luty 2009 ISSN

2 (32) February/luty 2009 ISSN 1756-3542 14 Przypadkowi NARZECZENI Historyczny mebel | Love Lenin | Rodzenie w tandemie www.linkpolska.com L...
7 downloads 2 Views 8MB Size
2

(32)

February/luty 2009 ISSN 1756-3542

14

Przypadkowi

NARZECZENI

Historyczny mebel | Love Lenin | Rodzenie w tandemie

www.linkpolska.com

Luty 2009 February 2009

Kilka słów na początek Każdy ma inne oczekiwania wobec miłości i inne o niej wyobrażenie. Instynktownie dążymy nie tylko do fizycznych uciech, ale i do czegoś, co nas swoją siłą zmiażdży, powali. Tymczasem wielkie uczucie może przyjść na paluszkach, z boku, od przyjaciela, ze wspólnej pasji, dążeń i marzeń. Po prostu jest. Wszyscy chcemy być kochani bezwarunkowo, choć to wcale niełatwe. Miłość bezwarunkowa to miłość rodziców do dziecka, inne miłości są znacznie bardziej skomplikowane, mimo że je idealizujemy. Na emigracji ludzie są jeszcze bardziej złaknieni miłości niż w swoim kraju. Może z samotności, może dlatego, że nie zawsze łatwo jest się otworzyć na inną kulturę... a głód uczucia i obecności drugiej osoby rośnie z czasem. Niektórym łatwiej żyć, gdy mają świadomość, że będą mogli opowiedzieć komuś drugiemu przy wieczornej herbacie czy winie o tym, jak minął dzień. Innym wystarczy czyjaś obecność. Nawet w drugim pokoju. Jeszcze innym – głos w słuchawce, pytający o to, czy zjadłeś śniadanie. Są też tacy, którzy miłość wyrażają przez wspólne działanie. Miłość ma wiele wymiarów. Każda jest inna, bo i my się od siebie różnimy. Jedno jest pewne – miłość to dobro. Dzielenie się dobrem – to miłość.

Aleksandra Łojek-Magdziarz

Fot.: Jakub Świderek

Zobacz: Barbara spogląda na Krzysia, swojego nowo narodzonego syna.

www.linkpolska.com

February 2009 | luty 2009 | 3

LINKw numerze

Fotogaleria - Love Lenin 18

Publicystyka - Okrągły Stół 20

2 6

POLSKA Między misją a komercją polskiej telewizji publicznej. Czy zmieni się sposób funkcjonowania TVP? Paweł Bruger

8

ŚWIAT Irlandzka droga do zjednoczenia. Czy celtycki tygrys wchłonie „zakompleksioną” północ Zielonej Wyspy? Tomek Kurkowski

11

PERYSKOP

14

TEMAT NUMERU Z daleka od domu szukamy nie tylko pracy, ale również miłości. Jakie są losy emigracyjnych związków? Aleksandra Łojek-Magdziarz

18

Turystyka - Witamy w Afryce 32

(32)

FOTOGALERIA Ukraina nieustannie „kocha” Lenina. Katarzyna Mirczak/Visavis.pl

20

PUBLICYSTYKA Gdzie stoi najważniejszy polski mebel? Wspomnienie o Okrągłym Stole. Szymon Kiżuk

23

KULTURA Rozmowy aktorów w garderobie. Anna Kozłowska

24

27

29

KULTURA O Polskiem Sezonie kulturalnym w Wielkiej Brytanii rozmawiamy z Anetą Prasał-Wiśniewską z Instytutu Adama Mickiewicza w Warszawie. Jakub Świderek HISTORIA Szekspir to PR-owiec wszech czasów. Również w sprawie Polski. Piotr Miś

30

REPORTAŻ Rodzenie w tandemie jest już bardzo popularne. Ale obecność mężczyzny przy porodzie nie jest przymusem. Jakub Świderek

32

TURYSTYKA Wyprawa polskiego podróżnika i fotografa do Afryki. Aleksandra Łojek-Magdziarz Marek Koszorek

34

PORADNIK Brytyjski zasiłek dla bezrobotnych odbierz w Polsce. Paweł Bruger

35

SPORT Polscy lekkoatleci wygrywali ze sportowcami USA i Rosji. Przypomnienie polskiego Wunderteamu. Tomasz Kurkowski

37

LINK CAFÉ Zakazane słowa, czyli co mówić, a czego nie mówić w towarzystwie Brytyjczyków. Aleksandra Łojek-Magdziarz

38

LINK CAFÉ Torcik dla zakochanych. Helena Kubajczyk

FELIETON Złudne pierwsze wrażenie. Maciej Przybycień

*na okładce: Przypadkowi narzeczeni Adres/Address: 1a Market Place Carrickfergus BT38 7AW Tel.: +44 28 9336 4400 www.linkpolska.com [email protected] Redaktor prowadząca/Editor Aleksandra Łojek-Magdziarz [email protected] Sekretarz redakcji/Deputy Editor Sylwia Stankiewicz [email protected] Reklama/Advertising Aneta Patriak +44 7787588140 [email protected]

Zespół redakcyjny/ Magazine team Paweł Bruger, Piotr Miś, Tomasz Kurkowski Współpraca/ Contributors Piotr Adamczyk, Tomasz Karolak, Aleksandra Kaniewska, Dorota Mazur, Helena Kubajczyk, Maciej Przybycień, Anna Kozłowska, Szymon Kiżuk, Jolanta Reisch, Dorota Suchy, Barbara Pięta

4 | luty 2009 | February 2009

Dział foto/Photo Editor Jakub Świderek [email protected] Dział graficzny/Art Room Irka Laskowska [email protected] Tomasz Zawistowski Wydawca/Publisher Link Polska Limited Dyrektor/Director Ewa Grosman

Redakcja i wydawca nie ponoszą odpowiedzialności za treść ogłoszeń, reklam i informacji. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych i zastrzega sobie prawo do skracania i redagowania tekstów. Nadesłane materiały przechodzą na własność redakcji, co jednocześnie oznacza przeniesienie na redakcję magazynu „Link Polska” praw autorskich z prawem do publikacji w każdym ob-

Druk/Print GPS Colour Graphics Ltd. Alexander Road Belfast, BT6 9HP

szarze. Przedruk materiałów publikowanych w magazynie „Link Polska” możliwy tylko za zgodą redakcji.

Kuchnia Heleny 38

LINKpolska

Między misją a komercją

Paweł Bruger

Pod egidą Ministerstwa Kultury powstaje projekt nowej ustawy medialnej, która na zawsze ma zmienić sposób funkcjonowania polskich mediów publicznych. Według jego głównych założeń, Polacy niebawem nie będą musieli płacić abonamentu radiowo-telewizyjnego, a ambitne programy kulturalne, zamiast w TVP późną nocą, będziemy oglądać także w stacjach komercyjnych.

Roczne wpływy z abonamentu do telewizji publicznych w Europie Polska – 800 mln złotych Niemcy – 7 mld euro, ograniczona możliwość nadawania reklam do 12 minut dziennie Francja – 1,5 mld euro Wielka Brytania – 3,3 mld funtów, całkowity zakaz nadawania reklam

Wzniosłe idee, a praktyka po polsku

W obowiązującej dotąd ustawie medialnej z 1992 roku na Telewizję Polską oraz Polskie Radio został nałożony obowiązek pełnienia tzw. misji. Jest to pojęcie bardzo szerokie, ale funkcjonuje w całej Unii Europejskiej. Założeniem misji jest docieranie do każdego rodzaju odbiorcy – zarówno mniej, jak i bardziej wymagającego, i nie tylko znajdującego się w najbardziej atrakcyjnym dla reklamodawców przedziale wieku 18 - 49 lat. W miarę upływu czasu media publiczne oddalały się ofertą programową od obowiązku pełnienia misji, upodabniały się do mediów prywatnych. Coraz bardziej widoczna była dysproporcja programów rozrywkowych (teleturnieje, telenowele) na niekorzyść programów z zakresu tzw. kultury wysokiej czy edukacyjnych. W realizacji misji i zachowaniu przejrzystych zasad społecznego charakteru mediów miał pomagać abonament radiowo-telewizyjny, jako główne źródło finansowania mediów publicznych. Z biegiem lat jednak system ten coraz bardziej nie przystawał do polskiej rzeczywistości: w TVP wzrastała liczba reklam, programy kulturalne częściej emitowano w późnych godzinach nocnych, a z najbardziej popularnego czasu antenowego wypierały je rozrywkowe programy o charakterze komercyjnym. Malały również wpływy z abonamentu, ponieważ system jego egzekwowania okazał się nieskuteczny i drogi. Komisja Europejska daje mediom publicznym możliwość pozyskiwania pieniędzy także z reklam, mimo to w większości krajów europejskich zachowano misyjny charakter mediów, pozostając głównie przy abonamencie, a drastycznie ograniczając wpływy z emisji spotów reklamowych. Jako wzór do naśladowania zazwyczaj stawia się brytyjskie BBC – najpotężniejszego nadawcę publicznego na świecie, który na kanałach w Wielkiej Brytanii w ogóle nie emituje reklam. W Polsce jednak było inaczej i pojęcie misji wymieszało się z niejasnymi sposobami finansowania (pobierania pieniędzy w mniejszym stopniu z abonamentu, a w większym z komercyjnej sprzedaży czasu reklamowego).

6 | luty 2009 | February 2009

Co się zmieni? Platforma Obywatelska już od ponad roku głośno mówi o swoich planach rewolucyjnych zmian w działaniu mediów publicznych. Spośród nich największe kontrowersje wzbudza właśnie zmiana sposobu finansowania spółek. Dotychczasowy abonament zostałby zlikwidowany do 2010 roku, a w jego miejsce utworzono by Fundusz Zadań Publicznych. Pieniądze w Funduszu pochodziłyby nie z kieszeni obywateli, ale z podatku VAT, jaki płacą od swojej działalności medialnej wszystkie media w Polsce. Fundusz byłby również wspierany przez rządowy budżet, a więc państwo nadal miałoby wpływ na kształt niektórych programów. Pieniędzmi z Funduszu płacono by tym mediom, które podjęłyby się realizacji konkretnych programów misyjnych. Jest to kolejną nowością, ponieważ media publiczne już nie będą miały obowiązku wypełniania misji (emitując programy dla wymagających odbiorców, które mają zazwyczaj niewielką oglądalność i są mało atrakcyjne dla reklamodawców), ale mogłyby się tego podejmować również media prywatne. Realizacja takich programów odbywałaby się na zasadach wolnorynkowych – instytucje będą przygotowywać propozycje wykonania programów misyjnych, Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji je wyceni i zatwierdzi jakość merytoryczną. Te, których oferta będzie najbardziej korzystna (w stosunku ceny do jakości), uzyskają na to licencje od Rady. Głównym zamysłem ustawodawcy jest przede wszystkim poprawa jakości misji mediów, która, jak wszyscy specjaliści i politycy zgodnie

przyznają, polskiemu społeczeństwu jest potrzebna. Poprawa ta miałaby się sprowadzać do ograniczenia emisji programów rozrywkowych dla mas, telenoweli i wszelkiego rodzaju teleturniejów. Prof. Tadeusz Kowalski, który jest szefem zespołu ekspertów – autorów nowej ustawy medialnej, tak określa zamysł tego projektu: „Musimy odpowiedzieć sobie na pytanie, o co naprawdę nam, jako społeczeństwu, chodzi? O zagwarantowanie miejsc pracy dla określonej liczby ludzi zatrudnionych w mediach publicznych czy o zawartość programową? (...) Przeznaczając pieniądze na produkcję z dziedziny wyższej kultury, pragniemy zerwać ze szmirą, bezguściem i tandetą, które zalały niemal wszystkie anteny telewizyjne i radiowe. Nadeszła już pora, aby skończyć ze zjawiskiem totalnej dekulturyzacji, zwłaszcza młodszych pokoleń. Potrzeba na to pieniędzy – w porządku. Przedstawiamy pomysł, skąd je wziąć”. Jeśli nowa ustawa w proponowanym kształcie wejdzie w życie, to Polska stanie się ewenementem na skalę światową – nigdzie bowiem takiego rozwiązania jeszcze nie zastosowano. Czy będzie to rozwiązanie skuteczne, które pozwoli wreszcie polskim mediom publicznym oferować dobre, ciekawe programy oraz polityczny obiektywizm, jeszcze się okaże. Jednak zanim nowa ustawa medialna zacznie obowiązywać, upłynie sporo czasu. Prezydent już zapowiedział, że ją na pewno zawetuje, a do jego przegłosowania koalicja PO-PSL będzie potrzebować również głosów Lewicy. Tej zaś nie wszystkie zapisy w ustawie się podobają.

LINKpolska Jak zachęcić Polki do rodzenia dzieci? Dwie największe partie polityczne w Polsce mają nowe pomysły na to, jak zachęcić Polki do rodzenia dzieci, nie przyczyniając się jednocześnie do boomu demograficznego. PO chce wprowadzić tzw. opiekunki rodzinne, a PiS urlopy wychowawcze dla... babć.

Dziury w policyjnej kasie Kryzys finansowy pogrąża polską policję. Firmy skarżą się, że komendy policji w całym kraju przestały płacić rachunki.

Już za kilka lat Polska może stać się śmietnikiem Europy – alarmuje „Dziennik”. Wszystko przez unijne rozporządzenie o transporcie odpadów, które od 2012 roku zniesie ograniczenia w przewozie śmieci w obrębie Unii. Od tej pory każda firma w Europie zajmująca się gospodarką odpadami będzie mogła przewozić śmieci na wybrane wysypisko na terytorium UE. Za podrzucenie odpadków do Polski zapłaci najmniej. Jaka przyszłość czeka polską policję? Fot. mtr0212

Fot. Chris Chidsey

Pomysł Platformy Obywatelskiej polega na tym, by opiekunką rodzinną była matka wychowująca nie tylko swoje dzieci, ale również pociechy sąsiadów. Państwo miałoby jej za to płacić i nadzorować, czy maluchom nie dzieje się krzywda. Platforma zastanawia się także nad wprowadzeniem dodatków pieniężnych dla rodzin z dziećmi, które z racji małych zarobków, nie mogą sobie teraz odliczyć ulgi prorodzinnej. Także Prawo i Sprawiedliwość ma swoją koncepcję na zwiększenie dzietności wśród Polaków. Partia ta proponuje, aby z bezpłatnych urlopów wychowawczych mogli korzystać także pracujący dziadkowie. Rodzina nie musiałaby wydawać pieniędzy na opiekunkę, a babcia, choć nie dostawałaby pensji, okres urlopu wychowawczego doliczałaby do stażu pracy. Miałaby też opłacone składki emerytalne w ZUS. (Bru)

prasówka

MSWiA obcięło policji w grudniu wydatki o 535 mln zł. Sytuacja była o tyle kuriozalna, że zabrane pieniądze już zostały... wydane. Oznacza to, że komendy wojewódzkie w całym kraju nie mają teraz gotówki na uregulowanie płatności za usługi i dostawy z końca 2008 roku. Według nieoficjalnych informacji, dla ponad 250 mln zł płatności termin ich realizacji albo już minął, albo wkrótce tak się stanie. Policja twierdzi, że dług w wysokości 480 mln zł musi uregulować do końca pierwszego kwartału. Na pieniądze od stróżów prawa czeka teraz wiele polskich firm – również coraz mocniej borykających się z finansami. Problem z doproszeniem się o pieniądze ma już trzy czwarte przedsiębiorstw. Dla wielu z nich brak zapłaty ze strony policji może oznaczać bankructwo. (SzK)

Koniec z seksem w sieci

Jesteśmy ciekawi Twojej opinii. Podziel się z nami swoim zdaniem! Najciekawsze listy opublikujemy. Nasz adres: [email protected]

Polacy szukają w Internecie seksu... w realnym świecie. Nie interesują już ich wyłącznie wirtualne kontakty erotyczne. Najnowsze badania dowodzą, że w tej dziedzinie życia naszych rodaków nastąpił przełom.

czyli trzykrotnie więcej niż w 2005 roku, uwaTaki wniosek można wysnuć z najnowszych żają oni, że zabawy te nie dają takiej satysfakbadań seksuologa Zbigniewa Izdebskiego. Cały cji, jak spotkanie twarzą w twarz i budowanie materiał opracowany przez profesora zostaprawdziwych relacji. (Bru) nie opublikowany dopiero jesienią, ale z jego fragmentów już teraz wiadomo, że Dla niektórych seks w sieci to dopiero początek. Na zdjęciu wielofunkcyjne urządzenie znacząco zmieniło się podejście do miłosnych igraszek przez Internet Polaków do seksu internetowego. Po obyczajowej rewolucji w sieci lat 90., kiedy Polacy zafascynowani nowymi formami uprawiania miłości zmieniali wirtualnych partnerów jak rękawiczki, następuje uczuciowa stabilizacja. I znów, jak to bywało wcześniej - nie ilość się liczy, ale jakość. Choć dziś do wirtualnego seksu (definiowanego już jako rozmowy na forach o tematyce erotycznej) przyznaje się 97% internautów,

Codzienna porcja newsów na www.linkpolska.com

Szwajcarzy będą interweniować, aby obniżyć kurs franka - podaje „Gazeta Wyborcza”. To dobra wiadomość dla wielu Polaków, którzy pozaciągali kredyty w szwajcarskiej walucie, bo jej wysoki kurs sprawia, że spłacają coraz większe raty. Wiceprezes Szwajcarskiego Banku Narodowego Philipp Hildebrand powiedział, że bank jest gotowy interweniować na rynku, gdyż mocny frank szkodzi szwajcarskiemu eksportowi. Ministerstwo Nauki ogłosiło projekt zmian w ustawie o szkolnictwie wyższym – informuje dziennik „Polska”. Od nowego roku akademickiego uczelnie będą mogły zlikwidować tradycyjne, „papierowe” indeksy i zastąpić je elektroniczną bazą danych o osiągnięciach studentów. Poza tym znikną przyznawane za wysokie oceny stypendia naukowe. Zastąpi je nagroda rektora, przyznawana najwybitniejszym studentom. Państwo mogłoby pomagać klientom banków, którzy nie spłacają regularnie kredytów, dopłacając im np. 30% raty – uważa wicepremier i minister gospodarki Waldemar Pawlak. W wywiadzie dla TVN CNBC Biznes wyjaśnia, że aby ułatwić uzyskanie kredytu, rząd mógłby pożyczać Polakom pieniądze na wkład własny. „Jeżeli klient uzyska 20% wkładu na mieszkanie, i to w formie pożyczki rządowej z odroczoną płatnością, szybciej znajdzie bank, który sfinansuje pozostałe 80%”. Mobilny Internet staje się coraz bardziej popularny wśród polskich użytkowników – donosi „Rzeczpospolita”, podając raport firmy Audytel, ogłoszony podczas konferencji Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Choć liczba użytkowników mobilnego Internetu (1,6 mln pod koniec roku 2008) jest w Polsce o wiele niższa niż stacjonarnego (5,1 mln), to jednak ta pierwsza grupa powiększyła się w zeszłym roku aż o 80% i trend ów zapewne będzie się rozwijać.

February 2009 | luty 2009 | 7

LINKświat

Sen o zjednoczonej Irlandii

Tomek Kurkowski

„Dla nas wolność jest bardziej upragniona niż wszystko inne na świecie. Nawet jeśli teraz nas powalicie, my powstaniemy i zaczniemy walkę od nowa. Nie możecie pokonać Irlandii. Nie możecie ugasić pasji Irlandczyków do wolności” – tłumaczył Brytyjczykom Padraig Pearse, jeden z przywódców tzw. Easter Rising, zrywu narodowego, który ostatecznie otworzył Irlandczykom z południa drogę do niepodległości. Echa krwawej przeszłości 26 hrabstw na południu i 6 na północy. Jedna wyspa, choć dwa różne organizmy państwowe, które podzielił spór o wiarę. Katolicka Republika Irlandii i protestancka Irlandia Północna żyją ze sobą w separacji od przeszło 86 lat. W latach 80. Margaret Thatcher porównała ich relacje do sytuacji na Bałkanach. Obecnie miejscowi publicyści, w obliczu krwawych wydarzeń w Gazie, twierdzą, że jeszcze kilka lat temu podobny scenariusz mógł się rozegrać na Zielonej Wyspie. Wobec tego, czy podzielona Irlandia ma szansę na zjednoczenie? Bardzo możliwe, ale w długiej perspektywie czasowej. Od kilku lat Republika znajduje się w gronie unijnych liderów, uchodzi za celtyckiego tygrysa, który bez kompleksów radzi sobie w zjednoczonej Europie. Stała się synonimem bogactwa i dobrobytu, ziemią obiecaną dla tysięcy emigrantów z Europy Środkowo-Wschodniej. Na tym tle blado wypada „zakompleksiona” północ. Kiedy południe budowało stabilne podstawy ekonomiczne, północ dreptała w miejscu skupiona na swoim krwawym konflikcie. Dopiero dziś goni stracony czas, zacierając ślady, jakie zostawiła po sobie trzydziestoletnia wojna domowa tzw. The Troubles. O bolesnej przeszłości nie pozwalają zapomnieć nie tylko murale (malowidła naścienne) gęsto rozsiane po Belfaście, ale i huczne obchody dnia 12 lipca. Na głębsze zmiany, szczególnie te w świadomości jej mieszkańców, należy jeszcze poczekać. Potrzeba czasu, by mury Belfastu i Londonderry, które niegdyś były świadkami okrutnych zbrodni, przestały dzielić. W ludziach do dziś bowiem drzemie dawny niepokój i obawa, że koszmar z przeszłości może powrócić. Czasami można odnieść wrażenie, że jakaś społeczna iskra, rzucona w hermetyczne osiedla katolików i protestantów,

może rozpalić wzajemną nienawiść. Takiej sytuacji chcą uniknąć dwa największe ugrupowania polityczne: DUP (Democratic Unionist Party) i Sinn Féin. Tego samego pragną też ich liderzy – kontrowersyjny kaznodzieja i twórca Free Presbyterian Church, 82-letni Ian Paisley (który wciąż jest bardzo wpływowy, mimo że w ubiegłym roku na stanowisku premiera i lidera DUP zastąpił go Peter Robinson) i jego republikański oponent, charyzmatyczny przywódca Sinn Féin, Gerry Adams.

