Refleksje o Ameryce na podk adzie tekstów Jacka Kaczmarskiego
„Nie dla wiwatów czowiekowi donie Nie dla nagrody—przykazania boe...” („Hymn”, J. Kaczmarski)
„HAPPY NEW YEAR”—jeszcze dwi cz mi w uszach s owa wypowiadane wsz dzie woko o—od Walgreens po stacj benzynow , a na spacerze z psem, podczas przygodnego spotkania z nieznajomym, kocz c. Takie mi e, nienobia e powitanie, jak w wi kszoci sztuczne, amerykaskie umiechy... Dopiero po s odkiej formu ce przeciska si myl—zastygni ta w bezruchu, st amszona w swojej szczeroci: „Czy ten Nowy b dzie szcz liwy??” Kolejny w krainie, która wcale nie jest mlekiem i miodem p yn ca, adna z niej te „ziemia obiecana”... Dzi dzie szczególnego lenistwa—1 stycznia 2010 roku, kiedy to wyrzuceni z wariackiego p du, wyrwani z kieratu ludzie—odsypiaj szalestwa sylwestrowej nocy... Niby mniejszy jest ruch uliczny, cho sklepy pracuj normalnie... A jake. Personel w pe nym rynsztunku, ziewaj cy i z bladoci niewyspanych twarzy— api cy kadego klienta na umiechni te: „How are you?” Spróbuj jednak odpowiedzie uczciwie, e g owa ci boli lub m czy przyjaciel kac—to w odwecie otrzymasz zadziwione spojrzenie, a przy zapytaniu zaprzyjanionej osoby nie spodziewaj si nast pnego razu, bowiem skutecznie wystraszy e tego zaprogramowanego na „okey” , „good” lub „fine” osobnika. Jak wi c wynika z powyszych uwag, w wiecie pozorów i pewnych schematycznych zachowa strze si polskiego malkontenctwa i swej prawdomównoci... Pewnie, e przyklejaj c umiech na zewn trz, w g
bi moesz p on z cierpienia, dobrze wi c, jeli masz swojego przyjaciela (choby na telefon). Nawet bezpieczniej, jeli nie musisz kontaktowa si z nim, np. online, tu, w kraju, gdzie „wszystko jest na sprzeda”...
„Co nam ha ba, gdy talary maj lepszy kurs od wiary, Zamienimy na walut , honor i pokut ...” („Kantyczka z lotu ptaka”, J. Kaczmarski)
1 stycznia, dobry czas do podsumowa i refleksji... Uczono ci by odpowiedzialnym i uczciwym—wedug sów poucze T. Kotarbiskiego: „Lub robi co, nie b d gaganem, yj powanie...” Z t pasj i lubieniem to prawda. Wystarczy taki dopping, by rozwin skrzyda, pokocha prac, zacz odnosi sukcesy i... pozna prawdziwe oblicze tych, dla których wszystko podlega wycenie. Nie ma to jak KOMERCJA! Wyjedaj c z Polski bae si, e to ty bdziesz najbardziej skaony komunizmem, a tymczasem doznae szoku... Próbuj c odnale si w obcym kulturowo i jzykowo kraju, chciae poczu si jak u siebie, odnale ziomków, wsparcie w polonii... I tu kolejny cios! Mona skomentowa to na powanie i na wesoo, (cytuj c sowa Pawlaka—bohatera „Kochaj albo rzu ”): „Czy lepszego materiau na eksport to ju emy nie mieli ???” Nie sposób jest pozna dogbnie wszystkich, wic generalizowa nie mona, ale w wikszoci, niestety, tu, w Ameryce: „Polak Polakowi wilkiem”.
