Aleksandra Pezda

KONIEC EPOKI KREDY

REDAKTOR Aneta Borowiec, Dorota Frontczak KOREKTA Jacek Świąder, Marta Śliwińska PROJEKT GRAFICZNY OKŁADKI Jakub Zięba „Lorem Ipsum” SKANOWANIE I OBRÓBKA ZDJĘĆ Łukasz Irzyk PRZYGOTOWANIE SCREENÓW Kamil Śliwowski

Aleksandra Pezda

FOTOEDYCJA Agnieszka Żelazko FOTOGRAFIE Agencja Gazeta - Wojciech Surdziel s.7; Aleksandra Pezda s. 12, 250, 252; Filip Klimaszewski s.18, 38, 101, 211, 243; Albert Zawada s. 26, 83; Michał Łepecki s. 35; Tomasz Żurek s. 42; Krzysztof Karolczyk s. 46; Grażyna Jaworska s. 80; Wojciech Surdziel s. 80; Adam Golec s. 81, 93, 217; Dawid Chalimoniuk s. 85; Tomasz Fritz s. 87; Tomasz Stańczak s. 91; Mateusz Skwarczek s. 97; Paweł Ulatowski s. 121; Mozaika stworzona przez Konrada Kowalewskiego s. 129; Maciej Zienkiewicz s. 132; Wojciech Olkuśnik s. 136, 149; Agnieszka Kosiec s. 146; Franciszek Mazur s. 163; Szymon Rogiński s. 163; Tomasz Fritz s. 171; Anna Jarecka s. 172; Jacek Piotrowski s. 175; Grzegorz Celejewski s. 177; Renata Dąbrowska s. 183; Bartosz Bobkowski s. 219, 235; Forum s. 15, 124, 168, 169; East News s. 26, 48, 50, 124, 140, 149, 184, 253; materiały prasowe Polsat s. 26; Medium s. 30; Free s. 33, 42, 104, 124, 140, 172, 235; archiwum prywatne s. 34, 73, 78, 173, 181, 190; Eugeniusz Gronostaj www.chemia.dami.pl s. 46; Flash Press Media s. 102, 126; PHOTODISC s. 148; Ziemowit Wardecki s. 211; GeoGebra s. 212. OPRACOWANIE GRAFICZNE Cezary Bocianowski PRODUCENCI WYDAWNICZY Robert Kijak, Małgorzata Skowrońska KOORDYNACJA PROJEKTU Katarzyna Kubicka WYDAWCA AGORA SA ul. Czerska 8/10 00-732 Warszawa © COPYRIGHT BY ALEKSANDRA PEZDA © COPYRIGHT BY AGORA SA 2011 WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE WARSZAWA 2011 ISBN: 978-83-268-0517-2 DRUK Drukarnia Perfekt

KONIEC EPOKI KREDY

Wstęp . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 7 Internet po stronie nauczyciela . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 9 Wikipedia Czy wiesz, że...? . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 25 Oni to robią . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 35 Jak sprawdzić wiarygodność hasła? . . . . . . . . . . . . . . . . . . 41 Poradnik początkującego wikipedysty . . . . . . . . . . . . . . . . . 49 Krok po kroku . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 53 Blogi Czy wiesz, że...? . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 63 Blogowanie w szkole . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 67 Pięć sposobów na blog w szkole . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 71 Oni to robią . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .81 Zanim zaczniesz prowadzić blog . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 101 Krok po kroku . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 109 YouTube Czy wiesz, że...? . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 121 YouTube w szkole . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .125 Oni to robią . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .129 Pięć sposobów na twoje wideo w klasie . . . . . . . . . . . . . . . . 141 Krok po kroku . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 151 Facebook Czy wiesz, że...? . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 161 Facebook w szkole . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 171 Oni to robią . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .175 Pięć sposobów na facebook w szkole . . . . . . . . . . . . . . . . . 185 Krok po kroku . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .193 Strony typu Wiki Czy wiesz, że...? . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 209 Wiki w szkole . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .213 Oni to robią . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .217 Krok po kroku . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 223 Bezpieczeństwo w sieci . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 233 Lekcja przyszłości . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 247

WSTĘP

Wyobraź sobie – zanim jeszcze zobaczysz świat, ten już dawno cię zna. Rodzice wrzucili zdjęcie z USG na Facebooka, a film z pierwszych minut po porodzie na YouTube’a. Zresztą już wcześniej zdjęcia z porodówki wysłali z komórki do rodziny i znajomych. Przez kolejne lata jako dziecko będziesz głównym aktorem, a twoi rodzice – reżyserami. Te role odwrócą się, kiedy tylko nauczysz się używać przycisków na klawiaturze. I wtedy idziesz do szkoły, a tam wpadasz w sieć zakazów. „Uczniów obowiązuje bezwzględny zakaz używania telefonów komórkowych i innych urządzeń rejestrujących i odtwarzających dźwięk i obraz w szkole. W czasie lekcji i w czasie przerw” – to przykład z prawdziwego szkolnego regulaminu, a takich jest wiele. Uczniowie tymczasem esemesują, czatują, ściągają z internetu filmy, miksują muzykę, pokonują kolejne poziomy gier komputerowych, a wszystko po angielsku – dla nich „no problem”. Zapytajcie ich: skąd czerpiemy dziś wiedzę? Odpowiedzą: z Wikipedii! Szkoda tylko, że nikt ich nie uczył, jak rozróżnić to, co wiarygodne w sieci, od tego, co niewarte uwagi. Kto miał w szkole lekcję z Google’a albo Facebooka?

Szkoła broni się przed technologią, chociaż komórki mogą być świetne do fotografowania doświadczeń albo nagrywania notatek, a internetowe blogi – rewelacyjne do dyskusji albo uczniowskich projektów, nawet z portali społecznościowych można mieć w szkole pożytek! Żeby to zrozumieć, założyłam profil na Facebooku i uczyłam się poprawiać hasła w Wikipedii. Odnalazłam polskich nauczycieli, którzy na własną rękę próbują wyjść z epoki kredy, godzinami rozmawiałam z nimi o tym na Skypie. Na następnych stronach znajdziesz ich entuzjastyczne pomysły. Możesz je sprawdzać w komputerze od razu, w trakcie czytania. Jeśli nie jesteś pewien swoich możliwości w świecie internetu – ta książka jest właśnie dla ciebie. Mam nadzieję, że pomoże ci zacząć. Potem – sama się przekonałam – idzie już jak z płatka. Spróbujesz? To enter! Aleksandra Pezda

¬ Aleksandra Pezda – dziennikarka „Gazety Wyborczej”. Pisze o edukacji i sprawach społecznych. Rozpętała m.in. akcję w obronie wielkiej literatury, kiedy minister edukacji z LPR Roman Giertych chciał wyrzucić z listy lektur Gombrowicza i Witkacego. Jako jedna z pierwszych dostrzegła luki w rządowym programie posłania sześciolatków do szkół. Opisywała od początku reformę szkolnictwa wyższego i kontrowersje wokół niej. Jest współautorką pomysłu wielkiej wyprawy reporterów „Gazety” do szkół, w poszukiwaniu zwiastunów ery cyfrowej. Wyprawa pod hasłem „Koniec epoki kredy” była początkiem akcji społecznej „Szkoła z klasą 2.0”. Współorganizowała i prowadziła międzynarodową konferencję „Gazety” „Laptop dla pierwszaka”. W Portugalii sprawdzała, jak udał się Technologiczny Plan dla Edukacji, w którym w laptopy wyposażono półtora miliona uczniów i nauczycieli.

INTERNET PO STRONIE NAUCZYCIELA

INTERNET

PO STRONIE NAUCZYCIELA

Drugoklasiści z klasy c w publicznym Gimnazjum nr 14 w Gliwicach nakręcili kilkuminutowy film „Uczniowie XXI wieku”. Siedzą w klasie nad laptopami, a na ekranach Facebook i Skype, w rękach komórki, w uszach słuchawki od iPodów. Film jest niemy, uczniowie pokazują tylko kartki z komunikatami, na przykład: „Nie mogę żyć bez netbooka”, „Słucham lektur na iPodzie” albo „Używałem komputera, zanim nauczyłem się czytać i pisać”. Ostatni kadr: grupa gimnazjalistów demonstruje elektroniczne urządzenia i gadżety z napisem „Pozwól nam!”. Czyli: pozwól nam tego używać w szkole. Wideo gliwickich gimnazjalistów nie jest ani sztuczne, ani abstrakcyjne. Wiem, że kiedy je kręcili, negocjowali właśnie dostęp do wi-fi w szkole. W końcu dyrektor stanął po ich stronie. W zamian za hasło dostępu gimnazjaliści podpisują tylko umowę ze szkołą, że internet będą wykorzystywali do nauki. Był z tym jednak problem – część nauczycieli obawiała się, że kiedy gimnazjaliści dostaną darmowy dostęp do internetu, przestaną uważać na lekcjach. – Będą nagrywali te głupkowate filmiki, od których już dziś pęka internet – komentowała jedna z nauczycielek reporterce „Gazety Wyborczej”.

11

INTERNET

PO STRONIE NAUCZYCIELA

Nic dziwnego, że kiedy zaczęłam zbierać materiały do tej książki, niewiele udało mi się dowiedzieć w szkołach i wśród nauczycieli na temat internetu w edukacji. Już prawie kapitulowałam, kiedy postanowiłam spróbować w agencjach reklamowych. Dlaczego tam? Bo w końcu internet pęka od reklam. W jednej z największych warszawskich agencji reklamowych umówiłam się z prezesem przekonana, że to będzie kameralna rozmowa. Jakże się zdziwiłam, kiedy w sali konferencyjnej czekała na mnie cała grupa dyrektorów kreatywnych. Przygotowani – każdy odpowiadał za inne medium: od YouTube’a, przez Facebooka i Nk.pl, po blogi. Na gorąco prezentacja: czego można dokonać z Twitterem w klasie, jak da się zorganizować lekcję z mapami Google’a. Doskonale wiedzieli, jakie filmiki w sieci cieszą się największym powodzeniem, czyje profile na Facebooku mają najwięcej znajomych. Im ta wiedza nie była obojętna. Nie lekceważyli YouTube’a dlatego, że są na nim głupie filmiki, a dzieci nie powinny ich oglądać. Dla nich nastolatki w sieci to target reklamowy, to ich chleb. Dlatego penetrują internet bez uprzedzeń i ocen.

OD CZEGO PĘKA INTERNET Nauczyciele mają rację. I gimnazjaliści, i młodsi uczniowie najczęściej szukają w internecie rozrywki. Według badania PBI „Aktywności dzieci w internecie” internauci w wieku 7-15 lat (to jest 13 proc. wszystkich polskich internautów) na pierwszym miejscu stawiają kulturę i rozrywkę. Potem ich drogi się rozchodzą – młodsi korzystają z wyszukiwarek (zapewne po to, żeby szukać tam gier), a starsi wchodzą na strony o nowych technologiach. Spotykają się znowu w kategorii „społeczności”, na trzeciej pozycji w rankingu. Edukacja, oczywiście, jest na dalszych miejscach (szóstym i siódmym). W Polsce prawie 40 proc. dzieci do 12. roku życia i 55 proc. tych do 15. roku życia wchodzi na strony erotyczne i randkowe. Najdłużej przesiadują w internetowych stacjach radiowych i na stronach z grami. Najczęściej odwiedzają serwisy społecznościowe, ale starsi także często wchodzą na Wikipedię.

12

Jaki z tego morał? Nastolatki w sieci są wystawione bez żadnej ochrony na żer reklamodawców. Nie mają pojęcia, że blog, z którego uwielbiają czerpać wzory ciuchów, tak naprawdę pisze nastolatka na zlecenie producenta odzieży, że wideoblog z nauką make-upu też im wciska kosmetyki określonej firmy, bo za prowadzenie go ktoś ich rówieśniczce zapłacił.

CIEMNO WSZĘDZIE, GŁUCHO WSZĘDZIE... A szkoła broni się przed technologią. Pewien nauczyciel z Leszna wyznał mi: – Pracuję w muzeum kredy. To Grzegorz Lorek, uczy biologii w liceum. Jego uczniowie każdą podaną na lekcji informację weryfikują w internecie, z telefonów komórkowych. „Są jak przyrośnięci do sieci, żyją w avatarze. A polska szkoła udaje, że internet nie istnieje”. Tymczasem Lorek nie ma na lekcji komputera. Dlaczego go to boli? Dlatego że w internecie wynajduje mnóstwo edukacyjnych filmów, dzięki którym każdy pojmie fotosyntezę i zapamięta strukturę białka, a drogę obiegu wody w roślinach 13

INTERNET

obejrzy z dreszczykiem emocji. Co z tego, kiedy na rzutnik musi się zapisywać w sekretariacie, a potem biega z nim i z własnym laptopem na plecach z klasy do klasy. Zanim uruchomi, pokaże film, zacznie dyskusję, mija 45-minutowa lekcja. – Jak ja mam uczniom z kredą w ręku ponieść ten kaganek oświaty? – pytał mnie zrezygnowany. Postanowiliśmy w „Gazecie Wyborczej” ogłosić koniec epoki kredy, zaczęliśmy program „Szkoła z klasą 2.0”. Do szkół w całym kraju: od podstawówek po gimnazja, od Gdańska po Duszniki-Zdrój, ruszyli reporterzy – szukaliśmy zwiastunów ery cyfrowej. Okazało się, że diagnoza Lorka dotyczy nie tylko jego szkoły. W większości komputery są zamknięte w informatycznych pracowniach, na innych lekcjach nie ma ani komputerów, ani internetu. Szkoły nie dają uczniom dostępu do wi-fi. Za to większość uczniów mówiła reporterom, że często wykorzystują internet do odrabiania zadań domowych. W naszych ankietach prawie połowa uczniów przyznała, że prace domowe „w dużej mierze” pisze na podstawie internetu, ale mniej niż co trzeci miał w szkole lekcję o internecie (np. o Wikipedii, Facebooku, Google’u). Co robią? Zamiast czytać lektury, oglądają ich ekranizacje, kiedy piszą wypracowanie, najpierw je ściągają z sieci, a potem przepisują ręcznie, bo tego od nich wymaga szkoła. Gdy nauczycielka z podstawówki w Dusznikach-Zdroju zapytała uczniów: „Skąd czerpiemy dziś wiedzę?”, odpowiedzieli chórem: „Z Wikipedii”. To z Wikipedii spisują daty na historię, biografie pisarzy na polski, nazwiska polityków na WOS, tu sprawdzają nawet pisownię wyrazów i na pewno 14

PO STRONIE NAUCZYCIELA

treść niektórych lektur. Gdzie łatwiej wyszukają, kto jest autorem powtarzanego nie tylko w szkole cytatu: „Ciemno wszędzie, głucho wszędzie...”? Nauczyli się też kompilować prace nie z jednej, tylko z kilku stron internetowych, żeby trudniej było ich złapać na ściąganiu. Nauczyciele? Udoskonalają sposoby na wykrywanie uczniowskiej nieuczciwości. – Uczniowie nie przestaną szukać podpowiedzi w internecie – uważa Paweł Jochym, fizyk i „ojciec” polskiej Wikipedii. – Od nas zależy jednak, czy będą przepisywali zadania domowe żywcem i będą wierzyć, że wszystko, co widzą w internecie, jest wiarygodne, czy jednak nauczymy ich krytycznego podejścia.

ILE CÓREK MIAŁ JAGIELLOŃCZYK? Jochym na Uniwersytecie Dzieci krakowskiej fundacji Paideia prowadzi dla 13-latków wykłady pod hasłem „Wikipedia wie wszystko”. Jego ulubione zadanie to liczenie córek Kazimierza Jagiellończyka. Wyciąga przy tym z teczki książkę „Polska Jagiellonów” Pawła Jasienicy. I na trzech różnych stronach tego samego egzemplarza odczytuje różne liczby i inny zestaw imion: pięć córek króla – w drzewie genealogicznym, sześć – w tekście na innej stronie, a w innym miejscu – siedem. Dlaczego? 150 dzieciaków niezmordowanie liczy na palcach. Licytują się, nie mogą dojść, o co chodzi. – W drzewie genealogicznym brakuje tych córek, które wcześnie zmarły i nie zdążyły wyjść za mąż – tłumaczy Jochym. Uśmiecha się przy tym, bo oto kolejnej już grupie przedstawił dowód, że nie ma źródła, z którego można korzystać bezkrytycznie. Nieważne, czy to internet, czy doceniana literatura historyczna. Potem pyta 13-latków, ilu z nich wczoraj korzystało z Wikipedii. W odpowiedzi las rąk. Wszyscy.

15

INTERNET

DLACZEGO WARTO Czy możliwe jest pogodzenie dwóch światów: zadomowionych w internecie uczniów oraz konserwatywnej szkoły? „To pokolenie chce, aby chodzenie do szkoły było dobrą i ciekawą zabawą” – pisze o uczniach urodzonych już w epoce internetu Don Tapscott, kanadyjski guru nowych technologii informacyjnych. Radzi również szkole wyjście „cyfrowym tubylcom” naprzeciw. „Zmieńcie image pedagoga” – namawia. Uważa, że nauczyciele powinni przestać wykładać, a raczej pozwolić uczniom na współpracę. „Skoncentrujcie się na nauczeniu ich tego, jak się mają uczyć, a nie tego, co mają wiedzieć”. Tapscott radzi sięgać po nowoczesne technologie i wokół nich konstruować programy nauczania. Uważa, że to pomoże nie tylko uczniom, ale i nauczycielom. Sieć to nie tylko gry, porno i rozrywka. Ma ewidentne zalety, także z punktu widzenia szkoły: √ Nieograniczony dostęp do zbioru ludzkiej wiedzy. Wikipedia to tylko jeden przykład, jest pod ręką natychmiast. Nie pamiętasz daty? Klik – już ją masz. Zapomniałeś czyjegoś nazwiska? Nie szkodzi, wygooglasz natychmiast. Słowa piosenki, rymy wieszcza, ortografia i rozwiązania zadań matematycznych – bez różnicy, po wszystko możesz sięgnąć. Byle widzieć, gdzie bije najlepsze źródło.

PO STRONIE NAUCZYCIELA

√ Doskonałe medium do współdziałania. Blogi nie muszą być pamiętnikiem tylko jednego autora. Mogą świetnie pełnić funkcję platformy dyskusyjnej wielu osób naraz. Uczniowie mogą na nich pisać wspólne recenzje, każdy sprzed domowego komputera, bez straty czasu na wyznaczanie spotkań. Zamiast internetowych ściąg dotyczących lektur mogą używać blogów do konwersacji z autorami bestsellerów, skontaktują się ze sławnymi pisarzami zagranicznymi przez serwisy społecznościowe, których na razie używają do czczych pogaduszek. √ Technologia wyzwala kreatywność. Nawet nielubiane przez nauczycieli telefony komórkowe mogą się stać szkolnym orężem. Dlaczego nie pozwolić na fotografowanie doświadczeń z lekcji, kręcenie filmów instruktażowych dla kolegów, nagrywanie notatek? Dzieci uwielbiają nagrywać filmy, robić zdjęcia, miksować muzykę, niech robią to z pożytkiem dla wszystkich, a nie pod presją zakazów! Czemu gdy uczniowie wchodzą do szkoły, muszą cały swój świat zostawiać za progiem? Skoro uwielbiają Facebooka, YouTube’a, lubią blogować, a do lekcji używają głównie Wikipedii, wypada przeciągnąć te narzędzia na „jasną stronę mocy”. Brzmi jak bajka? A jednak naprawdę może tak być!

√ Błyskawiczna komunikacja. Wpisujesz przez komórkę na Facebooku: „Dzisiaj impreza”, i natychmiast wiesz, kto przyjdzie, a kto nie może. Tak samo można się powiadamiać o klasowych zamierzeniach. Jednym ruchem zapewnisz sobie uwagę wielu osób naraz. Internetowych komunikatorów możesz też użyć do ustalania szczegółów szkolnego projektu – przecież uczniowie i tak spędzają na nich mnóstwo czasu. Dlaczego na Facebooku nie relacjonować rodzicom wycieczki klasowej? Może – spokojni o to, co się dzieje – przestaną wydzwaniać na komórki swoich dzieci co minutę.

16

17

INTERNET

DLACZEGO LICEALISTÓW NIE NALEŻY UCZYĆ MATEMATYKI, CZYLI CZEMU NAUCZYCIEL JEST NIEZBĘDNY Rozmowa z dr. Łukaszem Badowskim, doktorem fizyki, pracownikiem Działu Edukacji i Komunikacji Naukowej i koordynatorem projektu Platformy Cyfrowej w Centrum Nauki „Kopernik” w Warszawie. Uczył fizyki w Prywatnym Ogólnokształcącym Liceum Sióstr Nazaretanek w Warszawie oraz matematyki wyższej (HM, FM) w programie matury międzynarodowej. Aleksandra Pezda: Czy naprawdę trzeba uczniów wozić na szroty, żeby zrozumieli, jak działa chłodnica samochodowa? Łukasz Badowski: Tak właśnie robił Frank Oppenheimer, założyciel pierwszego eksploratorium w San Francisco, które stało się wzorem dla wszystkich centrów nauki, również dla warszawskiego Centrum Nauki „Kopernik”. Ja sobie nie wyobrażam innego uczenia na przykład fizyki. Silników wprawdzie nie rozbierałem – w żeńskim liceum, gdzie uczyłem, zainteresowanie nimi było nikłe. Za to między innymi biliśmy mnóstwo piany... z jaj, aby uczennice uświadomiły sobie, że istnieje wiele stanów skupienia, a nie tylko trzy, o których piszą podręczniki. Oppenheimer doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że samym pokazywaniem albo wykładami niczego nie da się nauczyć. Uczniowie muszą badać, żeby zrozumieć, i to dopiero jest skuteczne i prawdziwe nauczanie, nie tylko przedmiotów przyrodniczych. Łatwiej uczniom będzie zrozumieć bitwę pod Grunwaldem, kiedy np. spróbują odtworzyć jej przebieg, łatwiej zrozumieją poezję, jeśli spróbują sami coś napisać itd.

18

PO STRONIE NAUCZYCIELA

Chce pan powiedzieć, że fenomen Centrum – fakt, że do wejścia ustawiają się wielogodzinne kolejki – zrodził się z nagłego pędu do wiedzy? Nie, to sukces metody. Większość odwiedzających przychodzi zapewne, żeby się pobawić. Z tego samego powodu wszelkiego rodzaju gry cieszą się w edukacji dużym powodzeniem. Nie egzaminujemy wprawdzie naszych gości z tego, czy się czegoś konkretnego nauczyli, ale zapewne osiągamy i ten efekt. Wiem, że dzieci po wizycie w Centrum lepiej rozumieją, co to jest siła i na czym polega bezwładność, niż gdyby właśnie zaliczyły egzamin gimnazjalny. Dlaczego tak jest? Czy dzisiaj naprawdę trzeba puszczać do uczniów oko i koniecznie ich zabawiać, inaczej zdobywanie wiedzy nie będzie dla nich pociągające? Nie chodzi o puszczanie oka. To kwestia wieloletniego dorobku pedagogiki. Dzięki temu wiemy, że tradycyjny szkolny program oparty jest na błędzie: uczymy w szkole banalnych rzeczy metodami, które od uczniów wymagają o wiele za dużych kompetencji. Stefan Banach, wielki polski matematyk, mawiał, że licealistów nie należałoby uczyć matematyki. Jego zdaniem więcej pożytku mieliby z greki czy łaciny, bo matematyka wymaga wysokich kompetencji czysto abstrakcyjnych, a nie każdy musi mieć takie zdolności. Tymczasem w szkole konsekwentnie tłumaczy się wszelkie zjawiska przyrodnicze za pomocą trudnych wzorów matematycznych. Czyli wymaga się od uczniów skomplikowanego myślenia abstrakcyjnego. Można by to skwitować powiedzeniem „strzelamy z armaty do wróbla”. Na przykład pierwsza zasada dynamiki Newtona [jeśli na ciało nie działa żadna siła lub siły działające równoważą się, ciało pozostaje w spoczynku lub porusza się ruchem jednostajnym prostoliniowym] w szkole tłumaczona jest wzorami. A wystarczyłoby proste doświadczenie z kamieniem przymocowanym do sznurka, który w trakcie obrotu po prostu się urywa. Oprócz takich prostych doświadczeń mamy dziś także internet i możliwości cyfrowych symulacji.

19

INTERNET

To znaczy, że internet może być wyzwoleniem z trudu nauki? Może ją znacznie ułatwiać. Aby zrozumieć np. pewne prawa matematyczne, musimy albo użyć abstrakcyjnego myślenia, albo wystartować z pozycji dużo niższych kompetencji – wytłumaczyć je na jakiejś symulacji. Nie da się zrobić interaktywnego wykresu na tradycyjnej tablicy – ale można zrobić to w komputerze. Interaktywność jest kluczowa w nauczaniu, a możliwa do osiągnięcia właśnie w świecie cyfrowym, bo tam da się wykorzystać wiele narzędzi i różne media – nie tylko tekst, ale też grafiki i animacje. Jest jeszcze kilka cech internetu, które ułatwiają zdobywanie wiedzy. Obok interaktywności dostęp do najświeższych informacji oraz hipertekstualność. Podręczniki oferują przestarzałą wiedzę – te do fizyki są opóźnione o jakieś 50 lat. Internet dociera z informacją najświeższą. Internet daje nam najświeższe informacje, jednak w śmietniku miliona nieistotnych. Zgoda, ale to jest problem, który rozwiążą kompetencje związane z wyszukiwaniem w sieci. Wiadomo, że trzeba dobierać odpowiednio słowa kluczowe, wiedzieć, że niektóre wywołują mylne wyniki z powodu synonimiczności, szukać w innych językach itd. To kompetencje absolutnie podstawowe. Trzeba je koniecznie zdobyć natychmiast, kiedy się tylko usiądzie do internetu. I to nauczyciele powinni posiąść je pierwsi, przed uczniami. Szkoła ma przygotowywać do życia we współczesnym świecie, a pozyskiwanie wartościowych i przydatnych informacji, filtrowanie ich z morza informacji błahych i wtórnych jest jedną z absolutnie podstawowych umiejętności. To jak z wielorybem – też musi przefiltrować dużo wody, żeby znaleźć drobny kryl, którym się żywi. Kiedy to uczniowie czują się w internecie właśnie jak ryby w wodzie, wyrastają w zdigitalizowanym świecie, internet obsługują intuicyjnie. Przestrzegałbym przed zbytnią ufnością w tę intuicję. Nam się tylko wydaje, że skoro dzieci nie pamiętają świata bez internetu, potrafią się w nim poruszać skuteczniej niż dorośli, którzy urodzili się w epoce przed 20

PO STRONIE NAUCZYCIELA

masowym dostępem do internetu. To jednak nieprawda. Uczniowie najczęściej wykorzystują internet do podtrzymywania kontaktów społecznych, na czatach nie debatują na tematy fundamentalne, uprawiają po prostu tzw. small talk, czyli gadki o niczym albo o pogodzie. A kiedy mają wyszukać informacje do szkoły, postępują jak każdy mało doświadczony internauta – wpisują do wyszukiwarki zadane przez nauczyciela polecenie, po czym czytają pierwsze trzy linki, a w ostateczności sprawdzają te, które są na pierwszej zaproponowanej stronie wyników. Dostają więc informacje najczęściej czytane, najbardziej popularne, najlepiej reklamowane, jednak niekoniecznie najtrafniejsze. To tak jakby czytali tylko pierwsze dziesięć stron każdej książki. Kiedy odkryłem, że prace semestralne moich uczennic zawierają te same informacje, właśnie dlatego że licealistki ograniczały swoje poszukiwania do pierwszych linków, wprowadziłem zasady: każda uczennica dostawała własny temat, a tematy formułowałem w taki sposób, żeby musiała szukać informacji głęboko, nie w tych najwyżej pozycjonowanych linkach. To nie nazbyt pracochłonne? Przeciwnie – internet pozwala na szybsze zdobywanie wiedzy niż metody tradycyjne. To zasługa m.in. wymienionej już przeze mnie hipertekstualności. Dlaczego tak jest? Ponieważ wiedzą nie nazwiemy pojedynczej informacji, tylko powiązania między informacjami. A taki jest właśnie hipertekst, czyli w internecie zbiór linków. Tradycyjne środki przekazu: książki, dokumenty papierowe, wykłady, są zbudowane linearnie. Ewentualnie w książkach znajdziemy odniesienia – po przeczytaniu jednej pozycji możemy sięgnąć po następną z nią powiązaną. W internecie to prostsze i szybsze – czytamy w Wikipedii hasło o bitwie pod Grunwaldem: kiedy się odbyła, że stoczyły ją wojska zakonu krzyżackiego przeciw polskim, którymi dowodził król Władysław Jagiełło. Tu mamy link, wchodzimy w hasło „Jagiełło” i czytamy, że był księciem litewskim, miał żonę Jadwigę. Znowu klik – i kończymy gdzieś na rodzie Andegawenów albo na historii Uniwersytetu Jagiellońskiego. To jest szeroka wiedza. Ucząc się z papierowego podręcznika, można po przeczytaniu całego rozdziału czy artykułu znać przebieg bitwy pod Grunwaldem, ale nie mieć pojęcia o istnieniu królowej Jadwigi. To dlatego wydawcy próbują w książkach dać 21

choć namiastkę hipertekstualności – stąd wszelkie dopiski na marginesach, ramki, odniesienia typu „czytaj więcej w następnym rozdziale”. Klikając w kolejne linki, niejeden internauta nie doczyta do końca żadnego artykułu. Może więc poznać ród Andegawenów, za to nie złapać, jak się zakończyła bitwa pod Grunwaldem. To tylko kolejna kompetencja do wyuczenia – trzeba czytać internet nie tylko „wszerz”, ale też „w głąb”. Do tego zresztą mamy w nim wiele narzędzi, od zakładek po najprostsze otwieranie kolejnych informacji w nowych oknach – wszystko po to, żeby wrócić skutecznie do informacji bazowej. Również dlatego nauczyciele powinni znać internet znacznie lepiej niż ich uczniowie. Muszą tam być pierwsi, sami przejrzeć dostępne w sieci materiały, które będą polecali, sprawdzić ścieżkę, jaką podążą potem uczniowie. Z badań nad uczeniem z użyciem internetu wiadomo, że lepsze wyniki mają uczniowie prowadzeni i kontrolowani przez nauczycieli niż ci, którzy zostali wpuszczeni do tej bazy wiedzy na żywioł. To pokazuje, jak bardzo nauczyciele są niezbędni, mimo rozwoju internetu i mimo że w internecie z dużym prawdopodobieństwem znajdziemy wszystkie odpowiedzi.

1. CZY WIESZ, ŻE...? 2. ONI TO ROBIĄ 3. JAK SPRAWDZIĆ WIARYGODNOŚĆ HASŁA? 4. PORADNIK POCZĄTKUJĄCEGO WIKIPEDYSTY 5. KROK PO KROKU

WIKIPEDIA

1. CZY WIESZ, ŻE...? Pierwsza, angielska Wikipedia powstała 15 stycznia 2001 r. Dzisiaj jest szóstą pod względem liczby odwiedzin stroną internetową na świecie. Przed nią są: Google, Yahoo!, Facebook, YouTube i Windows Live. Do dyspozycji internautów jest ponad 260 wersji językowych Wikipedii i 24 mln haseł – ponad 3,6 mln w języku angielskim, po polsku ponad 820 tys. To zbiór informacji z każdej dziedziny w jednym miejscu, dzięki bezprzewodowemu internetowi i komórkom zawsze po ręką. Nawet w trakcie najgorętszej dyskusji możemy się podeprzeć nowymi albo zapomnianymi faktami, wypowiedziami, nazwiskami. Kilkoma kliknięciami zwiększamy pojemność własnej pamięci. Nic dziwnego, że Wikipedia zrobiła taką furorę.

LEPSZA NIŻ „BRITANNICA”, CZYLI CZEGO SIĘ SZUKA W WIKIPEDII W czołówce najczęściej oglądanych haseł królują głośne wydarzenia polityczne, tuż za nimi – obyczajowe. Kiedy wybucha afera z Wikileaks, czytelnicy rzucają się, by sprawdzać, o co w tym chodzi, czytają wszystko, łącznie z biografią Juliana Assange’a. W miesiącu, w którym brytyjski następca 25

WIKIPEDIA

tronu książę William żeni się z Kate Middleton, ich hasła biograficzne lądują najwyżej na wikipedycznej top liście. W Polsce w niedziele gwałtownie rośnie liczba odsłon hasła biograficznego warszawskiej restauratorki Magdy Gessler – wtedy nadawany jest jej program telewizyjny, w którym brutalnie „wychowuje” właścicieli polskich lokali. A w okolicy świąt Bożego Narodzenia ogromnie popularne staje się hasło „Kevin sam w domu” – czytelnicy Wikipedii szukają streszczenia filmu, chociaż od lat niezmiennie powraca on na antenę. Zawsze popularne są biografie celebrytów. Wikipedia traktowana jest całkiem serio jako źródło bieżących informacji i newsowy portal, co w zasadzie jest zaprzeczeniem idei encyklopedyczności. Kiedy na początku 2011 r. wybuchła wojna w Libii, Polacy masowo szukali o niej informacji właśnie w Wikipedii. Redaktorzy Wikipedii błyskawicznie reagują na wydarzenia – informacje o śmierci celebrytów dopisują zaledwie minutę po podaniu ich przez agencje informacyjne albo elektroniczne media. To Wikipedia odpowiada na potrzeby informacyjne użytkowników w dobie kultury masowej. Jeśli Polacy szukają informacji historycznych, to zazwyczaj w związku z programem telewizyjnym. Obchodzimy rocznicę Powstania Warszawskiego? Widzowie, często nawet jeszcze w czasie transmisji uroczystości, zaglądają do Wikipedii i masowo odwiedzają hasło o Powstaniu. I nie ma w tym nic złego – gdyby nie Wikipedia, prawdopodobnie większość jej czytelników ograniczyłaby się jedynie do informacji płynących z ekranu telewizorów. Problem w tym jednak, że to najczęściej powtarzany zarzut wobec Wikipedii – budują ją głównie hasła związane z popkulturą, w odróżnieniu od tradycyjnych encyklopedii papierowych ta internetowa haseł nie hierarchizuje. Każdemu wolno dopisać błahostkę, a rekordy edycji redaktorskich biją tasiemcowe seriale, np. „Moda na sukces”.

26

WIKIPEDIA KONTRA NAJLEPSI W 2005 r. czasopismo „Nature” opublikowało badania porównujące jakość haseł w angielskiej Wikipedii i najbardziej prestiżowej angielskiej „Encyclopedia Britannica”. Eksperci zestawili ponad 40 haseł z obu encyklopedii – nie wiedzieli, które pochodzi z której. Znaleźli w sumie osiem poważnych błędów wskazujących na kompletny brak zrozumienia istoty rzeczy – po cztery w każdej z encyklopedii. Błędy polegające na pominięciu faktów, przytoczeniu błędnych faktów albo ich złej interpretacji zdarzały się średnio trzy na każde hasło w „Britannice” i cztery w Wikipedii. W 2007 r. czasopismo „Stern” porównało niemiecką wersję Wikipedii z prestiżową niemiecką encyklopedią wydawnictwa Brockhaus. Eksperci analizowali po 50 artykułów z obu encyklopedii pod kątem prawdziwości, wyczerpania tematu, aktualności i zrozumiałości. W 43 przypadkach na 50 za lepsze uznali artykuły z Wikipedii.

Z tego powodu internetowa encyklopedia bywa lekceważona. Kiedy Bronisław Komorowski, jeszcze jako pełniący obowiązki prezydenta, w maju 2010 r. powoływał Radę Bezpieczeństwa Narodowego, jej definicję wydrukował z Wikipedii i przyniósł na konferencję prasową, na której ogłosił powołanie Rady. Spadły na niego za to gromy. Jak prezydent mógł korzystać z tak mało wiarygodnego źródła? Gest Komorowskiego udowodnił jednak po raz kolejny – wszyscy to robimy, ponieważ tak jest wygodnie. Tymczasem już w 2005 r. czasopismo „Nature” opublikowało badania, z których wynika, że nie tylko objętość internetowej encyklopedii przekracza objętość tradycyjnej i szanowanej „Encyclopedia Britannica”, ale również średni poziom artykułów w Wikipedii już jest lepszy. Na trzy błędy w „Britannice” przypadły wówczas cztery w anglojęzycznej Wikipedii.

27

WIKIPEDIA

KTO PISZE INTERNETOWĄ ENCYKLOPEDIĘ? Każdy może być autorem hasła w Wikipedii – wystarczy konto e-mailowe i dostęp do internetu i zostajesz encyklopedystą. Jeszcze dziesięć lat temu to było nie do pomyślenia. Założyciel Wikipedii Jimmy „Jimbo” Wales zaczynał dzieło gromadzenia wiedzy w internecie w 2000 r. od Nupedii. Była ona również oparta na tzw. wolnym oprogramowaniu, więc w założeniach udostępniana powszechnie i za darmo. „Wyobraź sobie świat, w którym każda osoba na naszej planecie ma dostęp do sumy ludzkiej wiedzy. Do tego właśnie dążymy i potrzebujemy Twojej pomocy” – zachęcają dzisiaj wikipedyści. I taka była idea od początku. Do pracy nad Nupedią Wales zaprosił jednak wyłącznie ekspertów. Nie wyszło. Prace postępowały wolno, w ciągu trzech lat eksperci uzgodnili treść nie 24 mln, ale... 24 haseł. Dopiero pomysł wciągnięcia w redakcję encyklopedycznych artykułów każdego internauty, bez ograniczeń, okazał się rewolucyjny. Do kogo należał? Od lat toczy się o to spór między Walesem a zatrudnionym przez niego redaktorem naczelnym Nupedii Larrym Sangerem. „Wspólnie wiemy wszystko” – to misja Wikipedii i rzeczywiście, autorem haseł bywa i wykształcony profesor, i niedoświadczony nastolatek. Obok 10-letniego amatora motoryzacji, który wrzuca do Wikipedii budowę silników i opisy ulubionych marek aut, w Wikipedii działają bez uprzedzeń uznani naukowcy. Na przykład profesor Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu Lesław Zimny (wikipedysta Lesław Zimny) pisze i poprawia hasła z botaniki i rolnictwa, znany matematyk prof. Bogdan Miś (wikipedysta bogmis) od 2004 r. redaguje hasła z historii matematyki, informatyki i dziennikarstwa. Prof. Miś należy do grona seniorów Wikipedii. Podobnie jak m.in. Mirosław Zbigniew Wojalski (wikipedysta M Z Wojalski), łódzki regionalista, kolekcjoner ekslibrisów, nauczyciel, który dla Wikipedii opracowuje mnóstwo łódzkich biogramów.

28

KTO JEST KIM NA WIKIPEDII? CZYTELNICY – każdy, kto korzysta z Wikipedii, ale nie tworzy nowych haseł i nie dopisuje treści. WIKIPEDYŚCI – właściciele konta w Wikipedii. W wersji angielskiej używa się sformułowania „wikipedianie” (wikipedians), żeby nie tyle podkreślić encyklopedyczny charakter działalności, ile pokazać znaczenie współpracy całej społeczności. Należy zdawać sobie sprawę, że Wikipedia działa naprawdę jak społeczność i wszelkie decyzje podejmowane są kolektywnie, a ewentualna walka o autorski styl z góry skazana jest na porażkę. Nikt nie może sobie rościć praw do danego tekstu: jest on własnością ogółu – ostrzega Wikipedia. We wszystkich wersjach językowych konta założyło 15 mln ludzi, w polskiej do dziś – 442 tys. REDAKTORZY – stoją trochę wyżej w hierarchii niż zwykły użytkownik. Redaktor zatwierdza artykuły na wikipedycznym forum. Nowy artykuł jest udostępniany publicznie dopiero wtedy, kiedy przeczyta go redaktor i uzna, że jest w miarę poprawnie sformułowany, nie zawiera jawnych bzdur albo wulgaryzmów. Tekst dostaje metkę „wersji przejrzanej”, zyskuje podstawową wiarygodność, jednak nie w kwestiach merytorycznych. Redaktor nie musi się wcale znać na dziedzinie, którą opisuje dopuszczane przez niego hasło. Z zasady redaktorem zostaje się po trzech miesiącach działalności, 200 wprowadzonych zmianach (przejrzanych przez innego redaktora) albo 500 nieusuniętych edycjach. Przy tym nie muszą to być nowe hasła, tylko zmiany wprowadzone w istniejących już hasłach – na przykład literówki. W polskiej Wikipedii jest 2078 redaktorów, w angielskiej – 21 202.

29

WIKIPEDIA

ADMINISTRATORZY – mają większe uprawnienia niż redaktorzy, bo mogą m.in. blokować i odblokowywać użytkowników (np. za wandalizmy), usuwać i przywracać hasła, zabezpieczać strony albo usuwać zabezpieczenia. Administratorów mianuje się w głosowaniu. Reguły tego „awansu” są mniej czytelne niż w przypadku redaktorów. W agielskiej wersji jest 1544 administratorów, w polskiej – 162. BOTY – programy komputerowe, które automatycznie zmieniają treści haseł, często poprawiają błędy lub literówki albo piszą krótkie hasła. Bot nie może działać bez zarejestrowanego wikipedysty, działalność bota trzeba zgłosić. WANDALE – ci, którzy w złej intencji wprowadzają nieprawdziwe treści albo wulgaryzmy. Wandalizmy, jeśli wykryte, są usuwane, wandale, jeśli zarejestrowani – blokowani. W obronie przed nimi niektóre hasła są zablokowane do edycji, co znaczy, że wikipedyści bez funkcji nie mogą się do nich dopisywać. Tak jest np. ze stroną poświęconą Adamowi Mickiewiczowi – na górze hasła brakuje zakładki „edycja”, a po prawej stronie widać symbol kłódki.

Na początku 2011 r. fani piosenkarza Justina Biebera, rozczarowani nieprzyznaniem mu nagrody Grammy, zwandalizowali w angielskiej Wikipedii stronę jazzowej piosenkarki Esperanzy Spalding. To ona dostała nagrodę dla najlepszego wykonawcy, nie Bieber, choć był zdecydowanym faworytem szerokiej publiczności. Wściekli fani dopisali do jej biografii fałszywe informacje, obraźliwe teksty, np. „jest cholerną psycholką”, „wygrała Grammy, mimo że nikt o niej nigdy nie słyszał” i klątwy w rodzaju: „zdechnij, ty k...”. Fani rozrabiali w nocy, a do rana hasło wokalistki było czyste i poprawne – dzięki czujnym wikipedystom.

30

WOJNY I WANDALIZMY W SIECI Globalną encyklopedię tworzą na świecie miliony ludzi. Bez etatów, umów – za darmo, z pasji. Ta zaleta jest również największą wadą Wikipedii. Skoro hasła może tworzyć każdy, jak jest z ich wiarygodnością? Na to wikipedyści odpowiadają: każdy może opracować hasło, ale również każdy może je weryfikować. To właśnie ma być gwarancją poprawnego działania systemu – jeśli specjalista w danej dziedzinie znajdzie błędy w Wikipedii, może je usunąć. Tyle idealistyczne podejście wikipedystów. A rzeczywistość? Jak to w internecie – zdarzają się spory, a nawet agresywne wojny o kształt haseł czy fałszywe informacje i dopisywanie wulgaryzmów, co w języku Wikipedii zwykło się nazywać wandalizmami. Przez polską i niemiecką Wikipedię przetoczyła się np. „wojna o Gdańsk” – trwała ponad dwa lata od grudnia 2001 r. do lutego 2004 r. Chodziło o to, jak zapisać nazwę miasta w angielskiej wersji hasła – wpisany przez Niemców „Danzig” Polacy uparcie zastępowali hasłem „Gdańsk”. W końcu rozjemczo ustalono, że „Danzig” będzie występował w treściach dotyczących okresu od 1308 do 1945 r. i w biografiach Niemców, a „Gdańsk” w pozostałym okresie i w biografiach Polaków. Takie wojny zdarzają się jednak w internecie rzadko, częściej mamy do czynienia ze zwykłymi wandalizmami. Cześć wikipedystów rezygnuje z udziału w globalnym internetowym dziele właśnie z powodu wandalizmów. Ale również dlatego, że nie mogą się pogodzić z tym, że w ich dzieła mogą ingerować wszyscy, nie tylko eksperci. Niewidoczne na pierwszy rzut oka w głębokich odmętach „dyskusji” przy poszczególnych hasłach toczą się drobne wojny, czasem bardzo dramatyczne – wikipedyści desperacko walczą o fakty, styl, czasem tylko o ambicje. Pozostali jednak zwierają szeregi. Wprowadzili zasadę, że nowe hasło wpisane przez nowego albo niezalogowanego użytkownika nie jest w Wikipedii publikowane automatycznie – musi je najpierw przejrzeć bardziej 31

WIKIPEDIA

doświadczony redaktor. Coraz więcej haseł jest blokowanych, czasem tylko częściowo, czyli przed wpisami przypadkowych gości. Wikipedia nieco kostnieje – już nie tak łatwo dostać zaawansowane uprawnienia (m.in. do blokowania stron), społecznością rządzi grupa najdłużej działających wikipedystów, którzy rozdają uprawnienia według coraz bardziej skomplikowanych zasad. W ten właśnie sposób toczy się walka o wiarygodność Wikipedii i jej jakość.

32

NAJSŁYNNIEJSZE WANDALIZMY W marcu 2009 r. główne gazety brytyjskie „Guardian” i „Indenpedent” pisały o śmierci Maurice’a Jarre’a, francuskiego kompozytora (nagrodzony Oscarami twórca muzyki filmowej, m.in. „Doktor Żywago”, „Zmierzch bogów”, „Uwierz w ducha”). Cytowały jego wypowiedź: „Można powiedzieć, że moje życie było jak długa ścieżka dźwiękowa. Muzyka była moim życiem, muzyka dała mi życie i to dzięki muzyce będę pamiętany długo po moim odejściu. Kiedy będę umierał, ostatni walc zagra w mojej głowie, ale już tylko dla mnie”. Tylko że kompozytor nigdy tego nie powiedział. Skąd się to wzięło w Wikipedii? Fałszywy cytat wmontował w biografię Jarre’a w Wikipedii 22-letni irlandzki student Shane Fitzgerald. Już po dwóch minutach z powodu braku źródeł cytat usunął jeden z redaktorów. Fitzgerald wrzucił cytat jeszcze raz i inny redaktor znowu go usunął. Student wrzucił tekst kolejny raz i tak zmienione hasło przetrwało dobę. Zanim je wyrzucono, dziennikarze największych gazet napisali swoje artykuły. Korzystając z Wikipedii, oczywiście. Fitzgerald przyznał się do oszustwa po miesiącu. Napisał, że chciał zwrócić uwagę, jak źle działają media w dobie globalizacji. „Żeby jeden student z Irlandii miał wpływ na to, co podadzą na cały świat gazety! Zbytnia wiara w internet prowadzi do błędów” – oburzał się. Redakcja „Guardiana” przeprosiła za pomyłkę i nakazała dziennikarzom dokładniej sprawdzać źródła.

33

WIKIPEDIA

2. ONI TO ROBIĄ „Henryk Batuta – właśc. Izaak Apfelbaum (ur. 1898 w Odessie, zm. 1947 pod Ustrzykami Górnymi) – polski komunista, działacz międzynarodowego ruchu robotniczego...”. Tak zaczynało się hasło umieszczone pod koniec 2004 r. w Wikipedii. Batuta miał być więźniem obozu w Berezie Kartuskiej, jednym z siedmiu głównych działaczy Komunistycznej Partii Polski. Zamieszczone w Wikipedii informacje cytowały internetowe strony poświęcone historii Polski, komunizmowi, Żydom i literaturze. W sumie ponad 800 pozycji w wyszukiwarce Google. Historia antybohatera, którego życiorys przypominał ten należący do Karola Świerczewskiego, a którego nazwisko miało patronować jednej z warszawskich ulic, wywołała kontrowersje i gorące dyskusje wokół bezrefleksyjnego tolerowania w życiu publicznym ideologicznych pozostałości po minionym systemie politycznym. Sęk w tym, że nikt taki nigdy nie istniał, a artykuł był całkowitą mistyfikacją. Hasło utrzymało się w Wikipedii ponad rok. W tym czasie jego autorzy dodawali fikcyjne treści do kilku innych artykułów, np. dopisali Batutę do biografii Ernesta Hemingwaya („jedyny polski akcent” w życiorysie pisarza). Albo spreparowali fałszywe zdjęcie tabliczki z nazwą ulicy (ulica Batuty na warszawskim Służewie istnieje, ale nazwa pochodzi od... pałeczki dyrygenta). Zdjęcie wrzucili do Wikipedii, kiedy zaczęła się akcja sprawdzania hasła. W końcu jeden z wikipedystów pojechał na wskazaną ulicę i zdemaskował fałsz. Autorzy mistyfikacji nigdy się nie ujawnili. Anonimowo ogłosili jednak, że chcieli zwrócić uwagę na to, że ludzie bezrefleksyjnie podchodzą do informacji znalezionych w internecie. Wikipedyści się bronią – w końcu fałsz został ujawniony. Dla uniknięcia dalszych nieporozumień zostawili w Wikipedii informację o mistyfikacji.

34

OD KOSMOSU DO HOMEOPATII PAWEŁ JOCHYM PIERWSZY POLSKI WIKIPEDYSTA – Jestem naukowcem. Gdy czytam niektóre bzdury w Wikipedii, ręce mi opadają – mówi Paweł Jochym (wikipedysta ptj), fizyk jądrowy z Krakowa, pracownik Instytutu Fizyki Jądrowej PAN. To on został nazwany ojcem polskiej Wikipedii, to on opracował pierwsze polskie hasło. Pierwsza i ciągle największa anglojęzyczna wersja Wikipedii miała zaledwie kilka miesięcy, kiedy Jochym ją odkrył. Wieczorem 26 września 2001 r. (Jochym dzisiaj nie pamięta, czego dokładnie szukał) wstukał jakieś hasło w wyszukiwarkę i w jednym z wyników zobaczył Wikipedię. – Zaintrygowała mnie. To było coś całkiem nowego, a ja mam fioła na punkcie metod zdobywania i rozpowszechniania wiedzy. Poszukałem hasła po polsku – nie było. Za to było zaproszenie: „załóż nowy rozdział”. Przyjął zaproszenie i w ciągu 30 sekund miał konto, a chwilę potem załączył pierwszy link do strony z polskimi znakami. Napisał na niej: „Zaczynamy. 35

WIKIPEDIA

Czy ja zwariowałem?”. Po kilku godzinach był już odzew: „Witaj! Jest nas dwóch???” – od Krzysztofa Jasiutowicza, lekarza z Częstochowy (wikipedysta Kpjas). Jochym odpowiedział: „Mam nadzieję, że tylko na razie!”, i to życzenie szybko się spełniło. Jochym i Jasiutowicz są uważani za twórców polskiej cyfrowej encyklopedii. W 2004 r. odebrali nagrodę dla internetowego człowieka roku, każdy osobno. Pierwsze polskie hasło dotyczy średnich odległości między planetami – to reguła Titiusa-Bodego. Razem z nim pojawiło się mnóstwo dylematów. Gdzie zainstalować polską wersję? Jak przerobić oprogramowanie Wikipedii, żeby obsługiwało język polski? Polska jeszcze wtedy Wolna Encyklopedia Sieciowa wylądowała najpierw na prywatnym serwerze Jochyma, potem na serwerze w jego instytucie naukowym. Ponad rok negocjował warunki z właścicielami oryginalnej Wikipedii. Były problemy z kodowaniem polskich liter – czy to się uda zmienić, jeśli Wikipedie się połączą? Co będzie, jeśli amerykańska Wikipedia skomercjalizuje się i ktoś przejmie cały ich dorobek? Zdania kilkunastoosobowej już wówczas polskiej społeczności były podzielone, mimo wszystko w listopadzie 2002 r. umowa została podpisana (nie zrobili tego np. Hiszpanie i swoją bliźniaczą internetową encyklopedię prowadzą niezależnie). Dzisiaj nikt nie żałuje.

CEL DALEKI, ALE DROGA BARDZO INTERESUJĄCA

kiś naukowiec dopisze: „Nie ma dowodów na lecznicze działanie”, to sympatyk homeopatii wytnie i przepisze „na swoje”. Na przykład zamieni to zdanie na: „Są wątpliwości co do leczniczego działania homeopatii”. Jestem fizykiem ciała stałego, zajmuję się obliczeniową fizyką kwantową, mam doktorat z fizyki teoretycznej i dla mnie jest pewne – bo umiem to wyliczyć – że nie jest możliwe takie rozcieńczenie substancji, jak to się podaje na „lekach” homeopatycznych. Z perspektywy naukowej homeopatia nie ma więc szans jako metoda leczenia, chyba że jako placebo. Jednak ludzie, którzy w homeopatię wierzą, mają te dowody w nosie. I zabawa trwa. Mógłbym wycinać za każdym razem te banialuki, które jakiś zwolennik homeopatii wypisuje. Ale jako naukowiec staram się utrzymywać spokojny ton. A tu wiedza ginie pod natłokiem pseudowiedzy, po stronie określonego światopoglądu. Ech... Mimo to w naukowej pracy Jochym często korzysta z Wikipedii. – Nie jest wcale gorsza niż jakiekolwiek inne źródło informacji. Niektóre hasła są nawet opracowane solidniej, lepiej niż w wielu klasycznych źródłach. Bo pasjonaci pilnują swoich haseł, sprawdzają, czy ktoś nie dopisał tam bzdur albo czy nie ma błędów, i uaktualniają – mówi. – Kiedyś siedziałem po kilka godzin dziennie nad weryfikowaniem haseł, teraz sprawdzam kilka w miesiącu i wystarczy. Nadal urzeka mnie ten cel: stworzenie encyklopedii zawierającej komplet ludzkiej wiedzy. Nie sądzę oczywiście, żeby dotarcie do tego celu było w ogóle możliwe, ale sama droga jest bardzo interesująca – dodaje.

Polska wersja Wikipedii z ponad 820 tys. haseł jest prawie sześć razy większa niż „Encyklopedia powszechna PWN”, która ma ich 140 tys. Wśród wielojęzycznych Wikipedii zajmuje piąte miejsce, przed nami Włosi i trzy wikipedyczne tuzy: wersja angielska, niemiecka i francuska. Jochym przyznaje: – Błędy się zdarzają. To nieunikniona cena otwartej encyklopedii, sam się z tym często męczę. Na przykład ręce mi opadają za każdym razem, kiedy czytam artykuł o homeopatii, chociaż jestem jednym z autorów tego hasła. W artykule ścierają się grupy interesów: co ja36

37

WIKIPEDIA

SUCHE FAKTY, ZERO OCEN – TAK MA BYĆ DANIEL KOĆ REDAKTOR

WIKIPEDII

„Jeśli nie chcesz, aby Twój tekst mógł być dowolnie zmieniany przez każdego oraz rozpowszechniany bez ograniczeń, nie umieszczaj go tutaj” – ten cytat z Wikipedii napędza do działania Daniela Kocia (wikipedysta Kocio), zapalonego redaktora i administratora. Z zawodu informatyk, napisał od zera albo przetłumaczył może nie za wiele haseł, za to lubi redagować hasła już istniejące: dodaje informacje, uzupełnia teksty zdjęciami i grafikami, poprawia, sprawdza linki i źródła, tropi wandalizmy. Własnym aparatem fotograficznym wykonał galerie zdjęć do kilku haseł dotyczących Warszawy. Ma 38 lat, działalność w Wikipedii zaczynał w 2004 r. od drobnych poprawek w hasłach, które wybierał losowo, do dzisiaj wprowadził zmiany w kilkunastu tysiącach haseł, a półtora tysiąca ma pod stałą kontrolą. Koć jest w czołówce najaktywniejszych wikipedystów liczonej według liczby zapisanych autorskich zmian – pod koniec 2010 r. był na 27. pozycji z 40,5 tys. wprowadzonych zmian. Po co informatyk bawi się w encyklopedię? – Jestem ciekawski. Ale też dzięki Wikipedii mam poczucie, że robię coś sensownego, przydatnego 38

dla innych – mówi. Dlatego też jest entuzjastą zasady, że Wikipedię może tworzyć dosłownie każdy, nie tylko naukowcy. Nie ogranicza się do tematyki zawodowej, napisał np. hasło o popularnym polskim zespole z lat 60. Hagaw, zaczął edycję hasła „klasyczna muzyka indyjska”. Jednak woli podkreślać, że „odkręcał” aferę fikcyjnego Batuty – to on zaproponował, żeby oryginalnej treści tego fałszywego hasła nie kasować, tylko zostawić jako świadectwo i element historii Wikipedii.

ABY HASŁA BYŁY JAK NAJLEPSZE Koć walczy o lepszą organizację tekstów, o przejrzysty, encyklopedyczny styl. Marzy o tym, żeby każde hasło miało precyzyjną, czytelną strukturę. Lubi porządkować zwłaszcza długie teksty: – Do Wikipedii wpadasz na chwilkę, chcesz od razu dostać informację. Szkoda, gdybyś musiał się przebijać przez długie nieuporządkowane albo przegadane teksty, prawda? Dlatego pilnuję, aby hasła były podzielone na czytelne akapity i sekcje, żeby linki wskazywały na definicje rzeczywiście związane z tematem, a w treści znajdowały się ilustracje. No i żeby wszystko było legalne, z szacunkiem do praw autorskich. Dewiza: suchy, bezbarwny styl, zero ocen. Koć bez sentymentu wycina z haseł subiektywne sformułowania i sądy, stara się zostawić udokumentowane fakty. – Taka powinna być encyklopedia. Nikogo tu nie interesuje, co się komuś podoba. Wiemy, że wielu Polaków lubi wypić, ale jeśli chcesz to wpisać do Wikipedii, podaj źródło, uprzejmie proszę. Kto to powiedział, zmierzył lub zbadał? Dla Kocia Wikipedia nie ma być głównym źródłem wiedzy, raczej zbiorem odnośników i porządkowaniem aktualnej wiedzy na określony temat. – Rolą autora powinno być ułatwianie dotarcia do źródeł tej wiedzy. Dlatego najlepsze hasła to te, które mają mnóstwo odnośników; w angielskiej wersji czasem odnośników jest więcej niż tekstu.

39

WIKIPEDIA

Nie liczy czasu, który poświęcił Wikipedii. Kiedy tylko jest wolny, wpada na chwilę do sieci, sprawdza swoje hasła i w krótkich sesjach wprowadza poprawki. Czego się nauczył dzięki Wikipedii? – Cierpliwości. W Polsce z trudem przychodzi nam dyskusja. Jeśli komuś zwrócisz uwagę, często traktuje cię jak wroga, zanim jeszcze da ci szansę wytoczenia argumentów. Kiedyś się tym irytowałem, dzisiaj jestem spokojniejszy. Taki już los redaktora – naraża się autorom. Chociaż im przede wszystkim powinno zależeć na tym, żeby hasła były jak najlepsze.

3. CZY WIKIPEDIA KŁAMIE, CZYLI JAK SPRAWDZIĆ WIARYGODNOŚĆ HASŁA W

WIKIPEDII

Jak skutecznie i bezpiecznie korzystać z Wikipedii, radzi Paweł Jochym:

1. CZYTAJ KRYTYCZNIE WSZELKIE TEKSTY Nie wszystko, co znajdziesz w internecie, jest prawdą. Przykład: po wpisaniu w wyszukiwarkę hasła „latający słoń” dostajesz ponad milion miejsc w sieci, w których to hasło występuje. Choć latające słonie nie istnieją, w internecie znajdziesz grafiki, fotomontaże, konkursy z logo w postaci latającego słonia itp. Niektóre bardzo przekonujące. Są też rzeczy, których w internecie nie ma, choć realnie istnieją. Nie można np. oglądać całości zbiorów muzeum wawelskiego, nie ma np. części kolekcji Karoliny Lanckorońskiej przekazanej w 1994 r. państwu polskiemu, cennych akwareli Hansa Ludwika Fischera. Cała kolekcja malarstwa na Wawelu według internetu zawiera raptem 20 obrazów – nie muszę mówić, że mocno odbiega to od rzeczywistości. Tymczasem wiele innych muzeów świata da się już wirtualnie zwiedzać w całości.

2. SPRAWDZAJ ŹRÓDŁA Tekst bez źródeł jest podejrzany, a są takie w Wikipedii. Źródła do artykułu zamieszczonego w Wikipedii znajdziesz zawsze w tym samym miejscu – na dole, pod testem. Są tam przypisy, czyli odwołania do źródeł, oraz bibliografia. To informacje rozumiane podobnie jak w bibliotekoznawstwie, 40

41

WIKIPEDIA

więc: skąd pochodzi dana informacja, dokładnie w którym miejscu artykułu bądź książki znajduje się dany cytat, oraz pozycje, z których korzystał autor hasła. A przynajmniej deklaruje, że korzystał. Zwróć uwagę, czy podane pod hasłem źródła przypadkiem się nie dublują. Linki zewnętrzne, które są w tym samym miejscu, to odnoszące się zazwyczaj do części artykułu informacje, gdzie jeszcze w internecie możesz te same treści znaleźć. To nie są źródła! Przykład: hasło „Leonardo da Vinci”. Uważam, że jest wzorcowo przygotowane – rozbudowana bibliografia i mnóstwo przypisów. Ale z hasłem „Mona Lisa” jest już gorzej – ubogie przypisy, tylko dwa, a jednym z nich jest po prostu artykuł z „Rzeczpospolitej”, w dodatku link nie jest aktywny, więc źródła nie można sprawdzić. Równie źle rokuje proporcja tekstu do obrazka – tekst właściwy to króciutki akapit, a trzy czwarte artykułu to spekulacje na temat tego, kim była modelka Leonarda. A technika malarska? Dlaczego obraz uważany jest za wyjątkowy? Nie ma odpowiedzi na te pytania.

3. SPRAWDŹ, CZY PODANE ŹRÓDŁA ISTNIEJĄ Nawet jeśli nie masz dostępu do podanych pozycji, zazwyczaj da się sprawdzić w internecie, czy faktycznie istnieją (w katalogach bibliotecznych dostępnych w Google Books, Google Scholar, recenzjach wydanych książek itp.). Sam już rzadko wchodzę między półki biblioteki analogowej, ponieważ katalogi biblioteczne są w coraz większym stopniu dostępne w internecie. Można przeglądać zbiory Biblioteki Kongresu Stanów Zjednoczonych, częściowo zdigitalizowana jest także nasza Biblioteka Narodowa i Biblioteka Jagiellońska. Wystarczy, jeśli odnajdziemy tytuł podany w bibliografii i sprawdzimy numer katalogowy. Biblioteka Narodowa ma 42

HOMO VICIPAEDICUS „To średni ssak edytujący z rodziny człowiekowatych, zamieszkujący planetę Ziemia. Głos identyczny jak u Homo sapiens, lecz między sobą znacznie częściej niż głosem komunikuje się za pomocą uderzania palcami w klawiaturę oraz używając myszy komputerowej. Gatunek kosmopolityczny, zamieszkujący bardzo zróżnicowane biotopy, jednak przyciągają go obszary z dostępem do internetu”. Źródło: Wikipedia: Homo_vicipaedicus

katalog BN na swojej stronie i pozwala przeszukiwać zasoby według autora i tytułu. To całkiem przystępna wyszukiwarka – dobra, żeby sprawdzić, czy dana książka albo artykuł istnieją naprawdę i gdzie je można ewentualnie znaleźć. Oczywiście jeśli naprawdę chce się zgłębić źródła, trzeba by znaleźć wskazany przez autora hasła fragment książki czy artykułu. To też się da zrobić w internecie, ale oczywiście nie w przypadku każdej pozycji. Sam w swojej pracy naukowej korzystam z Wikipedii, np. ze zbiorów formuł, bo są zebrane w jednym miejscu. Ale byłbym nieuczciwy, gdybym powiedział, że szukam po bibliotekach każdej książki i każdego artykułu. Sprawdzam źródła wyrywkowo, w zasadzie tylko wtedy, kiedy mam wątpliwości. Większe zaufanie mam do tekstów, które tylko utwierdzają wiedzę, jaką mam z innych źródeł.

43

WIKIPEDIA

4. ZAJRZYJ DO INNEJ WERSJI JĘZYKOWEJ Szczególnie cenne pod tym względem są Wikipedie angielska i niemiecka ze względu na duży rozmiar i wysoką jakość tekstów. Wystarczy obok hasła, które w danym momencie czytamy w polskiej Wikipedii, kliknąć na inny język i przeanalizować je w innej wersji. Należy zwrócić uwagę zwłaszcza na to, czy teksty te są niezależnymi opracowaniami, czy też są tłumaczeniem. Wiele haseł to po prostu tłumaczenia. To łatwo poznać – np. po tym, że struktura artykułu jest identyczna z oryginalną. Inny powód: jeśli jakieś hasło z dziedziny, którą dzieli wiele społeczności – np. z fizyki – jest dobrze opracowane w jednym języku, po co je pisać od nowa? Czasem do tłumaczenia dodawany jest jakiś akcent narodowy, np. rola jakiegoś polskiego naukowca albo polska specyfika. Oczywiście większe zaufanie możemy mieć do hasła, które nie jest tylko tłumaczeniem. Sprawdźmy, jak artykuł o obrazie „Mona Lisa” brzmi w angielskiej Wikipedii. Co mamy? Inna budowa tekstu: analiza estetyczna, historia kradzieży obrazu z początku XX w., historie wojenne obrazu, historie konserwacji itd. Jest też akapicik o spekulacjach na temat modelki, któ-

ra pozowała do obrazu. Prawie 50 przypisów i kilka źródeł. Zobaczmy jeszcze inne wersje: dobre wrażenie robi portugalska, szwedzka – wiele źródeł się powtarza. Przeglądanie różnych wersji językowych wyrabia pogląd na wiarygodność hasła, a jeśli się dobrze nie zna tych języków, można choćby porównać źródła. Sam często zaglądam do wersji niemieckiej uważanej za bardzo precyzyjną, choć niemiecki znam słabo.

5. ZWRÓĆ UWAGĘ NA OZNACZENIA JAKOŚCIOWE ARTYKUŁU Te oznaczenia pochodzą od redaktorów Wikipedii. Każdy artykuł powinien mieć jakieś oznaczenie, widać je na górze strony prezentującej hasło: „WERSJA PRZEJRZANA” – świadczy o przynajmniej elementarnym poziomie jakości artykułu. Nie oznacza bezbłędnego artykułu, lecz tylko skontrolowany przez doświadczonego redaktora pod względem oczywistych braków i ewentualnych wandalizmów (np. wprowadzania celowo fałszywej treści). W polskiej Wikipedii jednak to niespełna 500 haseł spośród ponad 800 tys., czyli nawet nie promil! „DOBRY ARTYKUŁ” – jak nazwa wskazuje, został uznany przez doświadczonych autorów za napisany dobrze, zgodnie z zasadami i względnie wyczerpująco. Obecnie jest tak oznakowane ok. 1 proc. artykułów w polskiej Wikipedii. „ARTYKUŁ NA MEDAL” – artykuł wyjątkowo dobry, wzorcowy. W tej kategorii znajduje się nieco więcej niż 0,5 proc. artykułów. Są też ostrzegawcze ramki – umieszczone nad artykułem pozwalają się zorientować, jakie braki ma oglądany tekst i do jakich jego aspektów należy podchodzić z ostrożnością. Na przykład: „Ten artykuł dotyczy niedawnego lub trwającego wydarzenia. Informacje w nim zamieszczone mogą się zmienić lub zdezaktualizować” – to dopisek przy artykule o wojnie domowej w Libii na początku 2011 r.

44

45

WIKIPEDIA

Albo hasło „Niepołomice”. Na oko zupełnie przyzwoite – ma fotografie, wiele informacji, ale na górze dopisek ostrzegawczy: „Ten artykuł wymaga uzupełnienia źródeł podanych informacji”. Sprawdzam – w przypisach tylko jedna pozycja, dane GUS, cała reszta informacji nie wiadomo skąd się wzięła. Cały artykuł nie jest mistyfikacją – Niepołomice istnieją, byłem tam! Ale opis może zawierać mnóstwo bzdur. Niestety, i takie przypadki w Wikipedii się zdarzają.

6. PORÓWNAJ INFORMACJĘ PRZYNAJMNIEJ Z JEDNYM NIEZALEŻNYM ŹRÓDŁEM Mogą to być książki autorów niewymienionych w haśle czy też w ostateczności inne strony internetowe. Trzeba je jednak traktować ze szczególną ostrożnością – zdarza się, że ten sam tekst jest umieszczony w różnych miejscach.

7. ZASTOSUJ „GOOGLE TEST” Jeśli napotkałeś informację, która wydaje ci się wątpliwa albo niezwykła – np. o osobie, o której nigdy nie słyszałeś, czy całkiem nowym zjawisku – poszukaj informacji o niej w kilku popularnych wyszukiwarkach internetowych. Jeżeli jedynym źródłem informacji okazuje się strona w Wikipedii, istnieje znaczne prawdopodobieństwo, że masz do czynienia z mistyfikacją w rodzaju „sprawy Batuty”. Z drugiej jednak strony należy ostrożnie podchodzić do wyników takiego sprawdzenia – czasem jakimś zagadnieniem interesuje się tak mała liczba osób, że istotnie jedynym źródłem informacji w internecie jest artykuł w Wikipedii napisany przez pasjonata. Przykład: hasło „orbital”, niezbyt zresztą dobrze w Wikipedii opracowane. Sprawdzam treść, potem wpisuję „orbital” do wyszukiwarki Google – znajduję kilka artykułów, każdy inaczej opracowany, ale informacje się powtarzają. Mam 46

WYSZUKAJ TO SOBIE Google to najpopularniejsza wyszukiwarka i w Polsce, i na świecie. Ale niejedyna. Jest jeszcze wiele innych, m.in.: Netsprint, Interia, AltaVista, Bing, Yahoo!, Szukacz. Istnieją też wyszukiwarki specjalistyczne, np. połączeń lotniczych. Powstają wyszukiwarki tematyczne – np. Wolfram Alpha, wyszukiwarka naukowych informacji i danych. Wyszukiwarki różnią się między sobą przede wszystkim metodami przeszukiwania internetowych zasobów oraz prezentowania wyników. Wszystko zależy od strategii właścicieli danej wyszukiwarki. Warto porównać wyniki w różnych wyszukiwarkach, żeby dotrzeć do jak najbardziej trafnych informacji.

nazwisko autora, tytuł naukowy – wierzę. Mogę jeszcze sprawdzić na stronie uczelni podanej przy jego nazwisku, czy taki pracownik jest rzeczywiście zatrudniony. Wiem teraz, że mam wiarygodne hasło.

8. SPRAWDŹ HISTORIĘ ARTYKUŁU Jeśli tekst ma wielu autorów i podlegał znaczącej edycji – można ostrożnie założyć, że jest wiarygodny tylko względnie. Może to także oznaczać, że przedmiot artykułu rodzi znaczne kontrowersje. Łatwo to stwierdzić, klikając u góry strony po lewej na zakładkę „dyskusja” tuż nad tekstem artykułu. Czasem z jej treści więcej się można dowiedzieć o opisywanym zjawisku czy problemie niż z samego hasła. Jeśli tekst jest obiektem ciągłych zmian i ognistych dyskusji, do jego zawartości należy podchodzić ze szczególną ostrożnością – zapewne środowisko jego autorów nie zdołało wypracować jeszcze zgodnego stanowiska i zawartość może odzwierciedlać bardziej przekonania różnych grup niż obecny stan wiedzy. Przykładem takiego właśnie tekstu jest artykuł o homeopatii. W takich okolicznościach lepiej poszukać informacji gdzie indziej, choćby w innej wersji językowej Wikipedii. 47

WIKIPEDIA

9. SPRAWDŹ LISTĘ AUTORÓW ARTYKUŁU Jeśli tekst jest dziełem anonima i brak mu wkładu edytorów o większym dorobku, należy go traktować jako bardzo niepewny. Za względnie pewne można uznać teksty stworzone przez doświadczonych edytorów o znacznym wkładzie w dziedzinę, której dotyczy artykuł, lub w dziedziny pokrewne (należy jednak pamiętać, że nawet najlepszym zdarzają się wpadki). Informacje o autorach znajdziesz w zakładce „historia i autorzy” u góry każdej strony po prawej. Wyświetli ci się lista z informacjami o pracach każdego autora – jeśli klikniesz na jego pseudonim, będziesz mógł sprawdzić, kim jest, ile i jakich haseł ma na koncie, zobaczyć jego referencje.

10. PONAD WSZYSTKO – CZYTAJĄC, MYŚL! (TO NIE BOLI:)

REKORDZIŚCI ADAMT – 106 688 edycji na koncie. Pierwsze miejsce wśród polskich autorów Wikipedii. Ma 34 lata, pochodzi z Wrocławia, działa od połowy 2006 r. Dziedziny: religia, historia starożytna i wczesnego chrześcijaństwa, geografia, psychologia, symbolizm w sztuce. KONRAD170 – Najmłodszy polski wikipedysta ma niespełna 11 lat (ur. w 2000 r.). Interesuje się motoryzacją i astronomią, w ciągu pół roku został redaktorem, wprowadził zmiany do 1700 haseł, stworzył 47 haseł, dotyczą one głównie typów samochodów – jeśli chcesz sprawdzić, jak wyglądają i jakie mają parametry kolejne modele Bugatti, Ferrari albo Porsche czy silniki do nich, niewątpliwie Wikipedia przekieruje cię na stronę przez niego stworzoną.

48

4. PORADNIK POCZĄTKUJĄCEGO WIKIPEDYSTY Redaktor Daniel Koć radzi, co wypada robić, a czego nie w Wikipedii: √ Jesteś indywidualistą? Przywiązujesz się do swojego stylu, chcesz bronić każdego sformułowania i słowa jak niepodległości? Będzie ci ciężko. Wikipedia to nie osobista strona internetowa, tylko przestrzeń publiczna. Nie jesteś u siebie w domu, myśl raczej, że jesteś gdzieś na ulicy i obowiązują cię podobne reguły. Musisz współpracować dla wspólnego dobra i pożytku. √ Nie bój się działać. Traktuj każde hasło jak plac budowy – nawet najlepiej opracowane zawsze przecież można poprawić. √ Obawiasz się oceny innych? Daj spokój! Możesz trafić na grubianina, który cię skrytykuje, albo na mnóstwo życzliwych, sympatycznych gości, którzy poprawią twój błąd czy dopiszą dodatkowe informacje, a hasło, na którym ci zależy, będzie tylko lepsze. Przygotuj się więc na to, że również twój wpis ktoś może zmienić. To ma też dobre strony – jeśli wpisujesz hasło i wiesz, że może być niekompletne, nie musisz się bardzo martwić, bo za dzień, dwa ktoś to zauważy i poprawi. Ale też nastaw się na negocjacje. Walka o jakąś informację czy sformułowanie jest możliwa. Wikipedia jest świetną szkołą współpracy. √ Na początek zacznij od drobnych kroków. Nie musisz od razu zakładać nowego, kompletnego hasła. Dopisz jakąś informację do hasła już istniejącego.

49

WIKIPEDIA

√ Widzisz błąd? Nie utyskuj, że Wikipedia jest niewiarygodna, zamiast się oburzać – po prostu popraw ten błąd. A może znalazłeś niekompletne hasło? Poprawianie, dopisywanie to dobra wprawka, również dobry cel na przyszłość. √ Pamiętaj, bądź rzetelny – dokumentuj źródła, rób możliwie dużo odnośników. Zadbaj o styl, nie opisuj emocji, tylko fakty. Nie pisz „fantastyczny wykonawca”, nawet w haśle o życiu Michaela Jacksona powinny być tylko fakty. Bądź odpowiedzialny, Wikipedia to nie twoje prywatne forum, to sprawa publiczna. √ Nie dla egoistów! Jeśli zdecydujesz się dopisać coś do Wikipedii, powinieneś pamiętać, że cokolwiek tam zamieścisz, przestanie należeć wyłącznie do ciebie. W końcu Wikipedia otwiera się hasłem: „Witaj w wolnej encyklopedii, którą każdy może redagować”. Każdy może zmienić hasło, wykasować, zredagować w inny sposób, skrócić, wydłużyć – również twoje hasło. To uczy pokory.

DLACZEGO JESTEM W WIKIPEDII? POLIMEREK: Jestem profesjonalnym chemikiem, pracuję w Polskiej Akademii Nauk. Kilka lat temu zauważyłem, że moi studenci są przygotowani teoretycznie, ale nie potrafią wiedzy przełożyć na praktykę. Na przykład świetnie znali destylację, potrafili ją opisać matematycznie, ale nie mieli pojęcia, jak skonstruować odpowiedni do jej przeprowadzenia aparat. Mieli problemy z rozróżnieniem laboratoryjnego szkła, a w Polsce jest mało literatury na ten temat. Napisałem więc z 50 takich artykułów i umieściłem w Wikipedii. Kiedy później jakikolwiek student z laboratoryjnym naczyniem w ręku pytał mnie znowu: „Co to jest i do czego to służy?”, prosiłem, aby naczynie sfotografował albo narysował, po czym pisaliśmy do tego tekst i wrzucaliśmy do Wikipedii. Te nasze artykuły widziałem potem na wielu internetowych stronach chemicznych, również w uczelnianych skryptach. Ubawiłem się bardzo, kiedy po dwóch latach nowi studenci przyszli do laboratorium i komentowali, że widzą w nim takie same naczynia, o których czytali w internecie. Ponieważ ciągle jeszcze jest sporo sprzętu laboratoryjnego do opisania, z nowymi rocznikami zamierzam tworzyć nowe hasła. NIKN: Szukałem informacji o rzymskim zapisie liczb do szkolnego wypracowania. Miałem wtedy 10 lat. Jednym z linków była Wikipedia. Zdziwiłem się, że jest tam przycisk „Edytuj”. Pomyślałem sobie: to niemożliwe, przecież co by było, gdyby jakiś wariat zastąpił artykuł jakimiś wulgaryzmami albo po prostu głupotami. Kilka miesięcy później natrafiłem na Wikipedię ponownie. Jeszcze później zakochałem się w niej. Teraz jestem wikipedioholikiem, niemal non stop coś edytuję.

50

51

WIKIPEDIA

5. KROK PO KROKU

JAK DOPISAĆ SIĘ DO WIKIPEDII? Podobnie jak w pozostałych internetowych serwisach, również na stronie Wikipedii znajdziesz instrukcje postępowania. Kryją się oczywiście w zakładce Pomoc (Rys. 1.1) – szukaj jej na stronie głównej albo stronie każdego hasła. W lewym pasku rozwiń odnośnik „Dla wikipedystów”. Nie wiesz, jak wykonać kolejny ruch – wstawić link czy zdjęcie – korzystaj z tego poradnika. Istnieje też tzw. wikietykieta, zbiór zasad, z którym warto się zapoznać. Ułatwi to zrozumienie zachowań innych wikipedystów, zasad negocjacji kształtu hasła itp.

ZAKŁADASZ KONTO Po co ci konto w Wikipedii? Możesz wpisywać hasła albo dopisywać do nich treść z marszu, nie zakładając konta, ale wówczas numer IP twojego komputera będzie widoczny w historii hasła, co znaczy, że każdy będzie mógł twój komputer wytropić, sprawdzić, może nawet zaatakować. Jeśli założysz konto, będziesz się posługiwać wybranym przez siebie pseudonimem, numer komputera pozostanie ukryty. Konto zwiększa również twoją wiarygodność jako autora hasła i innych wprowadzo- Rys. 1.1 nych zmian. Uwaga! Możesz mieć wiele kont – Wikipedia tego nie zakazuje. Zdarza się, że wikipedyści mają ich po kilka, każde np. dla odrębnej dziedziny, w której się udzielają. 53

WIKIPEDIA

√ Na stronie głównej kliknij Logowanie i rejestracja (w prawym górnym rogu). Pojawi się okno logowania.

√ Przepisujesz tekst z rysunku, wybierasz login (pseudonim) i hasło. Twój YouTube login będzie widoczny przy każdym twoim udokumentowanym działaniu w Wikipedii.

√ Kliknij Zarejestruj się.. Pojawi się okno zakładania konta (Rys. 1.2). √ Kliknij Załóż nowe konto.. I już je masz. Poza możliwością pracy pod własnym loginem zyskujesz również: osobistą stronę dyskusyjną, własny brudnopis, możliwość tworzenia listy obserwowanych stron w serwisie.

WPROWADZASZ ZMIANY DO ISTNIEJĄCEGO HASŁA Widzisz błąd? Może masz nowe informacje, uważasz, że jakieś hasło jest niekompletne? Spróbuj zmienić to hasło, dopisać brakujący fragment, uzupełnić informacje. √ Do wyszukiwarki na stronie głównej Wikipedii wpisz hasło, które cię interesuje, i wejdź w nie. Jeśli masz konto, najpierw się zaloguj. √ Wejdź w zakładkę Edytuj po prawej stronie na górze strony. Już możesz pisać w tekście wybranego hasła. Nie przejmuj się tajemniczymi nawiasami i znaczkami, spróbuj napisać cokolwiek (Rys. 1.3 pkt 1). Widzisz? Działa! Nie obawiaj się – to, co wpisałeś, możesz zawsze wykasować, zupełnie jak w każdym edytorze tekstów. √ Sprawdź, jak wyglądają zmiany, które wprowadziłeś, zanim je zapiszesz. Wybierz Pokaż podgląd na dole strony, którą edytujesz (Rys. 1.3 pkt 2). Mogłeś się przecież pomylić, zrobić literówkę – po co to później odkręcać? Po lewej stronie widzisz, co było przed twoimi wpisami, po prawej – co się zmieniło w wyniku twojej działalności.

Rys. 1.2

√ Wszystko się zgadza? Możesz kliknąć Zapisz (Rys. 1.3 pkt 3). Właśnie wprowadziłeś zmiany w Wikipedii.

54

55

WIKIPEDIA

Jeśli wykasujesz to, co zapisałeś, też zostawisz ślad. Jeśli jednak tylko YouTube edytowałeś i nie zapisywałeś zmian, nikt tego nie będzie widział. Uwaga! Niektóre hasła są zablokowane dla początkujących wikipedystów, to są tzw. wersje zabezpieczone. Na przykład nie uda ci się tak po prostu dopisać do hasła o historii Polski. Żeby coś tam dorzucić, musisz napisać do redaktorów opiekujących się hasłem.

WPISUJESZ NOWE HASŁO √ Wpisuję do wyszukiwarki Wikipedii moje hasło, np. „Koniec epoki kredy” (poprawnie, z uwzględnieniem dużych liter). W ten sposób upewnię się, czy na pewno już ktoś takiego samego nie założył. Pojawi się strona z wynikami wyszukiwania (Rys. 1.4).

Rys. 1.3

Wikipedia informuje: Przepraszamy, ale nie ma jeszcze artykułu „Koniec epoki kredy” w Wikipedii. Niżej podświetlony czerwony napis z moim hasłem. Klikam i mogę wpisać treść. Następne kroki będą takie same jak przy wprowadzaniu zmian do hasła już istniejącego – czyli najpierw podgląd, potem zapisywanie. √ Warto też wypełnić okno Opis zmian (Rys. 1.3 pkt 4). Wydaje się to zbędne, kiedy wprowadziłeś niewielką zmianę, ale to dobry odruch i zwyczaj wikipedystów. Dzięki temu można odtworzyć historię zmian w haśle, sprawdzić, kto je wprowadził i dlaczego. To dla potomnych, będzie im łatwiej tropić, jak się rozwijało hasło. Co wpisywać? Na przykład: „Dopisanie punktu numer 4 w haśle X”. I wystarczy. √ Jeśli chcesz w całości wykasować to, co wpisałeś – kliknij na zakładkę Anuluj (Rys. 1.3 pkt 5). Hasło wraca do stanu poprzedniego.

Rys. 1.4

Pamiętaj, każda zmiana będzie widoczna w historii zmian w zakładce Historia i autorzy na górze strony. Pod warunkiem że tę zmianę zapiszesz.

56

57

WIKIPEDIA

Pisanie w edytorze Wikipedii przypomina pracę w zwykłych edytorach tekstu, z kilkoma drobnymi różnicami: √ Niektóre efekty można osiągnąć tylko przy użyciu specjalnych znaków. Chodzi m.in. o rodzaj czcionki, pogrubianie czy pochyłe litery, dodawanie linków, przypisy czy nagłówki. To trochę utrudnia edycję i oczywiście ją wydłuża. Żeby rozwikłać system, wystarczy jednak kliknąć w pasek menu Znaki specjalne, Zaawansowane, Pomoc (Rys. 1.5 pkt 1).

Rys. 1.5

√ Pisanie haseł warto wypróbować najpierw w brudnopisie.. Otwierasz go już ze strony edycji hasła (Rys. 1.5 pkt 2). Jeśli masz własne konto, 58

masz też prywatny pusty brudnopis. Możesz w nim uczyć się wpisywaYouTube nia haseł bez obaw, że coś zepsujesz – to, co wpiszesz do brudnopisu, nie zostanie tam na zawsze, ale będzie wyczyszczone. Tam też warto trenować z uczniami.

1.

CZY WIESZ, ŻE...?

2.

BLOGOWANIE W SZKOLE

3.

PIĘĆ SPOSOBÓW NA BLOG W SZKOLE

4.

ONI TO ROBIĄ

5.

ZANIM ZACZNIESZ PROWADZIĆ BLOG

6.

KROK PO KROKU

BLOGI

WIKIPEDIA

YouTube

1. CZY WIESZ, ŻE...?

Jest 5 lutego 2010 roku, młody chłopak z długimi włosami staje wśród ministrów w garniturach: „Nazywam się Maciej Budzich, jestem blogerem i witam serdecznie pana premiera”. Tak rozpoczyna się przełomowe spotkanie Donalda Tuska z internautami. Po jednej stronie rząd, a na czacie rzesza internautów. Powód – zaprojektowana przez rząd tzw. ustawa hazardowa. Miała uregulować rynek kasyn i gier losowych, ale znalazł się w niej również nakaz blokowania internetowych stron z hazardem i pedofilią. Internauci zakrzyknęli: To cenzura! Zdaniem wielu zapis doprowadziłby do blokady „czystych” stron, za to problemu by nie rozwiązał. Protest przeciw ustawie podpisało w internecie 77 tys. osób, pod ich naciskiem rząd wycofał się z pomysłu. Dlaczego to przełomowe wydarzenie? Bo rząd po raz pierwszy w historii docenił głosy z internetowych forów. Okazało się też, że użytkownicy internetu potrafią się zorganizować w skuteczny ruch obywatelski. Protest podpisywali ludzie w różnym wieku, różnych zawodów. Zmobilizowanie takiej siły umożliwiły blogi, mikroblogi, fora. Łatwe w obsłudze i dostępne dla każdego, niezależnie od technologicznego przygotowania. Traktuje63

BLOGI

my je jak naturalne środowisko, nie pamiętamy, że jeszcze kilka lat temu nie byłoby to możliwe.

radzili z tym sobie tylko profesjonalni programiści, którzy znali język proWIKIPEDIA gramowania HTML.

PAMIĘTNIK DLA WSZYSTKICH

Blogowy boom zaczął się wraz z rozwojem darmowych serwisów internetowych (na przykład Blogger powstał w 1999 r., a rok później pierwszy polski blogowy serwis nlog.org). Dopiero te serwisy umożliwiły wszystkim YouTube zakładanie oraz prowadzenie blogów. Umiejętności techniczne przestały być potrzebne, blogowanie stało się tak łatwe, że teraz już każdy, kto zechce, może się postawić w roli publicysty i wydawcy jednocześnie.

To, czym jest blog, dla nikogo już dzisiaj nie jest tajemnicą. Wiadomo – to strona internetowa z chronologicznie uporządkowanymi wpisami, najczęściej ma charakter osobisty i pełni funkcję internetowego pamiętnika. Mamy już nawet przesyt blogów, w każdej dziedzinie znajdziemy ich wiele: kulinarne, młodych matek i początkujących ojców albo nastolatków kojących w internecie bóle dorastania. Blogi są już tak dobrze zadomowione, że z łatwością akceptujemy tego rodzaju publicystykę, wpis polityka z jego blogu jest dzisiaj traktowany na równi z oficjalnymi wypowiedziami. Ale historia blogów nie jest długa, sięga raptem lat 90. XX w. Za pierwszy blog uważa się stronę „What’s New?” założoną w 1991 r. przez Tima Bernersa-Lee, pioniera sieci WWW. Służyła głównie objaśnianiu tajników tej technologii. Nazwę, na początku „weblogs”, wymyślił Jorn Barger, od web (ang. sieć) oraz log (ang. dziennik pokładowy). W 1999 r. programista Peter Merholz skrócił to słowo i tak pozostał „blog”.

Początkowo blogi służyły przede wszystkim jako miejsce do publikowania linków, kierowały głównie do innych stron internetowych. Nie od razu też były popularne – przez pierwsze lata działało ich zaledwie kilkadziesiąt, z łatwością można było śledzić wpisy na każdym z nich. Dlaczego tak niewiele? Ponieważ zbyt trudno było je prowadzić zwykłemu użytkownikowi,

64

Szacuje się, że co sekundę powstają dwa nowe blogi, a na świecie bloguje ponad 180 mln osób, niezależnie od wieku i zajęcia. Blog to najprostsza w obsłudze strona internetowa. Prosta przy zakładaniu, równie prosta w prowadzeniu. I nic nie kosztuje – jest wiele serwisów, które oferują je za darmo. Żeby prowadzić blog, nie musisz wiele wiedzieć ani o internecie, ani o informatyce. Zakładasz konto e-mailowe (kto tego jeszcze nie potrafi?), logujesz się w wybranym serwisie blogowym i już możesz pisać i publikować.

