Rok I.

Środa, 7 go grudnia 1932 r.

Nr. 200

D Z IE N N IK ILt S Y R O W A N Y D L A W S Z Y S T K IC H O W S Z Y S T K IB M

C en tra la : K a to w ic e , nL S o b ie sk ie g o

11, teł. 960 — 964. O d d zia ły : K atow ice, ul. M ariacka 5, fel. 960: S o sn o w ie c , ul. 3 Maja 5 a. tel. 512: D ą b ro w a G órnicza, ni. K ró lo w ej J a d w ig i 30:

B ęd zin , ul. K o łłątaja 36, I p.: C zela d ź, ul. V' tom sk a 56; Król. H uta. ul. Z jed n oczen ia 2, tel.

Rozmowo z Czytelnikiem W otchłań ciem noty... Jesteśm y obecnie w okresie olbrzy­ m iego p rzy ro stu dzieci w wieku szkol­ nym . W roku szkolnym 1931-32 mieliśm y ogółem 4.638.000 dzieci w wieku szkol­ nym , a w następnym , t. j. bieżącym ro ­ ku 1932-33 liczba ta w zrosła do 4.963.000, a zatem o 325 tysięcy, p rz y ­ ro st ten na rok 1933-34 w yniesie znów pkoło 350.000. T ym czasem w y d atk i na ośw iatę c roku na rok zm niejszają się. W ydano na o św iatę: w r. 1929-30 462.688.052 zł. w r. 1930-31 450.118.523 zł. w r. 1931-32 360.438.420 zł. w r. 1932-33 (budź.) 351.813.300 zł. W r. 1933-34 (prel.) 324.597.107 zł. Od roku 1930-31 zaczyna się więc redukow anie budżetu ośw iatow ego, k tó ry na rok 1933-34 w edług obecnie złożonego prelim inarza spadnie do 324 m iljonów: redukcja w ciągu ostatnich 4 lat w ynieść m a 138 miljonów, czyli około 30 procent. Na posiedzeniu P ań stw ow ej R ady O św iecenia Publicznego stw ierdził p. m inister Jędrzejew icz, iż obecnie za­ brakło m iejsca w szkołach pow szech­ nych dla 300 ty sięcy dzieci. Pom iesz­ czenia dla tych dzieci znalazłyby się łatw o, g d yby byli dla nich nauczyciele. N iestety b rak nauczycieli, bo ilość eta­ tów nauczycielskich, w yn o sząca w ro ­ ku 1931-32 71.061, spadła obecnie do 66.523, czyli o 4 i pół tysiąca. M asow e em erytow anie nauczycieli w pełni sił, w m łodym wieku, ze w zglę­ dów politycznych, obciąża skarb, nie pozw alając na angażow anie now ych sil nauczycielskich. P an m inister pocieszał R adę za­ pew nieniem , iż mimo tego zam ieszczo­ no w szkołach w obecnym roku około 4.320.000 dzieci. Nie pow iedział je­ dnak p. m inister, iż p rzy takiej liczbie dzieci w ypada obecnie na 1 nauczycie­ la 65 dzieci, gd y w roku 1925 w ypa­ dało na 1 nauczyciela 48,9 dzieci. P rz y takiem przepełnieniu, jak obecnie, szkoła pow szechna nie jest w stanie spełnić sw ych zadań dotych­ czasow ych. A zadania te obecnie w z ra­ stają, gdyż m a ona zastąpić 2 najniż­ sze klasy szkoły średniej. C yfry przedłożonego obecnie preli­ m inarza budżetow ego w zestaw ieniu z faktycznym stanem rzeczy w na­ szych szkołach w skazują, iż szkolni­ ctw o nasze p rzeży w a obecnie ciężki okres upadku. Z am iast coraz w iększej ośw iaty w kraju, p rzed setkam i ty sięcy dzieci staje widm o stoczenia się w otchłań ciem noty.

625; R yb n ik , ul. Z am k ow a 8, tel. 27; B euth en F ran z Joseph PL 10, t e l 20-18. O /S . Kala.

„Demy bezwstydu publicznego Echa tragedii Wielgusewnei i Drożyńskiego Molgwe wyroku przeciw zabó cy tancerki teatrzyku „Ananas"

Warszawski Sąd apelacyjny nadesłał stronom w znanym procesie Drożyńskie­ go o zabójstwo tancerki teatrzyku „Ana­ nas“ w Warszawie, Karczyńskiej, uza­

sadnienie wyroku, które stanowi prawdzi­ wy akt oskarżenia przeciwko tego typu teatrzykom i szerzonej przez nie demora­ lizacji.

Naśdroższa droga na świeci©

W tych dniach o ddano do publicz­ neg o użytku pierw szą teg o rodzaju na świecie a rte rję kom unikacyjną, p rze­ znaczoną w yłącznie dla sam ochodów . Ł ączy ona przedm ieście N ow ego J o r­ ku Jerse y C ity z m iastem N ew ark. D ługość jej w ynosi 21 km , w czem 5

km ponad rzekam i P assaic i H udson. Cała k o n stru k cja je s t ze stali i. żelaza i w znosi się n a kolosalnych słupach w ysoko ponad dom am i. K o szty całej budow y w ynosiły tylko... 40 m ilj. do­ larów , czyli 350 m iljonów złotych polskich.

Niema srodha na rozDrojen Orzeczenie ekspertów

Rzeczoznawcy i uczeni, do których zwrócił się ko-mitet do spraw wojny che­ micznej i bakteriologicznej konferencji rozbrojeniowej, złożyli sprawozdanie, stwierdzające, iż niema żadnego prak­ tycznego środka, któryby mógł zakazać skutecznie przygotowania do wojny che­ micznej i bakteriologicznej.

Ogłoszenie tego sprawozdania pod­ kreśla tezę bezpieczeństwa, opartą na wzajemnej pomocy 1 zbiorowych sank­ cjach przeciwko napastnikowi. Treść sprawozdania wskazuje, że wszystkie zarządzenia częściowe, dotyczące roz­ brojenia, luib kontrola pozostaną w prakty­ ce bez skutku.

„Jak fatalnem było dla Drożyńskiego poznanie Wielgusówny, tak fatalny był dla Wielgusówny wybór zawodu tancerki akrobatycznej. Gryby nie współczesny upadek moral­ ności publicznej, pozwalający kultywować na przyncypalnych ulicach domy bez­ wstydu publicznego, gdzie jako najwięk­ sze „przeboje“ wystawiane są ciała nie­ wieście, bądź pojedynczo, bądź w zespo­ łach, a zawsze prawie nago i zawsze z dążnością do uwypuklenia tego, co w męskiej części publiczności wywołuje najsprośniejsze popędy — nie byłoby tra­ gedii Wielgusówny (Korczyńskiej), którą wyrwano z środowiska biednego, lecz uczciwego, poto, by z jej produkcyj, rów ­ nie trudnych, jak przeciwnych moralności, ciągnąć zyski. Nie byłoby również tragedii Drożyń­ skiego, który był zbyt naiwny, aby jak tysiące innych mężczyzn, którzy za pie­ niądze mogli oglądać w teatrzykach obna­ żone wdzięki artystek, przyjść, zobaczyć i ze zrównoważeniem, właściwym ludziom ze złem otrzaskanym, pokusę zwyciężyć. Stwierdzając ten stan rzeczy, sąd ape­ lacyjny wysuwa jedynie drugi motyw, który powinien na korzyść Drożyńskiego zaważyć na szali przy wymierzaniu mu kary, boć społeczeństwo nie ma prawa rzucać najcięższym kamieniem potępienia w tego, kto zawinił, nieopatrznie poddaw­ szy się złu przez to społeczeństwo go­ rąco popieranemu. Oczywiście takie tragedje jak Wielgu­ sówny i Drożyńskiego dla tego typu tea­ trzyków są mocno niepożądane. Społe­ czeństwo może wreszcie wobec majestatu śmierci ofiary opamiętać się w tera zepsu­ ciu 1 zacząć domagać się walki ze złem, które jest tern niebezpieczniejsze, że jest uprzystępnione szerokim masom.” W obliczu niedawnej tragedii dwojga młodych ludzi, z których jedna zapłaciła śmiercią, druga zaś karą długoletniego więzienia i piętnem zabójer na całe ży­ cie, wezwanie to bś> powinno pozostać bez echa.

Zjazd ociemniałych wojaków o d b ę d z ie się w c z w a r te k , 8 b'. m. w K a to ­ w ica ch i ob ejm ie c z ło n k ó w Z w iązku z W ie l­ k o p o lsk i, P o m o rza i G ó rn eg o Ś lą sk a . Zjazd p rzew id u je: n a b o ż e ń stw o w k o śc ie le g a rn izo ­ n o w y m , zło ż e n ie w ie ń c a na g ro b ie N iezn a n e­ g o P o w sta ń c a , A k a d em ię w sali P o w sta ń c ó w , w s p ó ln y obiad, k o la cję i w ie c z o r e k k o le ż e ń ­ sk i.

