę wiary. Zagwarantowano też wolność słowa i prasy. W drugiej zapewniono prawo do posiadania i noszenia broni. Obie te poprawki zapewniały Amerykanom poczucie wolności, spokoju i bezpieczeństwa. Gwarancja wolności wyznań była niezbędną koniecznością w tak zróżnicowanym społeczeństwie. Co ważniejsze, każda z kolonialnych kart praw i przywilejów zapewniała taką wolność, zatem i opracowana konstytucja federalna musiała uszanować kolonialną tradycję. Dlatego zapewniono obywatelom Stanów Zjednoczonych wolności, z którymi wzrastali i które były dla nich zupełnie naturalne. Wydaje się, że brak stosownego zapisu w tych kwestiach był jedynie niedopatrzeniem Ojców Konstytucji, a nie świadomym działaniem zmierzającym do ograniczenia praw obywatelskich. Poprawka trzecia zakazywała w czasie pokoju kwaterowania wojsk w domach prywatnych bez zgody właścicieli. Było to przeciwstawienie się angielskim Ustawom Przymusowym (Coercive Acts) wydanym jako represje wobec Bostonu, po słynnym „Tea Party". Poprawka czwarta zapewniała bezpieczeństwo osobiste i majątkowe, a wszelkie rewizje musiały odbywać się na podstawie nakazu z dokładnym uzasadnieniem przyczyn. Poprawki od piątej do ósmej dotyczyły odpowiedzialności sądowej i zapewniały procesy z udziałem ławy przysięgłych, zakazywały też stosowania „kar okrutnych i sprzecznych z uświęconymi zwyczajami"45. Reasumując, pierwsze osiem z dziesięciu poprawek do konstytucji zapewniało podstawowe wolności obywatelskie. Były one zgodne z kolonialną tradycją. Realizowały również ideały Oświecenia. Dawały społeczeństwu amerykańskiemu poczucie bezpieczeństwa i godności. Spełniały oczekiwania Amerykanów, przyzwyczajonych do pewnych swobód i własnego poczucia wartości. Poprawki te były precyzyjne w swym znaczeniu, nieraz bardzo konkretne, jak np. przy ustaleniu, że „ilekroć wartość przedmiotu sporu przekracza dwadzieścia dolarów, uszanowane musi być prawo do sądu przed ławą przysięgłych [...]"46. Nie da się tego jednak powiedzieć o dwóch ostatnich poprawkach. Ich postanowienia, choć na pierwszy rzut oka, wydają się jasne, są jednak zbyt ogólne, 45

Poprawka VIII - zob. tekst konstytucji i poprawek do konstytucji, w: Encyklopedia Historii Stanów..., s. 167. 46 Ibidem.

Prawa i wolności w amerykańskiej rzeczywistości przełomu XVIII i XIX w.

65

co stworzyło podstawy do odmiennego rozumienia ich treści i różnorodnej interpretacji. Z pozoru poprawka dziewiąta przyznaje słuszność interpretacji postanowień konstytucji narodowi. Jednak ani prawa nie są określone, a sformułowanie „niektórych praw" jest wieloznaczne. Nie wiadomo też co oznacza zapis „inne prawa, które naród zachowuje dla siebie"47. W sumie naród jest podniesiony do roli podmiotu, ale nawet samo pojęcie naród (people) też nie mogło być jednoznacznie interpretowane. Podobnie w preambule, gdzie czytamy: „My, naród Stanów Zjednoczonych [...]", co w wersji oryginału brzmi „We, the People of the United States [...]", słowa „people" nie można utożsamić ze wszystkimi, którzy zamieszkiwali ówczesne państwo amerykańskie 48 . Wyłączeni byli z niego zarówno Indianie, Murzyni, jak i biali nie posiadający odpowiednich dochodów. Zatem naród odnosił się właściwie tylko do wolnych białych zasiadających w stanowych zgromadzeniach prawodawczych. Poprawka dziesiąta jest również ukłonem twórców konstytucji wobec narodu amerykańskiego. Pozornie przyznaje mu, tj. stanom lub narodowi, co już samo w sobie jest niejednoznaczne, całą władzę, której nie posiada władza federalna. Postanawia bowiem: „Zakres władzy, który w tej Konstytucji nie został przekazany Stanom Zjednoczonym lub odebrany poszczególnym stanom, pozostaje w ręku stanów lub narodu"49. Rozważając treść tych słów trudno dziwić się, że poprawka ta była z entuzjazmem przyjęta przez społeczeństwo. Jednak, jak się w następnych latach okazało, nie przyniosła mu wiele pożytku. Wpędziła je raczej w pułapkę interpretacyjną. Jest to zrozumiałe, gdyż te z pozoru proste słowa, dające uchwycić istotę tej poprawki, stworzyły tak odmienne możliwości interpretacyjne, że ani naród reprezentowany przez stanowe zgromadzenia, ani państwo poprzez swe federalne instytucje, nie zawsze mogły dojść do kompromisu. Warto w tym miejscu dodać, że zarówno postanowienia federalnej konstytucji, jak i dołączonych do niej dziesięciu poprawek, odnosiły się wyłącznie do wolnej ludności białej. Niewolnictwo było wstydliwą sprawą dla Amerykanów. Nie podnoszono tego tematu. Ujrzał on światło dzienne dopiero w 1803 r. przy okazji zakupu Luizjany, następnie po prawie dwudziestu latach, gdy przyjmowano do Unii stan Missouri. Przybliżmy zatem sprawy związane z nabyciem Luizjany. Gdy z inspiracji prezydenta Thomasa Jeffersona 2 maja 1803 r. (traktat antydatowano na 30 kwietnia) dokonano zakupu ogromnych, niemal dwukrotnie większych od obecnych, połaci ziem francuskiej Luizjany, pojawiło się wiele 47

Treść tej poprawki jest następująca: „Wyszczególnienie niektórych praw w Konstytucji nie może służyć za podstawę takiej interpretacji, która by przeczyła istnieniu lub uszczuplała inne prawa, które naród zachowuje dla siebie , \ Ibidem. 48 Zob. tekst angielski - ibidem, s. 152, tekst polski, s.160. 49 Poprawka dziesiąta - ibidem, s. 167.

66

Jolanta A. Daszyńska

nowych problemów. Jednym z nich było przyznanie praw dla ludności zamieszkującej te nowe obszary. W traktacie kupna Stany Zjednoczone gwarantowały tamtejszym mieszkańcom te same prawa, jakie posiadali Amerykanie i możliwość wejścia do Unii. Gwarancja ta trudna była jednak do spełnienia. Konstytucja federalna nie precyzowała sposobu dołączania nowych obszarów. Stwierdzała jedynie, że „Nowe stany mogą być przyjmowane do Unii przez Kongres" 50 . Jednak kupione obszary nie były ani stanem, ani tzw. terytorium. Właściwie nie wiadomo było, czy do kupna i przyjęcia do Unii tych ziem upoważniony był Kongres, czy może stany, z którymi miały sąsiadować. Za tą drugą opcją opowiadał się sekretarz skarbu Albert Gallatin51. Jednak prezydent przyznał Kongresowi wiodącą rolę. Nadto nawoływał Kongres do szybkiej ratyfikacji traktatu kupna, z uwagi na bardzo krótki termin, jaki ustanowili Francuzi. Dochodziły go również głosy, że Napoleon, któremu w kwietniu, w czasie rokowań, tak bardzo się śpieszyło, zapowiedział, że w razie zwłoki lub poprawek dokonanych przez Amerykanów, nie uzna ratyfikacji. Jednak społeczeństwo amerykańskie było podzielone w kwestii Luizjany. Stany północne i wschodnie, głównie z powodów ekonomicznych, były przeciwne zakupowi tak wielkiego obszaru, gdyż ekspansja na zachód zubożała Wschód. Jak dodaje Caleb P. Patterson „pozbawiała go najbardziej postępowego elementu ludzkiego"52. Kongres natomiast - zdominowany przez demokratycznych republikanów reprezentujących przede wszystkim stany południowe - popierał traktat. Sprzeciwiający się mu federaliści z północnego wschodu byli w mniejszości. Uważali, że zakup ten zwiększy przewagę Południa w Kongresie, a co za tym idzie, jego wpływy polityczne. Grozili nawet secesją. Jeden z orędowników tych haseł, federalista Timothy Pickerinng z Masasachusetts, wołał: „Wyjdźmy spośród nich i bądźmy oddzielnie"53. Uzasadniał, że interesy stanów północnych są ze sobą zbieżne, dlatego mogą one bez obaw stworzyć „praktyczną harmonię i stałą unię"54. Jej stolicą miał być Nowy Jork. Faktycznie, interesy stanów północnych współgrały ze sobą. Były zaś sprzeczne z interesami i polityką państwa kierowanego przez demokratycznego republikanina Thomasa Jeffersona. Dlatego też federaliści z Nowej Anglii pragnęli sami realizować własne cele i oderwać się od krepującej ich rozwój Unii. Obawiali się ponadto przewagi stanów niewolniczych w Kongresie 55 . Z tego powodu utworzyli Północną Konfederację. 50

Tekst konstytucji - zob. Encyklopedia Historii Stanów..., s. 165-166. Zob. list A. Gallatina do T. Jeffersona z 13.01.1803 r., w: D. Malone, Jefferson the President. First Term 1801-1805, Boston 1970, s. 312. 52 C.P. Patterson, The Constitutional Principles of Thomas Jefferson, Freeport, New York 1971 (reprint z 1953), s. 148. 53 T. Pickering, On Northern Secession, 1804, w: The Annals of America, vol. 4, s. 190. 54 Ibidem, s. 191. 55 „Without a separation, can those states ever rid themselves of Negro presidents (chodzi 51

Prawa i wolności w amerykańskiej rzeczywistości przełomu XVIII i XIX w.

67

Powstałe z myślą secesji organizacje, takie jak „Essex Junto" z Massachusetts i „River Gods" z Connecticut miały, według słów Timothy Pickeringa, „uwolnić od korupcji oraz korupcyjnych wpływów i ucisku wywieranego przez arystokratyczną demokrację z Południa"56. Utrzymanie równowagi politycznej, a właściwie przechwycenie steru władzy było niezwykle ważnym momentem rywalizacji między Północą a Południem. Początkowa równowaga przestawała istnieć. Wraz z jej zanikiem rodził się konflikt o władzę. Gdy traciły ją stany północne, głosiły swe niezadowolenie i groziły secesją Później, gdy sytuacja poczęła się odwracać, tę samą broń wyciągnęły stany południowe. Czyniły to jednak o wiele bardziej rozważnie. Najpierw domagały się usunięcia przyczyn konfliktów i poszanowania posiadanych przez siebie praw, a dopiero w ostateczności zapowiadały secesję. Nie zagłębiając się w analizowanie tych kontrowersji, ani spraw dotyczących konstytucyjnych niuansów dotyczących zarówno traktatu kupna, jak i jego ratyfikacji, należy stwierdzić, że Luizjana została oficjalnie przekazana Stanom Zjednoczonym 20 grudnia 1803 r., czyli dokładnie w miesiąc po ratyfikacji w Senacie57. Fakt ten przyczynił się do wzrostu popularności prezydenta Jeffersona. W Ameryce zapanował radosny nastrój i entuzjazm. Wydawano bale, uroczyste obiady i kolacje, organizowano festyny. Sukces Jeffersona w następnych wyborach był przesądzony. Jednakże ani Jefferson, ani właściwie nikt dokładnie nie wiedział, co naprawdę stanowił obszar Luizjany i jak miał być przekazany do Unii. Dlatego prezydent powołał ekspedycję Meriwethera Clarka i Williama Lewisa w celu zbadania i opisania tych terenów, a także znalezienia drogi łączącej Missisippi z Pacyfikiem58. Jeśli zaś chodzi o prawa mieszkańców nowych ziem, to już wspomniana wyprawa miała zbliżyć ich i pozytywnie nastawić do mieszkańców starych stanów wchodzących w skład Unii. Lewis miał nawiązać handel z Indianami i uświadomić białym mieszkańcom tych ziem, jakie korzyści zyskają z przyłączenia do Stanów Zjednoczonych. Jednak nie wszystko okazało się takie proste. Prawa, jakie mieli otrzymać mieszkańcy włączonych ziem wywołały dyskusję. o prezydentów z Wirginii, a więc stanu niewolniczego), and a Negro Congress (tu jeszcze większa przenośnia) and regain their just weight in the political balance". Ibidem, s. 237. 56 Cyt. za: S.E. Morris, H.S. Commager, W.E. Leuchtenburg (eds.), The Growth of the American Republic, vol. 1, New York 1980, s. 343. 57 W trzecim już dorocznym orędziu do Kongresu, wygłoszonym 17 października 1803 r., prezydent T. Jefferson zgłosił transfer Luizjany i zapowiedział, że „kiedy zostanie on uznany przez Senat, sprawa zostanie przedstawiona w Izbie Reprezentantów". Uzyskał przychylność Senatu (24:7) i już cztery dni później ogłosił wymianę ratyfikacji z Pierwszym Konsulem Francji. Cyt za: S.K. Padover (ed.), The Complete Jefferson Containing His Major Writings, Published and Unpublished; Except His Letters, New York 1969 (reprint z 1943), s. 402. 58 Zob. The Journals of Lewis and Clark. A New Selection, ed. by J. Bakeless, New York 1964.

68

Jolanta A. Daszyńska

James Madison uważał, że należy zapytać się nowych mieszkańców, czy zechcą przyjąć takie same prawa, jakimi cieszą się Amerykanie. Senator znany jako John Taylor z Karoliny, gdyż pochodził z Caroline County w Wirginii, powołując się na słowa traktatu, sprzeciwiał się, aby Luizjana została włączona do Unii jako stan. Jego zdaniem, byłoby to równoznaczne z uznaniem mieszkańców nowych ziem za równoprawnych obywateli Stanów Zjednoczonych59. Proponował zatem, aby obszary te zostały włączone jako terytorium. Wśród głosów senatorów ze stanów środkowych przeważały opinie, że ci nowo przyjęci nie muszą otrzymać takich samych praw, jakie posiadają mieszkańcy, którzy tworzyli Unię. Prawdopodobnie chodziło o dużą liczbę kreolów i niewolników (łącznie około 40 tys.). Uważano też, że mieszkańcy nowych ziem będą w przyszłości mogli sami wybrać, gdzie zamierzają pozostać. Sam prezydent Jefferson przyznawał, że spora część otrzymanych terytoriów będzie „zamknięta przed amerykańskim osadnictwem, [pozostając] pod własnym rządem złożonym z miejscowej ludności"60. Sekretarz skarbu Albert Gallatin opracował zaś plan przewidywanych dochodów z Luizjany, a przede wszystkim zmienił dotychczas obowiązujące hiszpańskie przepisy podatkowe na obowiązujące w Stanach Zjednoczonych. Z jego inicjatywy zniesiono cła i opłaty na towary eksportowane z Luizjany do USA. Te preferencje ekonomiczne miały się stać zachętą dla kupców z Północy do wymiany handlowej z Luizjaną. Prezydent zaś przemawiając w Kongresie przypomniał, że rola tej instytucji polega na m.in. na „zapewnieniu mieszkańcom [terytoriów - J.D.] prawa wolności sumienia i własności"61. Kongres przychylił się do tych słów. Kolejną kwestią, jaka budziła kontrowersje był sposób sprawowania władzy nad Luizjaną. Plany federalistów, zgłaszane w tej sprawie, nie tylko kłóciły się z kolonialnymi tradycjami wolnościowymi, ale przede wszystkim z konstytucją. To przecież wolności, przede wszystkim obywatelskich, domagali się mieszkańcy młodej republiki. Przedstawmy zatem charakterystyczny głos federalisty i skrajnego ekspansjonisty - Gouvernera Morrisa z Nowego Jorku. „Kiedy nabędziemy Kanadę i Luizjanę" - pisał - będziemy właściwie rządzić nimi jako prowincjami i nie pozwólmy im na prawo głosu w ich zgromadzeniach"62. Nie tak radykalne, acz nie za bardzo licujące ze szlachetnością „Mędrca z Monticello" były poglądy Thomasa Jeffersona. Uważał on, że mieszkańcy dolnej Luizjany dotychczas żyjący pod rządami despotycznymi nie są jeszcze gotowi na to, by samemu sprawować rządy. Porównywał ich do dzieci. Swe argumenty 59

Szerzej zob. E.S. Brown, The Constitutional His tory of the Louisiana Purchase 1803-1812, Berkeley 1972 (reprint z 1920), s. 66-67. 60 Cyt. za: T.M. Marshall, A Histoiy of the Western Boundary of the Louisiana Purchase, 1819-1841, New York 1970 (reprint z 1914), s. 10. 61 S.K. Padover (éd.), op.cit., s. 402. 62

Cyt. za: A. de Conde, This Affair of Louisiana, New York 1976, s. 210.

Prawa i wolności w amerykańskiej rzeczywistości przełomu XVIII i XIX w.

69

podpierał tym, że mieszkańcy tych terenów nie znali języka angielskiego. Dlatego też Jefferson proponował nie przyznawać ludności Luizjany prawa głosu. Najwyżsi urzędnicy sprawujący tam władzę mieli zatem nie być wybierani przez ludność Luizjany, lecz przez prezydenta. Odbywałoby się to zgodnie z literą prawa, gdyż w marcu 1804 r. prezydent otrzymał w stosunku do Luizjany nieograniczoną władzę. Trzeba jednak zaznaczyć, że Jefferson mylił się w ocenie tamtejszej ludności. Dokumenty z 1804 r. opracowane przez mieszkańców St. Louis wymownie świadczą o ich zrozumieniu zasad ustrójowo-konstytucyjnych Stanów Zjednoczonych oraz pełnej odpowiedzialności i szybkości, z jaką podjęli się tworzenia lokalnej samorządności63. Jednak Jefferson był konsekwentny w swoich poglądach. W czasie debaty kongresowej wiosną 1804 r. w sprawie ustanowienia rządu terytorialnego w Luizjanie twierdził, że jej mieszkańcy nie zrozumieją wolności i dlatego należycie jej nie wykorzystają. Nie zasługują zatem na własny rząd. Jeden z polityków popierających Jeffersona stwierdził kategorycznie: „Uważam nasz stosunek wobec nich jak wobec podbitego kraju"64. Znacznie bardziej dalekowzrocznym politykiem okazał się Ojciec Konstytucji - James Madison. Głosił, że tamtejsi ludzie szybko dostosują się do zasad ustrojowych Stanów Zjednoczonych. „Należy z pewnością oczekiwać - twierdził - że błogosławieństwo wolności zostanie im udzielone tak szybko, jak sami będą przygotowani i gotowi, aby je otrzymać"65. Niewątpliwie ten głos przyczynił się do tego, że bill (tzw. Breckinridge Act) przeszedł w obu izbach Kongresu i stał się prawem w marcu 1804 r. Podzielił on Luizjanę na dwie części. Pierwsza z nich określana jako Dystrykt Luizjana została czasowo anektowana do Terytorium Indiany. Druga, leżąca bardziej na południe, nosiła nazwę Terytorium Luizjana, często nazywana też Terytorium Orleanu. Jednak podział ten nie uwzględnił warunków traktatu cesji Luizjany. Mieszkańcy Nowego Orleanu mieli zostać uznani równoprawnymi Amerykanami. Tymczasem nie uzyskali ani praw samorządowych, ani prawa głosu. Stracili swe przywileje zarówno plantatorzy, jak i kupcy. Władza nad tymi obszarami była sprawowana przez urzędników wyznaczonych w Stanach Zjednoczonych. Nie bez racji mówiono, że Amerykanie wprowadzili w Luizjanie „rząd tak despotyczny, jak Turcy w Azji"66. 63

Zob. np. odezwę opracowaną przez Komitet mieszkańców St. Louis do mieszkańców Górnej Luizjany z 28 lipca 1804 r., czy też sprawozdania z zebrań tamtejszych mieszkańców z 2 i 15 kwietnia 1804 r., a także rezolucje Komitetu z St. Genevieve i New Bourbon z 2 września 1804 r. - The Territorial Papers of the United States, comp, and ed. by C.E. Carter, vol. 13 (The Territory of Louisiana-Missouri, 1803-1806), Washington 1948, s. 33-38, 41^17. 64 Cyt. za: A. de Conde, op.cit., s. 212. 65 Cyt. za: ibidem. 66

Cyt. za: ibidem.

70

Jolanta A. Daszyńska

Przeciwko powyższym ustaleniom występował John Quincy Adams, szczególnie ostro atakując sposób nakładania podatków na mieszkańców Luizjany bez ich zgody. Uważał to zarówno za niezgodne z konstytucją, jak i „groźne dla mieszkańców Stanów Zjednoczonych"67. Miał rację, ponieważ Breckinridge Act stanowił wyraźne pogwałcenie zasad konstytucji 1787 r. Niestety, sprzeciw zgłaszany przez Adamsa nie zyskał poparcia w Senacie. Podobny los spotkał senatora Josepha Andersona z Tennessee, który uważał tę ustawę za „system tyranii niszczący prawa wyborcze"68. Stosunek Amerykanów do ludności Luizjany kłócił się z głoszonymi przez nich ideałami szczęścia, wolności, poszanowania praw człowieka, czemu dali wyraz w konstytucji federalnej. Był też sprzeczny z postanowieniami traktatu kupna tego obszaru. Hamował tendencje samorządowe ludności Luizjany, przynosił jej straty finansowe i dawał niekorzystny obraz amerykańskiej wolności i demokracji. Tę szczególną sytuację umiejętnie wykorzystał Edward Livingston. Jako prawnik i były kongresman, szukał możliwości zrobienia szybkiej kariery. Wstawienie się za pokrzywdzoną ludnością Luizjany i walka o jej prawa stwarzała znakomitą okazję do wykazania swych możliwości. Livingston opracował zatem memoriał do Kongresu. Krytykował w nim odgórnie ustanowiony system władzy dla Luizjany, w którym jej mieszkańcy zostali pozbawieni prawa głosu, a ponadto zakazano im dochodowego handlu niewolnikami. Memoriał ten zyskał ogromne poparcie mieszkańców Luizjany. Zwłaszcza duży poklask otrzymała kwestia niewolnictwa. Opozycja Livingstone'a zakończyła się sukcesem. Luizjana została otwarta dla importu niewolników, zezwolono też na handel nimi. Ustawa Kongresu z 2 marca 1805 r., znana jako „Ustawa o organizacji przyszłego rządu na Terytorium Orleanu" dotyczyła mieszkańców wspomnianego obszaru, którym przyznano „wszystkie prawa, przywileje i korzyści", jakie gwarantował Northwest Ordinance z 1787 r.69 Następnie objęła mieszkańców Terytorium Missisippi. Niewolnictwo zostało uznane na tych terenach. Nie wspominano natomiast o handlu niewolnikami, acz proceder ten trwał aż do 1808 r., tj. do czasu wejścia w życie ustawy zakazującej handlu i sprowadzania niewolników spoza Stanów Zjednoczonych70. W 1811 r. prezydent James Madison przyjął ustawę zezwalającą mieszkańcom 67

Cyt. za: E.S. Brown, op.cit., s. 47. Cyt. za: D. Malone, op.cit., s. 353. 69 Northwest Ordinance został uchwalony 13 lipca 1787 r. przez Kongres Kontynentalny. Dotyczył organizacji rządów na obszarach położonych na północ od rzeki Ohio, zwanych Terytorium Północno-Zachodnim. Ustalał sposób zarządzania, m.in. przez mianowanego przez Kongres gubernatora, do czasu, gdy obszar ten zamieszka 5 tys. dorosłych mężczyzn. Wówczas mają oni prawo wybrać własne zgromadzenie ustawodawcze i ubiegać się o włączenie do Unii na takich samych prawach, jak stany założycielskie. Mają także prawo ustanowienia własnej konstytucji i sądownictwa zgodnych z konstytucją federalną. 70 Chodzi o ustawę „An Act to Prohibit the Importation of Slaves" z 2 marca 1807 r., która weszła w życie 1 stycznia 1808 r. Zob. The Annals of America, vol. 4, s. 216-218. 68

Prawa i wolności w amerykańskiej rzeczywistości przełomu XVIII i XIX w.

71

Terytorium Orleanu na opracowanie własnej konstytucji i zasad lokalnego samorządu. Jednocześnie wyraził zgodę na włączenie tych ziem do Unii. Zapowiedź ta wyzwoliła falę protestów, zgłaszanych zwłaszcza przez skrajnych federalistów z Nowej Anglii, którzy poczęli grozić secesją. Jednakże 4 marca 1812 r. prezydent Madison wygłosił w Kongresie orędzie w tej sprawie, opowiadając się za włączeniem tej części Luizjany do Unii jako stanu. W Kongresie rozpoczęły się debaty. W ich wyniku już 30 kwietnia Luizjana weszła do Unii jako osiemnasty stan, a jej mieszkańcy otrzymali te same prawa i przywileje, jakie obowiązywały w Stanach Zjednoczonych. Nie poczyniono jednak żadnych zastrzeżeń w kwestii niewolnictwa, zwracając uwagę na wówczas ważniejsze kwestie. Należało do nich m.in. zapewnienie, że Missisippi wraz z rzekami wpadającymi do niej i do Zatoki Meksykańskiej musi zostać otwarta dla Amerykanów. Zastanawiający jest fakt, że Luizjanę uznano za stan niewolniczy. Nasuwają się również wątpliwości co do postawy Jeffersona, który po uwieńczonym sukcesem zakazie handlu niewolnikami, nie wykorzystał swych wpływów, prestiżu czy popularności w społeczeństwie i Kongresie, aby kontynuować reformy ograniczające, a nawet znoszące niewolnictwo. Wydaje się, że względy natury moralnej musiały ustąpić prawom ekonomicznym, które podstawę gospodarki w tych rejonach geograficznych opierały nadal na pracy niewolniczej. Jednak rozważając „za" i „przeciw" kupna i włączenia Luizjany, niewątpliwą korzyścią dla Stanów Zjednoczonych był wzrost terytorialny, korzystna wymiana handlowa i otwarcie drogi dla amerykańskiego ekspansjonizmu. Jego kolejnymi etapami było Missouri, Oregon, a następnie pojawienie się idei panamerykanizmu. Tendencje do ograniczania wolności i praw obywatelskich nie dotyczyły wyłącznie nowej ludności, która nie zamieszkiwała pierwotnych trzynastu stanów. Podobnymi ograniczeniami, już wcześniej zostali objęci również ci wszyscy, którzy tworzyli nowe państwo. Otóż w 1798 r., w obliczu rzekomego zagrożenia ze strony Francji, ówczesny prezydent John Adams przyjął opracowane przez Kongres ustawy Alien and Sedition, znane jako „Ustawy o cudzoziemcach i podżeganiu do buntu". Ograniczały one prawa i wolności obywatelskie zawarte w „Bill of Rights". Podważały zapis dotyczący wolności prasy i wypowiedzi, dawały rządowi możliwość deportacji cudzoziemców, głównie Francuzów, przedłużały czas oczekiwania na przyznanie amerykańskiego obywatelstwa z pięciu do czternastu lat71. Ustawy te zaostrzyły system policyjny, gdyż wszędzie szukano „wrogów wewnętrznych"72. Efektem ustaw był kryzys państwowy, który 71 Były to: Naturalization Act (18.06.1798), Alien Enemies Act (06.07.1798), Alien Act (25.06.1798) i Sedition Act (14.07.1798). 72 Przede wszystkim zagrożeni byli członkowie partii demokratyczno-republikańskiej oraz ci, którzy sprzyjali Francji, jak np. francuski filozof Volney, dr Joseph Priestley, będący angielskim duchownym, który otrzymał azyl w Stanach Zjednoczonych, dr Thomas Cooper, który założył re-

72

Jolanta A. Daszyńska

omal nie doprowadził do rozerwania z takim trudem scalanej Unii. Pojawiły się bowiem rezolucje, znane jako Rezolucje Kentucky i Wirginii (Kentucky and Virginia Resolutions), które negowały legalność Alien and Sedition Acts. Ponadto wzywały pozostałe stany do poparcia Rezolucji, uznania ustaw federalnych za nieważne i opowiedzenia się po stronie argumentów zawartych w Rezolucjach. Rezolucje, choć przedstawione w stanowych zgromadzeniach przez podstawionych ludzi, w rzeczywistości wyszły spod piór Thomasa Jeffersona i Jamesa Madisona. Fakt ten ma niebagatelne znaczenie, gdyż oznacza, że sprzeciw wyszedł nie od mało znanych, lokalnych polityków, tylko od samych Ojców Założycieli. Nie zgadzali się oni z wprowadzonymi ustawami federalnymi i uznali je za niezgodne z konstytucją. Był to precedens, gdyż po raz pierwszy stany wystąpiły przeciwko polityce federalnej. Poddały ją ocenie, skrytykowały i uznały za niekonstytucyjną, a zatem nieważną, a przeto nieobowiązującą 73 . Wykorzystały przy tym postanowienia dziewiątej i dziesiątej poprawki do konstytucji. Obrały drogę konstytucyjną w myśl ich rozumienia słuszną i upoważniająca je do kontroli działania i postanowień władzy federalnej. Stworzyły wówczas zasadę, określaną jako doktryna suwerenności stanowej. Według niej amerykańska konstytucja federalna jest porozumieniem (compact), do którego każdy stan dobrowolnie przystąpił. Ma ponadto prawo kontrolowania władzy federalnej i strzeżenia zakresu jej kompetencji. Czyni to opierając się o postanowieniach dziesiątej poprawki. Sytuacja była napięta, gdyż Rezolucje udowadniały, że Kongres nie tylko przekroczył swe uprawnienia, ale przede wszystkim pogwałcił postanowienia konstytucji. Poprzez zgłoszoną wówczas zasadę nullifikacji, autorzy Rezolucji stwierdzili, że stany mają prawo zawetować ustawy federalne uznane przez nie za niekonstytucyjne. Postępowanie takie uważali za legalny i słuszny środek. Federaliści bronili swych racji. Dziesięć stanów przyznało im słuszność opowiadając się za Alien and Sedition Acts. Tym samym stany te potępiły Rezolucje Jeffersona i Madisona, uznając je za „niebezpieczne w swych tendencjach" oraz „haniebne i zgubne"74. Jednocześnie zgromadzenia ustawodawcze Kentucky i Wirginii apelowały do pozostałych stanów o poparcie. Nie uzyskały go. Sami autorzy, gdy tylko zdali sobie sprawę z możliwości rozpadu Unii publikańską gazetę w Pensylwanii, zaprzyjaźniony z T. Jeffersonem, nauczyciel du Ponta de Nemours - Victor du Pont, a nawet Albert Gallatin reprezentujący demokratycznych republikanów, acz legitymizujący się francuskim rodowodem. Szerzej zob. A. Koch, Jefferson and Madison. The Great Collaboration, Gloucester, Mass. 1971, s. 178. 73 W Rezolucjach padły następujące słowa: „An Act [...] which does abridge the freedom of the press, is not law, but is altogether void, and of no force". T. Jefferson, The Kentucky Resolution, w: The Works of Thomas Jefferson, ed. by P.L. Ford, vol.8, New York 1898, s. 465. 74 Cyt. za: K.M. Stamp, The Concept of Perpetual Union, w: Federalism. A Nation of States. Major Historical Interpretations, ed. by K.L. Hall, New York 1987, s. 22.

Prawa i wolności w amerykańskiej rzeczywistości przełomu XVIII i XIX w.

73

i wycofali Rezolucje ze stanowych zgromadzeń. Nie chcieli bowiem rozpadu państwa, o co byli oskarżani przez federalistów. Domagali się jedynie ścisłego przestrzegania postanowień konstytucji federalnej. Było to dla nich gwarantem spokoju i bezpieczeństwa. Tego samego chciało amerykańskie społeczeństwo i dlatego nie poparło Rezolucji. Stabilizacja, spokój, siła państwa i wzrost jego autorytetu były dobrami nadrzędnymi. Te nastroje społeczeństwa doskonale umieli wyczuć demokratyczni republikanie. W przeciwieństwie do federalistów nie straszyli widmem wojny z Francją, nie przygotowywali Amerykanów do nowej wojny. Demokratyczni republikanie stawali się prężną partią polityczną. Wystawili swego kandydata Thomasa Jeffersona i zwyciężyli w wyborach prezydenckich. Ustawy Alien and Sedition powoli zaczęto wycofywać. Słowo „nullifikacja" ucichło. Po raz kolejny wypowiedzieli je federaliści z Nowej Anglii w czasie wojny 1812-1814 r. Społeczeństwo znów cieszyło się prawami obywatelskimi, mogąc swobodnie wypowiadać swe opinie i przekonania. Reasumując dotychczasowe rozważania na temat amerykańskich wolności należy podkreślić, że: 1. Kolonialna tradycja stworzyła podwaliny pod wolności konstytucyjne w nowym państwie. Koloniści cieszyli się bowiem dość dużą gamą praw i przywilejów, które zawarte były w kolonialnych kartach praw. Stopniowo narastało w nich przeświadczenie, że potrafią sami decydować o sobie. Uwidoczniło się to zwłaszcza po wojnie siedmioletniej (1756-1763), kiedy Wielka Brytania, szukając sposobów na zapełnienie pustego skarbu, nałożyła na mieszkańców kolonii podatki. Uczyniła to jednak w nowy, dotychczas nie praktykowany sposób, gdyż po pierwsze, podatki uderzały we wszystkie grupy społeczne, a po drugie, co ważniejsze, mieszkańcy zostali pozbawieni prawa jakichkolwiek dyskusji, gdyż podatki zostały narzucone w sposób arbitralny przez angielski Parlament. 2. Silne tendencje samorządowe w koloniach były sprzeczne z uznawaniem dyktatu Parlamentu. Walka o własne prawa kolonii i możliwość decydowania o własnym losie doprowadziły do wojny o niepodległość. Już w czasie jej trwania okazało się, że: 1. Wolność jest pojęciem złożonym. Dla państwa jako zjednoczonych trzynastu kolonii oznaczała niepodległość. Niektóre stany utożsamiały ją z wolnością od płacenia podatków i możliwością całkowitego decydowania o swym losie, nie zważając na potrzeby Unii. 2. Państwo czasów Artykułów Konfederacji przyznało zbyt duże wolności stanom, przy czym samo nie było ani silne, ani skuteczne, aby pohamować stanowe partykularyzmy.

74

Jolanta A. Daszyńska

3. Rozczarowało także Murzynów, którzy walczyli po stronie Amerykanów. Górnolotne słowa Deklaracji Niepodległości, mówiące o wolności i prawie człowieka do szczęścia, odnosiły się jednak wyłącznie do wolnej ludności białej. Z czasów kolonialnych pozostały zatem ograniczenia sankcjonujące niewolnictwo. 4. Te same ograniczenia powtórzyła federalna konstytucja. De facto pominęła milczeniem istnienie niewolnictwa. Tym samym dała na nie cichą zgodę. Jej osiągnięciem było jednak ograniczenie niewłaściwie rozumianej wolności stanów, poprzez podporządkowanie ich silnej władzy federalnej. Ponadto: - podkreśliła rolę narodu, czyniąc go podmiotem, dając mu władzę i zapewniając mu niezbywalne prawa, wolności i przywileje. Jednakże amerykańska republika była tylko z pozoru demokratyczna, - stwarzała iluzję demokracji. Społeczeństwo miało bowiem możliwość wybierania swych przedstawicieli, w zależności od liczny ludności do Izby Reprezentantów i po dwóch do Senatu. Miało wpływ na wybory prezydenta. Zapewniono mu podstawowe prawa, w tym wolność prasy i wypowiedzi, wyznania, zrzeszania się i noszenia broni. Jednak właściwa władza, mimo postanowień dziewiątej i dziesiątej poprawki, spoczywała w strukturach federalnych. Państwem kierował Kongres, prezydent i Sąd Najwyższy. Było to urzeczywistnienie wizji federalistów, którzy tworząc nowe państwo, uważali, że rządzić może nim wyłącznie wykształcona elita, a nie szerokie rzesze społeczeństwa. W praktyce życia politycznego wzajemne współdziałanie władz federalnych i stanowych nie okazało się więc łatwe. Przynosiło nieporozumienia i konflikty. To, co wolno, a czego nie, zarówno władzom stanowym, jak i federalnym, mimo odwoływania się do słów konstytucji, było stałym przedmiotem zatargów między stanami a państwem. W efekcie stało się jedną z ważniejszych przyczyn wojny secesyjnej.

Mazowieckie Studia Humanistyczne Nr 1-2, 2008

Wiesław Balcerak

MNIEJSZOŚCI - REWIZJONIZM

Rozpad wielonarodowej Monarchii Austro-Węgierskiej, upadek imperium carów, klęska Rzeszy oraz powstanie państw narodowych w Europie Środkowo-Wschodniej postawiły na porządku dziennym przed mocarstwami sprawę ochrony mniejszości narodowych1. Sprawa ta stanęła już z całą swą złożonością podczas obrad konferencji pokojowej. Nie było też dziełem przypadku, że na fali demokratyzacji życia politycznego, aktywizacją wpływowych środowisk postępowo-liberalnych zaniepokojonych losem mniejszości narodowych w nowo powstałych państwach, a zwłaszcza pozycją ludności żydowskiej, mocarstwa narzuciły niektórym sygnatariuszom traktatów pokojowych przyjęcie specjalnych zobowiązań. Miały one chronić mniejszości narodowe. Nadzór nad ich respektowaniem powierzono Lidze Narodów. Zobowiązania te zostały ujęte w postanowienia traktatów o mniejszościach (zwanych przez niektórych małym traktatem wersalskim). Pierwszym sygnatariuszem tego traktatu stała się Polska, podpisując go wraz z traktatem wersalskim 28 czerwca 1919 r.2 Stało się tak mimo 1

Według szacunków dokonanych w latach 1926-1934 liczba mniejszości narodowych w Europie (bez uwzględnienia Związku Sowieckiego) wynosiła około 22 566 - „Survey Graphic", February 1939, s. 77; por. L. Wasilewski, Skład narodowościowy państw europejskich, Warszawa 1933. Mniejszość niemiecką w Europie szacowano na 6,3 min. W Polsce liczyła ona 1 min, w Czechosłowacji 3,5 min, na Węgrzech 0,6 min - zob. A. Czubiński, Polityka mniejszościowa Niemiec w latach 1918-1945, w: Rola mniejszości niemieckiej w rozwoju stosunków politycznych w Europie 1918-1945, Poznań 1984, s. 16. 2 Tekst zob. League of Nations, Protection of Linguistic, Racial and Religious Minorites by the League of Nations, Geneva 1927 (C.L. 110, 1927.1. Annexe), s. 42-45. Traktaty o ochronie mniejszości narodowych z mocarstwami sprzymierzonymi i stowarzyszonymi (Stanami Zjednoczonymi, Wielką Brytanią, Francją, Włochami i Japonią) podpisały następujące państwa: Polska w Wersalu 28 czerwca 1919 r., Czechosłowacja w Saint Germain-en-Laye 10 września 1919 r., Rumunia w Paryżu 9 grudnia 1919 r., Grecja w Sèvres 10 sierpnia 1920 r. Cztery państwa byłego bloku państw centralnych miały wpisane zobowiązania w traktaty pokoju, jakie zawarły ze zwycięskimi mocar-

76

Wiesław Balcerak

oporu zainteresowanych stron i bez konsultacji z nimi. Wszakże główni zwycięzcy nie mieli większych obiekcji w tym względzie. Dał temu wyraz brytyjski premier David Lloyd George na posiedzeniu Rady Najwyższej 17 czerwca 1919 r. mówiąc, że „jeśli Polska powróciła do życia, jeśli Rumunia znajduje się w przededniu podwojenia swego terytorium, to stało się to dzięki wysiłkom i zwycięstwu wielkich mocarstw; mamy prawo domagać się od nich rachunku"3. Należy podkreślić, że premier brytyjski, przypisując mocarstwom zbyt wiele zasług zapomniał, iż Polska sama zbrojnie sięgnęła po niepodległość, tyle tylko, że w warunkach osłabienia, a nawet rozpadu mocarstw rozbiorowych i że sama się obroniła, stawiając skuteczny odpór inwazji bolszewickiej. Również Rumunia sama stwarzała fakty dokonane, opanowując zbrojnie kolejne terytoria, przy czym mocarstwa nie bardzo były w stanie jej przeszkodzić. Podobnie czyniła Czechosłowacja i wiele innych państw. Realizacją postanowień traktatu o ochronie mniejszości obarczono Ligę Narodów. Okazało się to zadaniem niemal tak absorbującym, jak rozbrojenie czy rozstrzyganie sporów międzynarodowych czy też zapewnienie pokoju. Forum ligowe stało się główną prawnomiędzynarodową platformą rozstrzygania sporów łączących się z ochroną mniejszości4. Liga Narodów, a zwłaszcza jej Rada, została też uprawniona do zapewnienia ochrony i tym mniejszościom narodowym, którym przyszło żyć w państwach nie będących sygnatariuszami traktatów mniejszościowych. Dotyczyło to kilkunastu państw zarówno z grupy tzw. pokonanych (z wyjątkiem Niemiec), jak i nowo powstałych. Liczne spory na tle konfliktów mniejszościowych, zwłaszcza przedkładane z wielonarodowościowych państw Europy Środkowo-Wschodniej, nastręczały niemało kłopotów odpowiednim organom ligowym. Może o tym świadczyć fakt, że w latach 1921-1939 do Ligi wpłynęły 883 petycje od różnych mniejszości (nie licząc tych, które mocą postanowień konwencji górnośląskiej przedkładano Radzie bezpośrednio)5. W dążeniu do rozładowywania sytuacji jeszcze w paźstwami. Były to Austria - traktat podpisany w Saint Germain-en-Laye 10 września 1919 r. (art. 62-69), Bułgaria w Neuilly-sur-Seine 27 listopada 1919 r. (art. 49-57), Węgry w Trianon 4 czerwca 1920 r. (art. 54-60), Turcja w Lozannie 24 lipca 1923 r. (art. 37-45). Państwa te złożyły stosowne deklaracje wobec Rady Ligi Narodów: Albania 2 października 1921 r., Estonia 17 września 1923 r., Finlandia (odnośnie do Wysp Alandzkich) 27 czerwca 1921 r., Łotwa 7 lipca 1923 r., Litwa 12 maja 1922 r. Ponadto klauzule o ochronie mniejszości znalazły się w konwencji genewskiej dotyczącej Górnego Śląska z 15 maja 1922 r. (art. 64-158), w konwencji dotyczącej terytorium Kłajpedy (Memla) z 8 maja 1924 r. 3 P. Mantoux, Les délibérations du Conseil des Quatres (24 mars-28 juin 1919), t. II, Paris 1955, s. 451-453. 4 S. Sieipowski, Mniejszości narodowe jako instrument polityki międzynarodowej 1919-1939, Poznań 1986, s. 53. 5

Liczba tych petycji była zastanawiająco wielka, a przy tym dotyczyła w większości przypad-

Mniejszości - rewizjonizm

77

dzierniku 1920 r. z inicjatywy lorda Arthura Jamesa Balfoura powołano tzw. Komitet Trzech złożony z przewodniczącego Rady i dwóch członków. Było to ciało wykraczające poza przepisy traktatowe, ale usprawniające procedurę mniejszościową. Istotną rolę spełniał też Sekretariat Ligi wraz z jego sekcją Komisji Administracyjnych i Mniejszości6. Organa pomocnicze przyczyniały się do przedłużania procedury postępowania, a także do rozmydlania petycji nie dość uzasadnionych. W sprawach znaczniejszej wagi i szczególnie kontrowersyjnych włączany bywał Stały Trybunał Sprawiedliwości Międzynarodowej. Mnogość spraw mniejszościowych, jakimi zarzucano organa ligowe, była nie tylko następstwem mozaiki narodowościowej i jej złożoności, ale i jej wykorzystywania przez władze i organizacje rewizjonistyczne. Dotyczyło to przede wszystkim Niemiec, a także w jakiejś mierze i Węgier oraz innych państw pokonanych i niezadowolonych z powojennego ładu pokojowego ówczesnej Europy. Niemcy eksponowały wszem i wobec „krzywdę", jaka ich spotkała w następstwie przegranej wojny, dążąc do zrekompensowania jej konsekwencji. Poprzez inspirowanie mniejszości niemieckich do podnoszenia na forum międzynarodowym krzywd rzeczywistych, czy choćby pozorowanych, aby „wykazywać", że istniejący stan rzeczy wymaga zmiany. Manipulowanie nastrojami i poczynaniami ludności niemieckiej poza granicami kraju mogło przychodzić tym łatwiej, że Rzesza jako jedyne z państw pokonanych nie została zobligowana do przyjęcia zobowiązań traktatowych z zakresu ochrony mniejszości. Pozwalało to na w istocie bezkarne działania inspirujące i jednoczesne ubieranie się w togę sprawiedliwego rzecznika respektowania uprawnień mniejszościowych przez takie państwa, jak Węgry, Rumunia, Czechosłowacja, a przede wszystkim Polska. Rzeczywistym celem było destabilizowanie sytuacji międzynarodowej, aby móc doprowadzić do pokojowej rewizji granic na podstawie artykułu 19 paktu Ligi. Państwa, którym przypadło w udziale borykać się ze sprawami naruszania praw mniejszościowych już w ciągu pierwszych lat sygnalizowały swe niezadowolenie z funkcjonującego systemu ochrony. Ich protesty w tym względzie przybierały na ostrości. Do świadomości coraz liczniejszego grona liderów ligowych docierało też przeświadczenie, że rzecz idzie nie tylko o ochronę mniejszości. Za walką bowiem o prawa mniejszości widać było zamiary dezintegracji struktur państwowych, a często i naruszanie suwerennych praw państw stojących na pozycjach ładu wersalskiego. Przed Ligą Narodów, jako strażniczką tego ładu, stawał problem, jak ukierunkować dalsze postępowania w sprawie ków spraw drobnych. Podejrzewano też ich inspirowanie celem wyolbrzymienia problemu. - Por. S. Sierpowski, Mniejszości narodowe jako instrument..., s. 72. 6 Szerzej zob. P. Gerbert, V.V. Ghebali, M.R. Mouton, Société des nations et organisation des Nations Unies, Paris 1973.

78

Wiesław Balcerak

ochrony mniejszości i jakie znaleźć ostateczne rozwiązanie problemu mniejszości narodowych. W tym zakresie wypada się zgodzić z poglądem historyka polskiego głoszącym, że: „Mimo różnych niuansów, wahań, nawet załamań stopniowo w środowisku ligowym zadomowiło się przekonanie o asymilacyjnych celach międzynarodowego systemu mniejszości"7. Asymilacja mniejszości była dążeniem rządów wielu państw o niejednorodnej strukturze narodowościowej. Wszakże rzecz była i w tym, że ci, co chcieli jej u siebie, potępiali ją u sąsiadów, jeśli dotykała ich rodaków. Na rzecz zwolenników asymilacji zdawała się też przemawiać potrzeba stabilizacji ładu pokojowego. Jednakże marsz według azymutu asymilacyjnego był celem, który należało osiągać etapami rozłożonymi w czasie. Sprawa bowiem nie była łatwa do przeprowadzenia, choćby z uwagi na prawa człowieka8 oraz aktualne położenie wielomilionowej rzeszy mniejszości, którym póki co trzeba było zapewnić satysfakcjonujący byt. Stąd też w pierwszym etapie można odnotować, obok zalewu petycji i różnego rodzaju skarg na rzeczywiste czy tylko pozorowane krzywdy, coraz silniejsze protesty rządów poszczególnych państw, co do niewypełniania przez mniejszości kraju zamieszkania ich powinności wynikających z postanowień traktatów mniejszościowych. Znalazło to m.in. wyraz w rezolucji III Zgromadzenia uchwalonej 21 września 1922 r. W rezolucji tej zwracano uwagę na obowiązek „lojalnego współdziałania" z narodami panującymi. Rezolucja ta była jakby pozytywnym odzewem na interwencje rządów państw o strukturze wielonarodowej. Upłynęły zaledwie trzy lata, a na forum ligowym stanęła sprawa asymilacji mniejszości narodowych. Oto bowiem referent zagadnień mniejszościowych delegat Brazylii Afranio de Mello Franco na grudniowej sesji Rady 1925 r., wychodząc naprzeciw oczekiwaniom państw, niezadowolonych z funkcjonowania dotychczasowego systemu ochrony, wysunął koncepcję, która zakładała stopniowe ewoluowanie zasad współżycia między większością a mniejszością tak, aby w końcu doszło do zlania się mniejszości z ogółem obywateli9. Idea asymilacyjna spotkała się z poparciem brytyjskiego ministra spraw zagranicznych Neville'a Chamberlaina. Próbował on nawet sformułować teorię asymilacyjną mniejszości narodowych10 i ewentualnie uzyskać dla niej akceptację, do czego jednak formalnie rzecz biorąc nie doszło. W ówczesnej rzeczy7

S. Sierpowski, Mniejszości narodowe jako instrument..., s. 55. O.I. Janowsky, Nationalities and National Minorities, s. 157 i nn. 9 S. Sierpowski, Polityka mniejszościowa Niemiec w Lidze Narodów, w: Rola mniejszości niemieckiej w rozwoju stosunków politycznych w Europie 1918-1945..., s. 46-47. 10 Szerzej zob. A. Mandelstam, La protection internationale des minorités. Premiere partie. La protection des minorités en droit international positif, Paris 1931, s. 223 i nn. 8

Mniejszości - rewizjonizm

79

wistości politycznej wykładnia asymilacyjna była zadaniem niewykonalnym nie tylko ze względu na opór delikatnej materii, jaką była kwestia narodowościowa, ale i rozbieżności w polityce poszczególnych państw. Swoistym ewenementem było, że niemal wszystkie państwa dążyły do asymilacji mniejszości u siebie, a nie u sąsiadów. Należy wszakże zaznaczyć, że grudniowa sesja Rady 1925 r., a zwłaszcza stanowisko zajęte wówczas przez Chamberlaina, zaważyło w sensie hamującym na przebiegu prób wykorzystywania spraw mniejszościowych do rewizji granic. Większym realistą co do usytuowania mniejszości w państwie wielonarodowym okazał się już na początku premier francuski Georges Clemenceau. W liście do Ignacego Paderewskiego z 24 czerwca 1919 r. wyraził on pogląd, że chodzi 0 przyzwyczajenie mniejszości do współżycia z większością panującą11. W rzeczywistości w drugiej połowie lat dwudziestych XX w. nie było ani „przyzwyczajenia" do harmonijnego współżycia mniejszości, ani też jej asymilacji. Wręcz odwrotnie. W niejednym wypadku poszczególne mniejszości coraz bardziej wyobcowywały się, stając się nawet elementem destabilizacyjnym. W ostateczności w miarę upływu lat chodziło już tylko o to, aby ta lub inna mniejszość nie weszła na drogę irredenty i nie stała się zaczynem konfliktu międzynarodowego12. Oskarżenia co do wykorzystywania międzynarodowej ochrony mniejszości do celów irredenty nie były pozbawione podstaw. Dotyczyło to przede wszystkim Niemiec, wobec których mocarstwa ligowe wykazywały dużą dozę pobłażliwości. W ramach swej polityki pacyfikowania Berlina na drodze dogadywania się 1 ustępstw pozwalały na tolerowanie wykorzystywania postanowień traktatowych do celów polityki rewizjonistycznej. Do tego nurtu pobłażliwości i przychylności wobec poczynań niemieckich dostrajał się w niejednym wypadku i Stały Trybunał Sprawiedliwości Międzynarodowej w Hadze13. W każdym razie wiele jego orzeczeń nie można było określić jako apolityczne. Na szczególną uwagę zasługuje wykorzystywanie traktatowej ochrony mniejszości w okresie rewizjonistycznej ofensywy Niemiec, której rozpoczęcie można datować na marzec 1926 r., tj. od roku wstąpienia Niemiec do Ligi. Zaczęła się ona zmasowanym atakiem prasy niemieckiej na władze węgierskie za ich stosunek do ponadpięćsettysięcznej mniejszości niemieckiej. Kierunek tego ataku wymierzony w państwo pokonane i rewizjonistyczne może zastanawiać, czy to nie była próba wywołania czy też zainspirowania nastrojów rewizjonistycznych na forum międzynarodowym, a jednocześnie ukazanie Niemców w momencie 11

Tekst zob. D. Hunter Miller, My Diary at the Conference ofParis, Witch Documents, New York 1925, XIII, s. 215-222, a także: O.I. Jankowsky, op. cit., s. 179-184. 12 Por. K. Jeziorański, Istota problemu mniejszościowego na terenie międzynarodowym, Warszawa 1930, s. 6 i nn. 13 Por. S. Sierpowski, Mniejszości narodowe jako instruments. 70-71.

80

Wiesław Balcerak

ich przyjmowania do Ligi Narodów. Wydaje się bowiem nie być dziełem przypadku, że w czerwcu 1927 r. doszło do wydarzenia rewizjonistycznego, które odbiło się głównym echem w ówczesnej Europie. Oto bowiem lord Harold Rothermere potentat prasowy i jeden z filarów rządzącej wówczas w Wielkiej Brytanii partii konserwatywnej opublikował w „Daily Mail" spektakularny artykuł postulujący konieczność zmiany granic Węgier pokrzywdzonych postanowieniami traktatowymi. Lord Rothermere stwierdzał, że z trzech milionów Węgrów, których traktat trianonski pozostawił poza granicami państwa, dwa miliony mogłyby powrócić do państwowości węgierskiej. W polemice, jaka się następnie wywiązała z ministrem spraw zagranicznych Czechosłowacji Edvardem Beneśem lord stwierdził: „Nie dlatego poległo milion brytyjskich żołnierzy, aby za cenę ich śmierci miało w tej części Europy panować bezprawie [...]"14. Wystąpienie lorda Rothermere współgrało z widoczną już wówczas, nasilającą się ofensywą niemiecką na jej głównym, polskim kierunku. Wiąże się ona z osobą ministra Gustava Stresemanna jako inspiratora czy promotora ofensywy mniejszościowej, będącej przykrywką akcji rewizjonistycznej, opartej na artykule 19 paktu Ligi. To głównie za jego sprawą wkrótce po przyjęciu do Ligi i jej Rady, Niemcy jako mocarstwo ligowe mogły „wystawić faktury" za swą „pokojowość". Koszt ich był niebagatelny, a mianowicie powrót do stanu sprzed I wojny światowej. Cele swej polityki Stresemann, w sposób niebudzący wątpliwości, określił wkrótce po objęciu teki ministra spraw zagranicznych (13 stycznia 1923 r.) w liście z 7 września 1925 r. do byłego pruskiego następcy tronu. Wśród trzech pierwszoplanowych celów wymienił ochronę mniejszości niemieckiej oraz zmianę granic wschodnich, tj. przyłączenie Gdańska, tzw. polskiego korytarza i Górnego Śląska15. Sternik niemieckiej polityki zagranicznej lat dwudziestych, przedstawiany przez wielu mu współczesnych jako bojownik pokoju walczący przy pomocy idei16, posługiwał się jednak dość pokrętną i wyrafinowaną dyplomacją. Świadom przejściowej niemocy Rzeszy starał się sprzedawać swe intencje pokojowe za cenę ustępstw czołowych mocarstw ligowych. Czynił to m.in. w poufnych rozmowach z ministrem Aristide'em Briandem, podczas których plany rewizjonistyczne zajmowały poczesne miejsce. Francuz miał nawet radzić w grudniu 1927 r. swemu niemieckiemu „przyjacielowi" odbycie rozmowy z marszałkiem Józefem Piłsud-

14 15

„Daily Mail" z 21 czerwca 1927 r. G. Stresemann, Vermächtnis. Der Nachlass in drei Baden, t. II, Berlin 1932, (II wyd.),

s. 553. 16

Stresemann przemawiając 29 listopada 1924 r. na zjeździe Niemieckiej Partii Ludowej oświadczył: „Polityka siły w końcu zawsze zwycięży, ale kiedy nie ma się siły trzeba walczyć także przy pomocy idei". - G. Stresemann, Les Papiers de Stresemann, 1.1, Paris 1932, s. 349.

Mniejszości - rewizjonizm

81

skim, aby zaproponować zamianę Gdańska na Kłajpedę17, która zresztą była we władaniu Litwy. Tak się jednak nie stało, zapewne w obawie przed reakcją Marszałka. Dla swej polityki podminowywania ładu pokojowego Stresemann nie omieszkał wykorzystywać swych bliskich stosunków z sekretarzem generalnym Ligi Erikiem Drummonden, głównie w odniesieniu do Wolnego Miasta Gdańska18. Na szczęście zapału do rewizji granic nie przejawiał w równym stopniu, co inni ówcześni politycy, brytyjski minister spraw zagranicznych Chamberlain. Do osiągnięcia swego celu rewizji granic niemiecki minister spraw zagranicznych Stresemann zmierzał poprzez ochronę praw mniejszości, której los miał rzekomo zagrażać pokojowi. Charakterystyczny jest fakt, że w czasie, jaki upłynął od zawarcia między Polską a Niemcami konwencji genewskiej w 1922 r., tylko dwie petycje przypadały na okres przed wstąpieniem Rzeszy do Ligi Narodów. Szczególnie w 1928 r. Rada została zarzucona petycjami niemieckimi po to, aby utwierdzić ją w przekonaniu, że problem mniejszości zaognia się coraz bardziej. Liczba skarg niemieckich w ciągu tego roku była większa niż wszystkich pozostałych, rozpatrywanych przez organa Ligi w ciągu dziesięciu lat. W czasie aktywizacji niemieckiej polityki na forum genewskim swoistą dominantą stało się inspirowanie przez Berlin roszczeniowo-wywrotowej działalności niemieckiej mniejszości w Polsce, przy czym okazja była dobra. Celowi temu służyły m.in. poczynania działającego na Górnym Śląsku Niemieckiego Związku Ludowego (Deutscher Volksbund fur Polnisch-Slesien). Na posiedzeniu 53 sesji Rady 15 grudnia 1928 r. znalazła się sprawa wpisów do szkół mniejszościowych. Przy tej okazji polski minister spraw zagranicznych August Zaleski odniósł się do działalności Volksbundu oraz do zarzucania Rady drobnymi kwestiami mniejszościowymi. Zarzucił Volksbundowi prowadzenie akcji podburzającej i wywrotowej. Wywołało to gwałtowną i bezprecedensową reakcję Stresemanna, który bijąc pięścią w stół krzyczał na polskiego ministra, co odbiegało w sposób rażący od przyjętych norm zachowań19. Na tej samej grudniowej sesji Rady niemiecki minister zapowiedział złożenie wniosku na następnej sesji, aby omówić całokształt spraw mniejszościowych, co można było interpretować jako krok w kierunku rewizji terytorialnego status quo. Podczas obrad 54 sesji Rady w marcu 1929 r. Stresemann rozwiał wątpliwości co do swych właściwych intencji, łącząc sprawę ochrony mniejszości z artykułem 19 paktu, przewidującym możliwość rewizji postanowień traktatów. Do tego wszakże była potrzebna jednomyślna decyzja. Tymczasem większość 17

J. Krasuski, Stosunkipolsko-niemieckie 1919-1932, Poznań 1974, s. 74. Ibidem, s. 39. 19 „Journal Official" 1929, s. 69-70; P Wandycz, August Zaleski. Minister spraw zagranicznych RP 1926-1932, w świetle faktów i dokumentów, Paryż 1980, s. 41. 18

82

Wiesław Balcerak

Rady stanęła jednak na stanowisku niełączenia spraw mniejszości z artykułem 19. W tym duchu wystąpił też minister Chamberlain, powątpiewając w czystość intencji Stresemanna co do rzeczywistej troski o los mniejszości. Na kolejnej sesji Rady w Londynie poparcie uzyskało stanowisko Chamberlaina, stojącego na pozycjach dotychczasowej praktyki w sprawie ochrony mniejszości wbrew stanowisku ministra niemieckiego, dążącego do rewizji postanowień traktatowych. Ten jednak nie dawał za wygraną i przekuwał zobowiązania mniejszościowe w broń polityczną. Doprowadził też do debaty mniejszościowej na czerwcowej sesji Rady w Madrycie. Chcąc całkowicie zdominować obrady wnioskował, aby bez pośrednictwa Komitetu Trzech na porządek obrad wnieść 367 przypadków domniemanego naruszenia praw mniejszości niemieckiej. Sprzeciwił się temu m.in. minister Zaleski, wskazując na niemożność spełnienia tego postulatu20. Mając tego pełną świadomość, minister Stresemann w istocie rzeczy dążył do stworzenia warunków do rewizji z wykorzystaniem artykułu 19. Świadczył o tym fakt, że zaproponował zmianę procedury umożliwiającej zastosowanie tegoż artykułu. Ponieważ uzyskanie jednomyślnej decyzji, wymaganej do jego zastosowania, było praktycznie wręcz niemożliwe, a przynajmniej niezwykle trudne, wnioskował, by do tego wystarczyła zwykła większość. Jednakże ten postulat, a także i inne propozycje niemieckie Rada odrzuciła, godząc się jedynie na drobne poprawki proceduralne. I tak w niektórych przypadkach przewidywano zwiększenie liczby członków Komitetu z trzech do pięciu, a także uzasadnianie przedkładanych propozycji. Fiasko ofensywy niemieckiej na madryckiej sesji Rady związane było z przeciwdziałaniem państw o strukturze wielonarodowej, do którego dostroiły się dwa główne mocarstwa ligowe. Niepomny tego minister Stresemann zaryzykował przeniesienie sprawy na forum wrześniowego Zgromadzenia Ligi Narodów. Jednakże i tam nie można było odnotować sukcesu. Na X Sesji Zgromadzenia wyłoniły się trzy grupy państw. Chiny, Węgry, Bułgaria i Niemcy opowiadały się za doprowadzeniem do stosowania artykułu 19. Z grupy tej, dającej się określić jako rewizjonistyczna, przebojowo występował delegat Węgier stwierdzając, że artykuł 19 był czynnikiem sprawczym wstąpienia jego kraju do Ligi. Niemcy ze względów taktycznych (aby nie zrażać sobie Wielkiej Brytanii i Japonii) zachowywali się ze znaczną dozą powściągliwości. Natomiast delegacja chińska, pragnąc uwolnić swe państwo od narzuconych przez mocarstwa wielu krępujących zobowiązań, zgłosiła wniosek o powołanie specjalnej komisji do zbadania sprawy niedających się już zastosować traktatów. Do państw zwalczających dążenia rewizjonistyczne należały Polska, Czechosłowacja, Rumunia, Jugosławia oraz blok państw Ameryki Łacińskiej. Pozostali członkowie organizacji genewskiej zajmowali stanowisko wyczekujące. 20

„Journal Official" 1929, s. 1019-1020.

