PRAPREMIERA POLSK A 24 MARCA 2012

JERRY SPRINGER – THE OPERA MUZYKA: Richard Thomas LIBRETTO I TEKSTY PIOSENEK: Stewart Lee i Richard Thomas ARANŻER WOKALU: Martin Lowe ARANŻER ORKIESTRALNY: Martin Koch REŻYSERIA: Jan Klata TŁUMACZENIE: Michał Juzoń CHOREOGRAFIA: Maćko Prusak KIEROWNICTWO MUZYCZNE: Magdalena Śniadecka-Skrzypek DYRYGENT: Rafał Karasiewicz SCENOGRAFIA I KOSTIUMY: Mirek Kaczmarek REŻYSERIA ŚWIATEŁ: Bogumił Palewicz MULTIMEDIA: SPECTRIBE Film & Theater Production Karol Rakowski i Mirek Kaczmarek SPEKTAKL grany gościnnie w Sali Koncertowej Radia Wrocław, ul. Karkonoska 10 Przedstawienie dla dorosłych. Zawiera wulgaryzmy, ekstremalne sceny i odniesienia religijne, mogące urazić niektórych widzów.

LICENCJA: Avalon Promotions Limited c/o Business Affairs 4a Exmoor Street, London W10 6BD Telephone: +44 (0)20 7598 7272 Fax: +44 (0)20 7598 727, Email: [email protected]

OBSADA JERRY: Wiesław Cichy (gościnnie) JONATHAN / SZATAN: Konrad Imiela STEVE: Bartosz Picher DRUGI OCHRONIARZ: Bartosz Dziedzic (gościnnie) DWIGHT / BÓG: Tomasz Sztonyk PEACHES / BABY JANE: Bogna Woźniak-Joostberens TREMONT / ANIOŁ GABRIEL: Janusz Radek (gościnnie) IRENE / MARIA / WALKIRIA: Barbara Kubiak (gościnnie) ZANDRA: Elżbieta Kłosińska MONTEL / JEZUS: Tomasz Jedz (gościnnie) ANDREA / ANIOŁ MICHAŁ: Magdalena Wojnarowska CHUCKY / ADAM: Cezary Studniak SHAWNTEL / EWA: Emose Uhunmwangho / Justyna Antoniak PUBLICZNOŚĆ W TV, PUBLICZNOŚĆ W PIEKLE, PIELĘGNIARKI, KU KLUX KLAN ITP.: Justyna Antoniak, Mariola Augustyn (gościnnie), Bożena Bukowska, Elżbieta Kłosińska, Joanna Hanzel (gościnnie), Magdalena Morawiak (gościnnie), Ewa Szlempo, Magdalena Śniadecka-Skrzypek, Karolina Wasilewska (Studium Musicalowe Capitol), Justyna Woźniak (gościnnie), Wojciech Dereń (gościnnie), Krzysztof Dziuba (gościnnie), Piotr Gajda (Studium Musicalowe Capitol), Adrian Kąca, Tomasz Leszczyński, Maciej Maciejewski , Radosław Ungur (gościnnie), Mariusz Walkosz (gościnnie), Łukasz Wójcik, Michał Zborowski (Studium Musicalowe Capitol) ZESPÓŁ MUZYCZNY Rafał Karasiewicz: dyrygent, instr. klawiszowe Łukasz Bzowski: instr. klawiszowe Inez Więckowska: flet Karol Gola: saksofon altowy, klarnet Marek Kubiszyn: trąbka, flugelhorn Marek „Stingu” Popów: gitary Dariusz Kaliszuk: perkusja, instr. perkusyjne Kierownik sceny: Wiesław Hutnik Kierownik ds. produkcji kostiumów: Zofia Starzyk Charakteryzacja i pracownia fryzjerska: Magdalena Chabrowska-Oleksiak, Agnieszka Jasiniecka Inspicjenci: Wojciech Kupczyński, Małgorzata Szeptycka Sufler: Janina Garbińska-Budzińska Realizatorzy światła: Krzysztof Barszczyk, Dariusz Psyk, Janusz Bilicki, Marta Kowalczyk, Zofia Kowalczyk Akustycy: Artur Popławski, Bartosz Nyczak, Maciej Kowalewski, Adrian Dyląg, Krzysztof Białobrzewski Pracownia krawiecka: Danuta Gudra, Beata Kopcińska Brygadzista sceny: Marek Sobczak Montażyści: Maciej Panas, Krzysztof Straż, Mieczysław Wyszyński, Paweł Kuczek Rekwizytorzy: Marek Smycz, Piotr Wojczek Brygadzistka garderobianych: Teresa Kaszyńska Garderobiane: Bożena Idziak, Władysława Kozłowska, Bronisława Magda, Izabela Romaniec, Barbara Solińska

