R O B E R T B I E L E C K I AUSTERLITZ

HISTORYCZNE ROBERT BITWY BIELECKI AUSTERLITZ 1805 jlfydawnictwo Bellona Warszawa 1993 WSTĘP Bitwa pod Austerlitz należy do tych kilkunastu wie...
3 downloads 2 Views 8MB Size
HISTORYCZNE

ROBERT

BITWY

BIELECKI

AUSTERLITZ 1805

jlfydawnictwo Bellona Warszawa 1993

WSTĘP

Bitwa pod Austerlitz należy do tych kilkunastu wielkich batalii, o których zwykło się mówić, że miały decydujący wpływ na losy świata. Czyż nie oznaczała ona kresu austriackiej przewagi w Niemczech i nie ustanowiła na całą niemal dekadę napoleońskiego porządku na kontynencie europejskim? Jednocześnie jest powszechnie uznawana za najświetniej­ sze zwycięstwo Napoleona, za szczyt jego militarnych osią­ gnięć, za niedościgły wzór sztuki wojennej dla wodzów następnych pokoleń. Mówi się przecież w tym wypadku o „apogeum cesarstwa" i wspomina „słońce znad Auster­ litz" jako symbol najlepszych dni Wielkiej Armii. Sam Napoleon, rozpamiętując na wyspie Św. Heleny swą drogę życiową, powracał często myślami właśnie do tej bitwy, wskazując na jej kapitalne znaczenie we własnej karierze wojennej. Czy jednak tak właśnie było w rzeczywistości, czy to, co zwykło się już uważać za pewnik i rzecz przesądzoną, od­ powiada istotnie stanowi faktycznemu, znajduje potwier­ dzenie w przebiegu wydarzeń na polu bitwy i w jej rezul­ tatach? Czy nie mamy tu do czynienia z pewną manipula­ cją, z automatycznie powielaną legendą, która zaczęła się wieczorem 2 grudnia 1805 r., a może nawet jeszcze przed samą batalią? Przypomnijmy, w jakim momencie napoleońskiej epopei rozgrywała się kampania 1805 r. i kończąca ją bitwa pod Austerlitz. Była to pierwsza kampania Napoleona - już nie

generała republikańskich wojsk rewolucyjnych, nie trochl awanturniczego dowódcy ekspedycyjnego korpusu nad Niitanie monarchia z dynastią burbońską. Władza cesarska lem, nie pierwszego konsula, ale imperatora, władcy FranŁie była jeszcze w pełni umocniona i zwycięstwo na polu cuzów. Utrzymywał on wprawdzie, że jest co najmniejlwalki miało dać jej swoisty legitymizm. równy innym monarchom, ale musiał to jeszcze udowodnij Korzenie kampanii 1805 r. - a więc także bitwy pod - właśnie na polu walki - narzucając innym swą wolę. l\usterlitz - to wreszcie rywalizacja Napoleona z carem Bitwa pod Austerlitz była też pierwszą, jaką stoczyłAleksandrem I. Obaj byli niemal w tym samym wieku, Napoleon po długiej, bo ponad czteroletniej przerwieŁ w każdym razie należeli do tego samego pokolenia, w której nie tylko po trosze zapomniano już o jegcMleksander I marzył o sławie wielkich wodzów, zazdrościł wojennych sukcesach, ale nawet zaczęto kwestionowanej Bonapartemu, a jednocześnie poczuwał się do wielkiej wodzowskie talenty, twierdząc, że Francja ma innych, misji ratowania Europy przed zaborczością francuskiego lepszych generałów jak chociażby Jean Moreau. Niezależi imperatora. Austerlitz było pierwszym starciem, które mia­ nie więc od absolutnej konieczności narzucenia przeciwfo zadecydować, jak ułożą się późniejsze ich stosunki, nikowi swej woli politycznej i zmuszenia go do ustępst\J I J e s z c z e J e d n o - W o J n y napoleońskie - rzecz z pozoru Napoleon musiał także udowodnić, że nadal jest znakomiŁaradoksalna - rozgrywały się nie tylko na polu walki, tym wodzem, któremu nie mogą dorównać najlepsi generaJT°czyły się również na łamach prasy, w salonach hteracłowie rosyjscy i austriaccy fkich, teatrach, księgarniach, wszędzie tam, gdzie tworzyła Wszystko to sprawia, że warto przypatrzeć się bliżej!^ ° P i n i a P u b l i c z n a > g d z i e m o z n a « W 0 kształtować, w jakich warunkach i okolicznościach doszło do k a m p a n i ^ r a b i a ć w e d ł u S z § ó r y Palonych t e z - Napoleon był chyba 1805 r. oraz zastanowić się, jakie były jej cele z punktJpierwszym, który dostrzegł, jak kapitalne znaczenie ma widzenia interesów cesarza Ipropaganda. Zorientował się, ze to, co przegrało się na obo owisku m o z n a o d r o b i ć umie Korzenie tej kampanii są wielostronne. Przede w s z y s t | P J ' Jetnymi działaniami w kim polityczne. Chodziło tu więc o rywalizację z Anglią| redakcjach gazet, jeśli dysponuje się ku temu odpowiedo śmiertelne zmagania francusko-brytyjskie najpierw w k o | m m i l u d z m i i środkami. ..... loniach i na morzach, a potem na kontynencie europejl Pamiętajmy, że w początkach XIX stulecia w wielkich skim. Chodziło także o frontalne starcie dwu s y s t e r n ó w l w y d a r z e n i a c h ' t a k i ° h w ł a s m e J a A u s t e r l l t z ' b r a ł a u d z i a ? Starego Porządku, bronionego przez Rosję i Austrię o r a J t y l k o n i e z n a c z n a część narodu, a nawet nieznaczna częsc nowego ładu, którego uosobieniem była Francja, jeszcze!™- N i e t y l k o z o ł n i e r z e szeregowi, ale nawet oficerowie do niedawna rewolucyjna i republikańska, a teraz j u j ^ s t n i c z ą c y w bitwach nie bardzo rozumieli co się wokół wprawdzie cesarska, niemniej jednak wciąż budząca n a - T ? d z i e j e - W i e d z i e l i wprawdzie kto odniósł zwycięstwo, dzieje uciemiężonych narodów Europy i niosąca nadali*. k t o , z o s t a ł pokonany, ale nie byli w stanie prawidłowo postęp socjalny locenic, czy było ono przekonywające, czy tez wywalczone Korzenie tej kampanii to także sytuacja wewnętrzna 'z trudem i czy wszystkie szanse na sukces zostały wykorzyFrancji. Napoleon był cesarzem zaledwie od roku i od s ane -.Bitwy takie, jak Austerlitz rozgrywały się na przeW l d u wyniku tej wojny zależało, czy zaprowadzony p r z e z e ń f ™ kilometrów, często w terenie pagórkowatym z o ł n i e r z e z nowy ustrój utrzyma się, czy też nastąpi powrót do daw- ' lewego skrzydła nie wiedzieli, co dzieje się Ce rum c z y n a nych form republikańskich, a być może przywrócona z o - T f P r a w y m s k fydle- Nie orientował, się na • wet, jak walczy sąsiednia dywizja, bo sami byli po-

chłonięci bojem, a zresztą pole batalii spowite było niemal zawsze kłębami dymu armatniego. Wiadomości rozchodziły się powoli. O wynikach bitwJ wiedzieli najpierw tylko ci, do których adresowane były de­ pesze wysyłane przez Napoleona bądź jego marszałków.! JAK PRZEPRAWIĆ SIĘ Na przykład przez wiele tygodni cesarzowi udawało się PRZEZ KANAŁ LA MANCHE? ukrywać tragiczny stan Wielkiej Armii cofającej się w 1812 r. spod Moskwy. Zanim wiadomość o zagładzie dotarła do Paryża, Napoleon przybył sam nad Sekwanę, by podjąć przygotowania do nowej kampanii. Miał jeszcze czas, bj osobiście zredagować słynny 29 biuletyn, w którym dosyć umiejętnie pomniejszał zakres strat, a wydając jednocześni! Kiedy 19 brumaire'a roku VII (10 listopada 1799) Napole­ dyspozycje o nowym poborze stwarzał wrażenie, że cesarl on Bonaparte dokonał zamachu stanu, obalając Dyrek­ toriat, opinia publiczna przyjęła to z wyraźnym zadowole­ ska potęga wcale się nie załamała. niem. Liczono na to, że ten zdolny generał zapewni naresz­ Wszystkie te elementy razem wzięte - przyczyny kami cie krajowi pokój po ponad ośmiu latach nieustannych panii 1805 r., cele polityki zagranicznej i wewnętrznej, jaki! wojen i ścierania się ze wszystkimi niemal armiami Europy. miała spełnić bitwa pod Austerlitz, a wreszcie ogromni Pokoju pragnęły zwłaszcza te warstwy francuskiego społe­ możliwości manipulacji propagandowej - sprawiają, że trze! czeństwa, które najbardziej zyskały na rewolucyjnych prze­ ba uważnie przypatrzeć się zarówno przebiegowi batalii mianach. Chciały wreszcie w poczuciu bezpieczeństwa ko­ jak i zanalizować jej wyniki i pierwsze relacje powstał! rzystać z wywalczonej z takim trudem uprzywilejowanej z inspiracji Napoleona. Dopiero wówczas będziemy mogB pozycji. odpowiedzieć na pytanie: czy rzeczywiście cesarz okazał sil znakomitym wodzem, czy też mamy tu do czynienia z utai Bonaparte dokonał zamachu stanu w dużym stopniu lentowanym propagandystą, który starał się wyprowadził kierowany własną ambicją. Niemniej jednak doskonale w pole zarówno dwory europejskie, jak i własną opinii wyczuwał to społeczne oczekiwanie, to powszechne prag­ publiczną, narzucając podkoloryzowany obraz tego, ca nienie silnej władzy państwowej, która zapewniłaby krajo­ wi spokój wewnętrzny i bezpieczne granice. Po kampanii wydarzyło się pod Austerlitz. 1800 r., po zwycięskich dla Francuzów bitwach pod Marengo i Hohenlinden udało mu się 9 lutego 1801 r. zawrzeć pokój z Austrią w Luneville. Już wcześniej podpisano traktaty pokojowe z Hiszpanią i Prusami. Rosja sama wycofała się z wojny i jej armie nie zagrażały już Repub­ lice. Pozostawała jeszcze Anglia, która była zresztą or­ ganizatorką dotychczasowych koalicji antyfrancuskich. Anglia. znajdowała się w stanie wojny z Francją od '792 r. Rząd angielski sądził, iż rewolucyjne wstrząsy osłabią do tego stopnia przeciwnika, że Wielka Brytania będzie mogła zapewnić sobie zdecydowaną przewagę w ko-

8

9

loniach i panowanie na morzu. Francję uważano zresztą za landii wszystkie zagarnięte w czasie wojny kolonie z wyjąt­ głównego wroga od czasu, kiedy korpus ekspedycyjny gen. kiem wyspy Trynidad i holenderskich posiadłości na Cej­ _Jeajaa_Rocharnbeau wspierał armię amerykańską w wojnie lonie. Republika Batawska (Holandia) odzyskiwała nawet o niepodległość Stanów Zjednoczonych. Wybuch rewolu-j Przylądek Dobrej Nadziei - swą kolonię na samym połu­ cji, a potem obalenie Ludwika XVI traktowano więc jako dniu Afryki o wielkim znaczeniu strategicznym. Anglicy swego rodzaju karę bożą, która spadła na zdradziecką] obiecywali też ewakuować Maltę i Elbę. Artykuł 8 traktatu Francję. Partia wojny - zwolennicy kontynuowania dziaJ stanowił, że posiadłości Wysokiej Porty powinny być utrzy­ łań militarnych - była w Londynie bardzo wpływowa. mane w nienaruszonym stanie - tak jak przed wojną. Ponieważ jednak Anglia była krajem o wiele słabiej zalud­ Oznaczało to, że Anglicy winni też ewakuować Egipt, gdzie nionym niż Francja, nie sposób było prowadzić tej wojny znaleźli się w 1801 r. zmusiwszy do kapitulacji francuską tylko własną armią. Dlatego rząd, kierowany przez konser­ armię gen. Jacąuesa Menou. W zamian za te wszystkie, watystę Williama Pitta - zaciekłego wroga Francuzów) niemałe przecież ustępstwa, Francja zobowiązała się ewaku­ - starał się to czynić za pośrednictwem innych mocarstw ować Neapol i Państwo Kościelne. Traktat nie mówił nato­ kontynentalnych, przede wszystkim Austrii, Prus, Rosji miast nic o Belgii, lewym brzegu Renu i północnej Italii, i Hiszpanii. Nie żałowano na ten cel złota, wspierano też a więc o terytoriach, które Francja zajęła w wyniku rewolu­ francuskich.rojalistów, pragnących przywrócić monarchię cyjnych kampanii. Anglia wprawdzie nie uznawała oficjalnie i osadzić na tronie Ludwika XVIII. Wszystko to jednak tych zdobyczy, ale też - właśnie ze względu na powszechne kosztowało ogromne sumy, tak że dług publiczny rządJ pragnienie pokoju - nie domagała się ich ewakuowania K angielskiego zwiększył się w latach 1793-1801 aż o 340 Bonaparte zdecydował się na zawarcie pokoju z kilku milionów dukatów. Po pokoju w Luneville zaczęto więł względów. Przede wszystkim francuskie społeczeństwo by­ zastanawiać się, czy nie nadszedł czas, aby zakończyć ło tak wyczerpane dziesięcioletnim konfliktem zbrojnym, i wojnę, tym bardziej że Anglia znalazła się teraz w izolacji. że nie sposób było oczekiwać od niego dalszych wyrzeczeń ' Na kilka dni przed podpisaniem francusko-austriackiegcl bez ryzyka nowych wstrząsów. Pierwszy konsul był zresztą pokoju w Luneville, 2 lutego 1801 r. William Pitt zmuszol świadomy, że ci, którzy wynieśli go ku władzy, oczekują od ny był podać się do dymisji. Jego następca Addingtoa niego co najmniej kilku lat pokoju. Trudno więc było nie podjął rozmowy z Francuzami, które doprowadziły dJ spełnić tych oczekiwań. Francja wymagała też pokoju dla podpisania 1 października preliminariów pokojowych. EnI przeprowadzenia reorganizacji wewnętrznej: umocnienia tuzjazm londyńskiej ulicy był taki, że na wieść o rychłym nowego ustroju, wprowadzenia sprawnie działającej ad­ pokoju tłum przechodniów wyprzągł konie z karety frani ministracji, zreformowania sił zbrojnych, likwidacji po­ cuskiego negocjatora gen. Lauristona i w triumfie, wznoi wstania szuanów w Wandei, zapewnienia bezpieczeństwa sząc radosne okrzyki na cześć Bonapartego, przeciągnął na drogach opanowanych często przez bandy przestępców. Ten pokój był wreszcie potrzebny samemu Bonapartemu powóz aż do jego •rezydencji. dla umocnienia pozycji osobistej. Nie zamierzał on zado­ 25 marca 1802 r. - po długich i trudnych rokowaniacl walać się stanowiskiem pierwszego konsula i oddawać po - brat pierwszego konsula, Józef Bonaparte, i angielski kilku latach z takim trudem wywalczonej władzy. generał lord Cornwallis podpisali w Amiens traktat pokcl jowy kończący dziesięcioletnią wojnę. Do traktatu dopusz­ czono też Hiszpanię i Holandię. Anglia zpbowiązywała sil M. P h i l i p p s o n , La Paix a"Amiens et la politiąue generale de zwrócić Francji oraz sprzymierzonym z nią Hiszpanii i Hol Napoleon, Paris 1902, s. 286-318.

11

10

Bardzo szybko okazało się jednak, że ów pokój nie może być trwały. Anglików niepokoiła przede wszystkim polity­ ka kolonialna Bonapartego. W otoczeniu pierwszego kon­ sula było wielu ludzi wywodzących się z Antyli (m.in. jego żona, Józefina de Beauharnais, urodzona na Martynice), którzy nalegali, aby energicznie zajął się odbudową fran­ cuskiego imperium kolonialnego. Ta grupa nacisku była na tyle wpływowa, że nazywano ją_pąrtią kreolską. W chwili gdy Bonaparte stawał na czele Republiki, francuskie posiadłości kolonialne ograniczały się do San Domingo, zresztą ogarniętego murzyńskim powstaniem, Gwadelupy, którą potrafił obronić przed Anglikami miej­ scowy garnizon, oraz Gujany, ale ta z racji fatalnego klimatu wcale ich nie nęciła. Dochodziło do tego kilka nadmorskich faktorii w Senegalu oraz wyspy Bourbon i Ile de France na Oceanie Indyjskim. Podczas rokowań poprzedzających traktat w Amiens Bonaparte stanowczo domagał się zwrócenia posiadłości kolonialnych zagarniętych przez Anglików. Uzyskał to, że j na mocy owego układu Francja odzyskała Saint-Pierre ] i Miquelon w Ameryce Północnej, Martynikę, Tobago I i Santa Lucia na Morzu Karaibskim, wyspę Goree u wy-1 brzeży Senegalu, Seszele na Oceanie Indyjskim oraz pięć I miast na wybrzeżu Indii. Szczególnie cenne były Antyle, I gęsto zaludnione i bogate swymi plantacjami trzciny cuk-1 2 rowej . Bonaparte - pod wpływem „partii kreolskiej" - zajął się I energicznie odbudową imperium kolonialnego, koncen-1 trując uwagę na strefie Morza Karaibskiego. 1 paździer-1 nika 1800 r. dwór madrycki w tajnym porozumieniu z San I Ildefonso zgodził się przekazać Francji Luizjanę - swą I posiadłość wzdłuż dolnego biegu Missisipi - w zamian za I rozszerzenie księstwa Parmy. To postanowienie było utrzy­ mywane w tajemnicy i właśnie dlatego Bonaparte, przygo­ towując się do przejęcia Luizjany, przystąpił wiosną 1802 do organizowania 3-tysięcznego korpusu w holenderskir L. M a d ę lin, L'avenement de l'Empire, Paris 1939, s. 12.

porcie Helvoet-Sluys pod kryptonimem „ekspedycja do \ Flessingi". Na czele korpusu stanął najpierw gen. Jean Bernadotte, a potem gen. Claude Victor - późniejsi mar- ' szałkowie, co wskazuje na znaczenie, jakie pierwszy konsul przywiązywał do tego przedsięwzięcia..^ j Innym przejawem rosnącego zainteresowania Antylami było wysłanie na San Domingo ekspedycyjnego korpusu sen. Victora Leclercka, który ożeniony z Paulina Bonapar­ te był szwagrem pierwszego konsula. Ekspedycja wyruszyła wkrótce po podpisaniu preliminariów pokojowych, jeszcze przed zawarciem traktatu w Amiens. Celem wyprawy było stłumienie murzyńskiego powstania i przywrócenie na An­ tylach takiego stanu rzeczy, jaki istniał przed rokiem 1789. Dla Anglików wszystkie te działania miały jednoznaczną wymowę - oznaczały, że Francja zdecydowana jest roz­ szerzyć swe imperium kolonialne i że traktat pokojowy w Amiens jest tylko chwilową przerwą w rywalizacji o pa­ nowanie na Karaibach. Dlatego też rząd angielski po­ stanowił działać na zwłokę i maksymalnie opóźniać prze­ kazanie Francuzom przynajmniej niektórych posiadłości kolonialnych. Dotyczyło to wyspy Goree, Seszeli i miast na wybrzeżu Indii. Były też inne przyczyny ponownego wzrostu napięcia między Paryżem a Londynem. Podpisując pokój w Amiens Francja zobowiązała się pośrednio, iż nie wykroczy swym terytorium narodowym rx>za naturalne granice, takie jak Pireneje, Alpy czy Ren.; Tymczasem 11 września 1802 r. - ku powszechnemiizaslćoczeniu - Bonaparte przyłączył do Francji Piemont, y więc tę część dawnego królestwa Sardynii, która leżała już po wschodniej i południowej stronie Alp. Wojska francuskie zapewniły sobie kontrolę nad przełęczami Św. Bernarda, Mont Cenis, Mont Genevre, Tende i Larche. Co więcej, 28 sierpnia 1802 r. Bonapar­ te oderwał od Republiki Helweckiej (Szwajcarii) kanton Valais, by uzyskać łatwiejszy dostęp do przełęczy Simplon. Nie ulegało wątpliwości, że Francuzi wcale nie rezygnują z kontroli nad równiną nadpadańską i że chcą utrzymać w swej strefie wpływów znaczną część Lombardii. Ich

