BIBLIOTEKA WARSZAWSKA

BIBLIOTEKA WARSZAWSKA. O G Ó L N E G O Z B I O R U T O M 1 8 7. BIBLIOTEKA WARSZAWSKA. 1888. Tom t r z e c i . W A R S Z A W A . A d r e s R e d...
Author: Teodor Piasecki
3 downloads 0 Views 19MB Size
BIBLIOTEKA WARSZAWSKA.

O G Ó L N E G O Z B I O R U T O M 1 8 7.

BIBLIOTEKA

WARSZAWSKA. 1888.

Tom t r z e c i .

W A R S Z A W A . A d r e s R e d a k c y i: N O W Y - Ś W I A T N r. 41.

1888.

t

o

o

c

.

-

Ou ^osnojieBo Ueaaypoio. Bapmaoa, 25 Iaiun 1886 rOAa.

Druk W. Katyńskiego (dawnićj J. Bergera), Elektoralna Nr. 14 w W arszawie.

BITWA POD GRUNWALDU. (dnia 15-go lipca 1410 r.) p rz ez

K onstantego G-orsłsiegr©„Nessun maggior dolore „ Che recordarsi del tempo felice „Nella miseria D a n t e A l l i g i e r i . L a davina Commedia. Infem o. Canto quinto. Vers. 121—123. W stęp. R zut oka na dziejowe znaczenie bitwy pod Grunwaldem wraz z przeglądem źródeł i m atcrynłu bibliograflczno-litorackiego. — I . P o g ląd historyczny na dzieje sadowienia się Krzyżaków w Ziemi prnskiój. — I I . Organizacya wojskowo-politycz­ na Z akonu niemieckiego w Prusach. — I I I . Liczba wojska zakonnego w ogóle a w szczególności w bitwie pod Grunw aldem . — I V . Przegląd sił polskich. — V . Rzut oka na stosunki historyczne, poprzedzające bitwę pod Grunwaldom. Przyspo­ sobienie sił bojowych. — V I. Przebieg bitwy grunwaldzkiój i Zwycięstwo W ładysła­ wa Ja g ie łły . — V II. Zakończenie. Znaczenie bitwy grunwaldzkiej w historyi wojennój.

*** B itw a pod G runw aldem n ależy do tych w ypadków hi­ storycznych, k tó re n iety lk o w dziejach rozw oju państw a polskie­ go w w iekach średnich; a le i w polityce ogólno-europćjskiej prze­ w ażnego są znaczenia. Z w ycięstw o P o la k ó w i Litw inów pod wo­ dzą J a g ie łły stw orzyło w k ra ja c h n ad b a łty c k ic h stan rzeczy, k tó ­ rego w pływ u na dalsze k o le je stosunków eu ropćjskich, a m ianow icie n a asp iracy e idei u niw ersalnych p ap iestw a i cesarstw a rzym sko-niem ieckiego, w stosunku do organ izu jący ch się now szych państw i naroTorn III.

Lipiec 1888.

1

dów w Europie północno w schodniej zaprzeczyć nie można. Mimo j e ­ d n a k w ielkićj doniosłości tego faktu historycznego, nie posiadam y w li­ te ra tu rz e polskiej dzieła, k tó reb y w sposób ja sn y i k ry ty czn y przedsta­ w iało isto tn y p rzeb ieg tudzież d o k ład n y obraz owych niestrudzonych zapasów zb ro jn y ch m nichów niem ieckich n ietylko z ludnością lechick ą i p ru sk ą , p ra g n ą c a w ojczystych siedzibach pielęgnow ać sam o ­ dzielnie sw oje in te re sa społeczne; ale i z państw em p o lsko-litew skiem , k tó re praw swoich historycznych i politycznych w k ra ja c h n a d ­ b ałty ck ich bronić m usiało. *** D la badacza h istoryi pań stw a polskiego zasłu g u je b itw a g ru n w ald zk a jeszcze i z tego w zględu n a pilniejszą uw agę, że je s t to n ajd aw n iejsza nasza b itw a, o k tó re j w spółczesne św iadectw a p rzechow ały w iadom ości o bszerniejsze i dokładniejsze, b itw a, k tó ra nieco w yraźniej aniżeli k tó rak o lw iek in n a z bitew ś re ­ dniow iecznych, ilu stru je sta n sztuki w ojennej P o la k ó w owej epoki, św iadcząc zarazem o świeżości i rzeźkości ow oczesnych ry cersk ich za­ stępów szlachty polskiej, w alczącćj pod chorągw iam i pospolitego ru ­ szenia. P o sp o lite ruszenie bowiem i szlach eckie chorągw ie panów, odniosły n a polach grunw aldzkich to św ietne zwycieztw o n ad ry ­ cerstw em średniow iecznem , zadufanem w sw ej sile, i pyszniącćm się ze sw ojej zew nętrznej okazałości; a było to to sam o pospolite ru sze ­ n ie, k tó re później zepsute przez ła tw y d o b robyt i przeróżne roz­ kosze lekkom yślnego, bo niekłopotliw ego życia, do tego stopnia zm ieniło n a tu rę sw oję, że w y stęp u jąc n a w ojnę razem z w ojskiem zaciężnćm , stanow iło w obec postępu o rg an izacyi w ojskow ej p ań stw sąsied n ich ty lk o zaw ad ę w reg u larn y m pochodzie w ojsk R zeczyposp o litćj, g d y przez b ra k poszluszeństw a i przez zb y tn ią niesforność sw oich szeregów tw orzyło najniebezpieczniejszy czy nnik dem oralizacy jn y w śród obozu i n a jstra sz n ie jsz ą p lag ę ludności sw ojskićj w k raju . P rz y stę p u ją c do p rzed staw ien ia obrazu bitw y g ru n w ald zk ić j, n ie pochlebiam y sobie, abyśm y z c a łą d o k ład n o ścią zdołali k ry ty c z ­ n ie w yśw ietlić w szystkie szczegóły tego k rw aw eg o starcia Z akonu k rzy żack ieg o z państw em polakiem , poniew aż źródła, którem i ro z p o ­ rządzam y, nie z a s p a k a ja ją w szechstronnie w ym agań nau k i. P o d ­ staw ę relacy i historycznej o bitw ie g ru n w ald zk ićj stanow i dotych­ czas opow ieść J a n a D ługosza '), k tó ry ja k o dziejopis najbliższy w ie­ k iem tego w y p a d k u p o siad ał n a jw ię k sz ą możność zgrom adzenia w iadom ości n ajau ten ty czn iejszy ch ju ż to od św iadków najbliższych tej w ojny ju ż też ze źródeł w spółczesnych, dzisiaj niedostępnych, z któ ry ch znakom ity nasz h isto ry k m ógł je d n a k korzystać. Oprócz D ługosza czytam y w S a rn ieck ieg o „K sięgach h etm a ń sk ic h " 2),

') Ilistorya Polaka. K sięga X I. W yd. krakowskie. 1 8 7 7 . T . IV . 2) Dzieło to, kryjące się dotychczas w rękopisie, znajduje się w Bibliotece Jagiellońskiej oraz w Bibliotece Ossolińskich we Lwowie i w bibliotece podhoreckićj.

je d e n z n ajstarszy ch opisów bitw y g ru n w ald zk iej. A utor re la cyi u S arn ick ieg o o p iera się w ogóle n a tern, co znam y z D łu ­ gosza, ale oprócz tego przy tacza swój opis ja k o p rz y k ła d sposobu w ojow ania P o lak ó w , chociaż bitw y pod G runw aldem nie m ożna uw a­ żać za w zór ja k ić jś w yłącznćj ta k ty k i p olskiej. Uwagi, które S arn ick i o bitwie g ru n d w ald zk iej w ypow iedział, nie p ły n ą z krytycznego zb a ­ dan ia d anych faktów , ale są rem iniscencyą uczoności autora, o p ierają ­ cego się n a dziełach G reków i R zym ian, w ogóle n a dziełach ty ch p isarzów , k tó rzy przed nim pisali k siążk i o sztuce w ojennej. D la tćj przyczyny, opis bitw y g ru n w ald zk ió j, podany przez S arnickiego, ja k o nie o p ie ra ją c y się na faktycznym stan ie rzeczy, n ie m a też pożądanej w artości naukow ćj i nie m iał je j naw et i d la w iek u X V I-go, bo i n a ­ kreślonego przez niego hierogliticznie p lan u bitw y nie możemy u w a­ żać za jó j ilu stracy ą, skoro się bliżćj w placu boju rozpatrzym y. Opisem sam ej b itw y g ru n w ald zk ió j zajm u ją się k ro n ik i n a ­ stępujące: 1) „C hro n ica M agni Conflictus W lad islai R egis P oloniae cum cru ciferis". W zbiorze źródeł w y d aw an y ch przez S tre h lk e ’go, T oeppena i H irsc h a , pod tyt. „S crip to res reru m P ru ssica ru m ". B erol, 1864 r. T . I I I . 2) „C hronica Job. v. P o silg e (L in d e n b la tt)“ . SS. re r. P russ. ibid. T . H I . J e st to je d y n e źródło k rzy żack ie, d o ty k a ją c e bliżej s a ­ m ego a k tu bitw y, ale trzym a się zan ad to n a stan o w isku ogólnćm , n a którem n ik n ą szczegóły pojedyncze. 0) Jo an . D ługossii „ B a n d e ria P ru th e n o ru m “ . Ib id . T . I V .— siebie-7

zw raca^ P °S rom prusaków także i uw agę poetów n a

. . -*-■ U l o / 0 —374. P o d a n a przez L eo na br. Rzyezczew skiego ze Z biorów je g o p rzy a rty k u le : „Szczegół do życia Z bigniew a O leśnickiego1'). b ) J a n a z W iślicy: D e bello P ru th e n o ". W yd. K ruczkiew icz w „Z biorze pism J a n a z W iślicy". K ra k . 1887 r. Z pom iędzy opracow ań now szych pisali o bitw ie grunw aldzkiój w ogólniejszych swoich dziełach: 1) Ja n \o i g t : „G eschichtc P re u sse n s von den aeltestcn Z eiten bis zum U n terg au g e d e r H e rrsc h a ft d es D eutschen O rdens". K oe-

Składa się ze 1 *2O arkuszy pism a. W iadom ość o niem i niektdre wyjątki umiesz­ czono w „Czasopiśm ie naukowem księgozb. Ossolińskich4* na rok 1 8 3 0 , oraz w ^Starożytnościach4* i Oj czystych Spom inkach*4 A m br, Grabowskiego. K ra k , 1 8 4 5 T . I. Str. 8 — 2 2 6 .

n ig sb erg . 1827— 39. W tom ie Y H -y m .—V o igt pow ołuje się n a liczne źró d ła archiw alne; lecz ro zw lek łćj je g o relacyi, zabarw ionej aro ganc y ą g ierm anizatora, p reten d u jąceg o do monopolu cyw ilizacyi i k u l­ tury , nie możemy sp raw dzić, ani też sk ontrolow ać z całością pow oła­ nych przez niego św iadectw . Ł atw o w iern y , nie troszczący się bynajm n ićj o k ry ty czn e zb ad an ie przedm iotu h istorycznego, głośny j e ­ dn a k w swoim czasie dziejopis Litw y, T eo d o r N a rb u tt pow tórzył do­ słow nie w swoich „D ziejach starożytnych n aro d u lite w sk ieg o " (W il­ no. 1835— 1841. T . IX ). opowieść Y o ig ta .— 2) K arol S zajnocha, w dziele: „ J a d w ig a i Ja g ie łło ". W arsz. 1877. T . V, sk re ślił barw nćm piórem p ięk n y opis bitw y g ru n w ald zk iej, z w idocznem sta ra n iem o p rzed staw ien ie ta k tu w edług relacy i źródeł, ja k ie mu były dostę­ pne, przy czem je d n a k nie potrafił u n ik n ąć błędów , k tóre nie pozw a­ la ją nam tej pięk n ej opow ieści podnieść do znaczenia naukow ego stu dy um w oj enno-history cznego, ja k się to, po zb adaniu stan u rzeczy okazuje. — 3) J . K ohler, g e n e ra ł p ru sk i, zasłużony au tor obszernego dzieła pod ty t. , D ie E n tw ick elu n g des K rieg sw esens und d e r K riegfu h ru n g in d e r R itterzeit". B reslau . 1886 T . I I I . ogłosił w osobnem u stęp ie studyum o bitw ie pod G runw aldem , w którym poznajem y w p raw d zie pióro w ojskow ego, ale i K . nie u n ik n ą ł błędnych po g lą­ dów , ja k to poniżej okażem y. O sobną p ra c ę poświęcił tem u przedm iotow i uczony niem iecki T h u n e rt.g d y w „Z eitschrift des W estpreussischen G eschichtsvereins". R. 1887. Zesz. X Y I w y d ru k o w ał rozpraw ę, sw oję pod tyt. „ D e r g ro s­ se K ric g zw ischen P olen und dem D eutschen O rden 1410 bis 1 F e b ru a r 1411.“ , w k tó rćj je d n a k mimo n ajlepszej chęci, nie potrafił sk o rzy stać d o k ład n ie ze znanych dziś źródeł, g d y n iek tó re naw et m ylnie tłóm aczy, j a k się to n a w łaściw em m iejscu w ykaże. P o śle ­ dniejszego d aleko znaczenia je s t a rty k u ł p. B arabaszew : „T an n e n b ersk a ja b itw a ", d ru k o w an y w Z u rn alu M inisterstw a ośw iecenia w P e ­ tersb u rg u , (C zaśt C C L IV .) P eters. 1887 str. 151 — 194, k tó ry tylko ja k o curiosum bibliograficzne w skazujem y, gdyż ro zp raw iać się z p. B., nie m am y potrzeby. P rz e g lą d ten w y czerp u je cały zap as głów nych źródeł, d o star­ czający ch nam w iadom ości o bitw ie g ru n w ald zk iej, bo okolicznościo­ w e w zm ianki w „L ista c h J a g ie łły " (P ro h ask a), w ierszykach u k ła d a ­ n ych z rozkazu k ró la, rozm aite d ro b n e uryw ki z kro n ik , w sk azan e w m ie jsc a c h w łaściw ych, nie w p ły w ają na zm ianę ani zew nętrznej fizyognom ii tej bitw y an i n a ducha, k tó ry ogrzew ał w alczących. A utorow ie d o ty k a ją c y tego faktu w sw oich w iększych dziełach j a k np . J a n D ługosz, opo w iad ają częstokroć n ad to drobiazgow o o rzeczach, które n a p rzebieg i los ostateczny bitw y żadnego w pływ u nie m iały, n pom ijają za to szczegóły, które w śród ak cy i sam ej w ielkiego były znaczenia, a prócz tego n ie k rę p u ją opow ieści sw ojej ani w a ru n k a ­ m i czasu an i m iejsca. — Z byteczną byłoby rzeczą nadm ieniać, żeśm y d la lepszego poznania w ew nętrznych stosunków ziem pru sk ich , nie

zaniedbali korzy stać z odnośnych p rac. Dr. W . K ętrzyńskiego ( 0 lu ­ dności polskiej w P ru sa c h n iegdyś K rzyżackich. Lwów. 1882), Joacb. L e le w e la (P o lsk a w ieków średnich) i i. D alek i je ste m od zarozum iałości, ja k o b y m ta k trudnem u z a d a ­ niu, ja k ie p rzed staw ia d o k ła d n y obraz bitwy gru n w aldzkiej w szech­ stronnie zadość uczynić potrafił; ale zupełnie nagrodzonym będę, j e ­ żeli spraw ied liw a k ry ty k a nie odm ów i mi św iadectw a, żem do k ład ał w szelkiego sta ra n ia , a b y z d ostępnych mi źródeł u jaw n ić w szystkie n iew ątpliw e faktyczne szczegóły, przyczem brałem tak że na uw agę: ów czesny stan sztuki w ojennćj, praw dopodobieństw o tak ty czn e przy każdym szczególe, niem niej i w aru n k i m iejscow ości, k tó rą osobiście zw iedziłem , p lan je j odrysow ałem i z najnow szem i k a rta m i w o jsk o wemi porów nałem .

• i P ° zm a' t e b y w ają pow ody w ojen: słuszne i niesłuszne, pow ażne i blachę, w zniosie i poziom e, rzeczyw iste i urojone. W ybuch w alki spro w ad za częstokroć am bicya, żąd za sław y lub chciw ość zaboiow ; a le i pobudki w yższe, h u m an itarn e, u żyw ają n iek ied y w ojny, za narzęd zie do osiągnięcia zam ierzonych celów dziejow ych. B itw y ro z ­ strz y g a ją losy w ojen, a k rw aw e zw ycięztw o nie zaw sze je s t tryum fem spraw iedliw ości. W y g ry w a często nie ten, po czyjćj stronie słuszność i spraw iedliw ość, ale ten, kto się o p atrznie w y b ra ł w pole, kto sił tuziez środków , ja k ie m ! rozporządza, tra fn ie i zręcznie użyć potrafił, nii? a ? n? e, P °d n°si ta k d alece d ucha, n ie z a sp a k a ja w tym stopw i ? , '™ V a , 8Ci' 1 w y m agań etycznych człow ieka ja k zw ycięztw o, ne n u ? r 0 (1-¾ sPraw ę. T akiem w łaśnie było zw ycięztw o odniesioI J t , V ^ ak am i Przez P olak ó w pod G runw aldem ') d n ia 15 lip ca 1410-go r. % * W obec niebezpieczeństw , grożących cyw ilizacyi zachodniej i państw om chrześciańskim w w. X [ I I - y m od T a taró w , Mongołów 1 P?Fan Północy P ru s k ie j, K onrad książę M azow iecki, zatrudniony w a ą o lo m o rz e i o praw o opieki n a d B olesław em W stydliw ym przeciw H en ry k o w i B rodatem u n a S zlązku 2), wezwał r. 1228 rycerzow Z akonu niem ieckiego, w sław ionego podczas w ojen krzyżow ych n a ualekim w schodzie,—ja k o obrońców g ran ic m azow ieckich prze­ ciw ko najazdom dzikich, pogańskich Prusów . „ K rzy żacy " podjęli się

V) Dzisiejsze G r d n o f e l d e , wieś w p-cie Ostrddzkim (O steroden) w P ru­ sach wschodnich na t. zw. M azurach, s/ t mili od Dąbrówna, a '/4 od Tannenberga czyli Sztym barka. 1 ~)

1 8 8 7 r.

Zob. Frańciszek Zych: „P ow ołanie K rzyżaków do P o lsk i,"

Przem yśl,

m issy i, k tó rej zakon rycerzów D obrzyńskich, utw orzony przez K on­ ra d a pod o p iek ą b isk u p a p ru sk ieg o K ry styana, sprostać nic mógł. K rzy żacy w zięli się do w alki z pogaństw em pruskiem pod w pływ em uniw ersaln ćj idei obrońców chrześciaństw a przeciw pogaństw u. D la bezpieczniejszego atoli p u n k tu oparcia, d la pew niejszego pow odze­ n ia sw ojej m issyi d ążyli do posiadania pew n ych tery to ry a ln y ch g r a ­ nic sw ojego w ładztw a, k tó re K onrad p rzyw ilejam i jak o b y Z akono­ w i zapew nił, a papież i cesarz, ja k o w idom i zw ierzchni w ładzcy un iw ersaln ćj potęgi chrześciaństw a, sankeyonow ać i zatw ierdzić mieli. Szczegóły tych aktów , uznanych zresztą dziś za falsyfikaty ') , nie n a le ż ą do zad an ia naszego, — nadm ieniam y tylko, że o w rogim a n ­ tagonizm ie narodow ym w sadow ieniu się K rz y ża k ó w w P ru sach , histo ry a w iek u X I I I m ówić nie pozw ala. T a k ic h m otywów w ow ej chw ili nie było! *.** Z akon niem iecki rycerzów N ajśw . M aryi P an n y , znany rozgło­ śnie pod n azw ą K rzyżaków , d ąży ł od sam ego początku stale i n ie­ zm iennie do urzeczyw istnienia sw ej m yśli przew odniej: do u g runtow a­ n ia potężnej w ładzy tery to ry aln ej, ja k o n ajsilniejszej w arow ni w w alce z poganam i, a nie szczędząc w tym celu żad nych trudów , przy czyn­ nej i dzielnej pomocy ry cerstw a zachodniego, szybko osiąg n ął to cze­ go pożądał. Ju ż w r. 1283, szeroki pas ziem i, ponad morzeni b ałty c kiem , od W isły do N iem na stał się w łasnością K rzyżaków . Z n aczniej­ sza liczba upornycb pogan została w ytępioną; m iejsce ich zajęli kolo­ niści, o dznaczający się w yższą k u ltu rą . K raj dziki, porosły lasam i, przerżn ięty m nóstwem rzek , jezio r i bagien, zm ienia pod ich rę k ą szybko sw ą postać. O tw ierają się tu przestrzenie pól upraw nych, pow stają dobrze zabudow ane w sie ' i m iasta, u trw ala się porządek społeczny, bezpieczeństw o osoby i m ienia. W m iarę k u ltu ry i za­ lu d n ien ia k ra ju , w zrasta też i siła zakonu; o d b iera jąc bowiem zie­ m ię, koloniści przyjm ow ali na siebie obow iązek służby zbrojnej w sz e ­ reg ach rycerzów . Z tą d potęga K rzyżaków od końca X I I I w iek u w zm aga się z każdym rokiem , a z prześw iadczeniem o sile rodzą się p ra g n ie n ia now ych zdobyczy. N areszcie Z akon zapom ina o sw ej m issyi i w r. 1310 przyw łaszcza sobie częścią zd rad ą i podstępem częścią silą już nie p o g ań sk ą, ale ch rześcijańską ziemię: — P o m o ­ rze z G dańskiem . S tosunki m iędzy P o lsk ą a K rzyżakam i nie m iały w sobie nic drażliw ego, dopóki P olacy byli rozdzieleni i obezw ładnieni dom ow emi w aśniam i Piastow iczów a Z akon zatrudniony nie tyle n a w ra c a ­ niem , co ujarzm ieniem pogan. N ajbliżsi zaś sąsiedzi Z akonu, k s ią ­ żęta M azowieccy, chociaż u tracili ziem ię C hełm ińską, uzyskali za to spokojne sąsiedztw o. N a szerzenie się zaś panow ania Zakonu, w po-

■) Dowiódł tego Perlbacb (D ie aeltosten prcussischen untersucht. Koenigtberg 1 8 7 3 ) i F r. Zych 1, c.

U rkunden. Kritisch

gań sk ich P ru sach , ja k o ziemi sobie w rogiej, p atrzeli okiem dosyć obojętnćm . B y w a ły w p raw d zie g ran iczn e zatarg i, ale te kończyły się polubow nie. D opiero zaw ład n ięcie P o m o rza przez Z akon dało uczuć niebezpieczeństw o sąsied ztw a m nichów -rycerzy. N ie m iała w praw dzie P o ls k a jeszcze dosyć siły, ażeby w y rw ać zakonow i sw ą w łasność, zdrad zieck o z a g a rn ię tą, a w ojny W ładysław a Ł o k ietk a , prow adzone w celu je j o d zyskania w la ta c h 1330, 1331 i 1332, ścią­ gnąw szy n a k ra j srogie spustoszenie i k lęsk i straszliw e, przyw iodły P o lsk ę p raw ie do tego, źe za n ie d b a ła zupełnie i z czasem i opuściła ziem ię pom orską. Lecz k lę sk i i straty , na ja k ie Z akon P o lsk ę n a ra ż a ł, poczucie k rz y w d y i żąd za zem sty budziły w sercach P olaków chęć od­ w etu n a najezdniczycli m nichach. W ięcej uspraw iedliw ionem i zdaw a­ ły się pozornie dążności k rzy żak ó w w szerzeniu podbojów n a L itw ie , ja k o na ziem i p ogańskiej; ale tu postęp oręża k rzy żack ieg o okazał się nie ta k ła tw y j a k w P ru sach ; gdyż tu w y p ad ło toczyć w alk ę z siłą ju ż nieco zorganizow aną i sk u p io n ą w jed n y m rę k u , a przy tern k ie ro w a n ą przez ta k ic h w odzów ja k : M indow e, G edym in, O lgierd i K iejstut. To też w szystkie pochody k rzy żak ó w w te ogrom ne, dzikie, rzad k o zaludnione przestrzenie, podejm ow ane nieustannie i p raw ie ro k -ro czn ie w ciąg u długiego la t p asm a nie prow adziły do żadnych rezultatów stanow czych. N iszczenie zaś k ra ju , uprow adza­ nie do niew oli m nóstw a ludu, zab ieran ie stad b y d ła i koni w yw oły­ w ało w plem ionach litew sk ich tylko za p a m ię tałą nienaw iść i żądzę zem sty n a najeźd źcach . N a stą p iła je d n a k w k ońcu chw ila bardzo niebezpieczna dla L itw y, a to z pow odu ro zterek , zaszłych m iędzy książętam i litew skiun po śm ierci O lg ierd a, z p oczątku m iedzy K iejstutem i Ja g ie łłą & później m iędzy J a g ie łłą i W itoldem . U ciek an ie się k sią ż ą t litew , *.c , Wsród sw oich w aśni dom ow ych do ry cerzy pruskich i inflanc len o pomoc, o tw ierało Z akonow i szerokie pole do in try g i poda­ w ało n aw et w idoki zaw ład n ięcia w ielkiem księztw em , g d y niespo­ dzianie n astąp ił fak t niezm iernie doniosły d la historycznej przyszłości w szystkich trzech państw , są siad u jący ch z sobą, m ianow icie: d la Z a­ konu, L itw y i P o lsk i, m ów im y o poślubieniu przez w ielkiego księcia i ew skiego, Ja g ie łłę , królow ej polsk iej Ja d w ig i, co zapow iadało zje­ dnoczenie w przyszłości L itw y z P o lsk ą. D w ie potęgi, k tó re po jed y n ­ czo były jn ż w stan ie m ierzyć się z Z akonem , połączyw szy się w je d e n OTganizm polityczny m ogły n iety lk o położyć tam ę dalszym zaborom rzyżaków , ale n aw et zagrozić pow ażnie dalszem u rozw ojowi tej o r­ g anizującej się w państw o tery tory aln e potęgi Z akonu niem ieckiego, rzew idyw ane zjednoczenie tych potęg pozbaw iało Z akon naw et grunu m oralnego i racy i bytu, g d y ż m issyą naw ró cen ia L itw y b ra ł ju ż J a ­ giełło z polakiem duchow ieństw em na siebie. S taw ały się też zbytecznem i dalsze pielgrzym ki gości eu ropejskich, który ch pomoc ta k dziel­ n ie się p rz y c z y n ia ła do w zrostu tery to ry aln ej siły k rzy żack iej, w y ra 8tającej n a potencyą, p rzy p o m in ającą m argrabiów G eronów , W ickm a-

nów , A lbrech tó w N iedźw iedziów i t. p. N ow y ten stosunek m iędzy P o lsk ą a L itw ą mocno przeraził K rzyżaków . Zaproszenie n a ślub J a g ie łły p rz y ją ł M istrz za u rąg an ie, i nie przybył. P rę d k o je d n a k ochłonął Z ak o n z p rzerażen ia i poszedł dalćj d aw n ą d ro g ą szerzenia swego p an o w an ia z k rzy w d ą sąsiadów ; niebezpieczeństw o bowiem unii nie było w pierw szej chw ili ani ta k grożnem , ani ta k niechybnem , ażeby odeprzeć i zażegnać się n ie dało. L itw a b y ła podów czas ro z d a r­ ta n a liczne k sięstw a, zostające w ręk u w ielu potom ków G edym ina, w pośród k tó ry ch znajdow ali się i ‘ am bitni i żądni p an ow ania. Z tą d połączenie w ładzy i utrzym anie je j w je d n y m rę k u było n a L i­ tw ie rzeczą niezm iernie tru d n ą. P ró cz tego, un ia L itw y z P o lsk ą b y ła w pierw szych latach tylk o fo rm alną. Ani n aro d y a n i naw et w yższe ich sta n y n iedojrzały jeszcze do zrozum ienia solidarności in ­ teresów w obec w spólnego śm iertelnego w roga. Sam o naw rócenie L itw y potrzebow ało długiego czasu, ab y odpow iedzieć m issyi, k tó rą h isto ry a narodom tym staw iała. W p ierw szych zaś latach , ochrzcze­ ni nom inalnie L itw ini mogli być uw ażani za daw niejszych po g an , k tó ry ch przed E uropą, a m ianow icie w oczach p ap ieża i cesarza „ n a ­ w ra c a ć " nie p rzestaw ano. Z tąd też i w alk a z tym i niepopraw nym i poganam i, m ogła uchodzić za słuszną a p rzypływ rycerzów z zachodu za niezb ęd n y , za apostolski, za cyw ilizacyjny. Z d ru g iej strony Z akon, pod w zględem k u ltu ry stal o w iele w yżej od sw ych sąsiadów . M iał rz ą d silnie uorganizow any, rozpo­ rzą d z a ł absolutnie siłam i i śro d k am i podbitego k ra ju , p o siad ał sk a rb b o g aty i d o statek w szelkiego ro d zaju zasobów w ojennych. W yzy­ sk iw a ł też Z ak o n , ile ty lk o m ógł, te p rzy jazn e d la siebie w aru n k i. S ta ra ł się odosobnić L itw ę od P o lsk i i Ja g ie łłę , ja k o w ielkiego k się­ cia, od now ćj je g o Ojczyzny. S iał niezgodę m iędzy k siążętam i lite­ w skim i, a tym czasem nie u sta w a ł w n a ja z d a ch n a L itw ę, ta k , że w dw óch w ielkich w y p raw ach o m ało W ilna nie z a g a rn ą ł. P o la cy , ja k o n aró d p atrzeli na to obojętnie, i źad n ćj pom ocy L itw inom nie okazyw ali. W alczyły w praw dzie hufce polskie w szeregach litew ­ skich, ale to byli najem n icy na służbie W iclkoksiążęcćj. Z dru g ićj strony, K rzyżacy nie tylko n ab y li w tym czasie z a sta ­ w em ziem ię D obrzy ń sk ą, a le ubiegli ta k ż e P o lak ó w w k u p n ie N o­ w ej M archii, k tó rzy bez pom ocy L itw y oprzeć się tem u nie śm ieli. K rzy w d y je d n a k w y rząd zan e przez K rzyżaków obu n aradom popy­ ch ały je coraz h ard ziej do tym silniejszego zw iązku a stałość, pględność, rozw ag a J a g ie łły tudzież en erg ia, p rzedsiębiorczość i ru c h li­ wość W ito ld a n iety lk o szczęśliw ie p o k o n ały w szelkie zaw ady i t r u ­ dności w ew nętrzne w tern dziele, ale coraz silnićj zacieśniały w ęzeł, łączący oba n aro d y i w końcu odniosły try u m f n ad p rzeb ieg łą i p o d ­ stę p n ą p o lity k ą i d y p lo m acy ą Z akonu. W obec tego, przy n ie­ u stający ch , pomimo zm ienionych w arunków , dążnościach za b o r­ czych krzyżaków , godzących n a całość p aństw ow ą P o lsk i i L itw y, zw ady m iędzy sąsiad am i rosły , p o w ięk szając w zajem ną nienaw iść,

a równocześnie g ro m ad ziły się pow ody do ostatecznego orężnego roz­ strzygn ięcia sporów . G dy ju ż K rzyżacy stra c ili n adzieję opanow ania całej L itw y, chcieli p rzynajm niej zdobyć most, za pom ocą którego d a ­ ły b y się w każdej potrzebie łączyć siły i środki rycerzów p ru sk ich i inflanckich. Mostem tym b y ła Żmudź. G dy ted y w szelkie usiło­ w an ia jć j podboju ro z b ija ły się o upór n aro d u i o przeciw działanie w ielkich k sią ż ą t litew skich, u ciek li się K rzyżacy do polityki. P rz y sp rzy jający ch z k ą d in ą d okolicznościach udało im się w r. 1398 uzy­ sk ać u W . k sięcia W ito ld a ustąp ien ie ta k gorąco pożądanej Żm udzi. D arow iznę tę w r. 1404 n a zjcździe w R aciążu, k ró l Ja g ie łło potw ier­ dził. N aznaczony w ójtem Żm udzi M ichał K u chm ejster zab ra ł się zaraz energicznie do ostatecznego u jarzm ien ia i asym ilacyi tego f r m * państw ow ym organizm em Z akonu. K siążę W itold z począku p o k ątn ie a potem otw arcie zaczął m u je d n a k staw iać rozm aite przeszkody. P rzyszło ztąd do nieporozum ień n ajp ie rw z w ojew o­ dam i w. k sięcia litew skiego a potem i z nim sam ym . R ów nocześnie w adzili się K rzyżacy z P o lakam i. Przedm ioem niezgody był tu taj d aw n y spór o D rezdenko, jeszcze w X III-y m w ieku m iędzy b ran d en b u rczy k am i a W ielkopolanam i w y n ik ły , a z nabyciem N ow ej M archii przez k rzy żak ó w odziedziczony. Do­ póki je d n a k k iero w ał spraw am i Z akonu m iłujący pokój w ielki m istrz, vonrad Ju n g in g en , sp o ry te z L itw ą i P o lsk ą zostaw ały n iejak o w zaw ieszeniu. L ecz postać rzeczy zm ieniła się zupełnie z w stąp ie ­ niem n a u rząd w ielkiego m istrza b ra ta je g o , U lry k a . B ył to czło­ w iek czynnego, energicznego, przedsiębiorczego i śm iałego c h a ra k te ­ ru, ale m iernych zdolności; ztąd en e rg ia , ruchliw ość i poryw czość 0 Czyn u błogich owoców w ydać nie m ogła. P ierw sza n ieprzyje? a wieść, j a k ą otrzym ał m istrz po sw ej instalacyi, (26 czerw ca 1407 1 !jO' h y ła w iadom ość o sk a rd z e Żm udzinów . Ż alili się oni przed uchow nym i i św ieckim i panam i E n ro p y n a to, źe, p rzyjąw szy . rzcścijaństw o, zostali pozbaw ieni wolności, że k rzyżacy za b ierają !ch synów i że h an d el ich zupełnie zniszczony został. "W odpow iedzi n a to, ro z k a z a ł m istrz kończyć ja k n a jśp ie sz n ić j fortyfikacye zam tow i budow anych n a Żm udzi. P o lacy ze swój strony dob ijali się o D rezdenko a w łaściciel onego, von O stcn, n aleg ał n a Z akon o kupno tego zam ku. Mistrz, ( a. przedsięw zięcia ja k ic h ś stanow czych kro k ó w , i n ad an ia swój I™ ■ ,ce Pew nego k ie ru n k u , chciał zb ad ać usposobienie i zam iary oich sąsiadów i za pośrednictw em W itolda w y jed n ał w tym celu -jazd w K ow nie, n a k tóry p rzy b y ł 6 stycznia 1 4 0 8 r. Jag iełło e sw ym i panam i, W ito ld z bojaram i i m istrzow ie pruski i inflancki, v orszaku sw ych w yższych u rzęd n ik ó w i rycerzów . O ddano tu pod rozstrzygnięcie w -go k się c ia sp raw ę o D rezdenko; który osąuził, ze p raw o polaków do tego zam ku było je g o zdaniem słuszniejsze. Mistrz energicznie przeciw tem u zaprotestow ał, p rz y rz e k ł je d n a k uie m ieszać się w sp raw y o S antok, n ależący do rycerzów ś-go Ja I o któ ry tak że p reten d o w ali P o lacy .

P rzek o n aw szy się o w rogiem usposobieniu obu sąsiadów i o możebności w ojny, zw rócił teraz w. m istrz całą uw agę sw oję n a obronę k raju . O bjechał zam ki pograniczne d la naocznego przek o n an ia się 0 ich stanie obronnym . R o zk azał, co trzeb a było p o n apraw iać tu ­ dzież n ależy cie o p atrzy ć w żywność, am u nicyą i działa, k tórych d ziało łejn ia w M alborgu, ciągle czynna, w w ielkiej ilości d o starcza­ ła. P o zaw ierał um ow y z niektórym i rycerzam i co do służby w ojsko­ w ej, w razie potrzeby. W szedł w porozum ienie z k siążętam i po­ m orskim i i królem w ęgierskim . R agnitę i D ubissę k a z a ł ja k n a j­ sta ra n n ie j ufortyfikow ać i opatrzyć. A g d y czuł się gotowym do staw ien ia czoła (ku końcowi lipca 1408 r.), n ietylko D rezdenko k u ­ pił, lecz za naleganiem swoich doradców i S an to k n a rzecz zakonu z a ją ł; o czem posłał Ja g ie lle uw iadom ienie w n ajuprzejm iejszych w y rażen iach , z załączeniem podarunków . K ról polski nic n a to nie odpow iedział; ale oburzenie P o lak ó w doszło do najw yższego sto­ p nia. D la każdego było jasn e, że to oznaczało rzucenie ręk aw icy 1 w yzw anie n a w ojnę. J a k b y w odw et za ten postępek krzy żak ó w , tłu m y L itw y, Kusi i T ataró w p rzeciąg n ęły po Żm udzi, ra b u ją c i nisz­ cząc k raj cały. Potem zaczęły w p ad ać n iew ielkie hufce litw inów , k tó re aż do R a g u e ty docierały. W ójt żm udzki ze sw ej strony chw y­ ta ł i ucisk ał lud litew ski i odb ierał zboże, k tó re on (?) na Żm udzi ku­ pow ał. S ta ra ł się tak że p rzeciąć w szelkie stosunki m iędzy Ż m udzią a L itw ą. D la w y jaśn ien ia i ułag o d zen ia tych zatargów posłał m istrz do W ito ld a m a rszałk a Z akonu i kom tura b ran d en b u rsk ieg o . P osłow ie ci p rzy b y li do W ilna 21 k w ietn ia 1409 roku, i prosili w ielkiego k się ­ cia, ażeby L itw ini przechodzili do Żm udzi ty lko za w yraźnem szcze­ gółow ym pozw oleniem i ażeby z a b ra ł sobie 250 żm udzinów, w ym ów io­ n ych na zjeździć w R aciążu. T e k ateg o ry czne w y m ag an ia oburzyły W itolda, a szczególnie g d y posłow ie przypom nieli mu o zd radach po­ p rz e d n ic h w zględem Z akonu i dołączyli pogróżki o zem ście. P ro ­ w adzona w ta k ostry sposób m isya m usiała się źle skończyć. N a ­ stą p iła potem d rażliw a k o resp o n d en ey a m iędzy M istrzem a W itol­ dem , k tó ra stosunki jeszcze w ięcćj zaogniła. W m aju 1409 r. k rzyżacy zatrzy m ali w R aguecie sta tk i ze zbo­ żem, k tó re Ja g ie łło , za zgodą m istrza, n a L itw ę posłał. W odpo­ w iedź n a to (?) wojew oda R am bult przekroczył N iew iążę i z a ją ł dw a zam ki i d w a pow iaty żm udzkie. Bunt szerzył się n a Żm udzi. A g e n ­ ci W ito ld a obiegali po n iej, ro zk azy w ali, a b y przekopyw ano drogi i gotow ano się do w ojny. N areszcie cała Żm udź pow stała. B oja­ ro w ie W itoldow i połączyli sw e siły i zajęli cały k ra j n a im ię w iel­ kieg o księcia. B o jar R a m b u lt został kasztelanem Żm udzi i poosadzał w szędzie sw oich podkom orzych. W czasie tych zaw ichrzeń n a Ż m udzi, z którem i zakon nie w ie­ dział jeszcze j a k m a sobie po stąp ić, p rz y b y ła do M alborga 9-go czerw ca d ep u tacy a z Polski ze sk a rg a m i n a krzyw dy, w yrzą-



dzane P o lak o m ze strony Z akonu, ja k o to: że rozszerza się z D rezden­ k a w ziem ie polskie, że w yzy sk u je dla siebie rybołów stw o na rzek ach p o lsk ic h , że nie przepuszcza statków do T o ru n ia, że zabija flisaków , p rz eślad u je kupców i t. d. N a to w szystko m istrz obiecał odpow iedzieć piśm iennie, a tym czasem prosił opow iedzieć królow i o zdradzie, ja k a zaszła na Żm udzi, oraz o w staw ieniu się do Ja g ie łły , aby zdrajców nie bronił. G dy je d n a k n a Ż m udzi ostatecznie w ybuchło pow stanie, posłał sani do J a g ie łły kom turów toruńskiego i starogrodzkiego, którzy przybyw szy w e czw artek przed św iętym Ja n em do Obor­ n ik, gdzie k ró l naów czas p rzeb y w ał, zanieśli sk a rg ę n a W itolda, że w zniecił pow stanie w poddanej Z ak o n o w i Żm udzi, że chce j ą o d er­ w ać od Z a k o n u i prosili, ab y nie w sp ierał w ielk iego księcia litew ­ skiego, w przeciw nym razie grozili w o jn ą. K ról odpow iedział, źe w ta k w ażnej spraw ie, bez n arad zen ia się z panam i koronnym i nic stanow ić nie może i że d a ostateczną odpow iedź w dniu św. A leksego. W P olsce, pomimo ciągłych n ag ab y w ań i gw ałtów ze strony Z ak o n u , pom imo w d zieran ia się jeg o w g ran ice ojczyzny, nie w szys­ cy byli za w ojną. Czy to b ra k znajom ości daw niejszych stosunków z krzyżakam i i nierozum icnie interesów państw ow ych, czy to strach przed ofiaram i, ja k ie w ojna pociąga, czy nieufność we w łasne siły i niedow ierzanie siłom zjednoczonej L itw y , dość żc znalazło się w ie­ lu panów, k tórzy, w ażąc s ta ra n n ie losy w ojennego starcia, chcieli załagodzić przeciw ieństw o, ab y unik n ąć w ojny. J e s t to pierw szy fakt, w k tó ry m d a je się z dostateczną pew nością stw ierdzić owa w i­ doczna i później ociężałość p olska, owo zam iłow anie pokoju, cho­ ciażby z pośw ieceniem n ajżyw otniejszych interesów i naw et całości państw a. M istrz postanow ił ju ż w myśli sw ej w ojnę, stoi od stóp do głów u zbrojony i szu k a zaczepki, a panow ie żyw ią ja k ie ś n a ­ dzieje w możność pokoju i załagodzenie sporów, a o pogotow iu do w ojny na w szelki p rz y p a d e k ani pom yślą. O bjaw tej opiesza­ łości w ojennej pow tarza się niezm iennie w całej h istoryi P o lsk i. N a zjeździć w dzień ś-go A leksego 17 lip ra 1409 r. w Ł ęczycy, obradow ano n ad odpow iedzią, k tó rą zam ierzono dać w. m istrzow i. Z ja z d naznaczył do tego trzech n ajp rzed n iejszy ch panów i w ich liczbie a rc y b isk u p a gnieźnieńskiego M ikołaja z K urow a, którzy 1-go sierpnia, zjechaw szy do M alborga, ośw iadczyli, że poniew aż w. k sią ­ żę litew ski, W itold, niety lk o że je st b ratem k ró la, ale jem u i K ró­ lestw u P o lsk iem u podległy, niepodobna w ięc go w niebezpieczeń­ stw ie opuścić; prosi je d n a k i proponuje król pow strzym anie się od w o jn y i p o d d an ie sporów do ro zp atrzen ia albo je m u albo obu­ stro n n ie w y b ran y m sędziom polubow nym . M istrz odpow iedział: że poniew aż Ż m udź należy do Z a k o n u a król i W itold p ra w a do niej n ie m ają, nie pow inno to ich obchodzić, że Z a k o n ukarze zd rad ę Zm udzinów i d la tego z c a łą p otęgą zam yśla n a Ż m udź uderzyć. Oburzony zuchw ałą m iną U lry k a b iskup K u row ski rzek ł, na sw oję odpow iedzialność: „M istrzu, p rzestań nas straszyć w ojną. P o ­

ciągniesz ty n a Żm udź, n aten czas obaw iam się, aby król nie ch ciał stan ąć po stronie k sięcia W itolda, w k tó ry m razie byłbyś o w łasny k ra j w niepew ności i obaw ie.“ „D zięk u ję ci, n ajp rzew ieleb n iejszy ojcze, odpow iedział m istrz, że nie u taiłeś p rzed em n ą zam iarów króla. O strzeżony ob ecn ie—raczćj n a głow ę niż n a członki cios mój w ym ierzę... Czy w asz k ró l m oże ręczyć, że Z ak o n , nic obaw iając się Ż m udzinów może sw e zam ­ k i n a Ż m udzi w esprzeć i opatrzyć?11 ,.N a ta k ie pytanie nie m am y w in stru kcyi naszćj odpow iedzi,“ rz e k li posłow ie i odeszli. W y g lą d a to tak , ja k gdy b y w yrzeczone przez arcy b isk u p a, na w łasną tylko je g o odpow iedzialność nieostrożne słowo, w y w ołało w ojnę; ale b y ła to tylk o isk ra, w rzucona do beczki prochu. I s k r a ta w y p a d ła z ust K urow skiego, czy to w uniesieniu gniew u, czy to ja k o pogróż­ k a, a w ięc m ożna pow iedzieć p rzy p ad k o w ie; lecz przyczyną w y ­ buchu było to, że p ad ła n a g ru n t zap aln y , przy stosunkach naprężonych z powodu d alek o zaszłych zatargów . P rzy czy n a zaś za­ targ ó w zaw ierała się w zaborczej polityce Z akonu, zag rażającej by­ tow i sąsiadów i w koniecznćj z ich stro n y sam oobronie. M istrz dotrzym ał przyrzeczenia. 6-go sierp n ia posłał P o la ­ kom w ypow iedzenie w ojny, a 14-go k ról otrzym ał w K orczynie o tć m w iadom ość razem z doniesieniem o oblężeniu D obrzynia przez K rzyżaków . Mogło to n astąp ić ta k szybko d la tego ty lko, że K rzy żacy byli zupełnie gotow i do w ojny, i to nie z L itw ą i Ż m u ­ d z ią , ale i z P o lsk ą, gdyż w ojsko ich stało w gotowości rozcią­ g n ię te po n ad je j granicam i, zaczy n ając od N ow ej M archii, gdzie zajm ow ał stanow isko tam tejszy w ójt A rn o ld v. B aden z H enrykiem von G iin terb erg i Ilen n in g em von W edel; d alej kom turow ie Głu­ chow ski i T ucholski stali po n ad g ra n ic ą ziemi, „ K ra in ą " zw anćj. W C hełm iuskiem leżały z m arszałk iem głów ne siły zakonu. Od stro ­ n y M azowsza znajdow ali się kom turow ie najbliższych kom turstw . G ranic zaś ze strony L itw y m iał bronić k o m tu r B agnety z w o j­ sk iem innych poblizkich k o m turstw ; lecz że w zam kach ta m te j­ szych p anow ały choroby, przeto siły, w ystaw ione przeciw ko Ż m u ­ dzi, w oczekiw aniu posiłków zaciąganych: w gzczecińskicm , Miśnii, T u ry n g ii, B runśw iku i L uneb u rg u , były słabe. P o lsk a do w ojny w cale przygotow ana nie była, i d a ła się u p rze­ dzić niep rzy jacielo w i, któ ry od razu w ta rg n ą ł ze w szystkich stron w jć j granice. P o w ta rz a się to stale w h istoryi tego k ra ju od chw ili, w k tó ­ re j o w ojnie zaczęła rozstrzygać w spólnie z k rólem ra d a k oronna. B olesław ow ie zawsze w czas u przedzali najeźdźców . P o stępy K rzy­ żaków b y ły nad zw y czaj szybkie, g dyż m ieli z sobą d ziała burzące, zam ki zaś polskie m usiały być źle opatrzone i załogi słab e a przed ew szy stk iem do obrony nie gotow e. D obrzyń został zdobyty po k ró tk im oporze, L ipno i B ypiu sp londrow ane i zniszczone, a B obro­ w n ik i, po czterech d n iach szturm u w zięte. W tern p rzybył do o b o ­

zu krzyżack ieg o pod B obrow nikam i arc y b isk u p gnieźnieński z in n y ­ m i panam i polskim i d la w y je d n a n ia pokoju. M istrz n a przełoże­ n ia ich odpow iedział, ze za poniesione koszta i stra ty w inien być w ynad g ro d zo n y i d la tego zatrzy m a sobie k ra j i zam ki zabrane; je śli mu zaś i Z ło to ry ą u stą p ią Polacy, gotów je s t ich ziem ią opuś­ cić i zgodzić się n a pokój. N ie m ając pełnom ocnictw a do z aw ar­ cia tak iej ugody, poselstw o opuściło obóz krzyżacki. M istrz tym czasem ru szy ł z wojgkiem pod Z łotoryą. O strzeli­ w ano 8 dni ten zam ek i zdobyto go, załogę zaś do P ru s odprow a­ dzono; w ięk sza je j je d n a k część przy b o m b ard o w aniu i szturm ie po­ leg ła. Jednocześnie w ojsko k rzy żack ie i n a innych pun k tach nie po­ zostaw ało bezczynne. W ójt n ow ontarchijski w y k onał k ilk a n a p a ­ dów n a p rz y le g ły k ra j polski; szczególnie zaś s ta ra ł się oczyścić terytoryum D rezd en k a. K om turow ie C złuchow ski i T ucholski znisz­ czyli w ciągu 8 dni k ra in ę p olską, w perzy n ę obrócili m iasteczka Z em pclbu rg i K am in, n ależące do a rc y b isk u p a gnieźnieńskiego, zdobyli zam ek B ydgoski i sp alili m iasto. K om turow ie ostrodzki i b ran d e n b u rsk i splondrow ali ziem ię k się c ia J a n a M azow ieckiego i uprow ad zili b o g atą zdobycz w k o n iach i stad ach b y d ła. D o po­ tyczki z p olakam i nigdzie nie przyszło; ty lk o J a n , ks. m azow iecki, z rusinam i i ta ta ra m i w p a d ł do ziem i Z ak o n u koło D ziałdow a (Soldau) i sp a lił 14 w iosek. O królu J a g ie lle żad n ej w iadom ości nie było. W itold ty lk o robił postępy. Z dobył zam ek F ry d b u rg , i zapędził się aż do Memla, a chociaż zdobyć go nie m ógł, sp alił m iasto, w iele ludu pozabi­ j a ł i do niew oli zab rał. W ójt źm udzki, znacznie przez p a n u jąc e w D ubisie i B ag n ecie choroby osłabiony n a siłach, nie w idząc m o­ żności staw ić oporu n iep rzy jacielo w i, k a z a ł sp alić D ubissę i Żm udź opuścił. K om turow ie B algi i B ra n d e n b u rg a s ta r a li się w szelkiem i si­ łam i, aby zebrać koło Iła w y i ICreuzburga w ojsko i przeciw staw ić je W itoldow i; lecz w ilgotna p o ra i choroba w ielu k om turów b y ły nie­ zw yciężoną p rzeszkodą o siągnięcia p ożądanego celu. T ym cza­ sem w szczęły się u k ład y o pokój, rozpoczęte n a nowo przez a rc y ­ b isk u p a g n ieźnieńskiego, M ikołaja i d z ie k a n a frau en b u rsk ieg o B a r­ tłom ieja w zam ku rad zy ń sk im , gdzie w ów czas m istrz przebyw ał. Położył on w aru n k i pokoju tej osnowy: sta re K azim ierzow skie przy­ m ierze m iędzy Z akonem a P o lsk ą m a być odnow ione, król obow iązuje się nie pom agać W itoldow i i poganom , ja k o w rogom Z akonu, to się, co Z akon obecnie zdobył, m a przy nim pozostać aż do rozstrzygnię­ c ia sędziów polubow nych. A rcy b isk u p o d jech ał d la otrzym ania pozw olenia n a te w a ru n ­ k i od k ró la i ju ż w ięcej n ie wrócił. J a g ie łło tym czasem ogłosił po­ spolite ruszenie. T e rm in w y p raw y w yznaczył na 9 w rześnia, a za m iejsce zbioru W olborz. W itoldow i zaś zalecił przez listy, ab y z w o j­ skiem sw em połączył się z nim u g ran icy p ru sk iej. Po zebraniu się chorągw i ziem: K rak o w sk iej, S andom ierskićj, L ubelskiej, B uskiej, P o d o lsk iej, w yruszył k ró l w Ł ęczyckie. W szóstym d n iu m arszu

stanęło w ojsko w B ydgoszczy, odpierając w szędy p ierzch ający ch krzyżaków . 30-go w rześnia zdobyty został zam ek B ydgoski, k tó re g o załodze dozw olono sw obodne w yjście. D ow iedziaw szy się o przybyciu króla pod Bydgoszcz, pośpie­ szył m istrz n a spotkanie; lecz ju ż po przybyciu tlo G niew u, otrzy­ m ał w iadom ość, że K onrad O leśnicki z synem , n a czele po­ se lstw a k ró la czeskiego, przybyli do polskiego obozu dla pośred­ n iczen ia o zaw arcie pokoju. G dy je d n a k król, pomimo zaleconego m u zaw ieszenia broni, rzekę B rd ę przeszedł, i poza n ią w iele w io­ sek, należący ch do Z akonu zniszczył, a przytćm silnie n a p ie ra ł n a k o m tu ra św ieckiego, ruszył przeciw ko niem u. Lecz g d y ju ż był i W . m istrz dw ie tylko m ile od w ojska polskiego, pom iędzy Św ieciem a B y d ­ goszczą, zaw iązały się w skutek n aleg an ia poselstw a stanow cze ro ­ k o w an ia o pokój, i doszły do skutku, za zgodą n a polubow ny są d k ró la czeskiego, pod nastepującem i w arunkam i: do najbliższego ś-go J a n a m a panow ać m iędzy stronam i nienaruszony pokój, oparty na stary m przym ierzu k ró la K azim ierza z Z akonem ; w szystkie sk a rg i i w szystkie sp raw y sporne m ają być pod dane pod sąd polubow ny k ró la W acław a i jeg o radzców lub kogo od siebie przeznaczy n a zjeżdzie, który się odbędzie około w ielkiego postu w P radze; k aż d a stro n a pozostaje aż do w yrzeczenia w yroku w posiadaniu zajm ow a­ n y c h przez siebie ziem, m iast i zam ków ; k ró l ślubuje, że żmudzinom i żadnym innym poganom an i ra d y nie poda, ani po­ m ocy nie udzieli an i k iero w n ictw a ich spraw am i nie przyjm ie i w żaden sposób zastępow ać ich n ie będzie, tudzież z zaw artćj obecnie ugody ich w yłącza. K ról i m istrz, d la w iększej pew ności i poręczenia pokoju, w y ­ d a li sobie po 9 zak ład n ik ó w i zobopólnie zgodzili się na to, że w r a ­ zie złam ania przez je d n ę ze stro n pokoju, k ró l czeski będzie m iał p raw o o kazać pomoc d ru g iej stronie, d la przyw rócenia naruszonego przym ierza. 8 p a ź d z ie rn ik a p rzy stąp ił do tćj ugody ks. J a n m azow iecki i po je j podpisaniu, w o jsk a n iep rzy jacielsk ie rozeszły się do domów. Z a to przym ierze obrzucono radzców k ró lew skich obelgam i. Szcze­ g óln ie zaś bodło to, że król opuścił W itolda. G łów nym je d n a k po­ w odem do ta k u p a k a rz a jąc e j ugody b y ła spóźniona pora a najw ięcćj to, że W itold z pom ocą nie przybył. W. książę litew ski p rz y ­ s ła ł gońca z oznajm ieniem , że n a posiłek żadną m iarą w term inie zd ą­ żyć nie m ógł; prosił ted y o zaw arcie tym czasow ego ro z ejm u a żd o p rz y ­ szłego lata, d o tąd bowiem p rz y rz e k ał przysposobić się należycie i w y stąp ić z w ie lk ą po tęg ą. P o k ó j te n zapew niał je d y n ie K rz y ż a ­ kom w szystkie korzyści. P o lacy tyle ty lk o w y g rali, że się uw olnili od najazd u . M istrz obw arow ał sw oje zdobycze m atery aln e i d y plo­ m atyczne, ile tylko m ógł, zapom niaw szy o tern, że sam ą d y p lo m ae y ą pokonać n iep rzy jaciela nie m ożna. P o lsk a u tra c iła niew ielk ą

przestrzeń sw ej ziemi; ale siły je j m ało b y ły nadw erężone i m ogła jeszcze okazać potężny opór najeźdźcy. W . m istrz zam iast posuw ać zniszczenie polskiego k ra ju , ile mógł, n a jd a le j w g łą b i trzym ać skupione siły w pogotow iu, n a w y ­ p a d e k zbrojnego w y stąp ien ia P o lak ó w , ro zciąg n ął swe w ojsko p o ­ n a d g ra n ic ą kordonem a zdobyw szy ziem ię D o b rzyńską, spoczął n a laurack. D ow iódł przez to, że pomimo energicznego i ruchliw ego tem peram entu b y ł bardzo m iernym w odzem i nieprzezornym poli­ tykiem . J e d n a k n ie ty lk o niezadow oleni polacy, ale i try u m fu jący pozornie Z akon, pom im o solennych upew nień i ubezpieczeń w zajem ­ nych nie ufali pokojow i, ta k , że zaraz po je g o zaw arciu, zaczęli się sposobić do now ćj wojny. Nim się do nićj zab io rą, rozejrzyjm y się w system atach w o­ jen n y ch , w śro d k ach i zasobach stron obydw óch w y stęp u jący ch do w alki. II. Z akon rycerzów niem ieckich N ajśw iętszej M aryi P an n y , k tó re ­ go głów nem pow ołaniem było n a w racan ie pogan, p osiadał organizacy ą w ojenną d o sk o n alszą an iżeli k tó re k o lw ie k z w spółczesnych państw św ieckich E urop y zachodniej. D ożyw otni rząd zca Z akonu, zw any w ielkim m istrzem (der Hochm eister) był zarazem w ład zcą k rajó w jeśli jeszcze nie naw róconych, to podbitych, oraz najw yższym naczelnikiem siły zbrojnej Zakonu. N ie był to w p raw d zie m o n arch a nieograniczony, zależał bow iem od r a ­ d y i k ap itu ły , m usiał się ta k ż e stosow ać do u staw zakonnych; ale przy tern w szystkiem n a d a w a ł im puls i k ie ru n e k polityce i spraw om bieżącym i rep rezen to w ał całkow icie w ład zę w y k o naw czą. W sp ra ­ w ow aniu sw ego najw yższego urzędu posługiw ał się W . m istrz po­ m ocnikam i, sk ła d a ją c y m i n ie ja k o ra d ę n ie u sta ją c ą. D oradzcy ci piastow ali różne d o stojeństw a z w ła d z ą p o lity czn ą zw iązane; ale za­ razem dzielili pom iędzy sobą gałęzie ad m in istracy i w ojennej. T a ­ kim i w yższym i u rzęd n ik am i (hóchste G ebietiger) byli: W ielki kom tur (d e r G rosskom thur), zastępca w ielkiego m istrza, posiadał w razie je g o nieobecności i grożącego niebezpieczeństw a, praw o p ow oływ ania siły zbrojnćj n a obronę państw a. Z aw iadyw ał w czasie pokoju a rse n a ła m i (grosse Schiitzhaus) bronią, a rm a ­ tą , am unicyą, oraz m agazynam i zbożowemi, a w czasie w ojny o bow iązany był zao p atry w ać a rm ią zakonną w żyw ność i po­ trzeby w ojenne. Z tąd w szystkie śro d k i tran sp o rtu lądow ego i w o­ dnego sta ły pod je g o dyspozycyą. W spraw ow aniu tych różnoro­ dnych funkcyi p o sługiw ał się w ielk i kom tur podrzędnym i o rg a ­ nam i, sk ład ający m i się z braciszków i w spółbraci zakonnych *)

V oigt B. V I , s. 4 4 2 , K ohler t. I ł

s. 6 5 8 .

W ie lk i m arszałek (O berstm arsckall) był hetm anem zakonnym , a w nieobecności w. m istrza i wodzem naczelnym w ojska. W ładzy je g o p o d leg ali w szyscy b ra c ia rycerze św ieccy, rów nie ja k w spół­ b ra c ia i n ajem n icy . O bow iązkiem jeg o było dbać o ich dzielność i w ykształcenie w ojskow e. Jem u ż p rzynależał i sąd n ad nim i. W czasie w ojny czynił on podział n a hufce, u stan aw iał p o rząd ek w m arszu, k ie ro w a ł w ojskiem w bitw ie, w y b ie ra ł obozow iska, z a ­ rząd zał straż i zw iady, a w razie potrzeby zw oływ ał ra d ą w ojenną. N ie m iał je d n a k p ra w a w obecności m istrza, bez jeg o zezw olenia rozpoczynać bitw y *). W ielki szatn y (O b crsttra p icr) zaw iadyw ał u m undurow aniem i uzbrojeniem b raci rycerzów ł ). W ielki sz p ita ln ik (O b erstsp itler) zarządzał s z p ita la m i3). W ielki sk a rb n ik (O rdenstre ssle r) prow adził rach u n k i i kasą, k tó re j dozór należał ta k ­ że do w ielkiego m istrza i w ielkiego kom tnra 4). Było to, j a k w idzim y, m inisteryum w ojny w zaw iązku. S iła zb ro jn a owych cza­ sów, w sw ych prostych form ach w iecej skom plikow anej adm inistracyi nie potrzebow ała. P om iędzy braćm i rycerzam i św ieckim i zn ajd o w ała się n ie ­ w ie lk a liczba braci ze św ięceniem k ap łańskim , k tó rz y pełnili obo­ w iązki k ap elanów w ojskow ych i przew odniczyli braciom św ieckim w p ra k ty k a c h relig ijn y ch 5). D o sk ła d u korp o racy i zakonnej n a le ­ żeli jeszcze w spółbracia czyli b ra c ia połowiczni (lia lb b ru d e r-T u rc o P o len -S arian ten ), zwani tak że braćm i służebnym i (d iencnde Briid er), albo poprostu sługam i zakonnym i (D iener). B yli oni dw oja­ k ieg o rodzaju, m ianow icie: ślu b u jący służbę w zakonie czasowo lub w iecznie, bez w ynagro d zen ia, i pełniący służbę n a żołdzie. Różnili się ci b raciszkow ie od braci rzeczyw istych m undurem ; g d y bow iem b ra c ia ry cerze nosili płaszcze białe z czarnym krzyżem , bra­ cia służebni przyw dziew ali płaszcze szare z połow ą krzyżów . N adto b ra c ia ślu b u jący zapuszczali brody, n a w zór braci rycerzów , zo stają­ cy zaś n a żołdzie b ro d y golili. S łudzy pochodzenia pruskiego t. j. z tubylców zw ali się „w itin g am i“ c). R ycerze i b ra c ia służebni sk ła d a li w ojsko stale zakonu, a w łaś­ ciwie k a d ry , w k tó re w le w a ła się c a ła s iła zb ro jn a w ład zetw a k rz y ­ żackiego, czasowo pow oływ ana n a w ojnę. Prócz tego w czasie pokoju, n a braci zakonnej i słu g ach polegał zarząd cyw ilny i w ojskow y państw a, k tó re się dzieliło n a o k ręg i czyli kom turostw a, a te ostat­ nie n a m niejsze dzielnice — pow iaty, ad m in istro w an e przez w ójtów i opiekunów (V o ig t i P fleg er). W każdym kom turstw ie sta ł na czele kom tur, k tó ry jed n o czy ł w sobie w szelką w ładzę ciw ilną i w ojskow ą, a w czasie w ojny b y ł dow ódzcą siły zbrojnćj sw ego okręgu. W szystkie z n ajd u jące się n a tery to ry u m kom turostw a zam-

') KOhler, 6 5 9 . ° ) KOhler, 6 6 0 .

2) tam że.

3) tam że. ł ) V oigt, 4 5 6 .

5) tam że, 5 0 8 .

k i (B urg-H aus), co do ich stan u obronnego, u zb ro jen ia i zaopa­ trzen ia zostaw ały n a ich pieczy '). Toż sam o znaczenie p o siadali w ójci n a ziem iach b iskupich 2). • Członkow ie rad y w ielkiego m istrza byli zarazem k o m tu ra mi: w ielk i k o m tu r — kom turem M alborga, w ielki m arsz ałe k — K rólew ca, w ielki szp italn ik — E lb ląg a, w ielki szatny — C hrystburg a 3). W całej ad m in istracy i zakonnej p an o w ała najsurow sza d y s­ cyplina. W sz y stk ie rozpo rząd zen ia i ro zk azy w y k o n y w ały się z szyb­ kością i a k u ra tn o śc ią w ojskow ą. U rzęd n icy b y li ty lk o czasow y­ mi m a n d a ta ryuszam i w ład zy im pow ierzonej, i mogli być każdocześnie zm ieniani; a d la osiąg n ięcia w yższych urzędów , k aż d y po­ w inien b y ł przechodzić niższe stopnie i dać dow ody należytego uzdol­ nienia. P oczta i służba zw iadow a, ustanow iona do zb ieran ia w iadom o­ ści o tern, co się działo u sąsiad ó w , b y ły doskonale urządzone. Obo­ w iązki i pow inności w ojenne ludności b y ły ściśle określone i sp isa ­ ne. P row ad ziły się tak że spisy i tab ele w szelkich zasobów w ojennych, żyw ności i sk a rb u . B racia i w sp ó łb racia zak o n n i stanow ili k a d ry , ja k pow iedziałem , w k tó re w stępow ali żołnierze b ra n i z ludności podbi­ tego k raju . Z obaczm y teraz, k tó re k lasy podd an y ch p o d legały pow in­ ności w ojskow ej. Z ak o n niem iecki przyniósł do P ru s system feodalny, a uw aża­ ją c ziem ię za sw ą w łasność, odd aw ał j ą rów nie osiadłym ju ż tu b y l­ com, j a k i sadow iącym się kolonistom zaw sze z obow iązkiem od­ b y w an ia służby w ojen n ej. O bow iązek ten o dpow iadał ilości o trzym anej ziemi. Początkow o, kto otrzym ał 40 lub w ięcej włók, ten pow inien b y ł staw ać n a w ojnę w zupełnem uzbrojeniu i n a zbrojnym stosow nej w artości koniu, z dw om a przynajm niej cze­ ladzi. P o sia d a ją c y zaś m n iejszą ilość ziem i obow iązany był staw ić się tylko w blacie żelaznym (in ein er P la tte ), i innej le k k ie j zbroi, n a odpow iednim k oniu 4). P ierw szy ro d zaj służby nazyw ał się służbą ciężk ą (schw erer R o ssd ien st), d ru g i zaś le k k ą, czyli blatow ą (P latten d ien st). Później obow iązek ciężkićj służby w ym agany był od posiadaczy ty lk o znaczniejszej ilości ziem i, d o sięg ającej 60 i n a ­ w e t 100 w łók. Z w y k le p ełn ili j ą ci, k tó rzy nosili m iano rycerzów , w apnerów (gierm ków ) lub k n e c h tó w ;5) reszta ludzi sw obodnych w y k o n y w ała le k k ą służbę. Do tej k a te g o ry i należeli: 1) W sz y st­ k a szlachta (milites te r r a e —die F re ie n ) t. j. w ięksi posiadacze ziem ­ scy. 2) L iczna k la sa ziem ian (kleine F re ie , freie K olm er), ludzie w olni, siedzący n a m niejszych działach ziemi, od 4 — 30, a przeciętnie n a 1 5 —16 w łókach. Do tejże k a te g o ry i zaliczali się także sw obo­ dni ludzie z tubylców czyli pru sak ó w ; lecz d ziały ich ziemi za je -

') V uigt, 4 5 7 . 2) KOhler 6 5 7 . 3) tamżo, 6 5 8 . 4) V oigt, 6 7 4. 3) KOhler, 6 6 4, K orzyński 2 5 5, W apneram i i knechtam i bywała szlachta niopasowana n a ryccrzów.

♦ Tom HI. Lipiec 1888.

2

d n ę służbę b y ły jeszcze m niejsze, od 1— 4 w łók 3) Z iem ianie, trz y m a­ ją c y ziem ię praw em w ieczystćj d zierżaw y od w iększych w łaścicie­ li (Lehnsm iinner), którzy o dbyw ali służbę w ojenną ze sw ym i p a n a ­ mi, n a ich koszcie. 4) Sołtysi, k tó rzy ja k o lo k atorow ie, czyli kolouizatorow ie otrzym yw ali sołectw a, t. j. część ltolonizow anćj ziem i. Sołtysi w d o b rach szlach eck ich pełnili pow inność w o jen ­ n ą w spólnie ze swymi panam i '). L u d z ie niesw obodni, d an n icy czyli chłopi, sied zący n a zie­ m iach n ależący ch bezpośrednio do Z akonu rów nież j a k i na p a ń ­ sk ich n ie byli też wolni od służby w o jen n ćj. Z p o c zą tk u byli oni obow iązani ty lk o do obrony k r a ju i czynsz płacili, później za­ częto ich p o ciągać do szarw ark ó w i b u d o w an ia fortec, a od poło­ w y X I V w ieku m usieli przyjm ow ać u dział w w y p raw ach w o jen ­ n ych przeciw poganom . W s ie dannicze d o starcza ły n a te n ie­ w ielk ie stosunkow o w y p raw y je d n e g o człow ieka ze wsi, lub s k ła ­ d a ły p ieniądze, za k tó re Z akon najm o w ał zastępcę. S tały ch i ści­ śle o kreślonych przepisów co do pow inności w ojennćj w si danniczych, zd aje się, nie było 2). W każdym razie d an n icy stanow i­ li piechotę zakonną i używ ani byli do óbrony zam ków i taborów . M ieszczanie osiadli i m ajętni p ełn ili służbę w o jen n ą odpow ie­ dnio do swój zamożności, d la tego u trzym yw ano listę, w y k a z u ją c ą m a ją te k i dochody o raz pow inności, do k tó rch byli obow iązani. Z am ożnićjsi w łaściciele tudzież obyw atele, należący do klasy h a n ­ d lu jącej, sk ła d a ją c y p a try c y a t m iejski, dostaw iali ciężkozbrojnych żołnierzy, a n aw et n ie k ie d y cale glew enia czyli k opije, z 3 —4 ludzi. Ubożsi zaś, liczący się w cechach rzem ieślniczych, daw ali piechotę i strzelców a rb aletn ik ó w (A rm brustschutzen). R a d a m iójsk a kom binow ała pojedynczych jeźdźców w glew enia, po 4-ch w je dnem , a piechotę w tak ież glew en ia, w każdóru po 10 ludzi, dzieli­ ła potćm swój k o n ty n g en s n a M aje —(M aiha znaczy p e w n ą ku p ę lub gro m adę ludzi), w y zn aczała d la nich k a p ita n a, i w y p raw ia­ ła n a m iejsce p rzeznaczenia 4). Służba w ojenna b y ła w n ie k tó ­ ry c h prow incyach z początku ograniczona, to je s t odnosiła się g łó ­ w nie do obrony w łasnego tery to ry u m , ja k np. w C hełm ińskiem , k tó re w p o czątk ach było obow iązane ty lk o do służby, w g ran ic ach swój ziem i: do W isły, O ssy i D rw ęcy; później je d n a k pow inność ta rozszerzoną została i nie b y ła ograniczoną ani m iejscem ani czasem 5). U zbrojenie żołnierzy, j a k pow iedziano w yżćj, było ciężkie i lek k ie. C iężkie sk ła d a ło się z hełm u z p rzyłbicą, k iry su czyli zbroi i ochronnego u zb ro jen ia rą k i nóg. U lek k o -z b ro jn y c h k iry s zastępow ały b lach y żelazne, służące do ochrony piersi i piec, a m i-

l) Kętrzyński 2 6 2 , 2 6 3 , 2 6 8 , 2 7 3 , 2 7 8 , KShler, 66 7. 2) V oigt, K ętrzyński 2 7 3 . 3) V oigt. 4) K ohler 6 6 8 , s) Kętrzyński 2 5 4 , 2 7 8 , KOhler 6 6 6 ,

s iu rk a (H u n d sk o g el) lub k ap elu sz żelazny (E isen b u t) zajm ow ały m iej­ sce hełm u. Broń zaczepną stanow iły m iecze, k o p ije, m łoty i to pory bojow e (S attib il, S attelbeil) U rodow itych prusaków uzbrojenie różniło się nieco. Z am iast blatów używ ali bow iem broni (b ru n ia,— brun e a i lorica). Co to b y ł za rodzaj ochrony, — niew iadom o z pew no­ ścią. N azw a w sk azu je n a słow iańskie i praw dopodobnie ru sk ie po­ chodzenie. M ogły to być ipancerze, w ro d zaju g reck ich łuskow ych. Z am iast kopii w alczyli oni sulicam i 2). N azw a tej broni m ogła po­ chodzić od słow a suw ać. Z tąd suw ice albo sulice. W każdym r a ­ zie m usiały to b y ć prostego w yro b u piki, może n aw et zaostrzone d r ą ­ g i bez okucia. A rty lle ry a u krzy żak ó w b y ła liczna. M istrze przyw iązyw ali do niej w ielką w agę, a m ając ła tw e stosunki z zachodem , sprow adzi­ li biegłych m ajstrów , k tó rz y założyli działolćjnię w M alborgu oraz fab rykę prochu. D ziała b y ły dw ojak ieg o rodzaju, m ianow icie: strze­ la jąc e kulam i kam iennem i i ołow ianem i (Stein- und L oth-biichsen). K ażdy z tych rodzajów a rm a t m iew ał po k ilk a k alib ró w 3). D ziała te je d n a k były jeszcze bardzo n iedoskonałe, m ało ruchom e, przew o­ żono je razem z łożem na w ozach, niezręcznie b y ły o bsługiw ane, n ie­ odpow iednio używ ane i ta k ty k a ow oczesna nie b y ła do ich użytku z a ­ stosow ana. M ogły one być pom ocne p rzy szturm ach zam ków i ich obronie; ale w bitw ach potow ych, j a k tego i bitw a G ru n w ald zk a do­ wodzi, żadnego nie p rzynosiły pożytku. G otow ość w o jenna u K rzy­ żak ó w dochodziła do tego stopnia doskonałości, że po w y d an iu wo­ je n n eg o okrzy k u czyli wici, w ojsko m ogło w k ilk a dni być zebrane. P rzy tein k a żd y żołnierz w ychodził, podług p rzepisu, należycie uzbro­ jo n y i opatrzony 4). D la podtrzy m an ia tej gotowości, kom turow ie obo­ w iązani byli od czasu do czasu czynić popisy. N a czele zebranego z kom turstw a ludu staw ał kom tur, i p row adził go n a w ojnę. M iejsce je g o w zam ku zastępow ał n am iestn ik — kom tur zam kowy (H au sc o m th u r)5). ^ ' ^ O liczbie w ojska zakonnego w ogóle, rów nie j a k i o liczebnej sile arm ii zakonnej pod G runw aldem , m ożna sąd zić ty lk o przez p rz y b li­ żenie, gdyż d o tąd an i u k ro n ik a rz y w spółczesnych a n i W źró d łach archiw alny ch bezpośrednich w iadom ości w ty m przedm iocie nie znaleziono.

III. Sam ych rycerzów liczy K asp er Scbiitz (Ilist. re r. prus. S. 100 b.) pod G runw aldem 3162, a braci służących i służby dw orskiej W . M istrza 6,200. P o d łu g T ó p p en a m iało b y ć w P ru sa c h w r. 1311-ym — 1000 do

')

KOhlor 6 7 5 . 2) V oigt. 3) K ohler 67 7. 4) tamże 67 1 .

8) V oigt 5 5 7 .

1200 ry cerzy , a nieco później i w ięcej. Je n e ra ł K ohler u trzy m u je, że w bitw ie pod G runw aldem , liczba rycerzów , w yłączając tych, co z pow odu choro b y lub starości w zam kach pozostali, nie przenosiła 800, że tej ilości o d p o w iad ają i straty w bitw ie poniesione, k tó re po­ d łu g rocznika dom u Z akonnego w M astrychcie d o sięg ają 203 ry c e ­ rzów '). L o th ar W eb er (P re u sse n vor 500 J a b re n D anzig 1878, S. 661) ra c h u je rycerzów w spólnie z braciszkam i, służącym i w bitw ie pod G ru n w ald em n a 3000. Z ró w ną niepew nością obliczam y siłę m ilicyi czyli pospolitego ru szen ia p ruskiego. W spo m n ian y tylko co W eber, zasad zając sic n a księgach czyn­ szow ych, liczy 774 służby, na C hełm ińskiem i M agdeburskićm praw ie 974 sołtysów i 2820 służby polskich i p ruskich ziem ian, co uczyni r a ­ zem służby 4568, z sam ych ziem bezpośrednio zakonnych. T rz y bi­ sk u p stw a d aw ały podług niego 1300 konnych; w szystkiego więc d o sta r­ czała ziem ska w łasność służby albo koni 5868. Z apom ina przy tern W e­ b e r, że zam ożnie jsi posiadacze ziemscy pełnili służbę n a k ilk u koniach *). M iasta w y staw iły n a tę w ojnę; G d ań sk 100 kopii', 400 koni; T o ru ń 200 koni; tyleż zapew ne K rólew iec. Z elbląskiego kontyngeusu p oległo 550 n a polu bitwy, z których zapew ne połow a t. j. około 250 było konnych. Z ebraw szy to w szystko, otrzym am y 1050 jez d n y ch , do nich w y p ad a dodać kon ty n g en s 5-u w iększych i 80-u m niejszych m iast, k tó re m ogły w ystaw ić p rzynajm niej 300 konnych oraz 3000 ry cerzy , otrzym am y sam ego p ruskiego w o jsk a 10,210 koni 3). W arm ii k rzy żack iej pod G runw aldem w alczyły p o siłk i k s ią ­ ż ą t O leśnickiego i Szczecińskiego, w liczbie 600 koni, 7 chorągw i g o ­ ści, k tó re m ogły zaw ierać do 1000 jezd n y ch i nareszcie żołnierze żoł­ dow i, k tó ry c h podług „Soldbuchów " m iało się znajdow ać 2777. Co w szystko razem z poprzednim i uczyni, podług K o h lera 14,595 koni. Z tych p o trąca g e n e ra ł 500 koni, pozostaw ionych na lew ym brzegu W isły i otrzym uje cyfrę około 14,000 arm ii krzy żack ićj pod G ru n ­ w ald em 4). L iczby te można by jeszcze spraw dzić i w inny sposób. J a z d a k rz y ż a c k a szy k o w ała się w owe czasy w 4 szeregi, ta k że za każdym ciężkozbrojnym staw ało po trzech blatow ych żołnie­ rzy a n iek ied y i arb u le tn ik , co stanow iło g lew enią czyli kopią. W r. 1414, w obozie pod B rau n sb erg iem znajdow ało się 200 koni G dań­ szczan, k tórzy s k ła d a li 45 kopii, a było prócz tego 63 strzelców »). Pom nożyw szy n a tej zasadzie liczbę rycerzów , przez W eb era p rz y ję ­ tą — 3000 przez cztery, otrzym am y pruskiego ziem skiego w o jsk a 12,000, nad m ien iając, że nie w yłączyliśm y tu rycerzów i knechtów ziem skich.

') Ktihlor 6 6 2. Jakby to m ożna ustanowić jak ą ś sta lą proporcyą dla stra t w bitwach. 3) K ohler 6 7 2, 3) U K ohlera przez pom yłkę 9 ,7 1 8 koni. *) KOhler 6 7 3: 1 4 ,0 9 5 . ł ) T am że 6 6 9.

Co do m iast, to widzimy z „ B a n d e ry !" D ługosza, że G dańsk w y ­ staw ił 100 k o p ii—400 koni, T o ru ń 80 k o p ii— 320 koni. Jeżeli Elblągw y p raw ił n a w ojnę tyle, co G dań sk , a K rólew iec ty le, co T oruń, to ty l­ ko n a te 4 m iasta p rzy p ad ło b y 1440 koni. Pozostały zatem jeszcze m iasta pom niejsze, n a które gen. K ohler liczy w ogóle 300 jeźdźców , w ed łu g naszego zd ania za m ało. L iczb ę gości szacuje g e n e rał n a 100 koni, tak że za nisko, bo chorągw i tych było podług „ B a n d e ry i" 7, a z nich n ad re ń sk a n iem iecka m iała 60 kopii, a m iśn ijska 80. P rz y ­ puszczając, że w k ażd ej z gościnnych cho rąg w i było przeciętnie po 70 kopii, a razem w e w szystkich siedm iu *490, to liczba koni goś­ cinnych w yniesie 1960. Doliczywszy do 12,000 w o jsk a rycersk ieg o kontyngens w iększych m iast 1440 koni, m niejszych —300, gości 1960, książęcych 600 i najem ników 2777 otrzym am y 19,707 koni. a po­ trąciw szy z tych 500 kopii, k tó re m istrz n a lew ym brzegu W isły zo­ staw ił t. j. 2000 jeźdźców , zn ajdujem y, że a rm ia k rz y żac k a po d G runw aldem m ogła dosięgnąć w o k rą g ły c h cy frach 16,000 żołnierzy. D la skontro lo w an ia te j liczby m ożem y użyć jeszcze je d n e j próby. W szystkich chorągw i k rzy żack ich było 51. N iek tó re z nich podług ,,B a n d ery i“ zaw ierały po 00, po 80 i naw et 100 kopii. P rzy jm u ją c przeciętnie 80 kopii, t. j. 320 jeźdźców w chorągw i, otrzym am y ogól­ n ą liczbę w o jsk a k rzy żack ieg o pod G runw aldem p ra w ie ró w n a ją c ą się poprzed n iej, m ianow icie 16,320 koni. Co do p iechoty ziem skiej i m iejskiej, k tó rej połow ę k rzy żacy w ypro w ad zili w pole a połow ę pozostaw ili n a załogach po zam kach, to siłę jć j zbyteczną rzeczą b y ­ łoby obliczać, gdyż ona podczas bitw y z o staw ała w obozie, nie w y ­ w ie ra ją c żadnego w pływ u na je j re z u lta t ostateczny. W sposobie w ojow ania i w sztuce w ojennćj nie u jaw nili K rzy­ żacy żadnego osobliw szego k u n sztu a n i co do k om binacyi ogól­ n y c h w prow adzeniu w ojny ani też w użyciu w o jsk a na polu bitw y. N ie w ydal też Z akon p rzez cały czas sw ego istn ienia ani je d n e ­ go talen tu w ojennego ani je d n e g o znaczniejszego w odza. C ała ich m ądrość w ojenna p o leg ała n a w aleczności osobistćj i dzielności d ło ­ ni. D la rycerzów i w ojska istn iały pew ne przepisy: ja k się zachow y­ w ać w w yp raw ach w ojennych, w pochodach, w obozie i na leżach. K ażdy żołnierz w inien b y ł pilnow ać sw ych szeregów i stać przy sw ojej chorągw i. T y lk o za pozw oleniem starszeg o w olno było opu­ ścić i to n a czas k ró tk i swe m iejsce. U cieczkę z p ola bitw y uw aża­ no za najw yższą zbrodnię i ja k najsurow iej k arano. P rz y m ar­ szałk u znajd o w ał się h ero ld (K ufer), k tó ry o głaszał rozkazy. Co by ło obw ołane m usiało być ściśle spełnione, g dyż posłuszeństwo w w ojsku zakonnem ju ż z sam ej re g u ły , było absolutne ')• Szyko­ w ali się K rzyżacy w linie chorągw iam i. K ażd a zaś chorągiew w 4 szeregi, z k tó ry ch pierw szy s k ła d a ł się z ciężko- a n astępnie z lek k o uzbrojonych żołnierzy. *) V oigt, 5 1 0.

IV .

W P olsce spoczyw ała o brona k ra ju n a pospolitćm ruszeniu. N ależeli do niego ci, którzy podlegali ta k zw anem u praw u w o je n n e­ m u (ju s m ilita re ), ro zciąg ającem u się n a w szystkich, k tó ry ch zie­ m ie nie pod leg ały żadnym daninom i służebnościom , a m ianow icie: szlach ta, ziem ianie i sołtysi. P o tw ie rd z a to rów nie statu t W iślicki *) j a k i pom nik praw a polskiego, pochodzący z X IV w ieku (po ro k u 1340), znaleziony w M alborgu w odpisie P io tra Ilo ltzw asck era 2). ■ B ył w ięc sk ła d pospolitego ruszenia polskiego p raw ie tenże sam co i m ilicyi ziem skiej Z akonu. M iasta polskie p rz y k ła d a ły się przy obronie k ra ju je d y n ie do obrony sw ych m urów 3). P a n n ic y zaś czyli chłopi daw ali tylk o podw ody. C zęstokroć uw alniały ich i od podw ód przyw ileje, zastrzeg ające je je d n a k w czasach w ojennych, w k tó ry ch k ażd y , w ed łu g m ożności i sposobności, do obrony k ra ju p rz y k ła d a ć się był pow inien 4). W uzbrojeniu, j a k tego pieczęcie i inne św iad ectw a dow odzą, naślad o w ali polacy niemców. B yli w ięc ciężkozbrojni czyli k iry śnicy i lekkozbrojni, w y stę p u ją c y n a w ojnę w blatach, n a co ju ż sam o słowo ,,p ła tn e rz 41 w sk azu je. W pełnej zbroi m usiała w y stę - j pow ać szlachta, ja k o bogatsza, ziem ianie zaś i sołtysi w ychodzili z a ­ pew n ie w blatach. Miedzy szlachtą p olską było w ielu rzeczyw istych i n aw et zna­ k om itych rycerzów , doskonale ćw iczonych w użyciu broni; g d y ż j w ow e czasy szlach ta polska, ja k o b ęd ąc a n a dorobku, szu k ała k a ry ery po za g ran icam i ojczyzny i w y sługiw ała się u postronnych panów . U k ró la w ęgiersk ieg o Z ygm unta było n a dw orze, ja k po­ w ia d a W apow ski („D zieje11 str. 202) w ielu Rożyców, N ałęczów , W ieniaw czyków , G rzym alczyków , N ieczujów , H abdanków , m łodzieńców znakom itych rodzin polskich. W ielu też ich znajdow ało się na słu ­ żbie u w ielkiego k się c ia litew skiego W ito ld a. W Polsce n ie b y ło tej gotow ości w ojennćj, co w k ra ju pod rzą ­ d am i Z akonu. W rzeczach w o jn y i p okoju król n a ra d z a ł się z p a n a ­ m i; a g dy w ojna b y ła postanow iona, w y d aw ał w ici i dopiero za trzeciem i w i c i a m i rycerstw o zb ierało się do sw ych kasztelanów i w ojew odów , k tórzy je prow adzili n a m iejsce zbioru, w yznaczone p rz e z k ró la. P ró cz chorągw i w ojew ódzkich, w ystaw iali całe ch o rąg w ie n a ■wojnę znakom itsi i możniejsi panow ie ja k o to: w ojew odow ie, k aszte­ la n i i biskupi, nic m niej i b racia jed n eg o herbu, j a k ich P a p ro c k i n a - j ży w a— „S try jco w ie h erb o w i."

') Lelewel, Polska wieków średnich, t. I I I , 2 7 9. ł ) Kętrzyński, 3 6 . Szaj­ nocha Jadw iga i*Jagiełło t. V , s. 6 7 . *) Lelewel 2 7 9 , St. wisi. I, 6 5 , I I 4 3 .

P ospolite ruszene b y ło w łaściw ie przeznaczone tylko do obrony. W razie, g d y b y nieprzyjaciel n a k ra j n ap ad ł, szlach ta w in n a b y ła go bronić swoim kosztem ; ale je ślib y zag ran icą w ojnę prow adzić w y p a d ­ ło, k ró l rycerstw o o to prosić m usiał, i k ażdem u w y d a te k n a w ojnę p o d jęty w ynagrodzić b y ł obow iązany. T a k ie praw o w y jed n a ła sobie szlachta, idąc za p rzy k ład em szlach ty czeskiej i niem ieckiej. P ojm any ch n a w ojnie obow iązany b y ł k ró l w y k u p y w ać z niew oli, je śli zaś pojm anie n astąp iło w w ojnie poza g ra n ic ą k ra ju , to w inien był i szkody w ynagrodzić '). D la w o jsk a istn iały pew ne przep isy , ja k o to: stać pod sw oją chorągw ią n a m iejscu w yznaczonćm , a je ś lib y k to tego nic dopeł­ nił, podkom orzy m iał staw ić go p rzed k ró la , zatrzy m u jąc sobie konia przestępcy 2). W pochodzie zachow yw ać karność, n a o d p o ­ czynek staw ać w polu, lasu cięciem nie niszczyć, p a stw isk a i obroku dla koni nie nadużyw ać, b ra ć ty le tylko, ile istotnie potrzeba, bo inaczej w łasne w ojsko sta je się uciążliw sze aniżeli n ie p rz y jac iel­ skie. Z a żyw ność i o b ro k w inien był k a ż d y p odług ta k sy płacić; a jeślib y kto przeciw ko tem u przepisow i w ykroczył, m usiał w yna­ grodzić szkodę i u le g a ł k a rz e p iętnadziesty 3). R ów nie j a k o w o jsk u krzy żack iem m ożem y i o liczebnej sile w o jsk a polskiego w nosić ty lk o przez przypuszczenie; w iadom ości bowiem bezpośredniej źró d ła nam w cale nie p odają. W jeździe p olskiej podobnie ja k w p ru sk ić j, chorągw ie liczy­ ły się n a k o p i e , z czterech jeźdców złożone 4). Jeśli przyjm iem y za m inim um 50, a za m aksim um 100 kop ii w chorągw i, to liczba w o jsk a polskiego pod G runw aldem , k tó re się z 52 chorągw i s k ła ­ dało, w y p ad łab y od 10,400 do 20,800. P o niew aż zaś chorągw ie zaw ierały n iejed n ak o w ą ilość koni i m usiały b y ć w iększe i m n iej­ sze, to p rzy jąw szy w przecięciu 300 ludzi w chorągw i, otrzym am y liczbę w o jsk a polskiego w ynoszącą 15,600 koni; co je s t prędzćj za w iele niż za m ało, gdyż w późniejszych czasach n ajw ięk sza liczba koni w rocie uie przenosiła 200, n a jz w y k le jsz ą zaś była liczba 100 koni. T ra d y e y c zaś utrzy m y w ały się w w ojsku polakiem ze sta ło ­ ścią zadziw iającą. O sposobie w ojow ania P olak ó w w ow e czasy m ało wiadom o; praw dopobnic i u nich sz tu k a w o jen n a p o leg ała głów nie n a dzielnem starciu p ierś z p ie rsią o raz n a sile i zręczności osobistej. O kazuje się je d n a k z tej w ojny, żc p anow ały u nich rów nie w pro­ w adzeniu w ojuy ja k i w staczan iu bitew bardzo zdrow e pojęcia. C horągw ie podobnie j a k u niem ców szy k o w ały się w 4 szeregi, z któ-

ł) 1, 6 5 , Szlązka, kopijam i

Lelewel 2 7 9, Stat. wiśl. I I , 18. 2) tam że I, ł ) W apowski Dzieje; 1 6 4 „Cesarz W acław z tern żeby mu Jag iełło na każde zawołanie zwanych, licząc po 4 na każdego jeźdźca t.

3 , 6 5 .3 ) Lewcl, Stat. wis. zgodził sio ustąpić Jagielle posyłał po 4 0 0 kiryśników , j . 1 ,6 0 0 jeźdźców u .

rycli w pierw szym ciężko- a w innych lekko-zbrojni. Do bitw y w ystępow ali w k ilk a hufów , czyli linii bojow ych, co daw ało m o­ żność chorągw iom i pojedynczym liniom w spierać się w zajem nie. Jeszcze mniej m ożem y pow iedzieć o w ojsku litew skićm . Było ono ogólnie lichsze od polskiego, gdyż nigdzie w o tw artym polu czoła k rzyżakom staw ić nie m ogło, ta k że W itold d la w zm ocnienia sw ych arm ii m usiał się ciągle uciekać do n ajem ników polskich. Mniej było u litw inów żołnierzy, opatrzonych w zbroję, słabsze konie i chorągw ie m niej licznie obsadzone. S tan w ojenny sk ła d a li tam k siążęta i bojarow ie i zapew nie oni to stanow ili jazd ę; lecz zdaje się, że i chłopi od pow inności w ojennej w yłączani nie byli; ale form ow ali piechotę ')• W iadom o jeszcze, że w ojsko litew sk ie używ ało szabel i łuków , k tó re przejęło praw d o p o d o b n ie od T a ta ró w *). Co do liczby litw inów pod G runw aldem , to p rzyjm ując w ich chorągw iach, ja k o słabiej obsadzonych, po 200 koni, otrzym am y w 40 chorągw iach W itoldow ych 8,000 jeźdców . ltazcm w ięc pod G runw aldem , w obu połączonych arm ijach , m ogło być podług tego rach u n k u 23,000 koni. Co do tataró w , to n iek tó re k ro n ik i a za niem i i h istorycy późniejsi p o d ają ich liczbę n a 30,000. D ługosz liczy w szystkiego 300, a z tego, że ks. W itold utrzym yw ał C hana a w łaściw iej M irzę tatarsk ieg o z je g o d ru ż y n ą przez c a łą zimę, w nosić w y p ad a, że nie m usiała ona być tak liczną. B iskup poznański, A ndrzej, w liście do P olaków , znajd u jący ch się w B zym ie na dw orze papiezkim , u trzym uje, że to byli ta ta rz y p oddani W itoldow i, których w. k sią żę w w ojnach poprzednich p odbił, (t. j. osiedleńcy ta ta rsc y n a L itw ie). Z p orów nania sil i zasobów , g o tujących się do w ojny P a ń stw i ludów oraz z ich urządzeń w ojennych, m ogliśm y się p rzekonać, że org an izacy a, uzbrojenie, szyk i ta k ty k a w ojsk stron obydw óch b y ły do sieb ie bardzo zbliżone. A rty lery i zap ew ne posiadali K rzyżacy w ięcej. P o rząd k iem , d y scy p lin ą, gotow ością bojow ą i zasobnością tak że przew yższali P o lak ó w . W innych za to w zględach m ieli p rzew agę P o la c y .

') KOhlor s. 5 7 0 , przyp. 3, powiada: „P o d łu g wiadomości, zaczerpnię­ tych z kronik ruskich, pierwszy huf, czyli pierwszą liniją bojową składała u L itw i­ nów piechota, drugą zaś jazda. Piechota, jeśli okoliczności nie pozwoliły urządzić zasieki, form owała się w ten sposób, że żołnierze z pikam i i tarczam i zajm owali miejsce w pierwszym szeregu, za nim i zaś stawali łucznicy. Dopiero po bitwie pod Rudawą, w r. 1 3 7 0 , Litwini przyjęli szyk wojska, używany u Krzyżaków, t. j . w trzy bufy:— „m ore Prutonorum in tres turm as dividentes". 2) W apowski 1 9 2 : kiedy (wojsko) polskie w 1 4 10 r. powracało z P ragi, „straż polska, między k tó ­ rą było wielu jeźdzcych Litwinów zwyczajom tatarskim w luki i strzały uzbrojo­ nych, rozwinąwszy się, w otwartym polu, z krzykiem nagle na Czechów n a ta rli.“

A im ija polska i litew ska, z w y ją tk ie m nielicznych najem ników i tatarów b y ły praw ie je d n o lite . O żyw iały j e w spólne uczucia nie naw iści i zem sty przeciw ko n ajezdniczem u w rogow i, a w w o jsk u polakiem prócz tego panow ało m iędzy szlach tą braterstw o, tak , iż s ta ł jed e n za w szystkich i w szyscy za je d n e g o '). W w ojsku k rz y żackiem brak o w ało tej jednolitości; gdyż oprócz rycerzów zakonnych i ich poddanych w iejsk ich i m ićjskich, sk ła d a ło się ono z Gości, P o ­ siłków książęcych i N ajem ników ; a obok tego d u ch - w ojow niczy, podsycany u K rzyżaków nienaw iścią zag rzew ał tylko rycerstw o z a ­ konne. G o ś c i e szukali w w ojnie w rażeń i w zruszeń bojow egożyci&l k s i ą ż ę t a i n a j e m n i c y pełnili ty lk o p rzy jęte n a siebie obowią­ zki; różnych zaś stopni p o d d a n i nie poczuw ali się do żadnej so lidar­ ności ze sw ym i w ładzcam i, p rzeciw nie byli d la nich w rogo usposobieni; w idzieli bowiem w sw ych p an ach przybyszów obcych, k tó rz y e k sp lo ­ atow ali k ra j je d y n ie n a w łasn ą korzyść, pom iatali nimi i nieprzypuszczali ich do żadnego udziału w rządach. Szczególnie k lasy w yżćj w ykształcone, ja k szlach ta w w iększej części pochodzenia polskie­ go, zn ająca położenie, znaczenie i w pływ y pobratym czej szlachty pod berłem królów polskich; ja k duchow ieństw o, ogołocone ze znaczenia i dochodów , i n a reszcie M i a s t a osobliwie nadm orskie praw ie pozbaw ione korzyści handlow ych, k tó re Z akon sobie p rz y ­ w łaszczył przez m onopol h an d lu zew nętrznego,— czuły najd o tk liw ićj jarzm o k rzy żack ie i gotow e b y ły z każdej okoliczności korzystać, ażeby je zrzucić ze sw ych k ark ó w . Z a ja s n y dow ód tw ierdzenia naszego może służyć szy b k ie p o d d aw an ie sic ziem i m iast Ja g ie lle po zw ycięztw ie pod G runw aldem . ■ v ? rzy ta H w rogiem usposobieniu w łasnych p o d dannych, Z akon, j a o insty tu cja, n ie m ająca p od sobą tw ard eg o gruntu, staw iał ° Pa je d n e k a rtę , g d y się w tej chw ili n a w ojnę decydow ał; z„ P°™lm o to, zaufany w sw ej w yższości raso w ej i stan o w ćj, szed ł oślep n a ja w n ą zgubę. o

-di

© © © co

co

03

co QO

C i' co

iO

cc

© b-

GO

©"

*n ©

Ci

b~

) D ługosz, T . IV , -2 — 6 . *) tam że. 3) K ohler, 7 0 8 , przyp. 4. *) Caro, T . I I I , 2 70: „A lle U nternehm ungen Jagollos, m it einem Fornblick in die VerhSltnisse und m it einer so sorgfflltigcn Erwflgung allor Umstflnde vorbereitet worden sind, dass m an fflr diesen Zeitpnnkt, in wolchem ItOnig vor der grCssten und entscheidenston Aufgabe aeines Lebens stand, einen noch weit hOhcren Aufwand von Klugheit und Beherrscbung wird voraussotzon dflrfon.“

w razie wojny pom iędzy P o lsk ą i Z akonem , stan ie po stronie Z a k o ­ nu; dodając jed n ak że, że dołoży wszelkich sta ra ń , aby pow aśnione s tro n y przyprow adzić do zgody i że w tym celu wyszle osobne do M a lb o rg a poselstwo. W końcu je d n a k zapom niaw szy o dobrodziej­ stw ach, ja k ie m u w yśw iadczył Ja g ie łło , zach ęcał ks. W ito łd a do zdrady. W . ks. litew ski, powróciwszy do W ielkiego Sącza, gdzie k ró l W ła d y sła w na niego czekał zd ał spraw ę ze swego poselstw a, a po odbytej ostatn iej n arad zie co do prow adzenia wojny, u d a ł się spiesznem i podw odam i n a L itw ę i po przybyciu do B rześcia, wezwał w szystkie ziemie w ładzy swojej podległe do sposobienia się n a wy­ praw ę przeciw ko K rzyżakom . T oż sam o uczynił Ja g ie łło , pow ołu­ ją c n a wojnę w szystkich panów i rycerstw o, oraz ich poddanych n a 530 czerw ca do W olborza. A że od stro n y Z y g m u n ta nie było zu­ pełnej pewności, przeto polecił Ja n o w i ze Szczekocin, aby przed ru ­ szeniem z W ielkiego Sącza o p a trz y ł s tra ż n ad g ran icą w ęgierską, n akazu jąc staro sto m i wszystkiej szlachcie pow iatów: Sądeckiego i Gzyrzyckiego oraz ziemi B ieckiej, ażeby ściśle je g o pełnili rozkazy. Z S ącza u d a ł się król polski do K ra k o w a , gdzie 23 k w ietn ia stanąw szy rozpuścił do dom u obecnych przy sobie rycerz ów i dw o­ rza n , aby się d o stateczn ie przysposobili do w ypraw y p ru sk ie j. Rów nocześnie zaciągnął n a żołd um ówiony z Czech i M oraw y zaciężnych i dobrze wyćwiczonych w wojnie rycerzów , którzy um ieli szańcow ać obozy, prow adzić hufce i stosow ne d la w ojska obierać stanow iska. P rzed n iejszem i byli tu Sokoł, Z oław a (Scholaw a), Zbisław , K o stk a , S tan isław ek i wielu innych. B yło to pierw sze najem ne wojsko na służbie polskiej. W ie lu z pom iędzy nich, a między inny­ m i J a n z T arn o w a, sprzeciw iało się tem u zaciągow i najem ników , p rze k ład a jąc w łasnych krajow ców , przychylniejszych ojczyźnie; ale w zględy ekonom icznej n atu ry , przez m a rsz a łk a Z bigniew a z B rzezia przytoczone, że w razie zwycięztw a będzie m ógł król koszta u trzy ­ m an ia tego żołnierza złożyć na pokonanego nieprzyjaciela; w razie zaś przeciw nym , zaciężni bądź poginą, bądź dostaw szy się w niewolę, żołdu dopom inać się nie b ę d ą ,— przew ażyły. P rzy b y ło też na tę wojnę wielu dzielnych rycerzów , k tórzy n a dworze Z y g m u n ta k ró la w ęgierskiego służyli, ja k o to: Z aw isza C zarny i J a n F a ru re y b ra cia rodzeni, dziedzice G arb o w a, T om asz K a lsk i, W ojciech M alski, D o­ biesław P u c h a ła , J a n u s z Brzozogłow y, J a k ó b z G ó r i inni, porzu­ ciwszy d o b ra i m a ją tk i, pozyskane od k ró la n a W ęg rzech i w zg ar­ dziwszy w szystkie mi jego d aram i i obietnicam i. W ró cili tedy w szys­ cy do swego rodow itego k ró la, ażeby walczyć z nim wspólnie przeciw nieprzyjaciołom ojczyzny. Byli też łask aw ie p rzyjęci i godnem i d a ­ ram i w ynagrodzeni. Je d n e m u z nich, m ianow icie Ja n u szo w i z B rz o ­ zogłowy o d d ał k ró l W ład y sław zam ek bydgoski, z obowiązkiem b r o ­ nienia go p rzed n ajazdem nieprzyjaciela. W y s ła ł też do innych

m iast, ja k : B rześć kujaw ski i Inow rocław konnych nadw ornych rycerzy, ja k o zało g ę i obronę g ra n ic królestw a. N areszcie w początkach czerw ca n ad jech ało zapow iedziane przez Z y g m u n ta poselstw o w ęgierskie w orszaku 200 koni. Przew od­ niczyli poselstw u M ikołaj G ary , wojewoda w ęgierski i S cihor ze Ś ciborzyc, wojew oda siedm iogrodzki, szlachcic polski, z przydadanym im tow arzyszem szlązakiem J e rz y m G ersdorfem . P rz y ją ł ich łask aw ie król W ład y sław , u d aro w ał upom inkam i i do M alborga wy­ p raw ił. Poczyniwszy w ten sposób wszelkie przygotow ania do wojny i zostawiwszy w zam ku krakow skim , arc y b isk u p a gnieźn. M ikołaja K urow skiego, k tó ry w czasie jego nieobecności, m iał nam iestniczo piastow ać w ładzę, w yruszył J a g ie łło w niew ielkim orszaku m łodych rycerzów do N ow ego M ia sta K o rczy n a, gdzie obchodził św ięta: D u c h a Ś-go, Ś-tej T ró jcy i Bożego C iała. Z K orczy n a u d a ł się do § łu p i, zkąd odbył pieszo pielgrzym kę n a Ł y są G órę do k laszto ru §-go K rzyża, a poleciwszy tam siebie i, c a łą spraw ę boskiej K rzy ża Ś-go obronie, przez B odzęcin, B liżyn, Ż arnów i Sulejów p rzybył do W olborza. B y ło to w sam dzień Ś-go J a n a , t. j. w dzień, w k tó ry m u p ły ­ w ał term in przym ierza w Bydgoszczy z K rzyżakam i zaw artego. J a ­ giełło m iał p rzy sobie tylko część sił swoich i m ógł b y ł to opóźnienie w ypraw y srodze przypłacić, gdyby m istrz rozpoczął działan ie w ojen­ ne; ale n a szczęście on uw ażał siebie za niegotowego do wojny, cho­ ciaż k rz ą ta ł się energicznie, ażeby się do niej przysposobić. R ozpi­ sa ł bowiem listy do cesarza rzym skiego, oraz znaczniejszych k sią żą t niem ieckich, w ystaw iając im potęgę nieprzyjaciela, k tó ry w połącze­ n iu z poganam i i rusin am i zag rażał zgubą chrześciaństw u i p ro sił ich, ażeby rycerzom , ciągnącym n a pomoc Z akonow i przejścia nie w zbra­ n iali. W iadom o też, jak iem i ofiaram i s ta r a ł się pozyskać przyjaźń k ró la czeskiego, W acław a, i k ró la w ęgierskiego, Ż ygm unta, otrzym ał je d n a k tylko obietnice, k tó re go mocno zaw iodły. K s. szczecińskie­ go u d ało m u się je d n a k pozyskać ju ż daw niej; te ra z zaś za jego po­ średnictw em p rz e c ią g n ął na swą stro n ę i ks. m eklem burskicgo, k tó ­ rem u przyobiecał 1000 kóp groszy i żołd d la każdego z jego rycerzów . W ezw ał też do służby żołdowej Z a k o n u k sią żą t S łupia i B rzegu. P o s ła ł dalej rozkaz m istrzow i inflanckiem u, aby nie tylko zerw ał po­ kój istniejący między nim i ks. W ito ld em , ale, żeby gdy przyjdzie n a to pora, n a je c h a ł jego ziemie. W y p ra w ił także rozkazy do biskupów R y g i, R ew ia i E zela, ażeby swe hufce w ysłali zakonowi n a pomoc W ew n ątrz zaś k ra ju zbrojono się energicznie we w szystkich zam ­ kach . D ziałolejnie i m łyn prochow y pracow ały bez u stanku. N a W ie lk a n o c z a rz ą d ził m istrz liczne zm iany w adm in istracy i zamków i k om turstw , wyznaczywszy do pogranicznych najdzielniejszych kom ■j

V oigt, Posilge.

turów i wójtów. D o ziem i C hełm ińskiej, ja k o najw ięcej zagrożonej, w ysłał rozkaz, ażeby, skoro będzie podany okrzyk wojenny, każdy spieszył na wojnę. N ie samo C hełm ińskie, ale w szystkie inne prowincye, czy to bezpośrednio czy pośrednio do w ładzctw a Z a ­ konu należące, obowiązywały się w ystaw ić n ietylko kontyngensy w pewnej oznaczonej liczbie żołnierzy, ja k to czyniły na w ypraw y przeciw poganom , ale p rzy rzek ały w yprow adzić c ałą siłę zbrojną, n a ja k ą się zdobyć mogły. W przew idyw aniu te j wojny ogłoszono ju ż w r. 1409 rozkaz, m ocą k tó reg o ze wsi danniczych, z każdych 5 włók m iał być wy­ słany jed en rolnik, odziany w d obrą ju p k ę z tarczą, spisą lub kopią. Z m iast zaś, ci co m ieli dochodu 10 m arek , powinni byli staw ać w jupce, a ci co 20 m arek dochodu otrzym yw ali, w ju p ce, pan cerzu i kapeluszu żelaznym '). Połow ę piechoty z m iast i wsi przeznaczano d la obrony zam ków , d ru g a zaś połow a, rów nie ja k w szystka ja z d a m iała w yruszyć w pole. T ylko kom turow ie A lth a u su i S tra sb u rg a (B rodnicy), tudzież K e lle rm e iste r toru ń sk i i w ojt b ra ty a ń sk i, m ieli pozostać w dom u, wszyscy zaś inni, zdawszy zam ki n a pieczę swym zastępcom (hau sco m th u r) i przydaw szy im rycerzy, którzy d la s ta ­ rości lub dla słabości zdrow ia w wojnie u d ziału przyjąć nie m ogli, pow inni byli w yruszyć przeciw ko nieprzyjacielow i. W ziemi C h eł­ m ińskiej zarządzono p rzegląd sił zbrojnych (okazyw anie). W N iem ­ czech w erbow ano najem ników , a kom tur to ru ń sk i o trzy m ał rozkaz, aby zaciąg n ął w C zechach 300 kopii, k tó re około Z ielonych Ś w iątek pow inien był do P ru s sprow adzić 3).

VI. W id zim y z tych szerokich zabiegów , że obydw ie stro n y w ytę­ żały w szystkie siły, ażeby się należycie przysposobić do tej stanow ­ czej i solennej chw ili, w k tó re j losy ich ro zstrzygnąć się m iały. K rzy żacy je d n a k popełnili ten wielki błąd, że zaufali zanadto przy­ ja ź n i dwóch m onarchów , z k tó ry ch niedołęztw o jednego a p rze w ro t­ ność drugiego pow inny im były dobrze być znane. S tracone bezo­ wocnie n a ich pozyskanie 109,000 złotych, gdyby były użyte n a za­ ciąg żołnierza, więcej by im pożytku były przyniosły. N a wieść, że silne załogi polskie p rzybyły do Bydgoszczy i in ­ nych m iast, i że W ito ld zam ierza do P ru s w targ n ąć, w ydał M istrz 13 m a ja rozkaz, aby za danym hasłem wszyscy byli gotowi stan ąć pod chorągw iam i swemi s). O zam iarach Polaków żadnych pew­ nych wiadom ości nie m iano. S ły ch ać było, jak o b y mieli rozpocząć w ojnę od zdobycia D rezd en k a, jak o b y k ró l z S00 kopii baw ił w K o r­ *) KOhler, 6 7 0. W iadom ość z archiwum gdańskiego: „Samm elhand L t. 1 , der A rchivbibliothek.” N r. 3 . BI. 3 1 . 2) V oigt. 3) Ser. B er. Prus. — Posilge: „Wissontlich sy alben erbaren lutlien, wy w ir

czynie, gdzie m iał w ytknąć wielki obóz i że w, żadnym razie nic z a ­ m ierzał rozpoczynać d ziałań w ojennych przed S-tym J a n e m *). N astęp n ie, gdy ju ż znaczna liczba G ości rycerzów i żołdowego żołnierza z M isnii, Szlązka, F ra n k o n ii i z n a d R en u się zeb rała, inni zaś w pochodzie ju ż byli, gdy i ks. szczeciński w ysłał z posiłkam i swego syna, opuścił W . M istrz M a lb o rg ,i w yjechał n ajp rz ó d do E n g elsb u rg a (P okrzyw na), a z ta m tą d do Sw iecia, koło którego zgro­ m adziło się w ielu kom turów ze swymi hufcam i, oraz „N ajem nicy*1 i „G oście” z N iem iec *). T u w ydał W . M istrz rozporządzenie co do op atrzen ia g ran ic państw a. W ó jt N o w om archijski, M ich ał K u c h m e jste r v. S te in b e rg , o trzy m ał rozkaz bronić te j prow incyi a zarazem pilnow ać w niej po­ rząd k u , gdyż wielu jeszcze z tam tejszej szlachty okazyw ało nieprzychylność względem Z a k o n u i sp rzy jało P olakom . O bok K u ch m e js tr a zajął k o m tu r Słuchow ski, J o s t v. H o h en k irch , stanow isko koło F ry d la n d u . W odległości kilku mil od niego znajdow ał się k o m tu r T ucholski, H en ry k v. Schw elborn. G ra n ic P o m o rza strz e g ł z 3,000 ludzi h r. H e n ry k v. P lau en . T o ru ń w raz z p rzyległą okolicą po n ad W is łą ubezpieczał k o m tu r B a g n e ty , E b e rh a rd v. W ellenfels. D alej k u wschodowi ziemię D o b rzy ń sk ą i M ichałow icką zasłan iał ze znacznem i siłam i k o m tu r B irgelow ski, P aw eł R ollm an v. D ad en b erg . G ra n ic y od L itw y zaczynając od puszczy Jo h a n isb e rsk ie j aż do P re g la , pilnow ał k o m tu r v. R ein. T u nareszcie sty k ał się z nim Ulry ch v. Z enger, k o m tu r M em la, m ający pod swemi rozkazam i lud z okręgów B a g n e ty , T ylży i L a b ia w y 3). W ta k i sposób u rząd zo n a b y ła o brona p aństw a pruskiego od Now ej M arch ii aż do M em la. Siły P ru sak ó w rozłożone były n a ta k długiej linii, że w chwili stanow czej, nie m ożna ich było zebrać dla przedsięw zięcia silniej szśj akcyi, ta k że np. kom turow ie: P a w e ł R o ll­ m an, v. R ein i Z e n g e r u d z ia łu w bitw ie pod G runw aldem przyjąć nie mogli. N ie uczestniczyli w niej także: v. K u c h m e jste r i v. P lau en ; ale oni mieli p rzed sobą n ie p rz y ja c ie la 1). W ie lk i obóz K rzyżaków pod Św ieciem naprow adza n a myśl, że W . M istrz oczekiw ał w tym k ie ru n k u d ziała ń arm ii polskiśj; nie przypuszczał bowiem, ażeby P o lacy z tab o ram i mogli się przepraw ić przez W isłę. K u końcowi rozejm u w ydano rozkazy wielu rozproszonym o d ­ działom , ab y się połączyły razem w w ielkim obozie. Sam zaś M istrz w yjechał około S-go J a n a do T o ru n ia, żeby ta m w pobliżu gran icy przysposobić wszystko k u skuteczniej szśj obronie 3). P o d czas p o b y tu M istrza TJlryka w Toruniu, gdy się rozejm m ehre haben, dass W ituwt mit cym grosin hoero in das land will sprengcn hflte oder morne, hirum bitte wir floislich das jelicbor sich boroito ezu czu jag o n , wo m an In heiset, wen sich die m ehre isfolget.1* ') V oigt. *) T bunert przyp. 9. a) V oigt. ł ) tamże. ł) V o ig t.

skończył, w sam dzień Ś-go J a n a C hrzciciela, połączone załogi pol­ skie: Inow rocław ia i B rześcia u k ry ły się ja k o zasadzka w losie Służew skim , blisko T o ru n ia i po zachodzie słońca podpaliły wioski w zdłuż brzegów W isły , należące do Z ak o n u , ja k : N ieszaw ę, M urzynowo i inne '). B y ła to n iep o trzeb n a ju n a k ie ry a tych daleko naprzód wy­ suniętych posterunków arm ii polskiej, w obec bliskości obozu nie­ przyjacielskiego pod Świeciem i niejak o przedw czesne wezwanie do rozpoczęcia kroków w ojennych. Skończyła się je d n a k bez szkody ta lekkom yślna swawola. W id o k łu n y p ożarnej, rozpostartej n a d posiadłościam i Z a k o n u zasm ucił i oburzył niezm iernie W -o M istrza; a le zam iast pom ścić się i w targ n ąć w ziem ię n ieprzyjaciela, ażeby skorzystać z chw ili, n im te n zdołał połączyć siły swoje, zgodził się raczej n a zaproponow ane przez posłów w ęgierskich zaw ieszenie broni n a dni 10, t. j. do 4 lipca wieczorem , zobow iązując się do tego aktem piśm iennym 2). W ten sposób opuścił m istrz U lry k najprzyjaźniejszą d la siebie sposobność łatw ego zw ycięztwa. T łóm aczą go w prawdzie n iektórzy przez to, że nie był jeszcze gotów do wojny, gdyż ja k się z doniesienia k o m tu ra G łuchow skiego z dn. 25 czerw ca okazuje, zacięźni, któ ry ch k o m tu r T o ru ń sk i m ia ł przyprow adzić i oprócz tego innych jeszcze 2,000 koni, dopiero co do N ow ej M a r­ chii przybyli 3). O koliczność ta nieuspraw ieliw ia je d n a k m istrza U lry k a; gdyby bowiem trz y m a ł siły w kupie, b y łb y bezw ątpienia o wiele silniejszy od Ja g ie łły , k tó ry m iał przy sobie tylko chorągw ie m ałopolskie, ru sk ie i podolskie. P olakom zaś było to zaw ieszenie broni bardzo na ręk ę, gdyż n iety lk o zabezpieczało pograniczne zie­ m ie od n ajazd u , ale co najw ażniejsza d aw ało im możność skupienia wszystkich sił swoich. W ieść tę pom yślną o d e b ra ł J a g ie łło w W o l­ borzu przez posłań ca baronów w ęgierskich, z p rośbą, aby ściśle za­ chow ał ten rozcjm i nie dozw alał podczas niego krajó w zakonnych najeżdżać i pustoszyć 4).

P od czas pobytu k ró la polskiego w W o lb o rzu połączy ły się ze sobą w szystkie chorągw ie: m ałopolskie, ruskie i podolskie. P rzybyły też tabo ry w ojenne, żywność, d z ia ła i am unicya, a Czech, Sokoł, przy­ prow adził najem ników czeskich. M ógł więc J a g ie łło wyruszyć w pochód i isto tn ie w yruszył też 26 czerw ca z p o łu d n ia i tegoż dn ia nocow ał w L ubochni 3). 2 7 -go a rm ia polsk a s ta ła obozem w W ysokienicach, a 28-go przyszła do ru d n i żelaznej biskupiej i wielkiego staw u, zwanego Sejm ice.— 29-go, w sam dzień P io tra i P a w ła p o m k n ął się król polski n a czele swego wojska do K ozłow a, wsi, należącej do biskupa poznańskiego n a d B zurą położonej. T u przybył goniec od

J) Długosz, T . I V , s. 13. *) Ibid. *) V oigt, V II, a. 73 przyp. 2 i 74 przyp. 2. Kohler, 7 0 6 . *) Długosz, 1. c. 13. ł ) Patrz M apkę pochodu wojsk.

"W. księcia W ito ld a z doniesieniem , że on ze swą L itw ą i ta ta ra m i s ta n ą ł ju ż n a d N arw ią i prosił, aby m u k ró l podesłał k ilk a chorągw i polskich d la osłonienia przepraw y. J a g ie łło w ypraw ił 12 ch o rą­ gw i ') . 30-go czerw ca ruszywszy k ró l z K ozłow a, zdążył nad W isłę . T u nieco powyżej k lasztoru C zerw ińskiego, w m iejscu przez kępę Śladow ską zwężonem, gdzie rzek a w szystkiego 1,300 stóp szerokości m ia ła , a brzeg przeciw legły k arczam i b y ł pokryty, naprow adzono m ost n a łyżw ach pod K ozienicam i przysposobiony, po którym król W ła d y sła w tegoż dnia przeszedł. Z a nim przepraw iało się wojsko w raz z pociągam i, d ziałam i i czeladzią obozową. P rzy stę p u do mo­ stu broniły g ru b e z drzew a opory, kobyleniam i zw ane, w ybrani zaś rycerze doglądali, ab y n a p rzep raw ie nie było n a tło k u i niepo­ rząd k u . Tegoż d nia n a d c ią g n ą ł i W ito ld ze swym ludem i wodzem ta ­ ta rsk im , m ającym tylko 300 ta ta ró w w swoim zastęp ie 2). P rz y łą ­ czyły się też chorągw ie w ielkopolskie, tudzież książęta mazowieccy J a n u s z i Z iem ow it z posiłkam i. P rzez trz y dni zostaw ał król polski n a tern m iejscu, dopóki n ieprzeciągnęły chorągw ie w szystkich ziem K ró le stw a Polskiego; gdy zaś p rzep raw a ukończoną zo stała, kazał m ost ro zeb rać i do P ło c k a odprow adzić, aby go mieć do użytku n a w ypadek odw rotu 3). T o praw ie jednoczesne zejście się w szystkich części arm ii k ró ­ lew skiej pod Czerw ińskiem godne je s t ja k najw iększego podziwu. M ając w zgląd n a to, że w owych czasach nie było m ap, n a p o d sta ­ wie k tó ry c h m ożnaby ustanow ić m arszru ty , przypisać m ożna tę akura tn o ść ruchów tylk o dokładnej znajom ości k ra ju i ścisłości w wy­ konyw aniu nakreślo n eg o plan u . N ie m niejszy też zaszczyt wodzom połączonych arm ii przynosi skupienie w szystkich sił w jed n ę m asę, gdy w ojsko krzyżackie było rozciągnione n a niezm iernie długiej lin ii po n ad g ra n ic ą . Z tego pok azu je się, że w głow ach naczelnego do­ w ództw a polsko-litew skiego panow ały zdrow e pojęcia o sztuce wo') Długosz, 15. T hunert s. 4 7 przyp. 5 niewierzy temu, ło .Jagiełło wy­ sła ł posiłki, dla ułatwienia przeprawy Witoldowi; przypuszcza on, że Długosz chciał w ten sposób umniejszyć siły W . ks. litewskiego, który nie m iał potrzeby,, obawiać się Krzyżaków, było bowiem z nim i zawarte zawieszenie broni, mające trw ać do Ś-go Ja n a . Ale Ś-ty J a n już m inął, o nowćm zaś przymierzu m ógł W i­ told nie wiedzieć, a niewiadomo też, czy był nim objęty. M ógł więc potrzebować posiłków dla bezpiecznej osłony swej przeprawy. Przykład ton może służyć za d o ­ wód, j a k pochopni są Niemcy do stawienia zaprzeczeń i to z taką pewnością, jakby wcale m iejsca dla wątpliwości nie było. 2) V oigt, T . I I I , s. 7 5 liczy tatarów na 4 0 ,0 0 0 , ale niewiadomo zkąd tę liczbę wziął. Niemcy posługują się Długoszem, gdzie im trzeba, a gdzie świadectwo je g o nie przystaje im do sm aku, to je odrzucają. A przecież hordy 4 0 ,0 0 0 tatarów nie zgodziłby się W itold utrzymywać na swym koszcie przez całą zimę, 3) Długosz, T . IV , 1 6.

je n n e j. P ośw iadcza to i obrana lin ia o peracyjna, skierow ana w prost n a stolice K rzyżaków —M alb o rg , złam an a w praw dzie pod C zerw iń­ skiem , bo tego w ym agało dogodne m iejsce na p rzepraw ę; ale odtąd dążąca prosto do p u n k tu przeznaczenia. D o obozu pod C zerw ińskiem p rzy b y ł do k ró la D obiesław Skoraczow ski w poselstwie od panów w ęgierskch, znajdujących się w obozie krzyżackim z zapytaniem co do czasu i m iejsca, gdzieby m o­ gli trakto w ać o pokój. S koro w rócił z odpow iedzią, p y ta ł go się W . M istrz przede w szystkiem o to, gdzieby się znajdow ał obóz królew ski, czy złączy ł się z nim ks. W ito ld i czy w idział m ost, który, ja k m u m ówiono, n a pow ietrzu m iał być zbudow any. G dy mu D obiesław n a to szczerze odpow iedział, M istrz U lryk, odezwawszy się z p o g ard ą o w oj­ sku litew skiem , w którem jak o b y więcej byw ało ludzi do łyżki niż do zbroi, nie c h ciał dać w iary w istnienie u P olak ó w m ostu, doniesiono m u bowiem , że król polski po nad W is łą się b łą k a i u siłu je, ale nie może przepraw ić się przez rzekę i że wiele je g o ry cerstw a, sz u k ają c b ro d u , potonęło, a ks. W ito ld sto i n ad N a rw ią , lecz nie śmie jej p rz e ­ kroczyć. P o k azu je się ztąd, że pom im o bliskości w o jsk a królew skiego, K rzy ż a c y nie m ieli o poruszeniach jeg o żadnych ja sn y ch w iadom ości; a że Z akon m iew ał zwykle doskonałych szpiegów i byw ał dokładnie pow iadom iany o wszystkiem , co się u nieprzy jaciół działo, w ypada zaniedbanie to policzyć n a k a rb M istrz a U lry k a . A przecież gdyby się zaw czasu dow iedział o budow aniu m ostu, niezb yt daleko od sw ych g ranic, m ógłby go b y ł zniszczyć i tym sposobem m ógłby był nabaw ić P olakó w wielkiego kłopotu, a może i c a łą w ypraw ę zd o łałb y b y ł zwichnąć. N a z a ju trz po N aw iedzeniu N ajśw iętszej P a n n y , t. j. 3-go lipca, ru sz y ł k ról z n ad brzegów W isły , a ,d ą ż ą c "ku granicom n ie p rzy ja ­ cielskim , sta n ą ł obozem pod wsią Zochow em . T u mu doniesiono o porażce, ja k ą J a n u s z z B rzozogłow y z a d a ł K rzyżakom . W trz y dni po upłynionym term in ie ro zejm u ,,ch ciw y sp o tk an ia z n iep rz y ja­ cielem , p o b ieg ł J a n u s z pod zam ek Św iecki, wziąwszy z sobą dość liczny zastęp ry cerstw a, k tó re ja k o zasadzkę u k ry ł w m iejscu sposobnem ; sam zaś z g a rs tk ą ochotniejszśj drużyny rozpuścił w pobliżu Św iecia łupieztw a i pożogi. K rzyżacy, spostrzegłszy niep rzy jaciela, nie widząc sił pow ażniejszych puścili się n a ty c h m ia st w pogoń za Ja n u sz e m , k tó ry udaw szy ucieczkę, cofał się i nap ro w ad ził ścig a­ jąc y ch go w zasadzkę. W ów czas u k ry ci P olacy w ypadli niespodzia­ nie i otoczyli d okoła K rzyżaków , k tó ry c h jed n y ch pozabijano a d r u ­ gich do niewoli wzięto. P om iędzy tym i je ń c a m i znalazło się tak że pięciu braci zakonnych. B y ł to d o b ry początek i niejako pom yślna w różba rozpoczynającej się wojny. O ile to szczęśliwe zajście doda­ ło serca Polakom , o tyle zasm uciło K rzyżaków ').

J a g ie łło , wyruszywszy dn. 4 lipca z Ż ochow a, nocował na ł a ­ n ach ja k ie jś nieznanej wioski, a 5 go lipca sta n ą ł obozem pod wsią Jeżow ein. T u przyjechali do niego posłow ie w ęgierscy z prośbą o w arunki, n a ja k ic h zgodziłby się zawrzeć pokój. K ró l d a ł dnia n astęp n eg o kategoryczną odpowiedź, że za jed y n e spraw iedliw e w a­ ru n k i do zaw arcia trw ałeg o pokoju, uważa: ustąpienie P olakom D o ­ b rzynia, a L itw ie Ż m udzi. Posłow ie ośw iadczyli, że uw ażają wy­ m ag an ia co tylko objaw ione za słuszne, lecz m uszą się z niem i od­ n ie ść do swego p a n a i do W -o M istrz a . J a g ie łło tym czasem po obiedzie, n a k tó ry z a p ro sił tak że posłów w ęgierskich '), u d a ł się w d alszą drogę i d o ta rł do wioski ja k ie jś nad rzek ą W k rą położo­ nej. T u książę W ito ld u rz ą d z a ł w ojsko litew skie, a podzieliwszy j e n a chorągw ie, w każdej z n ich, stary m obyczajem przodków , lu ­ d z i na lichszych koniach siedzących albo niedostatecznie u zbrojo­ nych, pośro d k u um ieścił, ab y ich zasłaniali jeźdźcy w ybrańsi, n a tęższych kon iach i w lepszej zbroi. C horągw ie te postępow ały ściśnionem i rzędam i, u n ik a ją c w ew nątrz przedziałów i odstępów , w znacznym je d n a k między sobą oddaleniu. Chorągw iom w yznaczył ks. W ito łd dowódzców i ro z d a ł im znaczki czyli proporce, w liczbie 40 . W sp ó ln ie z w ojskiem litew skiem odbyło popis i wojsko polskie, podczas któ reg o przed królem , stojącym wraz z panam i w ęgierski­ m i n a wyniosłym wzgórzu, chorągw ie poruszały się okazale, przecią­ g a ją c po rozleglej rów ninie porządnem i s z y k i2). Tegoż dnia zatrw o ­ żono obóz zm yśloną w ieścią o zbliżaniu się nieprzyjaciela, w sk utek czego w szystko wojsko sta n ę ło porządnie pod bronią. W ten spo­ sób chciał król przyuczyć swych żołnierzy do gotowości bojowej 3). O puściw szy swoje stanow isko, przy b y ł J a g ie łło dn. 7-o lipca do wsi B en d zin a, n ad rz. W k rą położonej i ta m przez dw a dni obozował. L itw in i i ta ta rz y , uw ażając pow iat przez rz. W k rę przerżnięty za k ra j krzyżacki, pustoszyli go po b a rb a rz y ń sk u , popełniając wielkie okrucieństw a. W sk u tek czego k ról ogłosił k a rę śm ierci n a tych, k tó rz y b y się podobnych srogości dopuszczali 4). 9 go .lipca w kro­ czyło w ojsko królew skie do ziemi n ieprzyjacielskiej przebyw szy las, rozciągający się n a dwie m ile długości, za którym ro z p o sta rła się rów ­ nina, n a w szystkie strony o tw a rta . T u podniesiono chorągw ie królew ­ sk ie i książęce, tudzież k sią ż ą t mazow ieckich i panów polskich, z niezm iernem serc w zruszeniem i zapałem pow szechnym . K ró l W ła d y ­ sław , ująw szy za chorągiew wielką, n a której m isternie wyszyty był o rzeł b iały z rozciągniętem i skrzydłam i, dziobem otw artym i w koro­ nie na głow ie, ja k o h erb i godło całego K ró lestw a P o lsk ieg o , odmó­ w ił stosow ną modlitwę, a gdy rozw inięto w szystkie chorągw ie, woj­ sko zaśpiew ało ojczy stą pieśń „B ogarodzico, D ziew ico!" ). ') Tam że, 19. ł ) W nosząc ze szczegółów miejscowości, m ogło to być m ie­ dzy wsiami Zgliczynem a Gałuszynem . 3) Długosz, 1 9 , 2 0 . W idać ztąd, ja k dawno praktykują się w wojskach zmyślone alarm y. 4) Ibid. 2 0 , 2 1. ł ) Długosz, 1. c. 21, 22.

W o jsk o polskie nie m iało dotąd wodza; albow iem król, b ęd ący osobiście w obozie, chociaż p o siad ał wysokie zdolności polityczne, i dokazał w ielką zabiegliw ość i przezorność w rozporządzeniach przy­ gotow awczych do wojny, nie czuł się uzdolnionym do prow adzenia swych żołnierzy n a polu bitw y. C hciał więc z początku u rz ą d te n polecić kom ukolw iek z przytom nych w w ojsku Czechów lub M oraw czyków, słynnych za najbieglejszych w sztuce w ojennej; lecz żad en z nich nie chciał p rzy jąć n a siebie tych tru d n y c h obowiązków, z oba­ wy aby n ań nie p a d ła w ina w razie niepom yślnym , zw łaszcza, że lu d trz eb a było pro w ad zić liczny i kierow ać n ielad a w ypraw ą. P ow ie­ rzył tedy k ró l rząd i dowództwo n ad w ojskiem polskiem Z yndram ow i z M aszkow ic, m iecznikow i krakow skiem u, mężowi m ałej w praw dzie postaw y, ale serca w ielkiego i znanej w sp raw ach w ojennych biegło­ ści *). W o jsk o litew skie spraw ow ał osobiście W . książę litew ski W ito łd . O n też ja k się zk ąd in ąd okazuje pow inien być uw ażany z n w odza naczelnego połączonego wojska. P o uskutecznieniu tego w szystkiego, poszło wojsko w d alszą d ro g ę i tegoż d nia stan ęło obozem, m iędzy jeziorem C h e łst i T rz c i­ no, w bliskości L u dzborza (L a u te n b u rg ), ju ż złupionego i spalonego.— 10-go lipca ru szy ł k ró l z tego stanow iska i uszedłszy dwie m ile, sta n ą ł u wielkiego je z io ra K upkow a, pod zam kiem i m iasteczkiem K u rz ętn ik ie m (K a u e rn ik ) n a d D rw ęcą położonym 2). N a przeciwnej stro n ie rzeki leżeli K rzyżacy. W . M istrz zrozu­ m ia ł nareszcie d okąd zm ierzało wojsko polskie, nie m ógł je d n a k od­ gadnąć, ja k ą m ianow icie drogę obierze. Z tą d skierow ał n a jp rz ó d W . m arszałk a z kom turam i O strodzkim i B ro d n ick im , tudzież w ójtam i B raty ań sk im i Tczew skim , przydaw szy im k ontyngens b isk u p a Sam landzkiego, k u górnej D rw ęcy. Z ta m tą d w ypraw ił m a rsz a łk a do D ziałdow a (Soldau) 3J, a dowiedziawszy się, że nieprzyjaciel ju ż je s t tylko 3 mile od D ziałd o w a oddalony, w ydał 8 go lip ca ro z k a z , żeby wojsko sk u p iło się do K u rz ę tn ik a , dokąd ściągnęły też oddzia­ ły z D ziałd o w a i N ied zb o rk a (N e id en b u rg a) *). T u , rozkazaw szy o b a brzegi D rw ęcy wysokiem i o stro k o ły obw arow ać, sprow adził o g ro m n ą liczbę dział z M alb o rg a i innych zamków tudzież znaczne zasoby ') Ibid. Co do urzędu Maszkowskiogo może wprowadzać w błąd najprzód to, źc przywodząc wyjaku polskiemu, w radzie wojennćj nie zasiadał i że sprawi­ wszy szyk pod Grunw aldem , stanął na czele chorągwi. Ale był on tylko m iecz­ nikiem krakowskim , a do rad zwykle powoływano wojewodów i kasztelanów, że zaś. stanął na czele chorągwi, pochodziło to z obyczaju. W ódz w owe czasy m usiał osobiście przywodzić wojsku. Za dowód może służyć to, że co do Jagiełły uradzili „żeby ani w szyku nie stawał, ani do żadnćj chorągwi nie należał." W każdym r a ­ zie za wodza naczelnego połączonego wojska powinien być uważany W . ks. litewski,. W itold. Maszkowski pełnił jakoby urząd hetm ana polnego. 2) Długosz, 1. c. 2 3 . Jezioro Rupkowo dziś nieistniejące. 3) V oigt, 7 7, prz. 4 . 4) tamże.

ży wności i zam ierzał, ja k w idać, położyć tam ę, dalszem u pochodo­ wi k ró la '). Skoro żołnierze polscy po przybyciu na obozowisko p o strz e g li że K rzyżacy ta k blisko stali, zaraz część ich w ybiegła n a h arc, przyczem z a b ra ła 50 koni nieprzyjacielskich, k tó re w D rw ęcy pław iono, powaliwszy z nich jeźdźców . R eszta zaś ry cerstw a, w śród k tó reg o je d n i spoczywali, drudzy się posilali ujrzaw szy kurzaw ę, przez owe konie do obozu prow adzone spow odow aną i m yśląc, że to niep rzy ja­ ciel nadchodzi, rz u c iła się do koni i broni, porzuciwszy sen i jadło; lecz sp raw a się p rędko w y jaśniła i wojsko się w calem obozie n ieb a­ wem uspokoiło. W obozie pod K u rz ę tn ik ie m ustanow ił król W ła d y sła w ra d ę w ojenną z ośm iu panów rad n y ch , pod przewodnictwem b r a ta swego W . K s. L itew skiego, W ito ld a . W eszli do niej: K ry sty n z O strow a, k asztelan i J a n z T arn o w a, wojew oda krakow scy, Sędziwój z O stro ­ rogu, wojewoda p o zn ań sk i,, M ikołaj z M ichałow a, W -d a S andom ier­ ski, M ik o łaj, proboszcz u S-go F lo ry a n a , podkanclerzy, Zbigniew z B rzezia, m arszałek królestw a i P io tr S zafraniec z Pieskow ej S k a ­ ły , podkom orzy krakow ski. O bow iązkiem ich było, n arad zać się w tajem n icy n a d tera w szystkiem , co się odnosiło do prow adzenia w ojny, m ianowicie: k tó ręd y prow adzić wojsko, w których m iejscach staw ać obozem, aby mieć pod dostatk iem wody, żywności i drzew a, gdzie obierać stanow isko d la sp o tk an ia nieprzyjaciela, w ogóle, ja k postępow ać w różnych p rzy p ad k ach , k tó re wojna n astręcza. P o d rozkazam i ra d y znajdow ało się dw óch przew odników , św iadom ych wszelkich d ró g i przesm yków w k ra ju pruskim , T ro ja n z K ra sn e g o staw u i J a n G rynw ald, wójtowie Parczew scy, w P ru sa c h urodzeni, k tó rz y podczas n a ra d y , stali na zaw ołanie u w rót nam iotu, gdy o dalszym pochodzie i stanow iskach n a rad z ać się m iano. W ta k i sposób, otoczony siedm iu radzcam i, spraw ny i dzielny książę W i­ to ld , n a ra d z a ją c się, ro zp y tu jąc przew odników , zarząd zał k tó rę d y iść, gdzie staw ać, słowem, k ierow ał w szystkiem i ru cham i i d z iała n ia­ m i w ojska, p e łn ił więc funkcyą naczelnego wodza 2). W y d a n o zaraz najsurow sze rozkazy, aby n ik t się nie w ażył w ystępow ać z obozu, dopókiby m arszałek K rólestw a Polskiego, Z b i­ g niew , chorągw i królew skiej m niejszej czyli proporca nie podniósł. Z a nim dopiero wszyscy wychodzić m ieli i nikom u nie wolno go b y ­ ło w yprzedzać. N iem niej zastrzeżono, żeby n ik t h a s ła w ytrąbyw ać nie śm iał, prócz (jego) trę b a c z a królew skiego, na którego pierwsze za­ g ra n ie p rzed św item albo na zaran k u lub w jakim kolw iek innym czasie, wojsko pow staw ało i b ra ło się do broni, za drugiem zaś w t r ą ­ bę uderzeniem sio d łało konie, a za trzecióm w yruszało z obozu, po­ s tę p u ją c za m arszałkiem i ze swym znakiem , do którego każdy n ależał. ') Poailge: „do lis (M eistor) czufuhren mai, fleisch, und trank, harnisch, goschoss in dus lieer.” 2) Długosz, 1. c. 2 3, 2 4 .

P rz e d postaw ieniem dalszego kroku, w obec nieprzyjaciela, ■stojącego n a przeciw ległym brzegu rzeki, uw ażał sobie kró l polski za obowiązek, uczynić o sta tn ią próbę, czyby się nie udało zaw rzeć z nim pokoju i p o słał w tym celu rycerza swego P io tr a K orczboga, do panów w ęgierskich, znajd u jący ch się ciągle w obozie K rzyżaków , żąd ając od nich stanow czej odpow iedzi co do układów pokojowych z zakonem . M istrz je d n a k na uczynione m u w tym przedm iocie py­ tan ie, odpowiedział, że w obecnem położeniu sp ó r m iędzy nim a k ró ­ lem polskim i W . ks. L itew skim może być tylko mieczem rozstrzygniony. P o tak iem ośw iadczeniu ze stro n y krzyżaków , trzeb a było m y­ śleć o dalszych k rokach w ojennych, n ara d z a n o się więc co czynić. U derzyć n a n ieprzyjaciela, zajm ującego stanow isko za rzeką, obw a­ row anego o strokołam i, zab item i po obu je j brzegach, tudzież opa­ trzonego w liczną a rty le ry ą i strzelców , było zupełnem niepodobień­ stw em . N ie m niśj m ógł nieprzyjaciel, jeżeli nie u d arem n ić zu­ p ełn ie, to w każdym razie wielce u tru d n ić przepraw ę i n a innem j a kiem ś m iejscu przez D rw ęcę. A żeby więc nie n a ra ż ać się n a za ­ wód i w ojska n a n iep o trzeb n e s tra ty , postanow iono obejść rzekę D rw ęcę u jej ź ró d ła '). B y ł to pom ysł b ard zo oryginalny, w d a ­ nym je d n a k razie można go było zastosow ać J). R z e k a D rw ęca bie­ rze początek koło wsi D robnicy i płynie z początk u k u północnem u zachodowi do je z io ra D rw ęckiego, a w ypłynąw szy z tegoż jez io ra , biegnie z północnego wschodu n a południow y zachód. B ieg więc je j m a k sz ta łt h a k a ze zgięciem u jezio ra D rw ęckiego. A żeby obejść rzekę u źró d ła, trz e b a było sięgnąć aż do ni. H o h e n ste jn u , k tó re ju ż poza nim się znajduje. P r o s ta d ro g a, w iodąca do tego celu, p rz e ­ chodziła przez T ylice, L ondzin; M erw alde i Gręjerswalde. L ecz i dziś ta droga, p row adząca przez okolice w zgórzyste, p o p rzerzynane rzeczkam i, stru m ien iam i i jezioram i, b yłaby d la a rm ii, obciążo­ nej tab o ram i i a rty le ry ą tru d n ą do pochodu, w owe zaś czasy m u sia­ ła być niepodobną do przebycia. P ochodzi to ztąd , że rzek i w tej ') W r. 1 3 3 0 , gdy W ładysław Łokietek najachał Chełm ińskie krzyżacy podobnież zajęli stanowisko za Drwęcą. Król, widząc trudność przeprawy w obec nieprzyjaciela, pociągnął niby ku Brodnicy, zostawiwszy kilka rot w ukryciu n a ­ przeciw przeprawy; a gdy wojsko zakonne, uwiedzione poruszeniem Polaków, poszło za nimi drugą stroną rzeki, roty ukryte przeprawiły się przez rzekę i dymem dały znak królowi, aby natychm iast zawrócił i przeprawę ubiegł. Być m ole że poraź drugi Krzyżacy tym fortelom złapaćby się nie dali (K rom er). 2) T hunert (s. 50 przypisek ż ) powiada, że W ładysław nie prosto, ale na około przez Działdowo do Dąbrówna poszedł, dla tego, żo w innym razie Krzyżacy poszliby za nim i odcięliby go od Polski. A przecież mogliby oni uczynić to samo, ścigając go, pod­ czas cofania się do Działdowa. T ak w pierwszym, j a k w drugim razie, zm iana kierunku na północ, w obec nieprzyjacielskiej arm ii, znajdującej się z tyłu, lub obok, wystawiałaby na niebezpieczeństwo odcięcia go od Ojczyzny.

okolicy i w całych P ru sa c h p ły n ą przew ażnie albo z północy n a po­ łu d n ie (należące do system u W isły ), albo z p o łudnia na północ (na­ leżące do spływ u m orza Bałtyckiego). Je z io ra m ają też przew ażnie form ę w ydłużoną w tym że kieru n k u . K o m unikacya więc i lepsze d ro g i przechodzą głównie z południow ych ku północnym stronom ,, a więc i pochód w ojska łatw iejszy j e s t w edług biegu rzek, aniżeli w poprzek. Z n a jd o w a ła się w praw dzie d roga w pożądanym k ie ru n ­ k u z zachodu n a wschód, n a B ra ty ja n i Lubaw ę, ale z tej k ró l oczywiście korzystać nie m ógł. U radzono tedy, m iasto zm iany linii o p eracy jn śj, za pom ocą m arszu niejako bokowego, cofnąć się do D ziałdow a, a ztam tąd dążyć ju ż prosto do H oh en stejn u . W ym aga­ ło to w praw dzie znacznego n a k ła d u drogi i znacznej stra ty czasu,, lecz tu chodziło o u niknienie nieprzebytej zapory i o uniknienie boju w niekorzystnych w arunkach. Stosow nie do powziętego postanow ienia, ru szy ła a rm ia królew ­ ska 11 lipca, o pierw szym b rzasku po w y trąb ien iu hasła; a cofając się tą ź sam ą d rogą, k tó rą szła poprzednio, p rz y b y ła n a daw ne sta ­ nowisko swoje p od m. L udzborz. T u w ytchnąw szy pociąg n ęła ku D ziałdow u, i nie dochodząc m iasteczka tego, pod W sią W ysoką (H o h e n d o rf) s ta n ę ła obozem. P o ta k d łu g im i trudnym pochodzie, zro­ biwszy 6 m il praw ie w d n iu lipcowym, żołnierz potrzebow ał wy­ poczynku; zatrzy m an o się więc n a tern stanow isku cały dzień n a ­ stępny. Do obozu pod W ysoką W sią , przybył w poselstw ie od panów w ęgierskich sziązak, F ry c z z R e p tk i, i n a tajem nem posłuchaniu u k ró la doręczył m u list, w ypow iadający w ojnę i przez Z y g m u n ­ ta cesarza. S zep n ął je d n a k n a stro n ie Ja g ie lle , ażeby nic sobie z tej d e k laracy i nie robił; gdyż cesarz wcale nie m yśli wszczynać wojny z P o lak am i; ale chodzi mu tylko o w yłudzenie od K rzyżaków pienię­ dzy. L is t te n je d n a k k a z a ł k ró l W ła d y sła w zachow ać w ta jem n i­ cy, aby na ta k ą w iadom ość serce rycerstw u nie upadło. G dy m istrzow i donieśli o cofnięciu się P olaków , p rzy jął on z początk u m anew r ten za ucieczkę. T ru d n o je d n a k było pogodzić się z tą m yślą; ab y tuk liczna a rm ia o d stąp iła z podobną łatw ością od swego przedsięw zięcia. Z o sta ją c ted y w niepewności, co do z a ­ m iarów królew skich, w ah ał się m istrz U lry k , co m a począć, chociaż i k to inny na jego m iejscu, byłby w ciem niejszym kłopocie. N areszcie zdecydow ał się przeprow adzić swe wojsko do B ra ty ja n u , gdzie k azał 12 mostów n a D rw ęcy zbudow ać, z czego się pokazuje, że myśl o p lan ach nieprzyjaciela nie b y ła m u zupełnie obcą. P oniew aż przew idyw ano, że la d a dzień może n a stą p ić starc ie z K rzy żak am i, p rz y ją ł k ró l W ładysław z calem w ojskiem S a k ra ­ m e n t P rzen ajśw iętszy i po w ysłuchaniu M szy Ś -tśj, w dzień św. M ałg o rzaty , 13-go lipca, zw inął obóz, a w ysław szy dwie godziny w cześniej pociągi wojenne, ru sz y ł z w ojskiem ku D ąbrów nie. N ie

dochodząc je d n a k do m iasteczk a o pół m ili praw ie s ta n ą ł n a noc­ leg nad jeziorem D ąbrow skiem '). Słońce w ty m dniu lipcowym niezm iernym d o p iekało skw a­ rem . G dy ku wieczorowi nieco ocbłodło, w ielu rycerzy z obozu królew skiego pobiegło d la obejrzenia m iasta ku D ąbrów nu; ale z n a j­ dująca się tu załoga krzyżacka, obaw iając się napadu, w ystąpiła przeciw nim zbrój no i w net żwawe n astąp iło spotkanie, k tó re w ta k zaciętą urosło bitw ę, że polscy rycerze, poraziw szy nieprzyjaciół, i zmusiwszy ich do odw rotu, sam i rzucili się n a m iasto. B yło ono opasane niety lk o wysokim i g rubym m urem z kilku w ieżami, ale i położeniem sam em bvło silne, gdyż z dwóch stro n om yw ała je w oda dwóch jezior, obok siebie leżących; ze strony zaś ląd u był do nie­ go je d e n tylko w ązki i ciasny p rzy stęp , głębokim rowem zam ­ knięty 2). K r ó l dowiedziawszy się o tern zajściu, k a z a ł przez podwojskiego zaw ołać n a rycerstw o polskie, aby odstąpiło od m iasta, z obawy, iżby przy jego dobyw aniu nie poniosło klęski. M łódź a to ­ li ochocza, nie zw ażając n a zakaz królew ski, rz u c iła się na m ury i po­ m im o zaciętego oporu obrońców zdo b y ła m iasto. Z naleziono w nim bogate łupy, gdyż ludność okoliczna i szlach ta, z obawy nieprzyjacie­ la, sch ro n iła się tu z d o statk am i i zasobam i żywności k tó re j o k az ała się ta k a obfitość, że niem al całe w ojsko królew skie, naładow ało nią swe wozy. Spraw ili tu polacy rzeź stra sz n ą , nikogo nie oszczędza­ ją c , przez zem stę za przeszłe o krucieństw a krzyżackie, i w końcu podpalili m iasto. W tym że dniu doznało rycerstw o polskie n a innem miejscu porażki. Z ostaw iony d la strzeżen ia g ran ic od strony P om orza wo­ jew oda k alisk i, M aciej z W ąso sza, zebraw szy szlach tę pom iędzy rzek ą W e łn ą i g ra n ic ą pom orską o siadłą, w ta rg n ą ł zbrój no n a P o ­ m orze i rozpuścił szeroko grabieże i pożogi. P rzy w o łan y z Nowej M arch ii d la pow strzym ania tej napaści, M ic h a ł K u c h m e jste r wy­ s tą p ił przeciwko wojewodzie M aciejow i i stoczył z nim bitw ę, a lubo szlach ta polsk a sta w a ła m ężnie, gdy dow ódca, (ów wspom niony M a ­ ciej) z pola pierw szy u m k n ą ł, wojsko poszło w rozsypkę. O tśj je ­ dn ak klęsce zam ilczano przed królem i rycerstw em , ażeby nie o sła­ biać duch a 3). N iespodziew ane zdobycie D ąb ró w n a zm usiło k ró la do pozosta­ n ia 14 lipca n a m iejscu. T rz e b a bowiem było pozbierać resztę żyw­ ności, pochow auśj po d o łach i piw nicach, nie m niej trz e b a było rozporządzić pojm anym i jeńcam i, z k tó ry c h zatrzym aw szy m ni­ chów krzyżackich i szlachtę, w szystek gm in m ieszczański i wiejski kazano puścić do dom u. ') Długosz 1. c. 8 2 , 3 3 , 2) Z m uru, którym Dąbrowno było niegdyś opa­ sane, pozostały jeszcze kaw ałki, ułożone grubo z ogrom nych kam ieni polowych. Stoi jeszcze jedna wieża i ,,h a u s " czyli zamek krzyżacki. 3) D ług. 8 4 .

W nocy z 14 go na 1 5 -ty lip ca p ad ałd eszcz ulewny wśród grzm o­ tów i błyskaw icy; po tern zerw ał się w iatr gw ałtow ny. K ró l, k tó ry swoim zwyczajem ch ciał przed w yruszeniem w pochód w ysłuchać M szy Ś te j, k azał jeszcze przed św item rozbić nam iot, służący do o dpraw ian ia nabożeństw a; lecz gdy z powodu zbyt silnego w iatru uczynić tego żadną m iarą nie m ożna było, wojsko, za ra d ą ks. W ito l­ d a, ju ż za dnia w yruszyło w d rogę. Tu znowu deszcz się puścił i nie u sta w a ł podczas pochodu, co było powodem, że wojsko p o l­ skie, uszedłszy tego d n ia tylko p ó łto ry mili, stan ęło obozem. Grdy się chm ury rozeszły i słońce zaśw ieciło, ro zkazał J a g ie łło u sta ­ wić n a górze n a d jeziorem L u b eń kaplicę obozową, aby przez ten czas, gdy rycerstw o ro z k ła d a ło się n a stanow isku, m ógł w ysłuchać nabożeństw a. W y p a d a nam tu rozw iązać pytanie, gdzie m ianowicie obozowa­ ł a tego d n ia t. j. 15 lipea, a rm ia królew ska; gdyż g en e ra ł K o h le r m iej­ sce obozow iska w ojska polskiego i litew skiego wyznacza n a północ od wsi Ł ogdow a (L ogdau) 2). R zeczą zdaje się n a tu ra ln ą , że wojsko m u­ siało spoczywać tam , gdzie postaw iono kapliczkę królew ską a raczej koło niej, a więc n ad jeziorem L u b eń . Przypuszczenie to d aje się uspraw iedliw ić innem i jeszcze względam i. P ow iedzieliśm y w yżśj, że d la obejścia źródeł rzek i D rw ęcy, pochód m u siał być skierow any na H ohenstein, O d m iejsca obozo­ w ania pod D ąbrów nem m ożna się dostać do tego m ia sta dwom a drogam i: albo na Leszcz (H esch lich t), O strow ite (O strow it), L u d ­ wiko wo, (L udw igsdorf), S ztam b ark (T a n n e n b erg — nazwa R u d a, w p a­ m ięci ludu zaginęło), M tihlen; albo na O strow ite, Logdowo i L i­ nowo, a potem po za jeziorem L ubeńskim także na M uhlen. D ługość obu d róg je s t zupełnie jednakow a, — w iorst 11; lecz gdy pierw sza z nich nie d otyka wcale L ubeńskiego jeziora, d ru g a przechodzi obok niego. J e ś li więc u D łu g o za je s t w zm ianka o jeziorze L ubeńskim , w ypada ztąd , że arm ia królew ska w y b rała drogę n a Linow o, i obozo­ w a ła w okolicach tej wioski, a w łaściw ie n a północ od niój, n ad je') Generał KOhler, n a s . 7 1 4 mówi: „ A m 1 5-en, hałd nach T agesanbruch, wnrde der M arsch von Soi ten der Polen in der R ichtung auf Ho— henstein fortgesetzt. Der W og ftthrte Ober Logdau, Tannenberg links lassend, auf M u h len ." Obozy polski i litewski umieszcza na planie między Ł ogdowem i Ludwikowem, a nam iot kościelny stawia na wysokiej górze 7 4 0 stóp wyso­ kości m ającćj, w odległości przeszło 2 ,0 0 0 kroków od jeziora Lubeń, na tćj zasa­ dzie, że z tćj wyniosłości m ógł się łatwo przezierać w wodach jeziora, podług tego ja k mówi Długosz: „tabernaculum capellae supra collem editiorem lacum Luboń spectan­ tem , locari... praecepit" (1. c. 3 6 ). Naprzód z wyniosłości, na którą KOhler wskazuje, nam iot kościelny w wodach jeziora przeglądać się nie m ógł, o czćm generał łatwoby się przekonał, gdyby się udał na miejsce. Co zaś do obozów, to w miejsco­ wości dalckićj od wody, tćj piorwszćj potrzeby ludzi i koni, tak liczne wojsko roz­ kładać się nie m ogło. Od przypuszczalnego obozowiska Litwinów do jeziora L u-

ziorem L u b eń . N a d to ze stanow iska n a placu boju w ojska polskiego i litew skiego przychodzim y do wniosku, źe pierwsze leżało bliżej, a d ru ­ gie dalej, czyli więcej posunięte na północ od wsi U lnow a. M ogło to z tąd wyniknąć, że wojsko litew skie było tego dnia w m arszu n a przedzie. D zisiaj podczas pochodów oddziały wojska wspólnie m aszeru­ jącego zachow ują kolej w w ystąpieniu z m iejsca noclegu, lżej bowiem je s t tym , którzy wcześniej w yruszają, bo nie czekając n a innych, pierw ej przychodzą n a obozowisko; tym czasem gdy w yruszający n a o sta tk u m uszą czekać, nim poprzedni nie w yciągną, i dla tego póź­ niej przychodzą na nocleg. B yć bardzo może, że te n obyczaj za chowy w ał się i w a rm ii królew skiej '). P raw ie jednocześnie z P o lak am i i L itw inam i albo niewiele co pierw ej, przybyli K rzyżacy w okolice T a n n e n b e rg a 2). W . M istrz przeniósł się 13 lipca z B ra ty a n u do L ub aw y (L o b au ) 3); w czem nie m a nic dziwnego, m ógł się bowiem w czas dowiedzieć o pochodzie P o ­ laków do D ąb ró w n a, z a jął więc stanow isko u L ubaw y n a prostej drodze, prow adzącej z D ąb ró w n a do M alb o rg a, ażeby ich do tego m iasta nie dopuścić. J e s t je d n a k rzeczą n iep o jętą, d la czego wyruszył w d ro ­ g ę z 14-go n a 15 lip c a w nocy, u p rz e d z a jąc n iep rzy jaciela w k ie ru n ­ k u dalszego m arszu arm ii królew skiej. C hybaby m iał ja k im ś nie­ znanym sposobem wiadom ość o dalszych zam iarach k ró la lub też dom y­ ślnością p rzen ik n ął jego plany. G dy w ojsko królew skie zajęte było u rządzeniem obozu i w sk u ­ te k tego znajdow ało się w zupełnym nieładzie— sine lege et sine o rd in e, ja k pow iada D ługosz, a k ról, po u staw ieniu kaplicy obozo­ wej, udaw ał się n a nabożeństw o, zaczęli przybiegać do niego p o ­ słań cy od straży, k tó rą utrzym yw ała chorągiew nadw orna, z wie­ ścią, że widzieli n ieprzyjaciela. N a zap y tan ie ile go było, je d e n odpow iadał, że je d n ę a drugi, że dwie chorągw ie w idział. B y­ ły to bezw ątpienia podjazdy, w ysłane przez K rzy żaków d la zabed będzie do 3 -ch wiorst drogi i prawie tyleż do obozu polskiego. Nawet n aj­ bliższo wsio Logdowo i Ludwikowo odlegle są od obozów około wiorsty drogi. Rzecz dziwna, że generał pruski m dgł w podobnym miejscu przypuszczać obóz woj­ ska. Jest to grzech przeciwko artykułom służby polowćj (Felddienstroglem cnt). K ierunek drogi pochodu, przez p. KGhlora wskazany, jest także nieokreślony. D roga do Hohenstejnu prowadzi albo na Tannonberg, albo na Ulnowo; we wskazanym zaś przez ICOhlcra kierunku i dzisiaj żadnej drogi nie ima. ') Porządek ton spotyka­ my i w przepisach o ciągnieniu wojska w Tarnowskiego ,,Consilium rationis belli­ c ae" wydanie Turowskiego, Krakdw, 1 8 5 8 r. s. 2 4 . 3) Posilge 3 1 5, powiada: „ u n d ezogin m it cintrechtigom Mute und willin dem Konigo enkegen von der Lubow czum T annenberga." Długosz 34 pisze: że m istrz ściągnął do wsi Grunwaldu; ale Posilge, jak o stronnik Krzyżakdw musiał o tćm lepićj wiedzieć. Być przytćm może, iż mistrz spodziewając się, że wojsko krdlewskie pójdzie na Hohensteiq przez T annonberg, dotarł do tćj wsi, aby m u drogę zagrodzić. Zobacz piań bitwy. 3) K ohler, 7 16.

sięgnięcia wiadom ości o nieprzyjacielu. Rzecz n a tu ra ln a , że do­ póki one nie w róciły i nie doniosły, w k tó re j stronie i w j a ­ kim stan ie znaleźli a rm ią królew ską, nie m iało wojsko k rz y ż a c ­ k ie a n i ra c y i a n i potrzeby staw ać w szyku; a chociaż skupione n a odpoczynku, którego po uciążliw ym czterom ilow ym m arszu po trze­ bow ało '); to w każdym razie nie w tym stanie, ażeby n aty ch m iast n a niep rzy jaciela nieprzygotow anego n apaść. N ie m a więc racyi P o silg e , gdy zarzuca M istrzow i, że nie sk o rzy sta ł z chwili i nie u d e­ rz y ł n a w ojsko królew skie w tenczas, kiedy ono znajdow ało się w n a j­ w iększym nieład zie, będąc zajęte urządzeniem obozu 2), tśm więcej że n a ty c h m ia st po u k azan iu się chorągw i krzyżackich, rycerstw o polskie siadło n a koń a k ró l ro zk azał posłać m arsz ałk a z 4 — 6 cho­ rągw iam i przeciw nieprzyjacielow i 3). P rzy b y ło tśź -w o jsk o krzyżackie do T a n n e n b e rg a niewiele wcześniśj od królew skiego. P olacy w yruszyli z noclegu ju ż za dn ia i uszli tylko 1*/a mili. J e ż e li więc rozpoczęli pochód o 6-tej, m ogli być w U lnow ie około 8 '/;. K rzy żacy m ieli do p rzejścia niem al 4 m ile, i ażeby przybyć do T a n n e n b e rg a o 6 -ej, m usieli wyjść z L u ­ baw y p rzynajm niej o 2-giej po północy, a jeżeli z odpoczynkiem to o 12-tej w nocy. W y n ik a ztąd , że i w uszykow aniu arm ii ob u stro n ­ n y ch do boju nie m ogło być wielkiej różnicy co do czasu. L ite w ­ skie w ojsko spraw ow ał W ito ld a polskie Z yndram z M aszkow ic. W tern m iejscu zwrócić m usim y uw agę czy teln ik a n a pozycye, k tó re zajęły obydwie arm ie, w ystępujące w tej chw ili do boju, po­ niew aż p anuje pod tym w zględem w ielka różnica zdań pom iędzy dziejo p isarzam i tś j bitw y ł ). {Dole. nast.).

*) T bunert, s. 52 przyp. 4 Concilbericht: , , Populus tum ex arm is, quam ex itinere fatigatus.11 2) Posilge: „U n d die Polen woren gar ungewarnet. Hotten sy (Krzyżacy) den K ouig von stand an angegriffen, sy m ochtin ere und gut habin irworten.*4 T oż samo wypowiada Długosz, nie zgadza się jednak to wszystko z położeniem rzeczy. 3) Cronica conflictus. ‘) U V oigta na planie, załączonym przy t. V II , szyk Krzyżaków przed­ stawiony rozciągniętym z północnego wschodu na południowy zachód, od T annenberga do SchOnwSldchen, na przestrzeni 6 kilometrów, Polacy m ają czoło zwrócono w tymże kierunku na odpowiednią długość, T hunert stawia zakonne rycerstwo między Tnnncnbergiem i Grunwaldem, czołem na południowy wschód, a przeciwko nim równolegle polaków. Nareszcie K óhler umieszcza szyki obu wojsk między L udwigsdorfcm i Grunwaldem, Polaków czołem na południowy zachód, a przeciwko nim równolegle Krzyżaków.

v u t/a .

m

g A #

I M

p

m

m

m

w

m

',yjcn>0ut

MCO i : ir e c e

m

»

MAPKA dJot/oJ/o/jwcwotsfwc/toeki- wa/jA, /rrd/ptvjAtcA / kyxct/fae/v/mtm) śtfu>ai^ /70? lJr/**ut//X tJes7ts

AMŁNBURC

.2*i

t ■ r.

X £ to

> V / tn - jJ tf w

£ ,0 // 4 4 / O tw f*

a

/fv'o/e*vjAf»er4 yx «x» '*^2- asASeyo „ . _ , ----

aHt>hutsit!n/ ^■aDnó.-jJJz

. X » « a Ą . (M urzcntnik.J /% v+

^

*

'A e ftjp in , £ tt„a/x; £ L

Q2 uronun

wa' $5irfni/
1 od góry >» „ 1) planie bitwy pod zam . 3 od góry zam . 14 „ 11 6 od dołu ii 2 „ 4 od góry n

15 7 15 9 14 Na

krainę polską czytaj? Schtttzhaus 91 Puli gon ii od 1 3 3 6 — 1G00 ii skutecznym if Grunwaldem: 1 5 lipca 1 4 4 0 r. ii mówcę ii po wyrazie pracy ii same ii pozostawiwszy ii mozolę

,,K ra jn ę “ polską. Schnitzhous. F nliga od 138 6 — 1 6 0 0 statecznym 15 lipca 14 10 r. znawcę. poświęca, kturdj zacno pozostawimy niedolę.