„Szpiedzy wielkiej wojny Sensacyjne opisy antitelsklego detektywa w dzisieiszym numerze

„7

Str. 2

„czarne diqmenly Walk«Starciaopolicji z bezrobotnymi no Sfqsku Od dłuższego już czasu władze poli­ cyjne przeprowadzają systematyczną wal­ kę z wydobywaniem i sprzedażą węgla z t. zw. „biedaszybów“ na Górn. Śląsku, konfiskując niemal codziennie po kilka, a nawet kilkadziesiąt furmanek z węglem. W ub. niedzielę patrol policyjny natknął się na szosie Gostyń — Kobiór, w pow. Pszczyńskim, na 9 furmanek z węglem z ,.biedaszybów“. Woźnice, zauważywszy patrol, pod­ cięli konie i usiłowali zbiec wraz z wę­ glem, wobec czego st. post. Gdynia wsiadł na rower i dogoniwszy jedną z furmanek niejakiego Franciszka Pitloka z Jankowie, usiłował z roweru pochwycić lejce od koni, co mu się jednak nie udało. Pitlok bowiem podciął ponownie konie, wobec czego st. post. Gdynia spadł z roweru, który został przez koła furmanki kom­ pletnie zniszczony. Policjant odniósł przytem lekkie okaleczenia. Towarzyszący mu post. Szomberek, mniemając, że Gdy­ nia uległ ciężkiemu wypadkowi, strzelił dwukrotnie z rewolweru na postrach i wkońcu zdołał wsiąść na jedną z fur­ manek, przyczem 6 woźniców stawiło mu opór. Wreszcie jednak zdołał ustalić na­ zwiska furmanów i zadowolił się chwilo­ wo spisaniem protokułu w tej sprawie. Dzień przedtem na szosie krakowskiej za Nowym Bieruniem patrol policyjny natknął się na 9 furmanek, wiozących wę­ giel z „biedaszybów“. W chwili, gdy st. post. Toborek zabrał się do skonfiskowa­ nia węgla, furmani w raz z wozami zbiegli. Toborek zdołał jedną z furmanek przy­ trzym ać. W tej samej jednak chwili około 20 osób, konwojujących furmanki według relacji patrolu, miało się rzucić z kijami, batami i sztachetami, wyrwanemi z płotu, na policjanta, który w obronie własnej i dla nastraszenia strzelił dwukrotnie na postrach. St. post. Toborkowi udało się

Nr. 200. — 7- iz. 32.

ü K U ä U

ff

wkońcu przytrzym ać jedynie furmankę uwaga policji skierowana będzie w końcu na walkę z niedozwoloną eksploatacją i Józefa Malickiego z Babic. W ciągu obu dni, t. j. 3 i 4 bm., policja handlem węglem z „biedaszybów“, co b. ogółem skonfiskowała 39 furmanek z w ę­ poważnie przyczyni się do obciążenia już i tak przeciążonej pracą w innych kierun­ glem z biedaszybów“. Obawiamy się, że, o ile nastąpi dalsze kach policji. . .) pogłębienie kryzysu gospodarczego, cała

S Dynemll t o i mtltsplecowsł d i w w rekach górnika W ub. poniedziałek w podziemiach kopalni „Renard“ w Sosnowcu miał miej­ sce straszny wypadek, jakiemu uległ starszy górnik Józef Malara, zam. przy. ul. Perlą w Sosnowcu. Po wywierceniu kilku otworów w wę­ glu Malara założył naboje i kiedy ostat­ ni ładunek zabijał w otwór, nastąpiła eksplozja, która miała straszne skutki.

Nieszczęśliwy robotnik upadł przy­ sypany odłamkami węgla, cały zbro­ czony krwią. Lewa ręka zwisała bez­ władnie, oderwana niżej łokcia, a prócz tego na calem ciele nieszczęśliwego wi­ dniało szereg szarpanych ran. Rannego w stanie b. ciężkim przewie­ ziono do szpitala rbnardowskiego ,gdzie walczy ze śmiercią.

TEAT TE A T R P O L SK I W K ATOW ICACH . Ś ro d a : o g. 20 „O m al nie noc p o ślu b n a" (prem iera). C z w a rte k : o g. 16 „N oc św . M ik o ła ja"; wtlecs. o g. 20 „ R o z y " . S o b o ta : „O m al trie noc p o ślu b n a ". N ied z iela : po p o i. o g. 16 „ P o ta sz i P e r lm u te r" ; w lecz, o g. 20 „O m al nie noc p o ślu b n a". T E A T R PO LSK I NA P R O W IN C JI. R y b n ik : p ią te k : „ N a u c z y c ie lk a ". B ie lsk o : p o n ie d z ia łe k : o g. 16 „N oc św . M ik o ła ja " ; • g. 19,30 „O m al n ie noc p o ś lu b n a " . T a rn . O d ry : p ią te k : „ P o ta s z i P e rlm u te r" .

I

T E A T R M IEJSK I W SO SN O W CU . D ziś popołudniu o godz. 16 —* „W A RSZA W IA N K A " frag m en ty „ W E S E L A " — w id o w isk o dla m łodzieży

s z k ó l p o w szechnych. D ziś o godz. 20,15 — „PŁO M IEN N A N O C ", e fek ­ towna w ę g ie rs k a k o m e d ia w 4 ob raza ch M. L e n z y e la , p e łn a hum oru, fentym entu I g o rące g o kolorytu. W cz w a rte k o godz. 16 — daw no nlegrana k lasy czaa kom edia A braham ow icza i R uszkow skiego p. t ,.M A2 Z G R ZEC Z N O ŚC I". W c z w a rte k o godz. 20,15 „PŁO M IEN NA N O C ". W p ią tek — „M A Ź Z G R ZEC Z N O ŚC I". W so botę — p re m ie ra dosk o n alej francuskiej kom e­ dii B irab eau i D oileya p. t. „ W BŁĘKITNYM E K S P R E ­ S IE " („L azu ro w e W y b rz e ż e " ). W idow isko to urząd zo n e fest stara n iem K om itetu Dni P rzeciw g ru ź lic zy ch . KINA: K ato w ic e: C a p i t a l „K om enda s e r c " . C a s i n a „ M o rd erstw o p rz y Rue M o rg u e", C o l o s s e u m „ W y ­ ro k m o rz a", P a l a c e „X 27“ , R i a l t o „Ja sn o w ło sy s e n " , U n i o n „ A rcy k siąż ę J a n H ab sb u rg ", Dębina „ P o d k u ra te lą " . K ról. H uta: C o l o s s e u m „D zielni w o ląc y " I „K aj­ d an y p rz e s z ło śc i". A p o l l o „ C z lo w le k -m a lp a " I n a d ­ p ro g ra m . R o x y „ B ia ła tru c iz n a " 1 „Z ew m łodości". S o sn o w ie c: E d e n — g ło śn y Him „M ata H a rl". Renaissance „T ajem n ica sk rzy n k i p ocztow e!". RAD JO: Ś ro d a , 7-go g rudnia 1932 r. K ato w ic e. 11,50 K om unikat m eteorologiczny. 11,58 S y ­ gnał czasu. 12,10 Interm ezzo m uzyczne. 12,35 10-ty kon­ c e r t szk o lny z F ilharm onii W a rsz a w sk ie j. 15,25 K om u­ n ik a t g o sp o d arczy I C ed u ła G iełd y Zbożow ej. 15,35 D la d zieci: „ W g ru d n io w y w ie c z ó r" . 15,45 K om unikaty Zw . W y n alazców . 15,55 K oncert z p ły t gram ofonow ych. 17,00 A u d y cja dla n au czy cieli m uzyki w szkołach ogólno­ k szta łcąc y ch . 17,30 Interm ezzo m uzyczne. 18,00 M uzyka le k k a i taneczna. 19,00 K am ila N itschow a: „G ospodyni Ś lą s k a " . 19,25 K om unikaty Zw . M łodzieży P olskiej. 20,00 T ra n sm isja koncertu z K onserw atorium Muz. w K atow i­ cach 21,05 R ecital fo rtepianow y Józefa T a rczy ń sk ieg o . 23,00 S k rzy n k a p o c z to w a w ję z y k u

francuskim ,

P rzed S a d em O k r ę g o w y m w KróL H ucie, sta n ą ł w c z o r a j m o to rn iczy tra m w a jo w y , Ka­ rol B rudek z K a to w ic (ul. K o zielsk a 4). o sk a r­ ż o n y o to, ż e z jeg o w in y n a stą p iło 9 cze r w c a b ież. roku n ie s z c z ę ś liw e z d e r z e n ie się tram­ w ajów p rzy d w o rcu w W lk . H ajdukach, w sku tek c z e g o 27 o só b o d n io sło o k a leczen ia . Akt o sk a rż en ia za rzu ca o sk a rżo n em u , że p ro w a d zą c k r y ty c z n e g o dnia tram w aj z Pi aśnik do W . H ajdu k ów , z a p ó ź n o h a m o w a ł, w skutek c z e g o n a jech a ł na c z e k a ją c y tam tram w aj, ja d ą c y z K ról. H uty do K atow ic, O sk a rżo n y do w in y się n ie p rzy zn a ł, tłum a­ cz ą c się , ż e na c z a s h a m o w a ł, le c z z n ie w y "aśnionych p o w o d ó w h am u lec e le k tr y c z n y nie d zia ła ł, c o sp o w o d o w a ło zd erze n ie. Ś w ia d k o ­ w ie z e z n a li jed n ak , ż e B rudek jech a ł z nad­ m ierna sz y b k o ś c ią i h a m o w a ł d op iero na kil­ ka m etró w p rzed p rzy sta n k iem . R ó w n ie ż rze­ c z o z n a w c a , k tó r y n a ty c h m ia st po w yp ad k u zb a d a ł w ó z . stw ie r d z ił, ż e h a m u lec d zia ła ł b ez zarzu tu . O b roń ca o sk a r ż o n e g o p ro sił sa o p r z e słu ­ ch an ie j e s z c z e in n eg o r z e c z o z n a w c y , oraz z a w e z w a n ie św ia d k ó w , k tó r z y w id z ie li, że Brudek na c z a s h a m o w a ł. S a d . c h c ą c dać o sk arżon em u w s z e lk ie m o ż liw o śc i o b ro n y , zg o d ził sie n a p ro śb ę o b r o ń c y i o d r o c z y ł roz­ p ra w ę. . c ; ___________

aresztowanie szantażysty

który chciał wyłudzić 6.000 zł.

Gzv»lii mini im®

Tajemnicze zag niecie dziewczyny

2 bm. oddaliła się z domu rodziciel­ postać wysłmukła, twarz podłużna, oczy skiego 20-tetnia Anna Marja Juranda, zam. czarne, włosy ut eniońe na jasno-blond, w Katowicach przy ul. Wojewódzkiej 34. ubrana w czarną suknię, bluzkę niebieską z zawodu fryzjerka i dotychczas do domu w kwiaty, płaszcz branżowy z futrzanym kołnierzem, pończochy popielate, czarny nie powróciła. Przed opuszczeniem mieszkania za­ wełniany beret z białym paskiem i czarne brała ona z sobą teczkę skórzaną branżo­ skórzane trzewiki. Zachodzi podejrzenie, że dziewczyna wą z przyrządami fryzjerskiemi. Zaginiona jest wzrostu około 160 cm., padła ofiarą handlarzy żywym towarem.

Policja aresztowała wczoraj handlow­ ca Józefa Symika z Orzegowa, który wystosował do jednego z wyższych urzędnika kop. „Gotthard“ list z pogróż­ kami, żądając złożenia 6000 zł. okupu przy krzyżu na szosie Godula—Młyn Szombierski. W porozumieniu z policją szantażo­ wany urzędnik złożył w oznaczonem miejscu próżną kopertę. W chwili, gdy Szymik przybył na umówione miejsce, aby zabrać okup, cza­ tujący w pobliżu funkcjonariusze policji aresztowali go. Przyznał się do autor­ stwa listu pogróżkowego. tłumacząc się kłopotami finansowemu 33

Skład broni i amnnfqi wykryto a przemytnika

00 1

Przykładne ukaranie bezczelnego oszusta

i

Sądowe echa tragicznej katastrofy tramwajowej

Niejaki Franciszek Hoppe z Katowic dał swego czasu ogłoszenie w jednym z miejscowych dzienników o zapotrzebo­ waniu kilku sił biurowych za... złożeniem kaucji. Nic dziwnego, że przy obecnem bezrobociu zgłosiło się wielu reflektantów, którzy na te cele wypożyczyli sobie pieniądze od krewnych lub znajomych. Zamiast zabezpieczyć złożoną kaucję, urządzał on w gronie przyjaciół libacje i hulanki, gdy zaś przyjęci domagali się zatrudnienia lub zwrotu pieniędzy — za­ łożył on fikcyjną firmę, mianowicie „Z ak ł a d S p r z e d a ż y O b r a z o w “, a przyjętych pracowników zatrudniał przy stwierdzaniu adresów różnych kupców w większych miastach na Śląsku. O płaceniu wynagrodzenia nie było

mowy, a gdy pracownicy domagali się zwrotu złożonych kaucji — okazało się, że padli oni ofiarą wyrafinowanego oszu­ sta, który zdołał wykorzystać panujące obecnie bezrobocie dla swych celów. Po­ wiadomiono policję, która zlikwidowała oszukańczą firmę, Hoppego zaś osadzono w więzieniu. Wczoraj odpowiadał H. przed Sądem Okręgowym w Katowicach. Usiłował on wyjaśnić, że założona firma miała realne podstawy, że nie zamierzał on nikogo na­ brać, tylko obecne ciężkie położenie go­ spodarcze nie pozwoliło na rozwój firmy. Sąd nie dal wiary tłumaczeniu się oska­ rżonego i zasądził go na 8 miesięcy wię­ zienia. .i:

Nieproszeni goście n a zabaw ie tanecznej

Onegdaj o godz. 21 w Giszowcu pod czasie zabawę taneczną, z wnioskiem golem niebem w ogrodzie Heczki od­ piśmiennym o bezpłatne ugoszczenie ich było się zgromadzenie przy udziale oko­ na zabawie. Wobec tego jednak, że komitet odmó­ ło 70 bezrobotnych, któremu przewodni­ czył niejaki Wilhelm Palowski ze Zw. wił ich żądaniu, bezrobotni zaczęli się odgrażać, że będą zatrzymywali samo­ Zaw. Przem. Górn. Po wygłoszeniu przez niego przemó­ chody, zdążające na zabawę, lub wtargną wienia zebrani postanowili wysłać dele­ gwałtem na salę. Zawezwana na miejsce policja zlikwi­ gację do komitetu uroczystościowego ku czci św. Barbary, urządzającego w tym dowała zajście, . r '

Nieuzasadnione zdziwienie złodzieja

W ub. tygodniu Śląska Straż Gran„ przeprowadzając rewizję w poszukiwaniu przemytu u obywatela polskiego, należą­ cego do mniejszości niemieckiej, szofera Maksymiliana Pacharzyny, zam. w Ko­ lonii Dębicz, pod Brzeziem nad Odrą, zna­ lazła ukrytą w jego mieszkaniu broń, mia­ nowicie m. in.: długi karabin rosyjski, dwa rewolwery bębenkowe, bagnet, 2 flowe­ ry laskowe, flower z tłumikiem, zardze­ wiały karabin i rewolwer, 220 naboi do karabinu, 300 łusek od naboi, 34 naboje do rewolweru i t. p. Skonsternowany tym rezultatem re­ wizji Pacharzyna tłumaczy się, że broń i amunicja nie jest jego własnością i że należała ona do... zmarłego ojca jego. Tłu­ maczenie to jednak wiele mu nie po­ może. „ *

Ucieczka od życia... Dwa samobójstwa w Król.-Hucie W czo ra j w ie c z o r e m p o w ie s ił się w s w e m m ieszk an iu na k r a w a c ie , p r z y w ią z a n y m do klam ki u d r z w i, 45-letnl rzeź n ik P a w e ł Z m ar­ z ły w sw e m m ieszk a n iu , p r z y ul. S zp ita ln ej 6 w Król. H u cie. Jak d o ch o d zen ia w y k a z a ły , tra g iczn ie z m a r ły p o p ełn ił c z y n ten z p o w o ­ du ro zstr o ju n e r w o w e g o , sp o w o d o w a n e g o w ła sn ą c ię ż k ą ch orob ą o r a z 2-letn ią c ię ż k ą I b ezn ad ziejn a ch o ro b ą s w e i ż o n y . Z w łok i i e g o z o s ta ły p r z e w ie z io n e do k o stn icy sz p ita la . T e g o sa m e g o dnia. i o tej sam ej g o d z in ie 28-letnia M arja P ie c h a c z k ó w n a , z a m ie sz k a ła w Król. H u cie, p rzy u licy G a łeck ieg o 26, id ąc ulicą F lo r ia ń sk ą , w y p iła w za m ia rze sa m o ­ bójczym w ię k s z ą ilo ść lizo lu . W sta n ie b ez­ nad ziejnym o d w ie z io n o P ie c h a c z k ó w n e do szp itala m iejsk ieg o , p o w ó d u siło w a n e g o s a ­ m o b ó jstw a n ie z n a n y . » -;

Banda oszustów stanie przed sądem w Sosnowca

W najbliższych dniach odbędzie się w Sądzie Okręgowym w Sosnowcu sensa­ cyjny proces o nadużycia w obwodowym Funduszu Bezrobocia, popełnione przez bandę oszustów, działającą w porozumie­ Odstawiono go wobec tego do dyspo­ niu z dwoma byłymi urzędnikami magi­ zycji tamtejszych władz policyjnych, n stratu będzińskiego. Na ławie oskarżonych zasiędzie 15 osób. Nadużycia polegały na fałszowaniu za­ świadczeń pracy i pobieraniu zasiłków na tej podstawie. „ .

Który wierzył we własną niewinność

Z końcem ub. tygodnia na posterunek policji w Wełnowcu zgłosił się niejaki Wit Wieruchowski, pochodzący z pow. Konińskiego, a zam. w Wełnowcu (ulica Piastowska 9). wyrażając zdziwienie, że podobizna jego figuruje w liście gońcym policji, opublikowanym w jednem z pism krajowych jako poszukiwanego przez po­ licję za jakieś przestępstwa. Po porozumieniu się w wydziałem Zgłaszać s ię : oddział „7 G roszy“ w W hine o o ie d y śledczym w Toruniu na Pomorzu, oka­ D ąbrow ie, ulica Król. Jadw igi 3 0 . zało się, że W. poszukiwany jest za kra­ PO T R Z E B N A k asjerk a z z a b e z p ie c z e n ie m i dzież 1,400 zł. w Toruniu i walizki w ekspedientka sk lep o w a . O ferty pod „ N a ty c h ­ G dyni miast“ Będzin, K o łłątaja 36 I p. 3035

Potrzebni sprzedawcy

c

)

N r . 2 0 0 . — • 7. 12. 3 2 ,

G R O S Z Y 1

____________________________ Str

%.