12 garnizony wciąż pozostawały w środkowych i południo­ wych Włoszech, nie zamierzano ewakuować portów neapolitańskich. W odpowiedzi na to Anglia zwlekała z przeka­ zaniem Malty zakonowi joanitów 3 . W sierpniu 1802 r. - wypełniając postanowienia pokoju z Amiens - Bonaparte wycofał wojska francuskie ze Szwaj­ carii. Wnet potem wybuchła tu wojna domowa, a wobec przeciągającego się chaosu pierwszy konsul zwołał do Pa­ ryża przedstawicieli kantonów, narzucając im tzw. Akt Mediacyjny z 19 lutego 1803 r. Akt ten zapewniał mu dominującą pozycję i sprawiał, że Republika Helwecka stawała się znów w pełni zależna od Francji. . Kolejnym dowodem, iż Francja zamierza zapewnić sobie mocarstwową pozycję na kontynencie - nie ograniczając się wcale do granic naturalnych - był sojusz zawarty przez Bonapartego z elektorem bawarskim Maxem Józefem. W zamian za 12 tysięcy kilometrów kwadratowych ziem oddanych Francji na lewym i prawym brzegu Renu (m.in. Mannheim i Heidelberg), Bawaria aktem z 25 lutego 1803 r. otrzymywała 17 tysięcy kilometrów kwadratowych, na co składały się aż 83 drobne państewka niemieckie: między innymi wolne miasta, opactwa i biskupstwa w rodzaju Pasawy czy Salzburga. Nie ulegało wątpliwości, że Bonapar­ te chce stworzyć z Bawarii rodzaj wysuniętego bastionu, który pozwalałby armii francuskiej znaleźć się od razu głęboko w Niemczech bez konieczności wywalczania sobie linii komunikacyjnych po wschodniej stronie Renu. Pokój z Anglią trwał tylko czternaście miesięcy. Bona­ parte, rozdrażniony uporem Brytyjczyków, którzy nie chcieli ewakuować Malty, obraził publicznie ambasadora lorda Withworta podczas przyjęcia w salonach pałacu Tuileries. 12 maja 1803 r. ambasador opuścił Paryż. Trzy dni później przedstawiciel Francji w Londynie otrzymał deklarację wojny, a 16 maja angielska korweta „Doris" I ostrzelała francuską jednostkę ,,1'Affronteur" w porcie Au- I dierne. Było to pierwsze starcie nowej wojny brytyjI sko-francuskiej, która miała trwać aż do upadku Napoleona. I 3 I J. T u l a r d , Le Grand Empire, Paris 1982, s. 63.

13 Ten konflikt zbrojny nie zaskoczył pierwszego konsula, już wcześniej przewidywał jego nieuchronność i 25 marca 1803 r. rozkazał szefowi sztabu gen. Louisowi Berthierowi wysłać do Boulogne-sur-Mer - niewielkiego portu nad kanałem La Manche - dodatkowe oddziały wojska, ar­ tylerię, amunicję i zaopatrzenie. Wraz z wybuchem wojny przed Bonapartem rysowało się kilka możliwości. Teoretycznie mógł próbować działań zbrojnych w koloniach, czyli kontynuować dzieło rozsze-' rzania francuskiego imperium. Wiosną 1803 r. wiedział już jednak, że odzyskanie San Domingo nie jest możli­ we. Korpus gen. Leclercka był zdziesiątkowany, przetrze­ biony żółtą febrą i zmaganiami z Murzynami. Sam Leclerc zresztą zmarł 2 listopada 1802 r. Ta koncepcja rozszerzania imperium kolonialnego w re­ jonie Karaibów groziła konfliktem ze Stanami Zjednoczo­ nymi. Rząd amerykański był nie na żarty zaniepokojony postanowieniami traktatu z San Ildefonso i przygotowa­ niami do wyprawienia z Europy ku Luizjanie korpusu gen. Victora. 18 kwietnia 1802 r. prezydent Jefferson oświadczył w Kongresie, że „nie ma takiego miejsca na kuli ziemskiej, które byłoby większym zagrożeniem dla Stanów Zjedno­ czonych niż Nowy Orlean pod obcym panowaniem". No­ wy Orlean - stolica Luizjany, którą Francuzi zamierzali przejąć od Hiszpanów - zamykał ujście Missisipi i Amery­ kanie czuli się zagrożeni perspektywą, iż znajdzie się tam silny francuski garnizon. Dlatego 12 kwietnia 1803 r. do Paryża przybył wysłannik rządu amerykańskiego, James Monroe, by zaproponować Bonapartemu kupno Nowego Orleanu za 20 milionów dukatów. Ten - przeświadczony już, że budowa imperium kolonialnego na Karaibach jest nierealna - sam wystąpił z propozycją sprzedania całej Luizjany za 80 milionów. Odpowiedni traktat został podpisany 30 kwietnia i Francja - nie dysponująca wystarczającą flotą - zrzekła się Luizjany na rzecz Amerykanów, re zygnując ostatecznie z budowy własnego imperium kolonialnego w tej części świata.

14 Inną możliwością działań przeciwko Anglii było podjęcie próby inwazji na Wyspy Brytyjskie. Gdyby rzeczywiście udało się Francuzom przedostać na drugą stronę kanału La Manche i zająć Londyn - pokój z Anglią byłby zapew­ niony. Kraj ten nie dysponował przecież większą armią lądową i pod tym względem Francja miała nad nim wyraź­ ną przewagę. Już w czerwcu 1803 r. Bonaparte udał się do Boulogne -sur-Mer. Wybrał ten port nieprzypadkowo. To właśnie stąd wyruszył Juliusz Cezar na podbój Brytanii, to stąd próbowano dokonać inwazji za czasów Wielkiej Rewolucji. Pierwsze projekty przeprawy przez kanał La Manche) opracowano już w 1792 r. Kiedy Anglicy zaczęli wspie-i rać powstanie szuanów w Wandei, gen. Lazare Hoche,| któremu powierzono stłumienie owej insurekcji, gorąco; poparł myśl posłania na Wyspy Brytyjskie silnego kor­ pusu ekspedycyjnego. Opracowano kilka wariantów ta-| kiego przedsięwzięcia, brano między innymi pod uwagę możliwość wywołania antyangielskiego powstania w Irlandii. W 1796 r. admirał Muskeyn zaproponował DyrektoriaJ towi przeprawienie przez kanał La Manche armii francusJ kiej na niewielkich barkach desantowych. Przystąpiono nawet w Dunkierce, Boulogne i Calais do ich budowy. PJ zwycięstwie Bonapartego w kampanii włoskiej 1797 r. i pJ zawarciu pokoju z Austrią w Campoformio, Dyrektoria! postanowił przyśpieszyć przygotowania do inwazji na Wy­ spy Brytyjskie. Utworzono „Armię Anglii" i powierzono dowództwo nad nią właśnie Bonapartemu. Ten w lul tym 1798 r. przybył do Boulogne, dokonał inspekcji okol licznych portów, polecił rozbudować urządzenia portowe w Ambleteuse i Calais, ale ostatecznie zdecydował się na wyprawę do Egiptu. W 1801 r., po zawarciu pokoju w Luneville, Bonapartffl znów powrócił do projektu inwazji. Na czele flotylli, która miała przewieźć armię francuską, postawił admirała Latouche-Treville. Ten zdolny admirał zebrał kilkanaście okrę-

15 i toV v w Boulogne i przystąpił do budowy całej serii barek inwazyjnych. Przedsięwzięcie było na tyle poważne, że zaniepokojeni Anglicy zdecydowali się przeciwdziałać. * 3 i 4 sierpnia 1801 r. admirał Horatio Nelson zaatakował Boulogne, ale flota francuska wspierana przez baterie nadbrzeżne stawiła dzielny opór i nie _została zniszczona. 16 i 17 sierpnia sytuacja się powtórzyła-Jaonaparte uznał wówczas, że mimo przewagi Anglików na morzu, operacja inwazyjna ma pewne szanse powodzenia. Polecił przyśpie­ szyć przygotowania i między innymi dzięki temu uzyskał zgodę Brytyjczyków na zawarcie pokoju w Amiens. Teraz, kiedy pokój ten był już zerwany, pierwszy konsul powrócił do pomysłu inwazji. W czasie wspomnianej po­ dróży inspekcyjnej w czerwcu 1803 r. wydał rozkazy roz­ budowy urządzeń portowych nie tylko w Boulogne, ale wzdłuż całego francuskiego wybrzeża kanału La Manche. Polecił też, by rozpoczęto koncentrację wojska, magazyno­ wanie żywności, broni, amunicji, sprzętu 4 . Głównym doradcą Bonapartego w sprawie przygotowań do operacji inwazyjnej był Pierre Alexandre Forfait, inżynier-budowniczy okrętów, w latach 1799-1801 minister marynarki. Bonaparte znał go jeszcze z kampanii włoskiej i jemu też zawdzięczał przygotowanie okrętów do wyprawy egipskiej. Forfait uchodził za wysokiej klasy specjalistę, zwiedził swego czasu stocznie angielskie i był autorem Uwag o marynarce brytyjskiej. Forfait był gorącym zwolennikiem małych jednostek i sądził, że w zupełności wystarczą one do opanowania kanału La Manche i przewiezienia armii inwazyjnej na drugą stronę. Bonaparte poszedł za jego radą i wydał rozkazy rozpoczęcia masowej budowy łodzi i statków rybackich. Sam Forfait został mianowany 24 maja 1803 r. inspektorem generalnym flotylli w Boulogne. Wybór tej koncepcji był kardynalnym błędem. Już wkrót­ ce miało się okazać, że niewielkie jednostki nie są w stanie E. D e s b r i e r e , Projets et tentatiws de debarąuement aux ileś orilanniąues (1793-1805). Paris 1900-1902, s. 115.

17

16

przeciwstawić się angielskim korwetom, fregatom i okręj che floty wojennej. Admirał Latouche-Treville otrzymał tom liniowym. Koncepcja Forfaita obowiązywała jednal| rozkaz wyjścia z Tulonu, przełamania angielskiej blokady kilka lat i był to jeden z powodów, dla których wypraw; i kolejnego uwalniania francuskich okrętów aż do Brestu. do Anglii była przedsięwzięciem z góry skazanym na nie Zgromadziwszy w ten sposób 50 jednostek miał wpłynąć powodzenie. L na wody kanału La Manche i zapewnić osłonę flocie Bardzo szybko okazało się też, że tak wielka flotylla inwazyjnej. Latouche-Treville zdołał istotnie wyjść z Tulonu 24 inwazyjna - trzeba było przecież w pierwszym rzucie prze wieźć kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy - nie jest w stanid maja, odeprzeć flotę brytyjską, ale nie zdecydował się na jednocześnie wyjść z portu. Nie sposób też było trzymać jej popłynięcie ku Kadyksowi. 18 sierpnia zmarł zresztą na na kotwicy na redach portowych. Trzeba było odrzuci* pokładzie swego okrętu flagowego „Le Bucentaure". Wnet pomysł przepłynięcia kanału pod osłoną mgły lub noci potem zmarł admirał Bruix. Napoleon stracił nagle dwu w porze zimowej. Morze - bardzo wzburzone w tyra najzdolniejszych dowódców morskich. W grudniu 1804 r. armia inwazyjna zgrupowana w obo­ sezonie - z pewnością rozproszyłoby jednostki inwazyjne! a najprawdopodobniej duża część z nich uległaby zatopię] zie Boulogne była gotowa do przekroczenia kanału. Ponie­ niu. Z kolei inwazja latem, przy dobrej pogodzie, ni« waż jednak rysowało się poważne niebezpieczeństwo po­ wchodziła w rachubę, bo kanał La Manche patrolowała wstania nowej koalicji antyfrancuskiej, Napoleon zrezyg­ angielskie okręty wojenne i było oczywiste, że nie dopusz-< nował z przerzucenia tej armii do Anglii. Podczas gdy flota czą one słabo uzbrojonych barek desantowych do brytyj-j zablokowana w Breście otrzymała rozkaz wyjścia w morze i symulowania operacji inwazyjnej, francuskie eskadry skich wybrzeży. Trzy razy: 5 listopada 1803 r., 25 marca i 13 kwietnia z Tulonu i Rochefort miały popłynąć na Antyle i przewieźć 1804 r., barki desantowe wychodziły w morze i trzykrotnie tam posiłki dla rodzimych garnizonów. Admirał Missiessy zdołał rzeczywiście opuścić port Gramusiały zawracać ostrzelane przez angielskie fregat]! ves na wyspie Aix 11 stycznia 1805 r. i przewieźć na Rzecz jasna, nie była to jeszcze operacja inwazyjna, a jedy­ nie coś w rodzaju rozpoznania bojem. Niemniej jednak niJ Martynikę i Gwadelupę 6400 żołnierzy. Admirał Villeneuulegało wątpliwości, że w ten sposób Francuzom nie uda ve natomiast wyszedł wprawdzie 17 stycznia z Tulonu, ale niemal natychmiast jego okręty poważnie uszkodziła burza się pokonać kanału. Pozostawała tylko jedna możliwość - opanować choćby i 21 stycznia znalazły się ponownie w Tulonie. Villeneuve na kilka dni kanał La Manche przy użyciu własnej flotył do tego stopnia podupadł na duchu i stracił wiarę w swoje W 1804 r. Wielka Brytania dysponowała 135 okrętami załogi, że zwrócił się do ministra marynarki Decresa o zdję­ wojennymi, przeciwko którym Francja mogła wystawić! cie go z dowództwa. Minister odmówił jednak - co już zaledwie około 50 jednostek. Wszystkie okręty francuskie wkrótce miało okazać się fatalne w skutkach. W marcu 1805 r. sytuacja wydawała się znów korzystna były zresztą zablokowane w portach. W Tulonie znaj­ dowało się 12 jednostek, w Kadyksie 1, Le Ferrol 5,1 dla przeprowadzenia inwazji. Koalicja antynapoleońska Rochefort 5, Lorient 3, Breście 20. Do tego dochodziło 301 nie doszła jeszcze do skutku, ale za to okręty angielskie okrętów w budowie, ale mogły one być gotowe dopiero zal zagarnęły na redzie Kadyksu kilka jednostek hiszpańskich, wracających z Ameryki z ładunkiem złota. Neutralna do kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt miesięcy. W maju 1804 r. Bonaparte podjął pierwszą operację! tej pory Hiszpania zdecydowała się wypowiedzieć wojnę morską, której celem było przerzucenie na kanał La Man- i Brytyjczykom. W ten sposób niespodziewanie Napoleon 2 - Austerlitz 1805

18

19

otrzymał do swej dyspozycji kilkadziesiąt zupełnie niezłycW wniosku, że niezależnie od już istniejącego korpusu in­ okrętów hiszpańskich. Jego plan polegał teraz na skupieniu na Martynie! wazyjnego trzeba stworzyć wielotysięczną armię. Zada­ francuskich eskadr z Tulonu i Brestu oraz hiszpańskiej niem jej byłaby osłona granic rdzennej Francji i odparcie eskadry z Kadyksu. Zebrawszy się na Antylach eskadry teł ewentualnego najeźdźcy. Stopniowo, w miarę jak załamy­ stanowiąc już bardzo poważną siłę, miały popłynąć kil wały się kolejne operacje morskie, zadanie sformowania Europie i osłonić jednostki inwazyjne na kanale La Man-J licznej armii osłonowej zaczęło górować nad potrzebami korpusu inwazyjnego. Tak zrodziła się idea Wielkiej Armii. che. Villeneuve opuścił Tulon 30 marca 1805 r. Blokujący te ni port admirał Nelson popłynął na południowy wschód sądząc, że Francuzi zechcą - być może - powtórzyć eks-j pedycję do Egiptu. Dzięki temu Villeneuve dotarł do Car-i tageny, gdzie daremnie próbował pociągnąć za sobą hisz-i pańską eskadrę admirała Salcedo. Ten, nie otrzymawszy] rozkazów z Madrytu, odmówił wyjścia w morze. Francuski admirał popłynął więc do Kadyksu, gdziJ przyłączył się doń hiszpański admirał Gravina z sześcioma okrętami i gdzie uwolniony został - po kilkuletniej bloka-j dzie - francuski okręt wojenny ,,1'Aigle". Miesiąc później! - w połowie maja - cała eskadra dotarła do Martyniki, alei nie zastała tu ani flotylli admirała Ganteaume, który nieg zdołał wypłynąć z zablokowanego Brestu, ani też admirała! Missiessy, który pośpieszył się i odpłynął już ku Europie. I Tak więc raz jeszcze cała operacja spełzła na niczym f i Napoleon nie doczekał się francuskich okrętów wojen-1 5 nych na kanale La Manche . Już wcześniej zresztą zdał sobie sprawę, że inwazja na I Wyspy Brytyjskie jest przedsięwzięciem wyjątkowo trud-1 nym, a najpewniej w ogóle niemożliwym do zrealizowania. I Do końca 1804 r. koncentrował w Boulogne przede wszyst- I kim armię, którą zamierzał wykorzystać w operacji in- I wazyjnej. Kiedy zarysowała się po raz pierwszy groźba I powstania nowej koalicji, która mogłaby uderzyć na Frań- | cję w chwili gdy podstawowa część jej sił będzie zaan­ gażowana po drugiej stronie kanału, Napoleon doszedł do s

R e n o u x, La campagne navale de 1805, „La Revue Maritime" 1976 nr 314, s. 590-604.

21

23

24

25

26

27

28

29

30

31

33

32

3

- Austeilitz 1805

34

35

41

CESARSKA KORONA

'.