Mniejszości - rewizjonizm

83

Wniosek chiński w sprawie powołania specjalnej komisji został przyjęty, lecz jej prace - wobec znacznej różnicy stanowisk, a zwłaszcza nie dość przychylnego stanowiska mocarstw - pozostały bezowocne. W tej sytuacji w rezolucji przyjętej przez Zgromadzenie trudno było doszukać się jakiejś myśli przewodniej co do procedury stosowania artykułu 1921. 1929 r., który miał być czasem rewizji, można tylko określić rokiem szturmu na istniejący ład pokojowy. Śmierć w październiku 1929 r. głównego szermierza rewizjonizmu, którym to mianem można by określić Stresemanna, zdawała się mieć jakąś symboliczną wymowę, ponieważ odtąd sprawa mniejszości i rewizjonizmu stopniowo przestaje zajmować pierwsze miejsce w pracach Ligi22. Stało się tak nie bez znaczącego wpływu państw mniejszościowych, które stworzyły nawet nieformalny front sprzeciwu, czego wyrazem była m.in. konferencja ministrów spraw zagranicznych Polski, Czechosłowacji, Jugosławii, Rumunii i Grecji w Genewiel2 września 1931 r. Poddali oni gruntownej dyskusji stanowisko i taktykę pięciu państw w aktualnych kwestiach mniejszościowych. „W szczególności zdecydowano: 1) Złożyć na VI-ej Komisji Zgromadzenia, w związku z propozycją niemiecką przekazania tej Komisji części raportu Sekretarza Generalnego, dotyczącej działalności Rady w sprawach mniejszościowych, wspólną deklarację, według załączonego Tekstu. Na wniosek Pana Ministra Zaleskiego postanowiono, że deklarację złoży imieniem pięciu Państw Minister rumuński Ghika. Uchwalona rezolucja jest wyrazem dążenia wszystkich pięciu zainteresowanych rządów do stłumienia, w miarę możności w zarodku, ewentualnej dyskusji mniejszościowej na wzór zeszłorocznej, którą Niemcy pragnęliby wyzyskiwać dla celów polityczno-propagandowych. 2) Przedstawiciele pięciu Państw zainteresowanych uzgodnili złożenie pisma protestującego przeciwko opublikowaniu z ramienia Komitetu Trzech w maju r.b. komunikatu o przebiegu obrad i decyzji Komitetu Trzech w sprawie petycji ukraińskiej. Postanowiono zarazem, na wniosek p. Benesza, poczynić kroki, by wszystkie odnośne listy zostały rozesłane członkom Rady dopiero po zamknięciu Zgromadzenia Ligi, a to dlatego, by nie dawać Niemcom sposobności do podejmowania nad tą sprawą dyskusji na VI-ej Komisji"23. Niepowodzenia 1929 r. i odejście Stresemanna nie oznaczały bynajmniej wygaszenia niemieckich dążeń rewizjonistycznych. Rzesza jako państwo nie chciała się pogodzić z następstwami traktatu wersalskiego. Czołowi politycy 21 22 23

Ibidem. S. Sierpowski, Mniejszości narodowe jako instrument..., s. 67. Polskie Dokumenty Dyplomatyczne 1931, Warszawa 2008, s. 572-573.

84

Wiesław Balcerak

niemal wszystkich partii od prawicy do lewicy oraz przedstawiciele władz nie ukrywali swych poglądów w tym względzie, tyle tylko, że agitacja rewizjonistyczna socjalistów na ogół była obwarowywana deklaracjami przepełnionymi troską o zachowanie pokoju. Ujął to trafnie jeden z czołowych publicystów politycznych tamtych lat: „Agitacja... pokojowa - pisał - socjalistów niemieckich w istocie rzeczy zmierzała do tego samego celu. Agitacja ta dąży do przekonania przywódców II Międzynarodówki, że Pomorze i Śląsk są Polsce niepotrzebne, że pomorski »korytarz« rozerwał całość terytorium Rzeszy i że cierpi od tego jej rozwój gospodarczy. W swej rewizjonistycznej akcji niemieccy socjaliści współzawodniczą z nacjonalistami w fałszowaniu historii, etnografii i ekonomii"24. Nie wyłamał się z frontu dążeń rewizjonistycznych i sam prezydent Paul Hindenburg. Występując 18 września 1928 r. w Opolu stwierdził m.in.: „O tym co zostało nam wydarte nie możemy bez boleści w sercu zapomnieć"25. W sposób szczególny wśród rządowych rzeczników niemieckiego rewizjonizmu na progu lat trzydziestych zapisał się niemiecki minister ziem utraconych Gottfried Treviranus. Wygłaszając przemówienie 10 sierpnia 1930 r. z okazji dziesięciolecia plebiscytu na Warmii i Mazurach, ubolewał nad „otwartą raną na wschodzie", o rozdartym kraju nadwiślańskim i „traktatowym bękarcie" (czyt. Wolnym Mieście Gdańsku)26. Nie zawiódł też były minister Reichswehry gen. Hans von Seect. W styczniu 1931 r. w wygłoszonym odczycie określił Polskę jako głównego wroga Rzeszy, a równocześnie do potencjalnych przyjaciół zaliczył Włochy z uwagi na ich rewizjonistyczne dążenia. Ligę Narodów potraktował z wyraźnym lekceważeniem, postulując wystąpienie z niej Niemiec, a zarazem podkreślając, że Stany Zjednoczone i Rosja Sowiecka dystansują się od tej organizacji. Wskazał także na fakt, że tak ważne wydarzenia międzynarodowe, jak Rapallo, Locarno, konferencje morskie i reparacyjne czy też pakt Brianda-Kellogga miały miejsca poza organizacją genewską27. Jakby tego było mało, na odbytym w maju 1931 r. zjeździe Stalhelmu, wystąpiono z postulatami rewizji granic z Polską, a w szczególności inkorporacji Śląska. I wreszcie minister spraw zagranicznych, nie owijając w bawełnę oświadczył wprost ambasadorowi Wielkiej Brytanii w Berlinie Horacemu Rumboldowi, że Niemcy nie mogą się zadowolić swymi wschodnimi granicami28. 24

„Przegląd Polityczny", Maj 1931, s. 186. Cyt. za: W. Michowicz, Walka dyplomacji polskiej przeciw traktatowi mniejszościowemu w Lidze Narodów w 1934 r., Łódź 1963, s. 17. 26 Zob. „Gazeta Polska" z 15 sierpnia 1930 r.; szerzej J. Krasuski, Stosunki polsko-niemieckie 1919-1932, Poznań 1975, s. 353. 27 A. Rigman, Cele i środki niemieckiej polityki zaborczej, Warszawa 1931, s. 9. 28 Documents on British Foreign Policy 1919-1939 (dalej - DBFP), Second Series, vol. I, London 1946, s. 490-491. 25

Mniejszości - rewizjonizm

85

Uporczywa niemiecka kampania rewizjonistyczna z czasem znajdowała coraz większe zrozumienie prasy zachodniej, a także wielu osobistości świata politycznego. Jeszcze w październiku 1927 r. „Berliner Tageblatt" opublikował wywiad przeprowadzony przez Theodora Wolffa z byłym premierem brytyjskim Lloydem George'em. W wywiadzie tym radził 011 Niemcom, aby uzbroili się w cierpliwość, to doprowadzą do rewizji granicy z Polską29. Szwedzki baron von Stachl-Holstein opublikował w dzienniku „Der Tag" artykuł zatytułowany Bezprawie wyrządzone Górnemu Śląskowi, w którym ubolewał nad losem tej krainy pod polskim panowaniem30. W sukurs Berlinowi przychodzili też politycy amerykańscy. Sekretarz stanu Henry Stimson nazwał tzw. polski korytarz źródłem niebezpieczeństwa dla pokoju europejskiego31. W podobnym duchu wypowiadali się kolejni ambasadorowie amerykańscy w Berlinie, snując przy tym bliżej nieokreślone pomysły przeniesienia korytarza dalej na wschód od Prus Wschodnich32. Jednakże szczególnie niepokojącym memento dla sytuacji międzynarodowej, opartej na ładzie wersalskim, należy uznać zmianę w polityce Foreign Office, gdzie zaczęto odchodzić od dotychczasowej zasady życzliwej neutralności wobec państw zagrożonych rewizjonizmem na rzecz „dawania ucha" aspiracjom niemieckim. Uwidoczniła się ona już od połowy 1929 r., tj. zmiany ekipy rządzącej. Zarówno premier James Ramsay MacDonald, minister spraw zagranicznych, jak i Arthur Henderson nie kryli swego „zrozumienia" dla zamysłu rewizji granicy polsko-niemieckiej. Przywódca liberałów John Simon (minister spraw zagranicznych od października 1931 r.) miał nawet indagować wielu swoich rozmówców, czy Polska nie byłaby gotowa dla stabilizacji pokoju w Europie poczynić pewnych ustępstw terytorialnych na rzecz Niemiec. Oznaczało to ni mniej ni więcej jak tylko zapoczątkowanie polityki appeasementu poprzez składanie terytorium Polski na ołtarzu pokoju europejskiego. W tym początkowym okresie mówiło się raczej o dążeniu do osiągnięcia współdziałania angielsko-francusko-niemieckiego33. Na tym tle doszło do oziębienia, a nawet swego rodzaju impasu w stosunkach polsko-brytyjskich34. Londyn wobec niemieckiej desperacji rewizjonistycznej gotów był pójść na duże ustępstwa, choć przede wszystkim kosztem innych, a zwłaszcza Polski. To jednak groziło niebezpieczeństwem narażania pokoju, ponieważ stanowisko Warszawy było nieustępliwe. Jednakże świadomość tej oczywistości była wówczas udziałem niewielu polityków 29

„Berliner Tageblatt", Oktober 1927. „Der Tag" 1931, nr 263. 31 "Le Temps" z 8 października 1931 r. 32 A. Klafkowski, Uprawnienia Polski w WMG w latach 1918-1939 jako zagadnienie prawa międzynarodowego, „Życie i Myśl" 1955, nr 2/3, s. 119. 33 Por. M. Baumgart, Londyn - Berlin 1918-1939, Szczecin 1993, s. 136. 34 Zob. M. Nowak-Kiełbikowa, Polska - Wielka Brytania w dobie zabiegów o zbiorowe bezpieczeństwo w Europie 1923-1937, Warszawa 1989, s. 294-305. 30

86

Wiesław Balcerak

brytyjskich, choć zwracał na nią uwagę w memoriale opracowanym na potrzeby rządu stały podsekretarz stanu w Foreign Office Robert Vansistart35. Napór rządu niemieckiego w sprawie praw mniejszościowych i rewizjonistycznych mocarstwa ligowe starały się powstrzymać, idąc na ustępstwa w zakresie spraw reparacyjnych oraz wcześniejszego ewakuowania strefy nadreńskiej. 22 grudnia 1928 r. podjęto decyzję o powołaniu komitetu rzeczoznawców z Amerykaninem Owenem Youngiem na czele, aby uregulować kwestię odszkodowań niemieckich. Komitet ten w okresie od 9 lutego do 7 czerwca opracował nowy plan spłat reparacyjnych zastępujący plan Dawesa. Plan Younga zmniejszał ogólną kwotę niemieckich reparacji o 17%, rozkładając je na 59 rocznych rat. W rezultacie Niemcy miały uiścić 37 rat w wysokości 2 min marek do 1988 r. Nie dość tego. Na żądanie niemieckie spłatę reparacji powiązano z przedterminową ewakuacją Nadrenii, z której wojska miały być wycofane już do 30 stycznia 1930 r.36 Na tym się jednak nie skończyła życzliwość okazywana Berlinowi. Oto bowiem 6 sierpnia 1929 r. zwołano do Hagi konferencję dwunastu państw poświęconą wprowadzeniu w życie planu Younga. W trakcie tych obrad Londyn doprowadził pośrednio do wcześniejszej ewakuacji Nadrenii37. Niemcy, płynąc na fali ustępstw czynionych przez mocarstwa, zdecydowały się na dalekoidące kroki. 10 marca 1931 r. rząd niemiecki wraz z przejawiającą dążenia anschlussowe Austrią podjął próbę przeprowadzenia niemiecko-austriackiej unii celnej, podpisując stosowny protokół38. Zapowiadano w nim zawarcie traktatu regulującego stosunki polityczne, gospodarcze oraz przepisy celne. W praktyce zawarcie tego rodzaju traktatu oznaczać by musiało wchłonięcie w niedługim czasie Austrii, której niezawisłość była usankcjonowana postanowieniami traktatowymi. Na tak rażące naruszenie wersalskiego ładu pokojowego nie mogły sobie pozwolić mocarstwa ligowe, reagując negatywnie mimo daleko posuniętej skłonności do ustępstw. Rada Ligi Narodów w maju 1931 r. przedłożyła sprawę Stałemu Trybunałowi Sprawiedliwości Międzynarodowej, który orzekł, że projekt unii jest sprzeczny z paktem oraz traktatem z Saint Germain-en-Laye. Stało się to 5 września. Czas na Anschluss jeszcze nie nadszedł. Państwowość austriacka została wsparta finansowo pożyczką Ligi Narodów i groźbę zażegnano, choć nie usunięto. W czerwcu 1931 r. niezmordowany w rewizjonistycznych zapędach rząd Rzeszy poinformował swoich wierzycieli, że dalsza spłata zobowiązań repara35

DBFP, Second Series, vol. I, s. 501. W. Cm, A History of Germany 1815-1985, London 1987, s. 56. 37 Szerzej zob. DBFP, Series IA, vol. VI, London 1975, s. 566-587. 38 Szerzej zob. E.W. Bennet, Germany and the Diplomacy of the Financial Crisis 1931, Cambridge 1962; Polskie Dokumenty Dyplomatyczne 1931..., s. 216, 223. 36

Mniejszości - rewizjonizm

87

cyjnych jest niemożliwa39. Niemożności spłat niemieckich zmuszeni byli podołać sami wierzyciele. 20 czerwca 1931 r. doszło więc do ogłoszenia przez prezydenta Stanów Zjednoczonych Herberta Hoovera moratorium w sprawie spłat odszkodowań niemieckich i wojennych długów międzysojuszniczych. Jednostronne ustępstwa na rzecz Niemiec nie wpływały na ich stanowisko w sprawie rewizji granic, zwłaszcza z Polską. Podczas rozmów prowadzonych w lipcu 1931 r. przez przedstawicieli rządów angielskiego i francuskiego z kanclerzem Heinrichem Bruningiem i ministrem spraw zagranicznych Juliusem Curtiusem, ci ostatni odmawiali nawet czasowego powstrzymania się od roszczeń terytorialnych wobec Polski40. W związku z tym w brytyjskich kołach rządzących utrwalał się pogląd o nieuchronności rewizji granic dla ratowania pokoju41. Mógł się o tym przekonać polski minister spraw zagranicznych Zaleski podczas wizyty w Londynie w grudniu 1931 r.42 Potwierdzały to liczne publikacje prasy brytyjskiej w następnych miesiącach43. Jednakże przeświadczenie polityków Zachodu o potrzebie zmiany terytorialnego status quo dla uspokojenia Rzeszy sprawy nie przesądzało. Trzeba było móc ją przeprowadzić. Zdecydowanie negatywna postawa Polski, o czym mogła się przekonać strona brytyjska, choćby podczas wspomnianej wyżej wizyty ministra Zaleskiego w Londynie, faktycznie wykluczała możliwość rewizji na drodze pokojowej. Co do tego panowała pełna świadomość w Paryżu, powiązanym sojuszem z Warszawą, a także w Waszyngtonie44. Gotowi do ustępstw czołowi politycy francuscy musieli się nie tylko z tym liczyć, ale i z nastrojami opinii publicznej, która tylko częściowo poddawała się nastrojom pacyfistycznym. Atakowała ona wówczas rząd i politykę flirtu z Niemcami oraz ustępstw im czynionych, uprawianą przez ministra Brianda, a także i przez innych ministrów. Należało wszakże brać pod uwagę i postawę znacznej części prasy, która propagowała pogląd o potrzebie ustępstw dla ratowania pokoju. Dotyczyło to 39

W.M. Medlicott, British Foreign Policy since Versailles 1917-1963, London 1968 - Contemporary England 1914-1964, London 1967, s. 97. 40 Zob. M. Baumgart, Londyn-Berlin..., s. 142; DBFP, Second Series, vol. II, London 1947, s. 172, 220. 41 M. Baumgart, Londyn-Berlin..., s. 142. 42 W rozmowie odbytej z ministrem Zaleskim w Londynie 10 grudnia 1931 r. brytyjski minister spraw zagranicznych John Simon, nawiązując do wystąpienia polskiego ministra na posiedzeniu Komisji Spraw Zagranicznych, zapytał, czy „Polska dla umożliwienia rozbrojenia zgodzi się na pewne terytorialne załatwienia. Minister stwierdził, iż taka interpretacja słów jest całkiem mylna i nie pozostawił Simonowi żadnych wątpliwości co do tego, że wszelkie podobne koncepcje są całkowicie wykluczone". Polskie Dokumenty Dyplomatyczne 1931..., s. 761; por. M. Nowak-Kiełbikowa, Wizyta Augusta Zaleskiego w Londynie w grudniu 1931 r., „Dzieje Najnowsze" 1974, nr 4. 43 Szerzej M. Baumgart, Wielka Brytania a odrodzona Polska 1918-1933, Szczecin 1985, s. 303-305. 44 Zob. Polskie Dokumenty Dyplomatyczne 1931..., s. 654-655.

88

Wiesław Balcerak

zwłaszcza prasy lewicowej. Przedstawiciele tej prasy podczas spotkania z ministrem Zaleskim we wrześniu 1932 r. starali się go przekonać, że sytuacja w Europie jest nie do wytrzymania z powodu Gdańska i korytarza45. W sytuacji swoistej niemocy rozwiązania sprawy niemieckich roszczeń rewizjonistycznych, przypominającej kwadraturę koła, mocarstwa zachodnie, nie zarzucając polityki ustępstw, poszły w kierunku zaabsorbowania Rzeszy i opinii publicznej kluczowym zagadnieniem, jakie stało przed Ligą Narodów, tj. bezpieczeństwem i rozbrojeniem46. Postęp w tym zakresie mógł wygasić nastroje rewizjonistyczne przynajmniej na jakiś czas. I tak też się stało. Fiasko Konferencji Rozbrojeniowej zbiegło się w czasie z dojściem Adolfa Hitlera do władzy w Rzeszy oraz z opuszczeniem przez nią organizacji genewskiej. Wraz z tym droga do pokojowej zmiany wersalskiego status quo przy pomocy Ligi Narodów została zamknięta, choć nastroje rewizjonistyczne wśród Niemców przybierały na sile i nabierały form zorganizowanych. Stały się jednak jak gdyby zapleczem przygotowywania ekspansjonizmu Trzeciej Rzeszy. Jako przykład może posłużyć powstanie i działalność specjalnej organizacji powstałej jeszcze w 1931 r. pod nazwą Auslandsorganisation der NSDAP47. Organizacja ta, służąc destabilizacji państw ościennych, wysyłała do nich swych agentów celem inspirowania i organizowania oporu mniejszości niemieckiej, szerzenia idei powrotu do Rzeszy tzw. ziem utraconych, a także prowadzenia działalności sabotażowej. Po dojściu do władzy hitlerowców, sączona była nazistowska teoria czystej rasy związana z hasłem „Deutschland über alles". W 1933 r. na fali eksportu niemieckiego nacjonalizmu, inspirowanego w znacznej mierze z Berlina, w Czechach zrodził się separatystyczny ruch Niemców sudeckich. Należy też dodać, że mniejszości niemieckie lat trzydziestych w różnych krajach stanowiły oparcie dla osławionej tzw. V kolumny służącej ekspansywnym celom Trzeciej Rzeszy, które miały się ujawnić w całej okazałości w następnych latach. Dziwnym zbiegiem okoliczności 1933 r., tj. czas wyciszenia niemieckiej akcji rewizjonistycznej tuż po dojściu Hitlera do władzy, okazał się dogodny dla reżimu faszystowskich Włoch do swoistego wyręczenia Niemiec w „dziele" rewizjonistycznych poczynań na arenie międzynarodowej. Tuż po wygraniu wyborów przez hitlerowców naczelny organ faszystowski „II Popolo d'Italia" ubolewał: „Węgry okaleczone i obnażone; Niemcy umniejszone w wolności, w suwerenności, w honorze, w godności i bezpieczeństwie. Macedonia rozerwana; Kroacja ujarzmiona i w kajdany ujęta; Gdańsk, korytarz i Górny Śląsk, i trzy i pół miliona Niemców, którzy przeszli pod panowanie mniejszości czeskiej

45 46 47

P. Wandycz, op. cit., s. 101. M. Baumgart, Londyn-BerUn, s. 143 i nn. Zob. Sierpowski, Mniejszości narodowe jako instrument..., s. 76-83.

Mniejszości - rewizjonizm

89

i wszystkie absurdy i niebezpieczeństwa sytuacji politycznej i terytorialnej; i kolonie zrabowane i pakty niedotrzymane"48. Podgrzanie atmosfery rewizjonistycznej potrzebne było Rzymowi do nadania przedsięwzięciom z tego zakresu nowego rozmachu, a przede wszystkim przeniesienia ich z forum ligowego na platformę bezpośredniego dogadywania się mocarstw. Na horyzoncie politycznym Europy pojawiło się widmo paktu czterech49, który z pominięciem Ligi, a pod nakazem mocarstw mógłby zmieniać mapę Europy. Dla Włoch i Niemiec był to zamysł szczególnie kuszący, ponieważ mógł ułatwiać rewizję granic na drodze dyktatu. Tkwił w nim także wabik dla Wielkiej Brytanii i Francji, ponieważ mogły decydować bez wikłania się w procedurę ligową. Jednakże miał i zasadniczą wadę, ponieważ godził w cały system wersalski oraz burzył ład pokojowy, na którego straży te dwa mocarstwa stały i który budował ich dominującą pozycję międzynarodową jako rzeczników wielu państw. W konsekwencji mogło to oznaczać zaprzepaszczenie owoców zwycięstwa. Poza tym dla mocarstw o strukturze rządów demokratycznych liczyły się nastroje społeczne, które nie mogły być przychylne zarówno totalizmowi niemieckiemu, jak i włoskiemu. Wysoka stawka ryzyka związanego z paktem czterech okazała się dostatecznie odstraszająca, aby zamysł legł w gruzach. Zarówno niebezpieczeństwo, jakie niósł z sobą pakt czterech mocarstw, jak i zagrożenia wynikające z wystąpienia Niemiec z Ligi Narodów i Konferencji Rozbrojeniowej, jak też wstąpienie na forum genewskie Rosji Sowieckiej, stanowiły dość wyraźnie występujące oznaki przemian na arenie międzynarodowej i skłaniały państwa posiadające mniejszości narodowe do nowego ustosunkowania się do ligowego systemu ochrony mniejszości. Powracał już wcześniej stawiany problem generalizacji zobowiązań mniejszościowych, na które nie chciały zgodzić się mocarstwa50. Samo wymuszenie generalizacji nie było jednak możliwe do przeprowadzenia z wielu względów. Zdawano sobie z tego sprawę w Warszawie. Narodził się więc pomysł pozbycia się międzynarodowej ochrony mniejszości z zastosowaniem - jak się okazało - chytrego wybiegu. 13 września 1934 r. na forum XV Zgromadzenia polski minister spraw zagranicznych Józef Beck złożył deklarację stwierdzającą, że do czasu wprowadzenia jednolitego systemu międzynarodowej ochrony mniejszości narodowych Polska nie będzie współpracowała z organami międzynarodowymi w zakresie kontroli nad stosowaniem istniejących zobowiązań mniejszościowych51. 48

„II Popolo d'ltalia" 1933, nr 52. Szerzej zob. Z. Mazur, Pakt czterech, Poznań 1979. 50 Por. W. Michowicz, op. cif., s. 62-64. 51 League of Nations, Records of the 15th Ordinary Session of the Assembly, „Official Journal", Special Supplement N° 125, s. 42-43. 49

90

Wiesław Balcerak

Ten ważny akt w dziejach Ligi, noszący znamiona desperacji, opisał jeden z korespondentów prasowych i naoczny jego świadek w następujących słowach: „W czwartek 13 bm, o godz. 11 przed południem, przewodniczący Sandłer otwiera posiedzenie [...] i od razu oddaje głos pierwszemu delegatowi Polski. Minister polski wstępuje na trybunę spokojnym, miarowym krokiem, kłania się przewodniczącemu, odczytuje krótką 10-minutową deklarację i tymże miarowym krokiem schodzi z trybuny wśród grobowej ciszy całej sali, po złożeniu ponownego ukłonu w stronę przewodniczącego [...] Wszyscy są jakby oszołomieni [...]". Rzeczywiście. Niczyje dłonie nie złożyły się nawet do kurtuazyjnych oklasków. Obecni na sali zdali sobie sprawę z tego, że dokonał się akt znacznej wagi. Przedstawiciel państwa nie będącego mocarstwem faktycznie wypowiadał na forum Zgromadzenia traktat o ochronie mniejszości narzucony wolą mocarstw, lecz bez ich akceptacji odrzucany. Przy czym czynił to będąc w pełni świadomym, że jego państwo nie poniesie za to żadnych konsekwencji. Nie należało bowiem spodziewać się opozycji ze strony państw o strukturze wielonarodowościowej, bo to było im na rękę. Mocarstwa ligowe zainteresowane poparciem członka Rady - Polski dla właśnie finalizowanej sprawy przyjęcia Rosji Sowieckiej do organizacji genewskiej miały związane ręce. Poza tym Polska w 1934 r. uchodziła w oczach wielu ówczesnych polityków za sprzymierzeńca Niemiec, zaś ci, co sądzili inaczej, nie chcieli jej wpychać w ich ramiona. Reakcja mocarstw i państw przeciwnych polskiej deklaracji właściwie ograniczyła się do protestów francuskiego ministra spraw zagranicznych Louis Barthou, jego brytyjskiego odpowiednika Simona, delegata włoskiego Pompeo Aloisiego oraz wielu innych państw. Było to minimum tego, co należało uczynić, aby starać się zapobiec naśladownictwu innych państw. Deklaracja ministra Becka z 13 września 1934 r. złożona na XV Zgromadzeniu oznaczała faktyczne uwolnienie się Polski od zobowiązań mniejszościowych52 i w zestawieniu z wcześniejszym wystąpieniem Niemiec z Ligi oznaczała finisz ligowego systemu ochrony mniejszości. Rozpatrując sprawę deklaracji polskiej z 13 września 1934 r., można postawić pytanie, czy był to właściwy moment na tego rodzaju posunięcie? Równocześnie należy zauważyć, że w dziejach stosunków międzynarodowych rzadko zdarzają się tzw. właściwe momenty. W tamtych uwarunkowaniach właściwie każdy moment był niestosowny, jeśli chodzi o autorytet Ligi Narodów. Natomiast z punktu widzenia interesów Polski tamtych lat, przewartościowań dokonano we właściwym czasie, aby nie ściągnąć negatywnych reperkusji na kraj53. Poza tym wydaje się stosowne zauważyć, że powiązany z organizacją genewską system ochrony mniejszości miał służyć rozładowywaniu napięć zarówno 52

Por. S. Sierpowski, Mniejszości narodowe jako instrument..., s. 69.

53

Por. W. Michowicz, op. cit., s. 74-76.

Mniejszości - rewizjonizm

91

w stosunkach międzypaństwowych, jak i - w szerszym kontekście - międzynarodowych i przez to przyczyniać się do stabilizacji wersalskiego ładu pokojowego. Tymczasem wykorzystywany przez Rzeszę i inne państwa niezadowolone z istniejącego status quo stał się czynnikiem destabilizacji54. Destabilizacja ta dokonywana poprzez mniejszości legła u podstaw (choćby jako pretekst) polityki appeasementu, która wiodła nawet bez pośrednictwa Ligi - do pokojowych podbojów Trzeciej Rzeszy. Na marginesie rozważań nad niemiecką polityką mniejszościową po eliminacji ligowego systemu ochrony warto odnotować fakt zawarcia dnia 5 listopada 1937 r. polsko-niemieckiej deklaracji mniejszościowej55. Dojście do zawarcia tej deklaracji mogłoby dziwić, jeśli nie uwzględnilibyśmy okoliczności sprzyjających. Otóż, w przeciwieństwie do polityki Stresemanna, rząd hitlerowski nie życzył sobie umiędzynarodowienia problemu mniejszościowego, preferując rozwiązania bilateralne jako bardziej pragmatyczne. Nie będąc w Lidze i nie mogąc działać za jej pośrednictwem, Berlin wykazał zrozumienie dla wypowiedzenia przez Polskę traktatu mniejszościowego. Poza tym, dbając jeszcze o poprawność stosunków niemiecko-polskich, należało nawet na krótko stworzyć jakiś mechanizm regulowania modus vivendi po wygaśnięciu właśnie w 1937 r. konwencji górnośląskiej.

54

P. Wandycz, op. cit., s. 101. Szerzej zob. J. Kalisch, O genezie niemiecko-polskiej deklaracji mniejszościowej z 5 listopada 1937 roku, w: Rola mniejszości niemieckiej w rozwoju stosunków politycznych w Europie 19181945..., s. 31-42. 55

Mazowieckie Studia Humanistyczne Nr 1-2, 2008

Tomasz Szczepański

WYSPECJALIZOWANE INICJATYWY OPOZYCJI NA RZECZ WSCHODU I PROBLEMATYKI NARODOWOŚCIOWEJ W LATACH 1981-1989

W omawianym okresie pojawiają się wyspecjalizowane inicjatywy środowisk opozycyjnych nastawione na badanie i popularyzację problematyki Europy Środkowej i Wschodniej oraz zagadnień narodowościowych. Należą do nich przede wszystkim pisma: „Obóz" (1981-1989), „ABC" (1984-1989), „Nowa Koalicja" (1985-1989), „Argumenty do dialogu polsko-białoruskiego" (1986), „Dialog" (1986), „Dialogi. Biuletyn Polsko-Ukraiński" (1987-1988), „Europa" (1987-1989), „Międzymorze" (1987-1989), „Zona (1988) - w nawiasach podano daty ukazywania się w omawianym okresie. Do tej kategorii należy też nieformalny klub „Pomost", a od 1988 r. zarejestrowane Towarzystwo Pomost (1988-1989) o charakterze forum dyskusyjnego. Trzeba tu też omówić pracę Bohdana Skaradzińskiego („Kazimierz Podlaski") „Białorusini, Litwini, Ukraińcy..." (1984)1, bardzo ważną dla rozwoju opozycyjnej myśli politycznej o polityce wschodniej i zagadnieniach etnicznych. Jakkolwiek pierwszy z tych ośrodków („Obóz") powstał już w 1981 r., to prawdziwy ich wysyp obserwujemy w drugiej połowie lat osiemdziesiątych XX w. Wyraźnie widać tu upowszechnienie się w środowiskach opozycyjnych przekonania o daleko posuniętym kryzysie systemu w skali całego „bloku socjalistycznego". Pojawienie się takich inicjatyw świadczy też o radykalizacji tej części opozycji - nie dlatego, aby one same głosiły jakieś szczególnie radykalne metody walki, lecz z tego względu, że wszystkie zakładały niereformowalność systemu i przewidywalny rozpad ZSRR, co siłą rzeczy oddalało je od ugodowej części opozycji, przewidującej raczej dłuższe trwanie komunizmu i jego powolną ewolucję2. Warto też zauważyć, że popularność tych inicjatyw szła w poprzek 1

Kazimierz Podlaski, Białorusini, Litwini, Ukraińcy. Nasi wrogowie czy bracia?, Przedświt [Warszawa] 1984. Ukazały się też późniejsze wydania. 2 Związek tego typu inicjatyw z radykalizacją części opozycji wcześnie dostrzegł ukraiński

94

Tomasz Szczepański

istniejących już w obozie opozycyjnym podziałów na prawicę i lewicę: zarówno „Obóz" w swoim początkowym okresie związany z popierającą liberalizm ekonomiczny Liberalno-Demokratyczną Partią „Niepodległość" (LDPN), jak i „Międzymorze" dość ściśle powiązane z Polską Partią Socjalistyczną PPS w sprawach wschodnich i narodowościowych mówiły jednym (a w każdym razie podobnym) głosem. Osobne ich omówienie uzasadnione jest także tym, że były one na ogół samodzielne, tzn. mimo związków z konkretnym nurtem politycznym czy organizacją zachowywały znaczną niezależność, a czasem wręcz występowały jako samodzielne ośrodki. Nawet w wypadku, gdy mamy do czynienia z czasowym związkiem danej inicjatywy z konkretną organizacją opozycyjną, to dość szybko następuje ich usamodzielnienie, a związek jest luźny. Wiązać się to mogło ze specyfiką tematu, który te grupy podejmowały - poważna znajomość Europy Wschodniej, czy choćby problematyki jednego z zamieszkujących ją narodów - nie była przecież częstym zjawiskiem. Raczej przeciwnie, co wiązało się także z całym zespołem zjawisk mających swoją genezę w polityce kulturalnej PRL (skromną liczbą placówek naukowych, brakiem fachowej literatury, słowników, cenzurą itp.). Wobec powyższego specjaliści (czy przynajmniej działacze podziemia nieco lepiej znający zagadnienia, o których mowa) byli cenieni, co sprzyjało samodzielności. Tej ostatniej sprzyjały też warunki podziemia - kierownictwa grup opozycyjnych miały raczej ograniczone możliwości dyscyplinowania niepokornych - piszemy przecież o podziemiu polityczno-związkowym, a nie zbrojnym. Wszystko to nakazuje rozpatrywać te inicjatywy jako osobną podgrupę wewnątrz opozycyjnego spektrum.

„Obóz" (1981-1989) Najstarszym i najdłużej wychodzącym z omawianej grupy wydawnictw jest „Obóz", którego pierwszy numer ukazał się w 1981 r., a do końca omawianego okresu ukazało się 16 numerów. (Pismo to jest zresztą kontynuowane i po 1989 r. jako jedyne z tej grupy inicjatyw). Pomysłodawcą pisma był historyk i publicysta Jerzy Targalski, używający pseudonimu „Józef Darski" 3 . Redakcja w artykule wstępnym do pierwszego numeru określiła cel pisma, jakim było przedstawienie poglądów przywódców opozycji z krajów ościennych i ich poglądów oraz historii i kultury tych krajów.

publicysta emigracyjny Taras Kuzio, Opozycja polska i mniejszość ukraińska a sprawa ukraińska, „Nowa Koalicja" 1989, nr 7, przedruk z „Studium Papers", Ann Arbor 1988, nr 2. 3 Opozycja w PRL. Słownik biograficzny 1956-1989, t. 2, Warszawa 2002, hasło: Targalski Jerzy.

Wyspecjalizowane inicjatywy opozycji na rzecz Wschodu

95

Cel ten wynikał z założenia, że „przyszłe i obecne losy Polski są ściśle związane z przemianami zachodzącymi w całym świecie komunistycznym"4. Pierwszą redakcję tworzyli (poza Darskim): Jan Malicki (jako sekretarz redakcji), Andrzej Ananicz, Kazimierz Stembrowicz, Wojciech Maziarski. Darski kierował „Obozem" do numeru piątego (1982 r.), później kierownictwo przejął Malicki, a do grona redakcyjnego doszli Marek Pernal i Robert Bogdański5. Początkowo „Obóz" korzystał z powielacza wydawnictwa „Krąg", które jednak nie godziło się na sygnowanie pisma, uważając je za zbyt radykalne. Kiedy w 1982 r. powołano redakcję „Niepodległości", współtworzoną przez Darskiego, pismo było drukowane przez nią. Gdy jednak w momencie swojego wyjazdu do Francji Darski zaproponował, aby zaznaczać fakt współpracy z „Niepodległością" - redakcja usamodzielniła się, obawiając się, że jawny związek ze zwalczaną przez dużą część elit opozycyjnych „Niepodległością" odetnie „Obozowi" szansę rozwoju6. Od numeru szóstego pismo nie było związane z konkretną formacją polityczną, korzystając z pomocy wydawnictwa CDN. Oprócz wydawania pisma redakcja przygotowała serię książkową - do 1989 r. przy współpracy z kilkoma wydawnictwami podziemnymi (Krąg, CDN, Profil, Solidarni) wydano 15 pozycji dotyczących problematyki krajów obozu komunistycznego - nie tylko Europy Środkowo-Wschodniej, choć przede wszystkim7. Powołano Instytut Europy Wschodniej - niezależną podziemną placówkę badawczą 8 , poszerzano też krąg współpracowników. W latach 1985-1989 wydawano również „Biuletyn Informacyjny Obozu" (BIO), czyli serwis prasowy z krajów socjalistycznych do użytku redaktorów prasy podziemnej. Omawiane środowisko współtworzyło też pismo „Zona. Nieregularny periodyk krajów obozu sowieckiego" (1988 r.) mający - zgodnie z podtytułem - być wspólnym głosem opozycji tych krajów. Ukazał się jednak tylko jeden numer. 4

Od redakcji „Obóz" 1981, nr 1. „Ponieważ w Kręgu miałem się zajmować państwami komunistycznymi, chciałem wydać serię broszur dotyczących powstań robotniczych w krajach bloku. W tym samym czasie wpadłem na pomysł, że trzeba założyć pismo »Obóz«. Zacząłem się zastanawiać, kogo ściągnąć do redakcji. Na sekretarza redakcji zwerbowałem Jana Malickiego, mojego byłego studenta. Następnie potrzebowałem turkologa, więc poszedłem do Andrzeja Ługowskiego z Orientalistyki UW. On powiedział, że jest jeden turkolog, powinien się zgodzić - Andrzej Ananicz. Rzeczywiście, zgodził się. Następnie wciągnąłem Kazimierza Stembrowicza (to był chyba pomysł Janka), znałem go tylko z widzenia, był na historii o rok wyżej niż ja, ponadto Janek skontaktował mnie z Wojtkiem Maziarskim. Potrzebowałem też ukrainisty [...] Nie pamiętam, jak ta dziewczyna z ukrainistyki się nazywała, była działaczką „Solidarności" na Uniwersytecie; wycofała się na początku stanu wojennego, bo mąż jej zakazał działalności. Potem jeszcze pojawiały się różne osoby, ale na ogół uciekały z przerażeniem. Potem Jan Malicki ściągał wielu współpracowników". Relacja Jerzego Targalskiego dla „Karty", cyt. za: www.karta.org.pl. 6 Ibidem. 7 „Obóz" 1990, nr 17, informacja ze s. 206. 8 „Obóz" 1983, nr 7. 5

96

Tomasz Szczepański

Problematyka mniejszości narodowych w Polsce współczesnej pojawiała się na łamach „Obozu" jako część problematyki narodowościowej całego interesującego redakcję regionu. Dostrzegano istnienie samego zjawiska, widziano też związek między położeniem mniejszości w Polsce a polityką wschodnią. Zwrócił na to uwagę autor tekstu Konfederacja pięciu federacji, będącego głosem w dyskusji nad tą polityką 9 . W numerze trzecim (listopad-grudzień 1981 r.) redakcja zamieściła duży materiał, przedstawiający położenie społeczności ukraińskiej w PRL10. Ustosunkowując się do ankiety przeprowadzonej przez ukraińskie emigracyjne pismo „Suczasnist" („Współczesność"), w której znalazło się też pytanie o stosunek Polaków do mniejszości ukraińskiej w Polsce11, członek redakcji „Obozu" („Wiesław Szukalski" - Wojciech Maziarski) sprzeciwił się wspieraniu polityki polonizacji (wynaradawiania) mniejszości. Zaznaczył natomiast, że z faktu, iż nikogo nie chcemy wynaradawiać wcale nie wynika, że komukolwiek musimy pomagać bezwarunkowo w zachowaniu własnej tożsamości. W szczególności dotyczy to tych części środowisk mniejszościowych, które stoją na pozycjach współpracy z PZPR lub antypolskiego szowinizmu. Autor pisze: „Jak bowiem ustosunkować się do tych odłamów mniejszości ukraińskiej w Polsce, które swój interes narodowy próbują realizować w sojuszu z aparatem władzy a przeciwko ruchowi, którego jesteśmy członkami? Każdy naród prowadząc swą suwerenną politykę musi »grać na wszystkich fortepianach«. Nic więc dziwnego, że część Ukraińców, Białorusinów czy Litwinów w Polsce postawiła na PZPR. Można to zrozumieć. Ale zrozumieć nie znaczy sympatyzować. [...] Opozycja w Polsce występując przeciwko systemowi komunistycznemu i jego funkcjonariuszom nie ma najmniejszego powodu, by wobec kogokolwiek stosować taryfę ulgową tylko dlatego, że jest członkiem mniejszości narodowej". Dostrzeżono też wydawane legalnie przez młode pokolenie inteligencji ukraińskiej w Polsce „Zustriczi" („Spotkania"), recenzując ich polskojęzyczny numer12. Zasadniczo jednak problematyka mniejszości narodowych w Polsce była drobną częścią materiału z omawianych 16 numerów pisma. Występowała ona jako część szerszego zagadnienia stosunków Polaków z sąsiadami. 9

„Obrona własnych mniejszości narodowych przed prześladowaniami ze strony naszego społeczeństwa i władz np. Ukraińców, Białorusinów, Litwinów, Słowaków. Punkt ten, mimo że jest najważniejszy został umieszczony na końcu, ponieważ nie sposób go zrealizować bez wcześniejszej akcji publicystyczno-wydawniczej". Optymista, Konfederacja pięciu federacji, „Obóz" 1981, nr 3. 10 b.a., Ukraińcy w powojennej Polsce, „Obóz" 1981, nr 3. 11 Pytanie to w całości brzmiało: 3. Czy jako Polacy powinniśmy być zainteresowani w polonizacji Ukraińców mieszkających w Polsce? Czy jest to problem bez znaczenia, czy też powinno nam zależeć na zachowaniu własnej świadomości narodowej, a zatem powinniśmy pomagać im w działalności narodowej - może także politycznej?", „Obóz" 1988, nr 4. 12 Jerzy Niluk, Zustriczi znaczy spotkania, „Obóz" 1989, nr 16.

Wyspecjalizowane inicjatywy opozycji na rzecz Wschodu

97

„ABC. Adriatyk, Bałtyk, Morze Czarne" (1984-1989) Pismo „ABC. Adriatyk, Bałtyk Morze Czarne" powstało w 1984 r. i początkowo było wydawane przez lubelski oddział LDPN, później przez wydawnictwo „Antyk" (Marcin Dybowski). Redakcja jednak pozostawała niezależna, tworzyli ją Bronisław Komorowski, („Piotr Maszkański", „Tadeusz Orawski"), Andrzej Krawczyk („Andrzej Wiślicki"), Marcin Nawrot („Jan Sas"). Zagranicznym przedstawicielem pisma był zamieszkały wówczas w Londynie Tadeusz Kadenacy. Do końca omawianego okresu wydano 8 numerów. Problematyka mniejszości narodowych w Polsce współczesnej pojawiała się na łamach pisma kilkakrotnie, na ogół przy okazji poruszania problematyki polityki wschodniej lub stosunków Polaków z sąsiadami, czasem też jako temat samodzielny. W numerze czwartym redakcja przeprowadziła wywiad z młodym ukraińskim inteligentem z Polski, poświęcony przede wszystkim położeniu tej mniejszości w Polsce oraz obrazowi Polaków w oczach Ukraińców13. W numerze piątym (1986 r.) zamieszczono blok materiałów o stosunkach polsko-litewskich. Wzmianki o mniejszościach w obu krajach były czystym stwierdzeniem faktu i dość oczywistą konstatacją, że muszą one budzić zainteresowanie obu stron. Na uwagę zasługuje opinia jednego z publicystów, że pogranicza nie są i nie mogą być przykładem dobrego współżycia różnych nacji, z powołaniem się na polsko-litewskie spory o język w kościele w Sejnach, jednak bez rozwijania tego wątku. Według niego problemy mogą być rozwiązane dopiero przez niepodległe państwa14. W tym samym numerze zamieszczono list Wy i my autorstwa grupy Ukraińców z Polski (podpisany pseudonimami), zawierający próbę przedstawienia stosunku tej społeczności do Polaków i wyjaśnienia, dlaczego jest on właśnie taki (nieufny także wobec „Solidarności"), a nie inny. Przedstawili szerzej historyczną genezę wzajemnej wrogości. Zwracali uwagę na budzące ich niepokój sentymenty polskie do Lwowa, sprzeciw przemyskiej „Solidarności" wobec projektu oddania katedry grekokatolikom, niechęć do grekokatolików niektórych księży i biskupów (wymieniony został bp Ignacy Tokarczuk)15. Odpowiedzią na ten list była opublikowana również w tym samym numerze polemika Marka Janickiego 13

Nie jesteśmy ukraińskim Piemontem, „ABC" 1986, nr 4. Azja Tuhajbejowicz, Komentarz, „ABC" 1986, nr 5. 15 Wy i my, „ABC" 1986, nr 5. Interesujące, ale nie wyjątkowe w wypowiedziach przedstawicieli mniejszości tego czasu, jest krytyczne odniesienie się do uchwały I KZD NSZZ „S" o mniejszościach narodowych. „Wreszcie negatywnie została przyjęta deklaracja związku w sprawie mniejszości narodowych, w której była mowa o przyznaniu równych praw dla wszystkich Polaków bez względu na ich pochodzenie i religię. Przez nas było to odczytane jako przyjęcie założenia, że PRL jest krajem jednolitym narodowo, zaś Ukraińcy czy Litwini to Polacy różniący się od ogółu religią i pochodzeniem". Ibidem, s. 81 14

98

Tomasz Szczepański

w pewnej części odnosząca się do poruszonych przez adwersarzy spraw historycznych. Autor polemiki apelował też o sprecyzowanie ogólnikowych zastrzeżeń do bp. Tokarczuka. Tłumacząc intencje autorów sprzeciwu przemyskiej „Solidarności" Janicki domniemywał (zapewne słusznie), że używając słowa „Polak" w uchwale zwróconej do mniejszości, używali go w sensie politycznym, w znaczeniu „obywatel polski". Autor podsumowuje, że „Stosunki z mniejszością ukraińską w naszym państwie winny być zaczynem i wzorem dla, jakże trudnych, kontaktów polsko-ukraińskich poza granicą polsko-radziecką. Autorzy listu mają poczucie, że wokół tematu „Ukraińcy" panuje rezerwa i milczenie. Więc niech nie milczą. W dużej mierze od tego, czy zabiorą głos zależy zrozumienie ich przez Polaków"16. W numerze szóstym z 1988 r. w bloku poświęconym problematyce ukraińskiej znalazły się dwa teksty poświęcone problematyce Ukraińców w PRL. Był to Dzień dzisiejszy Kościoła greckokatolickiego w Polsce, opisujący - nieco wbrew tytułowi - także jego dzieje po 1945 r. i Ukraiński wymiar papieskiej wizyty11. Autor tego drugiego tekstu zwracał uwagę na ukraińskie wątki trzeciej pielgrzymki papieskiej do Polski, podkreślając znaczenie wizyty Jana Pawła II w warszawskiej greckokatolickiej cerkwi oo. bazylianów 14 czerwca 1987 r., a zarazem żal wspólnoty greckokatolickiej, że nie była to wizyta oficjalna. Ten sam autor omówił Greckokatolicki kalendarz cerkiewny wydany w 1987 r. legalnie w Polsce w języku ukraińskim pierwsza tego typu edycja od 18 1947 r. W numerze ósmym z 1989 r. zamieszczono blok materiałów Wokół mniejszości niemieckiej w Polsce, przedrukowując za „Samostanowieniem" tekst Jacka Borkowicza („Zbigniewa Arnholda") Są czy ich nie ma i dwa inne teksty napisane już na zamówienie redakcji, przedstawiające problematykę przemian świadomości narodowej na obszarze Górnego Śląska po 1945 r., w tym także zjawisko „wtórnej germanizacji"19. Redakcja odnotowywała też niektóre inicjatywy polskie służące lepszemu poznaniu problematyki etnicznej w tym mniejszości - jak wykłady Włodzimierza Mokrego zorganizowane przez „Krakowską Wspólnotę Akademicką", czy warszawskie „Towarzystwo Pomost"20.

16

Marek Janicki, Kilka refleksji, ibidem, s. 86 W.K., Dzień dzisiejszy kościoła greckokatolickiego w Polsce:; R.P. (właśc. Mirosław Czech), Ukraiński wymiar papieskiej wizyty, „ABC" 1988, nr 6. 18 R.P. (właśc. Mirosław Czech), Greckokatolicki kalendarz cerkiewny, ibidem, s. 126-127. 19 Zbigniew Arnhold (właśc. Jacek Borkowicz), Są czy ich nie ma; tenże, Spór o mniejszość niemiecką w Polsce; tenże, Zaklęte koła przyjaźni, „ABC" 1989, nr 8, s. 20 -48. 20 A.G., Przyczynek do dialogu z Ukraińcami, ibidem, s. 86; [b.a.], Rejestracja Towarzystwa Pomost, „ABC" 1988,nr7. 17

Wyspecjalizowane inicjatywy opozycji na rzecz Wschodu

99

„Nowa Koalicja" (1985-1989) Pismo „Nowa Koalicja" (NK) wydawane było w Warszawie w latach 1985-1989 - ukazało się ogółem 8 numerów. Twórcą koncepcji i faktycznym redaktorem naczelnym był przez cały czas istnienia pisma Grzegorz Kostrzewa Zorbas („Adam Realista", „Marcin Mięguszowiecki"), ówczesny działacz WSN („Wohiość-Sprawiedliwość-Niepodległość") i publicysta polityczny. Samo pismo było jednak niezależne, a ukazywało się dzięki wsparciu Regionu Mazowsze NSZZ „Solidarność". W skład redakcji wchodzili oprócz wyżej wymienionego także Bogusław Kopka, Piotr Domański i Rafał Wiśniewski21. „Nowa Koalicja" zajmowała się problematyką środkowoeuropejską i rosyjską. W przewidywaniu względnie szybkiego upadku komunizmu uważano problematykę tego regionu - i wzajemnych stosunków jego części składowych - za ważną 22 . Ideą przewodnią pisma była współpraca narodów zamieszkałych na tym obszarze na rzecz obalenia imperium sowieckiego. Należy zaznaczyć, że sojusznika upatrywano także w tych antykomunistycznych Rosjanach, którzy byliby gotowi do rezygnacji z imperium i przyjęcia zasady niepodległej Rosji w jej granicach etnicznych. Samą jednak Rosję traktowano jako czynnik zewnętrzny w stosunku do reszty omawianego obszaru. Symbolizowała to już okładka pisma - mapa Europy Środkowej z zaznaczonymi stolicami, ale bez Berlina i Moskwy. Z natury rzeczy program ten przyczynił się także do zainteresowania się zagadnieniem mniejszości narodowych w PRL, choć rozumiano, że w tych realiach jest to problem drugorzędny23. Niemniej jednak zagadnienie to zostało kilkakrotnie podjęte przez pismo, zamieszczając wywiady z przedstawicielami młodego pokolenia inteligencji Ukraińców i Białorusinów z PRL24. Opublikowano też materiały dokumentujące położenie i działalność społeczną Białorusinów w PRL25 i omówienie stosunku opozycji w PRL do mniejszości ukraińskiej 21

Relacja Grzegorza Kostrzewy-Zorbasa, w zbiorach autora. „Czasopismo było poświęcone informowaniu, rozważaniu i propagowaniu sprawy współpracy mchów demokratycznych i niepodległościowych Europy Środkowo-Wschodniej, przez co mieliśmy na myśli zarówno europejskie kraje Bloku Wschodniego - z wyjątkiem Niemiec Wschodnich, bo to uważaliśmy za sprawę bardzo różną, przewidując już zjednoczenie Niemiec na zasadzie wchłonięcia Niemiec Wschodnich przez Zachodnie - plus europejskie republiki ZSRR. Tylko europejskie, ale z Rosją włącznie. Najwięcej uwagi poświęcaliśmy Ukrainie, Białorusi i krajom bałtyckim". Ibidem. 23 „My nie byliśmy czasopismem poświęconym tematyce mniejszości, tematyka mniejszości była tylko dodatkiem do polityki zagranicznej , \ Ibidem. 24 Być może powinniśmy być większymi egoistami - rozmowa z przedstawicielem młodzieży ukraińskiej w PRL, „Nowa Koalicja" 1986, nr 2; Być Białorusinem w PRL. Rozmo wa z przedstawicielem mniejszości białoruskiej w Polsce, „Nowa Koalicja" 1987, nr 4. 22

25

Stefan Korda, Głos białoruski z Białegostoku, „Nowa Koalicja" 1989, nr 7.

100

Tomasz Szczepański

i Ukraińców w ogóle26. Zamieszczono także polemikę Bohdana Skaradzińskiego („Kazimierza Podlaskiego") z książką Sokrata Janowicza Białoruś, Białoruś21. Wprawdzie dotyczy ona głównie stosunków polsko-białoruskich w ujęciu całościowym, a nie tylko ich „mniejszościowej", białostockiej części, niemniej jednak sam PRL-owski, białostocki ich aspekt stanowi istotny wątek zarówno samej książki jak i polemiki. Samo pismo głosiło zasady wyrażone w odezwie: „Do braci Ukraińców, Białorusinów i Litwinów! [...]". Odezwę tę podpisały WSN, ruch polityczny „Wyzwolenie", LDPN i grupa polityczna - „Wola". Opublikowano także „Oświadczenie w sprawie zasad współpracy polsko-ukraińskiej", podpisane w Paryżu w marcu 1987 r. przez LDPN i WSN ze strony polskiej i emigracyjną Konferencję Ukraińskich Partii i Organizacji Politycznych (KUPiOP) ze strony ukraińskiej28. Oba te dokumenty deklarowały zasadę niezmienności granic oraz gwarancji dla równouprawnienia i praw oświatowo-kulturalnych mniejszości we wszystkich krajach, o których dokumenty te mówiły. Redakcja w drugiej połowie lat osiemdziesiątych działała też jako element zaplecza eksperckiego „Solidarności" (sam Kostrzewa został sekretarzem Komisji ds. Mniejszości Narodowych przy Komitecie Obywatelskim) i w pewnym stopniu też jako fundacja. Przejawem tej działalności było zlecenie naukowcowi - prawnikowi - opracowania zagadnienia „prawo mniejszościowe w Polsce" następnie wydanie go w formie wydruku komputerowego, a później artykułu29. Autor określał przedmiot swoich rozważań: „za prawo mniejszościowe proponowałbym więc uznać takie regulacje, które sytuację prawną członków mniejszości narodowych czynią odmienną od sytuacji prawnej pozostałych obywateli"30. Następnie omówił rozwiązania prawne PRL, porównując je z Drugą Rzecząpospolitą, a także innymi współczesnymi państwami europejskimi, stwierdzając, że wobec dużego zróżnicowania tych państw, trudno mówić o jakimś jednym standardzie, nawet tylko w odniesieniu do Europy Zachodniej. Stojąc na stanowisku wyrosłym z ducha Oświecenia, przypominał, że „w 200 lat po Wielkiej Rewolucji Francuskiej" zakaz dyskryminacji mniejszości jest już powszechną, ogólnie uznaną normą i nie może być jedyną gwarancją dla zabezpieczenia bytu mniejszości. Opowiadał się za rozwiązaniami znanymi dzisiaj jako „dyskryminacja pozytywna" - tzn. prawne uprzywilejowanie mniejszości w pewnych dziedzinach będzie 26

Taras Kuzio, op. cit. Kazimierz Podlaski, O narodowej kondycji Białorusinów - polemika z książką Sokrata Janowicza, „Nowa Koalicja" 1988, nr 6. 28 Do braci Ukraińców, Białorusinów i Litwinów! Propozycja wspólnego stanowiska wobec granicy polsko-ukraińskiej, polsko-białoruskiej i polsko-litewskiej, „Nowa Koalicja" 1986, nr 2; Oświadczenie w sprawie zasad współpracy polsko-ukraińskiej, „Nowa Koalicja" 1988, nr 5. 29 Paweł Zachwiej, O prawie mniejszościowym w Polsce, „Nowa Koalicja" 1988, nr 5. 27

30

Ibidem, s. 93

Wyspecjalizowane inicjatywy opozycji na rzecz Wschodu

101

oznaczać praktyczną realizację zasady równości wobec prawa31. Autor zaznaczał jednak, że to uprzywilejowanie powinno dotyczyć problematyki kulturalnej, językowej i szkolnej (np. dotacje do szkół wobec zapewne mniejszej liczby uczęszczających do nich uczniów będą w przeliczeniu na ucznia wyższe niż dla szkół polskich itp.). To samo dotyczy dotacji na działalność kulturalną czy rozgłośni radiowych - przy niewielkim kręgu odbiorców z natury niedochodowych. Uważał zarazem, że ten specjalny status nie jest konieczny w innych dziedzinach. Należy nadmienić, że jest to materiał autorski, a nie oficjalne stanowisko redakcji, choć biorąc pod uwagę całokształt jej dorobku - zasadniczo zbliżone.

„Dialog" (1986). „Dialogi. Biuletyn Polsko-Ukraiński" (1987-1988) Zarówno jeden numer wydanego w 1986 r. pisma „Dialog", jak i wydawane w latach 1987-1988 „Dialogi. Biuletyn Polsko-Ukraiński" (ogółem 12 numerów, niektóre podwójne) należy rozpatrywać łącznie, ponieważ tworzyło je to samo środowisko. Pomysł wydania „Dialogu" wyszedł od grupy Ukraińców skupionych wokół emigracyjnego pisma „Suczasnist" („Współczesność"), m.in. z udziałem Tarasa Kuzio. Pismo zostało przygotowane w Londynie, a wydrukowane i rozprowadzone w Polsce. Ze strony polskiej w inicjatywie tej uczestniczył Krzysztof Turlejski (członek redakcji „KOS-a" w latach 1982-1988 i „Obozu" w latach 1986-1989). Jakkolwiek formalnie wydawcą była Polsko-Ukraińska Grupa Polityczna Dialogi, to jednak faktycznie struktura ta nie istniała jako osobna organizacja. Było to kilka osób zaangażowanych na różnych polach działalności opozycyjnej, wspierających wydawanie „Dialogów"32. Zarówno tytuł, deklarowane przekonanie o wspólnych interesach polsko-ukraińskich, jak i wprost odwołanie się do „Biuletynu Polsko-Ukraińskiego" z lat 1932-193933, zajmującego się całokształtem problematyki polsko-ukraińskiej określiło horyzont zainteresowań pisma - stosunki polsko-ukraińskie w ich całościowym wymiarze. Problematyka mniejszościowa była tylko pewną częścią tego zagadnienia, niemniej jednak zauważalną i regularnie pojawiającą na łamach tego pisma. 31

„warunkiem koniecznym, choć nie zawsze wystarczającym dla ochrony mniejszości narodowych przed jakimkolwiek upośledzeniem jest równość obywateli wobec prawa. Sytuacją pożądaną jest istnienie, obok tego, prawa mniejszościowego niosącego określone przywileje". Ibidem, s. 94. 32 List Krzysztofa Turlejskiego z 21 lipca 2006 r. do autora, w zbiorach autora. 33 „Dialogi. Biuletyn Polsko-Ukraiński" (dalej - „Dialogi") 1987, nr 1-2 - artykuł wstępny [b.a.b.t.]. W numerze przedrukowano też kopię winiety międzywojennego „Biuletynu Polsko-Ukraińskiego".

102

Tomasz Szczepański

I tak w trakcie pobytu papieża Jana Pawła II w Polsce odnotowano jego wizytę w warszawskiej cerkwi oo. bazylianów, co było gestem moralnego wsparcia dla całej społeczności ukraińskich unitów w Polsce34. Przedrukowano oświadczenie WiP („Wolność i Pokój") w czterdziestą rocznicę Akcji Wisła, potępiające tę akcję35. Anonimowy autor spróbował przedstawić stosunek opozycji polskiej do kwestii ukraińskiej, część tekstu poświęcając kontaktom tejże opozycji ze środowiskiem mniejszościowym w Polsce. Zwrócił uwagę na istnienie środowisk opozycyjnych zainteresowanych takimi kontaktami (WiP, „Robotnik", „Solidarność Walcząca"), odnotował też nieufność społeczności ukraińskiej oraz fakt, że kontakty te mają na ogół charakter osobistych znajomości. Wyraził przekonanie, że włączenie się społeczności ukraińskiej w Polsce w działalność opozycyjną sprawi, że „wzrosną szansę na współpracę między Polakami i Ukraińcami żyjącymi w ZSRR"36. Jeden z autorów przedstawił w punktach postulaty mniejszości ukraińskiej w Polsce, na podstawie własnych rozmów z członkami tej społeczności. Autor nie komentował tych żądań zaznaczając jedynie, że analogiczne prawa powinni mieć Polacy w ZSRR. Wyraził też przekonanie o znaczeniu mniejszości w Polsce dla całościowej współpracy obu narodów. Pisał on: „Polacy powinni zrozumieć, że żadna poważna dyskusja polsko-ukraińska nie może dojść do skutku bez włączenia się w nią mniejszości ukraińskiej w Polsce. Oni są tym narzędziem, za pomocą którego możemy komunikować się i porozumieć z Ukraińcami żyjącymi na Zachodzie i w ZSRR"37. W tym samym numerze w bloku materiałów o rocznicy tysiąclecia chrztu Rusi wydrukowano materiał Życie kościoła ukraińskiego w Polsce - najnowsze wydarzenia. Autor stwierdza, że położenie grekokatolików poprawiło się w ostatnich latach - także dlatego, że w młodym pokoleniu tej społeczności nastąpiła przemiana psychologiczna. „Młodzi Ukraińcy są mniej bojaźliwi od swoich rodziców i nie ukrywają swojej tożsamości narodowej. Niektórzy z nich działają na uniwersytetach, gdzie spotykają się z polskimi naukowcami i studentami. W ostatnich latach inteligencja polska zmieniła swoje negatywne podejście do Ukraińców i tym samym ich sytuacja uległa poprawie, choć ciągle jeszcze istnieją nieprzyjazne uczucia, a nawet szowinistyczne nastawienie części 34

„Dialogi" 1987, nr 3-4. Oświadczenie Ruchu WiP w 40 rocznicę Akcji Wisła, „Dialogi" 1987, nr 5 6. 36 b.a., Wrażenia na temat stosunku opozycji do kwestii ukraińskiej, „Dialogi" 1987, nr 9. 37 Piotr Werbicki, Ukraińska mniejszość w Polsce - czego oni chcą, „Dialogi" 1988, nr 2-3 (11-12). Z postulatów, poza powszechnie podnoszonymi: wprowadzenie pytania dotyczącego narodowości w spisie powszechnym, status prawny dla Ukraińskiego Kościoła Katolickiego, możliwości wydawniczych, szkolnictwa, wyróżnia się punkt 11: „Zniesienia zakazu powrotu w Bieszczady. Jeśli odpowiednia liczba Ukraińców wróci na te tereny, powinien być tam utworzony okręg autonomiczny, podobnie jak w białoruskich i litewskich regionach Polski". 35

Wyspecjalizowane inicjatywy opozycji na rzecz Wschodu

103

polskiego kleru w stosunku do Ukraińców, np. bp Tokarczuk"38. Odnotowano też aktywność kulturalną studentów ukraińskich w PRL - w ramach działalności legalnej - omawiając jeden z numerów „Zustriczi"39.

„Argumenty do Dialogu Polsko-Białoruskiego" (1986) Wydany w 1986 r. pierwszy zeszyt „Argumentów do Dialogu Polsko-Białoruskiego"40, pod redakcją Bohdana Skaradzińskiego, w założeniu miał być inicjatywą cykliczną. Tak się jednak nie stało z powodów przeszkód natury techniczno-organizacyjnej41. Artykuły zamieszczone w zbiorze dotyczyły sprawy białoruskiej zarówno w aspekcie historycznym, jak i współczesnym oraz stosunków polsko-białoruskich. Intencją redaktora zbioru było nie tylko przedstawienie obecnego stanu kwestii białoruskiej, lecz także określenie, na czym polega polski interes wobec tej kwestii. Autor stwierdzał, że interesem tym jest „wzmocnienie białoruskiej odrębności" - oczywiście w skali całej Białorusi, a nie tylko Białostocczyzny. Przy tym, co ciekawe, autor nie wierzył w szybki upadek ZSRR: „o przypadku z naszego punktu widzenia idealnym - Białorusi niepodległej mówić w ogóle nie warto, bo to zbyt piękne, aby szybko mogło stać się prawdziwe"42. Niemniej jednak postawa zakładająca, że w interesie Polski i Polaków jest utrwalenie odrębności Białorusinów skutkuje wsparciem pracy nad rozwojem kultury narodowej Białorusinów z Białostocczyzny i działaniem na rzecz dialogu z Polakami, czego omawiane wydawnictwo jest zresztą przykładem.