Tekst został opublikowany w DUŻYM FORMACIE, dodatku do Gazety Wyborczej nr 27, wydanie z dnia 02.02.2004 Poniższy tekst jest dziennikarską relacją z londyńskiej wersji przedstawienia, dlatego polskie tłumaczenie tekstów różni się od tłumaczenia tekstu wystawianego w Teatrze Muzycznym Capitol.

Mariusz Szczygieł

JERRY ELEISON? Czytelniku, wszystko, co za chwilę przeczytasz, jest ocenzurowaną przez autora relacją z najgłośniejszego w 2003 roku spektaklu w Londynie. – Przeskocz religię, a jeśli nie możesz, to przynajmniej Religę Ordynarnie zły smak, plugawy język i haniebne zachowanie stały się rutyną na londyńskiej scenie – pisali po premierze brytyjscy recenzenci. „Uważaj!” – przestrzegali. „Nawet ci, których trudno obrazić, mogą uznać tę kontrowersyjną operę za zbyt ostrą i obrzydliwą”. A mimo to od pół roku przedstawienie „Jerry Springer – The Opera” grane jest przy kompletach publiczności i obsypywane nagrodami. Jego bohaterem jest najpopularniejszy amerykański talk-show, znany u nas jako „Potyczki Jerry’ego Springera”. „Ty suko!”, „Ty ch...” – to najłagodniejsze z określeń, jakimi częstują się wzajemnie goście Springera. Czy to odcinek „Jestem, żeby zabrać ci ukochanego”, czy „Tato, współżyłam z twoją żoną”, reguła jest prosta – po publicznym wyznaniu grzechu najbliższej osobie ludzie biją się i obrażają. Sam Springer zapewnia, że tylko 5 proc. bójek w jego programie jest aranżowanych.

Po wrocławskiej premierze:

To najlepszy spektakl muzyczny, jaki widziałam na polskiej scenie w ciągu ostatnich lat. Inteligentnie zabawny, świetnie zagrany i zaśpiewany. Nawet jeśli szafujący wulgaryzmami i nieszanujący żadnych świętości, bezwstydnie obnaża najbardziej wstydliwe zakamarki ludzkiej natury. (Marta Wróbel, Polska Gazeta Wrocławska)

Opera Akcja „Jerry Springer – The Opera” toczy się w studiu. Na scenie pojawiają się goście, którzy wyrządzili świństwo swym bliskim. Teraz chcą im to wyznać, w telewizji. Od dziesięciu lat „Potyczki Jerry’ego...” ogląda codziennie prawie 9 milionów Amerykanów i 200 milionów widzów na całym świecie. Jego talk-show już dawno pobił oglądalnością „Oprah Winfrey Show”. O Jerrym słyszeli nawet w Polsce – podkreślają twórcy przedstawienia. Pierwszy akt. Mężczyzna o tuszy Pavarottiego wyjawia, że zdradza swoją żonę z jej najlepszą przyjaciółką. Springer wzywa żonę do studia. Jest oburzona zachowaniem męża, ale szczęśliwa, że występuje w telewizji. Teraz pojawia się kochanka. Kobiety wyzywają się, biją. Gdy ochronie udaje się je rozdzielić, Dwight wyznaje: oszukiwał obie. Tak naprawdę spotyka się z trzecią. Ona również zjawia się w talk-show i śpiewa: „To jest mój moment u Jerry’ego Springera, nie chcę, aby umarł”. Kochanka okazuje się transseksualistą, jej związek z Dwightem trwa od dawna. Obydwoje nie chcą dłużej tego ukrywać. Kiedy goście Jerry’ego biją się, publiczność zawsze wpada w ekstazę. Wykrzykuje jego imię, jakby dziękując mistrzowi ceremonii za doskonałą zabawę. W „Jerry Springer – The Opera” chór, który gra publiczność w studiu, raz po raz śpiewa „To jest właśnie ta niezwykła chwila u Springera”. Dla widzów wyznania gości to nie tylko rozrywka. To także jedyny przyswajalny pokarm duchowy.