42

43

45 l

łapówki w zamian za protekcję przy przyznawaniu omówień na dostawy dla armii. Armia Renu - republikańska, trzymana w ryzach dyscynliny, a P r z y ty™ bynajmniej nie opływająca w dostatki _ na zywana była nieraz „nowoczesnymi Spartanami". Jej bohaterem byłtJiaJx)uxjrAuyer^ne, legendarna już postać wojen rewolucyjnych, który nie przyjął generalskiej nomi­ nacji i zadowolił się rangą kapitana oraz honorowym ty­ tułem „pierwszego grenadiera Francji". W 1800 r., będąc już w rezerwie, zaciągnął się znów do wojska jako prosty żołnierz po to, by uwolnić od poboru ostatniego żyjącego jeszcze syna swego starego nauczyciela języka bretońskiego. Latour d'Auvergne, który dzielił tryb życia prostych żołnierzy, padł pod Neerwinden, trafiony prosto w serce lancą austriackiego ułana. Takich postaci - republikań­ skich bohaterów - było oczywiście więcej i _nie___ulega wątpliwości, że właśnie w Armii Renu bardziej niż w Armii Tfalii przetrwały ideały Wielkiej Rewolucji. Utraciwszy latem 1801 r. dowództwo Armii Renu, Mo­ reau przeszedł do opozycji wobec Bonapartego. Publicznie głosił, że wojnę wygrali jego żołnierze i Marengo nie tylko nie miało większego znaczenia, ale że niewiele brakowało, aby starcie to zakończyło się klęską. Jego zdaniem - co kilkakrotnie powtarzano pierwszemu konsulowi - Bona­ parte jest pozbawiony talentów wodzowskich, a kampania 1800 r. w Italii świadczy, iż nie potrafi poradzić sobie z Austriakami. Ta opinia utrzymywała się w kręgach ludzi niechętnych Bonapartemu. Przy okazji przypominano, że porzucił on w 1799 r. Armię Wschodu, która teraz odcięta od Francji z pewnością będzie musiała złożyć broń przed Anglikami. Świetne zwycięstwo Bonapartego w kampanii włoskiej 1796-1797 poszło jakby w zapomnienie. Kiedy zawarty został konkordat z papiestwem, Moreau i inni bliscy mu generałowie otwarcie potępiał „te kapucynady". Ironizował też na temat Legii Honorowej ustano­ wionej przez pierwszego konsula. Pewnego razu, po­ dejmując liczne grono gości, wezwał swego kucharza i oświadczył, że „mianuje go wielkim oficerem orderu

46

47

48 10 marca podczas narady zwołanej przez Bonapa zastanawiano się, któremu z burbońskich książąt ma paść rola „namiestnika". Nie ulegało wątpliwości, że i stan zdrowia uniemożliwiał Ludwikowi XVIII ryzyk podróż do Francji. Podobnie było z jego bratem, h d'Artois, który nigdy do tej pory nie uczestniczył w z , nych przedsięwzięciach podejmowanych przez rojali; ! nie chcąc narażać własnej skóry. Talleyrand wskaż księcia d'Enghien, młodego Burbona, który od pew czasu mieszkał w badeńskim miasteczku Ettenheim, kilometrów od francuskiej granicy, zresztą za wiedzą dą Bonapartego. Odczytano raport wachmistrza żandarmów Lamo posłanego do tego miasteczka, który miał dyskretnie zorować księcia. Twierdził on - nie zadawszy sobie by zweryfikowano te informacje - że d'Enghien spo się z gen. Dumouriezem, osławionym zdrajcą, który czasu przeszedł na stronę Austriaków, oraz z niej Schmittem, wysłannikiem emigrantów z Londynu, czywistości chodziło o kogoś zupełnie innego - oj Thumery'ego - a ów Schmitt był po prostu Schmi adiutantem księcia. Bonaparte, żyjący od kilku tygodni w napięciu e: nalnym, obawiający się zamachu na swe życie, zdecy się „uderzyć pięścią w stół" i zastraszyć rojalistów, mi się właśnie na księciu d'Enghien. 15 marca wczesnyn kiem szwadron żandarmów prowadzony przez płk. lota uprowadził księcia d'Enghien z Ettenheim i przy go do zamku Vincennes pod Paryżem. Tu odbyła się dia sądu wojskowego - Bonaparte wydał wyrok śi jeszcze przed rozprawą. W tej ponurej aferze znaczna winy spada na Talleyranda, na gen. Savary'ego, osobiście dopilnował, by rozkazy pierwszego konsul stały spełnione we wszystkich szczegółach i który unie liwił d'Enghienowi rozmowę z Bonapartem, jak też ni Hulina, bohatera szturmu na Bastylię, przewodnicz! składu sędziowskiego. W nocy z 20 na 21 marca k skazano na karę śmierci i natychmiast rozstrzelano w

4 listopada 1805 r. pod Steyer 13 pułk piechoty lekkiej z awangardy Davouta zdobywa most na rzekach Enns i Ste­ yer. Obraz Simeona Forta

19 października 1805 r. gen. Mack kapituluje przed Napoleonem wra z całym garnizonem twierdzy Ulm. Rycina Famota

Wojska Murata i Lannesa przecho­ dzą Dunaj 13 listo­ pada 1805 r. Obraz Simeona Forta

Dowódca 3 Korpusu szatek Davout. Rycina Famota

Dowódca 4 Korpu­ su marszałek Soult. Rycina Famota

50

52

53

Zajmując Hanower, Tarent i Brindisi Bonaparte staJ jjj Francja musi liczyć się także z możliwością zbrojsię jednocześnie zapewnić sobie przychylność mocarj ao wystąpienia Rosji. Francuska służba dyplomatyczna europejskich. Wystosował więc listy do króla Prus, ej ' trzegała zresztą Bonapartego, że car Aleksander sonduje Rosji oraz do papieża, w których zrzucał na Anglię J • możliwość zawiązania nowej koalicji i że chciałby lZ powiedzialność za zerwanie pokoju w Amiens. Próbow wciągną^ do niej Prusy i Austrię \ też wysondować możliwość stworzenia systemu sojufl Egzekucja księcia d'Enghien wywołała oburzenie więk­ kontynentalnych, który chroniłby Francję przed wrog« szości dworów Europy. Na razie były to jednak tylko działaniami Brytyjczyków. deklaracje protestacyjne bądź też wrogie Bonapartemu 23 lipca 1803 r. w Brukseli Bonaparte przyjął sekretarl artykuły w zagranicznej prasie. Żadne z mocarstw kon­ króla pruskiego, Lombarda. Proponował Berlinowi z a w j tynentalnych - nawet Rosja - nie było jeszcze gotowe do cie przymierza, ale oferta ta została grzecznie odrzucona nowej wojny. Podobnie też pierwszy konsu[ wystąpił z propozycją, aw Podobnie było z ogłoszeniem cesarstwa 18 maja 1804 r. Rosja podjęła się misji mediacyjnej w sporze francJ Car Aleksander nie uznał tego tytułu, a Ludwik XVIII ko-brytyjskim. Gotów był zrezygnować z Malty pod wa. wystąpił kilka tygodni później z uroczystym protestem. runkiem, że Wielka Brytania przekaże ją Rosji. W zamiai Większość dworów europejskich - bez entuzjazmu - zaak­ za to Brytyjczycy otrzymaliby niewielką sąsiednią wyspę ceptowała jednak tę nową francuską formę ustrojową. Lampeduza. Król Sardynii dostałby natomiast od Franci To właśnie od tego momentu zaczęła w Europie przewa­ sowite odszkodowanie za utracony kilka lat wcześniej żać opinia, że w gruncie rzeczy Napoleonowi nie chodzi Piemont. wcale o opanowanie Wysp Brytyjskich, ale o narzucenie Car Aleksander I przekazał wprawdzie te propozycji Francuskiej dominacji w zachodniej części kontynentu i że rządowi brytyjskiemu, ale ambasador Woroncow, należący. dlatego tak bardzo rozbudował swe siły lądowe. do partii „starorosyjskiej", uczynił to z tak nieprzychylnymi Głównym organizatorem nowej antyfrancuskiej koalicji dla Francji komentarzem, że cała ta pseudomediacja speł­ nie był rząd brytyjski, ale Aleksander I. Ambitny aż do zła na niczym. Właśnie pod wpływem partii starorosyjskiej, przesady, młodszy o osiem lat od Bonapartego, chorob­ otwarcie wrogiej Paryżowi, Aleksander zaproponował Bo­ liwie zazdrościł mu sławy wojennej i politycznych talentów, napartemu „powszechny pokój" pod warunkiem, że Frań- choć jednocześnie zaprzeczał praw do rządzenia Francją. £Ja_wycofa się z Hanoweru i Holandii, odda Szwajcarię Przeświadczony, że jego głównym rywalem na kontynencie i odwoła swe wojska z Italii. W zamian za to Brytyjczycl europejskim jest właśnie Napoleon, starał się żarliwie or­ mieliby poczynić tylko minimalne ustępstwa. Projekt óm ganizować opór przeciwko niemu - najpierw potajemnie, zawierał żądania wobec Francji idące dalej, niż to czyniła a potem otwarcie. nawet strona brytyjska. Bonaparte uznał, że rosyjska mi W tej wyraźnie wrogiej postawie rosyjskiego cara wobec diacja w sporze z Londynem nie ma sensu, bo Petersburg francuskiego imperatora istotną rolę odegrały względy trzyma wyraźnie stronę Brytyjczyków. 30 września 1803 J osobiste. Aleksander doszedł do władzy w wyniku pałaco­ podczas spotkania w pałacu Tuileries pierwszy konsB wego przewrotu, kiedy to w nocy z 23 na 24 marca 1801 r. publicznie oskarżył rosyjskiego ambasadora MarkowJ zamordowany został jego ojciec, car Paweł I. Było po­ o „nieuczciwość", co spowodowało, że ten — na polecenił wszechną tajemnicą, że Aleksander doskonałe wiedział cara - opuścił Paryż. Sprawa stawała się teraz jasna. Obok otwarcie wrogi^ 1 M a d e l i n , op. cit., s. 171.

54

55 Berlinie (z tej racji starał się przyciągnąć Prusy do tvfrancuskiej koalicji), Johann Stadion, który zajmował a d o b n e stanowisko w Petersburgu, a także cała grupa l r » M « A « n iTr/-vL-Ał o r r u r l r f i o / ^ i o T o n i \I/Ct*rvH i oiskowych skupiona wokół arcyksięcia Jana, wśród któ h ],yii gen. Mack, książę Schwarzenberg i gen. CollenW

A

bach. Należący do tej partii pruski dyplomata Friedrich Gentz, który z racji neutralności swego kraju przeszedł na służbę austriacką i został radcą dworu wiedeńskiego, wy­ stosował do wicekanclerza Kobenzla „Memoriał o konie­ czności nieuznawania cesarskiego tytułu Bonapartego". Liczył na to, że jeśli rzeczywiście Wiedeń odmówi Napoleo­ nowi uznania jego tytułu imperatora, to może to do­ prowadzić do zerwania stosunków dyplomatycznych, a w konsekwencji do wojny. Franciszek II był jednak przeciwny wywoływaniu już teraz nowego konfliktu. Pozostawał pod wpływem arcy­ księcia Karola - najwybitniejszego z austriackich dowód­ ców - który ostrzegał, że armia nie jest jeszcze przygotowa­ na do wojny i że brak funduszy na jej reorganizację. Dlatego też, kiedy 2 marca 1804 r. Bonaparte stanowczo zaprotestował przeciwko planom zajęcia przez Austrię okręgu Inn (należącego do Bawarii), dwór wiedeński na­ tychmiast wycofał się z tego przedsięwzięcia. Podobnie też reakcja Austrii po śmierci księcia d'Enghien była bardzo powściągliwa, chociaż francuscy żandarmi uprowadzili go przecież z terytorium należącego do cesarstwa niemiec­ kiego, 11 sierpnia 1804 r. Franciszek II zrezygnował zresztą z tytufu cesarza Rzeszy i ogłosił się monarchą austriackim (jako Franciszek I). Przy tej okazji przybrał nowe godło - dwugłowego czarnego orła w złotym polu. 12 grudnia 1804 r. - jak już była mowa - Hiszpania wypowiedziała wojnę Anglii, oddając do dyspozycji Napo­ leona część swej floty wojennej/") 2 stycznia 1805 r. cesarz wystosował list do Jerzego III, proponując mu zawarcie pokoju. Wygląda zresztą na to, że chciał w ten sposób jedynie zyskać na czasie. Rząd brytyj­ ski nie odpowiedział na tę propozycję, zdecydowany bar-

56

57 rech t e a trach operacyjnych, a więc ogarnąć całą niemal Schodnią Europę. pierwszym zadaniem w rozumieniu Anglików było uwol­ n i ę Hanoweru i przywrócenie tych ziem elektorowi, którym był Jerzy III. W tym celu 20 tysięcy żołnierzy "^oTeTskich miało wylądować w Cuxhaven i połączyć się 12 tysiącami Szwedów oraz 20 tysiącami Rosjan zbierają­ cych się w Stralsundzie - posiadłości szwedzkiej na połu- , dniowo-zachodnim wybrzeżu Bałtyku. Nieco później do tego mieszanego korpusu miała dołączyć 50-tysięczna ro­ syjska armia gen. Leontija Bennigsena - zresztą z po­ chodzenia Hanowerczyka - zbierająca się w Puławach nad środkową Wisłą, a w dalszej kolejności 50 tysięcy Rosjan generałów Buxhówdena i Michelsona koncentrujących się w okolicach Rygi. Te dwie armie rosyjskie miały swoim marszem na zachód skłonić króla Prus do przystąpienia do koalicji. Gdyby istotnie doszło do tego, przeciw Napoleo­ nowi wystąpiłoby 200 tysięcy żołnierzy pruskich. ^ Drugim teatrem operacji militarnych miały być doliny Dunaju i Renu. Tu trzeba było liczyć się z oporem wojsk bawarskich, wirtemberskich i badeńskich sprzymierzonych z Francją. Aby więc jak najszybciej zająć Bawarię i za­ blokować przejścia przez górzyste pasmo Czarnego Lasu zamierzano posłać tam 85 tysięcy Austriaków pod wodzą gen. Karla Macka oraz arcyksięcia Ferdynanda. Kilka tygodni później miała połączyć się z nimi 85-tysięczna armia rosyjska pod komendą gen. Michaiła Kutuzowa zbierająca się na ziemiach polskich. Razem Austriacy i Ro­ sjanie winni byli ruszyć z rejonu twierdzy Ulm ku Renowi, a następnie wkroczyć do Francji. Osobna 25-tysięczna armia austriacka arcyksięcia Jana miała okupować Tyrol i pobliskie przejścia alpejskie. W ra­ zie potrzeby mogła ona wesprzeć Macka w Bawarii bądź też wojska austriackie w północnych Włoszech. Italia była czwartym, ostatnim teatrem operacji wojen­ nych. Sądzono, że tu właśnie dojdzie do decydującego starcia, skoro Bonaparte tu walczył w latach 1796-1797 i 1800, a ostatnio koronował się na króla Włoch. Zamie-

38

rżano więc posłać do północnych Włoch 100 tysięcy AJ riaków pod wodzą arcyksięcia Karola, bez wątpienia ni lepszego z wodzów austriackich. Arcyksiążę miał proyj dzić elitę pułków habsburskich. Jego zadaniem było pod nanie wojsk księcia Eugene Beauharnais - wicekróla ItJ - a następnie wkroczenie do południowej Francji. ArJ książę mógł liczyć na pomoc 36-tysięcznej armii sycylJ kiej, 17 tysięcy Rosjan stacjonujących na wyspie K o l oraz niewielkiego brytyjskiego korpusu ekspedycyjnej z Malty. Wszystkie te wojska miały opanować Neapol, I następnie poprzez Rzym połączyć się z arcyksięciem KaJ lem. W razie potrzeby Rosja gotowa była wprowadzić J akcji jeszcze armię zbierającą się w Odessie. Ponadto Brytyjczycy projektowali otwarcie piątego froJ tu - w Wandei - zamierzając wywołać tam kolejne pi wstanie szuanów. _VVMj805 r. armia austriacka znajdowała się w t r a k J ^gruntownej reorganizacji dokonywanej przez gen. Macka, Ow generał, wywodzący się z ubogiej szlacheckiej rodziny z Anspachu, odznaczył się podczas wojen tureckich, a dzię­ ki protekcji marszałka Laudona uzyskał spore wpływy ni dworze wiedeńskim. Walczył przeciwko Francji już • 1793 r., co prawda ze zmiennym szczęściem. Pięć lal później posłany do Neapolu, próbował reorganizować! tamtejszą armię - zamierzał między innymi zmienić kolor mundurów sądząc, że podniesie to morale jej żołnierzy! - ale został pobity przez gen. Jeana Championneta i dostał się do niewoli. Wiedeń odmówił wymienienia go na jeńców francuskich. Mack, łamiąc dane słowo oficera, zbiegł! i wstąpił na służbę rosyjską. Mimo licznych porażek na polu walki, Mack cieszył s i i opinią doskonałego stratega, a to między innymi dzięki ogłoszonej w 1794 r. pracy Instrukcje dla generałów, w któ-1 rej opowiadał się za działaniami ofensywnymi. W 1804 rl otrzymał dowództwo wojsk austriackich w Tyrolu i Dal-1 macji. Rok później, w związku z przygotowaniami do j wojny z Francją, uzyskał - dzięki protekcji Anglii - stano-1 wisko kwatermistrza, czyli szefa sztabu całej armii habs-1

59 rskiej- Nie ulega wątpliwości, że decydujące znaczenie iało tu poparcie tej części dworu wiedeńskiego, która hvła niechętna arcyksięciu Karolowi i stawiała teraz właś­ nie na Macka. W czerwcu 1805 r. gen. Mack przedstawił projekt refor­ my armii, który miał zwiększyć jej zdolności ofensywne. Cesarz Franciszek zatwierdził ten projekt i kwatermistrz raźno zabrał się do dzieła. Pułki piechoty miały od tej pory składać się z batalionu grenadierów (600 ludzi) i czterech batalionów liniowych (po 800 w każdym), czyli liczyć łącznie 3800 żołnierzy szeregowych i oficerów. Kwatermist­ rzowi udało się wprowadzić te zmiany tylko w niektórych pułkach. W zdecydowanej większości oddziałów obowiązy­ wała w dalszym ciągu dowolność, wynikająca z tego, że dowódcami byli właściciele tych regimentów, którzy zależ­ nie od swych możliwości finansowych rozbudowywali po­ nad miarę bataliony albo też - przeciwnie - redukowali ich liczebność. Maćkowi zabrakło po prostu czasu na przeprowadzenie wszystkich projektowanych zmian. Jego reforma pułków piechoty przyszła za późno i spowodowała dalsze kom­ plikacje. Nie udało mu się także zaopatrzyć armii austriac­ kiej w nowoczesną broń. Piechurzy mieli wciąż karabiny wzoru 1754 o wiele cięższe i mniej celne od francuskich wzoru 1777. Kwatermistrz nie zdołał również wykorzenić praktyki ciągłych zmian w składzie „kolumn", czyli dywizji. Do­ wódcy większych jednostek byli przyzwyczajeni do takich częstych przesunięć, do przenoszenia pułków, a nawet poszczególnych batalionów z jednej dywizji do drugiej. Sami więc nie znali dobrze podległych im regimentów, a szeregowi żołnierze i oficerowie - dowódców wyższego szczebla. Tymczasem Napoleon już od dawna stosował zasadę, że skład dywizji nie powinien ulegać zmianie, co pozwalało po kilku miesiącach wytworzyć ścisłe związki braterstwa broni zarówno między żołnierzami pułków, które wiele razy walczyły ramię w ramię, jak i między Podkomendnymi a dowódcami.