„Międzymorze" (1987-1989) Pismo „Międzymorze" powstało w 1987 r. z inicjatywy Tomasza Szczepańskiego. W skład redakcji wchodzili: Jacek Giżyński, Katarzyna Parzychowska, Joanna Strzelczyk i Tomasz Szczepański43. W latach 1987-1989 ukazało się pięć numerów (w tym jeden podwójny, zatem łącznie 4 zeszyty). Pismo otrzymywało techniczną i finansową pomoc od Polskiej Partii Socjalistycznej, co wiązało się z faktem uczestnictwa członków redakcji w jej szeregach - numer 3-4 (2-3/1988 pisma był sygnowany jako „pismo sekcji wschodniej PPS", która 38

T. Karaś, Życie kościoła ukraińskiego iv Polsce - najnowsze wydarzenia, ibidem. Iwan Hołubenko, Ukraińscy studenci w Polsce, ibidem. „Zustriczi" były pismem wydawanym przy ZSP. 40 „Argumenty do Dialogu Polsko-Białoruskiego", z. 1, wyd. „Przedświt", Warszawa 1986. 41 Informacja Bohdana Skaradzińskiego. 42 Redaktorzy, Interesy oraz emocje, „Argumenty do Dialogu Polsko-Białoruskiego", z. 1. 43 Informacja własna autora. 39

104

Tomasz Szczepański

jednak nie rozwinęła swojej działalności, głównie wskutek rozłamu w samej partii. W artykule wstępnym, zawierającym polityczne credo, redakcja określiła również swój stosunek do mniejszości narodowych w Polsce. Autorzy tekstu zdeklarowali się jako zwolennicy koncepcji zakładającej, że „współpraca narodów międzymorskich ma na celu wyzwolenie ich spod dominacji radzieckiej" 44 . Zauważono związek między współpracą z tymi narodami w skali międzynarodowej a stosunkiem do mniejszości narodowych w Polsce. „Popierając ich w tej walce często zapominamy o tych Litwinach, Białorusinach i Ukraińcach, którzy mieszkają na terenie PRL, im w takim stopniu nie zagraża rusyfikacja, dla nich problemem jest walka z polonizacją tą świadomą prowadzoną z rozmysłem przez władze i tą często nieświadomą, a prowadzoną przez nas samych. Pisząc 0 potrzebie sojuszu w coraz liczniejszych poświęconych tej tematyce wydawnictwach powinniśmy pamiętać o tym, że współdziałanie będzie dopiero wtedy możliwe, jeśli przełamane zostaną wzajemne konflikty i uprzedzenia [...]. Naszym polskim świadectwem niech będzie to, co zrobimy dla utrzymania świadomości narodowej wśród mniejszości w PRL. Jeśli one będą miały do nas zaufanie to 1 ich rodacy na wschodzie i zachodzie będą z nami współpracować"45. W praktyce w piśmie poruszano (co oczywiste, choćby wobec samego tytułu pisma, zawierającego jego program) problematykę wszystkich krajów regionu oraz całego ZSRR, nie tylko jego „międzymorskiej" części. Niemniej jednak parokrotnie podniesiono też zagadnienia narodowościowe w PRL, dokonując próby opisu położenia społeczności ukraińskiej w województwie szczecińskim, czy krytycznie recenzując Bieszczady w ogniu Artura Baty propagandową pracę o charakterze antyukraińskim46.

Towarzystwo Pomost (1988-1989) Towarzystwo Pomost47 zostało zarejestrowane w 1988 r. jako stowarzyszenie 0 charakterze społeczno-kulturalnym. Jako grupa nieformalna „Klub Pomost" istniało od jesieni 1986 r., kiedy to z inicjatywy Tomasza Szczepańskiego 1 Andrija Maruszeczko powołano ten klub w celu popularyzacji wiedzy o problematyce narodowościowej Europy Środkowej. Nie deklarowanym publicznie, ale słabo ukrywanym rzeczywistym celem klubu (później stowarzyszenia) była 44

Redakcja [b.t.] „Międzymorze" 1987, nr 1, tekst na s. 1-2. Ibidem. 46 Zob. Wiktor (właść. Tomasz Szczepański), Mniejszość ukraińska w województwie szczecińskim, „Międzymorze" 1987, nr 1; [b.a.] [Tomasz Marek Leoniuk], recenzja z wyżej wymienionej pracy Artura Baty, „Międzymorze" 1988, nr 2-3 (3-4). 47 Ten fragment artykułu oparty jest głównie na informacjach własnych Tomasza Szczepańskiego. 45

Wyspecjalizowane inicjatywy opozycji na rzecz Wschodu

105

popularyzacja idei antykomunistycznej i antyimperialnej współpracy narodów obszaru Międzymorza. Chodziło też o wykształcenie osób znających problematykę środkowoeuropejską, mogących w przyszłości - po spodziewanym już obaleniu komunizmu - pracować na rzecz tego programu w służbie państwowej. Początkowo klub urządzał swoje spotkania - będące podstawową formą jego działalności na Uniwersytecie Warszawskim, później w jednym z klubów osiedlowych w Warszawie, przez pewien czas także w warszawskim lokalu Białoruskiego Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego (BTSK). Prelegentami byli naukowcy na ogół w większym lub mniejszym stopniu sympatyzujący z opozycją - w tym okresie zorganizowano spotkania m.in. z Januszem Radziejowskim, Jerzym Turonkiem, Bohdanem Skaradzińskim, Tadeuszem Andrzejem Olszańskim, Sokratem Janowiczem, Eugeniuszem Misiło, Stefanem Zabrowarnym, Andrzejem Ziębą. Spotkania cieszyły się pewnym zainteresowaniem tych osób ze środowisk opozycyjnie nastawionej inteligencji Warszawy, które z różnych przyczyn (czasem osobistych) interesowały się problematyką narodowościową. Działalność klubu odnotowała prasa podziemna48 i legalnie wydawana prasa mniejszościowa49. W ciągu dwóch lat nieformalnej działalności w ramach „Pomostu" skupiło się grono kilkunastu osób - studentów i młodej inteligencji - zajmujących się zagadnieniami etnicznymi50. Byli wśród nich także działacze młodego pokolenia mniejszości ukraińskiej i białoruskiej o zdecydowanie narodowo-niepodległościowej, a zarazem antykomunistycznej orientacji. W 1988 r., członkowie klubu podjęli próbę jego rejestracji jako stowarzyszenia. Pierwszy wniosek został odrzucony przez władze, ponowny jednak - jesienią 1988 r. już w atmosferze przygotowań do „Okrągłego Stołu" i ogólnej liberalizacji - został przyjęty i w grudniu 1988 r. Towarzystwo Pomost zostało zarejestrowane jako stowarzy48 Zob. Aga (T. Szczepański), Pomost, „Robotnik", nr 126 z 18 czeiwca 1987 r.; b.a., Kolejna odmowa „Robotnik", nr 136 z października 1988 r. - pismo odnotowało odmowę rejestracji stowarzyszenia w 1988 r., później uchyloną; b.a., Towarzystwo Pomost, „ABC" 1988, nr 7, s. 84—85. 49 Tomasz Marek Leoniuk, Pomost, „Zustriczi" (wyd. polskojęzyczne) 1988, nr 1-6 (7-12); b.a., Towarzystwa Pamost, „Niva" z 26 lutego 1989 r. 50 Na uwagę zasługuje fakt, że w III RP środowisko Towarzystwa „Pomost" - jakkolwiek ono samo uległo rozpadowi w latach dziewięćdziesiątych XX w. - zaznaczyło się w tych instytucjach, które związane były z realizacją polityki wschodniej lub mniejszościowej państwa, albo życiem społecznym mniejszości narodowych. Członkami omawianej grupy byli m.in. Paweł Cieplak, Michał Kurkiewicz, Tomasz Marek Leoniuk, Joanna Strzelczyk (w MSZ po 1989 r.), Paweł Kazanecki, Tomasz Szczepański (przejściowo w MKiS - w Biurze ds. Mniejszości Narodowych po 1989 r.), Tadeusz Andrzej Olszański (po 1989 r. pracownik Ośrodka Studiów Wschodnich), Eugeniusz Wappa („Niwa" - tygodnik Białorusinów w Polsce), Włodzimierz Pac (po 1989 r. korespondent Polskiego Radia w Mińsku), Jerzy Leszczyński (po 1989 r. redakcja białoruska Polskiego Radia w Białymstoku), Mirosław Czech (członek władz Związku Ukraińców w Polsce).

106

Tomasz Szczepański

szenie51. Jego dalsza działalność do końca omawianego okresu polegała głównie na organizowaniu odczytów i dyskusji, podjęto też próbę powołania oddziałów terenowych. Jeszcze w 1989 r. powołano oddział w Łodzi, później - już po upadku PRL - także w Krakowie i Olsztynie. (Nie udało się natomiast podjąć działalności wydawniczej na większą skalę, mimo prób podjętych w tym kierunku już po 1989 r. - efemeryczne wydawnictwo „Międzymorze"). Stowarzyszenie to było interesującą próbą współpracy młodego pokolenia opozycjonistów polskich z dorastającymi w warunkach antykomunistycznego buntu po 1980 r. przedstawicielami młodego pokolenia działaczy mniejszościowych w PRL. Można zaryzykować tezę, że (w miarę bardzo skromnych możliwości) przyczyniło się ono do stworzenia atmosfery życzliwego zainteresowania dla problematyki narodowościowej w części warszawskich środowisk opozycyjnych.

Bohdan Skaradziński („Kazimierz Podlaski") o mniejszościach narodowych W 1984 r. wydawnictwo „Przedświt" wydało książkę Bohdana Skaradzińskiego (używającego pseudonimu „Kazimierz Podlaski") Białorusini, Litwini, Ukraińcy. Nasi wrogowie czy bracia?. Praca ta kilkakrotnie przedrukowywana, zasługuje na osobne omówienie52. Po pierwsze, autor był człowiekiem politycznie samodzielnym, jego głos trudno przypisać do jakiejś opcji opozycyjnej - poza ogólnie katolicko-solidamościową Orientacja polityki wschodniej przypomina piłsudczykowską ale autor nie był działaczem żadnej organizacji tego nurtu. Po drugie, ukazanie się tej książki uruchomiło wewnątrz elit opozycyjnych poważną dyskusję o polskiej polityce wschodniej i zagadnieniach narodowościowych53. Książka miała przybliżyć Polakom w ogóle sprawę istnienia narodów białoruskiego, litewskiego i ukraińskiego jako samodzielnych podmiotów politycznych. Autor poświęcił jednak dużo uwagi mniejszościom (białoruskiej, litewskiej i ukraińskiej) w Polsce, usiłując określić ich liczebność, przedstawiając życie kulturalne i omawiając postawy polityczne, w tym zwłaszcza stosunek do PZPR i opozycji. Motywy zajęcia się tematyką mniejszości w Polsce autor wyjaśnił 51

Statut „Towarzystwa Pomost", kserokopia w zbiorach autora. Wpisane do rejestru stowarzyszeń i związków Urzędu m.st. Warszawy pod nr 1206. 52 Ogółem praca doczekała się sześciu wydań w podziemiu i na emigracji oraz jednego w języku ukraińskim. Otrzymała też Nagrodę Kulturalną „Solidarności" w 1985 r. W 1990 r. ukazało się wydanie VII (Białystok 1990), wszystkie cytaty za tym wydaniem. 53 Na przełomowe znaczenie tej pracy - obok opisanej niżej sesji łódzkiej - zwracali uwagę m.in. Tadeusz Andrzej Olszański, Historia Ukrainy w XX w., Warszawa b.d.w. (1994-?), s. 247-248; Piotr Madajczyk, Mniejszości narodowe w Polsce po II wojnie światowej, „Pamięć i Sprawiedliwość" 2004, nr 2 (6), s. 53-54.

Wyspecjalizowane inicjatywy opozycji na rzecz Wschodu

107

w rozdziale wstępnym: „Społeczności te są tylko reprezentacjami swoich o wiele liczniejszych narodów. Stanowią probierz. Dysponują gamą powiązań materialnych i emocjonalnych zarówno na wschód, jak i na zachód, aż po USA i Kanadę, które dla nich również stanowią ziemię diaspory"54. Autor upatrywał w tych narodach naturalnego sojusznika Polski w walce z komunistycznym i moskiewskim imperializmem. Zarazem dostrzegł liczne kwestie sporne, utrudniające taką współpracę, do których należało także położenie mniejszości. Książka miała posłużyć m.in. uświadomieniu Polakom (tj. środowiskom opozycyjnym) samego istnienia tego problemu, a jednocześnie zasugerowaniu pewnych działań w tej sprawie. Działania zalecane przez Skaradzińskiego, to przede wszystkim dokształcenie się polskich środowisk opozycyjnych w zakresie problematyki wschodnioeuropejskiej, a także w zakresie kultury: „od imprez kulturalnych, poprzez pomoc w kwestiach zabytków, religii, języka, aż po udostępnienie naszej poligrafii"55. Należy zaznaczyć, że autor widział prace opozycji na polu problematyki mniejszościowej w długiej perspektywie - z tekstu nie wynika jednak, aby liczył się z możliwością szybkiego rozpadu ZSRR. (Podobne zresztą przekonanie wyrażał w „Argumentach do Dialogu Polsko-Białoruskiego" - zob. wyżej). Stąd brak sugestii dotyczących działań stricte politycznych na tym polu, przedwczesnych przy takim założeniu.

Pozareligijne inicjatywy środowisk kościelnych i inteligencji katolickiej Sesja „Litwini, Białorusini, Ukraińcy Polacy - przesłanki pojednania", Łódź 1987 r.

Sesja popularnonaukowa na ten temat odbyła się w Łodzi w dniach 23-25 października 1987 r. w parafii oo. jezuitów przy ul. Sienkiewicza. Organizatorami byli działający w Duszpasterstwie Środowisk Twórczych (DST) Tomasz Filipczak i Mirosław Michalik pod patronatem proboszcza tej parafii o. Stefana Miecznikowskiego S J. Do współorganizatorów należał też Piotr Antoniak (osoba spoza DŚT - członek Studenckiego Koła Przewodników Beskidzkich zamieszkały wówczas w Pruszkowie)56. Bezpośrednim impulsem było przeczytanie przez

54

Kazimierz Podlaski (Bohdan Skaradziński), Białorusini, Litwini, Ukraińcy, Białystok 1990, s. 10-11. 55 Ibidem, s. 128 56

Rozmowa z Tomaszem Filipczakiem, w zbiorach autora.

108

Tomasz Szczepański

Tomasza Filipczaka książki K. Podlaskiego Białorusini, Litwini, Ukraińcy, którą otrzymał od Jana Józefa Lipskiego57. W trakcie sesji wygłoszono 13 referatów (a 2 zostały dosłane później), nie licząc głosów w dyskusji. Autorami byli m.in. Sokrat Janowicz, Bronisław Makowski, Eugeniusz Mironowicz (jego referat dotarł po zakończeniu spotkania), Włodzimierz Mokry, Tadeusz A. Olszański, Władysław A. Serczyk, Bohdan Skaradziński, Jerzy Turonek, Ryszard Torzecki - a zatem osoby z poważnym dorobkiem naukowym, literackim lub publicystycznym 58 . Sesji towarzyszyły wystawa fotograficzna pt. „Łemkowie i Łemkowszczyzna", koncert ukraińskiego chóru z cerkwi oo. bazylianów w Warszawie i msza w obrządku wschodnim. Same wystąpienia dotyczyły - zgodnie z założeniem sesji - całokształtu stosunków między tymi narodami w XX w. Natomiast daje się zauważyć mocna reprezentacja tematyki mniejszościowej - na 14 referatów zamieszczonych w przytaczanym wyżej tomie 7 dotyczyło problematyki mniejszości w Polsce, głównie w okresie PRL. Częściowo wynikało to z uwarunkowań zewnętrznych - jeśli chciało się, by w tej imprezie uczestniczył ktoś ze wschodnich sąsiadów Polski, to w grę wchodzili tylko przedstawiciele środowisk mniejszościowych - nie było bowiem jeszcze wtedy możliwości przyjazdu kogoś z ZSRR, a i działacze z emigracji mieli do PRL-u wstęp zasadniczo zamknięty, zwłaszcza w celu wzięcia udziału w takim przedsięwzięciu. Pozostawali więc działacze mniejszościowi, a oni siłą rzeczy bardziej zainteresowani byli problematyką swoich „małych ojczyzn", którą dobrze znali i łatwo mogli ją omawiać. Także w przytoczonych w „Colloquium..." wypowiedziach dyskutantów problematyka mniejszości w Polsce zajmowała sporo miejsca. Wypowiedziom towarzyszyła ożywiona dyskusja zebranych, wśród których była pokaźna grapa sympatyków i działaczy opozycji głównie spoza Łodzi (m.in. Bronisław Komorowski, Jan Józef Lipski, prof. Jerzy Tomaszewski, prof. Maria Turlejska, Jerzy Urbankiewicz), a także działaczy ze środowisk mniejszości (Mirosław Czech, Bohdan Horbal, Aleksander Hnatiuk). Uczestnicy niemieszkający w Łodzi byli zakwaterowani częściowo w prywatnych mieszkaniach znajomych organizatorów, czasem sympatyzujących lub związanych z opozycją co sprzyjało kontynuacji dyskusji w warunkach bardziej kameralnych. Poza samą wartością merytoryczną wygłoszonych tekstów, znaczenie sesji polegało także na tym, że ułatwiła ona kontakty osób ze środowisk opozycyjnych zainteresowanych problematyką narodowościową i środkowoeuropejską oraz młodej inteligencji ze środowisk mniejszościowych, co dało potem praktyczne efekty. Na przykład łódzki oddział Towarzystwa Pomost, powołany w 1989 r., był wynikiem 57

Ibidem. Colloquium Narodów. Materiały z sympozjum „Litwini, Białorusini, Ukraińcy, Polacy przesłanki pojednania, Łódź 1991 (zbiór nie zawiera tekstu dr. B. Makowskiego, są tam natomiast 2 referaty nadesłane później i niektóre głosy w dyskusji). 58

Wyspecjalizowane inicjatywy opozycji na rzecz Wschodu

109

kontaktów, które środowisko go tworzące nawiązało wtedy z warszawskimi inicjatorami stowarzyszenia59. Sesja łódzka odbiła się szerokim echem w prasie niezależnej i koncesjonowanej katolickiej60, prawdopodobnie zachęciła niektóre inne ośrodki do podobnych inicjatyw - czemu sprzyjała też przypadająca w roku następnym rocznica tysiąclecia chrztu Rusi Kijowskiej. Zaryzykuję twierdzenie, że była jednym z ważniejszych wydarzeń w procesie dialogu toczonego w omawianym czasie przez opozycję z elitami wschodnich sąsiadów Polski.

Tygodnie Kultury Ukraińskiej na KUL (1988, 1989)

W kwietniu 1988 r. grupa studentów Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego (m.in. Bogumiła Berdychowska, Iwan Doboszczak, Ewa Rybałt, Bohdan Trojanowski) zorganizowała pod patronatem uczelni Tydzień Kultury Ukraińskiej. Poza częścią artystyczną odbyła się też sesja na temat „Ukraińcy, Polacy spojrzenie w przyszłość" z udziałem m.in. Jacka Kuronia, Michała Łesiowa, Włodzimierza Mokrego, Tadeusza Andrzeja Olszańskiego61. Imprezę powtórzono - drugi Tydzień Kultury Ukraińskiej odbył się na KUL w kwietniu 1989 r. W jego organizacji pomagał samorząd studentów KUL. Wśród uczestników był znów Jacek Kuroń z wystąpieniem Ukraina i Ukraińcy w oczach polskiego dysydenta62. Jakkolwiek w wielu ośrodkach naukowych urządzano w latach 1988-1989 sesje popularno-naukowe poświęcone tematyce ukraińskiej - co wiązało się m.in. z obchodami tysiąclecia Chrztu Rusi - to jednak inicjatywa ta zasługuje na osobne zaznaczenie. Po pierwsze, nie była jednorazowa, jak tamte. Kolejne „Tygodnie..." odbywały się na KUL jeszcze w latach dziewięćdziesiątych. Po drugie, wzmocniła zainteresowanie Jacka Kuronia problematyką mniejszościową i wschodnią (zwłaszcza stosunków polsko-ukraińskich), co wobec roli, jaką odgrywał zarówno w opozycji, jak w pierwszych latach III Rzeczpospolitej, miało swoje znaczenie.

59

Informacja własna. b.a., Z Litwy...i z Ukrainy, „Kurs" 1988, nr 34; Janusz Stelowski, Nieuzasadniony optymizm czy sceptycyzm?, „Dialogi" 1988, nr 2-3 (11-12). Także legalne „Zustriczi" (wyd. ukr.) 1987, nr 4-5 (10-11). 61 „Zustriczi" (wyd. ukr.) 1988, nr 1-2 (13-14). 62 Ewa Rybałt, Drugi Tydzień Ukraińskiej Kultury w KUL, „Zustriczi" (wyd. ukr.) 1989, nr 2 60

110

Tomasz Szczepański Spotkania w Leśnej Podkowie 1984-1987

W klasztorze w Leśnej Podlaskiej (okolice Białej Podlaskiej) odbywały się w latach 1984-1987 spotkania dyskusyjne poświęcone problematyce stosunków między Polakami i ich wschodnimi sąsiadami - Białorusinami, Litwinami, Ukraińcami. Prelegentami byli naukowcy zajmujący się tymi zagadnieniami m.in. Oleg Łatyszonok, Ryszard Luźny, Włodzimierz Mokry, Bohdan Skaradziński, Andrzej Zięba. Słuchaczami i dyskutantami - głównie przedstawiciele środowisk inteligenckich z Białej Podlaskiej i okolic. Inspiracja do organizowania tych spotkań były polsko-ukraińskie uroczystości religijne, które obywały się w Podkowie Leśnej63. Miały one jednak charakter przede wszystkim religijny, dlatego omawiane spotkania uzupełnione zostały o program samokształceniowy, gdzie w roli moderatorów występowali ludzie mający rozeznanie w problemach etnicznych ówczesnej Polski.

Podsumowanie Opozycja wytworzyła środowiska specjalizujące się w zagadnieniach polityki środkowoeuropejskiej i wschodniej. Większość z nich powstała w drugiej połowie lat osiemdziesiątych, kiedy perspektywa załamania się systemu stawała się coraz bardziej realna. Były one związane z bardziej radykalnymi, politycznymi odłamami opozycji. Kryterium radykalizmu jest tu głoszenie potrzeby obalenia systemu, a nie porozumienia z nim. Charakterystyczne, że żadna z opisanych tu struktur nie była częścią NSZZ „Solidarność", choć niektóre korzystały z pomocy związku. A przecież to struktury „Solidarności" były najbardziej masowymi strukturami opozycji, także w okresie 13 grudnia 1981 r. - 4 czerwca 1989 r. Jednakże „Solidarność" (KO „S") powołała własne ciało tego typu - Komisję ds. Współpracy z Mniejszościami Narodowymi dopiero w grudniu 1988 r., w przededniu Okrągłego Stołu. Działalność tych grup pozwoliła wykształcić opozycji kadrę specjalistów, którzy po 1989 r. mogli zająć się tą problematyką w ramach struktur państwowych. Zarazem istotny był ich wpływ na świadomość polskich elit politycznych, choć zasięg i głębokość tego wpływu stanowi już inny temat badawczy.

63

Informacja Marka Dorsza, jednego z organizatorów spotkań. Zob. także M. Dorsz, List do redakcji, „KOS" 1987, nr 127; Uczestnik, Ku pojednaniu przez wiarę, „Spotkania" 1987, nr 33-34; Adam Konderak, Ku pojednaniu przez wiarę, „Ethos" 1988, nr 1.

Mazowieckie Studia Humanistyczne Nr 1-2, 2008

Stefan Kojło

TYPY/SYSTEMY/MODELE GOSPODAREK W UE I W ŚWIECIE

Narody, podmioty gospodarcze, gospodarstwa domowe pomnażają swoje dochody, bogactwo narodowe, Produkt Kraj o wy/Narodowy Brutto. Robią to na różne sposoby, osiągają zróżnicowane wyniki, zależnie od których pełnią zróżnicowane role w gospodarce i ekonomicznych stosunkach międzynarodowych. Odstający w tyle podejmują różne próby dogonienia bardziej lub nawet najbardziej rozwiniętych, dlatego problemy te sposobu/modelu (zwłaszcza wzajemnych ról i relacji państwa i rynku) przyspieszenia rozwoju - ciągle pozostają w stałym zainteresowaniu różnych naukowców, instytucji, organizacji naukowych, co znajduje odbicie w dość bogatej literaturze.

Systematyka i komparatystyka gospodarek w literaturze W gospodarce światowej były lub są wyróżniane zarówno podmioty, układy (w tym bieguny), ugrupowania (integracyjne), jak i systemy. Bieguny gospodarki światowej Gospodarka unijna jest jednym z trzech biegunów świata - w układzie (wizerunku) trzybiegunowym (triady: USA, Japonia, Niemcy/UE)1 gospodarki światowej, ale mówi się też o większej liczbie biegunów, np. czterech, włączając w ten układ Chiny2, inne kraje wschodzące, do których łan Buruma, publicysta 1 Zob. np. Triada, w: Ekonomia od A do Z, Encyklopedia podręczna, pod red. nauk. S. Sztaby, Warszawa 2007, s. 481. 2 Pisząc Chiny mamy na myśli Chiny kontynentalne, przy świadomości rozróżniania w literaturze światowej trzech organizmów międzynarodowych, jakimi są: Chińska Republika Ludowa ze stolicą w Pekinie (Beijing), Tajwan, nazywany też Republiką Chin (Republik of China) z ośrodkiem administracyjnym/stolicą w Taipei i Hongkong jako obszar i ośrodek administracyjny - sta-

112

Stefan Kojło

i wykładowca College'u St. Antony's w Oksfordzie zalicza - prócz Chin - także Indie i Rosję3, inni zaliczają również kraje Azji Południowo-Wschodniej4, Philip Kotler i współautorzy - cztery tygrysy (Koreę Południową, Tajwan, Hongkong i Singapur) oraz trzy młode tygrysy (Tajlandię, Malezję i Indonezję)5, a eksperci Banku Światowego do „państw wschodzących" szybko reformujących się zaliczają: Chiny, Egipt, Indie, Indonezję, Turcję oraz Wietnam6. Nieco inaczej się kształtuje konfiguracja biegunów w stosunkach politycznych. Powszechnie się uznaje, że wraz z wygaśnięciem zimnej wojny, skończył się podział dwubiegunowy, a nowy dojrzewa. W niniejszych rozważaniach dajemy oczywiście prymat układom ekonomicznym, nie tracąc z pola widzenia politycznych. Redaktor „Newsweeka", Fareed Zakaria, interpretując tytuł swojej nowej książki Świat postamerykański, podkreśla, że jest to książka nie tyle o schyłku Ameryki, ile wzroście znaczenia całej reszty, tj. szybko bogacących się nowych mocarstw, które powinny być jak najszybciej uznane za równoważne bieguny, powinny zająć należne im miejsca w organizacjach międzynarodowych, typu G-8, Międzynarodowy Fundusz Walutowy - MFW (International Monetary Fund - IMF), Bank Światowy - BŚ (World Bank - WB), Międzynarodowa Organizacja Handlu - MOH (World Trade Organization - WTO), nie dopuścić do ich wyobcowania, by po uzyskaniu przewagi (łącznej) nie dążyły do wyobcowania w przyszłości biegunów zachodnich: Stanów Zjednoczonych i Europy Zachodniej, czyli Unii Europejskiej7. Warto tu przypomnieć, że już wcześniej Zbigniew Brzeziński podkreślał, iż Amerykanie powinni traktować przywództwo swego kraju w kategoriach sytuacji nowiący specjalny region administracyjny ChRL na zasadzie jedno państwo - dwa systemy, tj. socjalistyczny i kapitalistyczny. 3 Zob. I. Buruma, Ameryka oddaje władzę. Za wcześnie na ten pogrzeb, „Dziennik" z 19-20 lipca 2008 r., s. 19-20. W artykule tym I. Buruma prezentuje poglądy na temat układu sił gospodarczych i politycznych w świecie znanych Autorów książek, takich jak: B. Emmott Rivals, R. Kagan The Return of History, P. Khanna The Second World, M. Leonard What Does China Thinkl, F. Zakaria The Post-American World, kierunki/tendencje zmian, formułując własne stanowisko. 4 Zob. np. K. A. Nawrot, Determinanty rozwoju gospodarczego państw ASEAN, Warszawa 2008. 5 Ph. Kotler, S. Jatusripitak, S. Maesincee, Marketing narodów. Strategiczne podejście do budowania bogactwa narodowego, Kraków 1997, s. 113. 6 Doing Business 2008, Raport Banku Światowego, The International Bank for Reconstruktion and Development /The World Bank, Washington 2007, (tłumaczenie i polskie wydanie Narodowy Bank Polski, Warszawa 2008, s. 2). 7 F. Zakaria, The Post-American World, USA 2008; zob. też wywiad z nim: Pax Americana się skończył, „Dziennik" z 19-20 lipca 2008 r., s. 21-22. Zob. też na ten temat: F. Fukuyama, Epoka słabych państw. Czy Ameryka jest gotowa na postamerykański świat? „Dziennik" - „Europa" nr 33, z 16 sierpnia 2008 r., s. 8-9.

Typy/systemy/modele gospodarek w UE i w świecie

113

przejściowej. Jakby na potwierdzenie słuszności tej tezy (o zmianie układu sił w świecie), dziś przytacza się dane o kryzysie kredytów hipotecznych, zadłużeniu Stanów Zjednoczonych i jednocześnie rezerwach gromadzonych przez inne państwa, w tym ChRL około 1,5 bln USD rezerw, Rosja 550 mld, Korea 260 mld, Tajlandia 110 mld, Algeria 120 mld USD i zdolność oszczędzania każdego miesiąca przez Arabię Saudyjską 15 mld USD8.

Systemy cywilizacyjne gospodarowania Tenże Zakaria konstatuje, że obecny system gospodarczy sensu largo (sposób gospodarowania) został ukształtowany przez cywilizację zachodnią i zaakceptowany przez kraje Wschodu. Warto przy tym dodać, że historycznie rzecz biorąc, Wschód miał też swoją, inną niż Zachód, strukturę społeczno-gospodarczą, zwaną w sferze gospodarczej azjatyckim sposobem produkcji, opartym na wspólnocie gminnej, mającym odbicie ustrojowe w tzw. dyspotii wschodniej, polegającej na szczególnej roli władcy (cesarza-„boga") głównie w Chinach, Indiach, Japonii, ale też Rosji, Mongolii, Korei. Zdarza się spotkać w literaturze twierdzenie, że te historyczne uwarunkowania przesądziły o możliwości wystąpienia kultu rządzących na Wschodzie jednostek w XX w. (Stalina, Kim Ir Sena, Mao Zedonga, Kim Dzong Ila). Z drugiej jednak strony, na gruncie wschodniej despotii ukształtowały się ustroje zarówno autorytarne, zwane też tyraniami (Chiny, Rosja, Korea Północna), jak też demokratyczne (Indie, Japonia, Korea Południowa). Współczesne gospodarki wschodnie przejęły jednak system zachodni. Przecież firmy chińskie czy hinduskie - mimo dużych różnic kulturowych i różniących się systemów politycznych - nie prowadzą swego biznesu inaczej niż firmy zachodnie, lecz funkcjonują na rynkach krajowych i światowych w sposób podobny jak zachodnie. Wraz z ogłoszeniem przez Deng Xiaopinga w Chinach reform pod koniec lat siedemdziesiątych minionego wieku (po śmierci Mao Zedonga w 1976 r.), proklamowaniu prawa do bogacenia się, ten nowy przywódca rozpoczął też wówczas proces budowania w Chinach państwa prawa na wzór zachodni, przy czym warto podkreślić, że przez tysiące lat lud chiński miał tylko swoje powinności i żadnych praw. Procesy globalizacyjne przyczyniły się jeszcze mocniej do zunifikowania funkcjonowania nie tylko korporacji ponadnarodowych - niezależnie od domicylu ich kapitału pierwotnego ale również firm krajowych, choć wprawdzie w literaturze naukowej wyodrębnia się europejski, amerykański, wschodni (japoński) sposób zarządzania firmą/biznesem, przy czym sposób japoński kształtował się 8

F. Fukuyama, op. cii., przypis 7, s. 8.

114

Stefan Kojło

„w kooperacji" z amerykańskim. Choćby dla przykładu metoda Just in Time w logistyce, wykreowana przez Amerykanów, przejęta i udoskonalona przez Japończyków, wróciła do USA. Japonia stworzyła nowoczesną gospodarkę w następstwie reform Epoki Meiji9, ale potęgą stała się w wyniku stosowania bechmarkingu, czyli wywiadu gospodarczego podglądania najlepszych rozwiązań firm Zachodu - w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie: dlaczego „długonosi" nas pokonali, w czym i dlaczego są od nas lepsi?10.

Uwarunkowania mechanizmów gospodarowania Różnice mechanizmów gospodarczych poszczególnych państw bardziej zależą od przesłanek historycznych, warunków działania, w marketingu określanym otoczeniem zewnętrznym, od przeprowadzanych reform, rozwiązań w poszczególnych krajach niż od różnic kulturowych11, czy narodowościowych. Korea jest przykładem jednego narodu i dwóch różnych systemów gospodarczych i politycznych, Chiny - jednego państwa i dwóch systemów: ChRL (Chiny kontynentalne - socjalistyczna gospodarka rynkowa12 i Hongkong - kapitalistyczna gospodarka wolnorynkowa stanowiąca odrębny obszar celny), ale też - praktycznie dwóch organizmów państwowych: jeden na kontynencie i drugi na wyspie Tajwan. Można przytoczyć też dla przykładu rozczłonkowany naród arabski i różnice (gospodarcze, różne rozwiązania systemowe w funkcjonowaniu) 9

Okres panowania cesarza Matsuhito (1868-1912), który dokonał zasadniczych reform: zniesiono szogunat, ustanowiono konstytucję i dokonano innych zmian. Zob.: I. Buruma, A. Margalit, Okcydentalizm - Zachód w oczach wrogów, Kraków 2005, s. 7. 10 Jednak po okresie cudu gospodarczego „Japonia spuściła z tonu". O ile swego czasu przyszłością świata była Europa imperialna (zachodnia), później Nowy Świat (USA i inne potęgi cywilizacji zachodniej), w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku przyszłość świata widziano w Japonii, na przełomie wieku XX i XXI - w Unii Europejskiej, która sama siebie ustawiła w takiej pozycji, to dziś są nią Chiny i Indie. Por.: Pax Americana się skończył, wywiad z F. Zakarią, „Dziennik", z 19-20 lipca 2008 r., s. 21-22. 11 Tezę tę potwierdzają C. Hampden-Turner i A. Trompennars (Siedem kultur kapitalizmu, USA, Japonia, Niemcy, Francja, Wielka Brytania, Szwecja, Holandia, Warszawa 1998, s. 267), którzy piszą: „rynki nie są zależne od kultury, a siły rynkowe, tak jak pogoda, mają swoje stałe wiatry i znane prądy. Pozostawienie wszystkiego działaniu sił rynkowych, zgodnie z szacowną tradycją ekonomii klasycznej, nie oznacza zdania się na bezsensowny mechanizm, który działa samorzutnie". 12 W wyniku dopuszczenia własności prywatnej (elementów kapitalistycznych) i możliwości bogacenia się, znacznie wzrosło poparcie ludności dla władzy partii komunistycznej w Chinach. Ostatnie badania ośrodków niezależnych, m.in. amerykańskich, wykazują poparcie trzech czwartych ludności (mimo tegorocznego tłumienia sprzeciwu Tybetańczyków). Zob. M. Werner, Pekin. Amerykański sondaż pokazał, że 2/3 obywateli ChRL jest zadowolonych z komunistycznych rządów. Chińczycy wierzą partii, „Dziennik" z 24 lipca 2008 r., s. 15.

Typy/systemy/modele gospodarek w UE i w świecie

115

rynków w różnych krajach arabskich. Innym przykładem może być wyodrębnienie się euromarketingu w cywilizacji zachodniej, choć - jak dotychczas - nie ma ukształtowanego orientomarketinu, czy sinomarketingu, odnoszącego się do krajów Wschodu. Ba! Mamy przykłady bardzo ścisłej współpracy naukowców, wywodzących się z obu kręgów cywilizacyjnych, i to właśnie w sferze tu omawianej, czyli typologii systemów ekonomicznych, czego dokonali w książce Marketing narodów. Strategiczne podejście do budowania bogactwa narodowego13.

Warianty kapitalizmu a problemy gospodarcze współczesnego świata Zapewne pod wpływem rozpadania się tzw. obozu socjalistycznego, b. Związku Radzieckiego i RWPG, czyli instytucjonalnych przeciwników kapitalizmu, zostało opublikowane przez Francuza dzieło Kapitalizm kontra kapitalizm14. W nowej sytuacji autor - Michel Albert - dostrzegał zaostrzającą się wojnę wewnątrzsystemową między kapitalizmem neoamerykańskim i reńskim, obejmującym Niemcy, Holandię, Francję i Szwajcarię. Orężem pierwszego stał się Konsensus Waszyngtoński - KW ( Washington Consensus - WC), drugiego - którego naśladowcą z azjatycką odmianą jest Japonia - myślenie kolektywne, długofalowe strategie, nowy etos technologiczny, rosnąca wydajność pracy. Autor wyraził przekonanie, że drugi zwycięży, a Francja i cała Unia Europejska powinny z nim (kapitalizmem reńskim) się utożsamiać. Jakby przedłużeniem tej myśli jest dzisiejsza koncepcja - upubliczniona po kryzysie kaukaskim - „dyrektoriatu unijnego", który miałyby sprawować najsilniejsze państwa unijne, tj. Niemcy, Francja (poczuły się w tej roli) i Wielka Brytania (tradycyjnie pasywna), pomijając z wielkiej czwórki europejskiej Włochy, z uwagi na ich prorosyjskie nastawienie. O poszerzeniu wpływów i przewadze w przyszłości poszczególnych podmiotów międzynarodowych stosunków gospodarczych (państw lub gospodarek narodowych) ma przesądzić - według tegoż autora - stosunek do ważnych dziesięciu problemów gospodarczych współczesnego świata. 1) Migracji, która odgrywa ważne znaczenie w uzupełnianiu rynku pracy, ale wywołuje też napięcia z miejscowymi związkami zawodowymi; o ile USA i Wielka Brytania dopuszczają - w niektórych przypadkach wybiórczo - dopływ robotników cudzoziemskich, to Niemcy i Japonia są zwolennikami konsolidowania rodzimej siły roboczej, przy czym nie wiadomo, jaka polityka migracyj13 Mam tu na myśli amerykańskiego profesora marketingu, Ph. Kotlera oraz tajlandzkich (tajskich) współautorów, profesora S. Jatusripitaka i doradcę/konsultanta S. Maesincee'a, którzy wspólnie wydali książkę Marketing narodów. Strategiczne podejście do budowania bogactwa narodowego, tłumaczoną na język polski przez Wydawnictwo Profesjonalnej Szkoły Biznesu, Kraków 1999, na którą będziemy się zsyłali. 14 M. Albert, Capitalism Contrę Capitalism, Paris 1991.

116

Stefan Kojło

na na długą metę okaże się skuteczniejsza; przyjmując, że główny kierunek migracji ekonomicznej prowadzi z krajów niżej do wyżej rozwiniętych, polska polityka migracyjna wydaje się być obłudna, gdyż z jednej strony popiera wyjazdy Polaków do krajów wyżej rozwiniętych, ale jednocześnie z drugiej strony jest antyimigracyjna w stosunku do obywateli krajów wschodnich, co już skutkuje ujemnymi zjawiskami na polskim rynku pracy, m.in. wpędza imigrantów podejmujących aktywność zawodową na obszarze Polski w szarą strefę, pozbawiającą potencjalnych korzyści fiskalnych państwa; w tym przypadku wymogi unijne nie zawsze mogą być usprawiedliwieniem, gdyż nasilają się przypadki przybywania z krajów wschodnich do Polski przez np. Republikę Czech, gdzie otrzymują wizy wjazdowe Schengen-krąjowe bez problemów, by później poruszać się po całym obszarze unijnym (bez posiadania właściwej ogólnoschengenowskiej - wizy); 2) ubóstwa; 3) świadczeń socjalnych, jako wspomagającego instrumentu rozwój gospodarczy; 4) skali płac; 5) roli podatków, które mogą stymulować długi, jak w Wielkiej Brytanii i USA, lub oszczędności, jak w Niemczech i Japonii; 6) liczby przepisów, zwiększenie czy zmniejszenie i uproszczenie procedur; 7) wyboru inwestycji bankowych czy giełdowych; 8) wybór między „władzą" udziałowców, lub menedżerów i pracowników; 9) roli przedsiębiorstwa w kształceniu pracowników; 10) roli ubezpieczeń. Podejście do wiz Schengen-krajowych Polski i Czech jest spektakularnym przykładem możliwości stosowania różnej praktyki, skutkującej stratami lub zyskami dla budżetu państwa (szacunkowe koszty deportacji Azjaty nielegalnie przebywającego na terenie Polski sięgają nawet 10 tys. PLN, nie mówiąc o stratach z powodu niepłacenia podatku z tytułu pracy lub prowadzenia działalności gospodarczej).

Siedem kultur kapitalizmu i wartościowanie odmian wg Holendrów Ekonomista angielski, noblista James Meade wyróżnił sześć systemów społeczno-gospodarczych15: kapitalizm korporacyjny, socjalizm nakazowy, socjalizm rynkowy, kapitalizm udziałowy, system partnerski kapitału i pracy16. Dwaj Holendrzy, znani konsultanci do spraw zarządzania międzykulturowego, Charles Hampden-Tumer i A. Trompennars wyartykułowali siedem kultur kapitalizmu światowego - amerykańską, japońską, niemiecką, francuską, brytyjską, szwedzką i holenderską 17 (z czego pięć zachodnioeuropejskich), uzasadniając to historycznym i współczesnym sukcesem gospodarczym odnośnych 15

J. Meade, Different forms of share economy, London 1986; idem, Liberty, equality and democracy, Basingstoke London 1993; zob. też T. Kowalik, Systemy gospodarcze, efekty i defekty reform i zmian ustrojowych, Warszawa 2005, s. 11 i nn. 16 J. Meade, Liberty, equality and democracy, op. cits. 193. 17

C. Hampden-Turner, A Trompennars, op. cit.

Typy/systemy/modele gospodarek w UE i w świecie

117

państw, których gospodarki mogą stanowić przykład kapitalizmu w najlepszym wydaniu, przy czym autorzy podkreślają 18 , że choć wszystkie wymienione nazywają siebie krajami kapitalistycznymi o gospodarce wolnorynkowej i wyznają w ogólnym zarysie tę samą filozofię, to na tym podobieństwa się kończą, a różnice są znaczne pod względem znaczenia pracy, stosunku do grup posiadających kapitał, stylów zarządzania pracownikami, taktyki negocjowania. Wszystkie wymienione kraje odniosły sukces, ale nie wszystkie jednakowo dobrze sobie radzą z aktualnymi problemami/zadaniami gospodarczymi. Charakteryzując bliżej wyodrębnione systemy kultury, Holendrzy posługiwali się siedmioma procesami wartościowania (ustawianie reguł i odkrywanie wyjątków, konstrukcja i dekonstrukcja, zarządzanie jednostkami, przyswajanie świata zewnętrznego, synchronizacja szybkich procesów, wybieranie najlepszych, równość szans), gdyż - j a k stwierdzili - „każde państwo, przedsiębiorstwo czy organizacja zwiększająca swoją zdolność do tworzenia dobrobytu musi uwzględniać siedem wymienionych procesów wartościowania" 19 . Procesy wartościowania są obciążone napięciami, ponieważ wartości układają się w kontrastowe pary/bieguny, do których Holendrzy zaliczyli (też siedem), przebadali pod tym względem firmy/ menedżerów w 12 krajach i podali w procentach przewagę jednego z biegunów/ dylematów: 1) uniwersalizm - partykularyzm badali przez uzyskanie odpowiedzi na pytanie, jak by menedżer się zachował wobec komisji śledczej sprawdzającej przyczyny wypadku przy pracy spowodowanego z powodu niedopełnienia obowiązków przez kontrolera poczucie bezpieczeństwa pracy, z którym pił piwo i jest jedynym świadkiem - postępowanie zgodne z uniwersalną zasadą okazało się ważniejsze niż udzielenie pomocy przyjacielowi we wszystkich badanych krajach, w %: USA 94, Holandia 92, Austria 91, Kanada 91, Niemcy 90, Szwecja 89, Wielka Brytania 82, Belgia 67, Japonia 66, Singapur 59, Włochy 56, Francja 53; 2) analiza - synteza, analiza uzyskała wskaźnik procentowy w: USA 74, Kanada 68, Belgia 68, Holandia 61, Austria 59, Szwecja 56, Wielka Brytania 55, Włochy 46, Niemcy 41, Singapur 39, Francja 35, Japonia 29; 3) indywidualizm - kolektywizm, na indywidualizm wskazało w: USA 97, Austria 97, Kanada 96, Szwecja 95, Holandia 92, Wielka Brytania 90, Niemcy 84, Belgia 79, Włochy 69, Francja 69, Japonia 49, Singapur 39; 4) wewnątrzsterowność - zewnątrzsterowność, udział wewnątrzsterowności wyniósł: USA 68, Niemcy 65, Kanada 64, Austria 61, Francja 60, Holandia 55, Wielka Brytania 51, Włochy 49, Belgia 48, Szwecja 45, Singapur 42, Japonia 41; 5) następstnw -synchronizacja, następstwo wiąże się z czasem, a czas to sekwencja, menedżerowie sekwencyjni poważnie traktują zobowiązania terminowe, pilnują przestrzegania planu, gdy synchroniczni uważają, że zobowiązania czasowe i plany, porządek dnia, osta18 19

Ibidem, s. 11. Ibidem, s. 19.

118

Stefan Kojło

teezne terminy są celami pożądanymi, ale nie bezwzględnymi, akcent kładą na dopełnienie zobowiązań; 6) osiąganie stanowiska - otrzymywanie stanowiska, 7) równość - hierarchia20. Kapitalizm Zachodu i Wschodu Tak więc porównując kulturę zachodnią (amerykańską i zachodnioeuropejską) kapitalizmu ze wschodnimi (głównie japońską), autorzy podkreślali: 1) przesadny uniwersalizm amerykański, ale też - zsyłając się na Brytyjczyków - wskazali na nowszą grupę uniwersalistyezną - Wspólnotę Europejską, opierającą się w zasadzie na fundamencie uniwersalnych praw ekonomii klasycznej (podobnie jak gospodarka amerykańska); 2) za najbardziej analityczną - wśród 12 badanych - uznali kulturę w USA oraz najbardziej zorientowane na całości kultury biznesowe w Niemczech i Francji, a także w Japonii i Singapurze; 3) największymi indywidualistami są Amerykanie, uznając jednostkę za element podstawowy w konstrukcji przedsiębiorstwa, kreują źródła potęgi, jednak takie podejście wspierające indywidualizm ignoruje potrzeby szerszej społeczności, w czym tkwi słabość tejże Ameryki; kolektywizm ceniony w Japonii, Chinach, Singapurze, Hongkongu, na Tajwanie; Japończycy postrzegają kapitalizm jako system, w którym jednostka nie tyle osiąga zyski, co jest obsługiwana (klient) przez społeczność, czyli społeczność służy jednostce; zysk powstaje nie w granicach jednej spółki, lecz sieci współpracujących ze sobą grupach/łańcuchach wartości dodanej, zwanej w Japonii keiretsu - odmiana wielkiej grupy kapitałowej - która jest zarządzana zgodnie z zasadą filozoficzną kaizen, co znaczy „stałe doskonalenie"; 4) zwolennicy skrajnego indywidualizmu - Amerykanie - mocno akcentują koncepcję człowieka wewnętrznego, jednak kiedy rośnie tempo zmian zewnętrznych - a taką sytuację mamy w ostatnich latach - lepiej prosperują orientujący się na prądy zewnętrzne (do takich narodów autorzy zaliczają Japonię, Szwecję i Holandię, podkreślając, że Niderlandy/Holandia jest krajem, który stworzył sam siebie w walce z przyrodą, stworzyli go Holendrzy godni miana „czeladnicy Boga"21; 5) holenderscy badacze europejskich i światowych kultur biznesowych za krainę pośpiechu uznali Stany Zjednoczone, przypominając powiedzenie Benjamina Franklina: „Pamiętaj, że czas to pieniądz"22 i przysłowie „Zwłoka to złodziej czasu". Jeśli stoi problem relacji państwa i rynku w gospodarkach krajów Wschodu, warto przypomnieć, że w strukturach władzy w wielkich korporacjach, jak japońskie keiretsu, czy koreański cheabol, może wystąpić przechył w stronę kapitalizmu dla kapitalistów, w którym kapitaliści angażują menedżerów, albo 20 21 22

Ibidem, s. 20 i 329. Ibidem, s. 236. Ibidem, s. 78.

Typy/systemy/modele gospodarek w UE i w świecie

119

kapitalizm dla pracowników, w którym pracownicy wybierają kierowników spośród członków załogi i wypłacają właścicielom odpowiednie renty z tytułu użytkowania ich kapitału. O ile w Japonii, a także w Korei Płd., przeważa typ drugi, to typ pierwszy jest cechą wielkich korporacji w USA i Wielkiej Brytanii, w Europie zaś, w krajach wysoko rozwiniętych występuje typ pośredni, przy czym Niemcy uważa się za kraj najbardziej zbliżony do Japonii, gdzie występuje kapitalizm nie w tradycyjnym sensie, gdyż - jak pisze polska badaczka gospodarki japońskiej23 - większość akcji należy do osób prawnych, tj. do przedsiębiorstw, a więc sami naukowcy japońscy określają taki typ gospodarki kapitalizmem pracowniczym1Ą. Państwo poprzez swoje agendy - głównie Ministerstwo Handlu Zagranicznego i Przemysłu (Ministry of International Trade and Indastry - MITI) interweniuje w celu zapewnienia optymalnej alokacji zasobów z punktu widzenia docelowej struktury wytwórczej, korygując i wspomagając w tym zakresie działanie mechanizmu rynkowego, poprzez Program Inwestycji i Pożyczek Budżetowych (Fiscal Investmen and Loan Program FILP), jak też poprzez racjonowanie kredytu banku centralnego i pomoc małym i średnim przedsiębiorstwom. Odmiany kapitalizmu europejskiego W następnych rozdziałach (9-13) holenderscy konsultanci omówili specyficzne cechy kapitalizmu niemieckiego, francuskiego, brytyjskiego, szwedzkiego i holenderskiego, porównując je ze wcześniej omówionymi modelami amerykańskim i japońskim (wschodnimi). Podkreślali zauważalne cechy gospodarki niemieckiej, różniące ją od gospodarek poprzednich, ale też uwypuklając podobieństwa. Dostrzegali podobieństwo Niemiec i USA pod względem uniwersalizmu (w odróżnieniu od partykularyzmu Japonii), ale także Niemiec i Japonii pod względem silnych wartości uniwersalizmu, syntezy i kolektywizmu/zbiorowości. Uważali, że Niemcy uzyskiwali przewagę na rynkach międzynarodowych dzięki aktywności gospodarczej kreowanej poprzez podejmowanie wielu decyzji na poziomie mezoekonomicznym, przy współdziałaniu grup pracowniczych, finansowych, przemysłowych i rządowych, czego brakowało USA i Wielkiej Brytanii. Autorzy holenderscy przypomnieli siłę parcia niemieckiego na Wschód, przywołując nawet ku pamięci strategię Drang nach Osten25. W Niemczech zarządzanie przedsiębiorstwem jest podporządkowane zasadzie: pieniądze są środkiem, a nie celem. Menedżerowie przedkładają pracę w grupie, nad pracę w pojedynkę. Popularne jest doskonalenie zawodowe, ponad połowa 23

J. Młodawska, Japonia. Państwo a sektor prywatny, Warszawa-Łódź 1999, s. 51-52. Zob. np. H. Nakahara, Kontrolna struktura akcji w spółkach akcyjnych Japonii, w: T. Nishiyama, Japonia nie jest kapitalistyczna, Tokio 1981; a także jak wyżej, s. 54 i nn. 25 Ibidem, s. 182. 24

120

Stefan Kojło

członków zarządów firm notowanych na giełdzie frankfurckiej i ponad jedna trzecia korporacji funkcjonujących na rynku miało tytuł doktora, popularne jest kształcenie ustawiczne. W Niemczech umacnia się ideę państwowości, z bardzo praktycznym podejściem do współpracy międzynarodowej (bez ideologii) i przedsiębiorczości, np. gdy po 1990 r. Polska - jako państwo - ze względów ideologicznych odwróciła się od dawnych swoich partnerów wschodnich, którym nawet pomagało w budowie (Mongolia), odbudowie (Wietnam) lub rozbudowie infrastruktury produkcyjnej, to Niemcy po zjednoczeniu kontynuowali współpracę z tym samym lub nawet większym natężeniem ze wszystkimi byłymi partnerami b. NRD. W Szwecji (kapitalizmie szwedzkim) Hampden-Tumer i Trompenaars dostrzegali bliski związek z Niemcami (też protestanckimi) i silną zależność od handlu międzynarodowego (umiędzynarodowienie gospodarki podobne jak Hongkongu i Singapuru), a także - społeczny indywidualizm Szwedów, których surowy klimat zmuszał do współpracy. Autorzy umieszczają Szwedów w czołówce światowej pod względem inicjatyw menedżerskich, poczucia powołania i odpowiedzialności, zdolności szefów i korporacji do myślenia długofalowego, miękkiego stylu menedżerstwa, konstruktywnych stosunków między zarządami i robotnikami, indywidualnego rozwoju, wysokiego wskaźnika całkowitego zatrudnienia i zatrudnienia kobiet. Legitymacjami Szwedów w świecie biznesu międzynarodowego są Volvo, Ericsson, IKEA, Telecom i inne firmy/marki. Holandia, ojczysty kraj autorów, jest według nich: „pouczającym przykładem kraju w fazie zaawansowanego kapitalizmu"26. W kraju polderów, zapór morskich, systemów melioracyjnych, portów i wiatraków inżynieria stanowi podstawę rozwoju gospodarki jako całości i poszczególnych korporacji holenderskich, które są międzynarodowe i najbardziej zdecentralizowane. Ich kultura wewnętrzna opiera się na zasadzie: „kalwińskie sumienie inżynierów jest motorem postępu technicznego firmy". Korporacje robią biznes, kierując się potrzebami rynku, rządy natomiast organizują do tego warunki. Siła i wpływy ekonomiczne Holandii znacznie przerastają jej wielkość obszarową i demograficzną. Holenderscy autorzy w analizowanym dziele jakby brali odwet na Brytyjczykach za ich samozadowolenie i „samozwańcze sędziowanie" w sprawach gospodarki światowej, udzielanie nagród lub nagan innym krajom za stopień podobieństwa do ideału kapitalistycznego (choć Holendrzy sami to robią, tj. „sędziują" - oceniają). Podkreślają spadanie gospodarki brytyjskiej w rankingach pod względem różnych wskaźników. Wyliczyli, że według Raportu „The Economist" The World in 1992, PKB na 1 mieszkańca Szwecji był o 12 tys. USD większy niż w Wielkij Brytanii, czyli Szwed był o około 34% bogatszy od Brytyjczyka. Dodajmy, że wg Raportu Banku Światowego 2008, różnica ta 26

Ibidem, s. 237.

Typy/systemy/modele gospodarek w UE i w świecie

121

w liczbach bezwzględnych obniżyła się do około 3 tys. USD, czyli Brytyjczyk jest teraz biedniejszy od Szweda tylko o około 7%. W badaniach menedżerów 22 krajów, Brytyjczycy zajęli 19. miejsce pod względem inicjatywy i motywacji, 15. pod względem zdolności przekazywania uprawnień, 17. - myślenia długofalowego, ustępowali także pod względem wykształcenia - tylko 35% 45-latków ukończyło studia. W Wielkiej Brytanii ciągle silna jest tradycja, utrzymuje się etos dżentelmena (choć latami upadał, a poszerzała się korupcja), liczą się tytuły, prestiż zawodowy, co wiąże się z kolei z prawem do wystąpień publicznych. Z prestiżem wiąże się konsumeryzm - Brytyjczycy konsumują zakumulowane bogactwa przeszłości imperialnej. Autorzy wyrazili przekonanie, że w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych minął czas, kiedy kultura społeczeństw kapitalistycznych udzielała znacznego wsparcia przedsiębiorczości, taka sytuacja przetrwałą natomiast w Niemczech, Szwecji, Holandii i Japonii, gdzie menedżerowie nadal osiągali cuda gospodarcze pracy zespołowej. Gdy Anglosasi preferują analizę, Francuzi wolą integrację, choć i partykularyzm, przy tym bardzo zindywidualizowany autorytet, a demokracja francuska - w ocenie Holendrów - jest najbardziej zhierarchizowana i najmniej egalitarna w całej zachodniej Europie27, państwo scentralizowane w systemie prezydenckim, ozdabianym wielkimi przywódcami. Francuzi w badaniach okazali się w większym stopniu zwolennikami zbiorowości niż „menedżerowie-indywidualiści" amerykańscy, holenderscy, szwedzcy czy brytyjscy, dbają o swoich bliskich bardziej niż o wolność osobistą, choć Francja jest kolebką hasła wolność, równość. W ocenie Francuzów przeszłość jest ważniejsza niż teraźniejszość i przyszłość, może dlatego, że historia Francji różni ją od innych krajów świata, długim okresem monarchii absolutnej, mitem rewolucji i ich wielością, rodzącą kolejne numery republiki. Rządy francuskie są mniej wrażliwe na postulaty swoich przedsiębiorców niż japońskie na swoich, i przedsiębiorcy nie mają takiego prestiżu jak przedstawiciele innych zawodów. Autorzy dokonywali kilkakrotnie podsumowania i porównania wyników badań, które przedstawimy tu zbiorczo, zarówno uzyskane za pomocą kwestionariusza dylematów wartościowania, jak i polaryzacji myślenia.

27

Ibidem, s. 299.

122

Stefan Kojło Tablica 1. Zestawienie zbiorcze wyników badań przeprowadzonych przez Center for Internationa] Business Studies (CIBS) w Amstelveen - Holandia

Uniwersalizm Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Niemcy, Szwecja

Partykularyzm Francja, Japonia

Analiza Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Holandia, Szwecja

Synteza Francja, Niemcy, Japonia

Indywidualizm Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Szwecja

Kolektywizm Niemcy, Francja, Japonia

Wewnątrzsterowność Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Niemcy

Zewnątrzsterowność Szwecja, Holandia, Francja, Japonia

Zdobywanie pozycji Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Szwecja, Niemcy, Holandia, Japonia

Nadawanie statusu Francja

Równość Stany Zjednoczone, Niemcy, Wielka Brytania, Holandia, Szwecja

Hierarchia Francja, Japonia

Sekwencyjność Stany Zjednoczone, Szwecja, Holandia, Wielka Brytania, Niemcy

Synchronizm Francja, Japonia

Źródło: C. Hampden-Turner i A. Trompennars, op. cit., s. 266 (w porównaniu ze s. 213 i 326).

Trzy poziomy i cztery wymiary kultury narodowej Hofstede'a Warto nadmienić, że również inny Holender, znany badacz kultur, Geert Hofstede, zajmujący się także relacjami kultury i zarządzania (albo odwrotnie) - na którego powołują się polscy specjaliści od Zarządzania28 - zdefiniował kulturę jako kolektywne zaprogramowanie umysłu każdego człowieka, w tym i biznesmena, które wyróżnia jedną grupę społeczną od innych, przy czym to zaprogramowanie dokonuje się na trzy sposoby, na trzech poziomach: uniwersalnym, obejmującym potrzeby bezpieczeństwa, uznania i samorealizacji; kolektywnym, wspólnym dla grup społecznych (narodów, etnosów, zawodów), przekazywanym z pokolenia na pokolenie (dla przykładu - najliczniejszą grupę mikroprzedsiębiorców w Polsce stanowili dzieci rzemieślników, po ich „wyczer28

G. Hofstede, The Cultural Relativity of Organizational Practices and Theories, „Journal of International Bussines", Fall 1983; tegoż, Kultury i organizacje, Warszawa 2000; A.K. Koźmiński, W. Piotrowski, Zarządzanie. Teoria i praktyka, Warszawa 2002, s. 592-604.

Typy/systemy/modele gospodarek w UE i w świecie

123

paniu" się jako przedsiębiorców przyrost MSP znacznie spowolniał), mówi się też o dziedziczeniu bezrobotności; indywidualnym, uwarunkowanym genetycznie, niepowtarzalnym (mówi się, że przedsiębiorcą trzeba się urodzić, ale powszechniejsze jest podejście, że przedsiębiorczość jest cechą i wrodzoną, i nabytą). Hofstede rozróżnił cztery - nieco inne choć podobne jak u jego współkrajanów - cechy - nazywając je wymiarami - charaktery żującymi kultury narodowe: 1) indywidualizm - kolektywizm, 2) dystans władzy (mały - duży), 3) stopień unikania niepewności (mały - duży), 4) męskość - kobiecość. Podział ten posłużył mu do sporządzenia dwóch map z dwoma wektorami/współrzędnymi, podobnymi do macierzy Ansoffa: współrzędnymi jednej z map stanowiły osie kolektywizmu - indywidualizmu i dystansu władzy (mały - duży), drugiej zaś unikania niepewności i męskość - kobiecość. Na mapach tych umieścił kultury pięćdziesięciu krajów i regionów (np. kraje arabskie czy Afryka Zachodnia). W polu kolektywizm i mały dystans władzy Hofstede pomieścił Kostarykę; w polu mały dystans władzy - indywidualizm znalazło się 15 krajów, w tym: Dania, Szwecja, Irlandia, Norwegia, Niemcy, Finlandia, Austria, Holandia, Wielka Brytania, ale także USA i Kanada; w polu mały stopień unikania niepewności kobiecość znalazły się Dania, Szwecja, Norwegia i Holandia; mały stopień unikania niepewności i męskość - Wielka Brytania i Irlandia, a także Japonia, Singapur, Hongkong, USA i Indie; w polu duży stopień unikania niepewności i kobiecość - z europejskich tylko Portugalia; a w polu ten sam stopień i męskość -Niemcy, Włochy, Belgia, Grecja, ale i Japonia. W układance tej zabrakło Polski, ale i Chin - uwzględniono natomiast Hongkong. W tym kontekście można rozpatiywać problem zarządzania międzykulturowego, występującego też w Polsce, przy czym można przyjąć kilka aksjomatów. Po pierwsze, uznaje się, że zarządzanie to kierowanie w znaczeniu ogólnym29; po drugie - zarządzanie jest definiowane jako proces/działanie, które można ująć w cztery grupy: analiza, planowanie (i podejmowanie decyzji), wdrażanie/organizowanie/przewodzenie (poszczególni autorzy różnie to ujmują) i kontrola; powinno się do tego dodać korygowanie, w przypadkach, gdy kontrola stwierdza odstępstwo od zaplanowanych norm docelowych, a nawet przechodzenie niekiedy do realizacji planów alternatywnych30; po trzecie, zarządzanie jest fenomenem komunikacyjnym, koncentrującym się na skutecznej polityce personalnej - HR (Humań Relations31 - stosunkach międzyludzkich) i fenomenem rynkowym, polegającym na dostosowaniu strategii produktowej do potrzeb rynku docelo29

Zob. J.A.E Stoner, R.E. Freeman, D.R. Gilbert jr, Kierowanie, Warszawa 1998, s. 20. Por. R.W. Griffin, Podstawy zarządzania organizacjami, Warszawa 1997, s. 38. 31 Zob. A. Stolarzewicz, Nowoczesna firma musi postawić na partnerstwo. Największym wyzwaniem stojącym przed dyrektorami personalnymi jest poszukiwanie sposobów na realizację zadań w coraz krótszym terminie, „Praca" (wkładka) - „Dziennik" z 8 września 2008 r.; R. Tyburcy, 30

124

Stefan Kojło

wego. Trzeci aksjomat można uznać za rdzeń zarządzania międzykulturowego korporacjami ponadnarodowymi, czy globalnymi32. W rozważaniu tego problemu ważną wydaje się być odpowiedź na pytanie: czy Polacy są przygotowani do pełnienia funkcji menedżerów międzykulturowych i choć badania prowadzone w latach 2003 i 2004 na próbie menedżerów różnych narodowości - w tym Polaków - funkcjonujących w korporacjach w Polsce wykazały pewne obiekcje33, co do gotowości pełnienia takich funkcji poza granicami naszego kraju, to lata następne (naszego członkostwa w UE) przyniosły spektakularne przykłady zajmowania przez młodych Polaków (wilków - jak ich nazwał Krzysztof Obłój)34 wielu odpowiedzialnych stanowisk w innych krajach.

Osiem strategii budowania bogactwa narodowego - marketing narodów Ph. Kotlera Warto jeszcze wrócić do strategii budowania bogactwa narodowego, czyli przytaczanej już pracy znanych autorów Marketing narodów; zawierającej ostatnie dane źródeł z sierpnia 1995 r. W pracy tej Ph. Kotler i jego azjatyccy (tajscy) współautorzy, alternatywne drogi rozwoju podzielili na dwie grupy: 1) istniejące gospodarki rynkowe IGR i 2) gospodarki rynkowe w fazie transformacji - GRFT. IGR podzielili według dwóch kryteriów: rodzajów interwencji (fundamentalna lub selektywna), wydzielając model wschodnioazjatycki, w tym południowokoreański, hongkongski i singapurski oraz według orientacji handlu - do wewnątrz lub na zewnątrz, wyartykułowali model chilijski, czyli cztery modele. GRFT podzielili również według dwóch kryteriów: a) wzorca wzrostu - równowaga lub nierównowaga - wydzielając dwa modele: sowiecki i chiński oraz według perspektywy czasowej (tempa) przemian - podejście ewolucyjne lub terapia szokowa, w tym modele węgierski i polski. W sumie więc wydzielono osiem modeli możliwych do wyboru przez kraje dążące do szybkiego powiększenia swego bogactwa narodowego: 1) koreański model selektywny (selektywnego rozwoju branż i selektywnego interwencjonizmu państwowego - wspierania finansowego produkcji proeksportowe); 2) hongkongski o fundamentalnym podejściu do wolnego handlu międzynarodowego, dyrektor ds. zarządzania kadrami w Alkatel-Lucent Polska, Jakie wyzwania stoją przed nowoczesnym HR - ibidem. 32 Zob. D. Latusek, Zarządzanie międzykulturowe w Polsce, w: Pomiędzy kulturami. Szkice z komunikacji międzykulturowej, red. nauk. M. Ratajczak, Wrocław 2006, s. 123-155; A.K. Koźmiński, W. Piotrowski, op. cit., 588-591. 33 D. Latusek, op. cit., s. 124 i nn. 34 K. Obłój, Niedźwiedzie, konie pociągowe i wilki, „Home & Market" 1998, nr 14 (74), s. 23-24.

Typy/systemy/modele gospodarek w UE i w świecie

125

ograniczonych regulacji dotyczących prowadzenia działalności gospodarczej (rządcy Hongkongu stosują zasady gospodarki wolnorynkowej typu laissezfaire), braku przedsiębiorstw państwowych, niskich (15%) jednolitych podatków dla różnych dziedzin działalności, zapewnianiu przez rząd infrastruktury produkcyjnej i społecznej (wielkich obiektów mieszkalnych o niskich kosztach wynajmu) oraz wodociągów. Specyfiką gospodarki Hongkongu jest opieranie się przedsiębiorstw na kapitale własnym, przeważnie małych, z zatrudnieniem do 20 pracowników; przeważają usługi, w których pracuje około 86% (2005 r.) ogółu zatrudnionych; 3) singapurski, polegający na szybkim rozwoju wysokich technologii i usług, swoistej symbiozie z Malezją, zapewniającą surowce i siłę roboczą. Singapur, podobnie jak Hongkong, może być zaliczony do wielkich hurtowników w handlu międzynarodowym, świadczących również wielorakie usługi przewoźnikom międzynarodowym (przeładunki kontenerów, remonty, catering), usługi finansowe. O ile model rozwoju Hongkongu nosi znamiona podobieństwa do modelu Tajwanu, to Singapuru - do Korei Płd.; 4) chilijski^ polegający na szybkim otwarciu (w ciągu sześciu lat) uprzednio zamkniętej, jednej z najbardziej protekcjonistycznych gospodarek świata, przekształceniu jej w najbardziej otwartą gospodarkę, czyli zmianie orientacji z wewnętrznej na zewnętrzną, przy drastycznym ograniczeniu gospodarczej roli państwa na rzecz wolnego rynku; 5) model sowiecki (radziecki) socjalistycznej gospodarki centralnie planowanej, ukształtowany w latach trzydziestych XX w. w Rosji sowieckiej, w warunkach ogromnych potrzeb i bardzo ograniczonych zasobów/ środków, izolacji i samoizolacji, ostrej rywalizacji ideologicznej, ekonomicznej i zbrojeniowej, polegał na priorytetowym rozwoju przemysłu ciężkiego jako podstawy przemysłu zbrojeniowego, przy ogólnej strategii rozwoju w zasadzie kompleksowego, z ograniczonym rynkiem i sektorem przemysłu lekkiego i usług dla ludności, substytucją importu, nakazowym przekazywaniu decyzji w dół podejmowanych na najwyższych szczeblach aparatu partyjno-państwowego, reformowany w początkach lat dziewięćdziesiątych XX w., poczynając od przemian polityczno-ustrojowych, a nie od reform gospodarczych (jak robili to Chińczycy), co doprowadziło do kilkuletniej zapaści gospodarczej; wyjście z niej i zdecydowaną poprawę spowodował w znacznej mierze wzrost cen surowców energetycznych, głównie ropy i gazu, których Federacja Rosyjska jest dostawcą na rynki światowe, a przede wszystkim do Unii Europejskiej, borykającej się z zapewnieniem sobie bezpieczeństwa energetycznego35; model sowiecki tzw. so35 W sierpniu 2008 r. - równolegle z rozpoczęciem 29. Olimpiady w Pekinie - Federacja Rosyjska zaatakowała Gruzję pod pretekstem obrony Rosjan przebywających w Południowej Osetii i Osetyjczyków, choć wnikliwi obserwatorzy wydarzeń wskazują na chęć Rosji podporządkowania sobie niezależnej dotychczas Gruzji i zapewnienia kontroli nad rurociągami energetycznymi przebiegającymi przez Przesmyk Kaukazki do Europy, z czym wiązała nadzieje Polska dążąca do dyferencjacji importu surowców energetycznych i choć częściowego uniezależnienia się od dostaw ro-

126

Stefan Kojło

ejalizmu realnego stracił swoją inspirującą rolę po rozpadzie b. ZSRR, przy czym dawne republiki radzieckie (np. Litwa, Łotwa, Estonia) stworzyły nowe wzorce przyspieszonego rozwoju gospodarki rynkowej o pełnej swobodzie działalności gospodarczej, o czym mowa dalej; 6) model chiński, zwany hybrydowym, ukształtowany w wyniku reformowania gospodarki (a-la-radzieckiej) od końca lat siedemdziesiątych XX w., zwany socjalistyczną gospodarką rynkową, z dopuszczeniem elementów kapitalistycznych, uzupełniających uprzednią gospodarkę kolektywną, wsparty polityką szerokiego otwarcia na świat - szczególnie w handlu zagranicznym, dzięki bogatym zasobom taniej siły roboczej - przewadze kosztowej, rozwija niebywale szybko eksport towarów pracochłonnych, uzyskuje szybki przyrost zasobów finansowych, uzyskuje prawie co 10 lat podwojenie PKB, nazywany też turbokapitalizmem chińskim36, staje się stopniowo (stąd m.in. pojęcie gradualizm chiński) potęgą gospodarczą świata; sukces zawdzięcza strategii reformowania kraju poczynając od sfery gospodarczej, nie ruszając póki co sfery politycznej, co mogłoby wywołać chaos ustrojowy; wrażliwymi dla Chin kontynentalnych są problemy pozaekonomiczne: Tybet, Dalaj-lama, Tajwan, przestrzeganie praw człowieka, z ekonomicznych natomiast - zapewnienie bezpieczeństwa surowcowego (energetycznego) dla szybko rozwijającego się przemysłu i całej gospodarki, Chiny stosują strategię długohoryzontalną zapewnienia sobie „spokoju" na forum ONZ (dbają o popieranie ich stanowiska w sprawie Tajwanu i Tybetu) i uzyskania dostępu do zagranicznych złóż ropy naftowej (w Azji Środkowej37, Afryce, a nawet Ameryce Łacińskiej), stąd ich aktywność w tych rejonach świata i udzielanie bezwarunkowej pomocy na dogodnych warunkach (często bezzwrotnej) krajom rozwijającym się (dawniej - Trzeciego Świata). Strategia chińska nazwana gradualizmem chińskim38 staje się inspiracją (modelową) dla krajów rozwijających się, które w przypadku ubiegania się o pomoc USA, MFW, BŚ, muszą zreformować swoją gospodarkę według 10 wartości Konsensusu Waszyngtońskiego (głównie dokonać zredukosyjskich. Zob. Osetia i Abchazja nie wrócą już do Gruzji, wywiad z politologiem rosyjskim, F. Łukianowem, „Dziennik" - „Europa" z 17 sierpnia 2008 r., s. 2-3, K. Mroziewicz, Rosja męczy Gruzję, „Angora", nr 34 z 24 sierpnia 2008 r., s. 17-18. Konflikt gruziński wykazał, że kraje unijne różnią się nie tylko modelami, odmianami kapitalizmu, ale też celami polityki gospodarczej w stosunkach międzynarodowych z krajami trzecimi (pozaunijnymi), szczególnie zaś pod względem sposobów zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego, ale też przeciwstawiania się kryzysowi finansowemu 2008 r. 36 Zob. szerzej na ten temat: A. Bolesta, Chiny w okresie transformacji. Reformy systemowe, polityka rozwojowa i państwowe przedsiębiorstwa, Warszawa 2006. 37 Temu celowi ma służyć wykreowanie Shanghai Cooperation Council. 38 Patrz np. jak w przypisie 36, a także: G.W. Kołodko, Strategia rynkowej transformacji: gradualizm czy radykalizm, http://kolodko.tiger.edu.pl oraz M. Nowak, Chiny zastępują USA w skali globalnego lidera..., „Dziennik PL" z 19 lipca 2008 r.; Najważniejsze są Chiny, „Dziennik -Europa", Internetowy serwis informacyjny, dziennik.pl

Typy/systemy/modele gospodarek w UE i w świecie

127

wania roli państwa w kierowaniu gospodarką i zliberalizować gospodarkę zwiększyć rolę rynku, czyli regulacyjną rolę niewidzialnej ręki, po uprzednim opracowaniu programu naprawczego, czyli deregulacja roli państwa i liberalizacja rynku, co oznacza praktycznie jego otwarcie na towary krajów wysokorozwiniętych i ograniczenie „widzi mi się" dyktatorów/autokratów, dlatego alternatywna propozycja Chin cieszy się coraz większym zainteresowaniem, co usprawiedliwia skrótową konstatację: „Gradualizm Chiński versus Konsensus Waszyngtoński" 39 w poszukiwaniu dróg zwiększania bogactwa narodowego krajów rozwijających się. Chiny udzielają pomocy bez wtrącania się w wewnętrzne sprawy kraju wspieranego i bezinteresownie, choć ukrytym interesem dalekosiężnym jest oczekiwany pozytywny stosunek beneficjenta do Chin na forum ONZ; 7) ewolucyjny model węgierski przekształcania socjalistycznej gospodarki nakazowej w kapitalistyczną gospodarkę rynkową nie jednorazowo, lecz metodą step by step; 8) polski model terapii szokowej - szybkiej zmiany wszystkiego naraz, nazwanej Planem Balcerowicza. Tyle propozycji Kotlera, przy czym model sowiecki i chiński formułuję według wyników własnych badań i ocen. Kotler w pisanej w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych książce Marketing narodów o gradualizmie chińskim, ani o Konsensusie Waszyngtońskim, nie pisał, tak samo jak nie wymienił modelu amerykańskiego, ani typowych modeli europejskich 40 , co można przyjąć za zrozumiałe, skoro osiem, które wymienił, nazwał alternatywnymi, czyli możliwymi do wyboru, prócz istniejących typowych, przedstawianych np. przez Holendrów.

Systemy gospodarcze według prof. T. Kowalika

Dla pełności obrazu należy wskazać na pracę polskiego autora, prof. Tadeusza Kowalika41, wiążącą się ściśle z tematem, w której omawia prezentowane wyżej systemy (modele), w tym - społeczną gospodarkę rynkową w Niemczech i szwedzkie państwo dobrobytu. Z uwagi na ograniczoność ram niniejszego opracowania, przedstawię krótko stanowisko T. Kowalika, wyławiając najistotniejsze - moim zdaniem - elementy tych dwóch modeli. W niemieckim, po pierwsze, autor uwzględnia pracę Holendrów, po drugie, daje szeroki obraz historii gospodarczej Niemiec, po trzecie, ujmuje kilka cech charakterystycznych 39

Zob. np. G.W. Kołodko, Wędrujący świat, Warszawa 2008, s. 210-212. Zob. Ph. Kotler i in., Marketing narodów..., op. cit., s. 73 i 447. 41 T. Kowalik, Systemy gospodarcze. Efekty i defekty reform i zmian ustrojowych, Fundacja Innowacja, Warszawa 2005. Zob. też: C. Józefiak, Zakres wyboru modelu gospodarki rynkowej, „Gospodarka Narodowa", 2007, nr 1-2, s. 1-8 i A.Wojtyna, Alternatywne modele kapitalizmu, „Gospodarka Narodowa" 2005, nr 9. 40

128

Stefan Kojło

gospodarki niemieckiej, w tym np. to, że Niemcy są przykładem wielkiego sukcesu w szybkiej industrializacji i modernizacji, pomyślnego prześcignięcia pod tym względem Francji i Wielkiej Brytanii, że źródła sukcesów tkwią w inspirującej roli banków przemysłowych, działających w ścisłej kooperacji ze związkami przemysłowców, że niemiecka droga uprzemysłowienia charakteryzuje się najwyższym stopniem koncentracji przemysłowej w Europie i historycznie rzecz biorąc - Niemcy są zdolne do szybkiego odbudowywania kraju i gospodarki; cechą charakterystyczną społecznej gospodarki rynkowej są instytucje partycypacji pracowniczej w formie rad zakładowych, udziału pracowników w radach nadzorczych, związków zawodowych i udziału całych załóg; niemieckie państwo opiekuńcze jest wyrazem swoistej umowy społecznej między rządem i obywatelami o pomocy socjalnej, przy czym większość usług socjalnych ma charakter uprawnień nie zależnych od dochodów danej rodziny i kosztów, z położeniem nacisku na konieczność przekształcania pomocy w narzędzia skłaniania ludzi w wieku produkcyjnym do podejmowania pracy, czyli zastępowania tzw. gotowej pomocowej ryby wędką do jej łowienia42.

Szwedzkie państwo dobrobytu

Specyfiką Szwecji jest jej szybkie (zaledwie w ciągu dwóch pokoleń) dołączenie do najbogatszych krajów świata i wykreowanie - drogą porozumień społecznych nazwanych Umową Społeczną - swoistego systemu społecznoekonomicznego, czyli modelu szwedzkiego, postrzeganego też jako trzecia droga rozwoju. Możliwe to było dzięki uczestnictwu silnej socjaldemokracji we sprawowaniu władzy państwowej, ustanowieniu Funduszów Pracowniczych zdolnych do wykupienia prywatnych korporacji. Kowalik podkreśla to, że Szwecja ma słaby sektor własności państwowej i największy sektor użyteczności publicznej, przez co państwo stosunkowo jest największym pracodawcą w świecie. Duża część dochodu narodowego podlega redystrybucji przez państwo, co znacznie ogranicza żywiołowe działanie rynku.

Relacje między gospodarkami narodowymi

Ogólnie, poszczególne gospodarki narodowe (państwa), niezależnie od systemów gospodarczych, czy też inaczej mówiąc gospodarki o różnych 42

Ibidem, s. 130-156. Według T. Blaira i G. Schródera „państwo nie powinno wiosłować, ale sterować", cyt. za: R. Dahrendorf, Nowa pokusa autorytaryzmu, Trzecia Droga zdradza niebezpieczną tęsknotę za zunifikowaną ideologią, „Rzeczpospolita" z 5 lipca 1999 r.

Typy/systemy/modele gospodarek w UE i w świecie

129

systemach, np. Stany Zjednoczone i Chiny (ChRL), podobnie jak przedsiębiorstwa, pozostają w różnych relacjach ze sobą: są względem siebie komplementarne, bądź konkurencyjne, lub - w poszczególnych segmentach - w relacjach jednych i drugich jednocześnie. O komplementarności biegunów świadczą wciąż rosnące obroty między nimi, o konkurencyjności zaś - stosunki między poszczególnymi członkami WTO, sytuacja w całej tej organizacji, zawieszenie Rundy Doha43, czy spektakularnie - Strategia Lizbońska (nie mylić z Traktatem Lizbońskim) proklamowana przez Unię Europejską w marcu 2000 r., której założeniem było uczynienie z Jednolitego Rynku Europejskiego (dalej - JRE lub JRW) do 2010 r. najbardziej konkurencyjnej gospodarki świata, szczególnie w porównaniu z gospodarką USA i Japonii. Realizacja jednak - mimo deregulacji polegającej na ograniczeniu celów SL głównie do zapewnienia rozwoju i maksymalizacji wskaźnika zatrudnienia i unarodowieniu (przesunięciu monitoringu i ciężaru odpowiedzialności z Brukseli na poszczególne stolice krajów członkowskich) - nie przynosi oczekiwanych rezultatów.

Trzy drogi rozwoju

Podsumowując powyższe, można uogólnić, że wśród typów/modeli głównie rozróżnia się: a) gospodarkę rynkową (inaczej rozumianą jako liberalną); b) gospodarkę protekcjonistyczną, wiążącą się z interwencjonizmem państwowym (stosowanym w niektórych przypadkach też przez Komisję Europejską - np.

43

IV Konferencja Ministerialna WTO odbyła się w Doha (Al-Dauha), stolicy Kataru (Półwysep Katar nad Zatoką Perską), w dniach 9-14 listopada 2001 r. Uczestniczyły w niej delegacje 142 krajów członkowskich WTO, obseiwatorzy reprezentujący 39 krajów oraz 76 organizacji międzyrządowych. Runda ta znacznie rozszerzyła negocjacje dotyczące liberalizacji handlu światowego na tematy poza handlowe. Przyjęte założenia bardzo ambitne Rundy z Doha dotyczą nie tylko obniżania barier handlowych w sektorach gospodarczych, takich jak rolnictwo i usługi, ale próbowały uregulować również inwestycje, politykę konkurencji, standardy pracy. Negocjacyjne sprawy podzielono na pięć obszarów: rolnictwo, dostęp do rynków nierolniczych, sprawy rozwoju, tzw. „tematy singapurskie" (inwestycje, konkurencja, przejrzystość przepisów w zamówieniach publicznych, ułatwienia w handlu), inne sprawy (w tym m.in. TRIPS, rejestracja geograficznych wskaźników dla win i alkoholi). Z uwagi na niemożliwość uzgodnienia rozbieżności stanowisk, Runda Doha w 2007 r. została zawieszona. W negocjacjach wznowionych 21 lipca 2008 r. w Genewie (na temat zniesienia barier w handlu światowym) nie udało się wypracować porozumienia. Utrzymał się konflikt między bogatymi i biedniejszymi krajami rozwijającymi się, domagającymi się otwarcia rynków krajów rozwiniętych dla swych produktów rolnych. Kraje bogatsze z kolei chcą lepszego zbytu swoich towarów i w krajach biedniejszych. Spór o przyszły kształt handlu światowego artykułami rolnymi budzi konflikty również między krajami członkowskimi UE. Zob. Przedłużone negocjacje w sprawie liberalizacji światowego handlu, Komunikat PAP, „The Wall Street Journal. Polska", „Dziennik" z 28 lipca 2008 r.

130

Stefan Kojło

dopłaty do cen rolnych44 artykułów eksportowych) oraz c) mieszaną (praktycznie każda taką jest z przechyłem przewagi w jedną lub drugą stronę). Do mieszanej niektórzy ekonomiści zaliczają nawet północnoamerykańską - z uwagi na znaczącą rolę w niej sektora publicznego. Wypada tu wrócić do tzw. trzeciej drogi45, do której są zaliczane różne kraje, w tym niektóre w innym miejscu uznawane za typowe kapitalistyczne, przy czym nie zawsze jest zgodność co do tego, czy trzecia droga46 i gospodarka mieszana - np. gospodarka chińska - mogą być utożsamiane? Polski akcent w debacie na temat trzeciej drogi jest zawarty w słowach Jana Pawła II, który mówił m.in., że „prawdziwy rozwój nie może polegać na zwykłym gromadzeniu dóbr i usług, jeśli osiąga się to kosztem niedorozwoju wielkich rzesz i bez należytego uwzględnienia wymiarów społecznych, kulturowych i duchowych istoty ludzkiej". Koncepcja trzeciej drogi wywodzi się z niepełnego akceptowania i socjalizmu i kapitalizmu, lub odwrotnie - z niezadowolenia z jednego i drugiego. Zrodziła się ona w procesie dekolonizacji w latach pięćdziesiątych-sześćdziesiątych XX w. po skonsolidowaniu się niepodległości nowo powstałych państw tzw. trzeciego świata poszukujących możliwie najodpowiedniejszych dróg rozwoju dla startujących. Dla zaawansowanych w rozwoju natomiast skonstruowano bliźniaczą teorię konwergencji, upodobniania się krajów socjalistycznych do kapitalistycznych, głównie w wyniku podobieństwa techniki i technologii, ale też w sferze ekonomicznej, społecznej i kulturalnej. Teoria konwergencji zakładała, że jej efektem będzie jednolite społeczeństwo przemysłowe, a właściwie postindustrialne. Do tych bliźniaków (trzecia droga i konwergencja) dołączył trzeciak - pojęcie gospodarki hybrydowej, np. w odniesieniu do Chin. W ostatniej dekadzie XX w. wróciło zainteresowanie trzecią drogą z tych samych co poprzednio powodów, ale w nowych warunkach, tj. zwycięstwa socjaldemokracji w większości krajów UE-15 i na nowym - dużo wyższym - poziomie rozwoju. Dotychczasowy kapitalizm ma wielu przeciwników z powodu nazywanego formułą „20 do 80" (odnoszoną zresztą do innych zjawisk), zawartą w „Kwadraturze koła" Ralfa Dahrendorfa 47 , przedstawiającej stosunek ludzi bogatych i biednych. Ten socjolog-politolog z Uniwersytetu w Hamburgu 44 Dotacje dla rolników szkodzą też zdrowiu Europejczyków, gdyż stymulują do rozwijania produkcji m.in. taniej wołowiny, a tłuszcze zwierzęce wpływają na szybkie tycie i przyspieszenie wymieralności - twierdzą autorzy najnowszego raportu Światowej Organizacji Zdrowia (WHO). Zob. J. Kamiński, Raport Światowej Organizacji Zdrowia alarmuje: Dotacje dla rolników szkodzą Europejczykom, „Dziennik", z 5 sierpnia 2008 r., s. 12. 45 Zob. P. Sztąberek, Trzecia Droga, Trzeci Świat..., http://www.kapitalizm.republika.pl/trzeciadroga.html 46 Por. T. Kowalik, op. cit., s. 251 i dalsze (przytaczany autor odnosi pojęcie „trzeciej drogi" do niektórych krajów starej „15"). 47 Por. R. Dahrendorf, Nowa pokusa autorytaryzmu, „Rzeczpospolita" z 5 lipca 1999 r.

Typy/systemy/modele gospodarek w UE i w świecie

131

akcentuje również, a może przede wszystkim, aspekty pozaekonomiczne koncepcji trzeciej drogi. Brakuje mu głównie w niej słowa „wolność". Paweł Sztąberek w publikacji Trzecia Droga, Trzeci Świat48 po przytoczeniu powiedzeń „weźmy to, co najlepsze z socjalizmu oraz to, co najlepsze z kapitalizmu i ulepmy z tego ustrój jakiego świat nie widział", wyjaśnia, że trzecia droga to próba wyjścia z twarzą przez tych, którzy z różnych powodów nie akceptują kapitalizmu, jednocześnie nie mają odwagi otwarcie przyznać się do tego, że są socjalistami. Na temat trzeciej drogi autor książki Ani Wschód ani Zachód , Wojciech Giełżyński49, użył obrazowego przykładu kija składającego się przede wszystkim z przestrzeni między końcami, w przeciwieństwie do powiedzenia, że ten kij ma dwa końce, socjalistyczny i kapitalistyczny, idealny kapitalizm czy idealny socjalizm istnieją tylko w teorii. W rzeczywistości wszystkie ustroje są w pewnym sensie ustrojami „trzeciej drogi", przy czym problem polega na tym, aby w danym miejscu i czasie wykreować odpowiedni wariant dla danego kraju. Tony Blair formułował inny wariant niż Gerhard Schróder, choć ideę trzeciej drogi obaj upatrywali w połączeniu neoliberalnej polityki ekonomicznej z socjaldemokratyczną polityką społeczną (co R. Dahrendorf określił jako „globalizacja plus")50, zaś L. Jospin jeszcze inny wariant. Te trzy kraje: Wielka Brytania, Niemcy i Francja ustami swoich vipów proklamowały realizację koncepcji trzeciej drogi, podobnie jak i kilka innych państw Europy, każde w innej wersji. Podkreślmy, że te drogi proklamowano we współczesnej Europie - w Unii Europejskiej, historycznie jednak rzecz biorąc, prym wiodła Szwecja. Godzi się podkreślić, że wówczas jeszcze, nawet za dalekim horyzontem, kryzysu kredytowo/finansowego nie dostrzegano. Poza Europą za przykład klasyczny trzeciej drogi uznawany jest Tajwan, który uchodzi za wzór świetnie zorganizowanej gospodarki i coraz bardziej demokratycznego społeczeństwa. Mocną pozycję zajmują też Chiny kontynentalne51, wraz z Hongkongiem i Hainanem (specjalną strefą ekonomiczną na wyspie w Zatoce Tonkijskiej), w których w ciągu 35 lat kroczenia tą drogą ukształtowała się nowa warstwa bogatych Chińczyków, zwanych też klasą nowych Chińczyków, gotowych wydać rocznie na swoje potrzeby konsumpcyjne przynajmniej 650 tys. USD, a jest ich według różnych szacunków od 50 do 300 tys. osób, przy czym nie tylko mężczyzn, ale i kobiet52. Chiny - podobnie jak Wietnam - rozwijają socjalistyczną gospodarkę rynkową regulowaną przez 48

Jak w przypisie 44. W. Giełżyński, Ani Wschód, ani Zachód, Warszawa 1989, s. 84 i inne. 50 Szerzej na ten temat zob. T. Kowalik, op. cit., s. 251 i nn. 51 Zob. A. Bolesta, op. cit., s. 123-139. 52 Zob. P. Adamski, Lans nowych mandarynów. Każdy z chińskich bogaczy wydaje rocznie na swoje przyjemności przynajmniej ponad 600 tys. dolarów, „Dziennik" z 16-17 sierpnia 2008 r., s. 18. 49

132

Stefan Kojło

państwo. Ich dochód narodowy brutto przyrasta w szybkim tempie (7-10% rocznie). Taki stan w przypadku Chin i Wietnamu w największym stopniu zapewniają: silna rola państwa i sektora państwowego, otwartość na sektor prywatny, przyciąganie kapitału zagranicznego, przy mocnym systemie monopartyjnym. Jak już była mowa, Chiny dzięki swoim sukcesom zachęcają do prowadzenia podobnej polityki kraje rozwijające się w regionie azjatyckim oraz afrykańskim i znajdują coraz więcej zwolenników. Gradualizm, o którym mowa, będący przejawem miękkiej polityki wobec krajów rozwijających się, polega na dotowaniu tych państw bezzwrotnymi środkami finansowymi w celu zachęcenia ich do korzystania z doświadczeń „państwa środka".

Kryteria typologii gospodarek

W typologii/systematyce i komparatystyce gospodarek narodowych UE i świata rozróżnia się je tradycyjnie pod względem: - stopnia otwartości mierzonej w zasadzie stosunkiem eksportu do PKB lub danej populacji; - stopnia zliberalizowania lub nasilenia protekcjonizmu państwowego, którego przykładem z ostatniej chwili (połowa lipca 2008 r.) są stocznie polskie; - poziomu rozwoju, mierzonego zazwyczaj wielkością PKB na 1 mieszkańca; - strategii rozwoju: selektywny - państwa liliputy o większym stopniu specjalizacji, lub kompleksowy, np. tzw. mocarstwa unijne - Niemcy, Francja, Wielka Brytania, Włochy i oczywiście Stany Zjednoczone, Chiny (kontynentalne), Rosja, przy czym w zasadzie czystych modeli i pełnych powtórek nie spotyka się, bowiem na osi L-P (liberalizm - protekcjonizm) każdy kraj znajduje się w danym czasie w innym punkcie. Elbert V. i Judith H. Bowdenowie wręcz piszą - z czym w pełni się zgadzam - że każdy system gospodarczy jest systemem unikalnym, choć występują duże podobieństwa, np. między gospodarką amerykańską i brytyjską Mimo tego podobieństwa - jak piszą - gospodarka amerykańska jest nazywana kapitalizmem, a brytyjska - socjalizmem i stawiają tezę, że nie zawsze łatwo jest dostrzec różnicę między kapitalistycznym socjalizmem krajów Europy Zachodniej a socjalistycznym kapitalizmem Stanów Zjednoczonych53. Holendrzy wyodrębnili siedem kultur kapitalizmu54, prócz tego w starej UE-15 wyodrębniano cztery typu kapitalizmu55, czyli na niedosyt systematyzacji gospodarek kapitalistycznych narzekać nie można. 53

E.V. Bowden, J.H. Bowden, Ekonomia. Nauka zdrowego rozsądku, Warszawa 2002, s. 839-841. 54 C. Hampden-Tumer, A Trompennars, op. cit. 55 B. Amable, The diversity of modem capitalism, Oksford 2003; zob. też: Ph. Kotler, Marketing narodów...', T. Kowalik, op. cit.

Typy/systemy/modele gospodarek w UE i w świecie

133

Podstawowe zasady funkcjonowania Jednolitego Rynku Europejskiego Sformułowane u zarania integrowania Europy Zachodniej zasady opierają się na pięciu swobodach - 4 swobodach przepływu: towarów i usług oraz kapitału i ludzi, a także - na swobodzie działalności gospodarczej, pojmowanej jako swoboda wyboru rodzaju działalności i miejsca jej prowadzenia. Wprawdzie zasady są te same na obszarze całego JRE, ale występują znaczne różnice w poszczególnych krajach członkowskich, zależnie od zróżnicowania uwarunkowań społeczno-kulturowych, geograficznych, uregulowań organizacyjno-prawnych, obyczajowo-historycznych. Warto tu jeszcze dodać, że badania przeprowadzone kilka lat temu wśród biznesmenów JRE, między innymi niemieckich i francuskich wykazały, że w jednym i drugim przypadku - w obu krajach -przedsiębiorcy opierają swoje decyzje na informacjach czerpanych po połowie z rynku i z państwa/instytucji unijnych. Co oznacza jednolity? W dokumentach unijnych zamiennie mówi się wspólny. Jest to rynek, który zapewnia możliwość wszystkim przedsiębiorcom działania zgodnie z jednolitym zbiorem zasad i równego dostępu do wspólnego rynku liczącego około pół miliarda konsumentów. W zasadzie Jednolity Rynek Wewnętrzny funkcjonuje prawidłowo, jednak czasami mogą pojawić się problemy z interpretacją praw przysługujących osobom (np. z otrzymaniem zezwolenia na pobyt), czy podmiotom gospodarczym (np. problemy z otrzymaniem zwrotu podatku VAT) . Dlatego w lipcu 2002 r. ramach JRW uruchomiono system skutecznego rozwiązywania problemów spornych między krajami członkowskimi za pomocą sieci internetowej - SOLVIT. W ramach tego systemu państwa członkowskie UE współpracują dążąc do praktycznego rozwiązania problemów wynikających z niewłaściwego stosowania prawa UE z zakresu Rynku Wewnętrznego przez organy administracji publicznej. System funkcjonuje w oparciu o sieć Centrów SOLVIT utworzonych przez państwa członkowskie oraz Norwegię, Islandię i Liechtenstein, w strukturach administracji krajowej. Centra SOLVIT zajmują się skargami pochodzącymi zarówno od obywateli jak i od przedsiębiorców w sprawie naruszania swobód (4+1) przepływu towarów, usług, kapitału i ludzi oraz podejmowania działalności gospodarczej, przy czym przyjęto zasadę, że strony powinny znaleźć rozwiązanie zaistniałego problemu w terminie dziesięciotygodniowym. System jest obsługiwany na zasadzie bezpłatnej przez państwa członkowskie, Komisja Europejska zaś zapewnia właściwą infrastrukturę oraz, jeżeli jest to potrzebne, oferuje pomoc zmierzającą do szybszego rozwiązania problemów, przekazuje do sieci SOLVIT niektóre z otrzymanych skarg formalnych. SOLVIT zajmował się już takimi problemami jak: uznawanie kwalifikacji zawodowych i dyplomów, dostęp do edukacji, zezwolenia na pobyt, prawo do głosowania, zabezpieczenie

134

Stefan Kojło

społeczne, prawa pracownicze, prawo jazdy, rejestracja pojazdów silnikowych, kontrole graniczne, dostęp produktów do rynku, dostęp do rynku usług, podjęcie działalności na własny rachunek, zamówienia publiczne, podatki, swobodny przepływ kapitału lub płatności. SOLVIT gotów rozpatrzyć każdą sprawę, która spełnia wskazane powyżej kryteria. K1XA} A

Działać razem, aby znaleźć rozwiązanie A Działać razem? aby przedstawić problem i przedy skutować 1 f rozwiązanie

^Aj 8 Działać razem, aby wypracować rozwiązali©

D«i •w»««,*«** s^protstemy

A

W

" © " I Rozwiązanie problemy

Rysunek 1. Schemat działania SOLVIT Źródło: Dane UKIE/SOLVIT.

Zmiany zasad przy stabilnych podstawach

Przy stabilności podstawowych zasad ogólnych protekcjonizmu i liberalizmu, funkcjonowania rynku unijnego, w praktyce mamy do czynienia ciągle ze zmianami w poszczególnych krajach unijnych. Świadczą o tym nowe rozwiązania wprowadzane ostatnio (w 2008 r.) w Wielkiej Brytanii i Szwecji. Systemy anglosaskie i nordyckie uważane za najbardziej liberalne nie tylko w Europie - w miarę zmiany w otoczeniu biznesowym - też ulegają zmianom polegających na odstępstwach od liberalizmu w kierunku interwencjonizmu graniczącego z orwelizmem, i to wprowadzanym w imię ochrony gospodarki liberalnej. W Wielkiej Brytanii agendy państwowoprywatne, w ramach akcji przewdziałania przestępczości w biznesie, tworzą listę niesolidnych pracowników, przyłapanych na kradzieży w miejscu pracy, oszustwie,

Typy/systemy/modele gospodarek w UE i w świecie

135

spowodowaniu uszczuplenia mienia pracodawcy56. W Szwecji57 z kolei prawnie sankcjonuje się kontrolę Internetu i połączeń telefonicznych kontaktów elektronicznych. Tablica 2. R a n k i n g swobody prowadzenia działalności gospodarczej za lata 2008 i 2006 178 krajów świata Pozycja

Kraj

2008 2006

Pozycja

Kraj

Pozycja

2008 2006

2008

Kraj

2006

1

2

Singapur

61

36

Samoa

2

1

Nowa Zelandia

62

54

Vanuatu (daw. Nowe 122 Hybrydy)

122 Brazylia

Jamajka 123 Federacja Saint Kitts 124 i Nevis

131 Indonezja

Panama

125

123 Algieria

121

107 Honduras

3

3

Stany Zjednoczone

63

48

4

6

Hongkong, Chiny

64

85

5

7

Dania

65

79

6

5

Wielka Brytania

66

76

Kolumbia

126

165 Egipt

7

4

Kanada

67

55

Trynidad i Tobago

127

106 Malawi

8

10

Irlandia

68

68

Zjednoczone Emiraty 128 Arabskie

120 Ekwador

9

9

Australia

69

75

Salwador

129

117 Maroko

10

11

11

8

12

116 Lesotho

Islandia

70

63

Grenada

130

150 Tanzania

Norwegia

71

82

Kazachstan

131

118 Gambia

12

Japonia

72

80

Kenia

132

13

13

Finlandia

73

58

Kiribati

133

121 Filipiny

14

14

Szwecja

74

74

Polska

134

137 Mozambik

15

19

Tajlandia

75

94

Macedonia

135

113 Iran

16

16

Szwajcaria

76

66

Pakistan

136

115 Albania

17

17

Estonia

77

65

Dominika

137

135 Syria

18

112

Gruzja

78

Brunei

138

151 Uzbekistan

19

20

Belgia

79

61

Wyspy Salomona

139

132 Ukraina

20

21

Niemcy

80

73

Jordania

140

126 Boliwia

21

22

Holandia

81

64

Czarnogóra

141

140 Irak

22

31

Łotwa

82

Palau (lub Belau, w Mikronezji)

142

23

35

Arabia Saudyjska

83

Chiny

143

56

R. Kiewlicz, Orwelowski

57

A. Nowacka-Isaksson, Szwecja

czerwca 2008 r.

108

koszmar pracowników, zmienia

Wyspy Zielonego Przylądka

Surinam 161 Sudan

„Rzeczpospolita" z 18 m a j a 2008 r.

się w państwo

Orwella?,

„Rzeczpospolita" z 20

136

Stefan Kojło

24

25

Malezja

84

53

Papua Nowa Gwinea

144

129 Gabon

25

30

Austria

85

87

Liban

145

142 Kambodża

26

15

Litwa

86

95

Serbia

146

27

32

Mauritius

87

102

Ghana

147

141 Komory

28

18

Por tory ko

88

77

Tunezja

148

136 Haiti

29

26

Izrael

89

86

Wyspy Marshalla

149

148 Madagaskar

30

23

Korea

90

83

Seszele

150

158 Rwanda

31

47

Francja

91

98

Wietnam

151

139 Benin

32

34

Słowacja

92

88

Mołdawia

152

145 Zimbabwe

33

24

Chile

93

72

Nikaragua

153

130 Tadżykistan

34

27

Wyspa Świętej Łucji

94

104

Kirgizja

154

147 Kamerun

35

28

RPA

95

67

Suazi

155

156 Wybrzeże Kości Słoniowej

36

29

Fidżi

96

100

Azerbejdżan

156

154 Togo

37

45

Portugalia

97

134

Chorwacja

157

146 Mauretania

38

38

Hiszpania

98

70

Urugwaj

158

166 Mali

39

37

Armenia

99

65

Dominikana

159

159 Afganistan

40

40

Kuwejt

100

111

Grecja

160

163 Sierra Leone

41

33

Antigua i Barbuda

101

89

Sri Lanka

161

171 Burkina Faso

Luksemburg

102

96

Etiopia

162

152 Senegal

42

Dżibuti

43

39

Namibia

103

110

Paragwaj

163

167 Wyspy Św. Tomasza i Książęca

44

62

Meksyk

104

133

Gujana

164

164 Laos

45

60

Węgry

105

91

Bośnia i Hercegowina 165

46

59

Bułgaria

106

97

Rosja

166

149 Gwinea

47

46

Tonga

107

81

Bangladesz

167

155 Angola

48

71

Rumunia

108

109

Nigeria

168

174 Timor Wschodni

49

52

Oman

109

93

Argentyna

169

170 Niger

50

43

Tajwan, Chiny

110

124

Białoruś

170

Liberia

51

44

Botswana

111

90

Nepal

171

168 Erytrea

52

41

Mongolia

112

105

Mikronezja

172

144 Wenezuela

53

69

Włochy

113

101

Jemen

173

172 Czad

54

42

Wyspa Świętego Wincenta i Grenadyny

114

128

Gwatemala

174

160 Burundi

55

56

Słowenia

115

99

Kostaryka

175

169 Republika Konga

157 Gwinea Równikowa

Typy/systemy/modele gospodarek w UE i w świecie

137

56

50

Czechy

116

92

57

84

Turcja

117

127

Strefa Gazy i Zachodni 177 Brzeg Jordanu

162 Republika Środkowoafrykańska

58

78

Peru

118

103

Uganda

175 Demokratyczna Republika Konga

59

51

Belize

119

143

Bhutan

60

49

Malediwy

120

138

Indie

Zambia

176

178

173 Gwinea Bissau

Uwaga: Miejsca poszczególnych krajów w rankingu określono na podstawie porównania danych z czerwca 2007 r. Miejsce w rankingu swobody prowadzenia działalności gospodarczej stanowi średnią miejsc kraju w rankingach dotyczących 10 obszarów uwzględnionych w raporcie Doing Business 2008. Szczegółowe informacje na ten temat znajdują się w rozdziale „Swoboda prowadzenia działalności gospodarczej". Źródło: Baza danych Doing Business 2008.

Ocena swobody działalności gospodarczej w raportach Banku Światowego Na przełomie XX i XXI w. Bank Światowy sformułował nową strategię zmniejszania ubóstwa, poprzez rozwój sektora prywatnego, gdyż silny sektor prywatny, a szczególnie przedsiębiorstwa inwestujące, tworząc nowe miejsca pracy i zwiększając produktywność sprzyjają wzrostowi gospodarczemu i stwarzają szanse osobom biednym. BŚ zaczął zachęcać państwa do reform w skali makro wspierających ten sektor, opracowywać raporty Doing Business (dalej - raport DB) na temat warunków prowadzenia działalności gospodarczej - rankingi państw pod tym względem. Powołano specjalny zespół pod kierownictwem Simeona Djankowa, wspierany przez - początkowo ponad 2 tys., a w 2008 r. ponad 3 tys. - sędziów, księgowych, doradców biznesowych oraz urzędników państwowych z całego świata. Od kilku lat raporty Doing Business wiodą prym wśród wszystkich rankingów dotyczących wolności gospodarczej na świecie. Z roku na rok zwiększa się liczba państw objętych badaniami i ilość badanych zagadnień, czyli wskaźników. O ile w raporcie Banku Światowego 2004 r. badano warunki działalności gospodarczej (wolności gospodarczej) dla 145 krajów i przedstawiono wskaźniki pięciu kategorii stopnia regulacji przedsiębiorczości: rozpoczęcia działalności gospodarczej, zatrudnienia i zwalniania pracowników, dochodzenia należności, uzyskiwania kredytu i likwidowania przedsiębiorstwa, to w Raporcie Doing Business 2005 rozszerzono o dodatkowe 2 kategorie, a w ostatnim (DB 2008) do 10, zwiększając liczbę badanych krajów do 178 krajów, wśród których Polska uplasowała się na 74 miejscu.

138

Stefan Kojło

Raporty mają swoje motto, hasło wiodące. Hasłem pierwszego, z 2004 r. było: Regulacje i ich znaczenie, drugiego, z 2005 r. - Usuwania barier dla wzrostu, z 2006 - Tworzenie miejsc pracy, a z 2007 r. - Jak reformować. W kolejnym raporcie, Doing Business 2008, przedstawiono wyniki badania zasięgu i sposobu regulacji, które wspomagają lub ograniczają przedsiębiorczość. Raport był omawiany w mediach, w tym w Internecie, omawiał go również Jarosław Bełdowski - prezes fundacji FOR i redaktor polskiego wydania raportu58. Zawiera on porównanie 10 wskaźników stopnia regulacji przedsiębiorczości oraz egzekwowania przepisów dla 178 krajów. Opracowanie porusza różne zagadnienia związane z szeroko pojętą przedsiębiorczością, jak: rozpoczęcie działalności gospodarczej, uzyskiwanie pozwoleń budowlanych, zatrudnianie i zwalnianie pracowników, rejestracja własności nieruchomości, uzyskiwanie kredytu, ochrona inwestorów, płacenie podatków, obrót międzynarodowy, dochodzenie należności z tytułu umów, a także likwidowanie przedsiębiorstwa. Dla tych 10 obszarów istotnych dla prowadzenia działalności gospodarczej opracowano specjalne rankingi cząstkowe. Dla przykładu, w dziale raportu Dochodzenie należności omówiono efektywność dochodzenia praw z umów poprzez analizę czasu, kosztów oraz liczby formalności w procedurze dochodzenia należności od momentu wniesienia przez powoda pozwu do czasu ściągnięcia należności. Za główne czynniki (tabl. 3) mające wpływ na efektywność dochodzenia należności uznano: 1. liczbę formalności w procedurze od momentu wniesienia pozwu do czasu zapłaty; 2. czas trwania procedury dochodzenia należności (w dniach); 3. koszty procedury dochodzenia należności wyrażone w % sumy wierzytelności (koszty sądowe, koszty adwokata, gdzie jego obecność jest obligatoryjna lub fakultatywna). Tablica 3. Czynniki określające efektywność dochodzenia należności z umów Kraj Belgia Republika Czeska Franacja Litwa Węgry Polska

Procedury (liczba) 27 27 30 30 33 38

Czas trwania procedury 505 820 331 210 335 830

Koszty (% sumy wierzytelności) 16,6 33,0 17,4 23,6 13,0 10,0

Źródło: Doing Business 2008, s. 50-54, 87 i nn. 58

J. Bełdowski, Polska nie jest jeszcze rajem dla biznesu, „The WSJ Polska" - „Dziennik" z 3 lipca 2008 r.

Typy/systemy/modele gospodarek w UE i w świecie

139

Raport wykazuje, że w Polsce na dochodzenie należności składa się 38 formalności, które liczy się od momentu wniesienia pozwu do ściągnięcia należności. Czas trwania całej procedury wynosi 830 dni, w tym: 90 dni wynosi wniesienie pozwu i doręczenia, sam proces i wydanie orzeczenia trwa 580 dni, a egzekucja orzeczenia 160 dni. Zwarzywszy na fakt, że strony korzystają z wszelkich dostępnych w postępowaniu egzekucyjnym środków zaskarżenia, jak i chociażby na fakt, że egzekucja z nieruchomości rządzi się określonymi procedurami, wskaźnik czasu trwania egzekucji jest bardzo dobry. Koszty dochodzenia należności oszacowano na 10% sumy wierzytelności, gdzie za wartość wierzytelności przyjęto 2005 dochodu per capita, w tym: koszty adwokackie wynoszą 5%, koszty sądowe także 5%. Nie ma kosztów egzekucji. Polska jest jednym z krajów, w którym dochodzenie należności trwa długo. Wbrew jednak obiegowej opinii, jak pisze autor, to nie egzekucja należności trwa ponad 800 dni, a cała procedura dochodzenia. Najdłużej trwa sama rozprawa oraz wydanie orzeczenia. Ustawodawcy powinni więc, przede wszystkim skupić się na zwiększeniu skuteczności postępowania przed sądem. Także w innych krajach to właśnie ten etap dochodzenia należności trwa najdłużej. Polska jest jedynym krajem, spośród wymienionych powyżej, w którym koszty egzekucji zostały podane na poziomie 0% sumy wierzytelności. Oznacza to, że wierzyciel nie ponosi żadnych kosztów związanych z postępowaniem egzekucyjnym. W zestawieniu (tab. 4) uwzględniono kraje należące do UE, największe potęgi gospodarcze świata (Stany Zjednoczone, Japonię, Chiny i Rosję) oraz kraj pierwszy i ostatni w rankingu. W okresie objętym badaniami i Raportem BŚ, pod względem swobody prowadzenia działalności gospodarczej, region Europy Środkowej i Wschodniej (nowa 12. UE) oraz byłe republiki ZSRR wyprzedziły Azję Wschodnią. Ponadto, wiele krajów tego regionu wyprzedziło również część państw zachodnioeuropejskich (starej 15 UE). Najbardziej przyjaznym dla przedsiębiorców krajem byłego bloku sowieckiego okazała się Estonia, która zajęła w rankingu 2008 r. swobody prowadzenia działalności gospodarczej siedemnaste miejsce. Wśród 25 najlepszych krajów znalazły się również Gruzja pretendująca do członkostwa w UE i Łotwa. Dzięki zwiększeniu swobody gospodarczej nastąpił dynamiczny wzrost liczby nowych przedsiębiorstw. W badanym okresie w Gruzji na 100 mieszkańców zarejestrowano 15 nowych przedsiębiorstw (podobnie jak w Malezji). W przypadku Czech i Słowacji wskaźnik ten wyniósł 13 (podobnie jak w Singapurze), podczas gdy w Estonii i w Polsce - 12 (podobnie jak w przypadku Hongkongu czy Chin). Niektóre nowo założone przedsiębiorstwa stały się nawet światowymi liderami w swojej branży, np. estońska spółka informatyczna Skype. Jak podkreślono w Raporcie, podobnie jak w poprzednich latach, na czele listy reformatorów w latach 2006-2007 znalazły się kraje Europy Wschodniej,

C z ę ś ć I tablicy cechy 1 - 5 1 Państwa 0 Austria 83 25 Belgia 19 19 100 Bułgaria 46 Cypr Czechy 91 56 Dania 18 5 20 Estonia 17 16 Finlandia 13 Francia 12 31 Grecja 100 138 118 Hiszpania 38 Irlandia 5 8 Litwa 57 26 41 Luksemburg 42 Łotwa 30 22 Malta 41 Niderlandy 21 Niemcy 71 20 Polska 74 129 38 Portugalia 37 26 Rumunia 48 72 Słowacja 32 Słowenia 120 55 Szwecja 14 22 Węgry 67 45 Wielka 6 6 Brytania Włochy 53 65 4 Szwajcaria 3 44 Japonia 12 Chiny 83 13513 b 28 4 32 17 6 7 14 7 42 47 13 26 26 16 10 18 31 7 14 25 60 15 16 13 13 6 23 35

a 8 3 9 10 4 5 3 5 11 10 4 7 6 5 6 9 10 7 6 9 9 3 6 6 9 6 8 13

180 69 117 38 137 220 233 185 156 217 188 230 100 308 327 243 287 208 116 211 144 257 40 177 336

36 6 13 18 13 18 11 11 17 13 26 18 12 30 20 17 13 15 8 31 19 14 19 15 37

83 6 14 39 17 140 46 20 57 36 82 84 16 156 112 90 50 62 17 87 54 78 24 32 175

b 1944 169 131

a 13 14 32

2 40 37 103

56 1 17 86

92 137 78 157 145 75 16678 107 81 21

55 10 156 127 144 138 154 37 124 164 96

3 62 36 57

33 0 0 11

17 33 11 33 78 17 78 17 0 11

33 0 33 44 67 22 78 11 33 67 50

a 11 10 17

40 0 30 40

70 40 40 50 40 30 50 40 10 10

20 10 60 40 40 50 30 20 30 30 40

b 40 11 10

49 10 48 29

8 4 6 4

2 4 6 5 8 3 6 1 4 2

4 6 3 3 9 5 4 5 3 8 8

54 39 21 17 159 26 42 79 4 116 85 22 47 81 65 123 5 99 7 96 19

a 3 7 9

4 30 161 62

13 3 68 68 13 7 68 36 26 1 68 7 13 84

27 12 14 29

26 13 48 26 36 115 13 7 36 97 13

5 26 48 13

5 40 197 42 150 17 391 2 63 21

123 42 51 14 123 34 18 38 3 29 54

b 32 132 19

5 6 4 4 5 4 2 8 5 6

7 8 4 4 7 9 6 17 6 10

6 6 4

5 4 5 5 4 0 6 5 6 0 4

6 8 4 6 6 5 6 8 4 6 8

3 7 6 3

b 6 4 6

a 5 5 6

Tablica 4. Zestawienie zbiorcze wskaźników p r o w a d z e n i a działalności gospodarczej - c e c h y - p o d c e c h y - m i a r y (patrz legendę)

58,6 299 128 1,3#

301 9,4* 378 9,6*

10,2 5,4 1,3 5,3 61 11,1 43,5 4,2 3,4 0,5 2,3 16,4 82,4 38,1 10,6 21,5 5,4 2,0 9,0 10,1 60,4

12 8,2 10,3 7,74

11 83,9 30,55 111 5,7 78,9 43,1 43,7 338 544 132 506 69,8 65,3 2,6 64,6 0,3 41,5 357 313 92 238 49 20,3 441 93 243

32 45 38,4 2

42,7 36,6 8,2 18,1 4,9 9,9 18,9 43,6 11 40,2

12,7 51,7 11,4 40,7 36,6 21,7 27,6 45,6 7,9 76 8,1

13 39,6 38,6 4,0

106 1 178

50 9 146

Portugalia Rumunia Słowacja Słowenia Szwecja Węgry

Niderlandy Niemcy Polska

Luksemburg Łotwa Malta

Finlandia Franci a Grecja Hiszpania Irlandia Litwa

Bułgaria Cypr Czechy Dania Estonia

Państwa Austria Belgia

83 19 33 51 64 33 83 5 83 107 51

56 5 17

98 83 33 33 33 98 19 51

107

21 20 74 37 48 32 55 14

45

31 100 38 8 26 42 22

13

6 122 12 33

0 25 19 46

Część II tablicy, cechy 6-10

Rosja Singapur 1 DRJC 2

4 5 7 6 9 3 3 6 2

7 8 6 10 7 5 10 5 6 5

2

3 8 10

a

8 5 13

36 67 125 66 134 122 63 42 127

4,3

83 82 86 93 6 71 17 20

1132 13 31

7 80 65 88

177 5 138

4,7 5 6 6 6 4 6,3 5,7

5,3 6 5 8,3 5 4,3 5,7

5 6,3 6 5,7

b 4 7 6

29 5 155

8 96 31 22 2 24

9 16 41

23 21 8 9 24 22 7

12 9 10 20

a 22 11 17

54 11 14

55

43 51 38 45 47 50 39 55

66 49 62 29 48 35 33

49 33 49 48

b 55 64 37

704 102 322

45

14 10 40 31 38 90 69 6

19

20 23 32

25 65 477

30 2 7 5

8 12 48 89

101 1 171

4/5 4/5 5/5 6/7 5/6 6/8 6/9 4/3 5/7

6/6

4/5 4,5 5,6 6/8 4/4 6/6 5/4

5/7 4/3 3/4

4/5 4/5 5/7

a

33 0 72

1,0

1,1 1,1 1,0 0,6

0,8 0,8

0,9 0,7

1,3 0,8

1,1 0,9

1,1 1,2 1,0

0,8 0,5 0,8 0,4

1,6 1,3

b 0,8

40 0 70

36 15 68 49 37 50 79 53 12

3

97 30 29 7 14 87 55 39 18 2

9 6 22 90

45 13 141

514 394 830 577 537 565 1,4. 508 335

515 515 210 321 279

820 380 425 235 331 819

a 397 505 564

6 3 8

12 10 18 20 26 19 31 13

24

8,8 13

17 27 24

17 14

33 23 17 10

b 13 17 22

52 9 57

53

8 29 88 20 81 36 34 19

108 7 50 5 32 38 17 6 31 46 64

10 21 9 72

84 7 158

2,0

1,1 1,2 3,0 2,0 3,3 4,0 2,0 2,0

1,7 2,0 3,0

1,0 0,4

1,9 2,0

1,1 3,0 0,9

6,5

1,1 0,9 3,3

a

3 9 3

29 45 47 75 38

87 53 28 74

47 45 77 87 49 42 35

21 87 39 88

b 72 86 32

4 4 0

93

506 69,8 65,3 2,6 64,6 0,3 41,5 357 313 92 238 49 20,3 441

11 83,9 30,55 111 5,9 78,9 43,1 43,7 338 544 132

17,1* 639A 2,3*

61

10,1

11,1 43,5 4,2 3,4 0,5 2,3 0,4 16,4 82,4 38,1 10,6 21,5 5,4 2,0 9,0

8,1 13,7 42,7 36,6 8,2 18,1 4,9 9,9 18,9 43,6 11

36,6 21,7 27,6 45,6 7,9 76

11,4 40,7 1,3 5,3

10,3 7,74 0,7 10,2 5,4

13 39,6 38,6 4,0 20,2 12,7 51,7

5,8 29,3 0,13

12 8,2

143 4,4 59,3

1 178

Singapur 1 DRK 2 2 149

122 78 105 16835 130

5,7 8,3 7 5 5 9,3 3

12

8,0

5 32

13 35 22

15 10

8

23 230

51

76 46 52 74

36

42 155 1 154

62 15 18

27

8/9

4/5 4/5 7/6 8/13 4/4

5/5

4/4

2,1 0,4 2,2

1,0 0,4

1,3 0,6

1,0

404 1,2. 300 316 406 281 22 43

24 155 8 21 20 19 4 173

18 152

23 8,8 13

30 9,4

23

2 150

25 18 1 57 80 0,8 5,2

1,7 3,8

1,8 1,5 0,6

91 2,9

62 76 93 36 29 63 9A 2,3*

378 9,6* 17*

301 9,4*

243

59,3

58,6 299 128 1,3# 143 4,4

60,4

29,3 0,13

5,8

32 45 38,4 2

40,2

Źródło: Opracowanie własne (SK) na podstawie Raportu Banku Światowego 2008, z uwzględnieniem ostatnich roczników Świat w liczbach i Polska w Unii Europejskiej, GUS 2007. 6 Ochrona inwestorów - pozycja Cechy - podcechy - miary a Wskaźnik zakresu jawności - 0-10 0 Pozycja ogólna w rankingu swobody działalności gospodarczej b Wskaźnik ochrony inwestora - 0-10 1 Rozpoczęcie działalności gospodarczej - pozycja 7 Płacenie podatków - pozycja a Formalności - liczba a Płatności - liczba rocznie b Czas - dni b Całkowita stawka podatkowa - % zysku 8 Obrót międzynarodowy - pozycja 2 Uzyskiwanie pozwoleń budowlanych pozycja a Dokumenty eksportowe/importowe - liczba a Formalności - liczba b Czas - dni b Koszt eksportu/importu - USD tys./kontener 9 Dochodzenie należności z umów - pozycja 3 Zatrudnianie i zwalnianie pracowników - poz. a Czas - dni a Wskaźnik swobody zatrudniania i zwalniania - 0-100 b Koszt - % roszczenia b Wskaźnik elastyczności regulacji stosunku pracy - 0-100 10 Upadłość działalności gospodarczej spółki z o. o. pozycja 4 Rejestracja prawa własności nieruchomości - pozycja a Czas - lata a Formalności - liczba b Stopa odzysku - centy z dolara roszczenia b Czas - dni 11 Powierzchnia badanego kraju - tys. km kw. 12 Ludność - min osób 5 Uzyskanie kredytu - pozycja 13 DNB per capito - tys. USD/1 mieszkańca. a Wskaźnik zakresu uprawnień - 0-10 b Wskaźnik zakresu informacji - 0-6

Legenda: 1 - Kraj zajmujący pierwsze miejsce w rankingu - Singapur, 2 - Kraj zajmujący ostatnie miejsce w rankingu (Demokratyczna Republika Konga) • w min km kw, # w mld osób, . w tys., A w km kw,

10 3

7 7 7 10 6

51 5 12

53 3 12 83 106

83 83 2 147

10

9

6

Wielka Brytania Włochy Szwajcaria Japonia Chiny Rosja

Typy/systemy/modele gospodarek w UE i w świecie

143

w szczególności Chorwacja, Macedonia i Bułgaria, a także Gruzja. Chorwacja zajęła wysokie miejsce już drugi rok z rzędu, Gruzja - trzeci. Działania reformatorskie podjęły rządy wielu państw. Doraźne działania państw, w tym rozwiązania instytucjonalne - jak stwierdza się w Raporcie - zmierzają w kierunku zwiększenia regulującej roli rynku w długim okresie. Bez współgrania państwa i rynku w długim okresie gospodarka jest skazana na stagnację, spowolnienie, choć mimo synchronizacji oddziaływania i rynku, i państwa mogą też wystąpić w krótszym lub średnim okresie perturbacje. Praktyka wykazuje, że bez sprawczych działań państwa, rynek jako regulator wiotrzeje. Od kwietnia 2006 r. do czerwca 2007 r. w 98 krajach wprowadzono 200 reform, które uprościły przepisy prawa gospodarczego, wzmocniły prawo własności, zmniejszyły obciążenia podatkowe, zwiększyły dostęp do kredytów oraz obniżyły koszty eksportu i importu. W ujęciu geograficznym, największe zmiany zaszły w regionie Europy Wschodniej i Azji Środkowej. Zaraz za nimi znalazła się Azja Południowa i kraje o wysokim poziomie dochodu. Natomiast najmniej reform przeprowadzono w Ameryce Południowej. Do poprawy pozycji Azji Południowej jako regionu w rankingu swobody prowadzenia działalności gospodarczej przyczyniły się Indie, które przesunęły się o dwanaście miejsc w górę. Spowolnienie w Ameryce Południowej - zdaniem ekspertów BŚ - mogło wynikać z zamieszania spowodowanego wyborami w trzynastu państwach. Dokładna analiza wskazuje, że jednak w przyszłym roku liczba reform w tym regionie może gwałtownie wzrosnąć, ponieważ 8% z nich dokonuje się - jak wykazują wyniki badań BŚ - w trakcie pierwszych piętnastu miesięcy kadencji nowego rządu. Na czele listy reformatorów w latach 2006-2007 znajdował się Egipt, który odnotował poprawę w pięciu spośród dziesięciu obszarów analizowanych w Raporcie. Reformy przeprowadzone w Egipcie objęły wiele aspektów działalności gospodarczej, od obniżenia minimalnych wymagań kapitałowych dla spółki z o.o. z 50 000 do 1000 funtów egipskich, poprzez skrócenie czasu oraz redukcję kosztów jej rejestracji o połowę, ułatwienie rozpoczęcia działalności gospodarczej, po zniesienie stosunkowej opłaty za rejestrację prawa własności nieruchomości i zmniejszenie w wysokości 3% jej wartości, zastępując ją stałą, niską opłatą. Dzięki reformie wzrosła liczba zarejestrowanych tytułów własności nieruchomości oraz zmniejszyła się liczba osób unikających rejestracji, a przychody z rejestracji wzrosły gwałtownie o 39% w okresie sześciu miesięcy po reformie. W portach uruchomiono nowe punkty w myśl zasady tzw. jednego okienka, które pozwoliły na zmniejszenie czasu potrzebnego na załatwienie formalności importowych o 7 dni, a eksportowych o 5 dni. Otwarto także pierwsze piywatne biuro informacji kredytowej oraz zmniejszono ilość czynności koniecznych do uzyskiwania pozwolenia na budowę.

2005

2007 61 31 51 54 55 20 24 18 53 68 -

124 92

2006

50 34 60 59

71 31 15 17 56 74

-

-

134 94 97 75 57

-

-

56 32 45 46 48 22 26 17 55 74

2008

-

-

-

-

-

Pozycja w „12" 9 4 5 6 7 2 3 1 8 10 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15

Lp Austria Belgia Dania Finlandia Francja Grecja Hiszpania Irlandia Luksemburg Niderlandy Niemcy Portugalia Szwecja W. Brytania Włochy

Kraj EZ (15)

2004

2005

-

22 21 40 13 6 82

-

30 20 7 10 35 109 39 10

2007

22 21 45 14 5 69

30 20 7 10 47 111 38 10

2006 25 19 5 13 31 37 38 8 42 21 20 37 14 6 53

2008

Pozycja w „15" 9 6 1 4 10 15 12 3 13 8 7 11 5 2 14

Źródło: Opracowanie własne na podstawie :http://www.doingbusiness.org/economyrankings; cyt. za „The Wall Street Jurnal. Polska", wkładka do: „Dziennik" z 3 lipca 2008 r., s. 7.

Kraj EŚ (12) +3 Czechy Słowacja Węgry Bułgaria Rumunia Łotwa Litwa Estonia Słowenia Polska Malta Cypr Chorwacja Macedonia Turcja

Tablica 5. Ranking swobody gospodarczej krajów Europy Środkowej i Zachodniej na tle innych krajów

Typy/systemy/modele gospodarek w UE i w świecie

145

Zaraz za Egiptem znalazła się Chorwacja, która przeprowadziła reformy w czterech obszarach analizowanych w Raporcie. Dwa lata temu zarejestrowanie tytułu prawa własności nieruchomości zajmowało w Chorwacji 956 dni, podczas gdy obecnie trwa jedynie 174 dni. Ponadto, łącząc procedury w „jednym okienku" oraz zezwalając na rejestrację w funduszu ubezpieczeń emerytalnych i zdrowotnych przez Internet, został przyspieszony również czas niezbędny do rozpoczęcia działalności gospodarczej. Z procesu tego wyeliminowano dwie procedury, co skróciło rejestrację o 5 dni. Także dostęp do kredytów stał się łatwiejszy, gdyż uruchomiono biuro informacji kredytowej, a ujednolicony rejestr kredytobiorców zawiera obecnie informacje o wszystkich zabezpieczeniach na aktywach ruchomych w jednym miejscu. Zaledwie w ciągu dwóch pierwszych miesięcy zarejestrowano kredyty w wysokości 1,4 mld EUR. Wprowadzono także poprawki do chorwackiego prawa upadłościowego, które ustaliły wymogi zawodowe dla zarządców masy upadłości oraz skróciły terminy trwania postępowania upadłościowego.

Szybkie reformy na rynkach nowych potęg Jak oceniają eksperci BŚ, Chiny, Egipt, Indie, Indonezja, Turcja oraz Wietnam zwiększyły swobodę prowadzenia działalności gospodarczej w formie spółki z o.o. W Chinach nowa ustawa dotycząca własności nieruchomości zrównała własność prywatną z państwową. Ustawa ta rozszerzyła również zakres składników majątku, które mogą zostać wykorzystane jako zabezpieczenie - obecnie obejmują one również zapasy i należności. Chiny uchwaliły też nowe prawo upadłościowe, które daje zabezpieczonym wierzycielom pierwszeństwo we wszczynaniu postępowania egzekucyjnego dotyczącego przedmiotu zabezpieczenia. Także działalność budowlana stała się łatwiejsza, gdyż elektroniczne przetwarzanie pozwoleń na budowę skróciło opóźnienia o dwa tygodnie. Podobnie w Indiach, które starały się dotrzymać kroku Chinom, przedsiębiorcy mogą obecnie składać deklaracje celne oraz uiszczać opłaty celne przez Internet, zanim towar dotrze do portu. Spełnienie wszystkich wymogów związanych z eksportem zajmuje obecnie 18 dni, podczas gdy w 2006 r. trwało to 27 dni. Zakres działania biura informacji kredytowej został poszerzone i obejmuje obecnie historię płatności dokonywanych zarówno przez przedsiębiorstwa, jak i osoby prywatne. Reformatorzy wprowadzili także elektroniczny rejestr praw do zabezpieczeń ustanowionych przez przedsiębiorców. Inne duże rynki wschodzące również dokonały wiele istotnych reform. Rosja stworzyła nowe biuro informacji kredytowej. Indonezja wzmocniła ochronę inwestorów i rozszerzyła zakres informacji kredytowej poprzez wyeliminowanie minimalnej wartości kredytów objętych publicznym rejestrem. Wietnam przyjął

146

Stefan Kojło

nowe prawo o papierach wartościowych i swobodzie gospodarczej, wzmocnił również ochronę inwestorów. Ustawa dotycząca zabezpieczenia pozwala przedsiębiorcom na wykorzystanie szerszego zakresu aktywów jako zabezpieczenia, co ułatwia dostęp do kredytu. Nigeria wprowadziła elektroniczne procedury rejestracji spółek, dzięki czemu przyspieszyła czas potrzebny do założenia działalności gospodarczej w formie spółki z o.o. o 9 dni. Reformy skróciły czas potrzebny do uzyskania pozwolenia na budowę z 90 do 30 dni. Turcja obniżyła podatek dochodowy od osób prawnych z 30 do 20% i wprowadziła elektroniczne procedury celne, co skróciło czas trwania eksportu o sześć dni, a czas trwania importu o dziesięć dni. Podjęte działania zaczynają przynosić zamierzone efekty, co dostrzegają także inwestorzy. Szukają oni potencjału wzrostowego i znajdują go na rynkach przeprowadzających reformy, niezależnie od punktu ich wyjścia. Dochody kapitałowe są najwyższe w krajach, które przeprowadzają najwięcej reform. Przy dynamicznych zmianach regulacji na rynkach wschodzących prowadzenia działalności gospodarczej w formie spółki z o.o., lepszych warunków na inwestycje dotychczas jeszcze nie było.

Swoboda działalności gospodarczej w Polsce w świetle raportów i postrzeganych realiów W ostatnim (opublikowanym) raporcie, Polsce przyznano 74 miejsce na 178 krajów w światowym rankingu swobody prowadzenia działalności gospodarczej. Nie jest to imponujące, ale też nie kompromitujące, gdy zważy się, że Grecja zajęła miejsce 100. Jak podkreśla wspomniany już J. Bełdowski59, słaba pozycja Polski w raporcie Doing Business 2008 nie jest wynikiem opieszałości obecnego rządu, ale rezultatem wielu niedotrzymanych obietnic składanych przez poprzedników. W okresie, który obejmuje raport, tj. od 1 lipca 2007 r. do 30 czerwca 2008 r., Polska nie tylko nie poprawiła swojej pozycji, ale utraciła aż sześć miejsc w ogólnym rankingu względem 2007 r. Od najsłabszych krajów Europy Środkowej (Słowenia - 55, Czechy - 56) niemal dwadzieścia miejsc, nie wspominając już o krajach bałtyckich zajmujących miejsca w pierwszej trzydziestce (Estonia - 17, Łotwa - 22, Litwa - 26). Jedynie w dwóch z dziesięciu ocenianych obszarów Polska zajmuje przyzwoite miejsca. Pierwszy dotyczy zabezpieczeń inwestorów przed nadużyciami osób zarządzających podmiotami, w których zainwestowali swoje środki (miejsce 33), a drugi czasu, kosztów i formalności związanych z importem i eksportem (miejsce 40). Pozostałych osiem obszarów 59

Ibidem; Jarosław Bełdowski jest prezesem Fundacji FOR (Forum Obywatelskiego Rozwoju) i - przez ostatnie lata - redaktorem polskiego wydania raportu Doing-Business.

Typy/systemy/modele gospodarek w UE i w świecie

147

działalności gospodarczej - szczególnie jej rozpoczęcie, uzyskiwanie pozwoleń budowlanych oraz płacenie podatków wymaga już pilnych działań reformatorskich. W ramach tych ostatnich obszarów Polska zajmuje odpowiednio 129, 156 oraz 125 miejsce na świecie. Rejestracja działalności gospodarczej w formie spółki z ograniczoną odpowiedzialnością trwa w Polsce aż 31 dni. W Czechach, przy tej samej ilości procedur, rejestracja trwa 17 dni, jest dwa razy tańsza, a wymóg dotyczący wpłaconego minimalnego kapitału zakładowego jest sześć razy niższy. Polsce - zdaniem J. Bełdowskiego - wystarczy wcielić w życie projekt rządowy zakładający zmniejszenie wysokości wpłaconego kapitału o połowę dla spółek z o.o. Koniecznie jest zastosowanie sposobu, który sprawdził się w innych krajach, tzn. wprowadzenie zasady „milczenie oznacza zgodę". Wcielenie w życie tej zasady u naszych południowych sąsiadów spowodowało, że czas oczekiwania na pozwolenie budowlane w czeskiej stolicy zmniejszył się o prawie dwa miesiące. Polsce przyznano 125. miejsce w rankingu płacenia podatków. Duże znaczenie w tej ocenie ma nie tylko wysokość stawek podatkowych, ale otoczka administracyjna związana z płatnościami podatkowymi. Bank Światowy podpowiada więc, że radykalne usprawnienie administracji podatkowej w Polsce może nastąpić dzięki wprowadzeniu możliwości składania zeznań podatkowych on-line. Przypomnijmy raz jeszcze, że UE chcąc dorównać, a nawet prześcignąć inne gospodarki triady (Japonii, a głównie USA), w marcu 2000 r. na szczycie w Lizbonie przyjęła założenia Agendy Lizbońskiej, później nazwaną Strategią Lizbońską, której celem było uczynienie z UE do 2010 r. najbardziej konkurencyjnej gospodarki świata - prześcignięcie pod tym względem USA. Uwzględniając wagę MŚP w gospodarce unijnej - ponad 95% ogólnej liczby przedsiębiorstw, około 60% zatrudnienia i ok. 50% eksportu, w kwietniu 2002 r. UE przyjęła Kartę Przedsiębiorczości, postulującą rozwijanie przedsiębiorczości, czyli z jednej strony popieranie rozwoju przedsiębiorstw, z drugiej zaś - usuwanie przeszkód biurokratycznych, ograniczających tę przedsiębiorczość. Pod względem wskaźników dotyczących swobody przedsiębiorczości, Polska plasuje się wśród 178 krajów, znajduje się więc na lewo od mediany, czyli nie jest najgorzej. Przypadek Romana Kluski w 2006 r. unaocznił patologiczny przerost siły biurokracji, która doprowadziła jego przedsiębiorstwo do bankructwa. Na tym tle zrodziła się inicjatywa reformy, nazwanej Pakietem Kluski (b. biznesmen). W mikroskali sprowadzało się to do wprowadzenia zasady 4 x 1 , czyli jedno okienko przy rejestracji firmy, jeden dokument (wniosek), jeden dzień (w sensie czasu zarejestrowania firmy), jedna kontrola (w tym samym czasie) i trwająca nie dłużej niż jedną dekadę (10 dni). W makroskali reforma ta wymagała samoredukcji ze strony państwa swojej roli w życiu gospodarczym,

148

Stefan Kojło

czyli ograniczenia uprawnień „swojej" administracji publicznej i częściowo gospodarczej w sprawowaniu nadzoru nad gospodarką, głównie MSP. Właśnie z powodu tej drugiej skali - samoograniczenia się w istocie państwa, w okresie rządów PiS - mimo długiego debatowania przez polityków-parlamentarzystów nad projektem i mimo kilku jego wersji, wszystko - projekty ustaw z Pakietu Kluski - poszło do kosza. Do sprawy wrócono w okresie PO, doszło do przyjęcia przez parlament tzw. Pakietu Szejnfelda (wiceminister Ministerstwa Gospodarki w rządzie D. Tuska), czyli Ustawy z 10 lipca 2008 r. o zmianie ustawy o swobodzie działalności gospodarczej oraz zmianie niektórych innych ustaw60. Bardzo istotne okazało się postanowienie, zgodnie z którym od 20 września 2008 r. przedsiębiorca niezatrudniający pracowników (ani zleceniobiorców) może zawiesić wykonywanie działalności gospodarczej na okres od jednego miesiąca do dwóch lat, co zwalnia go z obowiązku płacenia składek na ubezpieczenia społeczne i ubezpieczenie zdrowotne. W ciągu miesiąca działania przepisu działalność gospodarczą zawiesił tylko 1% firm61. Prócz wymienionych pakietów, na rzecz podniesienia miejsca Polski w rankingu swobód działa tzw. Komisja Palikota (Przyjazne Państwo), która dąży do wyeliminowania niepotrzebnych przepisów. Poseł Janusz Palikot jako przedsiębiorca sam odczuwa hamulcowość zbędnych przepisów prawnych, jednak w procesie ich pozbycia się przeszkodą jest z kolei biurokracja w parlamentaryzmie, która sprawę przedłuża, i oby jej nie uśmierciła, jak się stało wcześniej z Pakietem Kluski. W przypadku zaś powodzenia, Polska może skoczyć do czołówki w rankingach światowych przychylności rządu przedsiębiorcom i rynkowi. Światowy kryzys kredytowo-finansowy 2008 r. i zagrożenie głęboką recesją gospodarek rozwiniętych wywołał potrzebę zwiększenia natychmiastowej interwencji państwa (zasilenia środkami budżetowymi zagrożonych bankructwem banków, udzielenia gwarancji dla depozytariuszy np. w UE do 50 tys. euro), ale też wypracowania instrumentów nadzoru i regulacji poszczególnych rynków branżowych w długim okresie. Kapitalizm XXI wieku ma być bardziej regulowany przez państwo i bardziej sprawiedliwy (mniej agresywny w pogoni za zyskami). Realia przemawiają, za rozwiązaniami centrycznymi między skrajnym liberalizmem i interwencjonizmem, lub inaczej i rynek i państwo, czyli hybryda. Tak się kształtują przesłanki nowego modelu zarządzania gospodarkami narodowymi i gospodarkę globalną.

60

Dz. U. nr 141, poz. 888. E. Matyszewska, Rozliczenia podatkowe przedsiębiorców, „Gazeta Prawna", nr 211 z 28 października 2008 r. 61

Mazowieckie Studia Humanistyczne Nr 1-2, 2008

Franciszek J. Nowak

POGLĄDY NA TEMAT PISOWNI POLSKIEJ OD XIII WIEKU DO 1939 ROKU

Zamierzeniem naszym jest zbadanie wpływów dydaktyki ogólnej na nauczanie pisowni polskiej od XIII w. do 1939 r. Chcemy pokazać teorie ogólnodydaktyczne, które miały największy wpływ w nauczaniu ortografii polskiej. Temat ujmujemy historycznie, ponieważ mamy świadomość tego, że przeszłość nauczania pisowni pozwoli zrozumieć teraźniejszość dydaktyki ortografii. Wyjaśniamy też, że opieramy się na źródłach, które wyraźnie informują o sposobach i wzorach nauczania pisowni polskiej. Tym samym nie interesowały nas gramatyki łacińskie czy gramatyki dwujęzyczne używane w polskich szkołach, które tylko opisywały w porządku alfabetycznym litery różniące się w wymowie i piśmie od liter łacińskich czy polskich. Korzystając więc z gramatyk, podręczników, języka polskiego, traktatów o języku polskim, nie stawiamy sobie za zadanie odtworzenie stanu wiedzy o ortografii polskiej, lecz chcemy zrekonstruować wzorzec dydaktyczny, który decydował o wyborze takiego czy innego sposobu nauczania pisowni polskiej.

Nauczanie ortografii polskiej w szkołach z łacińskim językiem wykładowym Problem języka polskiego, jego roli w nauczaniu i wychowaniu wystąpił po raz pierwszy w Polsce poza szkołą w drugiej połowie XIII w. w warunkach utrwalania się tendencji do zjednoczenia państwowego. Szybki wzrost polskiej świadomości narodowej w tym okresie został wywołany niebezpieczeństwem zgermanizowania ze strony ruchliwego mieszczaństwa i kleru niemieckiego. Z braku nauczycieli polskiego pochodzenia brano na posady nauczycielskie pedagogów niemieckich. Nauczyciele ci nie znali języka polskiego, posługiwa-

150

Franciszek J. Nowak

li się więc niemieckim, którego uczniowie narodowości polskiej nie rozumieli. Ponieważ w takiej sytuacji korzystanie z nauki było utrudnione, więc posypały się z tego powodu liczne skargi1. W takiej sytuacji biskupi, przedstawiciele najwyższej ówczesnej władzy szkolnej, postanowili na synodzie prowincjonalnym w Łęczycy, aby nie oddawać zarządu szkół Niemcom, chyba że ci ostatni wykażą się znajomością języka polskiego i będą umieli autorów łacińskich tłumaczyć młodzieży po polsku2. Wprowadzenie języka polskiego do szkół, chociaż tylko w charakterze środka pomocniczego dla łatwiejszego zrozumienia i zapamiętania przy jego pomocy przedmiotów nauczanych po łacinie, było faktem ogromnej doniosłości. Tłumaczenie w szkole starożytnych autorów zmusiło nauczycieli oraz uczniów, do porównywania właściwości języka polskiego z łaciną; do zastanawiania się nad sprawami językowymi; do czynności i zabiegów, które z wolna przyczyniały się do podniesienia języka polskiego na wyższy stopień wyrobienia. Zorganizowana w XV w. Akademia Krakowska stała się ważnym ośrodkiem upowszechniania kultury. W rzędzie zadań oświatowych sprawa języka polskiego zajmowała niepoślednie miejsce. Z Akademii Krakowskiej wyszedł pierwszy dokument świadczący o tworzeniu się języka ojczystego i poczuciu odpowiedzialności Polaków za jego normalizację Traktat o ortografii polskiej Jakuba Parkoszowica (1440). Dzieło Parkoszowica, choć całe po łacinie, zawiera na końcu wiersz polski, którego zamysł dydaktyczny jest widoczny od samego początku. Forma wierszowanego alfabetu wskazuje na mnemotechniczny sposób przyswajania zasad pisowni oraz przewidywaną przez niego drogę do upowszechnienia ortografii za pośrednictwem szkoły. Nauczanie ortografii w średniowiecznej szkole opierało się na metodzie pamięciowej. Wobec braku podręczników nauczyciel czytał lekcje z rękopisu, a uczeń powtarzał usłyszane słowa. Praca J. Parkoszowica używana w szkołach prowadziła do polepszenia poprawności ortograficznej wśród uczniów3. Kolejną książką do nauczania ortografii polskiej w szkole była Stanisława Zaborowskiego Orthographia sen modus recte scribendi et legendi Polonicum idioma Quam utilissmus (1513). Dziełem tym przyszedł S. Zaborowski na początku XIV w. z pomocą szkołom polskim. Nic więc dziwnego, że w latach 1513-1564 Orthographia S. Zaborowskiego ukazała się aż w 11. przedrukach. Świadczy to o dużym zapotrzebowaniu szkół na podręczniki, z których można było uczyć ortografii polskiej. S. Zaborowski zna dobrze Traktat J. Parkoszo1

A. Karbowiak, Szkoły parafialne w Połsce w XIII i XIV wieku, „Rozprawy Akademii Umiejętności, seria II, t. 10, Kraków 1897, s. 413-414. 2 A. Helcel, Starodawne prawa polskiego pomniki, t. 1, Warszawa 1856, s. 358, 384, 403. 3 Pogląd ten podzielają prace: W. Wisłocki, Nauka języka polskiego w szkołach polskich przed Kopczyńskim, Lwów 1868; M. Rudnicki, Z dziejów myśli językowej i wychowawczej, Warszawa 1921.

Poglądy na temat pisowni polskiej od XIII wieku do 1939 roku

151

wica i jeżeli tamten kazał nauczycielom „rymować" zasady swojej ortografii, to Zaborowski ograniczył się jedyiiie do podania materiału ortograficznego, z którym należało zapoznać uczniów w szkole. Nauczanie ortografii nadal opierało się na średniowiecznej metodzie pamięciowej. Nauczyciel czytał Orthographię, a uczeń słuchał i powtarzał. Ale czy tylko powtarzał? Po cóż więc było 11. wydań Orthographia seu modus recte scribendi et legendi Polonicum idioma quam utilissimus? Uczeń musiał mieć możliwość czytania, a może i pisania z podręcznika S. Zaborowskiego. Dydaktycznym założeniem S. Zaborowskiego było, aby uczeń nie uczył się żadnego tekstu na pamięć bez jego zrozumienia. Pamiętając o małych jeszcze możliwościach rozwijających się ciągle umysłów uczniowskich, nie zmuszał ich do opanowywania ogromnej liczby reguł, co stawiało go w rzędzie nowoczesnych humanistów4. J. Parkoszowic i S. Zaborowski mają trwały wkład w rozwój dydaktyki ortografii. Jeżeli zamysły dydaktyczne J. Parkoszowica mieszczą się w ogólnodydaktycznej teorii średniowiecza, to wskazania S. Zaborowskiego, uzasadniające ograniczenie liczby reguł gramatycznych przyswajanych przez uczniów, omijają średniowieczny wzorzec uczenia, ponieważ w średniowieczu przywiązywano duże znaczenie do opanowania jak największej liczby reguł. Polski pedagog Benedykt Herbest jest autorem najstarszego, dostępnego nam, programu szkolnego Cracoviensis scholae apud S. Mariae templum institutio (Kraków 1559), mówiącego o uczeniu polskiej ortografii. B. Herbest uwzględnia w swoim programie naukę pisania listów polskich i ortografii polskiej. Każe on w rozdziale De stylo exercendo uczyć się pisowni polskiej za pomocą układania wzorcowych listów polskich5. Jako jeden z pierwszych dydaktyków zwrócił uwagę na rzecz bardzo ważną: ortografii należy uczyć poprzez pisemne ćwiczenia w czasie opracowywania materiału innego działu języka polskiego. Szkoły jezuickie powstałe w miejsce dawnych szkół kościelnych, z czasem także zostały zmuszone do uczenia ortografii polskiej przy nauczaniu łaciny, a tradycyjny podręcznik do gramatyki, zwany Alwarem (Reverendi patris Emmanuelis Alvari e Societate Jesu -De institutione grammatica libri tres), do tej skromnej potrzeby dostosować. Pisowni polskiej uczono najczęściej na lekcjach poświęconych stylistyce, na których mamy do czynienia z „dyktandem z objaśnieniem", tj. odmianą ćwiczenia ortograficznego, którego wartość dydaktyczna polega na tym, że prowadzi ono 4

Upomnienie, aby uczyć „non fatigando Peros diversas grammaticarum regulas, quoniam prolixitas larum puerile obnubilat tenelle ingenium" kilkakrotnie spotykamy na kartach jego wywodu. Stanisław Zaborowski upowszechnia znane zalecenia dydaktyczne Pierre'a Abelarda. 5 B. Herbesti, Neapolitani, Cracoviensis scholae apud S. Mariae templum institution, Cracoviae MDLIX, KA ro' Singulis feris secundis polonica scribatur epistoła, eaque brevis et non inculta qua pueri orthographiam Polonam petere possint.

152

Franciszek J. Nowak

do utrwalenia zdobytych umiejętności ortograficznych poprzez zapobieganie błędom w tekście pisanym oraz poprzez objaśnianie, które wzmacnia świadomy stosunek ucznia do poprawności zapisów. Fakt pisania dyktanda po polsku, wynikający z planu szkoły6, poważnie przyczynił się do opanowania pisowni polskiej przez uczniów, nawet w szkołach z łacińskim językiem wykładowym. Nieobojętna w kształceniu poprawnej pisowni była profilaktyka, wyrażająca się w ciągłym przypominaniu w czasie dyktanda, jak niektóre wyrazy pisać należy, jak i natychmiastowe poprawianie błędów. Późniejsza dydaktyka, ucząc pisowni za pomocą ćwiczenia ortograficznego - dyktanda, przeważnie będzie się wzorować na dyktandzie szkół jezuickich.

Nauczanie ortografii polskiej w szkołach z łacińskim i polskim językiem wykładowym Uniwersytet Krakowski, przeciwstawiając się ekspansji szkół jezuickich, powołał do życia tzw. kolonie akademickie, uchodzące za wzorowe gimnazja. Jednym z najlepszych, było, założone w 1588 r. w Krakowie, gimnazjum fundacji Nowodworskiego. Do najpopularniejszych gramatyk, z których młodzież w Szkołach Nowodworskiego uczyła się ortografii polskiej, należała Łukasza Piotrowskiego Grammaticarum institutionum libri IV (1660)7. Zawarta w niej Orthographia polonica - to traktat krótki, pisany w połowie po polsku, w połowie po łacinie. Ł. Piotrowski nie ograniczył się tylko do tradycyjnego opisu liter polskiego alfabetu. Na stronie 98. Swojej gramatyki zamieścił uwagi, które informują, jak nauczyciele usiłowali przysposobić młodzież szkolną do poprawnego pisania po polsku. Pisownię niektórych wyrazów opierano na zasadzie morfologicznej, wychodząc z założenia, że pisownię polskich i łacińskich wyrazów tego typu można określać poprzez wybranie formy pokrewnej, np. piszemy „chłop" nie „chłob", bo „chłopa"; piszemy „siedź" nie „sieć", bo „siedzę" itp. Mając na uwadze postać graficzną wyrazu i wyraźnie wymówione słowo, uczeń łatwo przyswoi sobie właściwy zapis wyrazu, a pominie formę błędną. Sposób ten poleca Ł. Piotrowski jako bardzo skuteczny. Na lekcjach ortografii należy angażować jak najwięcej receptorów, jak oko (obraz graficzny), ucho (wyraźne wymawianie słów). Dużą rolę w nauce pisowni przypisywał Ł. Piotrowski zapobieganiu błędom ortograficznym. Jeszcze niezbyt wyraźnie, ale dawał do 6

Ratio atque institution studiorum Societatis Jesu, Neapol 1599; przedr. G.M. Pachtler, Ratio studiorum, t. 2, Monumenta Germaniae Pedagógica, T. 5, Berlin 1887, s. 390-392. 7 Pełny tytuł brzmiał: Grammaticarum institutionum libri IV, pro usu scholarum Novodvorsciarum in Alma Cracoviensi Opera et studio M. Lucae Piotrowski eadem Academia Novodvorsciani grammatices quondam professons Permissu siiperiomm, Wiedeń 1660.

Poglądy na temat pisowni polskiej od XIII wieku do 1939 roku

153

zrozumienia, że w uczeniu pisowni ważną rolę pełni uwaga i koncentracja uczniów wokół problemu ortograficznego. W momencie uczenia się pisowni powinni uczniowie ustawicznie o niej myśleć. Zadaniem więc nauczyciela jest rozbudzić wśród uczniów świadomość konieczności prawidłowej pisowni języka polskiego. Nie pominął też Ł. Piotrowski zasady systematyczności w uczeniu ortografii, przekazując, aby to nauce ortografii poświęcić się z wielką pilnością każdego dnia8. Poważną rolę w nauce ortografii przypisywano w Szkołach Nowodworskiego kaligrafii. Zwracając uwagę na poprawność liter w wyrazie, uczniowie piszą wolniej, lecz staranniej, a tym samym poznają właściwy obraz graficzny wyrazu. Problematyka i zasady nauczania ortografii w Grammaticarum Ł. Piotrowskiego niewiele odbiegały od zasad obowiązujących w dzisiejszej dydaktyce ortografii. Zaleca on stosowanie „zasady poprawności", wyrażającej się między innymi w profilaktyce ortograficznej zasady; „zasady systematyczności", "analizy ortograficznej" przy opracowywaniu wyrazów o pisowni morfologicznej; uwydatnia czynnik świadomości w nauczaniu ortografii. Wszystkie wskazania Ł. Piotrowskiego sugerowały różne metody pracy i różne ćwiczenia w nauce pisowni. Tylko niedojrzałość teorii ogólnodydaktycznej nie pozwoliła na pełne zrozumienie jego dzieła. Język polski w Akademii Zamojskiej (1595-1784) nie ograniczał się do roli pomocniczej, gdyż od klasy III był on równouprawniony z łaciną i greką. Jan Zamojski ustanowił katedrę profesora analogii i ortografii, tj. nauczyciela gramatyki łacińskiej i ortografii polskiej. Sądził on, że za pomocą ciągłego ćwiczenia szkolnego ustali się wśród uczniów jednolitą ortografię polską. W Akademii Zamojskiej obowiązywała Methodicae grammaticae libri ąuator Jana Ursinusa, wznawiana i uzupełniana przez późniejszych nauczycieli ortografii polskiej Gaspara Trądkowskiego, Andrzeja Abreka i Bezimiennego9. Edycja gramatyki J. Ursyna z 1698 r.10, opracowana przez Bezimiennego, jest kolejną próbką ortografii Jana Kochanowskiego, lecz najcenniejsze jest w niej to, że na końcu ortografii polskiej zamieszcza Bezimienny cztery reguły i dwa przydatki, w których zwraca uwagę nauczycielom na rozbieżności, jakie istnieją między mową a pisownią, i z tego faktu wysuwa wnioski dla uczących pisowni polskiej: „pisownię takich wyrazów, jak »chleb«, »gryźcie« radzi oprzeć na zasadzie morfologicznej; wyrazom przyjętym z łaciny nadawać formę spolonizowaną: »deklarować« nie »declarować« (zasada konwencjonalna); zgodnie z zasadą morfologiczną pisownię końcówek narzędnika liczby mnogiej uzależnia od zakończeń mianownika tej liczby". 8

Ibidem, s. 98. Autor wydania gramatyki Jana Ursinusa nie podpisał się i dlatego bywa określany jako Bezimienny. 10 J. Ursinus, Methodicae gramaticae libri quatuor, Zamość 1698. 9

154

Franciszek J. Nowak

W gramatyce J. Ursyna w edycji Bezimiennego sformułowano wyraźnie zasady uczenia pisowni polskiej. Z wydania Bezimiennego korzystały głównie Szkoły Zamojskiego aż do reformy wychowania publicznego Komisji Edukacji Narodowej, jak tego dowodzi przedruk tej edycji, wydanej jeszcze w Zamościu w 1759 r. W 1741 r. w gramatykach łacińskich zaszła wielka zmiana. Był to początek okresu reformy wychowania publicznego. Rok przedtem pijar Stanisław Konarski założył Collegium Nobilium w Warszawie. Jednym z pierwszych jego posunięć reformat orskich było napisanie gramatyki, która wyparłaby niejasną gramatykę Alwara. W 1741 r. wydał w Warszawie gramatykę, popularnie zwaną „piarką". Nie zapomniał w swojej łacińskiej Grammatica ad usum juventutis scholarum piarum o potrzebie nauki języka ojczystego, czego wyrazem był rozdział o ortografii polskiej. Ortografia ta, bardzo już różna od ortografii Alwara i Ł. Piotrowskiego, ułożona jest w formie pytań i odpowiedzi11. Gramatyka S. Konarskiego została przetłumaczona na język polski w 1772 r.12 W rozdziale O ortografii polskiej określił ilościowo i jakościowo litery polskie względem łacińskich oraz omówił pisownię polską. Znając niedomagania ortograficzne uczniów, wypunktował w swojej gramatyce najczęściej spotykane błędy wśród piszących. Podał również sposoby zapobiegania im poprzez używanie odpowiednich reguł lub stosowanie odmiany wyrazu w przypadku pisowni morfologicznej. Wskazówki dydaktyczne dotyczące nauczania pisowni polskiej zawarł również S. Konarski w Ordinationos visitationis apostolacie pro Provincia Polona clericolum Regularinm Pauperum Matris Dei Scholarum Piarum. W każdej klasie zaleca S. Konarski, należy uprawiać dyktat13, dyktując nawet litery. Miał świadomość tego, że nie należy zaniedbywać ćwiczenia w systematycznym opanowywaniu ortografii przez stałe przypominanie jednego i tego samego, choćby sto razy14. S. Konarski wprowadził do szkół pijarskich „księgi pilności", których głównym celem było „wyrabianie pisma i poprawnej ortografii tak polskiej, jak i łacińskiej"15.

11

Forma pytań i odpowiedzi miała ożywić suche wywody gramatyczne. Była ona kolejną formą po sposobach mnemotechnicznych, nauczania pamięciowego. Czy jednak nie należy rozumieć formy pytań i odpowiedzi jako pierwowzoru nauczania programowanego, choćby ze względu na racjonalne cząstki (dawki), czy występowanie sprzężenia zwrotnego między źródłem informacji (nauczycielem, podręcznikiem) a jego odbiorcą (uczniem). 12 S. Konarski, Gramatyka łacińska dla wygody uczących się w Szkołach Pobożnych, Warszawa 1772. 13 S. Konarski, Ordynacje wizytacji apostolskich dla polskiej prowincji Szkól Pobożnych, w: S. Konarski, Pisma pedagogiczne, Wrocław-Kraków 1959, s. 142. 14 Konarski nawiązuje do wzoru ogólno-dydaktycznego szkoły łacińskiej, wyznającej pedagogikę pamięci, wyrażającej się w metodzie „repetitio mater studiorum". 15

Ibidem, s. 151.

Poglądy na temat pisowni polskiej od XIII wieku do 1939 roku

155

Do największych osiągnięć dydaktycznych S. Konarskiego w zakresie uczenia ortografii należy zaliczyć uwzględnianie zasady systematyczności, próby wiązania nauki pisowni z gramatyką, wprowadzenie dyktanda, jako ćwiczenia ortograficznego, zwrócenie uwagi na rolę przepisywania w kształceniu ortograficznym oraz opis typowych błędów w języku pisanym uczniów. S. Konarski wprowadził do szkół pijarskich nową ulepszoną metodę rozumową, zamiast dawnej pamięciowej. Wymagał, aby uczniowie najpierw rzecz dobrze zrozumieli i należycie ją pojęli, zanim jej się będą uczyli. Gramatyka S. Konarskiego zmusiła jezuitów do zmiany tradycyjnej gramatyki Alwara. Wydania gramatyki jezuickiej po 1741 r. oprócz tabel samogłosek zawierają reguły ortograficzne, które mają pomagać w uczeniu pisowni polskiej. Wydawca Alwara doskonale sobie zdaje sprawę z tego, że nie można uczyć ortografii polskiej tylko poprzez ciągłe poprawianie ucznia, a bez odwoływania się do jego świadomości16. Przewiduje również to, że o pisowni wyrazów decyduje niekiedy wybór właściwej zasady ortograficznej (morfologicznej, umownej). W ramach profilaktyki ortografii proponuje wydawca Alwara umieścić wyrazy sprawiające trudności w pisaniu przed oczyma uczniów17, co ochroni ich przed błędnym zapisem. Tak więc poglądowość wkroczyła do szkół jezuickich.

Nauczanie ortografii polskiej w szkołach z polskim językiem wykładowym Nauka ortografii polskiej w XVIII w. weszła w nowa fazę swoich dziejów. Podjęta wcześniej walka o należne prawa języka polskiego osiągnęła pełny sukces dzięki reformom Komisji Edukacji Narodowej. Język ojczysty, traktowany przedtem jako pomocniczy przy uczeniu łaciny, otrzymał nową rangę z chwilą wprowadzenia go po raz pierwszy w formie urzędowej do wszystkich szkół w kraju. Tworząc nowy system nauczania, sięgnęła Komisja Edukacji Narodowej przede wszystkim do elementów systemów funkcjonujących już w kraju. Komisja odrzuciła stosowaną do niedawna w nauczaniu metodę pamięciową oraz szukała drogi i pomocy u współczesnych myślicieli. Znalazła ją przede wszystkim u Etienna Condillaca, który wszelką wiedzę wywodził z doświadczenia. Umiejętność zdobywa człowiek tylko poprzez ćwiczenia. Za jedyną prawidłową 16

Emmanuelis Alvari e Societate Jesu de Institutione Grammatica libri tres edition nova corrector et cum ad fonts ipsos studiose exacta; turn e recentissimis Italicis, Germanicis, aliisq; editionibus, ac aliunde etiam illustrate prodit noviter, Callis 1760, s. 16. 17

Ibidem, s. 19.

156

Franciszek J. Nowak

metodę nauczania uważał analizę. Metoda analityczna stała się oficjalną metodą nauczania w szkołach Komisji Edukacji Narodowej. Na jednym z kolejnych posiedzeń Towarzystwa do Ksiąg Elementarnych zaczęto dyskutować nad Gramatyką dla szkół narodowych Onufrego Kopczyńskiego. Książka ta realizowała wszystkie postulaty naukowo-dydaktyczne Komisji Edukacji Narodowej, nic więc dziwnego, że została polecona do szkół jako podręcznik do nauki pisowni. Wskazówki dydaktyczne O. Kopczyńskiego dotyczące nauczania ortografii, są poważnym krokiem naprzód w dziedzinie metodyki pisowni. Mając na uwadze Condillacowską teorię sensualistyczno-empiryczną o poznawaniu rzeczywistości, wyróżnił O. Kopczyński w toku lekcji dwa etapy: część praktyczną, tj. wprawianie ucznia w dobre wymawianie i pisanie, oraz część zwaną teorią ortografii, w której uczniowie z przygotowanego materiału wyciągali wnioski i formułowali reguły. Reguła ortograficzna stanowiła uogólnienie wielu faktów ortograficznych oraz formułowanie pewnej regularności, jaka zachodzi w stosunku pisma do mowy. Po sformułowaniu reguły następował okres systematycznych ćwiczeń, które doprowadzały do opanowania reguły. Autor Gramatyki dla szkół narodowych realizował całkowicie postulat Komisji Edukacji Narodowej „uczenia się na rozum". Zalecał wielką ostrożność w dozowaniu ilości materiału ortograficznego, który uczniowie mają opanować. Zawsze należy mieć na uwadze pojemność i chłonność umysłu dziecka. Szerokie docenianie roli zmysłów przez myślicieli oświecenia doprowadza do stosowania metody poglądowej w nauczaniu ortografii. O. Kopczyński obok podręczników stosuje w nauce pisowni tablice z wyrazami o trudności ortograficznej. Z przykrością stwierdzał, że do tej pory nie opracowano jeszcze słownika języka polskiego, który byłby wzorem pisowni trudniejszych wyrazów. O. Kopczyński rozumiał, że ortografii nie można uczyć tylko na lekcjach specjalnie jej poświęconych. Naukę pisowni radził kontynuować przy czytaniu książek i poprawianiu prac uczniowskich; przy omawianiu części mowy i przy przepisywaniu. Ćwiczenia, których celem jest utrwalanie pewnej formy gramatycznej, są jednocześnie utrwalaniem pisowni. Przecież postulat uczenia ortografii z gramatyką jest bardzo podkreślany w dzisiejszej dydaktyce pisowni. Wśród wielu sposobów nauczania pisowni, jak stosowanie analizy ortograficznej, uczenie reguł, doraźne zapobieganie błędom ortograficznym, utrwalanie poprawnych nawyków w pisaniu jako metodę pomocniczą zalecał O. Kopczyński „przepisywanie", które poza celami ortograficznymi miało służyć mocniejszemu i łatwiejszemu utrwalaniu w pamięci opracowanego materiału. Tym bardziej że okoliczności zaczęły sprzyjać tej metodzie. Wzrost drukowanych podręczników wpłynął na dostępność książki, z której uczono ortografii. Nowatorskie metody pedagogiki Komisji Edukacji Narodowej utrzymywały się jeszcze długo w naszych szkołach po upadku niepodległości. Wprawdzie

Poglądy na temat pisowni polskiej od XIII wieku do 1939 roku

157

zmieniły się stosunki społeczno-polityczne, ale nauka języka niewielkiej uległa zmianie. W tym samym bowiem duchu prowadziły ją dalsze ustawy i instrukcje szkolne. Naukę ortografii prowadzono nadal według wskazań O. Kopczyńskiego. Ostatnie wydanie jego Gramatyki dla szkół narodowych ukazało się w 1839 r. i zamknęło się ono ogólną liczbę 71 wydań. Po 1840 r. zaniechano korzystania w szkole z podręcznika O. Kopczyńskiego. Leżało to w interesie zaborców, dla których nauczanie z książki O. Kopczyńskiego było zawsze przypominaniem świetności kulturalno-oświatowej Polski. Ponadto docierały do nas osiągnięcia psychologii naukowej, naświetlając pewne niedociągnięcia używanego w szkołach podręcznika O. Kopczyńskiego. Nic więc dziwnego, że zamiast kontynuowania wskazań dydaktycznych Kopczyńskiego pisano nowe gramatyki, z których uczono ortografii18. Wspólne zainteresowanie się językoznawców i dydaktyków niepowodzeniami w nauczaniu ortografii przyczyniło się do wylansowania nowej metody w nauczaniu pisowni, jaką było „dyktando". Dyktanda były najczęściej prowadzone według książki Zasady poprawnego pisania Józefy Kamockiej19 i Podręcznika do systematycznego dyktanda opracowanego przez C. Bogucką, M. Dzierżanowską, C. Niewiadomską i J. Warnkówną20. Sytuacja polityczna w Polsce po 1863 r. uniemożliwiła uczonym kontynuowanie badań pedagogicznych na szerszą skalę. Na podstawie zarządzeń zaborców część uczelni polskich została zamknięta; a te, które się utrzymały, mogły prowadzić bardzo ograniczone badania naukowe. Myśl pedagogiczną tych czasów w zakresie dydaktyki ortografii tworzyli przede wszystkim nauczyciele. Ich praktyczne dążności stały się podstawą do gromadzenia spostrzeżeń, do wyprowadzania uogólnień, które stały się źródłem teorii, do późniejszego stosowania w dalszej praktyce pedagogicznej. Wśród ówczesnej problematyki badań pedagogicznych troska o poprawność ortograficzną zajmuje przodujące miejsce. Żyjący w tym okresie August A. Jeske niedostatek pisowni upatrywał w braku jednolitych przepisów ortograficznych oraz w zbyt jednostronnym i formalnym 18 p rZ ytaczam te najpopularniejsze: T. Szumski, Dokładna nauka języka i stylu polskiego, Poznań 1809; M. Jakubowicz, Gramatyka języka polskiego, Wilno 1823; S.J. Borodicz, Gramatyka dla początkujących, Wilno 1830; S. Zajączkowski, Gramatyka polska, Warszawa 1831; J.N. Deszkiewicz, Gramatyka języka polskiego, Rzeszów 1848; J. Muczkowski, Gramatyka języka polskiego, Kraków 1836; D. Łagowski, Gramatyka języka polskiego krytycznie rozbiorowa, Kraków 1861; F. Żachowski, Mownia języka polskiego, Warszawa 1852; A. Morzycki, Rys gramatyki języka polskiegoWarszawa 1857; T. Sierociński, Gramatyka polska, Warszawa 1859; J. Kamocka, Praktyczny wykład języka polskiego, Warszawa 1873; W. Lercel, Gramatyka języka polskiego dla użytku szkół elementarnych, Kraków 1877. 19

J. Kamocka, Zasady poprawnego pisania, Warszawa 1873. C. Bogucka, M. Dzierżanowska, C. Niewiadomska, J. Warnkówna, Podręcznik do systematycznego dyktanda, Warszawa 1893. 20

158

Franciszek J. Nowak

uczeniu pisowni. A. Jeske, jako jeden z pierwszych, naukowo uzasadnił rolę wzroku i słuchu w uczeniu ortografii, co znalazło odbicie w stosowaniu przepisywania obok dyktanda. Wzrok, według niego, jest bardzo pomocny przy wyrabianiu nawyku poprawnego pisania wyrazów, których zapisy nie są zgodne z wymową i do których nie można zastosować żadnej reguły21. Zauważa też, że dobór ćwiczenia ortograficznego zależy od rodzaju materiału ortograficznego, który uczniowie mają opanować. Dyktandu wyznacza jedynie funkcję „utrwalania i spamiętania tego, czego się uczyli"22. Mając na uwadze prawa psychologii przestrzega A. Jeske przed podawaniem wyrazów lub liter umyślnie źle napisanych, aby przez to doprowadzać do właściwej pisowni. Wyraz błędnie napisany wdraża się równie szybko i trwale w umysł dziecka, jak i wyraz poprawnie napisany. Radzi więc podawać, to co dobre. Łatwiej przecież unikać błędów, niż usuwać je z pamięci 23 . Dlatego A. Jeske, z psychologicznego punktu widzenia, tak bardzo wyeksponował w nauczaniu ortografii zapobieganie błędom. Położył duży nacisk na profilaktykę w dydaktyce pisowni. Ponadto radzi też naukę pisowni kontynuować przy opracowaniu innych działów języka polskiego, np. przy słownictwie. Franciszek Próchnicki w swych Wskazówkach do nauki języka polskiego24 przedstawił poglądy dydaktyczne znane nam wcześniej ze wskazań A. Jeskego. Dokładność odbicia recepcyjnego uzależnia od liczby receptorów użytych w procesie nauczania, dlatego przepisywanie, obok dyktanda, uznaje za ćwiczenie przydatne w nauce pisowni. F. Próchnicki zwrócił uwagę na to, by planować opracowanie w klasie tych zagadnień, których uczniowie faktycznie nie znają. Zaleca więc na początku roku tzw. „dyktando informujące", którego zadaniem było ukazać rzeczywisty stan braków ortograficznych klasy, by potem, już według potrzeb, zaplanować materiał do opracowania w danej klasie. Tego postulatu nie dorobiła się w pełni współczesna dydaktyka ortografii25. Komisja Edukacji Narodowej i O. Kopczyński wykazują zainteresowanie metodyczne wielopłaszczyznowe (znakomite uwagi i pomysły, które dotrwały do naszej współczesności). Od lat siedemdziesiątych XIX w. obserwujemy upowszechnienie się wybranych zasad metodycznych, szerokie i dokładne ich opracowanie. Przyszłość da tym zasadom nieco inną rangę, ale już na stałe wejdą do zbioru metod nauczania pisowni. Rozwój psychologii naukowej w Niemczech przy końcu XIX w., a więc zajęcie się powstawaniem i przebiegiem psychicznych procesów, spowodował krytyczną ocenę ówczesnych metod stosowanych w nauce pisowni i wprowa21 22 23 24 25

A. Jeske, Wypisy polskie, Warszawa 1873, Wstęp, s. XI. Ibidem, s. XIII. Ibidem, s. XI. F. Próchnicki, Wskazówki do nauki języka polskiego, Lwów 1885. Ibidem, s. 73.

Poglądy na temat pisowni polskiej od XIII wieku do 1939 roku

159

dzenie nowych: opartych na prawach psychologii. Zasadniczego przełomu dokonał tu Wilhelm A. Lay, niemiecki pedagog, który oparł naukę ortografii na podstawach psychologicznych, a wszystkie swoje obserwacje zawarł w pracy Führer durch den Rechtschreibunterricht26. Punktem wyjścia W. Laya do doświadczeń i obserwacji w nauczaniu pisowni była tzw. teoria typów wyobrażeniowych oraz udział rozmaitych wyobrażeń w odzwierciedlaniu przyszłego doświadczenia, obejmującego procesy utrwalania, przechowywania oraz odtwarzania tego, co poprzednio było przedmiotem spostrzegania, przeżywania lub działania. Dotarcie do Polski wyników W. Laya spowodowało przewartościowanie ówczesnych sposobów nauczania ortografii, zwłaszcza dyktanda w jego tradycyjnej postaci, jako ulubionego przez nauczycieli ćwiczenia ortograficznego. Doświadczenia wielu lat, jak i badania psychologiczne, przekonały o jednostronności tego ćwiczenia. Uważano, że nadmierne stosowanie dyktanda mija się z celem, gdyż uczeń pisał mechanicznie zasłyszane wyrazy, mechanicznie przepisywał correctum, mechanicznie poprawiał błędy. W rezultacie wszystko to powodowało ciągłe popełnianie tych samych błędów, mimo ciągłej pracy nauczyciela. Plany nauczania po 1890 r. uwzględniały wiele ćwiczeń służących opanowaniu pisowni, m.in. przepisywanie, pisanie z pamięci i ze słuchu, analizę ortograficzną. Ze wszystkich ćwiczeń ortograficznych przepisywanie oceniano jako najskuteczniejsze. Stąd naukę pisowni oparto przede wszystkim na ćwiczeniach pisemnych, które miały doprowadzić do zmechanizowania wyobrażeń wchodzących w skład pisania ortograficznego. Naukę pisania rozpoczynało dziecko właśnie od przepisywania, które przez dłuższy okres dominowało jako podstawowe ćwiczenie ortograficzne. Poza tym na wszystkich poziomach nauczania uczniowie przepisywali bardzo wiele. Programy nauczania oraz instrukcje dla nauczycieli szczegółowo wyliczały formy przepisywania, natomiast opracowania metodyczne uzasadniały celowość przepisywania jako ćwiczenia ortograficznego. Drugą, po przepisywaniu, metodą nauczania ortografii było pisanie z pamięci i ze słuchu. Do ćwiczeń związanych z pisaniem ze słuchu i z pamięci należały różnego rodzaju dyktanda, w których obydwa elementy, wzrokowy i słuchowy, występują obok siebie. W zależności od celu dyktanda wyróżniały programy i plany nauczania dwa zasadnicze jego typy: dyktanda utrwalające, a więc dyktanda - ćwiczenia, które miały na celu wyrobienie i utrwalenia nawyków ortograficznych, i dyktanda - sprawdziany, które służyły do kontroli wyników.

26

W. A. Lay, Führer durch den Rechtschreibunterricht, Karlsruhe 1896.

160

Franciszek J. Nowak

Stosowanie różnorodnych form dyktand miało doniosłe znaczenie: wzbogacało formy ćwiczeń, wprowadzało urozmaicenie w tym na pozór tak monotonnym dziale języka polskiego, jakim jest ortografia. Szkoła współczesna otrzymała w spadku dokładnie opracowane dwa sposoby uczenia ortografii, ale prymarność tych metod nie została do końca ustalona i dlatego w dwudziestoleciu międzywojennym rozgorzał spór na ten temat przydatności obu metod w nauczaniu pisowni. Zwolennicy percepcji wzrokowej wychodzili z założenia, ze percepcja słuchowa jest konieczna do właściwej wymowy, natomiast do pisania konieczna jest percepcja wzrokowa. Stanowisko to prezentowane przez Stanisława Szobera27, Tadeusza Pasierbińskiego 28 , Jana Bilińskiego 29 i było uznane za oficjalne w dydaktyce międzywojennej. Zwolennicy percepcji słuchowej sugerowali się genezą pisma: mowę słyszymy, rozróżniamy w niej poszczególne dźwięki i do nich dobieramy litery przy pisaniu. Rozbieżność między mową a pismem należy usunąć poprzez ćwiczenia w pisaniu. W ten sposób pamięć wzrokowa wspiera percepcję słuchową. Zwolennicy tej teorii za najbardziej wartościowy środek nauczania ortografii uważali dyktando. Inni autorzy prac metodycznych zajmują stanowisko pośrednie. Zadaniem nauczania pisowni, według nich, jest zapobieganie błędom i służyć temu powinny wszelkie środki, a więc i przepisywanie i dyktanda (Konrad Drzewiecki 30 , Waldemar Osterloff31, Ignacy Kiken32). Na ogół w nauczaniu pisowni wykorzystywano teorie ogólnodydaktyczne, np. nauczanie pamięciowe, nauczanie metodą pytań i odpowiedzi, zastosowanie wskazań psychologii naukowej itp. Często jednak w dydaktyce ortografii odstępowano od oficjalnej teorii ogólnodydaktycznej, co pozwalało niejednokrotnie wyprzedzić przyszłe teorie i wskazania dydaktyczne (S. Zaborowski, Ł. Piotrowski, Bezimienny, O. Kopczyński, A. Jeske) oraz wypracować własną teorię nauczania.

27

S. Szober, Zasady nauczania języka polskiego w zakresie szkoły powszechnej I gimnazjum niższego, Warszawa 1923. 28 T. Pasierbiński, Ortografia w szkole powszechnej i średniej, Próby i doświadczenia, Warszawa 1938. 29 J. Biliński, Nauczanie języka polskiego w niższym gimnazjum i wyższych klasach szkoły podstawowej, Poznań 1929. 30 K. Drzewiecki, Zarys metodyki języka polskiego, Warszawa 1914. 31 W. Osterloff, Zarys metodyki języka polskiego, Warszawa 1925. 32 I. Kiken, Badania eksperymentalne nad ortografią, Warszawa 1935.

Mazowieckie Studia Humanistyczne Nr 1-2, 2008

Marek

Sierakowski

MYŚL SPOŁECZNA JANA STANISŁAWA BYSTRONIA

Jan Stanisław Bystroń urodzony w Krakowie 20 grudnia 1892 r., zmarł 18 listopada 1964 r. w Warszawie, swoim życiem osobistym i zawodowym, wpisał się w panteon czołowych przedstawicieli polskiej myśli socjologicznej i społecznej przełomu XIX i XX w. Sylwetka naukowa tego uczonego jest niezwykła nie tylko ze względu na jego intelekt, ale przede wszystkim erudycję, doświadczenie, bogatą twórczość pisarską, jak i przez pamięć, jaką zostawił po sobie w uniwersyteckich środowiskach jako profesor Uniwersytetu Poznańskiego (1919-1924), Jagiellońskiego (1925-1934) i Warszawskiego (od 1934 r.)1. Jego dorobek naukowy jest różnorodny, począwszy od socjologii po nauki o kulturze, etnografię, etnologię, onomastykę itd. Swoje pierwsze lata życia spędza w domu rodzinnym z ojcem Janem, z matką Marią z Cinciałów i dziadkiem Andrzejem. Rodzina ma istotne znaczenie w kształtowaniu się tożsamości osobowej młodego ucznia i jego dalszej drogi życiowej 2 . Jako młody chłopiec chodzi swoimi drogami - „Już w mundurku gimnazjalnym [...] chadzał swoimi drogami. Czy to żartobliwy, strofami Bieniowskiego opisany żywot własny w konkursie »Łanu Młodzieży« czy to artykułu w »Zaraniu« śląskim czy zawzięte dyskusje niepodległościowe »Zarzewia« - nie były to etapy pracy normalnego ucznia"3. Swoje życie studenckie rozpoczyna w 1910 r. na Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu Jagiellońskiego, gdzie powstaje kilka jego prac. Pierwsza, przygotowana pod kierunkiem docenta Leona Kulczyńskiego, dotyczyła szkoły 1

J. Chałasiński, Jan Stanisław Bystroń (1892-1964), „Przegląd Socjologiczny", t. 19, 1966, z. 2, s. 156. 2 A. Kutrzeba-Pojnarowa, Jan Stanisław Bystroń jako historyk i teoretyk kultury ludowej, „Polska Sztuka Ludowa" 1965, nr 2, s. 72. 3 F. Bielak, Z odległości lat. Wspomnienia i sylwetki, wybór i oprać. K. Swierzawski, Kraków 1979, s. 289.

162

Marek Sierakowski

neopestalozzizmu, a także niemieckiego pedagoga Paula Gerharda Natorpa 4 . W tym samym okresie studiuje w krakowskiej Polskiej Szkole Nauk Politycznych, tam też powstają prace jego autorstwa: Problem socjologii i jej metodologia. Socjologia Jerzego Simmla (październik 1911 r.) oraz tekst O rzeczywistości społecznej z 1911 lub 1912 r. W czerwcu 1914 r. broni dysertacji naukowej z zakresu filozofii O rzeczywistości społecznej, która zostaje opublikowana pod zmienionym tytułem: O istocie życia społecznego5. Na przełomie lutego i marca 1918 r. uzyskuje tytuł doktora habilitowanego Uniwersytetu Jagiellońskiego po napisaniu rozprawy Zwyczaje żniwiarskie w Polsce6. W trakcie studiów magisterskich w roku akademickim 1912/1913 wyjeżdża do Paryża, gdzie uczestniczy w seminarium naukowym Marcela Maussa i Henriego Huberta na Sorbonie, w Ecole Pratique des Hautes Etudes (Section des Science Religieuses)7, co także będzie miało wpływ na jego zainteresowania naukowe, Instytucjonalnie był związany z licznymi ośrodkami naukowymi, jak już wcześniej wspomniałem, najpierw z Uniwersytetem Jagiellońskim (kierownik Katedry Etnologii i Etnografii), później z Uniwersytetem Poznańskim (kierownik Katedry Etnologii i Etnografii) i Uniwersytetem Warszawskim (Katedra Socjologii, która notabene została specjalnie dla niego utworzona)8. Brał też czynny udział w pracach licznych organizacji naukowych, m.in. Towarzystwa Naukowego we Lwowie, był członkiem i sekretarzem Komisji Etnograficznej Akademii Umiejętności oraz członkiem korespondentem Państwowej Akademii Umiejętności, po wojnie został członkiem zwyczajnym Towarzystwa Naukowego Warszawskiego, członkiem zwyczajnym Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk, członkiem tytularnym Polskiej Akademii Nauk. Uczestniczył też w międzynarodowych i krajowych konferencjach naukowych: V Międzynarodowym Zjeździe Historyków Religii, II Zjeździe Słowiańskich Geografów i Etnografów. W życiu zawodowym Bystronia szczególne miejsce zajmowała praca w instytucjach administracji państwowej (dyrektor Departamentu Szkolnictwa Wyższego Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego; w okresie okupacji niemieckiej kierował Komisją Oświaty dla Prus Wschodnich Tajnej 4

M. Grzywna, Natorp Paul Gerhard, w: Encyklopedia Pedagogiczna XXI wieku, t. III: M-O, Warszawa 2004, s. 504. 5 J.St. Bystroń, O istocie życia społecznego, „Ekonomista", t. III—IV, 1915, s. 161-175. 6 J.St. Bystroń,, Zwyczaje żniwiarskie w Polsce, Kraków 1916. 7 K. Dobrowolski, A. Kutrzeba-Pojanorowa, Sylwetka uczonego Jana Stanisława Bystronia, „Etnografia Polska", t. IX, 1966, s. 16. 8 Pozytywną opinię, polecającą J.St. Brystronia na stanowisko kierownika Katediy Socjologii UW wydaje Stefan Czarnowski w lutym 1934 r.: „scharakteryzować jako przede wszystkim socjologa, że tak powiem »czystej kiwi«. Archiwum Akt Nowych (dalej - AAN), Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, sygn. 1950, rkps S. Czarnowskiego.

Myśl społeczna Jana Stanisława By stronia

163

Organizacji Nauczycielskiej oraz działał w Radzie Okręgu Społecznego Komitetu Samopomocy Społecznej)9. Wielość obowiązków zarówno tych związanych z nauką, jak i z życiem poza nią każe nam się zastanowić nad rolą i znaczeniem „dziedzictwa społecznego" tego wybitnego uczonego. Wychodząc naprzeciw temu oczekiwaniu i mając jednocześnie pełną świadomość trudności z tym związanych, spróbuję zarysować w kilku najważniejszych wątkach tematycznych jego dorobek naukowy. W życiu i działalności naukowo-dydaktycznej Jana Stanisława Bystronia możemy wyróżnić dwa ważne aspekty jego długiego rozwoju poglądów na historię kultury i jej wytworów materialnych i niematerialnych, a także społeczeństwa i społecznego współżycia ludzi10: 1. Aspekt etnograficzno-etnologiczny, czy szerszej zwany ludoznawczo-kulturowym; 2. Aspekt socjologiczny.

Aspekt etnograficzny-etnologiczny Podstawowym wyróżnikiem tego okresu działalności Jana Stanisława Bystronia są rozważania ludowe, które znajdują odbicie w licznych publikacjach z tego czasu, jak choćby Dawne zwyczaje wielkanocne (1905), Gaiczek Śląski (1910), Zwyczaje żniwiarskie w Polsce (1916), Słowiańskie obrzędy rodzinne (1916) oraz Artyzm pieśni ludowej (1921), Pieśni ludu polskiego (1924), Historia w pieśni ludu polskiego (1925), a także pierwszy akademicki podręcznik z zakresu ludoznawstwa Wstęp do ludoznawstwa polskiego (1926)11. W jego dorobku znajdują się również takie pozycje, jak: Nazwiska polskie (1927), Księga imion w Polsce używanych (1928), dwa tomy Dziejów obyczajów w dawnej Polsce (1932), praca stanowiąca ważny wkład w studia paremiologiczne - Przysłowia polskie (1933) oraz dzieło Etnografia Polski (1947). 9

H. Domański, A. Majko wska-Sztange, Od redaktorów, w: J.St. By stroń, Publiczność literacka, Warszawa 2006, s.10 10 A. Kłoskowska, Szkic obrazu rozwoju myśli społecznej, „Studia Socjologiczne" 1975, nr 3, s. 5. 11 J.St. Bystroń, Wstęp do ludoznawstwa polskiego, Lwów 1926. O potrzebie wydania pracy, która będzie nie tylko traktować zagadnienia wynikające z przedmiotu badań nauki, jakąjest ludoznawstwo, próby systematyzacji obszaru badawczego tej dyscypliny naukowej oraz pionierstwie tej pracy akademickiej świadczą słowa, które autor sam napisał w prolegomenie: „Uważam jednak, że w dzisiejszym stanie ludoznawstwa, w okresie dezorientacji co do metod i rozproszkowania badań szczegółowych pożyteczna jest każda praca, chociażby niedoskonała, która stara się ująć jakąś obszerniejszą całość [...] Pracowałem nad tą książką dziwnie sam nie miałem wzorów polskich czy obcych, poprzedników ani pomocników. W związku z tem nierównomierność opracowania jest wyraźna".