„Gorszego ognia Bóg nie wznieci, ni ten spod palców jego dzieci...” („Joanna d ‘Arc”, J. Kaczmarski)
Jeli kraj Waszyngtona i Lincolna chcesz ogl da przez pryzmat tej nacji, to spotkasz si z wielkim przerostem formy (po amerykasku rozdmuchanej) nad treci ... Najbardziej przeraa fakt, e nie ma tu nic z wypiewywanych przez Mynarskiego: „Kady niech robi swoje...”. Tutaj najgoniej krzyczy ten, co nic nie umie b d wie mao, a najlepiej trzyma si zasady: „Mierny, bierny, ale wierny...” wietnie sprawdza si te teoria urawniowki... Jeli chcesz by konsekwentny i wyznawa wpojone w starym kraju zasady, strze si konfrontacji! I nie zdziw, jeli si okae, e wszystkie rodki i chwyty s dozwolone... Zmiana imion, nazwisk, tosamoci, kupione tytuy i dyplomy... Tu, w kraju nieograniczonych moliwoci, pedagogiem moe by kto, kto wasnego
psa wychowa nie potrafi, nie mówic o dziecku, a bdc wtórnym analfabet, prowadzi szkolenia dla innych, bo ma du gabarytowo twarz i umie, jak to rzek Gombrowicz, „przyprawi komu gby...” W podzice za taki fasz i tak nieznajomo tematu chciaoby si zadedykowa piosenk J. Kaczmarskiego „Pejza z szubienic”, bowiem „NIE POCHODZI MIE OD UMIE ” („Postmodernizm”J. Kaczmarski). Waciwie, gdy opuszcz ci emocje, uwiadom sobie, e to idealny stan dla tych, którzy nie mogliby si odnale poza Ameryk, bo tam musieliby, niestety, owe braki wypeni waciw treci... Gdzie liski fasz i mocny falsyfikat—nie wystarcz.... A teraz par wrae z tego samorodnego pikna kraju Clintona, które oniemieli ci moe ju przy pierwszym spotkaniu... Tak, Ameryka moe zaczarowa , zrobi piorunujce wraenie, wyostrzy apetyt na zudnie lepsze ycie... Ju przy piewszym kroku na tej gocinnej ziemi uderza ci kontrastnieduych, nieczystych domów znajdujcych si ju w okolicy O’Hare, ciemnych zauków i reprezentacyjnego downtown, np. Chicago, ze strzelistoci i wrcz doskonaoci nowoczesnych budowli. Kiedy uda ci si wnikn przez ciany architektury w wiat ludzi—zobaczysz fenomen anonimowoci, która tutaj koi, dziwnej harmonii wspóistnienia, tego miksu ras, wyzna i kultur. Pono od razu atwiej si zasymilowa z tymi, którzy podobnie jak ty, s tak bardzo nieamerykascy... Nie musisz jednak tego dowiadczy , gdy jeste sercem i dusz wci w kraju nad Wis... Na pewno odczujesz si tolerancji, szeroko pojtej wolnoci i anonimowoci. To bdzie ów komfort ycia... Niejednokrotnie pora ci te absurdy obowizujcego prawa, gdy np. zauwaysz, e 18-letni chopiec moe trzyma bro z penymi tego konsekwencjami i wstpi do armii, za dopiero jako 21-latek osiga pen dojrzao , zezwalajc mu na, chociaby, legalne spoycie alkoholu... Nieporozumienie czy bezsens??? I wreszcie kolejny dylemat—niemal odwieczne pytanie, czy jest co takiego, jak „American Dream”? Wikszo , z pewnoci, odpowie, e nie... S natomiast faszywe i destrukcyjne w wymowie mity o tym Eldorado. Mówi si, e to kraj wielkich moliwoci, zapewne tak, cho obwarowanych rónymi ograniczeniami i warunkami. Najgbsza prawda o tej amerykaskiej egzystencji to taka, e nie ma tu nic atwego i nic za darmo... Jest blichtr, magia, zudzenie i cika praca, która okupiona brakiem wypoczynku, kontaktów z bliskimi, czasem przeznaczonym na samoksztacenie—pozwala ci na w miar godny byt i nic wicej...
W zalenoci od tego, z jak si wewn trzn , z jakim stanem rodzinnym i liczb lat na liczniku swego ycia tutaj przyjedziesz—takie masz moliwoci. Na pewno w tym kraju d uej moesz si czu m odo, bo nie ma ogranicze wieku dla tych, co chc studiowa, uprawia jogging lub nosi krótkie spodenki.
„Bdziemy, jacy zechcemy, byle wiedzie nam, czego chcie ...” („Requiem rozbiorowe”, J. Kaczmarski)
Naley te podkreli, e niesamowit gocinnoci , zach t do prawdziwego pokoju moe zachwyci pere ka architektoniczna—wi tynia Bahai’a, gdzie modl si ludzie rónych wyzna, a czy ich oko niebiaskiego sklepienia...
„Ja z pragnie jedno mam arliwemóc widzie ciemno , widzie jasno ” („Ballada czarno- bia a”, J. Kaczmarski)
I kocz c, powrót do realiów. Jeli jestemy cenieni przez Amerykanów jako nacja wietnie i uczciwie wykonuj ca ma o p atne prace, sp acaj ca domy, samochody w formie poyczek bankowych, to nie jestemy podziwiani za nasz stosunek do edukacji. Tym bardziej dziwi wi c przypadki, kiedy to inwestujemy due pieni dze w kszta cenie naszych pociech. W wi kszoci „nie wierz c w si
wykszta cenia.” Jeeli wi c nie uda nam si znale akceptacji w tym zmaterializowanym wiecie—to atwo popadamy w depresj . Kto kiedy napisa , e „Ameryka to wielka fabryka, do której przyjeda si po prac ”. To take wielkie dramaty, rozgoryczenia, roz ki, rozwody—czyli koszmarna cena emigracji... Jeli pozosta by w metaforyce edukacyjnej, za jedno, jako humanistka, mog by Ameryce wdzi czna, odwracaj c mnie o 180 stopni, postawi a twarz w twarz z matematycznym rozrachunkiem, nauczy a liczy wy cznie na siebie,
odj a z listy bliskich fa szywych przyjació , doda a pot n gar upokorze, ale i sukcesów... Z jakim pozostawiaj c wynikiem??? „W baniach pi prawdziwe dzieje, WODA YCIA nie istnieje, ale zawsze warto po ni i ...” („Gupi Jasio”, J. Kaczmarski)