Tajemnicze samebólsiwa wśród oficerów

Wniosek sejmowy w sprawie synekur w dyrekcjach i radach nadzorczych przedsiębiorstw Na wtorkowem posiedzeniu Sejmu, Klub Narodowy zgłosił wniosek, wzywajacy Rząd do przedłożenia Sejmowi imien­ nych wykazów członków dyrekcyj i rad nadzorczych we wszystkich przedsiębior­ stwach monopolowych, bankowych ; fun­ duszach państwowych, a dalej spis dele­ gatów rządowych we wszystkich dyrek­ cjach 1 radach nadzorczych przedsię­ biorstw o kapitale mieszanym, wreszcie zaś dokładny wykaz wszystkich sumktóre każda z wymienionych w poprzed­ nich wykazach osób pobrała w ub. roku budżetowym tytułem wynagrodzeń, hono­ rariów, kosztów podróży, tantjem i t. p. Wnioskodawcy podkreślają, że chodzi łu niemal wyłącznie o wyższych urzędni­ ków różnych ministerstw, którzy zasia­ dając w dyrekcjach i radach nadzorczych, pobierają wynagrodzenia, przekraczające niejednokrotnie ich pensje służbowe. W y­ nagrodzenia te niewspółmierne są zupeł­ nie z nakładem pracy, jakiej wymaga uczestniczenie w posiedzeniach i Najwyż­ sza Izba Kontroli Państwa niejednokrot­ nie zw racała na to uwagę. Należy zatem uzdrowić te protekcyjne stosunki, a pierw-

KRAJV

„ I ZE

ŚW IATA

— L icz b a ofiar z a to p io n e g o to rp ed o w ca Jap oń sk iego „ S a w a r a b i “ w y n o si 106 o só b . Z ca łe j z a ło g i zd o ła ło się u ra to w a ć ty lk o 14 m a r y n a r z y . K atastrofa w y d a r z y ła się w o d ­ le g ło śc i 100 m il o d w y s p y F o rm o zy . W a k ­ cji r a tu n k o w e j biorą u d zia ł 3 to r p e d o w c e ja ­ p o ń sk ie.

szym krokiem do tego będzie ujawnienie | urzędnicy państwowi czerpią dochody przez Rząd, jacy poszczególni wyżsi z tego źródła i w jakiej wysokości.

Przed roprawą sądu doraźnego w sprawie teiom tów ukraińskich

Dochodzenia w sprawie terrorystów ratorski akt oskarżenia obejmie tylko ukraiński oh prowadzone jest przyspie- sprawców napadu w Gródku, czy rów­ szonem tempie przez prokuratora Tour- nież i organizatorów zbrodni, którzy tak­ że znajdują się w rękach policji. W każ­ nelie. W związku ze śledztwem przybył do dym razie akf oskarżenia ma być wnie­ Lwowa z W arszawy sędzia śledczy do siony do sądu najpóźniej w sobotę, po­ spraw szczególnej wagi, p. Skórzyński, czerń zapowiadają wydanie oficjalnego który w swoim czasie prowadził śledz­ komunikatu o wynikach śledztwa. Rozprawa przed sądem doraźnym od­ two w sprawie zamordowania śp. Hołówki. Niewiadomo jeszcze, czy proku­ będzie się w poniedziałek lub wtorek.

Hitlerowiec prezydentem Reichstagu Otwarcie parlamentu niemieckiego

Oczekiwane z napięciem otwarcie par­ lamentu niem. odbyło się we wtorek o godz. 15-ej. Od wczesnego ranka poli­ cja znajdowała się w pogotowiu alarmowem. Otwarcia posiedzenia dokonał najstar­ szy wiekiem poseł hitlerowski gen. Litzmann, który jako jedyny przedstawiciel swej frakcji przybył w tużurku z krzy­ żem żelaznym I klasy na piersiach. W przemówieniu swem gorąco oklaskiwanem przez narodowych socjalistów, Litzmann wystąpił z zarzutem przeciwko Hindenburgowi, że odmówił zaufania Hit­ lerowi, „którego większość narodu nie­ mieckiego uważa za najlepszego i naj­ większego swego przedstawiciela“. Przed 18-tu laty, Hindenburg ocalił Niemcy przed inwazją rosyjską, — zaznaczył mówca — dziś jednak chodzi o coś ważniejszego, aniżeli zdobycie buławy feldmarszałka.

Chodzi o to, aby Hindenburg uniknął klą­ twy dziejowej za to, że doprowadził na­ ród niemiecki do rozpaczy i wydał go na pastwę boiszewizmu. Po tern przemówieniu dokonano spraw­ dzenia listy obecnych posłów, poczem przystąpiono do wyboru prezydenta. Hit­ lerowcy wysunęli kandydaturę Goeringa, socjal-demokraci Loebego, komuniści Torglera. W wyniku głosowania wybrany zo­ stał na przewodniczącego Reichstagu po­ nownie Goering (Hitlerowiec), który otrzymał w pierwszej turze 279 głsów na 545 obecnych posłów. Po dokonaniu wyboru prezydium, Reichstag odrzucił dwa wnioski komu­ nistyczne i jeden socjalistyczny, doma­ gające się wyrażenia votum nieufności gabinetowi gen. Schieichera,

• — Z k ó ł u r z ęd o w y ch d o n o szą , ż e Jap on ja sto i b e z w z g lę d n ie na ty m stan ow isk u , iż w razie n ieu zn an ia p rzez L ig ę N arod ów n o w e ­ go p a ń stw a m a n d żu rsk ieg o , w y stą p i ona z L igi.

» — T y tu łem n ależn o ści z a naukę d z ie c i o b y ­ w ateli p o lsk ich w G dańsku, z o b o w ią z a ł się R ząd p o lsk i u iścić S e n a to w i G dańska na pod­ s ta w ie k om p rom isu , z a w a r te g o w G en ew ie, k w o tę 1,200.000 g u ld en ó w . Zapłata nastąpi na 1-go s ty c z n ia p r z y s z łe g o roku.

EDWIN T. WOODHALL

lanilcslotw e simili włościan I masowe aresztowania chłopów przedmiotem obrad Setom Rzplitei

Wtorkowe posiedzenie Sejmu trwało I ustaw rządowych, odesłano wszystkie do wszystkiego niespełna półtorej godziny, komisy) niemal bez czytania. W pierwszem czytaniu 11 projektów Zabierali tylko głos przy ustawie o po-

na tyłach, jako szpiegów . Tym czasem , gdy piąta arm ja francuska została ro z­ bita w dniu 25 sierpnia 1914 r., pew na ilość w ojsk francuskich odcięta została w olbrzym ich lasach w Ardennach. Byli oni zupełnie odcięci od swoich pobiegł do koni i bez w ahania w siadł form acyj, błąkając się po olbrzymim lesie w grupach, patrolach, czy naw et na jednego z nich, by odjechać. W tej chwili nadbiegł jednak jakiś pojedynczo. Żołnierze ci byli narażeni ułan, który ściągnął go z konia. Na na to, że zostaną pochw yceni przez szczęście w iększa część ułanów już Niemców i rozstrzelani jako szpiedzy. odjechała, re sz ta zaś nie zw racała na P ołożenie tych ludzi nie było do po­ zajście uwagi. Duval, znający się na zazdroszczenia. B yło ich razem około sporcie bokserskim , zadał zdumionemu 400, przew ażnie z 205 francuskiego puł­ ułanowi cios w podbródek tak, że ten ku piechoty. padł na ziemię, jak długi. T eraz już W podobnem położeniu znalazł się oficerowi francuskiem u nic nie p rz e ­ rów nież por. C olbert ze sw oim oddzia­ szkodziło odjechać w stronę Le C h a­ łem. Nie chcąc się poddać Niemcom, teau. por. C olbert prow adził z powodzeniem Około północy na drodze do Le partyzantkę. P odchodząc ze swoim C hateau, przednie nasze straże zau w a­ m ałym oddziałem na ty ły niemieckie, żyły jeźdźca-żołnierza bez hełmu, g a ­ zadaw ał Niemcom dotkliw e straty . lopującego do Le Cnateau. Jeździec P rze d pościgiem ra to w a ł się ucieczką podał hasło dnia i żądał, by go n a ty c h ­ w g ęsty las pod A rdennam i, gdzie znał m iast zaprow adzono do głów nodow o­ w szystkie dróżki i ścieżki. dzącego arm ją gen. Sm ith-D orriena. D ziałalność por. C olberta m usiała T aka drobnostka, jak papiery nie­ mieckiego oficera sztabu, zabrane przez być dla Niemców bardzo dotkliwa, bo oficera francuskiego, w płynęły na de­ w ysłali oni przeciw ko niem u aż 7.000 landw erzystów . Jednak i to nie pomo­ cyzje dow ódcy arm ji. gło. Oddziału C olberta nie wytępiono. C olbert utrzym ał się do listopada 1914 XIII. roku. ZA OKOPAMI NIEPRZYJACIEL­ S K IM I. W m iędzyczasie sztab głów ny Żołnierze niem ieccy w pierw szych wojsk francuskich dow iedział się o roz­ dniach wojny traktow ali żołnierzy a r­ bitkach, ukryw ających się w lasach mji koalicyjnej, w razie napotkania ich ardeńskich, a w yw iad 5-tej armji na­

Szpiedzy wielkiej wojny 10)

Duval postaw ił w ięc w szystko na jedną k a rtę i jak indjanin podkradł się do nic nie przeczuw ającego ulana. W odpow iednim m omencie Duval sko­ czył na sw ego przeciw nika i pow alił go na ziem ię tak, że ten nie był naw et w stanie w ydać z siebie okrzyku. P otężnem uderzeniem rękojeścią ciężkie­ go rew o lw eru , Duval roztrzaskał sw o ­ jemu przeciw nikow i czaszkę i p ra w d o ­ podobnie uśm iercił go, bo ten nie d a ­ w ał żadnego znaku życia. Następnie zaw lókł sw oją ofiarę w głąb lasu, ścią­ gnął z ułana mundur i ubrał się w nie­ go, poczem w yszedł z ukrycia, rozglą­ dając się za koniem, którego ułan m u­ siał gdzieś pozostaw ić. R ozglądając się zauw ażył w oddali ognisko, a przy nim swoich p rześla­ dow ców , w liczbie około 50. Konie stały w pobliżu. Duval mógł się rato w ać tylko b e z ­ czelnością. Nie nam yślając się w ięc długo, podbiegł do jakiegoś w achm i­ strza i w płynnej niemczyźnle złożył mu ra p o rt, że widział zbiega, u k ry w a ­ jącego się w pobliżu m iejsca, z którego przybiegł. .......... R ozległ się rozkaz „na konie 1 jaz­ da galopem w kierunku miejsca, w sk a ­ zanego p rzez Duvala. Również Duval

W D ęblinie od eb ra ł so b ie ż y c ie w e w to r e k w y str z a łe m z r e w o lw e r u por. lo tn ic tw a H arlie, adjutant C en tra ln eg o W y sz k o le n ia L otn i­ c z e g o W o jsk o w e g o . J est to p iąty w ciągu o sta tn ic h paru dni w y p a d ek sa m o b ó jstw a oficera. P r z y c z y n a sa m o b ó jstw a , jak I w ta m ty ch w y p a d k a ch , o to c z o n a jest ta jem n ica .

borze rekruta komunistyczna posłanka Ignasiak oraz poseł Zaręba z PPS., który wśród częstych przerywań ze strony sa­ nacji, krytykował naszą politykę woj­ skową. Przy ustawach ratyfikacyjnych prze­ mawiał jedynie poseł Stanisław Strońsk! imieniem Klubu Narodowego, który zwró­ cił uwagę na niekonstytucyjność doko­ nania ratyfikacji umowy o nieagresję z Sowietami przez Prezydenta Rzplitei bez zgody Sejmu i przypomniał, że prze­ cież zarówno pakt Keiloga, jak i uk łal Litwinowa były przedłożone Sejmowi do ratyfikacji. Drugim punktem porządku dziennego była nagłość wniosku Stronnictwa Ludo­ wego w sprawie masowych aresztowań oraz bezprawnego zwalczania przez ad­ ministrację i policję legalnej samoobrony gospodarczej, jaką stanowiły manifesta­ cyjne tygodniowe strejki włościan w do­ wozie żywności do miast. Nagłość uza­ sadniał poseł Malinowski, który zwrócił uwagę na materialne przyczyny rozgory­ czenia wsi. Wskutek tego postanowiono manifestacyjny strejk rolny jednotygodnlowy, aby zwrócić uwagę społeczeństwa na konieczność ratowania drobnego rol­ nictwa. Żadne prawo tego nie zakazuje. Przemysłowcom wolno się zrzeszać w kartele, a ziemianom w związki ziemian. Mimo to jednak wszędzie skonsygnowana była policja, która drażniła ludność, a w wielu wypadkach ją biła. Nie wolno w ten sposób pozbawiać chłopów praw ą obywatelskiego. Po przemówieniu posła Koszydarskiego z B. B., który wśród ustawicznej wrzawy na ławach lewicy, starał się bro­ nić Rządu, wniosek Stronnictwa Ludo­ wego odrzucono większością głosów BB. Marszałek wyznaczył następne posie­ dzenie na przyszły wtorek» 13. grudnia, dodając, że na porządku dziennym postawi między inn. zgłoszony dzisiaj przez Stron­ nictwo Ludowe, PPS., Ch. D. i NPR. wnio­ sek nagły o uchyleniu dekretu, wydanego niedawno w sprawie prawa o stowarzy­ szeniach. •Wśród odczytanych we wtorek wnio­ sków znajdują się jeszcze wnioski Klubu Narodowego w sprawie krwawych wy­ padków wo Lwowie, koła żydowskiego oraz PPS. w tej samej sprawie.

w iązał naw et kontakt z odciętem i od­ działami. ' By przyjść tym ludziom z pom ocą trzeba było zasięgnąć języ k a o sile wojsk niemieckich, k tóre o d g radzały nasze wojska od odciętych oddziałów . B yło to na odcinku m iędzy P a n ta re rf a B arry-au-B ac. Siły b y ły p rz ew aż a­ jące, wobec czego nie było m ow y o tern, by przebić we froncie lukę, przez którą por. C olbert m ógłby się połączyć z arm ją. W sztabie armji postanow iono w o ­ bec tego polecić oddziałom z lasów ardeńskich, by przebili się do Holandji, przedtem jednak obsadzili k w a te rę sztabu armji niemieckiej w Charleville, by zasięgnąć języka w sp raw ie dal­ szy ch planów niemieckich. Niezw ykle trudnego zadania naw ią­ zania kontaktu z oddziałem C olberta, o ra z przeprow adzenia w yw iadu, pod­ jął się sierżan t arty lerji francuskiej B arthelot. P o za linje niem ieckie za­ w iózł go sam olotem por. Billard. Bil­ lard wrócił szczęśliw ie i zarap o rto w ał, że B arthelot ze spadochronem szczę­ śliw ie i nie spostrzeżony p rzez nikogo w ylądow ał po stronie niemieckiej. Zadaniem B arthelota b yło odszuka­ nie por. C olberta i jego ludzi, potem do poinform owania por. C olberta w imieniu arm ji koalicyjnej o następu­ jącym planie: (Ciąg dalszy nastąpi).

lojeieinicee G r o b o w c u Sensacyjna powieść nieznanego autora M arja szybko m knęła po lodzie. skaleczenie... Nic jej nie będzie... T rz e ­ sposób po latach dw udziestu trzech C zytelnicy dom yślają się zapew ne, jakby lotem jaskółki. ba posłać po karetę. odnaleźć ślady A rm an d a D harville, że był to L artig u e s i Y erdier, k tó rzy M aurycy ledw o ją w yprzedził, lecz — Zaw ołam karetę, proszę pań­ k tó ry dobrow olnie w yjechał z F rancji przyszli p rzy jrzeć się, jak będzie w y­ dziew czę lada chw ila m iało go dogo­ stw a — rzekł jakiś chłopczyna. na zawsze. W y d ało m u się to istotnie k o n an y plan m łodego ich w spólnika. nić. bardzo tru d n em zadaniem . D okąd się — P obiegnij prędko. W a le n ty n a pozostała w tyle przy­ Zbliżyw szy się na b rz eg staw u, p rz y ­ udał A rm and D harville, opuściw szy M łody oficer, przyjaciel A lberta, najm niej na jakie dw adzieścia kilka łączyli się do ciekaw ych widzów. F ran c ję ? W jakim k raju , czy w m ie­ nadbiegł do kaskady w chwili, gdy O bie ły żw ' ,rki n asze i łyżw iarz cu­ łokci. ście lub m iasteczku osiadł? Czy jesz­ W idzow ie ciekawi, stojący nad brze­ przybyli ludzie, nie bez trudności w y­ cze żyje? dów dokazyw ali. M arja, z początku nieśm iała, od zy ­ giem staw u, z zajęciem przypatryw ali ciągnęli syna sędziego śledczego z — P raw ie nie m ożna liczyć na do­ skała w net pew ność siebie i lekko śli­ się tem u w yścigow i i jak na gonitw ach przerębli, w k tó rej o m ało co nie zgi­ bry re z u lta t — w y szep tał — jednak nął. zg ała się obok m atki i M aurycego, konnych, jedni trzym ali zakład za m ło­ spróbuję. dzieńcem , inni za m łodą łyżw iarką. P ierw sze słowa A lberta b y ły : o b o jg a dość zręcznych. Z resztą nie była to dlań jedyna tro ­ M łodzieniec skierow ał się w stro n ę T ych ostatn ich było więcej. Z brzegu — P an n a B ressoles czy się nie zra­ ska. — P rz e stra sz a ła go najbardziej kaskady. O czy jego zdała szukały już dolatyw ały g o łsy : niła? m iłość A lb erta do córki W alen ty n y . — O na będzie pierw szą! m iejsca, gdzie lód podpiłow any, pow i­ — M ałe skaleczenie tylko — odpo­ Ja k w yrw ać z m łodego serca m iłość Z achęcona tem i okrzykam i pochle­ w iedział M aurycy. nien był się zawalić. czystą, zakorzenioną już g łęb o k o ? W y ­ T a część niew ielkiego staw u, jak biającem u M arja jeszcze bardziej przy ­ — A ty ? — zap y tał A lb erta oficer. ryw ając ją, czy nie m ożna i serca roM aurycy przew idział zeszłej nocy, by­ spieszyła biegu. — R am ię bardzo m nie boli. zedrzeć? D ogoniła i w yprzedziła M aurycego, ła zupełnie pusta. P aw eł de G ibray dobrze znał swe­ — D rżysz! — m ów ił dalej młody S zatański uśm iech w ykrzyw ił w a r­ k tó ry w idocznie już osłabł, ale nie arty lerzy sta. — Nie rozm aw iajm y tu, go syna, k tó re g o w ychow ał w zupełchcąc się uw ażać za pokonanego, gi M aurycem u pod delikatnem i, jedale czem prędzej udaj się do m n ie; po­ nem poszanow aniu dla obow iązków . w abistem i w ąsam i — lecz, pom yślaw ­ jeszcze biegł tuż po za łyżw iarką. W iedział, że m a ch a ra k te r szlachet­ łożysz się do łóżka i rozgrzejesz, ina­ W y rach o w an ie ło tra było bardzo szy, że trze b a jeszcze tro c h ę poczekać, ny, w iedział i o tern jed n ak , że je st czej dostaniesz zapalenia płuc. proste. M arja B ressoles m iała biec w ró cił na środek staw u, m iędzy ślizga­ R ada była dobra. A lbert, którem u nieugięty. K ochając z zapałem po raz przed nim , ażeby się pod nią pierw szą jących się łyżw iarzy. łyżw y zdjęto, skłonił się pani B resso­ pierw szy w życiu, duszą i sercem , uW a le n ty n a i M arja biegły za nim lód załam ał. L a rtig u e s i Y erdier przypatryw ali les i rzucił tkliw e spojrzenie na M arję, czuciu się tem u oddaw szy, czyż zapo­ w jednej linji b ard zo prędko. m ni o uw ielbianem dziew częciu, k tó re ­ T ym czasem z końca staw u dw óch m u on, ojciec, m ógł to ty lk o zarzucić, ły żw iarzy biegło na ich spotkanie. że jest córką tak iej m atki... Byli to m łodzi ludzie, a zręczność W y d aw ało się to niem ożebne. A jed n ak P aw eł de G ibray pom y­ ich znam ionow ała naw yknienie do śli­ zg a n ia się i siłę. śleć ani m ógł, ani chciał, ażeby A lb ert wszedł do ro d zin y W ale n ty n y D h a r­ M arja p atrz y ła na nich m achinalnie. ville, k tó ra była kiedyś n ieg o d n ą ko­ N agle zw olniła b ieg i serce zabiło chanką, w y stęp n ą m atką. je j niezw ykle silnie. P o nocy bezsennej sędzia śledczy W y d ało jej się, że p oznaje jednego w yszedł z dom u z podw ójnem p o sta­ z m łodzieńców , lecz b ała się, czy się now ieniem szu k an ia A rm an d a D h a rn ie myli. villa i zw alczania w szelkiem i sposoby — Cóż to , M ar jo ? — spytała ją miłości A lb e rta k u M arji B ressoles. m atk a, w idząc, że p o zo staje w tyle. — W iedząc, że ojciec W a le n ty n y po­ D o g o ń nas! chodził z C halons, n ap isał w biurze do M arja była posłuszna, ale m achi­ m era teg o m iasta list z zap y tan iem , nalnie. czy nie w ie, gdzie przeb y w a A rm a n d D w aj łyżw iarze zbliżali się z szyb­ D harville. kością błyskaw iczną. — P o od eb ran iu odpow iedzi, p rzy ­ P rzelecieli obok M aurycego i W a ­ stąpię do działania. len ty n y , nie spo jrzaw szy na nich. P óźniej zajął się rzeczam i bieżąceM arja nie m ogła się pow strzym ać, mi, m iał z naczelnikiem policji śledczej ażeby nie zaw ołać radośnie t dość długą rozm ow ę o szczegółach — P an A lbert!... Albert de Gibray wleciał w przerębel.. śledztw a w spraw ie zbrodni z cm en ta­ Syn sędziego śledczego — bo to on b y ł rzeczyw iście — poznał m łode się przez lu n e ty i widzieli, jaknajdo- k tó ra się ocuciła i pobiegł ze swym rza P ere L ach aise i ulicy M o n to rg u eil i w rócił do dom u około godziny p iątej dziew czę, skierow ał się ku niej i p o d ­ kladniej każdy szczegół ty c h zapasów. przyjacielem ku V incennes. ^ biegł. M arja docierała już do skał, do te M aurycy pow rócił z paniam i B res­ w ieczorem . — Syn je s t? — zap y tał lokaja. — Co to za szczęśliw e sp o tk a p ie ! go m iejsca, gdzie czekała ją śm ierć. soles do P ary ż a i jak tylko m ógł, n a j­ — Jest. •— rzekł. N agle z poza zakrętu skał szybko prędzej udał się do pałacyku p rzy uli­ < — W sw oim po k o ju ? M arja p rzy stan ęła. w ybiegł jakiś łyżw iarz i zapuścił się w cy S urennes. Już się tu znajdow ali — T ak , pan się już położył ck> łóżlca. — B ardzo szczęśliw e — szepnęła ten sam w ąski przesm yk. L artig u e s i Y erdier. — Do łó żk a! — po w tó rzy ł sędzia — i n iesp o d zie w an e! M aurycy zadrżał. C zy łyżw iarz Chociaż rezu ltat nie odpow iadał po­ — Skądże pani tu ta j? dobiegnie, zanim M arja w padnie w w ziętym nadziejom , pochw alili m ło­ śledczy zaniepokojny. — Czy ch o ry ? — N ie, ch o ry pan nie jest... m ały — Ta z m atk ą tu jestem i z panem przerębel i dziew czę ujdzie niebezpie­ dzieńca za śm iałe usiłow anie. w ypadek... ale nic złego, p an A lb ert M au ry cy m Y asseur. O to i oni. czeństw u? A m oże oboje w padną pod — W sz y stk o zdaw ało się zapew niać W sk azała na W a le n ty n ę i m łodzień­ lód? kazał nie zaw iadam iać pana. ci pow odzenie — rzekł m niem any ca, k tó rzy , nie w idząc jej przy sobie, Sędzia śledczy nie dosłyszał już W tejże chw ili syn A im e Joubert opat M eriss — ale fatalność! biegli do niej w łaśnie. poznał w łyżw iarzu A lb erta de Gibray. — G dyby nie A lb ert de G ibray, o statn ieg o zdania. — A pan m a z sobą to w arzy sza? Jak tylko lokaj pow iedział w y p a­ — G dyby oboje razem utonęli — byłoby się udało — odrzekł M aurycy «— sp y tała M arja. pom yślał — to byłby bal! z gniew em . — D ziew czyna w padłaby dek, rzucił się n aty ch m iast do p okoju — Byłem u jed n eg o z m ych p rz y ja ­ Ł yżw iarz i łyżw iarka dobiegali do pod lód i nie w yszła stam tąd żywa. syna. ciół, oficera arty le rji i w ybraliśm y się siebie ze stro n przeciw nych. M arja Z obaczyw szy P aw ła de G ibray, a r­ No, do drugiego ra zu ! n a ślizgaw kę. ty lerzy sta, siedzący przy łóżku, w stał rów nież poznała A lb erta i uśm iechała — W ym yśl coś jak n ajp ręd zej — A ojca p ań sk ieg o tu niem a? i ukłonił się. się doń ustam i i oczam i. A lb e rt się uśm iechnął. N agle rozległy się dwa okrzyki, na m ów ił Y erdier. — M ichał B rem ont A lb ert w yciągnął do ojca w olną rę ­ — Nie — odpow iedział — a n aw et k tó re odpow iedziały i krzyki z nad w A nglji traci cierpliw ość. kę. O czy błyszczące i uśm iech m ło­ — N ie łam cie sobie głowy. M am dzieńca zaraz uspokoiły G ibray'a, m ó­ nie m ogę sobie w yobrazić, ażeby o j­ brzegu. ciec m ógł b rać udział w takiej ro z­ plan. I w ykonam go zaraz na pierw ­ wiąc m u, że w istocie niem a nic nie­ A lb ert de G ibray w leciał w p rz erę­ ryw ce. bel, a M arja, straciw szy rów now agę z szym w ieczorze, jaki dan y będzie przez bezpiecznego. W a le n ty n a i M au rycy nadbiegli w p rzestrachu, upadła tuż przy otw orze B ressolów , a zatem w końcu te g o ty ­ Spytał jednak ze w zruszeniem , od te j chwili do M arji. godnia. k tó reg o głos m u d rż ał: załam anego lodu. Z obaczyw szy A lb erta, k tó reg o od — N o, to zw łoka będzie niedługa. — Ocalił ją — pom yślał M aurycy. — Ale co się z to b ą stało, m ój d ro ­ p ierw szeg o sp o jrzen ia poznali, zm ar­ — N ie udało się, trze b a n a now o za­ — Zw łoka m nie wcale nie n iepo­ gi? szczyli brwi. koi co do M arji — odpow iedział M au­ — P raw ie nic — odpow iedział Al­ cząć. A lb ert im się ukłonił. rycy — tylko co do Szym ony. b ert — upadłem na ślizgaw ce, a raczej R zucił się ku dziew częciu, nierucho­ — P o b ieg n ijm y zobaczyć kaskadę — Zebrałem o Szym onie w iadom o­ w padłem pod lód; kąpiel tro szk ę za m o leżącem u. S traciła przytom ność. —- rzek ł M aurycy do M arji — i załóż­ ści, do czasu, kiedy pracow ała w m a­ chłodna i stłukłem sobie ram ię, ale P odbiegła i W alen ty n a, tłu m cie­ m y się, k to będzie pierw szy. gazynie przy ulicy św. M arcina, a to dość lekko. kaw ych także się już w dali pokazyw ał — I ow szem , trzy m am zakład. już p ó łto ra roku tem u — rzekł Y e r­ — T o w szy stk o bardzo niebezpiecz­ na lodzie. dier — tu w szelkie ślady ustały. I pofvegla p rędko, uśm iechnąw szy ne — zaw ołał G ibray. — Co to ? — w ykrzyknęła W a le n ­ się do A lb erta de G ibray. — Ja w ierzę w sw ą gwiazdę. W ie­ — M ogło być niebezpiecznem — tyna. — Co się stało? A lb ert słyszał, jak M aurycy pow ie­ rzę, że jeśli nie dziś, to ju tro p rzy p a­ odezw ał się przyjaciel A lberta. — N a — L ó d się załam ał pod panem dek jaki w yprow adzi nas z tych tru d ­ d ział: „pobiegnijm y zobaczyć k ask a­ szczęście przy k ry ch n astęp stw nie bę­ de G ibray — odpow iedział M aurycy ności. T ylko niechaj w przód się za­ d ę “. dzie, a i ow szem , są bard zo szczęśliwe — i o m ało co pani córka nie w padła łatw ię z M arją B ressoles. P o tem się — Zobaczę ją jeszcze — szepnął. skutki. U ra to w ało to życie... P o tem , skinąw szy na przyjaciela, do staw u. Z p rzestrach u zem dlała. zajm ę Szym oną. — K o m u ? — zap y tał sędzia śled­ W a le n ty n a nachyliła się nad córką, sk iero w ał się ku w spom nianym przez T rz e j w spólnicy rozstali się pełni czy, ściskając porucznika za rękę. n as skałom , ale z przeciw nej stro n y jakby chciała ją podnieść i dodała ży ­ otuchy, m im o doznanego niepow odze­ — P ew nej prześlicznej m łodej oso­ tak , ażeby niby przy p adkow o spotkać w o : nia. bie. się z ukochaną. — K rew ? z czego k rew ? P ow iadają, że ran o m ędrsze, niż — M łodej osobie ? — pow tórzył Gi­ A lb ert biegł ta k szybko, że to w a­ — Głową zapew ne u derzyła o ska­ w ieczór. Sędzia śledczy przez całą bray. rzysz z tru d n o ścią m ógł go dogonić. łę — odpow iedział M aurycy. — M ałe noc nie zam ykał oczu. M yślał, w jak i (C iąg dalszy nastąpi). 54:

N r.

200.

— 7 . 12 3 2 .

„7

S tr. 5

G R OSZY"

„C holera Eilend!“

Jak Anillcy wzięli d o niewoli dr. Stodole Histeria prawdziwa z czasów wielkiej wolny

Działo się to czasu wiel 8l wojny. Te ren akcji byt dość odległj j ; rozolima... Podchorąży dr. Sto doi: Łzech, pa­ triota i bakteriolog, przydelłmy był w tym czasie do służby satmrtjej niemiec­ kiej. Z ramienia dowodzi a tej służby polecono mu zorganizować / ’Jerozolimie stację bakteriologiczną dla badania cho­ lery. Nie było to bynajmniej zeczą łatwą. Ani Turcja, ani Niemcy, aniyjabewie nie chcieli mieć nic wspólnego :e stacją do­ świadczalną dr. Stodoli, ba się bowiem cholery jak ognia. Turcy R y w a li dr. Stodołę „Cholera Eifendi“ strzegali się go jak prawdziwej zaraz Wreszcie po długich zabiegach i trudu] udało się dr. Stodole wynaleźć jakąś ę, w której zorganizował swoją stacj^ Potrzeb­ ne instrumenty ukradł poproś; z zapasów sztabu niemieckiego jego cą|ow y po­ mocnik, piechur Franc. Farelka, który jadąc z frontu na urlop do dwu, na pe­ wien czas zatrzymał się w erozolimie. P rzy jego pomocy praca w xfej cudem zdobytej budzie postępowała 'tiąle raźnie naprzód. Pewnego pięknego, szczeknie gorą­ cego dnia. kiedy dr. Stadia! wraz ze swym wiernym pomocnikieif pracowali pochyleni nad mikroskopem, W drzwiach szałasu pojawił się nagle pa ol angielski. Poprostu jakby wyrósł z pd ziemi. Na­ wet kroków słychać nie bya. Dowódzca patrolu przytną! bagnet do piersi dr. Stodoli i wylesi! jakieś dłuższe przemówienia po anielsku, z któ­ rego dr. Stodoła nie z r oz umi T oczywiście ani słowa. W mig jednak p jął, iż został wzięty do niewoli, co zreszt pie popsuło mu bynajmniej humoru. — Bardzo proszę — pwiedział po czesku — niech panowie tjnozasem sia­ dają. Natychmiast pójdę z wami, muszę tylko zrobić parę notatek. , I dr. Stodoła, przekonani iż angielski komendant patrolu zrozumie jego czeszczyznę, zabrał się spokojnie do porząd­ kowania swojej budy. Poroił kilka nie­ zbędnych notatek, umieścił je pod mi­ kroskopem. potem wciągnął bluzę, scho­ wał resztę papierosów i clciał jeszcze zabrać dwie flaszki whisky ale okazało się, iż przez ten czas zdążyli je już wypić Anglicy. Wówczas dr. Stdbla wypro­ stował się i powiedział: — Proszę panów, jestem gotów. Te­ raz jest wojna, moi panowie,nie czas jest chłeptać wódkę, trzeba przystąpić do bra­ nia jeńców. Naprzód... Anglicy wstali, szykując się do wyj­ ścia, szyki popsuł im jednak xmiocnik dr. Stodoli, ów Franc. Paw el«. Pawełek miał urlop w kieszeni i bynajr.niej nie miał zamiaru dać się wziąć do ńewoli. Bez wahania złapał wielką próbóvjkę z desty­ lowaną wodą i zaczął pryskat tą wodą na twarze Anglików.

Kongres kluba łysych Amerykanie mojq hum or... W Nowym Jorku odbędzie się wkrót­ ce XX doroczny kongres kii hu łysych, obejmujący całe Stany Zjedno; zone Ame­ ryki Północnej. Założycielem tego niezwyi fego klubu jest Niemiec Johannes Rodem: yer, który osiadł w Ameryce. W związl i z zbliża­ jącym się kongresem, przedst wiciel po­ ważnego pisma nowojorskiego ,prosił za­ łożyciela klubu łysych o wy\\ ad. Rodemeyer oświadczył, co następu e: „Łysina jest doskonałym środkiem przeciwko nadmiernej pobudliwości. W y­ polerowano łysiny naszych stowarzyszeń świecą z niepomniejszoną siła j naprzekór wszystkim wstrząsającym zjawiskom na świecio i rozjaśniają nasze dusze aż do najtajniejszych zakątków“. Statut klubu łysych mówi: „Człowiek nlo należy do zwierząt, dostarczających futra; czupryna jest mu więj niepotrze­ bna“. Celem klubu jest „odnosić;się z braterskością do tych łudzi, którzy mają ły­ siny, będące znamieniem wyższego czło­ wieczeństwa, znamieniem nadludzi Amerykanom nie można oJjnówić hu­ moru.

Ten niezwykły widok zastanowił do­ ktoś gonił... Pawełek aż za boki się bierze wódcę patrolu. Szorstkim tonem zapytał ze śmiechu, ale dr. Stodoła oburzył się srodze. Pawełka, co właściwie robi. Ale Pawełek nie odpowiedział. Nie ro­ — To jest sprzeczne ze zwyczajami i prawem wojskowem — krzyknął. Wzięli­ zumiał przecież po angielsku. ście mnie do niewoli, to mnie zabierzcie. Na co Anglik powiada po arabska: I dr. Stodoła puścił się pędem za ucie­ — Szu hada? Na to Pawełek z zimną krwią odpo­ kającymi Anglikami. Na ten niespodziewany widok patrol wiada: — Hada cholera — i wciąż opryskuje jeszcze mocniej wziął nogi za pas i zwiększył tempo ucieczki. Zmiatali jak Anglików ową wodą dystylowaną. Trzeba było widzieć wtedy Anglików zające, gnali, jak jeszcze nigdy nie gnała Żadna armia nia świecie nie zmykała w żadna armja. Ale dr. Stodoła dognał ich I zmusił, takim pędzie, jak oni wówczas. Coś nie­ słychanego. Zrzucili z siebie broń, zrzu­ aby go wzięli do niewoli. cili hełmy tropikalne i uciekają, jakby ich

Samoloty na usługach rolnictwa Klezwshłe doświadczenia w Sowietach

Sowiecka Naukowa Akademia Gospo­ darstwa Wiejskiego dokonała szeregu prac doświadczalnych w dziedzinie za­ stosowania awjacji do siewu i do walki ze szkodnikami w gospodarstwie wiejskiem. Jesienią 1931 r. obsiano'z samolotów przeszło 4 tys. ha piasczystej pustyni w Dagestanie specjalnym g a t n ” ’ :em owsa, w celu zatrzymania lotnych piasków i uzyskania nowych terenów pod uprawy roślin pastewnych. Wyniki tego doświadczenia okazały się zadawalające. Siew lnu z samolotu wykazał znaczną wyższość nad zwykłym siewem: jeden samolot był w stanie zas:ać U» ha na godzinę, urodzaj zaś zasia­ nego tym sposobem lnu przewyższał o 4 '.' proc. urodzaj lnu z siewu rzędowego. Samoloty umożliwiają dokonywanie bar­ dzo wczesnego siewu, gdy z powodu roz­ miękłej po roztopach gleby nie można jeszcze używać ani traktorów, ani żywej siły pociągowej. Również dobre rezultaty dały doświad­ czenia z samolotami'w walce z szarańczą

na Syberii Zachodniej. Użycie samolotów do rozpylania po polach środków prze­ ciw szarańczy okazało się 2 i pól raza tańsze od innych sposobów niszczenia tych szkodników. Próby przyspieszenia topnienia śnie­ gów na polach przez opylanie ich z sa­ m o lo t ó w ciemną masą dały podobnie zadav dające rezultaty. Rozpylanie na zas wy zboża siarki, jako środka prze­ ciwko t. zw. rdzy zbożowej miało pod­ nieść urodzaj na polach doświadczalnych na Północnym Kaukazie o 25 do 30 proc. Ogółem zapomocą samolotów zasiano w rb. 23.000 ha pszenicy, 1.600 ha ryżu, 1.100 prosa, 435 gorczycy, 342 owsa, 73 lnu, 3.083 traw, 940 jęczmienia, 490 rnagaro (rodzaj prosa), 195 słonecznika i 13.500 żyta. Razem 45.000 ha. Wobec doskona­ łych wyników doświadczeń, przeprowa­ dzonych w roku bieżącym, w stosunku do wszystkich prawie roślin kłosowych, udział lotnictwa w robotach polnych w przyszłym roku będzie znacznie zwięk­ szony.

flvszuqe Głucha noc listopadowa. Za oknami wi­ cher wyje opętańczo, tłumiąc nikłe płomy­ ki latarń gazowych. Jesienny deszcz tnie cieniutkiemi smugami wody ciemne pro­ stokąty okien. Miło jest w taką noc drze­ mać spokojnie w ciepłym i cichym pokoju. Spokojnie też spało całe miasto, otulone czarnym welonem nocy; kojący sen ogar­ nął wszystkich: bogaczy i nędzarzy. Nie spal jedynie pan Izydor Kugelschwanz. Przewracał się z boku, na bok, tłamsił puchowe bety, targał brodę całą garścią, stękał, spluwał, wzdychał — cały film dźwiękowy urządzał w ciemnej sy ­ pialni. Aż obudził snem sprawiedliwych śpiącą panią Rózię. — Izydor, czy ty się wściekł? — A szlak sol y z trejfen! — Nu, to co jest? — T y się jeszcze pytasz co jest? Co ma być? T y nie wiesz, że jutro jest 22-gol Ja nie mogę przez to zasnąć! — Izydor, ty jesteś m yszuge! Czemu nie masz spać? — Myszuge? Jutro jest ostatni dzień płatności weksla mojego na sto dolary u Pomeranza, a ja go nie mam za co vvykupić! Jak tu można spać? Pani Rózia zaśmiała się cynicznie: T y naprawdę jesteś myszuge. Jak nie masz czem płacić, to po co się martwisz? Ja ci pokażę, że zardz będziesz spał. Pan Izydor usłyszał w ciemnościach, że jego połowica sięga po słuchawkę tele­ fonu. — Czy firma Pomeranz? Tu mówi fir­ ma Kugelschwanz; jutro jest u pana płat­ ny nasz weksel na 100 d o la ry Oznajmiam, że go nie wykupimy z po\\ niema pieniędzy. trza sk , słuchawka opadła na [ yidełki,.tera z, rzekła pani Rózia, on '1 ńie bę­ dzie spał, a ty śpij. TfADDY.

Kgcik dla kob'et

Porządki domowe przed świętami Zb liża się o k res w y tę ż o n e j p ra cy dla pani p sz c z ó ł, 25 gr. u tło czo n ej ż y w ic y I taką ilo ść dom u, o k res p r z e d ś w ią te c z n y . P o w sia c h n ie ­ olejk u te r p e n ty n o w e g o , Ile trzeb a , b y z tej m iesza n in y p o w sta ła m a ść, n a le ż y w m ie sz a ć dłu go zaczn ą sz o r o w a ć 1 b ielić izb ę, w k tórej farbki in d igo, aż kolor m a ści b ę d z ie taki sam , w e w ig iiję p o sta w ią w rogu snop zb o ża , a sian o r o z śc ie lą po sto le , na k tórym b ęd zie le ­ jak k olor m eb li. Tą m aścią za k leja m y szp a ry żał b ielu tk i obrus pod u cztę w igilijn ą z n iep a­ i n astęp n ie p rzecier a m y m eb le aż do p o ły sk u r z y s ty c h dań... W m ie śc ie ró w n ież z a c zy n a ją politurą. D ę b o w e m eb le c z y ś c i s ię , m y ją c je n aj­ się w ie lk ie porząd k i. W o k r e s ie św ią t b ęd ą p ierw letn iem p iw em , k tórem z w ilż y ło się w e ł­ d o m o w n icy w ię c e j n iż z w y k le p r z e b y w a ć w dom u, k tóry w ciągu r o b o c z y c h dni jest dla nianą sz m a tę . N a stęp n ie u zy sk u je się p o ły sk , n acierając m a ścią w e d łu g takiej r e c e p t y : u go­ nich tytk o na k rótk ie g o d zin y p rzy sta n ią . Go­ to w a ć k a w a ł w o sk u , w ie lk o śc i jajka z cukrem ś c ie za w ita ją : zn ajom i i k rew n i. C h ciałob y się , b y w sz y stk im d o b rze b y ło , by w zrok u nie ra­ (J4 jajk a w ie lk o śc i) i d w iem a filiżankam i pi­ z iły ża d n e plam y i s k a z y . W ięc za n ied b an e w a . P r z e s tu d z iw s z y tę m asę, n a le ż y m eble g ru n to w n iejsze p orząd k i za czy n a ją się . T rze­ nią p o sm a ro w a ć. G dy w y s c h n ą , tr z e ć w e łn ia ­ ba z tern z a c z ą ć w c z a s , b y sa m e św ię ta n ie ną szm a tą aż do p o ły sk u . M eb le b e jc o w a n e z a s ta ły panią dom u p rzem ęczo n ą i z d e n e r w o ­ n a leży c o k w a r ta ł p rz e tr z e ć szm a tą w ełn ia n ą , w an ą, b o to p su ło b y ogrom n ie ś w ią te c z n y na­ n a sy co n ą w o sk ie m . P r z y c z y s z c z e n iu d r z e w a p rzy m eblach strój, w k tórym w s z y s c y m ają zn a le ź ć p o ­ trzeb a u n ikać n afty, g d y ż z a w ie r a ona tłu ste, k rzep ien ie, sk u p ien ie i cich ą rad ość. W ię c w zro k p an i dom u p rzeb ieg a b y str o brudne sk ład n ik i. G d y b y m eb le b y ły już tak w s z y s tk ie k ąty m ieszk an ia. N a jg o r sz e , ż e m e ­ u szk o d zo n e, ż e p o w y ż s z e środ k i b ęd ą n ied o ­ sta te c z n e — n ajlepiej k o r z y s ta ć z p o m o c y fa­ ble sta r e już b ard zo z n isz c z o n e . C h cia ło b y się im ta k ż e dać ś w ie ż y i ś w ią te c z n y w y g lą d , ch o w c a . ty m c z a se m w y g lą d a ją tak n iep ozorn ie, p olitura N o w e m eb le m a lo w a n e lub la k iero w a n e są stra ciła już d aw n o p o ły sk , jest p ełn a plam i c z ę s to z m ięk k ieg o d r z e w a i trzeb a s ię z n iesk az. N iek tórych sta ć na k o sz ty o d św ie ż a n ia ml Inaczej o b ch o d zić, a n iżeli w sp o só b p od a­ ich n o w ą politurą. A le m ożn a so b ie ta k ż e s a ­ m y w y ż e j. m em u p orad zić — b ez fa ch o w ca . Z nam y r e ­ P olitu rę o d n a w ia m y ta k ż e d w u lub trzy ce p tę z a sły sz a n ą u d o św ia d c z o n e j g o sp o d y n i, ra zy ro czn ie, a w ię c n ajlepiej p rzed w lelk iem l rece p tę, w ed łu g k tórej d aw n i lu d zie o d ś w ie ­ św ię ta m i. D o ś w ia d c z o n e g o sp o d y n ie za p ew n ia ­ żali sta r e m eb le tak, że z a w s z e b y ły p ięk n e. ją, ż e sk u tek je st d o sk o n a ły . M eb le tak p ie­ P r z e z kurz, w ilg o ć , p a len ie w p iecach , p alen ie lę g n o w a n e są ślic z n e 1 z p rzy jem n o ścią spo­ p a p iero só w i w y z ie w y d o m o w n ik ó w tw o r z y c z y w a na ntch ok o, u k a ż d e g o c z ło w ie k a tak się n ied o strzeg a ln y , p ra w ie w ilg o tn y op ad , bard zo żą d n e w rażeń e s te ty c z n y c h . t w o r z ą c y razem z kurzem na m eb lach c h o ćb y n ajstaran niej od k u rzan ych cien iu cb n y osad na d r z e w ie . A oto rece p ta . T rzeb a k aw ał barchanu zm ią ć i o w in ą ć m ięk kiem starem p łótn em . Na to d aje się d w ie krople olejku m ig d a ło w e g o i d w ie krople c z y ­ Minister Wojny St. Zjedn. Hurley wy­ ste g o sp irytu su . N a stęp n ie n a leży tr z e ć poli­ turę, p rzycisk u jąc sz m a tę d ość siln ie. P r z e z głosił na zgromadzeniu publicznem mo­ takie siln e 1 p ręd k ie ta rcie o g r z e w a s ię d r z e ­ wę, w której dowodził konieczności w o i sch o d zi brud, b e z u ż y w a n ia w o d y , n ad - zwiększenia armii lądowej. Stan liczeb­ w y r ę ż a ią c e j z a w s z e n ieco politurę. ny armji Stanów Zjedn. powinien być C h od zi o to, b y nie p ra c o w a ć od razy na zb y t w ielk ich p rzestr zen ia ch , ale skupić u w a ­ podniesiony do 14 tysięcy oficerów i 165 tys. szeregowych (dotychczas stan wy­ gę n arazie na m ałej c z ę ś c i p ow ierzch n i i do­ i 120 tys. szerego­ piero, g d y ta o c z y s z c z o n a , zab rać się do n a­ nosi 12,800 oficerów stęp n ej c z ę ś c i. Zanim s ię p rzech od zi do n iej, wych). Poza tern minister żądał kredy­ n a leży p rzesu n ąć n ie c o zab ru d zon y k a w a łek tów na zmodernizowanie zaopatrzenia płótn a i na jeg o c z y s tą c z ę ś ć d ać zn ow u po armji i podwyższenie żołdu. Ze sprawo­ d wi e ’ rop ie o !e ;ku i sp irytu su . C zasem tr a ­ zdania ministra wynika, iż fleta powietrz­ fiały • ; r y sy na p olitu rze. W takim razie n a ­ z le ż y sp o rz ą d z a ć kit, w ed łu g n astęp u jącej re­ na St. Zjedn. liczy 1.814 samolotów, czego 1041 bombowych. ce p ty :

O powiększenie armii Stanów Z}edno