Zderzenie dwóch wizji

Wizja przyszłości kraju jest kością niezgody między obiema stronami. Emerytowany Paisley nie jest, i zresztą nigdy nie był, łatwym partnerem do rozmów. W kuluarach nazywa się go „Dr No”. Gerry Adams, który w młodości na własnej skórze odczuł brytyjską „życzliwość” wobec republikanów (był więziony i torturowany), wydaje się bardziej ugodowym partnerem do rozmów. Do przełomu doszło w kwietniu 1998 roku, kiedy obie strony podpisały tzw. Good Friday Agreement. Poza kwestiami podziału władzy, powołaniem nowych instytucji i równością obu społeczności, porozumienie pozostawia decyzję o dalszych losach kraju w rękach więkoszści mieszkańców Ulsteru. To oni poprzez ogólnonarodowe referendum mogą zdecydować, czy chcą dalej utrzymywać unię z Wielką Brytanią, czy utworzyć suwerenną, zjednoczoną Irlandię. Sinn Féin (dosł. „My sami”) nigdy nie ukrywało swoich zjednoczeniowych aspiracji: „Nasze nadrzędne polityczne cele to: zakończenie podziału, koniec unii (z Wielką Brytanią – przyp. red.), budowa nowej demokracji na wyspie oraz pojednanie pomiędzy pomarańczowymi (oranżystami, protestantami) i zielonymi (republikanami, katolikami)” – powiedział w setną rocznicę Sinn

Féin Gerry Adams. Nie jest dziełem przypadku, że lider Sinn Féin nigdy nie używa terminu Irlandia Północna (Northern Ireland według republikanów nosi brytyjskie znamię) i celowo posługuje się zwrotem północna część Irlandii (the North of Ireland). Sinn Féin wierzy w swoje końcowe zwycięstwo. W najbliższych tygodniach planuje rozpocząć wielką kampanię medialną (dotyczącą zjednoczenia obu Irlandii) poza granicami kraju, skierowaną do rozproszonej po świecie irlandzkiej diaspory m.in. w USA i Wielkiej Brytanii. Republikańską społeczność z marzeń o jedności wyspy konsekwentnie odziera jednak Ian Paisley. Jego zdaniem, wizja zjednoczenia to wciąż bardzo mglista perspektywa: „Wierzę, że możemy żyć obok siebie, ale nie będziemy mieli zjednoczonej Irlandii przez następnych 50, może 100 lat” – powiedział w maju ubiegłego roku, w wywiadzie dla „The Irish Times”. Dwa lata temu Paisley nie wahał się stwierdzić: „Sinn Féin nie jest zdolne do współrządzenia z przywoitymi ludźmi. Nie są w stanie stworzyć rządu Irlandii Północnej”. Wkrótce jego agresywną retorykę zastąpił jednak polityczny pragmatyzm. Proces pokojowy na wyspie w dużej mierze zależy od jej kondycji gospodarczej. Wzajemna pomoc gospodarcza może znacząco zbliżyć oba kraje i być może w dalekiej przyszłości doprowadzić do pełnego zjednoczenia. Jest to wielkie wyzwanie, szczególnie dla Irlandii Północnej, która zostałaby odcięta od swej pępowiny – brytyjskiej Korony. Republika musi zaś uważać, by nie wylać dziecka z kąpielą i nie podzielić losów zjednoczonych Niemiec, w których zachodnie landy muszą sporo dokładać do uboższej, wschodniej części kraju. Good Friday Agreement (Porozumienie Wielkopiątkowe) – porozumienie pokojowe zmierzające do rozwiązania konfliktu w Irlandii Północnej, przyjęte 10 kwietnia 1998 r. przez rządy Republiki Irlandii i Wielkiej Brytanii, a kontrasygnowane przez główne partie polityczne Irlandii Północnej. St. Andrew’s Agreement (Ustawa o Irlandii Północnej) – porozumienie przyjęte przez rządy Republiki Irlandii i Wielkiej Brytanii oraz przez główne partie polityczne Irlandii Północnej (DUP i Sinn Féin), związane z procesem przekazania władzy Irlandii Północnej. Obchody upamiętniające 35. rocznicę „krwawej niedzieli” (Bloody Sunday) w Londonderry, kiedy to żołnierze brytyjscy z 1. Regimentu Spadochroniarzy zabili 14 uczestników pokojowego marszu protestacyjnego przeciwko prawu umożliwiającemu internowanie każdego Irlandczyka podejrzanego o terroryzm. Fot. kitestramrt

8 | luty 2009 | February 2009

LINKświat Przyjazne kraje dla emigrantów

Będzie praca w hipermarketach

Kanada, Niemcy i Australia to obecnie najbardziej przyjazne emigrantom kraje, gdzie warto się tymczasowo osiedlić – wynika z badań przeprowadzonych na zlecenie banku HSBC.

Największe brytyjskie sieci hipermarketów będą rekrutować nowych pracowników mimo recesji. To jedna z niewielu optymistycznych wiadomości z rynku pracy na Wyspach.

W tych krajach najłatwiej nawiązać znajomości z miejscowymi, włączyć się w lokalną społeczność, a także poznać język. Sondaż przeprowadzono wśród 2155 osób mieszkających w 48 krajach na czterech kontynentach. W ankiecie na ocenę danego kraju składały się cztery elementy: łatwość nawiązywania kon-

Supermarket Tesco w Hull, Anglia. Fot. Adam Walby

Sieć supermarketów Waitrose zapowiada zatrudnienie czterech tysięcy nowych pracowników, Tesco – nawet 10 tysięcy. Waitrose planuje wybudowanie 9 nowych supermarketów oraz odkupienie od sieci The Co-operative 13 sklepów. Sainsbury’s, chwaląc się dobrymi wynikami na koniec roku, przyjmie 5 tysięcy nowych pracowników. Iceland, który przejął ponad 50 sklepów należących wcześniej do sieci Woolworths, rekrutuje 2,5 tys. pracowników. (SzK)

Lodowisko w Toronto. Czy Kanada stanie się drugą Wielką Brytanią? Fot. T. Burgey

taktów z miejscowymi, ilu obcokrajowców należy do działających w danej społeczności organizacji, ilu z nich poznało język oraz jaki procent z nich kupiło w tym kraju nieruchomości. Według wyników badań, najgorszym miejscem do zamieszkania są Zjednoczone Emiraty Arabskie. (Bru)

Jesteśmy ciekawi Twojej opinii. Podziel się z nami swoim zdaniem! Najciekawsze listy opublikujemy. Nasz adres: [email protected]

Uszczelnianie granic

Po ponad osiemdziesięciu latach wprowadzona zostanie kontrola paszportowa dla podróżujących pomiędzy Republiką Irlandii a Wielką Brytanią. Nie oznacza to jednak pojawienia się budek granicznych - paszporty podróżnych sprawdzane będą wyrywkowo.

Jak dotąd nie był potrzebny paszport, by podróżować między Republiką Irlandii a Irlandią Północną, czy innymi miejscami Zjednoczonego Królestwa. Teraz brytyjski Home Office, chcąc walczyć z nielegalną imigracją – Irlandia stanowiła bowiem szeroką furtkę dla przybyszy pragnących dostać się do Wielkiej Brytanii – postanowił wprowadzić obowiązek posiadania paszportu lub innego dokumentu ze zdjęciem. Władze brytyjskie podkreślają, że z granicznych ułatwień coraz częściej korzystały grupy przestępcze szmuglujące narkotyki do UK. Zmiana przepisów nie wpłynie jednak znacząco na życie mieszkańców Zielonej Wyspy. Między Republiką a Ulsterem wciąż będzie można przejeżdżać bez problemów, pamiętając jednak o tym, by mieć przy sobie paszport lub inny dokument

tożsamości. Podróżujący samolotami lub promami z Irlandii do Zjednoczonego Królestwa będą przechodzić przez standardową bramkę kontroli paszportowej. (SzK) Znak ostrzegający o zmianie jednostek długości z mil na kilometry pomiędzy Irlandią Północną a Republiką Irlandii. Fot. Dantadd

Codzienna porcja newsów na www.linkpolska.com

prasówka Każda kobieta, która urodzi dziecko w Irlandii Północnej po 6 kwietnia br. dostanie jednorazowo £190, donosi „Belfast Telegraph”. Pomoc ta nie ma wpływu na wysokość innych odbieranych zasiłków i przysługuje na jedną ciążę, nie dziecko. Health in Pregnancy Grant nie zależy również od wysokości dochodów rodziny – będzie przyznawany każdej kobiecie, która spełnia powyższe kryterium w ciągu 31 dni od złożenia wniosku. W ciągu ostatnich pięciu lat podwoiła się liczba uczniów należących do groźnych grup przestępczych – informuje „The Independent”. Większość zwerbowanych dzieci nie ukończyła jeszcze 16 roku życia. Gazeta publikuje dane z raportu przygotowanego przez Brytyjski Związek Nauczycieli. Informacje na temat szkolnej przestępczości są zatrważające – gangi werbują nawet dziewięcioletnie dzieci i wykorzystują je jako gońców do przekazywania informacji pomiędzy starszymi członkami grupy przestępczej. Władze szkockiego regionu Highland chcą utworzenia nowego miasta. Powstać miałoby ono między Inverness i Nairn – podaje serwis BBC. Planuje się, że w nowym mieście będzie pięć szkół i ponad 5 tys. domów. Pomysłodawcą projektu jest brytyjska firma deweloperska Moray Estates. Amerykański architekt Andres Duany opracował plany zabudowy terenu miasta. Rozważa je aktualnie Highland Council. Nowy prezydent USA Barack Obama w kwietniu odwiedzi Rosję, podaje rosyjski dziennik „Kommiersant”. Zdaniem dziennika, przywódca Stanów Zjednoczonych przyjedzie do Moskwy w czasie swojej pierwszej podróży po Europie. 2 kwietnia w Londynie, przy okazji szczytu 20 najbogatszych krajów świata, Obama spotka się pierwszy raz z prezydentem Rosji Dimitrijem Miedwiediewem. Coraz więcej leków w Wielkiej Brytanii to podróbki z Chin – alarmuje „The Guardian”. Podrobione lekarstwa opisuje się po francusku i wysyła do Singapuru. Następnie trafiają one na Wyspy, gdzie rozprowadzane są po aptekach, szpitalach i przychodniach. Z ujawnionych danych wynika, że w 2008 roku brytyjscy celnicy skonfiskowali ponad pół miliona podrobionych tabletek.

February 2009 | luty 2009 | 9

www.1stcontact.com

Jednemu z trzech Polaków należy się zwrot nadpłaconego podatku. Czy Ty jesteś jednym z nich? For Polish employees Do you live and work in Northern Ireland? Would you like to get an extra £850*? Contact us now and check if you are due a refund. > We offer a no refund no fee service

> Claim online and save time

> Lowest Commissions

> Process your claim efficiently

0808 168 0514 36768

www.1stcontact.com/polishtax [email protected] Our average tax refund is £850. Claims may vary.

LCC International świadczy tanie usługi transferu pieniędzy dla klientów na całym świecie. LCC na świecie

LCC posiada ponad 45000 zarejestrowanych klientów, którymi są w większości osoby długotrwale pozostające w podróży oraz firmy posyłające pracowników na międzynarodowe delegacje. To właśnie na ich zlecenie przez systemy

komputerowe jest obecnie realizowanych kilka tysięcy transakcji każdego dnia. Gwarancją bezpiecznych i szybkich transferów gotówkowych jest całodobowa łączność wszystkich światowych placówek.

Prestiż i zaufanie ogromnej liczby osób LCC International zyskało nie tylko

dzięki nowoczesnym systemom komputerowym. Dodatkowym podkreśleniem

wiarygodności firmy jest także jej zaangażowanie w walkę z praniem brudnych pieniędzy – powstał specjalny departament zajmujący się dostosowywaniem działań LCC do lokalnego ustawodawstwa w tym zakresie.

W centrum swojej działalności firma stawia na równouprawnienie wszystkich

narodowości. Pracownicy LCC International tworzą prawdziwy zlepek języków i kultur. Przykładem na to jest londyńska placówka, gdzie pracują Polacy, Brazylijczycy, Filipińczycy, Anglicy, Australijczycy, osoby pochodzące

z Ameryki oraz Afryki. Znacznie ułatwia to komunikację z klientami, zwłaszcza niemówiącymi po angielsku. Łatwy i tani dostęp do usług sprawia, że może z nich skorzystać dosłownie każdy i kiedykolwiek zechce. LCC w Szkocji

Dzięki szybkiej ekspansji firmy z dumą można oświadczyć, iż rynek polski w Szkocji jest niezwykle chłonny na propozycje tanich, szybkich i korzystnych

przekazów w odniesieniu do dziennego kursu walut u konkurencji. Posiadamy 3 polskie agentury w Edynburgu: 2 sklepy Polskie Delikatesy oraz Wyższą

Szkołę Humanistyczno-Ekonomiczną w Łodzi - oddział w Edynburgu. Dlatego, dzięki agenturom LCC, Polacy mogą skorzystać z transferów pieniędzy do Polski, gdzie niezależnie od kwoty każdy transfer wynosi jedyne £3.

LINKperyskop Szkocja

Problemy rozwiążesz w Świetlicy Świetlica to miejsce spotkań oraz punkt informacyjny dla Polaków mieszkających w Szkocji, działający dzięki pracy wolontariuszy. Na regularne poniedziałkowe spotkania uczęszcza tu zawsze kilkadziesiąt osób.

„»Mamy kawę? Nie«. Ktoś wstał wyszedł i kupił. Później padł pomysł, żeby zrobić coś do jedzenia, coś polskiego. Pierwsza zrzuta, później Kasia wykombinowała jakieś pieniądze… a później się rozrosło” – opowiada o początkach Świetlicy w 2006 roku jeden z pierwszych wolontariuszy Dariusz Kamecki. Już od początku Świetlica „Weźmy na przykład młode matki. Mężowie idą do pracy, a one mogą przyjść pogadać, wymienić się informacjami, poplotkować… wiesz, zupki, osiągnęła ogromną popularność. pieluchy. Takie drobne sprawy czasem są naprawdę niesłychanie ważne” - mówi Natalia Kołodziej, jedna z wolontariuszek. Fot. Radek Nowacki Inicjatorka przedsięwzięcia, Kasia Raszewska, wraz z wolontariuw rodzinie. Pewnie nie jest to większy problem na inny znaczący aspekt: „Najważniejsze jest szami zadbała, by przez ten czas było zarówno niż w Polsce czy gdzie indziej w Europie, ale chyba wsparcie. Idziesz do miejsca, gdzie spociekawie, jaki i pożytecznie. „Marcin organitrzeba sobie uświadomić, że tutaj trudniej jest tykasz swoich. To niesłychanie istotne, gdy ktoś zował zajęcia plastyczne dla dzieci, takie fajne, osobie, która nie mówi po angielsku wytłumama problemy z adaptacją. Weźmy na przykład kreatywne… jakieś zamki budowali. Był język czyć policji, o co chodzi. Tu trzeba człowieka, młode matki. Mężowie idą do pracy, a one polski dla dzieci, później dwie godziny zabaw” pracownika socjalnego, do którego można mogą przyjść pogadać, wymienić się informa– wspomina Kamil. „W tym czasie funkcjonoprzyjść i jak przyjacielowi opowiedzieć swoją cjami, poplotkować… wiesz, zupki, pieluchy. wały inne grupy: angielski dla dorosłych czy historię”. Takie drobne sprawy czasem są naprawdę niekącik porad, który prowadził Wojtek. Był w tym Świetlica mieści się w Fort Community słychanie ważne”. naprawdę bardzo dobry. Było karate, a nawet Centre przy North Fort Street w Edynburgu. Świat się zmienia, my się zmieniamy, zmiekurs tańca dla młodzieży. Ciężko to wszystko Zajęcia odbywają się w każdy poniedziałek niają się też nasze problemy. Kasia Raszewska ogarnąć, bo to się zmieniało”. w godz. 16:00 – 21:00. (MP) tak podsumowuje bieżące cele działalności To nie jedyny powód niesamowitej popuŚwietlicy: „Niby jest mniej problemów, ale Przeczytaj reportaż Maćka Przybycienia larności Świetlicy. Natalia Kołodziej, również wychodzą też nowe, których, zdawałoby się, ze Świetlicy na www.linkpolska.com jedna z pierwszych wolontariuszek, wskazuje wcześniej nie było. Najczęściej jest to przemoc

Anglia

Wsparcie dla bezdomnych Bezdomni Polacy i inni emigranci z Europy Wschodniej zamieszkujący ulice Londynu, dzięki akcji prowadzonej przez organizację charytatywną Thames Reach, mają szansę na powrót do swoich krajów.

„Słaba znajomość języka angielskiego i brak zasiłków sprawiły, że niektórzy emigranci żyją w skrajnej biedzie” – mówi Jeremy Swain, szef organizacji Thames Reach. „O tej porze roku zaradzanie bezdomności jest sprawą życia i śmierci. Jeśli nie pomożemy ludziom, którzy potrzebują wsparcia, będą umierać na ulicach naszej stolicy”. Projekt o nazwie London Reconnection Project, na który rząd brytyjski przeznaczył 60 tys. funtów, ma na celu nawiązanie kontaktów z organizacjami w Polsce, które mogą zaangażować się w pomoc bezdomnym Polakom z Londynu. Thames Reach chce również pomóc

www.linkpolska.com

bezdomnym w zakresie tymczasowego zakwaterowania, pomocy medycznej oraz zająć się problemem uzależnień alkoholowych. Na wsparcie mogą liczy ci bezdomni, któtym nie udało się znaleźć zatrudnienia lub uzyskać zasiłków na zapłatę za pobyt w hostelach i Wielojęzyczny znak zabraniający spania w jednym z londyńskich parków. Fot. Robert Hunter noclegowniach. Thames Reach zaobserwowało tej zimy wzrost liczby bezdomnych, którzy Brytanii lub są zarejestrowani w Home Office. pragną skorzystać z oferowanej pomocy. PierwW ciągu ostatnich 10 lat działania brytyjskich szeństwo jednak mają ci, którzy mogą udokuorganizacji charytatywnych pomogły wyjść z mentować próby podjęcia pracy w Wielkiej bezdomności 20 tysiącom potrzebujących.

February 2009 | luty 2009 | 11

LINKperyskop Irlandia Północna

Polskie kino jednoczy ludzi Trzeci Polski Festiwal Filmowy w Belfaście odbędzie się w marcu w Queen’s Film Theatre. Tym razem impreza powstaje we współpracy z „Kinoteką”, londyńskim festiwalem polskiego kina organizowanym przez Instytut Kultury Polskiej.

Reakcje polskiej publiczności podczas projekci filmów pokazywanaych w ramach pierwszego i drugiego Polskiego Festiwalu Filmowego zaskoczyły dyrektorkę Queen’s Film Theatre. „Polacy są wspaniałą publicznością. Bardzo chętnie angażują się w organizację imprez. Wyjątkowe jest to, że Polacy odwiedzający nasze kino są w różnym wieku i pochodzą z różnych środowisk. To niezwykłe, że kino może jednoczyć tak różnych ludzi” – powiedziała dla magazynu „Link Polska” Susan Picken. Po sukcesie dotychczasowych edycji Polskiego Festiwalu Filmowego w Belfaście, podczas których takie produkcje, jak „Testosteron” czy „Katyń” zgromadziły komplet publiczności, Susan Picket zdecydowała się na otwarcie Polskiego Klubu Filmowego „Kinogranie”. W jego ramach kinomani z Belfastu mogli zobaczyć np. „Sztuczki” w reżyserii Andrzeja Jakimowskiego, „Jeszcze raz” Mariusza Malca oraz „Magiczne drzewo” Andrzeja Maleszki. Teraz przyszedł czas na kolejny maraton polskiego kina w Irlandii Północnej. Tym razem w programie trzeciego

Queen’s Film Theatre w Belfaście organizuje nie tylko pokazy polskich filmów, ale również wystawy fotografów z Polski. Fot. JŚ

już Polskiego Festiwalu Filmowego, który trwał będzie od 20 do 26 marca, miejscowi miłośnicy filmu będą mieli szansę obejrzeć na dużym ekranie m.in. „33 sceny z życia” Małgorzaty Szumowskiej, „Idealny facet dla mojej dziewczyny” Tomasza Koneckiego, „Boisko bezdomnych” Katarzyny Adamik, „Pora umierać” Doroty Kędzierzawskiej oraz kontrowersyjne dokumenty Marcina Koszałki. Polski Festiwal Filmowy w Belfaście organizowany jest we współpracy z „Kinoteką”, festiwalem promującym polskie filmy w angielskiej stolicy, który w tym roku odbędzie się już po raz siódmy. „To wspaniale, że festiwal

w Belfaście może być częścią imprezy, która przez kino promuje polską kulturę na tak szeroką skalę” – mówi Susan Picken, dyrektorka Queen’s Film Theatre. „Mamy nadzieję, że dzięki temu w tym roku jeszcze większa publiczność - zarówno Polacy, jak i lokalni pasjonaci kina - przyjdzie do QFT zobaczyć najlepsze polskie filmy”. Tegoroczna londyńska „Kinoteka”, która rozpocznie się 12 marca i potrwa do 8 kwietnia, to nie tylko filmy, ale również sztuki wizualne i muzyka. Wszystko aby w szerszym aspekcie spojrzeć na polskie środowisko filmowe. (JŚ)

Szkocja

W tym roku będzie Polska Wiosna Od lutego do maja 2009 roku w Perth w Szkocji będzie miał miejsce wyjątkowy cykl wydarzeń kulturalnych pod nazwą Scottish Tides Polish Spring. Będzie to pierwsze tej skali wydarzenie, mające na celu ukazać kilkusetletnią tradycję związków Szkocji z Polską.

Polska Wiosna rozpocznie się pod koniec lutego recitalem szopenowskim, który wykona światowej sławy pianista Alexandre Tharaud. Będzie to pierwszy z czterech koncertów szopenowskich, zagranych przez znakomitych pianistów, które mają upamiętnić 160. rocznicę śmierci polskiego kompozytora. Organizatorzy „wiosennego festiwalu” zaproszą też festiwalową publiczność na koncerty popularnych polskich i szkockich zespołów rockowych, folkowych oraz jazzowych. Zaprezentują się również lubiane polskie kabarety, a artyści przedstawią wystawy instalacji multimedialnych. „Początki Polish Spring sięgają ponad 400 lat wstecz” – komentuje Jane Spiers, dyrektor zarządzający organizacji Horsecross, która przygotowuje imprezę. „Wieki migracji, od Szkocji do Polski i z powrotem, zasiały ziarna, które dały początek wspólnemu polsko-szkockiemu dziedzictwu. Owoce tego szczególnego związku

12 | luty 2009 | February 2009

będą widoczne podczas wyjątkowych występów w Perth Theatre oraz Concert Hall. Jesteśmy pewni, że to wydarzenie jeszcze bardziej zbliży oba narody”. W marcu wspólny koncert zagrają zespoły folkowe: szkocki Peatbog Faeries oraz polski Warsaw Village Band. Na scenie Perth Concert Hall, w sali na 1500 osób, wystąpi Kult oraz w kolejnym recitalu szopenowskim wybitny pianista Aleksander Madzar. W kwietniu w ramach popołudniowych recitali szopenowskich przed szkocko-polską publicznością wystąpi światowej sławy rosyjska pianistka Katia Skanavi oraz legendarna szkocka grupa Jock Tamson’s Bairns. Koncerty szopenowskie zamknie wybitny rosyjski pianista Nikolai Demidenko.

Kabaret Ani Mru-Mru podczas występu w Edynburgu w 2007 roku. Fot. Bartosz Madejski

W kwietniu będzie można posłuchać szkockiej grupy Hebrides Ensemble, wykonującej utwory polskiego kompozytora Góreckiego, jak również Filharmonii Pomorskiej z Bydgoszczy, miasta partnerskiego Perth, która przyjedzie z utworami Szymanowskiego oraz Góreckiego, w tym z bardzo dobrze znaną symfonią numer 3. Miłośnicy jazzu z pewnością wybiorą się na koncert grupy Sing Sing Penelope, która również pochodzi z Bydgoszczy. W maju BBC Scottish Symphony Orchestra razem ze światowej sławy skrzypaczką Tasmin Little wykonają utwory Mieczysława Karłowicza. W maju odbędzie się też polski weekend kabaretowy, którego gwiazdami będą Ani Mru-Mru, Smile, Dno oraz Łowcy.B. Głównymi patronami merytorycznymi wydarzenia zostały: Polish Cultural Institute oraz Konsulat Generalny RP w Edynburgu. Patronat medialny nad festiwalem objął m.in. portal Linkpolska.com.

www.linkpolska.com

LINKperyskop ZDJĘCIE MIESIĄCA

Irlandia Północna

Chwila refleksji w katedrze św. Anny w Belfaście. Fot. Łukasz Paluch

Nieprawdziwe pomówienia wobec firmy przewozowej Northern Ireland Express Klienci firmy przewozowej Northern Ireland Express mogą spać spokojnie – ich przesyłki, pomimo opóźnienia, dotrą pod wskazane adresy.

Tuż przed świętami Bożego Narodzenia wielu rodaków, którzy skorzystali z usług firmy Northern Ireland Express, było bardzo zaniepokojonych – nadane przez nich przesyłki nie dotarły do odbiorców w umówionym z przewoźnikiem terminie, telefony służbowe nie odpowiadały, nie można było w żaden sposób skontaktować się z właścicielem firmy. Zaniepokojeni klienci powiadomili policję w Polsce i Wielkiej Brytanii. Jak się okazało, jadący z przesyłkami właściciel firmy uległ wypadkowi. Na skutek doznanych obrażeń trafił do jednego ze szpitali w Magazyn „Link PolBerlinie, gdzie spędził dwa tygodnie, podczas ska” zaprasza wszystktórych kontakt z nim był niemożliwy. „Na kich do nadsyłania jednym z podberlińskich parkingów zostałem propozycji swoich napadnięty i pobity przez szajkę złodziei, którzy zdjęć wraz z krótkim ukradli wszystkie moje osobiste rzeczy z kabiny komentarzem autora samochodu” – mówi Robert Nowak. „Kiedy pod adres: redakcja@ zamierzali ukraść również wiezione przesyłki, linkpolska.com zostali wypłoszeni przez nocujących na tym samym parkingu kierowców tirów, którzy przyNa autorów zdjęć wybiegli mi z pomocą”. branych do publikacji Właściciel firmy zapewnia, że skontaktował w rubryce „Zdjęcie się już z klientami, a ich przesyłki dotrą pod miesiąca” czekają wskazane adresy. nagrody! Nadesłane Ładunek przesyłek przewożonych przez firmę zdjęcia przechodzą na Northern Ireland Express posiadał obowiązkowłasność redakcji, co we ubezpieczenie przewoźnika drogowego OC jednocześnie oznaPD na wartość do 100 tys. dolarów. Gdyby więc cza przeniesienie na udało się złodziejom dokończyć kradzieży, każredakcję magazynu dy z poszkodowanych klientów firmy dostałby „Link Polska” praw aunależne odszkodowanie. torskich z prawem do Firma Northern Ireland Express wznowiła publikacji w każdym działalność i ponownie uruchomiła regularne obszarze. kursy między Irlandią Północną a Polską. (Bru)

Anglia

Anglia

Program stonowania napięć Polacy odbierani są przez Brytyjczyków jako solidni i konsekwentni pracownicy, których charakteryzuje właściwa etyka pracy. Nasilająca się recesja na Wyspach sprawia jednak, że wzrasta liczba antypolskich incydentów.

„Ludzie coraz bardziej martwią się o pracę” – powiedział magazynowi „Link Polska” rzecznik Zjednoczenia Polskiego w Wielkiej Brytanii Wiktor Moszczyński – „ci, którzy jej nie maja albo ci, którzy ją utracili, skłonni są za wszystkie zło obwiniać emigrantów, zwłaszcza w mniejszych ośrodkach. Zdarzało się tak i wcześniej, nie byliśmy lubiani przez osoby, które nie pracowały, przez pewne mniejszości etniczne, które kiedyś same doświadczyły dyskryminacji. Teraz nastały dużo trudniejsze czasy. Może dojść do napięć pomiędzy społecznościami. Polacy są szanowani ze względu na etykę pracy, ale pojawiła się w stosunku do nich niechęć, ponieważ ogólny klimat jest bardziej skomplikowany i wszyscy są zagrożeni bezrobociem”. Zjednoczenie wystąpiło do rządu brytyjskiego z postulatem wprowadzenia sześciu środków, mających na celu zminimalizowanie ryzyka

www.linkpolska.com

powstawania takich napięć. Są to: przygotowanie miarodajnych i wiarygodnych statystyk dotyczących liczby obywateli EU mieszkających w Wielkiej Brytanii w poszczególnych ośrodkach, zapewnienie darmowych lekcji angielskiego, zatrudnienie polskojęzycznego personelu w lokalnych instytucjach i policji, monitorowanie pracodawców, zwłaszcza w sektorze budowlanym, zadbanie o warunki mieszkaniowe Polaków i innych przybyszy z krajów EU oraz prawa lokatorskie w sektorze prywatnym, a także o to, by mieli oni zapewniony dostęp do lekarza czy przychodni (po rejestracji). „Aż około 25 procent Polaków ma do czynienia z dyskryminacją. Należy temu zapobiec. Naszym celem jest uwrażliwienie władz brytyjskich na to, co się dzieje” – dodał Wiktor Moszczyński. (AŁM)

Wystawa prac pt. „Sztuka aborygeńska - moja wizja” Do 14 lutego w londyńskim POSK-u można oglądać wystawę malarstwa Mariusza Czajkowskiego. Jest to subiektywna wizja sztuki malarskiej pierwotnych mieszkańców Australii. Zainteresowanie artysty sztuką aborygeńską wzięło się z przypadkowego spotkania prawdziwych Aborygenów na festiwalu folklorystycznym „Interfolk” w Kołobrzegu w 1993 roku. Od tamtej pory Mariusz, zafascynowany opowiadaniami o dalekim Czerwonym Lądzie z historią sięgającą 60 tysięcy lat, zapragnął odwiedzić Australię i dotrzeć do społeczności aborygeńskiej. Udało się to dopiero w 2006 roku. Relację z wyprawy oraz przykłady prac wystawianych w POSK-u można oglądać na stronie: www.czajnikart.co.uk. Patronat medialny nad wystawą objął magazyn „Link Polska”. (Bru) Polski Ośrodek Społeczno-Kulturalny 238-246 King Street, Hammersmith, Londyn W6 0RF

February 2009 | luty 2009 | 13

LINKtemat numeru

Przypadkowi

narzeczeni Aleksandra Łojek-Magdziarz

14 | luty 2009 | February 2009

www.linkpolska.com

LINKtemat numeru

Na emigracji nie tylko szuka się pracy. Szuka się też ludzi. Żaden człowiek, jak powiedział John Donne, nie jest samotną wyspą, potrzebuje innych. Ale na obczyźnie łatwiej o błąd w doborze partnera.

Z samotności. Zaimponowanie niczym

Ania, graficzka z Londynu, przez pierwszy rok pobytu w stolicy nie wiązała się z nikim. Za dużo wrażeń, ciągłe przeprowadzki, nowa praca, która ją cieszyła, nauka. Po jakimś czasie uświadomiła sobie jednak, że w jej życiu zrobiło się miejsce na kogoś jeszcze, że już czas. A poza tym była wiosna. W powietrzu czuć było tę unikalną londyńską atmosferę miejskiego szaleństwa, które wraz z zapachem kwiatów drażniło zmysły. „Wtedy zrozumiałam, że to wcale nie jest łatwe. Spotykam się z ludźmi, mam masę przyjaciół, ale nie ma wśród nich żadnego mężczyzny, z którym chciałabym się związać. Wszyscy korzystają z życia, z pieniędzy, jakie zarabiają, i albo każdy weekend spędzają na obłędnym piciu, albo mają hobby, które wyklucza spędzanie czasu z innymi ludźmi. Chociaż to drugie akurat bardzo szanuję”. Jarka poznała u przyjaciół na kolejnej pijackiej imprezie, z której zamierzała wyjść. Siedział spokojnie, nie odzywał się i tym ją zdobył. „Zauważ – nie zbliżyliśmy się do siebie, nie ujął mnie dowcipem, zachowaniem, zainteresowaniami, nic nas nie połączyło poza faktem, że ja chciałam wyjść, a on nie wydawał się szczególnie podekscytowany tym, co się działo” – mówi Ania. „Wystarczyło, że zachowywał się trochę inaczej, a ja byłam naprawdę w nie najlepszym stanie emocjonalnym”.

www.linkpolska.com

February 2009 | luty 2009 | 15

LINKtemat numeru kimś ponownie, uznawszy, że scenariusz będzie musiał się powtórzyć. Dopiero po około roku zaczął się powoli otwierać na następne relacje. Ale pojawił się problem. „Jestem imprezowy” – oznajmił pewnego dnia – „lubię piątki i soboty, i na nie czekam. Ale moje życie nie może tak wyglądać, że w każdy piątek muszę się upić z jakimiś mniej lub bardziej przypadkowymi kobietami, w sobotę dochodzić do siebie, a potem zastanawiać się, co mam ze sobą zrobić w kolejny samotny weekend i oczywiście idę się upić z przypadkowymi ludźmi. Mam tego dosyć, ale z drugiej strony, jak kogoś poznam?”. Pojawiły się związki. Jeden nawiązał się w barze („Znałem ją z widzenia”) i został szybko skonsumowany („No i potem nie mieliśmy o czym rozmawiać”), drugi na imprezie u kolegi („Jakoś tak wyszło”), który trwał dwa tygodnie („Obraziła się na mnie, że mam za dużo znajomych. Było mi to na rękę, bo już po tygodniu nie mieliśmy ze sobą nic wspólnego, tak naprawdę”). Przypadkowe związki, zawarte tylko z lęku przed samotnością, mogą być bolesne. Spotykamy się, jest nam ze sobą dobrze – to wyznacznik, czy na bycie z tym kimś przyszedł czas. Fot. Hamed Masoumi

Pokierowała sprawą tak, że zaczęli się spotykać. Tylko nie mieli za bardzo o czym ze sobą rozmawiać. Oglądali razem telewizję. Albo raczej filmy. W soboty chodzili na spacery. Wyglądało to tak – on jechał na rowerze, ona szła obok (Ani chwilowo nie było stać na kupno roweru, bo płaciła za szkołę). Czasami odprowadzał ją na przystanek autobusowy albo stację metra. Na rowerze. „A ja i tak się zakochałam” – oznajmiła Ania. „Wiedziałam, że jesteśmy nie tylko różni, lecz że nas kompletnie nic nie łączy, ale był moją ucieczką od rytuałów emigranckiego życia”. Związek się jednak rozpadł. Z taką samą siłą, z jaką się zaczął, czyli po prostu ucichł. Jarek mniej dzwonił, Ania nie zabiegała, choć było jej trochę przykro. Sama nie wiedziała, dlaczego… Jak mówi teraz, była zakochana w samym zakochaniu, w fakcie, że nie jest sama. Ale i to przeszło. „Przypadkowość kontaktów i pośpiech nie wróżą związkowi dobrze” – mówi psycholog Alexandra Piotrowska. „Partner powinien być ostoją, a emigranci nie mają czasu, by go szukać, zagonieni, zaangażowani w tyle spraw. Nie mają w związku z tym takiego wyboru, jeśli się do tego nie chcą integrować ze społeczeństwem, są ograniczeni do osób, które znają”.

Życie z małżem

Lena należy do osób, które błyskawicznie się integrują, dlatego też szybko zakochała się w Angliku. Z wzajemnością. Oczywiście, angielskie zakochanie jest inne od słowiańskiego. Jest bardziej stonowane, niewylewne. Emma Thompson powiedziała kiedyś, że życie z jej mężem to jak życie z małżem. Czasem się skorupa otworzy, ale bardzo rzadko. Taki był też Anglik Leny. Bardzo wesoły – fakt. Sarkastyczny i dowcipny, kiedy przychodzili do Leny znajomi, zawsze był duszą towarzystwa, tryskał humorem. Gdy zostawali sami,

16 | luty 2009 | February 2009

zapadał się w sobie. „Poznaliśmy się na jakiejś imprezie, spodobał mi się. Umówiliśmy się na drinka następnego dnia, po wieczorze bolały mnie mięśnie twarzy od śmiechu. John ma nieprawdopodobne poczucie humoru. Poczułam, że będzie mi w życiu weselej, jeśli będziemy się spotykać. Ale nie jest, bo John jest bardzo skryty, poza tym wszystko obraca w żart. Może bym to zniosła, gdyby nie to, że on o mnie w ogóle nie zabiega! Nie jest szarmancki, nie dzwoni do mnie… Bardzo mi z tym źle, bo mój poprzedni chłopak, z którym się rozstałam, właściwie sobie mnie wychodził, zawsze wszystko się działo z jego inicjatywy”. „Polki są wychowane zupełnie inaczej niż Brytyjki. Są bardziej pasywne. Czekają na rycerza. Często wchodzą w związki nie dlatego, że kochają, tylko dlatego, że ktoś za nimi chodził, że jest taki dobry, nie zwracając uwagi na wspólne zainteresowania czy inne więzi. Brytyjki są kulturowo nastawione inaczej” – tłumaczy psycholog Alexandra Piotrowska – „szybko wyciągają wnioski – nie wyszło w jakiejś relacji, trzeba szukać dalej. Takie »shopping around«”. Kiedy ostatnio widziałam Lenę, siedziała przed swoim biurem, piękna, zamyślona, paliła papierosa i patrzyła gdzieś w przestrzeń. Kilka godzin wcześniej rozmawiałyśmy i powiedziała, że wieczorem jedzie do Johna, ale nie wyglądała na zachwyconą. „Wypijemy dobre wino i pomilczymy” – powiedziała – „chyba że ktoś do niego przyjdzie, wtedy będzie wesoło”.

Szybka konsumpcja

Robert przyjechał do Wielkiej Brytanii ze swoją partnerką. Po roku rozstali się z hukiem, bo dziewczyna znalazła sobie kogoś innego w nowej pracy. Robert był zupełnie zdruzgotany. Przez długi czas uważał, że wszystkie kobiety są złe i wykluczył możliwość związania się z

„Ludzie mają rożne oczekiwania względem siebie. Emigranci przyjeżdżają do Wielkiej Brytanii z filozofią »tu i teraz«” – tłumaczy psycholog. „Dwudziesto- i trzydziestolatkowie przez to, że są na obczyźnie, oderwani od swoich tradycji i środowisk, dają sobie przyzwolenie na rozmaite zachowania. Ważne, aby uświadomić sobie swoje potrzeby i dopasować je do kogoś”.

Powtórka z domu

„W Polsce nigdy bym się z kimś takim nie związała” – powiedziała Monika. Właśnie dochodzi do siebie po nieudanym związku, który sama zainicjowała. Wykształcona, bardzo wrażliwa, atrakcyjna, nagle, z samotności, powieliła domowe wzorce. Mimo pełnej świadomości, że to robi, weszła w toksyczny związek, który zaczął się zupełnie przypadkiem – tego dnia najwyraźniej jej samotność sięgnęła zenitu. Nie była to samotność, o jakiej czytamy w rubrykach pism kobiecych. Monika, otoczona ludźmi, odnosząca sukcesy, nie potrafiła albo nie chciała znaleźć kogoś, z kim by się nimi dzieliła. I nagle powiedziała: „Dość!”. Pech chciał, że nie wtedy, kiedy powinna. Związek zaczął się błyskawicznie. Nie przyjrzeli się sobie, od razu zaczęli być razem, wymieniając emocjonalne ciosy. Zakochali się w sobie, a raczej zaspokoili swój głód uczuciowy. Ona wyszła ze związku pierwsza, po kilkumiesięcznej powtórce z domowych pieleszy, on lizał rany psychiczne zadane jej i sobie. „Ludzie, którzy wyjeżdżają, często przed czymś uciekają” – mówi psycholog. „Ważne jest, przed czym. Ważne jest, by się dobrać wartościami, jakie wyznajemy. Przypadkowe związki, zawarte tylko z lęku przed samotnością, mogą być bolesne. Spotykamy się, jest nam ze sobą dobrze – to wyznacznik, czy na bycie z tym kimś przyszedł czas”. Psycholog Alexandra Piotrowska pracuje od 15 lat w Londynie dla poradni www.polskipsycholog.co.uk

www.linkpolska.com

Darmowy numer:

0800 999 0777

LINKfotogaleria

LOVE LENIN tekst i zdjęcia: Katarzyna Mirczak/Visavis.pl

Uroczystości z okazji 65. rocznicy oswobodzenia Charkowa z rąk faszystowskich okupantów przez Armię Czerwoną. Dzień później w Kijowie hucznie obchodzono Dzień Niepodległości Ukrainy, czyli rocznicę wyzwolenia się spod władzy radzieckiej

Katarzyna Mirczak/Visavis.pl, Urodzona w Wałbrzychu. Absolwentka Instytutu Archeologii UJ o specjalności Egipt, Bliski Wschód. Fotograf międzynarodowej ekspedycji wykopaliskowej w basenie Morza Czarnego „Pontica – Koshary” organizowanej przez Zakład Archeologii Klasycznej Uniwersytetu Jagiellońskiego i Muzeum Archeologiczne w Odessie. Laureatka II miejsca w konkursie Newsreportaż 2007 w kategorii „Życie codzienne” za cykl zdjęć „KING, auto-sklep” oraz III miejsca w konkursie „Fotografia ojczysta” zorganizowanym przez Rzeczpospolitą, Olympus Polska i Muzeum Narodowe w Warszawie.

Ukraina, po osiemnastu latach od proklamowania niepodległości, wydaje się stanowić laboratorium przemian, podczas których zachodnie trendy ścierają się z postkomunistyczną mentalnością, doprowadzając do absurdów na skalę charkowskiego pomnika ku czci uchwalenia władzy sowieckiej na Ukrainie stojącego w centrum miasta – na placu Konstytucji (sic!) nieprzerwanie od 1975 roku. Monument ma przypominać rok 1917, kiedy w Charkowie odbył się pierwszy Ogólnoukraiński Zjazd Rad, na którym ogłoszono powstanie Ukraińskiej Republiki Radzieckiej. Mimo że dwa ostatnie zrywy narodowe z 1991 i 2004 roku fizycznie oddzieliły kraj od Rosji, ogromna grupa Ukraińców mentalnej pępowiny nie odcięła. Obchody 65-lecia oswobodzenia Charkowa z rąk faszystowskich okupantów Nadmorskie centrum rozrywki „Itaka”

Poczucie braku przynależności do Zachodu potęgują zamknięte granice i ruch wizowy. Obywatel, tęskniąc za przewidywalnością z czasów ZSRR, swojego hot doga zje pod pomnikiem Lenina. Stosunek do dawnego systemu i jego pomników precyzyjnie tłumaczy Tamara, gospodyni starowierczego nastawnika (odpowiednika popa w Kościele prawosławnym) w osadzie Wilkowo: „My tu mamy tylko siebie i Iljicza. To tak jak ze ślubem. Kiedyś ludzie, nawet jak się nie kochali, a byli po ślubie, to żyli razem do śmierci. I my tak z Leninem żyć będziemy, póki nie pomrzemy, chociaż miłości już nie ma”.

LINKfotogaleria Charków

Obchody 65-lecia oswobodzenia Charkowa z rąk faszystowskich okupantów

www.linkpolska.com

Mieszkanie starowierców. Ruch staroobrzędowy wyłonił się z Kościoła prawosławnego w Rosji w wyniku sprzeciwu wiernych wobec reform przeprowadzonych w 1652 roku przez patriarchę Nikona. Część wyznawców, próbując chronić się przed prześladowaniami ze strony władz carskich i cerkiewnych, emigrowała m.in. na tereny dzisiejszej Ukrainy

LINKpublicystyka

Najsłynniejszy polski mebel Szymon Kiżuk

Szymon Kiżuk, dziennikarz, czasem bloger, czasem fotograf. Dumny ze swych krzyżackich korzeni (pochodzi z Torunia). Obserwuje i pisze – ostatnio przeważnie o Irlandii Północnej, ale nie tylko.

Przed dwudziestu laty był najważniejszym meblem w Polsce. Dzisiaj, troszkę zapomniany, stoi w jednej z sal w bocznym skrzydle Pałacu Prezydenckiego. Ale bez Okrągłego Stołu nic chyba nie wyglądałoby tak, jak dzisiaj.

20 | luty 2009 | February 2009

LINKpublicystyka Od ekonomii socjalizmu do międzynarodowej korporacji

Jak wyglądała Polska przed dwudziestu laty? Kiedy cofamy się wspomnieniami w tamten czas, zaskakuje ogrom zmian, jakie wydarzyły się nad Wisłą. „Jakby mi ktoś dwadzieścia lat temu powiedział, że będę pracować w Londynie w międzynarodowej korporacji, to wziąłbym go chyba za wariata” – opowiada Janusz, ekonomista w dużej firmie ubezpieczeniowej. Gdy dwadzieścia lat temu zaczynał studia, jednym z kierunków była ekonomia polityczna socjalizmu, Londyn był tylko odległym miastem, pokazywanym czasem w „Dzienniku Telewizyjnym”, a o wyjeździe za granicę trzeba było najpierw porozmawiać z panami z Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych. Dzisiaj żyje w zupełnie innym świecie. I jest przekonany, że gdyby przed dwudziestu laty nie ustawiono w Pałacu Namiestnikowskim w Warszawie okrągłego stołu, to dzisiaj nie byłby tu, gdzie jest.

Kompromis czy spisek?

Ale zdań o Okrągłym Stole jest wiele. I nie wszyscy uważają, że kompromis, na który postawił Lech Wałęsa, ze skupioną wokół Komitetu Obrony Robotników opozycją, siadając do rozmów z komunistyczną władzą, był rzeczą właściwą. Jednym z przeciwników takiej formy porozumienia jest Janusz Korwin-Mikke: „Cały ten Okrągły Stół był zmontowany przez polską bezpiekę” – mówił w jednym z radiowych wywiadów. „W dalszym ciągu żyjemy w tym samym ustroju, jest tylko inna fasada, przemalowana z czerwonej na różową”. Argumenty zwolenników teorii „spisku w Magdalence”, wśród których jest też m.in. legenda pierwszej „Solidarności” Andrzej Gwiazda, są właśnie takie: władze były świadome, że system komunistyczny jest na krawędzi katastrofy. Gospodarka planowa była w zasadzie trupem, nastroje społeczne znów robiły się gorące – latem 1988 roku przez kraj przetoczyła się kolejna fala strajków. Tylko że po wojnie w Afganistanie ZSRR był bankrutem i groźba wojskowej interwencji nie wchodziła w rachubę. A skoro „Wielki Brat” nie był w stanie pomóc, trzeba było poradzić sobie samemu. Najlepiej jeszcze tak, by „przy okazji” dobrze się samemu ustawić. Atmosfera nieufności wobec rozmów z władzą, która nie tak dawno jeszcze kazała strzelać do protestujących robotników na Wybrzeżu w grudniu 1970 roku, a potem do górników w kopalni „Wujek” w 1981 roku, była chyba największą przeszkodą dla powszechnego zaakceptowania konieczności kompromisu. „Ten stół otacza narodowa nadzieja, ale także nieufność. Będą ludzie, którzy tego, czego się dopracujemy, nie zaakceptują. Nie możemy tego nie wiedzieć i nie uszanować. Od wszystkich wszakże oczekujemy lojalnego zrozumienia dla wagi spraw, jakie podejmujemy, i dla odpowiedzialności, jakiej ta chwila wymaga” – mówił dwadzieścia lat temu podczas inauguracji obrad Lech Wałęsa.

Rama dla polskiej niepodległości

Wydaje się jednak, że kompromis i ustępstwa były jedynym wyjściem. „Dzisiaj oceniam Okrągły Stół jeszcze bardziej pozytywnie, niż w tamtych

dniach” – mówi Aleksander Hall, uczestniczący w rozmowach po stronie opozycji. „Wtedy przecież nie był jeszcze pewny finał tych rozmów, nie wiedzieliśmy również, jaki będzie wynik czerwcowych wyborów. Moim zdaniem Okrągły Stół stał się ramą dla polskiej niepodległości”. Były minister pierwszego rządu wolnej Polski premiera Tadeusza Mazowieckiego podkreśla, że polskie porozumienie było przykładem dla innych państw obozu demoludów. „Bezkrwawe przekazanie władzy, nawet z pewnymi gwarancjami dla ustępującego reżimu, było rozwiązaniem stosowanym we wszystkich krajach obozu postkomunistycznego z jednym wyjątkiem – Rumunii” – dodaje Hall. Polityk nie chce jednak spekulować, jak wyglądałaby polska rzeczywistość, gdyby Okrągłego Stołu nie było. „Jest zbyt wiele niewiadomych” – ocenia. „Co prawda, pod koniec lat 80. nie było w polskim społeczeństwie zbyt rewolucyjnych nastrojów, jednak można sobie zadać pytanie, czy brak reform gospodarczych, które były przecież efektem porozumienia, nie doprowadziłby z czasem do katastrofy ekonomicznej, spirali inflacji, a przez to do radykalizacji środowisk opozycyjnych i konfrontacji z władzą”.

Efekt domina

W Pałacu Namiestnikowskim pojawił się jednak stół, kilka miesięcy później, w czerwcu, „Solidarność” wygrała w wyborach wszystko, co mogła wygrać. W kontraktowych wyborach do Sejmu opozycja zdobyła wszystkie mandaty z możliwych 35 procent, w Senacie na sto miejsc tylko jedno przypadło kandydatowi spoza Komitetów Obywatelskich. Potem po raz pierwszy w bloku komunistycznym premierem rządu został Tadeusz Mazowiecki, czyli ktoś, kto nie wywodził się z tzw. aparatu, tylko z opozycji. Ruszyła lawina. W listopadzie 1989 roku zaczęła się czeska aksamitna rewolucja, rozchwiał się też berliński mur, niedługo potem okazało się, że Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich jest już tylko historią... Dzisiaj często chyba nie zdajemy Zbyt często Niemcy pytali sobie sprawy, że w 1989 roku udało się Polsce osiągnąć coś naprawdę polskich dyplomatów, jak wielkiego. Bo dla pokolenia dzisiejupadek muru przełożył szych trzydziestolatków, Okrągły się na upadek komunizmu Stół to jednak bardziej pojęcie historyczne, niż realne wspomnienie. w Polsce. A przecież było „Okrągły Stół? W salonie mam okrązupełnie na odwrót. gły stół” – śmieje się Marta ze Słupska, współwłaścicielka firmy handlowej. „Ten kształt jest o tyle fajny, że zawsze można więcej osób przy nim upchnąć, o ile nie zaczną używać łokci i się rozpychać. A co do tamtego Okrągłego Stołu – to dobrze, że ludzie siedli przy nim i porozmawiali. I że coś z tego wyszło. Nawet, jeśli to wszystko miało dużo wad, to było lepsze od gonienia się po ulicach z pałkami...”

Chwalmy się tym!

W dwadzieścia lat po, Polska wreszcie zaczyna się głośno chwalić tym, że to właśnie nad Wisłą zaczął rozsypywać się blok komunistyczny. Na początku specjalne billboardy pojawią się w Berlinie. Rok 1989 ma symbolizować pęknięte ogniwo wygięte w kształt polskich granic. Nad nim niemiecki napis „Zaczęło się w Gdańsku”. „Zaczynamy w lutym, w rocznicę rozpoczęcia obrad Okrągłego Stołu. Chcemy przybliżyć Niemcom naszą najnowszą wspólną historię. Zbyt często Niemcy pytali polskich dyplomatów, jak upadek muru przełożył się na upadek komunizmu w Polsce. A przecież było zupełnie na odwrót” – mówiła na łamach „Gazety Wyborczej” Małgorzata Ławrowska, radca w ambasadzie w Berlinie. Na innych banerach pokazane zostaną m. in. przewracające się kostki domina. Pierwsza będzie symbolizować Polskę. Taka akcja jest Polsce potrzebna – wystarczy porozmawiać z kimkolwiek z „Zachodu”, kto chociaż trochę interesuje się najnowszą historią, by zorientować się, że o polskim początku przemian w zasadzie wiedzą chyba tylko pasjonaci. „Kiedy upadł komunizm? No, jak runął mur w Berlinie...” – Nick jest Szkotem, aktualnie mieszka w Irlandii Północnej, ale wcześniej żył i pracował w kilku krajach Europy. W Polsce też już był, i to nie na weekendowy ubaw w Krakowie. Kiedy wyjaśniam mu chronologię wydarzeń, kiwa głową. „No tak, Wałęsa, Okrągły Stół, demokracja... No to, dlaczego nie chwalicie się tym tak, jak Niemcy zburzeniem muru?”

February 2009 | luty 2009 | 21

Rozmowy aktorów w garderobie ROZMAWIAJĄ:

Piotr Adamczyk

Straszna rola

autorytetu TOMASZ: Zastanawia

mnie, kim jest autorytet? To człowiek, wokół którego narasta pewna legenda. PIOTR: Ktoś, kto żyje obok nas, coś powie i my to uznajemy za prawdę Tomasz Karolak i poważnie to analizujemy. PODSŁUCHUJE: TOMASZ: Autorytetowi Anna Kozłowska się wierzy. PIOTR: Ale autorytet uzyskuje się też tym, że wypowiada się rzeczy zgodne ze swoimi poglądami i postępuje zgodnie z głoszonymi zasadami. TOMASZ: Ale jak pół Polski słuchało papieża to i tak nie słyszało, o czym mówił. Naprawdę zaczęli słuchać dopiero teraz. Rychło w czas! PIOTR: Dla mnie autorytetem jest prof. Władysław Bartoszewski, bo zawsze mówi to, co czuje i myśli. TOMASZ: I profesor Leszek Kołakowski też. PIOTR: Swoim całym życiem na to zasłużyli. TOMASZ: Ale Bartoszewski jest autorytetem dla elit, bo dla pana Józka lub pana Mietka każdy polityk kradnie. W Polsce jest tylko 8 procent inteligencji. Wiesz, co było dla mnie największym rozczarowaniem w szkole podstawowej? Nie to, że nie mogłem pocałować Jolki albo że kolega lepiej skakał w dal. Tylko to, że dowiedziałem się, że Polska jest krajem rolniczo -przemysłowym. A nie przemysłowo-rolniczym, jak na przykład Niemcy. PIOTR: A dlaczego nie mogłeś pocałować Jolki? TOMASZ: Bo Jolka nie chciała się ze mną całować, tylko z Piotrkiem. Na mnie nie zwracała uwagi. PIOTR: Rozumiem to rozczarowanie… TOMASZ: Największe rozczarowanie to jednak, że Polska jest rolniczo-przemysłowa, Niemcy odwrotnie. Może tak naprawdę powinniśmy ograniczyć liczbę teatrów i kin tylko do dużych ośrodków, a cała Polska powinna uprawiać zboże i ziemniaki. Choć nie wiem, czy to opłacalne. Może gdyby się wyspecjalizować… PIOTR: Dlatego swego czasu autorytetem w Polsce był Wincenty Witos. TOMASZ: Albo Andrzej Lepper. PIOTR: A teraz jest Doda. W jakiejś gminie jest szkoła, która nosiła imię Broniewskiego, wielkiego poety, który pisał prokomunistyczne wiersze. TOMASZ: Jak Majakowski w Rosji. PIOTR: Pamiętam zachwyt profesora Zapasiewicza nad frazą „ręka milionopalca w robotniczą pięść zaciśnięta”. Piękne

www.linkpolska.com

LINKkultura

sformułowanie. Trzeba wybitnego talentu, żeby tak pięknie pisać o czymś, co kazano. W każdym razie chwała Broniewskiego minęła wraz z upadkiem muru berlińskiego i w związku z tym trzeba było zmienić szkole imię, bo przestało być aktualne. W wyborach dzieci większością głosów wygrała Doda. TOMASZ: Oj nie! PIOTR: Nie dopuścili do tego. Ale z drugiej strony upadła demokracja. Przecież te dzieci wybrały swój autorytet. TOMASZ: No, ale przepraszam! Dzieci nie tworzą demokracji. Na miły Bóg, to gdy będziesz miał dzieci, twój synek stwierdzi, że nie chce robić kupy do nocnika, tylko na środku pokoju. I co mu zrobisz, jak mu to wytłumaczysz? PIOTR: No, jeśli z bratem to przegłosują… TOMASZ: Będzie dwa do dwóch, bo mama z pewnością będzie po twojej stronie. Mam wrażenie, że dyrektor szkoły chciał tylko wysondować opinię, bo miał nadzieję, że dzieci są mądrzejsze niż są. PIOTR: I rozczarował się. Nie dziwi taki wybór, skoro media promują Dodę. TOMASZ: Ale telewizja rządzi się swoimi prawami, że to, co dziwne i szokujące przykuwa uwagę widzów. PIOTR: I wracając do autorytetów, jak widać, autorytetem może być każdy. TOMASZ: A twoja mama jest dla ciebie autorytetem? PIOTR: Oczywiście mama w pewnym wieku jest absolutnym autorytetem. Potem w pewnych kwestiach, jeśli nawet człowiek się z nią nie zgadza i czasem z pobłażaniem traktuje jej teksty, to trzeba się liczyć z jej zdaniem. Pomyśl sobie, że niedługo ty będziesz autorytetem dla swojego dziecka. Twoja córka wierzy w każde twoje słowo, ty jej pokazujesz świat. TOMASZ: Poczuć się w roli autorytetu, to jest dopiero coś strasznego. PIOTR: Bo my nie jesteśmy żadnymi autorytetami, tylko zwykłymi ludźmi, często ignorantami. Dlatego między innymi publikujemy nasze rozmowy, żeby pokazać naszą zwykłość. TOMASZ: Bo tak naprawdę my tylko udajemy. Wciąż żyję w stresie, że mnie spotka jakaś kara, bo za dużo dobrego dostaję od losu. Kobiety mi mówią, że mnie spotka kara Boska, że Pan Bóg nierychliwy, ale sprawiedliwy. PIOTR: Bo je porzuciłeś. Mnie tak nie mówią. Ale rzeczywiście, jako aktorzy, bywamy zapraszani do wypowiadania się w ważnych kwestiach. TOMASZ: Ostatnio w wywiadzie dla „Playboya” powiedziałem, że Trójca Święta to jest kit i to się kupy nie trzyma. W jakimś

„Zastanawia mnie, kim jest autorytet? To człowiek, wokół którego narasta pewna legenda”

Stanisław Mikulski jako Hans Kloss w „Stawce większej niż życie”

programie uznali, że należy mi się nagroda za bezkompromisowy wywiad. PIOTR: Gdy udzieliłem wywiadu dla „Playboya”, później pani z „Naszego Dziennika”, która pisząc recenzję teatralną ze spektaklu „Władza”, słowem nie wspomniała, o tym, jak zagrałem Ludwika XIV, tylko o tym, jak mogłem udzielić wywiadu dla „Playboya”. I to na dodatek w Wielki Piątek. Ale to świadczyło o tym, że w trakcie, gdy wszyscy przeżywali Mękę Pańską, to ta pani zamiast kontemplować, czytała „Playboya”. TOMASZ: To cudowne, co opowiadasz! Zresztą autorytety świętych to też ściema. Niektórzy po prostu krzyczeli w imię Chrystusa i ktoś ich zabił. PIOTR: Ci, którzy są nazywani autorytetami, też się wycofują. Nie chcą brać na siebie odpowiedzialności. Jesteśmy tylko ludźmi i błądzimy. Nawet tym, którzy piszą podręczniki savoirvivre’u, czasami zdarza się dłubać w nosie albo pierdnąć. TOMASZ: Co zresztą jest zdrowe, bo nie należy tłamsić gazów w sobie. Tak samo jest z beknięciem. PIOTR: O czym poinformował nas autorytet medyczny Tomasz Karolak.

February 2009 | luty 2009 | 23

LINKkultura

Polski Sezon na Wyspach

Od Canterbury po Orkady Odbył się już w Belgii, Austrii, Hiszpanii,

Rosji, Niemczech i we Francji. Obecnie trwa w Izraelu, a w maju tego roku zawita do

rozmawia: Jakub Świderek

Wielkiej Brytanii. O przygotowaniach, założeniach i programie Polskiego Sezonu na Wyspach rozmawiamy z jego koordynatorką Anetą Prasał-Wiśniewską z Instytutu Adama Mickiewicza. Jakie są założenia Polskiego Sezonu organizowanego w Wielkiej Brytanii? Promocja polskiej kultury i prezentacja tego, co we współczesnej Polsce najciekawsze. Chcemy, żeby obraz Polski, który pokażemy poprzez Sezon, był obrazem kraju bardzo nowoczesnego, o dużych możliwościach, z potencjałem kreatywnym. Jak długo pracują państwo nad organizacją Polskiego Sezonu w UK? Sezonem zajmujemy się od ponad 2 lat. Pierwsze spostrzeżenie było takie, że wśród Brytyjczyków nie ma negatywnego stereotypu o naszym kraju, ale wiedza o Polsce też

W ramach współpracy Travers Theatre w Edynburgu z Teatrem Polskim w Bydgoszczy powstała sztuka „Cherry Blossom”. Na zdjęciu aktorzy John Kazek i Marta Scisłowicz

jest niewielka. My próbujemy z tą wiedzą dotrzeć do różnych środowisk. Adresatem Sezonu jest ta część społeczeństwa, która interesuje się kulturą. Ale założyliśmy, że nie jesteśmy w stanie dotrzeć do nich sami bez pośrednictwa brytyjskich instytucji i dlatego w pierwszej kolejności nasz dialog był skierowany do brytyjskich kuratorów, dyrektorów festiwali i animatorów kultury. Czy decyzja o organizacji Polskiego Sezonu w Wielkiej Brytanii ma związek z obecnością tysięcy Polaków na Wyspach? Tak. Polski Sezon to projekt rządowy. Decyzja o organizacji Sezonu została podjęta na początku 2006 roku przez Radę Ministrów z inicjatywy Ministerstwa Spraw Zagranicznych, które uznało, że Wielka Brytania jest jednym z naszych strategicznych partnerów. Ale innym ważnym niepolitycznym powodem była obecność Polaków na Wyspach. Zauważono możliwość i potencjał promocji Polski, mając nadzieję, że obecność Polaków wzbudza zainteresowanie Polską wśród Brytyjczyków. Skąd są nowi emigranci? Dlaczego przyjechali do UK? Polacy są cenionymi pracownikami, ale bardziej jako odtwórcy i wykonawcy. A my chcemy pokazać, że jest w nas też potencjał kreatywny. Co okazało się najtrudniejsze w nawiązywaniu kontaktów z brytyjskimi partnerami? Trudne były początki, gdy nie znaliśmy jeszcze konkretów. Mówiliśmy, co chcemy zrobić, ale nie było jeszcze projektów, którymi mogliśmy się pochwalić. Pierwszy okres polegał na zdobyciu zaufania. Obecnie potencjalni partnerzy zgłaszają się do nas sami, bo wiedzą już, że jesteśmy wiarygodni, ciekawi i że warto wziąć udział w Polskim Sezonie. Według jakiego klucza dobierali Państwo artystów, którzy w ramach Polskiego Sezonu będą prezentować swoją twórczość? Najpierw stworzyliśmy liczbę instytucji i osobistości, do których chcieliśmy dotrzeć, takich, które są opiniotwórcze na brytyjskim

24 | luty 2009 | February 2009

rynku sztuki. W ciągu półtora roku w naszym kraju gościło ponad 150 ekspertów, animatorów, dyrektorów teatrów, muzeów itp. To oni wybierają to, co będą chcieli pokazać w ramach sezonu, bo wiedzą lepiej, co sprawdzi się na Wyspach. Polski Sezon w Wielkiej Brytanii trwa od maja 2009 do maja 2010 roku. Oficjalnie tak, ale ponieważ kultura jest żywą materią, te daty są umowne. Wsparliśmy już wydanie książki o polskich artystach mieszkających w Wielkiej Brytanii po II wojne światowej, którą napisał Douglas Hall. Inny projekt odbył się jesienią ubiegłego roku. W ramach współpracy Travers Theatre w Edynburgu z Teatrem Polskim w Bydgoszczy powstała sztuka „Cherry Blossom“, która opowiada o losach współczesnych polskich emigrantów w Szkocji. Czy projekty prezentowane podczas Polskiego Sezonu są przygotowywane właśnie na tę okazję? Właściwie wszystkie projekty, może z wyjątkiem sztuk teatralnych, były tworzone z myślą o Polskim Sezonie w kontekście konkretnej instytucji i konkretnego odbiorcy. Czy może Pani wymienić najważniejsze kulturalne wydarzenia Polskiego Sezonu na Wyspach? W ramach Sezonu odbędą się wystawy, koncerty, przedstawienia teatralne i trudno jest te wydarzenia porównywać. Wszystkie są bardzo ważne. Ciężko powiedzieć, czy wystawa w Londynie jest ważniejsza niż seria koncertów w Belfaście. Cieszy nas to, że udało się nam dotrzeć do kilku renomowanych instytucji. Polska będzie obecna w Tate Britain, w Tate Modern, w National Gallery i na międzynarodowym festiwalu w Edynburgu. Ale ja przywiązuję też wagę do takich miejsc, gdzie polska kultura jeszcze nigdy nie gościła. Uda się zrealizować około 200 projektów. Od Canterbury na południu Anglii po Orkady na północy Szkocji.

www.linkpolska.com

Jak doprowadzić do rozpaczy dziecko przy sąsiednim stole?

dobra książka

LINKkultura

Aleksandra Łojek-Magdziarz

Aneta Prasał-Wiśniewska jest koordynatorką polskich wydarzeń kulturalnych odbywających się w ramach Polskiego Sezonu w Wielkiej Brytanii

Jak będzie wyglądać inauguracja Sezonu? Uznaliśmy, że nie będziej jednej, oficjalnej inauguracji Sezonu, ponieważ trudno jest wybrać, czy powinna być to wystawa, czy koncert. Dlaczego w Londynie, a nie gdzie indziej? W wiosennych miesiącach będzie cała seria kilku równie ważnych projektów. Wystawa polskiego symbolizmu w Tate Britain, wystwa współczesnej polskiej artystki Goshki Macugi w galerii Whitechapel w Londynie (artystka nominowana w ubiegłym roku do prestiżowej nagrody Turner Price). Festiwal muzyki współczesnej Polish Connection w Canterbury tej wiosny będzie w całości poświęcony Polsce. Odbędą się też regaty wioślarskie na Tamizie. Bydgoszcz będzie ścigała się z osadami z Oksfordu i Cambridge. Kto finansuje całe przedsięwzięcie? Polski rząd. Za realizację części kulturalnej odpowiedzialne jest Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, które zadanie to powierza Instytutowi Adama Mickiewicza. Wspierą nas Polskie polacówki dyplomatyczne w Wielkiej Brytanii. Instytut Kultury Polskiej w Londynie, Ambasada i Konsulat generalny RP w Edynburgu. Nie jest tak, że każde z wydarzeń jest w całości finansowane przez stronę polską. Opieramy się na współpracy z brytyjskimi instytucjami, które też posiadają własny budżet.

Polacy są cenionymi pracownikami, ale bardziej jako odtwórcy i wykonawcy. A my chcemy pokazać, że jest w nas też potencjał kreatywny. Czy Polacy na Wyspach mogą czynnie zaangażować się w udział w imprezach Sezonu? Czy, na przykład, będą mieli możliwość pochwalenia się własną twórczością? Niezupełnie. Ponieważ my jesteśmy odpowiedzialni za program, to musielibyśmy mieć kontrolę nad tym, co firmujemy, a nie bylibyśmy w stanie zweryfikować wszystkiego. Można jednak wziąć udział w ogranizacji imprez w charakterze wolontariuszy. Jest to kwestia do uzgodnienia bezpośrednio z nami. Jak Pani myśli, co Polski Sezon może zmienić w życiu Polaków mieszkających w Wielkiej Brytanii? Kultura we współczesnej Polsce jest ciekawa i różnorodna. Nawet w Wielkiej Brytanii, która jest bardzo trudnym i wybrednym rynkiem, gdzie oferta kulturalna jest bardzo konkurencyjna, jesteśmy w stanie pokazać wiele dobrego. Zatem z jednej strony może to być frajda z udziału w czymś, co jest ciekawe, a z drugiej strony duma z polskiej kultury.

Miles Kington (nota bene urodzony w Północnej Irlandii) był uważany za najbardziej dowcipnego felietonistę „The Independent”. Pisał codziennie jeden felieton przez dwadzieścia lat, umarł zaraz po skończeniu ostatniego. Zachorował na raka, którego postanowił, jak sam ujął, „zmusić, by zaczął zarabiać na swój rozwój”. I tak się też stało. Po diagnozie Kington zarzucił własnego agenta literackiego propozycjami książek, jakie mogłyby odnieść sukces, a w ich tle majaczyłby gdzieś nowotwór i śmierć. Powstało zatem prześmieszne dzieło, składające się z owych listów i propozycji. Na przykład książka „Sto rzeczy, jakich można nauczyć się przed śmiercią”, z których co najmniej dwie nie będą wymagały wyjścia z domu czy nawet wydawania pieniędzy. Oto kilka pomysłów: „Walka z pościelą jako gra sama w sobie”, „Nigdy nie jest za późno nauczyć się kraść w sklepie”, „Jak sprawić, by dzieci przy sąsiednim stole w kawiarni wybuchły dramatycznym płaczem, pozornie bez powodu”, „Jak skakać na skakance ekonomicznie, stylowo i delikatnie, by się to nie zakwalifikowało jako ćwiczenia” lub „Nauczyć się wreszcie, czym rożni się planeta od gwiazdy”. Książka tryska humorem, choć zdarza się, że jest to humor przez łzy. Ale trwa do końca. Samego – Kington zostawił list do odczytania na własnym pogrzebie. Pierwsze słowa brzmiały: „Szkoda, że mnie tu z wami nie ma”. Miles Kington, How Shall I Tell the Dog? (Jak to powiedzieć psu?), Profile Books 2008, cena £9.99

LINK POLSKA Po poufne informacje, radę i wsparcie w sprawie HIV/AIDS oraz wszystkich aspektów życia seksualnego dzwoń:

The HIV Support Centre zajmuje się kompleksową opieką nad osobami zarażonymi HIV, która obejmuje pomoc psychologiczną, terapie niekonwencjonalne i szeroko rozumianą pomoc dla ich rodzin, partnerów i przyjaciół. 028 9024 9268 The Warehouse, 3rd Floor, 7 James Street South Belfast BT2 8DN

www.thehivsupportcentre.org.uk Reg Charity No XR54104

Kancelaria Prawna Reavey & Company Solicitors oferuje swoje usługi prawne w języku polskim Więcej informacji znajdziesz na Naszej stronie internetowej:

www.reavey-ni.com/polish

Oferujemy usługi tłumacza. Polaków niemówiacych po angielsku prosimy o wysłanie e-maila na [email protected], Polaków władających językiem angielskim w stopniu komunikatywnym prosimy o telefon pod numer: •tel.: 028 90 860335 (Newtownabbey) •tel.: 028 93 355535 (Carrickfergus)

jedyny polski magazyn dostępny w Wielkiej Brytanii i Irlandii Zamieść reklamę! Aneta Patriak Tel.: +44 7787588140 E-mail: [email protected]

LINKhistoria

PR-owiec Szekspir Piotr Miś, dziennikarz, prawnik. Wielbiciel historii, pieniędzy oraz płci przeciwnej. Z redakcją związany od początku powstania magazynu. Obecnie mieszka w rodzinnej Łodzi.

Chcesz wypromować swój kraj na afiszu światowej opinii publicznej - płać. Nie ma jednak ani takich pieniędzy, ani tak dobrych specjalistów od public relations, aby zareklamować Polskę w stopniu choćby skromnie dorównującym zasługom najlepszego dramaturga w dziejach oraz, jak się dzisiaj okazuje, również PR-owca - Williama Szekspira.

kaprów, odwetowcy zjawiają się ponownie, uprowadzając gdańskie statJak twierdzi brytyjski historyk Norman Davies, Polska była w czasach ki handlowe. W 1577 roku dokonują napaści na Elbląg, topiąc następne szekspirowskich, czyli w XVI wieku, powszechnie znana i ceniona w jejednostki. Nie jedyne to dowody na duński ślad w interpretacji dramatu. go kraju, a także w całej Europie. Nie dziwi więc zainteresowanie naPrzeciw „norweskiej” wersji przemawia również cała akcja „Hamleta”. szym państwem ze strony nie tylko dramaturga i znawcy ludzkich emoUmieszczona na duńskim zamku królewskim w Elsynorze, będącym siecji, ale i kronikarza owych czasów, jakim był William Szekspir. Sztuki dzibą komory celnej położonej w najwęższym miejscu cieśniny Sund. umieszczał zwykle w kontekście realiów historycznych. Tyle, że te „reNieprzypadkowo to właśnie konflikt zbrojny stał się podstawą polskiealia” nie do końca zgadzały się z rzeczywistością. Cóż... nie miał on dogo wątku. Kojarzono nas bowiem nad Tamizą z stępu do Internetu, a sama nauka historii opiepaństwem wojowników zaprawionych w bojach rała się wówczas na kronikarzach, którzy bajz sąsiadami. Z ludem prowadzącym kampanie, durzyli w najlepsze. W dodatku autor „Romea jakżeby inaczej, pośród nieustających zamiei Julii” dysponował odwiecznym prawem artyci śnieżnych, tak charakterystycznych dla nadstów tzw. licentia poetica – możliwością ubarwiślańskiego krajobrazu. Dlatego w „Komedii wiania i dowolnej interpretacji dziejów gwoli omyłek” istnieje kolejne Polonicum, w którym swych wizji twórczych. Drumio z Syrakuz wobec otyłej kobiety stwierNajobszerniejszy fragment dotyczący nadza: „Gdyby z jej szmat wycisnąć łój, starczyszego kraju znajduje się w „Hamlecie”. Król łoby świeczek na polską zimę”. Nie brak rówNorwegii Fortynbras wyprawia się tam zbrojnież biało-czerwonych nawiązań w innych nie na Polskę, która stawia zacięty opór nautworach poety ze Stratford. W „Opowieści zijeźdźcom. Kłopot w tym, że mimo częstych mowej” (nomen omen) i w komedii „Miarka za okazji do wojen i licznych sąsiadów gotowych miarkę”. skrzyżować miecze, Rzeczpospolita nigdy nie Polacy nie pozostali dłużni za sławienie ich walczyła z Norwegami. Dlatego konflikt ów nacji i państwa. Nasi przodkowie wznieśli jekojarzy się raczej ze starciami z Danią. Kraj den z najstarszych w świecie teatr szekspirowten starał się przez wieki, dla sporego zysku z ski. Powstały w Gdańsku w 1610 roku, czyceł, utrzymać pieczę nad cieśninami łączącyli jeszcze za życia Williama, jako replika słynmi Bałtyk z Morzem Północnym, aspirując do nego londyńskiego The Fortune. Grywali tam kontroli obu akwenów. Stąd w lipcu 1571 roku aktorzy elżbietańscy, którzy pierwsze kroki wyprawa znacznej eskadry, która zaatakowała i poza Anglią stawiali w Rzeczypospolitej. W zniszczyła u wybrzeży Helu dwa polskie okręGdańsku, ale również w innych jej nadmorskich ty. Pozwoliło to na desant i zajęcie półwyspu. miastach, gdzie przybywali już od 1601 roku. Później na zaatakowanie Pucka, opanowanie go Jest to jedyny portret Williama Szekspira, do którego pozował sam Odwiedziny zawdzięczamy licznym anglojęi podprowadzenie cumujących tam statków ra- mistrz. Autorem obrazu jest prawdopodobnie John Taylor. Dzieło zycznym widzom, jakich można tam było spozem z marynarzami. Długofalowe utrzymywa- pochodzi z 1610 roku tkać. Wiązało się to z handlowymi wyprawami Anglików nad Wisłę oraz nie załogi na Helu nie leżało jednak w granicach możliwości zbrojnych z emigracją Szkotów przyjeżdżających wówczas tłumnie w poszukiwaniu Danii, która w obliczu poważniejszej konfrontacji z Rzeczpospolitą nie wolności, zarobku i nowego życia. Początkowo wystawiano sztuki włamiałaby szans. Zdobyto wszelako łupy, które przewieziono do Kopenhagi. śnie dla nich, by później zainteresować również miejscowych Polaków. Dla uhonorowania triumfu wyprawiono w mieście wielką uroczystość, a Dlatego nasza tradycja teatru elżbietańskiego należy do najstarszych w schwytanych marynarzy zamknięto w miejscowej twierdzy. Impreza ta świecie. Współcześnie czynione są starania, by ją odtworzyć. Powstała mogła odbić się echem w Londynie, stanowiąc przyczynek do polskiego Fundacja Theatrum Gedanense mająca na celu rekonstrukcję gmachu z wątku szekspirowskiego dramatu. Najeźdźcy zdobywają tam „mały skra1610 roku, która planuje zakończenie prac w ciągu najbliższych dwóch wek ziemi”, czyli Hel. Oficer „norweski” relacjonuje eskapadę w nastęlat. Jak ważne to wydarzenie dla miłośników sceny szekspirowskiej rozpujący sposób: sianych po całym globie świadczy objęcie patronatu nad odbudową przez syna królowej brytyjskiej Elżbiety II – księcia Walii Karola. Idziemy zdobyć mały skrawek ziemi Dzięki PR-owcowi ze Stratford, od Tokio po Nowy Jork, od Londynu po Ma to-to nazwę, ale nic poza tym. Moskwę aktorzy kładą widzom nieustannie do głów dumne słowo Polska, Za pięć dukatów nie wziąłbym w dzierżawę Polska. Za każdym razem, gdy ci pojawią się w teatrze lub obejrzą adaptaTego zagonu. I zresztą Norwegia cję filmową dzieł genialnego poety. By to usłyszeć, sami opłacają bilety, a Czy Polska więcej na nim nie zarobią my nie wydajemy na to nie tylko „pięciu dukatów”, ale i złamanego groGdyby go nawet od ręki sprzedały. sza. Cheers William. Niebroniony specjalnie, bo i po co, skoro nie wart „pięciu dukatów”, Źródła: Krystyna Kujawińska-Courtney, Uniwersytet Łódzki, opubl. w Internet Shakespeare Editions; półwysep staje się jednak celem kolejnej wyprawy duńskiej. Miesiąc Henryk Zins, Polska w oczach Anglików XIV-XVI wiek; Shakespeare Oxford Society; Shakespeare później, w rewanżu za straty wywołane łupieskimi wyprawami polskich Society of New York, Wikipedia. Fragmenty utworów w przekładzie Stanisława Barańczaka.

www.linkpolska.com

February 2009 | luty 2009 | 27

LINKfelieton

Bestia

Maciej Przybycień, dziennikarz, redaktor, publicysta, absolwent polonistyki krakowskiej Akademii Pedagogicznej. Współpracował z telewizją BBC podczas tworzenia programu dokumentalnego dotyczącego środowisk polonijnych w Hull.

Mówimy „robił dobre wrażenie” lub że „komuś źle z oczu patrzy”. Traktujemy to „pierwsze wrażenie” bardzo poważnie. Aż strach pomyśleć, jak czasami możemy się mylić…

O niczym innym się nie mówiło. Zabójstwo polskiej studentki Angeliki Kluk w Glasgow. Sprawa wstrząsnęła Polską, Wielką Brytanią, Szkocją – a najbardziej Polonią mieszkającą w Szkocji. Szok był porażający, gdyż wciąż trwały szeroko zakrojone, koordynowane przez Internet społeczne poszukiwania Polki. Sprawcą okazał się przykościelny ogrodnik, złota rączka. Sześćdziesięcioletni mężczyzna, jak się później okazało, recydywista, skazany za przestępstwa seksualne, niejaki Peter Tobin. Angelikę zamordował w wyjątkowo odrażający sposób. Zgwałcona, zmasakrowana, nieprzytomna, lecz ponoć wciąż żywa udusiła się pod posadzką kościelną. Tobina po kilku dniach zatrzymano w Londynie. Dostał dożywocie, z możliwością wyjścia po 21 latach. W jego wieku faktycznie oznaczało to dożywocie. Podczas procesu dokładnie prześledzono życiorys skazanego. Policjanci coraz szerzej otwierali oczy, coraz więcej spraw zobaczyli w zupełnie innym świetle. Z czasem włosy zaczęły jeżyć się na karkach. Pojawiały się kolejne ofiary. Na początek wypłynęła sprawa sprzed 17 lat. Piętnastoletnia Vicky Hamilton, zgwałcona

www.linkpolska.com

i uduszona w szkockim Bathgate w lutym 1991 roku. Ostatni raz widziana przed centrum handlowym. Siedziała na ławce i jadła chipsy. Jej przepołowione zwłoki odnaleziono prawie 17 lat później w oddalonym o 400 mil Margate w Kent. Były zakopane w ogródku. Dom należał wtedy do Petera Tobina. Kilka tygodni temu, za morderstwo Vicky, wyrokiem sądu w Dundee, Tobin otrzymał kolejne 30 lat. Właśnie wznowiono kolejne śledztwa, w których głównym podejrzanym jest sześćdziesięcioletni ogrodnik. Był sierpień 1991 roku. Dinah McNicol uważała się za zbuntowaną osiemnastolatkę. Odpowiadało jej to. Właśnie uciekła ze szkoły i jechała autostopem na festiwal rockowy. Przy M25 w pobliżu Reigate w Anglii zatrzymała samochód. Za kierownicą siedziała Bestia. Dinah uśmiechnęła się i wsiadła. Jej ciało odnaleziono w pobliżu autostrady, 16 listopada 2007 roku. W kolejce czekały inne niewyjaśnione sprawy zaginięć młodych dziewczyn. Miejsca i czas wydarzeń niepokojąco zbiegały się z biografią Petera Tobina. Wracały sprawy sprzed 20 lat, jak niewyjaśnione zabójstwo Patricii Docker oraz Mimi McDonald, które w ostatnich latach swojego życia mieszkały w pobliżu ówczesnego lokum Petera Tobina. To również bliższe historie, jak ta Pameli Hastie, którą zamordowano w 1981 roku w Johnstone, miejscu urodzenia Petera Tobina. Ona, tak samo jak Angelika i „Zabiłem ich Vicky, została zgwałcona i uduszona. Jej ciało znaleziono ukryte w czterdzieści osiem” – zaroślach w lesie. Rysopis mężczyoświadcza swojemu zny widzianego w pobliżu miejsca więziennemu psychiatrze. zbrodni pasował do wyglądu Petera „Udowodnijcie to” – Tobina. Za morderstwo Pameli Hastie skazany został jeden z mieszmówi z szyderczym kańców miejscowości. W więzieniu uśmiechem. spędził 21 lat, w zeszłym roku został uniewinniony. Śledztwo utrudnia fakt, iż w ciągu swojego długiego życia Tobin wciąż podróżował po Wielkiej Brytanii. Odświeżono tzw. sprawę „Babes in the Wood” zabójstwa dwóch koleżanek ze szkoły, dziesięcioletniej Karen Hadaway i dziewięcioletniej Nicoli Fellows. Tragedia wydarzyła się w 1986 roku w Brighton we wschodnim Sussex. Obie zostały zgwałcone i uduszone. Tobin mieszkał przez kilka lat w Brighton.

Pukanie do drzwi stawało się natarczywe. Dwudziestoletnia Jessie Earl odłożyła książkę i podeszła do drzwi. Przez chwilę mocowała się z zamkiem, w końcu otworzyła. Za drzwiami stała Bestia. Zwłoki Jessie, z rękami skrępowanymi stanikiem, odnaleziono dziewięć lat później. Na wyjaśnienie czekają kolejne, zdawało się już nigdy nierozwiązane tajemnice. Patsy Morris, czternastolatki zamordowanej w 1980 roku, Suzy Lamplugh zamordowanej w Londynie w 1986 roku, Barbary Mayo znalezionej w lesie czy osiemnastoletniej Jackie Ansell, której ciało znaleziono w pobliżu autostrady M6. Została zgwałcona i uduszona. Następne śledztwa przynoszą kolejne rewelacje. Istnieje podejrzenie, że przez ostatnie 40 lat Tobin zamordował kilkanaście, a może nawet kilkadziesiąt kobiet. Już teraz zapewnił sobie niechlubne miejsce w czołówce największych brytyjskich zwyrodnialców wszech czasów. „Zabiłem ich 48” – oświadcza swojemu więziennemu psychiatrze. „Udowodnijcie to” – mówi z szyderczym uśmiechem. Widziałem Petera Tobina podczas procesu o zabójstwo Angeliki Kluk. Widziałem go przez szybę, przez kilka minut. Otaczał go wianuszek policjantów. Starszy mężczyzna - zmęczony, przygarbiony. Wydawał się być przestraszony i zagubiony. Szara, usiana zmarszczkami twarz, rozbiegane strachliwie oczy. Nie znam nikogo, kto nie pomógłby takiej Morderca i jej ofiara. Peter Tobin, Angelika osobie na przejściu dla pieszych czy w pociągu nie Kluk wrzucił walizek na półkę. Większość z nas ustąpiłaby mu miejsca w miejskim autobusie.

February 2009 | luty 2009 | 29

LINKreportaż

Mógłbym karmić piersią tekst i zdjęcia: Jakub Świderek

Sebastian, ojciec dwanaściorga dzieci, był przy narodzinach dziewięciorga z nich. Salah, ojciec dwójki dzieci, nie odważył się na obecność przy narodzinach żadnego. Obaj są dobrymi ojcami. Do siódmego nie zdążyłem W dziewięcioosobowym vanie zaparkowanym przed domem Sebastiana (40 lat) brakuje pięciu miejsc, aby jego cała rodzina mogła podróżować wspólnie. Sebastian jest ojcem dwanaściorga dzieci. „To Antoni – numer 9, Magdalena – numer 8 i Wiktoria – numer 6“ – Katarzyna (37 lat), żona Sebastiana i mama całej dwunastki, przedstawia dzieci, które pojawiły się przy wejściu. W domu państwa Kubisów w Krakowie zadziwia wielość naturalnych, codziennych domowych obrazków. Ilość zabawek rozrzuconych po pokoju najmłodszych dzieci mogłaby zapełnić dużą półkę w sklepie. Na dużym stole w kuchni stoi kilkanaście kubków, a obok dużego kosza na śmieci trzy duże pudełka po pizzy rozmiaru XXL. „Gdy mieliśmy dwójkę dzieci, pieniędzy brakowało nam tak samo jak teraz, gdy mamy dwunastkę“ – mówi Sebastian. „Tylko skala troszkę inna“ – śmieje się Katarzyna – „dochodzi kilka zer“. Sebastian, fizyk z zawodu, był obecny przy narodzinach dziewięciorga ze swoich dzieci. Przy pierwszym, dzisiaj szesnatoletniej Zuzanny, uczestnictwo ojca przy porodzie nie było jeszcze możliwe. Mimo to Sebastian już wtedy czekał przy tylnym wejściu do szpitala, aby jak najszybciej zobaczyć żonę i dziecko. Rok później był przy narodzinach Emilki, choć przez chwilę zastanowiał się, czy powinien. „Myślałem, że może jestem trochę dziwny, że prawdziwi mężczyźni w takich sytuacjach chodzą na wódkę“ – śmieje się dzisiaj. Pomagał żonie przy każdym następnym porodzie aż do siódmego, kiedy urodziła się Krystyna. „Trochę zawaliłem. Przez korki na ulicach spóźniłem się 5 minut. Głupio mi było“. Przy narodzinach kolejnych czworga dzieci skutecznie ominął korki i zdążył. Ale gdy na świat przychodziła najmłodsza Łucja, z powodu komplikacji musiał poczekać przed salą porodową. Przy inkubatorze z córeczką był pierwszy. Obecność męża przy porodach pomagała Katarzynie na wielu płaszczyznach. Między innymi wymuszała profesjonalne zachowanie personelu, który przy narodzinach pierwszego dziecka odnosił się do Katarzyny przedmiotowo. Przy drugim porodzie, te same położne, z powodu obecności Sebastiana, nie odważyły się już na ignorowanie potrzeb rodzącej. „Nie wierzyłam, gdy mówiły, że widać już główkę“ – pół żartem, pół serio mówi Katarzyna – „uwierzyłam dopiero, gdy powiedział mi o tym mąż“. Kubisowie z przymrużeniem oka traktują wyniki badań włoskiego specjalisty, doktora Claudio Giorlandiego. Przewodniczący stowarzyszenia

30 | luty 2009 | February 2009

Dla Sebastiana, ojca dwanaściorga dzieci, obecność mężczyzny przy narodzinach własnych dzieci jest rzeczą naturalną

SIDIP (Società Italiana di Diagnosi Prenatale e Medicina Materno-Fetale), które zrzesza włoskich ginekologów i specjalistów medycyny prenatalnej, twierdzi, że w tych regionach Włoch, gdzie porody rodzinne są popularne, częściej dochodzi do separacji czy rozwodów. Winna ma być temu rzekoma trauma, jaką przeżywają mężczyźni podczas narodzin dziecka i jej negatywny wpływ na późniejsze pożycie seksualne. „Nie zauważyłem w sobie podobnych zachowań” – mówi Sebastian, znacząco spoglądając na żonę. „Co więc z seksualnością ginekologów?” – pyta z uśmiechem Katarzyna. Studiowała italianistykę i wie, że włoscy mężczyźni są specyficzni. „Udział męża w porodzie wydaje mi się tak samo naturalny, jak udział męża w poczęciu. Skurcze porodowe bolą jak pieron. Ktoś bliski, kto może podać wodę, okryć, pomóc zejść z łóżka, bardzo pomaga. Ale najważniejsze to iść zaraz potem po kurczaka“. „Żona zawsze po porodzie ma takie życzenie“ – zgadza się Sebastian. „Kiedyś nawet o piątej rano jechałem po chrupiącego kurczaczka“.

Ojciec od A do Z Barbara (37 lat) od rana czeka na swoją kolej. Dzisiaj w szpitalu przy Falls Road w Belfaście dużo dzieci urodzi się przez cesarskie cięcie, a Barbara jest ostatnia w kolejce. To nie jest jej pierwsze dziecko, ale długie oczekiwanie sprawia, że zaczyna się denerwować. Po kilku godzinach pojawia się anestezjolog. W towarzystwie położnej Barbara idzie na salę operacyjną, gdzie na świat przychodzi Krzysztof. W tym samym czasie, jej mąż Salah (41 lat) opiekuje się w domu synem Aleksandrem. Gdy rodził się Aleksander, Salah również czekał w domu. Martwił się podwójnie: o żonę i o rodzinę w swoim kraju. W tym dniu rozpoczęła się wojna w Iraku. „Nie znoszę krwi i szpitali“ – Salah tłumaczy swoją nieobecność w czasie narodzin swoich dzieci – „robi mi się niedobrze, gdy

www.linkpolska.com

LINKreportaż

Michalina (na zdjęciu z wnuczką) w swojej czterdziestoletniej karierze położnej odebrała ponad tysiąc porodów. Uważa, że mężczyzna musi czuć potrzebę udziału w narodzinach dziecka, żeby poród rodzinny miał sens

maluchem opiekuje się od A do Z“ – mówi Barbara – „przewija, kąpie, prowadzi długie rozmowy, rozśmiesza. Jakby mógł, to by nawet karmił piersią“.

„Rodzić“ z własnej woli

Barbara dwójkę dzieci urodziła bez męża, ale nie ma mu tego za złe, bo Salah, mimo że nie odważył się na udział w porodach, jest wspaniałym ojcem

znajduję się w podobnym otoczeniu“. Salah nie rozważa nawet obecności przy narodzinach kolejnego dziecka, ale Barbara nie ma mu tego za złe, bo wie, że jej mąż panicznie boi się igieł, a na widok krwi mdleje. „Przy pierwszym porodzie zależało mi, żeby był i starałam się go namówić“ – opowiada Barbara. „Miałam nadzieję, że wspólny udział w szkole rodzenia zmieni jego nastawienie. Nie do końca wierzyłam w jego fobię na punkcie krwi i bólu“. Barbara nie naciskała na męża, aby był przy niej przy narodzinach drugiego dziecka. Wie, że jego słabość to nie tchórzostwo czy ignorancja. Udowodnił to już, ratując życie rannemu koledze. „Przy porodzie nie był, ale

www.linkpolska.com

„Naciskanie na mężczyznę nie ma sensu. On musi czuć potrzebę i chęć uczestnictwa w narodzinach dziecka“ – mówi Michalina, położna, która w swojej czterdziestoletniej karierze odebrała ponad tysiąc porodów. Wnioskując ze swoich długoletnich obserwacji, Michalina wie jednak, że udział mężczyzny w porodzie bardzo pomaga kobiecie. Jego obecność zmniejsza stres rodzącej, podtrzymuje na duchu. Wszystko wygląda zupełnie inaczej, gdy ktoś bliski może wytrzeć pot z czoła kobiety. „Ja staram się przekonywać. Mówię, że to piękne i korzystne, ale ostatecznie mężczyzn nie wolno zmuszać. Jeśli partner nie jest przygotowany, jego obecność może po prostu przeszkadzać“. Jak twierdzi dr n. med. Adam Sipiński, specjalista ginekologii, położnictwa i seksuologii ze Śląskiego Uniwersytetu Medycznego, lekarz powinien wcześniej porozmawiać z parą spodziewającą się dziecka o oczekiwaniach, jakie przyszli rodzice stawiają sobie przed wspólnym porodem. Zaznacza też, że różne są modele związków. Podejmując decyzję dotyczącą tak ważnego wydarzenia w życiu rodziny, niektóre pary powinny przeciwstawić się panującej modzie na porody rodzinne, wykazać się wzajemnym zrozumieniem i podjąć najsłuszniejszą dla siebie decyzję.

February 2009 | luty 2009 | 31

Afryka to Afryka,

nigdy nie wiesz, co cię tam spotka

spisała: Aleksandra Łojek-Magdziarz, zdjęcia: Marek Koszorek

Przeżył ugryzienie skorpiona, polowanie w buszu, pił lokalne piwo i rozmawiał z mieszkańcami wysypiska śmieci. Marek Koszorek, polski fotograf i podróżnik z Belfastu, opowiada o swojej podroży do RPA. Restauracja za drutem kolczastym

Marek Koszorek, z wyksztacenia nauczyciel wychowania fizycznego, jest absolwentem Uniwersytetu Rzeszowskiego. Nurkuje, wspina się i żegluje. Organizuje wyjazdy i wyprawy w różne miejsca na świecie. Pracuje jako fotograf.

Z lotniska odebrał nas (mnie i moich belfaskich znajomych) kolega. Nawet nie wiedziałem, jakie to okaże się ważne. Kiedy vanem podjechaliśmy do wyjazdu z parkingu przy lotnisku, zatrzymał nas potężny czarny uzbrojony ochroniarz z shotgunem. Zobaczył osiem białych osób w samochodzie i zapytał kierowcy: „Czy wy wiecie, co robicie?”. Kolega pokazał pistolet: „Tak – wiemy”. Pojechaliśmy na obiad, nasz pierwszy obiad – tylko dla białych. Wysiedliśmy z auta, zostaliśmy poprowadzeni długim ciemnym korytarzem, na końcu którego znajdowało się podwórko ze stolikami restauracyjnymi, otoczone murem i drutem kolczastym. Jak w Belfaście. Powiedziano nam, że w RPA żyje 500 tys. osób zarażonych wirusem HIV. One nie mają nic do stracenia. Ponieważ biały kojarzy im się z bogactwem – a przez

32 | luty 2009 | February 2009

bogactwo rozumie się już fakt posiadania telefonu komórkowego czy iPoda – więc każdy biały musi mieć się na baczności. Opowiadano nam o gangach, które obserwują turystów na lotnisku. Dochodzi do wielu rabunków – właściciel hotelu, w którym mieszkaliśmy, Carlos, stracił w napadzie rabunkowym żonę i dwójkę dzieci. Inna sprawa, że czarni mieszkańcy RPA nie buntują się przeciwko temu, jak żyją. Mieszkają bez prądu, gotują na ogniskach. Nie skarżą się na swój los. Widziałem dzieci mieszkające na wysypisku śmieci, rozmawiałem z nimi. Carlos miał pracowników, którzy mieszkali niedaleko hotelu – w lepiance. Biali mieszkają za drutami kolczastymi. Na murach wiszą tabliczki z napisem: „Armed response”. Nie wolno się wdrapywać na mury, bo ktoś może cię odstrzelić, myśląc, że chcesz dokonać włamania.

www.linkpolska.com

LINKturystyka niu, czyli w środku afrykańskiego lata. Bywało, że strasznie lało, ale deszcz trwał na przykład 20 minut, po czym znowu wychodziło pełne słońce i było 40 stopni.

Ukryć drogowskaz Wizyta w buszu na polowaniu (które nie musi polegać na strzelaniu) jest bardzo ważnym elementem wyjazdu do RPA. Polecam gorąco! Ja pochodzę z rodziny leśników, więc umiem tropić zwierzęta, a w RPA nauczyłem się rozróżniać ślady zwierząt egzotycznych i różnych technik tropienia. Na przykład widać, którędy szedł słoń – poza oczywistym tropem, w oczy rzucają się połamane gałęzie, bo jadł. Słonia nie można zajść od strony, z której wieje wiar, bo natychmiast to wyczuje. To było interesujące przeżycie, widzieć te wszystkie zwierzęta tak blisko. Oczywiście ważny jest ubiór – trzeba mieć buty, nie klapki. I to właściwie zawsze. Ja raz sprawę zlekceważyłem i ugryzł mnie skorpion. Na szczęście nie mam alergii, więc nic strasznego się nie stało. Pierwsze pytanie lekarza dotyczyło rodzaju, Ponieważ wszyscy niemal znają angielski, nie mieliśmy żadnych problejaki skorpion mnie ugryzł. „Biało-szary” – powiedziałem. „A mów z komunikacją to nic” – odparł, ale zastrzyk z surowicą dostałem. Ugryzienie skorpiona nie boli, przypomina ukłucie osy. No może jest troZajęty król chę bardziej intensywne. Oficjalnie turyści są mile widziani w RPA, choć właściwie bardziej ich Zalecano nam zatem ostrożność. pieniądze niż oni sami. Istnieje na przykład takie jezioro, wokół którego W RPA skutki apartheidu są wciąż krążą rozmaite legendy. Jedna z nich głosi, że mieszka w nim święty biały bardzo widoczne - plantacje, fabrykrokodyl, który zjada białe dzieci, złożone mu w ofierze. Bardzo chciałem ki, biznes są nadal w rękach białych, zobaczyć to jezioro, ale miejscowi usuwają drogowskazy albo celowo ustabo biali mają wykształcenie i piewiają je tak, żeby turyści nie mogli do niego trafić. Strzegą swoich legend. niądze. Czarni nie mieli dostępu do Nie mieliśmy okazji spróbować lokalnego jedzenia. Wiem, że tamtejedukacji, więc nie potrafią pisać ani szym przysmakiem są płaty wołowiny, które się żuje. Można je kupić w czytać, nie prowadzą interesów. Są każdym sklepie. Nas karmiono jedzeniem afrykanerskim, czyli pikantnymi nadal traktowani jako tania siła ropotrawami, głównie z grilla. Przyrządzono dla nas kiedyś ozór wołowy z bocza. Powiedziano nam, żebyśmy warzywami, co ciekawe, do kociołka wkładanymi warstwami – nie mogą się nie zapuszczali w miejsca, gdzie się wymieszać. Do tego pije się piwo i afrykańskie wino. Afrykanerzy piją nie ma białych albo zawsze szli z naprawdę dużo. kimś, kto będzie naszym przewodCzy wrócę do Afryki? Ja się w Afryce zakochałem! Z Afryką to jest tak: nikiem. Ja jednak nie odczuwałem albo się ją kocha, albo nienawidzi. Moi znajomi ją znienawidzili. Mnie lęku, po prostu przyjąłem zasadę tam było dobrze i planuję teraz wyjazd do Tanzanii. Jest coś takiego… nie „rozsądnej nieufności”. wiem, jak to nazwać. Poznaliśmy czarnego nauczyciela, Martina, który zawiózł nas do swojej wioski. Ludzie tam okazali się wyjątkowo otwarci i serdeczni. Ponieważ niemal wszyscy znają angielski, nie mieliśmy żadnym problemów z komunikacją. Zatrzymaliśmy się obok Ceny połączeń Londyn – Johannesburg od £650 do £1000 (najtaniej lokalnej budki z piwem, w której prócz piwa jest praktycznie wszystko. I liniami South African Airways i Emirates), dużo zależy od terminu lotu. wszystko można w niej załatwić, nawet zawrzeć związek małżeński. Ludzie Warto zobaczyć: Johannesburg (choć okropnie brudny), Sun City (barprzyglądali się nam, wychodzili ze swoich chatek. Chcieliśmy spotkać się dzo komercyjne), Kolebkę Ludzkości (jaskinie ze szczątkami człowieka z lokalnym królem (każde plemię ma króla), ale tego dnia nie miał dla nas prehistorycznego), Góry Smocze, Park Narodowy Krugera, Przylądek czasu. Dlatego też zostaliśmy przy budce ze zwykłymi tubylcami. PodchoDobrej Nadziei. Warto się zaplątać do tradycyjnej wioski. dzili do nas, rozmawiali z nami, byli niezwykle życzliwi. Najliczniej przybiegały dzieci, które nie wiedziały, co to nieufność w stosunku do obcych. Szczepienia: Należy skonsultować się z lekarzem i podać w miarę do-

Vademecum podróżnika

Czas i pieniądz

Mieszkańcy RPA (nie-Afrykanerzy) nie przyjmowali żadnych prezentów, bo są na to zbyt dumni. Za pracę przyjmują należne wynagrodzenie, ale jałmużny – nie. Co innego łapówki. Łapówki obowiązują wszędzie, gdy ma się do czynienia z instytucjami publicznymi. Wiele razy zatrzymywała nas policja. Widzieli, że van jest wypełniony białymi, czyli albo Afrykanerami albo turystami, i zawsze coś wynajdowali, jakiś pretekst, żeby wyciągnąć jakieś pieniądze. A to, że nie ma świateł, a to, że kierunkowskaz nie działa. Przyzwyczailiśmy się. Nie były to wielkie kwoty. Życie płynie w Afryce w innym tempie. Obowiązuje czas afrykański, czyli nieprzywiązywanie się do terminów. Wszystkie sprawy można odłożyć, nikt się niczym nie przejmuje. Ale z drugiej strony, jeśli podróżnikowi skończy się wiza, a jego samolot powrotny spóźni się kilka godzin, musi wizę odnowić, inaczej może mieć problemy z wyjazdem z RPA. Na lotnisku. Dzień zaczyna się wcześnie, ale jest przerwany sjestą. Życie tętni jeszcze długo w nocy, bo wtedy jest chłodniej. My przyjechaliśmy do RPA w stycz-

kładny plan pobytu w RPA, są miejsca, gdzie występuje malaria.

Co zabrać ze sobą: Zimą (od końca maja do końca sierpnia) noce są chłodne, przydatny może być ciepły sweter. W sezonie letnim dobrze mieć lekkie ubrania, krem UV, okulary słoneczne, pełne buty na spacery po buszu, nakrycie głowy, coś na komary. Jeśli zamierzamy spać w namiotach, należy zabrać moskitierę. Dobrze mieć podręczną apteczkę i podstawowe leki (służba zdrowia w RPA ma zupełnie inne standardy niż europejska). Czego unikać: Samemu raczej nie zapuszczać się w townshipy, najlepiej poruszać się w grupie i z kimś zaufanym. Telefony, iPody i aparaty fotograficzne kuszą i łatwo stać się obiektem rabunku. Nie należy pić lokalnej wody – tylko butelkowaną. Apartheid – rasistowski system segregacji rasowej zniesiony w RPA dopiero w 1994 roku. Zakazywał on mieszanych małżeństw, czarni byli traktowani jako rasa gorsza, nie mogli się zrzeszać, należeć do związków zawodowych, mieli utrudniony dostęp do edukacji. Afrykanerzy – biali mieszkańcy RPA pochodzenia europejskiego.

Przyłącz się do kolejnej wyprawy Marka Koszorka, więcej informacji na www.wild-art.eu

February 2009 | luty 2009 | 33

LINKporadnik

Brytyjski zasiłek odbierz w Polsce

opracował: Paweł Bruger

Może się zdarzyć, że przebywając w Wielkiej Brytanii stracimy pracę, a znalezienie nowej niebezpiecznie przeciąga się w czasie. Co wtedy? Niezależnie, gdzie zdecydujemy się na szukanie pracy, na Wyspach czy w Polsce, przysługuje nam zasiłek dla bezrobotnych. To nic wstydliwego - warto postarać się o przysługującą nam pomoc. Różnica pomiędzy wysokością zasiłków dla bezrobotnych w obu krajach jest duża: w Polsce to ok. 500 zł netto miesięcznie (w zależności od długości przepracowanego wcześniej okresu), zaś w Wielkiej Brytanii £60,50 tygodniowo (jeśli osoba bezrobotna ukończyła 25 lat), a więc £242 miesięcznie (czyli ok. 1000 zł). Jeżeli nawet zdecydujemy się na powrót do ojczyzny, warto postarać się o transfer brytyjskiego zasiłku do Polski. Niemniej, aby móc odbierać to świadczenie w Polsce, musisz uzyskać je wcześniej w Wielkiej Brytanii. Zasiłek dla bezrobotnych poszukujących pracy (Jobseeker’s Allowance) przysługuje w Wielkiej Brytanii każdemu, kto przepracował tutaj legalnie minimum 12 miesięcy, płacił w tym czasie składki na ubezpieczenie społeczne (National Insurance Contributions) oraz jest zarejestrowany w Programie Rejestracji Pracowników (Working Registration Scheme). Osobom, które prowadziły własną działalność gospodarczą, zasiłek ten również przysługuje, pod warunkiem jednak, że wystarczająco długo opłacały składki, ponieważ to z ich sumy wyliczane jest należne im świadczenie. W praktyce jednak ok. 90% samozatrudnionych płaci najniższą składkę ubezpieczeniową (Class A), która jest niewystarczającą podstawą do przyznania im zasiłku. Pierwszym krokiem, aby uzyskać Jobseeker’s Allowance, jest wypełnienie pobranego w najbliższym biurze Jobcentre Plus formularza (można go również ściągnąć ze strony: www.jobcentreplus.gov.uk). Tam również zasięgniemy wszystkich niezbędnych informacji. Po przyznaniu zasiłku co dwa tygodnie musimy stawiać się w Jobcentre i przedstawiać nasze aktywne działania w kierunku znalezienia pracy. Niestawienie się na spotkanie z urzędnikiem grozi utratą zasiłku. Jeśli nie znaleźliśmy pracy przez 6 miesięcy przebywania na zasiłku dla bezrobotnych, musimy złożyć aplikację ponownie. Prowadzący naszą sprawę urzędnik wystawi opinię, która będzie w dużym stopniu wpływać na decyzję o przyznaniu nam tego świadczenia ponownie. Kiedy już otrzymujemy Jobseeker’s Allowance, ale planujemy powrót do Polski, możemy się postarać, aby zasiłek ten był transferowany do naszego kraju. Jednak i tutaj są wymagania, które trzeba spełnić. Przede wszystkim należy zwrócić się do Jobcentre z prośbą o formularz E303, który jest potwierdzeniem naszego prawa do takiego transferu. Następnie przedstawiamy formularz w odpowiednim dla naszego miejsca zamieszkania powiatowym urzędzie pracy w Polsce. Należy pamiętać, że pieniądze nie są wpłacane bezpośrednio z brytyjskiego Jobcentre na konto bezrobotnego w Polsce, ale najpierw są transferowane do urzędu pracy, w którym zgłosiliśmy się z formularzem E303 i dopiero ten urząd wypłaca nam świadczenie. Brytyjski zasiłek można w ten sposób odbierać w Polsce przez okres 3 miesięcy. Jeśli w tym czasie nie znajdziemy pracy, to nie możemy liczyć na uzyskanie tego świadczenia ponownie. Ważny jest również fakt, że transferu zasiłku dla bezrobotnych można dokonać tylko raz. Jeżeli np. przez okres 3 miesięcy w Polsce nie znajdziemy pracy i ponownie wyjedziemy na Wyspy, wówczas tracimy prawo do wykonania takiego transferu w przyszłości. Jeśli przed upływem trzymiesięcznego okresu pozostawania bezrobotnym znajdziemy pracę, założymy firmę albo rozpoczniemy studia, to tracimy prawo do odbierania tego świadczenia. Każdą z tych zmian należy zgłosić w urzędzie pracy, który wypłacał zasiłek. Jeśli zaniedbamy ten obowiązek, urząd pracy ma prawo nakazać nam zwrócenie otrzymanych wcześniej pieniędzy. Może się również zdarzyć, że stracimy pracę w Wielkiej Brytanii, ale z różnych powodów nie otrzymamy brytyjskiego Jobseeker’s Allowance,

34 | luty 2009 | February 2009

a planujemy powrót do Polski. Należy wtedy zwrócić się do Jobcentre z prośbą o wydanie formularza E301. Formularz ten będzie podstawą do przyznania nam polskiego zasiłku dla bezrobotnych (wg. polskiej stawki). Jeśli zgłosimy się do powiatowego urzędu pracy bez formularza E301, nadal przysługuje nam prawo do tego świadczenia w Polsce. Wtedy formularz E301, na wniosek powiatowego urzędu pracy, w którym zarejestrujemy się jako bezrobotni, uzyska za nas wojewódzki urząd pracy po dostarczeniu dokumentów potwierdzających pracę za granicą. Przedłuży to jednak procedurę uzyskania zasiłku. Należy pamiętać, że polski zasiłek dla bezrobotnych nie przysługuje osobom, które za granicą prowadziły własną działalność gospodarczą lub pracowały jako samozatrudnieni. Zarówno transfer świadczeń dla osób pozostających bez pracy, jak i uzyskanie zasiłku w Polsce na podstawie ciągłości pracy za granicą, nie ogranicza się jedynie do przysługującego nam takiego prawa w naszej ojczyźnie. Ten mechanizm działa we wszystkich krajach Unii Europejskiej oraz Szwajcarii i jest ustanowiony na mocy międzynarodowej umowy, tzw. zasady sumowania okresów ubezpieczenia i zatrudnienia. Oznacza to, że na podstawie formularzy zarówno E303, jak i E301 możemy uzyskać zasiłek dla bezrobotnych (lub transferować go) w każdym z unijnych krajów członkowskich (oraz Szwajcarii), do których planujemy przeprowadzkę i poszukiwanie pracy.

Wysokości brytyjskiego zasiłku dla bezrobotnych: 16 - 24 lata: 47,95 GBP/tydzień 25 - 59 (kobiety)/64 (mężczyźni): 60,50 GBP/tydzień Brytyjski zasiłek dla bezrobotnych dzieli się na dwa rodzaje: Contribution-based Jobseeker’s Allowance oraz Income-based Jobseeker’s Allowance. Pierwszy z nich opiera się na płaconych przez nas wcześniej składkach na ubezpieczenie zdrowotne, a drugi na wysokości obecnych dochodów i naszych oszczędności. Kryteria przyznawania obydwu są podobne, jeśli jednak okaże się, że wysokość opłaconych przez nas składek jest niewystarczająca, aby uzyskać Contribution-based Jobseeker’s Allowance, to naliczany jest nam zasiłek na podstawie dochodów i oszczędności.

www.linkpolska.com

LINKsport

Złoty Tomek Kurkowski, absolwent nauk politycznych, zapalony kibic sportowy i miłośnik dalekich wypraw. Interesuje się kulturą Indian amerykańskich, w wolnym czasie szusuje na nartach.

Wunderteam

Tomek Kurkowski

W smutnej rzeczywistości Polski Ludowej lat 50. i 60. ubiegłego stulecia swoje największe triumfy święcili polscy lekkoatleci. Nasi sportowcy skutecznie konkurowali z takimi lekkoatletycznymi potęgami, jak USA i Związek Radziecki. Kiedy w lipcu 1957 roku w oficjalnym meczu międzypaństwowym na Neckarstadionie w Stuttgarcie reprezentacja Polski pokonała „drugą potęgę Europy” - zespół RFN, niemieccy dziennikarze słusznie zapowiedzieli narodziny polskiego Wunderteamu.

Starcie gigantów „Zwycięstwo w Stuttgarcie było wtedy dla mnie czymś więcej niż sportową satysfakcją. Niemcy – naród wojowników, umieją szanować zwycięzców (...) Atmosfera po meczu była pierwszym sygnałem po II wojnie światowej zniwelowania wrogości i możliwości zbliżenia obydwu narodów” – stwierdził przed laty twórca polskiego Wunderteamu, Jan Mulak. Niemal dokładnie rok później na warszawskim Stadionie Dziesięciolecia doszło do starcia dwóch lekkoatletycznych gigantów – ekip Polski i USA. Wydarzenie, poza aspektem czysto sportowym, miało wymiar propagandowy i polityczny. Trwające dwa dni zawody przyciągnęły na stadion olbrzymią publikę, nastąpiła niesłychana narodowa mobilizacja. Każdego dnia na trybunach, schodach i koronie stadionu zasiadało przeszło 110 tysięcy widzów. Amerykanie potraktowali imprezę bardzo prestiżowo i przyjechali do Polski w najsilniejszym składzie. Już pierwszego dnia kibice byli świadkami nowego rekordu świata na trzy kilometry z przeszkodami, który padł łupem Jerzego Chromika (8:32,00). Za jego plecami znalazł się genialny Zdzisław Krzyszkowiak, w czasie lepszym od poprzedniego rekordu świata (8:33,6). Prawdziwą sensacją zakończył się bieg na 800 metrów, w którym Zbigniew Makomaski pokonał mistrza olimpijskiego Plakat promujący Mistrzostwa Europy w Sztokholmie Toma Courtneya, ustanawiając Polska ekipa okazała się prawjednocześnie nowy rekord Polski, z czasem 1:46,7 min. Nowe dziwą rewelacją Mistrzostw rekordy Polski dorzucili także Europy w Sztokholmie w 1958 Zenon Ważny w skoku o tyczce (4,53 m) i Tadeusz Rut w rzucie roku. Triumfowaliśmy w ośmiu młotem, który wygrał z kolei z z dwudziestu konkurencji. rekordzistą świata Haroldem Connollym, wynikiem 64,41 m.

Echa po meczu stulecia „To były piękne dwa dni. W moim bardzo długim życiu nieczęsto dane mi było przeżywać sport w tak wysublimowanej formie. W piątek wieczorem sądziłem, że był to szczyt emocji, jakie nas mogą w tym meczu

www.linkpolska.com

spotkać. W sobotę doszedłem do przekonania, że tak jak nie ma granicy w możliwościach ludzkiego ducha i ciała – nie ma także granicy w odbieraniu wrażeń nawet przez człowieka od dziesiątków lat opanowanego przez idée fixe, której na imię lekkoatletyka” – podsumował imprezę Daniel J. Harris, sekretarz honorowy Amatorskiej Unii Atletycznej (Amateur Athletic Union). I mimo że polska ekipa przegrała nieznacznie z Amerykanami 97:115, mecz pokazał olbrzymi potencjał naszej drużyny i pozwolił z optymizmem wyczekiwać zbliżających się Mistrzostw Europy w Sztokholmie. Tym bardziej, że Georg Eastement, trener lekkoatletycznej reprezentacji USA, po zawodach nie szczędził Polakom słów uznania: „Najsilniejsze ekipy lekkoatletyczne mają obecnie trzy państwa: Stany Zjednoczone, Polska i Związek Radziecki. Jeśli miałbym przeprowadzić klasyfikację, to Polskę postawiłbym na drugim miejscu przed Związkiem Radzieckim”.

Europejska hegemonia Polska ekipa okazała się prawdziwą rewelacją Mistrzostw Europy w Sztokholmie w 1958 roku. Triumfowaliśmy w ośmiu z dwudziestu konkurencji. Bohaterem całych mistrzostw został polski długodystansowiec Zbigniew Krzyszkowiak, który zwyciężył w biegu na dystansie 5 tys. i 10 tys. metrów. W tym drugim biegu zaskoczył swoich rywali długim finiszem, który rozpoczął już na dwa okrążenia przed metą. „Już od dwóch lat pracowaliśmy nad skutecznością finiszu, doskonaląc ekonomię pracy mięśni oddechowych, tak aby na ostatnim odcinku biegacz był zdolny przejść na rytm: krok-wdech, krok-wydech, co ułatwiło zmianę rytmu i przyśpieszenia kroku na finiszu” – zdradził po biegu opiekun biało-czerwonych, Jan Mulak. W ślady Krzyszkowiaka poszli też inni polscy lekkoatleci. Do naszego dorobku medalowego złote krążki dorzucili, Jerzy Chromik w biegu na trzy kilometry z przeszkodami oraz nasi reprezentanci w konkurencjach technicznych: Józef Szmidt w trójskoku, Edmund Piątkowski w rzucie dyskiem, Tadeusz Rut w rzucie młotem i Janusz Sidło w rzucie oszczepem. Honor kobiecej drużyny uratowała Barbara Janiszewska, która niespodziewanie pokonała wszystkie rywalki w finale biegu sprinterskiego na 200 metrów.

Afera Mulaka

Na początku lat 60. wybuchła tzw. „afera Mulaka”. Władze komunistyczne postanowiły odsunąć Jana Mulaka od prowadzenia Wunderteamu. Pierwszy sekretarz PZPR, Władysław Gomułka, rozpoczął nagonkę medialną na temat „szkodliwości społecznej sportu”. Mulakowi zarzucono, że jest „pozapartyjnym recydywistą”, despotą, który nie jest dyspozycyjny wobec władzy partyjnej. W tej atmosferze objawił się światu talent Ireny Kirszensztajn-Szewińskiej, siedmiokrotnej medalistki olimpijskiej, która swoimi sukcesami skutecznie tuszowała kiepską kondycję polskiej lekkoatletyki. Sama nie umiała jednak wprowadzić rewolucyjnych zmian w PZLA, w którym od 1997 roku zasiadała na fotelu prezesa. „My w PZLA otaczamy opieką jedynie najlepszych zawodników. Interesują nas tylko ci, którzy mają w sobie potencjał na mistrza”. Ta polityka nie zdała egzaminu. 11 stycznia tego roku Irena Kirszensztajn-Szewińska została usunięta ze swojego stanowiska.

February 2009 | luty 2009 | 35

Serwis graficzny: Projektujemy strony internetowe, wizytówki, loga, banery, ulotki i inne (angielska wersja projektu gratis) Tel.: 077 042 624 79, [email protected]

NORTHER IRELANDN EXPRESS

Serwis językowy: Tłumaczymy podania o pracę, dokumenty, wspieramy podczas rozmów z pracodawcą, organizujemy lekcje j.angielskiego Tel.: 078 649 703 84, [email protected]

przesyłki

Opcje cenowe dostosowane do każdej kieszeni!

07894477548 07922227434

spellout

IRLANDIA PÓŁNOCNA – POLSKA - IRLANDIA PÓŁNOCNA Oferujemy przesyłki paczek, przeprowadzki, przewóz towarów, przewóz zwierząt, przewóz samochodów na lawecie, możliwość negocjacji cen, możliwość wynajęcia całego samochodu.

Lis

bu r

n

Bel

Pierwszy wars ztat samochodow y w Belfaście prowadzony w yłącznie przez Polaków !

3

Wykonujemy wszystkie prace mechaniczne. przygotowanie do M.O.T i P.S.V. diagnostyka komputerowa sprzedaż opon, naprawa, wyważanie myjnia samochodowa, mycie M.O.T. czyszczenie wnętrz nowo otwarta lakiernia samochodowa z profesjonalnym doradztwem elektryka samochodowa recovery – pomoc drogowa, holowanie profesjonalne doradztwo przy zakupie samochodu sprzedaż aut złomowanie aut, holowanie na nasz koszt

fast

4

Kompleksowa obsługa od drzwi do drzwi.

NASZ NOWY ADRES:

Tel.: 02890613300, 07789642189, Unit 1, The Cutts, Dunmurry, BT17 9HN

Nowo otwarty polski sklep w Belfaście! Szeroki wybór produktów różnych firm

Atrakcyjne ceny! chleb za jedyne £0,89, wędliny od £1, nabiał, soki, słodycze i wiele innych artykułów spożywczych, gazety, odżywki dla sportowców Ponadto oferujemy przelewy pieniężne od £4.90!

Chcesz wiedzieć więcej? Przyjdź do nas lub skontaktuj się z Mariuszem (informacje w języku polskim)

W naszej kawiarni możesz wypić polską kawę, zjeść polskie ciasto! U nas skorzystasz z Internetu za jedyne £1.50/godzina i zadzwonisz do Polski przez Skype za darmo!

Adres:

120 Lisburn Road Belfast BT9 6AH

Godziny otwarcia: pon. - ndz. 9:00 - 22:00

Tel.: 02890681913 E-mail: [email protected]

LINKcafé

słowa

Zakazane Aleksandra Łojek-Magdziarz

Każdy przybysz do Wielkiej Brytanii po jakimś czasie zauważa (jeśli się porządnie wgryzie w język angielski i otacza się brytyjskimi znajomymi), że powinien uważać na pewne określenia i sformułowania. I wcale nie chodzi tu o wulgaryzmy, bo tych akurat wszędzie w Wielkiej Brytanii używa się chętnie i z wdziękiem, często zresztą mają one dużo lżejszy kaliber niż nam, przybyszom, się wydaje. Chodzi o słowa zakazane.

Społeczeństwo Wielkiej Brytanii jest społeczeństwem wielokulturowym. Spacer po Edgware Road w Londynie przypomina wędrówkę po wschodnim suku (bazarze), z pachnącymi przyprawami i przechodzącymi obok kobietami, których twarze zasłaniają chusty, a Southall z potężną świątynią sikhijską i mężczyznami w turbanach z długimi brodami wygląda jak małe Indie. Cieszące się złą sławą Brixton, nocami niekoniecznie najbezpieczniejsze na świecie, jeśli ktoś nie lubi oglądać zakuwania w kajdanki kapturowej młodzieży, w dzień jest barwnym skupiskiem ludności jamajskiej, karaibskiej itp. Mango i telefony komórkowe są tam tańsze niż gdziekolwiek indziej, te ostatnie jeszcze ciepłe. Istnieją zatem i słowa, których nie należy używać, określające narodowość i kolor skóry drugiego człowieka. To bardzo delikatna kwestia.

Czujność w czasie zeznań Kiedyś wezwano mnie na policję, bo byłam świadkiem napadu z bronią (ale nie na Brixton) i składałam zeznania, które dotyczyły dwóch chłopców: jeden z nich miał rysy azjatyckie, drugi był czarny („black”). Słowo „czarny” policjant, który skrzętnie notował, jednocześnie opowiadając barwną historię swojego dzieciństwa, zastąpił „Afro-Caribbean”. Po czym nagle zapytał mnie, czy jestem rasistką. Oczywiście czułam się urażona takim posądzeniem, jednak stróż prawa wyjaśnił, że właśnie takie pytanie padnie w sądzie, jeśli użyję niewłaściwego określenia i sam ów fakt może zostać skwapliwie wykorzystany przez adwokatów bandytów. Mój pakistański przyjaciel wytłumaczył mi przed wielu laty kwestię słowa „Paki”, którym go wówczas ktoś określił. Był bardzo tym dotknięty. Jest to słowo tak obraźliwe, jak powiedzenie o Polaku „Polaczek” („Polack” – co zrobił raz na łamach „The Times” krytyk kulinarny Giles Coren – nigdy za to nie przeprosił, choć oczywiście powinien). Byłemu prezydentowi Bushowi zdarzyła się potężna gafa, kiedy na forum publicznym powiedział, że bardzo chce, żeby „Pakis” (dosł. „Pakistańcy”) i Hindusi ze sobą współpracowali. Musiał potem uprawiać akrobatykę apologetyczną.

On cierpi na (odpowiednie wstawić) „The Guardian” wydał w 2007 roku książkę, w której między innymi aktualizuje słownik, wymieniając „zakazane” wyrażenia albo uwrażliwiając czytelnika na to, w jaki sposób charakteryzuje innych. Wszelkie określenia dotyczące chorób i ułomności muszą być używane z dużą ostrożnością. I tak, nie powinno się opisywać kogoś jako np. „autystyka”, zamiast tego można powiedzieć „osoba cierpiąca na autyzm”. Podobnie rzecz się ma z innymi chorobami – nie „schizofrenik”, ale „osoba cierpiąca na schizofrenię”, o dzieciach z zespołem Downa pod żadnym pozorem nie można powiedzieć „Downy”, ani że chorują na mongolizm. Zdecydowanie nie można określić osoby, która straciła wzrok, mianem „ślepa”. Ktoś, kto jest niepełnosprawny w języku angielskim jest „disabled”, a nie kaleki „crippled”. Wynika to z tego, jak tłumaczą autorzy, że mamy do czynienia

www.linkpolska.com

Fot. Ian Soper

Błędem Polaków jest mówienie o Wielkiej Brytanii „Anglia”. Wtedy można obrazić Szkotów, Walijczyków i wszystkich lojalistów z Irlandii Północnej. z chorobą zdiagnozowaną u człowieka, który w związku z tym nie staje się ani lepszy, ani gorszy, ani też przez tę chorobę jakoś określony, a już z pewnością nie powinien być napiętnowany.

Wielka Brytania raczej w Europie

W podobny sposób ujarzmiono geografię. Nie powinno się w rozmowie z Brytyjczykami mówić, że w Europie coś dzieje się czy robi inaczej niż w Wielkiej Brytanii. Wielka Brytania bowiem leży w Europie, czy chcemy, czy nie. Naturalnie sami Brytyjczycy często używają sformułowania „kontynent” vs „Wyspy”, ale oni mogą, bo to bezpośrednio ich dotyczy. Częstym błędem Polaków jest mówienie o Wielkiej Brytanii „Anglia”. Wtedy można obrazić Szkotów, Walijczyków i wszystkich lojalistów z Irlandii Północnej. „The Guardian” radzi, by w odniesieniu do tego ostatniego regionu nigdy nie używać słowa „prowincja”, co się niektórym Brytyjczykom zdarza. Miasto w Irlandii Północnej, które nazywa się Londonderry, dla katolików jest zawsze „Derry”. Dlatego BBC, by uszanować specyfikę miejsca, kiedy relacjonuje wydarzenia z Londonderry ma nakaz najpierw użyć pełnej nazwy miasta, potem skróconej i tak naprzemiennie.

Poprawność polityczna dla prawicy

Poprawność polityczna (samo sformułowanie – uwaga – jest potępione w przewodniku językowym „The Guardian”, ponieważ, zdaniem lewicowych Brytyjczyków, jest „ohydnym prawicowym zwrotem używanym tylko po to, by mówiący je mógł się lepiej poczuć”) może jednak prowadzić do absurdu, z czego zdają sobie sprawę i jej piewcy. Niejednokrotnie kpiono z określeń, które krążą wokół jakiegoś zjawiska, nie oddając istoty rzeczy albo, co gorsza, ją ośmieszając. Takim idealnym przykładem jest określenie osoby z kiepską cerą (czy też po prostu z trądzikiem) jako „dermatologically challenged” (tłumaczenie z grubsza – „osoba z poważnym wyzwaniem dermatologicznym”) czy kogoś kompletnie pijanego – „perpendicularly challenged” („osoba, dla której szczególnym wyzwaniem jest utrzymanie pozycji pionowej”). Krytycy PC (political correctness) uważają ją za formę cenzury, entuzjaści – za narzędzie służące do ochrony różnych mniejszości (etnicznych, narodowych, religijnych, seksualnych). Być może jednak to tak w istocie kwestia wrażliwości mówiącego. A że nie wszyscy są wrażliwi, może lepiej pokazać im i przypominać, że coś, co mówią, może kogoś urazić czy skrzywdzić. Oczywiście przesada w żadną stronę nie jest zalecana.

February 2009 | luty 2009 | 37

LINKcafé

Helena Kubajczyk jest absolwentką Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu. Wielbicielka sztuki wszelakiej, również kulinarnej. Obecnie mieszka w Międzyzdrojach.

Torcik Walentego

Wraz z lutym na horyzoncie pojawia się okazja dla dwojga na spędzenie wspólnego czasu nieco inaczej niż w resztę zimowych dni. Święto Walentego – świętem zakochanych. W związku z tym nie pozostaje mi nic innego, jak zaproponować naszym Czytelnikom „Torcik Walentego” - ciasto czekoladowe, o tyle niezwykłe, że do upieczenia go nie potrzebujemy mąki. SKŁADNIKI: 5 jaj 200 g cukru 200 g gorzkiej czekolady (dobrej gatunkowo) 250 g margaryny 150 g mielonych orzechów laskowych

Przyrządzanie ciasta zaczynamy od przygotowania tzw. kąpieli wodnej do rozpuszczenia czekolady wraz z margaryną. Do tego potrzebne nam będą dwa garnki, większy i nieco mniejszy. W większym podgrzewamy niewielką ilość wody, a mniejszy wstawiamy do środka, tak by jego uchwyty opierały się

na krawędzi większego, a woda nie sięgała dna mniejszego. W ten sposób dokładnie rozpuszczamy czekoladę na parze wraz z margaryną, nieustannie mieszając i nie dopuszczając do wrzenia. Dzięki temu czekolada nie zetnie się, będzie mieć idealnie gładką konsystencję. Pozostawiamy do ostygnięcia. Oddzielamy białka od żółtek. Żółtka ucieramy z cukrem do białości w sporej wielkości misce. Gdy cukier się rozpuści (a rozpuści się szybciej, jeżeli jajka przed użyciem ogrzeją się do temperatury pokojowej), masa zwiększy nieco swoją objętość i będzie przyjemnie puszysta, dodajemy po łyżce naszą

czekoladę. Po wymieszaniu dosypujemy mielone orzechy i dodajemy ubite białka. Należy je domieszać zwykłą łyżką, żeby piana nie opadła zanadto ( by była naprawdę sztywna, ubijamy ją w bardzo czystej misce, gdyż najdrobniejsza ilość tłuszczu bądź żółtek uniemożliwi nam to). Tak przygotowaną masę wylewamy do średniej wielkości okrągłej formy, uprzednio wykładając jej dno papierem do wypieków oraz smarując spód i boki masłem. Ciasto pieczemy około godziny w temperaturze 170 – 180 stopni Celsjusza. Z doświadczenia wiem, że nie ma dwóch tak samo grzejących piekarników, więc uważajmy, żeby ciasto

Fot. H. Kubajczyk

nie zaczęło się palić. Gdy mamy wątpliwości, czy już jest upieczone, należy wsunąć drewniany patyczek w środek i po wyjęciu upewnić się, że jest czysty. Należy zrobić to szybko i zwinnie, by, po pierwsze, nie poparzyć się, po drugie, zbytnio nie wychłodzić piekarnika, gdyż ciasto może opaść. Torcik wykładamy spodem do góry. Po zdjęciu papieru posypujemy całość gorzkim kakao. UWAGA: Zapewniam, że torcik ze

swoją ilością czekolady i orzechów, podany z lodami bądź bitą śmietaną, doda wigoru i ochoty nie tylko na sport w terenie.

Ciekawe porady na temat życia na Wyspach znajdziesz na

www.linkpolska.com Praca | Dom | Dzieci | Edukacja | Zdrowie | Żyj lepiej | Motoryzacja | Policja | Ważne adresy 30 | lipiec 2008 | July 2008

LINKcafé

4 1

3 2

7 8 5 4 8 3 5 2 7 6 2 5 9 6

7 4 6 2 3 8 8 1 4

Miłosny

maraton

Dzień Świętego Walentego, patrona chorych na padaczkę, podagrę, nerwicę, pszczelarzy, szaleńców, połączonych prawdziwą przyjaźnią i zakochanych obchodzi się już niemal na całym świecie. Równocześnie ze wzrostem jego krytyków, rośnie też pomysłowość osób pragnących urozmaicić czas tego miłego święta. I tak, jeśli tylko mamy ochotę, możemy uczestniczyć w zaślubinach słoni, które odbywają się w tym dniu w Tajlandii, udając się na Filipiny wziąć udział w maratonie pocałunku, w Malezji wraz z wybrankiem/ą być zakuci w miłosne kajdany, zaś jeśli planujemy ślub, to tylko w Austrii. Tam, korzystając z przejażdżki zabytkową dorożką, przy dźwiękach orkiestry zostanie nam wręczone 15 tys. szylingów na dobry początek małżeńskiego pożycia.

Hasło oraz imię i numer telefonu prosimy przesyłać pod adres: Rozrywka, Link Polska Magazine, 1a Market Place, Carrickfergus BT38 7AW lub [email protected]

Zwycięzcą losowania styczniowej krzyżówki (aforyzm Andrzeja Monastyrskiego, Klika i klaka wszędy jednaka) została Pani Magdalena Wolska.

Gratulujemy!

Albert Camus

6 3 7 2 3 7 8

8

Rozwiąż krzyżówkę i wygraj nagrodę niespodziankę! Cytat miesiąca Dopiero w samym środku zimy przekonałem się, że noszę w sobie niepokonane lato.

Sudoku

Należy wypełnić diagram w taki sposób, aby w każdym wierszu, w każdej kolumnie i w każdym dziewięciopolowym kwadracie 3x3 znalazły się cyfry od 1 do 9. Cyfry w kwadracie oraz kolumnie i wierszu nie mogą się powtarzać.

RYSUNEK: DOROTA MAZUR

Dorota Mazur, absolwentka liceum plastycznego w Szczecinie i komunikacji wizualnej Politechniki Koszalińskiej. Pasjonatka rysunku i tańca. Od niedawna mieszkanka Poznania.

www.linkpolska.com

February 2009 | luty 2009 | 39

2000

produktów! Atrakcyjne ceny! Serdecznie zapraszamy!

NOWOŚĆ:

PACZKI DO POLSKI

- w 9 dni roboczych - £1,20 za 1 kg + £3 ubezpieczenie - od 1 do 10 kg ta sama cena - paczki do 31,5 kg Paczki prosimy przynosić do wtorku każdego tygodnia.

Przeprowadzki do Polski i z Polski ! POLSKIE SKLEPY ZALL:

USŁUGI PIENIĘŻNE:

Sklepy Zall uruchomiły nową usługę płatności rachunków w Polsce z Wielkiej Brytanii. Koszt takiej usługi tylko £5 -opłata za Polsat Cyfrowy i Cyfrę Plus -kredyty i różne inne opłaty w Polsce

140 VICTORIA ROAD DD1 2QW DUNDEE TEL.: 01382228964 187 SOUTH STREET PH2 8NY PERTH TEL.: 01738444885

SKLEPY ZALL są oficjalnym sponsorem F.C. Polonia Dundee

Wszystkie informacje można znaleźć na stronie

lub w sklepach

www.polskisklepzall.com.pl

Szukasz tanich rozmów? Jeśli lubisz czêsto dzwoniæ do Polski i szukasz konkurencyjnej oferty, to tu mo¿esz zrobiæ to za 3p za godzinê! Jeśli chcia³byś na ¿ywo ogl¹daæ osobê, z któr¹ rozmawiasz, to mo¿esz to zrobiæ poprzez dostêpny jedynie w naszej sieci, zaawansowany technologicznie

videophone – dostêpny nied³ugo równie¿ i w Polsce.

Jed en

ob raz

jest

wa¿ niej

szy n

i¿ tys

i¹c s³ ów...

Szukasz dodatkowej pracy?

A jeśli przy tym wszystkim chcia³byś zarabiaæ za ka¿dym razem, gdy Twoi znajomi lub bliscy, ich znajomi i przyjaciele u¿ywaj¹ telefonu, Internetu lub swojej komórki, bez wzglêdu na to gdzie jesteś, co robisz i nawet wtedy, gdy śpisz, miesi¹c po miesi¹cu, rok po roku... Zadzwoñ, a udzielê Ci informacji na temat us³ug i niepowtarzalnej mo¿liwości pracy na w³asny rachunek, reprezentuj¹c miêdzynarodow¹ firmê telekomunikacyjn¹. Doświadczenie i jêzyk angielski nie s¹ wymagane.

Tel.: 0770 693 0294

W ofercie tradycyjne polskie wędliny, wieprzowina, duży wybór produktów. Świeże dostawy z Polski raz w tygodniu!

Gwarantujemy konkurencyjne ceny!

Zapraszamy do polskiego klubu sportowego PIAST LURGAN piłka nożna, koszykówka, siatkówka 25a Union Street, Lurgan BT66 8DY Tel.: 07851768045, 07922259099

ZAPRASZAMY! Pon.-Pt. 9:00-20:00 Sobota: 10:00-20:00 Niedziela: 11:00-18:00

Sklepy Polonia to jedyne polskie sklepy na terenie Newry i Dungannon!

sklepy

POLONIA

Zapewniamy: * najtańszą na rynku usługę przekazu pieniędzy na konta w Polsce, dzięki współpracy z firmą Easy Send * miłą i fachową obsługę, korzystne ceny * częste dostawy świeżych produktów Adresy sklepów: Newry: 28 Water Street / Dungannon: Market Square

Jeśli miałeś wypadek w Irlandii Płn., Anglii lub Szkocji - nie z Twojej winy

1 6.5 p

on elef Na t onarny j stac lski o do P

on elef Na t órkowy kom lski o do P

p

Z Twojej komórki wyślij sms o treści

HALO

na numer 80556, by otrzymać 5 funtów na rozmowy na numer 84459, by otrzymać 3 funty na rozmowy

text-n-talk.com Full instructions and access numbers will be sent to you by text. Ask bill payer’s permission. Calls charged per minute. Reverse billing service. Calls to 020 number cost mobile standard rate to a landline or may be used as part of inclusive mobile minutes. Calls to mobiles may cost more. A connection charge equal to the rate per minute for the relevant destination is charged on each call. This is an Auto credit service. To stop auto credit text STOP to number you initially text to. Credit lasts 90 days from first use.

Słowacja 3p Litwa 3p Litwa tel.kom. 9p Słowacja tel.kom. 11p

SZKOŁA JĘZYKA ANGIELSKIEGO “EFECT” Angielski 4 razy szybciej! CENISZ SWÓJ CZAS? PRZYJDŹ DO NAS

• • • • •

Metoda Metoda CallanaCallana

SZYBKIE EFEKTY GWARANCJA SUKCESU MAŁE GRUPY (DO 10 OSÓB) LEKCJE PRÓBNE BRAK ZADAŃ DOMOWYCH

WWW.EFECT.CO.UK email:[email protected] tel: 07521988954 Ravenhill Business Park Ravenhill Road, Belfast

ogłoszenia społeczne

I K Ł Y S E PRZ Przesyłki Polska-Irlandia Północna-Szkocja-Anglia i z powrotem Przeprowadzki Transport samochodów Zakupy w Polsce, tanio

PACK-MAN 07840478134 tel.: lub 07873145750

POSZUKIWANI: ALICJA PAKUŁA

TRANSPORT  Irlandia Północna i Republika Irlandii

POLSKA

Samochody, motory, quady, sprzęt budowlany i rolniczy, przesyłki kurierskie i inne nietypowe rzeczy

Tel.: 07599706767 07599706766

Regularny transport przesyłek Polska-Irlandia Północna-Polska

oferujemy:

bardzo atrakcyjne ceny ubezpieczone przesyłki kompleksową obsługę From DOOR TO DOOR obsługę klientów indywidualnych usługę „zamów kuriera on-line”

Wiek w momencie zaginięcia: 36 lat Ostatnie miejsce pobytu: Chester, Wielka Brytania Data zaginięcia: 26 sierpnia 2008 r. Kolor oczu: piwne Wzrost: 156 cm Znaki szczególne: brak Pani Alicja Pakuła wyjechała do Wielkiej Brytanii w 2005 roku. Od sierpnia 2008 roku nie kontaktuje się z rodziną. Kontakt: ITAKA - Centrum Poszukiwań Ludzi Zaginionych, tel.: 0801247070, 226547070 lub z polską policją. Więcej: www.zaginieni.pl.

ZAMÓW PRENUMERATĘ! Aby zamówić prenumeratę na dowolny adres na terenie Wielkiej Brytanii, Irlandii oraz innych krajów Unii Europejskiej należy wypełnić formularz zgłoszeniowy i odesłać go wraz z załączonym czekiem lub przekazem pocztowym (wystawionym na Link Polska) pod adres redakcji: Link Polska, 1a Market Place, Carrickfergus, BT38 7AW lub zadzwonić pod nr.: 028 9336 4400, aby dokonać płatności kartą.



www.islandexpress.eu

IslandExpress s.c.

tel.kom. +48 515 280 526 tel.kom. +48 515 280 527 tel.

+48 76 856 50 54

Wielka Brytania i Irlandia £15 £25

Liczba Kraje UE wydań £25 6 £35 12

Formularz zgłoszeniowy:

TATUAŻ ARTYSTYCZNY! Stuprocentowy profesjonalizm gwarantowany 17-letnim doświadczeniem. Oferuję szeroki wybór wzorów oraz realizację własnych projektów. Poprawki tatuaży i wykonywanie portretów na skórze. Atrakcyjne ceny! Robert, tel.: 07842670086, Belfast i okolice

Warsztaty Umiejętności Społecznych Chcesz być świadom samego siebie i otaczającego Cię świata? Zapraszamy! Komunikacja | Asertywność Radzenie sobie ze stresem Relaksacja | Motywacja Techniki i metody samorozwoju

Kontakt: [email protected]

Imię i nazwisko: .................................... ............................................................. Prenumerata na okres: ......................... Adres: .................................................. ............................................................. Kod pocztowy: ..................................... Telefon: ................................................ Załączam czek na kwotę: .....................

GŁOŚNOMÓWIĄCY TŁUMACZ Profesjonalne t³umaczenia i doradztwo jêzykowe w zakresie:

4Wype³nianie dokumentów 4Kancelarii Prawnych 4Dokumentów notarialnych 4Urzêdu Skarbowego 4Zasi³ków 4S¹du 4Policji 4Opieki medycznej Wspó³pracujemy ze zwi¹zkami zawodowymi, ksiêgowymi, a tak¿e z najlepszymi kancelariami prawnymi, notariuszami: PATTERSON TAYLOR & Co. JOHN G.H. WILSON & Co. Doradzamy, jak postêpowaæ w ró¿nych sytuacjach, pomagamy w wype³nianiu formularzy, zapewniamy asystê profesjonalnych t³umaczy w spotkaniach czy trudnych sytuacjach, tak¿e w terenie.

Nauczanie jêzyka angielskiego:

4Lekcje indywidualne/grupowe 4Oferty dla firm 4Specjalne kursy dla pracowników Kursy dla dzieci i m³odzie¿y przygotowuj¹ce do egzaminów brytyjskich GCSE, FCE, CAE, CPE. Przyjdź do nas, jeśli Twoje dziecko ma problemy z przygotowaniem do egzaminów!

Telefon kontaktowy czynny 24 godziny na dobê:

075 140 717 48 077 845 99 378 e-mail:

hair design & beauty clinique [email protected]

ELEKTRONICZNY Potrafi nie tylko przetłumaczyć słowa i zwroty w 14 różnych językach, ale również je wymówić!

Wymowa słów i wyrażeń w 14 językach (prawdziwe głosy lektorów, wyraźny akcent i intonacja, m.in. polskie znaki, wbudowany głośnik) Ponad 366 000 haseł, 32 000 zwrotów przydatnych m.in. w podróży i w pracy Słownik: The New Oxford American Dictionary (zasób 80 000 haseł głównych) Duży PODŚWIETLANY ekran

Kalkulator, alarm, budzik, kalendarz, czas lokalny i światowy, konwersja miar, wag, walut

Radio (zakres częstotliwości 76,0 - 108,0 MHz)

Gra sudoku Cena €249 tylko €199! + koszty przesyłki

Tel.: 086 317 0869, 086 258 0704 Obsługiwane języki: angielski, niemiecki, francuski, hiszpański, włoski, polski, czeski, słowacki, węgierski, ukraiński, bułgarski, rumuński, chorwacki, rosyjski

210x148_TTV_LINK POLSKA_3897_polPage 1 22/07/2008 13:09:52

BEZ NOWEJ KARTY SIM

BEZ UKRYTYCH OPLAT

:\ELHU] C

M

Y

CM

MY

CY

CMY

K



& 1 po £5 kredytu T-Talk. Nastêpnie wybierz numer docelowy i #. Poczekaj na po³¹czenie. Do³aduj T-Talk z komórki wybierz Do³aduj T-Talk przez internet** 0208 497 3897 & 1 po £5 kredytu. na www.auracall.com/glosik

Polska

2p/min

1.6p/min

Polska

7p/min

5.5p/min

Sáowacja 2p/min

1.6p/min

Czechy

1p/min

0.8p/min

USA

1p/min

0.8p/min

www.auracall.com/glosik

Do 27% extra kredytu ZA DARMO jeĤli do³adujesz konto przez INTERNET

Infolinia: 020 8497 4698

Tanie Rozmowy!

*T&C’s: Ask bill payer’s permission. Calls charged per minute. Charges apply from the moment of connection. Calls to the 020 number cost mobile standard rate to a landline or may be used as part of bundled minutes. Calls made to mobiles may cost more. Connection fee varies between 1.5p & 15p. Text AUTOOFF to 81616 (std SMS rate) to stop auto-top-up when credit is low. **Pence a minute quoted are based on extra credit gained from £20 minimum top-up online & on first call. This service is provided by Auracall Ltd. Agents required, please call 084 4545 3788.

u m o d o d ń o w Dz

do Polski

o

z tel. stacjonarneg

2 p/min już od

Po prostu wybierz 084 4831 3897

następnie wybierz numer docelowy Polska Niemcy Słowacja Irlandia

tel. komórkowy tel. stacjonarny tel. stacjonarny tel. stacjonarny

Infolinia: 087 0041 3897

7p/min - 087 1412 3897 2p/min - 084 4831 3897 3p/min - 084 4988 3897 3p/min - 084 4988 3897

www.auracall.com/link

To proste… Spróbuj teraz!

T&C’s: Ask bill payer’s permission. All prices are per minute & include VAT. Calls billed per minute. Charges apply from the moment of connection. Calls made to mobiles may cost more. Minimum call charge 5p by BT. Cost of calls from non BT operators & mobiles may vary. Check with your operator. This service is provided by Auracall Ltd. Agents required, please call 084 4545 3788.

Fotokasty - krótkie formy multimedialne łączące reportaż fotograficzny i dźwiękowy

Fotokasty dostępne na: