Przedmowa Wiele czasu potrzeba człowiekowi by mógł określić sens swojej drogi, osiągając cele, które stawia sobie na drodze. Czas ten jest jednak czasem skończonym. Wygrzebałem ze staroci, jeśli tak moŜna określić stare tomiki wierszy: Koszmary Minionych Marzeń, Trzynaste oblicze oraz PodróŜe – wiersze, które uwaŜam za najbardziej udane, mądre i nie nazbyt skomplikowane w rozumieniu. Uporządkowałem je w swojej głowie i na papierze. Zrobiłem to by naznaczyć tym zbiorem sens swojej drogi i przedstawić jej cel. Dziś tylko Tomik Wierszy Zebranych będzie podwaliną mojej starej poezji. A wszystkie odrzucone plewy odchodzą w zapomnienie… Tomik Wierszy Zebranych jest w podsumowaniu zbiorem najlepszych wierszy o róŜnej tematyce i wymieszanej konstrukcji, niezaplanowanej i niezmąconej. Sens i cel tego nie jest głęboki jak by się wydawało. To chęć ulepszenia swojego wyrazu po latach od powstania trzech starych i nie do końca dopracowanych wierszy i ich zbiorów. Moim marzeniem jest by Zebranie wierszy lepszych ze wszystkich spowodowałoby to, co było średnie, nijakie, puste przestało przeszkadzać w zrozumieniu. Wiele czasu potrzeba człowiekowi by mógł określić, co jest uszkodzonym ogniwem łańcucha, osiągając pełną harmonię. Czas ten jest jednak czasem skończonym.

2

3

PAN BÓG I POETA interesuje mnie pewna rzecz ciągle duszę trapi czy wszechwiedzący wciąŜ się na ludzi gapi moŜe tylko czasem zagląda gdy słońce świeci na niebie lub podczas huraganu wlatuje w wiatru śpiewie bo jeśli wciąŜ patrzy czy go trochę nie nudzi większość stąpających po ziemi to przecieŜ pustka wśród ludzi jest mała grupka którą warto się interesować tylko dyskusja z nimi moŜe efektem zaowocować ciekaw jestem czy gdy spogląda gdy patrzy na to co piszę myśli sobie co za bzdury wśród nienormalnych ludzi wiszę on przecieŜ zna wszystko wie lepiej jak wygląda niebo piekło i miejsca inne zamiast natchnąć spogląda

4

śmieje się z nieprawdy która wszystko przenika gdybym tak ciągle myślał dostałbym bzika myślę więc sobie: co tam niech robi co zamierza napiszę kilka wersów w ramach z ludźmi przymierza napiszę dla podobnych do mnie nie waŜne Ŝe fałsz wewnątrz się chowa podwójne zaprzeczenie jest prawdą niech przeczą te słowa i wasza głowa

5

ZAGUBIENI W KOSMOSIE wysyłam sygnał z nadajnika w kosmos co za oknem widzę w chmury jasnych gwiazd polarnych którymi od lat się brzydzę gdyŜ ciągle wiszą Ŝycie w kapsule się nie zmienia co wieczór to samo sztuczne paliwo co noc ten sam pamiętny sen co ranek trzeba znów wstać Ŝywo by zmyć brud poprzedniego dnia spoglądam na perspektory transmisji nie ma nowej wiadomości juŜ dawno się przyzwyczaiłem od wieków mnie nie złości bo niby dlaczego mam duŜo czasu by się zastanawiać by myśleć o całym wszechświecie takŜe o rzeczach zupełnie innych w myślach wariactwa znajdziecie jak myśl o śmierci śmierć zawsze zdoła mi uciec nie mogę jej pochwycić gdy jestem prawie o krok gdy chcę się do jej świata przemycić zamyka granicę

6

czasami się boję Ŝe moŜe jestem jedyny jak stwórca na samym początku moŜe wszyscy ludzie wyginęli pozostaję sam co nie jest w porządku nigdy tego nie chciałem to miejsce wkrótce zostanie zmiaŜdŜone tak samo jak rozbłysnęło w słońcu jestem marnym i samotnym owadem którego trafi pustka ręką w końcu zakończy kolejny cykl gdy mnie nie będzie wszystko się odrodzi zabłysną słońca poruszając obieg poruszą się mikroorganizmy w gęstych oceanach tak dzieje się przecieŜ co skończony wiek tak pulsuje materia wszechświata

7

śYCIE kosz tu kosz tam kosz wszędzie kosz jak śmieć co chwilę trafiasz w kosz tu w kosz tam w kosz wszędzie w kosz nie jest łatwe radzenie sobie z problemami Ŝycia co chwilę kosz tu kosz tam kosz wszędzie kosz ta ładna dziewczyna lub ten fajny chłopak takŜe moŜe dać ci kosza tu kosz tam kosz wszędzie kosz ciekawie wymyśliłeś rajski ogrodniku sadząc ludzi

8

szczęśliwi z tego kosza nieszczęśliwi z tamtego kosza a pozostałych całe pole porozstawianych koszy tu kosz tam kosz wszędzie kosz gdy to Ŝycie upłynie i sądny dzień nadejdzie co innego będzie jak nie kosz tu kosz tam kosz wszędzie kosz

9

POKONAĆ PRZESTRZEŃ (dla wspaniałego przyjaciela Jacka Ślęzaka)

dokąd jedziemy a gdzie zmierzamy czy z satysfakcją i w jakim celu po to by czuć przeciąŜenie wypocząć w cieple wnętrza czy by w jednym celu ciągle podąŜać pokonać przestrzeń stwierdzenie niebanalne przecieŜ by czuć zapach spalin z gaźnika by hamować i w oddali znikać czy wciąŜ poruszać krajobrazy by ludzie podziwiali chwile bez skazy radość dla ludzi co lubią wycie tym co szanują Ŝycie tym co zamiast odpocząć w rodzinnym domowym ognisku wolą na wygodnym fotelu spocząć barierę przekroczyć pokonać przestrzeń w ciągłym podąŜaniu znaną trasą wymarzonym czterdziestotonowcem czy moŜe lepiej turbo z niezłą klasą by odkryć Ŝe podąŜanie w dal liczy się tam gdzie jest ropa szosa i stal

10

ODDALENIE zapach kleju którym przykleiłaś znaczek unosi się przeczesując powietrze to jedyne co zostaje tego oczekuję nic więcej plamy atramentu wypukłe zawijasy i proste z nich składają się słowa tu dotyk długopisu twardy tam subtelny i lekki jak uczucie słyszymy się bardzo rzadko widzimy prawie wcale czasem suche elektrony biegnące przewodami trafią do twojej słuchawki odgrywając sztuczną melodię pragnień o jednym spojrzeniu przeklęta jesteś pajęczyno oplatająca świat po której biegną uczucia z odległych miejsc całkiem blisko tutaj

11

Ŝyjemy na pustyni burza piaskowa nosi listy gdy kaŜdy z nich uchwycę próbuję po zapachu znaczka wyobrazić ciebie

12

W UKRYCIU zawsze widzę twoją postać marzę by widzieć bezustannie chcę móc podziwiać piękno nocami patrzeć dokładniej nie spoglądam nigdzie indziej tylko na zdjęcia patrzę widzę cud niewinności gdy ciebie zobaczę mogę myśleć o tobie nie waŜne inne chwile które czynię nie widząc ciebie gdy wyobraźnia rośnie w sile potrafię widzieć postać jasną i promienistą twarz spoglądam na nią z ukrycia śliczny błękit w oczach masz jesteś jak anioł czysta ja za to z piekieł powoŜę wargi twoje zaciskają się w czerwieni bystrej kolorze wzrok spogląda z miejsc gdzie dotrzeć ci nie przyszło moje diaboliczne ciało na światło dzienne nie wyszło

13

cała męka polega nie na tym Ŝe miłuję nie na tym Ŝe nie widzę nie na tym Ŝe nie całuję lecz to kresem to jest końcem jesteś świetlistym bóstwem najcudowniejszym słońcem które nigdy nie wzejdzie na moim horyzoncie

14

W POSZUKIWANIU sam w uniwersie przemierzam wszechświaty miliardy planet przez miliardy laty przez gwiazdozbiory przez układy lecę czy daleko jeszcze zanim tam dolecę szukam boskiego dla Ŝycia siedliska lecz czy wizja jest bliska pytam się co pierwsze uchwycę ukochaną planetę czy wszechświata granicę czy w nieskończoność świata będę szukał czy odnajdę jak ON odszukał czy wejdę w nicość zapomnienia ... ja podróŜnikiem byłem po przestrzeni podróŜowałem by dotrzeć do Ziemi jej szukałem nie licząc daty miliardy planet przez miliardy laty dziś odnajduję wspaniałe siedlisko czuję mojej rasy odnowę blisko lecz cóŜ spotykam na małym lądzie dziwne istoty które zwą się ludzie co się stało z moim poprzednikiem czy nie dotarł tu i stał się nikim moŜe w ludziach zobaczę coś z niego patrzę i widzę siebie samego więc kim są ludzie czy z mojej rasy czy moŜe z innej wywodzą się trasy nie mam powrotu więc pozostaję i całą wiedzę ludziom oddaję

15

PAŁAC KULTURY bzdury bzdury bzdury niech płonie pałac kultury bzdury bzdury bzdury wróćmy do natury niech przyjdą popędy niech znikną zamęty armia pana swego chwali dziś trzydziestu rozwalił bzdury bzdury bzdury niech pęknie pałac kultury bzdury bzdury bzdury nieskuteczne kalambury niech się śmieje stara niech skuli się wiara armia pana swego chwali tysiąc istnień dziś ocalił bzdury bzdury bzdury w gruz pałac kultury dziury dziury dziury wszędzie puste chóry niech się śmieją ostatni niech się schowa dzień dostatni armia pana swego chwali kaŜde Ŝycie jest na szali

16

ekscentryczne beznadzieje prawie prosto świat się chwieje bzdury bzdury bzdury wszędzie widać tylko dziury niech nie wierzy Ŝaden z was niech smok wzionie własny spazm armia pana swego chwali zło kulturą teŜ nazwali!

17

18

RÓśNE WIZJE SŁÓW nie chce by ktokolwiek mnie rozumiał nikt nie powinien pojmować moich słów kaŜdy musi widzieć własnymi oczami nie naleŜy opuszczać wzniesionych głów róŜne twarze i serca widzą strofy najbardziej lubię tych co się śmieją wykpiwają i szydzą wersetom ucieczka jest dla nich nadzieją nie zatrzymuj się przy drogowskazie za zrozumieniem podąŜaj wytrwale kaŜdy rozumie wszystko inaczej niektórzy słów nie czują wcale dla nich stworzono pałace i trony do nich naleŜą wszystkie bogactwa myśl ludzka jest ulotna jak ptak oni nie hodują w pałacach ptactwa milczące posągi spoglądają prosto stoją w bezruchu niczym straŜnicy choć widzą wszystko nie mówią nic to prawdziwi sojusznicy nie spoglądają z wysokiego tronu lecz idąc ze mną dłoń podają choć kaŜdy inaczej widzi i słyszy w postawie bezustannie trwają

19

nie są jak chorągiewka na wietrze raczej jak twardy kamienny słup w zrozumieniu słów moich potrafią wytrwać niczym sam Bóg

20

MILIONY TAMTEGO DNIA stoicki spokój przeszywał dusze nie wszystkie przyznać muszę miliony przed moimi oczami stały w śpiewie z dłońmi ku górze w niebie gwiazdy ciągle świeciły choć dostrzec drogowskazu nie moŜna chorym wzrokiem gromady pastewne stały na łące w zimnym wietrze zaszło słońce miliony przed moimi ślepiami radowały się wspólnotą z uśmiechem na twarzy szepnąłem to ma być przyszłość świata imperium zła wszędzie pali przyjechali z bardzo daleka chwycić rękę drugiego człowieka miliony zawsze przed twoimi oczami czy myślałeś o nich kiedyśmy czekali jedząc suchego hamburgera w Koluszkach lub kiedyśmy do domu wracali gdy za potrzebą twoją w lesie Ŝeśmy stali

21

SCIENCE FICTION (czyt. sajens fykszyn) powiedziałeś Ŝe widziałeś nim usłyszałeś to przeczytałeś myślałeś i przemyślałeś właściwie to nie zrozumiałeś bo skoro tutaj mówią na to A a tam widzisz pisze B to jak to w końcu jest powiedziałeś Ŝe widziałeś najpierw fiktion to nazwałeś potem jednak usłyszałeś kantem ucha fikszion złapałeś a gdy znowu fikszyn przeczytałeś to właściwie nie wiedziałeś myślałeś fiction i przemyślałeś właściwie czy zrozumiałeś a przecieŜ tak się starałeś a gdy podręcznik otwierałeś sajens fykszyn wyczytałeś to śmieszne czy teŜ Ŝałosne bo skoro wszędzie jest inaczej a nigdzie tak samo to kaŜdy mówi jak myśli czy pracę nauczycielom odebrano czy moŜe robią z nas idiotów czy świat jest pełen błędnych zwrotów?

22

SONET MIŁOSNY DO DRUGIEJ LITERY ALFABETU (NIE LICZĄC Ą) (mojej dawnej skrytej Miłości)

moje uczucie: rozległe, ciągłe, nieprzerwane bezkresne, rozległe, oddane nieskończone, wyraziste, piękne przejrzyste, bystre, nieskalane Ŝywe, otwarte, proste wzniosłe, wszechogarniające, drogie ciepłe, uroczyste, płonące skryte, pewne, wytrwałe rajskie, niewinne, rozdarte szybujące, wznoszące się, wysokie błądzące, ogrzewające, czułe duchowe, cielesne, wszelakie kosmiczne, ziemskie i takie gdy na ciebie spojrzę choć raz daje nigdy nie kończącą się radość patrzenia

23

OSTATNI LUDZIE NA KSIĘśYCU do dziś ślad nie rozwiany na powierzchni jasnego podczas nocnej pełni globu nie powiewająca flaga z naszywką z fabryki pozostają wysoko wśród księŜyców obu wokół planety która nią nie była krąŜą dwa kawałki niedawnej całości nie ma na krawędzi Ŝadnych domostw nikogo zastygłej lawy strumień nie złości co po kosmicznym podboju zostało tylko flaga i skafandra wyraźny ślad but pomnik człowieczeństwa podartej tkaniny z fabryki zwój szmat pierwsi ludzie stąpali skocznie po moonie wbijając flagę w powierzchnię nie wiedzieli nie znali ludzkości bezmyślnej przyszłości skąd do cholery ostatni znać mieli

24

OHNE FLUCHT pewien człowiek którego Ŝywot był prosty moralny uczciwy poboŜny trafił na swej Ŝyciowej drodze na sługi ciemności nie bacząc na ich złe namowy ruszył bez obaw w swoją dalszą drogę złe moce niosą wieść o prawym prosto ku czeluściom piekieł Szatan rozkazał pomniejszemu diabłu „idź tam jest człowiek prawy kaŜ mu źle czynić a oddam ci duszę jego” i ruszył diabeł lecz zapędy diabła słabe nie potrafiły zwieść prawego więc wrócił diabeł do piekieł wysłał więc Szatan diabła z tych waŜniejszych i rozkazał „idź tam jest człowiek prawy kaŜ mu źle czynić a oddam ci duszę jego i generałem piekieł mianuję” i ruszył diabeł lecz zapędy diabła choć mocne nie potrafiły zwieść prawego więc wrócił diabeł do piekieł 25

Szatan wszystkich diabłów odesłał sam na Ziemię ruszył bo tam człowiek prawy i o silnej duszy która akurat przydatna złemu Szatan odnalazł prawego akurat przy spowiedzi gdy swe grzechy wyznawał i zamknął mu usta mijały lata Szatan krąŜył wokół nieprawego juŜ odstąpił go dopiero gdy umierał w grzechu prawy przed sądem stanął Wszechmocny rzecze „Winien !” i zrzucił go do piekieł pytam dlaczego ? czy człowiek jest winien ? czy walka dobrego i złego ? dlaczego ?

26

GOOD DAY TO DIE (przyjacielowi Dariuszowi Bogackiemu)

na ekranach widząc często cyfrowe plamy kolorów przed nimi siedzących ludzi róŜnych twarzy i ubiorów kaŜdy podobny do mnie w ekrany spoglądając obrazów oczekując zmiany ciałem gestykulując zadając urojone rany nieistniejącym narzędziem zbrodni ekrany wirtualnego świata nierealnej rzeczywistości fikcyjnych zdarzeń świątynie dalekie od realności mroczne światy brutalne złe miejsca przepełnione pustą przemocą krew pryskająca wokół nie zaglądaj nocą chyba Ŝe pragniesz zginąć wszystko nieprawdziwe toczą się w twojej głowie w podświadomości drzemią ruiny pachnące ołowiem to jedyne miejsce

27

smaŜą mózg powoli uśmiercając komórki gdy ktoś ukryty w cieniu zabije cię z dwururki będzie lepszy ? nieprzerwane pojedynki toczą naraŜając honor i Ŝycie dlaczego wciąŜ to robię na pewno nie uwierzycie bo lubię

28

731 Ŝyzne są pola uprawne orane pługiem nieczystym rosną piękne rośliny zrywane sierpem mglistym przerabia się drzew owoce na gęste napoje i soki rozlewają się wewnątrz na wszystkie strony i boki nie pozostaje przybyłym nic jedynie gęsty czerwony smak w ustach pozostał po ukąszeniu na szyi znak brązowa maź po szyi spływa nieczysty ślad szczęki ofiara widzi juŜ wtedy przedsmak przyszłej udręki nie znane są wyroki gdy nóŜ się w szyję wbija nie moŜesz poznać przyszłego w chwili gdy krzyczy szyja w mikserze róŜni ludzie napój ziemski tworzą lecz koloru soku czerwienią krwawą nam groŜą

29

O przerywnikach i Zebrach Co pewien czas w ksiąŜce zaczną pojawiać się przerywniki. Chciałbym w nich przekazać kilka istotnych rzeczy o korzeniach, na jakich wyrósł tomik Zebra. Początkowo Zebra miała nazywać się Niebieską Pomarańcza, głównie z powodu absurdu treści wierszy, które napisałem. Często, bowiem uŜywam w swoich poetyckich najazdach stwierdzeń bardzo dziwnych i trudnych do pojęcia, jeśli nie będzie się uŜywać odpowiedniego narzędzia metafory do odszyfrowania. Innym powodem, dla którego tomik chciałem nazwać nazwą owocu jest fakt, Ŝe nadałby on trochę smaczniejszy smak do tej tragicznej wędrówki po strefie mroku i cierpienia. Rezygnacja z tych pomysłów na rzecz Zebry jest jednak zrozumiała z prostych powodów: Zebra ma czarne i białe pasy na sobie, zaś tomik ten zawiera zarówno pouczające (białe) i przygnębiające (czarne) historie. Poza tym zebra jest zwierzęciem, które moŜna spotkać w ZOO, razem z masą innych zwierząt, a tomik ten to swoisty zwierzyniec dziki i nieokiełznany. Ostatecznie jednak Zebra Ŝyje w zniewoleniu podobnie jak autor tych wierszy, autor sprzed lat. Zniewolony Ŝyciem, trudnymi decyzjami, wyborami, skołowany przez wskazówki czasu. Tomik wierszy Zebranych napisany był przez zupełnie inną osobę i z takiej perspektywy naleŜy na niego patrzeć. Podkreślając przedawnienie Zebry zamiast młodych pomysłów na ilustrację pozostał tu obraz zawarty w Koszmarach Minionych Marzeń, Trzynastym Obliczu i w PodróŜach. Po części ku pamięci, po części, bo to dobre ilustracje (w tym takŜe wykonane przez Piotra Ślęzaka).

30

31

PRÓBY gdy próbuję wyobrazić sobie raj wyobraŜam ciebie nie widzę łąk kolorowych widzę ciebie nie słyszę szmeru strumieni słyszę ciebie nie widzę wspaniałych balów widzę ciebie nie słyszę śpiewu ptaków słyszę ciebie moje próby są daremne widzę i słyszę ciebie nie dostrzegam raju ? dostrzegam ciebie szukam tego miejsca szukam ciebie czy odnalazłem raj? znalazłem ciebie wciąŜ zadaję pytanie gdy widzę ciebie czy odnalazłem raj gdy odnalazłem ciebie?

32

BAJKI DLA GŁODNYCH DZIECI raz dwa trzy – teraz ty jeden dwa – teraz ja one two tree – do you see hi hi hi – teraz mi mamo tak? – czy to fakt? synu nie – nie jest źle ojcze mów – szkoda słów ha ha ha – tylko gra raz dwa trzy – nie bądź zły jeden dwa – tylko mgła one two tree – you feel me? he he he – nie są złe czemu on – znowu zgon gdzie mój wzrok – przyszedł mrok co za Ŝart – tylko fart uha ha – szkoda dnia raz dwa trzy – kto jest zły? jeden dwa – to nie ja one two tree – czas nagli beee – proszę cię mroczne niebo – kryj się za drzewo ciemne chmury – kryj się do dziury błędny wzrok – widzę jej krok aaaaa – idzie pani zła

33

raz dwa trzy – to tylko ty jeden dwa – nie ma zła one two tree – i want see ufff – brak mi słów dzieci czyście nasycone? dzieci czy wciąŜ macie potrzebę? dzieci czy zanikł głód? dzieci – one spały juŜ jutro się zbudzą z podświadomą potrzebą zmierzenia się z nowym horrorem tak to wygląda kaŜdy z nas potrzebuje głód strachu nam dzieciom dyktuje okropne potrzeby

34

SYSTEM jesteśmy zamknięci w klatce która jest marą senną antymaterialnym wyrazem tułaczką codzienną nazywaną umownie gdyŜ objąć jej nie moŜna krótkim spojrzeniem lub myślą to plątanina bezdroŜna utrzymująca skrawki Ŝycia ciągle przy swoim łonie od niej zaleŜy czy statek po wodzie płynie czy tonie nie moŜna się przeciwstawiać jesteśmy jak mrowisko robole wewnątrz pracują od nogi zaleŜy wszystko moŜe zgnieść powoli całe Ŝycie trawić jest po to by niszczyć psychiką naszą się bawić nie wszyscy zdają sobie z istoty systemu sprawę dla niektórych nie istnieje ma dla nich ładną oprawę inni rycerze wspaniali próbują walczyć wiecznie nie moŜna im jednak rzecz czujcie się bezpiecznie ja postępuję tylko zgodnie z ideą swoją system jest domem 35

nieodzowną ostoją kiedy tylko mogę a w górze nikt nie widzi postępuję wbrew naturze wielu ze mnie szydzi staram się naciągać systemu twarde reguły by ciągle została nitka wątłej postury dzięki której kiedyś będę mógł choć kawałek oderwać się od uzaleŜnienia gasząc ostatni niedopałek

36

OBRAZEK POETY za 5 jedenasta leŜę na wyrze przykryty pościelą długopis w ręku kartka przejrzysta ślad atramentu trzy krótkie chwile a ten na wyrze mówi krótko czas coś wymyślić bo będzie krucho jeszcze minuta coś zmyślić trzeba i kilka sekund przychodzi i śpiewa natchnienie spływa po białych nogach juŜ krótka chwila myśleć i wiercić wiercić i myśleć w śpiewie widać przesmyki czasu dziwne sploty szybko odpłyną czas ucieknie chwile miną tylko ja na wyrze poleŜę jeszcze chwilę pomyślę o tym nic nie zmyśliłem 37

Ŝadnej poezji juŜ jedenasta i koniec wiersza koniec i basta

38

DOLINA ŚCIĘTYCH GŁÓW dźwięk nieuniknionego świst jaskrawego miecza tocząca się iskierka blasku nikt nie ubezpiecza wiara w przeznaczenie nieodzowną drogę niewolnika niezaleŜnie co się uczyni zawsze z księgi wynika chciałbyś decydować o dniu roku Ŝyciu twoja księga kierunku zawsze jest w ciągłym uŜyciu tysiące martwych oczu spoglądają cicho las wzroku niechybny wydaje okrzyk głucho wierzysz w ryk nieodzownego rozrywający mroku połacie szumiących drzew Ŝycia wiatru w konarach nie znacie usiane łby wśród łąk doliny na których rosną dzbany dźwięcznej muzyki pilnują by nie padły historii plany

39

czy wierzysz w zapisane czy Ŝyjesz własnym Ŝyciem i tak ścięta głowa stanie się przeŜyciem kiedy księga otwarta z doliny ściętych głów piórem modyfikowana pieśnią dalekich twarzy chórem

40

MARTWICA MÓZGU chore jest ciało bez duszy martwy jest świat bez komórek niczym jest przewód bez prądu elektrony nie przejdą przez murek chyba Ŝe jest z metalu dumna jest chęć dąŜenia doskonalenia samego siebie nigdzie nie będzie nam lepiej niźli w tym chorym niebie które stworzono dla nas nieistotne są myśli urojone niewaŜne jest to co nieŜywe nie moŜna patrzeć sztucznym okiem jeśli drugie jest prawdziwe a nie z plastiku godne jest serce twarde wykute przez pana przemian tym dla bezdusznego wiara czym dwutlenek dla ziemian których płuca są zdrowe nieprawa jest broń zbrodniarza niejadalny jest kwasu smak bezbarwny jest pyłu kolor wtedy gdy wokół go brak gdyŜ opadł na ziemię

41

ciało i dusza to jedność gdy jedno upadnie człowiek nie moŜe tak trwać choć niektórzy Ŝyją bezwładnie popychani wiatrem drapieŜnik moŜe polować tylko tam gdzie są ofiary ludzie nie mogą istnieć bez Boga zmieniają się w proch bez wiary stają się tym z czego wstali ciało umiera gdy mózg ginie dusza gdy myśl się urywa nie sądź Ŝe Ŝyjesz jeśli śpisz gdy martwica nad tobą wygrywa stajesz się Ŝywym trupem

42

IGRASZKI zabawa jest prosta ja urwę ci rękę ty odetniesz mi nogę ja oderwę trzy palce ty lewe ucho i brodę a gdy obie głowy potoczą się w kąt miecze opadną marionetki nie odejdą stąd wtedy pozostanie jedna zabawa pomoŜe upadłym ciałom w które wbite miecze bawić się będziemy w kontrolę umysłu ja będę zmuszał byś kradł wyroby urojonego przemysłu ty karzesz mi skoczyć pośród wzburzone fale oceanu pokonam cię tylko wtedy gdy mózg osiągnie fazę wyłączenia stanu nic w naszych głowach nie błyśnie nic nie przeleci pośród nerwów zabawę zakończymy właśnie wtedy wśród zwycięskiego triumfu głuchych śpiewów ktoś przyjdzie i tylko pozbiera szczątki wynik gry w bezprawie nie martw się my Ŝyjemy czy Ŝyją ci którzy nie brali udziału w zabawie to wiedzą tylko władcy marionetek

43

NIEŚMIERTELNI ciemnia pokryta jest śluzem pozostał po kroczącym po długich patykach ciągnął je pełzając szukając po omacku drzwi prześwitu przez ropę oczodołów przewrócił się o stolik na którym wciąŜ leŜało jego martwe ciało padł na lodowatą podłogę nie mogąc się unieść gdyŜ śluz jak klej mocno przywyknął do podłogi wtedy drzwi się otworzyły dwa białe niedźwiedzie dobiegły do stolika nie zauwaŜając śluzu nie potykając się o ciało sklejone z podłogą próbowały uderzać martwego odgryźć twarz chuchnąć odorem paszczy w martwe płuca lecz nie mogły nic mu zrobić wyniosły go z pomieszczenia zamknęły za sobą drzwi

44

została ciemność i śluz na podłodze skamieniała gruda kleju próbowała jeszcze poruszać skamieniałymi kikutami bezskutecznie z nadmiaru wysiłku zaczęła pękać następnego dnia otwarto drzwi juŜ jej nie było jak gdyby nie istniała jedyne co pozostało to śluz na ścianach ale i tak nikt go nie widział

45

46

BUNT KRZESEŁ (za pomysł Piotrkowi Ślęzakowi)

materialne nie sprawia kłopotu nie buntuje się przeciw Ŝywym nie skomli ani nie krzyczy nie rusza palcem nietkliwym tylko patrzy przyjdzie jednak czas wypowie swoje słowa tematem kazania tego będzie martwego odnowa ku realności poruszą się same z siebie bez Ŝadnej zewnętrznej pomocy powstaną leŜące widelce talerze nabiorą mocy bez zasilania ruszą armie lamp beznogich przesuną się stoły i szafy zburzy się trwały porządek w wyniku jednej gafy upadku praw fizyki ręczniki zaduszą mokrych ludzi sznurkowe zawisną szubienice noŜe przeszyją kucharek serca w rulon zwiną się ulice miaŜdŜąc ludzkość

47

gdy wszystko upadnie oprócz twarzy atomowych gdy węgiel zostanie wymazany z Mendelejewa tabel nowych reszta pozostanie wśród stali metalowych wśród okrzyków radości wśród pustego czasu padną wszelkie wartości choć tylko te ludzkie

48

CZARNE I BIAŁE są prawdy czarne i fałsze białe są zniewolenia i wyzysk wszelki niektórzy chcą dobrze dla Polski by dla Polaków zysk był niewielki są teŜ wybory ligi narodów pełno jest jednak pustych sondaŜy to jest komercja na chwałę szatana gdy się ohydy nie boi obnaŜyć bo czarne i białe są kolory tylko gdy do urny wrzucasz głos no moŜe czasem odcień szarości taki w tym kraju jest wyborczy los by dać swojej rodzinie pałace sprzedać co jeszcze produkuje nie trzeba duŜo wystarczy krzyŜyk cięŜar wyborczych kart tutaj panuje

49

SŁOWO NA NIEDZIELĘ przyjaciele byliście wczoraj w kościele siedzieliście słuchając wytrwale o dawnych prorokach siedzieliście w spokoju w morzu śpiewającego chóru siedzieliście rzucając z pamięci wyuczone regułki siedzieliście głowami bez uczucia znaki naznaczając siedzieliście a winy zostały wam odpuszczone przyjaciele rzeczywiście byliście w kościele ale w następną niedzielę pomódlcie się o moją duszę zróbcie chociaŜ to jeśli nie chcecie słuchać bajek z ambony słuchać jęku w śpiewie słuchać rzucanych z pamięci słów słuchać o pokoju wszem i wobec słuchać o odpuszczaniu win przyjaciele stoicie wraz ze mną w kościele wasze dusze ugrzęzły w ciemnym zaułku miasta gdzie jacyś gangsterzy mówią kto jest zbawicielem TAK umiecie doskonale siedzieć i słuchać

50

POWRÓT czarne słońca w czarnej głowie w czarnych oczach smutku mrowie które czarne twory mnoŜą w czerń twój mózg przełoŜą widzę wraca w czarnym rydwanie czarną pelerynę posiada czarne buty czarne dłonie czarną twarz czarne konie wierzgają czarne grzywy mają ci co stoją obok spoglądają widzą tylko czarny ślad wielki powrót władcy tej ziemi który zło czynił przez wieki wygnali go kiedyś wrócił w blasku czarnych płomieni ukarał niewiernych zabił ich kobiety dzieci zhandlował za dukaty płoną wioski pełne domów ludzie płaczą i gną kolana czarne serce pana bije czarne oczy wypalają wszelkie łkania płynie czarna krew strumieniami ginie wszystko przed i za nami

51

czarne słońca czarne pola czarne gruzy czarna szkoła nauczyła niepokornych Ŝyć teraz w czerni muszą tkwić w czarnym pana śmiechu takŜe w czarnym grzechu czarne są grzechy zarządcy czarne jego przewinienia karać będą go kiedyś nie ludzie lecz czarna poddanych ziemia

52

PTASZKI W KLATCE jesteśmy jak ptaszki które uwięzione zostały dlaczego i po co nie wiem w więzieniu będą trwały jesteśmy jak ptaszki mamy piórka kolorowe stalowe pręty klatki są rdzawo brązowe lecz fajnie w klatce mają Ŝyją sobie i umierają tak w niewoli trwają nie są niczym ograniczone tylko prętami gdy właściciel ma humor wypuszcza na wolność czasami wtedy ptaszki swawolą z nieznanej przyczyny coś ciągnie do klatki waŜne są pręty i szyny dzielą one od wolności od wielkiej i wiecznej radości takŜe od bezsensowności

53

jesteśmy jak ptaszki lecz bez swoich klatek nie wzniesiemy się wysoko tęsknimy do metalowych kratek

54

DOM WARIANTÓW stojący ludzie wspólnoty głębia mieszanin zmysłów krzywa małpiej hierarchii bariera Ŝywych wymysłów zebrani w ruchomym kole z którego uciec przyszło by trafić do tego samego tam się przyszło skąd wyszło zalewani tonami zmiennych wariantów pełni wyboru bezduszny system niszczenia ludzkiego krąg horroru w tym świecie Ŝyć kazano wyginając kierunek drogi zdąŜając nieznaną trasą ruszając bolące nogi to wspólny dom wariantów świątynia nas kształtująca chciałbym mieć jeszcze siłę by dotrwać tam do końca

55

ADAM zdarzyło się kiedyś w edenie pewne niemiłe dla ludzi zdarzenie wyrosła w samym środku ogrodu tego niespotykana dotąd roślina drzewo poznania dobrego i złego jakaŜ była Adamowa mina gdy latem zakwitło i owoc wydało długo nie trzeba było czekać jabłko krótko na gałęzi wisiało choć nie dojrzało Adam nie chciał zwlekać zerwał i gryźć miał gdy zobaczył węŜa który kark bardzo nadweręŜa by zsunąć się z podłego drzewa rzecze do męŜczyzny: wybieraj w dłoni leŜy jabłko a koło pnia Ewa lecz pamiętaj to całkiem inny raj którego jeszcze nie zaznałeś kiedy w puszczy przez wieki istniałeś róŜni się od przebywania w samotności to wyzwanie które stawiam tobie jest wynalazkiem w dziedzinie miłości nie będziesz musiał narcyzować sobie wybrał niepokorny Adam kobietę mimo zakazu boskiego rozkazu za namową ciała sięgnął po podnietę ogród rozpusty zamknięto od razu

56

EWA o pani edenu złotowłosa Ewo ty władasz wciąŜ wielkim lasem ty zasadziłaś przeklęte drzewo ty spotykasz się z wszechmocnym czasem zdrajczyni niech choroby cię dopadną niech ukaŜą prawdziwą szpetność niech trąd zakryje twarzyczkę ładną o pani edenu przyozdobiona przez naturę ty odtrąciłaś swojego męŜczyznę ty zrobiłaś w jego głowie dziurę ty pazurem uszyłaś na twarzy bliznę najpodlejsza z kroczących po ziemi niech cię pochwycą mordercy i zabójcy nim coś jeszcze przemienisz w stos cieni o pani edenu nieczułe dziecko miłości ty nie kochasz nikogo nawet Boga ty gardzisz uczuciem ludzkiej naiwności On oczy przemyje w twoich pojawi się trwoga

57

Koszmary Minionych Marzeń Wyobraźcie sobie sytuację, Ŝe przed chwilą udało Wam się stworzyć coś doskonałego i świetnego opisującego i oddającego najwaŜniejszy element pewnej części swojego dzieła. I nagle w wyniku jakichś złych mocy, choćby zaniku prądu kasującego niezapisaną pracę tracicie ten doskonały twór i zostajecie z niczym na samym początku. Hipotetycznie tak mogło być i z tym przerywnikiem. Huragan zmiótł to, co chciałem napisać i pozostawił mnie z pustą stroną. NiemoŜliwością jest napisać to w ten sam sposób, w którym się zamierzało. Jednak istnieje konieczność by napisać coś w końcu, a skoro mam napisać coś o starych czasach, warto napisać, Ŝe stare czasy nie powrócą juŜ. I choćby się człowiek nie wiem jak wytęŜał nie uda mu się jeszcze raz przeŜyć swojej młodości. Jedyne, co pozostaje to ją zapisać gdzieś, a potem starać się od czasu do czasu do niej zaglądać, przypominać sobie, wspominać i rozmarzać. Marzenia są tym, co utrzymuje nas w tym przytułku zwanym Ŝyciem. Stwierdzenie koszmary minionych marzeń jest bardzo mylące, bo kaŜdy, kto spojrzy na nie pierwszy raz widzi tylko koszmary, one nadają temu stwierdzeniu rytm i tonację. Jednak logiczniej rozumując moŜna było by powiedzieć, Ŝe koszmary to sny, które bardzo silnie się przeŜywa, czyli takŜe pewny rodzaj skrytych marzeń. Marzenia minionych marzeń? A czym są marzenia? Tym, czego byśmy bardzo chcieli, ale najczęściej nigdy nie osiągniemy. Gdyby podsumować moŜna było by powiedzieć ostatecznie, Ŝe ta część mojej opowieści mówi o bardzo silnych przeŜywanych chęciach tego by marzenia w końcu się spełniły, tak silnych aŜ przeraŜających. 58

59

ODKUPIENIE kaŜą nam dawać bogactwa na tacę by uzyskiwać ciągłe odkupienie dukat daje marny odpust ludzie to dopiero jelenie wierzą tak mocno wielce całość przesłania łatwość z jaką mogą grzechy wydać na tacę rzucić duszy materialność nie chcę płacić za winy za grzechy kanoników bogactwem nie ubłagasz Pana pełno ma takich grzeszników pieniądze to sprawa ludzka zapłacisz księdzu za modlitwę za nowe Renault Clio nie za grzechów złych bitwę nie mów Ŝe wykupisz zło gdy zapłacisz na Radio Maryja od cięŜaru twojego krzyŜa nie raz zaboli cię szyja szukajcie a znajdziecie pośród świątyń niemal pustych w których zawsze przebywa wysłucha słów gorzkich i tłustych

60

szukajcie a odnajdziecie w wieczornej ruchliwej modlitwie pomyślisz tylko idąc zmierzyć się z Ŝyciem w bitwie szukajcie ... gdziekolwiek na Ziemi jest wszędzie i wysłucha głosów szeleszczących cieni ... a otrzymacie odpuszczenie za swoje czyny wznieście dłonie ku niebu i błagajcie za dukatów winy

61

WERSETY ZŁA w moim ogrodzie zasadził ktoś kwiaty nowej odmiany ani piękne ani brzydkie pną się ku górze za pomocą ściany codziennie przychodzę i na nie spoglądam czarno czerwonym kwiatom często się przyglądam one co noc potrafią po ścianie wspiąć się nieco wkrótce dosięgną szczytu aŜ ku niebu wzlecą ktoś ciągle je przycina ktoś wciąŜ pielęgnuje raz widziałem ogrodnika który wśród pąków buszuje przyglądałem się pracy zdziwiło bardzo mnie nie ma Ŝadnych narzędzi pod ręką kwiat się gnie wcale nie odszedł jak normalni ludzie tylko w kwiatu gęstwinę wniknął niczym w cudzie

62

przyszedłem znów do ogrodu gdy dziwną roślinę mijałem spojrzała na mnie kwiatem martwą kończyną oberwałem przez pewien czas nie chodziłem trochę się spojrzeć bałem pewnego dnia nabrałem siły kwiat wyciąłem korzenie wyrwałem

63

DO ... DESZCZA O ... deszczu tyś co kartki mojego pamiętnika nieokiełznaną mocą pana kroplowego bezdusznika olałeś !!! pewnie wielce się przy tym śmiałeś śmiejesz się pewnie jeszcze gdy suszę na grzejniku na głupotę wrzeszczę podły nieczuły grzeszniku nie patrzyłeś jak one płakały jak w mokrym zamęcie leŜały moŜe lepiej Ŝe nie widziałeś wspaniale Ŝe z dala stałeś bo gdybyś spojrzał i zło dojrzał uronił byś kroplę łzawą nad dziełem niszczącym mogło by za jej sprawą pamiętnika być końcem mój pamiętnik wciąŜ jest choć suszy się ciągle słowa niosą czytelny gest za oknem w kałuŜach bąble

64

TURYSTA ROKU panie starszy pan zrozumie w stojącym tłumie chętnych na ręce policzę czemu pan na siłę zmusza czemu hasło się rozchodzi chcesz piątkę z łacińskiego jedź na wycieczkę kolego w moim mieście zaśmieconym kaŜdy podąŜa w swoją stronę ja zaś nie lubię bardzo jak wciska nos w moje śmieci sadź sobie swoje bratki to ich nie stratuję nocą twarde ręce się w pracy spocą gdy umyjesz samochód w niedzielę zamiast siedzieć poboŜnie w kościele dla śmiałków tworzysz ordery i medale wiesz to mi się nie podoba wcale jak zamiast uczyć ściągasz kasę od tych coś stłamsił biczem kolejną muszą oddać innym klasę odznaki i punkty odrzucić w róg w głowie mniej niŜ zero z mózgu zrobiłeś siana stóg popatrz to jest turysta wspaniały bezmiernie oddany i zawsze wytrwały jemu przydzielisz tytuł turysty roku wybrany pośród innych szkolnych obiboków 65

MY JESTEŚMY PRZYSZŁOŚCIĄ (chłopcom z Technikum)

drgania są lekko odczuwalne lecz ciągle w głowach tej klasy biegają skaczą i tańczą to nie zardzewiałe zawiasy jesteśmy przyszłością świata głowy które odstają w których fale i drgania Ŝyciową myślą grają spoglądam na rozmowy toczone wytrwale dyskusje spienionej w ustach piany przegranej potyczki konwulsje czasem coś wspomną o Pinokiu twardym dłutem struganym jego Ŝyciowy wybór nie zawsze był dlań wygrany oni spoglądające twarze w przyszłość nie spoglądają tylko marzą o locie wysokim co moŜe nadejść zapominają dobrze im z tym nie widać w oczach lęku w uszach skoczna muzyka niewiadomej przyszłości dźwięku

66

wszystko robią z łatwością mówią chwili: trwaj miejsce zobojętnienia realny i prawdziwy raj

67

DO BÓLU królu władco munduru matko groźnego chóru obiecuję ci słuŜyć do bólu do ostatniego wdechu do zatracenia oddechu w imię gwiazdek dwunastu w ramach waŜnych kilkunastu do broni niech się przeciwnik osłoni niech nieprzyjaciel się chroni nikt niech łzy nie roni swym ciałem belki zasłonim gdy cios do bólu słuŜymy tobie zawsze królu

aha i jeszcze jedno królu w ramach podpisu nie wnikam w debilizm i głupotę bzdurnych regulaminowych zapisów

68

ISKIERKA BYTU puste przestrzenie przesiane wiatrem który wewnątrz szaleje i świszczy gdy iskierka bytu chce powstać kaŜdą najmniejszą oznakę niszczy bezduszną siłą przecieŜ mały błysk nie chce nic złego marzy by dostać się w pustkowie czasu z cierpienia przybyć tam gdzie raj zaistnieć na łąkach pasterza kosmosu które nie mają granic czy znajdzie się miejsce dla ognia w jaskini lodowej grobowca śnieŜnego czy zasłuŜył by ogrzać ciepłem zmroŜone i zimne ściany świata tego przesianego stalaktytami iskierka wędruje po płonącej krainie gdzie kotły pełne smoły bulgoczą jak zupa poszukuje drogi idąc po gorących kamieniach topiąc się jak zwęglonych trupów kupa leŜąca na płonącym stosie moŜe zapałkę chciała by zapalić lecz obawia się wielce jednej rzeczy czy przechodzenie przez drzwi do lodówki piekielnej naturze nie przeczy

69

moŜe właśnie to jest przyczyną gdy tylko zrobi krok przez próg zaraz piorunem gładzi przebłysk pustki straŜnik i świetlistości wróg

70

KONIEC ILUZJI dreszcz przeszył mnie wczoraj w nocy kiedy księŜyc rozpostarł oczy szedłem przez moment ale upadłem nie mogłem Ŝyć ściśnięty imadłem nie jestem jak impet nie jestem jak napaść nie jak nienawiść choć do niej wracam dziwne uczucie wczorajszej nocy kiedy patrzyłem w twoje piękne oczy coś we mnie drgnęło coś się zacięło coś się skończyło coś się zaczęło lecz tylko dla mnie dla ciebie wcale koniec iluzji tak zdecydowałem bajki pleść trzeba a Ŝycie płynie coś minęło coś wkrótce zginie kiedy dojrzałem spadającą z nieba gwiazdę Ŝyczenia chciałem pogrzebać nie jestem jednak nie jestem taki nie pogrzebałem twojej fotografii coś w pamięci coś nadal bije to twoje serce? ono rośnie w siłę

71

72

WSTĘPNY nie czytaj poezji jeśli nie umiesz nie myśl za duŜo nie zrozumiesz nie daruj nikomu długu wdzięczności w świecie znieczulicy wszechobecności na pewno czasem się zdarzy coś się nagle w głowie rozjarzy tu się skojarzy tam wyjdzie z worka widzę jest czas potworka tych dni deszczowych i skrytych pragnień dni kolorowych i licznych wspomnień dni spokrewnionych ze mną i z tobą kiedy kaŜdy inną osobą ludzi na pęczki porozrzucanych dawnych chwil pięknych dziś zapomnianych mrowienia w nogach bojaźliwości gdy tego słucha choć kilku gości czasem dziwnie się człowiek czuje widząc problemy komuś dyktuje ktoś słucha wyśmiewa szarŜuje wewnętrznie słowa szufladkuje tak juŜ jest w tym świecie nawet człowiek czasami nie czuje gdy rymami czyjeś głowy truje

73

NIECZUŁA nieczuła jesteś wiesz o tym bo kiedy twoich włosów kosmyki przelatują między brzegiem morza ust a czarną serca rozpadliną ukazujesz piękno a potem uciekasz czasem spojrzysz lecz nie zwlekasz szybko swój wzrok chowasz pośród włosów jasnych zawijasów nie patrzysz więcej jak inne których oczy nie są tak dziwne tak pochłaniająco szalone niepozorną głębią poszerzone mimo Ŝe są takie zakrywasz gdzieś w głębi wszystko skrywasz z zewnątrz pokazujesz tylko skałę niepokonaną przez silne młoty które uderzają w rytm mojego serca

74

i jestem szczęśliwy tylko czasem tylko dlatego Ŝe ty nieczuła przychodzisz do mnie niekiedy pokazujesz ukradkiem wdzięki szybkim odkrywczym ruchem ręki lub kamiennym spojrzeniem dalekim które przenika diamenty i kryształy schowane wewnątrz mojej rozpadliny która przez twoją nieczułość stworzona nigdy nie będzie połączona dopóki wzrok się nie zmieni dopóki nie przełamiesz zasłony z cieni która światła nie przepuszcza w miejsce tak zacienione w mojej rozpadliny stronę

75

SEN śYCIA kryje się w ciemności mroku krew zamiast łzy ma w oku noc ogarnęła i dnia droga daleka on w ukryciu nasłuchuje i czeka podąŜasz przez ciemność do celu zbliŜasz się na spotkanie przyjacielu krzyk wśród nocy się roznosi ktoś wpadł w szpony i o litość prosi nie zna on litości nic go nie powstrzyma ofiarę z człowieka w szponach trzyma choć słyszysz jęk zmierzasz do celu zbliŜasz się na spotkanie przyjacielu słyszysz cięŜki oddech lub ci się wydaje z przeraŜenia powietrze w płucach staje ciemność wszędzie i nie widzisz bestii lecz od wyroku nie ma juŜ amnestii musisz wciąŜ podąŜać do celu zbliŜasz się na spotkanie przyjacielu dotyk pleców szybko serce bije nie ma ucieczki teraz cię zabije czujesz gorzki oddech a szpon szyję ściska wyczuwasz juŜ czas pora bliska razi cię blask oczy otwierasz u celu większość Ŝycia to tylko sen przyjacielu

76

ODŚWIEśANIE zabiję cię dziś nie boję się pociągnąć za spust nie odraŜa mnie ani krew rozlana wokół ani martwe ciało ZABIJĘ !!! będę cię ścigał widząc umierające kroki dopadnę cię nie będziesz miał sił się bronić zabiję bez zmruŜenia oka ZABIJĘ !!! zastrzelę cię z broni zawsze noszę ze sobą ciało przeszyją kule usypiacza Ŝadnej ucieczki ZABIJĘ !!! chyba Ŝe padnie odświeŜanie mojego Voodoo ... wtedy będę musiał wymienić hardware ale pamiętaj wrócę do ciebie i unicestwię nie ma ucieczki w wirtualnym świecie tylko nieoczekiwane zmiany szybkości odświeŜania

77

INSPIRACJA potrzebne są trzy rzeczy powietrze woda i skała by tworzyć było moŜna by mnie inspirowała świata przesłona powietrze do oddychania do ciągłej chwili trwania ze śmiercią wygrania zatem do przetrwania a tak naprawdę do tego by w ciągłym obiegu szare komórki odświeŜało jak w chirurgicznym zabiegu woda do wypicia do gardła przemycia do smutku zabicia prawdy odbicia odkrycia a tak naprawdę do tego by w pojemniku sobie stała gdyŜ rosły marzenia kiedy oczom się przypatrywała skała do przebicia do Ŝycia przeŜycia twardego serca nabycia pęknięć w sobie wykrycia

78

a tak naprawdę do tego by rylcem skałę ryć by niszczyć i kaleczyć by skałę zwinnie szyć tylko to inspiruje tylko tego brakuje wszystko inne nie pasuje zbyt szybko duszę psuje gdy oczyści woda skałę i powietrze silnym dechem wyryte rowki wysuszy ciepłym oddechem przybędą do mojej głowy obrazy wiatru wodnej skały nie wypuszczę wtedy przypilnuję by tam zostały

79

WCZORAJ VERSUS DZIŚ kiedyś kiedy byłem mały bo ciekawostka jestem duŜy inne ideały w rządku stały inny bałagan w pokoju porządek burzył czasy podobne niby takie same wszystko bardziej kolorowo malowane wtedy dopiero człowiek był wolnym nie zbłąkanym w świecie realnym przyszłość przynosi inne spostrzeŜenie kiedy zdobywa się wiedzę nie wydartą liczy się coś więcej niŜ bajerzenie kaŜdy troszczy się o przyjaźń nic nie wartą zagwostką dla filozofów zakończę krótką mija szukanie z wiekiem błądzenie rzeczą ludzką dziś mało błądzę czy jestem człowiekiem?

80

WŁADCY WSZECHŚWIATA posępne maszyny zbudowane przez ludzi wysłane daleko i jeszcze dalej bezmózgi kroczące panowie ponad słońce rozsiani pośród wszystkiego dlaczego ludzie się nie nadają w przepaść kosmosu spadają wy władcy wszechobecni jesteście nieśmiertelni zabezpieczeni przed wirusami przegrzaniem przechłodzeniem rządzicie gdzie wzrok nie sięga gdzie pulsar przed wami klęka gdzie światło się zagina gdzie czarnych dziur mieścina czy władacie tutaj gdzie nikt nie włada bo niby nad kim lub nad czym wśród niezamieszkanych bloków wśród pustych kosmicznych statków wśród niewypełnionych miejsc gdzie wasi twórcy jeszcze niedawno mieszkali egzystencję kochali lecz odjechali zabrani przez łódź za drobną opłatą 81

na drugi brzeg gdzie stoi ostatni budynek konstrukcja Ŝywych płyt i bioorganicznych ścian by stanąć przed trybunałem sędzia kością jak młotem uciszył zebranych na sali co wy na to władcy wszechświata nie ma innego wariata oprócz was który zliczając impulsy dodając zera do jedynek wciąŜ wykonuje swoją pracę rozszerza pomysł którego twórca dawno skazany za którym zamknięto bramy

82

KRAWĘDŹ stoi nad bezkresnej otchłani krawędzią . czy pozostaje mu coś poza śmiercią ? czy wiara w zwycięstwo moŜe Ŝycia trwać ? stoi nad krawędzią choć nie moŜe stać !

dreszcz przeszywa srogi straszliwą postać . czy odlecieć w dół czy moŜe pozostać ? czy lepiej wierzyć choć jest wiadomą ? dreszcz ciała istoty nad krawędzią stromą !

mroki z nad piekielnej krawędzi się wznoszą . czy ognie nieprzeŜarte mrokiem ziemię zroszą ? czy męstwo zostanie czy strach chce się ostać ? mroki znad krawędzi chcą się tutaj dostać !

stoi nad wrotami ta piekielna postać . czy wciąŜ pytać czy się wreszcie dostać ? czy ... ? – szepty pytań z głębi się dostają . stał lecz odleciał wraz ze swoją wiarą !

83

Trzynaste Oblicze KaŜdy z nas chciałby pójść do nieba, niektórzy chcieliby latać jak aniołki, niektórzy chcieliby leŜeć na słonecznej plaŜy i zostawić z dala czas. KaŜdy ma inne przypuszczenia dotyczące dnia końca dni. Trzynaste oblicze to jedno z wielu oblicz naszej wiary w to jak opisana jest wieczność. Jest bardzo róŜnorodne stąd teŜ z pewnością jedno z tych oblicz będzie, choć trochę przypominać to, co kaŜdy na swój sposób stara się wyobrazić. O ile się nad tym czasem zastanowimy. WaŜną ciekawostką jest stwierdzenie, Ŝe napisałem to w czasach, w których zazwyczaj nie myśli się o Ŝyciu a tym bardziej o śmierci. Spoglądając z perspektywy czasu myślę, Ŝe sam temat nie był najwaŜniejszy w tym przypadku, lecz bardzo pasował do główniejszej puenty. Chodzi o to, Ŝe nikt tak naprawdę nie wie jak to będzie i co nas czeka. Stąd teŜ moja fantazja w tym temacie jest zarówno prawdą jak i fałszem, prawie tak jak stwierdzenia polityków. Nikt nigdy nie wie czy to, co mówią naprawdę jest. MoŜe jednak czasem potrzeba się zastanowić czytając wiersze dotyczące piekła i nieba, czy naprawdę widzimy coś oczywistego? MoŜe w tym zamazanym obrazie nasza wiara kieruje nas w jedną stronę, zaś rozum w drugą stronę. MoŜe wszystko, co jest nam potrzeba to odkryć złoty środek, neutralną powierzchnię pomiędzy prawdą, a fałszem. Miejsce, w którym bez względu na połoŜenie w czasie i w przestrzeni będziemy czuć sens istnienia. A moŜe po prostu nasze poszukiwania powinniśmy zacząć z zupełnie innej beczki… 84

85

MŁOTY był sobie mur i były młoty zza muru unosił się opar uwolnienia waliły więc młoty bez odpoczynku gładziły cegły bez wytchnienia młotów dwanaście padło ranionych siły wyleciały z nich w górę lecz pozostałe jedenaście młotów biły nieprzerwanie robiąc w murze dziurę duch uciekł jednak z sześciu kolejnych gdy uderzeniem padły odrzucone pięć ciągle biło w ten twardy mur by dostać się na drugą stronę juŜ młotów trójki ostatnim tchnieniem cegły rozpadły się w rumowisko stanęły dwa młoty spocone były juŜ o krok tak blisko lecz przez tą w murze dziurę przejść tylko silniejszy mógł bo jeden nie miał juŜ siły by przekroczyć przez próg a najsilniejszy spoglądał dumnie na brata swego konanie ruszył przeciskając się na to ze światem rozstanie

86

gdy wszedł mur runął na niego miaŜdŜąc śmiałka swym cięŜarem nie mógł wiedzieć Ŝe za murem sam jest tylko uwolnienia oparem

87

ELEMENT przekręcana układanka spogląda na mnie okiem kaŜda część patrzy materialnym wzrokiem przenikliwym tworzy dziwne struktury kształtne choć losowe nie ma tam krzty człowieka wszystko jest przedmiotowe jako całość lecz kaŜdy mały element mikroskopu widziany odbiciem niewielka nano cząsteczka jest wypełniona Ŝyciem choć nieludzkim

88

MODYFIKATOR CIAŁ zmarszczone czoło przez los zniszczone usta z miłości zamazane wzroku spojrzenie odmienne w tym myślenie zarośnięta pierś zmęczona przepalona szyja spocona rzadko wpada w ślepy szał modyfikator ciał najukochańsza babciu odleciałaś do nieba z aniołami kiedy dni się zmieniły były smutnymi ziemskimi dniami brakowało mi opowieści o młodości na wsi o hitlerowskiej napaści o ludziach którzy wierzyli o cudach nie wyobraźni świadomość została we mnie nośnik minął niczym bezruch skał modyfikator ciał wspomnienie zaprzeszłe tylko to zostało opowieść w głowie jakby było mało jeszcze przyszłości zmyślnie stworzone kaŜdy cierpi na swoją stronę dla czyjejś fikcji 89

realność i prawdziwość to bierność przyśniła mi się kiedym spał a Ŝycie to nic innego jak bezduszny modyfikator ciał

90

JUTRO BĘDZIE LEPSZY DZIEŃ jutro albo wcale wybór naleŜy do ciebie ja wybierać nie umiem decyzja przy twojej potrzebie jutro dobry kierunek nie trzeba będzie czekać ja wybierać nie umiem potrafię tylko narzekać nawet gdybyś wcale nie podjął wyboru poszedłbym za tobą w imię własnego honoru wybieraj póki czas jutro albo wcale jeśli szybko nie zrobisz rozerwę ciało w szale doczekać się nie mogę wybieraj swoją drogę dam ci jedną przestrogę uwaŜaj na lewą nogę bo jutro moŜesz rano z łóŜka wcześnie wstając tę nogę wysunąć przodem prawą z tyłu zostawiając

91

i tak będzie lepiej nawet gdybyś nogą zepsuł wszystko juŜ na samym początku zawsze będę blisko zawsze ci pomogę podam to rękę to nogę odpowiem gdy spytasz o drogę zrobię co tylko mogę nie martw się dniem dzisiejszym nie martw się co będzie jutro o kaŜdej porze stoję obok podam zimą czapkę i futro ale uwaŜaj gdy będziesz szedł czasem mogę wyskoczyć na piwo potkniesz się i upadniesz na twarz choćbym biegł z pomocą naprawdę Ŝywo

92

BITWA DNI OSTATNICH wypełniło się co stać się miało z Bezkresnej Pustki wołanie krzyczało ! słowa juŜ dawno były zapisane nadejście od wieków wszystkim było znane zagrał Chór Pogromny dźwięków przenikliwych przyszedł czas zapłaty wszystkich Wiecznie śywych z Bezkresnej Pustki krzyczało wołanie ! czy rozum przypuszcza co się teraz stanie zagrzmiały przestworza huk zahuczał w koło Wiecznie śywi w panice biegają w około w szaleństwie biegają bo On nadchodzi z Bezkresnej Pustki wołanie dochodzi ! z Bezkresnej Pustki urwało wołanie ! wrota otchłani zaraz On tam stanie zatrzęsły się dłonie złoŜone w modlitwie zginie Armia śywych w bezcelowej bitwie ! lecz Armia ruszyła nacierając ostro w Bezkresną Pustkę pieśń śywych poniosło ! zginęły tysiące istot Wiecznie śywych odgłosy wybuchów obrazów straszliwych napierali jednak w Pustki twarde mury ginęły doliny rosły nowe góry w Bezkresną Pustkę tylko raz się dostać ! spojrzeć raz przetrwać i pozostać !

93

runął mur ! Victoria ! – krzyczano obrońcy uciekli bramę otwierano nadszedł w końcu upragniony czas w Bezkresną Pustkę spojrzano na raz ! w Bezkresną Pustkę jeden raz spojrzano ! wszystkim co przetrwali patrzeć kazano Ŝar piekieł buchnął z piekielnej otchłani ! u wrót Wiecznie śywi płoną wciąŜ w męczarni ! pokonali stwórcę pokonali Boga ! z Bezkresnej Pustki głośny śmiech dobiega ! ogień strawił wszystko nic nie pozostało dlatego Ŝe śywym Nieba było mało !

94

PILOCI prometeusze z trzytysięcznego złodzieje ognia bojący się światła przewodnicy ludzi z metalu blaszanego miejsca przestarzałego budowniczych nowego jest niewielu tylko w was widzą bohaterów zbudowaliście centrum w środku jądra chowaliście się przed blaskiem słońca juŜ wam nic nie zrobi w Ŝaden sposób nie zaszkodzi pancerz stalowy chłodzi światło wielkiej gwiazdy tylko odchodzi dotarliście w miejsca niewidoczne pokonaliście prędkości nieznane zmierzacie i budujecie konstrukcje niepokonane zostawiacie zaląŜek Ŝycia macie daleką drogę do przebycia nie potrzeba wam paliwa ani boskich sterów wszystko robią maszyny one myślą za was tak bywa wydajecie polecenia niewolnikom pracują wytrwale nie potrzeba ludzi wcale

95

gdy wrócicie do matki ziemi przesiąkniętej biotoksyną przeklętym Ŝycia wirusem kiedy pajęcze kończyny staną na planecie powita was mrowie pasoŜytów spytacie wtedy: czego chcecie odpowiedzą: więcej stalowych domów

96

KOLORY nic więcej nie widzę tylko kolory od patrzenia staję się chory wszystko barwne aŜ bajeczne kształtów nie widzę chociaŜ konieczne barwy czerwone czarne i brązowe bezduszne przede mną dzieło kolorowe przeradza się ono w czarno białą małość by znów wybuchnąć mimowolnie w szarość tutaj rośnie w siłę i tam się rozszerza ruchem kulistym sekundy odmierza bo odkryć co kryje w kolorów zupie niewiadomą schyloną pod tęczowym łukiem wyszukuję wytrwale pośród barw mętliku widzę szarość w szukania wyniku i nagle obraz kształtu przed oczyma staje jest nim zbrukany krwią nóŜ który rany zadaje

97

ŁZY w dzień sądu będą płynąć łez potoki będą sunąć przez rajskie doliny zabierając ze sobą drobne kamyki i kawałki rozpuszczonej gliny krople łzawe będą przepływać poprzez niebiańskie krainy gdzie dusze skąpane w słońcu będą miały wesołe miny na przekór górom i skałom łez rzeka pełna winy będzie piętrzyć się i wzbierać niczym złośliwe śliny aŜ deltowate ujście drogi krętej liny ujrzy i zapłacze to ocean siny

98

99

MECZ (wszystkim studenckim ludziom i czasom)

wczoraj chyba nasi grali tutaj spłuczkę nam urwali chyba teŜ się w nocy prali maszynkę zupą upaprali coś widzieli i się śmiali nasz korytarz obsikali lampy piłką teŜ strącali drzwiczki od korków pomazali i do trzeciej wiwatowali chyba wygrali boję się Ŝe koszykarskie finały tuŜ przed sesją zaplanowali modlę się nocami o to by dwa piętra wyŜej je grali

100

PORANEK mieszkam w kraju wiecznej zimy nie ma tam nadziei na odwiedziny wszyscy są zawsze w ciepłej kupie minus 50 mocno w czaszkę łupie nie mam nadziei na niczyje odwiedziny przez to Ŝe mieszkam w kraju wiecznej zimy strach przeszywa moje małe stopy bose stopy bo nie mam roboty nie dlatego Ŝe wielkie bezrobocie wszystko przez zimy o nagłym nawrocie zimne stopy gdyŜ nie ma roboty chłód przeszywa zmroŜone stopy wyję bo nic innego nie mogę wczoraj o poranku zabrali ostatnią nogę jeśli wierzyć złodziejom coś dostanę zwrócą koce które juŜ zarzygane zbóje wkrótce zjedzą moją nogę bez iluzji tutaj Ŝyć nie mogę wszystko dlatego Ŝe w kraju wiecznej zimy nie ma niczego tylko olbrzymy ale one ciepła produkować nie umieją Ŝe mam zmroŜone kostki nie rozumieją jak pracować w zimnie gdy olbrzymy niszczą ciepłownie lodowca wiecznej zimy

101

przyszedł poranek gdy błysnęło słońce ciepłem pali a wszystko jest gorące tylko ja i przyjaciele wciąŜ leŜymy zamarzliśmy w niedawnym świecie zimy mam nadzieję Ŝe roztopi skały nie gorące zgładzi głupotę królów śniegu to płonące słońce

102

CIEMNA STRONA wzywa mnie pani ze swojej ciemnej strony woła w mrocznych głosach zaprasza bym przyszedł szybko do niej chce szepnąć o ciemnej strony odgłosach lecz nic nie mówi o podróŜy udrękach o tym co mnie spotka kiedy dotrę o porwanych duszach które uwięziono o mrokach piekieł które nam stworzono o bezmiarze krzyków wielce strapionych o iskrach ognia dawno przepalonych i gdy w mrok wchodzę pierwszy krok robię słyszę pisk i świst włos jeŜy się na głowie dlaczego więc idę dlaczego wciąŜ podąŜam bo wierzę Ŝe to zasłona i gdy w ciemność się pogrąŜam za chwilę ujrzę światło które mrok przerzedzi ujrzę co pani mroku chowa co za ciemną kotarą siedzi

103

DZIEŃ TRZECI dzisiaj znów te same śmieci dzień trzeci omijamy kiedy leci dzień trzeci jasność w ciemności świeci dzień trzeci dzisiaj znów te same śmieci poszło przeszło odleciało czasu bym się zastanowił mało marne takie rzeczy które tworzą w mojej głowie dziurę to jest wyścig niestworzony kaŜdy umysł omamiony dzień trzeci wciąŜ się zbliŜa małpa małpie ubliŜa dzisiaj znów te same śmieci dzień trzeci czy wybór był dobry dla dzieci dzień trzeci jasność w ciemności świeci dzień dwieście dwudziesty trzeci wyszły na jaw wszystkie śmieci

104

TYLE RZECZY tyle rzeczy zapomniane tyle imprez tuŜ nad ranem tyle chwil które minęły tyle siekier głowy ścięły tyle moŜna było zmienić tyle chwil trochę odmienić tyle błędów zaistniało tyle marzeń odleciało tyle szkół człowiek podeptał tyle razy bił piedestał tyle szczęścia i radości tyle smutku bezsilności tyle rzeczy poszło w dal tyle prawdy ślepych lal tyle sentymentalności tyleŜ babek co i gości tyle mógłbym wymieniać tyle chwil nie chcę zamieniać tyle zmienić nie moŜna tyle smacznych kurczaków z roŜna tyle dni mija w godzinę tyle razy mam kwaśną minę tyle tylko mi potrzeba tyle nauki gdy Bóg się gniewa tyle razy o tym myślałem tyle chwil wszystko pisałem tyle rzeczy juŜ minęło wciąŜ pamiętam co zniknęło co zostało zabrane w ziemi głęboko zakopane tyle tylko rzec mogę 105

tyle razy obierałem drogę a więc tyle było słów czy coś ruszyło mur waszych głów?

106

WSPÓŁCZESNY ŚWIAT MORDERCÓW dobre kazanie rzekł ksiądz z ambony w ostatnią przed niedzielę tłum wyszedł pędem obraŜony szum robiąc w kościele to właśnie polityczni menele ja się w wywód wsłuchałem garniturowe bójki mnie nudzą coś konkretnego poznać chciałem niech się ludzie w kamieniu trudzą twardzi i tak się nie zbudzą tak zrozumiałem i tak opiszę własnymi słowy się podpiszę nie będę wnikał w twoje zrozumienie nie będę patrzył próŜno na cierpienie kaŜdy z nas Hitlerem kaŜdy jest Stalinem kaŜdy mordercą doskonałym w zabijaniu wytrwałym tysięcy dzieci nienarodzonych drutów kolczastych nieco zmienionych kaŜda kobieta matką koszmaru kaŜda ukrywa się w cieniu filaru kaŜda zabija cud w bezsilności zniszczone Ŝycie przyczyną słabości właścicielek bijącego chwilę serca słychać wszechobecny krzyk morderczyni morderczyni morderca

107

ONI czasem oni wracają nie zawsze ale często gdy nocą świszczy wiatr rosną na polach gęsto przychodzą w dawne miejsca upaprane czystym błękitem wracają do dawnych siedlisk wypełnionych teraz niebytem spoglądają na to co przetrwało co wrócić nie moŜe haniebne ziarno Ŝywe zamknięte w świata worze bastiony perłowych róŜ usiane pomiędzy bagnami po których wciąŜ maszerują korytarze z portretami niewolnicy rozłąki mostów które istnieją ponad linią łączącą nas i was jak smaku ust brzoskwinią tym razem zostają wam tylko długie chwile zapomnienia nie będą smucić was ni ludzie ci ni ta ziemia

108

GENERATOR szkoda Ŝe cię nie było kiedy wszystko ginęło kiedy wszystko ustało kiedy wszystko płonęło kiedy wszystko leciało kiedy wszystko padało kiedy wszystko runęło kiedy wszystko zbladło kiedy wszystko upadło było wspaniale wtedy tak cudownie kiedy szum w głowie tkwił głośno w głowie wył wytwarzany przez generator ściskający mózg wibrator oddechu modyfikator doznań wszelkich replikator był to dźwięk który trawił wszystko to co było daleko i to co blisko ginęło w świetle naturalnych ogni ale dźwięk zostawał generator w wibrowania wprawiał mózg mój w imadło włoŜony potajemnie był miaŜdŜony przez głos radia wszechsłyszalnego ja omamiony z kaŜdej strony potajemnie zostałem zniszczony

109

PodróŜe W swoim Ŝyciu moŜe i nie odbyłem zbyt wielu podróŜy, częściej były to wędrówki w głąb samego siebie, spacery po świecie wyobraźni, ścieŜki Ŝycia. PodróŜe były napisane w latach, kiedy juŜ byłem na granicy mijającej szaleńczej młodości a zaczynającego się Ŝycia studenckiego, które moŜe na przekór niektórym nazwać czasem rozwoju intelektualnego. PodróŜe to nie tylko moje wędrówki, nazwa sama w sobie mówiła o wyjazdach moich przyjaciół, od których dostawałem kartki pocztowe i listy. Do tej pory zbieram pocztówki, bardzo lubię je takŜe dostawać. Szczególne podziękowania naleŜą się w tym miejscu Marcinowi Jędrzejczykowi, bo on zawsze o mnie pamięta. PodróŜe to takŜe ucieczka przed wszystkim, z czym nie moŜna sobie poradzić, to przeniesienie do miejsc gdzie istnieje niezmącony spokój duszy. Pierwotna siła. Zebrałem najlepsze podróŜe i ująłem je tutaj chyba w sumie, dlatego Ŝe są pomostem pomiędzy początkiem a końcem pewnego etapu Ŝycia, w którym człowiek przestaje być leniem, zaś praca męczy stąd teŜ naleŜą się mu czasem wyjazdy wypoczynkowe.

110

111

POZYTYWY rodzice mówią tak: pozytywów jest niewiele chroń się od negatywów takich jak szkolni przyjaciele takich jak sąsiedztwo z podwórka takich jak koleŜanki z parku takich jak pracownice przy biurkach takich jak rytm gęstego zgiełku takich jak muzyka którą lubisz takich jak czas kiedy bluźnisz teraz z innej strony bez kolegów czujesz się samotny wtedy łazisz jak bomba i gdy nerwy szarpią oni wybuch szału cię odsłoni a dziewczyny z parku nie słuchają śpiewu kanarków prowadzą dyskusje na tematy inne czasem naprawdę mogą być zwinne lecz nie spotkasz nikogo wartego nie szukając pośród dobrego i złego najgorzej nie lubię natomiast jak ktoś mi wytyka mówiąc Ŝe przeklinam przez tego z głośnika to jest najgorszym negatywem wtedy jestem jak burza nie zrozumiałeś słów jak moŜesz mnie wkurzać 112

co tytuł się nie podoba przecieŜ jest wolność słowa a bluźnierców wokół wielu nie w tobie przyjacielu i czasem się zastanów nim warkniesz na syna bo przez negatywy pozytywów szukać nie zaczyna

113

WIEśA BABEL jak fajnie było gdy wszyscy mieli te same języki nikt z ludzi nie musiał się martwić Ŝe nie zrozumie co powie kolega nadzorca czy nauczyciel muzyki kaŜdy wiedział jak się pisze a jak jest w wymowie tylko jeden z czterech którzy raz w srogiej zimie w kraju gdzie wszystko zawarte było w jednym słowie powiedział wszystko zginie ale nikt nie zrozumiał mowy ust jego trafnie przyswoić nie umiał przyszedł dzień przepowiedziany rozrywając języki noŜem przeciął księgi na paseczków śmietnisko brat nie rozumiał siostry takie były wyniki proroctwa które burzyło litanie w rumowisko przepowiednia była zrozumiała Ŝaden nie słuchał skutki spisano w tysiącu dialektach i paplaninach popijając przy tym zapach który pozostał po winach które ktoś wypił i mówił tylko to co sam rozumiał

114

PRZYLĄDEK ZŁEJ NADZIEI na morzu burza szaleje pan piorunów się śmieje w statek gromem wali Ŝagle łajby ogniem pali marynarze w panice otwierają mokre źrenice krzyczą wrzaskiem złości pan morza nie zna litości czoła majtków spocone Ŝycia ich juŜ stracone burzy pioruny lecą okręt staje się płonącą świecą woda przemywa pokłady ludzie nie dają sobie rady by wypompowywać fale z wraku przy rąk i siły braku burza odeszła ruchem fali niedobitki w łodzie powskakiwali powietrze swądem pali piorun gdzieś słychać w oddali smutno było tym co przybyli kiedy do brzegu przylądka przybili ci których tak dobrze znali wraz z burzą odjechali

115

nie ma dla nich nadziei tylko fala im łóŜka pościeli pianą swoją twarze ubieli nieopodal przylądka złej nadziei

116

OBCY obcy na swojej ziemi nieprzyjęty przez bliskich z niechęcią wzroku mijany budzący grozę wśród wszystkich a było kiedyś lepiej dawniej było inaczej teraz nienawidzą syna wolą zniszczyć raczej samotny w pustej chwili gdy Ŝycia sens utkwił w dziurze bracia by z chęcią go uśmiercili krew została by na murze gdzie tu sens kiedy ręki Ŝaden z ludzi nie poda nie wesprze w chwili osłabienia otuchy Ŝadnej nie doda ja mu pomogłem widzicie sami podałem dłoń swoją nie wiem czy jednak znalazł sens kiedy mój dom stał się jego ostoją moŜe być juŜ za późno na wszelkie Ŝale i łzy bo tak się u was wychował Ŝe koktajl Ŝycia w nim mdły

117

juŜ na koniec zadam pytanie czy wy uczciwi na kaŜdym kroku wy dobroduszni wspaniałomyślni nie zostawiliście go trochę z boku ja tego radia nie słucham co się ze mną dzieje staję się z dnia na dzień lepszy zgrozy wokół nie sieję wasze modlitwy wszelakie chcą wyrzucić z domu wasze czcze i martwe spojrzenia nie zawrócą płynącego promu gdzie przyczyny szukać głos mi trochę przeszkadza czy brat jest winien temu Ŝe przyjaźń ochładza lecz i trumna kres temu nie połoŜy gdyŜ zgrzeszeniem ty stara kobieto nie patrz tak oczami czyniąc zniszczenie radio tak na nas wpływa czy Ŝycie zawsze pogmatwane bo kiedy mnie nie ma w pobliŜu smutno mu wieczorem i ranem

118

NIEBYT z tobą w niebyt zawsze skoczę w kaŜdy ogień się potoczę w paszczę najgroźniejszej bestii z tobą w niebyt chciałbym iść czasu nie mierzyć nie liczyć się z nim z tobą w niebyt ukochana wczołgam się tam na kolanach mogę iść z tobą w niebyt jeszcze dalej jeśli zechcesz Ŝycie spalę dawne błędy zapominam tylko jedno cię zaklinam nie postępuj pochopnie niebyt to nie wszystko jeśli niebyt jeno zostanie wskoczę z tobą tam lecz gdy będzie coś lepszego choćby Ŝycie w świecie znanym nie zawaham się nie zmieniać nic niebyt spalić świat ocalić bym mógł z tobą Ŝyć bym mógł z tobą śnić

119

SZSZSZEPTY nie wydobędę okrzyku z siebie w chwili bezmiernej samotności jedyne co wtedy robię szepczę oddechem skrytości nieskończonej chwili trwania o twarzy zmiennej nie do poznania pustka i nicość są teraz w głowie szarość Ŝycia codzienności bezmiar krzyków ledwo słyszalnych warg opadających bezwładności która unosi i opuszcza przefiltrowany głos wypuszcza szepty – to one przechodzą na drugą stronę biegną cienką doliną trafiają nie ominą korzenie strun głosowych głęboko w paszczy ukryte drŜą gdy szelest cichy wybiega ślady na ściankach jamy są zryte niewyŜytym szeptu głosem twardszym niŜ okrzyku basem szepty – to one w nadmiarze smutku są szalone jak gdyby usta otwierał sam piekielny generał 120

szepty szepty szepty szszszszszszsz ... syczą o węŜu zdrajcy miłości wijącym się wokół stóp Ewy beznamiętnych odgłosów Ŝalu pełne szumu wiatru krzewy dzikiej róŜy rosnącej przy drodze drzewie poznania i węŜu przy nodze szepty – to one czarne czerwone zielone przybierają barwy róŜne echo szeptu jest próŜne szepczą syczą szeleszczą szszszszszszszsz ... głosu nic nie powstrzyma ni ściana wielka ni gruby mur przenikną wszystko dotrą wszędzie obiorą drogę wyznaczą wzór dobiegną w końcu do twego ucha cóŜ jednak z tego gdy ona nie słucha szszszszszszsz ... szepty – to one dotarły i są spragnione chcą tylko wysłuchania męki przerwania

121

szszszszszszsz ... szepczą ... szepczą i nucą piosenkę oderwij od ucha rękę szepczą ... szszszszsz ... szsz ... odsłoń uszy szszsz ... szszszsz ... i słuchaj szsz ... szszsz ... !!!!!! szszszszszsz ... szszszszsz ... szszsz ... szsz ...

122

DWADZIEŚCIA CZTERY zegar tyka nieubłagany na nim dwadzieścia cztery a potem od nowa to samo znowu wskazówki jak stery pokierują byśmy wygrali lub przegrali Ŝycie trafili gdzie powietrze pali gdzie zegar nie tyka gdzie harf gra muzyka gdzie od gorącego słońca które świeci blisko wszyscy co przybyli chylą głowę nisko nie patrzą na wskazówki które są jak mrówki pracują wytrwale choć czasu nie czują nie wiedzą Ŝe nie ma go wcale minął kiedy trąby grały kiedy wszyscy spali ze snu wyrwały by przybyć gdzie stoją dwadzieścia cztery miliardy lub więcej ciągle przybywają a zegar nie tyka wszystko za horyzontem znika juŜ nie przyjeŜdŜają tylko odchodzą harfy im przygrywają jedni w górę inni w dół schodzą a zegar nie tyka 123

nie ma odpowiednika który liczyłby daty kiedy nie ma potrzeby są pod opieką taty on ich otulił i mruczy po tarczy coś się włóczy nie wskazówka sztywna zegarmistrz nie oliwił trybów spływa rzecz dziwna nie olej to łza spręŜyn starych

124

KONIEC i stał się koniec nic nie zostało wszystko upadło nic nie przetrwało runęły wieŜe i szklane góry stalowe konstrukcje powstały dziury w ulic rozpadlinach martwe wyrosły pędy na suchych ziem glinach nie będzie juŜ poetów pomniki padły ranione spłonęły wierszy słowa ksiąŜki zostały zmielone nawet to co w głowach ludzkich pozostało z tych wersów wspaniałych teŜ gdzieś uleciało nie potrzebne były Ŝadne pióra cierpienia i tak wszystko zgniło pisarzy Ŝyzna ziemia więc nie czytaj nic więcej bo i tak nie uchowasz nawet gdybyś ukrył nigdzie nie schowasz Ŝeby w twojej głowie w dzień sądu wielkiego 125

coś pozostało z pisma niebieskiego moŜesz więc wyrzucić ten zwój bzdur do kosza lub chociaŜ przez chwilę przez krótki Ŝywot przez ziemską minutkę poczuć się szczęśliwie zanim nadejdzie koniec i wszystko prawdziwie zostanie wymazane z komórek mózgu twojego czytaj i sądź teraz nie będziesz miał czasu w chwili sądu ostatecznego

126

127

ARKA NOEGO Noe to był gość zrobił arkę takie coś gdy potop nadszedł z nieba łódź płynęła Bóg się gniewał wiatr zarywał śmiał się bił kaŜdy myślał czy na pewno Ŝył czy istniał czy był moŜe tylko leŜał świat o nim śnił nie było niczego i nic nie płynęło arka Noe właściwie dlaczego coś miałoby istnieć poza Bogiem poza doskonałym jak twór twór niedoskonały potopem karany twór doskonały doskonały Bóg twór doskonały doskonały Bóg 128

twór doskonały doskonały Bóg to nie wyobraźni próg bo jak doskonały Bóg mógłby stworzyć taki cud który ma być ukarany doskonały przezeń zaniedbany nie ma tego nic nie płynie nie ma czasu nic nie minie sen upływa czas nas zbudzi potem co będzie wielkie zdziwienie po doskonałym Ŝyciu zostało perfekcyjne złudzenie

129

KRZYWE DRZEWA I ZDEPTANE KWIATY pytasz się kobiety stojącej na progu domu rodzinnego nieskaŜonego czy da jakiś znak swojej dłoni cokolwiek pośród bezsensu odsłoni czy będzie trwało bez końca zaliczył dwanaście przed zajściem słońca gdy ślub wzięli nic nie zmieniło złe było Ŝycie w zło się przemieniło ty wciąŜ pytasz stojącej u progu czy nie czuje jesiennego chłodu przecieŜ ma stopy odkryte i bose mogły się zmoczyć przez w trawie rosę jednak tak idąc gdy Ŝycie płynie zastanawiamy się nad kobietą czy bije swojego męŜa z nienawiści czy jest ofiarą zamazanych zawiści Ŝądasz nie pytasz kobiety stojącej u progu daj po co przyszedłem a rozpłynę się szybko ty posłuszna niewolnico dajesz co kryjesz w sobie oddajesz zaśmiałeś się i szyderczo pleciesz cukiereczku zrozum ja cię nie uleczę powiem jak wszystko rośnie byłbym ogrodnikiem wspaniałym naprawił dziurę w dachu i przesunął kamienie krzywe drzewo naprostował na jedno Ŝyczenie lecz jeszcze nie dojrzałaś do tego nie mamy ze sobą wiele wspólnego wyłącznie rozmawiamy ty nocami wracasz tratując piękne kwiatki ja natomiast nocą leŜę z otwartymi oczami 130

NAŁOGOWCY nie rozumiem twoich słów nie widzę nie będę mieszał czemu palisz to świństwo czemu windows się zawiesza nie rozumiem narkotyków co sen z powiek spędzają czemu ciągle się szprycuję czemu chwilę walki z wami dają nie rozumiem przecieŜ mija kaŜda chwila rozwałki czemu ciągle kupujesz wafelki czemu nie stać cię na zapałki nie rozumiem i tak bywa to jest skomplikowane czemu tak jest nie rozumiem przecieŜ to źle pojmowane co zrobić musiałem dotknąłem co zakazane dotknąłem lecz się wyrwałem czemu gwoździem wbijane co osiągnąłeś masz do kogo wracać nie musisz szukać więcej ze złych dróg nie zawracasz wydawało się Ŝe rozumiem kiedy przyjechałeś byłeś wspaniałym kumplem nic w sobie nie pozmieniałeś a przecieŜ tyle minęło w nas tu złapałeś a tam runęło czemu się pytałeś co ze mną 131

gdzie na powrót to samo dzieło nie rozumiem ale podziwiam moŜna zmontować banalną zasadę czemu piszę nadal nie wiem niektórzy uwaŜają za przesadę rozumiem jedno dokładnie wciąŜ gdzieś w dal zmierzamy nie by coś zmieniać w sobie zbyt dobrze samych siebie kochamy

132

WIATR kaŜdy wiatr zamienia poezję w herezję fantazję w głupotę nadzieję w cienie prawdę w omamienie myśl w puste słowa tylko szkolny wiatr zamienia herezję w poezję głupotę w fantazję cienie w nadzieję omamienie w prawdę puste słowa w myśl szkoda Ŝe wieje tak słabo

133

śYCIE (wersja realna) wiem i ty wiesz taka Ŝycia władza Ŝywe do jednego się sprowadza kaŜdy ma jedno na myśli kaŜdej jedno w głowie szybko wracasz od niej „nie ma czasu na głupoty” powiesz wiemy obaj wręcz nadzwyczaj dokładnie co w ziemskim padole leŜy na dnie kaŜdy ma jedno na myśli kaŜdej to samo w głowie szybko z nią rozmawiasz „nie ma czasu na głupoty” powiesz wszyscy co z nami siedzieli w pokoju byli w bardzo wesołym nastroju kaŜdy miał jedno na myśli kaŜda jedno w głowie szybko Ŝeśmy wrócili „nie ma czasu na głupoty” powiesz to sensu niezmiennego nie odwróci kto by się ze zwierzęcą psychiką kłócił kaŜda ma jedno na myśli kaŜdy ma jedno w głowie dlatego często w te strony chodzimy często instynktownie rozmawiamy „nie ma czasu na głupoty” czy teraz powiesz ?

134

ODDALENIE (wersja późniejsza) zapach kleju którym przykleiłaś znaczek zabija moje myśli spocone wdycham powiew patrząc w twoją stronę i choć jesteś daleko pośród gwiazd jedenastu dłonie z długopisem potrafią wzniecić we mnie uczucie widzimy się przecieŜ tak rzadko czasami zapominam o tobie myślę o innych rzeczach krąŜę po dniu teraźniejszym z dala od ciebie twój głos w słuchawce wyczuwalnie zmieniony mówisz poznałaś kogoś ostre słowa raniące brzmienie słuchawki naglące wszystko łatwo kończące przeklęta jesteś pajęczyno oplatająca świat po której biegną uczucia nie zawsze w moim kierunku czasem w niewłaściwą stronę

135

Ŝyjemy na pustyni tam fatamorgana odpowiednikiem wyobraŜeń tylko tam droga daleka a śmierć kresem kochania

136

SZANUJ ZIELEŃ szanuj zieleń synku ona nie ugryzie niech spokojnie Ŝyje póki serce bije szanuj zieleń chłopcze ona jest wspaniała tylko się w górę pnie to nie jest wcale złe szanuj zieleń młody niezłe to wywody jak to w zapętleniu światło błyszczy w cieniu szanuj zieleń bracie nie kradnij niczego ona dała ci cień kiedy leŜałeś jak pień szanuj zieleń facet dla własnej korzyści będziesz miał ogródek swój prywatny cudek szanuj zieleń stary to jest nie do wiary tlenu tyle na niebie wystarczy dla ciebie

137

szanuj zieleń ... gdy zamknięto trumnę ona uszanuje twoje ciało gdy w grobie będzie leŜało szanuj zieleń synu Ŝycie szybko płynie od ciebie tylko zaleŜy co w twym sercu leŜy a co tylko ginie

138

ZLEW pragnąłbym spojrzeć na wszystko inaczej zbudować bzdurę z głupoty raczej w sensie błądzenia odbywać podróŜe zniszczone przez wszechobecne burze panować nad krótkimi wspomnieniami zamazywać wszystko kurzymi łapami i kiedyś dostać chwilę sumienną nadzieję senną czasem gdy taka we mnie potrzeba kiedy godzinę grom wali z nieba nie bajki mieszają się z moim zmysłem róŜni ludzie róŜne problemy jeden system wszystko staje się zlewem myślowym długotrwałym wkrótce teraz chwilowym nie wiem czy z mojej jedynie potrzeby powstają zlewy

139

Zamowa Dzięki wytrwałości i niemal gigantycznemu wysiłkowi intelektualnego dotarłeś na kraniec wszechświata. Czy była to dla ciebie podróŜ fascynująca? Czy zmierzyłeś się ze swoimi koszmarami? Czy odkryłeś prawdę miłości? MoŜe to jednak kolejne z twoich oblicz spogląda na ostatnią kartkę? MoŜe to właśnie trzynaste oblicze? A moŜe to właśnie ty… Zebrałeś wszystkie wskazówki, ominąłeś zamazane karty mojego pamiętnika opisującego róŜne rzeczy. Były to dobre i złe rzeczy. Prawdziwe i pełne fantazji. Historie prawdziwego Ŝycia i prawdy zmyślone. Marzenia i koszmary. Czy wysunąłeś jakąś refleksję z tego, co tu przeczytałeś? Czy wciąŜ pozostaniesz niewzruszony? A moŜe po prostu nic nie zrozumiałeś? MoŜe nie chciałeś zrozumieć? A moŜe chciałeś to wszystko objąć, ale było to za trudne? Mówi się, Ŝe im lepsza historia tym mniej się w niej rozumie. Tyle pytań. Tak mało odpowiedzi. Ja juŜ odpowiedziałem sobie sam. Było warto z wami być przez te osiemdziesiąt Zebr. Oddałem wszystko tak jak chciałem to pokazać. I wcale nie były to tylko czarne i białe plamy.

140

141

Spison 1. 2. 3. 4. 5. 6. 7. 8. 9. 10. 11. 12. 13. 14. 15. 16. 17. 18. 19. 20. 21. 22. 23. 24. 25. 26. 27. 28. 29. 30. 31. 32. 33. 34. 35. 36. 37. 38. 39. 40. 41. 42. 43.

PAN BÓG I POETA..........................................................................4 ZAGUBIENI W KOSMOSIE............................................................6 śYCIE ...............................................................................................8 POKONAĆ PRZESTRZEŃ ............................................................10 ODDALENIE ..................................................................................11 W UKRYCIU ..................................................................................13 W POSZUKIWANIU ......................................................................15 PAŁAC KULTURY ........................................................................16 RÓśNE WIZJE SŁÓW ...................................................................19 MILIONY TAMTEGO DNIA.........................................................21 SCIENCE FICTION ........................................................................22 SONET MIŁOSNY .........................................................................23 OSTATNI LUDZIE NA KSIĘśYCU..............................................24 OHNE FLUCHT..............................................................................25 GOOD DAY TO DIE ......................................................................27 731 ...................................................................................................29 PRÓBY............................................................................................32 BAJKI DLA GŁODNYCH DZIECI................................................33 SYSTEM .........................................................................................35 OBRAZEK POETY.........................................................................37 DOLINA ŚCIĘTYCH GŁÓW.........................................................39 MARTWICA MÓZGU....................................................................41 IGRASZKI.......................................................................................43 NIEŚMIERTELNI ...........................................................................44 BUNT KRZESEŁ ............................................................................47 CZARNE I BIAŁE ..........................................................................49 SŁOWO NA NIEDZIELĘ ...............................................................50 POWRÓT ........................................................................................51 PTASZKI W KLATCE....................................................................53 DOM WARIANTÓW......................................................................55 ADAM .............................................................................................56 EWA ................................................................................................57 ODKUPIENIE .................................................................................60 WERSETY ZŁA..............................................................................62 DO ... DESZCZA.............................................................................64 TURYSTA ROKU...........................................................................65 MY JESTEŚMY PRZYSZŁOŚCIĄ ................................................66 DO BÓLU........................................................................................68 ISKIERKA BYTU...........................................................................69 KONIEC ILUZJI .............................................................................71 WSTĘPNY ......................................................................................73 NIECZUŁA .....................................................................................74 SEN śYCIA ....................................................................................76

142

44. 45. 46. 47. 48. 49. 50. 51. 52. 53. 54. 55. 56. 57. 58. 59. 60. 61. 62. 63. 64. 65. 66. 67. 68. 69. 70. 71. 72. 73. 74. 75. 76. 77. 78. 79. 80.

ODŚWIEśANIE..............................................................................77 INSPIRACJA...................................................................................78 WCZORAJ VERSUS DZIŚ ............................................................80 WŁADCY WSZECHŚWIATA .......................................................81 KRAWĘDŹ .....................................................................................83 MŁOTY ...........................................................................................86 ELEMENT.......................................................................................88 MODYFIKATOR CIAŁ..................................................................89 JUTRO BĘDZIE LEPSZY DZIEŃ .................................................91 BITWA DNI OSTATNICH.............................................................93 PILOCI ............................................................................................95 KOLORY.........................................................................................97 ŁZY .................................................................................................98 MECZ ............................................................................................100 PORANEK ....................................................................................101 CIEMNA STRONA.......................................................................103 DZIEŃ TRZECI ............................................................................104 TYLE RZECZY.............................................................................105 WSPÓŁCZESNY ŚWIAT MORDERCÓW..................................107 ONI ................................................................................................108 GENERATOR ...............................................................................109 POZYTYWY.................................................................................112 WIEśA BABEL ............................................................................114 PRZYLĄDEK ZŁEJ NADZIEI.....................................................115 OBCY ............................................................................................117 NIEBYT.........................................................................................119 SZSZSZEPTY ...............................................................................120 DWADZIEŚCIA CZTERY ...........................................................123 KONIEC ........................................................................................125 ARKA NOEGO .............................................................................128 KRZYWE DRZEWA I ZDEPTANE KWIATY............................130 NAŁOGOWCY .............................................................................131 WIATR ..........................................................................................133 śYCIE (wersja realna)...................................................................134 ODDALENIE (wersja późniejsza).................................................135 SZANUJ ZIELEŃ..........................................................................137 ZLEW ............................................................................................139

143