Po wrocławskiej premierze:

Najnowsza premiera Capitolu to spektakl przejmujący, mądry i świetnie zagrany, choć bardzo okrutny i bolesny, bo mówi ludziom prosto w oczy o tym, jacy są naprawdę. (Wroclove 2012, Mariusz Urbanek)

Kupa Następna pozycja talk-show w operze: czarnoskóry mężczyzna o imieniu Montel chce wyjawić żonie swoją największą tajemnicę. Uwielbia nosić cuchnącą bieliznę. Obnaża się: jednym ruchem zdziera garnitur biznesmena i zostaje w pieluchomajtkach. Śpiewa pieśń o tym, że chciał zawsze być dzieckiem i robić kupę w majtki. Teraz nadszedł czas, by zrealizować marzenie. „Niektórzy lubią spędzać czas w kasynie, a ja lubię...” i tu następuje dość obrzydliwy opis pragnień trudny do zacytowania. Śpiewak umiejętnie ilustruje głosem akt wypróżniania i jego tenor przechodzi w falset. Dlaczego Mr Montel zdecydował się o swym pragnieniu opowiedzieć w telewizji, a nie wyznał tego żonie po cichu w domu? Kiedy sam prowadziłem talk-show, często słyszałem: „Tylko panu jednemu to mówię”, jakby fakt, że oglądają nas miliony, nie miał żadnego znaczenia. Twórcy spektaklu usiłują nas zbliżyć do mentalności społeczeństwa telewizyjnego, w którym – jak napisał recenzent „Sunday Express” – nasze życie i nasze problemy nabierają wagi dopiero wtedy, kiedy je ujawnimy publicznie. Cywilizacja spektaklu oczekuje, by wszystko, co zakryte, zostało odsłonięte. „I ty masz tajemnicę, z której w końcu się zwierzysz” – śpiewają na scenie. Wszyscy jesteśmy potencjalnymi bohaterami Jerry’ego Springera. „Nigdy nie myślałem, że człowiek, który chce narobić w spodnie, może mnie wzruszyć, ale jakoś wzruszył” – wyznał po premierze Charles Spencer w „The Daily Telegraph”. Ja także jako widz miałem kłopot – „aria z kupą” w ogóle nie wydała mi się niesmaczna.

Tancerka Pojawia się jedna z najbardziej wyrazistych postaci show – pulchna amerykańska gospodyni domowa, Shawntel. Chór zapowiada ją, śpiewając: „Pieprzona kurew! Pieprzona kurew!”. (Dla czytelników wulgarne sformułowania z przedstawienia w wersji soft). Wulgaryzmy, które pojawiają się w programie, są potem wypikane przez poszczególne telewizje. W przedstawieniu zostają nie tylko wypowiedziane, ale i wyśpiewane przez najlepszych londyńskich solistów. Dzięki przebojowej muzyce stają się efektownymi (!) szlagwortami. („To najbardziej wybuchowe wydarzenie teatralne od lat i największy huk w Teatrze Narodowym od dziesięcioleci” – podsumował „The Observer”). Shawntel (sopran), kiedy już poradzi sobie z niechętną jej publicznością (każe widzom po prostu zamknąć mordy), śpiewa: „Dość mam już sprzątania g..., czas zrealizować marzenia, zostaję tancerką na rurze”. Zgodnie z zasadami talk-show musi te marzenia skonfrontować ze swymi najbliższymi. Jerry (grany przez znanego z broadwayowskich teatrów Michaela Brandona) zaprasza jej matkę, Irene.

Po wrocławskiej premierze:

Realizacja świeża i niebezpiecznie wprost mówiąca o dzisiejszym człowieku – pozbawionym refleksji nad sobą, bezwolnie gapiącym się w telewizor, żyjącym życiem wykreowanych przez popkulturę idoli. Choć trudno czasem przełknąć jak bardzo prymitywni i pozbawieni woli jesteśmy, jeśli mamy do siebie odrobinę dystansu, „Jerry...” to także dwie godziny świetnej zabawy. (Kreatywny Wrocław, Katarzyna Kamińska)