60

61

Poważnym mankamentem armii austriackiej był też i Armia rosyjska przeżywała podobne problemy co austskład narodowościowy. Podczas gdy w Wielkiej Arrn] acka. I o n a r o w n i e ż przechodziła reorganizację, przez co wciąż jeszcze przeważali liczebnie Francuzi, to w wojskacl habsburskich istniała prawdziwa mozaika narodowościJ tary system - ten z czasów cara Pawła - przestał już wa. Służyli tu Niemcy, Czesi, Słowacy, Węgrzy, Polacy! właściwie funkcjonować, a nowy, wprowadzony w 1803 r. Rusini, Rumuni, Chorwaci, a nawet Turcy. Większol orzez Aleksandra I, nie przynosił jeszcze pozytywnych z tych narodowości nie miała zbytniej ochoty nadstawiaj efektów. Regularna armia rosyjska liczyła 541 tysięcy żołnierzy karku „za cesarza" i przy pierwszej okazji żołnierze gotoJ i oficerów, do czego dochodziło 150 tysięcy kozaków. byli rzucić broń, pójść w niewolę albo zdezerterować. Zdecydowana większość żołnierzy - zwłaszcza w piechocie Artyleria austriacka ustępowała - i to znacznie - fraj _ wywodziła się z pańszczyźnianych chłopów. Służba trwa­ cuskiej. Zorganizowana w czterech pułkach po 16 kond ła 25 lat, dlatego ten, którego przeznaczono do wojska, panii (baterii) w każdej, liczyła zaledwie 11 tysięcy l u d a Do stałej praktyki należało już wykorzystywanie piechuJ szedł do armii z niechęcią, a często z rozpaczą. Właściciele rów w obsłudze dział, ponieważ brakowało wyszkolonych! ziemscy wielokrotnie oddawali zresztą do pułków tych kanonierów. Musiało to oczywiście odbić się na skuteczno­ swoich poddanych, których chcieli się pozbyć z racji „wiści ognia. Podobnie też masowo rekwirowano chłopskin chrzycielskiego umysłu" czy też popełnionych przestępstw. konie do ciągnięcia armat, bo brakowało ich na staniej Stąd też element żołnierski nie zawsze stał na przyzwoitym baterii. poziomie. Niemniej jednak rosyjski piechur cieszył się sporym Artyleria wyposażona była w stare XVIII-wieczne działB 3-, 6- lub 12-funtowe, znacznie cięższe, mniej dokładnej uznaniem obcych obserwatorów. Posłuszny aż do abnegai trudniejsze w obsłudze od francuskich systemu Gribeau-I cji, odporny na trudy, a nawet długotrwałe wyrzeczenia, vala. Działa 3-funtowe przydzielone były z reguły dal obywający się małym, zdyscyplinowany potrafił dzielnie poszczególnych pułków. Bardzo rzadko decydowano się naf stawać na polu walki. Zdarzało się jednak, że żołnierz ten tworzenie „wielkich baterii", które mogły przecież zadecy­ bywał brutalny, a nawet bezwzględny, kiedy w podbitym 2 dować o losie batalii. kraju oficerowie pozwalali mu rabować . Jeśli chodzi o zaopatrzenie, to Mack próbował naśladoł Korpus oficerski pozostawiał wiele do życzenia. Stano­ wać system napoleoński, według którego „armia żywi się wiska dowódcze zastrzeżone były w zasadzie dla szlachty. na koszt podbitego kraju". W 1792 r. Austriacy dys­ Otrzymywała je ona bez konieczności wykazania się od­ ponowali zawsze zaopatrzeniem na dziewięć dni, ale musieł powiednim przygotowaniem czy bez zdania egzaminów. li ciągnąć tysiące wozów taborowych. Tym razem Mack Z reguły młodzi oficerowie nie stali na wysokości zadania. zrezygnował z zapasów, ale bynajmniej nie zwiększyło ton operatywności jego armii, bo i tak nie brakowało wozów Bardziej ceniono osobistą odwagę czy bezsensowną brawu­ rę niż spokojną determinację, rozwagę w dowodzeniu, z bagażami oficerów. doświadczenie bojowe. Na niezłym poziomie stała natomiast austriacka kawale^ Car Aleksander przywrócił zasadę, że pułki rekrutowane ria, licząca teoretycznie 58 tysięcy ludzi. Składała się ona I są w jednej guberni i że noszą jej nazwę. Był też zwolen­ z 8 pułków kirasjerów, 6 dragonów, 6 szwoleżerów, 12 j huzarów i 3 ułanów. Większość pułków miała po 8 szwad-J nikiem utrzymania ciągłości w dowodzeniu, jeśli tylko dowódcy batalionów czy pułków odznaczali się przyzwoironów, ale szwadrony te mogły liczyć od 160 ludzi w cięż kiej kawalerii do 210 w lekkiej. S. A n d o l e n k o , Histoire de 1'armee russe, Paris 1967, s. 182.

63

62

tym poziomem kwalifikacji. W ten sposób żołnierze pj zwyczajali się do swego dowódcy i do oficerów, co m i j dodatni wpływ na ich postawę na polu walki. Ponie\J jednak zasadę tę zaczęto stosować dopiero od 1803 r., dvi lata później, kiedy rozpoczynała się nowa wojna z F r a n J pozytywne skutki tej reguły jeszcze nie wystąpiły w szifl szym zakresie. Piechota dzieliła się na liniową - pułki muszkieterćl i grenadierów, oraz lekką - tzw. jegrów. Każdy pu\\ muszkieterski miał jeden batalion grenadierski i dwa muszi kieterskie. Każdy regiment grenadierów składał się nam miast z batalionu grenadierskiego i dwu batalionów t'\M lierskich. Bataliony liczyły po cztery kompanie, z czego w batalionach muszkieterskich i fizylierskich jedna byfef grenadierska. W 1805 r. było 77 pułków muszkieterów oraz dwa samodzielne bataliony, 13 pułków grenadierskicl i 20 pułków jegrów 3 . Każdy pułk liczył 2256 ludzi. Do roku 1806 nie było jednostek większych niż pułk. W czasach pokoju grupowano je w luźnych inspekcjach terytorialnych. Liczba pułków w takiej inspekcji mogłaj wahać się od 3 do 11, zwykle jednak wynosiła 6. Kawaleria rosyjska stała na dobrym poziomie - dorÓMjl nywała austriackiej, a nawet francuskiej. Składała się z 6 pułków kirasjerów, 22 dragonów, 7 huzarów i 3 uła­ nów. Pułki kirasjerów i dragonów liczyły po pięć dwukom-l panijnych szwadronów. Regimenty huzarów miały po dzie­ sięć szwadronów i liczyły po 1900 żołnierzy. Dochodziły doi tego pułki kozaków, nieregularnej jazdy, która w starciach! z lekką kawalerią francuską - huzarami i strzelcami kon­ nymi - potrafiła niejednokrotnie wykazać swą przewagę 4 Na wysokim poziomie stała rosyjska artyleria. Była o n i o wiele lepiej zorganizowana niż austriacka, wyposażona w sprzęt nie ustępujący francuskiej. Rosjanie mieli działa 63

Ph. H a y t h o r n t h w a i t e , The Russian Army of the Napoleonie Wars. Infantry 1799-1814, London 1987, s. 12. 4 Ph. H a y t h o r n t h w a i t e , The Russian Army of the Napoleonie Wars. Cawlry 1799-1814, London 1987, s. 52.

i» funtowe w d w u wersjach - lekkiej i średniej, a także bice-jednorogi o dużej celności i zasięgu ognia. Arleria składała się z 8 pułków po 2 tysiące ludzi w każdym, p łki te obejmowały zarówno baterie lekkie, jak i ciężkie. Słabą stroną armii rosyjskiej była natomiast jej przetarzała taktyka działań w polu. Obowiązywały wciąż reguły zapożyczone z XVIII-wiecznej armii pruskiej, będą­ cej niedościgłym wzorem dla cara Pawła. Z upodobaniem stosowano szyk kolumnowy albo linearny, co powodowa­ ło że wojska rosyjskie były mało zwrotne, a Francuzi mogli zawczasu przewidzieć, jaki ruch wykonają Rosjanie. Nadal obowiązywała też reguła wprowadzona przez Suworowa: „Kula głupia - bagnet zuch!", a więc rezygnowano z ognia salwowego, nie doceniano też znaczenia woltyżerów i walki w luźnych tyralierach. '

65 ielkie- Nie przejmował się też zbytnio przyszłymi działa• mj armii austriackiej w północnej Italii. Posłał tam marszałka Massenę, który z 50 tysiącami żołnierzy miał ooóźniać marsz arcyksięcia Karola i nie dopuścić do tego, uy Austriacy przedostali się do południowej Francji, yy Neapolu komendę nad wojskami francuskimi objął gen. Gouvion Saint Cyr. I on także miał opóźniać marsz przeciwnika. ULM Za główny_ teren działań militarnych uznał Napoleon dolinę Dunaju. Tędy bowiem nieprzyjaciel najszybciej 'mógł dotrzeć do granic Trancji. Ponieważ swoistą sferę buforową chroniącą Francję stanowiła sojusznicza Bawa­ Napoleon szybko zorientował się, że powstaje przeciwko ria, Napoleon trafnie przewidywał, że Austriacy zechcą ją niemu nowa koalicja i że wojna rozpocznie się najpóźnifl zająć, zanim pojawią się tam Francuzi. Najprawdopodob­ jesienią 1805 r. Austria przystąpiła do konwencji peters* niej - sądził cesarz - Austriacy będą starali się opanować burskiej 9 sierpnia, a już cztery dni później cesarz w obozl przejścia przez Czarny Las, tak aby nie dopuścić wojsk w Boulogne podyktował intendentowi generalnemu Dani francuskich do Bawarii. W 1800 r. gen. Moreau obszedł dyspozycje dotyczące organizacji przemarszu wojsk fran­ Czarny Las od południa poprzez Bazyleę i Fryburg. Zape­ cuskich znad kanału La Manche nad Ren. Polecił mu też, wne więc Austriacy zechcą tym razem zabezpieczyć się aby udał się co prędzej do Paryża i tam z ministrem przed taką ewentualnością i skoncentrują znaczną część sił Clarckiem przygotował rozporządzenia wykonawcze dla w rejonie twierdzy Ulm, która może stanowić podstawę ich komendantów placów, dowódców twierdz, strażników ma­ działań operacyjnych. gazynów i w ogóle administracji wojskowej. Wszystko tJ Napoleon był pewien, że Rosjanie nie zdążą wkroczyć miało być utrzymane w ścisłej tajemnicy. Daru winien był do Bawarii przed upływem wielu tygodni, r^ostanowjł więc więc ogłosić, że udaje się do Ostendy, a w Paryżu miał rozbić w pierwszym uderzeniu tę część wojsk austriackich, pracować sam na sam z Clarckiem, nie korzystając z po­ które skoncentrują jsię w rejonie Ulmu. Ta właśnie armia mocy żadnego urzędnika. Chodziło oczywiście o to, aby austriacfa,jdowó3iona przez gen. Macka,TulTmogła liczyć przeciwnik nie dowiedział się zawczasu o tych przygotowa-1 _na wsparcie ani ze strony Rosjan, zbierających się dopiero niach. Napoleon, dzięki informacjom francuskich amba-j na ziemiach polskich, a potem maszerujących przez Morasad, dosyć dobrze orientował się, na czym będzie polegał "wy, ani też wojsk austriackich w północnej Italii czy nawet plan działań trzeciej koalicji. Oficerowie francuskiego wył w Tyrolu. Wszystko zależało jednak od szybkości działań wiadu, podróżujący po Europie jako turyści bądź też "Francuzów. Stąd konieczność zachowania ścisłej tajemnicy przebywający „u wód", stwierdzili już, że w Austrii prze­ w przygotowaniach do nowej kampanii, a później potrzeba prowadza się pobór rekruta i że w niektórych rejonach maksymalnie sprawnego przemarszu Wielkiej Armii znad koncentruje się armia a . kanału La Manche nad Ren. Innym warunkiem, który mógł przynieść Napoleonowi zwycięstwo, było niespodzie­ Cesarz uznał, że zagrożenie na północy przeciwko Hanofl wane uderzenie na wojska Macka od północy i odcięcie ich werowi i na południu Półwyspu Apenińskiego nie jest zbyt I °d połączeń z Wiedniem. Jak już mówiliśmy, j\ustrjacy__ • oczekiwali natomiast uderzenia Francuzów od południa. 1 J. C. Q u e n n e v a t, Atlas de la Grandę Armee, Paris 1966, s. 23.

Austerlitz 1805

67 k desantowych. Miało to stworzyć pozory, że inwazja Anglię nie została odwołana. Napoleon zatrzymał się tu • zcze do 3 września po to, by przeciwnik jak najpóźniej zorientował się co do jego planów. 1 września rozpoczął marsz 1 Korpus marszałka Beradotte'a, stacjonujący w Hanowerze, oraz 2 Korpus gen. n jyjarrnonta z Holandii. Cesarz wyznaczył im jako punkt zborny Wiirzburg i Moguncję w zachodnich Niemczech. Wreszcie z Paryża ruszyła na wschód gwardia cesarska. Wielka Armia liczyła łącznie 145 tysięcy piechurów, 38 tysięcy kawalerzystów i 340 dział. Historiografia francuska utrzymuje do tej pory, że Na­ poleon „wszystko przewidział" już 13 sierpnia, kiedy to podyktował kilkadziesiąt szczegółowych rozkazów inten­ dentowi generalnemu Daru. Niektórzy twierdzą nawet, że miał wówczas „pochylić się nad mapą" i wskazać na niej maleńki punkt - Austerlitz, oświadczając, że „tu rozegra się decydująca batalia". W rzeczywistości cesarz wyznaczył jedynie ogólny kieru­ nek przemarszu swych wojsk znad kanału La Manche ku Renowi. Początkowo zakładał, że główne siły dojdą do Alzacji, by następnie przeprawić się na prawy brzeg Renu na wprost Czarnego Lasu. W miarę jednak, jak otrzymy­ wał coraz dokładniejsze informacje o ruchach wojsk prze­ ciwnika, modyfikował ów plan. W ten sposób 1 i 2 korpusy skierowane zostały bardziej na wschód, ku Ratyzbonie. Podobnie też 3, 4 i 6 korpusy zwróciły się ku wschodowi i przekroczyły Ren w środkowym jego biegu między Lauterburgiem a Mannheimem, a następnie poszły na Dietfurt, Neuburg i Ingolstadt, czyli 60-120 kilometrów na wschód od Ulmu, owej twierdzy, w której zamierzali zbierać się Austriacy. Francuscy historycy utrzymują również, że Wielka Ar­ mia, maszerując we wrześniu ku Renowi, pokonała „setki kilometrów" i że Napoleon wygrał później tę kampanię »nogami swoich żołnierzy". Istotnie, przerzucenie tak wiel­ kich mas wojska znad kanału w dolinę Dunaju było zupełnym zaskoczeniem dla Austriaków. Niemniej jednak re

68

69

marsz ten nie odbywał się wcale z jakąś niebywałą szybki istości doszedł tam tylko 5 Korpus marszałka Lannesa, cią, z jakimś gorączkowym pośpiechem. Cesarz wiedJ elowo posłany przez Napoleona do Selestat, aby stworzyć dobrze, że po czterech tygodniach marszu ubędzie z kaj wrażenie, iż Francuzi chcą obejść Czarny Las od południa. dego pułku kilkuset żołnierzy, którzy pozostaną w tyjj Sam cesarz ze swoją gwardią przybył zresztą do Strasburwycieńczeni trudami. Aby więc jego dywizje były w pełnj Macka, iż a co dodatkowo musiało przekonać gen. zdolne do walki, musiał ograniczać dzienne przemarsze J główne uderzenie Francuzów wyjdzie z Alzacji. Austriacki 20-25 kilometrów. Niektóre dywizje - jak się póź™ generał najwyraźniej zadowolony, że udało mu się rozpoz­ okazało - przechodziły każdego dnia nie więcej niż • nać zamiar Napoleona, skoncentrował swą armię w Ulm, a nawet 10 kilometrów 4 . pozostawiając w Ingolstadt - bardziej na wschód - tylko Dodajmy, że Napoleon celowo zwalniał tempo przema^ słaby korpus gen. Kienmayera dla zabezpieczenia komuniszu, a to dlatego, iż chciał, aby Austriacy wpadli w pułap, w^i z Wiedniem. kę, czyli skoncentrowali się w rejonie Ulmu, gdzie można ^Wieczorem 6 października Wielka Armia dotarła nad było uderzyć na nich od północy i odciąć od Wiednia, rjrzeg Dunaju między Neuburgiem a Giinzburgiem, czyli Trzeba więc było poczekać, aż armia Macka wkroczy dc o 125 i 25 kilometrów poniżej Ulmu. Bez większych trud­ Bawarii i posunie się dostatecznie daleko na zachód. O ile ności udało się Francuzom opanować mosty w Neuburgu, Austriakom zależało na opanowaniu Bawarii, zanim znaj­ Donauwerth i MiinsterJ^orpus Kienmayera utracił w ten dą się tam Francuzi, o tyle Napoleon wcale nie śpieszył się sposób łączność z główną armią Macka. Zaatakowany z wkraczaniem do Bawarii. przez Bernadotte'a i wojska bawarskie, Kienmayer wycofał Przez kilka dni cesarz obawiał się, że Austriacy przejrzj się pośpiesznie ku Monachium, mając nadzieję, że rychło jego plany i zawrócą na wschód w stronę Wiednia, • nadejdą Rosjanie. Kutuzow znajdował się jednak jeszcze wydostać się z pułapki i zbliżyć do armii rosyjskiej. Kiedy daleko na wschód, w Austrii. tak się nie stało, Napoleon uznał, że należy przyprzeć) To uderzenie Francuzów całkowicie zaskoczyło Macka. Macka do Czarnego Lasu albo otoczyć go w Ulm. Dla­ Nie było już mowy o jego ofensywie w kierunku Renu. tego rozkazał korpusom, by maszerowały na południe,! Należało co prędzej ściągnąć do Ulmu rozrzucone korpusy a jednocześnie, by stopniowo zbliżały się do siebie. Jeśli! wojsk austriackich. Sam Mack i arcyksiążę Ferdynand 25 września wojska francuskie szły frontem szerokim na pośpieszyli do Giinzburga, chcąc odebrać tamtejszy most 200 kilometrów, to 3 października liczył on 120 kilomet­ £[eyowi. rów, a 7 października - już tylko 70. W ten sposób w ciągnf 8 października Murat i Oudinot rozbili pod Wertingen dwu dni Napoleon mógł skoncentrować swą armię w jed­ rorpus barona von Auffenberga, biorąc 2200 jeńców nym miejscu. i 6 sztandarów. Wnet potem Marmont i gwardia zajęły Tymczasem gen. Mack przekroczył 10 września rzekf Augsburg, przecinając Maćkowi komunikację—er Mona­ '- Inn i wszedł do Bawarii, nie napotykając poważniejszego] chium. 11 października Soult dotarł do Landsbergu) a Wiel­ oporu, bowiem armia bawarska cofała się ku Francuzom] ka Armia wyszła na linię rzeki Lech. Obsadziła jej brzeg, Generał był przekonany, że Francuzi obejdą Czarny"~£H tworząc w ten sposób 90-kilometrową zaporę między od południa. Utwierdzały go w tym doniesienia, że wojska Ulrnem a stolicą Bawarii. francuskie istotnie zmierzają w kierunku Alzacji. W rzeczyj Mack mógł jeszcze wycofać się na południe w kierunku Tyrolu i połączyć się z arcyksięciem Janem. Uważał jed4 na Tamże, s. 75-76. k, że nie powinien tego czynić bez stoczenia batalii,

70

71

72

c

W POŚCIGU ZA KUTUZOWEM

W chwili gdy Mack kapitulował przed Napoleonem, rosyj­ ska armia Kutuzowa dochodziła dopiero do rzeki Inn sFanowiącej granicę między Austrią a Bawarią. Liczyła tylko 30 tysięcy żołnierzy, do czego można było dodać 22-tysięczny austriacki korpus Kienmayera, pozostawiony przez Macka w Ingolstadt i wyparty następnie przez Fran­ cuzów poza Monachium. Z takimi siłami Kutuzow nie mógł oczywiście stawiać oporu 150 tysiącom żołnierzy Napoleona. Rosyjski generał, zawsze ostrożny na placu boju, uznał, że jedynym wyjściem jest cofanie się na Wie­ deń, tak aby można było doczekać się drugiej armii rosyjs­ kiej Buxhówdena, a być może także arcyksięcia Karola operującego we Włoszech. Dlatego też skoro tylko do Kutuzowa dotarła wieść o wydarzeniach w Ulm, natych­ miast zawrócił on na wschód. Napoleon usatysfakcjonowany zwycięstwem nad Mać­ kiem i tak świetnym początkiem kampanii był zdecydowa­ ny działać nadal według dotychczasowej metody, a więc rozbijać po kolei poszczególne armie przeciwnika, zanim H. V a s t , L'Empire-Troisieme et ąuatrieme coaiition (1804-18011 zdążą się ze sobą połączyć. Dlatego właśnie ruszył w pościg za Kutuzowem. Już pięć dni po kapitulacji Ulmu Francuzi Paris brw., s. 94-98. znajdowali się nad rzeką Isar o 150 kilometrów dalej na wschód. Droga z Ulmu do Wiednia biegnie równolegle do Duna­ ju wzdłuż jego prawego brzegu. Na brzegu lewym, czyli Północnym, ciągną się góry dochodzące niemal do samej rzeki, przez co z wielkim trudem, wąską drogą może Przesuwać się tamtędy wojsko. Na prawym brzegu, czyli 6

74

75

76

JAK DOPROWADZIĆ DO DECYDUJĄCEJ BATALII?

78

79

80

Austerlitz 1805

82

83

84

85

86

87

88

89

kilometrów. Napoleon nie tylko pozostawił bez walki pj Ten pyszałkowato odpowiedział, że „ręczy za kozaków". ciwnikowi rozległe płaskowzgórze Prace, ale również wiei Tajemniej jednak Napoleon wydał rozkaz płk. Exelmanowi, tzw. ciaśnin, a więc wąskich przejść, przez co jakby utr^ aby z kilku żołnierzami starał się trzymać ich na bezpieczną niał własnej kawalerii rozwinięcie się na przedpolu * odległość. Nie ulega wątpliwości, że Dołgoruki-musiał wypadek ataku. Skoro więc Francuzi zrezygnowali tal odnieść wrażenie, iż Napoleon jest po prostu tchórzem. Rozmowa toczyła się w cztery oczy i ani Napoleon, ani łatwo z korzystnych pozycji, skoro skupili się w pobl drogi z Wischau do Brna, nie zabezpieczając swego pra\ve. Dołgoruki nie pozostawili na ten temat pisemnej relacji. go skrzydła - co było na dobrą sprawę karygodny^ Znamy jedynie wersję, jaką - ze strony francuskiej - prze­ błędem, gdyby Napoleon zamierzał wydawać bitwę - jM kazali obecni przy tym spotkaniu, ale nie słyszący roz­ żuło przypuszczać, że nie ma mowy o przygotowaniach d( mowy, gen. Savary i oficer ordynansowy głównej kwatery e walki i najprawdopodobniej Wielka Armia wycofa się w2 PhilipP de Segur. Znamy także wersję, jaką przekazał , ,,'na zachód lub na południe. Dołgoruki oficerom carskiej kwatery głównej, a którą Tego samego dnia (29 listopada) doszło do spotkani] potem rozpowszechnił rosyjski historyk tej kampanii Mii^, Napoleona z adiutantem cara, księciem Dołgorukim, n; chajłowski-Danilewski. Rozmowa miała doniosłe znaczenie, bo dotyczyła samej francuskich forpocztach. Cesarz odegrał zresztą znafco istoty tej wojny, jej celów, co ściśle łączyło się z możliwoś­ micie - swą rolę, starając się przekonać księcia, że boi sit cią porozumienia między Francją a Rosją. walki i gotów jest uczynić bardzo wiele^ niemal wszysm Według wersji francuskiej Dołgoruki domagał się od byle tylko doszło do zawarcia pokoju. Napoleona, aby nie tylko wycofał się z terytorium austriac­ Po pierwsze - co już miało świadczyć ó "głębokim niepo kiego, ale także oddał wszystkie zdobycze, jakie osiągnęła koju - Napoleon nie przyjął księcia Dołgorukiego w swJ Francja po roku 1792 w tym Belgię i prawy brzeg Renu. kwaterze, ale wyjechał na forpoczty, tak jakby nie mj doczekać się carskiego wysłannika i jakby najszybcie Wersja ta, rozpowszechniona wkrótce przez paryską prasę i podjęta przez francuskich historyków, miała zrzucić całą chciał się z nim rozmówić. J Po drugie - na co Dołgoruki zwrócił natychmiast uwagi odpowiedzialność za to, że doszło do bitwy, na Rosję, i potem zdał z tego relację Aleksandrowi - pojawił si( która -jak twierdził Napoleon - stawiała warunki niemoż­ ubrany niechlujnie, w wymiętym mundurze, co przy jeg( liwe do przyjęcia. Tym samym urastał on do rangi obrońcy małym wzroście odbierało mu wszelkie dostojeństwo) narodowych interesów i zaangażowanie się tak daleko od Książę, który nigdy przedtem nie widział cesarza Fran­ granic państwa było usprawiedliwione obroną tych pozycji, jakie Francja wywalczyła w poprzednich wojnach i które cuzów, odniósł wrażenie, że ma przed sobą jakiegoś pj powszechnie uważano za niezbędne dla jej bezpieczeństwa. weniusza i że w żadnym wypadku nie jest to ani wi Według wersji rosyjskiej - ukształtowanej także na po­ wódz, ani tym bardziej wielki monarcha. trzeby propagandowe - książę Dołgoruki miał postępować Po trzecie - Napoleon przez cały czas rozmowy star; „ grzecznie i taktownie, motywować przystąpienie Aleksan­ być niemal pokorny, z uwagą słuchał tego, co wynios dra do wojny jedynie chęcią zapewnienia wolności Europie. tonem mówił książę Dołgoruki. W pewnym momem Napoleon natomiast - według tej wersji - pragnął, by dostrzegł, że kozacy, stanowiący eskortę carskiego adiutan; a ^Francja zdominowała kontynent i okazał się tak nieprzeje­ ta, zaczynają obchodzić ich z prawa i z lewa, jakby pr : gnęli odciąć cesarzowi drogę odwrotu. Zaniepokojot! dnany, że wszelkie porozumienie okazało się niemożliwe. . Według wersji rosyjskiej cesarz Francuzów miał też za- prawdziwie czy też udanie - zwrócił na to uwagę ksi

90

91

Te łajdaki są przekonane, że damy się im połknąć bez proponować carskiemu wysłannikowi, aby Francja i RosjJ dokonały podziału Europy na dwie strefy wpływów. KsiąJ żę z oburzeniem miał tę propozycję odrzucić jako niegodną °P Q;I Oj! Jeszcze czego! Staniemy im kością w gardle! cara, myślącego wyłącznie o wolności i szczęśliwości naro. .p 0W iedział ze spokojem stary wiarus, który widział już dów. niejedną batalię, Wydaje się, że obie wersje nie są zbyt rzetelne, chojl 130 listopada sprzymierzeni posunęli się kilka kilometrów francuska jest mimo wszystko bliższa prawdy. Znając i L- ód w kierunku Brna, a także na południe, ku zacn charakter Dołgorukiego - wypowiada się na ten temat I Austerlitz. Car Aleksander był już zdecydowany wydać wielu pamiętnikarzy, między innymi książę Adam Czarbatalię- Był przekonany, że wszystko przemawia za tym, by toryski - można przypuszczać z dużą dozą prawdopodo. właśnie teraz zgnieść Napoleona, zanim ten rozpocznie bieństwa, że rzeczywiście okazał się on pyszałkiem i trak­ pośpieszny odwrót. Relacja Dołgorukiego ze spotkania tował z góry Napoleona. Taka postawa carskiego adiutan­ ta odpowiadała zresztą w pełni cesarzowi Francuzów. Nie z Bonapartem przekouak go, że Francuzi boją się tej liczył on wcale, iż może dojść do porozumienia z Rosją bez rozstrzygającej bitwy. __} Rosjanie i Austriacy doszli wprawdzie do Austerlitz, ale generalnej batalii, a zresztą taka bitwa, która przyniosłaby nie zajęli jeszcze płaskowzgórza Prace. Napoleon mógł rozgromienie przeciwnika, znacznie bardziej odpowiadała więc w eskorcie strzelców konnych gwardii, dowodzonych mu niż pokojowy kompromis, w którym zdobycze teryto­ przez kpt. Daumesnila, przeprowadzić kilkugodzinny reko­ rialne nie mogły być duże. nesans właśnie na tym płaskowzgórzu, raz jeszcze zapoz­ Według francuskich relacji rozmowa na trakcie ołomu-j nając się z terenem niedalekiej już batalii. Cesarz wiedział, nieckim trwała zaledwie kwadrans i zakończyła się gwał­ że dojdzie do bitwy, że przeciwnik pragnie jej z całego towną repliką Napoleona. Cesarz z oburzeniem oświad­ czył, że żądanie ewakuacji Belgii jest nie do przyjęcia serca, że jest pewien wygranej. Napoleon mógł jeszcze skierować 4 Korpus Soulta z po­ i nawet gdyby nieprzyjaciel stał już na szczycie góry Montmartre pod Paryżem, to Francja też nie złoży broni. wrotem na płaskowzgórze Prace i na tak dogodnych pozy­ Według relacji rosyjskich rozmowa trwała co najmniej cjach oczekiwać starcia. Taka koncepcja zawierała jednak godzinę, co miało być dowodem, iż książę Dołgoruki starał duże niedogodności. Do bitwy doszłoby już nazajutrz, się na wszelkie sposoby nakłonić Napoleona do umiar­ a więc 1 grudnia, a to groziło, że Francuzi nie zdążą kowania, ale próby te zakończyły się niepowodzeniem. skoncentrować wszystkich swych sił. Wprawdzie już 30 Nie jest zresztą wykluczone, że Napoleon nie mogąc już listopada wieczorem czołówka 1 Korpusu Bernadotte'a ścierpieć pyszałkowatości księcia Dołgorukiego - który ani dotarła do Brna, ale 3 Korpus Davouta był jeszcze bardzo razu nie użył wobec niego tytułu sire, więc ostentacyjnie daleko i nie było mowy, aby przybył wcześniej niż w nocy dawał do zrozumienia, że Rosja nie uznaje jego cesarskiego z 1 na 2 grudnia. Co więcej, gdyby Francuzi zajęli pozycje tytułu - po prostu stracił panowanie nad sobą i gwałtownie na płaskowzgórzu, to tym samym skłoniliby nieprzyjaciela zareplikował słysząc żądanie ewakuacji Belgii. W każdym do podjęcia frontalnego ataku. W takiej walce szanse na razie naoczni świadkowie tej sceny piszą, że Napoleon zwycięstwo byłyby raczej po stronie sprzymierzonych, któ­ wracając ku przednim strażom bił ziemię pejczem, co było rzy mieli liczniejszą armię i więcej dział. Napoleon chciał u niego oznaką najwyższej wściekłości. Kiedy mijał karabi­ natomiast doprowadzić do tego, aby przeciwnik rozdzielił niera z 17 pułku piechoty lekkiej, stojącego na warcie na swe siły, aby Bagration pozostał na szosie ołomunieckiej, skraju drogi, zatrzymał się przed nim i rzekł: a jednocześnie, aby reszta wojsk rosyjsko-austriackich ude-

92 rzyła na prawe skrzydło Francuzów. Batalia w tafcy układzie znacznie zwiększała szanse Napoleona, a g osunąć się około dwu kilometrów na zachód, następnie której Weirother miał przedstawić swój plan ataku w dnff Lrócić się na północ i wyrównać front z 2 i 1 kolumnami. następnym. Narada odbywała się w chacie, w której ZŁ p pjero wówczas wszystkie trzy kolumny miały uderzyć trzymał się Kutuzow. Popijając herbatę czekano na Bag. ku0 północy na wojska francuskie między Puntowicami rationa. Wreszcie pojawił się jego adiutant raportując, ż» wzgórzem Turas. Kawaleria Kienmayera stanowiła osło­ dowódca rosyjskiej awangardy nie przyjedzie, gdyż „ma ą nę lewego skrzydła tej nacierającej masy wojsk rosyjsdaleko", a poza tym zajęty jest rozmieszczaniem wojsk na Ico-austriackich. szosie ołomunieckiej. W tym samym czasie awangarda Bagrationa zwiąże siły Narada zaczęła się o godzinie 1.00 - już 2 jyudnja francuskie w rejonie wzgórza Santon. Kawaleria Lichten- w obecności cara Aleksandra i cesarza Franciszka. Kuto- steina i gwardia rosyjska - użyte jako rezerwa - będą zow siedział w wygodnym fotelu, w rozpiętym płaszczu, rzucone do walki wówczas, gdy trzy pierwsze kolumny z zamkniętymi oczyma, tak że nie bardzo było wiadomo rozbiją już Francuzów. Działania rozpoczną się o godzinie - śpi czy śledzi to, co mówi Weirother. 7. 00, ale sama walka zostanie podjęta nieco później. Austriacki pułkownik proponował obejście prawego skrzydła wojsk francuskich pomiędzy wioskami Telnice Weirother mówił ze swadą, tryskała zeń energia i op­ a Sokolnice po to, by można było zaatakować je od tymizm, widać było, że czuje się główną postacią, że to południa i po przełamaniu oporu ścigać aż do Brna. szczególnie ważny moment w jego życiu. Tłumaczył na Według tego planu awangarda Kienmayera powinna oczy­ wielkiej mapie okolic Brna - tak jak to czyni się w akade­ ścić przedpole między zachodnim stokiem płaskowzgórza mii wojskowej - co powinien zrobić każdy z dowódców Prace a Złotym Potokiem, następnie opanować przeprawy kolumn. Najwidoczniej oczekiwał wyrazów uznania dla 5 na tej rzece i ustąpić miejsca kolumnom piechoty. Naj­ własnych pomysłów . wcześniej miała atakować 1 kolumna Dochturowa, próbu­ Langeron - francuski emigrant w rosyjskiej służbie, jąc przeprawić się przez Złoty Potok w Telnicach. Kiedy zresztą doskonały wojskowy - zapytał z odcieniem scep­ już tego dokona, ma - po przejściu na zachodni brzeg tycyzmu, „czy rzeczywiście wszystko będzie przebiegać - zatrzymać się, zwrócić frontem ku północy i czekać, aż dokładnie tak, jak to nam wyłożył pan pułkownik." Weiro­ wykonają swe zadania następne kolumny. ther - pewien poparcia ze strony cara - odpowiedział mu 2 kolumna Langerona powinna przejść Złoty Potok wyniośle, że „nie ma żadnych powodów, by sądzić, że plan między Telnicami a Sokolnicami, czyli o kilkaset metrów ten zawiedzie w czymkolwiek". bardziej na południe. Po przeprawie przez rzekę i posunię­ Tylko Kutuzow zaprotestował i zgłosił poważne zastrze­ ciu się kilkaset metrów ku zachodowi miała zwrócić się na żenia. Jego zdaniem, pozycja na płaskowzgórzu Prace, północ i wyrównać front z 1 kolumną. Obie miały czekać, którą teraz zajmowali Rosjanie i Austriacy, miała wybitnie aż wykona swe zadanie 3 kolumna Przybyszewskiego. °bronny charakter. Jak zawsze ostrożny, przestrzegał Kolumna ta - według Weirothera - uderzałaby na wios- Przed opuszczaniem tego płaskowzgórza, a więc przed A. C z a r t o r y s k i , Memoires, Paris 1887, s. 68.

5

C . M a n c e r o n , Austerlitz, Paris 1960, s. 182-185.

108 rezygnacją z przewagi, jaką nad Francuzami daje im ten Uważał, że lepiej będzie poczekać, aż Napoleon przeje do ataku i spróbuje zdobyć - w niedogodnej dla siek sytuacji - Prace. Weirother odrzekł na to, że „Napoleon gdyby chciał, t, dawno zaatakowałby sprzymierzonych", a więc jego bi» ność dowodzi, że „najwidoczniej boi się". Zresztą - USM kajał zgromadzonych - Francuzi mają nie więcej niż 4 tysięcy żołnierzy. Według jego zapewnień zwycięstwo j e s t niewątpliwe, a to z racji liczebnej przewagi sprzymierzo. nych i - tu nie był zbyt skromny - „doskonałego pla^ działania". Kutuzow nie dał się przekonać, ale musiaj ustąpić, bowiem zarówno car Aleksander, jak i cesarz Franciszek przyznali rację Weirotherowi. Narada zakończyła się około godziny 3. Dyspozycji Weirothera trzeba było teraz przetłumaczyć z niemieckiego na rosyjski. Zajmował się tym ppłk Toll, który zdoła) zakończyć swą pracę dopiero około godziny 7. Zaledwk o 8.00 dowódcy kolumn otrzymali te dyspozycje, kiedy większość z nich zwinęła już obozowiska i zaczęła maszero­ wać na pozycje wyjściowe. Ci dowódcy kolumn opierali się więc na własnych notatkach, na tym, co sami usłyszeli oj Weirothera. Stąd pierwsze - bardzo poważne - komplikł cje. Książę Lichtenstein - nie wiedzieć dlaczego - wyobrai sobie, że jego kawaleria powinna zająć stanowiska na poł* dniowych skłonach płaskowzgórza Prace, podczas gdy w ra czywistości wyznaczono jej skłon północny, oddalony o doi re 6 kilometrów. Pułki jazdy ruszyły więc jeszcze w ciemna ściach ku osadzie Ujezd. Tu - zupełnie zdezorientowany - Lichtenstein dowiedział się od Langerona, że powinien od dawna znajdować się na stanowiskach w pobliżu szosy ołomunieckiej. Langeron chwycił nawet jego konia za uzdę i poprowadził kilka kroków we właściwym kierunku. Ti opóźnienie w zajęciu stanowisk wyjściowych do ataku sprawi 6 ło, że nie stało już czasu, by nakarmić konie . 6

L a n g e r o n , Journal des campaignes faites au serńce de Russh Paris 1895, s. 98.

109

110

111 Czynił tak nie tylko dlatego, że 4 kolumna nie mogła iść dalej- Nawet kiedy Lichtenstein zwolnił przedpole, stary eenerał nie poderwał swych pułków. Jako doświadczony wódz dostrzegł od razu, że zejście wojska z płaskowzgórza prace w dolinę naraża armię sprzymierzonych na wielkie niebezpieczeństwo. Jakże łatwo Francuzi mogliby w takim wypadku uderzyć na wzniesienie i przepołowić armię rosyjslco-austriacką. Do Kutuzowa podjechał car Aleksander. Rosyjski his­ toryk Michajłowski-Danilewski przytacza dialog, jaki wy­ wiązał się między nimi: - Michale Iłłarionowiczu, dlaczego nie posuwasz się dalej? - Czekam, aż cała kolumna zbierze się. - Nie jesteśmy na Polu Marsowym ani na paradzie, aby czekać, aż nadejdą wszystkie pułki. - Sire! Właśnie dlatego, że to nie parada, zatrzymałem się. Zresztą jeśli Wasza Cesarska Mość rozkazuje... - Tak, rozkazuję! Chwilę później kolumna Kolowratha, a w jej składzie rosyjskie pułki Miłoradowicza, zaczęła schodzić w dolinę. W tym momencie w niemałym stopniu rozstrzygnęły się losy batalii. Kutuzow nie wyjaśnił carowi, na czym polega­ ją jego obawy. Zapewne nie chciał otwarcie krytykować planu Weirothera, który zyskał aprobatę cara. Aleksander - bez żadnego doświadczenia bojowego - nie zorientował się, skąd grozi niebezpieczeństwo i spowodował zejście dużej części 4 kolumny w dolinę. Tymczasem dowódca prawego skrzydła, gen. Bagration, Przystąpił zgodnie z planem do akcji o godzinie 7.00. Posunął swe oddziały szosą ołomuniecką na zachód i zdo­ był nawet wioskę Bosenice bronioną przez niezbyt liczny oddział piechoty z korpusu Lannesa. Kiedy jednak poszedł dalej, znalazł się w zasięgu 18 dział dużego kalibru stoją­ cych na szczycie Santonu. Rosyjska awangarda została "atychmiat zastopowana. I ona również czekała na wynik 8?ląłań lewego skrzydła Buxhówdena.

113

12

A

"sterlitz 1805

114

115

silnym ogniem. Dopiero po chwili - są już zabici i • walce na bagnety wyrzuca Rosjan na wschodni brzeg - wyjaśnia się, że to 26 pułk lekki wyparty z Sokoli fi teg° P o t °ku. Friant pozostawia 48 pułk w Sokolnicach pomylił swoich towarzyszy broni z Rosjanami 1 0 . atychmiast zawraca w lewo. Ze 111 pułkiem próbuje Żołnierze 108 pułku krzyczą, by zaprzestano ognia, r* 'rlebrać Przybyszewskiemu pałac i park w Sokolnicach. którzy cofają się od strony Sokolnic, nie bardzo wierzą w 0 o godzinie 10.30 rozpoczyna się krwawy bój o Sokół­ zapewnieniom, że są Francuzami. Kpt. Livadot wpada «, ce Ledwie 111 pułk ruszył na północ, kiedy spoza pomysł, by unieść wysoko w górę pułkowego orła i naocj. Złotego Potoku uderza kurski pułk piechoty. To Langeron nie udowodnić tym we mgle, że tu rzeczywiście są jeszc* Howódca 2 kolumny sprzymierzonych - próbuje odzys­ Francuzi. kać Sokolnice i nawet udaje mu się to. 48 pułk piechoty O godzinie 9.30 wzdłuż Złotego Potoku na dłużsi francuskiej z najwyższym wysiłkiem utrzymuje się na połu­ chwilę zapanował względny spokój. Sprzymierzeni, któ. dniowym skraju wioski. Dowodzi nim bezpośrednio gen. rych oddziały zmieszały się ze sobą, próbują teraz za prowadzić trochę porządku. Buxhówden rozkazuje rosyj. Lochet - również doskonały dowódca. skim pułkom piechoty kijowskiemu, jarosławskiemu, wfc. Obie strony wprowadzają do walki wciąż nowe siły, dzimierskiemu i nowoingermanlandzkiemu zająć pozycj( starając się opanować zarówno Sokolnice, jak i pałac oraz do ataku na zachód od Ujezdu. Wejdą one do akcji, gdj park na północ od tej miejscowości. Friant posyła do boju przełamana zostanie ostatecznie francuska obrona i gfc 15 pułk lekki i 33 liniowy. Langeron i Przybyszewski już swobodnie można będzie przekroczyć Złoty Potok. Na natomiast - pułki kijowski, jarosławski i włodzimierski. razie w Telnicach oficerowie starają się zebrać wokół siebit Około godziny 11 dowództwo przejmuje Davout. Ma on rozproszonych żołnierzy Kienmayera i Dochturowa. Upo­ zaledwie 8 tysięcy piechurów i 2800 kawalerzystów prze­ rządkowane formacje są rozstawiane wzdłuż Złotego Poto­ ciwko 35 tysiącom sprzymierzonych. Na szczęście dla niego ku. Kolumny 2 i 3 wciąż czekają na wejście do akcji Rosjanie i Austriacy mogą wprowadzić do akcji tylko część Buxhówden ustala, że Dochturow będzie za chwilę atako­ swoich sił. Brak po prostu miejsca na rozwinięcie tak wał poprzez Telnice, Langeron poprzez Sokolnice, a Przy­ wielkich mas wojska, a zresztą przez Złoty Potok można byszewski na północ od niego poprzez park pałacowj przejść jedynie w kilku punktach. Te krwawe zmagania w Sokolnicach. mają ogromne znaczenie dla Wielkiej Armii. Walcząc Tymczasem jednak o godzinie 10.00 nadciąga trzon w stosunku 1:3 czy nawet 1:4 Davout wiąże nie tylko dywizji Frianta. Piechurzy są zmęczeni do granic wytrzy­ awangardę Kienmayera, ale także trzy kolumny: Dochtu­ małości. W ciągu ostatnich 48 godzin kazano im pokonać rowa, Langerona i Przybyszewskiego. W ten sposób nie ponad 100 kilometrów. Na ostatnim postoju w Rajhradzit mogą one być użyte w boju na płaskowzgórzu Prace, który - na szosie z Wiednia do Brna - oficerowie kopniakami toczy się w tym samym czasie 1 2 . i przekleństwami zmuszali żołnierzy do powstania i dal­ x O godzinie 11.00 Francuzi trzymają się tylko na połu­ szego marszu. Teraz jednak są gotowi do walki ł. Ten trzon dywizji Frianta to brygada gen. Locheta - $ dniowym skraju Sokolnic, gdzie wykrwawiony 48 pułk i 111 pułki liniowe, razem 1200 ludzi. Brygada uderzaj liniowy zabarykadował się w kilku domach. Austriacy Sokolnice, zagarnia 6 armat, bierze 2 chorągwie i w zaciek ' Rosjanie opanowali Telnice oraz pałac i park w Sokol­ icach, ale nie mogą jeszcze swobodnie wyjść na równinę. Q u e n ne v a t , op. cit., s. 40-41. S t u 11 e r h e i m, op. cit., s. 65.

L a n g e r o n , op. cit., s. 101.

116

117 oołudnie ku Telnicom i Sokolnicom. Nie chronił ich "wet najcieńszy łańcuch placówek lekkiej jazdy. ^Francuzi już nie kryją się, choć nadal osłania ich jeszcze ia Dwustu doboszy idących przed frontem kolumn t [jonowych bije teraz równy rytm kroku szturmowego. . „rZyjaciel musi słyszeć ten odgłos werbli, ale wciąż • szcze nie reaguje. Dopiero kiedy Francuzi wyłaniają się ^ mgły, kiedy widać ich w odległości zaledwie 800 metrów, Rosjanie rozpaczliwie starają się zmienić front kolumn ' przyjąć to nagłe, zupełnie niespodziane uderzenie. Atak Francuzów wyszedł spomiędzy wiosek Jirzikowice j puntowice. Najpierw pokonali oni dolinę strumienia, a zaraz potem zaczęli wspinać się łagodnym zboczem plaskowzgórza, które ma dwa szczyty. Na lewo, na wyso­ kości 298 metrów, leży miasteczko Stare Vinohrady. To cel dywizji Vandamme'a. Na prawo, na wysokości 324 met­ rów, leży miasteczko Prace. To cel dywizji Saint-Hilaire'a. Napoleońska piechota idzie równym krokiem, nie odpo­ wiadając na salwy Rosjan. Oprócz odgłosów werbli do­ chodzi od tych kolumn rewolucyjna pieśń Le Reveil du Pere Duchesne, dawno już nie śpiewana we francuskiej armii, bo o zbyt jakobińskim charakterze. Teraz jednak cesarz pozwala na wszystko, chce pobudzić swych żoł­ nierzy do najwyższego wysiłku. Od tego uderzenia zależą przecież losy batalii. Jeśli uda się zepchnąć nieprzyjaciela z plaskowzgórza i utrzymać Prace, to armia sprzymierzo­ nych zostanie przecięta na dwie części. Francuski atak prowadzony jest następująco. Najpierw w długich tyralierach idą pułki piechoty lekkiej - po jednym przed każdą dywizją. Potem cztery kolumny pierw­ szych batalionów czterech regimentów piechoty liniowej. Po kilkudziesięciometrowej przerwie kolejne cztery kolumn Y- To drugie bataliony czterech regimentów, jakie liczy wda z dwu dywizji. Dywizja Saint-Hilaire'a ma trochę łatwiejsze zadanie. Warunki terenowe sprzyjają jej o tyle, że nie ma przed nią ?t?bokich rozpadlin. Dlatego też może wysunąć się nieco Przed dywizję Vandamme'a. Dywizję Saint-Hilaire'a po-

118

119 w ie nie są w stanie przygotować swych podwładnych ! przyjęci uderzenia. Wielu Rosjan i Austriaków nie n zumie zresztą, co się stało i co stanie się za chwilę 1 6 . f Teraz Kutuzow wysuwa się ku przodowi, usiłuje własyin przykładem zachęcić do stawienia oporu. Zostaje draśnięty kulą w policzek, ocieka krwią. Car posyła mu w e g 0 osobistego lekarza Wyllie, ale generał odsyła go ze ,j0wami: „Podziękuj pan cesarzowi i powiedz mu, że moja rana nie jest wcale groźna, ale że śmiertelne rany grożą nam z tej strony". Tu wskazał na Francuzów wspinających się po stokach płaskowzgórza. Był to jakby gniewny wy­ rzut, że przed chwilą - co prawda niezbyt jasno - prze­ strzegał imperatora przed niebezpieczeństwem, ale ten zlek­ ceważył to ostrzeżenie i oto nastąpiły tego skutki. Uderzenie korpusu Soulta spycha Rosjan w dolinę, ku Austerlitz. Francuzi instalują się na płaskowzgórzu, oczy­ szczają miasteczka: Vandamme - Stare Vinohrady, Sajnt-Hilaire - Prace. Kutuzow próbuje nadal organizować opór, ale jego głos tonie w ogólnym zgiełku. Mało kto go słucha, może dowodzić zaledwie kilkuset żołnierzami znajdującymi się w najbliższym sąsiedztwie. U jego stóp pada hrabia Tiesehhausen, zięć generała, a zarazem adiutant, śmiertelnie tra­ fiony kulą karabinową. Kutuzow, zupełnie bezradny, wy­ cofuje się na wschodni stok wzgórza. Car Aleksander, widząc, co się dzieje, wydaje rozkaz odwrotu po to, by w pewnej odległości od szczytu można było zreorganizo­ wać wojsko i podjąć kontratak. Zamęt jest tak wielki - to prawie panika - że na razie ta część wojska jest niezdolna do skutecznego uderzenia. Rosjanie i Austriacy próbują odzyskać płaskowzgórze. ^dyną zorganizowaną formacją znajdującą się na płasko­ wzgórzu jest brygada Kamińskiego, która stanowiła arier­ gardę kolumny Langerona. Dowódca brygady, widząc Francuzów biegnących ku szczytowi wzniesienia zatrzymał swych żołnierzy i natychmiat zawrócił ku miasteczku Pra6

Tamże, s. 77.

121

120 ce. Nie było zresztą czasu na jakiekolwiek konsult^ z Langeronem. Ku tej brygadzie nadbiegł Kutuzow wid>? w niej ostatni ratunek, ostatnią szansę odzyskania płash wzgórza Prace. Teraz nakazuje Kamińskiemu uderzyć c& siłą na Francuzów i wyprzeć ich ze szczytu ! 7. Ledwie pułki Saint-Hilaire'a opanowały miasteczko K ce, a już przyszło im przyjąć na siebie bardzo silny aM brygady Kamińskiego od południa. Niewiele później nj, stąpił też atak części kolumny Kolowratha ze wschodi Składała się ona wprawdzie w dużej części z ozdrowieńca bądź „rekrutów, którzy nie wąchali jeszcze prochu, dowódca jednej z brygad, gen. Jurczik, zresztą Czedj z pochodzenia, okazał się doświadczonym i bojowym do. wódcą. Kolumna Kolowratha uderzyła jednak w większym stopniu na miasteczko Stare Vinohrady niż na Prace, czyi że ucierała się przede wszystkim z dywizją Vandamme'a. Dywizja Saint-Hilaire'a to w pierwszej fazie tej wal tylko trzy pułki piechoty: 10 lekki, 14 i 36 liniowe. Poza tałe oddziały nie dotarły jeszcze na szczyt wzniesienia. 1 pułk lekki odparł wprawdzie pierwsze uderzenie jednego z batalionów apszerońskiego pułku piechoty, ale zara ustąpił pod naporem pozostałych jego pododdziałów. Ti trzeba wyjaśnić, że 10 pułk walczył w szyku rozproszonym a więc trudno mu było powstrzymać napór zwartycl kolumn rosyjskich. Saint-Hilaire posyła na pomoc 14 pul liniowy, ale pierwszy jego batalion wpada w zasadzi! i ostrzelany przez nieprzyjaciela cofa się w popłochu. Francuzi tracą kilkaset metrów terenu, z najwyższyn trudem trzymają się jeszcze na szczycie. Saint-Hilaire, uważany wówczas za najdzielniejszego z generałów Wielkie Armii, zastanawia się nawet, czy nie wycofać się z miastetf ka Prace ku Puntowicom. Napór brygady Kamiliskiego oraz Austriaków Kolowratha od wschodu jest bo wiem bardzo silny. Sprzeciwia się temu stanowczo dowód' ca 10 pułku lekkiego płk Pouzet. Chwilę później podryg swych żołnierzy do rozpaczliwego wysiłku i odrzuci* 17

Tamże, s. 81.

brygadę Kamińskiego odzyskuje 200 metrów terenu 18 . * y/ tym momencie z pomocą dywizji Saint-Hilaire'a przy­ da 6 dział 12-funtowych. Jest to cała artyleria 4 Korusu, którą dysponował Soult obserwujący z niepokojem nagania na płaskowzgórzu. Marszałek wydaje płk. Font ay rozkaz przeprowadzenia dział spod Puntowic na szczyt wzniesienia. Kiedy Fontenay jest już na miejscu, otrzymuje od gen. Thiebaulta - dowódcy tej brygady w dywizji Saint-Hilaire'a, która trzyma szczyt - rozkaz załadowania dział podwójnym ładunkiem kartaczy bądź t e Z jednocześnie pełnymi kulami i kartaczami. Chodzi mu by maksymalnie zwiększyć siłę ognia tej skąpej 0 to, artylerii. Fontenay oponuje tłumacząc, że działa bardzo szybko ulegną zniszczeniu i że może nawet dojść do roz­ sadzenia lufy, co zawsze grozi śmiercią artylerzystom. Thiebault upiera się jednak przy swoim, domaga się, by kanonierzy „celowali na wysokość pasa, w sam środek nieprzyjacielskich kolumn". Chce przy następnym ataku złamać psychicznie Rosjan, chce, aby ponieśli tak krwawe straty, że „odechce się im nowego ataku". Istotnie, chwilę później kolumny Kamińskiego znowu podchodzą pod szczyt płaskowzgórza. Oprócz pułków rżewskiego i fanagoryjskiego są dwa szwadrony dragonów sanktpetersburskich i setka kozaków z 3 pułku Isajewa. Sześć francuskich armat ukrytych jest na razie za ścianą piechoty. Ta rozstępuje się, kiedy Rosjanie są już blisko i wówczas pada salwa, powodując krwawe bruzdy w zwar­ tych szeregach jegrów i grenadierów. Ten nowy atak rosyj­ ski zostaje odparty, zmieszane kolumny odchodzą w po­ płochu w dolinę. Kutuzow, który do tej pory znajdował się przy kolumnie Kamińskiego, traci ostatecznie kontakt z carem Aleksandrem i wraz z częścią brygady Kamińskie­ go wycofuje się do Hostieradka. Nie odegra już żadnej roli w dalszej części batalii. Sprzymierzeni nie mają więc swego ig nominalnego wodza . zV

18 19

J. T h i r y , Ulm, Trafalgar, Austerlitz, Paris 1962, s. 160. J. [S o u 11], Mkmoires du marechal Soult, Paris 1854, s. 121.

123

122 W tym momencie następuje przesilenie - Francuzi nabj. rają znowu ufności, są niemal pewni, że zdołają u t r z y j się na płaskowzgórzu. Dochodzi jeszcze do gwałtów wymiany zdań między Soultem a Thiebaultem 2 0 . Obaj QJ. krępują się w słowach, mają wprawdzie powody do zad* wolenia, ale marszałek nie bardzo może ścierpieć, że w ty* krytycznym momencie to jeden z podwładnych - nawet ni» dowódca dywizji, ale tylko brygady - okazał się bardziej zdeterminowany od niego. Armaty są wprawdzie nie do użytku, ale dywizja Saint-Hilaire'a jest uratowana. O g0. dżinie 10.30 dociera zresztą brygada gen. Vare - 43 i 53 pułki piechoty liniowej - która wydatnie wspomaga teraz brygadę Thiebaulta. Dywizja Vandamme'a nie miała - przynajmniej początkowo - takich trudności. Wnet po opanowaniu miasteczka Stare Vinohrady przyjęła pierwsze uderzenie części aust­ riackiej kolumny Kolowratha, ale odparła je bez większych kłopotów. Na północny wschód od Starych Vinohradów weszła do akcji część rosyjskiej kolumny Miłoradowicza złożona z bardzo dobrych pułków piechoty, ale dowodzo­ na przez miernego generała. Miłoradowicz - bardziej dwo­ rak niż wojskowy - świadomy, że obserwuje go car Alek­ sander, starał się przede wszystkim wykazać swą osobistą odwagę i poświęcenie, nie myśląc jednak o zorganizowaniu naprawdę skutecznego kontrataku. Dosiadając rączego ko­ nia krwi angielskiej, pędził od jednego pułku do drugiego pośród świszczących kul, czym rzeczywiście stwarzał wra­ żenie jakby był najdzielniejszy ze wszystkich. Wprowadzał swe regimenty do walki kolejno, a nie jednocześnie, przez co, zanim jeszcze zbliżyły się do dywizji Vandamme'a, otrzymywały taki ogień francuskiej piechoty, iż po kilku minutach musiały cofać się w nieładzie. Gen. Repniński próbuje utrzymać się na pozycji z pierw­ szym batalionem pułku nowgorodzkiego. Jest to ambicja bezsensowna, bo cóż może zrobić jeden batalion piechoty' Repniński pada ranny, trafiony trzema kulami, jego regi 20

P. T h i e b a u 11, Memoires, Paris 1893, s. 60-62.

t natychmiast cofa się ku swoim. Podobnie postępuje en- Berg dowodzący pułkiem małorosyjskim. T on również "ostaje ranny, Francuzi biorą go w niewolę, a regiment odchodzi w popłochu na tyły 2 1 . Lannes i Murat wiążą Bagrationa i Lichtensteina. Działa­ nia na lewym skrzydle Francuzów (prawym Rosjan) roz­ poczęły się później niż w centrum. Bagration, stojący na szosie ołomunieckiej, słyszał wprawdzie odgłosy walki gdzieś daleko na lewym skrzydle sprzymierzonych, a potem w centrum, ale nie orientował się zupełnie w sytuacji i nie otrzymał żadnych rozkazów ani od Kutuzowa, ani od Weirothera, ani od cara Aleksandra. Zniecierpliwiony pró­ bował posuwać się naprzód prawą stroną szosy ołomuniec­ kiej i zajął nawet - o czym była już mowa - wioskę Bosenice, ale niemal natychmiast, około godziny 9 został zatrzymany przez 5 Korpus Lannesa. Na lewo od Bagrationa i szosy ołomunieckiej znajdowa­ ły się dwa duże zgrupowania wojsk sprzymierzonych. Była to jazda Lichtensteina oraz gwardia rosyjska pod roz­ kazami wielkiego księcia Konstantego. Obaj ci dowódcy - podobnie jak Bagration - od początku nie wiedzieli, co mają czynić i zdani byli wyłącznie na własne rozeznanie. Co więcej, nie przyszło im do głowy, by uzgodnić chociaż­ by między sobą działania. Od razu też to, co działo się na prawym skrzydle sprzymierzonych, miało znamiona braku koordynacji, a nawet chaosu. Wielki książę Konstanty wyruszył rano z częścią gwardii rosyjskiej z miasteczka Krzenowice i około godziny 8.30 znalazł się na wzniesieniu w pobliżu Blaziowic stanowią­ cym północny skraj rozległego płaskowzgórza Prace. Tu natychmiast zorientował się, że jest izolowany, że w są­ siedztwie nie ma żadnych większych jednostek własnych. Bagration stał wówczas na szosie ołomunieckiej i to wyraź­ nie w tyle, w pobliżu stacji pocztowej Posorice, dokąd nie dochodziły już pociski francuskiej baterii na wzgórzu Santon. Konstantego od Bagrationa dzieliło ponad 1500 metmen

S t u 11 e r h e i m, op. cii., s. 82.

rów otwartego terenu, nie obsadzonego przez żadne \vo» ko22. Jeszcze dalej, bo 2 kilometry na lewo, w rejonie Starym Vinohradów znajdował się koniec 4 kolumny Kolowratha która oddalała się zresztą na południe i już niknęła * horyzontem. Przed gwardią rosyjską rozwinęła się j a ^ Lichtensteina podzielona na dwie części. Pułki austriacka pod rozkazami księcia Hohenlohe zajęły pozycje tuż obol szosy ołomunieckiej, utrzymując kontakt z czołówką wojsfc Bagrationa i osłaniając jej lewe skrzydło. Pułki rosyjskje pod rozkazami generałów Uwarowa, Essena II i Szepele. wa, ale ogólną komendą samego Lichtensteina, stały nieco na lewo od księcia Hohenlohe, na północ od wioski Blaziowice. Wielki książę Konstanty zorientował się od razu, że na jego gwardii spoczywa teraz zadanie wypełnienia rozległej luki między lewym skrzydłem armii sprzymierzonych a jej centrum. Jeśli wejdzie w nią francuska jazda, a potem piechota, to wówczas wojska rosyjsko-austriackie zostaną rozdzielone na dwie części, i Bagration będzie zagrożony od południa zepchnięciem w Góry Morawskie 2 3 . Widząc już linię wojsk francuskich rozciągającą się od Bosenic pod wzgórzem Santon aż po Stare Vinohrady, o które zaczęła właśnie bój dywizja Vandamme'a - Kon­ stanty zdecydował się wysunąć ku przodowi i pośpiesznie zająć Blaziowice leżące w samym środku rozległej równiny między płaskowzgórzem Prace a szosą ołomuniecką. Od utrzymania tej wioski zależało teraz, kto będzie kontrolo­ wać równinę, a więc, czy Francuzom uda się wbić klin między prawe skrzydło a centrum wojsk sprzymierzonych. Konstanty posłał do Blaziowic batalion strzelców pie­ szych gwardii, a zaraz potem batalion siemionowskiego pułku piechoty i 3 działa. Reszta gwardii stanęła w trzech liniach na wschód od Blaziowic: w pierwszej pułki preobrażeński i siemionowski, w drugiej izmajłowski wraz 22 23

S a i n t-C h a m a n s d e, Memoires, Paris 1896. s. 72. S t u 11 e r h e i m, op. cit. s. 70.

•c0TT1panią artylerii, trzecią tworzyli kirasjerzy i huzarzy w a r dii. Wyraźnie z tyłu, w pobliżu Krzenowic, pozostały Kzcze w r e z e r w i e pułki gwardyjskie jazdy: kawalergardzi, iretiadierzy konni i kozacy. Ledwie gwardia rosyjska zajęła Blaziowice, a już przed . • frontem, na całej linii między wzgórzem Santon a Jirzilowicami ruszyły masy wojsk francuskich. Był to korpus , an nesa i kawaleria Murata, a za nimi korpus Bernadotte'a. W ty"1 rnomencie Kutuzow przysłał do Konstantego adiutanta z prośbą o pomoc dla 4 kolumny Kolowratha, rozpaczliwie próbującej utrzymać się na płaskowzgórzu Prace. Wielki książę świadomy, że sam zaraz znajdzie się w akcji, mógł posłać Kutuzowowi tylko jeden batalion pułku izmajłowskiego. Wróćmy jednak do Francuzów. Lannes - w przeciwień­ stwie do Bagrationa - miał jasno sprecyzowane zadanie, które wykonywał z żelazną konsekwencją. Chodziło o to, by tak związać Bagrationa, aby ten nie mógł przyjść z pomocą pułkom walczącym o płaskowzgórze. Dalszy rozwój wydarzeń sprawił zresztą, że Lannes związał rów­ nież sporą część jazdy Lichtensteina i rosyjską gwardię Konstantego. Na prawo od Lannesa stała kawaleria rezerwowa Mura­ ta. Jej rola polegała na związaniu jazdy rosyjsko-austriackiej, aby nie mogła ona wykonać uderzenia na centrum wojsk francuskich, czyli dywizję Vandamme'a. Następnie, z chwilą gdy uda się już złamać Lichtensteina, Murat miał - wspólnie z Lannesem - uderzyć od południa na korpus Bagrationa i zepchnąć go w Góry Morawskie. Lannes rozpoczął działania ofensywne nieco później niż Soult, wówczas kiedy Francuzi docierali już do szczytu płaskowzgórza Prace. Było to około godziny 9. Dywizje piechoty Sucheta i Caffarelliego ruszyły wolnym krokiem I niby na paradzie - przez równinę, jaka rozciągała się na Prawo od szosy ołomunieckiej, a którą potem nazwano »rowniną kawalerii". Wraz z piechotą ruszyły pułki jazdy Murata, osłaniając Lannesa z prawa. Zareagował na to ^'chtenstein, próbując własną jazdą zablokować marsz 1

127

126 5 Korpusu. Zareagował też Konstanty zajmując - o czw była już mowa - Blaziowice 2 4 . Kiedy piechota Lannesa dotarła na wysokość Blazio\yjc została powitana ogniem artylerii gwardii rosyjskiej, a ta^ że lekkich działek wspomagających jazdę austriacką. Gej Foucher de Careil, dowódca artylerii 5 Korpusu, skoncent rował ogień swoich armat na bateriach Bagrationa. Caf. farelli natomiast wysunął ku przodowi własne działa i p^. jął ostrzał Blaziowic 2S . Artyleria rosyjska, zwłaszcza baterie Bagrationa, by}a liczniejsza od francuskiej i bardziej od niej zróżnicowana. Stąd Francuzi chwilowo zaprzestali dalszego marszu. Lich. tenstein uznał, że jest to właściwy moment, by przejść do kontrataku. Wydzielił 10 szwadronów huzarów elizawietogradzkich pod rozkazami gen. Uwarowa, nakazując mu. by stanął koło oberży Hołubice i stąd osłaniał lewe skrzydło Bagrationa. Sam zaś zaczął przygotowywać się do ude­ rzenia na Lannesa. Uprzedził go jednak wielki książę Konstanty, kierując pułk ułanów cesarzewicza należący do gwardii ku dywizji Caffarelliego. Natarciem dowodził gen. Essen II. Nie cze­ kał on, aż sformują się inne pułki jazdy, działał więc w osamotnieniu i zbyt pośpiesznie. Dywizję Caffarelliego osłaniała teraz lekka jazda Kellermanna. Kellermann (syn marszałka) uznał, że nie ma szans na powstrzymanie doborowego pułku ułanów, znacznie liczniejszego niż jego regimenty huzarów i strzelców kon­ nych. Aby uniknąć rozbicia własnej dywizji, która cofając się mogłaby zmieszać francuskich piechurów i tym ułatwić Rosjanom złamanie ich szyku, rozkazał swym huzarom i strzelcom konnym wycofać się pośpiesznie na tyły. W to sposób, mając odsłonięte przedpole, 51 i 61 pułki liniowe mogły przywitać ułanów intensywnym ogniem karabino­ wym z odległości zaledwie 25 metrów. Efekt takiej salw)' był piorunujący. Doborowy pułk rosyjskiej gwardii poniósł 24 25

T h i r y , op. cit., s. 172. Q u e n n e v a t , op. cit., s. 43-44.

vvawe straty, zmieszał się, rozsypał na boki i straciwszy koni odszedł w popłochu szosą cZvvartą część ludzi i ^O0iuniecką ku stanowiskom Bagrationa. Kilka plutonów ułanów przedostało się na tyły dywizji Caffarelliego. Trzeci szereg tej dywizji wykonał błyskawiczny zwrot w lewo i dosłownie rozstrzelał tych kilkudziesięciu nieszczęśliwych, którzy nie mieli już gdzie się schronić. Dowódca pułku, g e n . Essen II, był śmiertelnie ranny, gen. Meller-Zakomelski został wzięty do niewoli przez trębacza Pincemaille z 5 pułku huzarów. Łączne straty ułanów cesarzewicza sięgały 500 ludzi. kr

Teraz do walki wchodzi jazda Lichtensteina. Uderzają dwa doświadczone pułki rosyjskie: huzarzy pawłogradzcy i dragoni twerscy. Tymczasem Kellermann wyprowadza swą dywizję lekkiej jazdy przed front piechoty Caffarel­ liego. Dochodzi do starcia rosyjskich huzarów i dragonów z 2, 4 i 5 pułkami francuskich huzarów oraz 5 pułkiem strzelców konnych. 4 pułk francuski jest otoczony, ponosi spore straty, a jego dowódca dostaje się do niewoli. Keller­ mann zbiera jednak trzy pozostałe pułki dywizji, uderza z boku na pawłogradzkich huzarów i twerskich dragonów, odrzuca ich na tyły. Wnet dochodzi do trzeciej szarży wykonanej przez dywizję lekkiej jazdy. Ściera się ona z 5 pułkiem rosyjskich jegrów. W tym samym czasie - około godziny 10.30 - Lannes uderza na Blaziowice zajmowane do tej pory przez rosyjską gwardię pieszą. 13 pułk piechoty lekkiej wdziera się do wioski, bierze sporo jeńców, zmusza Rosjan do odwrotu. Natychmiast przychodzi mu z pomocą batalion 51 pułku liniowego, który zagarnia nowych jeńców. Kawaleria rosy­ jska próbuje uwolnić dwa bataliony gwardii trzymające się jeszcze na skraju Blaziowic. 17 i 61 pułki piechoty liniowej formują się w czworoboki i tak zabezpieczone przed groź­ nymi szarżami ostrzeliwują jazdę zadając jej dotkliwe stra­ ty- Ginie jednak płk Castex, dowódca 13 pułku lekkiego 2 6 . W tym momencie dochodzi do zdumiewającej pomyłki. terie

Capitaine P o y e n - B e r l l i s t e , Historique du 13 regiment d'infanlegere, Paris bmw. s. 14.

128

129

Rosyjska kawaleria dopada grupy jeńców, których Fra» 7aCzyna się zaciekły, wyjątkowo intensywny pojedynek cuzi zagarnęli w Blaziowicach. Bierze ich za nieprzyjaciel j0wy między piechotą a artylerią francuską i rosyjską. i rąbie szablami. To z kolei powoduje, że Murat znajdują^ Trwa on d° godziny 10.30, kiedy to obie strony decydują _»/-»/-1ił^r'i^» a ta l r i i się w pobliżu sądzi, iż jazda w nie znanych mu mundurach tia_ podjęcie ataku >i? to zapewne jakiś oddział kawalerii bawarskiej - sojus, Bagration raz jeszcze próbuje opanować wzgórze Sanników Francuzów. Rozkazuje więc przerwać ogień, aby 0 l l gdzie broni się 17 pułk piechoty liniowej. Poprze„nie razić swoich". Wykorzystują to Rosjanie, docierają injego dnia Napoleon skłonił tych żołnierzy do złożenia niemalże do stanowiska dowodzenia Murata. Marszalek zySięgi, że raczej padną niż opuszczą szczyt wzgórza. Jest zmuszony jest sięgnąć po szablę, a towarzyszący mu oficj. L bowiem kluczowa pozycja dla armii francuskiej. Jej rowie tworzą wokół niego mur z własnych ciał. upadek to zagrożenie dla całości wojsk napoleońskich, Walka nabiera intensywności. Blaziowice są kluczową ujmo zaciekłych ataków piechoty i jazdy (tu kilkakrotnie pozycją w tej części pobojowiska. Zajęcie wioski przę szarżują huzarzy mariupolscy) Bagration nie jest w stanie Francuzów powoduje, że Bagration niemal traci łączność posunąć się ani o metr. z centrum. Francuska piechota wychodząc z Blaziowic Przypomnijmy, że w tym samym czasie Lannes uderzył w kierunku wschodnim może teraz zwrócić się w lewo na Blaziowice. 13 pułk piechoty lekkiej wziął je szturmem i zagrozić oddziałom Bagrationa na szosie Ołomuniec- w walce na bagnety. kiej 2 7 . Upadek Blaziowic powoduje, że Bagration niemal traci Jazda francuska przechodzi do kontrataku. Najpierw łączność z rosyjskim centrum. Francuska piechota wy­ uderza dywizja lekkiej kawalerii Kellermanna, a potem chodząc z Blaziowic w kierunku wschodnim może i teraz dragoni. Wywiązuje się zacięta, choć chaotyczna walka, zwrócić się w lewo i zagrozić oddziałom Bagrationa na w której żadna ze stron nie uzyskuje przewagi. W pewnp szosie ołomunieckiej. momencie dwie masy kawalerii odskakują od siebie, wyco­ Lichtenstein usiłuje temu przeciwdziałać, rzucając prze­ ciwko dywizji Caffarelliego 6 tysięcy jazdy. Francuska fując się nieco na tyły. piechota rozwinęła się w trzech liniach, co pozwala jej na Teraz znowu czas na piechotę Lannesa. Obie jego dywi­ prowadzenie intensywnego ognia karabinowego. W ogniu zje posuwają się kilkaset metrów dalej na wschód, równo­ tym załamują się trzy kolejne szarże austriackich ułanów legle do szosy ołomunieckiej. Idą lewą stroną „równiny i huzarów. Lichtenstein organizuje jednak czwartą szarżę, kawalerii", zasłanej zresztą rannymi i zabitymi jeźdźcami wykorzystując ostatnie już rezerwy. Wspiera go tym razem i wierzchowcami. W tym momencie Lannes po raz pierw­ około tysiąca kawalerzystów rosyjskich. szy poważnie zagraża Bagrationowi, że odetnie go Kawaleria Murata znajduje się na prawo od dywizji centrum sprzymierzonych. Caffarelliego. Jest mniej liczna od rosyjsko-austriackiej, Bagration, przewidując taką możliwość, ustawił jednał najwyżej 3 tysiące ludzi. Murat zdaje sobie jednak sprawę, 40 dział na swoim lewym skrzydle. Teraz działa te, prowa­ że nadchodzi decydujący moment walki, że jeśli Austriacy dząc z boku ogień na dywizję Caffarelliego, wytrącaj i Rosjanie złamią opór piechoty, to mogą się odmienić losy z walki ponad 400 Francuzów w ciągu trzech minut. Jeden batalii. Sięga więc także po ostatnie rezerwy, a mianowicie z pocisków armatnich obala cały rząd doboszy idący^ kirasjerów generałów d'Hautpoula i Nansouty'ego, którzy przed frontem dywizji. Lannes zmuszony jest zatrzymać 9f d° tej pory szli za dywizją gen. Caffarelliego. Kirasjerzy i wysunąć ku przodowi swoją artylerię. obchodzą z prawej strony piechurów, rozwijają się do a *aku i podejmują szarżę. 27

M a n c e r o n , op. cit., s. 246-248.

Auslerlitz 1805

130 Jako pierwsi idą do akcji kirasjerzy. Rozrywają czołową linię jazdy przeciwnika zamierzając zepchnąć ja ^ drugą linię i w ten sposób zmieszać tamtą. Tą drugą u 7 dowodzi jednak książę Hohenlohe i gen. Uwarow - 0LJ doświadczeni dowódcy. Na ich rozkaz druga linia rn? stępuje się, zmieszana jazda austriacka chroni się bezpier nie na tyły, a tymczasem huzarzy elizawietgradzcy i drag* ni czernichowscy wraz z kirasjerami lotaryńskimi (to p^ii austriacki) stopują szarżę francuskich kirasjerów. I znów dochodzi do gwałtownych zmagań, w którym żadna ze stron nie uzyskuje przewagi. Przesądza jednał o wszystkim szarża kirasjerów Nansouty'ego - rosłym żołnierzy na wielkich koniach, które już samym swyj, ciężarem zdolne są obalić lżejszą jazdę nieprzyjaciela. Opót Austriaków i Rosjan jest złamany, jazda wycofuje m gwałtownie ku wschodowi. Lichtenstein, Hohenlofe i Uwarow umyślnie czynią to z wielkim pośpiechem, abj można było odskoczyć od Francuzów i kilkaset metro* dalej zebrać się i zorganizować na nowo. Istotnie, korzys­ tając z osłony strumienia, który płynie tu z północy południe, jazda austriacka i rosyjska częściowo znów zbie­ ra się w zwarte formacje. Nansouty nie decyduje się zresĄ na pościg i po wykonaniu zwycięskiej szarży chowa się ze swymi kirasjerami za dywizją Caffarelliego. Jedynie tylko 3 pułk kirasjerów zaangażował się zbyt daleko. Otoczonj nagle z trzech stron przez austriacką jazdę poniósł spon 28 straty, zanim zdołał przebić się do swoich . Te zmagania kawalerii trwały kilkadziesiąt minut. Trzy­ krotnie Austriacy i Rosjanie podejmowali szarże i trzy raz) czynili to Francuzi. Wreszcie około godziny 11 Lichtens­ tein wycofał swe pułki. Jazda Murata była jednak tak wyczerpana, że chwilowo nie myślano o dalszym natarciu Teraz znowu zaczął działać korpus Lannesa. Dywizj' Sucheta i Caffarelliego wolno posuwają się wzdłuż szosy ołomunieckiej. Zepchnięcie jazdy austriackiej i rosyjski* umożliwia Lannesowi odcięcie Bagrationa od centnn" 28

T h i r y , op. cit., s. 175.

131

132 Podobnie też prawe skrzydło sprzymierzonych sta\vja) czoło od zachodu korpusowi Lannesa w rejonie wzgóJ1 Santon, ale również od południa innym oddziałom teB? korpusu i jeździe Murata. Dla Rosjan i Austriaków nadszedł moment ostateczno wysiłku. Jeśli mieli jeszcze wygrać tę batalię, a przynąjn niej zmniejszyć rozmiary porażki, to musieli odzysK; płaskowzgórze Prace. Przez dwie godziny - od 11.00 d0 13.00 - decydujące zmagania będą rozgrywać się właśni, tutaj. Narzucając sobie tak rozległy front - około 15 kilornetrów od północnych stoków Santonu aż po Telnice - sprzy. mierzeni bardzo szybko wyczerpali swe rezerwy. W chwili gdy o godzinie 11.00 przystępowali do ostatecznej próby odebrania płaskowzgórza, mogli to uczynić jedynym juj zgrupowaniem rezerwowym, jakie im pozostało. Była piesza gwardia rosyjska i część kawalerii gwardii pod rozkazami wielkiego księcia Konstantego. Razem zaledwie 10 batalionów piechoty i 18 szwadronów jazdy. Tym­ czasem Napoleon dysponował jeszcze nie tkniętym 1 Kor­ pusem Bernadotte'a, dywizją grenadierów Oudinota (do­ wodzoną przez Duroca) i swoją gwardią. Łącznie miał więc 25 tysięcy świeżych żołnierzy. Już w tym momencie jego zwycięstwo było przesądzone. Około godziny 11.30 Konstanty podejmuje pierwszy atak gwardią na północną część płaskowzgórza Prace, a zwłaszcza miasteczko Stare Vinohrady. Wysyła tam czte­ ry bataliony najlepszych pułków armii rosyjskiej - siemionowskiego i preobrażeńskiego, które należą do gwardii od czasów Piotra Wielkiego. Są to bataliony liczniejsze od liniowych, a przy tym złożone z rosłych, niemal dwumet­ rowych żołnierzy, doświadczonych w boju i świetnie wy­ ćwiczonych. Oba pułki maszerują w zwartych kolumnad nie zwracając uwagi na ogień francuskiej piechoty i san* także nie strzelając. Konstanty nakazał bowiem, aby Stare Vinohrady wziąć „na bagnety" 2 9 . 29

Q u e n n e v a t , op. cit., s. 43-44.

133 ^a 300 metrów od Francuzów oba pułki zaczynają biec ba gnetami wysuniętymi do ataku. Za wcześnie padł ten 2 oZlcaz, bo teraz trzeba wspinać się po dosyć stromej f oChyłości. Kiedy są już w bezpośrednim pobliżu Franuzów, większość atakujących z trudem łapie oddech, ^prawdzie udaje im się obalić pierwszy szereg 13 pułku lekkiego i 4 liniowego, ale następny trzyma się znakomicie. Wyszkoleni w ogniu salwowym Francuzi zadają preobrażeńcom i siemionowcom poważne straty. Gwardia zała­ muje się, odchodzi na tyły, wycofuje się w stronę KrzenowicDo dywizji Vandamme'a dotarł już marszałek Soult. Na Prace zmierza zresztą także Napoleon ze swym sztabem. Cesarz uważa, że nadszedł czas, aby wykonać zwrot w pra­ wo i udrzyć z płaskowzgórza ku południowi na lewe skrzydło sprzymierzonych. Vandamme, który odniósł dwie rany i siedzi teraz na przewróconym jaszczu amunicyjnym czekając, aż chirurg skończy go opatrywać, otrzymuje od cesarza rozkaz, by wraz ze swą dywizją ruszył w stronę miasteczka Prace. W chwilę potem jednak do Vandamme'a przyskakuje jeden z adiutantów Soulta. Marszałek, obserwujący okolicę przez lunetę, dostrzegł-podejrzany ruch od strony Krzenowic. Przestrzega teraz Vandamme'a, że to pewnie gwardia rosyjska podejmuje nową próbę zepchnięcia Francuzów z płaskowzgórza. Poleca więc generałowi, aby wydzielił jeden z batalionów, który będzie obserwować te nadcho­ dzące rosyjskie oddziały, a jednocześnie tak ubezpieczać dywizję, aby rosyjski atak nie zaskoczył jej od tyłu. Vandamme desygnuje do tego zadania batalion 4 pułku liniowego, który osłaniał go do tej pory z lewa. Zresztą Pułk ten w dalszym ciągu znajduje się na lewo od dywizji Vandamme'a i ma najbliżej do nadchodzącej gwardii rosyj­ skiej. Vandamme przesyła odpowiedni rozkaz przez swego adiutanta, kpt. Vincenta, mjr. Bigarre, który sprawuje faktyczne dowództwo pułku. Nominalnym dowódcą jest bowiem Józef Bonaparte - brat cesarza - do tego stopnia

134 nie nadający się do wojennego rzemiosła, że Napoleo kazał mu pozostać w Paryżu 3 0 . Bigarre z 1 batalionem swego pułku maszeruje w kierun ku północno-wschodnim ku najbliższemu grzbietowi p}as kowzgórza, który przesłania dalszy widok. Sam zre^u wraz z Vincentem wysuwa się ku przodowi. Ledwie staje na owym grzbiecie, natychmiast orientuje się, że nadciąoa cała niemal kawaleria rosyjskiej gwardii. Konie są ro?. pędzone, idą pełnym galopem, za chwilę będą na szczycje wzniesienia i runą na batalion, który nie spodziewa się niczego. Bigarre i Vincent zawracają konie i pędzą co sil ku swoim. Jeszcze w tym pędzie wydają komendę, aby batalion formował czworobok. To jedyny sposób skutecznego przyjęcia tak gwałtownego ataku jazdy. Rosyjska kawaleria dociera do grzbietu wzgórza i tu nagle staje. Po chwili rozstępuje się na boki i wówczas zaczyna strzelać bateria rosyjskich dział. Strzały kartaczne są celne, jest sporo zabitych i rannych. Teraz następuje pierwsze uderzenie jazdy, które francuskim piechurom udaje się odeprzeć. Dru­ gie rozpoczyna się jednak wówczas, kiedy żołnierze mjr, Bigarre ładują karabiny, a więc nie mogą prowadzić ognia salwowego. Rosyjscy kawalerzyści obalają Francuzów, roz­ bijają ich czworobok, zawracają i raz jeszcze przejeżdżają po karkach piechurów. Od ich szabel ginie blisko 200 żołnierzy 4 pułku liniowego. Co gorsza, w ogólnym zamęcie pułk ten 31 traci swego orła. To najwyższa hańba . Z pomocą nadbiega 24 pułk piechoty lekkiej. Natych­ miast uderza nań rosyjska jazda, częściowo miesza szyki. 7 oficerów pada zabitych, 25 jest rannych. Resztki pułku zawracają spiesznie ku dywizji Vandamme'a. 24 pułk traci także swojego orła. Wprawdzie nie zabierają go Rosjanie, ale leży teraz na pobojowisku - wypadł z rąk poległego chorążego. Na szczęście nadbiega jeden z żołnierzy 4 pułku liniowego. Podnosi orła przekonany, że to znak jego włas­ nego regimentu. Dopiero godzinę później żołnierze orieo* 30 31

Memoires du generał Bigarre, Paris 1875, s. 48. M a n c e r o n , op. cii., s. 274-277.

135 j_ się, że walczą pod godłem innego pułku. Są wściekli raCji tej pomyłki - z niechęcią przekazują orła 24 pułŁyj, ale sami bezpowrotnie stracili swojego. Ów orzeł ^ pułku ^ piechoty liniowej dostał się już w ręce Konstan tego. który wywiezie go do Petersburga i tam ozdobi nim svvoje łoże. Napoleon z odległości około 1200 metrów - spod Pun1

wic - obserwuje przez lunetę zmagania dywizji Vandamme'a z gwardią. W chwili gdy dostrzega zamęt w szeregach francuskich decyduje się wesprzeć dywizję swoją gwardią. Na jego rozkaz Bessieres wydziela dwa szwadrony strzel­ ców konnych i powierza je płk. Morlandowi. Nie jest to dobra metoda, bo owi szaserzy stanowią zbyt małą siłę, by przeważyć szalę zwycięstwa. Bessieres zawsze jednak starał się oszczędzać żołnierzy i niechętnie angażował od razu całe pułki. Morland cwałuje ze strzelcami konnymi ku rosyjskiej jeździe, ale drogę zagradza mu piechota pułku siemionowskiego. Szaserzy nie są w stanie przełamać czworoboków, zatrzymują się, a potem zaczynają cofać. Dwu żołnierzy podtrzymuje ociekającego krwią, śmiertelnie rannego Morlanda. Teraz Bessieres zdecydowany jest użyć znacznie więk­ szych sił. Uderza gen. Oerdener z trzema szwadronami grenadierów konnych, a w chwilę potem książę Borghese - cesarski szwagier - z dwoma świeżymi szwadronami strzelców konnych. Do przodu idzie też cała artyleria konna gwardii. W tym samym momencie od strony Jirzikowic rusza na carską gwardię zwarta masa francuskiej piechoty. To mar­ szałek Bernadotte, który do tej pory nie miał jeszcze okazji wziąć udziału w walce, sam, na własną rękę, bez rozkazu cesarza, rzuca do boju dywizję gen. Drouet d'Erlona. Są to tr zy pułki liniowe, które już z daleka otwierają ogień s ahvowy, by zwrócić na siebie uwagę Rosjan i w ten sposób ułatwić zadanie własnej gwardii. Gwardia carska to przede wszystkim pułk kawalergardów - potężni mężczyźni na ogromnych koniach, należący to

136 w większości do dobrej rosyjskiej szlachty. Ulubiony „pięknych pań z Petersburga". Kawalergardzi obak końskim impetem kilka czworoboków piechoty DrrJ' d'Erlona. Żołnierze francuscy padają na ziemię, starają .• rękami osłonić głowę, niejeden z nich rzeczywiście zjj przetrwać to tratowanie końskich kopyt, ale wielu jest żko rannych, kontuzjowanych, a nawet zabitych. Kawaler gardzi natykają się jednak teraz na grenadierów konnyn Oerdenera, a więc pułk złożony z takich samych jak ojj żołnierzy, na podobnie ciężkich koniach. Grenadierzy Wy_ trzymują impet kawalergardów, zatrzymują ich i p rze? dobry kwadrans toczy się zaciekła, bezpardonowa walfo na pałasze. Napoleon z niepokojem przypatruje się tym zmaganiom Wydaje mu się, że kawalergardzi złamią jego grenadierów. Rozkazuje więc Rappowi - jednemu z adiutantów - bv wziął jeszcze dwa szwadrony strzelców konnych i szwadron mameluków. Rapp, pełen zapału, ledwie zdołał wydać rozkaz, by szwadrony ruszyły za nim, i już pocwałował w kierunku kawalergardów 32 . Wysunął się kilkadziesiąt metrów przed własnych szaserów - był to najlepszy sposób zwrócenia na siebie uwagi cesarza i zyskania opinii bohate­ ra. Mogło to jednak kosztować go utratę życia, bo nagle otoczyło go sześciu rosyjskich jeźdźców. Zorientowali się od razu, że to oficer z cesarskiego sztabu i chcą go wziąć w niewolę. Rapp jest już dwukrotnie ranny, już plamy krwi I wystąpiły na jego mundurze, kiedy z opresji ratuje go kpt. Daumesnil, który nadbiegł z plutonem szaserów. Ten Daumesnil zdobędzie sobie w przyszłości znaczną sławę, kiedy to - straciwszy nogę pod Wagram - będzie komendantem zamku Vincennes pod Paryżem i nie podda go, „dopóki Austriacy nie oddadzą mu nogi". Atak strzelców konnych i mameluków w połączeniu z uderzeniem dywizji Drouet d'Erlona przeważa ostatecz­ nie szalę zwycięstwa na stronę Francuzów. 200 kawalergar­ dów - w tym dowódca książę Repnin - dostaje się do 32

Memoires du generał Rapp ecrites par lui-meme, Paris 1823, s. 68. |

137 jgwoli i Rapp osobiście odprowadza go ku Napoleonowi. Cesarz jest zachwycony, zwraca Rosjaninowi jego szpadę. o0zkazuje, by korpus Bernadotte'a zajął szczyt płaskowZ górza Prace i zwolnił w ten sposób dywizję Vandamme'a j 0 dalszych zadań. Chwilę później imperator sam zresztą wjeżdża ze sztabem na szczyt płaskowzgórza. Jest to jeden z przełomowych momentów batalii. Teraz iadomo już, że zwycięstwo przypadło Francuzom. Trzeba w ;e jednak zamienić w pełny sukces. Rosyjskie centrum zo stało złamane i wojska nieprzyjaciela - w tym także gwardia - odchodzą spiesznie w stronę Krzenowic, a zaraz potem na Austerlitz. Napoleon stoi przed potrójnym wyborem. Czy ma ścigać Konstantego na wschód, w kierunku Austerlitz, i próbo­ wać zagarnąć także w niewolę cara Aleksandra, który z pewnością znajduje się gdzieś w tamtej stronie? Czy dokonać zwrotu w lewo i uderzyć korpusem Bernadotte'a na północ, by wspólnie z korpusem Lannesa i kawalerią Murata odciąć Bagrationowi drogę odwrotu na Ołomuniec i zepchnąć go w bezdroża Gór Morawskich? Czy wreszcie zwrócić się na południe i uderzyć na tyły całego lewego skrzydła sprzymierzonych, a więc straży przedniej Kienmayera i trzech kolumn rosyjsko-austriackich? Napoleon wybiera ten ostatni wariant, rezygnując z po­ ścigu za Aleksandrem i Konstantym i zostawiając Lannesowi oraz Muratowi zadanie rozprawienia się z Bagrationem. Zanim jednak zajmiemy się tą nową fazą batalii, trzeba jeszcze przypomnieć, co działo się na lewym skrzydle sprzymierzonych (prawym Francuzów) od godziny 11.00, kiedy to dywizje Frianta i Bourciera wsparły rozpaczliwą obronę Legranda pod Telnicami i Sokolnicami. O godzinie 11.00 sytuacja była zupełnie jasna - przynaj­ mniej w ocenie Langerona, dowódcy 2 kolumny. Ów francuski emigrant w służbie rosyjskiej w lot zorientował się, jak śmiertelne niebezpieczeństwo zawisło nad lewym skrzydłem sprzymierzonych, kiedy korpus Soulta wdarł się

138

na płaskowzgórze Prace. Dlatego właśnie - o czym była j^ mowa - zawrócił ariergardę swej kolumny i próbował z 0r ganizować kontratak, aby zepchnąć Francuzów w dolinę. W południe Langeron stracił ostatecznie nadzieję, ^ można będzie odzyskać Prace. Kutuzow wycofywał się j^ wówczas na wschód w stronę Hostieradka. Langeron p 0 . cwałował wobec tego do Buxhówdena, który wciąż czeka) na wschodnim brzegu Złotego Potoku, kiedy to wreszcie jego wojska przełamią opór Davouta i podejmą dalszy marsz, aby potem uderzyć na Francuzów od południa. Rzecz w tym jednak, że dywizje Frianta, Legranda i Bouciera stawiały tak zaciekły opór, iż Rosjanie i Austriacy absolutnie nie byli w stanie uzyskać przełamania. Co więcej, w południe Friant, zmobilizowawszy ostatnie rezer­ wy, zdołał odzyskać Sokolnice i zepchnąć Rosjan w kierun­ ku pałacu i parku na północ od tej wsi. Około godziny 12.30 Langeron dotarł do Buxhówdena i usiłował przekonać go, iż najwyższa już pora, aby wyco­ fać lewe skrzydło sprzymierzonych. Ten jednak zupełnie nie rozumiał powstałej sytuacji. Nie rozumiał dlatego, że był kompletnie pijany, a przy tym upierał się, że musi wykonać powierzoną mu część planu Weirothera, czyli przejść na zachodni brzeg Złotego Potoku, a następnie 33 obejść Francuzów od południa . Langeron stracił dobry kwadrans na tłumaczenie przeło­ żonemu, że lada moment Francuzi odetną całe lewe skrzy­ dło od zaplecza i wówczas przyjdzie chyba kapitulować. Buxhówden upierał się przy swoim, tym bardziej że jego wojska wciąż trzymały się w Telnicach. Zgodził się na odwrót dopiero wówczas, gdy tuż przed godziną 13.00 przybył do niego adiutant Kutuzowa z formalnym roz­ kazem wycofania. Rozkaz ten wydany był jeszcze o godzi­ nie 10.00, bo już wtedy naczelny wódz przewidział, jakie muszą być skutki opanowania płaskowzgórza Prace przez Francuzów. Adiutant zmarnował jednak te trzy godziny i dotarł do Buxhówdena dopiero teraz, choć przecież miał do pokonania nie więcej niż 3 kilometry. 33

L a n g e r o n , op. cit., s. 190.

Duffy, Austerlitz, London 1977, s. 57.

141

140 Pierwszy uderza Saint-Hilaire. Ma przed sobą 3 kolurn nę Przybyszewskiego, która znajduje się na obu brzegaci Złotego Potoku, na północ od Sokolnic. Na zachodnia brzegu strumienia walczą 7 pułk jegrów, pułki piechoh, halicki, butyrski i narwski, które zamknęły się w otoczone; wysokim murem bażanciarni niby w jakiejś fortecy. Do\v0. dzi nimi gen. Strick. Na wschodnim brzegu - wraz z Przy. byszewskim - pozostały pułki azowski i podolski ora? jeden batalion pułku narwskiego. Tu komendę sprawuje gen. Wimpfen. Od zachodu blokują Rosjan pułki z dywizji Frianta. Od wschodu naciska teraz dywizja Saint-Hilaire'a. Do akcji wchodzą zresztą także inne francuskie jednostki, które z płaskowzgórza Prace schodzą w kierunku południowo-zachodnim, kierując się na Sokolnice i bażanciarnię. Jest to dywizja Legranda, a także część 3 Dywizji Drago­ nów Beaumonta. W ten sposób przeciwko 7 tysiącom żołnierzy Przybyszewskiego zgromadziło się tu już dobre 12 tysięcy Francuzów otaczających Rosjan coraz ściślej­ szym pierścieniem od zachodu, wschodu i północy 3 5 . Przybyszewski nie wie, co czynić dalej. Chciałby wycofać się na południe, ale obowiązuje przecież rozkaz walki o przeprawy na Złotym Potoku. Nie dotarły do niego dyspozycje Buxhówdena, iż całe lewe skrzydło ma odejść na wschód. Przybyszewski wysyła więc adiutantów do naczelnego wodza i do Langerona z zapytaniem, „jak dalej postępować". Ci oficerowie nie dotarli do Buxhówdena, prawdopodobnie zostali zagarnięci przez Francuzów. Przy­ byszewski daremnie czekał na ich powrót, tracąc cenny czas, a tym samym szansę wyprowadzenia choćby części wojska z pułapki. Przybyszewskiemu towarzyszy gen. Wimpfen, Niemiec z pochodzenia, niegdyś oficer francuskiej armii królew­ skiej, potem emigrant, a teraz pozostający w rosyjskiej służbie. Uzyskuje on od dowódcy 3 kolumny zgodę na

Ujęcie próby przebicia się z jednym batalionem piechoty 1/ kierunku Menina. Wimpfen liczy na to, że na zachodnim . fZegu Złotego Potoku pierścień francuski nie jest tak ^,arty i że można będzie przerwać się właśnie w stronę Uenina, a stamtąd wydostać „na Węgry". Ledwie jednak pokonał kilkaset metrów, kiedy dopadli go dragoni Beau­ monta. Zrąbali część piechurów, pozostałych wzięli w nie­ dolę. Samego generała zagarnął ppor. Sporanzi z 1 pułku dragonów. Ciężko ranny Wimpfen ociekał krwią. Resztki jego oddziałów poprowadził z powrotem do Sokolnic gen. Selechow36. Od kolumny Przybyszewskiego skupionej w bażanciarni odrywa się masa około 2 tysięcy żołnierzy, faktycznie nie dowodzonych już przez oficerów. Nie jest to żaden zor­ ganizowany atak, po prostu desperacka próba wydostania się z saku. Te 2 tysiące Rosjan, a za nimi jeszcze tysiąc, rzeczywiście wydostaje się z bażanciarni w kierunku za­ chodnim i biegnie w stronę wzgórza Turas, a więc także Brna. Jest to ucieczka rozpaczliwa, bez większego sensu, bo przecież prowadzi w głąb francuskich pozycji. Od razu też z północy uderza na nich część grenadierów Oudinota, którzy do tej pory nie mieli zbyt wielu okazji uczestniczenia w walce. Teraz - już w ostatniej fazie boju - chcą za wszelką cenę skrzyżować broń z wrogiem. W ciągu kwad­ ransa zmuszają do kapitulacji te masy wojska. Dalsze pół godziny zabiera im jednak wyłapywanie Rosjan. Niektórzy z żołnierzy Przybyszewskiego przedostali się nawet pod Szlapanice. Byli zresztą i tacy - są to zupełnie pojedyncze wypadki - którym rzeczywiście udało się zbiec w kierunku zachodnim i ukryć w lasach 3 7 . Po kapitulacji tej podstawowej masy żołnierzy, Przyby­ szewskiemu zostało nie więcej niż 2 tysiące ludzi. Trzymał się on wciąż na wschodnim brzegu Złotego Potoku, na wysokości bażanciarni i zupełnie nie wiedział, co ma dalej 36

M a n c e r o n , op. cit., s. 189-295. J. G a r n i e r , Austerlitz. Dictionnaire Napoleon, Paris s -131-141. 1

35

Q u e n n e v a t , op. cit., s. 42-43.

1988,

142 czynić. Dwie próby wyjścia z saku okazały się daremne, f. na Menin i ta na Szlapanice. Wokół Przybyszewskiego zacieśnia się krąg francuskie], żołnierzy. Teraz na wschodnim brzegu Złotego Potok znajduje się również brygada gen. Locheta z dywizji Frian. ta. Lochet ma wielką ochotę osobiście wziąć do niewolj Przybyszewskiego. Zmierza już w jego stronę na czele batalionu 36 pułku liniowego. Batalion ten - z bagnetami na karabinach - przeciska się przez masę Rosjan, goto. wych kapitulować. Kiedy jednak Lochet jest zaledwie 200 metrów od Przybyszewskiego, pojawia się nagle gen. Frańceschi na czele 8 pułku huzarów. Ma ledwie 80 jeźdźców ale nawet z taką garstką decyduje się uderzyć na wielokrotnie liczniejszych Rosjan. Traci 20 zabitych i drugie tyle rannych, ale przebija się do Przybyszewskiego. Wzywa go do oddania szpady, a ten - nie widząc już sensu stawiania dalszego oporu - posłusznie spełnia to. Wraz z nim kapitu­ lują generałowie Strick i Selechow. Jest to koniec 3 kolum­ ny. W samym pałacu w Sokolnicach zagarnięto jeszcze gen. Mullera, który ranny na początku bitwy czekał tam na ewakuację. Gen. Lochet, który spóźnił się zaledwie kilka minut i któremu mimo wielkich zasług w dotychczasowej walce nie udało się wziąć do niewoli żadnego rosyjskiego genera­ ła, nigdy nie daruje Franceschiemu, że wyprzedził go dosłownie w ostatniej chwili. 3 kolumna Przybyszewskiego została już wprawdzie zlik­ widowana, ale jej długotrwały i mimo wszystko dosyć twardy opór sprawił, że Francuzi musieli poświęcić na tę walkę dobrą godzinę, co pozwoliło z kolei Dochturowowi i Langeronowi zorganizować swój własny odwrót. Tymczasem Vandamme dotarł na południowo-wschodni kraniec płaskowzgórza Prace, dominujący nad miastecz­ kiem Ujezd. To miasteczko nabrało teraz strategicznego znaczenia, bo właśnie przez nie prowadziła droga z Teinie, którą szły na wschód oddziały rosyjskie i austriackie pró­ bujące wydostać się z pułapki. Yandamme miał jednak ze sobą tylko pięć batalionów

143 jechoty, stanowczo za mało, aby odciąć sprzymierzonym Jjroge odwrotu. Jego pozostałe pułki dopiero nadchodziły