164

Marek Sierakowski

Etnograficzno-etnologiczny aspekt działalności naukowej Jana Stanisława Bystronia przypada w okresie zarówno instytucjonalizacji katedr, wydziałów uniwersyteckich, jak i tworzenia czasopism etnograficznych. Charakter zmian zachodzących w obrębie nauk zajmujących się kulturą stał się zaczątkiem dokonań Jana Stanisława Bystronia w tej mierze. Jego prolegomiczne rozważania dotyczyły przede wszystkim usytuowania nauki, jaką jest ludoznawstwo, czy też etnografia pośród innych nauk. Stan ówczesnych badań dotyczących tego zagadnienia był mało zaawansowany. Jeszcze w XIX w., a nawet w pierwszej połowie XX w. różnice pojęciowe między etnologią, etnografią czy ludoznawstwem w okresie działalności tego uczonego były nieznaczne. Dla Bystronia miało to jednak znaczenie fundamentalne nie tylko dla samej dyscypliny, ale również dla badaczy. Rozważania te stały się pretekstem do napisania szczegółowej pracy z tego zakresu pt. Wstęp do ludoznawstwa polskiego, wydanej przez Lwowską Bibliotekę Slawistyczną w 1926 r.12 Etnografia - zdaniem Bystronia - zajmuje się opisywaniem kultury poszczególnych grup, a więc także polskiej, włoskiej czy węgierskiej. Jej zakres badań ogranicza się do kultury ludowej. Etnologia zaś to nauka teoretyczna, która obejmuje swymi badaniami szersze zagadnienia, jak np. różne zespoły kultur i rekonstrukcję ich dziejów, stając się tym samym działem socjologii13. Według Bystronia etnografię czy etnologię należy zaliczyć do nauk humanistycznych, a nie jak tego chcieli Jan Czekanowski do nauk przyrodniczych, a szczegółowiej do antropologii fizycznej14. Wstęp do ludoznawstwa polskiego jest pionierską pozycją z zakresu ludoznawstwa, mającą największe znaczenie w historii etnografii polskiej, nie tylko w czasach swego powstania, ale i współcześnie jest uważane za „najpełniejsze po dzień obecny kompendium etnograficzne" 15 . Jest bardzo wartościowym dziełem naukowym, stanowiącym bogate źródło w postaci zgromadzonego materiału bibliograficznego i informacyjnego, niezbędnego dla przyszłych badaczy tej dyscypliny naukowej. Praca o bardzo ciekawej „konstrukcji" poszczególnych zagadnień ogólnych i szczegółowych składa się z dwóch części. Pierwsza z nich zawiera szczegółową charakterystykę nauki, jaką jest ludoznaw12

Ibidem. J.St. Bystroń, Wstęp..., s. 8. 14 J. Czekanowski, Antropologia, etnologia, prehistoria, „Lud", t. 21, 1922, s. 11-13. „Ustaliwszy stosunki zachodzące pomiędzy poszczególnymi działami antropologii należy jeszcze w ogólnych zarysach wyjaśnić wzajemny stosunek nauk socjologicznych, zaliczanych do nauk antropologicznych. Przeciwstawiając socjologię ogólną socjologii opisowej i ujmując pieiwszą jako ogólną teorię zjawisk społecznych precyzujemy tę ostatnią jako naukę szczegółową, zajmującą się rejestracją i klasyfikacją zjawisk społecznych, stanowiącą równocześnie przedmiot badania etnografii, etnologii i historii kultury. Nauki te stanowią w istocie trzy postacie socjologii opisowej i różnią się między sobą tylko punktem widzenia. Wzajemny ich stosunek odpowiada najzupełniej stosunkowi zachodzącemu między zoologią, anatomią porównawczą i embriologią". 15 B. Maciejewski, Niezapomniany Bystroń, „Przegląd Tygodniowy" 1982, nr 9, s. 7. 13

Myśl społeczna Jana Stanisława Bystronia

165

stwo, z podziałem na poszczególne podrozdziały dotyczące samej istoty ludoznawstwa, stosunku ludoznawstwa do innych nauk oraz praktyczne zastosowanie badań ludoznawczych. Bystroń uwzględnia tu źródła ludoznawstwa, omawia rozwój badań ludoznawczych oraz dokonuje przeglądu literatury obcej. Druga część pracy to przede wszystkim szczegółowa charakterystyka grup etnicznych, zawodowych i religijnych, mowy i znaków. Podrozdziały czwarty, piąty i szósty poświecone są analizie treści kultury umysłowej, społecznej i technicznej. Samo pojęcie ludoznawstwa może być zastępowane pojęciem etnografii i etnologii. Szczegółowa jego charakterystyka wprowadza porządek terminologiczny i pojawienie się nowego terminu, jakim jest „folklor" (z angielskiego: folk-lore), co oznacza wiedzę ludu i należy - zdaniem Bystronia do działu ludoznawstwo16. Według Bystronia ludoznawstwo jest nauką nie tylko o kulturze ludowej czy też kulturze ludu, której cechy konstytuujące przypisywane są jednej grupie społecznej, a mianowicie ludowi wiejskiemu: „dzisiejsza kultura wsi jest bardzo różnorodna; obok pewnych elementów, któremi interesuje się ludoznawca, jak np. obrzędy, zwyczaje, rodzime budownictwo, stroje miejscowe itd., mamy szereg pojęć czynności i przedmiotów, które do ludoznawstwa nie należą, jak np. coraz szersze zakresy wiadomości nabytych w szkole lub drogą lektury, czynności wyuczonych w szkole zawodowej, przedmiotów zakupionych w mieście"17. Zdaniem Bystronia, jednym z najważniejszych elementów kultury ludowej, którymi zajmuje się ludoznawstwo są takie składniki, jak „wąskie granice, zakreślone niewielką pojemnością pamięci ludzkiej, zmienność, w związku z niedoskonałością pamięci, wspólność tych samych treści, co jest warunkiem ich żywotności, a zarazem wpływa na powolne tempo rozwoju"18. Za kryterium badanego obiektu Bystroń przyjmuje ludoznawstwo polskie, którego granice s ą - j a k zaznacza - trudne do określenia. Mimo tych trudności przyjmuje teoretyczne predyspozycje, że „ze względów praktycznych identyfikujemy terytorium etnograficzne z językowym , z ideologicznych - z narodowem lub historycznym; niewątpliwie, dla celów naukowych korzystniejszem i ściślejszem jest pojęcie terytorium językowego. Z konieczności jednak niejednokrotnie trzeba wyjść po za te granice. [...] Nie przywiązujemy znaczenia do ścisłego 16 J.St. Bystroń, Wstęp..., s. 8. Pierwszy tego pojęcia użył W.I. Thomas w 1846 r. w angielskim tygodniku „Ateneum". Jak podaje Bystroń, nazwę popular antiguities czy też popular littérature proponował on zastąpić terminem folk-lore — the lore of the people, wiedza ludu. Nazwa ta przyjęła się powszechnie. Zdaniem Bystronia, w 1877 r. założono w Londynie Folklore - Society i „Folklore Journal". 17 J.St. Bystroń, Wstęp..., s. 3

18

Ibidem, s. 5

166

Marek Sierakowski

przestrzegania granic, których nie można dokładnie określić, ani do sporów 0 kompetencje w tym zakresie. Jak zwykle, droga pośrednia jest najlepsza; dla racjonalnego rozwoju naszych zagadnień jest szkodliwe zarówno stanowisko Glogera, który konstatował jedność obyczaju na ziemiach historycznie polskich, jak również ograniczenie się bezwzględnie do granic językowych" 19 . Wyznacznikiem dookreślającym zakres badań ludoznawstwa polskiego jest terytorium etnograficzne ze wszystkimi szczegółami wynikającymi z jego specyfiki historyczno-kulturowej (literatura ludowa, sztuka ludowa, muzyka, wiara i wiedza, zwyczaje obrzędowe, domowe, gospodarskie, towarzyskie, prawne, religijne, kultura cielesna, odzież oraz budownictwo, sprzęty, zdobywanie surowców i ich przetwarzanie). W jego efekcie Bystroń tworzy mapę etnograficzną Polski, na której umieszcza typy etniczne ludu polskiego20. Ludoznawstwo interesuje się treściami kulturowymi, które przekazywane są w różnoraki sposób, choć najbardziej z nich znany jest ten zaliczany do formy ustnej. Sam proces przekazywania komunikatu drogą transmisji społecznej może także odbywać się w postaci druku, jak choćby książki czarodziejskie, formuły wpisywane dla celów magicznych czy lekarskich, a także różnego rodzaju formuły weselne, pogrzebowe, które stają się obrzędem twórczości dramatycznej21. Sam proces przekazywania - zdaniem Bystronia - wymaga lepszego kryterium badawczego, „za czynnik podstawowy można by tu uważać dążenie do systematyzacji treści kulturalnych, które tak wyraźnie odróżnia wielką kulturę narodową od kultury grupy wiejskiej czy nawet w pewnej mierze i miejskich. Z jednej strony mamy tu szeroko pomyślaną systematyzację, opartą na logicznych podstawach, kierowaną świadomie przez ludzi, specjalnie tworzeniu i organizowaniu kultury oddanych; współpraca wielkich centrów i międzynarodowa wymiana zdań warunkuje gigantyczne rozmiary tej systematyzacji. Z drugiej zaś strony nie widzimy żadnego wysiłku systematyzacji, względnie też mamy do czynienia z pracą nieumiejętną, bezplanową, opartą na myśleniu pierwotnem (nielogicznem, kojarzeniowem) w obrębie wsi, paraiji czy niedalekiej okolicy, bez możności świadomej organizacji"22. Sama koncepcja myślenia prelogicznego i próba skupienia swojej uwagi przez ludoznawców na tych właśnie „podstawach myślowo-psychicznych" 23 19

Ibidem, s. 11 J.St. Bystroń, Ugrupowanie etniczne ludu polskiego, Kraków 1925. Typy etniczne ludu polskiego to: śląski, wielkopolski, małopolski, mazowiecki, sieradzki, łęczycki, północny (pomorski) 1 kresowe. 21 J.St. Bystroń, Publiczność literacka, Warszawa 2006, s. 198. 22 J.St. Bystroń, Wstęp..., s. 6 23 Ibidem, s. 22. „Każdego, kto po raz pieiwszy styka się z materiałem ludoznawczym, uderza charakter nielogiczny całego szeregu wierzeń i praktyk. Wbrew oczywistemu stanowi rzeczy, lud spostrzega niektóre zjawiska inaczej, w odmienny sposób je tłumaczy i działa w celu osiągnięcia pewnych skutków w sposób nieracjonalny. Przy bliższem zapoznaniu się z tym materiałem musimy dojść do przekonania, że w tej niezrozumiałej nam postawie myślowej, którą skłonni jesteśmy 20

Myśl społeczna Jana Stanisława By stronia

167

uczestników - twórców kultury ludowej jest jednym z wiodących składników tej rzeczywistości społecznej. Ślady myślenia prelogicznego uwidaczniają się w postrzeganiu przedmiotów ich symboliki, granic orbis exterior - orbis interior. Powyższa koncepcja prelogiczna i jej usytuowanie w myśli społecznej tego etnografa i socjologa to efekt zetknięcia się na swojej drodze naukowej z francuską szkołą socjologiczną oraz etnologią uczonych francuskich Marcela Maussa i Henriego Huberta24. Zdaniem Bystronia, dla lepszego zrozumienia tego świata społeczno-kulturowego niezbędna jest współpraca przedstawicieli różnych dyscyplin naukowych. Nie ma innej możliwości zgłębienia problematyki zajmującej umysły ludoznawców jak poprzez poznanie innych podejść z różnych dziedzin nauki czy to humanistyki, czy nawet niehumanistycznych, „obejmując zainteresowaniem swem pierwociny twórczości kulturalnej w każdym jej zakresie, badając rozwój pewnych treści, opartych o niezorganizowaną tradycję bezpośrednią, wchodzi tem samem w obręb tych poszczególnych nauk, zazębiając się z niemi tak istotnie, że niepodobna tu przeprowadzić podziału, który by nie był okaleczeniem nauki [...] wszelkie spory więc, czy np. sztuka ludowa należy do historji sztuki czy do ludoznawstwa, czy badanie prawa zwyczajowego winno przypaść w udziale historykom prawa czy ludoznawcom, nie mają wartości teoretycznej. Ścisła współpraca ludoznawstwa z całym szeregiem nauk jest rzeczą konieczną - stąd też rozdział o stosunku naszej nauki do innych ma szczególnie ważne znaczenie"25. Ludoznawstwo ma ogromne znaczenie dla dziedzictwa kulturowego poszczególnych typów grup etnicznych państwa polskiego. Omawiając konstrukcję merytoryczną dzieła, jakim jest Wstęp do ludoznawstwa polskiego, należy podkreślić, że szczególnie ważna jest część dotycząca uważać za bezład, jest jednak jakaś logika, zupełnie różna od tej, którą posługujemy się w naszem racjonalistycznem myśleniu, ale mająca jednak swe ogólne zasady i tworząca pewien całokształt, który można ująć teoretycznie. Z chwilą, gdy zdamy sobie z tego sprawę, będziemy mogli tłumaczyć cały szereg interesujących nas faktów jako objawy tego myślenia pierwotnego". Sięga tutaj do koncepcji myślenia prelogicznego francuskiego antropologa i socjologa Luciena Levy Bruhla z jego dzieła Czynności umysłowe w społeczeństwach pierwotnych, w rozdziale „Partycypacja mistyczna", którą odnajdujemy w Antropologii kultury, wybór i oprać. A. Mencwell, Warszawa 2003, s. 353. „Innymi słowy, sama rzeczywistość, której poruszają się ludzie pierwotni, jest mistyczna, żadna istota, żaden przedmiot, żadne zjawisko naturalne nie jest w ich wyobrażeniach zbiorowych tym, czym jest dla nas. Prawie wszystko to, co my widzimy, im się wymyka lub jest obojętne". 24 K. Dobrowolski, A. Kutrzeba-Pojnarowa, Sylwetka uczonego..., s. 16. Zob. także Z. Sokolewicz. Szkoły i kierunki w etnografii polskiej (do 1939 r.), w: Historia etnografii polskiej, pod red. M. Terleckiej, Wrocław 1973. 25 J.St. Bystroń, Wstęp..., s. 29. Nauki współpracujące z ludoznawstwem - według Bystronia - t o : archeologia przedhistoryczna; nauki historyczne: starożytność słowiańska, historia polityczna, historia osadnictwa, historia gospodarcza, historia Kościoła, historia prawa, heraldyka, historia literatury, historia nauki, historia sztuki; muzykologia, filologia klasyczna, językoznawstwo, medycyna, pedagogika, teologia pastoralna.

168

Marek Sierakowski

rozwoju badań ludoznawczych w Polsce. Bystroń przedstawia w niej krótką charakterystykę wybitnych polskich ludoznawców, nie wyłączając z tego grona swojej osoby. Wśród nich możemy wymienić np.: Zoriana Dołęgę Chodakowskiego (1784-1825), Łukasza Gołębiowskiego (1773-1849), Wacława Zalewskiego (1799-1849), Żegotę Pauli (1814-1895), Józefa Konopkę (1818-1880), Seweryna Goszczyńskiego (1801-1876), Wincentego Pola (1807-1872), Ludwika Zejsznera (1805-1871), Ludwika Delaveauxa (1784-1880), Józefa Ignacego Kraszewskiego (1812-1887), Wincentego Brewińskiego (1819-1879), Oskara Kolberga (1814-1890), Andrzeja Cinciałę (1825-1898), ks. Adolfa Pleszczyńskiego (1841-1925), Michała Fedorowskiego (1853-1923), Michała Rawitę-Witanowskiego (1859-1943), ks. Władysława Siarkowskiego (1840-1902), Bronisława Gustawicza (1852-1916), Władysława Kosińskiego (1844-1914), Seweryna Udziela (1857-1937), Jana Karłowicza (1863-1903), Zygmunta Glogera (1845-1910), Ludwika Krzywickiego (1859-1941), Stanisława Ciszewskiego (1865-1930), Władysława Nehringa (1830-1905), Aleksandra Brucknera (1856-1939), Witolda Klingera (1875-1962), Karola Potkańskiego (1869-1907), Stanisława Estreichera (1869-1939), Erazma Majewskiego (1858-1922), Jana Czekanowskiego (1882-1965), Adama Fischera (1889-1943), Jana Stanisława Bystronia, Kazimierza Moszyńskiego (1887-1959), Franciszka Gawełka (1884-1919), Stefana Czarnowskiego (1879-1937), Cezarię Ehrenkreutz-Jędrzejewiczową (1885-1967) 26 . Zdaniem Bystronia, zarówno ludoznawstwo, jak i jego ranga jako dyscypliny naukowej są deprecjonowane, na co zwraca szczególnie uwagę w swoich licznych artykułach, jak choćby ten z 1923 r. zatytułowany Ludoznawstwo na prowincji. Ton wypowiedzi jest alarmujący i każe zastanowić się przyszłym pokoleniom nad praktycznym wykorzystaniem istniejących już zasobów etnograficznych oraz prac różnych ludzi, różnych profesji, z różnych warstw społecznych: księża, nauczyciele ludowi, studenci, uczniowie gimnazjalni czy seminaryjni, właściciele ziemscy, włościanie, prawnicy, lekarze, a nawet sami profesorowie gimnazjalni i seminaryjni. Wzywa on w swoich pismach do wykorzystywania także ukazujących się czasopism etnograficznych i zasobów kultury materialnej w muzeach etnograficznych27. Ujmując charakter dyscypliny naukowej, jaką jest ludoznawstwo, etnografia czy etnologia Bystroń zastanawia się także nad ich związkami z socjologią. Według niego ściśle one ze sobą współpracują, choćby przez sam fakt, że pierwsza jest nauką historyczną, idiograficzną, zwróconą ku konkretnym faktom, poszczególnym czy częstotliwym, występującym chronologicznie i terytorialnie 26

J.St. Bystroń, Wstęp..., s. 79-94. J.St. Bystroń, Ludoznawstwo na prowincji, „Nauka Polska", t. IV, 1923, s. 190-203. Zob. także tenże, Program regionalizmu polskiego, „Polska Oświata Pozaszkolna", R. III, 1926, nr 4-5, s. 221-223. 27

Myśl społeczna Jana Stanisława By stronia

169

określonym tłem, druga zaś jest nauką nomotetyczną, związaną z grupą społeczną, jej życiem i wytworami 28 . Jedyną różniącą cechą jest przedmiot ich badań, pierwsza analizuje treści kulturowe, a szczególnie treści kultury ludowej, druga natomiast bada określoną grupę społeczną. Kontynuując wątek zbliżenia stanowisk teoretycznych obu nauk i zrozumienia zmian zachodzących w obrębie tych dziedzin na plan pierwszy wysuwa pracę, która - jego zdaniem - w najlepszy sposób ukazuje klasyfikację zadań nauki społecznej, jaką jest socjologia, a mianowicie Stanisława Poniatowskiego Systematyka zagadnień i kierunków socjologicznych. Pisze on, że: „etnologia, jako nauka teoretyczna, jest częścią socjologii; niektórzy badacze uważają za wskazane zastąpić nazwę etnologii przez socjologię, celem pożądnego uproszczenia terminologii"29. W swojej działalności naukowej Jan Stanisław Bystroń zajmuje się początkowo zagadnieniami, które należą do obszaru ludoznawstwa, choć jak należy zaznaczyć kwestie miejsca jednostki w społeczeństwie i jej interakcji z nim stanowią bardzo ważny składnik modelujący myśl społeczną tego uczonego. Już w pierwszych latach po otrzymaniu matury zaczyna działać w organizacji młodzieżowej. Uczestnictwo w ramach tej organizacji stawia go przed dylematami życiowymi, których rozstrzygnięcie nie było na miarę siedemnastoletniego chłopca. Chodzi tu przede wszystkim o następującą kwestię, jak daleko jednostka jest w stanie podporządkować się organizacji, jakie są granice ulegania się jej celowi, czy jednostka ma możliwość określić granice akceptacji czy odrzucenia. A zatem jego zainteresować usytuowaniem jednostki w systemie społecznym widoczne są niezwykle wcześnie i przybierają naukowe wymiary.

Aspekt socjologiczny Pierwsze kontakty z socjologią Jan Stanisław Bystroń nawiązał podczas wyjazdu do Francji, gdzie uczestniczył w seminarium naukowym Marcela Maussa i Henriego Huberta na Sorbonie, w Ecole Pratique des Hautes Etudes (Section des Science Religieuses) w roku akademickim 1912/191330. Jak zaznacza Aleksandra Jasińska-Kania, pod wpływem socjologicznej szkoły francuskiej Bystroń uważał socjologię za metodę widzenia i porządkowania „faktów społecznych", zawartych w opisach przygotowywanych przez różne nauki szczegółowe31. Instytucjonalnie związany był najpierw z Uniwersytetem Poznańskim, 28 29 30 31

J.St. Bystroń, Wstęp..., s. 18 Ibidem. K. Dobrowolski, A. Kutrzeba-Pojnarowa, Sylwetka uczonego..., s. 16. A. Kutrzeba-Pojnarowa, op.cit., s. 72. „Jej też w końcu poświęca naukę etnografię, od której

170

Marek Sierakowski

gdzie w roku akademickim 1923/1924 prowadził dla studentów Wydziału Ekonomicznego zajęcia z socjologii32; w roku akademickim 1927/1928, w drugim tiymestrze czterogodzinny wykład z socjologii, a już w następnym roku 1928/1929 wykład w pełnym wymiarze akademickim. Po przekazaniu wstępnych informacji, zaczął omawiać zagadnienia socjologii szczegółowej, a mianowicie socjologii wychowania. Zaczął także prowadzić seminarium magisterskie, którego tematyka była adekwatna do jego różnorodnych zainteresowań, np.: „Instytucja rodziny i małżeństwa w świetle etnologii"; „Koczownictwo" albo „Sybir, zesłanie, nauka"33. W międzyczasie działa również aktywnie w redakcjach różnego rodzaju czasopism socjologicznych. W 1925 r. z jego inicjatywy dodano do nazwy organu Wydziału Prawno-Ekonomicznego Uniwersytetu Poznańskiego, jakim jest „Ruch Prawniczy i Ekonomiczny" słowo socjologiczny: „wprowadzenie działu socjologicznego w naszem piśmie, czujemy obowiązek poddania paru słów; dlaczego się to stało i jakie są nasze cele. Nauki prawne i ekonomiczne tworzą dwie zwarte grupy, które, aczkolwiek co do materiału i metod odmienne, mogą i winny iść razem: współdziałanie ich, czy to w życiu praktycznem, czy na wydziałach prawno-ekonomicznych, czy w wydawnictwach naukowych, okazało się w długiej praktyce na ogół celowe. Zachodzi pytanie, czy włączanie w ramy pisma, poświęconego zagadnieniom prawniczym i ekonomicznym, trzeciego działu, socjologicznego, będzie również usprawiedliwione - teoretycznie i praktycznie. Będzie to zależało oczywiście w znacznej mierze od tego programu, który sobie zakreślamy, od sposobu pojmowania socjologii i związania jej zagadnień ze światem, tak odrębnym i tak bliskim zarazem, nauk prawnych i ekonomicznych. [...] Okazuje się, że poza zjawiskami gospodarczemi istnieją jeszcze obszerna dziedzina zjawisk społecznych pozagospodarczych, któremi dotychczas nie zajmowano się systematycznie. [...] ale stopniowo okazało się, że można badać naukowo także pozagospodarcze zjawiska społeczne; że życie społeczne nie da się sprowadzić jedynie do czynników ekonomicznych, że podłoże zjawisk społecznych, tworzenie się grupy, ich różnorodność i ich działalność pozagospodarcza - oto ogromny świat zjawisk, które również mogą być przedmiotem nauki. Naukę tę możemy nazwać socjologią, nauką o społeczeństwie" 34 . Od 1935 r. zasiada obok tak wybitnych i czołowych przedstawicieli polskiej socjologii, jak Florian Znaniecki, Stefan Czarnowski, Józef Chałasiński w składzie wyszedł i której nazwę gubi ostatecznie w określeniu zakresu swojej katedry, pozostając na końcu już wyłącznie przy nazwie socjologii". 32 N. Kraśko, Historia instytucjonalizacji socjologii, „Studia Socjologiczne" 1984, nr 1, s. 236. 33 J.St. Bystroń, Spis prac naukowych, w: Dodatek do Kronik Uniwersytetu Jagiellońskiego za lata akademickie 1923/24-1933-34, Kraków 1936, s. 3000. 34 J.St. Bystroń, Nowy dział, „Ruch Prawniczy, Ekonomiczny i Socjologiczny" 1925, z. 1, s. 149-150.

Myśl społeczna Jana Stanisława By stronia

171

redakcji „Przeglądu Socjologicznego". Uczestniczy także w redakcji zainicjowanej w latach trzydziestych „Biblioteki Socjologicznej". Aspekt socjologiczny rozwoju myśli społecznej Jana Stanisława Bystronia jest niezwykle bogaty w literaturę, wśród której możemy wymienić: Rozwój demograficzny dzielnic Krakowa - tworzenie się centrum wielkomiejskiego w Krakowie (1915), O istocie życia społecznego (1915), Rozwój problemu socjologicznego w nauce polskiej (1916), Człowiek i książka (1916), Szkoła i społeczeństwo (1930), Dzieje obyczajów w dawnej Polsce. Wiek XVI—XVIII (1933), Szkoła jako zjawisko społeczne (1934), Socjologia - wstęp informacyjny i bibliograficzny (1936), Megalomania narodowa. Źródła - teorie - skutki (1935), Kultura ludowa (1936) oraz publikacje, które według Stefana Nowakowskiego są na pograniczu etnografii i socjologii: Etnografia Polski (1946), Wspomnienia syryjskie: Polacy w Ziemi Świętej, Syrii i Egipcie (1928.), literaci i grafomani w czasów Królestwa Kongresowego 1815-1831: dwanaście portretów (1939), Komizm (1939), Alger (1934), Paryż: dwadzieścia wieków (1939), Warszawa (1939)35. Jan Stanisław Bystroń jest jednym z czołowych przedstawicieli socjologii szczegółowej, w tym socjologii wychowania, literatury, sztuki, religii, kultury, a nawet miasta36 i wsi. Od samego początku swojej drogi naukowo-dydaktycznej identyfikował się przede wszystkim jako socjolog, mimo że jego pierwsze prace - jak już wspomniałem - mają charakter etnograficzny, „ta zmiana była wyrazem przesuwania się zainteresowań naukowych z problematyki etnograficzno-folklorystycznej na zagadnienia dynamiki przemian kultury różnych grup i klas społecznych, z opisów badanej rzeczywistości - na konstrukcje o charakterze bardziej teoretycznym"37. Zastanawiał się również nad funkcjonowaniem społeczeństwa jako całości, nad dylematami społecznymi, przed jakim stoi jednostka uczestnicząca w zbiorowym życiu swojej społeczności, czego dowodem są jego pierwsze wybitne dzieła naukowe, stanowiące swojego rodzaju szkic socjologiczny, jak choćby ten z 1915 r. O istocie życia społecznego, opublikowany w czasopiśmie „Ekonomista". Dzieło to stanowi - moim zdaniem - jedną z kluczowych pozycji, bez których nie zrozumie się całej złożoności problematyki społecznej. Analizuje w nim życie społeczne jednostek oraz grup społecznych przez pryzmat zastosowania specyficznej metodologii w celu lepszego zrozumienia mechanizmów nią rządzących: „charakterystyczną cechą współczesnej nauki o życiu społecznem, czy nią będzie ekonomia, czy psychologia socjalna, czy wreszcie nauka prawa, 35

S. Nowakowski, Jan Stanisław Bystroń jako socjolog, „Studia Socjologiczne" 1974, nr 4,

s. 22. 36

F. Donocik, Znaczenie prac Jana Stanisława Bystronia dla budowy świeckiej teorii kultury, „Euhemer. Przegląd Religioznawczy" 1977, nr 1, s. 33. 37 K. Dobrowolski, A. Kutrzeba-Pojnarowa, Jan Stanisław Bystroń..., s. 17.

172

Marek Sierakowski

jest występujący na każdem prawie miejscu spór o metodę badań. Może być on poruszany umyślnie w specjalnych dziełach, może być zaznaczony tylko świadomie lub nawet mimochodem tylko poruszany, niemniej jednak, biorąc do ręki każdą nową książkę z zakresu nauk społecznych, staramy się najpierw dociec: jaką metodę posługuje się autor, jak fomiułuje swoje zagadnienie? jak je przeprowadza? Nigdzie może tak dalece, jak w naukach społecznych, jeden i ten sam tytuł może zawierać najróżnorodniejszą treść; nigdzie zapewne poznanie metody, stosowanej przez autora, nie decyduje o tem, czy książkę w ogóle czytać będziemy, jak właśnie w naukach społecznych" 38 . Zdaniem Bystronia, samo zadawanie pytań badawczych oraz ich trafność ma decydujące znaczenie nie tylko dla poznawania rzeczywistości społecznej, ale także dla sposobów jej analizy: „Badając życie społeczne i teorie i życie społeczne, dochodzimy do zagadnień natury ogólnej. Pytamy więc: czem jest to życie społeczne? Pytanie proste, podstawowe, nie nasuwa się jednak nam, jako bezwzględnie konieczne; przynajmniej zjawia się ono stosunkowo bardzo późno [...] rzeczy najprostsze i najbardziej podstawowe w kolejnym następstwie uświadamiamy sobie najpóźniej [...]"39. Analizując porównawczo działalność naukową dyscyplin nauk społecznych z dyscyplinami nauk przyrodniczych poprzez stawianie pytań: czym jest sztuka, czym jest przyroda i poszukując na nie odpowiedzi, dochodzi do przekonania o donioślejszej randze nauk społecznych. A zatem czym jest społeczeństwo? Czym jest życie społeczne? Co stanowi jego istotę? Jakie są jego konstytuujące elementy składowe. Zdaniem Bystronia, owego zagadnienia nie da się wytłumaczyć tylko i wyłącznie świadomością społeczną, czy stosunkami społecznymi40. Zatem społeczeństwo według Bystronia „nie wyczerpuje się stosunkami społecznymi czy raczej towarzyskimi poszczególnych jednostek: tworzy ono przecież systemy prawne, zwyczaje i obyczaje, które nie są w istocie swej czymś zależnym od poszczególnych ludzi, ale przeciwstawiają się im jako coś zewnętrznego, koniecznego, co trwa czasami dłużej niż życie ludzkie, niekiedy setki i tysiące lat; niewątpliwie nie jest to tylko suma zmian świadomości ludzkiej, ale coś więcej. Systemy te, skupiając się, gęściejąc i obejmując coraz to szersze zakresy, ostają się wreszcie jako twory społeczne, którym przypisujemy charakter rzeczowy, od nas niezależny [...]"41. 38

J.St. Bystroń, O istocie życia społecznego, „Ekonomista", t. III—IV, 1915, s. 92. Ibidem, s. 95. 40 F. Donocik, op. cit., s. 38. 41 Ibidem, s. 111. W podobnym tonie pisze już w 1911 r. w swoim rękopisie pt. Problem socjologii i jej metodologia (Socjologia Jerzego Simmla), s. 10: „najważniejszą rzeczą jest, jeśli idzie o definicję społeczeństwa [...] musi być nie tylko podanie jego istotnych cech [...] lecz podanie cechy zasadniczej, która by umożliwiła odgraniczenie zakresu społeczeństwa od innych struktur myślowych. Cechą tą może być jedynie fakt, że społeczeństwo zakłada: 1. istnienie co najmniej dwu 39

Myśl społeczna Jana Stanisława By stronia

173

Rozważania nad rzeczywistością społeczną i jej istotą musimy według niego uznać „jako punkt wyjścia naszych rozpatrywali, to niewątpliwie, prócz ogólnego poczucia, że droga ta jest dobra, poczucia, które może być i bywa często trafne, ale jest naukowo nieuchwytne i nie da się kontrolować - musimy mieć odpowiednie za tem powody. Powody te dają się scharakteryzować pokrótce jako systematyczne i historyczne, wzajemnie się uzupełniające. Rozpatrując rzecz z punktu widzenia najbardziej ogólnego, dochodzimy do pytań, stojących u podstawy danej nauki, znajdujących się w ścisłym związku z filozofią; problemy te przestają już być przedmiotem danej nauki, choć pozostają z nią w najbliższym związku, tworząc nie jako podstawę operacyjną"42. Zastanawiając się dalej nad kwestią życia społecznego, powinno się pamiętać o dwóch różniących się między sobą rzeczywistościach: naukowej i praktycznej. Idąc za filozofem Henrim Bergsonem, Bystroń uważa, że żyć w rzeczywistości będącej złudzeniem jest nonsensem. Jednostka nie może żyć w rzeczywistości różnych konstrukcji teoretycznych, poglądów naukowych, czy nawet projektów. Życie powinno być celem samym w sobie, a tym samym odrębną rzeczywistością praktyczną; jej rozpatrywanie naukowe - zdaniem tego uczonego - spowoduje utratę jej pragmatycznego charakteru43. Jan Stanisław Bystroń wprowadza do języka dyscypliny naukowej, jaką jest socjologia kilka ważnych pojęć, z których najważniejsze to: fakt społeczny, twór społeczny, świadomość społeczna, stosunek społeczny. Jak należy zaznaczyć i w tym zakresie było to zarówno bardzo trudne, jak i pionierskie, „bowiem w czasie, kiedy Bystroń je opracowywał, tj. w 1915 r., nie miał poprzedników w polskiej literaturze tego problemu"44. Owe pojęcia są jednocześnie elementami składowymi, które zespalają społeczeństwo w integralną całość. I tak świadomość społeczna - jego zdaniem - definiowana jest następująco: „świadomość indywidualna nie jest niczym innem, jak pojęciem abstrakcyjnym, obejmującym sumę stanów świadomych [...] świadomością społeczną określimy zatem abstrakcyjnem, obejmującem całość świadomych w określonym czasie zjawisk społecznych [...]. Każda grupa społeczna ma swą świadomość, lub też, jak kto woli, każdej świadomości społecznej odpowiada grupa, gdyż ta to świadomość właśnie jest łącznikiem społecznym. Całość tę, niezmiernie złożoną i różnorodną, ujmujemy abstrakcyjnie jako świadomość społeczną"45, zaś fakt społeczny to „treść świadomości danej osoby, jest uwarunkowana współżyciem społecznem z innymi ludźmi, możemy więc z pewną słusznością powiedzieć, że każdy fakt osób, jako części składowych, i 2. istnienie, zewnętrznego czynnika [...] idea (prawo, zwyczaj), apercepcja wzajemnego działania na siebie osobników'1. 42 Ibidem, s. 94-95. 43 Ibidem, s. 103-104. 44 F. Donocik, op. cii., s. 35. 45

J.St. Bystroń, O istocie..., s. 110-111.

174

Marek Sierakowski

jest uwarunkowany społecznie, bez względu na to, czy odnosi się do społeczeństwa, czy do świata zewnętrznego; w życiu codziennem ze względu na praktyczne potrzeby, społecznym nazywamy każdy fakt, o ile rozpatrujemy go ze względu na stosunek z życiem społecznem"46. Definiując pojęcie faktu społecznego, jednocześnie krytykuje stereotypowość dotychczasowej klasyfikacji faktów społecznych: religijnych, prawnych, politycznych i ekonomicznych, proponując sam systematyzację według kryterium „ich stosunku do człowieka". I tak wymienia jego cztery typy: „1) teleologiczne (fakty postanowienia celów); 2) semejologiczne (fakty porozumiewania się wzajemnego); 3) nomologiczne (fakty normowania prawnego); 4) technologiczne (fakty oddziaływania na świat zewnętrzny"47. Mając na uwadze fenomen życia społecznego i jej skomplikowaną strukturę, Jan Stanisław Bystroń stawia następujące pytanie: co to znaczy, że człowiek jest istotą społeczną. Jego zdaniem, „jeśli uznamy, że człowiek będąc istotą społeczną, jako taki, jako całość wchodzi w skład życia społecznego, to konsekwentnie uznać musimy, społeczeństwo nie jest niczym innym jak aglomeratem jednostek. Tracimy tu przede wszystkim ten dziwny charakter życia społecznego, jako odrębnej, przeciwstawiającej się nam nierzadko całości, którego nie umiemy wytłumaczyć; tracimy następnie różnicę, jaką zwykli jesteśmy już w życiu codziennym czynić między życiem społecznym ludzi a życiem gromady zwierząt"48. Innym ważnym artykułem studium, stanowiącym „próbę krytycznego spojrzenia na socjologiczny dorobek nauki polskiej" 49 jest Rozwój problemu socjologicznego w nauce polskiej z 1917 r.50 Jest to przegląd różnych poglądów 46

Ibidem, s. 112. Definiując pojęcie faktu społecznego, Bystroń szczególnie korzysta z francuskiej szkoły durkheimowskiej, która bada fakty społeczne, począwszy od zjawisk moralnych (rodzina, samobójstwo) i pierwotnych form życia religijnego. E. Durkheim, Zasady metody socjologiczne/, Warszawa 2000, s. 41. „Faktem społecznym jest wszelki sposób postępowania, utrwalony lub nie zdolny do wywierania na jednostkę zewnętrznego przymusu; albo inaczej: taki, który jest w danym społeczeństwie powszechny, mający jednak własną egzystencję, niezależną od jego jednostkowych manifestacji". Jak ważne miejsce zajmuje ta szkoła w myśli Jana Stanisława Bystronia niech świadczy miejsce, jakie przypisuje wybitnemu socjologowi Emilowi Durkheimowi w rozdziale swojego podręcznika akademickiego z 1931 r. Socjologia. Wstęp informacyjny i bibliograficzny pt. „Rozwój zagadnień socjologicznych" dla rozwoju nauki, jaką jest socjologia. Jego zdaniem, próbował on jako pieiwszy zbudować tą naukę o społeczeństwie na zupełnie nowych podstawach. Teoretyczne stanowisko francuskiego socjologa ujmuje w kilku jakże istotnych słowach: „fakty społeczne należy traktować jak rzeczy, podstawą zaś życia społecznego są »wyobrażenia zbiorowe«, które stanowią o odrębności i myślenia grupy wobec jednostki". Jak Bystroń zaznacza, Emila Durkheima należy zaliczyć do tego pieiwszego, który realizuje możliwość socjologii jako nauki humanistycznej. 47

J.St. Bystroń, O istocie..., s. 123. Ibidem, s. 108. 49 S. Nowakowski, Sylwetki polskich socjologów, Warszawa 1992, s. 105. 50 J.St. Bystroń, Rozwój problemu socyologicznego nauce polskiej, w: Archiwum Komisji do Badania Historii Filozofii w Polsce, 1.1, cz. II, Kraków 1917. 48

Myśl społeczna Jana Stanisława Bystronia

175

w polskiej myśli socjologicznej i ich foraiowania się pod wpływem zagranicznych myślicieli, jak np. Auguste Comte, Herbert Spencer, Karol Marks, Albert Schaffie, Paul von Lilienfeld, Alfred Fouille, Johan Jakob Bachofen, Lewis Henry Morgan, Jean-Gabriel Tarde na systemy myślowe polskich uczonych51. Poddając analizie poglądy poszczególnych myślicieli Bystroń dochodzi do wniosku, że zetknięcie różnorodnych prądów ideowych nauki, różnych paradygmatów naukowych szkół myślenia może powodować „modyfikację" czy nawet zmianę narodowej szkoły socjologicznej. Jednocześnie podkreślał jej narodowy charakter, a mianowicie jej odrębność: „badając zatem rozwój logiczny problemu, znajdujemy w polskich pracach wiele oryginalnych pomysłów. Konstrukcje zachodnioeuropejskie, przeszczepione na grunt polski, ulegając modyfikacji, sięgającej czasami do podstaw - otóż te właśnie zmiany stanowią o odrębności socjologii polskiej i zarazem jej wartości. Zauważyć należy, celem uniknięcia nieporozumień, że socjologia polska nie ma rozwoju historycznego, lecz wyłącznie logiczny: autorowie polscy znajdują się zawsze w żywym kontakcie z teoriami obcemi, nie znając przeważnie prac polskich. Nie ma tu ciągłości historycznej: poszczególne teorie powstawały niezależnie od siebie, jakby plamy barwne, rzucane bezładnie na białe tło; mimo to jednak wyczuć w nich można pewną tendencję rozwojową"52 i - jak podkreśla - przeciwko wyodrębnieniu pewnej grupy teorii socjologicznej i nazywaniu ich »socjologią polską«, można podnieść poważne zarzuty. Przede wszystkim, rzec by można, że właściwie nie istnieje socjologia jako nauka ścisła, o dokładnie określonym celu i pozytywnej metodzie, lecz jedynie i wyłącznie poszczególni teoretycy, którzy traktują pewne zagadnienia, dotyczące społeczeństwa z tego czy innego punktu widzenia; nie ma więc socjologii, są tylko socjologowie"53. Jan Stanisław Bystroń decydujące znacznie w badaniach socjologicznych, czy też „socjologicznego myślenia" przypisuje sytuacji społeczno-kulturowej. To ona właśnie determinuje treści zawarte w licznych publikacjach naukowych socjologów polskich: „cóż dopiero, kiedy znajdujemy się w zakresie nauk 51

Wśród polskich myślicieli należy wymienić np.: Bronisława Limanowskiego, Stanisława Krusińskiego, Józefa Karola Potockiego, Zygmunta Herynga, Leona Winiarskiego, reprezentanta darwinizmu społecznego Ludwika Gumplowicza, Jana Karola Kochanowskiego, Erazma Majewskiego, Stanisława Grabskiego, Aleksandra Szczepańskiego, Stanisława Garfeina-Garskiego, Kazimiera Kellesa-Krauza, Tytusa Filipowicza, Ludwika Krzywickiego, Aleksego Kurcyusza, Zygmunta Balickiego, Edwarda Abramowskiego, Feliksa Młynarskiego (Jan Brzoza), Stanisława Brzozowskiego, Floriana Znanieckiego, Witolda Lassotę, Władysława Piłata, Ludwika Kulczyckiego, Leopolda Caro, Mieczysława Szerera, Tadeusza Balickiego, Stanisława Herbuta-Heybowicza, Włodzimierza Spasowicza, Józefa Milewskiego, Joachima Bartoszewicza, Romana Dmowskiego, Jana Ludwika Popławskiego, Leona Biegeleisnena, Gustawa le Bona, Scipio Sighelego, Bronisława Łozińskiego, Jana Władysława Dawida, Witolda Rubczyńskiego, Karola Potkańskiego. 52 J.St. Bystroń, Rozwój..s. 192-193. 53

Ibidem, s. 189.

176

Marek Sierakowski

społecznych, gdzie każda grupa społeczna żyje w innych warunkach, inne zbiera doświadczenia i inne ma plany na przyszłość - cóż dziwnego, że w naukach uczonym różnych narodowości różne problemy wysunąć się muszą na pierwszy plan naukowego zainteresowania? Wiadomo przecież, że nauki społeczne nie służą wyłącznie bezinteresownej żądzy poznania, ale na ich podstawie buduje się daleko sięgające projekty na przyszłość"54. Jest przeciwnikiem redukowania dyscypliny socjologii i wyjaśnianiu zachowań społecznych ludzi uwarunkowaniami psychologii towarzyskiej: „jest to redukcja socjologii do wzajemnych na się oddziaływań, do badań psychologicznych nad stosunkami ludzkimi, do psychologii towarzyskiej raczej, niż społecznej. Cała jednak współczesna socjologia, to usiłowanie wyjścia poza stanowisko Tarde'a i uzasadnienia teoretycznego faktu społecznego i tworów społecznych"55. Innym problemem oprócz odrębności i redukowania zachowań społecznych do psychicznych uwarunkowań, z jakim stykają się socjolodzy polscy w swoim warsztacie badawczym są według niego „niezbyt ściśle sformułowane zagadnienia i brak materiału dowodowego z pierwszej ręki"56. Podkreśla jednocześnie, „że rozwój problematyki socjologicznej w Polsce przedstawia się żywiej, pozostaje w bardziej bezpośrednim związku z konkretnym życiem społecznym"57. Podobnie jak miało to miejsce w wypadku nauki ludoznawstwa i podręcznika akademickiego do nauczania tegoż przedmiotu, Jan Stanisław Bystroń ma również swoje zasługi, także w zakresie nauki o społeczeństwie. W 1931 r. na rynku księgarskim pojawił się pierwszy podręcznik akademicki zatytułowany: Socjologja. Wstęp informacyjny i bibljograficzny, choć jak zaznaczał sam autor w przedmowie do pierwszego wydania, pisanego w Muzeum Tatrzańskim, „nie jest ona podręcznikiem, nie daje gotowych ujęć; celem autora było jedynie wskazać na zagadnienia i ułatwić ogólną orientację w literaturze przedmiotu, resztę pozostawiając samodzielności studiującego"58. W przedmowie do drugiego wydania z 1935 r. pisał: „czytelnik może zapytać: na co tyle bibljografii, po co tyle tytułów książek, których najczęściej dostać nie można? Otóż podkreślić należy, że wykazy literatury, podawane do każdego rozdziału, mają za zadanie uzupełnić zwięzły tekst wywodu teoretycznego, wskazać na szczegółowe zagadnienia, choćby tytułem przykładu, przedstawić dorobek nauki w poszczególnych zakresach"59. Publikacja, o której mowa, zdaniem ucznia profesora Jana Stanisława Bystronia, Stefana Nowakowskiego „jest metodologicznym credo na temat 54

Ibidem, s. 190. Ibidem, s. 251. 56 S. Nowakowski, Sylwetki..., s. 106. 57 S. Nowakowski, Jan Stanisław Bystroń..., s. 24. 58 J.St. Bystroń, Socjologia. Wstęp informacyjny i bibliograficzny, Warszawa 1936, s. V. Kolejne wydania ukazały się w 1935 i 1936 r. oraz po wojnie w 1947 r. 55

59

J.St. Bystroń, Socjologia..., s. VII.

Myśl społeczna Jana Stanisława By stronia

177

socjologii, a późniejsze prace monograficzne z zakresu socjologii mieszczą się w tej metodologii, stąd praca ta jest dla nas bardzo istotna"60. Podręcznik składa się z trzech części, a każda z nich z kilku podrozdziałów. Część pierwsza została nazwana: „Socjologia ogólna", w jej skład wchodzi siedem podrozdziałów: „1. Pojęcie i zakres socjologii, 2. Rozwój zagadnień socjologicznych, 3. Biologia społeczna, 4. Geografia społeczna, 5. Ideologia społeczna, 6. Psychologia społeczna, 7. Organizacja społeczna. Część druga to: „Socjologia szczegółowa" i poszczególne jej zagadnienia: naród, życie polityczne, grupy migracyjne, rodzina, miasto, wieś, mechanizm oddziaływania instytucji, sztuka i literatura, nauka, wychowanie i szkoła, oświata przedszkolna, religia, przestępczość, rewolucja. Ostatnią, część stanowi „Organizacja badań", czyli metody socjologiczne, organizacja badań i studiów, a także praktyczne zastosowanie socjologii61. Jak zaznacza dwóch znanych uczonych Kazimierz Dobrowolski i Anna Kutrzeba-Pojnarowa, układ tych rozdziałów nie jest przypadkowy i jest ściśle związany z układem w jednym z czasopism założonych przez Emila Durkheima62. Jaki charakter ma socjologia jako dyscyplina naukowa? Czym się zajmuje? Jaki jest jej przedmiot badań? Jan Stanisław Bystroń odpowiada: „Socjologja nie wartościuje faktów, niczego nie uzasadnia, ani też niczego nie zwalcza: nie tworzy norm postępowania społecznego, nie oświadcza się za tym czy innym ustrojem społecznym, lecz stara się przedmiotowo badać zjawiska [...] Socjologia nie daje nam podstaw do przewidywania przyszłości; pozwala nam rozumieć mechanizm pewnych zjawisk, ale nie jest w stanie przewidywać historycznego układu zjawisk w przyszłości"63. Zdaniem Bystronia, nadrzędnym celem socjologii jest cel poznawczy, a jej pragmatyczność w życiu społecznym polega przede wszystkim na orientacji w zawiłym kompleksie życia społecznego i jest próbą zrozumienia mechanizmu pewnych zjawisk, procesów społecznych.

Myśl społeczna Jana Stanisława Bystronia a współczesna nauka i praktyka życia społecznego Znaczenie myśli społecznej Jana Stanisława Bystronia jest - według mnie - bardzo ważne i decydujące dla współczesnych badaczy problematyki znajdu60

S. Nowakowski, Sylwetki..., s. 106. Zob. także tenże, Jan Stanisław Bystroń jako socjolog..., s. 24. J. St. Bystroń, Socjologia..., s. 209-210. 62 K. Dobrowolski, A. Pojnarowa-Kutrzeba, Sylwetka uczonego..., s. 21: „przegląd układu treści 12 tomów założonego przez Durkheima w 1897 r. i przezeń redagowanego czasopisma „L'Année Sociologique" oraz analiza kontynuacji tego czasopisma, wznowionego w 1934 r. jako „Annales Sociologiques", pozwalają stwierdzić, że działy tematyczne w książce Bystronia występują również we wspomnianych wyżej czasopismach francuskich". 63 J.St. Bystroń, Socjologia..., s. 3. 61

178

Marek Sierakowski

jącej się w kręgu jego zainteresowań. W swoich badaniach, zarówno tych z zakresu etnografii, etnologii, ludoznawstwa, jak i socjologii pokazał, że można w zupełnie nowy, dotychczas nieznany sposób patrzeć na otaczającą rzeczywistość. Bystroń znany ze swych rozległych zainteresowań, należy do tych nielicznych, którzy łamali stereotypowe myślenie, powszechnie obowiązujące paradygmaty. W zamian za przyjęcie krytycznej postawy badawczej służył radą i nowymi rozwiązaniami także w metodologii badań: „Jako pierwszy wskazuje Bystroń na możliwość i konieczność wykorzystania przez etnografię takich źródeł, jak: kroniki, kazania, ustawodawstwo kościelne, protokoły sądów duchowych, księgi sądowe, metryki kościelne (w tym przypadku o palmę pierwszeństwa mógłby rywalizować K. Dobrowolski), traktaty i instruktaże gospodarskie, literatura piękna, pamiętniki. Proponuje - co stanowi »novum« na skalę europejską - podjęcie badań nad symboliką znaków własnościowych, przezwisk, pseudonimów, tatuaży. Rozszerza ogromnie pojęcie literatury ludowej, obejmując badaniami epistolografię, piśmiennictwo urzędowe (podania, testamenty), oracje pozaobrzędowe, napisy na drzewach, broni, murach, szybach, nagrobkach, książkach, w ustępach [...] literaturę ustną dziecięcą (np. wyliczanki) etc. Znacznej części spośród wymienionych zagadnień poświęca szkicowe, wstępne opracowania, nie mające na celu wyczerpania problematyki czy stworzenia jakiejkolwiek całościowej teorii, lecz szybkie zasygnalizowanie perspektyw poznawczych, ukazanie szerokich horyzontów, które objawić się mogą spoglądającemu przez maluteńką nawet szparkę badaczowi. Przy okazji jedna czy druga, rzucona jakby mimochodem, pasjonująca hipoteza. Zapewne Moszyński był od Bystronia pracowitszy, Jędrzejewiczowa precyzyjniejsza, Ciszewski staranniejszy, Gawełek bardziej nowoczesny, Fiszer bardziej obeznany z terenem i praktyką pozyskiwania źródeł nowych. Żadne z nich nie postawiło nawet ułamka tej liczby pytań co wnuk Ciniciały. Pytań brzemiennych, istotnych, ważkich. Pytań na miarę przełomu w etnografii"64, jak i różnych stanowisk teoretycznych. W swoich rozważaniach nad rzeczywistością życia społecznego, nie zgadzał się z czołowymi przedstawicielami socjologii w tamtym okresie Florianem Znanieckim i jego koncepcją łączenia świata wartości z rzeczywistością pragmatyczną, świata, który nie tworzy żadnego systemu ciągle poddającego się różnym zmianom, z bytem zwartym i ściśle określonym65. Swoją erudycją intelektualną i trudnością zaklasyfikowania go do jednej ciasnej rogatki 64

C. Robotycki, Etnografia wobec kultury współczesnej, Kraków 1992, s. 2. J.St. Bystroń, O istocie..., s.104. „Wartość, jako ocena, opiera się na istnieniu pewnego systemu teoretycznego i pewnych reguł, które pozwalają na jej zastosowanie, ale jako taka, jest atrybutem nie jest atrybutem żadnej rzeczywistości. Świat zewnętrzny, przyroda, jako taka, jest absolutnie bezwartościowa, i musimy dopiero w życiu codziennym, w życiu nauki stosować najrozmaitsze względem niej formy aby uzyskać sąd, że ta czy też inna rzecz ma dla nas tę czy inną wartość - ale tym nie określamy bynajmniej wartości przyrody. Podobnież nie możemy orzec 65

Myśl społeczna Jana Stanisława By stronia

179

dyscypliny66 pozwala na zrozumienie skomplikowanej struktury społecznej, jej wszystkich elementów składowych. Stanowi pewne novum, pewną osobliwość w naukach społecznych. Każe patrzeć na zjawiska społeczne przez pryzmat wielowymiarowy. Jest mistrzem „socjologicznej analizy polegającej na ujmowaniu każdego zjawiska społecznego w szerszym kontekście społecznym oraz na wyjaśnianiu jego genezy społecznej i oddziaływania społecznego67. Swoim nowatorskim myśleniem zrzesza wokół siebie nie tylko nowych znajomych, ale także i przeciwników, którzy bardzo często go atakują w sposób haniebny rasistowski. Swoim nowatorskim myśleniem „otwiera" nowe perspektywy badawcze, nowe refleksje naukowe, jak np. te dotyczące problemu „obcości kulturowej" i funkcjonowaniu w świadomości społecznej stereotypu społecznego, a szczególnie stereotypu etnicznego68. Reasumując rozważania dotyczące rangi myśli społecznej Jana Stanisława Bystronia dla współczesnej nauki, posłużę się słowami trzech wybitnych uczonych znawców tematyki: Kazimierza Dobrowolskiego (wraz z Anną Kutrzebą-Pojnarową), Józefa Chałasińskiego i Antoniny Kłoskowskiej. Pierwsi z nich twierdzą, że „stał na stanowisku jak najdalej posuniętego obiektywizmu w badaniach naukowych, wolnego od tendencji praktycznych. Nie uznawał istnienia ideologicznego działu socjologii jako nauki, zmierzającej do organizowania i przetwarzania życia, w przeciwieństwie np. do L. Petrażyckiego, K. Rzeczkowskiego i innych sobie współczesnych badaczy. Doceniał [...] wartość obiektywnego poznania rzeczywistości społecznej jako podstawy działania"69. Józef Chałasiński pisze zaś, że Jan Stanisław Bystroń należy do tych humanistów, którzy polskiej myśli historyczno-socjologicznej przywrócili chłopów jako twórców współczynnik historii narodu70. Z kolei socjolog kultury Antonina Kłoskowska mówi o ogromnych zasługach dla polskiej socjologii, o nadzwyczaj korzystnych analizach Bystronia, gdyż dały one teoriom socjologicznym pewien punkt oparcia w postaci materiałów i metod bardziej rozwiniętych dyscyplin naukowych71.

o wartości ludzkiego umysłu, a nawet o wartości systemów moralnych, religijnych czy estetycznych. Są to systemy, które są wytworem ludzkiej działalności, ale nie są działalnością samą". 66 F. Bielak, op. cit., s. 286. 67 J. Turowski, Rodowy socjologii wsi - wielość podejść badawczych, „Roczniki Socjologii Wsi", t. 26, 1998, s. 116-177. 68 J.St. Bystroń, Megalomania narodowa. Źródła - teorie - skutki, Warszawa 1924, Warszawa 1935. Zob. także Z. Benedyktowicz, Portrety „obcego", Kraków 2000. 69 K. Dobrowolski, A. Kutrzeba-Pojnarowa, Sylwetka uczonego..., s. 26. 70 J. Chałasiński, Jan Stanisław Bystroń. Historyk kultury, etnograf, socjolog 1892-1964, „Przegląd Socjologiczny", t. 28, 1976, s. 216. 71 A. Kłoskowska, Socjologia w Polsce w drugiej połowie XIX wieku, „Studia i Materiały z Dziejów Nauki Polskiej". Seria A: Historia Nauk Społecznych, Warszawa 1966, z. 9, s. 220.

Mazowieckie Studia Humanistyczne Nr 1-2, 2008

Dorota

Lewandowska-Jaros

PIĘKNO W LICZBACH, CZYLI FREKWENCYJNY ASPEKT OBRAZOWANIA PEJZAŻU W OPOWIADANIACH JAROSŁAWA IWASZKIEWICZA

Przedmiotem niniejszego artykułu jest porównawcza analiza frekwencyjna tekstów stanowiących fragmenty dwóch opowiadań Jarosława Iwaszkiewicza - „Młyn nad Uratą" (dalej: MnU) z 1936 r. i „Młyn nad Kamionną" (dalej: MnK), z 1950 r. - które zawierają opisy pejzażu mazowieckiego. Wybór wymienionych utworów był podyktowany przeświadczeniem o potencjalnym podobieństwie (w ogólnym zarysie) przedstawianego w nich krajobrazu (na co może wskazywać analogia tytułów), a jednocześnie o odmienności warunków, w jakich utwory te zostały stworzone (rzeczywistość przed- i powojenna, doświadczenia pisarskie i życiowe autora), co przekładać się może na sposób zastosowanego w nich obrazowania. Celem analizy jest zatem określenie różnic statystycznych w zakresie bogactwa i oryginalności leksyki omawianych tekstów (na przykładzie trzech pól semantycznych: nazwy roślin, zwierząt i barw) oraz charakterystyka frekwencyjna ich struktury gramatycznej 1 (na poziomie leksemów). Materiał do badań został wyekscerpowany na podstawie założenia, że stanowić go będą tylko „czyste" opisy przyrody, czyli opisy pejzażu ujęte słowami narratorów (nie bohaterów) opowiadań, z wyłączeniem dodatkowo tych, które stanowią element narratorskiej relacji wydarzeń z udziałem postaci świata przedstawionego. Uzyskany materiał potraktowano jako tekst ciągły (oddzielnie dla każdego z opowiadań), w rezultacie czego otrzymano dwie próby (zbiory słów) o różnej długości (zob. tabela 1.). Analiza konfrontatywna wymaga jednak odpowiedniości porównywanych obiektów. Aby uniknąć konieczności losowego wyznaczania 1

Przy czym uwzględniono tu 4 klasy: rzeczowniki, przysłówki, przymiotniki (do których, ze względu na charakterystykę fleksyjną włączono imiesłowy przymiotnikowe) oraz czasowniki (z imiesłowami przysłówkowymi).

182

Dorota Lewandowska-Jaros

prób jednakowej wielkości (co przy małej ich liczebności mogłoby spowodować całkowite usunięcie z większej z nich interesujących, a charakteryzujących się niską frekwencją jednostek)2, w wynikach przeprowadzonej analizy (tam, gdzie jest to zasadne) uwzględniono zależności procentowe. Wyekscerpowane ciągi tekstowe poddano opracowaniu za pomocą programu do analizy statystycznej Wilbur3, czego efektem było uzyskanie list frekwencyjnych (po jednej dla obu korpusów), zawierających wykaz wszystkich słowoform4 - czyli form fleksyjnych wyrazów - występujących w badanych próbach. Następnie dokonano lematyzacji ujętych w wyżej wspomnianych listach form wyrazowych, dzięki czemu możliwe było określenie wielkości słownika (zasobu leksemów), z jakiego składa się każdy z omawianych tekstów.

Bogactwo i oryginalność słownictwa Wartość wskaźnika bogactwa słownictwa (/) jest wyznaczana przez stosunek długości słownika do wielkości próby5. Wskaźnik ten charakteryzuje badany tekst pod względem różnorodności występujących w nim leksemów6. Dane liczbowe obrazujące wielkości wymienionych wyżej parametrów przedstawia tabela 1. Tabela 1. Wartość wskaźnika bogactwa słownictwa w próbach MnU i MnK Próba

Wielkość próby N (liczba słowoform)

MnU

1065

619

0,58

MnK

663

396

0,60

Długość słownika W (liczba leksemów)

Wskaźnik bogactwa słownictwa f = W:N

2 Istotne jest bowiem ustalenie, czy dany element (w tym przypadku: nazwa rośliny, zwierzęcia czy baiwy) w ogóle w tekście się pojawił, ponieważ pozwala to na wskazanie pełnego repertuaru środków (oraz różnic w ich wykorzystaniu w poszczególnych utworach), jakimi posłużył się autor dla zobrazowania mazowieckiego pejzażu (w podanym wyżej zakresie). 3 Program typu „freeware", dostępny za pośrednictwem Internetu, m. in. pod adresem: http:// www.bg.univ.gda.pl/reference/ 4 W liście uwzględniono wyłącznie rzeczowniki, przymiotniki, imiesłowy przymiotnikowe i przysłówkowe, przysłówki oraz czasowniki. Na temat pojęcia „słowoformy" zob. wstęp do Słownika frekwencyjnego polszczyzny współczesnej, pod red. z. Saloniego, Warszawa 1990. 5 Wszystkie wykorzystane w niniejszym opracowaniu wzory obliczeniowe zaczerpnięto z książki R. Hammerla i J. Sambor, Statystyka dła językoznawców, Warszawa 1990. 6 Przy czym jego wartość zawierać się może w przedziale 0 < / < 1. Im jest ona wyższa (bliższa 1), tym większa jest różnorodność (a co za tym idzie - bogactwo) leksemów.

Piękno w liczbach, czyli frekwencyjny aspekt obrazowania pejzażu...

1_83_

Jak wynika z niniejszego zestawienia, więcej słowoform zawiera próba uzyskana z MnU, dłuższy jest także jej słownik. Jednak stosunek obu wartości przyjmuje minimalnie wyższy wynik w wypadku wielkości charakteryzujących próbę wyekscerpowaną z tekstu MnK, co oznacza, że właśnie ten tekst odznacza się nieznacznie bogatszym słownictwem7. Jednocześnie można zauważyć, że w obu analizowanych tekstach iloraz wielkości danej próby do długości jej słownika osiąga wartość, która w niewielkim stopniu przekracza stosunek 2 : 1 , co pozwala stwierdzić w przybliżeniu, że potencjalnie średnio niemal każdy leksem danego słownika został powtórzony dwukrotnie w próbie, z jakiej został zaczerpnięty. Świadczyłoby to o niewiele ponadprzeciętnym stopniu różnorodności leksyki w obu omawianych tekstach. Jednak dokładnych danych na ten temat dostarczyć może analiza frekwencji poszczególnych leksemów. Istotny zatem dla omawianego problemu jest rozkład częstości występowania leksemów w analizowanych tekstach. Ze względu na różną liczebność (N) badanych prób, porównanie to oprzeć należy na założeniu, że częstotliwość f = 1 jest wartością względną, ponieważ w każdej z prób wykazuje inne prawdopodobieństwo wystąpienia. W konsekwencji nie jest możliwe bezpośrednie skonfrontowanie danych dotyczących liczby leksemów o zadanej frekwencji. Konieczne jest więc uwzględnienie procentowego udziału danej grupy leksemów (o tej samej częstotliwości) w całej próbie. Inaczej mówiąc, należy określić (w procentach) stopień „pokrycia" danego tekstu leksemami (a w zasadzie - ich słowoformami) wykazującymi tę samą frekwencję. Aby tego dokonać, trzeba przyjąć (osobno dla każdej z prób) wartość N = 100%, gdzie N oznacza wielkość próby. Z powyższego wynika, że jeden leksem o frekwencji/^ 1 w MnU stanowi 1/1065 NMnU, czyli 0,093897% NMnU, natomiast w MnK - 1/663 NMnK? czyli 0,15083% NMfiK. Widać wyraźnie więc, że w sytuacji wyrównania wielkości próby MnK do wielkości próby MnU, leksem wykazujący frekwencję/= 1 w MnK (o N = 663), w próbie o N = 1065 wystąpiłby prawie dwukrotnie częściej niż leksem o / = 1 w MnU. W celu ustalenia stopnia pokrycia tekstu MnU i MnK przez leksemy o wykazanej frekwencji, posłużyć można się dwoma wzorami: 1) P = ( 1 0 0 % f W ) / N , gdzie P oznacza stopień pokrycia tekstu przez słowoformy leksemów o danej frekwencji (wyrażony w procentach);f— częstotliwość wystąpienia danego leksemu; W - liczbę leksemów o danej frekwencji / ; N wielkość próby; 2) P = fW-p, gdzie P , / W7 oznaczają jak wyżej; p oznacza stopień pokrycia tekstu przez jeden leksem o frekwencji f = 1 (wyrażony w procentach). W niniejszym opracowaniu posłużono się wzorem pierwszym. 7

Ten sam wynik (i tym samym potwierdzenie wniosku) uzyskano by, mierząc procentowy udział leksemów poszczególnych słowników w całości prób, z których zostały wygenerowane.

184

Dorota Lewandowska-Jaros

Poniższe zestawienie zawiera dane co do liczby leksemów o frekwencji od 1 do 18 (największa wykazywana wartość) w każdej z prób oraz procentowy udział poszczególnych grup leksemów w całości próby, z jakiej zostały uzyskane. Tabela 2. Wartość wskaźnika pokrycia tekstów prób MnU i MnK przez słowo for my leksemów o danej frekwencji. Częstość Cf)

MnU Liczba leksemów (W)

MnK

Stopień pokrycia tekstu przez słowoformy leksemów o danej frekwencji (w%)(P)

Liczba leksemów (W)

Stopień pokrycia tekstu przez słowoformy leksemów o danej frekwencji (w %) (P)

1

449

42,2

285

43

2

88

16,5

58

17,5

3

33

9,3

21

9,5

4

16

6

10

3,8

5

8

3,8

4

3

6

10

5,6

8

7,2

7

1

0,7

5

5,3

8

1

0,8

-

9

5

4,2

2

10

1

0,9

2

3

11

3

3,1

-

-

-

2,7

12

3

3,4

-

-

13

1

1,2

-

-

14

1

1,3

-

-

1

1,4

-

15 18 RAZEM

-

619

-

~100% 8

-

1 396

2,7 -100%

Przedstawione w tabeli 2. dane pozwalają stwierdzić, że pomiędzy poddanymi analizie próbami występuje wyraźne podobieństwo w zakresie procentowego udziału w ich strukturze leksykalnej leksemów o ustalonej frekwencji, a mianowicie: zbliżone wartości przyjmuje P dla MnU i MnK w wypadku grup leksemów o / = 1, 2, 3, 5. Natomiast jeśli chodzi o stopień pokrycia badanych tekstów 8 Przybliżenie wynika z zaokrąglania uzyskanych wartości liczbowych do pieiwszego miejsca po przecinku.

Piękno w liczbach, czyli frekwencyjny aspekt obrazowania pejzażu...

1_83_

łącznie przez wszystkie leksemy o niskiej frekwencji (arbitralnie przyjęto tu jako g r a n i c ę / = 99), to w odniesieniu do MnU P = 84,8%, w odniesieniu do MnK - P = 91,6%. Różnica ta jest dość istotna i wynika z faktu, iż w MnK występują tylko 3 leksemy (co stanowi 0,76% liczby wszystkich leksemów w próbie) 0 frekwencji/> 9. Są to: krzak, stać/stawać™ (f = 10); woda (f = 18). Z kolei w MnU leksemów o wysokiej frekwencji jest 10 (1,6% wszystkich leksemów w próbie MnU): młyn (f= 10); łąka, pole, obłok (f = 11); biały, sadzawka, stać/ stawać (f= 12); zielony (f = 13); raefto (/' = 14); woda (f= 15). Można zauważyć, że wśród wymienionych leksemów tylko stać/stawać 1 woda występują w obu badanych próbach, przy czym należą w nich do najczęstszych11. Zdecydowanie więcej leksemów wspólnych dla MnU i MnK pojawia się w obrębie niższych częstości. Ogółem leksemów tych jest 118 (zaledwie 19,1% wszystkich leksemów w MnU i 29,8% - w MnK), w tym: 7 przysłówków (19,4% wszystkich przysłówków w MnU i 25% w MnK)12, 34 przymiotniki i imiesłowy przymiotnikowe (15,6% wszystkich przymiotników i imiesłowów przymiotnikowych w MnU i 28,8% - w MnK), 59 rzeczowników (23% wszystkich rzeczowników w MnU i 35,8%) - w MnK) oraz 18 czasowników i imiesłowów przysłówkowych (16,2% wszystkich czasowników i imiesłowów przysłówkowych w MnU i 21,4 - w MnK). Z powyższego zestawienia wynika, że ogółem nieduża powtarzalność leksemów w obu próbach dość wyraźnie wzrasta w odniesieniu do rzeczowników. Oznacza to, że - w porównaniu z pozostałymi wyodrębnionymi tu klasami gramatycznymi - rzeczowniki charakteryzują się najmniejszym zróżnicowaniem, czyli ich repertuary z MnU i MnK pokrywają się w największym (choć i tak względnie niedużym) stopniu. Najmniejszą natomiast powtarzalność, w stosunku do leksemów tej samej klasy w porówny9

Wartość „9" stanowi arytmetyczną połowę wartości, jaką osiąga najczęstszy z leksemów w analizowanych próbach. Wartość ta, jako graniczna", nie została zaliczona ani jako wysoka, ani jako niska. 10 W odniesieniu do czasowników zastosowano zasadę łącznego zliczania wystąpień leksemów o tym samym ogólnym znaczeniu (mieszczącym się w jednym polu semantycznym), bez uwzględniania różnic aspektowych czy fleksyjnych. 11 Porównanie ich P dla MnU (stać/stawać - 1 , 1 %; woda - 1,4%) i MnK (stać/stawać - 1,5%; woda - 2,7%) ze stopniem pokrycia tekstów, stanowiących podstawę materiałową dla 4. tomu Słownika frekwencyjnegopolszczyzny współczesnej (zawierającego dane reprezentatywne dla stylu polskiej prozy artystycznej lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XX w.), przez powyższe leksemy wskazuje, że w MnU i MnK pojawiają się one zdecydowanie częściej niż w SFPW, gdzie P{stać+sta_ wać) = 0,11%, P(WOCia) = 0,08%. Pamiętać jednak należy, że w wypadku MnU i MnK za materiał badawczy posłużyły wyłącznie opisy przyrody, natomiast w materiale SFPWmz dokonywano selekcji „tematycznej". 12 Dane dotyczące liczby wystąpień jednostek poszczególnych (wyodrębnionych w niniejszym opracowaniu) klas gramatycznych przedstawia tabela 8.

186

Dorota Lewandowska-Jaros

wanej z daną próbie, wykazują w MnU przymiotniki i imiesłowy przymiotnikowe, a w MnK - czasowniki i imiesłowy przysłówkowe. Dla zobrazowania przykładami powyższych danych, przytoczone zostały leksemy występujące w obu badanych tekstach, przy czym ograniczono się do tych, które wykazują zbliżoną wartość frekwencji względnej w każdej z prób: Przysłówki: biało, ciemno, nagle, nisko, żółto; Przymiotniki i imiesłowy przymiotnikowe: atramentowy; ciemnozielony, cichy, czarny, kłujący; letni, mocny, niski, oświetlony, pachnący, wąski, zarośnięty; Rzeczowniki: bez, gmach, góra, górka, jesień, kropla, kura, kurz, liść, łuk, napis, nurt, obfitość, oświetlenie, pasmo, plebania, południe, sylwetka, ścieżka, warstwa, zmierzch; Czasowniki i imiesłowy przysłówkowe: pluskać, pochylać/pochylić13, poczynać/począć, poruszać, rosnąć, rozlewać, stanowić, widnieć. Podsumowując powyższe spostrzeżenia, można stwierdzić, że charakterystyczną cechą obu badanych prób jest ich duża różnorodność w zakresie leksyki, na co wskazuje liczba takich leksemów, które obecne są tylko w jednej z prób (w MnU - 501, czyli około 81% wszystkich leksemów; w MnK-21%, tzn. około 70%). Istotne jest zatem ustalenie, w jakim stopniu słownictwo to odznacza się również oryginalnością. Pomiaru oryginalności słownictwa dokonuje się za pomocą wzoru Mistrika, który określa wartość wskaźnika oryginalności (/) na podstawie stosunku dwudziestokrotności liczby leksemów o / = 1 ( 2 0 W j ) do wielkości próby (N). Dla omawianych korpusów wskaźnik ten przyjmuje następujące wielkości: Tabela 3. Wartość wskaźnika oryginalności słownictwa dla prób MnU i MnK. Próba

Wielkość próby (N)

Liczba leksemów o / = 1 (Wj)

Wskaźnik oryginalności słownictwa / =20 W] /N

MnU

1065

449

8,43

MnK

663

285

8,60

Powyższe dane wskazują na przeciętny stopień oryginalności słownictwa14 każdego z poddanych analizie ciągów tekstowych, przy czym nieznacznie większą wartość przyjmuje wskaźnik I dla próby MnK. 13

Jeśli w tekście występowały obie formy aspektowe (dokonana i niedokonana) danego czasownika, traktowano je jako reprezentacje jednego leksemu (zob. przypis 10.). 14 Wskaźnik / może przyjmować wartości z przedziału od 20/N (dla Wl = 1) do / < 20 (dla W} = N). Im wielkość ta jest wyższa (bliższa 20), tym tekst charakteryzuje się większą oryginalnością.

1_83_

Piękno w liczbach, czyli frekwencyjny aspekt obrazowania pejzażu...

W tym kontekście interesujące wydaje się sprawdzenie tego, jak duże podobieństwo cechuje repertuary środków (w ujęciu semantycznym), którymi posłużył się autor analizowanych opowiadań dla zobrazowania opisanego w nich krajobrazu. Podstawę dla tych dociekań stanowią elementy leksykalne trzech pól semantycznych, wyodrębnionych ze względu na ich istotność w aspekcie poruszonego tematu.

Frekwencja elementów wyróżnionych pól semantycznych Dla unaocznienia różnic w występowaniu15, jak się wydaje, konstytutywnych - pod względem semantycznym - jednostek leksykalnych16, obrazujących pejzaż w analizowanych utworach, wyodrębniono następujące pola semantyczne: 1) nazwy zwierząt17, 2) nazwy roślin18, 3) nazwy barw. Trzy poniższe tabele zawierają dane w odniesieniu do użycia poszczególnych leksemów w każdej z badanych prób. Tabela 4. Nazwy zwierząt Frekwencja

LEKSEM MnU 1

Bocian

MnK -

Gęś

1

4

Kaczka

2

-

Klejka

1

-

Kogut

1

-

Koń

-

2

Królik

-

1

Kura

1

1

W przypadku MnUzakres potencjalnych wartości wskaźnika I kształtuje się następująco: 0,02 < / < 20, w przypadku MnK- 0,03 < I< 20. Dla obu badanych prób średnia arytmetyczna (której ustalenie pozwala na zinterpretowanie uzyskanego wyniku w ogólnych kategoriach „dużej'1 bądź „małej" oryginalności tekstu) każdego z wyznaczonych przedziałów w przybliżeniu wynosi 9,9. Możliwe jest zatem bezpośrednie porównanie wartości wskaźnika / dla MnU i MnK. 15 Ze względu na różną wartość N dla MnU i MnK, w niniejszym rozdziale skupiono się wyłącznie na stwierdzeniu obecności lub nie danego elementu leksykalnego w obu lub jednej z prób. 16 Pod uwagę wzięto tu wszystkie wskazane wcześniej klasy gramatyczne, czyli też formy pochodne od nazw zwierząt, roślin i barw. 17 Uwzględniono tu wszystkie typy (w znaczeniu biologicznym) nazw zwierząt. 18 Pole to obejmuje wyłącznie nazwy gatunkowe roślin, bez określeń nazywających ich części, formy oraz skupiska.

188

Dorota Lewandowska-Jaros

Owad

1

-

1

-

Ptak

2

-

Rybka

-

Skowronek

3

-

Szczupak

1

-

Świerszcz

1

-

1

-

Pies

1

-

Płotka

Wilga

1

-

Żaba RAZEM

1

13 leksemów = 2,1% wszystkich leksemów próby

7 leksemów = 1,8% wszystkich leksemów próby

Pole semantyczne obejmujące nazwy zwierząt zawiera grupę 18 leksemów rzeczownikowych, z których 13 występuje w MnU (co stanowi 2,1% wszystkich leksemów słownika MnU), a 7 - w MnK (1,8%). Tylko dwa z nich (gęś, kura) występują w obu porównywanych próbach. W MnU przeważają nazwy zwierząt dzikich, w tym wodnych, natomiast w MnK występują przede wszystkim zwierzęta gospodarskie i domowe. Tabela 5. Nazwy roślin frekwencja

LEKSEM MnU

MnK

Akacja

2

Bedłek

-

1

Berberys

-

3

Bez

2

2

Bławatek

1

-

Bób

3

-

-

Brzezina

1

-

Brzost

2

-

Brzoza

1

-

Brzozowy

1

-

Burak

1

-

Buzy na

1

-

Głóg

1

Grusza

1

-

Irys

1

-

1_83_

Piękno w liczbach, czyli frekwencyjny aspekt obrazowania pejzażu... Jabłoń

4

-

Jałowiec

-

4

Jarzębinowy

-

Jaskier Jaśmin Jaśminowy

1 1

-

-

1

-

2

Jeżyna

1

Kampanula

1

Koniczyna

4

Lawenda

1

-

-

-

Lebioda

2

Leszczynowy

1

-

Lilia

1

-

Lipa

1

-

Łopuch

1

-

Łubin

1

-

1

Matiola

1

-

Mech

1

-

Olcha

1

2

Olszowy

1

-

Olszyna

-

Pelargonia

-

Peonia

2 1 1

-

Pokrzywa

1

-

Róża

6

-

Rzęsa

3

-

Saradela

1

-

Skrzyp

1

-

Sosna

2

-

Stokrotka

1

Tarnina

4

Tatarak

-

-

-

1

Topola

1

-

Trawa

2

6

Trzcina

3

-

Wierzba

1

-

Żyto RAZEM

1 42 leksemy = 6,8% wszystkich leksemów próby

-

10 leksemów = 3,5% wszystkich leksemów próby

190

Dorota Lewandowska-Jaros

Łącznie w słownikach analizowanych tekstów występują 52 nazwy roślin (wśród nich 47 rzeczowników i 5 określeń przymiotnikowych), przy czym w obu z nich pojawiają się tylko 4 (trawa, olcha, lebioda, bez). Wyraźnie różny jest - mierzony w procentach - udział liczby tych nazw w zbiorze wszystkich leksemów wyodrębnionych w każdej z prób, a mianowicie dla MnU wynosi on 6,8% (42 leksemy), dla MnK- 3,5% (10 leksemów). Jeśli chodzi o charakterystykę wymienionych w opowiadaniach roślin, to w MnK dominują nazwy roślin występujących na terenach podmokłych oraz roślin przydomowych, ogrodowych, natomiast w MnU, oprócz powyższych, spotyka się określenia roślin polnych, wielu gatunków drzew, a także rzadkie (regionalne) nazwy typu: bedłek, brzost, buzyna, kampanula, łopuch, matiola, saradela. Tabela 6. Nazwy barw frekwencja

LEKSEM MnU

MnK

Atramentowy

1

1

Biało

1

1

Biały

12

Biel

3

-

Bielony

1

-

Błękit

3

-

Błękitny

1

-

Brązowy

6

1

-

Ciemnozielony

1

1

Czarny

6

6

Czernieć

2

-

Czerwieniący

1

-

Czerwony

5

-

Fiolet

1

-

Fioletowy

1

-

Fiołkowy

1

-

Gołębiowy

2

-

Granatowy

2

-

Liliowy

1

-

Niebiesko

1

-

Purpurowy

1

-

Rdzawy

1

-

Piękno w liczbach, czyli frekwencyjny aspekt obrazowania pejzażu...

1_83_

Różowieć

1

-

Różowo

1

-

Różowy

-

Rudy

2

Sczerniały

1

-

Siny

1

-

Siwy

1

Szafirowy

1

Szaroniebieski

1

-

Szary

1

Szarzeć

1

-

Zaczerwienić

1

-

Zielenić

1

-

Zieleń

1

Zielonawy

-

1

Zielonoróżowy

-

4

Zielony

13

Złotawobłękitny

1

-

Zsinieć

1

-

Żółto

1

1

Złoty

Żółty RAZEM

-

37 leksemów = 6% wszystkich leksemów próby

1 1 16 leksemów = 4 % wszystkich leksemów próby

Wśród nazw barw (razem 45) wyróżnić można 4 leksemy przysłówkowe (z których dwa - biało i żółto - występują w obu próbach), 36 leksemów przymiotnikowych (w tym: atramentowy; ciemnozielony; szary, zielony; czarny, biały - obecne zarówno w MnU, jak i w MnK), 4 rzeczownikowe (brak elementów wspólnych) i 6 czasownikowych (żaden z nich nie pojawia się w MnK). Zbiór 37 leksemów omawianej grupy występuje w słowniku MnU i stanowi 6% tego słownika, natomiast 16 leksemów oznaczających nazwy barw jest obecnych w słowniku MnK (4%). Biorąc pod uwagę kolorystyczne ukształtowanie obrazu w opisach przyrody zawartych w omawianych opowiadaniach Jarosława Iwaszkiewicza, można stwierdzić, iż w MnU dominują 19 (wg malejącej frekwencji): 19

W celu przeprowadzenia tej analizy, posłużono się pojęciem „mikropola" semantycznego, które odniesiono do nazw poszczególnych barw W każdym „mikropolu" zawarto wszystkie określenia (bez względu na reprezentowaną klasę gramatyczną) skojarzone (niekiedy dość luźno)

192

Dorota Lewandowska-Jaros

biel, szarość, czerń, czerwień, zieleń, róż, błękit i fiolet; z kolei w MnK - biel, czerń/zieleń20, szarość/żółć/rudość. Zawarte w niniejszym paragrafie dane pozwalają wysnuć wniosek, że wykorzystywane przez autora analizowanych opowiadań środki językowe, służące mu do opisu pejzażu mazowieckiego, dość znacznie różnią (na poziomie leksemów) badane próby między sobą, zarówno pod względem ilościowym, jak i jakościowym (repertuary zastosowanych przez autora środków obrazowania w MnU i MnK pokrywają się we względnie niewielkim stopniu21 - w każdym z pól - w mniej niż 50%). Wyraźnie zaznacza się niemal dwukrotnie większa (procentowo) liczba tych środków, w zakresie każdego z trzech wyodrębnionych pól semantycznych, w próbie MnU. Przy czym dominującą w niej gaipę stanowią nazwy roślin. Z kolei charakteiystycznym elementem opisu w MnK są nazwy barw22. Biorąc jednak pod uwagę łączną liczbę wystąpień słowoform wchodzących w skład danego pola, należy zauważyć, że nieco inaczej kształtuje się ta zależność. A mianowicie: zarówno w MnU, jak i MnK najwięcej pojawia się form fleksyjliych wyrazów oznaczających nazwy kolorów (MnU: 83 słowoformy, czyli 7,8% wszystkich słowoform tekstu; MnK: 30 słowoform - 4,5%), a na drugim miejscu w obu próbach znajdują się nazwy roślin (MnU : 68 słowoform - 6,4% wszystkich słowoform tekstu; MnK : 28 słowoform - 4,2%). Świadczy to o tym, iż w obu analizowanych tekstach najistotniejszą funkcję w opisach krajobrazu pełnią barwy, przy czym w MnU zasób ich określeń jest mniej bogaty i różnorodny niż zbiór nazw roślin. Bezsprzecznie natomiast - co potwierdzają zarówno dane dotyczące liczby leksemów23, jak i słowoform (MnU: 17 słowoform - 1,6% wszystkich słowoform tekstu; MnK : 11 słowoform - 1,7%) - najmniejszą rolę w obrazowaniu pejzażu w każdej z prób odgiywają nazwy zwierząt. Z kolei jeśli chodzi o udział poszczególnych części mowy w tworzeniu zasobu wyodrębnionych pól semantycznych, należy stwierdzić, że w wypadku nazw zwierząt i roślin zdecydowanie przeważającą ilościowo klasę gramatyczną stanowią rzeczowniki24, choć nie są one stosowane tu przez autora wyłącznie z nadrzędną wobec nich, uogólnioną nazwą danego koloru, np. do „mikropola" SZAROŚĆ zaliczono leksemy takie, jak: szary, siwy siny gołębiowy. 20 Symbol „ / " oznacza, że leksemy zakwalifikowane do „mikropola" semantycznego danej barwy wykazują łącznie tę samą frekwencję, co leksemy innego „mikropola" połączonego z poprzednim tym znakiem. 21 Oczywiście, w MnK w dużo większym stopniu - niż w przypadku MnU - wykorzystany repertuar leksemów pokrywa się z tym, który Iwaszkiewicz zastosował w drugim z opowiadań: nazwy zwierząt: MnU - 15%, MnK - 28%; nazwy roślin: MnU - 9,5%), MnK - 40%; nazwy barw: MnU- 19%, MnK 44%. 22 Por. dane zawarte w tabelach 4, 5, 6. 23 Ibidem. 24 W wypadku nazw zwierząt w 100%> pokrywają one ich zasób zarówno w MnU, jak i w MnK.

1_83_

Piękno w liczbach, czyli frekwencyjny aspekt obrazowania pejzażu...

- pięć elementów pola „nazwy roślin" wyrażonych zostało przymiotnikami: MnU 2 przymiotniki (2 wystąpienia), czyli 4,8% leksemów oznaczających nazwy roślin (2,9% wszystkich wystąpień nazw roślin); MnK - 3 przymiotniki (4 wystąpienia) - 30% leksemów (14,3% wszystkich wystąpień). Proporcja ta wskazuje, że w przypadku MnK formy przymiotnikowe25 stanowią istotny frekwencyjnie składnik omawianej grupy nazw. Natomiast wśród określeń barw są one dominującą klasą: MnU - 23 przymiotniki (65 wystąpień), czyli 62% wszystkich leksemów oznaczających nazwy barw (78% wszystkich wystąpień nazw barw); MnK - 13 przymiotników (27 wystąpień) - 81% leksemów (90% wszystkich wystąpień). Dużo rzadziej używane są w analizowanych tekstach czasowniki. Zawierają się one jedynie w polu „nazwy barw", i to tylko w próbie MnU: 6 czasowników (16% leksemów oznaczających nazwy baw), które wystąpiły łącznie 7 razy (8,4% wszystkich słowoform tej grupy nazw). Podobną łączną częstość użycia wykazują leksemy przysłówkowe. Ich występowanie ogranicza się także do wspomnianego pola semantycznego, jednak pojawiają się one w obu badanych próbach: MnU - 4 leksemy (10,8% leksemów oznaczających barwy), 4 słowoformy (4,8% wszystkich wystąpień nazw barw); MnK - 2 leksemy (12,5%), 2 słowoformy (6,6%). Interesujące - w świetle powyższych spostrzeżeń - wydaje się ustalenie, w jakich proporcjach pozostają względem siebie zsumowane liczby leksemów danej klasy gramatycznej oraz liczby reprezentujących je słowoform we wszystkich trzech wyodrębnionych polach semantycznych potraktowanych łącznie. Dane te zawiera poniższa tabela. Tabela 7. Łączne zestawienie liczby leksemów danej klasy gramatycznej oraz reprezentujących je słowoform w trzech polach semantycznych Klasa gramatyczna RZECZOWNIKI PRZYMIOTNIKI

MnK

MnU Leksemy 56 (61,5%)

26

25 (27,5%)

Słowoformy

Leksemy

Słowoformy

80 (50,6%)

15 (45,5%)

36 (52%)

67 (42,4%)

16(48,5%)

31 (45%)

CZASOWNIKI

6 (6,6%)

7 (4,5%)

PRZYSŁÓWKI

4 (4,4%)

4 (2,5%)

2 (6%)

2 (3%)

91 (100%)

158 (100%)

33 (100%)

69(100%)

RAZEM

-

-

Łączne zestawienie liczby leksemów i słowoform wyróżnionych klas gramatycznych wskazuje, że największy udział w kreowaniu opisów przyrody 25

Z wyjaśnionych wcześniej powodów (por. przypis 1.) zaliczono do nich także imiesłowy przymiotnikowe. 26 Nawiasy zawierają dane obrazujące procentowy stosunek liczby jednostek (leksemów lub słowoform) wskazanej klasy gramatycznej do łącznej liczby - odpowiednio - leksemów lub słowoform określonej próby.

194

Dorota Lewandowska-Jaros

(w zakresie uznanych za konstytutywne dla tych opisów pól semantycznych) mają w MnU rzeczowniki. Natomiast obrazowanie pejzażu w MnK (w tym samym zakresie) opiera się na wykorzystaniu w niemal równym stopniu form rzeczownikowych i przymiotnikowych. Niemniej w obu wypadkach mamy do czynienia z przewagą liczebną nomen nad elementami czasownikowymi. Ponieważ jednak specyfika wyróżnionych na płaszczyźnie semantycznej grup wyrazów (wyodrębnione trzy pola) nie pozwala na uogólnienie otrzymanych wyników, w celu dopełnienia charakterystyki językowej poddanych analizie tekstów, zasadne wydaje się uwzględnienie opisu stopnia ich nominalizacji 27 w odniesieniu do całości badanych prób.

Struktura gramatyczna - stopień nominalizacji Nominalność stylu danego tekstu jest wynikiem określonego stosunku liczbowego rzeczowników do czasowników i przejawia się w przewadze form rzeczownikowych28. Kondensacja treści w rzeczownikach, szczególnie odczasownikowych i odprzymiotnikowych, czyni wypowiedzi bardziej abstrakcyjnymi w stosunku do konkretniejszych wypowiedzi o większym udziale czasowników. Mamy tu do czynienia z opozycjami: abstrakcyjny - konkretny oraz statyczny - dynamiczny. Bardziej abstrakcyjne i statyczne są więc wypowiedzi, w któiych przeważają rzeczowniki, konkretnością i dynamicznością cechują się teksty o większej od przeciętnej liczbie czasowników29. W poniższej tabeli przedstawiono ilościowy i procentowy udział leksemów danej klasy gramatycznej w słownikach obu analizowanych prób. Tabela 8. Procentowy udział leksemów danej klasy gramatycznej w słownikach badanych prób MnU

Klasa gramatyczna

RZECZOWNIKI 27

MnK

Liczba leksemów

Udział leksemów danej klasy w słowniku (w %)

Liczba leksemów

Udział leksemów danej klasy w słowniku (w %)

257

41,5

165

41,7

Zagadnienia dotyczące struktury gramatycznej omawianych tekstów, w aspekcie bogactwa i oryginalności słownictwa, poruszone zostały w poprzednich paragrafach. 28 p y y pamiętać należy, że w języku polskim z reguły mamy do czynienia z dominacją form rzeczownikowych nad czasownikowymi. W związku z tym w badaniach mających na celu scharakteryzowanie pod tym względem jednego tekstu, odnosi się uzyskane wyniki do wyznaczonej dla danego stylu językowego przeciętnej wartości nominalizacji. 29 Por. H. Kurkowska, S. Skorupka, Stylistyka polska. Zarys, Warszawa 2001, s. 60-63. r Z

C

Z

m

1_83_

Piękno w liczbach, czyli frekwencyjny aspekt obrazowania pejzażu... PRZYMIOTNIKI 30 CZASOWNIKI

31

PRZYSŁÓWKI

218

35,2

118

30,1

111

18,0

84

21,2

36

5,8

28

7,1

Powyższa tabela pozwala zauważyć, że słowniki badanych prób zbudowane są w zasadzie (na co wskazują wartości procentowe) z takiej samej liczby leksemów rzeczownikowych, przy czym w obu przypadkach stanowią one najliczniejszą grupę. Niewielkie różnice występują natomiast w zakresie użycia przymiotników i imiesłowów przymiotnikowych (w MnK jest ich mniej) oraz czasowników, imiesłowów przysłówkowych i przysłówków (ich liczba przeważa w MnK). Taka zależność wskazuje na prawdopodobieństwo istnienia różnic w stopniu nominalizacji obu prób. Jej wartość oblicza się ze stosunku liczby wystąpień wszystkich form rzeczownikowych do liczby wystąpień wszystkich form czasownikowych. Dla omawianych tekstów wartości te kształtują się następująco: Tabela 9. Wartość wskaźnika nominalizacji tekstów dla prób MnU i MnK Próba

Liczba wystąpień form rzeczownikowych (udział w N próby)

Liczba wystąpień form czasownikowych (udział w N próby)

Wskaźnik nominalizacji

MnU

502 (47,1%)

152(14,3%)

3,3

MnK

336 (50,7%)

112(16,9%)

3

Obliczenie wartości wskaźnika nominalizacji potwierdziło przypuszczenia na temat różnic w tym zakresie w porównywanych próbach. Większa liczba leksemów czasownikowych w MnK wpływa (mimo względnie niewielkiej frekwencji ich form) na fakt niższego niż w MnU nasycenia tego tekstu formami rzeczownikowymi w stosunku do czasownikowych. W konsekwencji oznacza to, że próba MnU charakteryzuje się większą abstrakcyjnością i statycznością w porównaniu z bardziej konkretnym i dynamicznym tekstem MnK32. Zakończenie Podsumowując powyższe ustalenia, należy stwierdzić, że obrazowanie pejzażu w opowiadaniach Jarosława Iwaszkiewicza „Młyn nad Utratą" i „Młyn nad 30 31 32

Klasa ta obejmuje także imiesłowy przymiotnikowe. Klasa ta obejmuje także imiesłowy przysłówkowe. Choć ze statystycznego punktu widzenia, różnica ta jest niemal nieistotna.

196

Dorota Lewandowska-Jaros

Kamionną" - wykazuje wyraźne podobieństwa w zakresie wartości wskaźników bogactwa i oryginalności słownictwa33 oraz frekwencji form poszczególnych klas gramatycznych34 O swoistości każdego z porównywanych tekstów decyduje natomiast istotna rozbieżność repertuarów wykorzystanych w opisach krajobrazu leksemów (na płaszczyźnie semantycznej). Widać to nie tylko na przykładzie ogólnego ich zestawienia (118 wspólnych leksemów stanowi zaledwie około 20% MnU i około 30 % MnK), ale także w zakresie wyodrębnionych pól semantycznych (nazwy zwierząt: 2 wspólne leksemy - 15%35 wśród nazw zwierząt w MnU i 29% w MnK; nazwy roślin: 4 wspólne leksemy - 10% wśród nazw roślin w MnU i 29% w MnK; nazwy barw: 8 wspólnych leksemów - 22% wśród nazw barw w MnU i niemal 50% w MnK). Porównanie to unaocznia, że opisy przyrody w opowiadaniu „Młyn nad Kamionną" są znacznie uboższe w słownictwo charakterystyczne - mniej wyrafinowane leksykalnie. Na ich tle obrazowanie mazowieckiego pejzażu w „Młynie nad Utratą" wydaje się bardziej poetyckie i wysublimowane36. Zdaniem autorki, przeprowadzona analiza frekwencyjna pozwala na wyciągnięcie wniosku, że wykazane różnice w sposobie obrazowania pejzażu przez J. Iwaszkiewicza w jego dwóch opowiadaniach wynikają głównie z przyczyn pozajęzykowych, do których należą zarówno zmiana opisywanych realiów, jak i sposobu postrzegania świata przez autora (co wynikać może z jego doświadczeń życiowych i pisarskich). Trudno rozstrzygnąć natomiast, w jakim stopniu odzwierciedliły się w tych opowiadaniach (w doborze środków leksykalnych) innowacje, które zaszły po wojnie wewnątrz samego języka polskiego czy w poetyce prozy artystycznej (zagadnienie to wymagałoby przeprowadzenia odrębnych badań). Przypuszczać jedynie można, że także one w jakimś stopniu mogły wpłynąć na zauważalną (przynajmniej w wypadku analizowanych tekstów) zmianę stylu pisarskiego Iwaszkiewicza.

33 p y y wskazują one na przeciętny poziom charakteryzowanych cech w obu próbach, choć w przypadku MnK notujemy niewielkie podwyższenie tych wartości. r Z

34

C

Z

m

Chociaż niewielkie różnice zachodzące w wyzyskaniu jednostek grup nominalnych i werbalnych: wyższy udział przymiotników i imiesłowów przymiotnikowych oraz niższy czasowników i imiesłowów przysłówkowych w MnU, świadczą o większym ukonkretnieniu i zdynamizowaniu tekstu MnK. 35 Wartości przybliżone. 36 Wrażenie to potęguje m.in. użycie określeń baiw uwydatniających odcienie czy współwystępowanie kolorów, np.: zielonawy, szaroniebieski, zielonoróżowy, złotawobłękitny.

Mazowieckie Studia Humanistyczne Nr 1-2, 2008

Henryk

Bednarski

PRZEMIANY STRUKTURY I FUNKCJI RODZIN POLSKICH W XX I XXI WIEKU

Rodzina jest podstawowym, naturalnym środowiskiem narodzin i rozwoju człowieka, a jednocześnie fundamentalną instytucją społeczną. Oparta na trwałych podstawach związków emocjonalnych i biologicznych podlega jednak przemianom w zakresie swojej struktury, modelu wewnątrzrodzinnego i realizowanych funkcji. Przemiany te dokonują się pod wpływem wielu czynników, wynikających z procesów rozwoju i przemian społeczno-ekonomicznych, we wzajemnym związku, wynikającym ze „wzrastającej roli rodzin we wszechstronnym rozwoju i postępie społecznym"1. Schyłek wieku XIX i wiek XX to okres, w którym rodziny znalazły się pod silnym wpływem industrializacji i urbanizacji, ale też wzmożonej ruchliwości społecznej i szybkiego rozwoju nauki i oświaty. Procesy te pozostawały ze sobą w silnej zależności, pod wpływem której przemianom uległa m.in. rodzina. Zygmunt Tyszka stwierdza, że „postępująca industrializacja zmienia układ sił w ramach struktury rodziny, a więc emancypuje żonę i potomstwo, czyni bardziej równymi stosunki między mężem a żoną, które opierają się w większej mierze na więzi emocjonalnej niż rzeczowej. Innym efektem rozwoju techniki produkcji jest postępujące wyizolowanie rodziny podstawowej (dwupokoleniowej, czyli małej) ze zbiorowości rodziny wielkiej (familii)2. A zatem „rodzina podstawowa ewoluuje - jak stwierdzają Ernest W. Burgess i Harvey J. Locke - od formy instytucjonalnej i patriarchalnej do związku opartego na małżeńskim koleżeństwie i bardziej bezpośrednich, pozbawionych dystansu, stosunkach między rodzicami a dziećmi"3. 1

Raport Sekretarza Generalnego ONZ z obchodów Międzynarodowego Roku Rodziny, Narody Zjednoczone, Nowy York 1995. 2 Por. Z. Tyszka, Socjologia rodziny, Warszawa 1976, s. 9. 3

Por. Z. Tyszka, Rodziny współczesne w Polsce, Warszawa 1982, s. 17.

198

Henryk Bednarski

Rodzina tradycyjna, duża, zdeterminowana biologicznie, rodzina produkcyjna, związana z warsztatem pracy powiązanym z rodziną i połączeniem ról produkcyjnych i rodzicielskich, przekształca się w rodzinę małą, ruchliwą, połączoną więzią osobową, mniej trwałą i realizowaną ograniczoną liczbę funkcji. Jednak „ewolucja rodziny odbywa się w rytmie znacznie powolniejszym, aniżeli ewolucja w społeczeństwie i wyraźnie nie nadąża za jej szybkimi zmianami"4. W okresie minionych sześćdziesięciu lat rodziny polskie uległy istotnym przeobrażeniom. Przeszły bowiem ewolucję od tradycyjnej rodziny patriarchalnej do rodziny zmodernizowanej. Nowoczesna rodzina to rodzina z planowaną dzietnością, najczęściej dwupokoleniowa z oddzielnym mieszkaniem i gospodarstwem domowym5. Rodzina należy do kategorii tzw. grup pierwotnych, powstających przeważnie spontanicznie. Występuje w zróżnicowanych formach w zależności od swojej struktury. „Struktura rodziny, jej wewnętrzna organizacja, podział pracy, definicje ról spełnianych przez jej członków, wyznaczają zachowanie jej członków. Jednakże ważniejszy wpływ od struktury rodziny na zachowanie jej członków wywiera więź społeczna, istniejąca w rodzinie"6. Strukturę rodziny określa: • liczba i jakość członków rodziny (liczba dzieci, liczba innych krewnych), • wewnątrzrodzinny układ ról i pozycji społecznych, • wewnątrzrodzinna więź instytucjonalna i psychiczna, • podział czynności oraz struktura wewnątrzrodzinnej władzy i autorytetów. Dokonując analizy przemian struktury współczesnej rodziny polskiej należy zaznaczyć, że przeobrażenia te dokonywały się w sferze szeroko pojętej struktury rodziny i obejmowały: • rozpowszechnianie się kontroli urodzin oraz zmniejszanie się rozmiarów rodziny; • zwiększenie się odsetek rodzin dwupokoleniowych (czyli małych, podstawowych) kosztem tzw. rodzin dużych (trójpokoleniowych) oraz rozluźniającą się więzią między krewnymi a rodzinami małymi; • zróżnicowanie zadań członków rodziny z tytułu płci stopniowo zanika. Obserwuje się wykonywanie określonych zadań niezależnie od rodzaju płci; • zmniejsza się autorytet oraz zakres władzy męża i ojca w rodzinie przy 4 5 6

Ibidem, s. 17. Por. M. Ziemska, Rodzina współczesna, Warszawa 2005, s. 196. J. Szczepański, Elementarne pojęcia socjologii, Warszawa 1972, s. 340.

Przemiany struktury i funkcji rodzin polskich w XX i XXI wieku

• • • •



199

jednoczesnym wzroście pozycji społecznej żony i matki oraz dzieci; narasta wzrost indywidualizmu i wolności osobistej członków rodziny; narasta osłabienie bezpośredniej więzi rodzinnej; wzrasta liczba rozwodów; zanika więź z dalszymi krewnymi i szczególnego znaczenia nabiera więź zachodząca między najbliższymi krewnymi w ramach rodziny małej (dwupokoleniowej); młodzież uwalnia się spod arbitralnej władzy rodziców, obniżając tym samym ich pozycje władzy w rodzinie7.

W aspekcie struktury rodziny możemy zaobserwować wiele istotnych zmian wewnątrzrodzinnych. W przeszłości dominowały tzw. rodziny duże (wielopokoleniowe), składające się z trzech lub czterech pokoleń, mieszkających pod jednym dachem i prowadzących wspólne gospodarstwo. W skład takiej grupy rodzinnej wchodzili niejednokrotnie krewni z linii bocznej (bezżenni bracia, niezamężne siostry). W polskich rodzinach dużych liczba rodzin była na ogół niewielka, często dwupokoleniowa, tworząca zintegrowaną, rozproszoną rodzinę dużą. Rodziny te stanowiły dość odrębne jednostki ekonomiczno-własnościowe, konsumpcyjne i mieszkalne, aczkolwiek były połączone więzami społecznymi i psychospołecznymi. W miarę upływu czasu liczebność rodziny malała, po pierwsze, ze względu na zmniejszenie liczby dzieci w rodzinie, po drugie, ze względu na masowy rozpad rodzin dużych i coraz większą dominację w życiu rodzinnym samodzielnej rodziny małej, co również zmieniało jakościowo skład rodziny. Ponadto wzmożona ruchliwość społeczna powodowała okresowe oddalanie się członków rodzin. Za sprawą industrializacji przemiany rodziny nastąpiły we wszelkich jej aspektach, ale przede wszystkim spowodowały rozkład rodziny dużej. Na skutek poszukiwania środków egzystencji, pojedynczy krewni lub rodziny małe zmieniały miejsce zamieszkania i charakter pracy. Tym samym dochodziło do rozluźnienia się więzi z szerszą zbiorowością krewnych. Znikały stopniowo wspólnie mieszkające rodziny duże i umacniały się rodziny małe (podstawowe), przystosowane do warunków ruchliwości społecznej, dzielące miejsce pobytu z żywicielem rodziny i przyjmujące jego status społeczny. Dominująca dotąd rodzina wielopokoleniowa stopniowo rozpadała się. W Polsce powojennej na skutek zmian ustrojowych i związanych z tym przeobrażeń gospodarczych, społecznych, kulturalnych i oświatowych wzmogła się znacznie ruchliwość społeczna rodzin małych, co niewątpliwie nie sprzyjało integracji rodzin dużych, które uległy kulturowemu i społecznemu zróżnicowaniu. 7

Por. Z. Tyszka, Rodziny..., s. 20-21.

200

Henryk Bednarski

W ten sposób w XX w. rodzina wkraczała w zupełnie nowy etap swojego rozwoju. Współczesna rodzina mała składa się zazwyczaj z rodziców lub jednego rodzica oraz ich dziecka lub dzieci, tworząc odrębną w stosunku do innych krewnych strukturę mieszkalną i ekonomiczną. Nie można pominąć w tym miejscu małżeństw bezdzietnych, stanowiących niepełną rodzinę małą. Jest to bowiem coraz bardziej preferowana współczesna forma życia rodzinnego. Nadal istnieje jednak stosunkowo silna więź emocjonalna i towarzyska między spokrewnionymi blisko, ale usamodzielnionymi rodzinami małymi. Kolejnym efektem przeobrażeń rodziny polskiej było jej przejście od rodziny biologicznie zdeterminowanej do rodziny planowej. Funkcja seksualna rodziny podstawowej była wcześniej ściśle powiązana z funkcją prokreacyjną. Następstwem permanentnego pożycia małżonków było zachodzenie kobiety w ciążę w stosunkowo krótkich odstępach czasu po kolejnym porodzie. Życie żony poddane było silnie determinacjom biologicznym. Ciąża, poród i opieka fizyczna małych dzieci stanowiły nieprzerwany ciąg w egzystencji rodziny aż do momentu zaniku płodności kobiety. Liczbę dzieci w rodzinach redukowała dość często śmierć, która niejednokrotnie zabierała maleńkim jeszcze dzieciom matkę bądź ojca. Nie zaplanowane życie często zmagało się z przedwczesną śmiercią, choćby ze względu na niski poziom higieny i medycyny czy gorszy od współczesnego standard mieszkaniowo-materiahiy większości społeczeństwa. Dopiero rewolucja technologiczna, naukowa, informatyczna, ale też obyczajowa spowodowały oddzielenie funkcji seksualnej od prokreacyjnej i umożliwiły planowanie świadomej ciąży w tych momentach egzystencji rodziny, kiedy dzieci są chciane i kiedy rodzice mogą zapewnić swemu dziecku należyte warunki rozwoju fizycznego i psychicznego8. W rodzinie polskiej zanika stopniowo model rodziny wielodzietnej. Szczególnie radykalnie zmniejsza się liczba rodzin wielodzietnych mających więcej niż troje dzieci, co wynika z ogólnych przesłanek cywilizacyjno-kulturowych. W skomplikowanych warunkach zurbanizowania społeczeństwa i anonimowego społeczeństwa wychowanie dzieci stało się trudniejsze, podobnie jak zapewnienie im opieki. Aspiracje małżeństw stały się wielokierunkowe, co pośrednio zmniejszyło tendencje prokreacyjne (oszczędność czasu, trudów i środków materialnych). Wzrosły nie tylko chęci zapobiegania dalszym ciążom, ale również i umiejętności w tym zakresie. Postęp higieny, standardu mieszkaniowo-materialnego i medycyny pozwalał niemal każdemu urodzonemu dziecku osiągnąć wiek dojrzały, w związku z czym rodzice nie musieli asekurować się większą liczbą dzieci9. Warunki współczesności stwarzają możliwości planowania nie tylko dzieci, ale i wszelkich dziedzin życia rodzinnego. 8

Ibidem, s. 26-28.

9

Ibidem, s. 102-107.

Przemiany struktury i funkcji rodzin polskich w XX i XXI wieku

201

Mówiąc o przeobrażeniach rodzin polskich nie można nie wspomnieć o kierunku, jakim było przejście od rodziny produkcyjnej do rodziny nieprodukcyjnej. W okresie preindustrialnym w produkcji i usługach dominowały małe jednostki pracy, stanowiące własność poszczególnych rodzin. Były to warsztaty rzemieślnicze, sklepy, w których oprócz właściciela i szefa zarazem byli zatrudnieni pozostali członkowie rodziny. Rodzina była bowiem ściśle zespolona z warsztatem pracy. Podporządkowanie członków rodziny ojcu spowodowało jego dominację w wielu sferach życia rodzinnego. Mężczyzna stał się patriarchalną, autokratyczną głową rodziny. Postęp industrializacji powodował stopniowe oddzielanie wykonywanej pracy od środowiska rodzinno-domowego, w efekcie czego członkowie rodziny podejmowali pracę poza rodziną, a to z kolei powodowało zwiększanie się rodzin nieprodukcyjnych. Dzięki tym przemianom praca zawodowa i własność zakładu pracy przestały odgrywać decydującą rolę w życiu rodzinnym. Bardzo ważną zmianą było również przeobrażenie rodziny patriarchalnej w rodzinę egalitarną, stanowiącą silny fundament współczesnych rodzin polskich. Upowszechnienie się rodzin nieprodukcyjnych ograniczyło patriarchat, polegający na całkowitym podporządkowaniu się rodziny władzy ojca. Zanika więc rodzina patriarchalna, a tym samym maleje zakres władzy i jakże ważny niegdyś autorytet ojca jako „głowy rodziny". W miejscu rodziny patriarchalnej rozpowszechnia się tzw. rodzina skoncentrowana wokół matki. W rodzinach polskich zarówno żona pracująca, jak i niepracująca jest bardziej związana ze środowiskiem domowym i znacznie częściej niż jej współmałżonek wychowuje dzieci. Mężczyzna pełniący przeważnie rolę „głowy rodziny", z reguły jest bardziej zaabsorbowany pracą poza domem, toteż dlatego mniej się w nim udziela. Ze względu na jego częstą nieobecność „zarządcą" spraw rodzinnych stała się kobieta, co nie oznacza, że mężczyzna nie ma prawa głosu. Wbrew panującym zasadom, to on na ogół podejmuje ważne decyzje w życiu rodzinnym10. Niewątpliwie praca kobiet, żon i matek przynosiła liczne reperkusje w środowisku rodzinnym, w układzie pozycji i ról społecznych. Wymagała ponadto specyficznego godzenia kobiecych ról domowo-rodzinnych z zawodowymi. Również wielozmianowa praca mężów wprowadzała pewien element dezorganizacji w życie rodziny, co odzwierciedlało się ujemnie w rytmie jej codziennego funkcjonowania (np. wspólne spożywanie posiłków). Większe obciążenie pracą zawodową było związane z pełnieniem roli ojca i męża w rodzinie. Powinien on przede wszystkim zaspokajać potrzeby materialne członków rodziny 10

Ibidem, s. 28-30.

202

Henryk Bednarski

oraz realizować własne zainteresowania zawodowe. Rolę matki natomiast cechuje większe obciążenie obowiązkami, związanymi z prowadzeniem gospodarstwa domowego i wychowywaniem dzieci, przy jednoczesnej pracy zawodowej11. W związku z zaistniałymi zmianami w układzie ról i pozycji struktura rodziny małej zmierza w kierunku egalitaryzmu współmałżonków, powodując tym samym zmniejszenie się dystansu pomiędzy pozycjami społecznymi rodziców i dzieci, zwłaszcza tych starszych. Dzieci, które niegdyś były traktowane bardziej instrumentalnie, dziś są traktowane bardziej po partnersku. Wzrasta zatem ich pozycja w rodzinie, dzięki czemu dzieci korzystają z większej swobody. Stosunki rodzice-dzieci w czasach współczesnych na ogół demokratyzują się w miarę dorastania dzieci. Dziś autokratyczne kierowanie dziećmi małymi polegające w znacznej mierze na egzekwowaniu nakazów, zakazów i poleceń stopniowo jest zastępowane uzgodnieniem, dyskusją z dorastającą młodzieżą, a nawet przekonywaniem jej. Zwiększa się liczba rodzin, w których młodzież jest traktowana na zasadzie partnerstwa. Pozycja kobiety w świecie dzisiejszym nie dyskryminuje w żadnym razie roli czy pozycji ojca w rodzinie. Udział męża w podejmowaniu ważnych decyzji jest konieczny, a jego głos - w większości rodzin - jest głosem decydującym. Podział czynności w rodzinie przejawia tendencję do unifikacji obowiązków męskich i żeńskich. Coraz częściej mamy do czynienia ze wzrostem pozycji kobiety w rodzinie, gdzie z jednej strony następuje proces maskulinizacji kobiety (kobiety zaczynają coraz częściej podejmować zawody męskie i prace domowe typowo męskie), a z drugiej strony następuje proces feminizacji mężczyzn w życiu rodzinnym. Kolejnym kierunkiem przemian rodziny polskiej była ewolucja od rodziny zinstytucjonalizowanej do rodziny podporządkowanej treściom humanistycznym. W tradycyjnej rodzinie dominował rygorystyczny obyczaj, któremu bezwzględnie należało się podporządkować. Ściśle określone role społeczne żony, męża, ojca, matki, syna, córki itp. stanowiły kwintesencję zachowania i postępowania członków rodziny względem siebie, ale i względem osób postronnych. Rodzina jako całość była czymś nadrzędnym w stosunku do wchodzących w jej skład jednostek, ich interesów i pragnień. Z upływem czasu utraciła jednak formy sztywnej instytucji, przekształcając się w związek stosunków egalitarnych, odgrywając tym samym ważną rolę w procesie kształtowania osobowości i zaspokajania swych psychologicznych potrzeb i dążeń. Współcześnie w rodzinie polskiej coraz mniej jest więzi instytucjonalnych ze sztywno wyznaczonymi rolami, łączącymi członków rodziny. Nad powiąza16

Ibidem, s. 114-120.

Przemiany struktury i funkcji rodzin polskich w XX i XXI wieku

203

niami ról coraz częściej dominują osobiste, intymne więzi emocjonalne, psychiczne i intelektualne. Występujący w rodzinie wewnątrzrodzinny układ miłości i względów to nie tylko prosta relacja. W grę wchodzi tu uczucie. Istotne zatem stają się uczuciowe relacje między członkami rodziny. Coraz ważniejszą rolę odgrywa interakcja osobowości. Zaznacza się wzrost indywidualizmu i wolności osobistej członków rodziny. W rodzinie polskiej obserwujemy także większą swobodę dzieci w dziedzinie ekspresji osobowości. Normy obyczajowe czy religijne niegdyś rygorystycznie przestrzegane, straciły swą moc automatycznego oddziaływania i ustąpiły miejsca zachowaniom, wynikającym z indywidualnych przemyśleń i decyzji. Kwestie obwarowane prawem rodzinnym, normami oraz sankcjami religijnymi stanowią raczej sprawę rozwiązań osobistych. Kolejnym przejawem przemian zachodzących w rodzinie polskiej było przejście od rodziny „otwartej" do rodziny „zamkniętej". Tradycyjne społeczności lokalne składały się z rodzin „otwartych", nieodgradzających się od najbliższego otoczenia społecznego, niemających tajemnic wobec niego, współżyjących blisko z kręgami sąsiedzkimi i całą społecznością lokalną. Rodzina i jej członkowie podlegali ścisłej, nieformalnej kontroli ze strony rozproszonej rodziny dużej oraz otaczającego ją środowiska społecznego. Socjalizacja dzieci była notorycznie wspomagana sąsiedzkimi oddziaływaniami socjalizacyjno-wychowawczymi. Rodzina była niejako „wtopiona" w tło środowiska, w jakim egzystowała. Przestrzenne rozproszenie jednostek na skutek industrializacji i urbanizacji wpłynęło na sytuację środowiskową rodziny. Nastąpiło rozluźnienie się związku rodziny z naturalnymi (wspólnotowymi) kręgami społecznymi. Rodzina stała się „zamknięta" względem anonimowego środowiska. W Polsce poza kręgami najbliższych krewnych, oparcie dla współczesnej rodziny „zamkniętej" stanowią formalne instytucje społeczne (zakłady pracy, organizacje społeczne, żłobki, przedszkola, obozy itp.). Tworząc ogólny obraz przemian w strukturze rodziny polskiej można wysnuć wnioski o bardziej ogólnym charakterze. W rodzinach pracowniczych mąż, będący w dalszej przeszłości jedynym żywicielem rodziny, stał się obecnie żywicielem głównym ze względu na masowe podjęcie przez żony roli uzupełniającego żywiciela rodziny. Nierzadko też jedynym żywicielem współczesnej rodziny polskiej w rodzinach niepełnych bywają kobiety. Nadmiar codziennych, domowych obowiązków utrudnia członkom rodziny postindustrialnej godzenie ról rodzinno-domowych i pracowniczych. Im wyższe jest wykształcenie mężów, tym częściej akceptują oni pracę zawodową swoich żon.

204

Henryk Bednarski

Rzeczą charakterystyczną dzisiejszych rodzin polskich jest zachowanie podstawowych obowiązków pełnionych przez kobiety w ramach tradycyjnych ról domowych z tendencją mężów do pomagania żonom pracującym (egalitaryzm). Matki otrzymują też pomoc ze strony dzieci w prowadzeniu gospodarstwa domowego i sprawowaniu opieki nad potomstwem. Dzieci pomagają najczęściej w robieniu zakupów, pracach porządkowych czy opiece nad młodszym rodzeństwem. Współczesna żona i matka jest bardzo obciążona kumulacją obowiązków domowych i zawodowych, związanych z pracą poza domem. Napotykane przez kobiety trudności mogą być często rozwiązane przez instytucje opiekuńczowychowawcze (przedszkola, żłobki itp.) oraz intensyfikacje usług materialnych (stołówki, pralnie, instytucje sprzątające). Najlepszą „instytucją" wspomagającą były tutaj babcie, ale babć niepracujących jest w dzisiejszych czasach coraz mniej. Nagromadzenie się w rękach kobiet spraw domowo-rodzinnych z zawodowymi zwiększa zakres władzy kobiety w rodzinie, zwłaszcza w codziennych, bieżących sprawach. Dzieje się to niestety kosztem mniejszego uczestnictwa ojca w procesach rodzinnego wychowania. Oparty w znacznej mierze na podziale zadań i obowiązków układ ról społecznych, pełnionych przez członków rodziny, jest jedną z podstawowych przesłanek uzyskania pozycji społecznych w strukturze współczesnej rodziny polskiej. Drugą przesłanką jest zakres uprawnień, zakres rodzinnej władzy, mający zresztą swe reperkusje w układzie ról. Należy tu zaznaczyć, że pozycja żony staje się znacznie bardziej wyraźna w równości praw małżeńskich. Dzisiejsze rodziny, oparte na związku miłości, poszanowania i partnerstwa, tworzą zazwyczaj klimat dla podejmowania wspólnych rodzinnych decyzji bez dominacji jednego z małżonków. Znaczenie zyskała satysfakcja z życia małżeńskiego i rodzinnego. Za podstawowy warunek satysfakcji małżeńskiej uznaje się dziś długotrwałą miłość. Jeśli miłość wygaśnie, pewna część współmałżonków czuje się upoważniona do ponownego poszukiwania szczęścia w kolejnych związkach. Wzrasta tym samym liczba rozwodów. Dawna, tradycyjna dominacja mężów ustąpiła miejsca niemal całkowitemu partnerstwu w sprawach mających związek z życiem rodzinnym. Żony, będące niegdyś głównie „wykonawcami", awansowały do rangi doradców mężów, zyskując sobie tym samym coraz większe wpływy. Egalitaryzm małżeński w dziedzinie uprawnień posunął się do przodu, będąc świadectwem przemian, jakie dokonały się w rodzinie polskiej. Mniej zaawansowane zdają się być natomiast postępy w podziale rodzinnych obowiązków. Pozycja społeczna członka rodziny nie oznacza nic innego, jak miejsce, jakie zajmuje 011 w hierarchii rodziny. W rodzinie tradycyjnej najniższą pozycję zajmowały dzieci, a najwyższą - z racji panującego wówczas patriarchatu - ojciec, mąż. W czasach współczesnych pozycja społeczna żony przybliża się stopniowo do pozycji męża; coraz częściej spotykamy się z rodzinami egalitarnymi.

Przemiany struktury i funkcji rodzin polskich w XX i XXI wieku

205

O pozycji władzy decyduje jakość i zakres decyzji, jakie podejmuje dana jednostka w stosunku do poszczególnych członków rodziny. Im więcej decyzji rodzinnych podejmuje owa jednostka, tym większa jest jej pozycja władzy. Dzisiaj pozycja władzy w rodzinie skoncentrowana jest wokół kobiety, żony i matki zarazem. To bowiem żona z uwagi na długie codzienne przebywanie męża poza domem, związane z zapewnieniem rodzinie bytu, dysponuje budżetem, decyduje o zakupach, nadaje kierunek wychowaniu dzieci, systematycznie ich przy tym kontrolując z wypełnianych obowiązków i zgodności zachowań z obowiązującymi w domu wartościami i normami. Ze względu na panujący współcześnie egalitaryzm pozycja autorytetu w rodzinie powoli wyrównuje się podobnie, jak pozycja władzy. Przyczyną owej zmiany może być wspomniana już wysoka pozycja żony, matki, jak i powszechne dziś przyjacielskie relacje międzymałżeńskie, rodzicielskie12. Kolejnym przejawem przemian zachodzących w rodzinie polskiej jest malejący stopień spójności oraz integracji wewnątrz rodziny, co niewątpliwie powoduje jej dezintegrację. Objawy te wyraźnie widać przy wypełnianiu przez rodzinę istotnych funkcji w stosunku do członków rodziny, ale i w stosunku do społeczeństwa. Malejący stopień spójności oraz częściej występująca dezintegracja rodziny wiąże się w świadomości społeczeństw z problematyką rozpadu rodziny i drastycznie wzrastającej liczby rozwodów. Oczywisty jest fakt, że rodziny zamieszkujące duże miasta stanowią typ rodziny amorficznej, nieznanej, nie rozpoznawalnej przez równie anonimowe środowiska społeczne. Stąd też wynika ich znacznie mniejsza kontrola w stosunku do rodzin wiejskich. Mniejsze są tu także możliwości sprawowania funkcji kontrolnej rodziny względem członków. Rodzice mają utrudnioną opiekę wychowawczą oraz wzajemne kontrolowanie siebie nawzajem, chociażby ze względu na codzienną, wielogodzinną nieobecność w domu. Sprzyja temu zwiększona autonomia zarówno kobiet, żon i matek zarazem, jak i ich dzieci. Rodzina polska borykała się często z szeregiem napięć i konfliktów. Powoduje je m.in. praca zawodowa kobiet, szczególnie posiadających małe dzieci i prowadzących samodzielne gospodarstwo domowe. Bardzo trudno pogodzić jest role domowe z pracowniczymi. Normy obyczajowe regulujące podział obowiązków w rodzinie niestety nie uległy zbyt wielkim przemianom. Często nadal uważa się, że rolą kobiety jest prowadzenie gospodarstwa domowego, pielęgnacja i wychowanie potomstwa. Dodatkowo kobiety przejmują nowe obowiązki pracownicze. Ze względu na nadmiar obowiązków, kobiety często nie mają czasu na spokojną wymianę myśli z mężem i emocjonalne z nim obcowanie, ani też na dłuższe rozmowy z dziećmi, tak bardzo ważne ze względu na ich intelektualny i emocjonalny rozwój. Ów stan niewątpliwie sprzyja rozłamowi spójności 12

Por. Z. Tyszka, Socjologia..., s. 155-158.

206

Henryk Bednarski

rodziny, powodując tym samym ujemne reperkusje w osobowości jej członków. Jednakże pomimo „zabieganego" trybu życia dzisiejszego społeczeństwa w polskich rodzinach nie dochodzi na ogół do „wygaszania ciepła rodzinnego"13. Ze strukturą rodziny ściśle wiążą się funkcje rodziny, poprzez które rozumiemy cele, do których zmierza życie i działalność rodziny oraz zadania, jakie pełni na rzecz swych członków, zaspokajając ich potrzeby, ale też i potrzeby społeczeństwa, oczekującego od rodziny dobrze przygotowanych i bezkonfliktowo włączających się w życie społeczne obywateli. Funkcja oznacza zatem działalność kierowaną na określony cel, kontynuowaną w ramach danej struktury społecznej bądź dla podtrzymania danej społeczności w jej stanie normalnym. Rzeczą konieczną jest wyodrębnienie co najmniej dziesięciu funkcji rodziny. Według Z. Tyszki są to następujące funkcje: 1. funkcje biopsychiczne: • funkcja prokreacyjna, • funkcja seksualna; 2. funkcje ekonomiczne: • funkcja materialno-ekonomiczna, • funkcja opiekuńczo-zabezpieczająca; 3. funkcje społeczno-wyznaczające: • funkcja klasowa, • funkcja legalizacyjno-kontrolna; 4. funkcje socjopsychologiczne: • funkcja socjalizacyjna, • funkcja kulturalna, • funkcja rekreacyjno-towarzyska, • funkcja emocjonalno-ekspresyjna. Funkcje rodziny uległy „treściowym przeobrażeniom współczesnych rodzin polskich. Zmianie uległa przede wszystkim hierarchia wartości tych funkcji, zakres oraz ich wewnętrzna struktura, w ramach której jedne elementy zanikają, drugie natomiast zyskują na znaczeniu"14. Z uwagi na zadania i funkcje, jakie spełnia rodzina jest ona podstawą istnienia społeczeństw; jest źródłem, które zabezpiecza ciągłość pokoleniową społeczeństw. Szczególnie z uwagi na funkcję prokreacyjną, a także funkcję socjalizacyjną i wychowawczą rodzina zapewnia ciągłość biologiczną społeczeństw. I nie chodzi tu tylko o pewne kontynuacje życia duchowego, kulturalnego, ale o to, że rodzina jest nośnikiem tradycji i wartości, które są przekazywane z pokolenia na pokolenie15.

13 14 15

Por. Z. Tyszka, Rodziny..., s. 122-124. Por. Z. Tyszka, Socjologia..., s. 114. Ibidem, s. 114 i nast.

Przemiany struktury i funkcji rodzin polskich w XX i XXI wieku

207

Głębokie przemiany nastąpiły w zakresie pełnionych przez rodzinę funkcji biopsychicznych, w szczególności odnosi się to do funkcji prokreacyjnej. Rodzina pełni dziś zarówno funkcję prokreacyjną, często wiązaną ze świadomym ojcostwem lub macierzyństwem i jako osobą biologicznie powiązaną funkcję seksualną. Zmiana funkcji prokreacyjnej rodziny wyraża się przede wszystkim w zmniejszeniu jej dzietności. Stan ten jest wynikiem pojawienia się środków antykoncepcyjnych, umożliwiających świadome planowanie rodziny. Na zmniejszenie dzietności wpłynęła ponadto praca zawodowa kobiet poza domem. Zawodowe obciążenie stanowi utrudnienie w rodzeniu, opiece i wychowaniu dzieci. Zmusza więc do ograniczenia prokreacji. Niebagatelny wymiar mają tu również rosnące aspiracje życiowe, dotyczące wykształcenia czy polepszenia statusu zawodowego i ekonomicznego. Dziś coraz więcej osób przede wszystkim decyduje się na wykształcenie i zapewnienie sobie odpowiedniego standardu materialnego, a dopiero później myśli o rodzinie i dzieciach. Nadmiar zajęć i oszczędność pieniędzy nie sprzyja współcześnie wielodzietności. Ze względu na wieloletni okres nauki, wydłuża się okres niesamodzielności dzieci w rodzinach. Wzrastają bowiem społeczne i materialne koszty wychowania i edukacji dzieci. Coraz bardziej pożądanym modelem staje się rodzina małodzietna. Znaczenia nabiera planowanie rodziny, a szczególnie kształtowanie jej liczebności poprzez pełną kontrolę nad planowaniem potomstwa. We współczesnej rodzinie polskiej nastąpiło oddzielenie funkcji seksualnej od funkcji prokreacyjnej. Dzięki rozwojowi wiedzy i techniki zaistniała możliwość zaspokajania popędu seksualnego bez konsekwencji zachodzenia w ciążę. Kobieta może świadomie kierować swoją płodnością, co daje jej szanse pełnej emancypacji. Życie seksualne stało się wartością samą w sobie, niezależnie od tego, że stanowi podstawę prokreacji. To w nowoczesnej rodzinie nastąpiła zmiana w mentalności prokreacyjnej, której wyrazem jest obniżanie się wartości parametrów, określających tzw. dzietność deklaratywną, tzn. uważaną za idealną oraz planowaną w momencie zawierania małżeństwa. W Polsce z roku na rok przybywa bezdzietnych kobiet. Obecnie w życiu seksualnym dąży się do równouprawnienia kobiet i mężczyzn. Partnerzy (małżonkowie) rozmawiają o pożyciu seksualnym, domagając się od siebie wzajemnych doznań. Można więc tu mówić o tendencji do egalitaryzmu w partnerstwie seksualnym. W sferze seksualnej małżonków możemy zaobserwować także inną negatywną z punktu widzenia trwałości rodziny - zmianę „rewolucji seksualnej". Dotyczy ona coraz częściej występujących pozamałżeńskich kontaktów seksualnych, zarówno mężów, jak i żon, co z punktu widzenia obowiązującego w Polsce prawa małżeńskiego oraz panujących powszechnie norm moralno-obyczajowych jest zjawiskiem negatywnym. Mimo tego życie seksualne małżonków jest nagminnie łamane, co z kolei sprawia coraz większy rozłam

208

Henryk Bednarski

między normami a seksualnym życiem rodzinnym. Częste zdrady współmałżonków, wolna miłość, stają się nierzadko następstwem rozpadu małżeństwa. Niepokojący zdaje się być fakt, że pozamałżeńskie życie seksualne spotyka się z tolerancyjną oceną opinii publicznej. Istotne zmiany zaszły w zakresie funkcji ekonomicznych, w szczególności dotyczy to materialnego i społecznego zabezpieczenia rodziny. W czasach dzisiejszych kojarzy się ono na ogół z wysokim kontem bankowym, posiadaniem prywatnego przedsiębiorstwa, z wykształceniem, dobrym zawodem, z cenioną funkcją społeczną. Te same wartości mają znaczenie przy kojarzeniu się małżeństw, obok względów emocjonalnych i charakterologicznych. Przemiany nastąpiły także w zakresie opiekuńczo-zabezpieczającej funkcji rodziny. Funkcja ta sprowadza się do materialnej, fizycznej i psychiczno-moralnej opieki nad niesamodzielnym członkiem rodziny. Rodzina gromadząc środki finansowe, przy ich użyciu zabezpiecza opiekę nad członkami rodziny, opiekę szeroko rozwijają (codzienne pranie, mieszkanie, opiekę zdrowotną itp.), zabezpieczając tym samym materialne potrzeby swoich członków. Jednakże wiele dotychczasowych zadań, spełnianych przez rodzinę przejęły różnego rodzaju instytucje państwowe, społeczne i prywatne, np. przedszkola, żłobki, szpitale zapewniając tym samym wzrost znaczenia funkcji psychologiczno-moralnego wsparcia. Współcześnie dzieckiem nie zajmuje się tylko matka. Niemowlęta oddane bywają do żłobka, a z czasem do przedszkola, dzięki czemu zmniejszają się pielęgnacyjne obowiązki rodziców, pracujących zawodowo. Rodzinna opieka zdrowotna i fizyczna jest wspierana przez instytucje państwowe, głównie przez służbę medyczną. Poważnie chorym człowiekiem również nie zajmuje się rodzina, lecz instytucja, jaką jest szpital. Podobnie ma się kwestia utrzymania chorego - obecnie chory nie liczy na pomoc rodziny, bowiem podstawą jego utrzymania jest renta. Starsi ludzie również są zabezpieczeni finansowo, otrzymując comiesięczną emeryturę, co powoduje, że nie muszą w pełni egzystować „na garnuszku" krewnych16. Przemiany nastąpiły także w zakresie funkcji społeczno-wyznaczających. Od początków istnienia rodziny funkcja klasowa wyznaczała swoim członkom miejsce w strukturze społecznej. Niegdyś urodzenie się w danym typie rodziny automatycznie narzucało przynależność nowego członka rodziny do danej grupy, zbiorowości, klasy, warstwy czy kasty. Jeszcze dzisiaj mówi się czasami o pochodzeniu, gdy dzieci rodzą się w rodzinach robotniczych, chłopskich czy inteligenckich. Z pewnością trudniej jest im znaleźć przynależność klasową, jednak samo pochodzenie nie przesądza już o przynależności do kręgów społecznych.

16

Ibidem, s. 114-120.

Przemiany struktury i funkcji rodzin polskich w XX i XXI wieku

209

W nowoczesnych rodzinach polskich zmalała również funkcja legalizacyjno-kontrolna. Brak tu niegdyś mieszkającego z rodziną trzeciego pokolenia (oddzielnie mieszkający dziadkowie), które niegdyś stanowiło czynnik kontrolny. Zachowania seksualne poza ramami małżeństwa, głównie ludzi młodych, stają się bardziej legalne. Tym samym maleje legalizacyjna funkcja rodziny względem współżycia seksualnego. We współczesnych rodzinach polskich występuje równe traktowanie dzieci z pełnych rodzin z dziećmi z rodzin niepełnych bądź pozamałżeńskich, co w przypadku rodzin tradycyjnych wiązało się z ich gorszym statusem i napiętnowaniem przez grupy społeczne. Zmianom uległ ponadto system kontroli rodzicielskiej. Powszechna dziś praca zawodowa członków rodziny zmniejszyła możliwość wzajemnej kontroli rodziny, szczególnie dotyczy to relacji rodzic - dziecko. Kontroli tej nie sprzyja przestrzenne rozproszenie członków rodziny, jak również miejskie, a zwłaszcza wielkomiejskie anonimowe środowisko. Pracujący w oddalonych od siebie instytucjach rodzice, uczące się poza domem dzieci, własne kręgi rówieśnicze stanowią przekształcony, aczkolwiek wyraźny obraz współczesnej rodziny polskiej. W zakresie socjalizacyjnej funkcji współczesnej rodziny, wiążącej się z socjalizacją, wychowaniem i kształtowaniem człowieka zachodzą dwojakie procesy. Z jednej strony praca rodziców, a szczególnie matki, ogranicza bezpośredni kontakt z dziećmi, ograniczając tym możliwości wychowawcze członków rodziny. Z drugiej strony natomiast kontakt ze światem zewnętrznym wnosi szereg nowych, istotnych dla procesu wychowawczego przesłanek życia rodzinnego. Funkcja socjalizująco-wychowawcza polega na wprowadzeniu dziecka w świat kultury danego społeczeństwa, przygotowaniu go do samodzielnego pełnienia ról społecznych. Środowisko rodzinne oddziałuje na dziecko spontanicznie, kształtując jego osobowość i sposób postępowania, niezależnie od intencji i świadomych działań wychowawczych rodziców. Rola wychowawcza rodziny sprowadza się dzisiaj do kształtowania cech osobowości dziecka, urabiania jego charakteru, bezkonfliktowego włączenia się w życie społeczne. Fundamentalną przesłanką procesów socjalizacyjnych w rodzinie jest pozycja społeczna dziecka, jaką w niej ono zajmuje. W okresie powojennym najniższą pozycję wewnątrzrodzinną zajmowały dzieci chłopskie. Współcześnie ulega jednak zmianie stosunek rodziców do własnego potomstwa. Dziś dziecko jest dla wielu rodziców celem samym w sobie, wymagającym atmosfery ciepła, troski i opieki. Widoczną zmianą w kwestii funkcji socjalizacyjnej jest kontakt emocjonalnointelektualny między dzieckiem i rodzicami, gdyż znacznie zmniejszyły się bariery ograniczające go. Występuje większa tolerancja rodziców wobec dzieci, które dysponują większym zakresem swobody. Rodzice bardziej kontrolują swe

Henryk Bednarski

210

negatywne emocje w stosunku do dzieci, ograniczając brutalną „wybuchowość" czy rezygnację z kar cielesnych. Współcześnie podwyższona pozycja dziecka w rodzinie czyni bardziej partnerskim stosunek wychowawczy, zachodzący między rodzicem a dzieckiem. Zdecydowanie zmniejsza się międzypokoleniowy dystans, a w jego miejscu rozwija się silna więź emocjonalna, odgrywająca kluczową rolę w procesie wychowania17. Funkcja wychowawcza rodziny jest dziś wspomagana przez instytucje kształcenia i wychowania pozaszkolnego oraz instytucje społeczne (szkoła, organizacje młodzieżowe, świetlice, kluby itp.). Wzrasta wychowawcza rola rodziny ze względu na okres kształcenia się dzieci. Mimo że współczesna rodzina spotyka się z coraz większą konkurencją wychowawczą ze strony innych instytucji, głównie telewizji i Internetu, to jednak stanowi ona ważny, a przede wszystkim niezbędny element systemu wychowawczego współczesnego społeczeństwa. Rozumiana bardzo szeroko funkcja kulturalna rodziny, przez którą następuje wrastanie człowieka w kulturę, uczenie się pewnych nawyków kulturalnych, sposobów zachowania na przestrzeni lat wyraźnie zmalała ze względu na znaczną liczbę wyspecjalizowanych w tym zakresie instytucji. W rodzinie uczymy się właściwego korzystania z dziedzictwa kulturowego. Rodzina jest niezastąpiona, jeśli chodzi o prawidłowe ukształtowanie stosunku jednostki do otaczającego świata, do innych ludzi (wpajanie norm, hierarchii wartości i zasad postępowania w trakcie procesu socjalizacji). Tylko w rodzinie można nauczyć się właściwego korzystania z dziedzictwa kulturowego poprzednich pokoleń i zaniedbanie poprzez nią tej funkcji dokonuje się z wyraźną szkodą dla młodego pokolenia18. Na kształt polskiej rodziny XXI w. duży wpływ wywiera czynnik tradycji kulturowej, tzn. zastane i szybciej lub wolniej zmieniające się normy, wzory i wartości społeczne. Taki wpływ mają też historycznie ukształtowane tradycje narodowe i tradycje regionalne. Wartości życia rodzinnego są bardzo cenione przez Polaków. Są one głęboko zakorzenione w realizowanych wzorach życia rodzinnego. Naszą cechą jest także szacunek do rodziców i ludzi starszych. Nietrudno też dostrzec istnienie silnej więzi (emocjonalnej i towarzyskiej) z bliższymi krewnymi w linii bocznej19. Istotny wpływ na zmiany w życiu rodzinnym wywarł ponadto rozwój środków masowego przekazu, głównie telewizji, Internetu i telefonii komórkowej oraz kultury masowej, zwłaszcza w ciągu ostatnich lat. Zmianie uległy formy spędzania wolnego czasu zarówno przez poszczególnych członków rodziny, jak i przez całą rodzinę. 17 18 19

Por. Z. Tyszka, Rodziny..., s. 130-132. Por. Z Tyszka, Socjologia..s. 119-122. Ibidem, s. 30-35.

Przemiany struktury i funkcji rodzin polskich w XX i XXI wieku

211

Każda rodzina jako przekaźnik tradycji jest również poznawczym przekaźnikiem kultury. Umiejętność zapewnienia racjonalnego wypoczynku oraz warunków rozwoju zainteresowań i zamiłowań intelektualnych i kulturalnych dzieci to ważne i niełatwe zadania, którymi są obarczeni rodzice. Wszelkie formy działalności wychowawczej, jak np. przekazywanie dorobku nauki i techniki, wychowanie przez sztukę czy działalność społeczną, wymagają ustalonego frontu wychowawczego, koordynacji w doborze treści i metod oddziaływania. Niezbędna jest tu taka organizacja działalności wychowawczej, która dostarcza nie tylko określonych wiadomości i sprawności, lecz kształci również umiejętność widzenia różnorakich wartości w świecie i w życiu oraz potrzebę aktywnego zaangażowania się w problematykę własnych zainteresowań, zdolność wypowiadania siebie, nawiązania wspólnoty z innymi ludźmi, możliwość twórczego działania. Polska rodzina jest zarówno miejscem życia kulturalnego, jak i towarzyskiego. Organizacja wypoczynku, zabawy, rozrywki, należy do zasadniczych treści życia rodzinnego. Poprzez funkcję rekreacyjno-towarzyską rodziny przemawia organizowanie życia towarzyskiego członkom rodziny, spotkań czy dyskusji. W rodzinie odpoczywamy, ponieważ przebiega w niej proces rekreacji. Rodzice powinni żywiołowo organizować zarówno życia towarzyskie, jak i czas wolny swoim dzieciom pod kątem potrzeb, wynikających z rozwoju psychicznego dziecka. Dorośli powinni otrzymywać odpowiednie dla siebie propozycje wykorzystania czasu wolnego, uczestnictwa w kulturze. Ich funkcje programowe powinny uwzględniać nie tylko uprawianie zajęć już obecnie znanych i popularnych, powszechnie pożądanych, lecz także propagowanie i realizację zajęć mało znanych lub niedocenionych, a atrakcyjnych i wartościowych, jak np. różne formy rekreacji ruchowej, sport nie wyczynowy, zajęcia związane z turystyką, amatorskie zajęcia artystyczne, zajęcia towarzyskie i organizacyjne, różnorodne odczyty i kursy stanowiące element systematycznego kształcenia ustawicznego. Ważną rolę spełniać tu mogą również różnego rodzaju zajęcia techniczne. Dzisiaj często też mamy do czynienia ze specjalistycznymi instytucjami wypoczynkowymi i rekreacyjnymi, które w dużym stopniu odciągają poszczególnych członków od rodzinnych fonu wypoczynku i rozrywki, dając im bogatsze w tym zakresie szanse i możliwości. Z drugiej strony - zaznacza się coraz bardziej wyraźna tendencja do rodzinnej konsumpcji wolnego czasu, której sprzyja rozwój środków masowego przekazu i upowszechnienie się prywatnych środków transportu. Jednak organizacja czasu pracy utrudnia wspólną rodzinną rekreację. Nie można tu jednak nie wspomnieć o zupełnie zmienionej dziś funkcji wolnego czasu20.

20

Por. F. Adamski, Socjologia małżeństwa i rodziny, Warszawa 1984, s. 222.

212

Henryk Bednarski

We współczesnych rodzinach polskich coraz częściej, ze względu na wielkie obciążenie rodziców pracą zawodową, preferuje się bierne formy spędzania czasu wolnego. Do takich form można zaliczyć nadmierne korzystanie z telewizora i Internetu. Środki masowego przekazu, a zwłaszcza telewizja i Internet wywierają wpływ na rozwój emocjonalny i ruchowy dziecka. Telewizja, komputer przyczyniają się do zmniejszenia ilości czasu, jaki poświęcają rodzice dzieciom, do ograniczania kontaktów z nimi. A przecież racjonalne wykorzystanie czasu wolnego w rodzinie umożliwia wszystkim członkom, a w szczególności dzieciom zaspokojenie potrzeb publicznych. Przede wszystkim potrzeby bezpieczeństwa, a także obcowania z innymi, przynależności, więzi emocjonalnej, akceptacji. Ogromnego znaczenia nabiera funkcja emocjonalno-ekspresyjna w polskiej rodzinie XXI w. Jest to funkcja, w kwestii której rodziny nie może zastąpić żadne inne środowisko wychowawcze, ani żadna grupa społeczna. Emocjonalne przejawy współżycia w rodzinie opierają się na więziach emocjonalnych, zespalających jej członków. Więzi uczuciowe w rodzinie mają bardzo duże znaczenie dla prawidłowego rozwoju i wychowania dzieci. Więzi tej nie można niczym zastąpić, co można zaobserwować szczególnie u dzieci pozbawionych opieki rodzicielskiej. Wobec zmienności wielu środowisk we współczesnym społeczeństwie, które niegdyś miały cechy stabilności i stwarzały warunki intymnego współżycia rodzina staje się jedyną grupą społeczną, w której może być zaspokojona potrzeba intymnego obcowania, potrzeba bliskich kontaktów emocjonalnych. Zrozumienie, życzliwość, wzajemna pomoc niesiona w przypadku trudności to elementy charakteryzujące zachowania ludzi kochających się. Za kształt miłości w rodzinie odpowiadają przede wszystkim rodzice, dając przykład swym dzieciom. Wpływ rodziców oddziałuje m.in. na rozwój funkcji poznawczych dziecka, na osiągnięcia szkolne, na ustalenie się jego równowagi uczuciowej i dojrzałości społecznej, na formowanie obrazu samego siebie oraz na stosunek do siebie i stosunek do grupy rówieśniczej, a także na wywiązanie się z pełnienia ról rodzinnych, w tym późniejszej roli ojca czy matki wobec własnych dzieci itp. już w życiu dorosłym. Rodzina jest miejscem pełnego emocjonalnego przeżywania swojego życia, swoich powodzeń i niepowodzeń, sukcesów i porażek. Wzrastający współcześnie egalitaryzm męża i żony, podobne doświadczenia życiowe obojga małżonków, podobne wzoiy kulturowe, odbiór podobnych treści płynących ze środków masowego przekazu wszystko to wpływa na kontakt psychiczny małżonków, wzajemne zrozumienie czy przyjaźń rodzinną. Rodzina egzystująca w świecie globalnym jest rodziną uwolnioną od żmudnych i absorbujących czynności, a jej członkowie w większej mierze mogą poświęcić się sprawom bezinteresownego współżycia, opartego na przesłankach emocjonalnych.

Przemiany struktury i funkcji rodzin polskich w XX i XXI wieku

213

Analizując przemiany rodziny, należy zaznaczyć, że nie tylko strukturalny i funkcjonalny charakter rodziny ulegał przemianom. Warto wspomnieć także 0 zmianach, jakie dokonały się w ideologii rodziny. Wydaje się, że świadomościowe modele są bardziej postępowe niż rzeczywiste zachowania. Współcześnie świadomościowy model egalitaryzmu w rodzinie jest bardziej rozpowszechniany niż wzór egalitaryzmu. W ogóle wiele osób jest przekonanych o konieczności zrównania praw i obowiązków członków rodziny, jednak w realnym życiu na co dzień nie spotykamy się zawsze z równouprawnieniem. Dziś znacznie mocniej podkreśla się jej nieinstrumentałne wartości - świadomościową, emocjonalną rolę rodziny w postaci zapewnienia psychicznego oparcia czy też jej zdolności obrony przed poczuciem osamotnienia. W rodzinie tradycyjnej nikt nie zważał na tego typu wartości. Istotną zmianą w funkcjonowaniu rodzin jest postulat miłości romantycznej, na którym w większości opiera się dzisiejsza rodzina polska. Istotną zmianą jest przyznanie jednostce prawa do wyboru partnera małżeńskiego z miłości, prawo zmiany rodzinnego życia, o ile stanie się ono nieznośne (rozwód)21. W procesie przemian życia rodzinnego oprócz skutków pozytywnych wystąpiły także istotne perturbacje, które nasiliły się głównie w drugiej połowie XX i na początku XXI w. Społeczeństwo globalne, w jakim przyszło nam egzystować (wraz z zawartymi w nim zhierarchizowanymi układami społecznymi) wpływa na rodzinę, odpowiednio modyfikując jej strukturę i funkcjonowanie. Z kolei modyfikowana rodzina wywiera wpływ na społeczeństwo globalne, jego substruktury i procesy, co z kolei intensyfikuje się w okresach szybszych przeobrażeń społeczeństwa22. Niepokojąco brzmi stwierdzenie socjologów rodziny, niezbyt optymistycznie zapatrujących się na przyszłość rodziny polskiej (i nie tylko), dostrzegających wręcz narastanie elementów kryzysowych we współczesnej rodzinie. Wskazują oni na postępujący wzrost liczby rozwodów, odśrodkowych tendencji indywidualistycznych w rodzinie, podkreślając fakt zmniejszenia się ilości czasu spędzanego w gronie rodzinnym. Dziś „domy rodzinne to hotele" służące jedzeniu 1 spaniu. Znawcy socjologii rodziny zwracają uwagę na wzrastające trudności i niepowodzenia wychowania rodzinnego; wysnuwają dość smutne wnioski z faktu nasilania się przedmałżeńskiego i pozamałżeńskiego życia seksualnego. Wyrażają niepewność, co do dalszych losów małej rodziny monogamicznej23, ale jak dotąd ludzkość nie wypracowała innej instytucji, która mogłaby w pełni, skutecznie zastąpić rodzinę, a przecież szczęśliwa rodzina i „szczęśliwe młode stworzenie, które ma prawo odczuwać i odczuwa miłość rodziców, serdecznych 21 22 23

Por. Z. Tyszka, Socjologia. ., s. 122-124 Por. M. Ziemska, Rodzina. , s. 194. Por. Z. Tyszka, Socjologia. ., s. 139

214

Henryk Bednarski

opiekunów, bliskich, własnych, pewnych, które ma dom rodzinny, gdzie może się schronić, ilekroć otoczenie poza tym domem powieje obcością24. Akcentuje się współcześnie przede wszystkim powodzenie osobiste i indywidualny sukces człowieka, przedkładany nad dobro rodziny jako całości. Ponadto z powodu nowych zawodów zanika tradycja przekazywania zawodu z ojca na syna, co godzi w spójność rodziny. Konsekwencją tych przemian jest obserwowany współcześnie kryzys rodziny (rozwody, niechęć wstępowania w związki małżeńskie i posiadanie potomstwa, różnego typu związki partnerskie niebędące rodziną, związki homoseksualne, samotność z wyboru). Dokonujące się w rodzinie polskiej zmiany, pomimo swej potężnej siły, nie są jednak w stanie zdeterminować dominującego znaczenia rodziny, jej doniosłości dla najważniejszych procesów życia człowieka, czy jej emocjonalnego klimatu. Niemal zawsze rodzina mała czy duża, monogamiczna czy poligamiczna, patriarchalna czy demokratyczna stanowiła centralną kategorię życia społecznego, wokół której koncentrowały się główne procesy i zjawiska społeczne, jak normy religijne i obyczajowe, obrzędowość i zjawiska kultury, procesy legislacyjne, zjawiska i procesy gospodarcze. Dlatego nawet w warunkach zewnętrznych zagrożeń trudno uwierzyć, by cokolwiek mogło zagrozić w sposób totalny egzystencji rodziny jako instytucji społecznej. Rodzina zaspokaja - i to w niemożliwy do zastąpienia - wiele najważniejszych potrzeb jednostek ludzkich, co jest podstawą jej trwałości jako instytucji (mimo niebezpieczeństwa rozpadu). Zresztą dość powszechnie jest znana prawidłowość, że w sytuacjach trudnych ludzie szukają oparcia w swych rodzinach, w związku z czym może nawet wzrastać poczucie rodzinnej wspólnoty25.

24

T. Kotarbiński, Medytacje o życiu godziwym, Warszawa 1986, s. 99.

25

Por. Z. Tyszka,Rodziny..., s. 36.

Mazowieckie Studia Humanistyczne Nr 1-2, 2008

Grażyna Cęcelek

PAUPERYZACJA RODZINY A ZAGROŻENIE DZIECKA WYKLUCZENIEM SPOŁECZNYM

Istota problemu ubóstwa Przemiany społeczne zachodzące we współczesnej rzeczywistości ujawniają wiele zjawisk, które wymagają zainteresowania społecznego. Należy do nich m.in. problematyka związana z pauperyzacją rodziny, czyli procesem jej ubożenia i obniżania się stopy życiowej. Ubóstwo określa się zazwyczaj jako „stan, w którym jednostce czy grupie społecznej brakuje środków na zaspokajanie podstawowych potrzeb, uznawanych w danej społeczności za niezbędne"1. W 1984 r. Rada Ministrów Wspólnoty Europejskiej przyjęła, że „ubóstwo odnosi się do osób, których środki (materialne, socjalne) są ograniczone w takim stopniu, że poziom ich życia obniża się poza akceptowalne minimum w kraju zamieszkania"2. Zjawisko ubóstwa jest złożone i wielowymiarowe, ma zarówno aspekty ilościowe (np. wskaźnik dochodu gospodarstwa domowego), jak i jakościowe (inne wskaźniki sytuacji materialnej, np. posiadanie pewnych dóbr, dostęp do takich wartości, jak wykształcenie czy ochrona zdrowia). Często znaleźć trudno jednoznaczne kryterium, na podstawie którego można stwierdzić, czy dana osoba lub rodzina jest uboga3. Cechą charakterystyczną ubóstwa jest to, że ze zjawiskiem tym wiąże się stan deprywacji społecznej związany z niemożnością zaspokojenia pewnych 1 T. Kowalak, E. Leś, Kwestia ubóstwa. Definicja i kryteria ubóstwa, w: A. Rajkiewicz, J. Supińska, M. Księżopolski (red.), Polityka społeczna. Materiały do studiowania, Katowice 1998, s. 137. 2 K. Czekaj, K. Gorlach, M. Leśniak, Labirynty współczesnego społeczeństwa, Warszawa 1996, s. 189. 3 G. Firlit-Fesnak, M. Szylko-Skoczny (red.), Polityka społeczna, Warszawa 2007, s. 240.

216

Grażyna Cęcelek

potrzeb ludzkich (nie tylko biologicznych) na akceptowanym społecznie poziomie w odniesieniu dla danego kraju i w określonym czasie. Zjawisko to powoduje odebranie milionom ludzi możliwości korzystania z dóbr cywilizacyjnych oraz zepchnięcie na margines i polaryzację społeczną. Ma ono charakter zarówno indywidualny, jak i społeczny. Z jednej strony stanowi bowiem określenie pewnych warunków życia jednostki i rodziny, a z drugiej - tworzy ważny aspekt sprzeczności występujących w społeczeństwie, ze względu na rosnącą przepaść pomiędzy światem bogatych i biednych. Najogólniej rzecz ujmując, pojęcie „ubóstwa" odnosi się do sytuacji socjalnobytowej osób, rodzin lub grup, które w określonym społeczeństwie, w określonych warunkach społecznych i historycznych, przy określonych umownych składnikach potrzeb obiektywnie znajdują się (bądź mają poczucie, że się znajdują) w sytuacji niedoboru dóbr materialnych lub socjalnych4. W definiowaniu ubóstwa najczęściej wyróżnia się dwa podejścia: podejście absolutne i podejście względne. W przypadku podejścia absolutnego ubóstwo jest traktowane jako „stan niezaspokojenia podstawowych potrzeb życiowych"5, natomiast podejście względne zakłada, że ubóstwo to „sytuacja naruszenia zasad sprawiedliwości społecznej poprzez istnienie nadmiernego dystansu pomiędzy poziomem życia poszczególnych grup ludności"6. Podstawą w dokonywaniu pomiarów może być przecież poziom dochodów, konsumpcji (pojęcie absolutne) lub też np. poziom niezadowolenia społecznego, poczucie deprywacji (pojęcie względne)7. Bardzo ciekawą typologię biedy przedstawiła Elżbieta Tarkowska8, która, analizując odmienne przyczyny, przejawy i perspektywy biedy, pokazała różne stopnie jej doświadczania, dokonując następującej klasyfikacji: - bieda głęboka, utrwalona, bez nadziei; - bieda nowa, płytka, przejściowa; - bieda nowa, płytka, przekazywana następnemu pokoleniu; bieda dawna, utrwalona w nowych warunkach; - bieda powracająca; - bieda płytka, niepatologiczna, bieda z nadzieją. W ostatnich latach sytuacje związane z występowaniem ubóstwa przybierają taką skalę i natężenie, że wywierają destrukcyjny charakter na cały rozwój

4

Encyklopedia socjologii, 1.1, Warszawa 1998, s. 268. T. Pilch, I. Lepalczyk (red.), Pedagogika społeczna. Człowiek w zmieniającym się świecie, Warszawa 1995, s. 341-342. 6 Ibidem, s. 341-342. 7 W. Ratyński, Problemy i dylematy polityki społecznej w Polsce, 1.1, Warszawa 2003, s. 735. 8 E. Tarkowska, Zrozumieć biednego. O dawnej i obecnej biedzie w Polsce, Warszawa 2000, s. 61-89. 5

Pauperyzacja rodziny a zagrożenie dziecka wykluczeniem społecznym

217

społeczny i gospodarczy kraju, powodując pauperyzację wielu polskich rodzin oraz utrudniając ich funkcjonowanie.

Przyczyny i skutki pauperyzacji społeczeństwa polskiego Problem biedy i niedostatku nie jest w Polsce zjawiskiem nowym. Zjawisko biedy i niedostatku od wieków występowało i nadal występuje w każdym społeczeństwie. Swoje korzenie ma głęboko umiejscowione w historii i jest związane z samym faktem istnienia społeczności, w której zawsze istniały i istnieją jednostki słabsze i mniej zaradne pod względem ekonomicznym czy też zdrowotnym i wymagające w związku z tym pomocy i opieki innych. Współczesne ubóstwo ze względu na głębokość i rozmiary staje się bardzo ważnym problemem, jedną z podstawowych kwestii społecznych. W naszym kraju problem ten nasilił się niewątpliwie wraz z początkiem transformacji społeczno - ustrojowej, głównie w związku z masowym wzrostem bezrobocia, gwałtownym spadkiem produkcji oraz utrzymywaniem się niskich płac. Ubóstwo w Polsce stało się problemem o skali masowej, obejmując niespodziewanie liczne kategorie ludności, zmuszone do korzystania z pomocy instytucji polityki społecznej państwa. Powstałe na skutek przemian gospodarczych różnice w życiu społeczeństwa polskiego wywołały różnorodne trudności adaptacyjne do nowej rzeczywistości gospodarczej. Przejście od ustroju totalitarnego do ustroju gospodarczego, opartego na gospodarce rynkowej, nie odbyło się dość sprawnie i wywołało wiele trudności przystosowawczych do nowych warunków życia. „Mająca znaczący wpływ na ludzkie postawy i zachowania oraz na umiejętność przystosowania się do nowych warunków ekonomicznych sytuacja materialna uległa, w wypadku znacznej części społeczeństwa, pogorszeniu"9. Gospodarka rynkowa jest bowiem przychylna ludziom aktywnym i przedsiębiorczym, nie sprzyja natomiast ludziom słabym oraz tym, którzy mająnp. niską pozycję społeczną, cierpią na przewlekłą chorobę, są niepełnosprawni, żyją w rodzinach wielodzietnych czy też niepełnych. Polskie ubóstwo bardzo często dotyka rodziny bezrobotne, wielodzietne, żyjące w regionach rolniczych, słabo uprzemysłowionych. Najczęściej pojawia się w małych miastach i na wsi. Zagrożenie biedą jest również bardzo duże w rodzinach o niskim poziomie wykształcenia. Wiele z nich regularnie korzysta ze świadczeń pomocy społecznej, uzależniając się od niej, nie są bowiem w stanie samodzielnie znaleźć rozwiązania swej trudnej sytuacji życiowej.

9

H. Marzec, Dziecko w rodzinie z ubóstwem materialnym, Łowicz 2001, s. 51.

218

Grażyna Cęcelek

Charakteryzując związek polskiej biedy z przeobrażeniami gospodarczymi i systemowymi, należy zauważyć, że na początku miało 0110 charakter głównie niezawiniony, ponieważ zostało spowodowane takimi czynnikami, jak: głęboka recesja, spadek produkcji, bezrobocie, upadek licznych zakładów przemysłowych. W okresie późniejszym istotniejszą rolę zaczęły odgrywać czynniki zawinione, czyli np. brak gotowości do podnoszenia bądź zmiany kwalifikacji, brak mobilności przestrzennej, brak gotowości do intensywnej pracy, uzależnienie od pomocy państwa. Według Władysława Ratyńskiego10 przyczyny powstawania ubóstwa można podzielić na: przyczyny tkwiące w indywidualnych cechach człowieka: jego zdolnościach, postawie życiowej, charakterze; przyczyny zewnętrzne w stosunku do jednostki, jest to recesja, bezrobocie, niedorozwój regionu czy kraju, klęska żywiołowa; - przyczyny tkwiące w polityce państwa, która może powstrzymywać rozwój ubóstwa lub ten rozwój prowokować przez prowadzenie polityki sprzyjającej zróżnicowaniom. Najsmutniejszym elementem polskiej biedy jest to, że w głównej mierze dotyka ona dzieci, które są narażone na powielanie pozycji społecznej swoich rodziców. „Dzieci do lat 14 stanowią 1/3 zbiorowości żyjącej w skrajnym ubóstwie, czyli poniżej minimum egzystencji. Dramat specyfiki ubóstwa polega na tym, że w warunkach skrajnego ubóstwa żyje 20,1% osób z rodzin wielodzietnych, co stanowi czterokrotnie więcej niż odpowiedni odsetek dla ogółu gospodarstw (5,4%)" łl . Egzystencji w biedzie i niedostatku towarzyszą takie elementy, jak: brak poczucia bezpieczeństwa, lęk przed przyszłością, niezaradność, konflikty rodzinne na tle trudnej sytuacji materialnej. Czynniki te zdecydowanie negatywnie oddziałują na trwałość integracji rodzinnej. „Główne skutki życia w ubóstwie to: ograniczenie perspektyw życiowych dzieci oraz powstawanie sytuacji konfliktowych w rodzinie. Dla otoczenia głównym skutkiem ubóstwa jest zagrożenie bezpieczeństwa publicznego i konflikty między ludźmi"12. Ubóstwo przyczynia się do poczucia niesprawiedliwości społecznej, obniżenia poczucia wartości, poczucia deprywacji, niemożności zaspokojenia potrzeb życiowych, dezintegracji rodziny, rozwoju przestępczości, nierównego startu życiowego, pogorszenia stanu zdrowia, marginalizacji w życiu społecznym i kulturalnym, powstawania postaw roszczeniowych wobec państwa, samorządów 10

W. Ratyński, op. cit., s. 761. A. Roter, Metodyka pracy z dzieckiem z rodziny dotkniętej ubóstwem społecznym, „Auxilium Sociale" 2001,nr l,s. IV. 12 J. Auleytner, K. Głąbicka, Polskie kwestie socjalne na przełomie wieków, Warszawa 2001, s. 64. 11

Pauperyzacja rodziny a zagrożenie dziecka wykluczeniem społecznym

219

i organizacji pozarządowych13. Bieda i niedostatek to bardzo poważne zagrożenie dla rozwoju młodego pokolenia, to determinanty powstawania wykluczenia społecznego.

Ubóstwo rodziny przyczyną zagrożenia młodego pokolenia wykluczeniem społecznym Współczesna bieda cechuje się masowością, pojawiają się jej skupiska, tworzą się tak zwane enklawy biedy, występuje zjawisko koncentrowania się ludności biednej w miejscach wyodrębnionych. Dawniej z powodu biedy cierpieli głównie ludzie starzy, obecnie dotyka ona przede wszystkim dzieci i młodzież. Ubóstwem najbardziej są zagrożone rodziny wielodzietne, ponieważ żyją one o wiele częściej niż rodziny z innych gospodarstw domowych poniżej nie tylko minimum socjalnego, lecz także minimum egzystencji. Nie ulega wątpliwości, że jedną z najważniejszych i najbardziej charakterystycznych cech obecnego ubóstwa w Polsce jest młody wiek polskich biednych, czyli ubóstwo dzieci i młodzieży, ubóstwo rodzin wielodzietnych i bardzo trudna sytuacja (wysokie bezrobocie) młodego pokolenia14. Badania obejmujące problematykę ubóstwa pokazują wyraźnie, że obecnie bieda w Polsce jest skorelowana silnie z liczbą dzieci w rodzinie. Z GUS-owskich badań warunków życia gospodarstw domowych wynika, że w 2004 r., podobnie jak w latach poprzednich, dzieci i młodzież do lat 19 stanowiły ponad 40% populacji żyjącej w skrajnym ubóstwie, czyli poniżej minimum egzystencji, a dzieci do lat 14 - 28%15. Ubóstwo dzieci ma wyjątkowy wymiar. Wskazując bowiem na przyczyny biedy dorosłych, takie jak np. brak aktywności, brak odpowiednich kwalifikacji, niezaradność życiową, w żaden sposób nie można ich odnieść w stosunku do dzieci, których warunki egzystencji są jednoznacznie zdeterminowane sytuacją rodzinną. „Ubóstwa dzieci nie można wyrwać z kontekstu rodziny i jej ubóstwa"16. Rodzina, zmagająca się z problemem ubóstwa, które dotyka wszystkich sfer życia codziennego, nie jest w stanie zapewnić dziecku prawidłowych warunków rozwoju i wychowania, nie jest też w stanie zapewnić warunków sprzyjających nauce, wspomóc w przypadku niepowodzeń dydaktycznych. Sytuacja taka 13

Ibidem, s. 64. E. Tarkowska, K. Górniak, A. Kalbarczyk, System edukacji, ubóstwo, wykluczenie społeczne, „Polityka Społeczna" 2006, nr 11-12, s. 29. 15 Ibidem, s. 29. 16 M. Pielińska, Oblicza polskiej biedy - dzieci, Seminarium w Warszawie, „Polityka Społeczna" 2003, nr 10, s. 35. 14

220

Grażyna Cęcelek

powoduje skupienie się wyłącznie na zaspokajaniu potrzeb najbardziej elementarnych, wymuszając oszczędzanie na wszystkim, również najedzeniu, ubraniu, ochronie zdrowia. Dziecko zostaje w pewien sposób „wdrożone do życia w biedzie", przyzwyczaja się do ograniczania swych potrzeb, minimalizacji oczekiwań i dostosowania się do sytuacji rodzinnej. „Rodziny ubogie odznaczają się więc kumulacją negatywnych czynników statusu społecznego wraz ze wszystkimi ich konsekwencjami, które przejawiają się nie tylko w warunkach bytowych, ale również w sferze oświatowej i zdrowotnej"17. Brak zaspokojenia podstawowych potrzeb prowadzi często do „zamykania się w sobie", wywołuje poczucie odrzucenia oraz wykluczenia i alienacji. „Odczuwanie własnej sytuacji rodzinnej jako bardzo trudnej, gorszej niż sytuacja rówieśników przyczynia się do ograniczania stosunków koleżeńskich. Może być również przyczyną niepowodzeń dziecka w nauce, niewłaściwych zachowań i postaw wobec otaczającej rzeczywistości, braku aktywności czy też ucieczką do subkultur młodzieżowych i grup przestępczych"18. Nie ulega wątpliwości, że bieda doświadczana w dzieciństwie może mieć poważne i trwałe konsekwencje dla dalszego rozwoju i życia danej jednostki. Dzieciństwo spędzone w warunkach niedostatku materialnego może prowadzić do zaburzonego rozwoju fizycznego i psychicznego, a tym samym odcisnąć piętno na całej przyszłości dziecka. Bieda dzieci to marne szanse na przyszłość. Dzieci z rodzin ubogich napotykają na swej ścieżce edukacyjnej liczne bariery: ekonomiczne, społeczne, kulturowe, psychologiczne. Stają się w pewnym sensie „więźniami" swej sytuacji rodzinnej. Zaabsorbowane problemami życia codziennego, nie są w stanie planować przyszłości, ich aspiracje edukacyjne są bardzo niskie, na ogół planują jak najszybsze podjęcie pracy, nie myśląc o zdobyciu lepszego wykształcenia. Edukacji nie sprzyja typowe dla ubóstwa zjawisko „braku dzieciństwa" lub „skróconego dzieciństwa" w wyniku wczesnego podejmowania pracy zarobkowej na rzecz rodziny, a nieraz także - przedwczesnego podejmowania odpowiedzialności za rodzinę19. Dorastanie w warunkach ubóstwa, bardzo często jest przyczyną wykluczenia społecznego w przyszłości i przekazywania z pokolenia na pokolenie upośledzonego statusu społecznego. Dziedziczenie biedy przez kolejne pokolenia powoduje bierność w kwestii podejmowania wysiłków co do zmiany tej sytuacji oraz brak wiary w lepszą przyszłość. Brak pomocy z zewnątrz, skierowanej bezpośrednio do dzieci i młodzieży, może doprowadzić w takiej sytuacji do zablokowania możliwości zdobycia 17

J. Stochmiałek, Teoretyczne koncepcje przezwyciężania zjawiska wykluczenia w sytuacji ubóstwa, „Auxilium Sociale" 2002, nr 2, s. 51. 18 H. Marzec, op. cit., s. 147. 19

E. Tarkowska, K. Górniak, A. Kalbarczyk, op. cit., s. 30.

społecznego

Pauperyzacja rodziny a zagrożenie dziecka wykluczeniem społecznym

221

wykształcenia, a tym samym szans na dobrą pracę i lepszą pozycję społeczną wielu młodych ludzi. Dlatego też jednym z najważniejszych celów polityki oświatowej powinno być zapewnienie równości do kształcenia, bez względu na ekonomiczny, społeczny czy kulturowy status jednostki. Edukacja powinna stać się skuteczną formą obrony przed marginalizacją i wykluczeniem społecznym.

Edukacja szansą dla dzieci z rodzin ubogich na osiągnięcie lepszej pozycji społecznej We współczesnym świecie wykształcenie zaczyna nabierać coraz większego znaczenia. „Dostrzega się, że wyższy poziom wykształcenia wpływa na wzrost poziomu życia i większe możliwości na rynku pracy. Dostrzega się, że dobre wykształcenie staje się jednym z zasadniczych czynników kariery zawodowej i pozycji społecznej"20. Solidne wykształcenie jest traktowane jako niezwykle ważna forma ochrony przed zagrożeniem bezrobociem oraz inwestycja mająca zapewnić lepsze zarobki i perspektywy zawodowe. Edukacji przypisuje się coraz większe znaczenie, przede wszystkim w odniesieniu do sytuacji jednostki na rynku pracy. Im wyższy poziom wykształcenia, tym lepsze perspektywy na karierę zawodową i większe umiejętności dostosowania do zmieniających się potrzeb gospodarki, a tym samym zmniejszone ryzyko bezrobocia21. Automatycznie w związku z tym edukacja staje się szansą dla dzieci z rodzin biednych na wyrwanie się z kręgu ubóstwa. Przy dużym zróżnicowaniu dochodowym społeczeństwa oraz znacznej sferze ubóstwa, wyraźnie zauważalny jest wzrost nierówności społecznych w dostępie do kształcenia. Problem ten zaczyna się już od poziomu wychowania przedszkolnego, gdzie udział dzieci z gospodarstw domowych o niskich dochodach jest znacznie mniejszy niż udział dzieci z gospodarstw o dochodach wysokich. W stosunku do dzieci w wieku obowiązku szkolnego problem ten jest jakby mniej widoczny, chociaż tutaj również - w zależności od statusu materialnego rodziny - zauważa się wyraźne różnice w wyposażeniu dziecka w pomoce naukowe, korzystaniu z odpłatnych zajęć pozalekcyjnych, płatnych korepetycji, udziale w różnych wycieczkach i imprezach szkolnych. Jeśli chodzi natomiast o dzieci starsze, różnicujący wpływ statusu materialnego rodziny na ich ścieżki edukacyjne zaczyna być bardzo silny. Aspiracje edukacyjne dzieci biednych oraz ich rodziców zazwyczaj są bardzo niskie, poza tym dzieci te bardzo często we 20

B. Kołaczek, Dostęp młodzieży do edukacji. Zróżnicowania. Uwarunkowania. Wyrównywanie szans, Warszawa 2004, s. 25. 21 G. Firlit-Fesnak, M. Szylko-Skoczny, op. cit., s. 250.

222

Grażyna Cęcelek

wczesnym wieku są zmuszone podjąć pracę zawodową, tracąc szanse na zdobycie lepszego wykształcenia. Jednocześnie zauważa się coraz większy udział rodziny w ponoszeniu kosztów kształcenia młodego pokolenia. Niezwykle ważne są w związku z tym wszelkie działania zmierzające do zapewnienia równości w dostępie do kształcenia młodego pokolenia poprzez likwidację wszelkich barier uniemożliwiających wszechstronny rozwój jednostki. Ogromną rolę w procesie wyrównywania szans edukacyjnych powinna odgrywać polityka edukacyjna państwa, albowiem system szkolny poprzez swoją funkcję selektywną wpływa na ścieżki edukacyjne uczniów, a tym samym na ich późniejsze szanse na rynku pracy. Za pośrednictwem szkoły, w związku z uczęszczaniem do niej, uczeń może uzyskać pomoc materialną i rzeczową (m. in. stypendia, obiady opłacane przez Ośrodek Pomocy Społecznej), pomoc w nauce (np. możliwość udziału w zajęciach wyrównawczych) i wsparcie psychologiczno-pedagogiczne. Rozmiary, jakość i sposób udzielania pomocy mają bezpośredni wpływ na rzeczywiste możliwości wyrównywania szans22. Do najważniejszych elementów polityki socjalnej państwa na rzecz zapewnienia równych szans dzieci i młodzieży w dostępie do kształcenia, Bożena Kołaczek 23 zalicza m.in.: zasiłki rodzinne dla najmniej zamożnych rodzin z dziećmi na utrzymaniu, stypendia i zapomogi dla uczniów i studentów z biedniejszych rodzin, bezpłatne posiłki, dopłaty do burs, akademików w przypadku trudnej sytuacji materialnej rodziny, ulgi na bilety dla młodzieży szkolnej i akademickiej niezależnie od statusu materialnego, pożyczki dla studentów oraz stypendia i zapomogi dla uczniów i studentów z biedniejszych rodzin. Wyrównywanie szans edukacyjnych nie jest zadaniem łatwym, trudno bowiem zapewnić idealną równość w dostępie do kształcenia, dopóki istnieją różnego rodzaju nierówności (dochodowe, kulturalne) poza szkołą, które mają nierozerwalny związek z jakością procesu edukacyjnego. Jednak wykształcenie w świecie współczesnym zyskało tak ogromnie na znaczeniu, w zasadzie pełni decydującą rolę, że należy kłaść coraz większy nacisk na realizację działań w celu zapewnienia każdemu człowiekowi możliwości do kształcenia, zgodnie z jego predyspozycjami i uzdolnieniami. Zgodnie z założeniami Raportu UNESCO - „Edukacja: jest w niej ukryty skarb"24, celem nadrzędnym edukacji jest kreatywny rozwój każdej jednostki, konieczne jest w związku z tym wyrównywanie szans edukacyjnych, edukacja powinna stworzyć wszystkim jednakowe warunki do ujawnienia się talentów 22

Ibidem, s. 250. B. Kołaczek, op. cit., s. 143-144. 24 Edukacja: jest w niej ukryty skarb: Raport dla UNESCO Międzynarodowej Komisji ds. Edukacji Dwudziestego Pierwszego Wieku pod przewodnictwem Jacques'a Delorsa (przekład z franc. W. Rabczuk), Warszawa 1998. 23

Pauperyzacja rodziny a zagrożenie dziecka wykluczeniem społecznym

223

i możliwości twórczych, jej pierwszoplanowym zadaniem jest zachowanie funkcji integrującej i zwalczanie wszelkich form wykluczenia. Według B. Kołaczek „polityka edukacyjna, oparta na coraz większym udziale rodziny w kosztach edukacji młodego pokolenia, niewątpliwie powinna wspierać rodziny biedne, wyrównując szanse dzieci i młodzieży z tych rodzin w dostępie do wszystkich szczebli nauki"25. Działalność instytucji społecznych powinna być ukierunkowana na ochronę rodzin ekonomicznie najsłabszych, aby zapobiec utrwalaniu się i międzypokoleniowej transmisji ubóstwa. Likwidacja barier edukacyjnych jawi się jako jedyna szansa awansu społecznego dla dzieci z rodzin ubogich i jednocześnie „gorące" społeczne wyzwanie dla współczesnej edukacji.

25

B. Kołaczek, op. cit., s. 163.

MATERIAŁY

I

DOKUMENTY Mazowieckie Studia Humanistyczne

Miłosz Grygierczyk

Nr l 2

~ >2008

POCZĄTKI OKUPACJI W WARSZAWIE W RAPORCIE DYPLOMATY HISZPAŃSKIEGO DUQUE DE PARCENT

Życie codzienne okupowanej Warszawy należy bez wątpienia do interesujących tematów wpisujących się w szerszą tematykę okupacji, walki i męczeństwa narodu polskiego. Czytelnikom znającym relacje autorów polskich, opisujących wojenną Warszawę, chciałbym zaproponować odtworzenie życia stolicy z początków okupacji, ściślej z października 1939 r., sporządzoną jednak przez dyplomatę frankistowskiej Hiszpanii. Raport Casimira Granzow de la Cerdy (Duque de Parcent), hiszpańskiego charge d'affaires w Polsce w okresie II wojny światowej, odnalazłem w Archiwum hiszpańskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Archiwum to posiada w swych zasobach liczne raporty dyplomatów hiszpańskich rezydujących w krajach okupowanej przez Niemcy Europy w latach ostatniej wojny. Co ważne, materiały te do tej pory nie były przedmiotem zainteresowań historyków polskich, a są cennym uzupełnieniem prac Tomasza Szaroty, Władysława Bartoszewskiego, czy ostatnio Barbary Engelking i Jacka Leociaka, podejmujących temat życia codziennego okupowanej Warszawy w różnych jego aspektach. Przedstawiony poniżej raport jest jednym z pierwszych z całej serii regularnie spisywanych i przekazywanych przez placówkę hiszpańską do madryckiej centrali materiałów, zawierających wiele interesujących opinii i spostrzeżeń na temat sytuacji politycznej, ale i problemów gospodarczych, polityki narodowościowej Niemiec hitlerowskich, postawy Polaków, czy ogromnych trudności aprowizacyjnych w początkach okupacji. Ich wartość jest tym większa, że przebywający w okupowanej Polsce Duque de Parcent cieszył się znaczną swobodą poruszania się, nawiązywania kontaktów, a nawet - oficjalnie zakazanego Polakom - fotografowania (kilkanaście fotografii przedstawiających Warszawę wczesną wiosną 1940 r. można do dziś odnaleźć w zasobach wspomnianego Archiwum). Nie miał on również trudności w rozmowach z Polakami,

226

Miłosz Grygierczyk

których liczną grupę znał jeszcze z okresu przed wybuchem działań wojennych. Swoje relacje pisał na bieżąco w budynku Ambasady Hiszpanii, mieszczącej się przy ulicy Myśliwieckiej w Warszawie, a zatem tam, gdzie dziś również znajduje się placówka hiszpańska. Wybrałem ten raport także ze względu na przekazaną nam wyjątkowo cyniczną postawę zwycięskiego „narodu panów" - Niemców, już wtedy panoszących się w Warszawie, traktujących Polskę jako kraj ostatecznie podbity. Duque de Parcent przekazuje nam, niekiedy cytując, aroganckie komentarze niemieckich „władz" na temat wartości polskiego oporu czy polskich przedwojennych elit rządzących. Sama zresztą idea zorganizowania swoistej „wycieczki" dla dyplomatów do zniszczonej, przeżywającej swą tragedię Warszawy, świadczyła dobitnie - już wtedy - o złej woli i jak najgorszych zamiarach Niemców wobec Polaków i stolicy Polski. Raport pokazuje niełatwą walkę warszawiaków o przywrócenie Warszawy - choćby w najbardziej podstawowym zakresie - do „normalnego życia" po zniszczeniach powstałych w trakcie miesięcznego oblężenia miasta, z prowizorycznymi grobami i tysiącami mieszkańców pogrzebanych w ruinach zawalonych domów. „Wycieczka" nastawiona była także przez Niemców na efekt propagandowy - z jednej strony zamierzali oni pokazać swą potęgę wojskową i geniusz strategiczny, kontrastujące ze złym przygotowaniem i całkowitą klęską polskiego przeciwnika, z drugiej - ich „wspaniałomyślność" wobec pokonanego, widoczną w szczegółach takich jak rozdawanie bezpłatnych posiłków czy organizacja prac przy naprawie infrastruktury. Wszystko to połączone z troską o przyszły pokój w Europie i uniknięcie rozprzestrzeniania się wojny. Przedstawiany poniżej raport został sporządzony 19 października 1939 r. przez Duque de Parcent w Berlinie i przesłany do Madrytu, gdzie dotarł 10 listopada 1939 r. Pochodzi z zespołu akt AMAE, Leg R 1065, Num.18: Polonia - informaciones sobre su ocupación. Przekład raportu na język polski nie zawiera skrótów i dokładnie oddaje jego treść, łącznie z wszelkimi niezręcznościami i dość „ciężkim" stylem opisu.

Początki okupacji w Warszawie w raporcie dyplomaty hiszpańskiego

Poselstwo Hiszpanii w Warszawie

227

Relacja z podróży do Warszawy i opis wyglądu miasta

Nr 4

Pieczęcie (częściowo nieczytelne) Ambasady Hiszpanii w Berlinie i Ministerstwa Spraw Zagranicznych w Madrycie. Na pieczęci MSZ data wpływu 10 listopada 1939 r.

Najjaśniejszy Panie: Dnia 14-go bieżącego miesiąca o godz. 5 po południu wyjechał z Berlina pociąg specjalny podstawiony przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych Rzeszy celem umożliwienia przedstawicielom misji dyplomatycznych, którzy ewakuowali się z Warszawy 21 września, w okolicznościach, które miałem już zaszczyt przedstawić Waszej Ekscelencji, odebrania ich rzeczy osobistych pozostawionych w dawnej stolicy Polski i jednocześnie celem przekonania się na miejscu, w jakim stanie znajdują się budynki ich poselstw, konsulatów i ich rezydencje. We wspomnianym pociągu specjalnym, złożonym wyłącznie z wagonów sypialnych i wagonu restauracyjnego towarzyszyli nam: urzędnik Wydziału Protokołu Ministerstwa pan Schrack oraz jako nadzorca wojskowy transportu dowódca pan von Brockdorff. O godzinie dziewiątej rano następnego dnia, 15 października, przyjechaliśmy do Warszawy, w której już oczekiwał na nas w pobliżu dworca (sam dworzec jest zupełnie zniszczony przez naloty) dowódca wojskowy miasta generał von Neumann-Neurode. Po wyjściu z wagonów i przedstawieniu każdego z nas po kolei wyżej wspomnianemu, zamienił on ze mną kilka słów w serdecznym tonie, jako z przedstawicielem Hiszpanii, mówiąc m.in., że „obrona Warszawy, spowodowana szaleństwem jej władz, doprowadziła wyłącznie do zniszczenia miasta; tej absurdalnej obrony nie można w żaden sposób porównać z bohaterskim oporem obrońców Alkazaru". Zwracając się do wszystkich obecnych, dodał, że „obraz, jaki ujrzą państwo, będzie bardzo przygnębiający, jako że miasto ucierpiało poważnie i w tych ruinach spoczywa wciąż wiele zwłok, niewinnych ofiar, ludności cywilnej". Odpowiedzialność za te nieszczęścia zrzucił na zarządców miasta i dodał, że życie będzie bardzo ciężkie dla tych biednych ludzi jeszcze przez jakiś czas, niemieckie władze okupacyjne robią co mogą, aby ulżyć ludności tak szybko jak to tylko możliwe.

228

Miłosz Grygierczyk

Rzeczywiście, natychmiast po wjeździe do miasta objawił się nam przygnębiający widok. Rezultaty działania artylerii, a przede wszystkim nalotów, spowodowały zawalenie się i pożary bardzo wielu budynków, w których ruinach znajdują się pogrzebane tysiące ludzi, którzy, próbując uciec do piwnic, nie zdołali już potem się uratować. Znany architekt, z którym miałem okazję rozmawiać, powiedział mi, że można kalkulować, że spośród dwudziestu tysięcy budynków około 4000 zostało zupełnie zniszczonych, 10 000 poważnie uszkodzono, a 6000 nie doznało poważniejszych szkód, chociaż są uszkodzone i oczywiście pozbawione szyb. Jeśli chodzi o liczbę ofiar wśród ludności cywilnej, szacuje się ją na około 30 000 zabitych i 100 000 rannych, a zatem mniej więcej 10% całej ludności. Na wszystkich ulicach, w ogródkach, a nawet na podwórkach niektórych domów, wszędzie tam, gdzie znalazł się choć skrawek ziemi, wykorzystano go, aby chować zmarłych. Nazwiska tych, których można było zidentyfikować, widnieją napisane ołówkiem lub tuszem na prostych krzyżach wykonanych z kawałków drewna, co robi rzeczywiście makabryczne wrażenie i wywołuje ogromny smutek, ponieważ w tej chwili to miasto jest niczym innym jak wielkim cmentarzem wśród ruin. Ocalali mieszkańcy poruszają się piechotą, ponieważ nie istnieje obecnie żadna komunikacja miejska, z powodu trudności z wyżywieniem widać niekończące się kolejki, a ceny produktów pierwszej potrzeby bardzo wzrosły. Władze okupacyjne rozdzielają codziennie porcje żywnościowe, ale niestety w zbyt małych ilościach, by zaspokoić głód. Należy się jednak spodziewać, że za kilka tygodni nieco lepiej zostaną zorganizowane te służby, o czym mnie poinformowały same władze, i co należy zaznaczyć, są one bardzo zainteresowane niesieniem jak najwydatniejszej pomocy. W większej części miasta nie ma wody ani światła, ale dokonywane są już także odpowiednie naprawy. W takich okolicznościach właściwie nie istnieje życie mieszkańców; handel w znacznej mierze jest zniszczony; banki, za wyjątkiem dwóch, otwarte bardzo krótko, właściwie nie działają, po ulicach wolno chodzić swobodnie od godziny siódmej rano do szóstej po południu. Przechodnie, pomimo tego wszystkiego, dość liczni, spędzają czas właściwie tylko na zapewnianiu sobie środków do życia, odwiedzaniu ruin i oddawaniu hołdu swoim zmarłym w tych wielu grobach, które wyrosły w całym mieście. Nie ma rodziny, która nie opłakiwałaby śmierci jednej lub kilku bliskich osób, i we wszystkich klasach społecznych, od tych najwyższych po najbardziej skromne, przeważa jedno uczucie rozczarowania oburzenia na władze, które dopuściły do takiej zupełnie niepotrzebnej katastrofy, skoro obrona Warszawy przed Niemcami była niemożliwa.

Początki okupacji w Warszawie w raporcie dyplomaty hiszpańskiego

229

Podczas naszego krótkiego pobytu w Warszawie zostaliśmy przyjęci w budynku Urzędu Miasta, który jakimś cudownym sposobem uchronił się od zniszczenia, przez doktora Otto, Komisarza Rzeszy dla Miasta Warszawy, któiy skierował do nas zebranych tam kilka słów podkreślając, że „odpowiedzialność tych którzy nie poddali miasta i dopuścili do podobnej hekatomby jest rzeczywiście przerażająca". Dodał, że wojna jest czymś przerażającym i poprosił nas, abyśmy widząc te ruiny Warszawy, uświadomili naszym rządom, jaka tragedia czeka Cywilizację i Ludzkość; jeśli wojna przedłuży się z tą samą brutalnością na Zachodzie, będziemy mieć przed oczami ruiny jak te w Warszawie, w miastach francuskich, angielskich i niemieckich. Na końcu oświadczył, że jego Ojczyzna gorąco pragnie pokoju, ale, by go osiągnąć Rzesza, jak to już wskazał Führer w Gdańsku, nie może zgodzić się na powtórkę 11 listopada 1918 r. Muszę powiadomić W[aszą] Efkscelencję], że zauważyłem, iż w wypadku zniszczeń Warszawy dalsze dzielnice miasta, gdzie Polacy wznieśli więcej barykad i gdzie były rozmieszczone ich siły, są proporcjonalnie mniej zniszczone niż samo centrum miasta, gdzie istnieją całe kwartały domów, które zupełnie zniknęły w rezultacie bombardowań z powietrza. Poważna część budynków ambasad i poselstw zagranicznych jest zupełnie zniszczona, jak to ma miejsce w wypadku nieruchomości Francji, Niemiec, Sowietów, Stanów Zjednoczonych, Węgier, Iranu, Szwecji, Włoch i Rumunii. Pozostałe są bardziej czy mniej uszkodzone; co do siedziby Poselstwa Hiszpanii, pomimo licznych śladów ostrzału i wynikłego stąd stłuczenia szyb w oknach, budynek w cudowny sposób ocalał, chociaż zostały zniszczone oba sąsiadujące z nim budynki. Moja siedziba prywatna jest nietknięta pomimo wielu śladów ostrzału. Natomiast budynek, który był rezydencją prywatną posła w Pruszkowie na obrzeżach Warszawy jest zupełnie zniszczony, niemniej rzeczy osobiste hrabiego San Estebana de Cańongo zostały zabrane stamtąd przed jego wyjazdem z Polski. Po naszym 48-godzinnym pobycie w Warszawie, podczas którego zebrałem rzeczy osobiste i kilka walizek hrabiego San Estebana de Cańongo i księżnej Hochberg (z domu Silva), których zdołałem, jak już donosiłem W[aszej] E k s celencji], ewakuować z ich małymi dziećmi 21 września, wróciliśmy do Berlina 17-go bieżącego miesiąca o trzeciej po południu, pożegnani przez dowódcę wojskowego miasta, który oświadczył nam, że za kilka tygodni możemy tu powrócić, jako że do tego czasu normalne połączenia z Berlinem zostaną przywrócone, a warunki życia będą bardziej znośne, i zaoferował się, że ułatwi nam to wszystko, co od niego zależy. Kończąc, chcę poinformować, że udało mi się przywieźć ze sobą do Berlina ojca jezuitę Don Santiago Morillo Triviiio, który przebywał w Dubnie, na

230

Miłosz Grygierczyk

wschodniej granicy Polski, a któremu udało się zbiec w momencie wejścia tam oddziałów sowieckich i który piechotą dotarł do Warszawy, co zbiegło się z moim przyjazdem, po wielu trudnościach i bez rzeczy osobistych. W tutejszym Konsulacie Hiszpanii zostanie mu wydany nowy paszport i ułatwi mu się podróż do Ojczyzny. Niech Bóg błogosławi W[aszą] E[kscelencję] wiele lat. Berlin, 19 października 1939. Rok Zwycięstwa. Najjaśniejszy Panie, najbardziej uniżony sługa Charge d'affaires Hiszpanii w Warszawie (-) Casimiro de la Cerda Duque de Parcent

Najjaśniejszy Pan Minister Spraw Zagranicznych MADRYT

Początki okupacji w Warszawie w raporcie dyplomaty hiszpańskiego

231

n

y £JEG^lCIO£C DK ESPÄßTA. EHFAzatKasovtÄ. W9 Jim

Da- euerdel cly

su TisJe a Tarsovia y en que lia encontrada l a

El .14 del. c o r r i e n t e s l a s cinco de l a tar~ de^se formefj ^ r B e r l i n un tren especial organizada por e l ÜTinisterio J * Kegocios J&rtranjeros del Rsich*con -objeto de permitir aJ&as, representantes- de las- Misiones- extr?r Jeras que s a l a r a n de Tarsos l a e l 21 de Septiembre*en l a s condlcfaix^jrque j a tuve l a honra de ezponer a VJT..fceI recocer personales dejados en l a e:\i-capltal polaca y darsa^al mismo tiempo cuenta del estado en que Sabían que— l o a edictos de sus EegacIanes^ConsuIados j d c:ní c i l i o s iculares respectivos«» Em dicho tren lespecial^formado exclusivamente por coches-camas y un coche-restaurant »nos acompañaron un representante de l a sección d e l Erotacala detl mencionado ^ x n i s t e r i a ; e l Sr^SchEaeJesy- como Jefe Militar d e l transpore^el -Comandante Sr-vcn Brotícdorff.. ~ '.'r'Ät -¡ ij; A las- 9 de l a mañana del dla siguiente„15 de -tío ÍQV.W9-jcjctxrbre^Heganas a V^rsavla^esperándonaa en l a s cercanías: nr IÍIjaaa aeT-fr.^rrrp.n.teiav5riadaa y crrfíT^in-TiQ-rr; frrrprrr^ta^ a: lar' crEftesrde vILaffiiasr^^-^^saba^c^ai^^B^^^^^^;' una a 33*000: nnie.x S.aa y l ^ J l C ^ h é ^ d a s - agr ~ x a alga üias^da ^sin^'sc^Xacrx^^atal^

f.

232

Miłosz Grygierczyk

ta