konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs

konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs   „Przed projektem/po projekcie – Czy coś się zmieniło w Waszych środowiskach...
1 downloads 2 Views 281KB Size
konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs  

„Przed projektem/po projekcie – Czy coś się zmieniło w Waszych środowiskach?”         Zmiana nawet w M.A.F.I.I pożądana!       

 

 

 

 

 

 

Zespołowi Równać Szanse, płonąc w podzięce 

  „Ludzie, którzy zmienili świat, nigdy nie osiągnęli tego przez zmianę urzędników, ale zawsze  wlewając nowego ducha w naród” – rzekł niegdyś  Napoleon Bonaparte. Rzekł, minęło kilka wieków,  a  owa  myśl  nadal  jest  aktualna.  Może  jeszcze  bardziej  niż  wówczas,  gdy  wypowiadał  ją  wojownik                       i cesarz w jednej osobie. Wystarczy wspomnieć mnożące się korupcje wśród urzędników, słowne walki  ludzi, których wybrano do reprezentacji kraju… „Smutno mi, Boże” – zawołałby niejeden z  Polaków,  „Tylko  usiąść  i  płakać”  –    być  może  dodałoby  kilku  innych,  ale  czy  użalanie  się  przyniosło  kiedyś  pozytywną  zmianę?  Wątpliwe.  Jednak  skoro  ja  nie  mam  władzy  ani  stanowiska,  to  cóż  mogę?  Niewiele? Czy to znaczy, iż na  nowe jest zbyt późno? Ja i inni mieszkańcy polskiej  (a może  nie tylko  polskiej)  ziemi  mamy  pozwolić,  by  mafijne  zło  lub  wygórowane  ambicje  despotycznych  ludzi  były  wyznacznikiem naszego bytu? Pierwszą odpowiedzią mogą być słowa Yannis Ritsos: „Nie przyszliśmy  na  świat  tylko  po  to,  by  umrzeć”,  ja  dodam,  „…lecz  i  po  to,  by  sprawiać,  żeby  godność  jednego  człowieka równała się godności drugiego człowieka; po to, by każdy z nas miał równe szanse na życie,  na  dobry  start”.  Albowiem  nie  jest  pożądane,  aby  na  pytanie:  „Co  słychać?”,  odpowiadać  bez  zastanowienia:  „Jakoś  leci”,  lecz  po  prostu  wziąć  los  w  swoje  ręce,  by  dokonać  zmiany.  To  takie  powszechne  powiedzenie,  lecz  mądre,  a  jak  zauważył  Wniston  Churchill:  „Żadna  mądrość  nie  jest  nowa”.  Tkwi  w  ludziach  od  wieków,  trzeba  ją  tylko  wydobyć  na  światło  dzienne,  odkurzyć  z bibliotecznego pyłu wieków.     

Kim jestem na co dzień?  Jestem pedagogiem. Z niemałym bagażem różnorakich doświadczeń. Moja praca jest  realnością,  a  moje  stanowisko  –  istniejącą  rzeczywistością.  Czy  jednak  biurko,  regały                     z dokumentami, księgozbiorem i sala lekcyjna stanowią cały mój warsztat, czy to wystarczy,  abym  efektywnie  wykonywała  swój  zawód?  A  ja,  mój  wysiłek,  moje  działania  –  czy  także  zaliczają  się  w  poczet  warsztatu  pracy?  Kim  właściwie  jestem?  Jakie  zajmuję  stanowisko?  Urzędnicze.  A  co  znaczy  słowo  urzędnik?  Jestem  nauczycielem,  drogowskazem,  bo  „Dzieci  rodzą  się  ze  skrzydłami,  nauczyciele  pomagają  im  je  rozwinąć”.  Cokolwiek  nie  napiszę,  na  pewno  jestem  Człowiekiem,  a  także  głosem  wspierającym,  doradczym,  fachowym,  kierującym myśli innych na to, co może okazać się dla nich całym sensem życia. Hmm… czyli  jestem niejako strażnikiem działań innych ludzi? Ależ to odpowiedzialność! Moim marzeniem  jest równość ludzi, brak wojen, nawet tych słownych. Utopia? Być może w części, lecz choć  życie  pisuje  scenariusze,  to  pióro,  długopis  czy  klawisze  komputerowej  klawiatury  1 | S t r o n a    

konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs  

obsługiwane są ręką człowieka, a tą kieruje mózg. Wzięłam więc i ja jedno z tych narzędzi, by  z  istniejących  „materiałów”  w  moim  lokalnym  środowisku,  stworzyć  zapis  pachnący  optymizmem.  „Książka  jest  lustrem”  tego,  co  dzieje  się  wokoło  nas.  A  chcę,  by  było  optymistycznie.  I  napisałam  coś,  czemu  nadałam  tytuł:  „Zmiana  nawet  w  M.A.F.I.I  pożądana!”.   Tytuł  prowokacyjny,  gdyż  mafia  na  ogół  kojarzy  się  źle.  A  czy  utarte  opinie  i  przyzwyczajenia  można  zmienić?  I  czy  aby  na  lepsze?  A  jeśli  się  nie  uda?  Większość  ludzi  wybierze znane zło, twierdząc, iż: „Lepszy swój wróg niż cudzy przyjaciel”. Tak, ludzie na ogół  boją się nowego, niepewnego losu. Tymczasem ja, duch niepokorny od lat, często wybieram  zmianę.  Tak  było  i  w  tej  przygodzie,  o  której  chcę  teraz  snuć  rozważania.  Dlaczego?   Bo  serce  mnie  boli,  gdy  pytam  czasem  w  szkole  o  zainteresowania  i  słyszę  od  młodych  powtarzające się słowa: ekran komputera, ekran telewizyjny, ekran kinowy, ekran… Brak tu  człowieka,  samotnia...  Dobrze,  że  w  ogóle  mają  zainteresowania,  ale  ekran  dający  gotową  wizję, to zabójstwo dla wyobraźni. A młodzi powinni ją mieć, powinni doceniać jej istnienie …   i istnienie drugiego człowieka. Kto ma im o tym powiedzieć? Rodzice, pedagodzy, więc i ja.  Moja  praca  polega  na  motywowaniu  młodzieży  do  aktywności  (motywacja  pochodzi   z  łacińskiego  movere,  co  oznacza  ruszać  się),  na  uświadamianiu  im  rzeczywistości,  na  pobudzaniu  do  twórczości.  A  to  wszystko  w  sumie  kreuje  ich  teraźniejszość,  mającą  za  cel  przygotowanie  nastolatków  do  wkroczenia  w  dorosłość.  Jednak  słowo  nauczyciela  niekoniecznie  jest  tym,  którego  dziś  chętnie  się  słucha.  Winna  temu  sama  oświata,  ciągle  reformowana  i  wprowadzająca  niemały  zamęt  w  młodych  głowach.  Testy,  ekonomia,  kontrola  dokumentów,  a  uczeń  w  tle.  I  jeszcze  wygórowane  ambicje  wielu  rodziców,  by  douczać dzieci na tzw. korepetycjach. To w sumie budzi niechęć do szkoły i tego, co się w niej  głosi. I do tych, którzy głoszą, w tym – do mnie. Powstaje pytanie: kim naprawdę jestem dla  młodych?     Potrzeba zmiany  Czy młodzieży, na ogół mającej telewizyjnych idoli, potrzeba autorytetów? Kto może  wzbudzać ich szacunek i podziw? Niejeden nastolatek za godnego naśladowania uznaje tylko  rówieśnika. Taki trudny okres rozwojowy. Może i trudny, ale „dziecku należy się największe  poszanowanie”.  Wrócę  do  wcześniej  wspomnianego  „materiału”.  Otóż  stanowią  go  nastoletni gołdapianie. „Młodzi ludzie nie wiedzą, czego chcą, ale są absolutnie zdecydowani,  by  to  osiągnąć”.  Dlatego  też  próbują  różności:  od  leniwej  bezczynności  po  zaspokajanie  ciekawości  tytoniem,  alkoholem,  trawką.  Zaś  nietrudno  o  używki  w  przygranicznym  mazurskim  miasteczku,  którym  jest  Gołdap.  Bezrobocie,  i  jakby  na  przypieczętowanie,  właśnie  w  2011  roku    „sypie  się"  fala  zwolnień  w  sektorze  oświatowym.  Samo  miejsce  piękne,  lecz  ubogie  ‐  tereny  dawnych  PGR‐ów.  Spotkania  w  centralnym  parku  na  placu,  powłóczenie  nogami  jesienią  wśród  liści,  a  zimą  wśród  zasp  śnieżnych  i  ‐  jak  mawiają  niektórzy  ‐  „szlifowanie  chodników”  stanowi  nierzadki  obrazek  w  moim  miasteczku.  A  nie  tylko młodzi „szlifują”, czasem dorośli są bardzo złym przykładem. Żenujące, ale prawdziwe. 

2 | S t r o n a    

konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs  

Jak  rzekł  Molier:  „Młodość  jest  głupia,  starość  nie  mędrsza  czasami”.  Czy  to  obraz  wszystkich? Nie.   Jest  i  młodzież  lubiąca  aktywnie  i  twórczo  spędzać  czas  wolny,  uczestnicząca                       w  zajęciach  muzycznych,  tanecznych,  fotograficznych,  plastycznych  itp.,  organizująca  przeglądy i konkursy. Propozycję kulturalną dla nich uzupełnia w mieście oferta sportowo –             ‐  rekreacyjna,  realizowana  przez  kluby  sportowe.  Młodzież  uprawia  także  sporty  związane                z subkulturą skejtów  (rolki, deskorolki itp.).   Ale  pod  moim  oknem  często  jest  zbyt  hałaśliwie  ‐  naprzeciwko  domu  jest  bowiem  mały lokal piwniczny, w którym życie nastolatków kwitnie do białego rana… I owo kwitnięcie  nie jest podobne do kwiatu jabłoni. Tym bardziej, że w pierwszych latach bieżącego stulecia  zlikwidowano  jedyne  w  mieście  kino,  a  budynek  stał  się  kolejnym  miejscem,  w  którym  panowały „tańce, hulanki, swawola”, dopóki nie nastąpiła w 2010 r. metamorfoza w pawilon  „Tesco". Do tego czasu tu śpiewano, wykrzykiwano imiona gwiazd – idoli młodych. Ci, którzy  nie  odwiedzali  tych  miejsc,  odczuli  pustkę  w  jeszcze  dotkliwszy  sposób.  Zabrano  im  nawet  obraz, a przecież młodzież jest pokoleniem obrazkowym. Jak sobie teraz poradzi? Mój umysł  w 2009 roku odnotował: „W miejscu, w którym mieszkam, potrzeba zmiany. Nie można dać  młodzieży  gotowych  autorytetów,  ale  wystarczy  wskazać  jej  drogowskaz,  by  sama  znalazła  cel, by sama kreowała się na podobieństwo tego, kogo uzna za godnego naśladowania.    Mickiewiczowskie credo     Pamiętam,  jak  przed  laty  młodzi  z  błyskiem  w  oku  zapisywali  się  na  letnie  obozy,  jeździli na wykopki, na prace społeczne... Że durne? Czasem faktycznie czyny społeczne były  bezcelowe, ale jakże jednoczyły ludzi, uczyły życia w grupie! Z upływem czasu oczy młodzieży  coraz  częściej  traciły  blask  na  hasło:  „wspólny  wyjazd”  –  większość  decydowała,  że  lepiej  rodzinnie, samochodem, wygodnie… Jedynie jeszcze ekran komputera i telewizji wywoływał  (i  wywołuje)  zaciekawienie.  Na  początku  2009  roku  rozeszła  się  wieść  o  reaktywacji  szerokiego  ekranu  dla  gołdapian,  tyle,  że  w  innym  budynku  –  w  domu  kultury.  Młodzi  wymyślili, by nie tylko kino reaktywować, ale i je tworzyć. Ówczesny dyrektor Domy Kultury  Zbigniew  Mieruński  (jednocześnie  coach  opisywanego  projektu), który  spotkał  się  z  nimi,  zaprosił  do  współpracy  i  mnie,  abym  uczyła  i  tworzyła  z  młodymi  scenariusze.  Bo  oni  chcą  kręcić  filmy…  Być  może  usłyszeli  Mickiewiczowskie  wołanie  sprzed  laty:  „Młodości  ty  na  poziomy/wylatuj”  Wspaniale,  ale  sprzęt,  stroje  to  kosztuje…    i  choć  nie  jestem  nastolatką,  także  uległam  czarowi  słów  polskiego  wieszcza,  gdyż  przemknęło  mi  przez  myśl:  „Młodości  dodaj  mi  skrzydeł”.  Wspomniałam  wówczas,  iluż  to  ja,  jako  nastoletnia  dziewczyna,  nie  zrealizowałam wspaniałych pomysłów z powodu… braku funduszy! I nie było dobrego wujka  z Ameryki, jakim jest obecnie Polsko‐Amerykańska Fundacja Wolności (darczyńca projektu  M.A.F.I.A). Nie było, a gdy zaczęła się programowa działalność PAFW w Polsce, ja byłam już  nastolatką  „z  watem”.  Owe  refleksje  uświadomiły  mi  wówczas,  że  nie  odmówię  pomocy  ‐   ‐ mogę popracować choćby społecznie, tylko brak sprzętu nadal spędzał sen z powiek. Ale co  dwie głowy, to nie jedna, a gdy sie zbierze kilka, to ho ho! Tak się stało i uradziliśmy: trzeba  wziąć udział w Ogólnopolskim Konkursie „Równać Szanse 2009”, może jeszcze w Programie  3 | S t r o n a    

konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs  

„Młodzież"...  Nie lubię przypisywać sobie cudzych zasług, więc nie ukrywam, że pomysł nie  mój.  Ale  spodobał  mi  się,  tym  bardziej,  że  przewidziano  –  w  razie  wygranej  –  i  dla  mnie  miejsce. Jak się potem okazało – przypadała mi w udziale główna rola w projekcie M.A.F.I.A  (Młodzieżowa  Agencja  Filmów  Informacyjno‐Artystycznych),  mianowicie  funkcja  koordynatora. Nie powiem – duże wyzwanie, ale gdybym się go nie podjęła, nie nastąpiłaby  żadna zmiana. W myśl zwyczajów Programu „Równać Szanse" tylko ten może opiekować się  całością działań, kto uczestniczył w szkoleniu, zaś z Gołdapi byłam to właśnie ja. Czy byłam  odważna? Tak, jeśli przyjąć definicję Pierre’a Verona: „Odwaga – sztuka bania się, aby bania  nikt  nie  zauważył”.  I  nie  był  to  strach  o  to,  że  nie  poradzę  sobie,  ale  o  wielkość  odpowiedzialności, i tej moralnej, i tej finansowej, które na mnie spoczęły. Mimo to jak nie  podjąć wyzwania, gdy w uszach brzmią słowa wieszcza: „Tam sięgaj, gdzie wzrok nie sięga…”    Spisanie planów  Tyle o zmianie, ale do tej pory dotyczyła ona przed wszystkim mojego wewnętrznego  ego,  a  na  świeczniku  zainteresowania  są  młodzi.  Pięćdziesiąt  sześć  gałek  ocznych  wpatrywało się we mnie, gdy zapraszałam do spisywania tego, co im w duszy gra. Wielu bało  się  pisać,  wytypowali  więc  przedstawicieli,  do  których  zgłaszali  swoje  pomysły.  A  w  rzece  marzeń największe to: stworzenie Gołdapskiej Kroniki Filmowej, nauczenie się profesjonalnej  obsługi  kamery,  zagranie  w  krótkometrażowej  fabule,  przeprowadzenie  wywiadów,  bycie  odważniejszym… Ktoś  powiedział: „Nie pójdę za nic w świecie do urzędu”, ktoś inny: „Nigdy  nie stanę przed kamerą, bo mnie onieśmiela”. Dalsze wypowiedzi tego typu przerodziły się   w  dyskusje,  w  wyniku  których  powstały  kolejne  cele  do  zrealizowania.  Główny  z  nich   brzmiał:  „Zwiększenie  umiejętności  planowania  w  zakresie  podejmowania  samodzielnych  decyzji  i  ich  realizacji  oraz  zmniejszenie  bariery  w  nawiązywaniu  kontaktów  społecznych   w  trakcie  rozwijania  zainteresowań  filmowych  (zdobywania  wiedzy,  umiejętności   i  tworzenia  materiałów)  metodą  działań  praktycznych  m.  in.  takich,  jak:  spotkania  integracyjne,  treningi  zadaniowe,  nagrywanie  filmów,  planowanie  i  organizację  imprez,  autopromocję  przez  28  młodych  w  wieku  15‐19  lat  z  powiatu  gołdapskiego  w  ciągu  18  miesięcy  (1.06.09‐30.11.10)”.  Czy  to  osiągnęli?  Czy  tylko  zapłonęli  na  początku  drogi?  Jak  wysoko poszybował płomień zapału?  Już na jednym z pierwszych spotkań wybrano nazwę grupy, brzmiącą w skrócie dość  groźnie: M.A.F.I.A. Ale dla młodych była radosną... I faktycznie z czasem w Gołdapi „mafijna  rodzinka”  kojarzyła  się  z  zapaleńcami,  którzy  kamerą  uwieczniali  detale  życia  codziennego.  Jednak  nie  wszystkim  to  odpowiadało  –  niektórzy  dorośli  kwitowali  poczynania  młodzieży:     „E  tam,  co  oni  potrafią,  wziąć  kamerę  i  trochę  pokręcić?  I  po  co?  Młodzi  niczego  dziś  nie  potrafią,  niczego  nie  chcą”.  Tak  bywa,  ale  nie  w  tym  przypadku.  Poza  tym  nie  osądzajmy,  zanim  nie  poznamy  przyczyny  zachowań.  Czasem  „dorośli  są  dziwni”  –  powiedział  Mały  Książę Exupere’go. Nie zawsze zadają sobie trud, by nauczyć, zaś niemal zawsze upominają                 i  krytykują.  A  w  zasadzie  to  my,  dorośli  jesteśmy  od  tego,  by  wskazać  nastolatkom  dobrą  ścieżkę  na  rozstajnych  drogach  życia,  które  Szekspir  uznał  za  teatr  i  dodał:  „Życie  nie  jest  4 | S t r o n a    

konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs  

lepsze ani gorsze od naszych marzeń, jest tylko zupełnie inne”. Faktycznie, bywa, że każdego  dnia smakuje inaczej. Ciekawe, jak odbierają to młodzi.  W tej grupie projektowej nie było szokujących nałogów, a hamulec działań stanowiła  zarówno  nieśmiałość  niektórych,  jak  i  nieumiejętność  radzenia  sobie  ze  stresem  u  innych.                 Może jeszcze trochę pogardy i typowego buntu młodych, by było inaczej niż u „wapniaków",  ale przecież „...ironiczna obojętność wita cię w twych drzwiach samotna ...".  Młodzi na ogół nie  lubią  samotności.  Czas  na  zmianę.  I  dobrze,  że  u  podnóża  wszystkiego  była  świadomość  ‐  ‐ najwyższa forma odzwierciedlania rzeczywistości, dokonująca się w umyśle. To, że ci młodzi  uświadomili  sobie  własne  defekty,  było  pierwszym  krokiem  do  sukcesu,  kryjącym  się   w  oczekiwanej  zmianie.  Sporządzenie  harmonogramu  było  już  tylko  postawieniem  kropki  nad „i”. Napisaliśmy go wspólnie, a relacje młodych świadczyły o ich emocjonalnym stosunku  do  zadań,  jak  choćby  wypowiedź  Moniki  i  Filipa  K.  „Pani  Ewa  Jurkiewicz  powiedziała,  że  trzeba pisać harmonogram i my na GG wysyłaliśmy do niej swoje uwagi, a Piotrek pomagał  go układać. I oczekiwanie! I… jest! Jesteśmy zakwalifikowani!”. Prawie euforia!    W telegraficznym skrócie o realizacji  Zadowolone oczy licealistów i gimnazjalistów jaśniały szczęściem prawie tak mocno,  jak  czerwcowe  słońce  nad  Gołdapą,  niewielką  miejscową  rzeką.  Świadomość,  iż  ktoś  wysłuchał  ich  głosu,  dał  fundusze,  by  mogli  realizować  filmowo‐dziennikarskie  marzenia,  dodawała  skrzydeł.  Pierwsze  zajęcia  wspólne  dla  wszystkich  beneficjentów,  kolejne  już              w  podgrupach:  dziennikarskiej,  aktorskiej,  montażowej  i  filmowej.  Z  zadowoleniem  obserwowałam  ich  zachowania:  gorączkowe  ruchy,  uśmiechy  błądzące  nawet  na  zamyślonych  twarzach.  „Uśmiech  jest  jak  słońce,  które  spędza  chłód  z  ludzkiej  twarzy”  –  stwierdził Wiktor Hugo. Nie mylił się, bo oto na twarzach śmiałych i nieśmiałych, odważnych   i  zakompleksionych  uczestników  projektu  nie  znalazłam  nawet  cienia  chłodu.  Energię  podsycała  myśl  o  wyjazdowych  warsztatach…  więc  jednak  chcą  jechać  grupą  i  to   z…  nauczycielem?  Jechać,  by  twórczo  pracować.  Tak,  chcieli  i  ‐  jak  się  potem  okazało  ‐  nie  żałowali.  „Warsztaty  w  Gordejkach  (w  lipcu  2009)  pomogły  mi  zaufać  niektórym  osobom,  pokazały  mi  jak  uciążliwe  są  skutki  spóźniania  się  oraz  jaka  jest  łatwa  i  ważna  praca  zespołowa”  –    mówi  Karolina.  „Krótki  czas  spóźnienia  może  zadecydować  o  mojej  opinii  wśród  znajomych,  nauczycieli  i  nie  tylko.  Dowiedziałem  się  też  dużo  o  zaufaniu.   Postanowiłem, że nie chcę się spóźniać”‐ dodaje Mateusz. To pierwsze ważne zmiany, jakie  dokonały się w tych młodych obywatelach Gołdapi, „zrzeszonych” w M.A.F.I.I. Ale nie od razu  Kraków  zbudowano.  Niektórzy  mieli  tylko  słomiany  zapał,  inni  pracowali  za  dwóch,  może…  trzech? Laury zaś otrzymywał cały zespół. Szukano wyjścia z tego labiryntu i znaleziono! Sami  młodzi  motywowali  się  wzajemnie  –  aż  miło  było  poobserwować.  Dość  wspomnieć  zabawową  formę  relacjonowania  własnych  dokonań  przed  grupą  połączoną  z…  papierem  toaletowym!  Młodzi  to  potrafią  wymyślać!  Ale  zaraz…  potrafią..?  Czyli  już  obudzona  wyobraźnia, zatem kolejny sukces!    Od  samego  początku  tworzyli  materiał  do  kronik.  I  stanęli  na  wysokości  zadania:  prowadzili  wywiady,  nagrywali  dokument…  Wśród  starszych  mieszkańców  nastąpiło  5 | S t r o n a    

konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs  

poruszenie  –  w  ich  mieście  jest  kronika  filmowa,  ich  kronika  gołdapska.  Skąd  wzorce   i umiejętności? Trener warsztatów filmowych i montażowych Tadeusz Krzywicki pokazał im  dawną Polską Kronikę Filmową. Jeszcze nie do końca „upieczeni” młodzi filmowcy nakręcali,  „dziennikarze"  pisali  komentarz,  „aktorzy”  pracowali  nad  dykcją,  „montażyści”,  oprócz  składania  materiału,  dobierali  podkład  muzyczny.  A  rodzice  tych  twórców,  zaproszeni  na  spotkanie, pękali z dumy i ze... zdumienia! Oto ich dzieci tworzą dokumenty z życia lokalnego  społeczeństwa.  I  to  nie  jest  byle  co.  Oglądalność  w  Gołdapi  trudna  do  ustalenia,  ale   w  Internecie  (gdyż  i  tam  znajdują  się  comiesięczne  kroniki)  biła  i  bije  rekordy...  cyferki  powodują  samozadowolenie  zarówno  gimnazjalistów,  jak  i  licealistów.  Oni,  już  w  pełni  świadomi celu projektu, wiedzą, że nie tylko o ich pasje tu chodzi. Oni po prostu zaistnieli   w społeczeństwie dorosłych jako tacy, którzy coś potrafią. Tego, czego się nauczą, nikt im  nie  odbierze,  a  chcieli  poprawić  swoje  społeczne  „notowania”  w  zakresie  umiejętności  działania  w  grupie,  publicznego  zbierania  głosu,  zwiększenia  samodzielności    i  odpowiedzialności  za czyny  i  słowa.  Tak  też  się  stało  na  przełomie razem  spędzonych  18  miesięcy. Razem ‐ magiczne słowo, razem spędzili nawet „mafijną” wigilię.  Debatując w myślach o zyskach młodych gołdapian, należy powiedzieć, jak je osiągali.  Istotne  jest,  że  oprócz  stałych  zajęć  z  filmowania  i  dziennikarstwa,  uczestniczyli   w  warsztatach:  muzyczno‐relaksacyjnych,  interpersonalnych,  aktorskich,  a  także   w  wyjazdowych  plenerach  i  warsztatach,  rozwijających  ich  zdolności  i  ukazujących  nowe  możliwości.  Ale  najważniejsze,  co  było  i  co  trwa  –  młodzi  aktywnie  uczestniczą  w  życiu  własnego  środowiska  –  nawiązane  kontakty  z  Domem  Kultury  (DK),  zaowocowały  po  projekcie  stażowaniem  dwóch  uczestników  M.A.F.I.I  w  DK.  Niestety,  znane  Polakom  „zaciskanie  pasa”  (względy  ekonomiczne)  m.in.  spowodowały,  iż  dziś  jeden  uczestnik  M.A.F.I.I  pracuje  w  DK.  Ale  ja  wiem,  iż  dba  o  to,  by  dokumentowanie  życia  środowiska  gołdapskiego  nie  zginęło  z  ekranu  kina  ani  nie  straciło  na  jakości.  Pomimo  zmiany  tytułu  kronik,  pomimo  zakończenia  działań  projektowych,  to  projekt  w  pewnym  sensie  trwa...  Ludzie dalej przed seansem filmowym oglądają gołdapskie kroniki.     Młodym  nieobca  jest  współpraca  z  różnymi  szkołami  i  przedszkolem,  udział   w  dożynkach  w  pobliskich  Baniach  Mazurskich.  Dokumentowali  wiele  imprez,  a  przy  tym  świetnie  się  bawili.  „To  nie  takie  straszne  iść  do  urzędu”  –  mówią  dzisiaj.  Podczas  trwania  projektu prowadzili swoją stronę internetową (http://www.mafia.mlodagoldap.info), ale ich  kroniki znaleźć można pod niejednym wirtualnym adresem. W czasie działań projektowych  mieli  też  poczucie  własności  i  wspólnoty  –  ich  kamera,  ich  dyktafon,  ich  kroniki,  ich  film…   i pamiętne słowa burmistrza Gołdapi: „To świetna sprawa te kroniki”. Młodzi ludzie w swoim  miasteczku są już rozpoznawali. „Młodzieżowa Agencja Filmów Informacyjno‐Artystycznych  to chyba jedyny tego rodzaju projekt w Polsce”  – mówi  Piotr W. ‐ ale ja wiem, że są tacy,  którzy  chcą  nas  naśladować"  (to  kolejny  dowód,  że  działania  młodzieży  obrały  dobry  kierunek,  że  służą  budowaniu  wartości  między  młodymi  ludźmi  i  są  atrakcyjne  dla  nastolatków).  Młodzieżowy  lider  M.A.F.I.I  dodaje:  «Nigdy  nie  widziałem  grupy  tak  zróżnicowanych  ludzi,  którzy  w  momencie  realizacji  konsolidują  się,  by  stworzyć  coś  innowacyjnego i nowego jak na region, w którym mieszkamy. Gdy ostatnio oglądałem dawne  6 | S t r o n a    

konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs  

gołdapskie filmy i widziałem zadowolone twarze twórców, pomyślałem: „Tak będzie i z nami  za  kilka,  kilkanaście  lat”,  i  to  jest  piękne.  Tworzymy  kawał  ciekawej  historii  naszej  małej  ojczyzny».       Czas na fabułę...    Nie tylko dokument był wymarzonym celem mafijnych filmowców ‐ kroniki kronikami,  ale skoro fantazja już pobudzona, to czas dać jej upust. I rzeczywiście, już  w zaawansowanej  fazie  projektu,  fala  wyobraźni  znajduje  ujście  w  wymyślaniu  śmiesznych  historii,  spisanych   w formie scenariuszy filmowych, krótkich, aczkolwiek dopracowanych. Na przeniesienie ich  na  taśmy  filmu  potrzebny  był  kontakt  całodobowy,  kilkudobowy.  Tydzień  wyjazdowy  miał  bazę  w  Zielonowie.  Nie,  nie  chodzi  o  kolor  „myśli”,  lecz  wspaniałe  miejsce  na  ziemi  warmińskiej,  miejsce  tajemnicze,  relaksujące  i  odpowiadające  młodym  pomimo  braku  dostępu  do  komputera.  Znów  coś  dla  młodych?  Ależ  tak  ‐  miejsce  wytężonej  pracy!  Był  to  naprawdę wyczerpujący, ale i satysfakcjonujący, tydzień sierpnia w 2010 roku. Przenoszę się  tam myślami... i widzę, jak w małej wioseczce nieopodal Olsztynka pojawiają się niecodzienni  lokatorzy: żywe lalki Barbie, dużo nietutejszych młodych, i nie tylko młodych. Jednym z nich  jest  Piotr  Witaszczyk,  pracujący  na  co  dzień  z  młodzieżą  ełcką  ‐  animator  kultury,  reżyser,  trener i tancerz w jednej osobie, do tego znany w Europie. Do ośrodka Szkolnego Schroniska  Młodzieżowego  codziennie  dowożą  catering.  To  dla  tych  gości  schroniska,  które  nie  jest  typowe,  albowiem  tworzą  go  wypoczynkowe  domki  i  to  na  tyle  atrakcyjne,  że  obecnie,   w 2011 roku,  mają już innego właściciela (oczywiście za atrakcyjną cenę).  Na łąkowym dywanie padają strzały, nad pobliskim jeziorem chłopiec ofiaruje polny  bukiet dziewczynie zupełnie innej niż zamierzał, bo tamta nie przyszła. Lecz nie ma łez, bo po  skończonych  zdjęciach  do  teledysku,  młodzi  relaksują  się  letnią  kąpielą.  To  nie  koniec  filmowych  ujęć.  W  jednym  z  gospodarstw  w  sąsiednich  Gryźlinach,  uczestnicy  projektu  zawierają bliższą znajomość ze zwierzętami domowymi od kury po konia. Rozbrykany źrebak  tak przestrasza „Barbie”, że dziewczyna nie gra, lecz naprawdę ucieka przed jego igraszkami.     Mija dzień po dniu. Oprócz tworzenia krótkich filmów fabularnych beneficjenci mają  warsztaty, i aktorskie, i interpersonalne, i... wiele można by jeszcze pisać na ten temat, ale  istotniejsze  są  efekty.  I  znów  pojawia  się  słowo:  zmiana.  Czy  dotyczy  tylko  miejsca  organizowanych zdarzeń? Nie, nie tylko... Młodzi już bez pomocy dorosłych zwracają sie do  tubylców,  gdy  coś  im  potrzebne,  np.  obora  wraz  z  inwentarzem.  Bariera  niepewności  i  strachu  przed  publicznym  wystąpieniem  już  przełamana  u  wszystkich  uczestników  M.A.F.I.I    To  oni  proszą,  załatwiają,  dziękują  i  zapraszają  na  galę  wieńczącą  projekt.  Po  powrocie  do  Gołdapi  tworzą  gadżety  dla  gości  i  siebie  (zakładki  do  książek),  drukują  zaproszenia,  roznoszą  i  rozsyłają.  Nie  boją  sie  krytyki,  chcą  pokazać  światu  (temu  najbliższemu przede wszystkim),  czego sie nauczyli, co stworzyli, jacy są w porównaniu do  czasu przedmafijnego. Bowiem, jak twierdzi Mark Twain, „Za dwadzieścia lat bardziej będziesz  żałował  tego,  czego  nie  zrobiłeś,  niż  tego,  co  zrobiłeś.  Więc  odwiąż  liny,  opuść  bezpieczną  przystań.  Złap  w  żagle  pomyślne  wiatry.  Podróżuj,  śnij,  odkrywaj".  Dla  młodych  gołdapian  jedna z takich podróży przybrała imię: M.A.F.I.A.  7 | S t r o n a    

konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs  

  Mafijne zyski i echo projektu  Świętowanie projektu wyznaczono na listopad 2010 roku. To był jesienny dzień ważny  dla  wielu  gołdapian,  nie  tylko  dla  samych  beneficjentów.  A  wnioskuję  tak  z  faktu,  iż  sala  widowiskowa,  w  której  imprezowano,  nie  świeciła  pustakami.  Młodzi  czuli  się  jak   w  prawdziwej  telewizji  na  rozdaniu  Oskarów.  Bo  i  tu  były  statuetki  lśniące  kolorem  złota,  każda  z  imiennym  wpisem.  Stali  na  scenie  na  wpół  dumni,  na  wpół  bladzi,  z  błyskiem   w  oczach.  Grali  ostatni  film  ‐  na  żywo.  Ale  scenariusz  przygotowywali,  jak  wcześniejsze  fabuły.  Nieobce  im  dziś  pojęcia  scenopis,  plan  amerykański,  półpełny,  pełny...  i  wiele  innych,  przedtem  zupełnie  jak  z  kosmosu.  Teraz  są  fachowcami,  gwiazdami,  głównie  tego  wieczoru.  Teraz  oni  są  żywą  reklamą  swojego  miasteczka,  a  wśród  gości  nie  brakuje  włodarzy miasta...  Krótka  scenka  o  mafijnej  rodzince,  wędrujące  gadżety,  cukierki  w  papierkach   z  projektowym  logo  M.A.F.I.I,  wręczane  statuetki  i  wjazd  płonącego  tortu  w  kształcie  filmowej kamery. Błysk fleszy. I słowa burmistrza płynące ze sceny o wielkiej zmianie, którą  ten  projekt  wprowadził  w  gołdapską  kulturę,  o  nadziei  na  kontynuację  działań  projektowych,  przynajmniej  w  zakresie  tworzenia  kronik  filmowych,  o  dumie   z  nastolatków  gołdapskich,  o  uznaniu,  o  dojrzałości  młodych,  ich  otwartej  na  świat  postawie  i  osiągnięciach  nie  tylko  filmowych.  Wiara  w  młodych  ‐  to  najsilniej  zostało  zaakcentowane,  warto  dodać  w  tych  młodych,  których  poznano  jako  M.AF.I.Ę  od  kronik.   Bo gołdapianie uwierzyli w inną młodzież, w taką, która niekoniecznie „szlifuje” niepotrzebne  ścieżki  w  centrum  miasta.  Potwierdza  to  sondaż  przeprowadzony  na  ulicach  Gołdapi  w  drugim  roku  wyświetlania  kronik  w  Kinie  „Kultura”.  Beneficjenci,  pojawiając  się   z mikrofonem w różnych zakątkach Gołdapi, stawiali pytania: „Co pan/i sądzi o gołdapskich  kronikach  filmowych?  Czy  są  one  społeczeństwu  potrzebne?”  Ponad  90%  wypowiedzi  wykazało, iż bez nich dziś brakowałoby w Gołdapi jakieś cząstki kulturotwórczej, społecznej.  Dorośli są wdzięczni, część z nich cieszy fakt, iż sami zostali uwiecznieni na taśmie filmowej  kroniki. Są dumni z tej części młodzieży. A młodzież?   Młodzież  szeroko  się  uśmiecha,  przyjmuje  krytykę  od  zadowolonych   i niezadowolonych, cieszy sie życiem i bogactwem, które posiadła w wyniku uczestnictwa   w tym projekcie i dalej snuje marzenia, bowiem zgodnie z dewizą Paula M. Zulehnera „Kto  nie  ma  odwagi  do  marzeń,  nie  będzie  miał  siły  do  walki”,  do  przemieniania  rzeczywistości.  Dziś gołdapska młodzież potrafi już realizować marzenia. Tego nauczyli sie jako M.A.F.I.A. Co  jeszcze  robią  byli  beneficjenci?  Część  studiuje,  jeden  dalej  produkuje  kroniki  ‐  przejął  inicjatywę  i  moją  funkcję  koordynatora,  a  że  zajmuje  sie  tym  niemal  jak  zawodowiec,  rzec  można:  „uczeń  przerósł  mistrza”.  Niektórzy  „mafiozi”  wyjechali  do  szkół  średnich  poza  Gołdap  i  tam  „sprzedają”  umiejętności  aktorskie  w  teatralnych  kołach  zainteresowań.  Większość  jednak  pozostała  w  Gołdapi,  ale  w  porównaniu  do  lat  wcześniejszych,  nie  stanowią  tła  wydarzeń,  lecz  je  tworzą.  Choćby  przez  uczestnictwo  w  koncertach,  choćby  przez  bytność  w  urzędach,  choćby  przez  to,  że  są  dziś  mądrzejsi,  bogatsi  w  wiedzę   i doświadczenie.   8 | S t r o n a    

konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs  

Gołdap  uległa  metamorfozie.  W  porównaniu  do  czasu  sprzed  realizacji  projektu  M.A.F.I.A    przybyła  jej  obwodnica,  nowy  budynek  straży  pożarnej,  obecnie  przeobraża  się  serce  Gołdapi  ‐  centralny  plac  Zwycięstwa.  Pomagają  środki  zewnętrzne,  w  tym  kredyty.  Miasto pięknieje z każdym miesiącem. Głównie dla młodych. I oni o tym wiedzą, gdyż to oni  rejestrowali  te  fakty  okiem  kamery.  Poczuli  wówczas  lokalny  patriotyzm,  oby  pozostał  na  zawsze.  Bo  stając  sie  Europejczykiem,  nie  można  zapomnieć,  iż  jest  się  Polakiem.   I w przyszłości może sprawiać, by słowo: „Polak” brzmiało dumnie.    Na  koniec  nie  postawię  peunty,  lecz  pytanie:  Co  z  dorosłymi,  którym  kroniki  się  nie  podobają? Co z tymi, którzy wciąż narzekają? Konstruktywna krytyka zawsze jest pożądana,  ale  może  warto  posłuchać  nawoływań  Josepha  Jouberta,  który  twierdzi,  iż  „Młodzieży  potrzeba  bardziej  przykładów  niż  krytyki”.  Może  to  niezadowolonym  dorosłym  potrzeba  wprowadzić zmianę, pokazać im drugą stronę medalu. Jak? Może działaniami w projekcie...  Skoro  młodzi  potrafili...  Może  warto  nad  tym  się  zastanowić.  Ale  przedtem  należy  przeprowadzić  dokładną  diagnozę  społeczności  gołdapskiej.  Dorosłych  gorzej  się  zmienia?  Mają  utrwalone  nawyki?  To  prawda,  ale  ja  jestem  ich  przedstawicielem.  Dokonam  małej  samoanalizy.  W  czasie  trwania  projektu  miałam  okazję  doszlifować  swoją  wiedzę  z  tego  zakresu.  Autorzy  Programu  „Równać  Szanse”  zaprosili  mnie  do  innego  projektu  „Badaj  i  Realizuj”  (BiR)  ‐  tam  ja  byłam  beneficjentem.  Co  to  ma  wspólnego  z  M.A.F.I.Ą?  A  ma!  Gdyby  nie  koordynowanie  w  niej,  nie  byłoby  mnie  w  BiRze.  Wzbogaciłam  się  merytorycznie   i praktycznie. Dzięki projektowi, dzięki Tym, którym dedykuję ów esej. Zyskałam jeszcze coś ‐  ‐ zapis do Szkoły Liderów PAFW, którą wkrótce ukończę... To wszystko prawda, a co dla mnie  najważniejsze?  Dwie  rzeczy:  uśmiech  zadowolonych  „mafiozów”  i  powiększone  grono  znajomych  z  całej  Polski.  Wiem,  że  nie  stanowię  głównego  centrum  rozważań,  ale  gdybym  miała  skostniałe  poglądy,  to  czy  potrafiłabym  zarażać  optymizmem  i  wiarą  w  sensowność  pokonywania toru przeszkód, jaki stawia na życie na drodze? Raczej wątpliwe. A dodam, iż  niektórzy  byli  gimnazjaliści  i  jednocześnie  beneficjenci  M.A.F.I.I,  będąc  w  tym  roku  już   w  szkole  średniej,  przyszli  do  mnie  z  pytaniem  o  wycieczkę,  o  projekt...  Co  otrzymali?  Zaproszenie na wycieczkę, której byłam organizatorem. Co ja zyskałam? Byłam dumna, gdy  dorośli  podziwiali  ich  zachowanie,  słowność,  punktualność,  łatwość  w  nawiązywaniu  kontaktów. Dodam, iż nie są to uczniowie z szeregu prymusów, raczej przeciwnie. Ja się nie  dziwiłam,  bo  przewidziałam  takie  zachowania  jako  efekty  projektu,  jako  procent  zaufania,  którym  ich  obdarzyłam  wcześniej.  Jak  łatwo  wywnioskować,  młodzi  potrafią  stać  z  tej  właściwej strony, potrafią być wizytówką miasteczka (tu Gołdapi), tylko trzeba być dla nich  pakietem  ubezpieczeniowym,  stanowić  polisę,  by  w  razie  niepowodzeń,  dać  odszkodowanie i jeszcze jedną szansę. My dorośli ubezpieczamy się w różnych firmach, a ich  nikt tego jeszcze nie nauczył. Zaś każdy, nawet dorosły, uczy się na błędach.  Teraz  postawię  kropkę  nad  „i”.  Niechaj  każdy  niezadowolony,  weźmie  udział  choć   w  jednym  projekcie,  niechaj  skorzysta,  bo  Program  „Równać  Szanse"  jest  drogą  na  społeczne  awanse.  I  na  zmianę  samego  siebie,  co  promuje  tak  bardzo  PAFW.  Lady  Gaga  twierdzi:  „Możesz  być  tym,  kim  chcesz  być  w  przyszłości,  po  prostu  zacznij  to  robić.  9 | S t r o n a    

konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs  

Wyobraź  to  sobie,  a  każdego  dnia  swojego  życia  realizuj  swój  projekt".  Ja  myślę,  że  za  każdym razem, osiągniesz sukces Czytelniku tych słów, ale zanim będzie on gwarantowany,  musi być monitorowany. I wówczas, jak w uczestnikach M.A.F.I.I, nastąpi pożądana zmiana.  Ciekawi  mnie  zdanie  Twoje  zdanie, czy  dasz  szansę  sobie,  życiu,  społeczeństwu,  kolejnemu  wyzwaniu?  Pomyśl,  pamiętając  o  słowach  Paula  Coelho  „Wyzwanie  nie  czeka.  Życia  nie  ogląda się do tyłu”. A Ty? Czy chcesz stać w miejscu, czy powodować zmianę? Masz wybór...   co zrobisz?            Koordynator M.A.FG.I.I:  Ewa Jurkiewicz                                                                   

10 | S t r o n a