UTWORZENIE AMBASADY RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ W ZSRR W 1941 ROKU

ACTA UNIVERS1TATIS LODZIENSIS F O L IA H IS T O R IC A 75, 2002 Beata Bujanowska UTWORZENIE AMBASADY RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ W ZSRR W 1941 ROKU...
6 downloads 2 Views 4MB Size
ACTA

UNIVERS1TATIS

LODZIENSIS

F O L IA H IS T O R IC A 75, 2002

Beata Bujanowska

UTWORZENIE AMBASADY RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ W ZSRR W 1941 ROKU

W ojska Rzeszy 22 czerwca 1941 r. dokonały agresji na ziem ie swego niedaw nego jeszcze sojusznika - Zw iązku Radzieckiego. F a k t rozpoczęcia walk n a W schodzie był m om entem przełom ow ym II wojny św iatow ej. N a skutek bowiem niem ieckiego a tak u Z S R R stał się sprzym ierzeńcem W ielkiej B rytanii, S tanów Zjednoczonych, a także i Polski w walce z H itlerem , co w krótce zdecydow anie odm ieniło sytuację m ilitarn ą n a fro n tach tej wojny. D la spraw polskich szczególnie istotnym następstw em w ybuchu ko nfliktu niem iecko-radzieckiego było w ytworzenie się w E u rop ie zupełnie nowych w arunków politycznych, w których uregulow anie stosunków z M oskw ą stało się dla polskiego rząd u niem alże koniecznością. A gresja niem iecka na Z S R R była strategicznie k orzystna dla Wielkiej B rytanii, u ch ro n iła bowiem W yspy Brytyjskie od bezpośredniego zagrożenia kolejnym atakiem ze strony III Rzeszy. Prem ier brytyjski W inston C hurchill ju ż 22 czerw ca 1941 r. w swoim wieczornym w ystąpieniu w radio zap rop on o w ał pom oc R osjanom w wojnie z Niem cam i, a 12 lipca doszło do podpisania radziecko-angielskiego tra k ta tu , który określił zobow iązania obu stro n w walce z H itlerem . Rząd brytyjski był rów nież zain teresow any w d o p ro w a d zen iu d o n aw iązan ia stosunków dyplom atycznych m iędzy Polską a Z S R R , k tó re to państw a znajdow ały się w stanie wojny - faktycznej, choć nic w ypow iedzianej. G otow y był wtedy na pow ażne ustępstw a w obec rządu radzieckiego, aby tylko głów na siła niem ieckiego uderzenia skierow ana była ja k najdłużej na wschód. W tej nowej sytuacji politycznej, aby utrzym ać p o p raw n e stosunki z aliantam i, w ładze polskie w Londynie zm uszone były uregulow ać stosunki z M oskw ą. N ależy wszakże pam iętać, iż rząd gen. W ładysław a Sikorskiego był w Londynie tylko „gościem ” . Istniał w dużej m ierze dzięki brytyjskim kredytom , a odtw orzone Polskie Siły Z brojne podlegały operacyjnie wojskom

Jej K rólew skiej M ości. Nie będzie więc nowym stw ierdzenie, że Polacy m usieli się b ard zo liczyć ze zdaniem swego soju szn ik a i k o n su lto w ać niem alże każde ważne decyzje polityczne. Prem ier Sikorski ta k określał zaistniałą sytuację: „ M im o w szystko zdecydow ałem się wziąć na swoje barki cały ciężar odpow iedzialności i um ow ę zawrzeć. Z daję sobie dosk on ale spraw ę z tego, że tekst um owy nie jest w pełni taki, jak i chciałbym widzieć, ale nie m a wyjścia. M uszę dołączyć się do tego zaufanie w d o b rą wiarę Sowietów, jakie okazują im Anglicy. Nie m ogę dopuścić d o o sam otnienia nas, tym bardziej że ju ż niedw uznacznie pow iedziano mi: »jechaliśm y d o tąd jednym i tym sam ym tram w ajem , jeśli nie chcecie jechać dalej z nam i - to w ysiadajcie«” 1. Niezależnie od tych „ob iektyw nych” przesłanek, z p u n k tu w idzenia strony polskiej niezaprzeczalnie decydującym i arg u m en tam i, przem aw iającym i za zawarciem ugody z niedaw nym jeszcze agresorem i wrogiem, było przede wszystkim um ożliwienie zaopiekow ania się ludnością polską, przebyw ającą na terytorium Zw iązku R adzieckiego, jak rów nież konieczność rozbudow y Polskich Sił Z brojnych w oparciu o p o b ó r na W schodzie. W arto w tym miejscu nadmienić, iż według ówczesnych szacunków w głębi terytorium Z S R R przebyw ało przym usow o ok o ło 2 m ilio n ó w obyw ateli polskich. Wieści o ich tragicznym położeniu o raz prośby o pom oc i interw encje licznie docierały także do L o n d y n u 2. B rak stosunków dyplom atycznych m iędzy obydw om a państw am i praktycznie uniem ożliwiał jak ąk o lw iek pom oc dla tej olbrzym iej rzeszy polskich zesłańców, więźniów i jeńców . W skom plikow anej, szczególnie dla strony polskiej, sytuacji po długich i tru d n ych rozm ow ach trw ających od 5 lipca przedstaw iciele ob u państw uzgodnili (pod przemożnym wpływem dyplomacji brytyjskiej) w arunki k om prom isu politycznego3 i 30 lipca 1941 r. doszło do p o d p isan ia poro zum ien ia polsko-radzieckiego, zw anego od nazwisk sygnatariuszy układem Sikorski-M ajski. W art. 1 rząd Związku Radzieckiego uznał trak ta ty zaw arte z N iem cami w 1939 r., a dotyczące zm ian terytorialnych w Polsce, za niebyłe. W art. 2 o b a rządy postanow iły przyw rócić stosunki dyplom atyczne oraz zobowiązywały się do szybkiej wymiany am basadorów . W ładze Z S R R wyraziły rów nież zgodę n a tw orzenie n a obszarze swego kraju A rm ii Polskiej4.

1 Z. B o h u s z - S z y s z k o , C zerw ony sfinks, L ondyn 1993, s. 59. 2 W edłu g najnow szych b a d a ń h isto ry k ó w - w ciągu p rzeszło d w udziestom iesięcznej okupacji sowieckiej w głąb Z S R R ze w schodnich ziem R P trafiło co najm niej 750 tys. obyw ateli polskich, w lej liczbie zesłańcy, jeńcy, więźniowie, p rzy m u so w o wcieleni d o A rm ii C zerw onej i in. Szerzej p a trz : D . B o ć k o w s k i , Czas nadziei. O byw atele R zeczypospolitej P olskiej tv Z S R R i opieka nad nim i placów ek polskich iv lalach 1940-1943, W arszaw a 1999; A. G ł o w a c k i , Sow ieci wobec P olaków na ziem iach wschodnich II R zeczypospolitej 1939-1941, Ł ó dź 1998. 5 Przebieg ro k o w a ń , k o n tek st polityczny i głów ne d o k u m en ty p a trz szerzej: U kład Sikorski-M ajski. W ybór dokum entów , oprać. E. D uraczyński, W arszaw a 1990. 4 U kład S iko rski-M a jski..., s. 173-174.

D o uk ładu dołączono jeszcze dw a p ro to k o ły d odatkow e: jaw n y i tajny. W pierwszym , niezm iernie istotnym w swej treści dla obyw ateli polskich pozbaw ionych wolności na terytorium Z S R R , stw ierdzono, że: „z chw ilą przyw rócenia stosunków dyplom atycznych rząd sowiecki udzieli am nestii wszystkim obyw atelom polskim , którzy są obecnie pozbaw ieni sw obody na terytorium Z SR R bądź ja k o jeńcy wojenni, bądź n a innych odpow iednich p o d staw ach ” 5. D ekret o am nestii m iał wejść w życie z chw ilą w ym iany am b asadorów . W efekcie los tysięcy polskich zesłańców uzależniono m. in. od spraw nego działania em igracyjnego R ządu i M inisterstw a S praw Z a granicznych. T ajny p ro to k ó ł trak tow ał n ato m iast o ew entualnych roszczeniach fin an sowych obu stron. Zgodnie z nim m iały być one ro zp atryw an e podczas dalszych rokow ań. U kład lipcowy budził ów cześnie wiele k o n tro w ersji w śród polskich działaczy politycznych. Podstaw ow ym zarzutem jego przeciw ników było niejednoznaczne uregulow anie kwestii terytorialnych, a m ianow icie b rak w treści porozum ienia w yraźnego zapisu, że Z S R R uznaje nienaruszalność granicy polsko-radzieckiej ustalonej w T rak tacie R yskim w 1921 r. U kład uznaw ał za niebyłe jedynie tra k ta ty radziecko-niem ieckie z 1939 r., nie było w nim m ow y o anulow aniu innych radzieckich ak tów praw nych, ja k np. ustaw Prezydium R ady Najwyższej Z SR R z 1 i 2 listopada 1939 r. o włączeniu Z achodniej U krainy i Zachodniej Białorusi w skład Z S R R . Sprzeciw budziły również nieprecyzyjne uregulow ania dotyczące obyw atelstw a ludności polskiej przebywającej na terenie Z S R R . Z godnie bowiem z um ow ą am nestia m iała objąć jedynie tych, którzy byli pozbaw ieni wolności lub w jak iś inny sposób uk aran i, czyli jeńców , więźniów, przesiedleńców . Nie objęto nią n ato m iast tych, których pow ołano do A rm ii C zerwonej, ew akuow anych ro b o tn ik ó w w raz z fabrykam i, dzieci z kolonii letnich i innych przebyw ających w Z S R R dobrow olnie. W m ocy pozostaw ał dekret o obyw atelstw ie z 29 listop ad a 1939 r., uznający wszystkich m ieszkańców Z achodniej U krainy i Zachodniej B iałorusi o raz znajdujących się tam uchodźców z o k u p o w an y ch przez 111 Rzeszę ziem polskich za obyw ateli radzieckich6 (z chw ilą przyłączenia tych terenów do Z S R R ). Przeciwko podpisaniu uk ład u opow iedzieli się m inistrow ie: A ugust Zaleski, M arian Seyda i gen. K azim ierz Sosnkow ski, k tó rzy w obec zdecydow ania p rem iera w kw estii zasad no ści p o d p isan ia um owy złożyli 25 lipca dym isje - w porozum ieniu z prezydentem RP W ładysławem Raczkiewiczem. W efekcie nastąpiło bardzo pow ażne przesilenie rządow e, z pełnienia urzędu chciał zrezygnow ać sam prezydent. K o nflik t

5 Ibidem , s. 174. 6 W trakcie wielu późniejszych rozm ów ud ało się stro n ie polskiej uzyskać p ra w o do zm iany obyw atelstw a przez rdzennych P olaków .

zakończył się 22 sierpnia, kiedy to w miejsce zdym isjonow anych m inistrów p o w ołano now ych. N astępcą szefa M S Z został E dw ard R aczyński, który kierow ał polską p o lity k ą zagraniczną d o lipca 1943 r., będąc jednocześnie am basadorem na dworze Św. Jakub a. Pom im o tych kontrow ersji i konfliktów układ lipcowy m iał jed n ak pow ażne znaczenie m iędzynarodow e. Z akończył stan wojny pom iędzy Polską a Związkiem R adzieckim . O bydw a państw a staw ały się od tego m om entu sojusznikam i w walce z III Rzeszą. O tw ierał się tym sam ym nowy okres w stosunkach polsko-radzieckich7. P orozum ienie S ikorski-M ajski stanow iło zasadniczy k ro k n a drod ze pop raw y położenia setek tysięcy obyw ateli polskich w Zw iązku R adzieckim . Z d ania na tem at zasadności p odp isan ia p o ro zu m ienia lipcow ego były podzielone ju ż ówcześnie i są zapew ne i teraz. M oim zdaniem , ja k ju ż w spom niałam , najw ażniejszym jego efektem było stw orzenie m ożliwości pom ocy ogrom nej m asie polskich obyw ateli w Z S R R . Oni nie m ogli już dłużej czekać, każdy dzień zwłoki kosztow ał zdrow ie, a czasem i życie kolejnych więźniów czy przesiedleńców . A zresztą, czy m o żn a było w tych okolicznościach uzyskać optym alne dla strony polskiej w arunki porozum ienia? M oim zdaniem zdecydow anie - nie. Nie m ieliśm y niestety tak m ocnych atu tó w zarów no politycznych, ja k i w ojskow ych, jak ie posiad ał Związek R adziecki. Jeśli naszą głów ną k a rtą p rzetargow ą m iała być po d dań cza w ierność aliantom w walce z H itlerem , to nie była o n a w ystarczająca wobec potęgi, także w ojskowej, Z S R R . A co się tyczy sporów , to chciałabym w tym m iejscu przytoczyć jeszcze słowa W ładysław a W iclhorskiego, k tó re - w edług m nie - m ogą być dobrym kom entarzem do kontrow ersji zrodzonych w okół układu polsko-radzieckiego. Stosunek strony radzieckiej do Polski w ydaw ał się wręcz oczywisty. „P odpis ich n a tym d o k u m en cie w art był m niej niż p ap ier, n a k tó ry m został złożony. M ogli w nim naw et oddać nam Sm oleńsk. A le gdyby byli przy zakończeniu wojny siłą decydującą o p ok oju - zabrali by i W arszaw ę, czyniąc z niej w asalną wobec siebie stolicę »Związkowej Sowieckiej R epubliki Polskiej«. T o jasn e i niewątpliwe. D latego też w yznaczanie granic w um owie, k tó rą p o d p isan o 30 VII 1941 r., byłoby bez znaczenia, więcej naw et: szkodliwe. N as krępow ałoby każde zobow iązanie w tym względzie, podpisane obecnie. Oni zaś są od p o d o b n y ch »p rzesąd ó w b u rżu azyjn ych « wolni. O granicach z R osją rozstrzygać będzie stosunek istotny sił pom iędzy sprzym ierzeńcam i, którzy wojnę w ygrają” 8. M ożna powiedzieć, że łatw o 7 P o d p isa n ie um o w y z P o lsk ą było k o rz y stn e ró w n ież i d la Z w iązku R ad zieckiego. Z likw idow ano w ten sposób je d n ą z przeszkód stojącą n a d ro d z e pełniejszej w spółpracy z W ielką B ry tan ią i Stanam i Z jednoczonym i. M oskw ie zależało n a zrobieniu d o b re g o w rażenia n a A nglosasach, n a zatarciu niekorzystnych d la obrazu now ego sojusznika, „ p la m ” w ytw orzonych przez niego w latach 1939-1941. 1 W . W i e l h o r s k i , W spom nienia z p rzeżyć z niewoli sowieckiej, L ondyn b .r.w ., s. 129.

takie sądy w yrażać po latach (jak to jest w przypadku a u to ra tych słów). Ja je d n a k uw ażam , iż n iektórzy ów cześni działacze polityczni, d o b rze orien tujący się w sp raw ach w schodnich, m ogli ju ż w tedy podejrzew ać radzieckiego sojusznika o nieszczere intencje. Z kolei tak scharakteryzow ał znaczenie tego p orozum ienia dla P olaków , S tanisław K o t, pierw szy polski am b asa d o r w Z S R R w czasie wojny: „U m o w a polsko-rosyjska o kazała się szczęściem i zbawieniem dla Polaków w Rosji [...] sw oboda [...] przyniosła im ocalenie. Bez względu na to, o ile znośne w arunki życia uda im się uzyskać obecnie, sam fakt zw olnienia jest rozstrzygający dla ich przyszłości. D la wielu był to ostatni m o m en t wytrzym ałości nerw ow ej i fizycznej. Z w olnienie d o k o n a n e dzięki p ak to w i wywołało niesłychanie d o d atn i w strząs w śród ludności polskiej, pew nego rodzaju m istyczną wiarę w rację bytu P aństw a Polskiego. P rzekonano się, że choć poza K rajem i bez środków istnieje gdzieś d alek o reprezentacja tego P aństw a, w cielona w Rządzie, który nie tylko og arn ia sw oją trosk ą los obywateli zam kniętych n a drugim końcu św iata i skazanych na zagładę, ale m a także dość powagi i siły, aby tych obywateli przywrócić do w arunków najskrom niejszego, ale ludzkiego życia” 9. W arto może w tym miejscu także wspomnieć, jak postrzegali te w ydarzenia ci najbardziej zainteresow ani uregulow aniem stosunków polsko-radzieckich, czyli zesłańcy polscy w Z S R R . In form acja o p o dpisaniu polsko-radzieckiego porozum ienia wywołała u nich szczególną rad o ść czy wręcz eu fo rię10. We w szystkich niem alże relacjach po w tarza się stwierdzenie, iż układem tym przyw rócono zesłańcom wiarę i nadzieję, poczucie dum y i wartości narodow ej. D an o im św iadom ość, że gdzieś istnieje polski rząd i ludzie, którzy im pom ogą i zaopiekują się nimi. T ak jeden z nich zapam iętał swoje odczucia n a wieść o układzie: „W reszcie w iadom ość-bom ba, w iadom ość-raca, szalona, złocista, prom ienna! Z baw cza. Ż yciodajna. U m ow a z rządem polskim ! N atychm iastow a am nestia dla kilkuset tysięcy obyw ateli polskich »ew akuow anych« (co za eufemizm!) na tereny Zw iązku. W szelka pom oc w ładz sowieckich w tw orzeniu z byłych zesłańców Arm ii Polskiej. N ie potrafię opisać naszych odczuć, uniesień, szaleńczej radości. N ikt nie potrafi - to trzeba było przeżyć!” 11

* S. K o t , L isty z R osji do gen. Sikorskiego, L ondyn 1955, s. 152. 10 W arto nadm ienić, że oczywiście w iadom ość o p o d p isan iu u k ład u i jeg o konsekw encjach nie d o ta rła od razu d o w szystkich obyw ateli polskich. O losach P olaków n a W schodzie p a trz szerzej: W spom nienia Sybiraków , t. I-I X , W arszaw a 1990-1996. 11 J. W. G ó r s k i , Głodne stepy, L ondyn 1989, s. 96-97. D ziałalność opiekuńcza A m b asad y nie jest tem atem tego a rty kułu , tak ja k i inne form y jej pracy. D lateg o też nie będę pisać o w drażaniu p ostan ow ień u k ład u w życie, a także o tym , czy zesłańcy wyciągnęli w ym ierne korzyści z p orozum ienia z Sow ietam i. Szeroko o tw orzeniu a p a ra tu opieki n a d ludnością p olską w Z S R R patrz: D. B o ć k o w s k i , C zas nadziei...

Najw ażniejszym i bardzo pilnym zadaniem , jak ie stanęło przed polskim rządem i M SZ-em po podpisaniu układu Sikorski-M ajski, było zorganizowanie am basady w M oskw ie. Już 2 sierpnia 1941 r. n a posiedzeniu rządu przeznaczono na ten cel kredyt w wysokości 100 tys. funtów szterlingów , który - po odliczeniu w ydatków n a organizację am basady - m iał zostać w połow ie przeznaczony na budow ę a p a ratu opieki i organizację w o jsk a12. N atom iast w rezultacie kryzysu rządow ego, w yw ołanego n a tle w spom nianych już niejednoznacznych uregulow ań porozum ienia, kw estia obsady personalnej, a tym sam ym uruchom ienia am basady, przeciągała się. Pow odem tej zwłoki było rów nież i to, że prezydent W ładysław Raczkiewicz nie chciał podpisać nom inacji w yznaczonego przez Sikorskiego n a stanow isko am b asa d o ra prof. Stanisław a K o ta. Decyzję swoją tłum aczył m . in. złam aniem przez prem iera zasad p ostępow ania ratyfikacyjnego uk ład u z 30 lip ca13. Sytuacja była tym tru d n iejsza, że stro n a rad zieck a niem alże zaraz po p o d p isan iu układu zaproponow ała akredytow anie przy polskim rządzie A leksandra B ogom ołow a, byłego przedstaw iciela dyplom atycznego przy rządzie Vichy. M ożna pow iedzieć, iż w tej sytuacji skandal dyplom atyczny „wisiał w po w ietrzu ” . W pierwszych dniach sierpnia 1941 r. wyjechał co p raw da do M oskw y w raz z M isją W ojskow ą14 W iesław A riet, sekretarz am basady. M iał on za zadanie przygotow ać podstawy działalności polskiej placówki oraz zorientow ać się co do potrzeb i możliwości pom ocy dla lu d n ości15. Jego przyjazd nie popraw ił jed n ak niewątpliwie niekorzystnego obrazu polskiego rządu i M SZ. Bez form alnego przedstaw iciela dyplom atycznego naw iązanie oficjalnych stosunków nie było możliwe. Wyjście z tej patow ej sytuacji n astąp iło trochę nieoczekiw anie i raczej nietyp o w o16. D o M oskw y przybył 13 sierpnia na pokładzie brytyjskiego sam olotu dr Jó zef H ieronim R etinger, bliski w spółpracow nik i d o rad ca prem iera Sikorskiego. F orm alnym celem jego przyjazdu 12 W . M i c h o w i c z, Organizacja polskiej służby dyplom atycznej w okresie I I wojny światowej, [w:] H istoria dyplom acji polskiej, t. V, 1939-1945, red. W. M ichow icz, W arszaw a 1999, s. 49. 13 K w estią sp o rn ą stało się rów nież i to, iż tak wysokiej rangi a k t m iędzynarodow y p o dp isał prem ier, choć nie p osiadał d o tego odpow iednich kom petencji. Sikorski nie otrzym ał bow iem od prezydenta w ym aganych pełnom ocnictw . Prem ier tłum aczył się p otem , ju ż po p od p isan iu u k ład u , że żad n a ze stro n tak ich pełnom ocnictw nie p otrzeb o w ała. 14 Spraw ę organizacji arm ii polskiej w Z S R R , N aczelny W ódz gen. Sikorski uw ażał zdecydow anie za p rio rytetow ą. Szefa Polskiej Misji W ojskow ej, k tó ra m iała w ynegocjow ać jak najkorzystniejsze w arunki po rozum ien ia, m ianow ał jeszcze przed 30 lipca 1941 r. Z o stał nim gen. Z ygm unt Szyszko-Bohusz, dotychczasow y ko m en d an t C entralnego O bozu W yszkoleniow ego 1 K o rp u su w C row ford w Szkocji. 15 S. K o t , op. cit., s. 18, 448. I# Relacje d otyczące tych w ydarzeń patrz: ibidem, s. 535-538; Z. B o h u s z - S z y s z k o , op. cit., s. 92-95; J. P o m i a n , J ó z e f Retinger. Ż ycie i p a m iętniki pioniera Jedności Europejskiej, W arszaw a 1994, s. 115-116; Z. S. S i e m a s z k o , W sow ieckim osaczeniu 1939-1943, L ondyn 1991, s. 169-170.

było rozeznanie się w sytuacji i poinform ow anie o niej bezpośrednio gen. Sikorskiego17. Dzisiaj ju ż natom iast wiemy, że wyjazd R etingera do radzieckiej stolicy m iał jeszcze inny cel, a m ianowicie swoiste wymuszenie n a prezydencie Raczkiewiczu p o dp isan ia nom inacji prof. K o ta n a am b asad o ra. Cel ten osiągnięto za pom ocą m isternie uknutej intrygi, przy dużej pom ocy brytyjskiego M SZ. Szczególne zasługi w tym względzie należy przypisać a m basadorow i Wielkiej Brytanii w M oskw ie Sir Staffordow i C rippsow i, który był jednym z inspiratorów tego niecodziennego spisku. T o p raw d o p o d o b n ie on, w porozum ieniu z m inistrem spraw zagranicznych A n th o n y Edenem , zo rg an izo w ał przyjazd R etin gera d o M oskw y. P o in fo rm o w ał przy tym władze radzieckie, że do stolicy przybędzie Jó zef R etinger i jednocześnie zaanonsow ał go ja k o polskiego charge d ’affaires, k tó ry m a przygotow ać organizację placów ki. W zw iązku z tym w ysłannika z L on dy n u pow itano „z wielką p o m p ą ” , ja k sam to w spom ina: „ N a lo tnisku m oskiew skim zostałem przyw itany przez przedstawicieli p ro to k o łu , przez am b asad o ra brytyjskiego Sir S tafforda C rippsa i wielu innych urzędników , przez dw óch czy trzech P olaków zw olnionych ju ż przez R osjan oraz tłum liczący chyba z pięć tysięcy osób. N ajw iększą jed nak przyjem ność spraw iło m i, że w itano m nie nie tylko dźw iękam i M iędzynarodów ki, ale i polskim hym nem n a ro dow y m ” 18. W tych okolicznościach prezydentow i nie p o zostało nic innego, jak podpisać nom inację prof. Stanisław a K o ta na am b asad o ra. Nie m ożna było ju ż wtedy cofnąć uznania R etingera ja k o polskiego przedstaw iciela, nie w ywołując jednocześnie dyplom atycznego skandalu. A tak o tym napisał główny boh ater dram atu: „O d razu pow iedziano, że rząd sowiecki uw aża, iż przyjeżdżam jak o charge d ’affaires polski, żeby wznowić stosunki d y p lom atyczne [...]. Wszyscy trzej (Bohusz, A riet i Cripps) jednogłośnie i stan ow czo stwierdzili, że jest absolutnie konieczne, by uzyskać od R ządu p ełnom ocnictw a charge d ’affaires, gdyż inaczej byłaby wielka k o m p ro m itacja względem R ządu Sowieckiego, a z drugiej strony wielce opóźniłoby się praktyczne zw alnianie Polaków tu taj, podpisanie um ow y w ojskow ej, fo rm ow anie sił zbrojnych, nie m ów iąc ju ż o tym , że wielce zaszkodziłoby to prestiżow i naszem u w R osji” 19. W zaistniałej sytuacji 22 sierpnia - po przyjęciu form uły kom prom isow ej w kwestii zgodności tryb u ratyfikacji p orozum ienia Sikorski-M ajski z konstytucją - prezydent p o dpisał nom inację S. K o ta na am b asad o ra, uznając tym sam ym układ z 30 lipca za p raw o m ocny20. K ilka dni wcześniej d y rek to r generalny M inisterstw a Spraw Z a granicznych R P A dam T arn o w ski przesłał d o L udow ego K o m isariatu 17 J. P o m i a n , op. cii., s. 116. 11 Ibidem. 19 Ibidem. 20 W. M a t e r s k i , W alka dyplom acji p olskiej o norm alizację stosunków z Z S R R (czerwiec 1941-lipiec 1942), [w:] H istoria dyplom acji..., I. V, s. 230.

Spraw Z agranicznych Z S R R , najpraw d op o d ob niej an ty d ato w a n ą na 10 sierpnia, notę, k tó ra inform ow ała o m ianow aniu Józefa R etingera n a stanow isko charge d ’affaires w M oskw ie21. N a wieść o przyjeździe 12 sierpnia polskiego charge d ’affaires, zgodnie z postanow ieniam i układu lipcowego, Prezydium R ady Najwyższej Z S R R udzieliło wszystkim obyw atelom polskim , przym usow o przebyw ającym na teryto riu m Zw iązku Radzieckiego, am nestii22. M ożna powiedzieć, że w ten sposób zakończył się pierwszy etap - form alny - tw orzenia polskiej am basady w Z S R R w 1941 r. W tym czasie w M oskw ie przebyw ali ju ż n ajp raw d op od ob n iej - oprócz wspom nianych Retingera czy A rieta - także następujący pracownicy am basady, którzy wyjechali z L ondynu 11 sierpnia: M arian Strum iłło - p.o. radca finansow y; W alery Ł o p atto , E m anuel Freyd i A dam G łogow ski - drudzy sekretarze am basady; K saw ery Pruszyński, A ndrzej Pow ierza, M arian H eitzm an, F ran ciszek M o sk al i A ndrzej Jenicz - a tta c h e am b asad y ; por. Stanisław Strum ph-W ojtkiew icz i por. K aro l K lim sza - członkow ie Misji W ojskowej; Feliks T opolski, Jó zef T om asz M rozew ski, Jó zef M ieszkow ski, Z ygm unt Zerdziński (Zerdziński), T adeusz A dam H olz i Z ofia Z łotow ska - urzędnicy am basady; K azim ierz Bruch i R o m an Iskrzycki - szoferzy oraz Z enon R udnicki i M ikołaj O strow icz - odźw ierni (w oźni)23. Z przyjazdem zw lekał natom iast now o m ianow any am b asad o r - prof. K o t. W swych w spom nieniach tłumaczył to m . in. brakiem miejsca w brytyjskich sam olotach, czego nie m o żn a uznać za przekonujący pow ód, sk oro A riet czy R etinger d o M oskw y dotarli. T ru d n o stwierdzić, co było praw dziw ą przyczyną tego opóźnienia. Bardzo zręcznie natom iast w ybrnął z tej kłopotliw ej sytuacji R etinger, k tó ry p o in fo rm o w ał w ładze radzieckie, iż p rof. K o t m usiał zatrzym ać się jeszcze na kilka dni w Londynie, by porozm aw iać z aw izow aną delegacją Polonii am erykańskiej, bardzo zainteresow aną jego m isją i reprezentującą w ażną dla gabinetu R P grupę wychodźstwa polskiego24. R etinger w ogóle bard zo efektywnie spędził cztery tygodnie w M oskw ie ja k o charge d ’affaires. O dbył wiele rozm ów m . in. z A ndriejem W yszyńskim - wicekom isarzem ludowym spraw zagranicznych, nadzorującym spraw y polskie; W iaczesławem M ołotow em - kom isarzem spraw zagranicznych i Solom onem Łozow skim - w icekom isarzem do spraw k u ltu ry i prop agan d y. Podczas tych pierw szych sp o tk ań zasygnalizow ał spraw y uznaw ane przez stronę polską za najważniejsze, czyli w arunki funkcjonow ania am basady, organizację 21 D oku m enty i m ateriały do historii stosunków polsko-radzieckich, t. VII, S tyczeń 1939 -grudzień 1943, W arszaw a 1973, s. 236. “ Ibidem , t. V II, s. 238. 2' P rotokoły posiedzeń R ady M inistrów R zeczypospolitej P olskiej, t. III, Czerw iec-grudzień 1941, red. M . Z gó rniak, oprać. W . R ojek p rzy w spół. A. Suchcitza, K ra k ó w 1996, s. 152. 14 D oku m enty i m ateriały..., s. 239.

pom ocy dla obyw ateli polskich oraz tw orzenie polskiej arm ii25. Zw rócił się z p ro śb ą o wykaz najw iększych skupisk P olaków , pom oc w w ydaw aniu polskiej gazety oraz m ożliwość n ad aw an ia audycji w języku polskim na falach rad ia radzieckiego26. Oczywiście k atalo g jego zainteresow ań m ógłby być nieco szerszy, ale zapewne ze względu na rangę jego funkcji kierow nictw o L udow ego K o m isariatu Spraw Z agranicznych nie podejm ow ało w zasadzie z nim żadnych kluczow ych rozw iązań. Z tym i czekano n a przyjazd a m basad o ra. T rzeba przyznać jednak Retingerowi niewątpliwe zasługi w dziele tworzenia podstaw am basady R P w M oskw ie. T o jego przyjazd dał początek fu n k cjon o w an iu polskiego przedstaw icielstw a. T o on ja k o ch arge d ’affaires naw iązał k o n tak ty dyplom atyczne z K rem lem , a tym sam ym przyspieszył w ydanie dekretu am nestyjnego. M o żn a powiedzieć, że R eting er „p rzetarł szlaki” K otow i, naw iązując k o n tak ty zarów no z kierow nictw em N ark om in diełu, ja k i m oskiew skim korp u sem d yp lom atycznym . I, ja k stw ierdził w swoich w spom nieniach: „Jednym słowem, ro b o ta jest zaczęta, a naw et w pełnym to k u i skutkiem tego przyjazd ja k najrychlejszy prof. K o ta po p ro stu niezbędny” 27. T ak długo oczekiw any pierwszy polski am b asad o r w Z S R R w czasie wojny - prof. Stanisław K o t - przybył wreszcie objąć urząd w pierwszych dniach w rześnia 1941 r.2K Podczas pryw atnej audiencji na K rem lu 9 września złożył listy uw ierzytelniające n a ręce przew odniczącego Prezydium R ady Najw yższej Z S R R M ich aiła K alin in a. U roczy sto ść o d b y ła się zgodnie z przyjętym w Zw iązku R adzieckim cerem oniałem bez w ygłaszania o b u stronnych przemówień. Przy audiencji obecny był również A ndriej W yszyński. U roczystość zakończyła się przedstaw ieniem przew odniczącem u K alininow i personelu am basady. D o wielkiej sali audiencjonalnej n a K rem lu przybyli m inister H enryk Sokolnicki, radca Ja n T abaczyński, A leksander M niszek, sekretarz W iesław A riet, attache w ojskow y gen. R om uald W olikow ski oraz szef M isji W ojskowej gen. Z ygm unt Szyszko-Bohusz. F a k t złożenia listów uwierzytelniających przypieczętował wreszcie otw arcie am basady R P w Zw iązku R adzieckim . Polską placów kę ulokow ano na ulicy S piriodonow skiej 30, w tym sam ym gm achu, „gdzie do r. 1939 m ieściła się zaw sze nasza “ Z godnie z postanow ieniam i uk ładu S ikorski-M ajski w dniu 14 sierpnia 1941 r. p o d p isan a zo stała radzicck o-p o lska um ow a w ojskow a, regu lująca kw estię u tw o rzen ia n a tery to riu m Z S R R A rm ii Polskiej. Ze stro ny polskiej p o d p isał ją gen. B ohusz-Szyszko a z radzieckiej gen. G ieorgij Z uków . K ierow nictw o polskich sił zbrojnych naczelny w ódz pow ierzył ju ż 6 sierpnia gen. W ładysław ow i A ndersow i. 22 sierpnia 1941 r. w ydał on R o z k az n r 1, k tó ry d a ł początek form o w aniu A rm ii Polskiej w Z S R R . D okum enty i m ateriały..., t. V II, s. 242-244. “ J. P o m i a n , op. cit., s. 118. 27 Ibidem. u W raz z nim przybyli także: H enry k Sokolnicki z tytułem m in istra p ełnom ocnego, radca A leksander M niszek i attach e w ojskow y gen. R om u ald W olikow ski.

am b asad a i gdzie po zaw arciu p ak tu sow iecko-niem ieckiego urzędow ała am b asad a niem iecka” 29. W arto m oże jeszcze w tym m iejscu przybliżyć nieco biografię człow ieka, k tó ry został pierw szy am b asado rem R P w Z S R R w czasie wojny. Stanisław K o t (1885-1975) urodził się w chłopskiej rodzinie we wsi R u d a w pobliżu R opczyc. Jego ojciec M arcin (1856-1933) był zaangażow any w działalność ludow ą na wsi galicyjskiej. S. K o t uczęszczał do gim nazjum w Rzeszowie, gdzie aktyw nie uczestniczył w m łodzieżow ym ruchu niep o d ległościowym. S tudia historyczne ukończył n a U niw ersytecie J a n a K a zim ierza we Lw owie i uzyskał w 1909 r. d o k to ra t n a p o dstaw ie pracy W pływ teorii politycznych starożytności klasycznej na idee polityczne Polski w X V I w., a w szczególności na Andrzeja Frycza M odrzew skiego. W roku 1919 przeniósł się do K ra k o w a, gdzie przed 1 w ojną św iatow ą był n a u czycielem gim nazjalnym . W czasie wojny był jednym z najbliższych w spółpracow ników W ładysław a Sikorskiego, szefa D e p artam en tu W ojskow ego N aczelnego K o m itetu N arodow ego. S. K o t był kierow nikiem B iura P raso wego D W N K N i prow adził szeroką działalność na rzecz niepodległości Polski. W 1920 r. został profesorem historii kultury U niw ersytetu Jagiellońskiego. K a te d rą historii k ultu ry kierow ał do ro k u 1933, kiedy to zo stała o n a zlikw idow ana, a prof. K o t przeniesiony w stan spoczynku. W czasie k ilk u n astoletn iej działalności pedagogicznej n a U niw ersytecie Jagiellońskim wychował wielu w ybitnych uczonych, m . in.: H e n ry k a Barycza, ks. Stanisław a B ednarskiego, Stanisław a B odniaka, J a n a H ulew icza, A lodię K aw ecką-G ryczow ą, W ik to ra W ein traub a, M a rk a W ajsblum a, Ignacego Z arębskiego, Jerzego Z atheya. S. K o t od początk u lat trzydziestych ponow nie zaangażow ał się w działalność polityczną, za k tó rą był represjonow any. W ro ku 1937 został wiceprezesem okręgu krakow skiego SL. W e wrześniu 1939 r. włączył się do prac n a rzecz odb ud ow y rządu polskiego n a em igracji. P oczątkow o działał w rządzie ja k o m inister spraw w ew nętrznych, a w latach 1941-1942 n a p ro śb ę W . S ikorskiego objął n ajtru d n ie jsz ą w ów czas p lacó w k ę d y p lo m a ty c z n ą - a m b a sa d ę p o lsk ą w Z S R R 30. M W. A n d e r s , Bez ostatniego rozdziału. W spom nienia z lat 1939-1946, L ublin 1995, s. 90. 10 W lata ch 1942-1943 pełnił funkcję m in istra stanu n a Bliskim W schodzie, a w 1943 r. został m inistrem inform acji. W ów czas ogłosił tzw. k o m u n ik a t katyński o zb ro d n i p opełnionej na oficerach polskich. Po zakończeniu 11 w ojny św iatow ej, w latach 1945-1947, S. K o t był am b asad o rem w R zym ie z ram ienia R ządu Jedności N arodow ej. W 1947 r., p o zaostrzeniu się sytuacji politycznej w Polsce i w ycofaniu się z rządu S. M ikołajczyka, zrezygnow ał z funkcji a m b a sa d o ra w Rzymie i p ozo stał n a emigracji. D ziałał w stru k tu rach PSL. Był przew odniczącym R ad y N aczelnej PSL o raz przew odniczącym R ad y E uropejskiej PSL. S tanisław K o t zostaw ił p o sobie b o g a tą spuściznę nau k o w ą. Jego p race z zakresu h istorii w ychow ania, historii k ultury, historii reform acji, w szczególności zaś a n ty try n ita ry zm u o raz h istorii lite ratu ry i w ychow ania stanow ią d o dziś przykład rzetelności naukow ej.

N ow y am b asa d o r nie posiadał przygotow ania dyplom atycznego, nie znał kraju ani języka rosyjskiego. Co więc kierow ało prem ierem przy obsadzaniu tak ważnej przecież placówki? W edług m nie zaufanie do K o ta, że poprow adzi am b asad ę zgodnie z polityką przez niego realizow aną, pew ien był jego o d d an ia i poglądów politycznych. Z daw ał sobie jed n ak Sikorski spraw ę, że o sob a niedośw iadczona nie m oże długo prow adzić tak trud n ej placów ki, dlatego też polecił K otow i zadanie organizacji i n ad an ia „w łaściw ego” biegu pracy am basady. O czasowym charak terze misji pro fesora św iadczy nieodw ołanie go ze składu rządu, a tylko czasowe oddelegow anie do M oskw y11. Sam Stanisław K o t tak natom iast wspom ina swoje plany dotyczące nałożonych n a niego nowych obow iązków : „N ie przewidywałem m ożności prow adzenia wielkiej polityki n a p o steru n k u w M oskw ie. W szak tam nie m ieliśm y w ręku żadnych atu tó w ani m ożności nacisku. W ielka p olity ka m ogła być pro w ad zo n a tylko z L ondynu, ew entualnie z W aszyngtonu - tam jedynie były czynniki, z którym i się Stalin liczył. Ja m iałem pilnow ać, by p o stanow ienia p ak tu były w ykonyw ane zgodnie z naszą in terp retacją, by polityce rządu polskiego d o starczać argum entów i m ateriałów d la ob ron y naszej spraw y n a terenie m ięd zynarodow ym . Z ach o w an ie się P o laków w Rosji, utw orzenie i postaw a w ojska polskiego w Z S R R - oto n a co oczy alian tó w były zw rócone. G łów ne zad an ie A m b asad y R P upatryw ałem w ochronie i p o d trzym aniu m aterialnym , m oralnym i politycznym ludności polskiej w Rosji o raz pom ocy wojsku polskiem u” 32. P ostaw iono przed tym człowiekiem, bez w ątpienia w ybitnym umysłem, bard zo pow ażne wyzwanie. K ierow anie am b asad ą w Z S R R podczas II wojny światowej w ym agało nie tylko dośw iadczenia, ale w ręcz kunsztu dyplom atycznego. Ja k wypełnił sw oją m isję prof. K o t, czy p oradził sobie z tym trudnym zadaniem ? T o tem at na kolejne, zdecydow anie obszerniejsze opracow anie. U tw orzenie A m basady R P w M oskw ie w 1941 r. m iało szczególnie ważne znaczenie polityczne. Od tego bowiem m o m en tu sto su nki polsko-radzieckie w dużej m ierze uzależnione były od spraw ności, m o żn a też powiedzieć, jakości działania polskiej placów ki dyplom atycznej. A m b asad a była centrum dowodzenia w kwestii stosunków rządu londyńskiego z Kremlem, to o n a odp o w iad ała za ich popraw ność. A m b asa d o r był tam jed n ak nie tylko urzędnikiem , ale przede w szystkim rzecznikiem in teresów tysięcy polskich obyw ateli przebyw ających w głębi Z S R R . Los tej ogrom nej m asy ludzi w yznaczał k ierunek polityki w schodniej pro w adzo nej przez rząd em igracyjny podczas II wojny światowej. 51 S. K o t , op. cii., s. 16. 32 Ibidem , s. 23.

B eata Bujanowska

T H E C R E A T IO N O F P O L IS H E M B A SSY IN T H E U S SR IN 1941

T he o u tb reak o f the G erm an-S oviet W ar on 22 Juni 1941 created new political c o nditions in E urop e in wich the settlem ent o f the re lationship betw een the R ep ub lic o f Poland and U nion o f Soviet Socialist R epublics was alm o st the necessity for the Polish a u th o rities. T he ro o t causes fo r the agreem ent w ith its recent agressor and enem y were, acco rd in g to G en eral S ikorski’s G o v ern m en t, the possibility o f tak in g care o f the Polish p o p u la tio n on the USSR territo ry as well as necessity o f enlargem ent o f the Polish A rm y based on re cru its from the E ast. A fter long and difficult n eg otiations representatives o f the tw o states agreed the co n d itio n s o f the political com prom ise (under the influence o f the B ritish d ip lo m a tic service) a n d on 30 July 1941 the Polish-Soviet agreem ent was achieved, wich was called after the surnam es o f signatories as the Sikorski-M aiski Pact w here b o th sides decided to resto re d ip lo m a tic relations and were obliged to exchange em bassadors. In the result o f this agreem ent the polish em bassy was reactivated in M oscow in the m iddle o f A u g u st 1941. P rof. S tanislaw K.ot w as the first sup erv iso r o f the em bassy.