GDZIE MIESZKA PU£KOWNIK BUENDIA? ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○ ○
OTWARTE DRZWI I OKNA Jeli jest tak jak Pan mówi, Pañskie pisarstwo powinno byæ realistyczne, na wskro przesi¹kniête ¿yciem. Tymczasem wcale tak nie jest. Jak to? Ale¿ oczywicie, ¿e jest. Wiele, rzecz jasna, zale¿y od punktu widzenia, warunków brzegowych i wstêpnych za³o¿eñ, ja jednak do koñca ¿ycia bêdê siê spiera³ o to, ¿e moje ksi¹¿ki s¹ w pe³ni realistyczne. Mogê siê nawet o to za³o¿yæ. Mogê to w ka¿dej chwili udowodniæ. A mo¿e rzecz w tym, ¿e ¿yje Pan w nieco innej rzeczywistoci rzeczywistoci latynoskiej, latynoamerykañskiej, ta natomiast ró¿ni siê nieco od euklidesowej i kartezjañskiej rzeczywistoci Okcydentu? Nie tylko. Ju¿ sam proces tworzenia na to wskazuje. Nie jestem pisarzem, który zamyka siê w wie¿y z koci s³oniowej, który od swego otoczenia oddziela siê cisz¹, cianami z korka i natchnieniem, które w odpowiednim momencie ma na niego sp³yn¹æ i go owieciæ. Ja piszê przy otwartych drzwiach i oknach otwartych na ocie¿. Rzeczywistoæ dos³ownie wlewa siê do pokoju, w którym piszê i wcale mi to nie
23
ROMAN WARSZEWSKI
10 grudnia 1982 roku, Sztokholm, póne popo³udnie...
24
GDZIE MIESZKA PU£KOWNIK BUENDIA?
przeszkadza. Przeciwnie pomaga. Gdy pracujê, moi synowie podchodz¹ do sto³u, przy którym siedzê i co do mnie mówi¹, co mi opowiadaj¹; wdycham zapachy ulicy i kuchni bo d³ugo z biel¹ kartki najlepiej walczy³o mi siê w³anie w kuchni! albo s³ucham, co po drugiej stronie ogrodu wykrzykuje s¹siadka. Dopiero gdy to wszystko siê dzieje, jestem w pe³ni szczêliwy i tak naprawdê czujê, ¿e jestem u siebie. I mogê pisaæ. W³anie tak, poród takiej kakofonii powstaj¹ moje powieci, opowiadania wszystko, co kiedykolwiek napisa³em. Pamiêtam, ¿e kiedy w Caracas siedzia³em nad nowel¹ W tym miecie nie ma z³odziei i daremnie szuka³em w mylach jednego odpowiedniego zdania, które jak na z³oæ nie chcia³o przyjæ mi do g³owy. Chodzi³o o scenê przebudzenia pewnej kobiety, która mia³a powiedzieæ co, co znajdowa³o siê na samej granicy snu i jawy, snu i rzeczywistoci. Obok, w ³ó¿ku, spa³a moja ¿ona; uszczypn¹³em j¹. Ona siê ocknê³a i powiedzia³a: ni³o mi siê, ¿e Nora piek³a malane rogaliki. A¿ podskoczy³em. Mog³em powiedzieæ tylko jedno: Dziêkujê, Mercedes (tak nazywa siê moja ¿ona), bardzo ci dziêkujê!. Bo oto mia³em zdanie, którego tak d³ugo szuka³em. Ale nie zaprzeczy Pan, ¿e jednoczenie pañskie ksi¹¿ki s¹ pe³ne niecodziennych zdarzeñ, które nie maj¹ prawa wydarzyæ siê nawet od wiêta: pewne
25
ROMAN WARSZEWSKI
...i w kilka chwil póniej
26
GDZIE MIESZKA PU£KOWNIK BUENDIA?
postacie ulatuj¹ wprost do nieba, poniesione tam przez motyle.... bohaterowie ¿yj¹ nierzadko po kilkaset lat... w ci¹gu jednej nocy potrafi wyrosn¹æ ca³kiem pokany las... Cokolwiek by nie dowodziæ i jakby nie przekonywaæ, trudno to nazwaæ realizmem... To jest naturalnie rzecz wzglêdna. Gdy Dolores ze Stu lat samotnoci trafia do nieba, poniesiona tam przez motyle, nie twierdzê oczywicie, ¿e mo¿e to siê przytrafiæ ka¿demu, lecz... i¿ tak siê sta³o akurat w jej przypadku, na dodatek w ksi¹¿ce, której autorem jestem ja. Jest to oczywicie pewna skrajnoæ, przerysowanie. Przerysowanie, które ma s³u¿yæ podkreleniu tego, ¿e codziennoæ i rzeczywistoæ s¹ czêsto du¿o bardziej magiczne ni¿ mog³oby siê wydawaæ na pierwszy rzut oka. Na czym to polega? Na tym, ¿e bardzo wiele ró¿nych dziwnych rzeczy zdarza siê na co dzieñ, i to wszêdzie nie tylko w Ameryce £aciñskiej. My, Latynosi jestemy jednak, jak gdyby predestynowani do tego, ¿eby je dostrzegaæ i nie przechodziæ nad nimi do porz¹dku dziennego, bo wszyscy, po trosze, jestemy jak doros³e dzieci. Du¿o jest przecie¿ niewyt³umaczonych zjawisk, rzeczy dla których rozum jeszcze nie ma wyt³umaczenia. Zachodnia racjonalnoæ ka¿e je pomijaæ, lekcewa¿yæ, nie dostrzegaæ, amputowaæ, ka¿e o nich natychmiast
27
ROMAN WARSZEWSKI
Mi³onik bia³ych strojów. Na bankiecie z okazji wrêczenia Nagród Nobla
28
GDZIE MIESZKA PU£KOWNIK BUENDIA?
zapominaæ (bo po co burzyæ ten z takim trudem i wysi³kiem wznoszony porz¹dek wiata?). My natomiast bêd¹c choæ podwiadomie w opozycji do owej racjonalnoci (jako ¿e zaimportowano nam j¹ z zewn¹trz) dostrzegamy to i staramy siê o tym nie zapominaæ. A gdy pos³uguj¹c siê pewn¹ konwencj¹ usi³ujemy przelaæ to na papier, mówi siê nam ale¿ to rzeczywistoæ magiczna, prawie bajka... ...i jest to postrzegane nieomal jak reporta¿ z Marsa... Ja tymczasem mogê przytoczyæ wiele przyk³adów na to, ¿e wiat ma wiêcej wymiarów ni¿ wielu z nas wydaje siê na co dzieñ. Przed kilku laty, po bardzo d³ugiej nieobecnoci, wybra³em siê do Cartageny, gdzie wtedy mieszka³a moja matka. Nie uprzedzi³em jej o tym, chcia³em zrobiæ jej niespodziankê, najlepszy z mo¿liwych prezent urodzinowy. Nie widzielimy siê chyba ze trzy lata, albo i d³u¿ej... Gdy dotar³em do domu, drzwi by³y otwarte, a w powietrzu unosi³ siê zapach smakowitej, mojej ulubionej zupy. Przeszed³em przez jeden pokój, drugi, dotar³em do kuchni. Matka by³a odwrócona plecami do drzwi, sta³a nad paleniskiem. Powiedzia³em: Dzieñ dobry, mamo. A ona nawet siê nie odwróci³a, tylko siêgnê³a po talerz i zaczê³a nalewaæ zupê. By³a uradowana, to fakt, ale moje przybycie wcale jej nie zdziwi³o. Powiedzia³a: Wiedzia³am, ¿e przejedziesz. Sk¹d wiedzia³a? zapyta-
29
ROMAN WARSZEWSKI
Frasobliwy
30
GDZIE MIESZKA PU£KOWNIK BUENDIA?
³em. Odrzek³a: ni³o mi siê to ju¿ od tygodnia. Wiedzia³am, ¿e przyjedziesz na moje urodziny. W³anie dlatego ugotowa³am twoj¹ ulubion¹ zupê. No i jak to wyt³umaczyæ? Albo jeszcze inne zdarzenie: Chcia³em odwiedziæ moich braci mieszkaj¹cych w Barranquilli i znów nic nikomu nie mówi¹c, wybra³em siê tam niezbyt sprawnym samochodem. Gdy do celu podró¿y brakowa³o mi jakie 50 kilometrów, silnik odmówi³ pos³uszeñstwa i wiec¹c sobie latark¹, kln¹c jak szewc, albo nawet dwóch, naprawia³em go ca³¹ noc, nie mog³em bowiem liczyæ na niczyj¹ pomóc na tym absolutnym bezludziu. Samochód uruchomi³em dopiero nastêpnego dnia, a gdy dojecha³em do domu braci Javier i Carlos oczekiwali mnie w progu. Sk¹d wiedzielicie, ¿e przyjadê? zapyta³em i z góry zna³em odpowiedzieæ. Javier powiedzia³: Carlosowi ni³o siê w nocy, ¿e jeste w podró¿y i ¿e potrzebujesz naszej pomocy. Od razu wiedzielimy, co to znaczy, nie bylimy tylko pewni, czy zd¹¿ysz na niadanie. Czy za tym szerszym rozumieniem rzeczywistoci i dowartociowaniem subiektywnych, cile osobistych doznañ, kryje siê jaka g³êbsza filozofia? Nie ma ¿adnej filozofii, ¿adnej oprócz tego, o czym mówiê. Jest za to codzienne dowiadczenie i obserwacja. I otwartoæ na nie. Jest rozbuchane i bulgoc¹ce sw¹ spontanicznoci¹ ¿ycie, ¿ycie, ¿ycie...
31
ROMAN WARSZEWSKI
Rozpromieniony
32
GDZIE MIESZKA PU£KOWNIK BUENDIA?
Bo dla mnie zawsze najwa¿niejsze pozostaje opowiadanie anegdot. W ca³ej swojej naturze jestem skrajnie ateoretyczny (pod tym wzglêdem tak¿e jestem typowym Latynosem), a szczególnym strachem napawa mnie filozofowanie i teoretyzowanie na temat w³asnych ksi¹¿ek. Ku rozpaczy krytyków nie pomóg³ tu nawet Nobel. Czyli ju¿ chyba nic nie pomo¿e. Pamiêtam, ¿e na uniwersytecie musia³em czytaæ Kanta. Klêska by³a totalna. Bo ja po prostu z tego nic, ale to nic nie rozumia³em. Pod tym wzglêdem nic siê nie zmieni³o do chwili obecnej. Metafizyka mnie nie poci¹ga. Muszê zawsze twardo st¹paæ po ziemi. Fakt, lubiê niæ, fantazjowaæ, byæ jak unosz¹cy siê w powietrzu balon. Ale ten balon koniecznie musi byæ gdzie zakotwiczony. Bo nigdy, przenigdy nie chcê traciæ kontaktu z rzeczywistoci¹ i nie piszê science-fiction. St¹d te¿ zapewne pañska sympatia i predylekcja do dziennikarstwa? Dziennikarstwo to wspania³y zawód, do dzi posiada on dla mnie bardzo wiele romantyzmu i wyzwala dreszcz emocji. Pozwala bezporednio odczuwaæ puls ¿ycia. Inna sprawa to czêsto narzucany przezeñ re¿im pracy i nik³e, czêsto g³odowe zarobki... Jednak niezale¿nie od tego, autorowi powieci profesja ta oddaje niecodzienne us³ugi. Nie pozwala pogr¹¿aæ siê w czystej estetyce i nieustannie ka¿e
33
ROMAN WARSZEWSKI
À la Napoleon
34
GDZIE MIESZKA PU£KOWNIK BUENDIA?
myleæ o treci i o czytelniku, który w przypadku gatunków czysto dziennikarskich znajduje siê szczególnie blisko. Gdybym jeszcze raz musia³ dzi rozpoczynaæ, zapewne tak¿e zacz¹³bym od dziennikarstwa. Gdyby którego ranka kto mi powiedzia³, ¿e profesja ta ju¿ nie istnieje, ogarn¹³by mnie wielki strach, wielkie przera¿enie...
PIÓRO I NARKOTYKI W zasadzie z dziennikarstwem nigdy Pan nie zerwa³, bo w takiej czy w innej postaci jest ono stale obecne w pañskiej twórczoci. Tak, nigdy nie przesta³em byæ dziennikarzem. Jestem nim non-stop, bez przerwy. Ostatnio do tego fachu powróci³em w podwójnym sensie. Po pierwsze zak³adaj¹c szko³ê Nowego Dziennikarstwa, której sesje odbywaj¹ siê naprzemiennie po obu stronach Atlantyku w Hiszpanii i w Kolumbii oraz pisz¹c najwiêkszy reporta¿ mego ¿ycia kilkusetstronicowy Raport z pewnego porwania. To wspania³a, porywaj¹ca ksi¹¿ka, od strony formalnej bardzo ró¿na od tego wszystkiego, co do tej pory Pan napisa³. By³o to gigantyczne przedsiêwziêcie, w którym jednoczenie dotykam i potykam siê z najwa¿niejszym i najboleniejszym problemów Kolumbii z narkoty-
35
ROMAN WARSZEWSKI
Jeszcze jedno oblicze
36
GDZIE MIESZKA PU£KOWNIK BUENDIA?
kami i z narkobiznesem, który niczym bez przerwy pleni¹cy siê rak na wskro prze¿ar³ spo³eczn¹ i polityczn¹ tkankê mojego kraju. Dlaczego ten problem jest tak wszechobecny w³anie w Kolumbii? To zjawisko typowe dla krajów andyjskich, do których w sposób oczywisty Kolumbia tak¿e nale¿y. Panuj¹ tu odpowiednie warunki klimatyczne do uprawy koki, a ponadto w regionie tym wszechobecnoæ koki uzasadniona jest wielowiekowym kontekstem kulturowym wywodz¹cym siê jeszcze z czasów pañstwa Inków. Wa¿na te¿ jest bieda wszechobecna bieda andyjskich wy¿yn i poroniêtych d¿ungl¹ ciep³ych, wilgotnych wschodnich stoków tych po³udniowoamerykañskich Alp, gdzie bardzo trudno dotrzeæ, a gdzie koka znajduje najkorzystniejsze warunki do wzrostu. Dla ludzi tam mieszkaj¹cych uprawa koki na potrzeby narkotykowych karteli jest czêsto jedyn¹ szans¹ na zwi¹zanie koñca z koñcem i na wyjcie z zamkniêtego krêgu, wielopokoleniowej biedy. Czy¿by pobrzmiewa³o w tym pewne pob³a¿anie i usprawiedliwienie...? W ¿adnym wypadku. Co innego pob³a¿aæ, a co innego rozumieæ. Ja rozumiem, ale ani trochê nie pob³a¿am. Bo im bardziej kto problem ten zg³êbi, tym mniej jest sk³onny do jego usprawiedliwiania i przechodzenia nad nim do porz¹dku dziennego.
37
ROMAN WARSZEWSKI
Z Carlosem Fuentesem pierwszym po prawej
38
GDZIE MIESZKA PU£KOWNIK BUENDIA?
Dlaczego jednak to w³anie Kolumbia sta³a siê tym najg³êbszym narkotykowym piek³em nie na przyk³ad Boliwia, czy Peru? I Boliwia, i Peru jak wiadomo te¿ maj¹ swe narkotyczne problemy to, jeli mo¿na tak powiedzieæ, piekielne przedsionki. W Kolumbii fenomen ten wystêpuje jednak w jeszcze bardziej nasilonej formie. Jeli tam s¹ przedsionki piekie³, to u nas, bez w¹tpienia, mamy najprawdziwsze piek³o piekielny salon. Jak nigdzie indziej, zjawisko to splot³o siê tutaj z od wieków nieustabilizowan¹ sytuacj¹ polityczn¹ z trwaj¹c¹ tu od kilkudziesiêciu lat bez przerwy! wojn¹ domow¹! W Kolumbii mamy takie powiedzenie wojna jest jak pogoda; niezale¿nie od tego, czy pada, czy wieci s³oñce, ona jest zawsze. Tak samo jest z wojn¹. Wojna u nas nigdy nie ganie. Jest wszechobecna. Konflikty wspó³czenie nêkaj¹ce Kolumbiê to ci¹g dalszy tych samych wojen domowych, które w tle wystêpuj¹ w Stu latach samotnoci i w wielu innych moich ksi¹¿kach. W tym sensie podjêcie tego w¹tku w Historii pewnego porwania by³o dla mnie czym wrêcz nieuchronnym... To przed³u¿enie odwiecznego kolumbijskiego konfliktu miêdzy konserwatystami i libera³ami? Brawo! Trafiony-zatopiony! Oczywicie, ¿e tak! Przez to, ¿e konserwatyci tak zaciekle i z tak¹ bezwzglêdnoci¹ nie chcieli dopuciæ do w³adzy libera³ów, ci po
39
ROMAN WARSZEWSKI
Los años no pasan en vano, czyli...
40
GDZIE MIESZKA PU£KOWNIK BUENDIA?
niezliczonych nieudanych próbach wywarcia wp³ywu na ¿ycie polityczne mojego kraju, zepchniêci zostali do zielonego podziemia poukrywali siê w lasach, i tam przekszta³caj¹c siê w partyzantkê stopniowo coraz bardziej siê radykalizowali, z biegiem czasu przeistaczaj¹c siê w lewaków, a nawet w komunistów. Pañska rodzina od dawien dawna sympatyzowa³a w³anie z libera³ami... Tak, i to zarówno ze strony ojca, jak i matki, mimo wielu innych ró¿nic, jakie dzieli³y obie ga³êzie rodowe. Tu zgodnoæ by³a jednak absolutna i bezdyskusyjna. Lecz co wspólnego z narkobiznesem ma konflikt miêdzy libera³ami i konserwatystami? Bardzo du¿o. Zepchniêci do d¿ungli libera³owie i opozycjonici, na wielu obszarach budowaæ zaczêli wyzwolone strefy autonomiczne, te natomiast musia³y jako finansowaæ swe istnienie. Pokusie uprawiania koki trudno by³o siê oprzeæ, tym bardziej, ¿e bardzo skwapliwie w proceder ten w³¹cza³y siê lokalne oligarchie pragn¹ce budowaæ pañstwo w pañstwie, a w³aciwie wiele ró¿nych pañstw. Z czasem dosz³o do niezwykle gronego, skutecznego i bardzo trwa³ego sojuszu partyzantów i oligarchami. Dziêki niemu jedni i drudzy poczuli siê bezkarni. Partyzanci mogli realizowaæ swe dalekosiê¿ne cele polityczne, natomiast lokalni narkotykowi baronowie dysponowali prywatnymi armiami gotowymi w ka¿dej chwili do
41
ROMAN WARSZEWSKI
...czyli lata nie na pró¿no mijaj¹...
42
GDZIE MIESZKA PU£KOWNIK BUENDIA?
interwencji, gdyby kto chcia³ przeszkodziæ w uprawianym przez nich procederze. Dosz³o do wyj¹tkowej symbiozy... Do symbiozy nadzwyczaj trwa³ej, która bynajmniej nie nale¿y do historii, lecz w wielce udoskonalonej postaci trwa a¿ do dzi. Nie mia³ Pan ¿adnych obaw podejmuj¹c ten temat? Ca³y projekt, ze zrozumia³ych wzglêdów, jak najd³u¿ej stara³em siê utrzymaæ w tajemnicy, lecz stan taki nie móg³ trwaæ w nieskoñczonoæ, zw³aszcza w takim kraju jak Kolumbia, gdzie plotki rozchodz¹ siê lotem b³yskawicy i gdzie ka¿dy o ka¿dym stara siê wiedzieæ jak najwiêcej, chc¹c, na wszelki wypadek, mieæ w zanadrzu na ka¿dego jakiego haka... Nawet na Pana? Tym bardziej, tym bardziej na mnie... Nie powiem brzmi to doæ znajomo... To taki rodzaj naturalnego przystosowania...? Tak po tym jak ca³a sprawa przesta³a byæ sekretem, wielokrotnie mnie ostrzegano, ¿e powinienem zaprzestaæ prac nad t¹ ksi¹¿k¹, ¿e jak nie, to popamiêtam i po¿a³ujê, a przede wszystkim po¿a³uje moja rodzina, moi najbli¿si... I co Pan zrobi³? Pisa³em dalej bo ja, mimo ¿e jestem zodiakaln¹ Ryb¹, w ascendencie mam Byka: symbol uporu. Dalej
43
ROMAN WARSZEWSKI
...i nie ma na to rady
44
GDZIE MIESZKA PU£KOWNIK BUENDIA?
gromadzi³em materia³y, nagrywa³em wywiady, spotyka³em siê informatorami im silniejszy stawa³ siê wiatr wiej¹cy mi w oczy, im bardziej stroma stawa³a siê górka, na któr¹ siê pi¹³em, tym w swym postanowieniu doprowadzenia tej ksi¹¿ki do koñca sta³em siê jeszcze bardziej kategoryczny i nieprzejednany. Geny wojowniczych dziadków, którzy w przesz³oci byli sk³onni nawet siêgaæ po broñ, da³y znaæ o sobie? Najwidoczniej i to chyba nawet bardziej ni¿ sam siê spodziewa³em... Ale mimo wszystko stara³em siê nie traciæ instynktu samozachowawczego i rodzinê natychmiast, praktycznie z dnia na dzieñ, wys³a³em za granicê. Wiedzia³em, ¿e nie ma ¿artów, ¿e w tej rozgrywce pi³ka mo¿e byæ wyj¹tkowo krótka. Nie chcia³em, ¿eby do porwañ, o których pisa³em w Raporcie..., dosz³o porwanie jeszcze jedno... Jedno? W³aciwie trzy, bo w pogró¿kach wymieniano wiêcej osób, nie jedn¹: moj¹ ¿onê Mercedes i obu synów Rodriga i Gonzala. Z tego co wiem, nie by³ to pierwszy raz, ¿e zarz¹dzi³ Pan tak¹ pospieszn¹ ewakuacjê... Rzeczywicie. Po raz pierwszy dosz³o do tego w 1981 roku, krótko przed tym, jak przyznano mi Nagrodê Nobla. Wróci³em do Bogoty z jednej z moich niezliczonych podró¿y na Kubê, gdy poczt¹ pan-
45
ROMAN WARSZEWSKI
Ze z³otym medalem Alfreda Nobla
46
GDZIE MIESZKA PU£KOWNIK BUENDIA?
toflow¹ dowiedzia³em siê, ¿e wojsko szykuje siê do mojego aresztowania, bo jestem podejrzany o konszachty z partyzantk¹ miejsk¹ M-19. Zda³em sobie sprawê z tego, ¿e to nie ¿arty i czym prêdzej z rodzin¹ ukry³em siê w ambasadzie Meksyku, a nastêpnie potajemnie, samochodem ambasadora, przedostalimy siê na lotnisko i pierwszym samolotem ewakuowalimy siê z kraju: by³a to wielka katastrofa propagandowa dla Kolumbii, bo w kilka miesiêcy póniej otrzyma³em Nobla i prezydent Julio Cesar Turbay Ayala musia³ siê z tego t³umaczyæ dos³ownie przed ca³ym wiatem. Tym razem jednak Pan zosta³ w Kolumbii wyjechali tylko najbli¿si. Nie protestowali? Nie bo nasze przera¿enie, po regularnie powtarzaj¹cych siê telefonach i anonimowych listach, by³o naprawdê wielkie i ju¿ siêga³o zenitu. Z drugiej strony i Mercedes, i Gonzalo mój m³odszy syn byli przekonani tak samo jak ja, ¿e w wietle tego co siê wokó³ nas dzieje, ksi¹¿ka tym bardziej powinna powstaæ. Nie obawiali siê o Pana los? Obawiali siê, a jak¿e. Nie by³o potem dnia bymy do siebie nie telefonowali. Zapewni³em ich jednak, i¿ postaram siê o gwarancjê bezpieczeñstwa, co zreszt¹ dos³ownie nazajutrz siê sta³o. Tylko pod tym warunkiem wsiedli do samolotu. Co takiego sta³o siê nastêpnego dnia?
47
ROMAN WARSZEWSKI
Dom rodzinny w Aracataca, a raczej to, co z niego zosta³o
48
GDZIE MIESZKA PU£KOWNIK BUENDIA?
Kto Bardzo Wa¿ny i Bardzo Wp³ywowy sobie znanymi kana³ami tam gdzie trzeba przekaza³, ¿e jeli Gabrielowi Garcii Marquezowi spadnie choæ w³os z g³owy (nie mówi¹c o czym wiêcej), to go popamiêtaj¹. Ostrze¿enie poskutkowa³o? Niezawodnie. Za dwa dni znów odebra³em tajemniczy telefon tym razem jednak z przeprosinami, w ca³kiem innym pojednawczym tonie! Nie do wiary! Kto zadzia³a³ tak niezawodnie?! Kto móg³ byæ tak skutecznym gwarantem pañskiego bezpieczeñstwa? Tego niestety zdradziæ nie mogê... Dlaczego? Bo jak mówi³em to Kto Bardzo Wa¿ny i Bardzo Wp³ywowy, a ja, mimo rozche³stanej koszuli, w jakiej przyjmujê nawet goci, jestem d¿entelmenem i nim na zawsze pozostanê. Poza tym wcale niewykluczone, ¿e w takim kraju jak Kolumbia za jaki czas znów bêdê potrzebowa³ pomocy i wstawiennictwa tego Bardzo Wa¿nego Kogo...
CHCECIE ZOBACZYÆ JEGO DOM?
K
ostki macondo produkowane s¹ tu dzi seryjnie, masowo. Mo¿na kupiæ je ju¿ nad rzek¹, na
drewnianym nabrze¿u. Przynosz¹ je umazane b³otem dzieci, wyci¹gaj¹ garciami z kieszeni. To najlepszy znak, ¿e to jednak wie, osiedle, przysió³ek. ¯e to Aracataca.
49