Pojawia się starsza, korpulentna śpiewaczka, a córka przedstawia ją jako „Obciągarę z Missouri” (widownia, ta teatralna, umiera ze śmiechu). W podzięce matka życzy Shawntel śmierci powolnej i w męczarniach. We wspólnej arii wyrażają wzajemne życzenie, aby ta druga nigdy nie zaznała szczęścia w miłości analnej. Shawntel sprowadza też do programu męża – łysiejącego, łagodnego posthipisa Chucky’ego. Żona charakteryzuje go poprzez wielkość (a właściwie „małość”) jego penisa. Gdy ten wyznaje, że w całej historii jest niewinny, bo „zawsze kochał bardziej kwiaty niż ludzi”, Jerry prosi, byśmy spojrzeli na ekran. Tam ukryta kamera przyłapuje Chucky’ego, kiedy ściąga w ubikacji kaptur Ku-Klux-Klanu. Nagle na scenie pojawia się cały zastęp Ku-Klux-Klanu i w zamieszaniu, jakie powoduje, ktoś strzela do Jerry’ego. Ten upada i tak kończy się akt I, po którym trudno uwierzyć, że może nastąpić jakiś akt II i III.

Autorzy Prasa brytyjska podkreśla, że „Jerry Springer – The Opera” jest „cudownym żartem z opery”. Rzeczywiście trudno określić, co to za gatunek. To błyskotliwa mieszanka stylów: klimat operetkowy, piosenki musicalowe, arie operowe, a na przygrywkę do recytatywów zespół, złożony tylko z ośmiu muzyków, gra jak jazzband. Muzykę i libretto napisał Richard Thomas, który debiutuje na West Endzie. Jest autorem musicali telewizyjnych, a za muzykę do jednego z nich (dla BBC2) otrzymał nominację do Złotej Róży Montreux w 2001 roku. Współautorem libretta i reżyserem spektaklu jest także debiutant na scenie West Endu – Stewart Lee. Występuje w niszowej rozgłośni, która zajmuje się sztuką. Ma za sobą debiutancką powieść i tę samą nominację w Montreux. Hybrydyczna forma spektaklu jest odmianą tzw. Kombat Opera. Richard Thomas wymyślił ją w 1993 roku, kiedy został poproszony o skomponowanie muzyki do kabaretu dadaistów. Zasady głoszone przez autora są dość niejasne i pokrętne, ale jedna bardzo wyraźna (artykuł nr 8): „Nigdy nie pisz niczego, co byłoby dłuższe niż trzy minuty, a jeśli nawet nie przekracza trzech minut, upewnij się jeszcze, czy na pewno nie przekracza”.

W „Jerrym...” wszystkie utwory są nieprawdopodobnie krótkie, a tematy muzyczne zmieniają się z zawrotną prędkością. Tak jak nowoczesny przekaz telewizyjny dostarczają odbiorcy ciągle nowych impulsów. Autorzy zdają się zakładać, że przy migotliwym charakterze naszej cywilizacji teatr w tej cywilizacji tworzony nie ma prawa być inny. Akcja musicalu, tak jak akcja „Potyczek Jerry’ego”, jest przerywana spotami reklamowymi. Na ekranach telewizorów wiszących nad sceną National Theatre (a teraz Cambridge Theatre, bo spektakl został niedawno przeniesiony) pojawiają się reklamy preparatów powiększających biust, ale i najdoskonalszych sznurów do powieszenia się. „To jest wulgarne, sprośne i bluźniercze, ale jaka przyjemność!” – przyznaje recenzent „Evening Standard”. Wszyscy zgodnie podkreślają, że nowy dyrektor Teatru Narodowego Nicholas Hynter, który w dniu premiery był nim zaledwie od miesiąca, nie mógł lepiej zadebiutować. Zaczął od „najbłyskotliwiej skandalicznej i najskandaliczniej błyskotliwej sztuki w historii tej instytucji”.

Po wrocławskiej premierze:

Chyba jedyną sensowną odpowiedzią na wszystko, co słychać i widać w najnowszej, bardzo efektownej, ultra komediowej, mega warsztatowej sztuce Jana Klaty są OKLASKI! (Radio Wrocław, Grzegorz Chojnowski)

Piekło Jerry, zraniony i na wózku inwalidzkim, ląduje po śmierci w czyśćcu. Natychmiast zostaje wezwany do piekła, aby tam dalej robić swój show. „Jerry, pozwól nam jeść g... i oglądać TV, bylebyś w niej był ty” – śpiewa chór w pieśni pt. „Jedzenie ekskrementów”. Szatan wymienia przy tym po kolei, co będzie wkładać Jerry’emu w tyłek, jeśli nie poprowadzi swojego programu w piekle. Ale w piekle pojawia się też Jezus i ciąg dalszy spektaklu wywołałby u nas falę pozwów o obrazę uczuć religijnych. Nawet brytyjscy krytycy ostrzegają widzów: „Ci, którzy traktują Pismo Święte nabożnie, mogą poczuć się obrażeni” i zalecają: „Lepiej dla nich, by trzymali nerwy na wodzy i spróbowali się bawić”. Sam autor (Richard Thomas) w artykule 4 manifestu Kombat Opera radzi ironicznie swoim widzom: „Przeskocz wiarę (faith) albo przynajmniej przeskocz Marianne Faithfull” (piosenkarka, była przyjaciółka Micka Jaggera). Co na polski można zgrabnie przetłumaczyć: „Przeskocz swoją religię, a jeśli nie możesz, to przynajmniej Religę”.

Może nie być łatwo Sceniczne potyczki Jezusa z Szatanem to niby stara teatralna tradycja, w średniowiecznych moralitetach Jezus wciąż walczył z diabłem, oczywiście ośmieszając go. Ale Jezus jako bohater talk-show? I do tego bohater ośmieszony przez Szatana?! „Nie śniło mi się nawet – pisze Nicholas de Jongh w „Evening Standard” – że pewnego dnia będę oglądał scenę w piekle, w której nagi Jezus przyznaje się, że jest trochę gejem, i stawia się Szatanowi, by za chwilę tworzyć z nim barokowy duet”. Jezus w piekielnym talk-show okazuje się nagim Montelem z pierwszego aktu. Tylko pieluchomajtki zamieniono mu na białą szatę ułożoną w sposób, jaki znamy z wizerunków Jezusa na krzyżu. Wcześniej na monitorach pojawia się informacja, że przedstawienie może być niezrozumiałe dla osób, które nie znają (sic!) mitologii judeo-chrześcijańskiej. Rzeczywiście – widzowi, dla którego użycie słowa „mitologia” w stosunku do dziedzictwa religijnego jest bluźnierstwem, krótki, ale efektowny jak barokowe arie duet Szatana z Jezusem może wydać się megabluźnierstwem.

Po wrocławskiej premierze:

Porywający show i tradycyjny moralitet w jednym (Wprost, Jacek Wakar)

Otóż Szatan usiłuje wyśpiewać Jezusowi w twarz „Fuck you!”, lecz ten podniesieniem dłoni wstrzymuje mu głos po pierwszej sylabie. Tak więc Lucyfer wije się, wyśpiewując w nieskończoność w różnych tonacjach: „Fu... fu... fu... fu... fu... fu... fu”. Kłopot w tym, że jeśli widz już oswoi się z konwencją spektaklu, to ów duet – przyznaję szczerze – wydaje się naprawdę komiczny. Widownia teatru zanosi się od śmiechu. Podejrzewam, iż autorzy musicalu przewidzieli, że ich publiczność najbardziej może być zaskoczona swymi własnymi reakcjami.

Adam i Ewa Jako goście Jerry’ego pojawiają się nadzy Adam i Ewa (o twarzach tancerki na rurze i jej męża). Mają Jezusowi wiele do zarzucenia. Ewa chce go bić. Sam Jerry też nie pozostaje mu dłużny: „Nazywasz siebie Jezusem – mówi – ale masz wiele wspólnego z całym tym g...” – i pokazuje na piekło, w którym smaży się publiczność talk-show z pierwszego aktu. Wzywa się Maryję, matkę Jezusa. Okazuje się nią Irene z Missouri (matka tancerki). Bije go torebką i obsypuje zarzutami: gdzie był, gdy była chora? Gdy nie miała pieniędzy na lekarstwo? Gdzie był przez całe jej życie? Niewdzięczny syn. Okładanie torebką jest śmieszne, ale już pretensje Maryi brzmią naprawdę poruszająco.

Moralitet Nie umiem jednoznacznie odpowiedzieć, czy to spektakl antyreligijny. Być może, chociaż pytanie, które zadają jego autorzy, usłyszeć można także w kościele: dlaczego zagubieni, samotni ludzie szukają pociechy u prezentera telewizyjnego, a nie u duchownych? Krytycy są zgodni co do jednego – „Jerry Springer – The Opera” to doskonały współczesny moralitet i satyra na kult telewizyjnych wyznań. Nicolas de Jongh podkreśla, że ta z pozoru „pogardliwie antykatolicka opera” skłania do rozważań, czym w epoce telewizyjnych talk-show stała się spowiedź. Czy w rękach Jerrych Springerów nie stała się narzędziem poniżającym i niszczącym człowieka?

Homilia W trzecim akcie pojawia się sam Bóg (ma twarz Dwighta, który romansował z transseksualistą). Niebo i piekło walczy o Jerry’ego. Ten broni swego życia, wygłaszając coś w rodzaju homilii: był uczciwy, to ludzkość zwariowała. W przedstawieniu nie pojawia się jeden ze sztandarowych poglądów Springera, że słońce to najlepszy środek dezynfekujący. (W domyśle: tylko publiczne wyciągnięcie na wierzch wszystkich brudów przyniesie ci spokój i ulgę). Springer jest absolwentem prawa i nauk społecznych, był burmistrzem Cincinnati, telewizyjnym komentatorem politycznym, pracował w sztabie wyborczym Johna F. Kennedy’ego. Uważa, że skoro ludzie gotowi są robić z siebie kretynów podczas rodzinnych awantur, dlaczego nie mieliby tego robić za pieniądze. – Moje „Potyczki” są denne – podkreśla. – I dlatego je oglądacie! Jedna z postaci musicalu odśpiewuje koloraturową arię „Jerry Eleison”.

Po wrocławskiej premierze:

Jest absurdalnie, ironicznie, z zabawnymi spiętrzeniami wulgaryzmów i niepoprawnością polityczną – jakby Monty Python zmartwychwstał i zajął się analizą współczesnej telewizji. (Polityka, Aneta Kyzioł)

Znaczek Finał opery to wielki triumf telewizji. Zwycięża ona nie tylko nad życiem (rzecz niepokazana w TV przecież nie istnieje), zwycięża też nad piekłem i niebem. Wszyscy, łącznie z Montelem–Jezusem, Ireną–Maryją i Szatanem, zmieniają się w Jerrych Springerów. O tym naprawdę skrycie marzyli. Tłum 20 Jerrych tańczy i stepuje. Żyją tylko po to, by umrzeć w tym programie. I oznajmiają: „Nic nie jest dobre, nic nie jest złe, nie wyłączając Fuck you”. „Ta sztuka jest bluźniercza, ale mówi prawdę o świecie, w którym sławni ludzie są wszystkim (Jerry ma status Boga), a my z naszym życiem jesteśmy z second–handu albo z opery mydlanej” – pisze Georgina Brown z „The Mail”. Georgina Brown pisze także, że „nie ma w Londynie lepszej rozrywki niż opera o Jerrym Springerze. Nie każdej nocy, wychodząc z Teatru Narodowego, dostajesz znaczek z napisem Ty latawico – albo jeszcze gorszym. Ja swój noszę z dumą”. A ja nie. Ciągle jeszcze jestem zażenowanym sobą grzesznikiem. Mariusz Szczygieł

Dziennikarz i reporter. Laureat Europejskiej Nagrody Literackiej za książkę „Gottland”. Jego książki reporterskie zostały przetłumaczone na kilkanaście języków. W latach 1995-2001 był współautorem i prowadzącym pierwszego polskiego talk-show „Na każdy temat” w TV Polsat Tekst został opublikowany w DUŻYM FORMACIE, dodatku do Gazety Wyborczej nr 27, wydanie z dnia 02.02.2004

KASA BILETOWA ul. Piłsudskiego 72 (przy wejściu na Małą Scenę): czynna w godz. 12-19 od poniedziałku do soboty i w niedziele, w które grane są spektakle Capitolu oraz na godzinę przed spektaklem na Małej Scenie

www.teatr-capitol.pl Dyrektor Naczelny i Artystyczny: Konrad Imiela Zastępca Dyrektora ds. Finansowych: Hubert Zasina Zastępca Dyrektora ds. Administracyjnych: Eugeniusz Dziemidok Kierownik ds. realizacji przedstawień: Ilona Prasał Kierownik muzyczny: Adam Skrzypek Kierownik baletu: Jacek Gębura Szef działu marketingu i reklamy: Anneta Mielcarska-Cisło Rzecznik prasowy: Joanna Kiszkis

Mecenasi:

na scenach gościnnych: na godzinę przed każdym spektaklem Capitolu BIURO OBSŁUGI WIDZÓW tel. 41 789 04 51 REZERWACJA I SPRZEDAŻ ONLINE www.teatr-capitol.pl Foto: Łukasz Gawroński / teatr muzyczny capitol Projekty witraży: Spectribe Film & Theater Production Opracowanie graficzne programu: Przemek Kozak; www.sonc.pl

Patroni medialni: