e m a g a z i n

p i e r w s z y

d l a

o u t s o u r c i n g u

i

k o r p o r a c j i

Numer 14 | Czerwiec 2016 | www.whatsupmagazine.pl | nakład 25 tys. | egzemplarz bezcenny

tempo

tempo

brak ludzi

brak ludzi Wersja w pdf na www.whatsupmagazine.pl

2

what’s up?

www.whatsupmagazine.pl

Enter

spis treści

temat numeru

3 Kraków drugą Szwajcarią?

rozmowa numeru

6 Czas dla ekspertów hr

8 Pod lupą TESTu: Kobieca strona biznesu przedstawiamy

9 Akamai 10 PasujeMi | Poland Business Run

Déjà vu. Od metempsychozy Pitagorejczyków aż po najnowsze badania psychologów zajmujących się zaburzeniami pamięci, wciąż nie wiadomo wiele o tym – odczuwanym przecież przez każdego z nas – wrażeniu. A jednak zachodzi tu jakaś moc sprawcza, że coś, czego trudno się spodziewać (ba, nic na to nie wskazuje) dzieje się, staje się, wydarza i dopiero po jakimś czasie stwierdzamy, że „gdzieś to już kiedyś widzieliśmy”. Karty historii światowej ekonomii pełne są takich wydarzeń. Wahadło koniunktury na dany punkt na mapie globu potrafi tkwić w górze bardzo długo, po czym opadać, demolując z hukiem pieczołowicie ustawiany „house of cards”. Któż przypuszczałby, że mlekiem i miodem płynące Irlandie czy Islandie upadną na dno z dnia na dzień, trafione światowym kryzysem. Kto wpadłby na to, że potężne amerykańskie marki o ponad stuletniej historii – holding finansowy Washington Mutual czy inwestycyjny bank Lehman Brothers – zostaną starte w pył w ciągu zaledwie dwóch tygodni pamiętnej jesieni 2008. Czy przypuszczaliście kiedyś, że budujący konstelacje sztucznych wysp i kłębowiska strzelistych wieżowców Dubaj w Emiratach Arabskich będzie musiał ukorzyć się przed kalifem sąsiedniego emiratu Abu Dhabi, aby ratować kulejącą gospodarkę kwotą 25 mld USD? Właśnie dlatego najwyższy budynek świata – pnący się w górę aż 828 metry – nosi nazwę Burdż Chalifa a nie Burdż Dubajj, jak pierwotnie planowano... Złośliwi powiedzą, że koniunktura na hiperbogate w ropę arab-

skie kraje, największą gospodarkę świata, USA, czy zadziwiające świat wynikami gospodarczymi Irlandię czy Islandię – to efemeryczny błysk w historii świata. Dubaj jeszcze 30 lat temu był skromną wioską rybacką, 200 lat temu tereny Stanów Zjednoczonych ujeżdżali czerwonoskórzy Indianie, a w latach 80. XX wieku Irlandię uważano powszechnie za najbardziej zacofany gospodarczo kraj Unii Europejskiej. Gwałtownie rozwijające się obszary kuli ziemskiej mają tendencję do wpadania zarówno w chwilową zadyszkę, jak i potężny kryzys. Post fatum wszyscy są mądrzy i wiedzą co do nich doprowadziło, wcześniej mało kto jest w stanie racjonalnie je przewidzieć i w porę przed nimi ostrzec. Macie déjà vu, jeśli chodzi o Kraków? Miasto tradycji, zabytków, kultury o 1000-letniej historii – w ostatnich latach arena najprężniej rozwijającego się europejskiego biznesu. Miasto, które nigdy dotąd nie było kojarzone z tak imponującymi wzrostami – obecnie wskaźnikami rozwoju wyprzedza wspomnianą Irlandię. Miasto, przez wieki otoczone warownym murem (a obecnie sielskimi Plantami), coraz mocniej okrążone kordonem szklano-metalowych wieżowców, w których każdego dnia rozpoczyna pracę blisko 50-tysięczna armia ludzi zatrudnionych w centrach usług i drugie tyle w tradycyjnych korporacjach.

z miasta

11 Samochody na godziny | TEDxKazimierz nieruchomości

13 Prezentacja: GO+ Home

dbamy o ciebie

14 Bikefitting | Assault AirBike siesta

16 Procesją na skałki 17 Jezioro Rożnowskie

wokół stołu

18 Kraków na talerzu

siedem uciech głównych

20 Kulturalny czerwiec

urodziny what’s up magazine

22 Pierwszy rok za nami

W tym numerze „What’s Up Magazine” zastanawiamy się wraz z Wami, co będzie dalej. Co stanie się, jeśli w branży znajdzie zatrudnienie 200 tysięcy ludzi? Widać już jasno, że centra usług nie odlecą z Krakowa tak prędko, być może nie odlecą wcale. Ale czy wystarczy dobrze wykształconych ludzi, aby ten ogromny sukces miasta skonsumować? Co zrobić, by nie powtórzyć czyichś błędów i konsekwentnie podążać obraną – mniej lub bardziej przypadkową – ścieżką? Na razie chcemy, abyście poczuli czerwcowe déjà vu. Czyli wzięli w ręce już czternasty – mamy nadzieję po raz kolejny interesujący – numer naszego pisma. Owocnej lektury! Redakcja

what’s up magazine pierwszy dla outsourcingu i korporacji www.whatsupmagazine.pl redaktor naczelny Rafał Romanowski zastępca Magda Wójcik wydawca Fundacja Aktywnych Obywateli im. Józefa Dietla dyrektor artystyczny & ilustracje Joanna Sowula fotografie Piotr Banasik editor (english) Łukasz Cioch korekta Agata Malczewska reklama Anna Głuc [email protected] + 48 503 920 670 kreacja i marketing Agencja Kreatywna Lemon Media facebook Whatsupmagazine.pl twitter @WhatsUpKrakow kontakt +48 519 636 121 [email protected] Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych, zastrzega sobie prawo redagowania nadesłanych tekstów, nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam i ogłoszeń.

The fear factor Alfred Hitchcock once said that the only way to get rid of his fears was to make films about them. Now that Kraków’s magical 50 000 (employees) threshold has been crossed, it’s only natural, perhaps, that suspicion and scepticism, yet again, tighten their grip on public imagination, with images of bubbles and overheating lurking behind every corner. With the IT/SSC/BPO industries now employing over 6% of the city’s population, and significantly more for working-age demographics (that, without including the so-called multiplier effect), no wonder there are those who continue tirelessly in the glass-half-empty mindset, despite the industry’s consistent annual growth of ca. 20% over the last 6 years.

roadmap, about jobs and qualifications that are most in demand, about strengths and weaknesses of the so-called “newjoiners” (or “njudżojnersi” as they are fondly referred to in some companies). We also look into how expats compare to local workforce on Kraów’s competence map.

In the city of kings, as Kraków likes to pride itself, there are two basic ways to approach the ominous-expectations dilemma: one, to gather relevant data and simply add substance to suspicion, proving in the process that the city is in control of its predictive analytics. The other option is to adopt a more optimistic approach, in principle, and raise Kraków’s idea of where its strategic goals should be to altogether new levels. Speaking of kings, in relative terms, even with the current growth figures, the city is nowhere near the visionary leadership of the 14th century – the era of Casimir the Great. It’s been a while since the courage to think like an explorer was the city’s true international hallmark.

In our June edition, we also look at Akamai, a global leader in Content Delivery Network services. Akamai likes to pride itself on making the Internet fast, reliable and secure for its customers. We talk to Filip Walkowicz, as always, looking for substance behind the story. Last but not least, we are publishing a great selection of events as well as a little proof that we are not going to give up on our love of bikes.

Having recalled Casimir the Great, it is only proper that we should go to the Jagiellonian University, in search of facts. We talk to prof. Jarosław Górniak (UJ) about Kraków’s competence

Together with Test HR, we also look at the power of the glass-ceiling in Kraków – a phenomenon described by experts with reference to factors preventing (mostly) women, minority and ethnic groups, from getting access to equal development and promotion opportunities. Reading the article, you may find some of what we discuss quite surprising.

Łukasz Cioch

temat numeru

3

brak ludzi

tempo

Czerwiec 2016

Czy Kraków czeka syndrom przegrzania? Zachodnie media chrzczące go mianem „nowej Szwajcarii” punktują zagrożenia, z jakimi może zderzyć się zbyt gwałtownie rozwijające się miasto – przed Wami raport „What’s Up Magazine”. Laura Frommberg ma 30 lat, jest jasnowłosą dziennikarką ze Szwajcarii piszącą o ekonomii, lotnictwie i biznesie. Kocha zadawać ostre pytania. Ostatnie brzmi: „Czy Kraków to nowa Szwajcaria? ” i otwiera artykuł w drukowanym w Zurychu tygodniku „Handelszeitung”. Jest wiosenne przedpołudnie w czwartek, 31 marca 2016, świeże wydanie gazety krąży po zurychskich kawiarI to zarówno w „Top 100 Best Outsourcing Destinations” agenniach, konferencyjnych recepcjach, hotelowych lobby. cji Tholons (gdzie wyprzedza kolejno Dublin, Pragę, Budapeszt, Frommberg kreśli obraz „nowej Szwajcarii”: rozpościera się ona Warszawę, Bukareszt, Bratysławę, Tallin, Sofię, Lublanę, Moskwę jakieś 1200 km od stolicy szwajcarskiej finansjery, na południu oraz Belgrad), jak i mniejszych zestawieniach, m.in. 50 najbardziej Polski. Autostradami dotrzeć tam można w 12 godzin, tnąc przez Bawarię, obrzeżami Monachium i Pragi. Samolotem – w godzinę dynamicznie rozwijających się rynków outsourcingowych świata. z hakiem. Od roku z portu lotniczego Zürich-Kloten do „nowej Pesymiści powiedzą: jeśli miasto przeżywa tak gwałtowny sukces, Szwajcarii” lata Swiss, flagow pewnych aspektach musi pojawić się zadyszka. I  choć do Krakowa wa linia kraju. Otwierając choć do Krakowa na wyścipołączenie w maju 2015 r., na wyścigi gnają kolejni inwestorzy gi gnają kolejni inwestorzy Bernhard Wodl, dyrektor chcący otwierać w nim coraz barSwiss na Austrię i  Europę dziej wyspecjalizowane globalne chcący otwierać w nim coŚrodkowo-Wschodnią, rozcentra usług, coraz częściej słychać raz bardziej wyspecjalizowagłosy, że sukces Krakowa zaczyna pływał się w komplementach pożerać swój własny ogon. o Krakowie: „atrakcyjny rene globalne centra usług, gion do rozwoju”, „ogromny coraz częściej słychać głosy, potencjał, zarówno w  sekPrzesilenie silnego torze turystycznym, jak że sukces Krakowa zaczyna – Przegrzanie rynku to coś, czego i na rynku korporacyjnym”, pożerać swój własny ogon Kraków może spodziewać w najbliż„najważniejszy rynek eksporszej przyszłości – uważa Jarosław towy dla Szwajcarii w  tym Makowski, ekspert portalu Miasto Think Tank. I dodaje, że miasta, rejonie świata” – to tylko niektóre pozytywne, niekoniecznie które rozwijają się nagle w bardzo szybkim tempie, narażone kurtuazyjne, określenia. Laura nie jest aż taką optymistką. Określenia „nowa Szwajcaria” są na wiele ekonomicznych i socjologicznych pułapek. Los taki spotykał już choćby Dubaj (inwestycyjny boom podsycany przez używa przekornie. Jej artykuł to jedna z pierwszych jaskółek opinii bajecznie bogatych szejków gwałtownie wyhamował wskutek o Krakowie, jako mieście „przegrzanym” już od nadmiaru inwestyglobalnego kryzysu 2009–2013), Moskwę (rosyjskie eldorado, cji. Zaskakujące, zwłaszcza w zestawieniu z powszechną opinią gdzie inwestorzy na potęgę budowali setki tysięcy nowych biuo oszałamiającym sukcesie, jaki nad Wisłą odnoszą firmy z sektorowców, obecnie za sprawą różnych przyczyn z trudem walczy rów biznesu BPO, SSC, IT, R&D. Dzięki nim miasto triumfuje wśród o najem choćby małego skrawka powierzchni). Ale też choćby mocnej, europejskiej konkurencji w biznesowych rankingach.

konkurujący bezpośrednio z Krakowem irlandzki Dublin (wciąż stolica wyspecjalizowanych biznesów realizowanych dla międzynarodowych korporacji i dzięki temu symbol gospodarczego sukcesu „Zielonej Wyspy”, ale dziś bardziej arena kolejnych przenosin firm na tańsze i bardziej konkurencyjne rynki). Ostatnio symbolami Dubaju, Moskwy czy Dublina były więc bardziej nieukończone lub opustoszałe budynki (m.in. najwyższy wieżowiec świata Burdż Chalifa), niż spełniające się świetlane przepowiednie sprzed zaledwie kilku lat. – Kiedy wzrosty zatrudnienia osiągają tak gwałtowne przyspieszenie, coś w końcu musi zazgrzytać. Już teraz branże BPO, SSC czy IT rosną w oszałamiającym, jak na niespełna milionowy Kraków, tempie 10 tys. etatów rocznie. A to oznacza, że sektor ten oferuje niemal 30 nowych etatów dziennie. A ma być tego jeszcze więcej i więcej. To jakieś szaleństwo, mało kto się tego spodziewał. Korzystajcie póki można – uśmiecha się Makowski. Zarówno piewcy, jak i krytycy „dobrej zmiany” na krakowskim rynku pracy posługują się konkretnymi danymi, m.in. działającej w Krakowie organizacji Aspire, zrzeszającej niemal wszystkie inwestujące na tym rynku globalne firmy, korporacje czy przedsiębiorstwa. Według prognoz, o których pisaliśmy jako pierwsi na łamach „What’s Up Magazine”, około 2025 r. w działających w Krakowie korporacjach może znaleźć zatrudnienie astronomiczna liczba nawet 200 tys. osób. Spowoduje to na dłuższy czas (a może i na zawsze) zmianę w postrzeganiu miasta: z etykietki miasta turystów, zabytków, kultury czy leniwie płynącego czasu w prężny, biznesowy ośrodek śmiało konkurujący z uznanymi na ekonomicznej mapie Europy Frankfurtem, Londynem, czy Zurychem. ciąg dalszy na str. 4

4

temat numeru

www.whatsupmagazine.pl

tempo

dokończenie ze str. 3

Sprężynowa zmiana Jeszcze kilkanaście lat temu kończący studia na krakowskich uczelniach masowo wyjeżdżali stąd za pracą. Głównie do Warszawy, gdzie aktualnie pracuje na wielu odpowiedzialnych stanowiskach istna „kolonia” krakusów (generacja obecnych 30i 40-latków). Często szukali też szczęścia za granicą. Niektórzy wrócili po latach do Krakowa właśnie do… otwierających szeroko drzwi korporacji. Znajomość angielskiego, doświadczenie nabyte na Zachodzie były tu dodatkowym atutem. Obok nich do naszego miasta płynie równolegle szeroki strumień specjalistów z całego świata. Obecnie sytuacja w Krakowie jest więc diametralnie inna niż u progu wejścia Polski w struktury Unii Europejskiej. Zasadnicza zmiana zaszła też w postrzeganiu potencjału miasta „na zewnątrz”, w świecie. – O Krakowie od pewnego czasu mówi się w samych superlatywach. Inwestorzy, którzy przymierzali się do otwierania biur w Krakowie jeszcze kilka lat temu, teraz rozpychają się wręcz w wyścigach o pracowników i dobre lokalizacje – ocenia Łukasz Cioch z Aspire. Podaje przykład trzeciej najlepiej ocenianej w globalnym rankingu Skytrax linii lotniczej Cathay Pacific z Hong Kongu. – Kilka lat temu wahałbym się czy zainwestować w Krakowie. Teraz nie mam najmniejszych wątpliwości, że to jeden z najgorętszych adresów w świecie – przyznaje Simon Kriss, dyrektor zarządzający Cathay Pacific. Globalne centrum kontaktu na Europę otwierał w lutym właśnie w Krakowie, obok podobnych w kanadyjskim Vancouver i Kantonie w Chinach. Firma zatrudni tu blisko 300 osób, wynajmie sporą powierzchnię biurową, wpompuje w lokalną gospodarkę pokaźny zastrzyk pieniędzy.

brak ludzi

Złe wróżby Możemy zapytać za Laurą: skoro jest tak dobrze, to czemu jest aż tak źle? Nie tylko szwajcarscy dziennikarze ekonomiczni, ale coraz częściej branżowe media w Niemczech, Austrii czy Wielkiej Brytanii zauważają, że zdarza się już, że firmy inwestujące w Krakowie borykają się z kluczowym dla nich problemem: wy-

w Krakowie muszą mocno zaniżać poziom, upychając firmom ludzi często przypadkowych, stosując galopującą rotację, bez możliwości rzetelnego sprawdzenia, jak dana osoba poradzi sobie na szykowanym dla niej stanowisku. Potwierdzają to głosy z branży. – Tempo jest tak szalone, że czasem trudno nadążyć. Na zewnątrz wszystko wygląda elegancko, ale coraz częściej pracujemy pod mocnym pręgierzem. Mam czasem wrażenie, że nasi klienci nie zauważają, że znalezienie pracownika w tempie biegu sprinterskiego może odbić się na jakości poszukiwań. Ostatnio szukaliśmy na gwałt 120 osób do nagłej obsługi projektu w globalnym banku, okrzepłym już w Krakowie. Zawsze pracowaliśmy dla nich uważnie i spokojnie, tym razem mieliśmy na to dosłownie kilka dni. W takim tempie, przy iluś równoległych zleceniach, trudno znaleźć optymalnych kandydatów – rozkłada ręce w rozmowie z „What’s Up Magazine” specjalistka ds. rekrutacji jednej z większych agencji rekrutującej specjalistów w stolicy Małopolski. Innych naszych rozmówców, jakich pytamy o syndromy „przegrzania” Krakowa, rekrutowanie w windzie czy „na fajce” wcale nie dziwi. – Nic szokującego. Wiele osób w branży dostaje nawet kilkadziesiąt powiadomień przez LinkedIn tygodniowo, odbywa ileś rozmów, negocjuje jednocześnie z kilkoma przepychającymi się w kolejce do niego pracodawcami – mówi Mateusz (imię zmienione – red.), pracownik Shella, jeszcze przed 30-tką. Opowiada o znajomym programiście, który w ciągu miesiąca zmienił dotychczasowe miejsce pracy w korporacji na jeden z amerykańskich startupów, jakich mnóstwo w Krakowie, ale po dwóch tygodniach „podkupiła” go znów kolejna korporacja. – W jego przypadku awans finansowy był bardzo zauważalny. Odchodził zarabiając 7 na rękę, w startupie dostał na start 12, „korpo” podkupiło go natychmiast za 14 tys. zł. Nie zdążyliśmy się ustawić na piwo, żeby nam to wszystko opowiedział – śmieje się Mateusz.

czyszczonego z wysoko wykwalifikowanych pracowników rynku pracy. A co za tym idzie, gwałtowny rozwój biznesowego sektora w mieście może rozbić się w niedalekiej przyszłości po prostu o brak ludzi. Jeśli mówimy o 200 tys. potencjalnie zatrudnionych w branży, to skądś musimy ich wziąć. A to nie takie proste. – Tylko kilka procent studentów krakowskich uczelni jest gotowa tuż po stuRząd pracowników diach do objęcia stanowisk w  firmach o  międzynarodowych standardach – tak, aby był to „perfect match”. O nich biją się „Czas pracownika” – to chyba najczęściej powtarzane określesetki firm – podkreśla Edyta Korona, strateg HR i OD, prezes nie w rozmowach o krakowskim biznesie. I to zarówno wśród Innovator’s Bridge. I dodaje, że absolwenci i studenci często pracowników, jak i pracodawców. Bo to oni pierwsi zorientowali nawet nie wiedzą, jak mogliby się, że kołem zamachowym skomercjalizować swoje talen- firmy inwestujące w Krakowie napędzającym koniunkturę ty. Nie znają potrzeb pracodawborykają się z kluczowym dla muszą być coraz wyższe płace ców, nie rozumieją, czym kierują i  coraz bardziej powszechne „dogadzanie” pracownikom. się przy podejmowaniu decyzji nich problemem: wyczyszczoo zatrudnieniu i nie mają w tym nego z wysoko wykwalifikoW powszechnej opinii właśnie złe wskaźniki po rozpoznaniu adekwatnej pomocy ze strony uczelni. – Dla pracodawców szcze- wanych pracowników rynku rynku pod kątem potencjalgólnie cenni są świadomi siebie pracy. A co za tym idzie, gwałnych płac doprowadziły do wyi  swoich predyspozycji, dojrzali cofania się z Krakowa centrum towny rozwój biznesowego emocjonalnie specjaliści, którzy usług transakcyjnych niemiecw odpowiednio przygotowanych sektora w mieście może rozbić kiego koncernu produkującewarunkach organizacyjnych będą go piwo i  napoje gazowane się w niedalekiej przyszłości w stanie być od razu efektywni SABMiller. – Myśleli, że jak zarzucą wędw miejscu pracy – ocenia Korona. po prostu o brak ludzi kę z propozycją rzędu 2000 zł Media z  perspektywy Zurychu netto, to np. studenci będą się zabijać o ich oferty. Tymczasem utyskują: „pomimo wielu zalet, szybki rozwój Krakowa ma też swoje wady”. Opisując „nową Szwajcarię”, helwecka dziennikarka od samego początku był to chybiony pomysł, bo każda lepsza wylicza bolączki mieszkańców miasta, którzy skarżą się, że wszękonkurencja proponowała im choćby kilkaset złotych więcej. dzie budowane są biurowce, gwałtownie wzrósł i tak już duży ruch Nie mówiąc o jeszcze lepiej płatnych stanowiskach, do których samochodowy, miejskie arterie są zatkane, a władze miasta słabo współpracują z inwestorami. Dość krytycznie ocenia też krakowski rynek rekrutacji: „pracownicy rekrutowani są nawet podczas jazdy windą lub przerwy na papierosa przed budynkiem” – pisze, cytując m.in. głosy obeznanych z firmami HR-owymi pracowników firmy UBS. Rozmówcy Frommberg narzekają, że coraz częściej agencje rekrutacyjne

Czerwiec 2016

w ogóle proponowane przez SABMiller grosze nie miały startu. Skończyło się krachem i ewakuacją. Krakowski pracownik ma teraz swój czas i w propozycjach może przebierać – ocenia w rozmowie z „What’s Up Magazine” HR-owiec jednej z czołowych agencji w Krakowie i Katowicach. – Coraz częściej słyszymy ochy i achy, że ktoś chciałby pracować najchętniej na hamaku, w komfortowym wyciszonym pomieszczeniu, z dostępem do przekąsek i świeżo wyciskanego soku pomarańczowego, najchętniej z nielimitowanym czasem pracy. No i grymasi, że chciałby zarabiać powyżej „siódemki” – potwierdzają przedstawiciele kolejnej agencji HR, tym razem specjalizującej się w dostarczaniu niemieckojęzycznych kadr. Tymczasem rzeczywistość gna do przodu. – W trzech głównych parkach biznesowych duże firmy siedzą upchane obok siebie. Czasem po rezygnacji z pracy w jednej z nich wystarczy w windzie nacisnąć przycisk innego piętra i po chwili mieć już rozmowę o pracę – donosi „Handelszeitung”. Odmalowuje też Kraków jako miasto ogromnych kontrastów: Starego Miasta pełnego romantycznych brukowanych uliczek i kolorowych fasad kamienic oraz chaotycznie rozbudowywanego pasa szklano-metalowo-futurystycznych biurowców wokół. Dynamika zmian w aglomeracji znajduje sporo zwolenników. Dla Szwajcarów to novum, bo dotąd Kraków kojarzył im się bardziej historią, tradycją, spokojnym biznesem i dość miarodajnym rozwojem terenów pod inwestycje. Stąd transfer z kraju „czekolady, zegarków i scyzoryków” takich marek jak technologiczny koncern ABB (obecny w Polsce zresztą już od lat 90. XX wieku), finansowy gigant UBS, ostatnio też ubezpieczeniowa Zurich Insurance Group. Tymczasem realia wirują w tempie Hyperloopa i samo ABB ma w planie zwiększyć zatrudnienie w Krakowie do aż 3 tys. osób łącznie, UBS w lutym rzucił na rynek kolejne 150 etatów, a nowi gracze z Zurychu zdradzają, że krakowski oddział zlokalizowany w Quattro Business Park przy Opolskiej firmy wzbudza już na starcie ogromne nadzieje centrali. Szwajcarom podobają się zmiany w mieście, na jednym z branżowych blogów czytamy m.in. że „restauracje w Krakowie zmieniły się kompletnie w ciągu pięciu ostatnich lat. Teraz amator każdej kuchni znajdzie coś dla siebie”. Hmm…

temat numeru

5

„W branży outsourcingu, szczególnie w Krakowie, największym ośrodku usług dla biznesu w Polsce, mówi się, że aby dostać pracę, poza znajomością któregoś z języków obcych wystarczy mieć dwie ręce, dwie nogi i głowę, a i to nie wszędzie” – pisze Zbigniew Bakota z Aspire w świątecznym wydaniu „Gazety Wyborczej”, opierając swój tekst na wywiadzie „What’s Up Magazine” z “branżowymi chuliganami” z SALESManago – Grzegorzem Gdzie ich pomieścić Błażewiczem i Konradem Pawlusem. Może i lunchowych rarytasów z każdego egzotycznego zakątka świata mało wymagającemu konsumentowi nie braknie, za to paI ma rację, choć ze strony Aspire płyną też inne opinie. – Tak radoksalnie problem inwestorzy mogą mieć z... dostępnością naprawdę cała ta dyskusja o rychłym przegrzaniu rynku w Krawysokiej jakości przestrzeni biurowych. Pod koniec 2015 roku kowie operuje podobnymi argumentami, co nawet dekadę temu. analitycy Walter Herz, firmy z branży nieruchomości komercyjWówczas też to słyszeliśmy: że to już koniec, że zaraz wszystnych, opublikowali raport, z którego wynika, że w Krakowie firmy ko pęknie itd. Modne były też tezy, że outsourcing stąd odleci np. na Ukrainę, do Rumunii czy Bułgarii. Tak się nie stało. Firmy outsourcingowe wynajęły lwią część metrażu, który został zakontraktowany. „Powierzchnia biurowa w Krakowie jest obecnie rosną jak na drożdżach, ludzie mają ofert pracy po uszy, płace towarem niemal deficytowym. Jeśli tak duży popyt na biura utrzyosiągają górne limity, zostają tu skomplikowane procesy, te najprostsze typu call center odpływają do Filipin czy Indii – mówi ma się, w tym roku w Krakowie może wystąpić deficyt podaży – alarmuje Walter Herz. Przeciętnych nam prezes krakowskiego biura globalnego giganta IT, obserwatorów branży taka konstatamiasto najeżone jest wręcz cja może dziwić: miasto najeżone jest zrzeszonego w Aspire. Zaraz wręcz dźwigami budowlanymi, które potem sam jednak przyznaje, dźwigami budowlanymi, obsługują budowy albo biurowców że w ostatnich miesiącach tak które obsługują budowy albo... apartamentowców lub osiedli, trudno znaleźć optymalnych albo biurowców, albo... kandydatów na krakowskim nastawionych na mieszkańców zatrudnionych właśnie w korporacjach. apartamentowców lub osie- rynku, że woli od razu ściągnąć Wygląda więc na to, że z  racjonalpod Wawel „superzdolnego dli, nastawionych na mieszną oceną kierunku, w jakim podąży Chińczyka, niż bawić się w detektywa, a potem wciskać rozmiasto na biznesowej mapie Europy kańców zatrudnionych i świata, może być problem. Z jedkapryszonemu programiście właśnie w korporacjach nej strony: prognozy o aglomeracji kolejne banknoty”. zatrudniającej blisko ćwierć milioCzy za dekadę Laura Frommna pracowników biurowych plus tych w szeroko rozumianych berg pozna Kraków ze swego tekstu „IT-Hotspot Krakau: Ist Polen branżach związanych z technologiami, startupami, innowacjami. die bessere Schweiz?” ? Zobaczymy. Na pewno będzie on boZ drugiej: zbliżające się jak tsunami przegrzanie rynku, wywołagatszym miastem, choć do Zurychu będzie mu sporo brakować. ne gigantyczną wręcz potrzebą szukania nowych pracowników. Według wyliczeń raportu „Global Wealth Report 2012” banku Czterokrotny wzrost zatrudnienia w coraz lepszych jakościowo Credit Suisse majątek przeciętnego Szwajcara od 0 do 100 lat segmentach BPO, SSC, IT, R&D postawi Kraków w zupełnie innej to... ponad półtora miliona złotych. Na razie, przeczuwając pismo pozycji, niż obecnie. Choćby w porównaniu do sąsiadujących nosem, Swiss zwiększa liczbę połączeń do „nowej Szwajcarii”. Zaz nim w rankingach miastami np. Azji, które wygrywają z drugim miast trzy razy w tygodniu, lata tam już codziennie. I to znacznie większym samolotem, niż pierwotnie kalkulowano... pod względem populacji miastem Polski daleko większą skalą zatrudnienia (przed Krakowem według Tholons są indyjskie Rafał Romanowski Bangalore, Mumbaj, New Delhi, Ćennaj, Hyderabad, Pune oraz Manila i Cebu City na Filipinach). Czy po drodze nie czeka jednak Krakowa kryzys tożsamości?

Fotofelieton

fot. Piotr Banasik

piątek | godz. 11:44 W tenisie stołowym najważniejsza jest równowaga – przekonują pracownicy Akamai. Jeśli nie ciała, to przynajmniej ducha.

6

rozmowa numeru

www.whatsupmagazine.pl

CZAS dla ekspertów

Laboratoryjny outsourcing i usługi oparte na wiedzy to potężne pociski, które mogą pchnąć Kraków w kierunku wieloletniego dobrobytu – zapowiada prof. Jarosław Górniak, socjolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego.

maturzystów wybrało rozszerzoną maturę z matematyki. Polska może być postrzegana jako źródło masowych, dobrze wytrenowanych kadr w matematyce, ekonomii, a co za tym idzie – biegłych w finansach, ubezpieczeniach czy bankowości. Paradoksalnie, grozi nam wypływ młodych Polaków na studia za granicą. Jestem jak najbardziej za, żeby podnosili swoje umiejętności, kształcąc się na wyższych uczelniach w Niemczech, Francji, Wielkiej Brytanii, ale wzrasta ryzyko, że tym samym jeszcze większy odsetek zdolnych, młodych Polaków może zostać wchłonięty przez inne rynki pracy. Z jednej więc strony jest coraz lepiej, z drugiej – da się też zauważyć pewne zagrożenia. Podobnie jak w ocenie przyszłości Krakowa, o której piszemy w tym numerze „What’s Up Magazine”. Niepokojąco brzmią takie artykuły jak te z „Handelszeitung” o rychłym przegrzaniu Krakowa? W tej chwili niekoniecznie. To tylko jeden z opisywanych tam wątków. O tyle cenny, że pokazujący jeden z możliwych scenariuszy oraz pierwsze świadczące o tym symptomy. Równie wiele miejsca w diagnozie Krakowa zajmują tam zachwyty nad wysokim poziomem wykształcenia pracowników i oferowanych usług oraz rozwojem miasta, jego bazą kulturalno-rozrywkowogastronomiczną, zabytkami, atmosferą. M.in. fragment o wegetariańskich restauracjach wypierających tradycyjny żurek i pierogi. Wszystko to składa się na pewien obraz, moim zdaniem, bardzo optymistyczny, choć nie pozbawiony skaz.

jarosław górniak: Dobrze, że o tym piszecie. rafał romanowski: Bo coś wisi w powietrzu. Tak. Choć na razie niewiele na to wskazuje, inwestorzy nadal posługują się bardzo optymistycznymi parametrami. Ale tak, Kraków za jakiś czas może wejść w fazę przegrzania. Może, nie musi.

Mądrze? Kierując strumień zainteresowania inwestorów jeszcze w inne obszary niż dotychczas. Pokazać ofertę miasta tym, którzy mogą ściągnąć do Krakowa najlepsze inwestycje hi-tech. Mówiąc wprost: ze wszelkich sił sprzyjać inwestycjom w obszar zaawansowanych usług opartych na wiedzy. I co wtedy? Eldorado. Tak rozwinięte miasto pod kątem biznesu w połączeniu z wiodącą w Europie wizytówką świetnego ośrodka badawczo-rozwojowego, to najlepsze, co się Krakowowi może przytrafić. Może, nie musi. Takim inwestycjom trzeba sprzyjać, bo one obliczane są na lata funkcjonowania. Inwestorzy muszą się przekonać, że tak jak sprawdziły się tu najpierw usługi prostsze, teraz bardziej wymagające, w przyszłości bez problemu sprawdzą się te najbardziej skomplikowane. Mamy odpowiednie warunki? Mamy mnóstwo absolwentów świetnych kierunków: biotechnologii, biochemii, biofizyki, chemii, farmaceutyki, kierunków medycznych, inżynierskich czy związanych z rolnictwem. I nowoczesną bazę laboratoryjną, jakiej nie powstydziłby się żaden wiodący kraj w Europie. W znakomitej większości kupioną za miliony unijnych dotacji, więc jeszcze przez chwilę niemożliwą do użytku komercyjnego. Ale stopniowo uwalnianą, co w najbliższej przyszłości może skutkować dostępnością na rynku szerokiej gamy najnowocześniejszego sprzętu, który tylko czeka, aby być wykorzystany w zbożnym celu. Wszystko to prowadzi nas do... ... outsourcingu laboratoryjnego, usług badawczych i projektowania. Prestiżowego segmentu rynku dla wiodących w świecie

fot. Piotr Banasik

Brzmi dwuznacznie. Bo scenariuszy jest multum. Każdy może się zrealizować. Na razie wiemy to, co wiemy. Czyli, że miasto przeżywa świetny czas. I że warto go mądrze wykorzystać.

koncernów medycznych, farmakologicznych, kosmetycznych, które na badania wypuszczanych na globalny rynek produktów muszą wydawać krocie. W Krakowie zrobią to taniej, szybciej, lepiej, bo dostaną wykształconych ludzi i odpowiedni sprzęt. I to według mnie może stanowić o świetlanej przyszłości Krakowa jako punktu na mapie świata, gdzie będzie się pracować nad najbardziej skomplikowanymi eksperymentami, doświadczeniami, badaniami, diagnostyką. Outsourcing w Krakowie kojarzył się latami źle. Teraz mowa jest o prężnym ośrodku IT, mekce zdolnych programistów, zagłębiu startupów, innowacyjnych inkubatorach technologii, obsłudze skomplikowanych procesów. Obserwuję ten sektor od samego początku i widzę, że nie ma porównania z tym, co było w Krakowie dziesięć lat temu. A pamiętajmy, że nakładają się na to również zmiany socjologiczne, demograficzne, edukacyjne. Pracujący u zarania rozwoju centrów usług w Krakowie są już przeważnie gdzie indziej. Od tamtej pory zmieniła się też bardzo Polska, na rynku pracy pojawia się mnóstwo bardzo młodych i dobrze wykształconych ludzi. Pokazują to konkretne dane, badania, parametry, jakimi bada się przygotowanie młodych ludzi do startu w dorosłe życie. W 2014 roku Polska zajęła 5. miejsce w Europie w raporcie Pearson „The Learning Curve”, oceniającym jakość kształcenia. Dwa lata wcześniej polscy uczniowie gimnazjów w testach PISA wyśrubowali wynik na poziomie Finlandii – uważanej od lat za edukacyjny wzór na kontynencie. Choć PISA ma też swoich krytyków, nie ma wątpliwości, że w sensie międzynarodowym jest to wskaźnik, który coś pokazuje. Z punktu widzenia inwestorów tych branż to pierwsza bardzo ważna informacja. Ale są i kolejne: obecnie aż 30 proc. polskich

Kraków to nowa Dolina Krzemowa w Europie? Zastanówmy się, skąd wzięło się to porównanie. Przecież nie z szalonej liczby startupów czy innowacji, jakie stąd robią kariery w świecie. Nie ta skala, nie ten rynek. Istotne są inne podobieństwa między Krakowem a Kalifornią. Takie San Francisco i okolice to wzorowe miejsce do życia: istniały tam świetne uniwersytety, działało trochę firm zbrojeniowych, równolegle miasto oferowało sporo w dziedzinie kultury, rozrywki, turystyki. Nic więc dziwnego, że splot tylu korzystnych parametrów spowodował zakiełkowanie tam tak wielu fantastycznych biznesów i globalnych marek jak Google, Facebook, Apple. Ludziom po prostu dobrze się mieszka, myśli, pracuje, spędza czas w tej części Kalifornii. Wszystko to zaczyna się również dziać w Krakowie. Tylko musimy poprawić powietrze… Już w 2014 roku czytałem w „The Economist”, w tekście Vendeline von Bredow, że od XVI wieku Polska nie była tak dostatnia, spokojna i silna jak obecnie. Można dodać, że ani Polska, ani Kraków nie były dotąd tak rozpoznawalnymi markami w świecie biznesu. Nigdy dotąd. Moda na Kraków czy inne polskie miasta nie wzięła się przecież znikąd. Analitycy biznesowi biorą pod uwagę różne czynniki. Naukowcy również. Właśnie: zespół pod pana kierownictwem opracowuje od kilku lat na zamówienie władz Krakowa „Bilanse kompetencji”, czyli kilkudziesięciostronicowe opracowania rynku pracy

rozmowa numeru

Czerwiec 2016

7

prof. Jarosław Górniak

fot. Piotr Banasik

socjolog i ekonomista, twórca i kierownik Centrum Ewaluacji i Analiz Polityk Publicznych UJ. Profesor w dziedzinie nauk społecznych specjalizujący się w zakresie metod badań społecznych, metodologii ewaluacji i analizy polityk publicznych, socjologii gospodarki i organizacji oraz statystycznej analizie danych. Od 2012 r. pełni funkcję dziekana Wydziału Filozoficznego UJ.

w mieście pod kątem pracodawców, absolwentów, uczelni, zdolności, umiejętności, wzajemnych oczekiwań, popytu, zapotrzebowania. Co z nich wynika? Prowadzimy te badania od pewnego czasu i nawet na ich przykładzie widać, jak galopujące zachodzą tu zmiany. Kiedy w 2012 roku pytaliśmy inwestujące w Krakowie firmy sektora BPO/SSC i ITO/IT o ich potrzeby i oczekiwania, sektor ten rozpędzał się z ok. 10 tys. zatrudnionych w 2010 do ponad 20 tys. Po czterech latach jest to już ponad 50 tys. zatrudnionych i liczba ta nadal rośnie. Zastanawialiśmy się wówczas wspólnie z menadżerami, czy będzie następował tu zdecydowany upgrade do usług opartych na wiedzy, czy też pozostaniemy na przysłowiowym „etapie call center”. Zmieniło się. Widać to nawet po szwajcarskich firmach, które pan przywoływał: ABB czy UBS przychodziły tu po typowe usługi, jakie można znaleźć na tańszym rynku pracy. Teraz ich krakowskie centra to wiodące oddziały w palecie tych firm, wciąż rozwijane, z coraz specjalistycznymi zadaniami stawianymi przed coraz bardziej wykwalifikowaną i doświadczoną kadrą. Po drodze Kraków prześcignął też Dublin. Również znamienne. Stolica kraju, który osiągnął tak spektakularny sukces nie tyle tanim outsourcingiem, co ściąganiu tam właśnie innowacyjnych branż hi-tech. I proszę: obecnie Dublin traci siły, a te procesy zaczyna odbijać mu Kraków. Kraków rośnie, Dublin słabnie, kto by przypuszczał?

A więc Kraków nowym Dublinem? Tak, ale tym sprzed 20 lat. I mówię to bardzo pozytywnie, bo oznacza to, że czekają nas nadal wzrosty, a nie stagnacja. Miasta mają swoje cykle, warto te korzystne cykle życia miasta przedłużać, uruchamiając takie linie rozwojowe, aby rósł dobrobyt ich mieszkańców. Krakowowi wciąż trochę zagraża casus czy „widmo” Barcelony, czyli miasta zadeptanego przez turystów. Więc może to dobrze, że miasto już trochę „przepalone” turystycznie zastanawia się, czy nie przepali się biznesowo. Choć wciąż rozwija dopiero tę dziedzinę. Czy za tym wszystkim nadąża miasto, odpowiedzialne za stworzenie warunków do kształcenia i mieszkania? W dobie kryzysu demograficznego jedynie Warszawa i Kraków osiągną dodatnie wskaźniki demograficzne, więc pewnie wszyscy chcieliby wiedzieć, gdzie oni się wszyscy pomieszczą, i czy będą mieć tu optymalne warunki do życia.

Czekamy na 200 tys. zatrudnionych w branży? Nie będzie ich aż tyle. Osobiście nie wierzę w ilościowe pompowanie tego i tak już ogromnego sukcesu. Chciałbym raczej, żeby rozwój oparty był na hodowanej tu wiesukces nie jest dany na wieczność. dzy. Pamiętajmy, że Dublin miał o  tyle łaFirmy mocno zabezpieczyły się na sukces nie jest dany na twiej, że dla zatrudniawieczność. Firmy mocwypadek ewentualnych problenych w Irlandii 20–30 lat no zabezpieczyły się temu kadr angielski był mów. Większość z mieszczących się na wypadek ewentualjęzykiem ojczystym. nych problemów, aby w Krakowie międzynarodowych Ale centra usług to nie tylmóc szybko relokować korporacji jest w stanie zrealizoko angielski. Szalenie ciesię gdzie indziej. Więkkawe jest zestawiać pozyszość z mieszczących wać przenosiny w ciągu zaledwie cję wyjściową takich miast się w Krakowie międzypół roku jak Dublin i Kraków, i przenarodowych korporacji konywać się, że to co mojest w stanie zrealizoże być naturalnym atutem, wać przenosiny w ciączasem wcale nie musi być tak postrzegane. Według danych Aspigu zaledwie pół roku. Kilka lat temu dawały sobie na to rok, teraz re Kraków obsługuje klientów na całym świecie już w 90 językach już tylko pół roku. Może więc faktycznie święci się coś, czego nie świata. Tu mamy odpowiedź, gdzie znajdują pracę liczni absolprzewidują żadne scenariusze? wenci krakowskich filologii. A więc – owszem – firmy inwestujące Nazywa pan Kraków „wieżą Babel współczesnego biznesu”. w Krakowie dostaję „rentę” z tytułu niższych kosztów pracy, ale Budowniczowie Babel nie skończyli szczęśliwie. Pesymizm? oprócz tego mają swobodny dostęp do dobrych kadr wykształUżywam tej metafory przewrotnie. Kraków ma ambicje i szybko conych w większości wiodących języków świata. z nich nie zrezygnuje. Pojawiają się nowe plany i trendy: Nowa Huta Przyszłości i zainteresowanie tym projektem ze strony Ministerstwa Rozwoju, zmiany w prawie dotyczącym aktywności innowacyjnej, zrozumienie przez sektor edukacyjny, że tzw. „dostosowanie kształcenia do rynku pracy” oznacza świetną jakość

kształcenia i rozwijanie szerokiej palety kompetencji ogólnych, w tym komunikacyjnych, a nie karykaturalnie eksponowane przyciosywanie do wąskiego, najlepiej przestarzałego stanowiska pracy i wiele innych. Wieża Babel bardziej w sensie obecności tu ludzi z całego świata, z tak samo rozumianymi szansami, jak i zagrożeniami. Pamiętajmy jeszcze o jednym: ludzie zatrudnieni w tutejszych korporacjach każdego dnia zdobywają doświadczenie, funkcjonując w wiodącej w świecie i przynoszącej wymierne efekty kulturze pracy. Wielkie firmy czy startupy jak Apple czy Uber, ludzie tacy jak Steve Wozniak czy Steve Jobs z Apple również mieli szanse zdobywać doświadczenie w działających już korporacjach, jak np. HP czy Atari, spotykać się z pracującymi tam inżynierami i menadżerami, by następnie założyć własne biznesy. Czyli przez jakiś czas uczyli się kultury przemysłowej, co przydawało się im w legendarnych garażach. Tu może być tak samo. Czyli wszystko to kwestia odpowiedniej edukacji: na uczelniach, w firmach. Na to wygląda. W przyszłym roku na Wydziale Filozoficznym UJ, w Instytucie Socjologii, otwieramy studia Master of Business Analysis, Wydział Filologiczny UJ ma podpisane umowy z dużymi firmami na kształcenie specjalistyczne tłumaczy dokumentacji technicznej, podobne i inne edukacyjne nowości pojawiają się pod wpływem sygnałów z rynku pracy na innych wydziałach i uczelniach. To ważne dla kształcenia przyszłych kadr. Mam nadzieję, że zdążymy sprostać rozwijającemu się zapotrzebowaniu pracodawców. Pan, dziekan Wydziału Filozoficznego, ale socjolog i ekonomista, powtarza za Ludwigiem von Misesem, że ekonomia to tylko część socjologii – nauki o działaniu ludzkim czy może raczej nauk społecznych wszechstronnie zajmujących się dynamicznym światem współdziałających ludzi. Tak, Mises tak lokował ekonomię w latach dwudziestych zeszłego stulecia. Ekonomia i socjologia to część nauk społecznych i nie da się być socjologiem bez rozumienia mechanizmów zachodzących w gospodarce, ani ekonomistą bez zrozumienia działania mechanizmów społecznych, instytucji czy kultury. Do tego warto mieć wiedzę z psychologii, a nawet pedagogiki, aby potrafić dobrze zrozumieć drogę człowieka w złożonym, współczesnym świecie. Żyjemy w bardzo ciekawych czasach „rewolucji technologicznej”. Warto je zrozumieć? Jedni nazwą nasze czasy „the second machine age”, inni „IV rewolucja przemysłowo-technologiczną”. A ja powiem tak, za jednym z artykułów „Forbesa”: skoro globalny gigant General Electric w czasach największej kapitalizacji na giełdzie zatrudniał pół miliona ludzi, a teraz w Apple, wycenianym drożej, pracuje niespełna 70 tys. – to znak, że przechodzimy właśnie rewolucję. I tak jak dawniej maszyny parowe zastąpiły ludziom siłę mięśni, tak teraz technologie zastąpią nam stopniowo siłę mózgu. I wówczas dopiero będzie ciekawie... rozmawiał: Rafał Romanowski

8

HR

www.whatsupmagazine.pl

hr pod lupą testu

Kobieca strona biznesu Większość kobiet, owszem, nie wydobywa na co dzień węgla kilkaset metrów pod ziemią, ani też nie stąpa po budowlanych rusztowaniach kilkadziesiąt metrów nad ziemią. – To kobiety jednak stanowią od 50 do nawet 70 proc. osób zatrudnionych w krakowskich firmach sektora SSC/ BPO – zauważa Adela Zacharzewska, Partner Advisory Group TEST Human Resources. Mimo, że stereotypy chcą nam wmówić, że nad budżetem kobiety może zapanować tylko limit na karcie kredytowej, to właśnie one częściej obsługują księgowość w wielu firmach. Częściej także pełnią funkcje specjalistek od HR-u czy marketingu. Natomiast panów (na razie) więcej jest w branży inżynieryjnej czy IT. Ale i to wkrótce się zmieni, bo przecież pokolenie Y dorastało wraz z nowymi technologiami – gdy chłopcy zdobywali punkty doświadczenia w „World of Warcraft”, dziewczynki zakładały rodziny w wirtualnym świecie Simsów. Szybko okazało się więc, że komputer to nie urządzenie zarezerwowane dla mężczyzn, a programowanie to nie żadne tajemne, niedostępne kobietom zaklęcia.

Desperate housewives – Dziś kobiety są samodzielne, ambitne, profesjonalne, a przede wszystkim znają swoją wartość – zauważa Adela Zacharzewska. Wchodzące na rynek pracy przedstawicielki millenialsów nawet nie zdają sobie sprawy, że drogę utorowały im już ich babcie. Kobiety najpierw wskoczyły na traktory, a potem na fali ustrojowych przemian nie dały się już zagonić tylko do pieluch

Who run the world? Girls? Idealny związek to ten, w którym mężczyzna jest głową, a kobieta szyją. Jak jest w pracy? Idealną firmą mogą kierować zarówno kobiety, jak i mężczyźni, bo bycie dobrym menadżerem to nie kwestia związana z płcią, ale cechami osobowościowymi i kwalifikacjami. Być może już wkrótce szklany sufit stanie się tylko mitem, ale póki co częściej to panowie stoją na czele firm. Według Raportu Płacowego, przygotowanego przez Advisory Group TEST Human Resources, aż 87 proc. dyrektorów generalnych to mężczyźni. Warto przypomnieć jednak, że dopiero niecałe sto lat temu w Polsce panowie dopuścili kobiety do głosu, przyznając im prawa wyborcze. Teraz nadszedł czas, by oswoili się z myślą, że fotelem dyrektora również dobrze jest się podzielić. Kraje zachodnie próbują walczyć z brakiem równouprawnienia, stosując parytety w radach nadzorczych czy zarządach firm. W Polsce ta praktyka jest rzadko spotykana, a mimo to nasz indeks szklanego sufitu jest jednym z najlepszych. Będąc na szóstym miejscu na świecie, zostawiamy za sobą Francję, Niemcy czy Kanadę.

i garnków. Obecnie panuje już nie tylko społeczne przyzwolenie na łączenie obowiązków zawodowych z domowymi, ale wręcz stara się to kobietom ułatwić. Warunki pracy, szczególnie w korporacjach, sprawiają, że kobiety mogą spełniać się zarówno w roli pani domu, jak i wspinać się jak najwyżej po szczeblach zawodowej drabiny. Elastyczne godziny pracy, homeworking, przedszkola i żłobki zlokalizowane tuż przy firmach – wszystko to funkcjonuje po to, by kobieta mogła odnosić sukcesy w pracy, nie rezygnując z macierzyństwa. A co jeśli praca czeka 150 kilometrów od domu? Obecnie kobiety mają coraz mniejszy problem z tym, by z powodów zawodowych całą rodzinę przeprowadzić do innej miejscowości. I, jak zauważa Adela Zacharzewska, robią to częściej niż mężczyźni. Panowie wolą raczej spędzać robocze dni tygodnia poza domem, a do rodziny wracać na weekend. Zawsze to przecież pięć dni bez nieustannego „kiedy wyrzucisz śmieci? ”.

Impact’16: 4.0 Economy Impact to wydarzenie dotyczące nowej gospodarki. Podejmuje tematy kluczowych wyzwań i szans związanych z rozwojem przedsiębiorczości, innowacji i cyfryzacji. Tegoroczne Impact’16: 4.0 Economy (14–15 czerwca, Centrum Kongresowe ICE) skoncentruje się na Czwartej Rewolucji Przemysłowej i spowodowanych przez nią globalnych transformacjach technologicznych, społecznych i ekonomicznych, skupiając przy tym przedsiębiorców i właścicieli startupów, naukowców, inwestorów venture capital z sektora prywatnego i publicznego, przedstawicieli inkubatorów, akceleratorów, parków naukowo-technologicznych oraz przedstawicieli rządu i samorządów terytorialnych. Udział w konferencji jest bezpłatny, obowiązuje wcześniejsza rejestracja. www.impactcee.com

Tort na 10-lecie DreamLab 350 specjalistów, 20 mln unikalnych użytkowników, 7 mln zapytań na minutę i… „10 lat minęło jak jeden dzień” – tak w skrócie prezentują się najważniejsze liczby firmy DreamLab. DreamLab to technologiczna spółka, która skupia się obecnie na dostarczaniu technologicznych rozwiązań dla Ringier Axel Springer Media AG – wielkiego koncernu medialnego, właściciela ponad 70 tytułów prasowych i 60 ofert cyfrowych w Polsce, na Węgrzech, Słowacji i w Serbii. W ciągu dekady istnienia DreamLab przekształcił się z kompetencyjnego

Material girl Smutna wiadomość jest jednak taka, że o ile to panie bardziej kochają zakupy, ciągle to panowie na podobnych stanowiskach zarabiają więcej. I to sporo, bo dyrektor generalny, który jest mężczyzną, zarabia prawie 10 tys. zł. więcej niż jego damska odpowiedniczka. Czyżby dlatego, że ciągle nowy samochód jest droższy od nowej torebki? Nie do końca. Dalej funkcjonuje przekonanie, że to mężczyzna powinien zarobić na utrzymanie całego domu. Drugim powodem, na który zwraca uwagę jest to, że kobiety są jeszcze zbyt nieśmiałe w biznesowych negocjacjach. Czas jednak sięgnąć po równe płace, więc nie bójcie się negocjować czy prosić o awans. Jeżeli diamonds are a girl’s best friend, to te diamenty za coś trzeba kupić.

centrum rozwoju nowych technologii internetowych i  multimedialnych w  kombinat projektujący, wdrażający i popularyzujący nowe media i technologie medialne. W DreamLab powstają najpopularniejsze polskie usługi internetowe i popularne portale (m.in. Onet.pl, Forbes, Sympatia, Fakt24, Noizz, a za granicą blic.rs i blikk.hu). Zespół programistów tworzy systemy zarządzania treścią, portale społecznościowe i świadczy usługi w zakresie analizy danych w czasie rzeczywistym. – Mało kto wie, że jesteśmy jednym z największych graczy polskiego Internetu i technologii medialnych. Co ważne, przejęcie przez międzynarodową spółkę dodało rozmachu i zwiększyło skalę wyzwań, ale dzięki zachowaniu niezależności struktury przez RAS dało nam dużą technologiczną wolność – mówi Małgorzata Kuś, PR Manager DreamLab. – Wśród najnowszych i ciągle udoskonalanych projektów, jakimi mo-

Dagmara Marcinek Adela Zacharzewska – Partner Advisory Group TEST Human Resources

żemy się pochwalić, są z pewnością Business Insider, Noizz.pl, Fakt24.pl oraz oczywiście Onet.pl – wylicza Kuś. – Nasi specjaliści z powodzeniem poradziliby sobie w Google czy Facebooku. Pracują jednak u nas, bo mają wpływ na to co robią – mówi Wojciech Struski, Chief IT Architect w DreamLab. DreamLab mocno osadził się w Krakowie. Oprócz zespołu ulokowanego na dwóch piętrach biurowca Almy przy Pilotów, na terenie Krakowskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej ma nowoczesną serwerownię o powierzchni 3500 m kw. – Mamy ambicję nadal rozwijać się w Krakowie. Stąd pochodzimy i to ważny element naszej tożsamości, ale patrzymy do przodu i celujemy w pozycję lidera regionalnego rynku. I tego powinno się nam życzyć na kolejne dekady działalności – podsumowuje Paweł Leżański, CTO Grupy Onet-RASP i Dyrektor Zarządzający DreamLabu. Rafał Romanowski

prezentacja

– Weźmy pierwszą pięćsetkę największych firm świata wg Forbesa. Niemal wszystkie to nasi klienci: Microsoft, IKEA, Yahoo!, Facebook, Apple, Airbus, Audi, BMW, eBay, Philips... – wylicza Filip Walkowicz, Site Leader & Customer Care Director w krakowskim oddziale Akamai Technologies. Zatrudniająca w Krakowie 350 osób globalna firma zarządza stąd danymi, zabezpiecza je oraz umożliwia przyśpieszanie internetowych procesów dla kilkuset firm z całego świata. – Krakowskie Akamai nie tylko jest już największe w Europie, ale też rośnie najszybciej. Już teraz londyńska siedziba jest od nas prawie trzy razy mniejsza – uśmiecha się Walkowicz. Gościmy u Akamai na jednym z pięter wieżowca Vinci przy ul. Opolskiej. Letnia aura na zewnątrz, przyjazna atmosfera w środku. – Nie ma u nas sztywnego dresscode’u, nie obowiązują twarde, korporacyjne schematy. Generalnie pozycjonujemy się nie jako klasyczna korporacja, ale coś pomiędzy globalnie działającą firmą a startupem – mówi Maria Figlewicz, odpowiedzialna w Akamai za komunikację i PR. I faktycznie, choć z kilku pięter Vinci obsługiwanych jest równocześnie kilkuset prestiżowych klientów, próżno szukać wśród zatrudnionych oznak zbytniej formalności. Przeciwnie, szefostwo na luzie rozmawia z każdym, codziennością są wspólne „posiadówy”. Wzorem nowocześnie zarządzanych przedsiębiorstw Akamai zorganizowało pracownikom sporo przestrzeni do rekreacji, posiłków, gier w piłkarzyki czy ping ponga. – W porównaniu do klasycznych centrów usług, jakich bardzo wiele powstało w Krakowie, naszej firmy nie da się klasyfikować jako outsourcingu. Przeczy temu choćby struktura nie tylko krakowskiego, ale też każdego innego oddziału. Jest ona wprost lustrzanym odbiciem struktury centrali, posiada tak samo ułożony team, zakres obowiązków, odpowiedzialność oraz tzw. całościowe zarządzanie procesem. Tak jak w centrali w Cambridge w USA, w Krakowie mamy osobny dział media, osobny engineering, osobny pion finansowy. Filozofia Akamai idzie właśnie w tym kierunku, aby pracujący tu człowiek czuł, że to, co robi, przynosi jakiś efekt, a nie tylko przejmował jakieś działanie i przekazywał po chwili odcinek komuś dalej – tłumaczy Tomasz Stoma, Senior HR manager w Akamai. Czym dokładnie zajmuje się Akamai? W krakowskim światku IT owiewa to mgiełka niewiedzy, a zatrudnieni tu uważani są często za „elitę” środowiska. – Nie chcemy tak o sobie mówić, choć na pewno jesteśmy jedyną tak poważną firmą w swojej szufladce. Akamai odpowiada więc za wszystko, co możemy nazwać usprawnieniem ruchu w sieci, jego zabezpieczeniem oraz całościowo rozumianymi procesami internetowymi. Fakt, że zaufały nam tak globalne marki, o czymś świadczy – podkreśla Filip Walkowicz.

AKAMAI stabilni kontrolerzy Filip Walkowicz

fot. Piotr Banasik

30 proc. światowego internetu przechodzi przez ich platformę. Założyciel firmy zginął w zamachach na World Trade Center. Z ich usług korzystają Apple i Facebook, a krakowski oddział jest największy w Europie – czyli... czego nie wiecie o Akamai.

9

fot. Piotr Banasik

Czerwiec 2016

147 tys. serwerów należy do Akamai, firmy założonej w 1998 roku przez Toma Leightona i Daniela M. Lewina, matematyków z Massachusetts Institute of Technology Nasi rozmówcy porównują obszar działania Akamai do sporego wycinka ruchu w światowym Internecie, który zostaje objęty ochroną i opieką. – Tak jak pewne drogi czy autostrady mają swoich indywidualnych zarządców, tak my jesteśmy rodzajem nadzarządcy, który w ich imieniu, albo pomagając im, zarządza ich strategicznymi ruchami w sieci. Jesteśmy w stanie bez ingerencji w dane czy treści przekierować ruch tak, aby ominąć korki i niebezpieczeństwa. Można nas więc nazwać takim inteligentnym GPS-em dla Internetu. I tak np. kiedy Apple decyduje się zrobić backup milionom użytkowników swoich iPhone’ów zwraca się do nas, abyśmy usprawnili ten proces. Gdyby bowiem wszyscy z iPhonem w dłoni zaczęli ściągać setki megabajtów z sieci, system zatkałby się całkowicie. A tak z naszą pomocą odbywa się to sprawnie – opowiada Michal Pażucha, Product Architect. Specjaliści podają też inne przykłady, np. współdzielenia z Facebookiem procesu wyświetlania stron użytkownikom, gdzie części ruchome i aktywne dzięki użytkownikom transferowane są z ser-

werów lidera social media w Kalifornii, a te bardziej „statyczne” z serwerów Akamai. – Wszystko odbywa się niezauważalnie dla klienta oraz dla użytkowników klienta. Dość wspomnieć, że np. wszystkie banki z bardzo rozbudowaną bankowością elektroniczną oraz niemal wszystkie sklepy online w Wielkiej Brytanii działają na platformie Akamai, dzięki czemu mają zapewniony całodobowy serwis, bezpieczne przechowywanie danych oraz optymalizację skomplikowanych procesów – dodaje Tomasz Stoma. Podkreśla unikatowość rozwiązań hi-tech i bardzo zaawansowane technologie stosowane w firmie. – Naszym klientom nie opłaca się stawiać aż tak skomplikowanej aparatury i ogromnych serwerów, bo potrzebują tego np. kilka razy w roku. A tak my zajmujemy się wszystkim lub bezproblemowo udostępniamy im zasoby w naszych przestrzeniach – mówi Pażucha. Nowym wyzwaniem jaki stoi przed branżą są m.in. szerokostrumieniowe transmisje wideo w Internecie. Akamai obsługuje więc gigantyczne strumienie danych, m.in. na olimpiadach czy rozmaitych mistrzostwach: Euro czy World Cup w piłce nożnej. Badania jasno pokazują, że już teraz w sieci mecze mają więcej widzów niż w telewizji. Akamai w Krakowie ruszyło w 2011 roku. – Zanim dostałem angaż, sprawdziłem, że firma nie ma żadnej jednostki w Polsce, nie ma nigdzie biura, a na rozmowę o pracę zaprasza mnie do... restauracji hotelu Grand. Po chwili zatrudnialiśmy już trzech pracowników w małym biurze wsparcia technicznego dla klientów europejskich. Od tamtej pory urośliśmy już ponad stukrotnie – wspomina Walkowicz. Kogo zatrudnia Akamai? – Szukamy talentów. Stawiamy poprzeczkę kandydatom naprawdę wysoko. To musi być naprawdę ktoś ciekawy. Wyłuskiwanie takich ludzi nie jest proste, dlatego często musimy szukać za granicą – rozwiewa wątpliwości Maria Figlewicz. Marka Akamai istnieje od 1998 roku, kiedy to wymyśliło ją dwóch matematyków z Massachusetts Institute of Technology: Tom Leighton i Daniel M. Lewin. Ten drugi okazał się kilka lat później pierwszą ofiarą terrorystów atakujących bliźniacze wieże World Trade Center w Nowym Jorku. Na pokładzie jednego z odrzutowców stawił czoła zamachowcom. Zginął przed eksplozją, od ciosu nożem. Marzeniem Lewina był globalny rozwój Akamai. I chyba się udało: aktualnie firma posiada ponad 147 tys. serwerów na całej kuli ziemskiej, choć zatrudnia niespełna 5,5 tys. osób. Według analiz Akamai branżę hi-tech czeka gwałtowny rozwój: w 2020 r. jednemu użytkownikowi Internetu odpowiadać będzie 10 urządzeń podłączonych do sieci, oprócz tabletów czy smartfonów również inteligentne instalacje w domach, kuchnie, lodówki, a nawet samochody. Rafał Romanowski

10

przedstawiamy

www.whatsupmagazine.pl

PasujeMi

fot. Piotr Banasik

Katarzyna Burda i Luiza Tymińska

PasujeMi – pasuje i Tobie Wiedziałaś, że nazwa kultowej torebki Chanel 2.55 pochodzi od miesiąca i roku, w którym powstała? Chłoniesz ciekawostki na temat mody? A może borykasz się z porannym dylematem co założyć, by zachować odpowiedni dress code, a przy tym nie przegapić najnowszych trendów? Sięgnij po PasujeMi.pl. W dzisiejszym świecie coraz większą rolę odgrywa wizerunek – trudno nie zgodzić się z założeniem, z jakiego wyszła Katarzyna Burda, założycielka portalu PasujeMi.pl. – W pewien ciepły letni wieczór obserwowałam przechodniów na Kazimierzu, zastanawiając się, w jaki sposób kreują swój wygląd – opowiada. – Pomyślałam, że chcę stworzyć miejsce dla każdego, niezależnie od tego, jaki styl jest mu najbliższy – dodaje założycielka PasujeMi.

Charytatywny bieg biznesowy w formie sztafety obchodzi w tym roku swoją piątą rocznicę. 4 września drużyny z Krakowa, Warszawy, Poznania, Katowic, Łodzi i Wrocławia staną na starcie, aby pomóc podopiecznym Fundacji Jaśka Meli Poza Horyzonty i innym potrzebującym. Poland Business Run pomógł wrócić do normalnego życia 67 osobom po amputacjach. Dzięki charytatywnej sztafecie podopieczni Fundacji Jaśka Meli otrzymali nowe, dostosowane do ich potrzeb protezy, a także pomoc w sfinansowaniu rehabilitacji i pomocy psychologicznej. Teraz mogą samodzielnie funkcjonować i spełniać swoje marzenia. – To Porsche wśród protez – mówi Marek Urbanek, beneficjent Katowice Business Run 2015. Marek cieszy się ogromnie i nie może się już doczekać powrotu do pracy: – Jestem dumny, że mogę chodzić bez problemów, mimo że nie mam nogi – opowiada podopieczny Fundacji Jaśka Meli Poza Horyzonty. Patryk Marat stracił lewą nogę na poziomie uda w wyniku poważnego wypadku na budowie, a dzięki inicjatywie otrzymał szansę na powrót do normalnego życia: – Pracuję jako koordynator prac na budowie. Trenuję kajakarstwo dla osób niepełnosprawnych i chodzę na kurs prawa jazdy. Bardzo się cieszę, że nie siedzę w domu, że mogę być aktywny, a to wszystko dzięki Warszawa Business Run – podsumowuje beneficjent. Powody do radości ma też mama 15-letniego Kacpra, beneficjenta Poznań Business Run – pani Katarzyna Hała. – Syn jest pełen energii,

Piotr Banasik

Kraków Business Run pobiegnie dla Rafała i Agnieszki – podopiecznych Fundacji Jaśka Meli Poza Horyzonty fot. materiały prasowe

Jubileuszowa edycja Poland Business Run

Portal został powołany do życia w 2015 roku. To przewodnik po modzie, pomagający kobietom dobrać strój odpowiedni zarówno do konkretnej okazji, jak i do danej sylwetki. – Wiemy doskonale, że każda kobieta chce wyglądać pięknie i modnie, jednak znalezienie odpowiednich produktów wymaga czasu i sporej wiedzy o zmieniających się trendach – kontynuuje historię portalu Katarzyna Burda. – Dlatego mój portal ma im to ułatwić. PasujeMi.pl jest platformą sprzedażową, agregującą ponad sto tysięcy produktów wyselekcjonowanych w polskich i zagranicznych sklepach. Każdego dnia współpracująca z portalem stylistka tworzy gotowe zestawy ubrań dopasowane do konkretnego typu figury i – co najważniejsze – zgodne z najnowszymi trendami.

Użytkowniczki PasujeMi mogą od razu zakupić całą stylizację bądź wybrać konkretny produkt z danego zestawienia. Stworzony przez Katarzynę Burdę portal gromadzi także w jednym miejscu najnowsze oraz najciekawsze wpisy, pochodzące z polskich i zagranicznych blogów modowych. O tym, jak wielką siłę we współczesnym kreowaniu trendów stanowią, nie trzeba chyba nikogo przekonywać. Dzięki temu użytkowniczki portalu mają pewność, że polecane produkty są naprawdę wyjątkowe. Potwierdzają to nie tylko opinie znanych polskich blogerek – Kasi Tusk z „Make life easier” czy Pauli Jagodzińskiej z „Beauty Fashion Shopping”, które polecają PasujeMi jako niekończące się źródło inspiracji. – Najlepszym potwierdzeniem naszej pracy są jednak opinie użytkowniczek, które otrzymujemy na co dzień – mówi Kasia Burda. O tym, że biznes jest strzałem w dziesiątkę, założycielka PasujeMi przekonała się niedługo po powołaniu portalu do życia: w 2015 roku jej pomysł został nagrodzony tytułem „Innowacji Roku” e-Commerce Polska, zdobywając także wyróżnienie za „Design roku” w kategorii małych sklepów internetowych. Choć taka nagroda w pierwszym roku działalności mogłaby być dla niektórych ukoronowaniem działalności, Kasia nie osiadła na laurach. – PasujeMi cały czas się rozwija, bo ciągle mamy mnóstwo pomysłów na kierunki rozwoju – opowiada Luiza Tymińska, specjalista od spraw sprzedaży i promocji. – Póki co zamierzamy poszerzyć naszą ofertę o produkty premium, bowiem na rynku widać wzrost zainteresowania unikalnymi ubraniami oraz dodatkami stworzonymi przez projektantów – zdradza zaledwie część najbliższych planów portalu. Jednym z najważniejszych zamierzeń na najbliższy czas jest także spopularyzowanie portalu i odpowiednie pozycjonowanie serwisu. – Współpracowałyśmy już z kilkoma agencjami i naprawdę dużo zainwestowałyśmy, jednak nie przyniosło to większych sukcesów – opowiada twórczyni serwisu. – Dopiero od kilku miesięcy ponownie ruszamy z działaniami SEO i liczymy, że przyniosą spodziewane efekty. Nie zdziwcie się więc, gdy wkrótce zobaczycie więcej niż zwykle dobrze ubranych pań, które doskonale wiedzą, co im pasuje.

przygotowuje się do rajdu rowerowego, chodzi na ryby i często spotyka się z kolegami. Proteza pozwoliła mu znowu cieszyć się życiem nastolatka i realizować marzenia – mówi pani Katarzyna.

Integracja biznesu ze społecznością lokalną Bieg zainicjowały w Krakowie w 2011 r. firma UBS oraz Radisson Blu Hotel Kraków, jednak już jego pierwsza edycja odbyła się przy wsparciu firmy Luxoft oraz Urzędu Miasta Krakowa i Zarządu Infrastruktury Sportowej. Od tej pory impreza na stałe wpisała się w kalendarz wydarzeń sportowych w miastach partnerskich. Z roku

na rok coraz więcej biegaczy z niecierpliwością czeka na uruchomienie zapisów. Inicjatywa ma na celu nie tylko wsparcie osób z niepełnosprawnością, ale też promocję aktywnego stylu życia i integrację społeczności lokalnej z biznesem. Agnieszka Pleti, dyrektor Fundacji Jaśka Meli Poza Horyzonty, nie ma wątpliwości, że nadchodząca, urodzinowa edycja biegu będzie wyjątkowa. – Kiedy w 2011 r. planowaliśmy pierwszą edycję w Krakowie, nie przypuszczaliśmy, że inicjatywa rozprzestrzeni się tak szybko na inne miasta. Piąte urodziny Poland Business Run są dowodem na to, że firmy i władze miast chcą się angażować w życie społeczności lokalnej i coraz większą wagę przykładają do działań z zakresu CSR – podsumowuje.

z miasta

Czerwiec 2016

11

AMOCHODY NA GODZINY Kraków ma ambicję uruchomienia miejskiej wypożyczalni samochodów. Ma być ona jednym z symboli walki ze smogiem, dowodem, że miasto nadąża za trendami. Jeśli jednak władze Krakowa zabiorą się za projekt bez szerszej dyskusji, może się on okazać kosztownym gadżetem. Władze Krakowa ogłosiły niedawno, że planują uruchomienie wypożyczalni samochodów elektrycznych. „W przyszłości w Krakowie będzie zlokalizowanych nawet 70 terminali z pojazdami na prąd, wewnątrz II obwodnicy maksymalnie 40, a poza nią 30 stacji. Wkrótce rozpoczną się konsultacje techniczne w tej sprawie” – czytamy w komunikacie urzędowym. Jak na projekt, który wciąż nie ma swojego odpowiednika w Polsce i nadal jest nowinką w innych miastach Europy, dość to skonkretyzowany opis.

swoją drogą bardzo mało. Uważają, że byłoby to nieuczciwe wobec innych wypożyczalni aut. Stolica chciałaby mieć w wypożyczalni 300–500 samochodów. Wrocław od sierpnia zeszłego roku szuka firmy, która stworzyłaby sieć wypożyczalni z dwustu autami.

mieszczone przy węzłach komunikacji zbiorowej, wypożyczalniach miejskich rowerów, wielkich parkingach, a także tam – i to chyba najważniejsze – gdzie brakuje miejsc postojowych. System wypożyczalni ma być częścią miejskiego systemu komunikacji, dlatego pojazdy będą mogły poruszać się po buspasach, strefie ograniczonego ruchu (poza obszarem wewnątrz Plant), Ambitne plany parkować w strefie bezpłatnego parkowania bez dodatkowych Czego właściwie chciałby Kraków? Ambitny plan zakłada, że wyopłat i darmowo korzystać z miejskich parkingów. Auta z wypożypożyczanie będzie samoobsługowe. Samochód będzie można odczalni mają się trzymać katalogu kolorystycznego opracowanego dawać w dowolnie wybranym miejscu wyposażonym w terminal dla pojazdów miejskich. obsługujący system wypożyWładze zakładają oddanie mieszkańcom do wypożyczeczeń lub na dowolnym miejscu W Londynie, jednym z najdrożparkingowym, jeśli tylko bateria nia 100 samochodów – 35 sabędzie naładowana na tyle, by mochodów dwuosobowych, 50 szych miast świata, godzina umożliwić przejechanie kolejsamochodów klasy A  oraz 15 jazdy wypożyczonym autem to nemu użytkownikowi minimum małych samochodów dostaw50 km. Oddawanie samochodu czych. Na początku czerwca 6 funtów, doba – 54 funty. Czy mają się rozpocząć rozmowy przy terminalu ma mieć tę zaw Polsce możliwa jest cena 6 zł letę, że wokół niego ma być z ekspertami oraz zainteresoza godzinę jazdy autem? gwarantowanych kilka miejsc wanymi firmami. Opisane plany postojowych (na razie zakłada mogą się więc jeszcze zmienić. się, że od dwóch do pięciu). Terminal będzie też oczywiście miejNarady nie będą jednak trwały długo, bo już na po 30 czerwca scem ładowania baterii samochodów. Punkty te mają być rozurzędnicy chcą ogłosić szacunkowy termin uruchomienia wypożyczalni. Miesiąc na konsultacje to mało. Świetnie pokazuje to przykład Warszawy, która już od dwóch lat dyskutuje o uruchomieniu sieci wypożyczalni, ale jej idei nie rozumieją na razie sami politycy rządzący miastem. Nie zgadzają się np. by samochody z miejskiej wypożyczalni mogły poruszać się buspasami, których stolica ma

Auto musi być pod nosem Wypożyczalnie aut elektrycznych działają w dużych miastach na całym świecie. W Londynie, Wiedniu, Berlinie, Amsterdamie mieszkańcy mają do wypożyczenia po kilkaset aut. W Paryżu, w którym działa jedna ze słynniejszych wypożyczalni Autolib’, miejska stajnia liczy 3 tys. samochodów, skala warszawska wydaje się więc odpowiednia. Ważna jest też jednak liczba miejsc, w których można oddawać auta. W Paryżu terminale są tak rozmieszczone, by do najbliższego pieszo było nie więcej niż 300–400 m – dlatego w mieście jest ich 4000. Rozmieszczenie wypożyczalni i ich liczba jest pierwszym sygnałem, że Kraków za wypożyczalnię samochodów zabiera się podobnie jak za rowery. Sieć wypożyczalni będzie atrakcyjna niemal wyłącznie dla mieszkańców Starego Miasta, którzy postanowią pojechać np. na większe zakupy. Poza Starym Miastem miejsc wypożyczania auta będzie bowiem tylko 30. W Warszawie system rowerów miejskich Veturilo okazał się sukcesem właśnie dlatego, że liczba wypożyczalni czyniła rowery miejskie dostępnymi w każdym zakątku stolicy. Na czym polega sens wypożyczalni aut, współdzielenia ich z innymi mieszkańcami miasta? Carsharing pozwala np. na zmniejszenie liczby aut na chodnikach. Stworzenie i utrzymywanie odpowiedciąg dalszy na str. 8

TED na Kazimierzu

18 czerwca i  18 minut. Kolejna odsłona TEDxKazimierz to kilkanaście pigułek odkrywczej wiedzy prezentowanej na żywo przez gości z całego świata. John Lynch opowie, jak ukradziono mu firmę, gdy leciał samolotem, Chris Conder o tym, jak mieszkańcy brytyjskich wsi samodzielnie skręcają światłowody, aby mieć lepszy dostęp do Internetu, a dwa Michały: Kulik i Skubida pokażą swe iluzjonistyczne sztuczki. Ale to nie wszystko. Kilkunastu speakerów zaproszonych na TEDxKazimierz opowie o swych ideach, pomysłach, doświadczeniach z rozmaitych dziedzin wiedzy i życia. TED to nie jednostkowe wydarzenie. Wszystko, co wydarzy się w sobotni wieczór 18 czerwca w Żydowskim Muzeum Galicja przy ul. Dajwór, będzie częścią działań międzynarodowej organizacji non-profit, która od 1984 roku organizuje globalne konferencje pod hasłem „Technology, Entertainment and Design”, promując motto „Ideas worth spreading” („idee godne rozprzestrzeniania”). Pomysł rozpowszechnił się na całym świecie, prelekcje – od pewnego czasu nagrywane – stają się hitami na YouTube. Te

najbardziej popularne zyskały już blisko 40 milionów odsłon. TEDx to lokalna odmiana konferencji TED. Może zostać zorganizowana w każdym miejscu na świecie przez licencjonowanego kuratora. Od niego zależy tematyka wydarzenia, jego długość oraz lista zaproszonych gości. Opiekunem kazimierskiej edycji TED jest Richard Lucas, brytyjski biznesmen i przedsiębiorca społeczny, którego sylwetkę prezentowaliśmy w październikowym „What’s Up Magazine”. – Zawsze uważałem, że Kazimierz jest wyjątkowym miejscem z unikatową historią. Dodatkowo, to tygiel kulturowy, blisko centrum, popularny wśród mieszkańców i turystów, promujący obecnie niezwykle ważny ruch odrodzenia kultury żydowskiej – mówi Richard. TEDxKazimierz po raz pierwszy zorganizowano w kwietniu 2015 roku. Konferencja ma na celu nadanie globalnego zasięgu innowacyjnym pomysłom, które mogą mieć znaczenie również dla lokalnej społeczności oraz połączenie przed-

siębiorców, naukowców, designerów i twórców w celu stworzenia platformy służącej budowaniu wartościowych rozwiązań dla Kazimierza i nie tylko. Tematem tegorocznej konferencji jest „Transformacja” w szerokim rozumieniu tego słowa. Uczestnicy będą mieli okazję wysłuchać na żywo 15 prelekcji wygłoszonych przez mówców z różnych części świata, między innymi z Hiszpanii, Wielkiej Brytanii czy Stanów Zjednoczonych. Żydowskie Muzeum Galicja pomieści przeszło 200 uczestników, konferencja będzie również transmitowana online oraz retransmitowana za pośrednictwem telebimów dla wszystkich, którzy wyrażą chęć uczestniczenia w imprezie. Rejestracja oraz program na stronie: tedxkazimierz.com.

Rafał Romanowski

12

z miasta

www.whatsupmagazine.pl

dokończenie ze str. 11

niej liczby miejsc parkingowych jest kosztem dla miasta i inwestorów. Powinno być też kosztem dla obywateli, ale w Polsce większość uznaje prawo do parkowania na ulicy za nienaruszalne prawo człowieka. Tymczasem mało kto musi jeździć samochodem codziennie – auta stoją więc, zajmując chodniki. To właśnie chcą wykorzystać twórcy carsharingu – przekonać ludzi, że nie warto inwestować w kupno i utrzymanie auta, jeśli korzystamy z niego raz w tygodniu. Działający od stycznia 2011 Autolib’ wymaga opłacenia abonamentu rocznego, tygodniowego lub dobowego. W zależności od długości abonamentu inne są opłaty za czas wypożyczenia. Sieć okazała się sukcesem do tego stopnia, że dwa lata później otwarto ją w Lyonie. Autolib’ zdobył nawet Amerykę, otwierając wypożyczalnie w Indianapolis. Na podobnych zasadach działa skandynawski system Move About obecny w Oslo, Goteborgu, Helsingborgu i Kopenhadze oraz w niemieckim Nienburgu. Jest też Car2Go, stworzony przez niemiecki koncern Daimler, w którym opłaty naliczane są albo za każdą minutę, albo płaci się z góry za określony czas. Jest jednak różnica – samochody można parkować w dowolnym miejscu w mieście, a ich lokalizację wskazuje aplikacja np. na telefon. Wszystkie pojazdy Car2Go to Smarty, które trzeba tankować (system odlicza od opłaty zatankowane paliwo). System działa w Kolonii, Monachium, Stuttgarcie i Dusseldorfie, a także w Wiedniu, Amsterdamie, Rzymie, Londynie, San Diego, Waszyngtonie czy Toronto. Podobny system uruchomiła w Berlinie, Hamburgu i Monachium firma BMW. Do dyspozycji klientów wypożyczalni DriveNow w tych miastach oddanych zostało 100 samochodów BMW i3, elektrycznych – mało. Jednak jak bardzo potrzebna jest wiedza społeczna świadczy decyzja BMW w Kopenhadze, gdzie od razu do sieci DriveNow włączono 400 aut.

wane i by zastępowały prywatne auta, a w zamian zyskać prawo do zmniejszenia liczby miejsc postojowych na chodnikach płatnej strefy parkowania. Jak rozwiązać możliwość rezerwacji samochodu na konkretny termin, a można sobie wyobrazić, że wszyscy będą chcieli wypożyczyć auto w piątkowe popołudnie, by pojechać do innej dzielnicy na wieczór, bądź wykorzystać je na weekendowe zakupy w odległym centrum handlowym? Bez odpowiedzi na te pytania możemy zdecydować się na przypadkowy system, co skończy się sporym wydatkiem, ale niekoniecznie przyniesie jakieś efekty. A najważniejszym jest nie tylko mniejsza ilość zanieczyszczeń w powietrzu dzięki temu, że auta z wypożyczalni są elektryczne, ale też to, że aut będzie mniej, a ulice staną się w końcu bardziej dla pieszych.

Mnożą się pytania Kraków będzie mógł łatwo skorzystać z wiedzy krakowskiego Stowarzyszenia Inżynierów i Techników Komunikacji, którzy dla Warszawy opracowywali analizy tego, jak w innych miastach działają wypożyczalnie samochodów, jakie są skutki ich uruchamiania. Wybór modelu opartego o punkty wypożyczeń może być pewnym utrudnieniem. Zbyt mała liczba punktów zniechęci ludzi do wypożyczeń. Rezygnacja z punktów stwarza z kolei problem z poborem prądu – klienci muszą być gotowi na to, że auto do którego wsiądą, nie będzie miało tak pełnej baterii, jakby chcieli. Pytanie, kto będzie operatorem w Polsce większość uznaje prawo systemu. Zewnętrzna firma? A  może Miejskie Przedsiębiordo parkowania na ulicy za nienarustwo Komunikacyjne albo Miejszalne prawo człowieka. Tymczasem ska Infrastruktura zarządzająca strefą płatnego parkowania – mało kto musi jeździć samochodem dzięki czemu będzie można wycodziennie – auta stoją więc, zajmując korzystać istniejące elementy miejskiej infrastruktury? chodniki. Twórcy carsharingu chcą Ważna będzie też decyzja o wysoprzekonać ludzi, że nie warto inwekości opłat. W Londynie, jednym z najdroższych miast świata, gostować w kupno i utrzymanie auta, jedzina jazdy wypożyczonym autem śli korzystamy z niego raz w tygodniu to 6 funtów, doba – 54 funty. Czy w Polsce możliwa jest cena 6 zł za godzinę jazdy autem? A taka jest mniej więcej różnica w sile nabywczej. Miasto będzie musiało zdecydować, czy dopłacać do systemu wypożyczeń, tak by miejskie pojazdy były wykorzysty-

reklama

Bartosz Piłat

prezentacja

Czerwiec 2016

GO+ Home

Ich kolejne realizacje świadczą, że pomimo coraz silniejszej konkurencji na rynku mieszkań deweloperskich, nawet w segmencie mieszkań popularnych można budować solidnie i z architektonicznym polotem. Na krakowskim rynku nieruchomości mieszkaniowych projekty deweloperskie realizowane w dobrym i solidnym standardzie, a ponadto atrakcyjnie zlokalizowane, należą do rzadkości nawet wśród rodzimych deweloperów. Jedną z niewielu firm, które wciąż zachowały dbałość o odpowiednią jakość wykończenia, stosując zarazem szereg udogodnień podnoszących funkcjonalność zabudowy, jest krakowska grupa GO+ Home. W ofercie grupy – obok szeregu zrealizowanych inwestycji hotelowych i biurowych – znajdują się obecnie również dwa projekty deweloperskie, które przyciągnąć mogą uwagę tych, którzy poszukują mieszkań w dostępnym cenowo segmencie. Pierwsza z nich, Praska Park, zlokalizowana jest w najbardziej pożądanej z krakowskich dzielnic – Starych Dębnikach. W otoczeniu zieleni i sąsiedztwie parku Dębnickiego przy ul. Praskiej (jej części

położonej bliżej Wisły) powstały już dwa czterokondygnacyjne budynki o łącznej liczbie 54 mieszkań. Oba budynki są już na etapie przekazywania do użytkowania. Na parterze zlokalizowane są mieszkania, do których przylegają ogródki, pod ziemią garaż oraz pomieszczenia na rowery i komórki lokatorskie. Inwestor podjął też decyzję o realizacji drugiego etapu pięciokondygnacyjnego zespołu, w którym pojawią się zróżnicowane pod względem powierzchni i układu mieszkania, w tym także dwupoziomowe. Praską cechuje niska zabudowa i  duże przeszklenia z  transparentnymi balustradami, windy i  dbałość o  jakość wykończenia przestrzeni wspólnych. – Realizujemy projekty deweloperskie w dobrym i solidnym standardzie. Z myślą o  naszych klientach tak dobieramy lokalizację oraz elementy wykończenia inwestycji, aby oferować możliwie najwyższą jakość zachowując przystępną cenę. Jest to właściwie filozofia naszej firmy.

13

Mówiąc wprost, analizujemy potrzeby i oczekiwania, dbamy o szczegóły i oddajemy produkt, który satysfakcjonuje nawet najbardziej wybrednego klienta. Jednocześnie zapewniamy profesjolaną obsługę na każdym etapie procesu zakupu mieszkania oraz bardzo przyjazne i pratnerskie podejście do naszych nabywców – mówi Marcin Englart z GO+ Home. Firmie GO+ Home od lat, za sprawą konsekwentnej polityki oraz współpracy ze sprawdzoną pracownią architektoniczną 3D Architekci, udaje się zachować jednolity standard wykończenia na zewnątrz, jak i wewnątrz budynku. Widoczne jest to również w kolejnej inwestycji realizowanej pod nazwą Perła Prądnika przy ul. Siewnej. Dwa sześciopiętrowe budynki o łącznej liczbie 66 (istniejący) i 84 (w budowie) mieszkań, oferują dobrze nasłonecznione mieszkania, których mieszkańcy nie będą zaglądać sobie wzajemnie w okna. – Inwestycję wyróżniają elementy charakterystyczne dla zabudowy apartamentowej. To wyjątek w tym segmencie cenowym: zapewniające ciszę przestronne powierzchnie wspólne, małe garderoby, ogródki na tarasach pierwszej kondygnacji, szerokie przeszklenia pokoi dziennych oraz reprezentacyjne halle wejściowe i lokale usługowe w parterach – wylicza Marcin Englart. Inwestycję cechuje także niestandardowe podejście do detalu jak gustownie zaaranżowane foyer ze staranną zabudową elementów technicznych czy skrzynek na listy. Wszystko to, aby nie wywołać wrażenia powierzchowności, do jakiej przyzwyczaili nas deweloperzy realizujący inwestycje w tym popularnym segmencie, ograniczający swoje starania do aranżacji i wykończenia elewacji budynku. Ten projekt ma jednak zupełnie inny charakter niż Praska, kieruje ofertę do osób preferujących nieco bardziej miejski tryb życia, szukających pierwszego mieszkania w Krakowie lub pracujących w jednym ze zlokalizowanych w dzielnicy kampusów biurowych. Prądnik Biały i Czerwony na północy miasta to obecnie dynamicznie rozwijający się obszar z dostępem do infrastruktury sportowej i rekreacyjnej, z takimi atutami jak Park Wodny, Multikino czy słynny w Krakowie plac Imbramowski, gdzie codziennie dostać można świeże warzywa, owoce oraz nabiał, a także inne produkty spożywcze, po które zjeżdżają się w to miejsce właściciele lokali gastronomicznych z całego niemal miasta. Kolejne realizacje GO+ Home świadczą, że pomimo coraz silniejszej konkurencji na rynku mieszkań, także w dostępnym cenowo segmencie można budować solidnie i z polotem. Dawid Hajok

14

dbamy o ciebie

www.whatsupmagazine.pl

Bikefitting: żeby noga podawała Jeśli marzy nam się siła nóg Petera Sagana i wytrzymałość Chrisa Froome’a nie pozostaje nic innego jak… ćwiczyć. Warto jednak zrobić wszystko, aby rower nie ograniczał, a wspomagał nas w walce z siłami natury i własnymi słabościami. W barwnych opisach poczynań herosów wielkiego kolarstwa szosowego, takich jak Fausto Coppi, Hugo Koblet czy Edi Merckx, wybrzmiewa pasja rywalizacji i radość wielkich zwycięstw, najczęściej jednak okupiona nadludzkim bólem i poświęceniem. Dziś jednak technologia i wiedza pozwalają kolarzom na odczuwanie

satysfakcji z jazdy, ograniczając jej negatywne konsekwencje. Bikefitting to słowo-klucz do wydajniejszej i wygodniejszej jazdy na rowerze szosowym. Jednym z miejsc, w których o rowerach wiedzą wszystko jest słynny Bike-RS, założony przez emerytowanego już kolarza Mieczysława Porębę. Zlokalizowany u wylotu z Krakowa, przy ul. Kłuszyńskiej 13A, szedowy budynek przypomina bardziej galerię kolarstwa szosowego niż sklep w tradycyjnym rozumieniu. Wśród pucharów i medali, obok klasycznych stalowych ram wiszą najnowocze-

śniejsze karbonowe rowery, jakie dostępne są dziś na rynku. Już sama ich obecność sprawia, że budzi się w nas duch kolarstwa. Tymczasem na piętrze budynku, gdzie zlokalizowany jest bikefitting room, fizjoterapeuta Dominik Omiotek, doradca sprzętowy Filip Śniadecki oraz serwisant Mateusz Poręba są w stanie pobudzić w nas energię prawdziwego kolarza. Wizyta nie jest krótka, trwa bowiem około 4 godzin, trzeba więc zaplanować ją z wyprzedzeniem. Zaczyna Dominik. – Wywiad, analiza fizjoterapeutyczna, praca na powięzi. Diagnoza pozwala ustalić kolarskie preferencje, nawyki i przebyte kontuzje – podkreśla Dominik, który zgromadzone informacje przekazuje Filipowi. Teraz do gry wkracza technologia. Specjalny trenażer podpięty do komputera pozwala precyzyjnie przeanalizować sylwetkę kolarza i wyeliminować błędy. Laser pomaga ustawić kąty kolan, linii pleców i bioder itp. Te same parametry zostają następnie przeniesione na rower. Nie zawsze jednak udaje się trafić w tak zwany punkt – czyli ustawić rower w optymalnym położeniu, jedynie poprzez jego regulację. Idealna pozycja może wiązać się z koniecznością wymiany niektórych podzespołów. Wiele rowerów szosowych, szczególnie tych pierwszych w amatorskiej karierze, kupowana jest bez wcześniejszych konsultacji z profesjonalnym zespołem serwisowym. W konsekwencji ramy są zbyt duże, a kierownice zbyt szerokie. Dlatego też, aby jazda na rowerze szosowym sprawiała maksimum frajdy, a ból odczuwalny był w nogach, a nie plecach czy ramionach, na bikefitting warto wybrać jak najszybciej. – Sesja kończy się opracowaniem raportu, który precyzyjnie określi, jaki rower powinniśmy dobrać do indywidualnego stylu jazdy, tym zaś którzy jeżdżą już od dawna, ale jeszcze tego nie zrobili, pomoże podnieść efektywność i wyeliminuje ryzyko kontuzji – pointuje Filip Śniadecki. Dawid Hajok

Atak lotniczy na rowerze To prawda – ostatnimi czasy sporo pisaliśmy w naszym magazynie o rowerach, nie tylko dlatego, że to modny i wygodny środek transportu miejskiego. To przede wszystkim świetny sposób na zachowanie kondycji, budowę muskulatury, ograniczenie stresu czy dobrą rozrywkę. Dlatego na rowery – tym razem dość nietypowe – zapraszamy do Fitness Platinium®. Assault AirBike, zupełna nowość w sieci siłowni, swoim wyglądem nieco odbiega od stereotypowego wyobrażenia roweru – to raczej skrzyżowanie sporej wielkości cyrkulatora powietrza z rowerowym siodełkiem, pedałami i ruchomymi uchwytami dla rąk. Nic dziwnego, że trening na tym urządzeniu trudno porównać do tradycyjnej jazdy po mieście. – W przeciwieństwie do klasycznych rowerów stacjonarnych, rowery AAB mogą być wykorzystywane do treningów o zdecydowanie wyższej intensywności, przy jednoczesnym zminimalizowaniu obciążenia stawów i więzadeł – opowiada o potencjale treningu Mateusz Podsadniuk z Fitness Platinium®. Z czego wynika ta przewaga? Dzięki konstrukcji roweru AAB możemy pozwolić sobie na znacznie większą wszechstronność podczas treningu. Poza standardowym sposobem jazdy kształtujemy nasz trening poprzez zmianę kierunku obrotu pedałów, możliwość nacisku na zarówno dolne, jak i górne partie ciała przy użyciu uchwytów czy trening w pozycji stojącej. Ćwiczenie na Assault AirBike przyda się więc wszystkim tym, którzy chcą

harmonijnie kształtować swoje ciało na podstawie konkretnych planów treningowych. Dzięki swoim właściwościom rower może być stosowany przez każdego użytkownika siłowni, i to w rozmaitym celu: w rehabilitacji pomoże kontrola oporu pedałowania, a więc i wysiłku wkładanego w trening. Konstrukcja roweru pomoże w kierowaniu wysiłku na pożądane partie ciała. Rowerki Assault AirBike mogą być stosowane także w ramach rozgrzewki czy treningu wytrzymałościowego, będąc doskonałą alternatywą dla nudzących się powoli maszyn, znanych z każdej siłowni na świecie. Także osoby walczące z nadmiarem tkanki tłuszczowej mogą korzystać z treningów interwałowych o wysokiej intensywności. – Trening na AAB wykorzystuje zjawisko EPOC, czyli zwiększoną powysiłkową konsumpcję tlenu. Przy interwałach konsumpcja tlenu jest znacznie wyższa i utrzymuje się dłużej, wymagając zwiększonej ilości energii – tłumaczy Mateusz Podsadniuk. – Możemy pokusić się o stwierdzenie, że po naprawdę ciężkim, solidnym treningu interwałowym, kalorie będą spalane w konsekwencji tego procesu jeszcze dłuuugo po zakończonym wysiłku – dodaje. Wprawdzie nie można porównywać treningu na Assault AirBike do klasycznego pedałowania po mieście, ale najbardziej „banalne” skutki obu treningów są podobne: niwelowanie skutków stresu, przyspieszenie metabolizmu czy zrelaksowanie się po ciężkim dniu. Dodatkowo na AAB możemy zastosować konkretne plany treningowe, których sporo znajdziemy na stronie assaultairbike.pl i portalach społecznościowych. Nowe metody i wyzwania treningowe sprawią, że nawet na stacjonarnym rowerze nie będziemy się nudzić. Piotr Banasik

ul. Kłuszyńska 13A 30-499 Kraków tel. 12 264 98 30 [email protected]

fot. Piotr Banasik

fot. Piotr Banasik

Bike-RS

reklama

Poola @poola Po pracy robię zakupy w pracy #shopping #nowyszalik #fashion #mojeH5

ladyoffice @ladyoffice Tak wyglądają poważni pracownicy biurowi:) #kinoletnie #beztroska #h5rulez #fun

Fitfob @fitfob Przygotowani na głód #ilovefood #pycha #chcewiecej

Energia dla każdego! Co-working na powietrzu? Relaks na trawie? Kino letnie? A może koncert, obiad, zakupy? High5ive to również przyjazna, zachęcająca do spotkań przestrzeń miejska, zapewniająca dynamiczną wymianę między życiem zawodowym a prywatnym.

Megi @Megi Czy ja wyglądam jakbym była w pracy? #pocomiurlop #relaks #zielonomi #natura

Marek89 @marek89 Zespół przodowników pracy #druzynaH5 #lunchtime #energia #happymonday

high5ive.pl

16

siesta

www.whatsupmagazine.pl

Jeśli przechwyt kojarzy Wam się tylko z koszykówką, karabinek ze strzelnicą, a ósemka z matematyką, to pora wybrać się na skałki. W Krakowie i okolicach istnieje dość długa wspinaczkowa tradycja, a popularność tego rodzaju aktywności fizycznej wzrasta z roku na rok. Gotowi na wspinaczkę?

Co jest w niej takiego niezwykłego? Z jednej strony to indywidualna potyczka z własnymi możliwościami, z drugiej – sport zespołowy, w którym równie ważna jest asekuracja, odpowiednie prowadzenie towarzyszy czy po prostu dobra zabawa w grupie. Wspinaczka niewątpliwie uczy odpowiedzialności – za siebie i za innych, ale też podnosi poczucie własnej wartości. No i jest świetnym lekarstwem na stres, niezależnie od tego, czy mówimy o sztucznych ściankach w jednej z krakowskich hal, czy też o tysiącach dróg wspinaczkowych, począwszy od centrum Krakowa aż po krańce Jury.

Siła umysłu Na nieco inne aspekty zwraca uwagę Sławek Bączek z krakowskiej Szkoły Wspinania „Cumbre”. – Niezależnie od tego, na jakim poziomie profesjonalizmu jesteśmy, na ścianie musimy myśleć – opowiada instruktor. – To tak jak w szachach: planowanie kilku ruchów naprzód, świadoma praca rąk i nóg, znalezienie dogodnych miejsc odpoczynku czy kontrola nad odruchami – dodaje. Trening wspinaczkowy to przygotowanie na spory wysiłek, stres i trudności techniczne. Głównym czynnikiem jest głowa wspinacza: najwięcej zależy od jego psychiki. Czego potrzebujemy, żeby złapać bakcyla? – Przede wszystkim chęci i odwagi – mówi mi Ania, która swój pierwszy raz na ściance zaliczyła w trampkach, nie mając pojęcia o pozostałym wyposażeniu. Tym, którzy już wiedzą, że ze wspinania nie można się odkochać, w pierwszej kolejności przydadzą się odpowiednie buty. – Należy wybrać rozmiar nieco mniejszy niż normalnie nosimy, ale w dalszym ciągu wygodny – tłumaczy Sławek Bączek. – Dzięki temu mamy lepsze wyczucie ściany i możliwość kontrolowania tego, gdzie stawiamy stopy i w jaki sposób odciążamy ręce.

fot. cumbre.pl

– To bardzo oczyszczające: walka z samym sobą, możliwość poznania własnego organizmu i przełamywania własnych słabości – tłumaczy mi Anna, która na co dzień pracuje w jednym z krakowskich szpitali i do skałek podchodzi także z punktu widzenia psychologa. – Kiedy pierwszy raz stanęłam przed ścianą, a później bezradnie zawisłam na dość prostej drodze, nie sądziłam, że stanie się to moją pasją. Początkujący poznają najpierw, czym jest „zbułowanie” mięśni – i nie chodzi tutaj o specyficzną nomenklaturę, istniejącą wśród wspinaczy, ale także realny wysiłek, jakiego rzadko doświadcza się w codziennym życiu. – Masz wrażenie, że zamiast rąk masz bochny chleba albo przynajmniej bagietki – śmieje się Anna. – Mięśnie są zmęczone, dowiadujesz się o takich partiach mięśniowych na przedramionach, o których nie miałeś pojęcia, nie możesz utrzymać chwytu i odpadasz od ściany. I właśnie zakochujesz się we wspinaczce.

Oczywiście, żeby się wspinać, potrzebujemy też liny, uprzęży, karabinków, ekspresów czy woreczka z magnezją, by osuszyć spocone dłonie – to wszystko jest jednak na wyposażeniu szkół wspinaczkowych i z łatwością można taki sprzęt wypożyczyć – dodaje właściciel „Cumbre”.

Gdzie najlepiej zacząć W Krakowie działa kilka klubów wspinaczkowych i sztucznych ścian, na których formę można szlifować przez okrągły rok. Ale kiedy pogoda sprzyja, warto udać się w plener. – Prawdziwą wspinaczkę poznałam dopiero „na outdoorze”, nie spodziewając się przy tym, że pierwszy wypad na skałki będzie zaledwie kilkaset metrów od mojego domu – opowiada Ania. Najpopularniejsze miejsca krakowskich wspinaczy to Zakrzówek i Skałki Twardowskiego, a także Krzemionki i kamieniołom Libana (potocznie Liban). Na ich terenie znajduje się duża liczba dróg wspinaczkowych, które wyposażone są w stałą asekurację. Dla początkujących mogą być jednak mało przyjazne, bowiem popularność tego miejsca doprowadziła do wyślizgania powierzchni skał wzdłuż istniejących dróg wspinaczkowych. Część znawców dodaje, że Zakrzówek to raczej miejsce dla „pakerów”, a prawdziwą wolność wspinacza można poznać z dala od zgiełku miasta. — Zdecydowanie milej wspina się w dolinkach podkrakowskich, których skała jest bardziej przyjazna, zróżnicowana i przystępna dla początkujących wspinaczy. Stąd wszelkie imprezy wspinaczkowe i integracyjne organizujemy właśnie tam — dodaje instruktor z Cumbre.pl. Skałki podkrakowskie to bez wątpienia największy i najlepiej opisany obszar wspinaczkowy w Polsce. Każdy – początkujący i profesjonalista – znajdzie tutaj coś dla siebie. Od zboczy o niewielkim spadku (nazywanych w żargonie „połogimi płytami”), które nie przedstawiają problemu wspinaczkowego, przez przewieszenia i okapy, aż po „dachy” w jaskiniach eksplorowanych przez grotołazów. Do najciekawszych rejonów należy Dolina Będkowska, z Sokolicą – największą ścianą wapienną na Jurze z wysokością dochodzącą do 70 metrów, a także inne dolinki: Bolechowicka czy Kobylańska, licznie odwiedzane także przez tych krakusów, którzy ze wspinaczką nie mieli kontaktu. Wszystkie nie dalej niż dwadzieścia kilometrów od Krakowa. Wspinanie się na wyżyny nigdy nie było tak proste i tak bliskie. Piotr Banasik

siesta

Czerwiec 2016

17

nad pięknym srebrnym

Luksusowe hotele, eleganckie resorty, a obok wciąż tchnące dawnym splendorem letniska. Okolice Jeziora Rożnowskiego oddalone od Krakowa o ledwie 100 km to kraina uroczych kontrastów o wspólnym mianowniku: krystalicznie czystej, chłodnej wodzie. Serpentyny zaczynają się już od Jurkowa. Przed chwilą jeszcze jechaliśmy przez płaskie okolice Brzeska, a teraz wijemy się w coraz bardziej malowniczych krajobrazach. Jeszcze moment i zobaczymy wodę. Pojawi się po lewej ręce, najpierw nieśmiało, później aż po widnokrąg. Balansujemy na skraju Jeziora Czchowskiego oraz następującego po nim Rożnowskiego – jednego z najpiękniejszych akwenów południowej Polski. Szerokie wody rozpościerają się stąd niemal po przedmieścia 100-tysięcznego Nowego Sącza. Zapomnijmy przez chwilę, że Rożnowskie rozlało się tutaj w wojennym roku 1942 dzięki ingerencji człowieka. Wody spiętrzonego na 80. kilometrze Dunajca po uruchomieniu Elektrowni Rożnów zastygły wśród okolicznych wzgórz Pogórza Rożnowskiego, przyjmując na mapie dość oryginalny kształt. 1600 ha powierzchni jeziora długiego na 22 km wystarcza, aby stało się ono centrum okolicznej rekreacji, turystyki i żeglugi. Jezioro Rożnowskie obdarzone jest różnorodną linią brzegową i ograniczone stromymi, zalesionymi w większości wzgórzami. Dość wspomnieć, że jego południowe krańce zupełnie nie przypominają tych na północy, a płynąc po jego wodach wycieczkowym stateczkiem „Jaskółka”, możemy obserwować zmieniające się jak w kalejdoskopie krajobrazy. Rożnowskie to przede wszystkim wypoczynek, turystyka i kąpieliska. Niemal wszędzie znajdziemy liczne plaże, ośrodki wypoczynkowe czy letniskowe oraz wypożyczalnie sprzętu pływającego. To raj dla amatorów sportów wodnych, wędkowania, spacerów czy wycieczek rowerowych. Takie miejscowości jak Tęgoborze, Znamirowice, Zbyszyce, Bartkowa, Gródek nad Dunajcem (najlepsze piaszczyste plaże w okolicy), Tabaszowa czy Rożnów znane są nie tylko mieszkańcom Sądecczyzny, ale i wielu krakowianom, którzy stanowią spory odsetek wśród szukających tu wytchnie-

nia i kontaktu z naturą letników. Tu też leży mała miejscowość o jednej z najtrudniejszych do wymówienia nazw w Polsce – Wytrzyszczka. Wakacyjna aura sprzyja tłumom, na szczęście poszarpane brzegi i nieregularny kształt zatoczek i cypelków Rożnowskiego umożliwia znalezienie nam zacisznego miejsca. Wytchnienie na pewno znajdują mieszkańcy Małpiej Wyspy – wzgórza (a dawniej grodziska), które po zalaniu doliny wodą pozostało na jej środku jako wyspa, obszar ochrony unikatowego krajobrazu i rezerwatu ptaków. Gnieździ się ich tam około 165 gatunków, m.in., w rozlewiskach Gródka i Bartkowej, bocian czarny. Choć po praktycznie całym terenie jeziora można pływać łódkami z silnikiem, okolice Małpiej Wyspy są spod tego przywileju wyłączone. Jezioro Rożnowskie, oraz połączone z nim Czchowskie, to pagórkowata okolica pełna pachnących ziołami i kwiatami łąk, bujnych lasów poprzetykanych malowniczymi wsiami, strumieniami, sadami, ogrodami, drewnianymi kościółkami. Jezioro stało się dla okolicznych mieszkańców źródłem wielu biznesów. Począwszy od małych (domków do wynajęcia, łódek czy kajaków do wypożyczenia), aż po wielkie inwestycje, które, według prowadzących je wizjonerów, mają w dyskretny sposób sprawić, że brzegi Jeziora Rożnowskiego mniej będą przypominać popularne jeszcze w PRL letniska, a bardziej okolice szwajcarskiej Lozanny, pełnej luksusowych pensjonatów, eleganckich hoteli, ekskluzywnych miejsc do wypoczynku.

dojazd opcja 1 Autostradą A4 z Krakowa do węzła Brzesko, stamtąd przez miasto w kierunku ronda (skrzyżowania dawnej E40 Kraków-Tarnów z drogą krajową 75 w kierunku na Nowy Sącz i Krynicę) – około 100 km w zależności od punktu docelowego, czas ok. 1,5 h. opcja 2 Autobusem z Krakowa np. do Nowego Sącza, Krynicy, Piwnicznej (np. kursująca bardzo często z dworca MDA Kraków firma Szwagropol), wysiąść po ok. 2 h na którymś z przystanków na żądanie przy drodze 75: Czchów Zapora, Wytrzyszczka, Witowice Dln, Łososina Dln, Tęgoborze, Wielogłowy.

Pierwsze jaskółki już się pojawiają. To m.in. zbudowany na jednym z cyplów w Gródku nad Dunajcem futurystyczny kompleks 20 brył mieszkalnych Lemon Resort Spa oraz przypominający amerykańskie rezydencje milionerów hotel Heron Live w położonej nieopodal Siennej. Oba lśniące na biało obiekty kierują swą ofertę do bogatszego klienta: powstały nieco wcześniej Lemon wyposażony jest we wszelkie atrakcje luksusowego resortu, w odpowiedzi inwestor Heron Live – znany producent bram i drzwi Wiśniowski z Nowego Sącza – zbudował obiekt jeszcze bardziej spektakularny: przeszklone dolne piętra kute w skale, restauracja łączona z pełną łódek i jachtów mariną, dwie restauracje (jedna na poziomie lustra wody, druga na tarasie najwyższego piętra z widokiem). Zarówno w Lemon, jak i Heron można kontemplować wodne pejzaże w nowym stylu: przy butelce markowego wina, grillowanych krewetkach, sojowym latte, z szeleszczącymi wyprasowanym uniformem kelnerami. Żyć, nie umierać... Tym, którzy nadal wolą tradycyjne klimaty „à la letnisko”, bardziej przypadnie do gustu ośrodek wypoczynkowy Barbara (również w Gródku) oraz liczne bistra, grille, jadłodajnie rozsiane wzdłuż brzegu. Można pospacerować w okolicy zapory (Rożnów), przyglądnąć się, czy w wodnych toniach nie przemykają górskie łososie (odpowiedź brzmi: niestety nie, choć pobliska gmina nosi nazwę największej miejscowości – Łososina Dolna), obejrzeć zamek Tropsztyn w Tropiu (wygląda jak z bajki Disneya, choć wiemy – takich disneyowskich jest mnóstwo w świecie). Inicjatyw społeczno-turystycznych w regionie jest co niemiara. Prężnie działa m.in. stowarzyszenie „Wczoraj, Dziś, Jutro”, które promuje kulturę, tradycję, ale też znakomitą kuchnię rożnowskich zakątków (m.in. z wykorzystaniem śliwki oraz lokalnych nalewek), głośno też o stowarzyszeniu „Na Śliwkowym Szlaku”. Gościom podoba się też miejscowe rękodzieło, a wśród produktów na pograniczu sztuki i kulinariów furorę robią ostatnio „haftowane pierniki” Agnieszki Hajduk z Rożnowa – urzekające precyzją lukrowanych haftów na aromatycznej powłoce piernika zdobyły już wiele nagród na najlepsze pamiątki z rejonu Małopolski. Rafał Romanowski O atrakcjach tej części Sądecczyzny przeczytacie m.in. na stronach: wczorajdzisjutro.pl, nasliwkowymszlaku.pl oraz jeziororoznowskie.pl

fot. Rafał Romanowski

fot. Rafał Romanowski

Dunajcem

18

wokół stołu

www.whatsupmagazine.pl

Kraków na talerzu

– Kraków zmęczony jest turystami – słyszymy. Obrywa się nam – mieszkańcom – na wiele sposobów. Przyzwyczajeni do gości, którzy nie wracają, restauratorzy starania o klienta sprowadzają do zatrudniania kolejnych naganiaczy z ulotkami, zamiast zainwestować w zespół: zarówno na sali, jak i w kuchni, oraz w dobre produkty. W niewielu krakowskich lokalach mamy stałą obsługę i szefa kuchni, który w jednym miejscu pracuje kilka lat. Dziwne, bo taka stałość i brak anonimowości przywiązuje klientów do miejsca, a dobry kelner jest w stanie spowodować, że drobna kulinarna wpadka nie zaćmi obrazu całej kolacji. Trudnym zadaniem jest znalezienie w krakowskiej restauracji sensownego wina. Co prawda lokale, w których do wyboru jest „białe słodkie i czerwone wytrawne” są już w mniejszości, ale nawet restauracje, które mają jakiś wybór win, sprzedają je z szaloną marżą lub/i tak wątłej jakości. Do listy narzekań można jeszcze dopisać podawanie jedzenia na nieporęcznych i kaleczących ucho przy zetknięciu z nożem łupkach i w słoikach, ale mam nadzieję, że ta choroba szybko minie. Przejdźmy zatem do pochwał. Ci, którzy obok zawartości talerza, przy wyborze lokali kierują się kluczem doboru win, mają coraz większą zagwozdkę. Do Bottiglierii 1881, Vintage (wybierzcie się kiedyś na prowadzone przez właścicielkę degustacje), Ed Reda, Klimatów Południa (wspaniały ogródek i atmosfera), czy Lipowej 6F (grill Portoyana nie ma sobie

Francja w kuchni Dwadzieścia lat temu Susan Loomis zamieszkała w niewielkiej miejscowości Lou -viers w Normandii. Wydawnictwo Literackie wydało właśnie książkę, w której Loomis opisuje przeróżne patenty kryjące się za fenomenem francuskiej kuchni. – Nie uważają, że robią coś wyjątkowego, ale tak właśnie jest. Z rozmysłem dobierają składniki, planują i dbają o urozmaicenie, zbierają swoich bliskich przy stole i razem z nimi bez pośpiechu delektują się jedzeniem. No i nie wiem, jak im się to udaje, ale – to tylko stwierdzenie faktu – sprawiają przy tym wrażenie, że w każdym momencie panują nad sytuacją – pisze o gotujących Francuzach Loomis. W „W mojej francuskiej kuchni” Loomis opowiada o swoich sąsiadach oraz przyjaciołach, ich tradycjach i zwyczajach, wspaniałych produktach, szacunku do jedzenia. Objaśnia przy tym 12 podstawowych technik gotowania i pieczenia oraz podaje kilkadziesiąt prostych przepisów na francuskie dania. Ta książka to recepta na uczciwe francuskie gotowanie – bez wielkiego wysiłku, za to ze wspaniałymi efektami.

iny urodz

Jest coraz lepiej! Może nie aż tak różowo, jak w artykule Laury Frommberg, który przywołujemy w tekście numeru, ale w końcu scena restauracyjna w Krakowie jakby drgnęła. Na początek jednak trochę po krakowsku ponarzekam.

równych) dołączył Winoman, który dawniej cieszył wielbicieli kuchni i wina przy ul. Tomasza. Do tego Albertina, która powstała w miejscu Ancory. W piwnicach restauracji jest winiarnia, w której na kieliszki (i w różnych objętościach) można próbować 32 win. Coraz więcej lokali otwiera się poza centrum miasta (ale nie zapomnijmy o ciekawym Stole przy ul. Św. Anny) czy Kazimierzem. W Podgórzu obok ZaKładki przycupnęło Primo serwujące kuchnię włoską w bardzo przyzwoitym wydaniu. Włoskie jedzenie zdobyło też nowe przyczółki w postaci Nolio i Włoskiej – obie warte są polecenia. Coraz gęściej robi się na Rakowickiej, gdzie do Bistro 11, Wesołej i leżącej nieopodal Etniki, dołączyło Blossom, a niebawem w podwórku przy Bistro 11 otworzyć ma się wine bar prowadzony przez Nicolasa Makłowicza. Okrzepły położone przy Starym Kleparzu Pies Pianista (sprawdźcie nowe menu) i Oriental Spoon, a dzięki Art & Food Bazar co kilka tygodni Kleparz tętni zupełnie innym rytmem. Kolejne miejskie przestrzenie są opanowywane przez foodtrucki. Przy Błoniach otworzył się Bezogródek, a jedzenie na kółkach zajmuje następne kazimierskie podwórka; chociaż dla mnie nocne jedzenie przy pl. Nowym i tak sprowadza się jedynie do Meat&Go w Okrąglaku i Streat Slow Foodu, który zapuścił ostatnio stacjonarną odnogę w kiosku przy Moście Dębnickim. Ciągle jednak jest na co czekać – brakuje miejsc (nie tylko) dla wegan albo przynajmniej pozycji w menu solidnie przemyślanych pod kątem niejedzących mięsa osób. Obecne na krakowskiej scenie kulinarnej jaskółki daleko mają do jakiejkolwiek wiosny. Owszem, można pójść do Karmy, zjeść curry w Tak Yak Tando-

Słodka przyjemność z NatureWay Kto nie lubi słodkiego „co nieco”! Sięgamy po nie, gdy chcemy coś uczcić, w ramach przekąski między posiłkami i w chwilach stresu. W większości przypadków nasze wybory mają daleko idące konsekwencje, z których kalorie nie są największym problemem. Słodkości – ciastka, batony, napoje, chrupki – często słodzone są syropem glukozowo-fruktozowym. Z punktu widzenia marketingu, ma on same plusy: nie jest konserwantem w świetle prawa, a zapobiega psuciu się żywności, ma działanie antybakteryjne. Jest jednak ciemna strona syropu, o której producenci niechętnie wspominają: nie

ori czy Curry up, pierożki na parze w Kanton dim sum house, hummus Amamamusi, najlepsze sushi w Youmiko, bibimbapa w Oriental Spoon, panini w Miąższu, bajgla w Massolicie bądź sprawdzić aktualne menu w Pauzie In Garden (czekamy aż Green Win Vege Food odpali własne miejsce), ale to ciągle mało. Brakuje miejsc jak budapeszteński Fricska Gasztropub, gdzie codziennie na tablicy wypisuje się nowe, krótkie menu, a dania są proste, świeże i pyszne. Brakuje też w Krakowie kogoś, kto na podawanie jedzenia spojrzałby z wizją podobną do Luizy Trisno z dawnego Yellow Doga (na jego miejscu ma się podobno otworzyć Sklepik Naturalny). Brakuje miejsc ze świetnymi słodyczami i deserami. Mamy kapitalne czekolady Jakuba Piątkowskiego (szukajcie go na festiwalach), coraz ciekawsze desery robi Twój Kucharz, ale to mało, mało! Jest na co czekać: niebawem przy Brzozowej otworzy się Karakter – nowy lokal właścicielki Zazie (jednej z moich ukochanych krakowskich restauracji), a vis-à-vis przycupnie salumeria prowadzona przez Mirko z Che Bontà. Ulicę dalej powstaje Sababa, cocktail bar i konkurencja dla Mercy Brown. A to dopiero początek listy…

urodziny urodziny

daje poczucia sytości, więc można produkty nim słodzone jeść garściami. A regularne jego spożywanie zwiększa ryzyko zachorowania na cukrzycę oraz wystąpienia problemów z wątrobą i otyłością. Zatem zamiast sięgać po popularny batonik, spróbujmy naturalnego batonu z mielonych ziaren, rodzynek, suszonych owoców i orzechów. W smaku jest równie pyszny – a dla zdrowia bez porównania lepszy. www.natureway.pl

Magda Wójcik

Piknikuj do woli!

Czerwiec – wspaniały miesiąc na majówki! Dwukrotnie da do nich w tym miesiącu okazję festiwal Najedzeni Fest! Najpierw 19 czerwca (godz. 12–17, ul. 28 Lipca 1943 17c) w pięknym parku przy Willi Decjusza odbędzie się mała edycja Najedzeni Fest! Małopolskie, przygotowywana we współpracy z Małopolskim Instytutem Kultury. Na ruszt trafią dania kuchni małopolskiej, ale i międzynarodowej, tyle że z małopolskim twistem. Weźcie więc koce i koszyki i zaplanujcie piknik w cieniu starych drzew i ze śpiewem ptaków w tle. MIK zaprasza też uczestników na kilka spacerów po Woli Justowskiej. Program: mik.krakow.pl. Tydzień później, 26 czerwca, w Forum Przestrzenie odbędzie się pełnowymiarowa edycja festiwalu: Piknik! Blisko 90 wystawców wypełni tam brzuchy zgłodniałych krakowian, a piknikować będzie można z widokiem na Wisłę, Skałkę i Wawel – trudno o lepsze widoki nad kanapką. Do tego organizatorki zapowiadają degustacje komentowane cydrów i piw rzemieślniczych. Szczegółowy program i zapisy: najedzenifest.pl.

reklama

State Street Bank Polska Nowe widoki na rozwój!

Kraków

Gdańsk

State Street rekrutuje! Obecnie rekrutujemy do zespołów: • Risk Management (Quants, Model Validation, Treasury Risk, Operational Risk) • Financial Reporting • Accounting (German & Italian) • Fund Accounting (Italian) • Hedge Fund Accounting • Project Management Office • Trade Support • Private Equity Funds

Sprawdź oferty na LinkedIn!

siedem uciech głównych

www.whatsupmagazine.pl

fot. materiały prasowe

20

“Men at lunch” opowie historię słynnego zdjęcia z 1932 roku. Projekcja już 16 czerwca w Kinie Pod Baranami

Marynia Gierat poleca

Fotograficzny czerwiec w Kinie Pod Baranami W ramach Krakow Photo Fringe prezentujemy filmy dokumentalne poświęcone sztuce fotografii. Autorem niesłychanie plastycznego filmu „Siła kobiet” (9 czerwca) jest JR – fotograf i jeden z  najsłynniejszych obecnie twórców street artu. JR oddaje hołd bezimiennym bohaterkom dnia codziennego z dzielnic nędzy Globalnego Południa. Przemierza slumsy m.in. Brazylii czy Sierra Leone i tworzy portrety kobiet mieszkających w tych miejscach. Następnie, przy użyciu wielkoformatowej fotografii, pokazuje całemu światu ich twarze. Wydarzeniem będzie także pokaz filmu „Men at Lunch” (16 czerwca), o tym, jak powstało ikoniczne zdjęcie „Lunch na dachu drapacza chmur” z 1932 roku, które przedstawia robotników pracujących przy budowie RCA Building w Nowym Jorku. Przez 80 lat nazwiska 11 mężczyzn, beztrosko siedzących na belce konstrukcyjnej ponad 200 metrów nad ulicą, oraz autor zdjęcia pozostawali anonimowi, choć to jedno z najpopularniejszych zdjęć w historii. „Men at Lunch” to nie tylko opowieść o tym, co kryje się za legendarnym kadrem, lecz także hołd złożony budowniczym Nowego Jorku, którzy pracę często przypłacali życiem. www.kinopodbaranami.pl

25 czerwca

Do 28 sierpnia

Wianki i Jarmark Świętojański

Max Ernst w MCK

Od koncertu Capelli Cracoviensis w trakcie Wodnej Masy Krytycznej po Unsound Silent Disco na Rynku Głównym – w tym roku 25 czerwca to krakowskie święto muzyki. W sumie ponad doba muzyki – tak zapowiadają się tegoroczne Wianki. W tym roku krakowianie do wyboru będą mieli m.in. cztery główne sceny: Hard Rock Cafe Kraków na Małym Rynku (HLA, Santa Barbara, The Dumplings, Natalia Przybysz, Fisz Emade Tworzywo, Dawid Podsiadło), Międzypokoleniowa na Rynku Głównym (Jerz Igor – koncert dla dzieci, Warszawskie Combo Taneczne, Stanisława Celińska, Grzegorz Turnau i Sinfonietta Cracovia oraz Unsound Silent Disco), Scena Krakowska na placu Szczepańskim (Duch, Gadabit, Sokół Orkestar, Bester Quartet, Świetliki) oraz Spragnieni Lata na Powiślu (Krzysztof Zalewski Solo Act, Maja Koman, zespół Spragnieni Lata w projekcie Biały Album). A na koniec: pokaz ogni sztucznych.

Jeżeli traficie w  ten weekend pod Wawel – wstąpcie też na Jarmark Świętojański (24–26 czerwca), żeby zobaczyć rycerzy, popatrzeć na rękodzielników przy pracy i  wziąć udział w przeróżnych pokazach, czy konkursie na najpiękniejszy wianek. www.wianki.krakow.pl www.jarmarkswietojanski.eu

9 czerwca–1 lipca

Summer in Opera Czerwiec w Operze Krakowskiej przy ul. Lubicz upłynie pod znakiem XX Letniego Festiwalu, tym razem pod jubileuszowym hasłem „Wagner-Verdi-Puccini”. Na pierwszy operowy ogień pójdzie już 9 czerwca premierowa opera „Tannhäuser” Richarda. Wagnera w reżyserii słynnego Laco Adamika (kolejne spektakle 10 i 12 czerwca). W Operze usłyszymy też trzy opery Giacomo Pucciniego „Madame Butterfly” (23 czerwca) „Tosca” (24 czerwca) oraz „Cyganeria” (26 czerwca) . Tradycją Letniego Festiwalu stały się przedstawienia i koncerty prezentowane na Dziedzińcu Arkadowym Zamku Królewskiego na Wawelu. Tym razem będzie to „Trubadur” G. Verdiego (17, 19 czerwca) w reżyserii Laco Adamika Opera Krakowska rekomenduje też koncert „Arie Oper Świata”, który w ramach Letniego Festiwalu tym razem rozegra się i rozśpiewa 21 czerwca. Gościem specjalnym na wawelskim dziedzińcu będzie Edyta Kulczak – solistka Metropolitan Opera w Nowym Jorku. Dzień wcześniej Wawel będzie areną widowiska tanecznego - spektaklu baletowego „Emocje” do muzyki Pärta, Brahmsa, Czajkowskiego i Pendereckiego. Zwieńczeniem czerwcowego programu i inauguracją lipca będą dwa koncerty „Operetka moja miłość...!” (30 czerwca i 1 lipca), które objawią się na krakowskim Kazimierzu na terenie Zakładu Polskiej Spółki Gazownictwa w Krakowie. www.opera.krakow.pl

Międzynarodowe Centrum Kultury w Krakowie świętuje właśnie swoje 25-lecie. W obchody wpleciona została wystawa prac Maxa Ernsta, jednego z głównych przedstawicieli surrealizmu. – Istotą dzieł Maxa Ernsta jest eksploracja niezbadanych światów – podświadomości, marzeń sennych, podwodnych głębin, bezkresu przestrzeni – i ptaków. Jego sztuka pozwala na uwolnione od wszelkiej konwencji i ograniczeń spojrzenie na zwykłe przedmioty; umożliwia niejako spoglądanie na rzeczywistość z perspektywy lecącego ptaka: w imię „wolności, ukochanej wolności” – mówi o artyście dr Jürgen Pech, jeden z kuratorów wystawy. Ernst był artystą wszechstronnym i eksperymentującym z nowymi technikami – w MCK zobaczymy więc ponad 100 eksponatów – w tym 8 rzeźb, 5 obrazów olejnych, 20 kolaży i ponad 60 grafik. www.mck.krakow.pl

Śmiech koguta Le rire du coq 15 (Śmiech koguta), grafika z piątego zeszytu powieści-kolażu Maxa Ernsta “Une semaine de bonté ou Les sept éléments capitaux” (Tydzień dobroci lub Siedem żywiołów głównych), 1934 r. Reprodukcja kolażu, 18,7 x 14,9 cm, Max Ernst Museum Brühl des LVR, Stiftung Max Ernst © Adagp, Paris 2016

siedem uciech głównych

Czerwiec 2016

21

25–26 czerwca

XII Małopolski Piknik Lotniczy Pod patronatem

23–26 czerwca

Festiwal Reportażu Non-Fiction Kochacie filmy dokumentalne, w księgarni szukacie półki z literaturą faktu, a do tego przeczytaliście, a nie tylko postawiliście na półce, opasłą antologię pod redakcją Szczygła? Mamy coś dla Was Festiwal Reportażu Non-Fiction ma być miejscem spotkań reporterów i miłośników non-fiction. Program festiwalu skupia się na najważniejszych rodzajach reportażu, sięgając przy tym po różne media: literaturę, fotografię, czy film. Udział potwierdzili już między innymi: Mariusz Szczygieł, Juliusz Strachota, Kinga Kosińska, Agnieszka Lichnerowicz, Krzysztof Miller. Tematem pierwszej edycji będą granice. Dowiemy się, jakie tematy interesują radiowych słuchaczy za granicą, posłuchamy fotoreporterów mówiących o granicach w fotografii dokumentalnej czy o ograniczeniach wypływających ze strony samych reporterów. www.festiwalnonfiction.pl

W ostatni weekend czerwca na krakowskim niebie pojawi się wiele latających obiektów. A to za sprawą kolejnego Małopolskiego Pikniku Lotniczego na terenie dawnego lotniska Rakowice-Czyżyny. Największą atrakcją będzie jeden z  najsłynniejszych samolotów myśliwskich w  historii lotnictwa, amerykański North American P-51D Mustang z czasów II wojny światowej. Wystąpią znakomici piloci akrobacyjni – Robert Kowalik, Marek Choim i Uwe Zimmermann za sterami samolotów Extra 300 i grupa akrobacyjna Żelazny. Zobaczymy symulacje walk powietrznych z I wojny światowej w wykonaniu Latającego Cyrku Martina Kindernaya. Do tego cały lotniczy przegląd: wojskowe i cywilne śmigłowce, samoloty ultralekkie, balony, motolotnie i paralotnie. A na ziemi – grupy rekonstrukcji historycznej i wesołe miasteczko, w którym zaburzyć swój błędnik będą mogły śniące o karierze pilotów i pilotek dzieci. www.pikniklotniczy.krakow.pl

25 czerwca – 3 lipca

Festiwal Kultury Żydowskiej Śpiew kantorów i  najlepsi izraelscy DJ-e. Rzewne tureckie pieśni wyśpiewane przez Seldę Bağcan i rockowy zespół Ouzo Bazooka. W ostatnią sobotę czerwca rusza 26. Festiwal Kultury Żydowskiej. Liczby są imponujące. 10 dni, 139 wydarzeń w programie głównym, drugie tyle imprez towarzyszących. Do tego 30 000 spodziewanych uczestników. FKŻ to przede wszystkim pełne energii koncerty pokazujące różnorodność rozsianej po całym świecie żydowskiej diaspory. Od ka-

meralnych spotkań z młodymi wykonawcami w Chederze, po Szalom na Szerokiej, pewnie najbardziej roztańczony koncert w Krakowie. Nie podejmiemy się wybierać za Was, więc odsyłamy do programu. Szepniemy tylko, że podczas festiwalu, obok słuchania muzyki, można będzie spacerować śladami dawnego żydowskiego Kazimierza, poznać symbolikę macew, zaśpiewać w jidysz, nauczyć się tańca żydowskiego i upiec chałkę. www.jewishfestival.pl zebrała Magda Wójcik

reklama

22

wokół stołu

www.whatsupmagazine.pl

nasze 1sze urodziny W piątek 13 maja w The Messy Head Hospital świętowaliśmy pierwsze urodziny „What’s Up Magazine”. W gronie przyjaciół, reklamodawców i czytelników bawiliśmy się wyśmienicie do białego rana. Zwłaszcza, że gościnne przestrzenie The Messy Head Hospital wręcz stworzone są do tak hedonistycznych rozrywek. Dziękujemy Wam za ten wspólny rok!

zdjęcia Piotr Banasik

urodziny 13 okładek naszej gazety mogli oglądać urodzinowi goście. Wszystkie autorstwa Asi Sowuli

Czerwiec 2016

urodziny what’s up magazine

23

We