ZALETY BLOGÓW: √ Podstawową cechą i jednocześnie ogromną zaletą bloga jest UŁOŻONA CHRONOLOGICZNIE TREŚĆ.. Ostatnio wrzucone teksty, zdjęcia czy filmy widać automatycznie na górze strony. Nowości nie da się przegapić. Zanim pojawiły się blogi, na internetowych stronach panował chaos. Żeby zwrócić uwagę na najnowszy wpis, administratorzy stron musieli do niego dodawać np. czerwoną strzałkę, która mówiła: to tutaj znajdziesz najświeższe wiadomości. Dzisiaj wiele serwisów jest zorganizowanych tak jak blogi: media informują w ten sposób o newsach, Facebook wyświetla najświeższe informacje na górze strony. √ JASNA I PROSTA STRUKTURA – każdy, kto widział choć jeden blog, zrozumie układ wszystkich innych. W centralnej części strony są wpisy lub obrazy umieszczone przez autora, pod nimi – komentarze internautów. 65

BLOGI

√ ŁATWY DOSTĘP DO ARCHIWUM – możesz dotrzeć do każdego wpisu i komentarza zamieszczonego na blogu od chwili jego założenia. W ten sposób powstaje regularne archiwum, które szczególnie warto wykorzystać w szkole (o tym później). Jak przeszukiwać takie archiwum? Oczywiście da się to zrobić według dat – są widoczne, nie da się ich zamienić czy sfałszować. √ PROSTY SYSTEM KATALOGOWANIA WPISÓW.. Pomaga, gdy będziesz chciał odszukać na blogu jakiś konkretny wpis, ale daty jego publikacji nie pamiętasz. Wpisów nie da się uporządkować według rozdziałów i podrozdziałów. Są jednak inne możliwości. Pierwsza – tzw. tagowanie. To słowa kluczowe, etykiety, którymi możesz opatrzyć każdy wpis. Wybierasz co najmniej trzy słowa, które występują w tekście i są dla niego strategiczne. Jeśli piszesz o tym, kiedy użyć „u”, a kiedy „ó”, tagi mogą być takie: ortografia, „ó”, „u”. Jeśli opisujesz wycieczkę klasową do Krakowa, tagi mogą brzmieć po prostu: klasa 2c, wycieczka, Kraków. Jeśli uczniowie będą chcieli wyszukać te informacje, właśnie takie słowa będą wpisywali do wyszukiwarki na blogu. Wszystkie tagi są widoczne na stronie blogu i można w nie kliknąć w każdej chwili. Kolejna możliwość – porządkowanie wpisów według kategorii, które działają jak zakładki na stronie. √ PROSTY W OBSŁUDZE – blog jest prosty zarówno w prowadzeniu (edytowaniu), jak i zarządzaniu nim (administrowaniu). Edytowanie przypomina korzystanie z edytorów tekstów, które już znamy z komputera domowego czy służbowego. Wystarczy w odpowiednie okno wpisać tekst, kliknąć „Zapisz” i zrobione. Dlatego tak łatwo nowemu użytkownikowi poradzić sobie z prowadzeniem blogu. Równie proste jak umieszczanie na blogu treści jest dołączanie zdjęć czy filmów – zazwyczaj serwis prowadzi autora za rękę: kliknij tu, szukaj tam, podświetl to,, naciśnij „załącz” i już na blogu ląduje zrobione podczas doświadczenia w szkole zdjęcie z telefonu komórkowego.

66

2. BLOGOWANIE W SZKOLE

WIKIPEDIA

Wyobraźcie sobie gimnazjalistów, którzy – naprawdę z chęcią i zapałem – piszą wspólną recenzję ze spektaklu Szekspira. I jeszcze ścigają się, kto pierwszy. Wyobraźcie sobie drugoklasistów z podstawówki, którzy ledwo potrafią pisać, ale już tłumaczą sobie nawzajem polskie przysłowia – niektórzy za pomocą rysunków, bo tylko tak na razie potrafią się wypowiedzieć. Niemożliwe? Zobaczycie sami. Uczniowie spędzają w sieci większość czasu. Dlaczego między grami, oglądaniem filmów a żartami w internetowych komunikatorach nie mieliby poświęcić kilku minut na zadanie domowe, np. na szkolnym blogu? Przyznali mi się, że nie nudzą ich szczegóły szkolnego projektu, jeśli mogą je ustalać przez Skype’a. Dotarłam do uczniów, którzy chętnie uczą się fizyki, bo bawi ich szukanie informacji w internecie. A nauczyciele? Cieszą się, że nie muszą nosić zeszytów z pracami domowymi do domu – prace domowe sprawdzą w internecie. Utopia? Udowodnię, że nie. – Odkąd zacząłem prowadzić blog dla moich uczniów, przestałem od nich słyszeć: „Zapomniałem odrobić zadanie domowe” albo „Nie pamiętałem, co było zadane”. Jest blog, więc nie ma już wymówek. Wiedzą, że w razie czego tak im właśnie odpowiem – mówi nauczyciel Will Richardson (weblogg-ed.com), amerykański ewangelizator nowoczesnych technologii w edukacji. Richardson wydaje poradniki dla nauczycieli z pomysłami na wykorzystanie internetu w edukacji, na swoich blogach zachęca ich do korzystania z nowych mediów, podsuwa nowe pomysły zastosowania narzędzi internetowych w szkole.

67

YouTube

BLOGI

BLOG MOŻE SIĘ NAUCZYCIELOM PRZYDAĆ Z KILKU POWODÓW: √ Jest dobrą platformą komunikacji z uczniami i rodzicami. Uczniom można tam zostawiać informacje, m.in. przypominające o zadaniach domowych czy terminach sprawdzianu. Rodzicom – o szkolnych postępach ich dzieci. √ Nauczyciel na blogu może prowokować dyskusje wokół przedmiotu, który wykłada. Np. klasa czyta lekturę, nauczyciel wpisuje na blogu problem do rozstrzygnięcia, a zadaniem uczniów jest dyskusja wokół niego. W ten sposób nauczyciel przedłuża dyskusję, przenosi ją poza klasę, poznaje też swoich uczniów. Zdaniem Richardsona entuzjazm wśród uczniów wywołuje samo zadanie prowadzenia własnego blogu. √ Blog pomaga uczniom pogłębiać swoje zainteresowania, wyrabiać własne poglądy i ośmielać do ich wyrażania. Uczą się w ten sposób pisać, dyskutować i dowodzić swoich racji. Uczą się również odpowiedzialności za własne wypowiedzi – w sieci podlegają publicznemu osądowi.

tamtej pory często zapraszali do dyskusji pisarzy albo uczniów z innych WIKIPEDIA szkół, z innych krajów. Dlaczego więc do szekspirowskiej dyskusji licealistów ze Szczecina nie mieliby dołączyć licealiści z Krakowa albo Londynu? Lektura ta sama, ale inny nauczyciel z odmiennymi metodami prowadzenia lekcji, inna perYouTube spektywa uczniów i inny kontekst kulturowy. Kto znajdzie choć jeden argument przeciw temu, że taka wymiana poglądów jest cenna? Szkoły praktykują wymianę uczniów, potem zazwyczaj wchodzi w rachubę wymiana e-maili, które nie sprzyjają prowadzeniu dynamicznej dyskusji. Wymiany organizuje się, żeby uczniowie poznali inną kulturę i poćwiczyli język obcy, nie żeby się wspólnie uczyli. Blogi są idealnym narzędziem do tego, żeby taka szkolna wymiana poszła dużo dalej. Jeszcze inny atut – w tradycyjnej szkole prace uczniów czytają tylko ich autorzy i nauczyciele. Może także nadzwyczaj dociekliwi rodzice. A jeśli to praca dobra, dowcipna, odkrywcza, wartościowa? Szkoda, że nikt poza tym wąskim gronem nie ma szansy jej poznać. Otwarty, publiczny blog to umożliwi. I da uczniom szansę porównywać swój dorobek z dorobkiem kolegów z klasy, szkoły i dalszych okolic.

BLOG UKRYTY: BY TRZYMAĆ KRYTYKÓW Z DALA

BLOG PUBLICZNY: SZEKSPIROWSKA DEBATA NIE ZNA GRANIC Według Willa Richardsona największą korzyścią z internetu w edukacji jest jednak to, że lekcja może wyjść poza ramy jednej klasy, mury szkoły, za miasto, nawet za granicę. – Uczniowie mogą się uczyć od ekspertów, profesjonalistów najwyższej rangi, nawet jeśli żyją daleko od siebie – podkreśla Richardson. Na prowadzonych przez niego zajęciach z angielskiego uczniowie zaprosili do dyskusji na klasowym blogu autorkę ulubionego bestsellera z oddalonego o tysiące mil miasta. Na życzenie uczniów pisarka opisała, jak wpadła na pomysł takich, a nie innych książkowych postaci, skąd wzięła projekty kolejnych scen, wyjaśniała symbole, których użyła w powieści. Ośmieleni uczniowie od 68

Niektórzy mają jednak wątpliwości – nie każdy uczeń chciałby, żeby jego pracę czytali inni internauci. Niektórych taka ewentualność może krępować, nawet blokować. W końcu nie wszyscy mają obowiązek być dobrymi publicystami. Wiemy też, że wszystko, co wrzucimy do internetu, zostanie w nim już na zawsze. A przecież nie każdą szkolną pracę warto tam umieścić. Jest wyjście: blog można udostępnić tylko wybranym – jednej klasie albo tylko uczniom i ich rodzicom. Tak zrobiła Anna Czyżycka, nauczycielka ze Stróż k. Nowego Sącza. Kiedy założyła swój klasowy blog, był dostępny dla wszystkich. Uczniów to jakoś nie zrażało – pisali wspólne recenzje. Problem w tym, że na stronę „Bojlera i spółki” zaglądali też nauczyciele. Zaczęli polonistce wyty69

BLOGI

kać, że toleruje u uczniów błędy językowe. Rzeczywiście – kilka w uczniowskich wpisach przegapiła. Przyjęła, że na blogu reżim poprawności językowej może być nieco rozluźniony. Po to żeby uczniowie czuli się swobodniej w nowej roli. Jednak chciała uciec od niekończących się uwag kolegów. „Utajniła” blog, dostęp otrzymali wyłącznie uczniowie. Ale błędom wypowiedzieli wojnę – wspólnie. Po pierwsze, jeśli nauczycielka znajdzie błąd, tłumaczy, na czym polega, a uczeń musi poprawić wpis. Po drugie, przypomina uczniom o sprawdzaniu wpisów co najmniej w słowniczku Worda. Raz też postawiła jedynkę za błąd niepoprawiony mimo uwag. Ten uczeń nigdy potem nie zostawił błędu bez poprawki. Od czasu do czasu na blogu odbywa się też akcja wyłapywania błędów. Nauczycielka robi wpis: „Znajdź błędy językowe” i kilka z nich zaznacza (bez podawania nicków czy nazwisk). Zadanie uczniów: znaleźć błędy te i inne, opisać je i podać propozycję poprawnych sformułowań.

3. PIĘĆ SPOSOBÓW NA BLOG W SZKOLE

WIKIPEDIA

YouTube

1. BLOG – TABLICA INFORMACYJNA Kiedy wycieczka, kto jeszcze nie zapłacił? Kiedy klasówka, z jakiego materiału? Gdzie studniówka i jak ją zorganizujemy? Te i wiele innych spraw płynnie obsłuży oficjalny blog szkolny albo blog klasowy prowadzony jak tablica informacyjna. Może to być dziennik klasowych wydarzeń – wycieczek właśnie, dyskotek czy akcji społecznych. Albo informator i kalendarium z informacjami typu: jutro wywiadówka, klasówka, oto plan lekcji. Atut takiego blogowania – wszystkie informacje są łatwo dostępne i w jednym miejscu w sieci. Zawsze są pod ręką, wszędzie. Każdy zainteresowany może z łatwością do nich dotrzeć z komputera w szkolnej pracowni informatycznej, z komputera domowego, z internetowej kafejki, z telefonu komórkowego. Drugi atut – informacje łatwo uzupełniać, równie łatwo je komentować.

RODZAJE BLOGÓW √ WIDEOBLOG – składa się z filmów √ FOTOBLOG – ze zdjęć √ AUDIOBLOG – blog udźwiękowiony, to po prostu audycje MP3 √ COMICSBLOG – pisany w formie komiksu √ SKETCHBLOG – blog rysunkowy √ MOBLOG – pisany z telefonów komórkowych √ MIKROBLOG – krótkie wpisy o długości 140 znaków √ LINKBLOG – blog składa się wyłącznie z odnośników do innych stron

70

Do prowadzenia takiego blogu powinna być wyznaczona konkretna osoba, tak żeby żadne ważne wydarzenie nie zostało pominięte. Jeśli blog jest prowadzony regularnie i można na nim polegać, będzie świetnie spełniał swoje zadania. Jeśli jednak czytelnicy znajdą na nim informacje nieaktualne, przestaną tam zaglądać i strona „umrze”. Dorzucę jeszcze jedną zaletę – żeby poprowadzić taki dzienniczek, nauczyciel nie musi czekać, aż do jego szkoły zostanie doprowadzone szybkie internetowe łącze ani na to, by jego pracownia została wyposażona w komputer. Nieważne jest także to, jak mocne serwery ma szkoła i czy ją stać na własną internetową platformę. Do wyboru jest wiele platform internetowych za darmo, w sieci, na wyciągnięcie ręki, czy raczej – na kliknięcie.

71

BLOGI

2. BLOG MERYTORYCZNY NAUCZYCIELA CO NA JĘZYKU... To blog, w którym mniejsze znaczenie ma refleksja autora, a większe – merytoryczna informacja. Nie ma w nim wiele treści osobistych, bo ważniejsze są opracowane problemy, zadania czy ciekawostki z konkretnej dziedziny. Może i takie, które wykraczają poza szkolny program – na lekcji nie uda się ich przedstawić, a są ciekawe i pomogłyby uczniom zrozumieć – a może nawet polubić! – dany przedmiot. Zresztą prawda jest taka – każdy uczeń jest zainteresowany twoim przedmiotem w różnym stopniu, a na lekcji masz czas na absolutne podstawy. Na blogu możesz skupić się właśnie na ciekawostkach, bez pośpiechu omawiać problemy merytoryczne – temat po temacie, ze zdjęciami, z filmikami, rysunkami, animacjami.

WIKIPEDIA

Blogowanie daje dużo więcej możliwości niż proste zamieszczanie tekstów. Np. językoznawca profesor Jerzy Bralczyk prowadzi wideoblog „Co na języku, to w głowie” (jerzybralczyk.bloog.pl). Na kamerę własnego komputera nagrywa swoje krótkie wykłady – siedzi w nich po prostu w swoim pokoju, na tle okna. Wypowiedzi na tym blogu nazwał „wgadami” – w odróżnieniu od wpisów na standardowym blogu tekstowym. I pod tymi „wgadami” gromadził po kilkaset komentarzy.

YouTube

Można wrzucać tu dla uczniów materiały do pobrania – np. zestawy zadań przed egzaminami. Można też powoli gromadzić cały materiał programowy. Materiał zostanie na blogu, możesz do niego wracać w kolejnych latach, zamiast grzebać w starych notatkach i przeglądać te same podręczniki czy zbiory zadań rok w rok.

3. BLOGOWANIE Z UCZNIAMI Możesz też przyjąć najprostsze wyjście – poprowadzić blog z linkami kierującymi do najlepszych stron internetowych, które poszerzą wiedzę uczniów w twojej dziedzinie. W końcu kto jak nie nauczyciel wie, co w jego dziedzinie jest w sieci naprawdę interesujące, a co tylko odtwórcze albo która strona zawiera błędy? Co naprawdę przyda się jego uczniom, co ich zachęci do przedmiotu? Być może z tak przygotowanego materiału skorzystają także inni, którzy na ten blog trafią w sieci. Możesz się również umówić z uczniami, że oni wyszukują w sieci coś interesującego z działu, który właśnie omawiacie, a ty sprawdzasz, ile to jest warte – jeśli dobre, wrzucasz na blog. Internet pełen jest takich przydatnych do lekcji materiałów, wystarczy je wyszukać i sprawdzić. Taki blog to doskonałe rozwiązanie dla nauczycieli, którzy wolą pozostać w roli mistrza, nie internetowego kolegi. Nie muszą przy tym stawać do konkurencji o miano najbardziej poczytnego blogu, nie są zobligowani do uzupełniania materiału bardzo systematycznie ani też do ciągłej obecności na blogu. 72

Blog klasowy prowadzi nauczyciel – to on zamieszcza kolejne wpisy. Może to być dyskusja wokół lektur, recenzja sztuki teatralnej, opinia po klasowej wycieczce, matematyczny problem do rozstrzygnięcia czy rozwiązanie geograficznych zagadek. Uczniowie występują w roli internetowych czytelników – w komentarzach pod wpisami nauczyciela odpowiadają na pytania, dyskutują nad rozwiązaniem problemu. Mogą również proponować własne tematy do dyskusji – jeśli nauczyciel, jako właściciel blogu, da im takie uprawnienia. Czyli o ile zaprosi ich do blogu jako współautorów, nie zwykłych czytelników. Dzięki temu będą mogli załączać linki do ciekawych stron internetowych, fotografie albo filmy, będą mogli zamieszczać własne wpisy (w języku blogów: posty). Co mi to da? Jak dużo mi to zabierze czasu? – to podstawowe i zrozumiałe dylematy nauczyciela, kiedy mu się podsunie pomysł blogowania z uczniami. Takie pytania słyszy podczas szkoleń Anna Czyżycka. Odpo73

BLOGI

wiada na nie anegdotą o swojej klasie gimnazjalnej – pierwszej, z którą zaczęła blogować. Odkryła blogowanie podczas szkolenia z projektowania wniosków unijnych. Założyła blog na potrzeby kursu, miał pomóc w wypracowaniu wspólnego projektu w grupie i dyskusji nad nim. Ale wpadło jej do głowy, że taki blog rewelacyjnie nadaje się do wspomagania prowadzenia lekcji. – Trochę się tylko martwiłam, żeby nie opóźnić programu przez takie internetowe „wygłupy”. Zwłaszcza że to była trzecia klasa, a przed nią egzaminy końcowe. Nie wszyscy byli orłami z polskiego – mówi nauczycielka. Blogowała z trzecioklasistami przez jeden semestr. Jakie było jej zdumienie, kiedy zobaczyła wyniki ich egzaminów! – Podciągnęli się w części humanistycznej, osiągnęli średnią 39 pkt na 50 możliwych. To dzięki pracy na blogu! Kiedy namawia kolegów do blogowania, nie kryje, że to jej zajmuje trochę więcej czasu niż praca tradycyjnymi metodami. – Zwłaszcza na początku, kiedy musisz oswoić technologię. Przygotować blog, potem przemyśleć zadania. Ale i potem, bo musisz być na tym blogu często, również wieczorami – opowiada. Zdaniem Czyżyckiej na blogu po prostu łatwiej namówić uczniów do aktywności. Każdego, nie tylko tych ambitnych i wyrywających się do odpowiedzi. – Poza tym mam nową, dodatkową formę sprawdzania umiejętności uczniów. Dzięki temu rzadziej sprawdzam zeszyty i nie noszę sterty papieru do domu. Kiedyś pracowałam bez blogu, teraz nie wyobrażam sobie lekcji polskiego bez tego.

4. UCZNIOWIE BLOGUJĄ

WIKIPEDIA

Kiedy wspominałam znajomym nauczycielom, że mogliby wykorzystać blog do pracy z klasą, słyszałam głównie protesty. Brakuje w klasie komputerów, szkoda czasu, to zbyt skomplikowane. Nie działał nawet argument, że dzięki blogowi mogą zadawać prace domowe, YouTube a potem sprawdzać rozwiązania z domowego komputera, a nawet z komórki. To nie atut? – Blogi są dobre dla uczniów. Niech sobie ich używają do dyskusji, jeśli lubią. Ale potem najlepiej, żeby mi to wydrukowali. Albo niech wyślą e-mailem – słyszałam. Dlaczego akurat e-mail? Ponieważ obsługuje się go naprawdę łatwo. W ciągu ostatnich lat nauczyliśmy się jego obsługi tak dobrze, że sądzimy, że jest prosta. Może to niektórych zaskoczy, ale prowadzenie klasowego blogu jest równie łatwe. Jeśli jednak zdecydujesz, że uczniowie prowadzą blogi samodzielnie, też może być z tego pożytek. Samodzielność, kreatywność, umiejętność współpracy to cechy, które można w uczniach wzmocnić przy takim podejściu. Te same cechy kształtuje kilkuosobowa praca nad projektami. A przynajmniej jeden projekt jest w gimnazjum obowiązkowy.

FAŁSZYWE

BLOGI

W internecie można spotkać też fałszywe blogi. To np.: √ SPLOG – blog tworzony przez internetowe roboty, które w wyszukiwarkach ustawiają (pozycjonują) korzystnie jakąś konkretną stronę lub markę. √ FLOG – pisany przez kogoś, kogo opłaca konkretna firma, żeby tajnie promował jakiś produkt czy markę, udając, że pisze autentyczny internetowy dziennik.

74

75

BLOGI

Te projekty nie muszą dotyczyć materiału z jednego wybranego przedmiotu, mogą być międzyprzedmiotowe albo po prostu oparte o uczniowskie, pozalekcyjne hobby. W dodatku nie jest konieczne, aby uczniowie robili je wyłącznie wewnątrz swojej klasy – projekt może zrobić pierwszoklasista z kolegą z trzeciej klasy. Jak się mają spotkać, jak wspólnie pracować? Blog to narzędzie dla nich wymarzone. Potem nie trzeba wcale drukować efektów ich pracy, wystarczy załączyć linki na własnej stronie, może na nauczycielskim blogu. A ty na bieżąco możesz obserwować ich pracę i mieć nad nią stałą kontrolę.

5. OSOBISTY BLOG NAUCZYCIELA To najbardziej tradycyjne zastosowanie blogu – w sieci jest sporo blogów prowadzonych przez polonistki, matematyków albo nawet anonimowych nauczycieli. Wrzucają do internetu humor z zeszytów szkolnych, dyskusje z pokoju nauczycielskiego, ale także swoje odkrycia i refleksje dotyczące ich przedmiotu. Jeśli więc masz coś do powiedzenia, chcesz się tym podzielić, nie przeszkodzi ci wiedzieć, co inni o tym sądzą – skorzystaj z możliwości, jakie daje sieć. Tu każdy może być publicystą. Zakładasz osobisty blog, jesteś jego jedynym właścicielem i administratorem. Masz całkowitą władzę nad tym, co się tam ukazuje. To ty wpisujesz tam treść, załączasz zdjęcia i filmy. Czytelnicy mogą jedynie komentować. O ile im na to pozwolisz – bo możesz też komentarze czytelników zablokować. Zresztą komentarze, które już zostały opublikowane, możesz kasować, jeśli ci się nie spodobają. Możesz też dopuszczać komentarze tylko po twojej akceptacji. Pamiętaj jednak o jednym: pisząc na blogu, wystawiasz się pod osąd publiczny. Gdyby więc ostry dla uczniów fizyk szkolny zaczął na blogu opowiadać o swoich kotach, musi się liczyć z tym, że klasa będzie miała ubaw. Co może być największym problemem nauczyciela blogera? Jak nie dopuścić do utraty autorytetu wśród własnych uczniów. – W internecie kończy się władza nauczyciela nad uczniami, więc nad jego potencjalnie 76

pierwszymi czytelnikami – mówi Anna Gumkowska, ekspert ds. projektów WIKIPEDIA multimedialnych, Agora SA. – W sieci każdy ma równe szanse, może ponieść porażkę albo zdobyć sławę. A szanuje się tych, którzy dzielą się swoimi pasjami, swoją wiedzą, ciekawymi informacjami, niezależnie od eksperckiego przygotowania czy wieku. Nauczyciel, który zakłada blog, staje więc do konkurencji jak każdy inny bloger – naukowiec, polityk, celebryta i nastolatek. Nie wystarczy powiedzieć: jestem nauczycielem, słuchajcie mnie. – To trudne – przyznał mi nawet Kominek, popularny polski bloger (kominek.in). Dla niego w sieci nie ma żadnych przeszkód – jego wpisy, nawet błahostki o mężczyźnie, który lawiruje między zdradzanymi kobietami, zbierają setki komentarzy, a odsłony blog liczy się w setkach tysięcy. – Nauczyciel musi pamiętać, że na blog przeniesie tylko część swojego autorytetu ze świata rzeczywistego, o pozostałą część musi zawalczyć. Tymczasem anonimowość w sieci daje poczucie bezkarności i wielu komentatorów blogu z pewnością chętnie z tego skorzysta, pisząc niewybredne opinie. Radzę pamiętać, że nawet pojedyncze komentarze pozostają na zawsze zarchiwizowane w wyszukiwarkach i na zawsze mogą zszargać nauczycielowi opinię. Porzućcie więc walkę z gburami na argumenty, to strata czasu. Najlepiej moderować komentarzami. Czyli bezwzględnie kasować te, które odczuwacie jako krzywdzące. Po co się więc w to pakować? – Warto dostrzec potencjał blogów. To doskonałe miejsce na dyskusję, dzielenie się wiedzą i dialog z uczniami i rodzicami – mówi Witold Kołodziejczyk, dyrektor Collegium Futurum w Słupsku. Od kilku lat prowadzi własny blog pod tytułem „Edukacja dla przyszłości” (edukacjaprzyszlosci.blogspot.com). Jego zdaniem dobrze byłoby, żeby każdy nauczyciel spróbował blogowania. – Dzisiaj szczególnie jest potrzebna umiejętność autoprezentacji. Również uczniowie będą się z tym mierzyć. A to nauczyciel powinien ich do tego przygotowywać. Nie może się więc obawiać publikacji w internecie, powinien sam najpierw zdobyć biegłość. – Blog to idealna przestrzeń, żeby budować autorytet – namawia Gumkowska. – Jesteś historykiem? Piszesz o ciekawostkach historycznych? 77

YouTube

BLOGI

Super. Jesteś polonistą, piszesz o najlepszych książkach? Dobrze. Pokazujesz w ten sposób uczniom swoje zaangażowanie. Udowadniasz, że nie uczysz w szkole tylko dlatego, że tam najłatwiej było się zatrudnić.

MASZ OCHOTĘ ZDOBYĆ POPULARNOŚĆ W STYLU POP? KOMINEK RADZI: √ Blog prowadzony przez nauczyciela to doskonały pomysł! Popularnością cieszą się blogi barmanów, pielęgniarek, taksówkarzy czy księży, niech wreszcie dołączą nauczyciele. Sam bym to chętnie poczytał. √ Interesujące są zwłaszcza humorystyczne szkolne opowiastki, np. świat uczniów opisywany z perspektywy nauczycieli lub odwrotnie – świat nauczycieli opisywany przez jednego z uczniów. √ Podawaj to wszystko w lekkostrawnej formie, adekwatnie do klimatu współczesnej blogosfery. A więc krótkie formy, z rzadka przeplatane dłuższymi i poważniejszymi tekstami, zdjęcia, komentarze wideo, anegdoty, cytaty. √ Blog powinien być też połączony z serwisami społecznościowymi (Facebook, NK.pl i Twitter), autor „złapie” tam więcej czytelników – wystarczy, jeśli wrzuci krótką zajawkę swojego najnowszego wpisu.

JEDEN BLOG, A TYLE SPOSOBÓW! WIKIPEDIA Z BLOGIEM MOŻESZ ZROBIĆ WSZYSTKO: √ Uczyć języka obcego. Które podręczniki do niemieckiego są najlepsze YouTube i jak je wybrać? Co zrobić, kiedy wstydzisz się mówić po niemiecku, chociaż trochę umiesz? Jak dogadać się z niemieckim kibicem na meczu? 500 najczęściej używanych słówek niemieckich? Wszystkiego tego się dowiesz z blogu Agnieszki Drummer, warszawianki, która na stałe mieszka w Niemczech, ale blog prowadzi również po polsku (agnieszkadrummer.wordpress.com). Kiedy go umieściła na Facebooku, zdobyła prawie 60 tys. znajomych! √ Gromadzić wiedzę. Zdzisława Hojnacka, nauczycielka fizyki z Bielska-Białej, na blogu publikuje artykuły, zadania, symulacje i testy oraz linki do interesujących stron z fizyki i matematyki (www.hojnacka.net). Z jej blogu uczniowie przygotowują się do klasówek i do matury. Nie muszą przeglądać notatek, na blogu mają komplet uporządkowanej wiedzy. – Dawniej trzeba było uczniom rysować obrazek na tablicy. Potem były plansze. Teraz w sieci są bogate symulacje, a uczniowie robią filmiki i publikują je na YouTubie. Potrzebuję więc szafy, ale wirtualnej. Czyli miejsca, gdzie mogę zapisywać linki, po to żeby ich nie zagubić i żeby udostępnić je uczniom. Do tego mam blog – mówi Hojnacka. √ Dzielić się anegdotkami. „Nawet nie przypuszczasz, co się dzieje w szkole twojego dziecka...” – tak się zaczyna popularny w sieci blog „Pokój nauczycielski” żartobliwie opisujący perypetie kadry jednej z polskich podstawówek (pokojnauczycielski.blox.pl). Boki można zrywać, czytając dialogi uczniów z nauczycielami i – co jeszcze bardziej ekskluzywne – czytając rozmowy między nauczycielami. Bardzo pouczające. Podobno wyniesione świeżo ze szkoły.

78 79

BLOGI

4. ONI TO ROBIĄ

WIKIPEDIA

PROFESOR, Za prekursorkę blogowania w Polsce uważa się Krystynę Jandę, swój „Dziennik” prowadzi od grudnia 2001 r. Najstarszy w Polsce blog polityczny założył w maju 2004 r. prawicowy polityk, dzisiaj europoseł Ryszard Czarnecki. W 2009 r. w konkursie pod patronatem Onetu dostał za niego specjalne wyróżnienie za wpływ na rozwój blogosfery w Polsce. Szczególnie za stworzenie wzorca blogera politycznego, za wytrwałość i regularność, za udowodnienie, że blogi mogą być pożyteczne w działalności publicznej, za niesztampowość i poczucie humoru.

YouTube

JEGO WNUK I PIĘKNO NEUROBIOLOGII PROF. JERZY VETULANI NEUROLOG, CZŁONEK POLSKIEJ AKADEMII NAUK

Pociąg do popularyzacji – tak określa swoją motywację do prowadzenia blogu profesor Jerzy Vetulani, znany polski neurobiolog, członek Polskiej Akademii Nauk. – Popularyzacja wiedzy to przecież podstawa dla rozwoju społeczeństwa – deklaruje profesor, ale z przymrużeniem oka mówi jeszcze, że blog trochę zaspokaja jego ego. Urodzony w 1936 r. profesor miałby pełne prawo internet zlekceważyć. Zamiast tego na blogu „Piękno neurobiologii” (vetulani.wordpress.com) publikuje odkrycia i ciekawostki ze swojej dziedziny oraz własne komentarze, również polityczne. Rozpiętość tematów jest wielka – od „drgawek ekstatycznych”, przez narkotyki i dopalacze, po „Czy warto uśmiechać się do psa?”. – Internet jest obecnie najpotężniejszym środkiem zdobywania wiedzy, weryfikowania faktów. Wszystko tak szybko się zmienia. To, co

80

81

BLOGI

SIOSTRA

MAŁGORZATA

WIKIPEDIA

WALCZY Z SAMORZĄDEM I ŚWIŃSTWAMI

YouTube

SIOSTRA MAŁGORZATA CHMIELEWSKA PRZEŁOŻONA WSPÓLNOTY

CHLEB ŻYCIA

czytamy w podręcznikach, bywa nieaktualne. Który podręcznik licealny pisze o pierwiastku 112 Copernicium? Żaden, a Wikipedia już tak! – mówi profesor. Przygoda zaczęła się od likwidacji działu naukowego w tygodniku „Wprost”. Vetulani miał już przygotowany materiał do kolejnych wydań. Założył blog właściwie po to, żeby ratować swój twórczy wysiłek. Następnych wpisów dokonuje po lekturze czasopism naukowych – z interesujących go artykułów i tak sporządza zazwyczaj notatki, teraz robi je po prostu staranniej, od razu z myślą o publikacji. W ten sposób blog pełni również funkcję archiwum. W prowadzeniu blogu pomaga profesorowi wnuk, 15-letni Franek. – Jest współautorem. Pogania mnie, jeśli nie mam gotowych wpisów, komentuje styl, jeśli się nie nadaje do internetu, czasem się nawet o to kłócimy. Gimnazjaliści mają świetne wyczucie internetu, on wie, kiedy jest nudno, wie, gdzie znaleźć obrazki. Właściwie piszę w taki sposób, żeby sobie zagwarantować jego zainteresowanie. 82

Kiedy zaczynają się wakacje, pisze wakacyjną modlitwę, kiedy robotnicy remontują dach, cieszy się z wykonanej roboty. Pisze ostrym językiem, czasem trudno uwierzyć, że jest zakonnicą. Gdy wchodzą w życie bezsensowne przepisy albo samorząd wydaje pieniądze w niesprawiedliwy sposób, siostra Małgorzata Chmielewska nie waha się nazwać rzeczy po imieniu. Dlaczego używa do tego blogu (siostramalgorzata.blog.onet.pl)? – Moja wspólnota ma doświadczenie, którym warto się dzielić z innymi. Jeśli ktoś znajdzie mój blog, może zechce z tej wiedzy skorzystać. Siostra nie ma oporów przed nowymi technologiami, sama zakładała stronę internetową swojej wspólnoty Chleb Życia, sama pisze blog. Zazwyczaj nocą, bo wtedy ma na to czas. Jedyne, co ją irytuje, to słaba szybkość internetu, czasem nawet na blogu się tłumaczy, że zamiast rozmyślań robi krótki wpis, bo zrywa się połączenie. Dopuszcza komentarze, ale nie waha się przed cenzurą. Pod topór idzie każdy wulgaryzm, ale nie tylko: – Bez fraka na salony nie wpuszczam. 83

BLOGI

Internet jest wielkim śmietniskiem, w którym anonimowo ludzie wyrzucają z siebie to, co mają najgorszego, ale ja o swoją przestrzeń dbam, aby była czysta. Komentarz może być krytyczny, może być pisany ostrym językiem, ale nie może nikogo poniżać ani nawoływać do agresji czy nienawiści. Swoją obecność w internecie siostra traktuje jak misję, jej cel to szerzenie dobra. – Jeśli się odwrócimy od internetu i zostawimy go w całości dla świństw, to młodzież będzie tylko z tym miała do czynienia. Musimy ich uczyć wyborów. Niestety, ci, którzy tworzą kulturę masową, sądzą, że sprzedaje się tylko plugastwo i głupota, że nikt nie szuka rzeczy dobrych i wartościowych. Ja mam inne doświadczenie, mój blog czytają młodzi ludzie, wiem to, bo piszą i przyjeżdżają do nas. Gdybym go nie prowadziła, wiem, że wielu by się z moją wspólnotą nigdy nie zetknęło.

WIKIPEDIA

O SOFIE I „DZIADKU DO ORZECHÓW”

YouTube

IZABELA TUMAS BIBLIOTEKARKA

GIMNAZJUM NR 3 W BĘDZINIE

Zadania tablicy informacyjnej spełnia w dużej mierze blog Biblioteki Gimnazjum nr 3 w Będzinie prowadzony przez Izabelę Tumas (bibliotekarka.bedzin.pl). Wpisy autorki w centralnej części. Po prawej stronie – odsyłacze do archiwum oraz kategorie, według których autorka porządkuje wpisy, m.in. nowości biblioteczne, „Poradnioteka” (np. informacja, że w jednym z supermarketów jest korzystna wyprzedaż książek), „Bibliotecznym okiem” (bardziej osobiste wpisy autorki, zawsze jednak z książkami w tle) albo po prostu newsy (informacje o targach książek, szkolnych albo ogólnopolskich konkursach, np. ortograficznym). U góry strony – zakładki z podstawowymi informacjami o bibliotece, galerią zdjęć, linkami do publikacji o tematyce bibliotecznej i literaturze. O czym pisze Izabela Tumas? Np. o tym, że kupiła nową sofę, na której można sobie poczytać. Promuje też nowości wydawnicze, które właśnie postawiła na półce – od razu z własną recenzją. Albo informuje, że likwiduje tradycyjne karty biblioteczne na rzecz bibliotecznego programu komputerowego: „Nie będzie przeszukiwania całej kartoteki, żeby odkryć, kto przetrzymuje książkę, na którą wszyscy polują. Od dwóch dni wypożyczam Wam książki, używając już tylko kodów kreskowych”. 84

85

BLOGI

W POSZUKIWANIU

WIKIPEDIA

PEWNEGO STOŻKA ZDZISŁAWA HOJNACKA

YouTube

NAUCZYCIELKA MATEMATYKI I FIZYKI W ZESPOLE SZKÓŁ ELEKTRONICZNYCH, ELEKTRYCZNYCH I MECHANICZNYCH W BIELSKU-BIAŁEJ Inny wpis – pożegnanie książki „Dziadek do orzechów”, wydanie z 1959 r. Załączone skany rysunków Jana Marcina Szancera. Książka znika z księgozbioru, bo jest zbyt zniszczona. Bibliotekarka wykorzystuje tę okazję, żeby przypomnieć uczniom historię „Dziadka do orzechów” i to, że stała się pretekstem do słynnego baletu Piotra Czajkowskiego. Od razu odzew czytelników – dopytują, czy nie mogliby przejąć zniszczonego egzemplarza. Gdyby nie blog, Izabela Tumas musiałaby opowiedzieć o tych zdarzeniach każdemu czytelnikowi z osobna. Jej blog przybliża uczniom i odczarowuje bibliotekę – pokazuje od innej strony, niż ją widzą na co dzień, szukając szkolnych lektur. – Nasze gimnazjum ma stronę internetową, a na niej miejsce dla biblioteki. Jednak teksty umieszcza na niej szkolna informatyczka, tak obciążona pracą, że nie zawsze mogła natychmiast wrzucić to, na czym mi zależało. Moje informacje wchodziły na stronę, gdy były już nieaktualne. A ja muszę stawać na głowie, żeby uczniowie zechcieli czytać książki. Ktoś mi doradził – załóż blog. Wybrałam serwis Wordpress, bo swoje strony założyli tam dziennikarze, wiele publicznych osób, więc uznałam, że to popularne i wiarygodne miejsce. Najpierw wszystko zaplanowałam sobie na kartce: jak ma wyglądać mój blog, jakie ma mieć działy. Potem już płynnie zaczęłam blogować. Mam około dwustu wejść dziennie. Uważam, że to całkiem niezły wynik jak na blog biblioteki szkolnej. 86

Zdzisława Hojnacka jak każdy nauczyciel matematyki i fizyki ma mało czasu na zrealizownie materiału, którego w programie jest dużo. Powtórki? Nie zawsze się zdąży. A uczniowska pamięć zawodzi, w dodatku oba przedmioty są postrachem młodzieży. Co robić, żeby uczniów z matematyką i fizyką zbratać? Nauczycielka postawiła na pracę w systemie projektów i pozwoliła je uczniom realizować na blogach. Nauczycielka zaczęła od prostych zadań matematycznych, np. zadanie pod tytułem „W poszukiwaniu pewnego stożka”. Polecenie brzmiało: przekrój osiowy stożka ma obwód 30 cm. Czy można tak dobrać wymiary, aby pole jego powierzchni bocznej było największe? Normalnie podyktowałaby to do zeszytów i poprosiła o rozwiązanie, a potem sprawdzała u każdego ucznia z osobna. W zamian poleciła rozwiązać zadanie wspólnie, w kilkuosobowej grupie. A dochodzenie do wyniku i wynik – opublikować na blogu (hojnacka.net). Jak wyszło? Rewelacyjna zabawa! Zamiast wzorów i wyliczeń – grafiki, animacje, filmiki, rysunki, żarty. Ale wszystko na temat. Uczniowie wykorzystali: fotografie, własnoręczne rysunki, matematyczny program graficzny Winplot, wyliczenia w Excelu, filmy z YouTube’a i własnoręcznie kręcone z komórki i kamerą w komputerze. Wyjaśnili podstawy: m.in. co to jest stożek, podali wzory, przeprowadzili analizę, zrobili model przekroju z zadania. Wynik przekazali 87

BLOGI

WIKIPEDIA

YouTube

JAKIE WEDŁUG HOJNACKIEJ SĄ KORZYŚCI Z TEGO, ŻE CAŁA KLASA W GRUPACH WYKONUJE TO SAMO ZADANIE? √ Uczniowie mogą się popisać nie tylko wiedzą. Każdy zajmuje się tym, co lubi: zdolniejsi uczniowie gromadzą teorię, inni budują modele. Dostają oceny za swoje talenty, np. jeśli potrafią zrobić superestetyczny blog albo dobry model.

wzorem oraz filmikiem demonstrującym jego sens. Oto rozwiązanie na jednym z blogów: „Mission impossible. Taki stożek nie może istnieć”. Rozwiązania musieli zaprezentować przed całą klasą. Oceniane były odrębnie: poprawność, czytelność, estetyka, poprawność techniczna, poprawność literacka, oryginalność i profesjonalizm. A potem – średnia z całego projektu. Po tym eksperymencie uczniowskie blogi z projektami Hojnacka wprowadziła do swojego programu na stałe. Uczniowie pracują w grupach, każda szuka różnych rozwiązań tego samego problemu. Każda grupa pracuje na własnym blogu. W ten sposób opracowują kolejne działy fizyki: robią układy hamulcowe, wysyłają rakiety w kosmos. I – uwaga – nie chodzi tu o standardową prezentację! Nic z tego. Musi być teoria, przeprowadzona analiza i dowód, najlepiej z rysunkami, zdjęciami albo filmikami, musi być też model wykonany w realu i zobrazowany na blogu. Po wykonaniu zadania każda grupa ocenia blog innej. Na koniec – ocena nauczycielki. Ona też nie musi zabierać uczniowskich prezentacji do domu ani zapychać sobie nimi skrzynki e-mailowej. Wystarczy, że wejdzie na swoją stronę internetową. 88

√ Każdy blog wygląda inaczej, każda grupa prezentuje inne podejście do zadania – to już jest dobre szkoleniowo. Takie projekty są też dobrą wprawką do egzaminu zawodowego, który czeka każdego z moich uczniów. √ Każda grupa musi przeczytać i ocenić blog innej grupy i dzięki temu poznaje problematykę kilka razy. Uczniowie utrwalają materiał wielokrotnie. A ja nie muszę robić powtórek. Poza tym od razu muszą mieć też krytyczne podejście do problemu, nie tylko go wykuć. √ Żeby dostać dobrą ocenę, nie wystarczy zajrzeć do podręcznika, muszą wymyślić jakieś rysunki czy filmy, coś oryginalnego. Muszą znaleźć w internecie wiele materiałów i opracowań, a potem je posegregować, uporządkować, zrobić spis treści. Tak wielu korzyści naraz nigdy bym nie osiągnęła standardową pracą w klasie.

89

BLOGI

NA POCZĄTKU

WIKIPEDIA

TO BYŁA TRAUMA DARIUSZ CHĘTKOWSKI CO NA TO UCZNIOWIE? DAWID,, uczeń technikum: – Blogi nauczyły mnie pracy w zespole. Na początku narzekaliśmy, że to dodatkowa robota. Ale szybko się okazało, że tak samo jak gadamy ze sobą wieczorem na Skypie, możemy pięć minut poplanować blog na fizykę. I jakoś to idzie. Nauczyłem się też wyciągać informacje z internetu. Trzeba mieć trochę inwencji twórczej, bez niej blogu ani projektu nie da się zrobić. Przez to fizyka nie jest nudna. Wiele informacji do naszych projektów jest na stronach po angielsku, ja sobie radzę z językiem średnio, ale się podciągnąłem przy ściąganiu tekstów. No i jak się od podstaw taki blog robi, zostaje wiedza w głowie. To nie to samo, kiedy się przyjdzie na lekcje, a nauczyciel coś tam dyktuje do zeszytu. MATEUSZ,, student elektroniki i telekomunikacji: – Nawet teraz mi się zdarza korzystać ze szkolnego blogu. Właśnie mam na uczelni zajęcia z elektrodynamiki – a z moją grupą w technikum robiłem z tego projekt u pani Hojnackiej. No to siedzę i sobie czytam tamten blog, tak się przygotowuję do zajęć. DAWID,, uczeń technikum: – Zazwyczaj mam z fizyki trójkę, raczej nie jestem pilny. Ale te blogi to fajna zabawa, zrobiliśmy np. hamulce ze strzykawek. I za blog można złapać lepszą ocenę, bo liczy się wszystko: czy projekt jest fajny, czy strona dobrze wygląda, a nie tylko wykuta wiedza. Przykładam się do tej strony i dostaję piątki. Mogę sobie średnią podciągnąć.

90

POLONISTA Z

YouTube

XXI LO W ŁODZI

Dariusz Chętkowski kilka lat temu zwiedzał niemiecką szkołę. Był zaskoczony, gdy nauczyciele w komputerach oglądali lekcje, które prowadzili ich koledzy na drugim końcu kraju. Mówili mu: to twoja przyszłość, musisz być na nią gotowy. No więc postanowił być na czasie i cały w nerwach, żeby nie pozostać anachronicznym dinozaurem, założył na stronie „Polityki” nauczycielski blog (chetkowski.blog.polityka.pl). – Od czterech lat czekam na tę internetową przyszłość w polskiej szkole, która jakoś nie nadchodzi. Za to blog mi pozostał. Dzięki niemu mogę pisać o tym, co mnie najbardziej obchodzi – jaka jest szkoła, jaka jest polityka państwa wobec szkoły, co chciałbym zmienić. Pisanie blogu to zresztą duża nauczka – mówi. Dla kolegów nauczycieli to był szok. Byli przyzwyczajeni, że to, co się dzieje w szkole, nie wychodzi za jej mury. A tu nagle ktoś publicznie wypisuje, co się w szkole wydarzyło. Chętkowski musiał nawet z blogu tłumaczyć się na radach pedagogicznych. Wytykano mu błędy: że tu źle napisał, tam źle coś sformułował. Człowiek jest przyzwyczajony, że tylko poucza innych, a tu masz, pouczają i ciebie! Po pół roku przyzwyczaili się, teraz niektórzy przychodzą nawet i mówią: napisz o tym, ludzie muszą się o tym dowiedzieć – dodaje. Przyzwyczaili się i uczniowie – ich pierwsze komentarze czytał z przerażeniem: że jest wredny, że kiepsko uczy, że szkoła to 91

BLOGI

BOJLER

WIKIPEDIA

I SPÓŁKA ANNA CZYŻYCKA YouTube

POLONISTKA GIMNAZJUM W STRÓŻACH Na pierwszej stronie blogu polonistka Anna Czyżycka napisała: „Blog dedykowany najporządniejszej klasie Gimnazjum w Stróżach – IIIa. Mam nadzieję, że nie będę żałować użytego wyżej przymiotnika”. Uczniowie nie byli entuzjastyczni. Po co ten blog? To kolejna robota, jeszcze jedno obciążenie, a tu egzamin czeka, trzeba się uczyć. Polskiego i tak jest za dużo w szkole. Marudzili. Nauczycielka zachęcała: będziemy dyskutować, wyszukiwać razem informacje w sieci, będzie gotowy materiał do powtórek. Nie działało. Wtedy powiedziała: wymyślcie sami tytuł blogu, podpisujcie się pseudonimami, jak tylko zechcecie. No to znaleźli: „Bojler i spółka”. Od pseudonimu najmniej śmiałego w klasie, ale lubianego chłopca, żeby mu się pomóc zintegrować. Wymyślili też własne pseudonimy, czyli nicki: Zegar, Fornal, Niepsuj. Ale niektórzy podpisywali się po prostu własnymi imionami.

trauma. – Byłem w szoku, dotknęło mnie to mocno. Potem pojąłem, że to nie napaść. Tylko że internet daje szanse uzmysłowić sobie prawdę – siedzisz od lat w szkole i nawet nie wiesz, jak wyglądasz w oczach tej drugiej strony, czyli uczniów. Blog otworzył mi na to oczy. Ale komentarze dopuszczam, tylko jak je przejrzę.

Tak zaczęła się zabawa w język polski. Już po dwóch dniach uczniowie na blogu zrobili pierwszą prezentację i dołączyli filmik z YouTube’a. – Jak tylko zobaczyli, że coś się dzieje na tym blogu, ruszyli do przodu: dołączali żartobliwe filmiki, czasami obok tematu. Postanowiłam im tego nie bronić. Niech blog będzie trochę luźniejszy niż lekcja w klasie. Rozumiem, że jak się nie będą dobrze bawić, nie polubią polskiego – mówi Czyżycka. Zdecydowała, że blog wykorzysta głównie do zadań domowych. I nie codziennie, tylko kilka razy w semestrze, żeby jej nowa technologia nie zdomi-

92

93

BLOGI

UCZEŃ KAMILLOS: „Utworzyłem tego posta, aby wszyscy chętni mogli WIKIPEDIA tutaj zawrzeć swoje recenzje dotyczące głównie gry aktorów. Teraz przejdę do mojej recenzji [tu lista aktorów z teatralnego afisza]. Wszyscy artyści spisali się dobrze, niemniej wyżej przeze mnie przytoczeni spisali się lepiej niż reszta”. MONIKA: „Zgadzam się z Tobą, Kamil, jednak ja wyróżniłabym jeszcze kilku aktorów. Dla mnie absolutnie fantastyczny był Skierka” – i dalej opis gry Skierki. Potem inna uczennica skrytykowała aktora, który grał Kirkora. Monice też się nie podobał – dziewczyny wymieniały uwagi i tak dyskusja potoczyła się dalej. nowała. Na lekcji polonistka przedstawia uczniom temat i omawia go z nimi. Ich zadaniem jest uzupełnianie wpisów z domowego komputera. Czy wszyscy mają komputery w domu? Trzech uczniów nie miało. Ale sprzęt był w szkolnej pracowni informatycznej, szkolnej bibliotece, do użytku przed lekcjami albo po nich. Blog jest obowiązkowy, zadania – oceniane. Zupełnie tak samo jak dotąd zadania domowe w zeszytach. No, tego to się już na serio przestraszyli. Jak to? Oceniać za internet?! Jednak według Czyżyckiej wypracowanie jest wypracowaniem. Zmienił się tylko sposób zapisu.

Aktywność też jest oceniana. Każdy musi zabrać głos, nie ma litości: nawet jak nie masz głębokich przemyśleń o „Balladynie”, musisz się przemóc i coś napisać.

Klasa wybiera się do teatru na „Balladynę”. Spektakl kończył się późno, nie byłoby czasu, żeby go potem omówić. Lekcji na to szkoda, bo szkolny program goni. Czyżycka: – Pomyślałam: w internecie ciągle coś komentują i dyskutują, dlaczego nie wiążą tego ze szkołą? I tak po raz pierwszy wprowadziła recenzję na blogu. Pierwsza reakcja uczniów: „No, co pani? 20 osób ma napisać różne recenzje na ten sam temat?!”.

√ Dyskusja na lekcjach tak daleko by nie zabrnęła, bo zgłosiłoby się do wypowiedzi paru najlepszych uczniów, a reszta siedziałaby cicho.

Znalazła się rada – można w odrębnych wpisach dyskutować o grze, muzyce, strojach, scenografii itd. Chętni mieli zacząć wątek, pozostali – dopisywać swoje uwagi. Dla mobilizacji polonistka postanowiła: kto pierwszy zaproponuje temat do dyskusji, ten ma szansę na lepszą ocenę. Podziałało. Po lekcjach ścigali się do komputerów.

94

KORZYŚCI DLA UCZNIÓW WEDŁUG CZYŻYCKIEJ:

√ Uczą się otwartości, odwagi w wygłaszaniu własnych poglądów, krytycznego spojrzenia na otaczającą ich rzeczywistość. √ To, że rówieśnicy czytają ich szkolne „wypociny”, nie tylko nauczycielka, bardzo ich mobilizuje do uważniejszej pracy. √ Internet dodaje im odwagi. Nawet przeciętny uczeń dyskutuje z prymuską. Pisze jej: „coś ty nawypisywała?” albo „ty to chyba masz rację”. Na głos w klasie nigdy by tego nie powiedział.

95

YouTube

BLOGI

KORZYŚCI DLA UCZNIÓW WEDŁUG UCZNIÓW: √ Nauczyłam się współpracy, bo na blogu trzeba się dzielić zadaniami. √ Przydało się do testów końcowych. Na blogu robiliśmy sobie wspólne powtórki, w całej grupie np. dyskutowaliśmy o różnych motywach w literaturze. Zrobiła się z tego zabawa, a nie siedzenie w domu nad zeszytami i jakieś zakuwanie. √ W internecie i tak spędza się dużo czasu, na Gadu-Gadu na przykład. To się przy okazji odrobi zadanie domowe, połączy przyjemne z pożytecznym. √ Wyćwiczyłam sobie, że zawsze jak skądś wezmę jakiś tekst, np. z Wikipedii, to żeby od razu uczciwie podawać źródło, czyli link. √ Pisanie recenzji na blogu jest fajniejsze i łatwiejsze niż w zeszycie, bo się wymieniamy zdaniem i spostrzeżeniami. √ Blog był jak notatki do powtórki materiału – czegoś zapomniałam, odpalałam blog. √ Więcej ocen dostawaliśmy, można się było podciągnąć, najbardziej aktywni na blogu dostawali plusy na przykład. √ Żałuję, że w liceum nie ma blogu. √ Przez internet jakoś nam się łatwiej dogadać, w dyskusji w klasie na gorąco czasem można coś komuś niegrzecznie powiedzieć, w internecie dyskutujemy spokojnie.

BLOG DLA

WIKIPEDIA

NAJMŁODSZYCH ANNA MROCZKO

YouTube

NAUCZYCIELKA

KATOLICKIEJ SP IM. Ś́ WIĘTEJ RODZINY Z NAZARETU W KRAKOWIE Z

Czy można blogować z drugoklasistami z podstawówki? Niemożliwe – powiecie – przecież ledwo nauczyli się pisać! Nie martwiła się tym Anna Mroczko, kiedy zakładała z ośmioletnimi uczniami internetowy klub. Prowadzi go na stronie Uniwersytetu Dzieci – organizacji pozarządowej, która pomaga szkołom oswoić nowe media (www.uniwersytetdzieci.pl). Klub „rośnie” razem z uczniami, w tym roku nazywał się już „Trzecia klasa na obcasach”. Układ i charakter klubu jest podobny do blogu – wpisy wpadają w kolejności dodawania, uczestnicy mają prawo do komentarzy (www.uniwersytetdzieci.pl/clubs/more/393). Tematy wpisuje przede wszystkim nauczycielka, uczniowie komentują albo wykonują zadania, wypełniają ankiety, robią quizy. Kiedy dzieci przeszły do trzeciej klasy, zaczęły sobie radzić same – coraz częściej stają się gospodarzami kolejnych tematów w klubie. Klub i wszystko, co się w nim znajduje, jest dostępny dla uczniów oraz ich rodziców, a także dla wszystkich zalogowanych na stronie Uniwersytetu

96

97

BLOGI

powiedź. Na zakończenie roku nauczycielka wydała książeczkę z historyjWIKIPEDIA kami z „Fajnej zabawy z idiomami”. Klub pełni również funkcję internetowej kroniki, gdzie wszyscy – dzieci, rodzice i nauczycielka – umieszczają opisy i zdjęcia klasowych wydarzeń. Bardzo się przydał, kiedy klasa pojechała na zieloną szkołę. To był pierwszy tak YouTube długi wyjazd bez rodziców. Żeby się nie martwili o dzieci, każdego dnia jeden uczeń pisał na gorąco relację z najważniejszych wydarzeń. Że np. dzieci jadły pierogi na obiad, zwiedzały zamek, miały ognisko albo poszły na wycieczkę do parku krajobrazowego. Klub był jedynym wówczas miejscem wymiany informacji, dzieci nie miały ze sobą telefonów komórkowych. Anna Mroczko: – Wcześniej korzystałam z internetu standardowo: wyszukiwałam interesujące materiały, pomysły na lekcje, inspiracje. Ale to było za mało. Marzyłam, by dzieci korzystały z komputera w szkole do nauki, w podobny sposób jak w domu do gier i oglądania filmów.

Dzieci. Jest przedłużeniem zajęć lekcyjnych. Np. dzieci w klasie poznają idiomy. Na stronie klubu nauczycielka wpisuje temat: „Fajna zabawa z idiomami”. Pod nim w formie komentarzy dzieci tworzą własne historyjki z użyciem idiomów, najczęściej bardzo zabawne. Te historyjki wpisują na stronę już w domu. Oto przykład: „Od poniedziałku do piątku moja mama to ranny ptaszek. Czyli wstaje wcześnie, robi nam śniadanie i pobudkę. Natomiast w sobotę i niedzielę moja mama nie jest rannym ptaszkiem, tylko ja nim jestem. Napisał Antoś”. Niektóre dzieci wklejają zdjęcia albo historyjki rysunkowe, np. Nikodem załączył własnoręczny komiks, bo lubi się porozumiewać za pomocą obrazków. Jest też Oliwia, która uwielbia quizy. „Co to znaczy być w gorącej wodzie kąpanym?” – zapisuje pytanie na klubowym blogu i podaje rozwiązania do wyboru: „zawstydzić się”, „być niecierpliwym”, „zakochać się”, „zwariować”. Dostępne w klubie internetowe narzędzia umożliwiają dzieciom stworzenie krzyżówki, galerii zdjęć lub prac, quizu, a nawet głosowania, w którym od razu też dostają informację, czy wybrały dobrą od-

98

Żeby klub mógł powstać, poprosiła rodziców o zgodę na dodatkowe zadania domowe w komputerze. W pierwszym roku troje dzieci się nie zapisało: jedno, bo nie miało w domu komputera, dwóm zabronili rodzice za nadużywanie gier. Wpisy w ich imieniu robiła nauczycielka. Już w następnym roku szkolnym sytuacja się zmieniła – w klubie mają konto wszyscy trzecioklasiści. Również w trzeciej klasie uczniowie zaczęli zakładać własne kluby, na wzór klasowego. Działają w nich równolegle. Na przykład: klub Chrońmy Ziemię, z hasłem „Co robić, aby nie szkodzić przyrodzie?”, a w nim m.in. artykuł naukowca z ogrodu zoologicznego – pisany na zamówienie ucznia! Albo klub Posiadaczy Zwierzaków, a w nim wpisy o delfinach albo historie filmowych myszy, czy klub Niedługo Wakacje, w którym dzieci wrzucają zdjęcia z miejsc, do których się wybierają na letni odpoczynek.

99

BLOGI

ZALETY BLOGOWANIA Z KLASĄ WEDŁUG ANNY MROCZKO: √ Motywacja do działania – dzieci są bardzo kreatywne, chętne do poznawania nowych rzeczy. Klub stał się dla nich motywacją do własnych działań. Mamy już osiem klubów wzorowanych na klasowym. √ Pomoc dydaktyczna – mogę porównywać postępy moich uczniów, obserwować ich rozwój na przestrzeni miesięcy i lat. √ Integracja klasy, uczniów i rodziców ze szkołą – uczniowie, rodzice i ja, wszyscy mamy świadomość, że klub jest miejscem niezwykłym, w którym możemy się spotykać po lekcjach oraz w weekendy. Opisywać, co się nam przydarzyło, komentować albo pokazać stronę babci, która przyjechała właśnie w odwiedziny. ·√ Lepszy rozwój dzieci – klub przyczynił się do twórczego rozwoju dzieci. Dziś wiedzą, że uczenie nie ogranicza się do szkolnej ławki. Że szkoła jest tylko punktem wyjścia do własnych poszukiwań.

5. ZANIM ZACZNIESZ PROWADZIĆ BLOG

WIKIPEDIA

Zanim założysz blog, chwilę o tym pomyśl. Anna Gumkowska, inicjator i organizator konkursu na najlepszy blog (organizatorzy Blox.pl i Instytut Badań Literackich PAN, Polskie Badania Internetu, WAiP), ekspert ds. projektów multimedialnych Agora SA, radzi od czego zacząć:

YouTube

CZY MASZ NA TO CZAS? Na blogu trzeba zamieszczać świeże treści, a gdy inni komentują twoje wpisy – reagować. Dlatego że blog tworzy sieć społeczną – ty sam ją budujesz, stajesz się jej elementem, wchodzisz do blogosfery i bez twojej stałej obecności blog nie ma szans! Nie możesz tam wchodzić raz w miesiącu, kiedy ci się przypomni, bo w tym czasie inni o tobie zapomną. O CZYM MA BYĆ TEN BLOG?

√ Wiedza o internecie – kiedy dzieci mają problem, wiedzą, że poza książkami mogą zajrzeć do internetu i wyszukać potrzebne informacje. Kiedy zaczynaliśmy, dzieci nie umiały same zalogować się do portalu. Dziś samodzielnie tworzą artykuły, dodają zdjęcia, układają krzyżówki i quizy. Szukają informacji w internecie, przed wycieczką samodzielnie sprawdzają prognozę pogody. Uczę je, że w internecie obowiązuje prawo autorskie. Kiedy wyszukują różne informacje, wiedzą, że muszą podać źródło. Dziś z komputera i internetu korzystają w twórczy sposób, wiedzą, że jest jednym z narzędzi do poznawania świata. √ Pamiątkowe archiwum – podobnie jak dorośli, dzieci lubią oglądać efekty swojej pracy. Lubią też wracać do tego, nad czym wcześniej pracowały. Dotąd dzieci wykonywały różne prace, ale nic z tego nie zostawało, wypełnione zeszyty zabierały do domu albo wyrzucały do kosza. Dzięki blogowi część ich dziecięcych pomysłów, rysunków, historyjek zostanie na stałe w internecie, będą mogły do nich wracać, nawet kiedy dorosną. 100

To ważne, zwłaszcza w dobie przeładowania informacjami. Są blogi tematyczne, poświęcone np. najnowszym designerskim trendom, blogi poradniki, np. o tym, jak się malować. Blogi pamiętniki, blogi opiniotwórcze, polityczne, dziennikarskie. Kategorii blogów jest naprawdę dużo. Ludziom często się wydaje, że blogi to nic wartościowego. To nieprawda. Dla przykładu serwis Blox.pl razem z Instytutem Badań Literackich PAN przyznały w ubiegłym roku nagrodę w konkursie na najciekawszy blog kobiecie (nick mattkapolka), która opisywała barwnym i ciętym językiem domowe historie o swojej rodzinie. Jej zwierzenia zostały wydane w książce – czyta się ją jak powieść. Krótko mówiąc – możesz pisać blog dosłownie o wszystkim. Jeśli zdecydujesz się na blog pamiętnikarski – będziesz na nim opisywać, co ci się przydarzyło. Jeśli opiniotwórczy – będziesz komentować wydarzenia. Możesz też pisać po trochu o wszystkim, co cię dotyczy, ale warto zazna101

BLOGI

Z BLOGA NA WYBIEG 15-letnia Jane Aldridge z Teksasu założyła w 2007 r. blog o modzie, deklaruje, że traktowała go jako rozrywkę oraz wakacyjny projekt do szkoły. To miał być zwykły, nastolatkowy blog. Tytuł „Sea of Shoes” (Morze butów) pochodzi od prostego skojarzenia dwóch ulubionych rzeczy dziewczyny. Na początku prezentowała tylko buty, w końcu własne stylizacje, oparte podobno na zawartości garderoby matki, byłej modelki oraz projektantki mody. Jane fotografuje siebie własnym aparatem. Na zdjęciach: pozornie nieupozowana nastolatka, lekko zgarbiona, stopy po dziecięcemu skierowane do środka, w eklektycznie dobranych ciuchach i oryginalnych butach. Tylko że to buty od Prady, Chanel, Diora czy Miu Miu, a niechlujstwo jest oczywiście pozorne, bo zdjęcia mistrzowsko doświetlone i wysmakowane. Wystarczyło, żeby uwieść najpoważniejsze modowe tytuły: od tamtej pory blog „Sea of Shoes” był kilkakrotnie cytowany w „Teen Vogue”, a Jane projektuje kolekcje obuwia i była na dorocznym Balu Debiutantek w Paryżu. Blog stał się tak popularny, że zrobił z Jane gwiazdę mody. Jej stylizacjami inspirują się „Vogue” i „Elle”. Jane w wywiadzie dla „Teen Vogue” opowiada, że liczyła tylko, że jej blog sprawi ludziom przyjemność przy porannej kawie.

blog. Banalnie prosty przykład: na serwisie Photoblog.pl publikują inni WIKIPEDIA użytkownicy niż na Salon24.pl. Pierwszy to domena nastolatków, drugi – prawicowych polityków i dziennikarzy. To, gdzie zamieścisz blog, świadczy też o tobie. Jeśli więc blog o biologii umieścisz w miejscu, gdzie w zdecydowanej większości nastolatki wymieYouTube niają się uwagami o ciuchach albo politycy dyskutują o najnowszych wydarzeniach, masz małe szanse, że będzie czytany. Oczywiście platformy blogowe agregują coraz więcej różnorodnych treści, jednak wydaje się, że mimo to każda ma swój charakterystyczny klimat (często nadawany w dużej mierze przez administratorów serwisu). Co warto sprawdzić, zanim się wybierze platformę blogową? Warto zerknąć na najnowsze wpisy z blogów, widać je zazwyczaj na stronie głównej platformy. Potem sprawdź kategorię: polecane. To administratorzy wybierają blogi, które uznają za wartościowe. Ten ranking dużo mówi o tendencjach serwisu, o tym, co jest w nim promowane, ale także jakich użytkowników chce przyciągnąć. Każdy serwis pokazuje się również od strony najpopularniejszych blogów, dlatego sprawdź również tzw. top 10 – świadczy o tym, co ludzie najchętniej czytają w danym serwisie i jakie blogi są najpopularniejsze. CZY DOPUŚCISZ KOMENTARZE?

czyć na samym początku, po co piszesz. Określić, jaka jest „idea” twojego blog. Choćby dla czytelnika, który od razu dowie się, czy jest to dla niego na tyle interesujące, że warto na taki blog wracać.

Jako właściciel blogu decydujesz np. o tym, czy dopuścić wszystkie komentarze jak leci, czy może lepiej wybrać opcję komentarzy po autoryzacji. Jeśli ci nie odpowiadają, możesz ich w ogóle nie wpuścić na stronę swojego blogu. Można też wyłączyć opcję komentarzy i pisać bez sprawdzania reakcji czytelników. Jednak pamiętaj, że jak coś nie ma komentarzy, trudno to nazwać blogiem. Blog jest z założenia interaktywny.

W JAKIM SERWISIE ZAŁOŻYSZ BLOG?

CZY STAĆ CIĘ NA SZCZEROŚĆ?

Pamiętaj, że najszybciej trafią na twój blog inni blogerzy z tej samej platformy blogowej – potencjalnie to oni najpierw będą komentowali twoje wpisy. Dlatego będziesz postrzegany również przez to, gdzie założysz

Na blogach obowiązuje coś w rodzaju retoryki szczerości. Wbrew pozorom blogi nie są tak „ekshibicjonistyczne”, jak zarzucają im ich przeciwnicy. Przeprowadzaliśmy różne badania, pytając blogerów, o czym piszą lub

102

103

BLOGI

nie piszą na blogach (badanie „Blog to blog”, Instytut Badań Literackich PAN i Gazeta.pl, rok 2008). Większość odpowiedziała, że owszem, jest na blogu szczera, a jednak nie pisze CAŁEJ prawdy. Czyli podaje czytelnikom tylko wybrane informacje w przygotowanej formie. Obowiązuje konwencja: „Jestem z tobą, czytelniku, szczery, bezpośredni, mówię ci, co przeżyłem i co czuję NAPRAWDĘ. Ale nie do końca”. Ta konwencja bywa czasem nieuczciwie wykorzystywana. Przytoczę przypadek sieci sklepów spożywczych Wal-Mart, która wykorzystała blogi. Wynajęci przez tę firmę ludzie podszywali się pod zwykłych blogerów i pisali na zlecenie o swoich podróżach po Stanach oraz doskonałej obsłudze i zadowolonych pracownikach Wal-Martu w każdym mieście, do którego zawitali. Takich nieetycznych zachowań jest w internecie dużo. Ale to nie znaczy, że blogi to same oszustwa!

PRZEKRĘT NA BLOGU: 25-letnia Amina, muzułmanka z Damaszku w Syrii, przez kilka miesięcy 2011 r. działała na blogu zatytułowanym „Lesbijka z Damaszku”. Opisywała swoje perypetie lesbijki szykanowanej w konserwatywnym kraju. Jej blog w szybkim tempie zyskał sławę, był uznawany za cenne źródło wiedzy o rewolucji w Syrii. Historię Aminy opisał „The Guardian”, dziennikarze nazwali ją „niezwykłą bohaterką”. Blogerka wysłała kilka fragmentów blogu znanej pisarce z Kanady, która obiecała pomoc w wydaniu książki na tej podstawie. Na blogu widniało zdjęcie, ale nikt Aminy nigdy nie widział. Kiedy dziennikarze usiłowali do niej dotrzeć – zniknęła. Na blogu jej „kuzyn” wpisał, że została porwana przez urzędników reżimu. W internecie rozpętała się walka o jej uwolnienie – tysiące ludzi podpisywały apele na Facebooku, dziennikarze śledczy ruszyli tropem porwanej dziewczyny, niektórzy narażali swoje bezpieczeństwo. Potem okazało się, że pod Aminę podszywał się 40-letni amerykański doktorant studiujący w Szkocji, zresztą specjalista w sprawach Syrii. Blog miał mu służyć jako praca naukowa.

104

PISZESZ JUŻ BLOG? PAMIĘTAJ:

WIKIPEDIA

√ Liczy się doraźność. To znaczy, że dystans między odnotowywanymi zdarzeniami a ich zapisem powinien być minimalny. Najlepiej używać YouTube czasu teraźniejszego. Ale może się zdarzyć, że blog – jak pamiętnik – będzie opisywał zdarzenia z przeszłości. Wtedy ważne jest, aby zmniejszyć dystans emocjonalny między przeszłymi wydarzeniami a twoim dzisiejszym ja. Tylko jeśli opisywane wydarzenia są dla ciebie ważne albo jeśli je opisujesz tak, jakby były ważne, blog jest dobry i będzie czytany. √ Bądź wyrazisty. Miałkość, nijakość na blogach nie popłaca. √ Od razu też zdecyduj, co uznasz za ważne dla twojego blogu: liczbę odwiedzających, liczbę pozostawionych komentarzy czy raczej ich jakość oraz zaangażowanie czytelników? I daj sobie na to czas. To pozwoli ci uniknąć wypalenia i zniechęcenia. √ Przestaw się na inny język. Koniec ze sztywnym, oficjalnym tonem trzymającym rozmówcę na dystans. Blog to inny sposób komunikowania się. Nie chodzi o to, żeby posługiwać się młodzieżowym żargonem – na blogach powstają również wiersze i powieści w odcinkach, i to dobre. √ Musisz się przygotować na to, że korzystanie z emotikonów, np. postawienie buźki przy komentarzu pod twoim wpisem, nie jest wcale brakiem szacunku, a wklejenie zdjęcia zamiast opisu to nie lenistwo. √ Istnieją, owszem, blogi oficjalne: są blogi firmowe, gdzie pracodawca powiadamia pracowników o działaniach firmy, blog prowadził też np. rzecznik ZUS. Takie blogi mają charakter bardziej oficjalny. Nawet taki blog zachowuje jednak bezpośredniość – to ja, rzecznik ZUS, piszę do ciebie, czytelniku, tak cię szanuję, że postanowiłem o sprawach mojej instytucji informować cię na blogu i nawet proszę cię, żebyś zostawił swój komentarz. Ważne jest, żeby język blogu był bezpośredni i osobisty.

105

BLOGI

WIKIPEDIA

LEKCJA ĆWIERKANIA Twitter to kwintesencja błyskawicznej komunikacji. Okazuje się, że i jego można zaprząc do pracy w szkole. Niemożliwe? Przeciwnie! Twitter to mikroblog – jeden wpis może mieć tylko 140 znaków. Ile to jest? To z grubsza tyle co w SMS-ie i prawie dokładnie tyle, ile w akapicie, który właśnie czytasz. Kancelaria premiera pisze na Twitterze: „Jutro premier spotka się m.in. z konstruktorami łazików marsjańskich, zwycięzcami zawodów w USA”. Prywatne osoby informują świat, że wypiły kawę albo nudzą się na konferencji. Lub relacjonują tę konferencję drobnymi zdaniami. Do relacji można dołączać zdjęcia i filmiki. Ćwierka (tweet z ang. oznacza ćwierkanie) mnóstwo osób naraz. Bajer polega na tym, że możesz czytać wpisy wszystkich po kolei. Na twitterowej tablicy ludzkie myśli przesuwają się błyskawicznie. Oczywiście nie da się czytać wszystkiego, śledzisz wpisy tych, których chcesz. Możesz uruchomić specjalny kanał, na przykład na zajęcia z klasą.

106

Amerykańska uczelnia, wykład z historii. Nauczycielka stoi przed kilkuYouTube dziesięcioosobową grupą, trwa dyskusja o segregacji rasowej i walce o równouprawnienie. Nieco dziwna, bo jej uczestnicy patrzą w ekrany laptopów albo w komórki. Pracują w dwu-trzyosobowych grupach. Za nauczycielką ekran, na nim zapis dyskusji na Twitterze – bardzo dynamiczny, co chwila pojawia się kolejny wpis. Dyskusja toczy się również na głos. Nie są to zajęcia najłatwiejsze do prowadzenia. Nauczycielka jest moderatorem tej wielowątkowej dyskusji. Przyznaje, że Twitter na lekcji wprowadza chaos. – Bałam się tego. Ale nagle zrozumiałam, że chaos nie musi być zły. Czy w innej sytuacji aż tylu uczniów naraz włączyłoby się w rozmowę? Co na to uczniowie? Mówią o fajnej zabawie, dobrej współpracy, nawet ci nieśmiali się odzywali. Zapis dyskusji zostaje na Twitterze. Można ją ewentualnie kontynuować już z domu. Przyjdzie ci do głowy nowy argument? Dopisujesz! Ktoś zobaczy twój i odpowie? Też dobrze. Jeśli klasa się umówi, taka dyskusja może potrwać jeszcze dzień lub dwa, a nawet dłużej. Potem się ją zamyka i jej zapis jest idealnym materiałem do powtórek! Notatki na lekcji? Niepotrzebne.

107

BLOGI

6. KROK PO KROKU

WIKIPEDIA

JAK ZAŁOŻYĆ BLOG

YouTube

Gdzie założyć blog? Są serwisy elitarne, prestiżowe, na które można się dostać tylko na zaproszenie właścicieli – np. do grona blogerów „Polityki”. Są serwisy polityczne, np. Salon24.pl, który skupia głównie polityków i sympatyków prawicy. Jednak wiele serwisów proponuje nam darmowe założenie i prowadzenie blogu. Zarabiają na to reklamami, które będą wyświetlać na naszych stronach. Można założyć blogi na kilku konkurencyjnych platformach i sprawdzić, która oferuje najlepsze możliwości techniczne, choć różnice między nimi są subtelne i mają drugorzędne znaczenie. Oto nazwy kilku popularnych polskich serwisów: Blog.pl, Blog.onet.pl, Blogger.com. Blogspot.com, Blox.pl. Wybieram na próbę Blox.pl. U góry strony zakładka Jak zacząć – kliknij w nią. Na stronie znajdziesz kilka pomocowych odnośników, na przykład „Wiki Bloxa”. Przewodnik jest przyzwoity – w krótkich punktach wyjaśnia podstawy: jak założyć blog, jak dodać nowy wpis, jak wstawić zdjęcie czy link itd. W haśle „Blog dla ciebie” np. znajdziesz informację, co zrobić, żeby twoje wpisy czytali tylko ci, których wybierzesz, i jak zablokować blog przed rzeszą obcych internautów. Jeśli więc będziesz miał jakiekolwiek wątpliwości, czytaj ten serwisowy poradnik. Blogowanie wyjaśnione jest w trzech krokach.

KROK PIERWSZY – KONTO E-MAILOWE Blox.pl żąda konta w serwisie Gazeta.pl, więc trzeba je założyć. Niczego nie musisz szukać na stronie, w poleceniu podświetlono, w co kolejno kliknąć, żeby zacząć zakładanie konta. 109

BLOGI

KROK TRZECI – SZABLON

Wpisujesz login – czyli nazwę dla e-maila i zarazem dla siebie jako autora blogu. Lepiej, żeby login był prosty i czytelny, łatwo będzie go wpisywać do wyszukiwarki albo podawać tym, których ewentualnie dopuścisz do redagowania blogu. Loginu będziesz używać, żeby się logować oraz zarządzać blogiem, będzie też widoczny pod każdym wpisem.

WIKIPEDIA

Czyli wzór graficzny dla blogu (Rys. 2.2) – możesz wybrać spośród kilkunastu gotowych propozycji. Szablon zmienisz w każdej chwili, kiedy cię zmęczy albo ci się znudzi.

YouTube

I masz blog! W dwie minuty!

KROK DRUGI – NAZWA BLOGU Serwis radzi: dobrze przemyśl adres blogu, bo nie będzie można go później zmienić. O ile adres blogu wybierasz tylko raz, tytuł zawsze będziesz mógł zmienić (Rys. 2.1).

Rys. 2.2 Rys. 2.1

110

111

BLOGI

PISZESZ NA BLOGU

√ Kliknij Zacznij pisać. Otwiera się okno edycji, możesz w nim wpisać WIKIPEDIA treść, załączyć zdjęcia i filmy albo linki do interesujących stron internetowych (Rys. 2.3).

Wybrałeś szablon, możesz od razu zacząć redagować blog.

√ Wpisz: tytuł, treść (możesz wydzielić wstęp, wtedy blog jest czytelniejszy, oraz słowa kluczowe, czyli tagi (Rys. 2.3 pkt 1). √ Możesz załączyć zdjęcia i filmy albo linki do interesujących stron internetowych (Rys. 2.3 pkt 2). √ Ostatnim ruchem przed publikacją w internecie będzie kliknięcie w Publikuj wpis (Rys. 2.3 pkt 3) – twój wpis ląduje w internecie. Nie obawiaj się jednak – jeśli się pomyliłeś albo o czymś zapomniałeś, zawsze ten wpis będziesz mógł zmienić, nawet wykasować. Jak? Kliknij w zakładkę Moje blogi, wrócisz na stronę główną. Widzisz nazwę twojego blogu? Gdy klikniesz w nazwę twojego blogu (Rys. 2.4 pkt 1) – widzisz swoje wpisy, swój blog.

Rys. 2.4

Rys. 2.3

TERAZ MASZ DO WYBORU KILKA FUNKCJI: √ Pisz – otwierasz stronę edycji, możesz wpisać treść (Rys. 2.4 pkt 2). √ Nowy wpis – otwiera się czyste okno edycji, możesz wpisać treść. 112

113

YouTube

BLOGI

√ Edytuj – zobaczysz dotychczasowe wpisy, będziesz mógł dodać nowy fragment, zmienić, wykasować w całości (Rys. 2.4 pkt 3).

WIKIPEDIA

Na blog możesz dostać się również ze strony głównej Blox.pl – kiedy się zalogujesz w serwisie. Możesz również wpisać wprost w internetową przeglądarkę adres blogu: nazwa blogu.blox.pl. W podobny sposób twój blog mogą znaleźć w internecie inni. Jeśli będziesz chciał coś wpisać, kliknij Pisz blog i – po zalogowaniu – znowu masz otwarte okno do nowego wpisu.

YouTube

DODAJESZ ZDJĘCIA I FILMY Zdjęcie albo film można dodać do wpisu, który dopiero publikujesz, albo do wpisów już na blogu umieszczonych. √ Wchodzisz znowu w edycję konkretnego wpisu i klikasz Dodaj zdjęcie albo Dodaj film (Rys. 2.3 pkt 2). A potem klikasz w Nowy plik (Rys. 2.5 pkt 1) i załączasz zdjęcie lub film ze swojego komputera.

Rys. 2.6

Załączanie zdjęć i filmów działa podobnie jak załączanie plików do e-maili – jeśli ściągamy zdjęcie lub film z komputera, musimy je najpierw wyszukać na dysku, jeśli z internetu – kopiujemy adres z wyszukiwarki, czyli wklejamy link.

BLOG CZYTAJĄ TYLKO UCZNIOWIE

Rys. 2.5

Chcesz ustawić właściwości blogu tak, żeby był dostępny tylko dla wybranej grupy, żeby nikt obcy go nie oglądał. √ Jeśli chcesz dodać zdjęcie lub załączyć film z internetu, zamknij okno Dodaj nowe pliki (Rys. 2.5 pkt 2), a w następnym kliknij w ikonkę listy wyboru (Rys. 2.6 pkt 1).

114

√ Kliknij w Ustawienia i potem w Użytkownicy. √ Wybierz Dostęp dla zdefiniowanej grupy użytkowników (Rys. 2.7). Blox automatycznie podpowiada opcję przeciwną, zmień to, zaznaczając nie (Rys. 2.7 pkt 1). 115

BLOGI

W oknie, które się otworzy, możesz dopisać nowych użytkowników. Muszą mieć konta w tym samym serwisie, czyli na Blox.pl, i musisz znać ich loginy. Lista tych osób wyświetli się na stronie. Jeśli zamierzasz pisać blog w kilka osób, np. z uczniami, masz też wybór, jakie dostaną uprawnienia (Rys. 2.7 pkt 2). Są trzy rodzaje:

Chcesz, żeby uczniowie pracowali na blogu samodzielnie? Wpisz loginy WIKIPEDIA uczniów, to oczywiście oznacza, że muszą mieć własne konta na Gazeta.pl. Lista osób, którym dasz specjalne uprawnienia, pokaże się na blogu. Serwis sam wyśle uczniowi informację, że dostał uprawnienia np. administratora blogu, uczeń oczywiście musi ją zaakceptować.

KOMENTARZE CZY ICH BRAK? Jako właściciel blogu możesz zdecydować, czy chcesz, aby twoje wpisy były komentowane. Możesz także kontrolować treść komentarzy (w języku blogu: moderować), czyli ustawić blog w ten sposób, żeby nic nie mogło się na nim pojawić bez twojej akceptacji. Wróć na stronę główną blogu (kliknij np. w zakładkę Wpisy u góry strony), kliknij w Ustawienia, potem Komentarze, gdzie będą ustawienia komentarzy, i wybierz wygodną opcję (Rys. 2.8).

Rys. 2.7

CZYTELNIK – jest uprawniony tylko do dodawania komentarzy (o ile nie zablokujesz komentowania na blogu). UŻYTKOWNIK – może wpisywać nowe treści do blogu. ADMINISTRATOR – oprócz pisania może również zmieniać wygląd, zapraszać innych użytkowników, kasować ich wpisy, zmieniać ustawienia blogu.

116

Rys. 2.8

YouTube

1.

CZY WIESZ, ŻE...?

2.

YOUTUBE W SZKOLE

3.

ONI TO ROBIĄ

4.

PIĘĆ SPOSOBÓW NA TWOJE WIDEO W KLASIE

5.

KROK PO KROKU

YouTube

1. CZY WIESZ, ŻE...? Jak wyglądał starożytny Rzym? W jaki sposób oddychają rośliny? Jakie są skutki globalnego ocieplenia? Bez względu na to, czy chcesz posłuchać Hanki Ordonówny śpiewającej „Miłość ci wszystko wybaczy”, czy Wisławy Szymborskiej czytającej swoje wiersze, robisz to samo. Wchodzisz na YouTube. Znajdziesz tu nie tylko pojedyncze utwory, ale całe tematyczne kanały. Łącznie z instruktażami, jak liczyć ułamki, malować, robić na drutach, tańczyć walca i w niemal każdej innej sprawie. Plus: wywiady, newsy, filmy dokumentalne. To przez kanał brytyjskiej rodziny królewskiej (The Royal Channel) na YouTube miliony ludzi oglądały ślub księcia Williama i Kate Middleton. YouTube jest dzisiaj czwartą pod względem popularności stroną WWW i drugą wyszukiwarką. A początki były raczej skromne.

121

YouTube

JAK TO SIĘ ZACZĘŁO? „Stoimy przed słoniami. Fajne w nich jest to, że mają bardzo, bardzo, bardzo długie trąby. I to w zasadzie tyle, ile miałbym do powiedzenia”. Brzmi jak z marnego wypracowania? A to zdania z pierwszego filmu, jaki został umieszczony na YouTube. Wypowiedział je Jawed Karim, jeden z założycieli serwisu. Filmik jest banalny, nie najlepszej jakości, został zrobiony tylko po to, aby przetestować świeżutką internetową platformę.

każdy, nawet słabo zorientowany w nowych technologiach. To była rewolucja. Prawdziwy przekaz z pozoru banalnego filmiku z wyprawy do zoo brzmiał jednak: „Internauto, takie właśnie filmy, osobiste, ze spacerów z rodziną – nawet nudne, ale własne możesz odtąd wrzucać do sieci. Sam, bez niczyjej pomocy i za darmo. Obejrzy je potem cały świat”. Wystarczyło – dzisiaj nikt nie wobraża sobie internetu bez YouTube.

PIERWSZY Z CAŁEJ SERII REKORDÓW „Me at the zoo” znalazł się w internecie 23 kwietnia 2005 r. o godzinie 20.27. Trudno uwierzyć, że to było tak niedawno. Dziś internauci wrzucają na YouTube dziennie ponad 85 tys. filmów, w każdej minucie – materiał na ponad 20 godzin emisji. To znaczy, że już po sześciu godzinach You-Tube oferuje tyle materiału, że wystarczyłoby do oglądania przez cały rok. Do połowy 2011 r. „Me at the zoo” zostało obejrzane prawie 5 mln razy. To żaden rekord – najbardziej popularne muzyczne klipy oglądane są kilkaset milionów razy: klip Justina Biebera „Baby” jako pierwszy przekroczył pół miliarda odsłon. Na topie są klipy celebrytów, zabawne filmy z małymi dziećmi albo zwierzętami oraz prześmiewcze kawałki. Wystarczy krótki filmik o tym, jak małe dziecko gryzie brata w palec – i leci w kilkuset milionach odsłon.

Filmik „Me at the zoo” trwa zaledwie 19 sekund. Karim w zwykłej kurtce stoi wprost przed kamerą i opowiada nam w zasadzie to, co widzimy – bo słonie spacerują po wybiegu tuż za nim. Niby nuda, ale YouTube był pierwszym powszechnie dostępnym serwisem wideo, który obsługiwać mógł

122

Wśród rekordzistów polskiego YouTube znalazł się np. nagrany z komórki filmik z chłopakiem, który próbuje wejść na trzypiętrowy budynek po piorunochronie, ale spada. Ten filmik, od słów bohatera, ma już swoją ksywę i krąży w sieci pod nazwą hardkorem. Innego hitu – „forfiter” (blisko 2 mln odsłon) – chyba już nawet nie ma potrzeby streszczać, tak jest znany. To ta słynna scenka pod hasłem „Polak w USA karmi aligatora”. Kto jeszcze nie widział, niech wpisze w Google „forfiter”. Jak widać, rekordy oglądalności biją... bzdury. Ale nie tylko po to istnieje YouTube. 123

YouTube

REKORDZIŚCI YOUTUBE: Justin Bieber, kanadyjski śpiewający dzieciak. Zaczynał w 2007 r. – mama wysyłała amatorskie filmiki z jego wykonaniami na YouTube, głównie z myślą o rodzinie. Dziś – bożyszcze nastolatek, grał pięć koncertów w Kanadzie, własny koncert na stadionie Wembley, dostał Nagrodę MTV 2010 dla najlepszego wokalisty. W pierwszej dziesiątce najczęściej oglądanych filmów są trzy piosenki Biebera. Bieber zepchnął na dalsze, piąte miejsce wideo z innej kategorii – kino domowe z dziećmi w roli głównej: „Charlie bit my finger”. Scenka, w której niemowlę gryzie w palec starszego brata, tak bawi widzów, że obejrzeli ją już ponad 363 mln razy. W pierwszej dziesiątce są również: Eminem, Lady Gaga, Shakira, Jennifer Lopez. Stawkę zamyka film „dla dorosłych” – lekcja masażu ud. Masaż wcale nie erotyczny, choć pierwszy kadr może oszukać widzów i zapewne stąd aż 242 miliony wejść.

2. YOUTUBE W SZKOLE W szkole YouTube budzi popłoch. Ciągle i od lat podaje się jeden przykład: nauczyciela, któremu uczeń założył kosz na głowę, a film z tego zdarzenia znalazł się w internecie. Może to się zdarzyć każdemu nauczycielowi, tak samo jak każdemu uczniowi kompromitowanie ośmieszającymi filmikami przez rówieśników. Najwyższa jednak pora okiełznać strach szkoły przed nową technologią. W sieci można znaleźć całą masę pozytywnych przykładów. – Poza wulgaryzmami na YouTube jest miejsce na autentyczny, pożyteczny przekaz. To nauczyciele powinni pomóc uczniom rozróżnić, co w sieci jest wartościowe, a co nie, tłumaczyć cywilizację, wyjaśniać jej zasady. Czyli rozmawiać z nimi również o tych okropnych filmach w internecie. O czym tak naprawdę jest ten „forfiter” z YouTube? Czy ten facet, który z kajaka walczy z aligatorem, jest fajny? Z czego tak naprawdę się śmiejemy? Kto tu jest mądry, a kto nie? Prędzej czy później trzeba wprowadzić do szkół zajęcia z opowiadania obrazem. Po to, żeby uczyć, co w obrazie jest prawdą, a co manipulacją, i jak to odróżnić – mówi Cezary Ciszewski, współtwórca projektu „Miasta w komie”, obywatelskiej telewizji, w której kilkaset osób w całej Polsce kręci reportaże za pomocą telefonu komórkowego. Celem projektu jest stworzenie niezależnego medium, w którym to pasjonaci, a nie profesjonaliści mają pokazać świat „prawdziwy – ze wszystkimi jego wadami i zaletami”.

NIE TAKI DIABEŁ STRASZNY, JAK GO MALUJĄ W YouTube nie ma krwi, przemocy ani porno. Takie są zasady. Zauważysz coś „niestosownego” – możesz zgłosić, wystarczy kliknąć w odpowiedni guzik na stronie („zgłoś naruszenie zasad”, ikonka w kształcie flagi). Taki 124

125

YouTube

film może zostać zablokowany. Nie zabrania się jednak bzdur. Dlaczego zatem namawiamy nauczycieli, by korzystali z YouTube?

wanego technologicznie procesu obróbki. Dziś zdjęcie czy film może zrobić każdy.

– Bo wyzwalana w ludziach innowacyjność, pomaga im się uczyć od siebie nawzajem – uważa Chris Anderson, kurator słynnej amerykańskiej konferencji o innowacyjności TED (www.ted.com). Podaje przykład grupy tanecznej nastolatków, którzy uczyli się tańca z YouTube, po czym dali popis podczas uroczystości rozdania Oscarów. – Jak to się dzieje, że japońskie dzieci uczą się tańca od grupy z Detroit, a potem inne nastolatki z Kalifornii naśladują tych Japończyków i w ten sposób kreują nowy styl tańca? – pyta Anderson.

Prof. Michael Wesch, antropolog kulturowy z Kansas State University, bada wpływ nowych mediów na kulturę, szczególnie interesuje go fenomen YouTube. A raczej – społeczności, która tworzy ten serwis. – YouTube, jak inne serwisy społecznościowe, daje ludziom szansę spełnienia emocjonalnych i społecznych pragnień. Stąd jego siła – mówi.

Inny przykład: słynny wideoklip „Numa, numa” (w wersji angielskiej 2,5 mln odsłon). Oryginalny singiel mołdawskiego zespołu O-Zone (tytuł: „Dragostea din tei”) na YouTube wylądował w 2003, rok później był hitem we Włoszech, w końcu przetoczył się przez całą Europę, piosenkę śpiewano w Japonii, doczekała się animacji oraz mnóstwa miksów. Nie tylko nastolatki, ale też dorośli nagrywali w domu filmy w których patrząc prosto w kamerkę, mówili: „allo?” albo „maija a, maija o!”. Anderson: – Wideo jest tak popularne, bo zawiera mnóstwo informacji, z którymi nasze mózgi łatwiej sobie radzą niż z przetwarzaniem czytanego tekstu. Możesz być zwykłym dzieckiem z kamerą, ale jeśli potrafisz zmajstrować coś, co się rozniesie po świecie, może cię obejrzeć tyle osób, ile się zbiera na stadionach sportowych. Filmem posługujemy się coraz częściej: według prognoz Cisco już w 2013 r. obraz wideo zdominuje internetową komunikację – aż 90 proc. całego ruchu w internecie mają stanowić pliki z ruchomymi obrazami. To znaczy, że będzie ich o wiele więcej niż plików tekstowych czy dźwiękowych. Na rosnącą popularność filmów na pewno ma wpływ to, że możemy je nagrywać i rozpowszechniać sprzętem, który mamy zawsze przy sobie – komórką. Raptem parę lat temu, żeby zrobić zdjęcia, potrzebowaliśmy kosztownych aparatów fotograficznych, klisz, a potem skompliko126

127

YouTube

Salman Khan, twórca wirtualnej szkoły Khan Academy, uznał, że dzięki instruktażowym wideo dzieci uczą się znacznie chętniej i skuteczniej niż w bezpośrednim, osobistym kontakcie z nauczycielem. Na platformie Khanacademy.org mamy dzisiaj ponad 2 tys. wykładów, każdego dnia ogląda je ok. 100 tys. uczniów i studentów. Od nauki prostego mnożenia albo metody na rozwiązanie równań z dwiema niewiadomymi, aż po animowaną historię rewolucji francuskiej. Albo wykład o chińskiej rewolucji komunistycznej – czy gdyby był nudny, to w komentarzach ktoś by wpisał: „Czy będzie ciąg dalszy i jeszcze więcej szczegółów?”. W Khan Academy możesz wybierać poziom zaawansowania i przedmiot. Wykłady dotyczą matematyki, fizyki, biologii, chemii, ekonomii, historii. Jest miejsce na komentarze, dyskusję, możesz zadać pytanie. Ulubiona opowiastka Khana jest o tym, jak zrozumiał siłę internetu w edukacji. Zanim w 2006 r. wpadł na pomysł internetowej akademii, usiłował swoim młodszym kuzynom wytłumaczyć na odległość zadania matematyczne – on w Bostonie, dzieci w Nowym Orleanie. Kiedy po raz setny na jego pytanie, czy zrozumiały wykład, dzieci odpowiedziały „nie”, postanowił im wpisywać zadania z analizą i rozwiązaniem w komputer. Publikował na YouTube. – Dzieci od razu mi powiedziały, że wolą moje wideo od rozmów ze mną – opowiada Khan. I wymienia główną przewagę lekcji wideo: pozwala na powtórki. Dziecko nie musi pytać wiele razy, jeśli jakiegoś fragmentu nie zrozumie. Samo sobie zatrzyma wideo, cofnie, powtórzy tyle razy, ile mu będzie potrzebne. Bez wstydu, że nie rozumie i musi pytać. W dodatku będzie mogło wracać do tego materiału również po latach, jeśli będzie taka potrzeba. – Dla nauczyciela to też mniejszy kłopot, nie musi wielokrotnie jednej rzeczy powtarzać — tłumaczy Khan.

128

3. ONI TO ROBIĄ

CHCEMY BYĆ SOBĄ, CZYLI „STASZICNEWS” UCZNIOWIE LICEUM IM. STASZICA W WARSZAWIE Na YouTube znalazłam kanał „StaszicNews”. Należy do uczniów najlepszego warszawskiego liceum – imienia Staszica. Nie jest to oficjalna strona szkoły, ale uczniowska produkcja. A w niej reportaże, np. „Przyszłość uczniów Staszica”, „Opinie o elektrowniach” i „Czy kobiety w Staszicu są dyskryminowane”. Proste, czytelne wywiady z uczniami. Szczere i niekreowane. Uczniom wystarczy do tego aparat fotograficzny, który nagrywa filmy wysokiej jakości, nie używają nawet statywu, kręcą „z ręki”. Kanał działa od kilku miesiecy, jest w nim kilkanaście filmów, jeden został obejrzany 20 tys. razy, wszystkie w sumie miały 85 tys. wyświetleń. Jak na szkolną produkcję – całkiem sporo. — Zaczęło się od wyborów szefa szkolnego samorządu, w Staszicu nazywanego prezydentem. Wzbudziły wiele kontrowersji. Zrobiłem więc o tym reportaż. Spodobało się, zauważyłem, że to jest chętnie oglądane. Zacząłem przynosić aparat do szkoły, z przyjaciółmi stworzyliśmy coś w rodzaju redakcji. Tyle że bez redaktora naczelnego, decyzje podejmujemy wspólnie.

129

YouTube

Rzucamy pomysły, wybieramy jeden i realizujemy – opowiada Albert Sławiński, współtwórca „StaszicNews”, dziś absolwent szkoły.

YouTube jest podlinkowany pod oficjalną internetową stronę szkoły – mówi Albert Sławiński.

Najpierw próbował ze statywem, żeby obraz był lepszy, ale nie mógł nim swobodnie operować na przerwach. Rozstawianie statywu za każdym razem wśród tłumu uczniów powodowało dużo problemów. Poza tym statyw nie pozwalał na spontaniczność, ludzie nie wypowiadali się otwarcie.

Dlaczego wybrali film, a nie szkolną gazetkę? – Gazetka szkolna jest formą starą i nieciekawą. Dla mnie jest też niewiarygodna, ponieważ nie ma w niej spontanicznych wypowiedzi. Złapany na korytarzu kolega wypowie się do kamery szczerzej, niż gdyby miał coś powiedzieć do druku, a potem jeszcze autoryzować. Zresztą ile osób przeczyta taką gazetkę? Połowa uczniów, kilku nauczycieli? My chcemy mieć więcej odbiorców, internet to umożliwia. Umieszczony w internecie film jest łatwiej dostępny – nie trzeba go dostarczyć do ręki czytelnikowi. Filmy ze Staszica może obejrzeć każdy, kto ma dostęp do internetu, z dowolnego miejsca, nie tylko uczniowie szkoły. By rozpowszechnić kanał, uczniowie założyli też profil „StaszicNews” na Facebooku. – Czego się nauczyłem? Trochę reporterki, montażu filmów, techniki kręcenia. Również tego, że trzeba szanować czyjeś prawo do ochrony własnego wizerunku. Raz puściłem wypowiedź koleżanki, która prosiła, żeby tego nie robić. Zlekceważyłem to i miała do mnie pretensje. Musiałem przemontować film. Potem już zawsze pytałem: „Czy zechcesz się wypowiedzieć dla »StaszicNews« odnośnie...”. Nigdy już tego błędu nie powtórzę. To była dobra nauczka!

Po co to robimy? – Żeby pokazać życie szkoły szerszemu światu. Żeby zburzyć stereotyp, że Staszic to szkoła kujonów, uhonorowanych olimpijczyków, którzy potrafią powiedzieć tylko: „nasza szkoła jest świetna”. Mieliśmy nawet z tego powodu nieprzyjemności. Na początku nauczyciele byli rozczarowani, że nie kręcimy szkolnych laurek. Dostaliśmy zakaz filmowania, chyba że za zgodą dyrekcji, więc o tę zgodę prosiliśmy za każdym razem. Ale tylko jeśli chodziło o oficjalne szkolne wydarzenia. Nie potrzebowaliśmy zgody, by robić reportaże wśród uczniów. W końcu nauczyciele przywykli. Teraz nasz kanał na 130

131

YouTube

„WGADY”, CZYLI JĘZYKOZNAWCA WYKŁADA PROF. JERZY BRALCZYK JĘZYKOZNAWCA, SPECJALISTA W ZAKRESIE JĘZYKA MEDIÓW, POLITYKI I REKLAMY. WYKŁADA W INSTYTUCIE DZIENNIKARSTWA UNIWERSYTETU WARSZAWSKIEGO ORAZ W SZKOLE WYŻSZEJ PSYCHOLOGII SPOŁECZNEJ

Prof. Jerzy Bralczyk woli mówić, niż pisać. Uważa, że mowa jest ważniejsza, poprzedza pismo: wiele rzeczy da się powiedzieć, których zapisać się nie da. Ma poczucie interaktywności, kiedy wypowiada się do kamery. – Może złudne, jednak pomaga mi wyobrażać sobie, że mnie słuchają, kiedy mówię. Pisanie mnie od tego uczucia oddala, pismo stwarza dystans między nadawcą a odbiorcą. Kiedy ktoś odczytuje twój tekst, nie ma cię przed nim, więc odczytuje to, co napisałeś, jak chce. Ze słowem mówionym jest nieco inaczej – znacznie łatwiej oddać zamierzony sens – wyjaśnia. – Na początku pisałem blog (jerzybralczyk.bloog.pl) o różnych językowych problemach. Blog to w zasadzie rodzaj dziennika, powinien być osobisty, spontaniczny, ale felietony też się mieszczą w tej formule. Pisałem więc felietony o sprawach językowych, potem rozmówcy stawiali pytania i tak się 132

toczyło. Bardzo było interesująco, tylko że w końcu zabrakło mi na to czasu. Przystałem więc na inną propozycję, powiedzmy, że z lenistwa. Otóż blog tekstowy prowadziłem w serwisie „Polityki” i to oni wpadli na pomysł, żeby zacząć nagrywać. Chodziło o interaktywność – ważne było, żeby czytelnikom szybko odpowiadać na ich liczne pytania. Pomysł mi się spodobał. Profesor najczęściej siedzi na tle własnej biblioteczki czy przy stole, w tle kwiatki na parapecie. Niektóre ujęcia są kręcone w sali wykładowej, przed biurkiem, z komputerem i tablicą w tle, ale zawsze jest to bliski kadr – czujemy się jak na zwykłej, przyjacielskiej pogawędce. To zmniejsza dystans, daje poczucie osobistej rozmowy z naukowcem. A przecież z tego powodu ogląda się większość wideo na YouTube – bo są „domowej roboty”, autentyczne, bo kręcili je tacy sami ludzie jak my. Z domowej kanapy profesor radzi więc, żeby nie mówić „prowadzę bloga”, tylko: „prowadzę blog”, podobnie jak „piszemy list”, a nie „piszemy lista”. Swoje wypowiedzi dla odróżnienia od wpisów na blogach tekstowych profesor nazwał „wgadami”. Nie nagrywa sam. Przyznaje, że w sprawach technicznych nie jest biegły i przyjeżdża do niego kamerzysta. Czy się nie boi kamery? – Cóż, mam już trochę doświadczenia, przez dziesięć lat prowadziłem autorski program w TV Polonia, odpowiadałem na pytania na żywo. To było nieco stresujące, ale podobał mi się taki kontakt z widzami. Prowadzę też audycję radiową, również poradnictwo. Uważam taką działalność za szlachetną i daje mi to przyjemność. Zresztą wywodzę się ze szkoły warszawskiej – moim nauczycielem był prof. Witold Doroszewski, który przecież sam był instytucją radiową. Pogadanki radiowe prof. Doroszewskiego były bardzo dobrze przyjmowane. Również w tej chwili występuje z pogadankami wielu innych warszawskich językoznawców: m.in. prof. Andrzej Markowski, dr Katarzyna Kłosińska. Chciałbym się przyłączyć. Nie widzi powodu, dla którego inni nauczyciele nie mieliby spróbować również tej formuły. Zwłaszcza że dziś internet jest dla wszystkich koniecznością. – Opowiadał mi niedawno znajomy, który uczył w klasie maturalnej, że pod koniec lekcji zapytał uczniów standardowo: „Czy chcielibyście wiedzieć coś więcej?”. Odpowiedzieli mu: „Gdybyśmy chcieli, tobyśmy zajrzeli do internetu”. Sprawiło mu to przykrość, ale opowia133

YouTube

dał z uśmiechem. Internet może się wydawać alternatywą wobec szkoły, wobec tego nie będzie przez szkołę traktowany zbyt przyjaźnie. Z tej konkurencji wypływa być może opór nauczycieli i przypisywanie bezpośrednim kontaktom podczas wykładu dużo większej wartości, niż mają w rzeczywistości. Myślę, że powinniśmy się powoli przesuwać ku innym kierunkom – studenci łatwiej znajdą fakty w sieci, coraz rzadziej korzystają ze słowników papierowych, coraz bardziej rozpowszechnia się e-learning. My, nauczyciele, nie będziemy już dłużej „skarbnicą wiedzy”, powinniśmy raczej oddziaływać osobowością, interpretacją informacji dostępnych w internecie.

RADY PROF. JERZEGO BRALCZYKA

DLA NAUCZYCIELI, KTÓRZY CHCĄ PROWADZIĆ WIDEOWYKŁADY: √ Radziłbym potraktować je jako dodatek w zwykłym toku nauczania, coś ciekawego, poza programem, koniecznie interesującego dla ucznia. Może zacząć od odpowiedzi na pytania najczęściej stawiane przez uczniów? √ Wideowykład nie powinien być za długi – radzę tylko kilka minut, inaczej znudzi. √ Ważna jest intonacja – monotonnego wykładu nie da się znieść na żywo, a tym bardziej w sieci. √ Warto pamiętać, że język mówiony z natury jest bardziej potoczny niż język pisany – takiego więc używajmy, mówiąc do kamery. To nie powinno nastręczyć nauczycielom trudności, przecież takim językiem właśnie posługują się na co dzień, w szkole. √ Dobrze byłoby coś demonstrować przy tym, chociaż – prawdę mówiąc – ja tego nie robię. Ale podobno da się mnie słuchać. √ Ostrzegam – uważajcie, by się z tego nie zrobiła nudna i przydługa „telewizja edukacyjna”, bo taka odstraszy każdego.

134

135

YouTube

PROSTY EKSPERYMENT PROF. LECH MANKIEWICZ FIZYK Z CENTRUM FIZYKI TEORETYCZNEJ PAN Z grupą innych nauczycieli skupionych wokół programu Hands-On Universe, Polska (Wszechświat Własnymi Rękami) produkują i publikują w sieci krótkie filmiki z doświadczeniami wyjaśniającymi prawa fizyki. Od budowania prostego silnika z baterii i drutu, po rozkładanie na części mechanicznych i elektrycznych zabawek, żeby sprawdzić i wyjaśnić, jak działają. Mankiewicz jest entuzjastą tłumaczenia zjawisk przyrodniczych za pomocą prostych doświadczeń – uważa, że w szkole jest tego zbyt mało. Że nie jest konieczne budowanie bogato wyposażonych pracowni i laboratoriów, żeby pokazać uczniom, jak działa przyroda. Z kolegami założyli profile na YouTube („Prosty eksperyment”) i na Facebooku (Hands-On Universe, Polska).

Jako astronom Mankiewicz buduje dużo większą internetową społeczność na stronie www.zooniverse.org. To międzynarodowy projekt, dzięki któremu prawie pół miliona osób z całego świata, w tym 20 tys. z Polski, obserwuje i wspólnie opisuje kosmos. Mankiewicz uważa, że nauczyciele powinni się przekonać do kontaktu z uczniami w sieci. – Chętniej korzystają z e-maili, rzadziej z serwisów społecznościowych. A szkoda, bo zyskaliby lepszy kontakt z uczniami. Decyduje zapewne obawa przed byciem w pracy niemal 24 godziny na dobę. W USA znam nauczycieli, którzy postępują przeciwnie. Uczeń może napisać esej nocą i opublikować na szkolnej platformie, nauczyciel nie ma nic przeciw temu, żeby to przeczytać przy niedzielnej kawie – mówi.

Hands-On Universe ma też swoją własną, niezależną internetową stronę, a tam opisy wielu doświadczeń z nauk przyrodniczych. – Idziemy tam, gdzie jest młodzież – mówi Mankiewicz. – A ona jest na YouTube i na Facebooku. Około dwustu osób dziennie ściąga nasze filmiki, pisze komentarze, przysyła e-maile. Nie mamy takich wyników jak wideoklipy celebrytów, ale kropla drąży skałę. Odbiorcy przechodzą płynnie między serwisami: na Facebooku znajdują linki do filmików publikowanych na YouTube, pod którymi z kolei jest odniesienie do strony Hands-On Universe. 136

137

YouTube

YOUTUBE UCZY NAJLEPSZYCH Ponad 400 uczelni publikuje swoje filmy na edukacyjnym kanale EduYouTube. Jednym z najczęściej oglądanych filmów jest 20-minutowy wykład profesora fizyki w Massachusetts Institute of Technology (MIT) Waltera HG Lewina. Profesor wyjaśnia znany dylemat: bardziej zmokniesz, kiedy wolno chodzisz, czy podczas szybkiej jazdy w deszczu? (125 tys. odsłon). Zrealizowany bardzo tradycyjnie – profesor w zbliżeniu, po prostu wykłada materiał, pisze przy tym na tablicy. Nie jest nudno, osobowość Lewina na to nie pozwala. MIT – najbardziej prestiżowa uczelnia techniczna na świecie – założyło na YouTube swój odrębny kanał (podobnie m.in. Uniwersytet Stanforda i Berkeley). Publikuje na nim nie tylko nagrania wykładów i ćwiczeń z zajęć prowadzonych przez swoich wykładowców. Wiele z nich to właśnie monotonne wykłady, choćby i pod tablicą – kamera po prostu rejestruje je w całości. Dzięki temu „weszłam” na wiele zajęć ze studentami tych prestiżowych uczelni. Ani prowadzący, ani studenci nie wydawali się skrępowani moją obecnością, czyli faktem, że każdy ich ruch i wypowiedź są rejestrowane. To mnie zdziwiło – dyskusja toczyła się normalnie, studenci specjalnie nie wysilali się z odpowiedziami, gdy czegoś nie wiedzieli, bez wstydu przyznawali to przed kamerą. Studenci siedzieli przed wykładowcą, każdy ze swoim laptopem. Nic w tym zaskakującego? Z mojej perspektywy, sprzed kilku miesięcy – wszystko zaskakiwało. Po pierwsze – i studenci, i wykładowcy dali się nagrywać na żywo. Wiedzieli, że wszystko, co zrobią i czego nie zrobią, wszystko, co powiedzą – pójdzie do internetu. Stresujące, ale po nich tego nie widać. Wykładowca referuje temat, słuchacze siedzą z nosami w komputerach. Jak to, zapytacie? A skąd on wie, że nie czatują w tym momencie? Nie wie, nie widzi ekranów. Tak prowadził jednak zajęcia, by stale skupiać uwagę studentów i wymuszać interakcję – co chwilę przerywał i zadawał pytania. 138

Kolejne zaskoczenie – odpowiedzi na niektóre z pytań słuchacze wyciągali z internetu. To nie oburzało wykładowcy, przeciwnie – wydawał się zadowolony. Dzięki temu dyskusja toczyła się wartko, a słuchacze chętnie brali w niej udział, nie musieli się stresować brakiem wiedzy. Zresztą czy to źle, że posilali się informacjami z sieci? Dostęp do internetu mają non stop – w laptopach, a przede wszystkim w komórkach. Nie mają nawyku pakowania zbyt wielu informacji do głów, to ciężar, który dźwigamy my – ludzie epoki sprzed internetu. Nowe pokolenie mózg wykorzystuje do innych celów, na przykład do twórczej analizy danych. I powiem więcej – łatwiej z uczniów taką analizę wykrzesać i łatwiej z nimi dyskutować, kiedy im otwarcie pozwolić do tych źródeł sięgać. Jak doszło do tego, że wykładowcy zgodzili się na nagrywanie codziennych zajęć i wykładów? – Niektórzy się burzyli, dlaczego mamy udostępniać naszą własność intelektualną za darmo? – mówi w specjalnym promocyjnym materiale wideo jeden z fundatorów MIT. Jednak się zgodzili. W rezultacie wielu studentów zrezygnowało z wykładów i śledzi je online. Mimo to fundator MIT mówi: – To wideo jest najlepszą działalnością społeczną, jaką sobie można wyobrazić.

139

YouTube

NAJCZĘŚCIEJ OGLĄDANE NA EDUYOUTUBE Sparaliżowany student uniwersytetu Berkeley odbiera swój dyplom, stojąc, dzięki urządzeniu, które dla niego skonstruowali wykładowcy i koledzy z uczelni – to najczęściej oglądane wideo w kanale edukacyjnym YouTube w roku akademickim 2010/2011 („Paralyzed student, Austin Whitney, walks at graduation”). 476 tys. odsłon. Historia Austina Whitneya jest budująca i autentycznie wzrusza. Kiedy wstał z wózka na elektronicznych żelaznych protezach wspierających bezwładne nogi, kilkunastotysięczna rzesza studentów wstała z miejsc razem z nim. Jest sparaliżowany od czterech lat, odkąd tuż po maturze wsiadł do samochodu nietrzeźwy i zakończył jazdę na drzewie. W Berkeley studiował historię i nauki polityczne, akurat w tym samym czasie, kiedy profesor inżynierii mechanicznej Homayoon Kazerooni pracował nad robotem – szkieletem, który miał ułatwić poruszanie się inwalidom. Austin został pierwszym testującym nowe urządzenie, a robot dostał imię na jego cześć. – Zapytajcie kogokolwiek, kto porusza się na wózku inwalidzkim, czy chciałby jeszcze choć raz w życiu wstać i uścisnąć rękę komuś, stojąc z nim twarzą w twarz. Taka myśl była dotąd dla mnie jak surrealistyczny sen – mówił Austin. Na liście najbardziej popularnych edukacyjnych wideo na EduYouTube są również mowy powitalne dla absolwentów amerykańskich uczelni wygłaszane przez celebrytów. Aktor Tom Hanks przemawia do absolwentów Yale, uczelni, którą też kończył. – Uprzejmie proszę nie wyłączać telefonów komórkowych, SMS-ować i tweetować bez przeszkód, nie chowajcie też aparatów fotograficznych – żartuje na początku (ponad 100 tys. odsłon). Denzel Washington na Uniwersytecie Pennsylvania (345 tys. odsłon) mówi absolwentom, przekrzykując ich śmiech: – Mógłbym wam opowiedzieć o intymnych momentach, jakie miałem z Angeliną Jolie, ale wiem, że was, intelektualistów, to nie interesuje, wy nawet nie wiecie, kto to jest Angelina Jolie.

4. PIĘĆ SPOSOBÓW NA TWOJE WIDEO W KLASIE 1. UŻYJ TEGO, CO ZNAJDZIESZ W SIECI To najprostszy sposób wykorzystania wideo w edukacji i robi to już wielu nauczycieli. W sieci można znaleźć mnóstwo filmów czy animacji: od historii, przez biologię, do nauk ścisłych. Nie trzeba nawet znać adresów tematycznych stron internetowych. Potrzebujesz graficznego przedstawienia transportu wody w roślinach? Po prostu wpisujesz temat w wyszukiwarkę Google’a. Jedyną trudność może stanowić brak znajomości języków obcych, bo na pewno więcej materiałów znajdziesz w języku angielskim niż po polsku. Żeby ściągnąć filmy z YouTube, nie musisz nawet logować się do serwisu. A masz tam mnóstwo materiałów przygotowanych przez innych: nie tylko amatorów, ale też profesjonalistów. W klasie możesz je pokazywać bez problemów i bez obaw o złamanie praw autorskich – filmy na YouTube korzystają już z tzw. licencji wolnego oprogramowania. To znaczy, że z tych filmów można korzystać do woli i za darmo, trzeba tylko informować, kto jest autorem. 2. PROWADŹ WIDEOBLOG Przypomni ci się coś istotnego, co wypadło z lekcji? Przeczytasz akurat o czymś, co chciałbyś opowiedzieć uczniom, ale nie będzie na to czasu w szkole? A może twoi uczniowie nie nadążają za którymś z tematów i warto byłoby ich zachęcić dodatkowym materiałem? Wykłady można nagrywać i umieszczać w sieci jako blogi, a konkretnie wideoblogi. Nagrywać możesz z komórki, nawet w drodze do szkoły. Warto – osobiste, bardziej spontaniczne wypowiedzi nauczyciela uczniowie łatwiej przy-

140

141

YouTube

swoją, zajrzą tam może nawet z ciekawości, dla zabawy. Ale przecież od ciebie zależy, czy z pożytkiem. Tak właśnie prowadzi swoje językowe pogadanki pod tytułem „Co w głowie, to na języku” prof. Jerzy Bralczyk. 3. NAGRAJ WYKŁAD Na dowolny temat. Tak po prostu – jak fragment materiału szkolnego, który przedstawiasz uczniom podczas lekcji. Dlaczego nie na żywo, z klasy? Albo przed domowym komputerem? Zapis wykładu, który i tak masz gotowy do lekcji, wymaga niewielu dodatkowych zabiegów. Warto tylko pamiętać, że wychowani na internetowych serwisach uczniowie są przyzwyczajeni do krótkich, nie więcej niż kilkuminutowych przekazów. Nadal nie wiesz, jak się do tego zabrać? W sieci jest mnóstwo przykładów – wiele uczelni publikuje za darmo w internecie wykłady swoich naukowców. Chcesz wysłuchać naukowców z Cambridge? Wpisz po prostu nazwę uczelni do YouTube. Technika niewiele tu zmienia w metodzie nauczania – to nadal jest wykład, cała uwaga skupiona jest na nauczycielu i jego przekazie. Uczeń pozostaje w roli biernego odbiorcy. Jednak mimo że odtworzenie wykładu nie zastąpi uczniowi żywego kontaktu z nauczycielem, bo np. nie może dopytać o coś mniej zrozumiałego, warto nagrywać i zostawiać uczniom materiały i wykłady w sieci.

KORZYŚCI Z NAGRYWANIA MATERIAŁÓW WIDEO DLA UCZNIÓW: √ Powtórki i utrwalanie – z zamieszczonego w sieci wykładu uczniowie mogą się uczyć do klasówek i egzaminów. √ Nadrabianie braków – uczniowie, których nie było na zajęciach, nadrobią luki w materiale. √ Lepszy dostęp do materiałów szkolnych – twój wykład uczeń może odtworzyć w każdym miejscu i o każdej wygodnej dla niego porze, wystarczy tylko dostęp do sieci. √ Łatwiejszy wybór – uczeń wybiera ten wykład, ten temat, takie korepetycje, o które mu chodzi, i wtedy kiedy on chce. √ Poszerzanie programu – sieć cię nie ogranicza, możesz uczniom opowiedzieć o tym, na co nie miałeś czasu na lekcjach; to również szansa na przekazanie uczniom nowinek, ciekawostek z jakiejś dziedziny czy nadprogramowych treści. √ Łatwe przeglądanie – nagrany wykład uczeń może zatrzymać w dowolnym momencie, powtórzyć, jeśli któregoś fragmentu nie zrozumiał, odtworzyć tylko ten fragment, który go interesuje, wrócić do tego za dzień lub miesiąc, zrobić powtórkę, nie zawracając przy tym głowy nauczycielom, korepetytorom czy wykładowcom.

4. KRĘĆ FILMY INSTRUKTAŻOWE Jak rozwiązać zadanie? Jak przeprowadzić doświadczenie? W internecie instrukcji (tzw. tutoriali) jest mnóstwo: od lekcji makijażu, których udzielają sobie nastolatki, przez pokazy ćwiczeń gimnastycznych, po objaśnienia obsługi skomplikowanych programów lub narzędzi internetowych. Samouczki można robić za pomocą kamerki komputerowej. Używając specjalnego oprogramowania, dołączysz inne obrazki i animacje oraz to, co zapiszesz na ekranie swojego komputera. Dodatkowo możesz nagrać 142

dźwięk, by np. rozwiązywać zadanie matematyczne, zapisując rozwiązanie i tłumacząc zza kadru kolejne kroki. To tzw. screencasty – w nich niewidzialna ręka na ekranie pisze kolejne etapy rozwiązań, a głos zza kadru tłumaczy prawidłowości. To nieco bardziej skomplikowane i pracochłonne niż zwykłe demonstracje przed kamerą – w każdym razie trzeba opanować oprogramowanie (można je ściągnąć za darmo z internetu).

143

YouTube

5. POZWÓL UCZNIOM REALIZOWAĆ PROJEKTY WIDEO Nic ich bardziej nie zmotywuje do pracy. Nie wierzysz? Obejrzyj choćby uczniowskie wideoklipy – tzw. lipduby. To obecnie najpopularniejsza forma reklamy szkół – kręcą je uniwersytety i licea w sezonie rekrutacji. Dlaczego lipdub? Nazwa określa metodę: to od synchronizacji ruchu warg z podkładem muzycznym. Taki klip kręci się jednym ujęciem, aktorzy udają tylko, że śpiewają, w tle oryginalna muzyka, do niej jakieś wyreżyserowane scenki. Najczęściej kamera prowadzona jest przez wiele pomieszczeń, w każdym dzieje się coś innego.

Nauczycielka mogła wybrać łatwiejszą drogę – po prostu ich przepytać. Do tego jednak uczniowie musieliby usiąść do podręczników samotnie, pewnie wykuliby wzory i próbowali zdać. Czy nie tego właśnie unikali przez cały semestr? Dlatego nauczycielka zaproponowała zabawę. – Bawili się, ale do tego musieli dużo lepiej opanować materiał niż do zwykłej odpowiedzi. Zrozumieć, przetworzyć, przedyskutować. Inni teraz oglądają tę ich zabawę i też się uczą – mówi Hojnacka.

Zajrzyjcie na YouTube – uczniowie bawią się lipdubami na całego, np. reklamują swoje szkoły, szampańsko się przy tym bawiąc. W filmiku jednej z katolickich uczelni scenkę odgrywają studentki przebrane za zakonnice. W każdym – kolorowy świat, mnóstwo przebierańców, wszyscy radośni, supermuzyka. Wyobraźcie sobie tylko, co by uczniowie zrobili, gdyby ich poprosić o napisanie artykułu reklamującego szkołę? Pewnie uznaliby to za nudę. Upodobania uczniów do zabawy w filmowanie wykorzystuje jednak głównie komercja: większości szkolnych lipdubów wcale nie kręcą studenci czy uczniowie, tylko po prostu agencje reklamowe na zlecenie szkół. Niestety, głównie w taki sposób szkoła wykorzystuje wideo. A mogłoby być tak: kilku niepokornym uczniom z Zespołu Szkół Elektronicznych, Elektrycznych i Mechanicznych w Bielsku-Białej groziła powtórka z fizyki. To uczniowie Zdzisławy Hojnackiej, nauczycielki, której eksperymenty z blogami już opisywałam. Uczniowie przyszli do niej po dodatkową szansę z fizyki. Dostali zadanie: multimedialnie przedstawić kilka zasad fizycznych. Chłopcy zrobili filmy – to im najszybciej przyszło do głowy. Oto jeden z nich: na działce puścili wodę z węża ogrodowego i udowodnili, że strumień wody skierowany pod kątem 30 i 60 stopni styka się z podłożem w tym samym miejscu. To im pomogło poprawić oceny i zaliczyć rok nauki.

144

145

YouTube

JAK Z POŻYTKIEM BAWIĆ SIĘ FILMEM W SZKOLE – RADZI

CEZARY CISZEWSKI

bardzo intymne. Dbamy przede wszystkim, by były autentyczne, subiektywne, wyraziste. Nie jest najważniejsze, żeby były dobre kompozycyjnie. Chodzi o umiejętność wypowiadania się obrazem – bardzo ważną w świecie, w którym obraz odgrywa coraz większą rolę. √ UMIEŚĆ UCZNIOWSKIE FILMY W INTERNECIE Po to, żeby rówieśnicy autorów mogli je komentować. „Miasta w komie” ma np. swoją stronę na Facebooku. Daję studentom oceny za aktywność, jeśli komentują filmy kolegów. Z takiej konfrontacji powstają lepsze filmy, jeden powie: „tu bym zrobił inaczej”, „tego bym tak nie powiedział”, inny poprawi błąd. Ta możliwość współpracy i szansa konfrontacji przekonała mnie właśnie do YouTube i Facebooka. √ ZRÓB KONKURS NA NAJLEPIEJ ZMONTOWANY WYKŁAD

Z

„MIASTA W KOMIE”*

√ PROWADŹ WIDEONOTES Ty albo twoi uczniowie. Wykorzystaj do tego telefon komórkowy. Sam zamieniłem profesjonalną kamerę dokumentalisty na telefon. Dlaczego? Ponieważ komórka to najprostsze narzędzie komunikacji, ale jednocześnie narzędzie artystyczne. Największą jej zaletą jest to, że zawsze jest pod ręką. Wychodzisz w miasto, widzisz jakieś zdarzenie – kręcisz. Do tego od razu możesz nagrywać komentarze. Wideonotes to zapis wydarzeń, przemyśleń, relacji ze spotkań z ludźmi. Za jego pomocą każdy może rejestrować to, co go otacza, a jest warte pokazania. W „Miastach w komie” uznaliśmy wideonotes za najważniejsze narzędzie artystycznej relacji. Wykorzystuję to również na zajęciach ze studentami kulturoznawstwa – prowadzimy poszukiwania własnej tożsamości. Studenci robią komórkami filmy o sobie. Stawiam przed nimi pytania: kim jesteś, skąd przychodzisz, co chcesz osiągnąć? Powstają piękne obrazy, *„Miasta w komie” to projekt obywatelskiej telewizji, w której kilkaset osób w całej Polsce kręci reportaże za pomocą telefonu komórkowego.

146

Który z uczniów zrobi najlepsze, czyli najbardziej treściwe trzy minuty z nauczycielskiego wykładu, dostaje najlepszą ocenę. Uczniowie na pewno będą się przy tym bawili, ale przy okazji przecież nauczą się przedmiotu. Do tego również nauczą się zwięzłej i wartościowej wypowiedzi obrazem. √ NAGRYWAJ Z UCZNIAMI WYWIADY I REPORTAŻE Komórka świetnie zmniejsza dystans między twórcami filmu a jego bohaterami. Wyobraź sobie reportaż albo wywiad kręcony profesjonalną kamerą – to wielki sprzęt, potrzebna jest obsługa, statyw, mikrofon. Bohater się usztywnia, trudno mu się otworzyć, myśli głównie o tym, jak dobrze wypaść. A komórka? Każdy ją przecież ma, nikogo nie dziwi. Każdy nią coś tam nagrywa. Pamiętaj o ograniczeniach: największą wadą jest dźwięk. Jeśli ważna jest wypowiedź człowieka, podsuń mu sprzęt jak najbliżej. Skontroluj, czy hałas ulicy jej nie zagłusza. Nie zrobisz tym filmu do Hollywood, ale porządny reportaż, relację czy wywiad – na pewno. Nie szukaj idealnego światła. W komórce i tak działa automat, niewiele możesz zrobić. 147

YouTube

CHCESZ BYĆ DOBRYM MÓWCĄ? YOUTUBE CIEKAWIE DLA SZKOŁY √ Kanał waszyngtońskiego Instytutu Smithsona – znajdziesz tu wszystko od wykładów po wycieczki, od znaczenia drzew, przez opowieści o małpach, aż po przewidywanie pogody i po sztukę. √Kanał Discovery – chyba nie trzeba go reklamować. √ Kanał biografie – znajdziesz tu Alfreda Szklarskiego opowiadającego o tym, jak powstał cykl o przygodach Tomka, biografie i wywiady Billa Gatesa albo aktorów. Z tym kanałem może konkurować poważniejszy serwis biograficzny Biography.com. √ Kanał NASA – poprowadzi uczniów przez pomieszczenia Centrum Lotów Kosmicznych, pozna z ekwipunkiem astronautów i zabierze w kosmos, a kanał science, pokaże każdą tajemnicę Układu Słonecznego. √ Kanał MoMA – na deser pozwiedzaj nowojorskie muzeum sztuki współczesnej MoMA, i to z przewodnikami. Jeśli ci mało, możesz wyściubić nos z serwisu – i poszukać czegoś ciekawego na typowo nauczycielskim kanale Teachers Tube, który został założony specjalnie po to, aby uniknąć sąsiedztwa bzdur i reklam z YouTube.

Ucz się od najlepszych! Dzisiejszy wzorzec wystąpień na żywo to konferencja naukowa TED www.ted.com. Mówcy dostają po 18 minut na przedstawienie „idei wartej rozpowszechnienia”. TED jest prawdziwym festiwalem oratorskim, pełnym pomysłów. W dodatku prezentowanych w dynamiczny sposób. Tylko tutaj Philip Zimbardo powie ci, dlaczego ludzie stają się okrutni i czy są tacy od urodzenia. Bill Gates wyliczy, dlaczego budżety publiczne niszczą publiczną edukację, Stephen Hawking opowie, jak powstał wszechświat. Tu Naomi Klein – kanadyjska dziennikarka, autorka „No Logo”, książki, która stała się fundamentem alterglobalizmu – opowiada, dlaczego naprawdę powinniśmy się przejmować katastrofą ekologiczną w Zatoce Meksykańskiej, a słynna niepełnosprawna sprinterka Aimee Mullins demonstruje 12 par swoich protez nóg i udowadnia, jak bardzo elastyczne mogą być kanony sprawności i urody. Jak nie uśpić sali, a z drugiej strony w tym krótkim czasie opowiedzieć o odkryciu całego swojego życia? Znany brytyjski edukator sir Ken Robinson (tytuł szlachecki dostał za zasługi dla edukacji) mówił, że fakt, że pracuje w oświacie, odstrasza od niego znajomych, a na TED ma pełną salę. Udowadniał, że szkoła zabija w uczniach kreatywność, ponieważ oczekuje wyłącznie sukcesów intelektualnych. Zakwestionował w ten sposób największe – wydawałoby się – osiągnięcie powszechnej edukacji, jakim jest przygotowanie do życia w konkurencyjnym społeczeństwie. Jego zdaniem ważniejsze jest rozwijanie w dzieciach ich własnych pasji i kreatywności. Nie wszyscy muszą być inżynierami, mówi Robinson, niektórzy są stworzeni do... tańca. Na stronie ponad 900 nagrań zostało przetłumaczonych na język polski.

148

149

YouTube

5. KROK PO KROKU

JAK UMIEŚCIĆ FILM NA YOUTUBE? Na YouTube możesz wrzucać pojedyncze filmy lub możesz utworzyć kanał, swoje własne miejsce w serwisie. Tam opublikujesz filmy albo zgromadzisz te, które znalazłeś w internecie – np. takie, które chcesz polecić swoim uczniom, albo te, które przydadzą ci się do prowadzenia zajęć. Uczysz biologii? W sieci znajdziesz mnóstwo filmów z tej dziedziny. Dzięki filmom edukacyjnym Davida Attenborough opowiesz uczniom na przykład, jak woda transportowana jest w roślinach. Uczysz historii? Znajdziesz w animacjach cały starożytny Rzym. Do tego, żeby tych wyłuskanych z sieci filmów nie szukać za każdym razem od nowa, a także po to, aby mogli je oglądać ci, na których uwadze ci zależy, możesz wykorzystać właśnie swój kanał. YouTube oferuje pełną instrukcję obsługi, znajdziesz ją w zakładce pomoc na dole strony. Jest bardzo obszerna, bo serwis oferuje wiele możliwości ustawień konta. Np. o prywatność można zadbać na każdym etapie: podczas zakładania nowego konta, w ustawieniach konta, podczas wrzucania filmu i jego publikowania. Z zakładki pomoc na YouTube zresztą warto korzystać i jest napisana przystępnym językiem. Nie wrzucisz filmu na YouTube, jeśli nie masz tam konta. Założenie konta jest proste – trwa najwyżej trzy minuty. Nie próbujcie za bardzo obniżać sobie wieku, na YouTube można się logować dopiero po ukończeniu 13 lat. Młodszym serwis automatycznie blokuje dostęp (oczywiście dzieci najpewniej zawyżają daty, wiele filmów na YouTube to przecież dzieło małolatów). 151

YouTube

ZAKŁADASZ KONTO

WRZUCASZ FILM

√ W wyszukiwarkę internetową wpisz YouTube, wejdź do serwisu, kliknij utwórz konto.

√ Wejdź na stronę serwisu (czyli zaloguj się w YouTube). W centralnej części strony widzisz okno, które umożliwi publikowanie filmów (Rys. 3.2). Masz dwie możliwości: skopiować film z komputera albo nagrać go wprost z kamery podłączonej czy wmontowanej w komputer.

√ Wpisz swój adres e-mail, musisz podać datę urodzin (Rys. 3.1). Wybierz nazwę konta – przemyśl ją dobrze, będzie widoczna już zawsze, przy każdym wrzuconym przez ciebie filmie. Oczywiście konieczne jest też hasło. Zaakceptuj regulamin serwisu.

Rys. 3.2

Rys. 3.1

√ Kliknij: prześlij film (Rys. 3.2 pkt 1). Otworzy się okno z zawartością dysku twojego komputera, możesz przenieść dowolny film, tak jak kopiujesz pliki w innych sytuacjach. To znaczy: wybierasz film z listy, klikasz otwórz i film ładuje się do YouTube. Warunek: wielkość maksymalnie 2 GB, długość do 15 minut.

Masz już swoje konto na YouTube. Żeby z niego skorzystać za pierwszym razem, musisz potwierdzić, że jesteś właścicielem. Serwis wysyła ci informację na podany przez ciebie adres e-mailowy, musisz tylko kliknąć załączony w poczcie link. 152

√ Kliknij nagraj z kamery internetowej (Rys. 3.2 pkt 2). Serwis automatycznie wyszukuje podłączone do twojego komputera urządzenia, kliknij w strzałkę startu (identyczne są w aparatach fotograficznych czy kamerach wideo) i już możesz nagrywać, np. krótki wykład dla uczniów. Kiedy skończysz, wystarczy kliknąć publikuj,, a film znajdzie się w YouTube.

153

YouTube

√ Wybierz dla filmu: tytuł, krótki opis i tagi (słowa kluczowe, jak w blogach – pamiętasz?) – będą widoczne przy każdym wyświetleniu twojego filmu (Rys. 3.3).

wśród nich edukacja, są też m.in.: rozrywka, wiadomości i polityka, podróże. √ Pomyśl o ochronie swoich praw autorskich. YouTube od niedawna proponuje ci wybór tzw. licencji Creative Commons (Rys. 3.3 pkt 2). To oznacza, że twoje filmy umieszczone w serwisie (o ile ich nie utajnisz) będzie mógł wykorzystać każdy, pod warunkiem jednak, że poda ciebie jako źródło. Jeśli nie wybierzesz tej licencji, wtedy nie będziesz miał żadnych praw autorskich do swojego filmu.

KTO ZOBACZY TWÓJ FILM? Na YouTube masz trzy możliwości upubliczniania filmów (Rys. 3.3 pkt 1). Dobrze się zastanów, zanim wybierzesz którąś z nich: √ Publiczny – film obejrzy każdy internauta, o ile tylko na niego trafi. To dobra kategoria dla relacji z oficjalnych zdarzeń, reportaży, ale również dla nagranych wykładów. Zawsze będzie z nich mógł skorzystać ktoś, kto ciebie nie zna, ale ciekawi go problem, którym się zajmujesz.

Rys. 3.3

√ Niepubliczny – film obejrzą tylko ci, którym dasz do niego link (wyświetla się na tej samej stronie), pod warunkiem że mają konto na YouTube; nie będzie widoczny, kiedy ktoś wpisze tylko kategorię albo nawet pełen tytuł do wyszukiwarki YouTube.

Tagi pomogą znaleźć film każdemu, kto będzie szukał w internecie wideo na konkretny temat, o określonej treści. Jeśli to relacja z życia klasy i chcesz się nią pochwalić – wymień w tagach nazwę szkoły i numer klasy, jeśli to był np. koniec roku szkolnego – wpisz to. Filmy wyszukuje się oczywiście również według tytułów, pod warunkiem że je dokładnie znasz. Są jeszcze kategorie, które grupują filmy wokół ogólniejszego hasła. YouTube podsuwa ci kilka kategorii do wyboru, jest 154

√ Prywatny – obejrzą go tylko ci, którym dasz link, nie muszą mieć konta na YouTube, ale publiczność jest ograniczona do 25 osób. Uwaga! Mimo to każdy, kto dostał ten link, może go udostępnić innym. Nie martw się, jeśli kliknąłeś niewłaściwie – zawsze możesz zmienić swoją decyzję, również wtedy, kiedy film już będzie w internecie. Wystarczy ponownie wybrać opcję i klinąć zapisz zmiany.

155

YouTube

JAK USUNĄĆ FILM? Coś ci nie wyszło, ale zdążyłeś opublikować film? Nie szkodzi, możesz go wycofać z sieci. √ Zaloguj się i kliknij przesłane filmy. √ Odznacz ten film, który chcesz usunąć. √ Wejdź w zakładkę działania i kliknij usuń (Rys. 3.4 pkt 1). YouTube trochę się z tobą podroczy, zapyta, czy jesteś pewien swojej decyzji, ale film skasuje natychmiast po twoim ponagleniu.

Rys. 3.4

156

FACEBOOK

BLOGI

WIKIPEDIA

YouTube

1.

CZY WIESZ, ŻE...?

2.

FACEBOOK W SZKOLE

3.

ONI TO ROBIĄ

4.

PIĘĆ SPOSOBÓW NA FACEBOOK W SZKOLE

5.

KROK PO KROKU

FACEBOOK

BLOGI

WIKIPEDIA

YouTube

1. CZY WIESZ, ŻE...?

Ludzie lubią siebie podglądać – według scenarzystów filmu „The Social Network” po takim „odkryciu” twórca Facebooka Mark Zuckerberg wymyśla serwis. Wpisuje do niego m.in. rubryki: Czy jesteś w związku? Czy wolisz kobiety, czy mężczyzn? To właśnie podglądactwo rozkręciło Facebooka – najbardziej dzisiaj dynamiczny portal społecznościowy szybko pobił swojego poprzednika, serwis MySpace. Wszystko zaczęło się w 2004 r. z pokusy podrywania najatrakcyjniejszych studentek na Uniwersytecie Harvarda – pierwszą akcją w wymyślonym przez Zuckerberga portalu był właśnie ranking dziewcząt (za co jego twórca o mało nie wyleciał z uniwersytetu). Serwis stał się jednak prawdziwym hitem dopiero wtedy, kiedy wyszedł poza uniwersyteckie mury.

161

FACEBOOK

W połowie 2010 r. na Facebooku było pół miliarda ludzi, rok później – już 750 mln osób. A między członkami tej wielkiej społeczności możliwe są: błyskawiczny kontakt, czaty, dyskusje, ekspresowa wymiana zdjęć i filmów, słowem – moc podglądania (za przyzwoleniem zainteresowanych, spieszę uspokoić).

BLOGI

REKORDZIŚCI Rekordy

Lady

liczby znajomych na Facebooku bije Gaga – jej fanpage jako pierwszy przekroczył

10 mln fanów, teraz ma ich ponad 42 mln. Z dnia na dzień Facebook zyskuje nowych „wyznawców”, coraz silniej też wpływa na rzeczywistość poza internetem. Nie tylko małe grupy znajomych mogą się za pośrednictwem Facebooka zaprosić na imprezy, powiadomić o wystawie czy umówić na wyjazd. Wymyślone przez jego autorów narzędzia pozwalają na znacznie większe akcje. Na Facebooku odbywają się akcje poszukiwania zaginionych osób oraz organizuje się wielkie ruchy obywatelskiego oporu, niezależne od mainstreamowych mediów. Ruch pod hasłem „Dzień bez Smoleńska” został założony przez dwóch studentów, którzy chcieli wyznaczyć jeden dzień bez rozmów o katastrofie smoleńskiej, czyli „bez myślenia o tym. Bez sprawdzania informacji. Bez słuchania opinii. Bez emocji. Bez kłótni”. Ruch zbiera ponad 100 tys. fanów, ale nic z tego nie wychodzi, bo studenci kończą akcję, kiedy zostają oskarżeni o uprawianie polityki. Inna akcja? „Ratujmy Kamila!” – rodzice zastępczy chłopca z tzw. FAS, alkoholowym zespołem płodowym, zebrali przez Facebook ponad 243 tys. osób, które poparły ich protest przeciw dyskryminowaniu dziecka w szkole. Ruch Ratujmaluchy.pl zbiera rodziców sześciolatków, którzy nie godzą się na obniżenie wieku szkolnego w Polsce. Poza własną stroną internetową założyli profil na Facebooku, co pomogło im zebrać ponad 340 tys. podpisów pod projektem ustawy, która ma przywrócić obowiązek szkolny dla siedmiolatków.

POPIERAM, BO TO WAŻNE!

WIKIPEDIA

Prawie o połowę mniej fanów ma na Facebooku prezydent USA Barack Obama – ponad 22 mln. Królem

polskiego

Facebooka

jest

YouTube

Kuba

Wojewódzki – ma ponad 660 tys. fanów. Prezydent Bronisław Komorowski – ponad 17 tys.

konfuzję. Bo jak tu „polubić” informację o kimś przyłapanym na okrucieństwie wobec zwierząt? Chciałoby się raczej „nie lubić”. Facebookowicze jednak przywykli, że „Lubię to!” jest po prostu symbolem najprostszej, najkrótszej w formie akceptacji. To znaczy: popieram, ale też po prostu: podoba mi się, to fajne, to ważne! Dezaprobatę wyrazić już trudniej – ha! – jest nią na Facebooku niezamieszczanie komentarzy. Można wprawdzie kliknąć w „Nie lubię!”, ale tylko żeby cofnąć poprzednie „Lubię!”, czyli „odlajkować” to, co już wcześniej „lajkowaliśmy”. Facebook można porównać do dziennika, a raczej sieci dzienników. O sekretności jednak nie ma tu mowy. A nawet nie jest ona wskazana. Piszesz, na co masz ochotę, a twoje wpisy może czytać każdy, kto jest na Facebooku. Każdy może też się do tego facebookowego pamiętnika dopisać. Jednak pod jednym warunkiem: że dasz mu na to pozwolenie.

Charakterystyczne dla Facebooka jest klikanie w . Dla niektórych – infantylne. Rzeczywiście ta prosta kalka z języka angielskiego wywołuje 162

163

FACEBOOK

Jak w świecie realnym – pokazujesz dziennik swoim znajomym i tylko oni znają jego zawartość. Z kolei ci znajomi poznają nas ze swoimi znajomymi i dzięki temu kontaktujemy się z coraz większą liczbą osób. I tak się kręci facebookowy biznes. Co za tym idzie – coraz więcej osób czyta nasze wpisy. Każdy właściciel facebookowego dziennika staje się automatycznie publicystą. Tę rolę jedni wykorzystują do dyskusji na poważne tematy, inni do plotek, jeszcze inni do raportowania codziennych czynności, typu „wypiłem pyszną kawę”.

bez przeszkód znajomości w serwisie. Wszystko po to, aby udowodnić, że nie do końca powinniśmy wierzyć w prawdomówność facebookowiczów. To przestroga, którą radziłabym potraktować całkiem serio.

WIKIPEDIA

Uwaga najważniejsza: nie trzeba mieć prawie żadnej wiedzy o technologii, żeby całkiem dobrze funkcjonować w serwisie.

YouTube

JAK DZIAŁA FACEBOOK? 1. PROFIL Aby poruszać się po portalu, musisz mieć swoje miejsce, czyli profil. To wizytówka, którą sam sobie tworzysz – miejsce, które sam kreujesz. Serwis wymaga kilku podstawowych informacji: imię, nazwisko, data urodzenia, płeć. Możesz załączyć swoje zdjęcie – jeśli chcesz, bo nie ma przymusu.

2. TABLICA Ale serwis namawia, by poza wykształceniem, nazwą ukończonych szkół, aktualnych i nieaktualnych zakładów pracy podzielić się informacjami z życia osobistego. Czy i z kim jesteś w związku? Jakie masz poglądy polityczne i religijne? Czy interesują cię kobiety, czy mężczyźni? Wielu użytkowników wypełnia te rubryki. Możesz je podać, jeśli tylko chcesz. Zgodnie z regulaminem Facebooka każdemu internaucie przysługuje tylko jeden profil. Za złamanie tej zasady (ma ograniczyć pole dla oszustów, którzy mogliby się podszyć pod kogoś) właściciele portalu grożą usunięciem profilu. Na Facebooku jest jednak masa fikcyjnych postaci. Zdarzają się i oszustwa, i żarty. Są profile „założone” przez postacie filmowe czy powieściowe, są „należące” do postaci historycznych (np. Jezus Chrystus czy Bóg Ojciec mają niejeden profil). Były organizowane nawet dziennikarskie prowokacje z fałszywymi profilami – fikcyjni właściciele zawierali 164

BLOGI

To miejsce, w którym widać nasze wpisy, linki, filmy, zdjęcia – wszystko, czym chcemy się podzielić z innymi. Funkcjonuje podobnie jak tablica ogłoszeniowa w korytarzu – każdy przechodzący, kogo zainteresuje, może ją przeczytać. Dzięki tablicy nie musisz szukać informacji o swoich znajomych, bo na tablicy wyświetlają się automatycznie wszystkie komunikaty każdego użytkownika. Widzisz je w kolejności wpisów – najświeższe lokują się u góry, albo według najbardziej popularnych – opcję możesz wybrać i zmienić w każdej chwili. Każdy nowy wpis możesz komentować – zupełnie jak na blogu.

165

FACEBOOK

Oczywiście nie do pomyślenia jest oglądanie wpisów pół miliarda ludzi. Nie mielibyśmy szansy na przeczytanie każdego, ale autorzy serwisu to przewidzieli. Na tablicy, do której mamy dostęp, widzimy wpisy tylko tych, których dopuścimy do grona znajomych. A nawet wśród nich możemy decydować – jeśli nas znudzą albo zirytują czyjeś wpisy, możemy je usuwać z naszej tablicy prostym kliknięciem.

Tę ostatnią wersję przyjął np. dziennikarz „Gazety Wyborczej” Bartosz Węglarczyk – dopuszcza do kręgu znajomych każdego, kto go poprosi. Nawet osoby, które otwarcie deklarują zgoła odmienne poglądy. Usuwa jedynie tych, którzy jego zdaniem posunęli się do skrajnie niekulturalnych zachowań albo obelg. Liczba jego znajomych jest bliska 5 tys.

BLOGI

WIKIPEDIA Węglarczyk: – Większości z moich „znajomych” na oczy nie widzia łem. Ale skoro są ludzie, którzy mają ochotę czytać moje wpisy na Facebooku, czemu miałbym im na to nie pozwolić?

3. ZNAJOMI Sieć ludzi to istota portali społecznościowych. Na Facebooku ta sieć to „znajomi”. Z nimi dzielimy się informacjami, dzięki nim nasze wpisy rozchodzą się w serwisie. Teoretycznie znajomym może zostać każdy, kto jest na Facebooku, w praktyce ty decydujesz, kto będzie w tej grupie. Funkcjonuje to na zasadzie staromodnych zaproszeń – jeśli chcesz być w kręgu jakiejś osoby na Facebooku, wysyłasz jej zaproszenie i czekasz, czy je przyjmie.

Pomyśl – czy w świecie realnym kiedykolwiek zdołałbyś poznać tyle osóbi YouTube osobiście i rozmawiać z nimi kilka razy dziennie? – Gdybym miał dyskusję na Facebooku porównać do czegoś w życiu realnym, byłaby to rozmowa telefoniczna. Kiedy publikuję coś na mojej facebookowej tablicy, myślę o tym podobnie jak o rozmowie telefonicznej z kolegą. Tylko że zamiast rozmawiać z jednym znajomym, rozmawiam z kilkoma tysiącami naraz – mówi Węglarczyk.

Kogo do tego grona zaprosisz? Facebookowicze podchodzą do sprawy na kilka sposobów. Są zwolennicy dopuszczania do grona znajomych tylko tych, których znają w świecie realnym. To gwarantować ma bezpieczeństwo i kameralność. Takiej przestrogi udziela się dzieciom, zapewne słusznie. Jednak powiedzmy sobie szczerze – to bezpieczeństwo tylko pozorne. Przecież twoi znajomi mają swoich znajomych, których ty nawet nie musisz kojarzyć. Ze swojego profilu mogą im przekazywać wpisy albo zdjęcia, które ty zamieściłeś na Facebooku. O kameralną wymianę zdań lepiej więc zadbać w inny sposób – ale o tym później. Są jeszcze tacy, którzy przyjmują zaproszenie od każdego, kto je złoży. W końcu po to są portale społecznościowe, żeby poszerzać grono znajomych o tych, na których spotkanie w świecie realnym mamy małe szanse. Tak też postępują celebryci, w końcu zależy im na maksymalnej popularności. Na Facebooku zresztą niektórzy rywalizują właśnie o najwyższą liczbę znajomych, ale nie musisz brać udziału w tym wyścigu.

166

167

FACEBOOK

4. STRONA Na Facebooku można prowadzić także profil, który nie będzie przypisany do jednej prywatnej osoby, ale do firmy, instytucji, fundacji, marki czy akcji społecznej. Albo szkoły. Taki profil nazywamy stroną lub fanpage’em. Stronę może założyć też indywidualny użytkownik, np. celebryta, wówczas to miejsce dla jego fanów (każdy, kto ma ponad 5 tys. znajomych, powinien prowadzić właśnie fanpage, a nie osobisty profil). Stronę możesz współdzielić z innymi – to ułatwia sprawę, jeśli chodzi o prowadzenie jej dla instytucji albo szkoły, bo o wpisy nie będzie się musiała martwić tylko jedna osoba (osoba, która prowadzi fanpage, to tzw. administrator).

albo sióstr Brontë i – jeśli tak zdecydujesz – tylko członkowie tej grupy widzą wasze wpisy: osobiste recenzje, próbki literackie czy co się wam zamarzy. Z częścią uczniów prowadzisz kółko przedmiotowe? Możesz założyć z nimi grupę i nie dopuścić tam nikogo więcej, tylko w swoim gronie rozwiązywać zadania, planować spotkania, licytować się na cytaty itd.

BLOGI

WIKIPEDIA

Do udziału w grupie trzeba mieć zaproszenie, inaczej się tam nie dostaniesz. Możesz też poprosić o dołączenie do grupy. W grupach nie ma fanów, są znowu starzy dobrzy znajomi. Z punktu widzenia nauczyciela YouTube grupę łatwiej kontrolować niż stronę.

6. KOMUNIKACJA Zamiast znajomych są fani albo po polsku „lubisie”, czyli ci, którzy kliknęli, że lubią twoją stronę. Strona funkcjonuje podobnie jak profil: są wpisy, miejsce na komentarze itd. Tyle że aby podglądać, nie musisz dostać specjalnego zaproszenia – wystarczy, że znasz nazwę strony, klikniesz w i już strona nie ma przed tobą tajemnic. Z tym że do strony nie da się wysłać wiadomości wewnętrzną facebookową pocztą. Jako właściciel z łatwością jednak możesz kontrolować to, co wolno „lubisiom”, a czego im nie wolno. Możesz im pozwolić albo zabronić: pisać oraz komentować na tablicy, wysyłać zdjęcia, dodawać filmy, udostępniać linki. Dla szkoły strona jest idealnym rozwiązaniem.

5. GRUPA Z kolei dla klasy wymarzona może być tzw. grupa. Grupy skupiają niewielką liczbę osób wokół jakiejś idei czy akcji, a nie instytucji. Są po to, żeby nad czymś razem popracować, podyskutować, jakąś sprawę załatwić. Dodatkowy atut – grupy można całkowicie utajnić. Czyli zapraszasz znajomych do współpracy w grupie fanów twórczości Emila Zoli 168

Facebook, tak jak inne portale społecznościowe, oferuje wiele aplikacji, czyli dodatkowych funkcji, które ułatwiają komunikację. Jedną z podstawowych jest wewnętrzna poczta. Dzięki niej możesz w prosty sposób korespondować ze znajomymi, nie publicznie – na tablicy – ale prywatnie, bez świadków. To działa jak najprostszy w obsłudze e-mail. Serwis automatycznie informuje cię o odpowiedzi – kiedy tylko odpalisz stronę Facebooka, widzisz, czy masz nowe wiadomości. Zresztą o wszelkich wiadomościach i komentarzach Facebook może informować cię e-mailowo (jeśli uważasz, że ta korespondencja zaśmieca ci skrzynkę e-mailową, możesz ją zablokować). Jest oczywiście również czat – po wejściu na Facebook wyświetlają się przy twojej tablicy ikonki znajomych, którzy są akurat online. Możesz rozmawiać z kilkoma osobami naraz. Zdarzyło mi się prowadzić kilka wywiadów naraz przez e-maila, a na czacie ustalać bieżące szczegóły, w międzyczasie śledziłam wpisy na interesujących mnie stronach. Szybko doceniłam serwisy społecznościowe. Bardzo użyteczne są tzw. wydarzenia. Korzystając z tej aplikacji, facebookowicze zapraszają się na urodzinowe imprezy albo na koncerty. To także idealna opcja, żeby za jej pomocą zorganizować poważną konferencję 169

FACEBOOK

czy wieloosobową akcję. Wydarzenie to rodzaj facebookowej strony z własną tablicą. Tyle że jest otwierana tylko na określony czas. Zapraszasz do wydarzenia znajomych, a kiedy przyjmą to zaproszenie, widzą tablicę, mogą komentować wpisy. Wydarzeń użyłam np. wtedy, kiedy organizowaliśmy w „Gazecie Wyborczej” konferencję „Laptop dla pierwszaka” – zaprosiliśmy ekspertów do dyskusji, gdy rząd ogłosił, że zamierza kupować uczniom laptopy z budżetowych pieniędzy. Na tablicy wpisywałam aktualny stan przygotowań, linki do artykułów na temat rządowego projektu i realizacji podobnych w innych krajach. Zaproszeni znajomi komentowali to. Jeszcze przed konferencją mogłam poznać ich opinie. Wiadomo też było, kto przyjdzie, a kto nie. A wyobraźcie sobie jakąś akcję szkolną, np. sadzenie drzewek. Wystarczy rozpisać ją w wydarzeniach z hasłem „przyłącz się”. Jeśli akcja jest niegłupia i pozytywna – szkoła zyska promocyjnie, a do tego wykorzysta Facebook jako forum, na którym bez dużego wysiłku można się czymś pochwalić. Uczniom łatwiej będzie znaleźć współpracowników do przeprowadzenia akcji.

FACEBOOK BLOKUJE I KASUJE... ...dziennie ok. 20 tys. kont, które należą do małych dzieci. Tak przynajmniej zapewniają właściciele serwisu. Według regulaminu konto może założyć każdy, pod warunkiem że skończy 13 lat. Chodzi o ochronę dzieci przed pedofilią, przemocą i agresją ze strony rówieśników czy treściami dla dorosłych. Jednak licznik rejestracyjny można oszukać – wystarczy w formularzu wpisać fałszywą datę. Według firmy badawczej ComScore takie nieregulaminowe konta założyło w USA ok. 3,6 mln dzieci poniżej 12. roku życia.

BLOGI

2. FACEBOOK W SZKOLE

WIKIPEDIA Grupa studentek pedagogiki dostaje zadanie: zorganizować ogólnopolską konferencję na temat nowych mediów w szkole i zaprosić na nią co najmniej dwudziestu YouTube studentów z innych, pokrewnych uczelni, koniecznie z innych miast. Jak to zrobić? Skąd wziąć uczestników? Studentki się zasępiły, a potem zaczęły pytać... znajomych na Facebooku. W ciągu miesiąca nawiązały kontakty, zrobiły listę zaproszonych, przedstawiły im program konferencji, a potem, również przez Facebook, zaprosiły gości. Tę historyjkę usłyszałam od Lechosława Hojnackiego, wykładowcy w Nauczycielskim Kolegium w BielskuBiałej, który uczy przyszłych nauczycieli korzystania z nowych mediów. Z myślą o studentach i nauczycielach założył szkoleniową stronę o nowych technologiach (hojnacki.net), na której radzi, jak używać w szkole blogów czy serwisów społecznościowych, pokazuje przykłady, publikuje instrukcje obsługi. Hojnacki „służbowo” korzysta z YouTube’a, Facebooka, blogów, mikroblogów. Jego uczniowie i studenci poznają nowe media „w akcji” przy okazji projektów. Gdyby nie serwis społecznościowy, studentki Hojnackiego mogłyby rozesłać listy intencyjne do kilku uczelni w Polsce i czekać, aż ktoś się zainteresuje ich konferencją. Ostatecznie musiałyby pojechać na miejsce

170

171

FACEBOOK

i agitować nieznajomych ludzi osobiście. To oczywista strata czasu i energii. Dzięki Facebookowi przepytały błyskawicznie znajomych – wszystkich w tej samej chwili.

WYCIECZKA DO PARYŻA I INNE ZALETY FACEBOOKA W amerykańskim portalu onlinecollege.org znalazłam aż „100 sposobów na wykorzystanie Facebooka w klasie”. Na innej stronie internetowej – „50 cennych rad dla nauczyciela na Facebooku” czy „kilkanaście aplikacji dla szkoły” itd. Na amerykańskich nauczycielskich blogach i facebookowych profilach panuje entuzjazm. I wymiana informacji – czy lepiej prowadzić z klasą facebookową stronę, czy grupę? Czy ma być wspólna dla rodziców, czy odrębna dla uczniów, a dla rodziców dodatkowa? Według amerykańskiego przepisu uczniowie realizują na Facebooku zlecone przez nauczyciela projekty albo dzielą się swoimi opiniami o lekturach. Nie ma mowy, żeby zapomnieli o terminach egzaminów, klasówek, zaliczeń, wycieczek – wszystko mają na klasowej stronie. Uczą się też odpowiedzialności za słowo i dziennikarstwa – każdy tu w końcu coś publikuje. Uczniowie walczą ze swoją nieśmiałością, opinie wpisują z domowego komputera albo własnego telefonu, nie muszą podnosić ręki w klasie. Mogą się uczyć języków obcych od native speakerów – na dowód facebookowa strona „French Language”, na której nastolatki ze Stambułu dyskutują o francuskich piosenkach i filmach z rówieśnikami z Francji, USA czy Bangladeszu albo zamieszczają krótkie filmy – subiektywne przewodniki po Paryżu.

co ciekawego zdarzy się w weekend. To rewelacyjny sposób na zaangażowanie uczniów w naukę przedmiotu, lepszy niż tradycyjne prowadzenie lekcji” – zachęcają autorzy poradnika na onlinecollege.org.

Nie sposób przecenić możliwości kontaktu z ponad 750 mln ludzi w jednym miejscu w sieci. Jeśli na Facebooku są twoi uczniowie, pomyśl: zaglądają tam co najmniej kilka razy dziennie albo nawet nie odłączają WIKIPEDIA się od niego wcale, bo zainstalowali go w komórce. W takim razie i ty powinieneś tego spróbować. Może dzięki temu uczniowie będą się łatwiej identyfikowali ze szkołą? Uwierzą, że szkoła jest z tej samej rzeczywistości, w której oni szukają przyjaciół, znajomych, bawią się, grają, umawiają? A już na YouTube pewno tobie łatwiej będzie się z nimi skomunikować.

NAGICH WYRZUCAJĄ Pamiętasz zdjęcie nurkującego, nagiego bobasa z okładki płyty Nirvany „Nevermind”? Ta okładka najpierw została zamieszczona na facebookowej stronie zespołu w 20. rocznicę wydania płyty, a po kilku dniach z niej zniknęła. „Guardian” napisał: „Facebook zablokował okładkę Nirvany!”. Chodzi o to, że regulamin Facebooka zabrania publikowania zdjęć, które przedstawiają nagość (albo atakują jednostkę lub grupę czy propagują narkotyki). Właściciele Facebooka natychmiast jednak zaprzeczyli – to nie oni zdjęli zdjęcie z profilu. Tłumaczyli, że zdjęcia noworodków nie mają charakteru seksualnego, a Facebook nie chce blokować rodziców, którzy chcieliby się podzielić zdjęciami dzieci z ich dziadkami. Okładka płyty znowu jest na stronie Nirvany.

„Facebook nie musi służyć tylko do tego, żeby odszukać swoich starych znajomych czy dowiedzieć się, 172

BLOGI

173

FACEBOOK

3. ONI TO ROBIĄ

WILKI NA FACEBOOKU

BLOGI

WIKIPEDIA

ADAM WAJRAK YouTube

PRZYRODNIK I DZIENNIKARZ „GAZETY WYBORCZEJ”

To na Facebooku Adam Wajrak rozkręcił akcję przeciw ścinaniu drzew w Puszczy Białowieskiej. Efekt? Ponad 250 tys. podpisów pod projektem nowej ustawy o parkach narodowych. To liczba podpisów przesądziła, że ustawę rozpatrzy teraz Sejm. Wystarczyło, że Wajrak założył własny profil na Facebooku i wpisał na nim, że w Białowieży zagrożona jest populacja ptaków, bo wycinka drzew przypada na okres lęgowy. To rozgrzało jego znajomych – ruszyli do komentowania. Fakt został oczywiście odnotowany na ich tablicach, zainteresował więc kolejnych znajomych i tak powiększał się wianuszek poinformowanych o akcji zbierania podpisów pod ustawą. Poprzednią swoją akcję – ratowanie enklawy przyrody w Dolinie Rospudy w 2006 r. – Wajrak też rozpowszechniał w internecie, tyle że na blogu. 175

FACEBOOK

– Nie każdy mógł pojechać nad Rospudę, ale dzięki temu blogowi, tekstom i zdjęciom każdy mógł się czuć, jakby tam był. To ułatwiło zdobycie poparcia i zrozumienia dla idei. Tempo rozchodzenia się wiadomości na Facebooku przerosło jednak moje oczekiwania – mówi przyrodnik.

MOJA REWOLUCJA 2.0

BLOGI

AGNIESZKA BILSKA Adam Wajrak na swoim facebookowym profilu opisuje przyrodnicze odkrycia, podróże, pokazuje rzadkie okazy zwierząt. Natknął się w puszczy na watahę wilków? Wrzuca ich zdjęcia na Facebook z opisem zdarzenia. Pod wpisem od razu wywiązuje się burzliwa dyskusja: internauci dopytują, gdzie były wilki, czy są groźne, jak się skończyła ta przygoda. Z dyskusji robi się miniinformator o tym, jak się mają dzisiaj wilki w polskich lasach, co jadają, czy grożą ludziom. Albo zimowa fotka z dzikiem. Banał? Nie. Znajomi od razu się rzucili – czy dzik jest groźny dla spuszczonego w lesie psa? Co zrobić, kiedy zaatakuje i czy w ogóle atakuje? Wajrak załącza też fotografie, filmy, artykuły znalezione w sieci – wszystko wokół natury i ekologii. Większość od razu wywołuje komentarze. Po to się wchodzi na profil Wajraka, żeby pooglądać przyrodnicze zdjęcia, poczytać o ciekawostkach, podążać za ekologicznymi newsami.

ANGLISTKA Z

WIKIPEDIA

GIMNAZJUM NR 14 W GLIWICACH

Na Facebooku ma swój profil i dodatkowo stronę oraz grupę założone dla uczniów. Profil traktuje jak osobiste konto, ale i tak najczęściej publikuje tam ciekawostki zawodowe, głównie o nowatorskich metodach edukacyjnych – linkuje na Facebooku ciekawe wideo albo artykuły. Wśród znajomych – uczniowie. Zaprzyjaźnieni do tego stopnia, że kiedy podczas wakacji nauczycielka publikuje link o zastosowaniu gier w nauczaniu, natychmiast ją strofują: „Wakacje! Niech pani odpocznie!”.

YouTube

Nie stresuje jej obecność uczniów na prywatnym profilu. – I tak nie zwierzam się na Facebooku, nigdy na tablicy nie napiszę czegoś, czego nie mogłabym oznajmić całemu światu – mówi. Bilska jest nauczycielką od 14 lat. Zainteresowała się nowymi technologiami w edukacji dwa lata temu, kiedy na jednym ze szkoleń za granicą spotkała nauczycieli już działających w internecie. – Urzekli mnie innym niż tradycyjne podejściem do uczniów. Zrezygnowali z postawy „ja jestem skarbnicą wiedzy, bierzcie z tego”, zaczęli korzystać z uczniowskich umiejętności. Skoro wszyscy wiemy, że dzieci niemal od urodzenia posługują się laptopami i komórkami, powinniśmy szkołę wprowadzić w ich

176

177

FACEBOOK

świat. Nauczanie nie może być jednostronnym procesem, lepiej żeby było wymianą doświadczeń.

BLOGI

Drugie „objawienie”, jak mówi Bilska, to wypowiedzi edukatorów na konferencji TED. – Potwierdzili moje spostrzeżenia, że tradycyjna szkoła zabija w uczniach kreatywność, że trzeba uczniom pozwolić realizować własne pasje, nie naginać ich do jednolitego wzoru. Przekonali, że trzeba wejść w internet, że skoro uczniowie spędzają w nim cały niemal czas po szkole, to w szkole się nudzą i traktują to jak marnowanie czasu. Nic w tym dziwnego.

WIKIPEDIA

Odkryła, że poza jednolitym uśrednionym programem przedmiotowym, który w szkole musi realizować, istnieją indywidualne style w uczeniu. Teraz, jeśli jeden albo kilku uczniów w klasie nie zrozumie tematu, muszą sobie radzić sami albo rodzice wykupią im korepetycje. Agnieszka Bilska uważa, że to nauczyciel powinien wykorzystywać pasje i preferencje uczniów. – Jeśli uczeń musi powtórzyć coś sto razy – proszę, niech ogląda nagranie wideo z lekcji i powtarza w kółko. Albo niech rozwiązuje zadania ze strony internetowej, ile razy będzie mu to potrzebne. Moja uczennica skupia się przy muzyce z MP3 – pozwalam jej pisać wypracowania ze słuchawkami w uszach. Inny uczeń lubi kręcić filmy – zlecam mu projekty wideo. Nie wszyscy uczniowie potrafią się wykazać jedynie w odpowiedziach ustnych albo pisemnych. Niektórzy wolą się wyrażać przez obraz albo muzykę. W ramach akcji „Szkoła z klasą 2.0” zorganizowała z uczniami debatę o nowych technologiach w szkole. Założyli na Facebooku stronę „Rewolucja 2.0” – opublikowali tam zaproszenie na debatę, a potem kolejne informacje o tym, kto się zgłasza, jaki będzie program, a po debacie relacje, reportaże i zdjęcia. Ale na debacie się nie skończyło. Ponieważ uczniowie właśnie wygrali batalię o wi-fi w szkole, na stronie zamieścili też formularz dla uczniów (musieli go wypełnić, żeby dostać od dyrektora hasło do wi-fi) i tak „Rewolucja 2.0” stała się nawykiem dla Bilskiej i jej gimnazjalistów. Publikują tam swoje odkrycia z sieci, artykuły o edukacji, satyryczne rysunki i własne reportaże.

178

YouTube

Do tego działa facebookowa grupa o mniej oficjalnym charakterze: „szkola z klasa 2.0 w ZSO 10 G-ce”. Grupa jest otwarta, możesz zajrzeć i obejrzeć, jak działa. Jest kameralna, liczy raptem 25 osób – to znaczy prawie tyle, ile liczy klasa 2c, bez kilkorga uczniów. We wpisach: omawianie wspólnych akcji i działań, planowanie i przypominanie. Piszą – na równych prawach – uczniowie i nauczycielka. Np. taki wpis ucznia: „Potrzebujemy na jutro dwa laptopy, bo ci goście, co nam przygotują rzutniki i mikrofony, chcą przetestować rzutniki, to ważne”. Uczennica odpowiada, że przyniesie swój sprzęt, ktoś inny pyta, czy nauczycielka może przynieść. Bilska odpisuje krótko: „będzie”. To w przeddzień wspólnie organizowanej debaty. Nauczycielka prosi o wymyślenie tytułu festiwalu, pod spodem ponad 30 wpisów z propozycjami i dyskusją – czyli burza mózgów w internecie. Bilska: – Nie wszyscy uczniowie z klasy biorą w tym udział, niektórzy otwarcie odmawiają, mówią, że im szkoda czasu. Innym nie pozwalają rodzice, którzy widzą w Facebooku stratę czasu. Trudno, muszę się z tym pogodzić.

179

FACEBOOK

Jednak dystans się skraca. Z jednej strony to dobre: nauczycielka wie, co uczniowie lubią, co czytają, o czym rozmawiają. – Mam z nimi lepszy kontakt, wiem, czym się interesują, lepiej prowadzi mi się lekcje – mówi. Z drugiej – musi ciągle podejmować decyzje: komentować ich prywatne posty czy się nie wtrącać? Reagować, kiedy zachowają się nie tak, jak by sobie życzyła, czy przyjąć, że po lekcjach nie ma prawa? – Nie śledzę ich, nie podglądam, ale reaguję, jeśli przekroczą granice. Jestem w końcu ich nauczycielką, również po lekcjach. Kiedy przeklinają, proszę, żeby przestali. Zazwyczaj mnie słuchają, ale raz się zdarzyło, że po takiej uwadze uczeń mnie wykreślił z grona znajomych.

ZA KRYTYKĘ NA FACEBOOKU GROZI... ...WIĘZIENIE… Na trzy lata więzienia skazał w kwietniu 2011 r. sąd wojskowy w Kairze blogera Maikela Nabila. Tuż po objęciu władzy w Egipcie przez Najwyższą Radę Wojskową Nabil skrytykował na Facebooku armię. Wyrok został ogłoszony bez świadków, wpisy na Facebooku służyły jako dowód. Organizacja Human Rights Watch zażądała od wojska unieważnienia procesu.

…I STRATA PRACY 37-letnia Stephanie Bon, urzędniczka bankowa z oddziału Lloyds TSB w Colchester w Wielkiej Brytanii, napisała na Facebooku jedno pechowe zdanie: „Mój dyrektor zarabia 4 tys. funtów na godzinę, a ja 7 funtów – i to jest sprawiedliwość?”. O pensji dyrektora usłyszała w telewizji. Na drugi dzień pożegnała się z pracą. Od przełożonych usłyszała, że zaszkodziła firmie.

CO DZIEŃ NOWE

BLOGI

SŁÓWKO AGNIESZKA DRUMMER NAUCZYCIELKA JĘZYKA NIEMIECKIEGO

WIKIPEDIA

Agnieszka to rekordzistka polskiego Facebooka w kategorii edukacja. Ma 60 tysięcy znajomych na Facebooku! Od 15. roku życia do sześćdziesiątki. A wystarczyło założyć stronę pod tytułem „Język niemiecki”! Wpisz ten tytuł w wyszukiwarkę Facebooka – przekonasz się na własne oczy, jaką karierę może zrobić... nauka słówek.

YouTube

Agnieszka Drummer jest warszawianką, ale mieszka w Niemczech. Uczy języka od 18 lat, od kilku – wyłącznie online. Lekcje prowadzi głównie na Skyp’ie, używa Dokumentów Google’a (jednocześnie z uczniem wypełnia i sprawdza zadania), ale ma też blog i internetową stronę. Facebook odkryła zaledwie półtora roku temu. – Myślałam: po co mi to? Jestem po czterdziestce, mam opory przed technologią. Nie chciałam pisać błahostek, a kogo na Facebooku będą interesowały niemieckie słówka? Jednak warsztaty na targach edukacyjnych otworzyły mi oczy: na Facebooku nie tylko ja uczę, ale i moi uczniowie uczą się od siebie. Wpisuję hasło, a oni dyskutują: dają swoje propozycje zastosowań, poprawiają się wzajemnie. Musi im się to podobać, bo w roku szkolnym przybywa stronie nawet po sto osób dziennie! Jej sposób na „Język niemiecki” na Facebooku to jedno słówko dziennie spośród tych najczęściej używanych w języku niemieckim. Wpisała już i przerobiła z uczniami 599 słówek z przykładami zastosowań. Wpisuje

180

181

FACEBOOK

też ciekawostki z życia codziennego Niemców – kulinarne, obyczajowe, np. zdjęcia menu zrobione komórką w kawiarni. To świetna okazja dla uczniów do poznania żywego języka. Proponuje uczniom ćwiczenia i ankiety. Sama też korzysta – przede wszystkim Facebook to świetna promocja jej prywatnych lekcji, poza tym dzięki tej stronie poznała innych nauczycieli niemieckiego, wymieniają się radami, linkami do ciekawych stron. – Nie miałabym z nimi kontaktu, gdzie bym ich spotkała? A tak stale poszerzam grono znajomych. Pilnuje swojej prywatności – strona jest dla spraw zawodowych. Na Facebooku ma też prywatny profil – oddziela sprawy prywatne od zawodowych: ogranicza liczbę i dobór zdjęć, pilnuje wpisów, żeby nie były zbyt osobiste. Kontroluje też wpisy innych, zdarza jej się zablokować niektóre: – Rzadko, ale jednak czasem znajdzie się ktoś, kto wpisze jakiś wulgaryzm albo chce mnie obrazić, wtedy blokuję jego wpisy i wyrzucam ze strony. Na Facebooku zdarza się to rzadziej niż na przykład na forach internetowych, gdzie każdy jest anonimowy. Tutaj większość występuje pod swoim nazwiskiem i raczej jest kulturalna wymiana zdań. Drummer jest na Facebooku codziennie. Ale nie czuje się osaczona: – Często robię to przy okazji. Co radzi kolegom nauczycielom na Facebooku? – Dokładnie przemyśl, po co tu wchodzisz, podejmij decyzję, co robisz na profilu, a co na stronie założonej dla uczniów. Możesz wiele: przygotować uczniów do klasówek, zlecić im projekty, zamieścić dodatkowe materiały z filmami, podlinkować ciekawe ćwiczenia z innych stron. Facebook to świetne narzędzie, żeby uczniów wciągnąć w naukę, jak w zabawę. Nawet program szkolny można „sprzedać” jako coś fajnego, nowoczesnego. To się ludziom podoba, to naprawdę uczniów wciąga.

182

LUBIĘ DZIELIĆ

BLOGI

SIĘ WIEDZĄ WŁADYSŁAW CZAJA NAUCZYCIEL PRZEDMIOTÓW INFORMATYCZNYCH Z ZESPOŁU SZKÓŁ PONADGIMNAZJALNYCH W PUCKU

WIKIPEDIA

YouTube Założył stronę na Facebooku „Blog o nowoczesnej edukacji i nauce i IT”. Załącza na niej linki do artykułów o nowych mediach, edukacji, ciekawostki z informatyki i przedmiotów ścisłych. W ten sposób Czaja stworzył swój miniportal edukacyjny. Oprócz niego prowadzi regularną stronę internetową z zakładkami dla każdej ze swoich klas – z materiałem do lekcji, zadaniami, kartkówkami, sprawdzianami itd. – oraz drugą stronę na Facebooku (wczaja.zsl.gda.pl): na niej zadania dla uczniów i linki do artykułów, które znajdzie w sieci, a które mogą rozszerzyć wiadomości przekazane na lekcji. Obie strony bardzo kameralne, mają po kilkudziesięciu fanów. Ale dla nauczyciela stanowią swoiste archiwum linków do najciekawszych jego zdaniem edukacyjnych newsów. Do tego wszystkiego Czaja prowadzi też oczywiście swój indywidualny profil na Facebooku – traktuje go bardzo osobiście i nie miesza do pracy w szkole. – Lubię uczyć, dzielić się wiedzą. Nie chcę zatrzymywać tylko dla siebie wszystkiego, co znajdę w sieci – mówi nauczyciel. Uważa Facebook za rewelacyjne narzędzie edukacyjne. Po raz pierwszy wszedł tam z ciekawości i prywatnie zdecydował, że to fajne, ale nie chciał tam wyłącznie 183

FACEBOOK

„zjadać czasu”. Chwali błyskawiczne tempo rozchodzenia się informacji, ale nie tylko. – Zauważyłem, że na Facebooku moje wpisy czytają i komentują nie tylko moi uczniowie, ale także ci, których nie uczę. To mnie bardzo zaskoczyło, jednocześnie zachęciło. Uczniom się podoba, że jestem na Facebooku, więc staram się tam dodawać zawsze coś nowego, co znajdę w sieci. Dla mnie z kolei Facebook jest okazją do poznawania entuzjastów nowych mediów w szkole, ludzi o podobnych zainteresowaniach, mogę się z nimi dzielić wiedzą i odkryciami.

4. PIĘĆ SPOSOBÓW NA FACEBOOK W SZKOLE

BLOGI

Ci, którzy już używają w szkole Facebooka, nie mają wątpliwości, żeWIKIPEDIA warto, z kilku powodów:

1. DZIELENIE SIĘ WIEDZĄ

HAKERZY ATAKUJĄ Na stronie prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy’ego pojawiło się oświadczenie o rezygnacji z kandydowania w wyborach w 2012 r. Powodem miały być „wyjątkowe okoliczności, w jakich znalazła się Francja”. Napisany z błędami ortograficznymi wpis dodatkowo odsyłał do linku z informacją o pożegnalnej imprezie prezydenta – zapisało się na nią od razu 200 tys. osób. Wpis funkcjonował cały dzień. Po czym Sarkozy odkręcił sprawę – napisał, że ktoś się włamał na jego konto. Na profilu Marka Zuckerberga, założyciela Facebooka, pojawił się w styczniu 2011 r. wpis: „Jeśli Facebook potrzebuje pieniędzy, dlaczego zamiast iść do banków, nie pozwala użytkownikom inwestować w Facebook społecznie? Dlaczego nie przekształcić Facebooka w społeczny biznes? Co sądzicie? #hackercup2011”. Dwa tysiące ludzi od razu wpis „polubiło”, dostał też kilkaset komentarzy. Profil został oczyszczony, a przedstawiciele Facebooka zapewniali miliony użytkowników, że „sprawy bezpieczeństwa i prywatności traktują bardzo serio”.

184

Na początku Facebook oszałamia: strona główna, czyli tablica, szybko się zmienia. Wchodzisz do serwisu – widzisz nowy wpis znajomego, który odkrył jakiś rewelacyjny artykuł, film. Ktoś inny wrzuca kawałek muzyki, ktoś inny komentuje bieżące wydarzenie, o którym jeszcze nie słyszałeś. Doceń jednak, że dzięki facebookowej tablicy i znajomym masz szansę wiedzieć więcej. Sam nie byłbyś w stanie wyszukać tylu interesujących artykułów, informacji, zdjęć, filmów. Nie masz na to czasu. I na tym polega wielka szansa – twoi znajomi buszują w sieci w innych miejscach niż ty, a dzięki ich wpisom masz szybki przegląd interesujących nowinek. Dlatego wybór znajomych też się liczy – im bardziej aktywni w sieci, im bardziej ufasz ich gustom, tym bardziej są dla ciebie atrakcyjni. Na Facebooku znajomi odgrywają więc rolę osobistych selekcjonerów, znasz ich, znasz ich pasje i upodobania, ufasz ich gustom. Kto lepiej niż oni poleci ci książkę, spektakl, przekieruje do dobrej informacji? Na tablicy masz specjalną rubrykę „Udostępnij” – co znaczy, że jeśli u swojego znajomego znajdziesz jakiś interesujący wpis, możesz go przekleić na swoją tablicę. Pojawi się przy tym informacja, skąd to wziąłeś. A w ten sposób rozszerzysz krąg odbiorców tej informacji. – Kiedy tylko znajdę coś interesującego na tablicy moich znajomych, błyskawicznie udostępniam innym. To jest dopiero dzielenie się wiedzą w tempie dotąd niewyobrażalnym. To mnie urzekło, dlatego przeniosłem się z blogu na Facebooka – zachęca Bartosz Węglarczyk. Na jego profilu 185

YouTube

FACEBOOK

można znaleźć mnóstwo informacji i komentarzy politycznych, tłumaczenia artykułów z zagranicznych gazet, recenzje filmów, trochę wydarzeń z popkultury itp. Nie ma osobistych wyznań – Węglarczyk traktuje Facebook jako miejsce na swoje zawodowe pasje.

dzy od jednego z lekarzy za przegląd stomatologiczny przed wyjazdem. Powiedziała, że w ten sposób chce mieć mały udział w tym projekcie.

2. PROMOCJA

Nawet najprostszy sposób może być skuteczny. Weźmy profil Miejskiej WIKIPEDIA Biblioteki Publicznej w Katowicach. Na tablicy – ogłoszenia o wyda rzeniach: wystawach, koncertach, spotkaniach z autorami, promocje dostępnych e-booków albo takie: „Szukasz pomocy przy tworzeniu prezentacji maturalnej? W Filii nr 13 znajdują się zestawienia tematyczne dotyczące motywów w literaturze i sztuce”. Do strony dodane zdjęcia i filYouTube my z bibliotecznych imprez, np. „Lato z książką”.

To funkcja Facebooka najchętniej wykorzystywana przez firmy, marki, instytucje. Przybywa też szkół, ostatnio nawet „polubiłam” strony kilku przedszkoli i szkół. Firmy, instytucje, sklepy, restauracje zatrudniają ludzi specjalnie do prowadzenia strony na Facebooku. Wykorzystują go również wszelkie instytucje kulturalne: kluby, galerie, teatry, muzea, biblioteki, grupy muzyczne albo organizacje charytatywne. To nie znaczy, że rezygnują z regularnych, oficjalnych witryn internetowych. Ich adresy i linki do nich po prostu załączają na Facebooku. Powód jest zawsze ten sam – mogą w krótkim czasie zaistnieć dla ogromnej rzeszy ludzi, nie wkładając w to większego wysiłku. Wystarczy minimum czasu na założenie i aktualizowanie strony. Na podobny skutek liczyli działacze z fundacji Polska-Haiti, którzy chcieli na początku 2011 r. wysłać młodych lekarzy do pomocy w haitańskich szpitalach. Na podróż i pobyt trójki lekarzy potrzebowali 40 tys. zł. Trzeba było znaleźć sponsorów, przekonać do pomysłu, a potem informować o jego powodzeniu. Założyli najpierw blog, na którym opisywali przygotowania do podróży i problemy Haiti, a potem grupę na Facebooku, żeby rozpropagować ideę. Dalej wszystko potoczyło się według oczekiwań – znajomi powiadomili znajomych. I w ciągu dwóch tygodni grupa „Dr Vodou – podróż na Haiti” zdobyła prawie siedmiuset członków. Każde ich „Lubię to!” pod kolejnymi wpisami promowało akcję. – Dla wielu osób to był mały gest. A dzięki temu mogliśmy zebrać pieniądze od sponsorów i na Haiti, do centrum epidemii cholery, mogło pojechać troje młodych lekarzy z Polski, żeby pomagać w ratowaniu chorych – mówi Nina Hałabuz z fundacji Polska-Haiti. Przyznaje, że promocja pomagała nawet w mało spodziewanych momentach – dentystka nie wzięła pienię-

186

BLOGI

Udało się też znaleźć sponsorów, którzy sfinansowali wyjazd.

Dyrektorka biblioteki Jagoda Kryniewicz przyznaje, że to pomysł przede wszystkim promocyjny, ale mający na celu również podniesienie czytelnictwa. Poza profilem na Facebooku biblioteka i jej 35 filii mają własną stronę internetową, profil na YouTube, do tego niektóre bibliotekarki prowadzą blogi. Według dyrektorki Facebook ściąga na spotkania więcej czytelników niż standardowe ogłoszenia w innych mediach. – Od czytelników coraz częściej słyszymy, że przeczytali o spotkaniu na Facebooku, a dzieciaki często przychodzą do biblioteki, żeby potem oglądać swoje fotografie na naszych blogach – mówi.

3. ZBIERANIE OPINII Facebookową stronę można też potraktować jak prostą wizytówkę. Taka jest np. strona Uniwersytetu Jagiellońskiego. Zamiast zdjęcia profilowe187

FACEBOOK

go – logo uczelni. Na tablicy: spotkania, forum, turnieje, konkursy, informacje o uczelnianych konferencjach, o tym, gdzie doktoranci mają się zgłosić po karty sportowe, kiedy zaczyna się Kongres Młodych Matematyków Polskich, albo o tym, że zbliża się termin składania aplikacji na stypendia.

wość zakupu iPada w okazyjnej cenie, „oddam bilet na koncert”, „rozpoczęły się zajęcia z filozofii”. Studenci szukają kontaktu z tymi, którzy zaczynają ten sam kurs, wymieniają się uwagami o skryptach, o poziomie kursu (np. jedna ze studentek pisze: „jestem w ciąży z drugim dzieckiem, napiszcie, czy dam radę studiować?”).

Możliwość wpisywania komentarzy – dla każdego. Np. pod informacją o Wszechnicy UJ od razu komentarze studentów: „świetna sprawa, korzystałem”. Ale są też negatywne, choćby pod klipem promującym uczelnię. Klip jest typową produkcją marketingową: studenci i wykładowcy wymieniają hasłowo atuty uczelni: „przyszłość”, „wielowiekowa tradycja”, „otwarty na młodych ludzi”, w tle futurystyczne obrazki. I ten marketing natychmiast jest weryfikowany przez studentów komentujących: „szkoda, że nie ma tam budynku pewnego wydziału, który nie spełnia wymogów BHP”.

4. BŁYSKAWICZNY KONTAKT

To właśnie trudność budowania wizerunku przez Facebook – jeśli opublikujesz informacje podkolorowane, zweryfikują je użytkownicy. To może być również atut, zwłaszcza z punktu widzenia czytelników, którzy w ten sposób dostaną bardziej wiarygodną informację. Strona UJ jest często aktualizowana, informacje wpadają tam kilka razy dziennie. To ważne – użytkownicy Facebooka są w sieci stale. Jeśli nie przed komputerem, mają go w komórce. Zupełnie inny charakter ma strona brytyjskiego The Open University – ją kontrolują studenci, nie uczelnia. Na tablicy: ogłoszenia o pracy, możli188

BLOGI

WIKIPEDIA

Erin Shoening, nauczycielka z Iowa w USA, założyła swoim pierwszoklasistom na Facebooku regularny profil (theinnovativeeducator.blogspot.com). Zaprasza do grona znajomych tylko uczniów i ich rodziców. Na YouTube profilu pracuje cały dzień, również w trakcie zajęć. Kilka razy dziennie pod kontrolą nauczycielki uczniowie wpisują na Facebooku, co robili w klasie. Rodzice mogą to komentować, nawet pozdrawiają swoje dzieci przez Facebook z pracy. Żeby portal zupełnie nie pochłonął klasy, nauczycielka wyznaczyła konkretne godziny, kiedy klasa się nim zajmuje. Na profilu są umieszczane fotografie dzieci podczas zajęć w szkole, wykonane przez nie prace, zapowiedzi szkolnych spotkań, zadania domowe, propozycje i plany wycieczek itd. Jeśli nauczycielka chce zakomunikować rodzicom coś, co dotyczy ich dziecka indywidualnie (jest dobre w jednej dziedzinie, a w innej popełnia błędy), nie pisze tego na tablicy, ale używa wewnętrznej poczty na Facebooku. Dzięki temu rodzice mają stały nadzór nad tym, co dzieje się z dziećmi w szkole. A nauczycielka ma z nimi bezpośredni, niezakłócony kontakt. Nie musi czekać na wywiadówkę, nie musi niepokoić telefonami. Po każdej korespondencji pozostaje ślad i można do niej wrócić. Na blogach inni amerykańscy nauczyciele zwierzają się, że prowadzą w podobny sposób część zajęć – m.in. pracę uczniów nad zadaniami. Czyli: nauczyciel wpisuje na facebookową tablicę swojej klasy czy też jednego tylko kursu (np. geografii czy historii) problem do rozwiązania. Uczniowie w komentarzach wpisują odpowiedzi. Łatwo sobie wyobrazić takie dyskusje i w polskiej klasie: Czy Balladyna to bohaterka tragiczna? Czy Powstanie Warszawskie miało szanse powodzenia? 189

FACEBOOK

Po co właściwie uczniowie mają pisać w internecie w trakcie lekcji? W niemal 30-osobowej klasie mamy szansę zdobyć wypowiedzi każdego ucznia na każdy temat. Normalnie na lekcji wypowie się kilkoro uczniów, zazwyczaj tych lepszych czy odważniejszych. Ci słabsi albo nieśmiali, o ile nauczyciel nie wyrwie ich do odpowiedzi, będą siedzieli cicho. Oczywiście nie chodzi o to, żeby całą lekcję przeprowadzić na Facebooku. Ale wyobraźmy sobie, że da się tak przeprowadzić jej część. Każdy uczeń będzie musiał podać np. jakąś przyczynę wybuchu Powstania, cechę jeziora polodowcowego itp. Nawet jeśli w tym czasie poszuka odpowiedzi w internecie – co w tym złego? Pisząc zadanie domowe, też szukałby rozwiązań w sieci. A przecież jeśli najpierw wyszuka odpowiedź, potem ją zacytuje, wpisze na stronę dyskusyjną, a potem porówna z wypowiedziami kolegów, nauczy się więcej, niż notując z tablicy. Skąd wiadomo, że uczeń pracuje w czasie lekcji – a może przegląda inne strony internetowe? Nie wiadomo. Ale podczas lekcji bez internetu też może się wyłączyć – uczniowie pod ławką piszą SMS-y, korzystając ze słuchawek, rozmawiają przez telefony komórkowe, słuchają muzyki itd. Jeśli zajęcia z internetem będą intensywne, a wypowiedzi uczniów oceniane, jest większa szansa, że młodzież się w nie włączy.

Peszko uważa, że szkoła może skorzystać z biznesowych wzorców. Kawiarnia Starbucks na przykład na Facebooku pozwala klientom decydować o menu. – W ten sposób fani biorą udział w podejmowaniu decyzji z ich punktu widzenia strategicznych. Coraz mocniej identyfikują się z kawiarnią. I to właśnie Starbucks zaczyna być marką, którą lubią, rozpoznają, polecają. Uczniów można zachęcać w podobny sposób.

WIKIPEDIA

Kiedy powiesz klasie: za dwa tygodnie macie mieć przeczytanych „Chłopów”, jaka będzie reakcja? Oczywiście niechęć, bunt. To przecież pewne, że uczniom nie chce się czytać, zwłaszcza opasłych tomisk. A gdyby pozwolić uczniom wybrać i – co więcej – podyskutować o wyborze lektuYouTube ry? Po co mamy to czytać? – takie pytanie można postawić na klasowej stronie na Facebooku. Założę się, że będzie gorąca dyskusja, lepsza niż w klasie. Zysków z tego mnóstwo: m.in. trening podejmowania decyzji, nauka współpracy. Mobilizujesz ucznia do konsekwencji – w końcu sam wybrał lekturę, teraz niech ją czyta.

Nawet jeśli przy okazji zajrzy na tablice swoich znajomych na Facebooku.

5. AKCJE SZKOLNE I KLASOWE Łatwo zorganizować szkolne wydarzenia albo pozwolić uczniom decydować o wykonywanych zadaniach – mówi Piotr Peszko, bloger (blog.2edu.pl), entuzjasta nowych mediów w nauczaniu. Na Facebooku ma osobisty profil i kilka stron tematycznych związanych z e-learningiem. Założył też stronę „Uczę niemieckiego”, która zebrała prawie 700 fanów i jest portalem dla nauczycieli germanistów – wymieniają się na niej poradami, ciekawymi linkami.

190

BLOGI

191

FACEBOOK

5. KROK PO KROKU

ZAKŁADASZ PROFIL

BLOGI

WIKIPEDIA

Rejestracja na Facebooku przypomina podobne czynności z innych internetowych serwisów. Jest prosta, wymaga oczywiście posiadania adresu e-mail. √ Wpisz w wyszukiwarkę Facebook.com, otworzy się strona rejestracyjna (Rys. 4.1). √ Wypełnij podstawowe rubryki: imię, nazwisko, płeć, data urodzenia i adres e-mailowy. Adres e-mailowy będzie twoim loginem, musisz jeszcze wymyślić i podać hasło.

Rys. 4.1

193

YouTube

FACEBOOK

CHRONISZ SWOJE DANE

√ Sprawdź e-mail – przyjdzie potwierdzenie założenia konta, za pomocą linku w e-mailu aktywujesz swoje konto.

BLOGI

Kto ma widzieć wpisy z twojej tablicy, kto je może komentować, komu dasz dostęp do swoich danych? To decyzje, które musisz koniecznie podjąć. Możliwości masz bardzo wiele, pokażę tylko kilka z nich, nie martw się jednak – tzw. ustawienia prywatności możesz zmieniać bez przeszkód WIKIPEDIA w każdej chwili.

√ Wejdź znowu na stronę Facebooka, zaloguj się. Wejdziesz na swoją stronę profilową, jeszcze „w budowie” (Rys. 4.2).

√ Kliknij w Konto na stronie profilowej (Rys. 4.3). √ Wybierz Ustawienia prywatności (Rys. 4.3 pkt 1). Serwis przekieruYouTube je cię na stronę, na której będziesz mógł wybrać konkretne opcje.

Rys. 4.3

Rys. 4.2

√ Wybierz Ustawienia niestandardowe (Rys. 4.4 pkt 1). Możesz teraz precyzyjnie dostosować działanie serwisu do własnych potrzeb.

Możesz uzupełnić swoje dane – dodać swoje zdjęcie, wpisać informacje o sobie: m.in. szkoły i miejsca pracy, co cię interesuje, z kim jesteś w związku. Możesz wypełnić te rubryki, ale nie musisz. Te informacje możesz uzupełniać, zmieniać albo kasować w każdej chwili. Wystarczy, jeśli na stronie profilowej klikniesz w zakładkę Informacje.. 194

195

FACEBOOK

√ ZNAJOMI ZNAJOMYCH

BLOGI

√ TYLKO TY ALBO KONKRETNE, WYBRANE PRZEZ CIEBIE OSOBY (opcja „Dostosuj”)

WIKIPEDIA

YouTube Rys. 4.4

Możesz przyporządkować jedną opcję do każdego typu danych, przede wszystkim twoich wpisów, zdjęć czy filmów, decydując, kto ma prawo komentować twoje wpisy. Z łatwością ukryjesz w ten sposób swój adres albo datę urodzenia. Żeby dokonać każdego z tych wyborów:

Rys. 4.5

√ kliknij w Dostosuj ustawienia (Rys. 4.4 pkt 2). Otworzy się strona, na której będziesz mógł to precyzyjnie zrobić (Rys. 4.5).

OCHRONA WIZERUNKU KTO MA DOSTĘP? Do twoich danych mogą mieć dostęp (Rys. 4.5 pkt 1): √ WSZYSCY (internauci) √ ZNAJOMI (których zaprosisz albo przyjmiesz ich zaproszenie) 196

W prosty sposób możesz także kontrolować losy twoich danych, jeśli będą nimi dysponować inni facebookowicze (Rys. 4.5 pkt 2). Dotyczy to np. ochrony twojego wizerunku. Na Facebooku każdy może zamieścić zdjęcie, na którym jesteś, i opisać je twoim nazwiskiem (w języku serwisów internetowych mówi się na to „tagowanie”). Takie zdjęcie Facebook rozpowszechnia w tempie błyskawicznym przez sieć znajomych. 197

FACEBOOK

ZDOBYWASZ ZNAJOMYCH

Masz dwie możliwości. Możesz zdjąć swoje nazwisko ze zdjęcia na tablicy (znajdziesz tę opcję pod zdjęciem). O każdym oznaczeniu zdjęcia twoim nazwiskiem serwis cię poinformuje (zobaczysz taki komunikat: X został oznaczony na zdjęciu na tablicy Y).

BLOGI

Serwis sam cię zachęca do wyszukiwania znajomych, np. według szkoły, miejsca zamieszkania czy miejsca pracy. Najprościej znaleźć znajomych w wewnętrznej wyszukiwarce, po nazwisku. Kłopot z tym może być tylko wtedy, kiedy twoi znajomi ukrywają się na Facebooku pod pseudonimami WIKIPEDIA (żeby ich odkryć, musiałbyś znać dokładnie te pseudonimy). Jak szu kać?

Możesz także całkowicie zablokować możliwość oznaczania twoim nazwiskiem zdjęć, wtedy: √ kliknij w Ustawienia niestandardowe, potem Dostostuj ustawienia i przy zdjęcia i filmy, w których cię oznaczono, wybierz z listy opcję Tylko ja. Jednak pamiętaj, te zdjęcia będą w sieci, tak czy inaczej.

√ Do wyszukiwarki na stronie głównej wpisz nazwisko lub imię tego, kogo szukasz (Rys. 4.6). Nawet jeśli nie znasz pełnych danych, Facebook podpowiada pełną listę użytkowników według imion lub nazwisk. Jeśli YouTube do profilu jest dołączone zdjęcie – zdobywasz pewność, że to osoba, o którą ci chodzi.

KOMENTARZE NIE DLA KAŻDEGO Jeśli nie chcesz bałaganu na swoim profilu czy wpisów od obcych, którzy się na twój profil dostaną np. poprzez komentarze swoich znajomych, możesz reglamentować możliwość komentowania (Rys. 4.5 pkt 3). Kliknij Dostosuj przy haśle Zezwolenie na komentowanie Twoich postów,, wybierz, co ci pasuje z dostępnych opcji. Rys. 4.6

KONTROLUJ DODATKI, CZYLI APLIKACJE Jeśli lubisz gry (na Facebooku masz ich mnóstwo, np. znana FarmVille) albo będziesz korzystał z innych dodatków, które proponuje serwis (np. geolokalizacja, sprawdzanie sieci znajomych, kolorowe akcyjne znaczki), powinieneś też spróbować zarządzać aplikacjami. Wszedłeś w jakąś grę, ale chcesz ją wyłączyć? Na stronie ustawień prywatności kliknij Edytuj pod hasłem Aplikacje i witryny (Rys. 4.4 pkt 3). Na stronie, która się otworzy, wybierzesz, ile dokładnie chcesz o sobie powiedzieć właścicielom aplikacji, z których korzystasz (informacji o tobie będą używać np. do konfigurowania reklam przedstawianych na twojej stronie). Możesz także wyłączyć aplikacje. 198

√ Kiedy wytypujesz konkretną osobę, kliknij w Dodaj znajomego (Rys. 4.6 pkt 1). Otworzy się okno z informacją, że musisz wysłać zaproszenie. Aby dodać kogoś do grona znajomych, potrzebujesz jego zgody. √ Kliknij w Wyślij zaproszenie (Rys. 4.6 pkt 2).

199

FACEBOOK

Zaproszenie idzie do wybranej przez ciebie osoby. Od strony adresata takiego zaproszenia wygląda to tak: na stronie profilowej jest zakładka z zaproszeniami (jedna z ikonek u góry strony). Jeśli są jakieś nowe, czekające na jego przyjęcie lub odrzucenie, ich liczba wyświetla się na czerwono. Kiedy kliknie w ikonkę, widzi, kto proponuje mu znajomość. Zaproszenie może zaakceptować (klikając w Potwierdź), odrzucić albo po prostu na nie nie zareagować. Jeśli zaproszenie zostanie odrzucone, zostaniesz o tej decyzji powiadomiony. Jeśli zignorowane – będziesz się mógł tego najwyżej domyślać. Kiedy przyjmiesz czyjeś zaproszenie albo ktoś przyjmie twoje, na tablicy pokazuje się informacja: „X i Y są teraz znajomymi”. To, że jestem czyimś znajomym, nie oznacza, że na zawsze. Można znajomych z tego grona usunąć. Na profilu nie pojawi się żadna informacja wprost, wiedza przychodzi nagle – któregoś dnia przestajesz widzieć wpisy znajomego, który cię usunął, albo nie możesz wysłać do niego wiadomości.

ODDZIELASZ ŻYCIE PRYWATNE OD ZAWODOWEGO To na Facebooku jest możliwe również na kilka sposobów. Możesz oprócz twojego osobistego profilu utworzyć stronę albo powołać grupę dla zawodowych działań. Jeśli jednak ma to być współpraca ścisła, może się okazać niezbędne, żebyś przyjął współpracowników do grona znajomych. Jeśli to twoi uczniowie, zrozumiałe, że się zawahasz – dlaczego o każdym wydarzeniu z życia prywatnego masz informować klasę? Z drugiej strony szkoda byłoby traktować Facebook tylko jako narzędzie pracy. Innym sposobem na to jest budowanie list znajomych.. Jeśli uczniów wpiszesz na listę pt. „szkoła”, a kolegów nauczycieli na listę „praca”, możesz im nadać lub odebrać niektóre uprawnienia – co mogą widzieć na twoim profilu, czy mogą komentować itp. Możesz też wysyłać tylko do osób na konkretnej liście wiadomości albo tylko im udostępniać poszczególne wpisy.

200

√ Kliknij w Znajomi na stronie profilowej.

BLOGI

√ Wybierz Zarządzaj znajomymi.. √ Kliknij w Utwórz listę (Rys. 4.7).

WIKIPEDIA

YouTube Rys. 4.7

√ W nowym oknie wybierasz nazwę listy i wpisujesz nazwiska znajomych, których chcesz do niej dodać. Jeśli będziesz chciał dołączyć nowych znajomych do już istniejącej listy albo ją poszerzyć: √ Wejdź znowu w spis znajomych i kliknij w Znajomi na stronie profilowej. √ Kliknij w Zarządzaj znajomymi, a przy konkretnym nazwisku kliknij w Edytuj listy.. Wyświetlą się nazwy twoich list, kiedy klikniesz w odpowiednią, znajomy zostaje na nią „zapisany”.

201

FACEBOOK

ZARZĄDZAJ LISTAMI ZNAJOMYCH

BLOGI

Przy każdym twoim wpisie na tablicy możesz wybrać znajomych z którejś z twoich list i pozwolić im czytać oraz komentować twój wpis. Określone informacje możesz udostępnić tylko niektórym grupom.

WIKIPEDIA Rys. 4.9

Żeby opublikować coś na tablicy: √ Wybierasz w oknie głównym zakładkę Status..

YouTube

√ Kiedy zakończysz wpis, wysyłasz go na Facebook, klikając w Udostępnij (Rys. 4.8). Rozwinie się znana ci już lista potencjalnych odbiorców: wszyscy, znajomi, znajomi znajomych.

SPRAWDŹ SWÓJ PROFIL Możesz sprawdzić, czy wszystko idzie tak, jak sobie zaplanowałeś, to znaczy czy twoje wpisy rzeczywiście trafiają do właściwych osób. Bezpieczniej kontrolować, czy zdjęć, które chciałeś pokazać tylko przyjaciołom, nie zobaczy cały świat, albo czy zadanie, które zostawiłeś dla uczniów, nie zaśmieca twojej ogólnej tablicy wraz z uczniowskimi rozwiązaniami w komentarzach.

Rys. 4.8

√ Kliknij w Dostosuj, a w nowym oknie będziesz mógł wpisać konkretną grupę (Rys. 4.9).

√ Kliknij w Edytuj mój profil pod zdjęciem profilowym, potem Ustawienia prywatności.. √ Szukasz Dostosuj ustawienia, klik – i masz „podgląd mojego profilu”. Kiedy wybierzesz podgląd, będziesz mógł zobaczyć, jak wygląda twój profil dla większości facebookowiczów. Jeśli chcesz sprawdzić, które z twoich informacji czy wpisów widzi konkretny znajomy – wpisz jego nazwisko w puste okienko.

202

203

FACEBOOK

ZAŁÓŻ WYDARZENIE

BLOGI

Wyprawiasz urodziny, zbierasz chętnych na koncert, organizujesz spotkanie klasowe czy konferencję? Najprostsza aplikacja Facebooka, czyli wydarzenie, jest do tego idealna. √ Na stronie głównej wybierz pod zdjęciem profilowym hasło Wydarzenia. Otworzy się nowa strona, u góry zakładka Utwórz wydarzenie – kliknij w nią. Już możesz wpisywać nazwę akcji, datę i znajomych, których chcesz zaprosić (Rys. 4.10). W ten sposób powstaje nowa strona na Facebooku. Zaproszenie automatycznie pojawia się na tablicach twoich znajomych. A oni mogą zdecydować: „wezmę udział”, „może” albo „nie”. Kiedy wybiorą jedną z opcji, od razu dostajesz o tym informację – oszacujesz, na ilu uczestników twojej akcji możesz liczyć.

rys. 4.10

204

WIKIPEDIA

YouTube

FACEBOOK

BLOGI

WIKIPEDIA

YouTube

1.

CZY WIESZ, ŻE...?

2.

WIKI W SZKOLE

3.

ONI TO ROBIĄ

4.

KROK PO KROKU

STRONY TYPU

WIKI

FACEBOOK

BLOGI

1.

WIKIPEDIA

CZY WIESZ, ŻE…? YouTube Wszyscy korzystają z Wikipedii. Ale niewiele osób zdaje sobie sprawę z tego, że ten sam mechanizm, dzięki któremu ona działa, nadaje się nie tylko do budowania encyklopedii w internecie. Przypomnijmy sobie największą aferę przeciekową ostatnich lat – Wikileaks. Nieznana wcześniej międzynarodowa organizacja dziennikarzy uruchamia w 2007 r. specjalną stronę internetową, na której chce publikować tzw. społeczne donosy. Ma to się odbywać według założeń bez cenzury i na masową skalę. Internet jest do tego miejscem idealnym – tylko w ten sposób można się wymieniać dokumentami bez konieczności przewożenia ich przez granice, nawet wynoszenia z domu. I – co najważniejsze – bez bezpośredniego kontaktu, co oczywiście chroni donosicieli. Cel: nagłośnienie aktów pogwałcenia prawa przez urzędy, administrację państwową czy wielkie korporacje i nagłaśnianie korupcji oraz spisków. Po kilku miesiącach działalności Wikileaks ma do dyspozycji ponad milion dokumentów. W 2010 r. we współpracy z największymi amerykańskimi gazetami Wikileaks publikuje kilkadziesiąt tysięcy wojskowych dokumentów 209

STRONY TYPU

dotyczących wojny w Afganistanie, kilkaset tysięcy dokumentów o wojnie w Iraku, tysiące depesz dyplomatycznych z amerykańskich ambasad na całym świecie. Poprzez stronę Wikileaks oglądamy film, na którym amerykańscy żołnierze rozstrzeliwują z helikoptera irackich cywili (wśród nich dwóch dziennikarzy Reutersa), cały świat dowiaduje się, że Hillary Clinton nakazała swoim dyplomatom szpiegować pracowników ONZ. Albo że wielki koncern farmaceutyczny Pfizer wynajął detektywów, by znaleźli haki na prokuratora generalnego Nigerii, kiedy ten prowadził śledztwo w sprawie testowania przez Pfizera antybiotyku na nigeryjskich dzieciach. Albo że Shell ma ludzi w każdym ministerstwie nigeryjskiego rządu.

SZYBKO JAK WIKI WIKI Wikileaks nie ma nic wspólnego z Wikipedią ani jej właścicielami – nazwa jest zbieżna, bo wykorzystuje narzędzia internetowe oparte na tym samym mechanizmie. Chodzi o strony typu wiki, które umożliwiają łatwą współpracę w internecie wielu osób naraz. Dzięki temu każdy, kto ma dostęp do poufnych dokumentów, a uważa, że powinien je ujawnić, mógł je opublikować na Wikileaks. Wikileaks szybko jednak ograniczył tę swobodę. Dokumenty oddaje się do dyspozycji ludziom organizacji, to oni decydują, co jest warte upublicznienia, oni też opracowują subiektywne analizy zawartości portalu.

NAJPOPULARNIEJSZE STRONY WIKI: √ WIKIMEDIA COMMONS – masz tu do dyspozycji prawie 11 mln zdjęć, ilustracji i obrazów wideo. Możesz z tej gigantycznej galerii czerpać za darmo (oczywiście trzeba potem podać źródło). Działa identycznie jak Wikipedia – to jeden z jej tzw. siostrzanych projektów. Tyle że zawiera ilustracje, nie teksty. Potrzebujesz zdjęcia na lekcje czy do projektu – to najlepsze źródło. Dostaniesz też np. dźwiękowy zapis ogłoszenia stanu wojennego na WOS, wszelkie rysunki, zdjęcia i animacje wahadła Foucaulta na fizykę. Chcesz zobaczyć, jak wygląda motyl cytrynek? To tutaj. Ale znajdziesz również obraz „Motyl” Wyspiańskiego. Obejrzysz zarówno top modelkę Anję Rubik na wybiegu, jak i zdjęcia Jana Pawła II. Ponieważ Wikimedia Commons działa zupełnie jak Wikipedia, należy się uodpornić na sytuacje, że kiedy wrzucisz hasło „Słowacki”, w wynikach otrzymasz nie tylko wizerunek polskiego poety, ale również wszelkiej maści psów, w nazwie których znajdziesz przymiotnik „słowacki”.

FACEBOOK

BLOGI

WIKIPEDIA

YouTube

√ WIKIBOOKS – masz do dyspozycji ok. 300 skryptów i podręczników. Pierwotna idea stron typu wiki była jednak nieco inna. Nazwa pochodzi od hawajskiego zwrotu „wiki wiki”, co znaczy „bardzo szybko”. Takiego określenia użył słynny amerykański programista Ward Cunningham, który już w 1994 r. opracował i instalował pierwsze tego typu strony. „Wiki wiki” nazywano wówczas busy, które przewoziły pasażerów linii lotniczych w Hongkongu. „Bardzo szybko” dla Cunnighama oznaczało, że każdy bez większej wiedzy technologicznej może zamieścić w internecie teksty albo zdjęcia czy filmy. A w dodatku wiele osób może współpracować przy tej samej stronie, razem ją redagować, niezależnie od miejsca, w jakim się znajdują – wystarczy dostęp do internetu. To największe atuty stron typu wiki.

210

WIKI

√ WIKICYTATY – ponad 15 tys.. artykułów z cytatami w języku polskim, ponad 20 tys. po angielsku. Od dzieł wielkich mistrzów, przez wypowiedzi polityków, po dialogi z seriali telewizyjnych. Tu znajdziesz odpowiedź na pytania, skąd się wziął „kolos na glinianych nogach”, kto powiedział „kobieta zmienną jest”, a nawet czy zdanie „Ala ma kota” naprawdę było w elementarzu Falskiego. √ GEOGEBRA – popularny wśród nauczycieli matematyki serwis również jest oparty na technologii wiki. GeoGebra to m.in. dostępne w kilkudziesięciu językach darmowe oprogramowanie, które umożliwia tworzenie animowanych matematycznych wizualizacji i symulacji. Można z niej wziąć gotowe materiały albo dzięki dostępnym w serwisie 211

STRONY TYPU

aplikacjom budować własne i w ten sposób wzbogacić pełne kursy matematyki – od podstawówki po szkoły wyższe. Łączy ona geometrię, algebrę, tabele, grafikę, statystykę i analizę matematyczną. W marcu Warszawskie Centrum GeoGebry zarejestrowało 10 tys. wejść na stronę w Polsce. Nasi nauczyciele chętniej sięgają po gotowe zasoby, niż zostawiają przygotowane przez siebie materiały. – Z wiki na GeoGebrze ściągam wiele animacji, np. modele brył trójwymiarowych możliwe do oglądania z każdej strony w systemie 3D. Gimnazjaliści są tym zachwyceni, dzięki tej technologii odkrywają geometrię bez nudy, jakby przeżywali jakąś przygodę, dużo łatwiej im pojąć, o co chodzi – mówi Andrzej Pietrzyk, matematyk z Gimnazjum im. Powstańców Śląskich w Miedźnej.

NA WIKI MOŻESZ: √ REDAGOWAĆ teksty wspólnie z innymi internautami, uczniami, partnerami w projekcie. √ PUBLIKOWAĆ i przechowywać teksty, linki do stron internetowych, filmy, zdjęcia, grafiki. √ KOMENTOWAĆ zamieszczone przez innych treści. √ DYSKUTOWAĆ nad tematami i zakresem wspólnego artykułu, projektu, zadania domowego.

2. WIKI W SZKOLE

FACEBOOK

1. WIRTUALNE ZEBRANIE

BLOGI

W kilka klas organizujemy imprezę, niech będzie studniówkę albo wycieczkę. Trzeba ustalić szczegóły: kto przyniesie muzykę, kto zadba o napoje, jakie wybierzemy miejsce? Przed erą internetu wydelegowalibyśmy z każdej klasy przedstawicieli, żeby się spotkali i sprawę omówili. To by WIKIPEDIA mogło trwać długo – potrzebne byłyby wspólne, akceptowane przez każdego uczestnika termin i miejsce spotkania. Dzisiaj pewnie rozesłalibyśmy e-maile. Jednak ogarnięcie wymiany e-maili między trzydziestoma osobami to trudne zadanie – informacje będą się mijać, deklaracje uczestników powtarzać. Słowem – jedna osoba musiałaby panować nad koresYouTube pondencją i pilnować, by muzyką nie zajmowały się trzy osoby jednocześnie, a po napoje nie poszedł nikt. Wiki do tego nie dopuści. Wystarczy założyć taką właśnie specjalną stronę internetową z dostępem dla każdego zainteresowanego. Strona będzie naszą tablicą ogłoszeń, kalendarzem, listą zakupów i ustalonym wspólnie planem działania. Fundamentalną cechą strony wiki jest to, że każda ze współtworzących ją osób widzi zmiany, które wprowadzają inni. Może też na nie reagować – zmieniać, poprawiać, kasować, dopisywać, skracać.

√ OBSERWOWAĆ I ŚLEDZIĆ zmiany wprowadzone przez innych redagujących stronę.

Do tego wiki zapisują historię każdej zmiany. Każde skreślone lub dopisane słowo ma swoją metryczkę z datą i danymi tego, kto je wpisał albo skreślił. Historia tych zmian jest dostępna dla każdego, kto jest gospodarzem strony. Wystarczy jedno kliknięcie.

√ ARCHIWIZOWAĆ swoje notatki.

2. WIKI DO PROJEKTÓW

Do swojej strony masz dostęp wszędzie – o ile tylko masz dostęp do internetu.

212

WIKI

Każdy gimnazjalista w Polsce będzie musiał przynajmniej raz w ciągu nauki zrealizować tzw. projekt. Ministerstwo Edukacji żąda, żeby to był pro-

213

STRONY TYPU

jekt zespołowy, współdziałanie w grupie. Ocena z niego zostanie wpisana na świadectwie na zakończenie gimnazjum. Jak pomoże wiki? Nauczyciel ustala z grupą uczniów opracowanie konkretnego problemu/tematu/zagadnienia. Uczniowie zakładają stronę wiki. Gromadzą na niej potrzebne informacje i materiały. Dołączają linki do interesujących stron internetowych, filmy i zdjęcia. Następnie piszą wspólny raport/esej/artykuł/recenzję/prezentację.

WIKI

cować nad jakimś projektem, bywa zwyczajnie niemożliwe: każdy z nas FACEBOOK pracuje wiele godzin dziennie, w różnych miejscach, interesuje się kilkunastoma rzeczami równocześnie. Często zresztą robimy coś z partnerami z innych miast, więc dzieli nas odległość. Zamiast skupiać się na ustaleniu dogodnych terminów spotkań, po prostu piszemy wszystko na wiki. Wiki doskonale rozwiązuje nasze problemy organizacyjne. NiewielBLOGI kim wysiłkiem zbieramy wiedzę wielu osób w jednym miejscu bez zbędnego wysiłku. Spisujemy ją na bieżąco, w miarę dyskusji, korzystamy wzajemnie z naszych notatek i uwag.

To idealne narzędzie, gdy nad projektem pracować muszą uczniowie z różnych klas – mają inny harmonogram lekcji, często mieszkają w różnych dzielnicach czy wsiach. Czy w dobie powszechnego dostępu do internetu takie szczegóły muszą ich ograniczać? Nie.

3. WIKI DO WSPÓŁPRACY MIĘDZYNARODOWEJ

Dzięki stronom wiki uczniowie mogą pracować przy własnych domowych komputerach. Każdy będzie na bieżąco widział zmiany, jakie do wspólnego tekstu wprowadzą koledzy. Nie ma też obawy, że jeden zniszczy pracę drugiemu, że na zawsze wykasuje coś cennego. Bo przecież, przypomnę, strona wiki przechowuje historię zmian – można przyłapać ewentualnego intruza i przywrócić stan zapisu sprzed niepożądanej ingerencji.

A gdyby przeprowadzić te uczniowskie projekty, ale na międzynarodową skalę? Oprócz tradycyjnej wymiany młodzieży można by przecież współYouTube pracować z zagranicznymi szkołami na co dzień. Dlaczego na wiedzy o społeczeństwie nie zrobić wspólnego projektu o parlamentaryzmie – różnicach i podobieństwach – w Polsce i Niemczech? Przy dzisiejszej komunikacji internetowej wydaje się to proste.

Wyobraź sobie projekt interdyscyplinarny – nawet klasyczną szkolną analizę dzieł Adama Mickiewicza warto skonsultować z nauczycielem historii. Na stronie wiki byłoby to wyjątkowo proste – uczniowie piszą projekt, nauczyciele polskiego i historii podpowiadają, skąd czerpać informacje, podrzucają źródła, linki do stron, które sami sprawdzili i uważają za wartościowe, wspólnie oceniają projekt. Uczniowie za jednym zamachem zdobywają oceny z dwóch przedmiotów, nie tracąc przy tym czasu na dwa projekty, za to wyczerpują temat. Czy nauczyciele muszą tracić energię i czas na spotykanie się i ustalanie strategii? Nie! Wszystko może się dziać online, a decyzja jednego nauczyciela jest i tak od razu widoczna dla drugiego. Zresztą wcześniej mogliby je uzgadniać e-mailami.

Vicki Davis z Westwood Schools w Georgii w USA i Julie Lindsay – Australijka, która uczyła już w szkołach m.in. w Bangladeszu, Chinach, Kuwejcie i Katarze – pięć lat temu założyły swoim uczniom ze szkół w USA i Bangladeszu wspólną stronę wiki. Projekt nazwały „Flat classroom”, czyli „płaska klasa”. Termin zapożyczyły z bestsellera o globalizacji Thomasa

WIKIPEDIA

Kamil Śliwowski, ekspert Centrum Cyfrowego Projekt: Polska: – Dzięki możliwościom wiki projektuję m.in. scenariusze konferencji czy projektów z partnerami z wielu miast. Spotkanie kilku osób, aby wspólnie popra214

215

STRONY TYPU

Friedmana, który głosi, że nowoczesne technologie spowodowały „spłaszczenie świata”, co znaczy: wyrównanie szans i dostępu m.in. do pracy i wiedzy. Nauczycielki entuzjastycznie oświadczyły: „Burzymy mury naszych klas!”. A uczniowie z obu szkół, nie znając się i nie widząc nigdy przedtem, przez dwa tygodnie wspólnie szukali odpowiedzi na pytania o wpływ nowoczesnych technologii cyfrowych na ich życie. Kontaktowali się ze sobą e-mailami, przez Skype’a, na portalach społecznościowych, blogach i na forum. Potem pisali i publikowali wspólne eseje na stronie wiki. Dzisiaj „Flat classroom” to już instytucja – w podobnych międzynarodowych projektach bierze udział ponad 3 tys. uczniów z prawie dwudziestu państw. Dla nauczycieli są organizowane warsztaty z nowoczesnych technologii i coroczne konferencje (flatclassroomproject.org).

WIKI DLA PASJONATÓW Pasjonuje cię kuchnia, jesteś wielbicielem jakiegoś serialu, a może gry strategicznej? Możesz dołączyć do społeczności Wikii (wikia.com) – znajdziesz tam ok. 200 tys. stron tematycznych. Możesz założyć też własną, korzystając z darmowego oprogramowania. Jest tam np. wiki o serialu „Kiepscy”, obok „Bacon wiki” dla wielbicieli bekonu po prostu, jest wiki o tatuażach, baseballu. Jedną z bardziej aktywnych wśród polskich stron jest „Warszawikia” – prawie 4 tys. haseł i kilka tysięcy zdjęć o stolicy, są biografie słynnych warszawiaków, historie znanych budynków, opisy ulic, ciekawostki historyczne, a także aktualne i codzienne informacje.

3. ONI TO ROBIĄ

FACEBOOK

BLOGI

KOCHANOWSKI I WAJDA NA LEKCJI ANNA CZYŻYCKA

WIKIPEDIA

NAUCZYCIELKA JĘZYKA POLSKIEGO W GIMNAZJUM W STRÓŻACH K. NOWEGO SĄCZA

YouTube

Dla Anny Czyżyckiej wiki to zbiór materiałów dydaktycznych. Przygotowuje lekcje z podręczników, ale od niepamiętnych czasów nie wystarczał jej jeden tytuł. Wkładała do podręczników kartki kserowane z innych książek albo zbiorów ćwiczeń. – Teraz jest internet, a w nim tyle wartościowych pomocy. Tylko że raz znalezione szybko się gubią... Dlatego uruchomiłam sobie stronę wiki: aczyzycka.wikidot.com – mówi. Pracuje na wiki ostrożnie. Jest dla niej na razie głównie bazą materiałów dydaktycznych oraz internetowym notatnikiem – gromadzi tu materiały, które mogą się jej przydać na lekcjach. Zrobiła sobie zakładki: epika, liryka, dramat. W każdej zakładce jest po kilka zagadnień. W „liryce”: środki

216

WIKI

217

STRONY TYPU

stylistyczne, gatunki liryczne, rodzaje wierszy. W „dramacie” m.in. budowa dramatu, gatunki, historia, rodzaje komizmu – tutaj dołączyła nie tylko definicje, ale też kilka filmików z serwisu YouTube: fragmenty „Zemsty” Andrzeja Wajdy obok zabawnych odcinków nauki jazdy. Do lekcji z Jana Kochanowskiego nauczycielka znalazła film o poecie. Link do YouTube od razu umieściła na wiki. Do omawiania „Akcji pod Arsenałem” Aleksandra Kamińskiego zapisała w sieci fragment powieści z fotografiami i plan sytuacyjny akcji, do „Świtezianki” ściągnęła z netu kilka wyobrażeń nimf wodnych, do ballady „Lilije” znalazła (znów na YouTube) stosowną animację. – Uczniowie lubią filmiki, łatwiej na ich przykładzie wytłumaczyć wiele problemów, które bez tego wcale by ich nie interesowały – mówi nauczycielka. Na początku swojej pracy używała na lekcji rzutnika: – Wyświetlałam z komputera ilustracje. Teraz wszystko wkładam na stronę wiki i udostępniam ją uczniom. Zrobił się z tego wspólny duży zeszyt z notatkami. Dzięki niemu z marszu poprowadzę lekcję na każdy temat. Otwieram na lekcji komputer i korzystam z notatek w internecie, a uczniowie wiedzą, co będzie na lekcji, bo wcześniej dostali zadanie – zajrzeć na moją wiki. Zapomną podręczników? I co z tego? Mamy wiki! Uczniowie znajdą tam również kryteria oceniania – mogą kliknąć i sprawdzić, co w którym zadaniu będzie oceniane – wiedzą, że w opowiadaniu powinni pilnować, aby tekst był w całości zgodny z tematem, że błędy interpunkcyjne nauczycielka toleruje, ale tylko trzy w tekście. Wiki Anny Czyżyckiej jest dostępna publicznie. Uczniowie też ją tworzą, na przykład w nagrodę za świetnie napisane zadanie domowe. Zadanie jest dołączane jako wzór dla innych, a uczniowie mogą opracować do niego nowe hasło. Robią to samo, jeśli chcą poprawić oceny albo dostać stopień z aktywności.

218

WSPÓLNE

WIKI

FACEBOOK

PISANIE PODRĘCZNIKA DR JAKUB WAGNER

BLOGI

UNIWERSYTETU WARSZAWSKIEGO

FIZYK Z

WIKIPEDIA Jakub Wagner jest koordynatorem prac nad podręcznikiem do fizyki dla gimnazjum w projekcie „Wolne podręczniki” fundacji Nowoczesna Polska. Na wiki pisze podręcznik z dziesięcioma osobami naraz. Dopisują się do niego nieznani mu nauczyciele i uczniowie – prosto z sieci.

YouTube

– Gdyby nie wiki, nie mógłbym pisać podręcznika, opiekując się przy tym moją kilkumiesięczną córką. A tak, nie muszę chodzić do pracy – praca jest tam, gdzie ja. Siedzimy z dzieckiem w parku? Piszę z ławki w parku. Uciekamy w upał na Mazury? Piszę stamtąd. Swobodnie mogę sobie dostosować czas pracy do zmiennego harmonogramu mojego dziecka, mogę pracować o dziwnych porach dnia – czasem nad ranem, a czasem późno w nocy. Nie obchodzi mnie, czy współautorzy podręcznika mają akurat dla mnie czas. Kiedy więc tylko dziecko przestanie mnie uderzać grzechotką po głowie, wychodzę na ganek i pracuję, jak długo się da, bo wiem, że kiedy dziecko się obudzi, już mi na to nie pozwoli. Do tego korzystam z malutkiego netbooka, nie najlepszej marki, ale zupełnie mi to nie przeszkadza w pracy. Ważne jest tylko to, żeby mieć dostęp do sieci.

219

STRONY TYPU

WIKI

istotą wiki, jednocześnie gwarancją, że autorom strony czy artykułu nie FACEBOOK umknie nic, co ktoś umieścił w ich tekście, a czego by sobie nie życzyli – wyjaśnia Jakub Wagner. Jeśli sprawa wymaga głębszych wyjaśnień, autorzy piszą też do siebie maile, jest to zresztą możliwe bezpośrednio z wikistrony projektu. OczyBLOGI wiście praca w kilka osób nad jednym tekstem ma też swoje wady – każdy patrzy na ten sam temat z innego punktu widzenia i czasem trudno jest ustalić wspólny styl. Dlatego co jakiś czas spotykają się także w realu i omawiają największe rozbieżności albo konkretne rozwiązania. Bezpośrednia dyskusja jest potrzebna w sytuacjach zawiłych lub szczególnie WIKIPEDIA spornych.

GOOGLE DOKUMENTY YouTube Podręcznik do fizyki dla gimnazjum (wiki.wolnepodreczniki.pl) pisze dziesięć osób – naukowcy, nauczyciele akademiccy, metodycy, nauczyciele gimnazjalni. Założenie jest takie, że podręcznik powstaje w sieci na otwartej stronie typu wiki. To znaczy, że mają do niego dostęp nie tylko autorzy, ale także każdy inny internauta – wystarczy wpisać w wyszukiwarkę hasło „wolne podręczniki” i wybrać przedmiot. Każdy może coś do podręcznika dopisać albo z niego wykreślić. Autorzy dostają więc komentarze, że jakiś problem można by rozwiązać inaczej, że gdzieś jest błąd itd. – Coś nas jednak zaskoczyło – sądziliśmy, że internauci będą się śmielej dopisywali do naszej książki. A okazało się, że bardzo szanują nas jako autorów, czyli właścicieli projektu – często więc dostajemy najpierw maile z pytaniem, czy można się włączyć w naszą pracę, a dopiero potem uwagi do tekstu. – Baliśmy się na początku, że może z premedytacją ktoś będzie niszczyć naszą pracę. Ale tylko kilka razy ktoś dopisał wulgaryzmy. Bez problemu je wyłapaliśmy – jako koordynator prac jestem odpowiedzialny za korygowanie ewentualnych wandalizmów na stronie. W historii zmian natychmiast mogę zobaczyć każdą ostatnio wprowadzoną – to jest przecież 220

Działają na zasadach podobnych do wiki - wiele osób może pracować na jednym dokumencie. Aby korzystać z Google Dokumenty, nie potrzebujesz instalować żadnych programów, wystarczy komputer z dostępem do internetu. No i oczywiście konto e-mailowe w serwisie Google’a. Do wspólnej pracy nad projektem zaprasza ten, kto założy dokument, czyli administrator. Jeśli zechcemy, dla innych internautów będzie on niedostępny. Dokumenty lepiej niż wiki sprawdzają się w pracy nad krótszym projektem - np. nad wspólnym tekstem, arkuszem kalkulacyjnym albo prezentacją. Wyobraź sobie: piszesz wspólnie jakieś sprawozdanie albo artykuł, twój kolega siedzi przed swoim komputerem w innym mieście, obaj na ekranie widzicie, co każdy z was dopisuje. Można więc pracować równocześnie, na ekranie wasze kursory przybiorą różne kolory. Wszelkie zmiany są widoczne, można obok tekstu wpisywać komentarze, istnieje też możliwość czatowania. Skończony tekst zostaje zapisany i jest dostępny z każdego komputera pod twoim loginem i hasłem.

221

STRONY TYPU

4. KROK PO KROKU

WIKI

FACEBOOK

BLOGI

WIKIPEDIA

JAK ZAŁOŻYĆ WŁASNĄ WIKI? YouTube Żeby mieć własną wiki, wybierz jeden z serwisów, które bezpłatnie użyczają swojego oprogramowania. Jest ich wiele, np. PBworks, Wikispaces, Wikia, Wikidot (w języku internetu mówi się na nie farmy wiki). Oferują podobne warunki. Wybór można uzależnić od tego, czy organizacja danego serwisu jest dla nas przejrzysta i czy komunikuje się z nami w języku polskim – niestety, częściej serwisy wiki proponują obsługę po angielsku. Żeby założyć wiki, wystarczy się najpierw zarejestrować, a następnie zalogować (podobnie kiedy zakładasz konto e-mailowe, logujesz się na jakimś forum, blogu czy w sklepie internetowym). Swoją wiki założyłam dla przykładu w darmowym serwisie wikidot.com (część poleceń jest po polsku). Zajęło mi to trzy minuty i nie było trudne. Ale muszę przyznać, że obsługa wiki już po jej założeniu wymaga nieco wysiłku.

223

STRONY TYPU

ZAKŁADASZ STRONĘ

WIKI

Wchodzisz na stronę, na pasku u góry strony widzisz swój login – to jest FACEBOOK potwierdzenie, że jesteś poprawnie zalogowany.

Wejdź na stronę wikidot.com. Wpisz nazwę nowej strony w okienko w widocznym miejscu z dopiskiem „Get it now!” (Rys. 5.1). Ta nazwa staje się jednocześnie internetowym adresem twojej wiki i twoim loginem (pseudonimem) na Wikidocie. Ale na tym samym koncie będziesz mógł później zakładać inne strony pod innymi nazwami.

KTO TO BĘDZIE WIDZIAŁ? Masz trzy opcje (Rys. 5.2):

Wiki jest nie tylko pojedynczą stroną, jak plik w edytorze tekstów. Możesz tu także tworzyć podstrony i porządkować je w menu, które łatwo ułożysz według własnych potrzeb i upodobań.

BLOGI

WIKIPEDIA Rys. 5.2

YouTube Rys. 5.1

KONTO √ Open – każdy może oglądać i pisać na twojej wiki. Nie masz jeszcze konta w serwisie Wikidot? Wybierz „Get a new Wikidot account”.. Pojawiło się okienko z formularzem – podobne jak przy logowaniu się w innych internetowych serwisach, trzeba podać m.in. adres e-mail i wybrać język; jest polski, niestety, tylko dla części poleceń. Klikasz potwierdzenie,, czyli „I accept”.. Zerkasz do e-maila – jeśli przyszło potwierdzenie założenia konta, kliknij w podany link. Właśnie potwierdziłeś, że jesteś właścicielem konta i strony na Wikidot.

224

√ Closed – każdy twoją wiki zobaczy, ale publikować będzie mógł tylko ten, kogo zaprosisz. √ Private – nikt obcy nie zobaczy twojej wiki, tylko wybrani będą mieli do niej dostęp. Uwaga! Do pracy na takiej wiki możesz zaprosić tylko pięć osób. Opcja druga jest bezpieczniejsza, jeśli nie chcesz, żeby twoje wpisy mógł zmieniać każdy, kto wchodzi do internetu, ale nie masz nic przeciwko temu, żeby nawet obcy uczniowie albo nauczyciele mogli z twoich zbiorów korzystać. 225

STRONY TYPU

WIKI

√ Pojawi się formularz z wieloma opcjami – przejrzyj i wybierz, są bardzo FACEBOOK czytelnie sformułowane (Rys. 5.4).

KTO BĘDZIE MÓGŁ PISAĆ? Każdemu z internautów/współpracowników/uczniów, z którymi prowadzisz wiki, możesz przydzielić konkretne zadania i uprawnienia: od możliwości jedynie czytania i przeglądania treści, przez edycję, komentowanie, po administrowanie, co oznacza np. usuwanie zmian.

Te automatycznie proponowane przez program wydają się bardzo racjonalne: uczniowie jako zwykli użytkownicy będą mogli pisać na stronie, ale nie będą mogli jej usunąć. Mogą zmienić to, co wpisał inny uczeń, ale będzie to widoczne w historii edycji strony. Każdą poprzednią wersję tekstu można przywracać.

√ Kliknij Zarządzaj projektem,, potem Uprawnienia (Rys. 5.3 pkt 1).

BLOGI

WIKIPEDIA

YouTube

Rys. 5.3

Rys. 5.4

226

227

STRONY TYPU

PISZESZ NA TWOJEJ WIKI

ZAPROŚ UCZNIÓW/KOLEGÓW/ NAUCZYCIELI/RODZICÓW DO WSPÓŁPRACY

√ Klikasz Edytuj (Rys. 5.3 pkt 2), otwiera się okno, w którym możesz wpisywać czy wklejać treść (Rys. 5.5).

√ Kliknij Zarządzaj projektem,, wybierz opcję Członkowie (Rys. 5.6 pkt 1).

Pisanie na wiki przypomina pisanie w innych edytorach tekstów. Możesz pogrubiać czcionkę, podkreślać, używać kursywy itp. Ikony są jednak mniej standardowe niż np. te w Wordzie. Wszystkie opcje znajdziesz w pasku menu, a informacje, na czym polega specyfika składnia wiki – w zakładce na dole strony (Rys. 5.5 pkt 1).

Każdemu, kogo zapraszasz do współpracy, musisz wysłać zaproszenie:

FACEBOOK

BLOGI

√ mailem, jeśli nie ma jeszcze konta na Wikidot, √ bezpośrednio ze strony – jeśli zaproszony ma konto w tym samym serwisie (Rys. 5.6 pkt 2).

WIKIPEDIA

Kiedy nasz gość przyjmie zaproszenie, jego login automatycznie wyświetli się na liście członków w tej samej zakładce. Rys. 5.6

YouTube

Żeby brać udział we wspólnej pracy, uczniowie muszą przejść ten sam proces co ty na początku – zakładają sobie konto i stają się użytkownikami wiki. Jeśli strona ma być używana w klasie, najlepiej, żeby wybrali taki login, który jednoznacznie skojarzy ci się z ich nazwiskiem.

BEZPIECZEŃSTWO Rys. 5.5

Trzeba chronić zgromadzone na stronie wiki materiały. Wprawdzie każdy serwis zapewnia, że zachowa twoje miejsce w sieci na zawsze, ale ewentualne wycofanie się z rynku usług albo awaria serwerów może zniweczyć lata twojej pracy. Nie dopuść do tego. Zrób archiwum – w komputerowym języku (czyli po angielsku) tzw. backup. To znaczy, że co jakiś czas musisz zapisać zawartość twojej strony. Tak często, jak ci się to wydaje koniecznie – po zakończeniu jakiegoś etapu prac nad projektem, na koniec każdego semestru, a może raz w miesiącu. Backup to proste zapisanie plików – wszystkich danych z two-

228

WIKI

229

STRONY TYPU

WIKI

√ Możesz nie tylko ograniczać dostęp do strony wiki i uprawnienia do FACEBOOK niej, większość ustawień możesz też zmieniać w dowolnej chwi li. W trakcie pracy na wiki zakładka Zarządzaj to twoje potężne narzędzie obrony i decyzji.

jej strony – w miejscu, które wskażesz: na dysku twojego komputera, na dysku zewnętrznym, na płycie. √ Na Wikidot jest to do osiągnięcia w zakładce Zarządzaj stroną,, potem Backup (Rys. 5.6 pkt 3).

BLOGI Oczywiście zawsze istnieje ryzyko sabotażu. Jest podobne do tego, które zagraża hasłom Wikipedii – tam również internauci mogą swobodnie zmieniać treści i potencjalnie wprowadzać fałszywe. To się zdarza. Jak wiadomo, nad jakością Wikipedii czuwa jednak rzesza jej redaktorów – fachowców w swoich dziedzinach. To oni sprawdzają jakość haseł, oceniają je i znakują w taki sposób, aby internautom pomóc w ocenie ich wiarygodności.

WIKIPEDIA

Jako pojedynczy właściciel wiki też możesz sprawnie kontrolować jej zawartość:

YouTube Rys. 5.7

√ Łatwo wykryjesz sabotaż dzięki zapisywanej automatycznie historii edycji. Kiedy zerkniesz na Historię edycji (taka zakładka jest na każdej stronie), widzisz natychmiast najnowsze zmiany z przypisaną datą, godziną, autorem. √ Szybko możesz naprawić ewentualne szkody. Wystarczy jedno kliknięcie, aby przywrócić poprzednią, pożądaną wersję tekstu. Kliknij Historia edycji (Rys. 5.7).

Widzisz daty zmian i ich autora (u mnie: użytkownik z loginem szkola20) oraz kilka opcji do wyboru. V – zobaczysz wpis tuż po wprowadzeniu zmian przez tego użytkownika. R – przywraca stan strony sprzed tej zmiany.

230

BEZPIECZEŃSTWO W SIECI

BEZPIECZEŃSTWO W

STRONY TYPU

SIECI

WIKI

FACEBOOK

BLOGI

Były premier Wielkiej Brytanii Tony Blair padł ofiarą hakerów w czerwcu 2011 r. Włamali się oni do jego poczty elektronicznej i wyciągnęli telefony i adresy jego oraz jego współpracowników. Dane – od urzędników i asystentki, po mechanika i dentystę, również większości członków parlamentu – trafiły do internetu. Do ataku przyznała się grupa TeaMp0isoN – czyn miał być politycznym odwetem za zaangażowanie Blaira w wojnę w Iraku.

WIKIPEDIA

YouTube

W tym samym czasie hakerzy włamali się również do poczty setek użytkowników Gmaila. Złamali hasła urzędników rządowej administracji USA, wśród nich Hillary Clinton, chińskich dysydentów i urzędników z innych krajów azjatyckich. Google sprawdził, że atak został przeprowadzony z komputerów w Chinach, Clinton zapowiedziała śledztwo FBI w tej sprawie. Myślisz, że twoje konto jest bezpieczne, bo nie jesteś politykiem? To nieprawda. Korzystasz z e-maila, szukasz w internecie informacji, transakcje bankowe załatwiasz online albo masz konto na Facebooku czy Nk, może rozmawiasz przez Skype’a – to wystarczy, żeby tzw. cyberprzestępcy wzięli cię na widelec. Przykład: w maju 2011 r. hakerzy wy235

BEZPIECZEŃSTWO W

kradli dane 360 tys. klientów banku amerykańskiego Citigroup (w Stanach Zjednoczonych bank obsługuje ok. 21 mln posiadaczy kart kredytowych). Według banku sprawcy dotarli do numerów rachunków i adresów klientów, ale już nie do kodów zabezpieczających. Klienci zostali o tym powiadomieni listownie i dostali nowe karty kredytowe. Inny przykład, już z naszego podwórka, to głośne i masowe przejmowanie kont użytkowników polskiego Allegro w połowie 2010 r. Niektórzy internauci o przestępstwie dowiadywali się dopiero wtedy, gdy dostawali rachunki na setki tysięcy złotych. W tym przypadku pieniędzy akurat nie stracili, transakcja nie dochodziła do skutku, bo sprzedający nie przekazywali przedmiotów przed wpłatą, a do niej nie dochodziło. O prawdziwych ofiarach przestępstw internetowych niewiele wiemy, bo kiedy takie sytuacje zdarzają się indywidualnym klientom banków czy serwisów internetowych, nie są one nagłaśniane. A właśnie takie osoby ponoszą największe straty finansowe. Wystarczy, że oszust na internetowej aukcji podszył się pod konto, którego właściciel zebrał wiele pozytywnych opinii.

JAK CIĘ OBSERWUJĄ W INTERNECIE? Internet nie jest bezpiecznym środowiskiem. Zostawiasz w nim masę śladów i swoich danych. Zakładasz kolejną pocztę elektroniczną, logujesz się w kolejnym serwisie albo korzystasz z bankowego konta i karty kredytowej – wpisujesz nazwisko, adres, numer telefonu. Chociaż te dane są chronione hasłami, to nie jest to stuprocentowe zabezpieczenie.

236

SIECI

TYPU WIKI – Internet wie o nas więcej, niż sobie wyobrażamy, i prawdoSTRONY podobnie więcej, niżbyśmy chcieli. Wielu traktuje sieć jak miejsce bezpieczne, nawet intymne. To ryzykowne – mówi Katarzyna Szymielewicz z fundacji Panoptykon, która tropi zagrożenia rozwoju współczesnych technik nadzoru nad FACEBOOK społeczeństwem. – Na Facebooku lubimy opowiedzieć wszystko: z kim się spotykamy, gdzie się bawimy, publikujemy zdjęcia. Jeśli biegamy, uruchamiamy w telefonie aplikację, która rejestruje osiągnięcia i wrzuca to do internetu – ile przebiegliśmy, gdzie dzisiaj biegaliśmy i o której. Ludzie dołączają do spoBLOGI łeczności biegaczy, czują się z tym lepiej, może mniej samotnie. To fajne, ale w ten sposób dodają swoje dane do wielkiej bazy danych. Nie mówiąc już o tym, że geolokalizacja to potencjalna podpowiedź dla włamywaczy. Zaczyna się już w przeglądarce internetowej. Najczęściej pierwszym krokiem po otwarciu komputera jest uruchomienie przeglądarki (np. Internet Explorer, Mozilla Firefox, Opera, Chrome). Wpisujesz adres interesującej cię strony, może poczty elektronicznej. Dostawca internetu automatycznie dostaje informacje identyfikujące twój komputer, wie, jakiej strony poszukujesz, jakim językiem się posługujesz.

WIKIPEDIA

YouTube

Wchodzisz na stronę, a ona automatycznie zapisuje się na dysku twojego komputera za pomocą tzw. ciasteczek (ang. cookies). Ciasteczka gromadzą i przechowują informacje na temat tego, z jakich stron korzystasz, w jakich portalach się udzielasz, jakie produkty kupujesz. W ten sposób monitorują twoje ruchy w internecie – wiedzą, że odwiedzasz konkretny serwis, kiedy, jak często. W rezultacie śledzi cię każda strona internetowa – zapisuje, kiedy wchodzisz, dokumenty, które otwierasz, kiedy na nią wracasz, czasem nawet to, co wstukujesz w tym czasie na klawiaturze. Nie da się tego całkowicie uniknąć – ciasteczka można wprawdzie zablokować, ale wówczas niektóre strony internetowe nie zechcą nas wpuścić, choćby poczta elektroniczna.

237

BEZPIECZEŃSTWO W

KTO CIĘ OBSERWUJE W INTERNECIE? Niektóre ze zbieranych informacji są po prostu konieczne, żeby internet funkcjonował (np. przeglądarka przekazuje numer twojego komputera po to, by trafiła do ciebie ta strona, której poszukujesz). Inne są wykorzystywane do celów marketingowych – właściciel serwisu, obserwując ruch użytkowników, sprawdza m.in. to, które linki są najpopularniejsze albo czy strona jest dobrze zorganizowana i łatwa w obsłudze. Często obserwacja ruchu w internecie wykorzystywana jest do celów reklamowych. Reklamodawcy dostają informacje o preferencjach internautów – na tym opiera się właśnie tzw. reklama behawioralna, czyli taka, która jest skierowana bezpośrednio do konkretnego odbiorcy. Jeśli firma wie, że raz kupiłeś buty konkretnego rodzaju, spróbuje sprzedać ci kolejne podobnej marki czy jakości. Czasem sam w tym pomagasz, np. decydując się na aplikację na Facebooku, dzięki której możesz sprawdzić, jak wygląda sieć twoich znajomych. Ludzie robią to trochę dla zabawy, trochę z ciekawości – kto mnie podgląda, kto wchodzi na mój profil najczęściej? Mało kto ma jednak świadomość, że wygenerowany w ten sposób zestaw danych jest bardzo cenny, bo daje możliwość lepszego sprofilowania sprzedaży konkretnych rzeczy tobie i twoim facebookowym znajomym. Firmy pośredniczące w rynku reklamowym czyhają na dane i informacje o internautach. Badają ruch na forach internetowych, a serwisy społecznościowe są dla nich rajem. Bo tu można się dowiedzieć, co np. lubi jeść nastolatek, gdzie lubi bywać, w co się ubierać, jakie reklamy ogląda, co go interesuje. Nie chodzi o to, że ktoś śledzi właśnie Kowalskiego, ale może obserwować ogólnie np. populację 15-latków. Te informacje wykorzystuje w budowaniu kampanii reklamowych przeznaczonych dla konkretnych odbiorców.

238

SIECI

STRONY TYPU WIKI W podobny sposób działają internetowe wyszukiwarki (np. Google, Ya hoo!) – są inteligentne, „uczą się” ciebie. Kiedy wpisujesz hasła, następnym razem wyszukiwarka podpowie ci wyniki z grupy haseł skojarzonej z tymi, które sam wprowadzałeś. Tobie ułatwia to poruszanie się po internecie – będziesz trafiał do FACEBOOK stron, z których i tak lubisz czerpać. Z drugiej strony może cię to odciąć od wyników, które byłyby trafne, ale są w miejscach, gdzie dotąd nie szukałeś. No a dane o twoich preferencjach utrwalają się w zbiorach firm analitycznych, które będą ci proponowały konkretne reklamy. BLOGI W skrajnej sytuacji może dojść do tego, że będziesz obracać się w kręgu tych samych informacji i kupować te same rzeczy. Nasze dane przekazywane lub sprzedawane firmom reklamowym to jedWIKIPEDIA na strona internetowej rzeczywistości. Istnieją oczywiście bardziej bezpośrednie zagrożenia, jak wyłudzanie czy wykradanie naszych danych. Dane z twojego komputera: adresy stron, które odwiedzasz, loginy, hasła i PIN-y, mogą się przydać: √ Firmom reklamowym, które będą śledzić twoje działania w internecie, żeby poznać twoje preferencje.

YouTube

√ Organizacjom, które handlują informacjami o popularności stron czy konkretnych zachowaniach w sieci. √ Hakerom, którzy mogą przejąć twój komputer, żeby za jego pomocą prowadzić nielegalne działania, np. dokonywać z niego ataków, pozostając anonimowymi. Doprowadzi to do utraty stabilności systemu, może skasowania danych, a na pewno do zablokowania możliwości korzystania z komputera, np. spowolni go. √ Oszustom, którzy ogołocą twoje konta bankowe i wyczerpią limity kart kredytowych.

239

BEZPIECZEŃSTWO W

CO CI GROZI? Internetowe wyłudzenia i oszustwa to duży i ponętny rynek, na którym oszuści łatwo mogą się wzbogacić. Dlatego doskonalą swoje możliwości. Strategiczne dane umożliwiające dostęp do kont, kart i profili tzw. cyberprzestępcy potrafią od internautów sprytnie wyłudzić albo ukraść. Nie zawsze po to, żeby od razu oszukać, ale po to, aby nasze dane sprzedać z zyskiem większym od siebie oszustom. Na czarnym rynku w internecie ceny numerów kart kredytowych wynoszą od dwóch do kilkunastu dolarów, a za numer karty z pełnymi danymi właściciela haker dostanie ok. stu dolarów (badania firmy Kaspersky Lab z 2009 r.). Jak wyłudzają dane? Internauta dostaje mail od swojego banku z informacją, że z jakichś powodów powinien zaktualizować dane. W mailu jest link do strony, na której ma się zalogować, a strona wygląda niemal identycznie jak ta, na której dokonuje codziennych bankowych transakcji. Albo polecenie: „Zaloguj się i podaj numer karty kredytowej”. To tzw. phishing, klasyczne wyłudzenie danych. Banki nie wysyłają takich próśb do swoich klientów, to technika stosowana przez przestępców internetowych. Nasze dane cyberprzestępcy mogą też ukraść, stosując do tego tzw. złośliwe oprogramowanie (ang. malware). Liczba takich programów lawinowo rośnie – w 2005 r. funkcjonowały setki programów wykradających dane bankowe, np. numery kart kredytowych, równie dużo było oprogramowania wykradającego hasła do serwisów społecznościowych, kont pocztowych czy kont gier online oraz programów szpiegujących i rejestrujących ruchy, które wykonujemy na naszym komputerze. Dzisiaj jest ponad 2 tys. programów wykradających dane i hasła bankowe, ok. 3 tys. programów kradnących hasła do serwisów społecznościowych, kont pocztowych czy kont gier online oraz aż 7 tys. programów szpiegujących (dane za Kaspersky Lab, 2009 r.).

TYPU wiem dane, które ułatwią dostęp do np. karty kredytowej, STRONY choćby ten sam login albo podobne hasło.

WIKI

Jak to robią? Kiedy nasz komputer pobiera z internetu interesujące nas treści, może przynieść podczepione do nich programy, których nie FACEBOOK będziemy wcale widzieć. Będą to programy odpowiadające za dzia łanie konkretnej strony. Ale wśród nich może być ukryte złośliwe oprogramowanie.

BLOGI

JAK STWORZYĆ BEZPIECZNE HASŁO? Dobre hasło zmniejszy prawdopodobieństwo przejęcia twojego konWIKIPEDIA ta przez oszustów, a więc: √ Nigdy nie używaj swoich podstawowych danych: imienia, nazwiska, daty urodzenia lub nazwy ulicy, przy której jesteś zameldowany, czy numeru PESEL.

YouTube

√ Nigdy nie używaj danych swoich dzieci lub małżonka. √ Nie używaj jako hasła prostych słów lub prostej kombinacji cyfr. √ Użyj w haśle kombinacji liter i cyfr, najlepiej również znaków spoza alfabetu. √ Zmieniaj często hasła.

Nawet zwykłe konto e-mail albo profil w portalu społecznościowym stanowi wystarczająco dobry kąsek dla przestępców – mogą być w nim bo-

240

SIECI

241

BEZPIECZEŃSTWO W

NASZ KOMPUTER MOGĄ ZAATAKOWAĆ M.IN.: √ Wirusy – rozprowadzą je zarażone pliki, najczęściej ściągnięte z internetu wraz z np. filmami, grami, plikami muzycznymi czy oprogramowaniem lub dostarczone do komputera na płycie CD, DVD albo na pendrivie. Często szkodzą komputerowi, spowalniając jego pracę, kasując dane. √ Robaki – działają podobnie jak wirusy, ale nie potrzebują żadnego nośnika, żeby się zainstalować w komputerze, „wchodzą” prosto z sieci. √ Trojany (tzw. koń trojański) – programy, które podszywając się pod bezpieczne oprogramowanie, instalują się w systemie twojego komputera. √ Programy szpiegujące (ang. spyware) – zbierają informacje o użytkowniku, informacje o odwiedzanych witrynach, hasła dostępowe: loginy, numery kont, PIN-y. √ Keyloggery – czytają i zapisują wszystkie naciśnięte klawisze na klawiaturze. Część złośliwego oprogramowania wykryją programy antywirusowe oraz tzw. zapory sieciowe (ang. firewall), części nie wykryje nawet doświadczony informatyk. W zasadzie najlepszą radą byłoby niekorzystanie w ogóle z internetu. Co oczywiście byłoby trudne – w końcu internet to doskonałe narzędzie komunikacji, pomaga w nauce i rozwijaniu zainteresowań, umożliwia dostęp do niemal nieskończonej liczby informacji. Myślisz, że tylko Facebook i Skype są niebezpieczne? Nie ustrzeżesz się niebezpieczeństw, nawet jeśli zrezygnujesz z elektronicznego bankowego konta i nie będziesz nic kupować na Allegro. Do wyłudzeń wystarczy zwykły, służbowy mail, bez którego nie możesz się obejść. Lepszą radą jest więc ta, która nakłoni cię do jak najbardziej rozważnego i ostrożnego korzystania z sieci. 242

10 RAD, JAK UNIKNĄĆ ZAGROŻEŃ W SIECI RADZI KAMIL ŚLIWOWSKI

STRONY TYPU

WIKI

FACEBOOK

EKSPERT CENTRUM CYFROWEGO „PROJEKT: POLSKA” √ Nigdy nie włączaj opcji „zapamiętaj hasło” dla żadnego konta czy serwisu, inaczej każdy, kto ma dostęp do twojego komputera, będzie miał dostęp do twoich kont.

SIECI

BLOGI

WIKIPEDIA

√ Nigdy nie używaj jednego hasła do wszystkich serwisów.

YouTube

√ Używaj kilku alternatywnych adresów e-mail. W ten sposób ograniczysz spam. √ Jeżeli to tylko możliwe, maksymalnie ograniczaj dostęp do twoich danych osobowych. Nie podawaj dokładnego miejsca zamieszkania i pobytu, jeśli nie jest to niezbędne (np. sklepom wysyłkowym adres trzeba podać). √ Uważaj na serwisy automatycznie udostępniające dane o tym, gdzie się znajdujesz. Czy na pewno chcesz, żeby złodziej wiedział, kiedy jesteś w kinie? √ Zanim zainstalujesz jakąś internetową aplikację, np. grę, jej producent prosi cię o akceptację warunków. W zamian oczekuje, że udostępnisz mu swoje dane – zastanów się, czy warto te dane udostępniać, czy kon-

243

BEZPIECZEŃSTWO W

kretna aplikacja naprawdę jest ci niezbędna. Sprawdź, na co dokładnie udzielasz pozwolenia serwisowi – np. czy może wykorzystywać zdjęcia albo filmy, które w nim umieszczasz? Jeśli tak, cenzuruj na własny użytek zdjęcia, które chcesz tam wrzucić, albo korzystaj z serwisów, które udostępniają treści w internecie tylko na twoich warunkach. Na przykład zezwalają na publikację twoich zdjęć i filmów tylko prywatnie, nie dla każdego internauty.

STRONY TYPU

SIECI

WIKI

FACEBOOK

√ Wchodź na strony internetowe, używając tylko tzw. bezpiecznego protokołu https; sprawdź za każdym razem w pasku adresu w wyszukiwarce internetowej, czy przed adresem jest napisane http, czy https. Popraw, jeśli to możliwe.

BLOGI

√ Pamiętaj o czyszczeniu historii przeglądarki i tzw. ciasteczek (cookies). Można ustawić opcję, by były one pamiętane tylko podczas jednej sesji internetowej, czyli tylko do zamknięcia przeglądarki. Opcje czyszczenia ciasteczek oraz historii przeglądania stron internetowych znajdziesz w swojej przeglądarce w ustawieniach prywatności.

WIKIPEDIA

√ Jeśli korzystasz z cudzego komputera, używaj „trybu prywatnego” przeglądarki. Nie zostawisz wtedy na nim swoich danych. √ Zawsze korzystaj z programów antywirusowych oraz systemów firewall i aktualizuj je.

CO MOŻE ZROBIĆ ZŁOŚLIWE OPROGRAMOWANIE: √ Skasować dane w twoim komputerze. √ Rozsyłać spam przez twoją pocztę elektroniczną. √ Atakować inne komputery i serwery w sieci z twojego adresu. √ Ukraść ci hasła, numery kont i kart kredytowych oraz płatniczych. √ Utrudnić pracę komputera aż do całkowitego zatrzymania jego pracy.

244

YouTube

LEKCJA PRZYSZŁOŚCI

LEKCJA PRZYSZŁOŚCI

W poszukiwaniu pomysłów na nowe technologie w szkole pojechałam do Lizbony w Portugalii. Tamtejszy rząd dofinansował uczniom i nauczycielom kupno nowych laptopów – w sumie 1,5 mln sztuk. Portugalczycy przyjęli, że nowoczesne technologie to podstawowe narzędzie potrzebne dzisiaj w pracy, a skoro tak, należy uczyć tego już w szkole. Co z tego jednak, skoro w 2007 r. w portugalskich szkołach internet był za słaby (4 Mb/s), jeden komputer przypadał na prawie 13 uczniów, a poza nauczycielami informatyki rzadko który korzystał w szkole z nowych technologii. Cel był jasny – do szkół poszły rzutniki (jeden na klasę) i tablice multimedialne (jedna na trzy klasy) oraz nowoczesne łącza internetowe. Taki standard wyznaczył rząd. Oficjalne statystyki – większość szkół nadąża. Nieoficjalne – nadążają te w miastach. Komputery nie były rozdawane, ale można je było kupić z dużą zniżką – przyznawano je w zależności od dochodów rodziny. Laptopy miały pomóc w nauce, ale przede wszystkim przyłączyć do sieci całe portugalskie rodziny – po szkole, w domu, korzystać mogła z nich cała rodzina. Odkąd portugalscy uczniowie zyskali niemal nieograniczony dostęp do internetu oraz laptopy, nauczycieli nie trzeba już do technologii przeko249

LEKCJA PRZYSZŁOŚCI LEKCJA PRZYSZŁOŚCI nywać. Odkryli, że portale społecznościowe nie służą tylko do pokazywania zdjęć z wakacji, ale że łatwo tam też o kontakt z innymi nauczycielami, którzy podrzucą ciekawe pomysły albo adresy interesujących stron internetowych do przygotowania lekcji. Docenili, że uczniowie ich lepiej traktują, odkąd kontaktują się z nimi również po lekcjach, na przykład na czacie. Podobnie jest z rodzicami uczniów.

kiem. W dwu-trzyosobowych grupach szukali informacji o sławnych postaciach historycznych. W klasie cisza, ja siedzę w kącie i obserwuję, jak dzieci dzielą się zadaniami i skupione surfują po internecie. Półszeptem dyskutują: „Bierzemy to zdjęcie czy inne?”. Komuś zgasł ekran – nie ma histerii, dziecko wyciąga kabel z tornistra i podłącza się do przedłużacza. Po kilku godzinach idą podłączyć się do rzutnika. Każde z dzieci wystąpi przed klasą z prezentacją multimedialną. Słucham dziewięciolatka, który bez dukania opowiada o markizie de Pombal, ministrze króla Portugalii, który w XVIII w. odbudował Lizbonę po trzęsieniu ziemi i tsunami. Na ekranie zdjęcia, najważniejsze daty, mapa – znaleziska z sieci. Dojrzała prezentacja. Pozostali słuchają zaintrygowani. – Dzieci uczą się samodzielności i śmiałości, ponieważ co tydzień występują przed całą klasą. Ale przede wszystkim uczą się, jak szukać informacji, porównywać, selekcjonować – mówi Lara Goncalves, nauczycielka.

Jednak portugalscy nauczyciele przyznawali, że bardzo im brakuje wiedzy o nowych metodach pracy i wzorców, na których mogliby oprzeć się w pracy. Podstawowe pytanie brzmi: jak wykorzystać technologię, żeby nie przeszkadzała, ale pomagała w nauczaniu? Nie jest też tak, że uczniowie przynoszą do szkół laptopy codziennie. Raczej korzystają z nich w domach i do indywidualnej nauki. O tym, żeby ewentualnie zmienić styl pracy, decydują na własną rękę nauczyciele. W publicznej podstawówce im. Vasco da Gamy w luksusowej dzielnicy Expo ’98 w Lizbonie na taką lekcję i nauczycielkę trafiłam. Trzecioklasiści zaczęli dzień od Google’a – 20 uczniów, każdy przed własnym netboo250

Z Andrzejem Grzybowskim, informatykiem i anglistą z Jarocina, który ze mną testował portugalskie rozwiązania komputerowe, przeprowadzamy polsko-portugalską lekcję. Przez Skype’a. Z jednej strony przed kamerką internetową zasiada klasa trzecia i piąta ze szkoły im. Vasco da Gamy w Lizbonie, z drugiej – dzieci ze Szkoły Podstawowej nr 2 w Jarocinie. Temat: „Szkoła 2.0”. Dziewięciolatki i jedenastolatki płynnie przechodzą na angielski. Po obu stronach pełne zaangażowanie. – Czy macie komputery na każdej lekcji? – pyta Lizbona. – Tak! – odpowiada Jarocin. Szmer zazdrości w szeregu piątoklasistów z Lizbony – podczas gdy młodsi koledzy z trzeciej klasy mają netbooki na ławkach, oni komputery widują tylko na informatyce. Gdy dzieci roztrząsają kolejne różnice systemów edukacji (na przykład mundurki – w Jarocinie obowiązkowe, w Lizbonie nikt o nich nie słyszał),

251

LEKCJA PRZYSZŁOŚCI LEKCJA PRZYSZŁOŚCI my, dorośli, pobieramy naukę – jak bardzo tradycyjny system lekcyjny utrudnia użycie nowych technologii. Jasne staje się też dla nas, że na „lekcji Skype’a” jest za dużo uczniów – niemożliwe, żeby każdy się dopchał do kamery. Lepiej, żeby dzieci rozmawiały w małych grupach. Głośniczki w klasowym komputerze okazują się za ciche – pytania i odpowiedzi trzeba powtarzać, bo nie wszyscy słyszą. Pomimo technicznych trudności rozmowa tak wciąga dzieci, że nie chcą kończyć. Pierwsze pytanie, jakie Andrzej usłyszy od uczniów po powrocie do szkoły, brzmi: „Kiedy znowu zadzwonimy do Portugalii?”.

WSPÓLNOTA PLEMIENNA WWW „Technologia to my” – „The machine is Us/ing Us” – to film, którym Michael Wesch, antropolog z Kansas State University, zaczął dyskusję nad społeczną rolą nowych mediów. Film umieszczony na YouTube obejrzano ponad 10 milionów razy. Wesch pokazał w nim, jak rozwój technologii zmienia nasze życie. Jako etnograf badał przedtem, jak druk zmienił społeczeństwo tradycyjne w Papui-Nowej Gwinei. Uznał, że równie wielkie zmiany przynoszą cyfrowe technologie w społeczeństwach nowoczesnych. Swoją metodę Wesch nazwał cyfrową antropologią, wideo jest jednym z jej narzędzi. Wesch uważa m.in., że YouTube spełnia potrzeby równe z tymi, które próbujemy zaspokoić w świecie realnym, budując społeczeństwa, np. pragnienie, aby być częścią jakiejś grupy, przy jednoczesnej chęci zachowania indywidualizmu i niezależności. Wesch był wielokrotnie nagradzany za wykorzystanie nowych technologii w nauczaniu. Jak to robi – zobacz na stronie mediatedcultures.net.

Oczywiście, uczniom najłatwiej szła rozmowa o muzyce i piłce nożnej. Ale wyobraź sobie tylko, że w taki sam sposób uczniowie z Jarocina razem z dziećmi z Lizbony pracują wspólnie nad prezentacją, np. „Co nam zostało z wypraw Vasco da Gamy”. A właściwie – nie wyobrażaj sobie, po prostu zrób to we własnej szkole!

252

BIBLIOGRAFIA

Khan Salman, Let’s use video to reinvent education, TED, marzec 2011 Kowalski Jacek, Maciek – człowiek, który zatrzymał Tuska, 4 marca 2010, „Gazeta Wyborcza”, wyborcza.pl

KSIĄŻKI: Bijnens Marie, Vanbuel Mathy, Verstegen Soetkin, Young Clive, Handbook on Digital Video and Audio in Education, Video Aktiv Project, 2006, www.atit.be/dwnld/VideoAktiv_Handbook_fin.pdf Brooks-Young Susan, Teaching with the tools kids really use, Corwin Press, 2010 Hescett Tracie, Blogging in the classroom, Teacher Created Resources, Inc. 2009 Kist William, The Socially Networked Classroom, Corwin Press, 2010 Nowak Andrzej, Winkowska-Nowa Katarzyna, Rycielska Ludmiła, Szkoła w dobie internetu, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2009 Prujszczyk G., Śliwowski K., Bezpieczeństwo w sieci, Warszawa, 2010, www.problematyka.org Richardson Will, Blogs, Wikis, Podcast, and other powerful web tools for classrooms, Corwin Press, 2006

O’Brien Danny, Beyond the Amina hoax: Real cases in the Middle East, 15 czerwca 2011, Comittee to Protect Journalists, www.cpj.org MacManus Richard, Top 10 YouTube videos of all time, ReadWriteWeb blog, 5 sierpnia 2011, www.readwriteweb.com Michaels Sean, Facebook bans Nirvana album cover – then says Nevermind, „Guardian”, 28 lutego 2011, www.guardian.co.uk Myers Courtney Boyd, How the Internet is Revolutionizing Education, The Next Web, 14 maja 2011, thenextweb.com Nielsen Lisa, 8 Real Ways Facebook Enriched Ms. Schoening’s First Grade Class, The Innovative Educator, blog, 15 lipca, 2010 Shonfeld Erick, Cisco, By 2013 Video Will Be 90 Percent Of All Consumer IP Traffic And 64 Percent of Mobile, Techcrunch, 9 czerwca 2009, techcrunch.com Richtel Matt, Facebook Users Who Are Under Age Raise Concerns, „The New York Times”, 11 marca 2011, www.nytimes.com

Suma Łukasz, Facebook. Daj się poznać, Helion, Gliwice, 2010 Tapscott Don, Cyfrowa dorosłość. Jak pokolenie sieci zmienia nasz świat, Wydawnictwa Akademickie i Profesjonalne, Warszawa, 2010

Słomka Rafał, 100 tys. zł za zakupy na Allegro? Ktoś przejmuje konta kupujących, TVN 24, 1 lipca 2010, www.tvn24.pl Wesch Michael, An Anthropological introduction to YouTube, 26 lipca 2008, www.youtube.com

ARTYKUŁY I FILMY: Augustyn Aneta, Zaplątani w sieci, „Gazeta Wyborcza”, 17 maja 2010, wyborcza.pl/szkola20 Anderson Chris, How web video powers global innovation, TED Global, wrzesień 2010, www.ted.com Babraj Jarosław, Ile jesteś warty dla cyberprzestępców?, Wirtualna Polska, 9 lutego 2010, tech.wp.pl Bendyk Edwin, Nie tacy maniacy. Wikipedia jest potęgą, „Polityka”, 8 sieprnia 2010, www.polityka.pl

Węglarczyk Bartosz, Wściekli fani Justina Biebera zaatakowali Wikipedię, „Gazeta Wyborcza”, 14 lutego 2011, wyborcza.pl Wiseman Rachel, Top 10 YouTube Videos Posted by Colleges, and What They Mean, The Cronicle of Higher Education, 5 lipca 2011, chronicle.com

Ekspert: w sieci nie zamieszczajmy o sobie za dużo informacji, „Nauka w Polsce”, 27 maja 2011, www.naukawpolsce.pap.com.pl The Twitter Experiment, 2 maja 2009, www.youtube.com Studia: niekończąca się impreza, 11 kwietnia 2011, Wirtualna Polska.pl, szkoła.wp.pl A Jarre-ing Experience, New Media Strategies blog, 11 maja 2009, nms.com

Bradley Robert Burton, Stephanie Bon fired for sarcastic Facebook post, „Herald Sun”, 6 kwietnia 2011, www.heraldsun.com.au

Polska Wikipedia ofiarą żartu o fikcyjnym komuniście, Wikinews, 10 lutego 2006, pl.wikinews.org

Gumkowska Anna, Maryl Maciej, Toczyski Piotr, Blog to... blog, Raport z badania jakościowego zrealizowanego przez Instytut Badań Literackich PAN i Gazeta.pl, 2009, http://www.pbi.org.pl/s/p/aktualnosci/42/42/blog to blog mały.pdf

Hakerzy zaatakowali profil twórcy Facebooka, Dziennik.pl Hitech, 26 stycznia 2011, nauka.dziennik.pl

Haffernan Virginia, Uploading the Avant-Garde, „The New York Times”, 3 września 2009, www.nytimes.com

100 Ways You Should Be Using Facebook in Your Classroom, Online College, 20 października 2009, www.onlinecollege.org

Hafner Katie, Growing Wikipedia Refines Its ’Anyone Can Edit’ Policy, „The New York Times”, 17 czerwca 2006, www.nytimes.com

100 Incredibly Useful YouTube Channels for Teachers, Online College Courses, 20 października 2010, www.onlinecollege.org

254

255

STRONY INTERNETOWE: http://www.edunews.pl http://www.enauczanie.com http://okowiki.blogspot.com http://coolcatteacher.blogspot.com http://willrichardson.com http://www.flatclassroombook.com http://www.onlinecollege.org http://teachpaperless.blogspot.com http://mediatedcultures.net http://www.khanacademy.org http://www.freetech4teachers.com http://www.wolnepodreczniki.pl