NOWY ROK SZKOLNY Z,,CARPE DIEM

11.10.2015 r. Nr 13(118)/2015 Ważne sprawy:  Nowy rok szkolny  Życiorys Marii Sadzewiczowej Gazetka szkolna Liceum Ogólnokształcącego im. Marii Sa...
Author: Aniela Baran
3 downloads 0 Views 861KB Size
11.10.2015 r. Nr 13(118)/2015

Ważne sprawy:  Nowy rok szkolny  Życiorys Marii Sadzewiczowej

Gazetka szkolna Liceum Ogólnokształcącego im. Marii Sadzewiczowej w Łochowie

Nowy rok szkolny z „Carpe Diem”

str. 1

Misja pracy szkoły

str. 2

Maria Sadzewiczowa prywatnie

str. 2

Podróże Marii Sadzewiczowej

str. 3

Edukacja Marii Sadzewiczowej

str. 3

Maria Sadzewiczowa a nasza szkoła

str. 3

Twórczość Marii Sadzewiczowej

str. 4

Sadzewiczowa okiem absolwentki

str. 4,5

Trzy tygodnie czystego szczęścia

str. 6

Kalokagatia. Centrum wolnego czasu

str. 6

Spotted

str. 7

Fot. Dominika Wysocka

W tym numerze:

NOWY ROK SZKOLNY Z ,,CARPE DIEM” zespół prowadzący - w tym roku jesteśmy to my, czyli Dominika Wysocka oraz Michał Krasowski. W tym roku mamy zamiar uczynić ją ciekawszą oraz przybliżyć czytelnikom wydarzenia z życia szkoły. Mamy nadzieję, że sprawdzimy się w tej roli i zachęcimy was czytania szkolnego Jak co roku wydaje się, do że wakacje były za krótkie, pisma. więc nikomu nie chce się Do pisania różnych chodzić do szkoły. Mimo to rodzajów publikacji powinniśmy przyłożyć się zachęcamy Was do nauki. Warto również wszystkich, zwłaszcza udzielać się w pracy uczniów klas pierwszych, szkolnej gazetki. spośród których w przyszłym roku „Carpe Diem” jest kolejnych tworzona przez uczniów wybierzemy naczelnych. naszej szkoły. To oni redaktorów Swoje podpisane teksty, wymyślają i piszą artykuły do niej. najlepiej z załączonym Następnie są one tytułem, wysyłajcie na eredakcji wpisywane do gazetki przez maila Po dwumiesięcznej przerwie od szkoły, której dni wypełnione były zabawą i odpoczynkiem, pora wrócić do szkolnej rzeczywistości. Razem z nowym rokiem szkolnym kontynuujemy pracę w „Carpe Diem”gazetce szkolnej naszego liceum .

[email protected], lub przekazujcie bezpośrednio do zespołu prowadzącego. W razie pytań zgłoście się do nas osobiście albo przez Internet. Treść Waszych tekstów może być dowolna. Mogą to być recenzje, sprawozdania i inne artykuły, które Waszym zdaniem mogłyby zaciekawić czytelników „Carpe Diem”. Pamiętajcie jednak, żeby przestrzegać w nich podstaw prawa prasowego oraz zasad językowych. Na koniec chcielibyśmy życzyć Wam, drodzy czytelnicy dobrych ocen i nie za dużo nauki, a także jeszcze raz zapraszamy Was do pracy w gazetce szkolnej. Redaktorzy naczelni

str. 2

Każda szkołą funkcjonuje w oparciu o jakąś koncepcję. Rodzice, uczniowie i nauczyciele dzielą się swoimi pomysłami na to jak szkoła powinna wyglądać, jakie wartości należałoby w niej promować, jakie działania należałoby podejmować by nauka w niej była nie tylko obowiązkiem, ale i przyjemnością. Pomysły te zostały przedstawione w skrótowej formie w misji pracy szkoły . Misja pracy naszej szkoły została napisana w oparciu o trzy słowa: „docere, movere, delectare” zaczerpnięte z Kształcenia mówcy Kwintyliana. Docere-nauczać Uczyć – by nauczyć, jak się uczyć. Uczyć się na błędach. Uczyć, by nauka nie poszła w las Movere-wzruszać Poruszać, by nakłonić do myślenia. Fascynować, inspirować, stymulować. Poruszać, czyli pobudzać do działania. Delectare-bawić Delectare – rozkoszować się, cieszyć. Uwodzić, wprawiać w zachwyt,

Misja pracy szkoły

zaciekawiać. Robić wrażenie, wzbudzać wobec innych, - dbamy o serdeczną atmosferę sprzyjającą pełnemu podziw. rozwojowi wychowanka, Po co i dla kogo jesteśmy tu i teraz -organizujemy wymianę doświadczeń w naszym życiu zawodowym? z innymi szkołami na terenie -zapewniamy naszym uczniom kraju i za granicą, wszechstronny, zdrowy i bezpieczny rozwój, O jakiej szkole marzymy? otaczamy właściwą opieką -największym dobrem jest dobro ucznia, młodych ludzi, chcących twórczo -przygotujemy go do odnoszenia budować swoją przyszłość, sukcesów i radzenia sobie z -wspieramy jednostki utalentowane trudnościami, -rozbudzamy zainteresowania -dokładamy starań, aby nasz absolwent podczas ciekawych zajęć był człowiekiem prawym, lekcyjnych i pozalekcyjnych, posiadającym rzetelną wiedzę, -pobudzamy uczniów do stawiania pytań -przygotowanym do godnego życia, i poszukiwania na nie odpowiedzi, podnosimy swoje kwalifikacje, -uczymy zasad planowania -jesteśmy otwarci na nowości, - rezygnujemy z przyzwyczajeń, tam nauki i czasu wolnego. gdzie jest to możliwe, Co dajemy młodym ludziom - przekształcamy się w szkołę w naszej miejscowości? samorządną. -uczymy kochać nasze środowisko, naszą kulturę i tradycję, Zarówno koncepcja jak i misja pracy -zwracamy uwagę na wartości szkoły wywodzą się z promowanych najważniejsze w życiu człowieka: przez Marię Sadzewiczową wartości. miłość i pracę, -tworzymy wspólnotę, którą stać na stawianie sobie wymagań i ofiarność (Z Misji szkoły)

Maria Sadzewiczowa urodziła się 24 września 1881 roku w Petersburgu. Dzieciństwo spędziła w Moglinie w guberni pskowskiej. Ukończyła gimnazjum, a następnie udała się na studia i uzyskała tytuł doktora. W 1904 roku zawarła związek małżeński z Antonim Sadzewiczem. Do ich poznania doszło na spotkaniu tajnej grupy zwanej Związkiem Młodzieży Narodowej „Zet”, kierowanym przez Ligę Narodową. Z ich małżeństwa narodziło się pięcioro dzieci: Kazimierz Sadzewicz, Marek Sadzewicz, Anna Chylewska, Elżbieta Szubertowa i Barbara Malanowicz. W 1907 roku Maria wraz z rodziną osiadła na zakupionej przez matkę resztówce majątku Baczki. W tym samym roku ich dwuletni syn Andrzej umarł na szkarlatynę, a przyszedł na świat kolejny potomek – syn Marek, który w późniejszym życiu został literatem i publicystą. Dwa lata później urodziła się Anna (magister filologii polskiej), która w 1944 roku osiedla się w Szwajcarii. Następnie w 1914 roku pojawiła się Elżbieta (filolog, klasyczna tłumaczka Galla Anonima), a w 1915 Barbara (magister filozofii). Maria lubiła pomagać, dlatego też zajęła się pedagogiką. Miała zamiłowanie

do dzieci. W wakacje i święta jej dzieci oraz ich spokrewnieni rówieśnicy spędzali dużo czasu w dworku w Baczkach, gdzie uczyli się od najbliższych, jak ważna jest tradycja i umiłowanie przyrody. W latach 1929-1944 Sadzewiczowa tworzyła mały pensjonat dla dzieci. Angażowała się też dużo społecznie na wsi, a także przy budowie szkoły powszechnej w Kamionnie (lata trzydzieste). Miała w sobie dużo empatii i odwagi, gdyż przechowywała u siebie kilka rodzin żydowskich w latach 1942-1943. Przeciwstawiała się ówczesnej władzy i szerzyła pamięć o świętach narodowych, przez co omal nie trafiła do obozu koncentracyjnego. Odznaczała się także niezwykłą chęcią pomocy innym, m.in. uratowała życie 98 mężczyznom z Baczek, którzy mieli być rozstrzelani za przypadkową śmierć Niemca. Posiadała ogromną siłę woli – często stawiała sprawy społeczeństwa nad osobistymi. W tym czasie jej rodzina rozpierzchła się po świecie – mąż został wzięty do niewoli 5 października 1939 roku po bitwie pod Kockiem i przebywał w Grossbornie. Barbara zaś brała udział w powstaniu, a Anna zamieszkała w Tarchominie na terenie fabryki „Ludwik Spiess i Syn”. Wszyscy oprócz

Źródło :lochow.archiwa.org

MARIA SADZEWICZOWA PRYWATNIE

Anny wrócili po wojnie do Warszawy. Maria Sadzewiczowa odznaczała się żelaznym zdrowiem. Oprócz zwykłych zajęć zajmowało ją tkactwo (przędła i farbowała wełny owcze) oraz ziołolecznictwo (leczyła rany dzieci wiejskich aloesem, a biegunki korą dębową). Do 1955 roku obejmowała stanowisko nauczycielki i dyrektorki liceum w Łochowie, gdzie w młodych uczniach rozbudzała chęć do wiedzy, a także kształtowała charaktery wychowanków. Zmarła 23 lutego 1957 roku w Warszawie i została pochowana na Cmentarzu Powązkowskim. Anna Nowotka (kl.IIc)

str. 3

PODRÓŻE MARII SADZEWICZOWEJ Rys. Mateusz Powierża

Życie każdego z nas to nieustanna kontynuowała w Szwajcarii, a dokładniej wędrówka. Często niełatwa. Kształtuje w Genewie. Po powrocie do kraju odbyła jeszcze kilka innych podróży. Część z nas to jednak takimi, jacy jesteśmy. nich miała charakter prywatny W czasie swojego 76-letniego życia Sadzewiczowa odwiedzała swoje dzieci Maria Sadzewiczowa była zmuszona do na obczyźnie. Czas, który spędzała w kilkukrotnej zmiany miejsca kraju urozmaicała licznymi wyjazdami zamieszkania. Oprócz wędrówek po do dworku w Baczkach. Dojeżdżała kraju odbyła nawet kilka podróży również do Węgrowa, aby w tamtejszym zagranicznych. Pierwsze z nich miały liceum uczyć matematyki oraz na związek z jej edukacją. Z rosyjskiego komplety do Warszawy. miasta Psków wyjechała do Krakowa, by studiować na Uniwersytecie Jagiellońskim, a następnie nauki Magdalena Jóźwik (kl. IIb)

EDUKACJA MARII SADZEWICZOWEJ pasją przystąpiła do pracy pedagogicznej: uczyła matematyki, fizyki w szkołach średnich i na tajnych kompletach w Warszawie; w latach 1912-1914 była kierowniczką Kursów Wyższego Wykształcenia dla kobiet zastępujących normalną wyższą uczelnię. Tuż po przejściu frontu w październiku 1944 r. zaangażowała się do pracy na rzecz komitetu założycielskiego liceum ogólnokształcącego w Łochowie, którego została pierwszym dyrektorem. W 1955 r. zakończyła karierę pedagoga i udała się na w pełni zasłużoną emeryturę.

Może trudno w to uwierzyć, ale nawet wielcy ludzie zaczynali od podstaw. Nim zostali magistrami czy doktorami zajmowali miejsca w szkolnych ławkach. Na początku XX w. nie było tak łatwo się kształcić jak nam dzisiaj. Maria Sadzewiczowa ukończyła gimnazjum żeńskie w Pskowie ze złotym medalem, czyli wyróżnieniem. Aby zdobyć dalsze wykształcenie, wyjechała do Galicji. Studiowała w Krakowie na wydziale matematyczno-fizycznym Uniwersytetu Jagiellońskiego, będąc jedyną kobietą na tym wydziale. Z powodu trudnej sytuacji w kraju wyjechała do Szwajcarii, by w Genewie otrzymać doktorat nauk fizyczno-

Rys. Mateusz Powierża chemicznych. W Krakowie tytuł ten kobietom nie przysługiwał. Była poliglotką, znała dużo języków obcych, m. in. rosyjski, francuski, niemiecki, angielski i szwedzki. Po zakończeniu W podzięce za jej zasługi dla naszej własnej edukacji zajęła się nauczaniem szkoły została mianowana jej patronką młodzieży. i jest nią do dzisiaj. Wróciła do Polski w 1908 r. i z całą Patrycja Szewczyk (kl. IIb)

MARIA SADZEWICZOWA A NASZA SZKOŁA Jak się okazuje Maria ma wiele wspólnego z naszymi okolicami. W roku 1907 miał miejsce fakt, który związał Marię i jej rodzinę z tutejszymi terenami. Był to zakup małego majątku Baczki, położonego koło Łochowa. W maju 1940r. Maria została aresztowana za rzekome obchody Święta 3 Maja, cudem uniknęła obozu koncentracyjnego. Pracowała w tajnym nauczaniu matematyki, fizyki i chemii w jej siedzibie w Warszawie. W 1944r. Wyjechała z córką do Baczek, gdyż w wyniku walk ich mieszkanie zostało zniszczone. Podczas pobytu tam założyła dwa sklepy i szkołę dla dzieci w wiejskich czworakach. Prowadziła także mały pensjonat, w którym przechowała parę rodzin żydowskich. Wraz z siostrą Adolfiną wyperswadowała oficerowi niemieckiemu pomysł rozstrzelania

wszystkich mężczyzn na Baczkach. Ale co właściwie miała ona wspólnego z naszym Liceum? Jej najważniejszym przedsięwzięciem, które przetrwało do dni dzisiejszych, było założenie w 1944r., szkoły w Łochowie – obecnie Liceum Ogólnokształcącego. Była ona pierwszym dyrektorem tej szkoły w latach 1944 -1947. Maria Sadzewiczowa przestała pracować w 1955 r na młodszym jubileuszu 10lecia szkoły dyrektorkę, zasłużoną nauczycielkę, kochaną "Babcię" żegnali koledzy, współpracownicy, wychowankowie - już nieraz na odpowiedzialnych stanowiskach. Zmarła dwa lata później, 23 lutego 1957r. W ostatnią niedzielę maja 1964r liceum w Łochowie otrzymuje imię Marii Sadzewiczowej. Paulina Mioduszewska (kl. IIb)

Fot. Dominika Wysocka

str. 4

Każdy z nas czymś się interesuje. Ma jakieś hobby, które pochłania go bez reszty. Nasza patronka, Maria Sadzewiczowa, również miała swoją pasję, którą zajmowała się w wolnych chwilach. Była kobietą odznaczającą się żelaznym zdrowiem. W swoich uczniach potrafiła rozbudzić zamiłowanie i pęd do wiedzy. Opracowała pomoce szkolne z zakresu geometrii przestrzennej. Zajmowała się również tkactwem i ziołolecznictwem. Choć studiowała matematykę i fizykę lubiła też pisać. Maria Sadzewiczowa wiersze zaczęła pisać już w dzieciństwie. Niektóre z nich

są opublikowane na stronie naszej szkoły. Późniejsza twórczość patronki łochowskiego liceum obfitowała w różnego rodzaju artykuły oraz teksty popularno-naukowe. Po powrocie z Genewy, gdzie patronka naszej szkoły uzyskała tytuł naukowy, z całą pasją przystąpiła do pracy pedagogicznej, a kilka lat później została kierowniczką Kursów Wyższego Wykształcenia. W czasie tym powstało najwięcej publikacji nawiązujących do życia zawodowego autorki, rozpoczęła ona również pracę nad pismem „Rodzina”. Gazeta ta poświęcona była zagadnieniom wychowawczym.

Rys.: Mateusz Powierża

TWÓRCZOŚĆ MARII SADZEWICZOWEJ

Michał Krasowski (kl. IIc)

Fot.: Marek Kowalski

SADZEWICZOWA OKIEM ABSOLWENTKI

Na zdjęciu: Państwo Kowalscy, Monika Siuchta, Michał Fedorczyk, Dominika Wysocka Aby lepiej poznać Marię willa, dworek. Nie mieliśmy sali solidne wypracowanie porównawcze. Sadzewiczową, postanowiliśmy gimnastycznej, ale mieliśmy taras za W tych czasach nie było ściąg. Będąc porozmawiać z jej uczennicą, szkołą i tam się latem uczyliśmy. Było w waszym wieku, pisałam wiersze. Na najstarszą żyjącą absolwentką naszej nas mało. Klasy były ciasne. Byliśmy w naszą studniówkę napisałam wszystkie różnym wieku w jednej klasie. Byłam teksty, a były to teksty jadowite do szkoły, Anną Kowalską. najmłodsza – miałam 12 lat, kiedy pospolitych melodii. D.W.: Jesteśmy bardzo wdzięczni, że zaczęłam naukę w liceum, 16, gdy M.F.: Czy mogłaby Pani opowiedzieć zgodziła się Pani na rozmowę z nami skończyłam. Można powiedzieć, że nam cos o nauczycielach, którzy wtedy byłam taką maskotką klasy – pisałam uczyli w szkole? i poświęci nam trochę czasu. A.K.: To dla mnie przyjemność, że mogę większość wypracowań, dlatego że A.K.: Najpierw o pani Sadzewiczowej – z Wami porozmawiać. To jest świetna z polskiego byłam dobra. Pamiętam, że Babci, bo pewnie Was to najbardziej okazja na oderwanie się od pracy przed maturą było nas w klasie interesuje. zawodowej. szesnaścioro, czy siedemnaścioro. D.W.: Właściwie, czemu mówiło się na M.F.: W jakich latach uczęszczała Pani Nazywałam się Zośka Mocarska, a teraz nią „Babcia”? nazywam się Anna Kowalska, ponieważ A.K.: Ponieważ była babcią – była po do łochowskiego liceum? A.K.: Były to lata 1948-1952. Chodziłam używałam drugiego imienia, z którego to siedemdziesiątce wówczas. To była wówczas do czteroletniego liceum. powodu miałam kłopoty. ksywa, przydomek. Myśmy serdecznie D.W.: Jak pani wspomina czasy D.W.: A co z maturą? Czy była o niej mówili Babcia. Bo różnie mówiło się o nauczycielach i różne mieli też te szkolne? trudna? A.K.: Wspaniale, chociaż była A.K.: Matura była trudniejsza, niż przezwiska. Babcia była zawsze Babcią. powszechna bieda. Mieszkaliśmy Wasza. Wiele przedmiotów: język polski, Jak sami wiecie była jedną z pierwszych najpierw w prywatnych domach Nauka o Polsce okropna, absolwentek matematyki na (prywatne domy zastępowały internat). komunistyczna nauka o Polsce, Uniwersytecie Jagiellońskim. Studiowała W ostatniej klasie mieszkałam u państwa matematyka, fizyka i nie wiem, czy też za granicą. Mimo że odznaczała się Wargatów. Warunki nauki były złe, ale zdawałam biologię, czy geografię. ogromną wiedzą, była skromna. Umiała szkoła była przepiękna. Szkoła to była W każdym razie język polski to było jedną rzecz – słuchać. Uczniowie

str. 5

pochodzili z różnych środowisk, jeśli na przykład ich mama, tata byli niepiśmienni, nie mieli gdzie przygotować się porządnie do solidnej nauki w liceum. M.F.: Jak ustosunkuje się pani do innych nauczycieli? A.K.: Na przykład moja pierwsza polonistka (miałam dwoje polonistów) pani Halina Roszkowska kładła nacisk na gramatykę. Gramatyka była jej konikiem i ja jestem tego ofiarą (śmiech). Ale moja gramatyka to jest też zasługa Babci. Byłam dobra z matematyki. Matematyka daje rzecz jedną – umiejętność syntezy. Umiejętność objęcia całości, na przykład czytasz książkę i streszczasz ją w dwudziestu zdaniach. Mąż pani Haliny, pan Kazimierz Roszkowski uczył geografii, ale potem został profesorem Szkoły Głównej Handlowej. Łaciny i francuskiego uczyła pani Ania Bykowska, która, jak się potem okazało, skończyła także psychologię. Z nią robiliśmy teatr: Śluby panieńskie, ja byłam Klarą. U nas był francuski, niemiecki i łacina obowiązkowa dla wszystkich. Nie chcę pominąć żadnych wspaniałych nauczycieli. Była pani Felicja Łojak od biologii. M.F.: Z jakimi dyrektorami miała Pani do czynienia? A.K.: Było dwóch dyrektorów. Przyjął mnie pan dyrektor Salinger, potem on odszedł i był pan dyrektor Weinert którego się panicznie baliśmy. Najdłużej, bo jeszcze w 50-lecie szkoły, była wuefistka Jadwiga Adam. Nawet mamy gdzieś na zdjęciach: my tacy starzy i ona wf-istka, całkiem od nas się nie różniąca. Pierwsza maturalna klasa była w 1951 roku. Z naszej klasy mało ludzi żyje. 63 lata to nie są żarty! D.W.: Mogłaby Pani powiedzieć coś o swoim życiu, skoro poszła pani w ślady Marii Sadzewiczowej jako nauczycielka? A.K.: W 1952 roku zdałam maturę w Łochowie i rozpoczęłam studia polonistyczne. Miałam wielkiego nauczyciela prof. Witolda Doroszewskiego, autora największego słownika języka polskiego, światowej sławy językoznawcę. Jestem jego uczennicą, jego doktorem. Poszłam też do pracy w Instytucie Języka Polskiego. Na Uniwersytecie za profesora Doroszewskiego badaliśmy gwary mazowieckie, dlatego że mój profesor był dialektologiem. Przez kilka lat pracowałam właśnie jako nauczycielka i wychowawca świetlicy. Na drugim roku studiów przez dwa lata pracowałam w teatrze. Byłam zatrudniona jako statystka,

ale czasem, jak zachorowała aktorka, wtedy wygłaszałam kilka kwestii za co więcej płacili. To bardzo dobre doświadczenie, wiele mnie nauczyło. Trzeba było zarobić, żeby mieć co jeść. Skończyłam też slawistykę. Kończyłam filologię bułgarską, południowosłowiańską, a to dlatego, że nasz instytut rozpoczął badania do atlasu językowego słowiańszczyzny. I taki atlas słowiańszczyzny ma już 10 tomów, wszyscy Słowianie nad nim pracują i ja też. W 1965 roku namówiła mnie starsza koleżanka i poszłam do pracy do przychodni logopedycznej. Zainteresowała mnie logopedia, dlatego tak szybko wszystko wyłapałam. Studia logopedyczne ukończyłam w latach 70. w Lublinie u ojca logopedii polskiej prof. Kaczmarka. Moje życie toczy się równolegle między polskim językoznawstwem, slawistyką, logopedią. M.F.: Co Pani lubi poza życiem zawodowym? A.K.: Uwielbiam poezję. Mój mąż – historyk literatury, nie czyta tyle poezji co ja. D.W.: A propos poezji: Maria Sadzewiczowa też podobno pisała. Czy spotkała się Pani z jej twórczością? A.K. : Tak, ale tylko w Baczkach. Tuż po maturze pojechałyśmy do Baczek razem z Krysią odwiedzić Babcię. Wtedy dopiero pokazała nam te swoje wiersze. W czasie uczenia się nie znaliśmy ich, nie wnikaliśmy w takim stopniu w życie Sadzewiczowej. M.F.: Czy ówczesny system polityczny miał wpływ na funkcjonowanie szkoły i naukę w niej? A.K.: System był opresyjny, prześladowczy. Jeśli byłeś na „nie” to klęska. Jeśli współpracowałeś, to było dobrze. Natomiast nas chroniła pani Sadzewiczowa, która sama nieźle obrywała. Na przykład przyjechał człowiek na hospitację czy kontrolę, człowiek, który nie wiem czy był bardzo piśmienny. Akurat wszedł na matematykę. Była sprawa jakiegoś wzoru, pani pyta – klasa milczy, ona mówi: „Zosiu, chodź tu”. Przyznam, że też zapomniałam, ale szybko wyprowadziłam wzór na brzeżku tablicy i pani Sadzewicz mówi: „Siadaj, piątka”. Mimo wszystko zrobiłam to błyskawicznie. A potem – słyszałam to już od innych nauczycieli – wizytator upomniał Babcię, że „przecież nie umiała uczennica, a pani jej piątkę stawia?”. Facet był kompletnym głąbem partyjnym. Dyrektorzy też mieli kłopoty. W ogóle bardzo musieli uważać na naszą klasę, bo byli tam partyzanci. To były straszne czasy, o czym dowiedziałam się dopiero

na studiach. Wcześniej byłam zajęta naprawdę szkołą, czytaniem, teatrem, wszystkim tym, czym człowiek powinien się zająć. Na pewno ówczesne stosunki polityczne były uciążliwe dla nauczycieli i dla dyrektorów. Natomiast w czasie moich studiów, w latach 1952-1956 wszędzie były tzw. wtyczki wśród kolegów. D.W.: Może Pani wie, czemu Maria Sadzewiczowa została odwołana ze stanowiska dyrektora? A.K. : Dlatego, że nie była człowiekiem tych czasów. Po prostu przyszedł dyrektor lepiej traktowany przez ówczesnych polityków. Ale myślę, że nie tylko z tego powodu, miała już siedemdziesiąt parę lat. Była zmęczona. Chciała podróżować. Wiecie, że Babcia podróżowała za granicę do swoich dzieci. Pamiętam, że byłam przerażona, gdy dowiedziałam się, że siedemdziesięcioletnia Babcia leci samolotem gdzieś, to tu, to tam. Myślę, że w tamtych czasach było jej bardzo trudno. Wykształcona, nie mogła pogodzić się z prymitywizmem władz politycznych. Sama zrezygnowała z funkcji, albo ją do tego nakłoniono. Nic złego nie mogę powiedzieć o jej następcy, panu dyrektorze Janie Salingerze – bardzo porządny człowiek. Jeszcze za mojej kadencji dwa lata był pan Władysław Weinert. Ten najlepiej sobie radził. M.F.: Czy była Pani na pogrzebie Marii Sadzewiczowej? A.K.: Nie byłam. Wówczas byłam za granicą. Dużo jeździłam z powodu bułgarystyki. D.W.: Czy jest Pani w stanie posumować swój dorobek profesorski na uczelni? A.K.: 508 magistrów będę miała w tej uczelni, 2 doktorów, a licencjatów nie liczę. Po 30 latach pracy w akademii, po napisaniu 17 książek byłam zmęczona i z przyjemnością przyszłam uczyć na uczelnię. Wiele faktów możemy skonfrontować ze wspomnieniami Anny Kowalskiej i porównać jej doświadczenia z naszymi. Pani Kowalska tak jak my uczyła się w tej szkole. Widzimy, jaka wielka przepaść dzieli nas od tamtych czasów. Przybliżony opis Marii Sadzewiczowej dał nam obraz, jakim była człowiekiem, a przede wszystkim nauczycielem. Dziękujemy pani Annie Kowalskiej za rozmowę, za podarowanie od serca wielu życiowych rad i za pokazanie swojej kolekcji pięknych słoni. Dominika Wysocka, Michał Fedorczyk (kl.IIb)

str. 6

TRZY TYGODNIE CZYSTEGO SZCZĘŚCIA Od 16 sierpnia do 5 września w naszej szkole gościliśmy grupę młodzieży z Ukrainy. Wraz z polską grupą uczniów poznawała polską tradycję, historię, geografię a przede wszystkim kulturę. Szlifowali umiejętności posługiwania się skomplikowanym dla nich językiem polskim. I muszę przyznać radzili sobie świetnie. Ale nauka nie była Fot. Anna Pękul naszym jedynym zajęciem. czy galerii po pierwsze kształciło, po Organizatorzy zapewnili nam szereg drugie bawiło, a po trzecie dawało atrakcji, tak by wypełnić zupełnie nasz niezmierzoną ilość pozytywnej energii. wolny czas. Czasem wycieńczeni, Nie da się ukryć, że większość czasu zmęczeni, ale zadowoleni wracaliśmy spędziliśmy w podróży, ale nawet wtedy późno i nie mogliśmy się rozstać. byliśmy solidarni. Kiedy jeden spał, spali Poobiednie drzemki integrowały nas wszyscy. Kiedy jeden ziewał, ziewali zaskakująco skutecznie. Po kilku dniach wszyscy. Kiedy jeden jadł, jedli staliśmy się jedną wielką rodziną. wszystko. Kiedy jeden mówił, słuchali Najbardziej zjednoczyły nas dalsze wszyscy. Kiedy jeden śpiewał... cierpieli wycieczki do Krakowa i Gdańska. wszyscy. Naszym głównym zadaniem Wspólnie zwiedzanie starówek, muzeów było nauczyć młodzież

z Ukrainy poprawnie mówić po polsku. Wspierali nas w tym nauczyciele, prowadząc ciekawe lekcje, ale my za wszelką cenę chcieliśmy nauczyć ich teraźniejszej mowy potocznej i chyba nam się to udało. Nawet jedno poprawnie użyte słowo sprawiało ogromną radość, a każde zniekształcone wywoływało uśmiech. Najtrudniejszym wydarzeniem dla nas było jednak pożegnanie, kiedy niezmierna radość ze spotkania przeplatała się ze łzami rozstania. Ale nie ważne, że to już się skończyło, ważne, że się wydarzyło. Teraz jesteśmy bogatsi o miliony wspomnień, setki doświadczeń i kilka przyjaźni na całe życie. Od teraz świat jest na prawdę kolorowy. Nie tylko biało-czerwony, ale też niebiesko-żółty. Sylwia Gołaszewska (kl. IIb)

KALOKAGATIA. CENTRUM WOLNEGO CZASU Tego lata nasza szkoła przyszła z pomocą wszystkim tym, którzy zapragnęli wypełnić pożytecznie swój wolny czas podczas wakacji, ponieważ, jak powszechnie wiadomo, wielu ma z tym nie lada problem. Przyznam, że również należę do tego grona, dlatego postanowiłam coś zmienić, i oto nadarzyła się ku temu wspaniała okazja! Przez pierwsze dwa tygodnie lipca brałam udział w projekcie „Kalokagatia. Z archiwum projektu Centrum wolnego czasu”. „Kalokagatia” to greckie pojęcie Projekt realizowany był przez oznaczające połączenie dobra z pięknem; Łochowskie Towarzystwo Przyjaciół aktywny udział młodzieży i nauczycieli Nauk i Sztuk „CD” w ramach zadania w projekcie pozwolił im poznać zasady publicznego „Polsko-ukraińska współpraca młodzieży” dofinansowanego profilaktyki alternatyw realizowanej przez Ministerstwo Edukacji Narodowej. drogą edukacji rówieśniczej, nastawionej „KALOKAGATIA. CENTRUM na życie wolne od uzależnień, czyli dobre WOLNEGO CZASU” polegała na i piękne. organizacji spotkania rówieśników Wspólnie spędzony czas z Polski i Ukrainy w ramach pobytu zagospodarowaliśmy najlepiej, jak tylko młodych Ukraińców w Polsce, którego potrafiliśmy. Braliśmy udział w wielu celem było nauczenie się propagowania różnych zajęciach, ceramicznych, mody na życie bez uzależnień. Umożliwił sportowych, psychologicznoon wzmocnienie kontaktów pomiędzy profilaktycznych, muzycznych oraz młodzieżą polską z Gminy Łochów artystycznych. Kilkakrotnie a młodzieżą ukraińską z Rejonu wyjeżdżaliśmy na pływalnię oraz do parku linowego NOE w Broku. Kosowskiego.

Zwiedzaliśmy Warszawę oraz nasze okolice, aby przybliżyć naszym koleżankom i kolegom z Ukrainy polską kulturę i historię. Naszą działalność projektową prezentowaliśmy również przed szerokim gronem odbiorców: w Domu Miłosierdzia CARITAS w Sokołowie Podlaskim, w Domu Dziecka w Równem, w siedzibie starostwa w Węgrowie oraz na Festiwalu Zbliżenia Kultur na łochowskim targowisku. Po tych dwóch tygodniach spędzonych razem trudno było nam się rozstać - nie obyło się bez wzruszeń. Jednakże mieliśmy okazje poznać, nieznaną nam dotąd kulturę oraz ludzi ogromnie wartościowych. Choć dzieli nas wiele kilometrów, kultura, tradycje i zachowanie – wspólnie mogliśmy się od siebie bardzo wiele nauczyć. W imieniu wszystkich uczestników projektu, z tego miejsca pragnę serdecznie podziękować prof. Małgorzacie Szei za organizację oraz umożliwienie nam udziału, w tak wartościowym wydarzeniu, jakim był ten projekt. Joanna Wielądek (kl. IIIa)

str. 7

#Młody, przystojny, bezdzietny, lubiący dobrą zabawę i taniec, z chęcią zaszczyci swoim towarzystwem na balu maturalnym. Maturzystko - nie czekaj! Zaproś mnie już dziś. Więcej informacji pod [email protected] - PEŁNA #Piękna Karolino z 2b- Jak długo muszę jeszcze do ciebie mrugać byś zwróciła na mnie uwagę? ~ Tajemniczy wielbiciel #Pozdrawiam dziewczynę pełną słodyczy, dla której „cuker” to podstawa :3 #Dziewczyno, dla której świat jest dziwny, proszę zmień repertuar ~ znudzona #Janowi i Kamilowi wszystkiego co najlepsze z okazji niedawnych 18 urodzin. Dalszych sukcesów w karierze oraz w życiu osobistym ~ Towarzysze #Proszę pozdrowić trzy najpiękniejsze dziewczyny w pierwszej klasie #Gorące pozdrowienia i moc buziaczków dla pięknych dziewczynek z 2b #Pozdrawiam koleżankę z 2b i odpowiadam, że tak, gadam xD #Karolino S. z 2b mam na Ciebie oko ;) #Pozdrawiam najpiękniejszego rudego grubaska na świecie :3 Oby ryż i kurczak nigdy ci się nie kończyły #Dziewczyno, nie musisz mieć chłopaka aby być coś warta. Jesteś piękna i wartościowa sama w sobie. ZROZUM TO! #Dla biologa z 2c, 3+ z kartkówki to nie koniec świata :D #Pozdrawiam chłopaka, który czuje we mnie piniądz