F E S T I WA L JA Z Z JA N TA R 2012

PROGRAM

F E S T I WA L JA Z Z JA N TA R 2 012

1

Kolejna edycja Festiwalu Jazz Jantar to 27 wykonawców, prezentujących rozmaite spojrzenia na muzykę jazzową. Od legend po nowości, od spojrzenia tradycyjnego po nowatorskie i otwarte formy. Jednym z nieodłącznych elementów Festiwalu Jazz Jantar jest prezentowanie twórców z lokalnej sceny jazzowej, w tym promowanie premierowych projektów. Tegoroczny festiwal zainauguruje cykl koncertów Sygnowano: Mikołaj Trzaska, na które gdański saksofonista zaprosił wybrane przez siebie składy. Podpytujemy go o wskazane typy i świat muzyki improwizowanej. Rozmawiamy także z innymi, zaproszonymi muzykami - wywiady znajdziecie na kolejnych stronach katalogu. Festiwalowi towarzyszy wystawa fotograficzna Radość Jazzu. Autorami zdjęć są Piotr Wołoszyk i Paweł Wyszomirski.

Dofinansowano ze środków MKiDN

Główny Sponsor Festiwalu

Organizator

3

Another edition of Jazz Jantar Festival is composed of 27 performers presenting different approach to jazz music. From legends to novelties, from the old way to open and innovative forms. One of the inherent elements of Jazz Jantar is presentation of the local jazz scene, including premiere projects. This year’s Festival will be inaugurated by a series of concerts under a common name „Signed by: Mikołaj Trzaska”; all the performers were chosen and invited by this splendid local saxophonist. We ask about his choice and the world of improvised music. We also talk with other invited artists - you can find those interviews on the pages of Jazz Jantar catalogue. Photographic exhibition Radość Jazzu (The Joy of Jazz) of Piotr Wołoszyk and Paweł Wyszomirski is a paraphernalia of the Festival. We wish you many unforgettable concerts.

F E S T I WA L JA Z Z JA N TA R 2 012

2

F E S T I W A L J A Z Z J A N T A R 2 0 11 / Y A S U S H I N A K A M U R A / F O T O : P A W E Ł W Y S Z O M I R S K I

Życzymy niezapomnianych wrażeń na koncertach.

SYGNOWANO MIKOŁAJ TRZASKA DJ

2.11.2012 G.20.00 3.11.2012 G.20.00 4.11.2012 G.20.00

John McLaughlin & the 4th Dimension / Polska Filharmonia Bałtycka

Quantum Threeory / Kawiarnia

Get The Blessing / Sala Suwnicowa

Elec-tri-city / Sala Suwnicowa

Reza + Rhythm Baboon / kawiarnia

Austin Peralta Trio / Sala Suwnicowa

Levity / Sala Suwnicowa

Tymański & Puchowski feat. Grzegorz Grzyb / Sala Suwnicowa

Krystyna Stańko i goście / Sala Suwnicowa

Mike.Rass + DIA / kawiarnia Żak

BILETY I KARNETY Bilety normalne / koncert w Filharmonii Bałtyckiej / 4.11.2012: 90 zł Karnety normalne - koncerty w Żaku: 21.10 i 24.10: 50 zł / pozostałe dni: 40 zł Karnety na koncert 26.10.2012: 15 zł Zniżki studenckie i uczniowskie: 4.11.2012: 30 zł / pozostałe dni: 20 zł Super zniżki dla studentów Akademii Muzycznej w Gdańsku, na Kartę do Kultury, na Kartę Dużej Rodziny: 4.11.2012: 25 zł / pozostałe dni: 15 zł

Miejsca: Klub Żak, Gdańsk, ul. Grunwaldzka 195/197, Polska Filharmonia Bałtycka im. Fryderyka Chopina, Gdańsk, Ołowianka 1

ALL THAT JAZZ

28.10.2012 G.20.00

TRÓJMIEJSKA SCENA JAZZOWA AVANT DAYS MŁODA SCENA JAZZOWA

27.10.2012 G.20.00

AVANT DAYS ALL THAT JAZZ DJ

Maciej Sikała Trio / Sala Suwnicowa

26.10.2012 G.20.00

Nostalgia 77 feat. Josa Peit / Sala Suwnicowa

Gabriela Janusz / Alicja Serowik / Paulina Łaba / Sala Suwnicowa

24.10.2012 G.20.00

TRÓJMIEJSKA SCENA JAZZOWA

TRÓJMIEJSKA SCENA JAZZOWA ALL THAT JAZZ DJ

DYPLOMY AKADEMII MUZYCZNEJ IM. STANISŁAWA MONIUSZKI

kIRk / kawiarnia

Nils Petter Molvaer / Sala Suwnicowa

Mikołaj Trzaska Quartet / Sala Suwnicowa

World Saxophone Quartet Experience / Sala Suwnicowa

21.10.2012 G.20.00

ALL THAT JAZZ

20.10.2012 G.20.00

AVANT DAYS NORWAY.NOW AVANT DAYS

Almost Jazz Group / kawiarnia

Mike Mainieri & Northern Lights / Sala Suwnicowa

Bugge Wesseltoft Solo / Sala Suwnicowa

Deckard + KCR / kawiarnia

Atomic / Sala Suwnicowa The Thing / Sala Suwnicowa

19.10.2012 G.20.00

NORWAY.NOW NORWAY.NOW MŁODA SCENA JAZZOWA

OTWARCIE FJJ

2 0 1 2

wernisaż wystawy fotograficznej / Galeria Żak

J A N T A R

J A Z Z

18.10.2012 G.19.00

F E S T I W A L U

RADOŚĆ JAZZU

P R O G R A M

4

SPRZEDAŻ BILETÓW W KLUBIE ŻAK, NA WWW.EVENTIM.PL F E S T I WA L JA Z Z JA N TA R 2 012

5

S Y G N O WA N O MIKOŁAJ TRZASKA ATO M I C THE THING

MIKOŁAJ TRZASKA: Poproszono mnie, żebym był kuratorem części festiwalu, więc pomyślałem, że to dobra okazja do zaprezentowania muzyków ze Skandynawii, w tym też takich, z którymi miałem okazję współpracować. Jest tam masa fascynujących twórców - Magnus Broo, Pe-Ake Holmlander, Mats Gustafsson czy Paal Nilssen Love, zjawiskowy twórca, który wystąpi w obu zaproszonych przeze mnie składach. Wydaje mi się, że jazz w Szwecji jest odważniejszy niż w innych krajach - są tam muzycy, którzy obrali swoją własną muzyczną drogę i chciałbym pokazać jak szukają własnego języka. Ci artyści reprezentują przede wszystkim nurt muzyki freejazzowej. Często bywa określana jako muzyka dziwna, trudna, a z drugiej strony coraz więcej twórców porusza się świetnie w tym obszarze. Czy można się do niej przekonać? Bardzo chcę pokazywać muzykę improwizowaną, żeby odczarować mit, który często jej towarzyszy że to muzyka nie do słuchania albo tworzona przez osoby, które nie umieją grać. A przecież często

tworzący ją artyści, mają większe doświadczenie i o wiele bogatszy warsztat, niż Ci, którzy parają się innymi odmianami jazzu. Im więcej zespołów zza granicy przyjeżdża do Polski, tym lepiej można się przekonać, jak rozbudowany to gatunek i jak wiele ciekawego się w nim dzieje. Jest masa klubów, które wręcz specjalizują się w tym nurcie, jest także coraz więcej muzyków, którzy ją grają. Im więcej jej będzie tym mniej będzie opinii, że to coś dziwnego i trudnego. To nurt, który łamie przyzwyczajenie do tradycyjnej muzyki jazzowej. Tak, ale to często bardzo skomplikowane rzeczy. Trzeba się nimi zaciekawić, zainteresować. Warto pamiętać, że muzyka jazzowa to nie tylko Davis, Coltrane, dym z papierosów i delektowanie się nią w klubach. Pojęcie jazzu się rozszerza i kończy postrzeganie tego gatunku jedynie przez taki pryzmat. Wystarczy zobaczyć, że tacy wykonawcy jak Ken Vandermark, Peter Brotzman czy Wacław Zimpel koncertują coraz częściej. Dlaczego więc zaprosiłeś właśnie Atomic i The Thing? Pomyślałem, że fajnie byłoby zapraszać muzyków z innych krajów. Szwedzki jazz ma swój niepowtarzalny charakter, odmienny styl w porównaniu np. do Stanów Zjednoczonych czy Polski. Weźmy Matsa Gustafssona, jednego z największych współczesnych saksofonistów. Ma swoją koncepcję, styl gry, bardzo sensownie i dogłębnie podchodzi do swojej muzyki. Trzeba pamiętać, że wartość muzyki jazzowej tkwi w przekazie, zaciekawieniu, pokazaniu pewnego przeżycia czy trudu intelektualno-duchowego.

7 JAKUB KNERA: This years Jazz Jantar for the first time invited a musician to prepare program of the festival. Do you often manage to infect people with what you listen to?

see how diverted this kind is and how many interesting things are happening. There are clubs specialised in this area and still growing amount of musicians playing it. And the more it will be present the less amount of statements about its difficulty and oddity will be said.

MIKOŁAJ TR ZASK A: I was asked to become a curator of part of the festival, so I thought it is a great opportunity to present Scandinavian musicians, including those with whom I had a chance to collaborate. There are loads of fascinating composers - Magnus Broo, Pe Ake Holmlander, Mats Gustafsson and Paal Nilssen Love, phenomenal artist who will play in both, invited ensembles. I think that jazz in Sweden is more daring than in other countries - there are musicians who chose their own way and I would like to show their search for own language.

This trend breaks the custom of traditional jazz music.

Can you come to like free jazz? It is so often called strange, difficult and on the other hand there are more and more musicians exploring this area. I would really like to present improvised music, to refute the common myth that this music is not to listen to or created by people who cannot play. Yet they are often more experienced and have better skills than those, who dabble in other kinds of jazz. The more ensembles from abroad the better one can

Indeed, Atomic as well as The Thing are often very complicated things. One has to become curious, interested. It is worth remembering that jazz music is not always Davis, Coltrane, smoke of cigarettes and admiring it in clubs. The definition of jazz is still growing and perceiving this kind of music through an analytical glass is not enough any more. Just look at such artists as Ken Vandermark, Peter Brotzman or Wacław Zimpel performing more and more. So why have you invited Atomic and The Thing? I thought it would be great to invite people from abroad. Swedish jazz has its characteristic original style, different from those from USA or Poland. For example Mats Gustafsson, one of the greatest contemporary saxophonists, has own idea of play, he is very rational and deep in attitude to own music. And one has to remember that the value of jazz music is in the performance, curiosity, inviting new emotions or intellectually-spiritual workout.

F E S T I WA L JA Z Z JA N TA R 2 012

6

SYGNOWANO MIKOŁAJ TRZASKA

OT WA R C I E F E S T I WA L U J A Z Z J A N TA R

19.10.2012

1 9 .1 0 .2 012

JAKUB KNERA: Tegoroczny Jazz Jantar po raz pierwszy zaprasza muzyka do ułożenia swojego programu - Ciebie. Jakie jest Twoje podejście do polecania innym muzyki?

Atomic Magnus Broo - trumpet | Frederik Ljungkvist - saxophones | Håvard Wiik – piano | Ingebrigt Håker Flaten - double-bas | Paal Nilssen Love - drums

Mats Gustafsson -saxophones | Paal Nilssen-Love - drums | Ingebrigt Haker Flaten - double bass

Quintet Atomic, który powstał w połowie lat dziewięćdziesiątych, jest uznawany za czołową formację w dziedzinie kreatywnej muzyki artystycznej w całej Skandynawii. Trójka Norwegów - Havard Wiik, Ingebrigt Haker Flaten i Paal Nilssen-Love oraz dwójka Szwedów - Fredrik Ljungkvist i Magnus Broo wykonują energetyczną muzykę pełną porywających improwizacji solowych, muzycznych dialogów i zespołowego unisono, a wszędzie tam gdzie koncertują spotykają się z entuzjastycznym przyjęciem, zarówno wytrawnych melomanów, jak również młodych pasjonatów muzyki improwizowanej.

8

9

Jazz always received general recognition in Scandinavia; it is still regarded as an artistic music whereas musicians are ranked as the best world-known composers, instrumentalists and improvisers.

The Thing is a free jazz trio, recording and performing since 2000. Musicians of this Sweden-Norwegian band are the main free jazz improvisers in Europe. The saxophonist - Mats Gustafsson, drummer - Paal Nilssen-Love and double bassist Ingebrigt Haker Flaten are known and valued, lets just remind their collaboration with Peter Broetzmann, Ken Vandermark, Joe McPhee, Paul Lovens and Barry Guy. The Thing, at hand with Atomic, is considered the most interesting Scandinavian ensemble of the improvised music. Their music is influenced with tradition of German, British and American free jazz of 60’s, with a special remark on Don Cherry’s compositions, who lived for many years in Stockholm. All albums yet labelled were welcomed gladly both by the critics and the audience, as the All About Jazz wrote: concerts of those three genuine improvisers are an outstanding combination of tradition, avant-guard, energy and madness. The outcome is a big dose of great music that won’t let anyone be indifferent.

Scandinavian Atomic performs contemporary improvisational music with many references to tradition of American jazz - sounds from late 50’s, 60’s and 70’s of previous century, especially including classics like Archie Shepp, Albert Ayler, Ornette Coleman and the originators of the Loft jazz scene: Sam Rivers, Henry Threadgill, Anthony Braxton, Roscoe Mitchell, Julius Hemphill. Of the same importance for Scandinavian musicians are the archives of European record label FMP (Free Music Production) containing the biggest path-finding creations of prominent European artists of improvisational music: Peter Brötzmann, Peter Kowald and Alexander von Schlippenbach.

ATO M I C | F OTO : M AT E R I A ŁY P R A S O W E

F E S T I WA L JA Z Z JA N TA R 2 012

The Thing to trio free jazzowe, które koncertuje i nagrywa od 2000 roku. Muzycy wchodzący w skład tego szwedzko-norweskiego zespołu to ścisła czołówka free jazzowych improwizatorów w Europie. Saksofonista - Mats Gustafsson, perkusista - Paal Nilssen-Love oraz kontrabasista Ingebrigt Haker Flaten są doskonale znani na scenie jazzowej, wystarczy tylko wspomnieć ich współpracę z Peterem Broetzmannem, Kenem Vandermarkiem, Joe McPhee, Paul Lovensem czy Barry Guy’em. The Thing, obok Atomic, jest uznawany za najciekawszy skandynawski zespół grający muzykę improwizowaną. Ich muzyka wywodzi się z tradycji niemieckiego, brytyjskiego i amerykańskiego free jazzu lat sześćdziesiątych, ze szczególnym uwzględnieniem twórczości Dona Cherry’ego, który przez wiele lat mieszkał w Sztokholmie. Wszystkie do tej pory wydane płyty The Thing były znakomicie przyjęte zarówno przez krytyków, jak i fanów, a jak pisał All About Jazz: koncerty tych trzech znakomitych improwizatorów są niesamowitą mieszanką tradycji, awangardy, energii i szaleństwa. W rezultacie otrzymujemy dawkę wspaniałej muzyki, która na pewno nikogo nie pozostawi obojętnym.

W Skandynawii jazz od zawsze cieszył się wysokim uznaniem, wciąż posiada status muzyki artystycznej, a sami muzycy zaliczani są do ścisłej światowej czołówki najbardziej oryginalnych kompozytorów, instrumentalistów oraz improwizatorów. Skandynawski Atomic wykonuje współczesną muzykę improwizowaną z licznymi odniesieniami do tradycji amerykańskiego jazzu - brzmień późnych lat pięćdziesiątych, sześćdziesiątych i siedemdziesiątych ubiegłego wieku, ze szczególnym uwzględnieniem dokonań klasyków Free Jazzu - takich osobowości jak: Archie Shepp, Albert Ayler, Ornette Coleman oraz twórców Sceny Loftowej: Sam Rivers, Henry Threadgill, Anthony Braxton, Roscoe Mitchell, Julius Hemphill. Równie ważną inspiracją dla twórczości Skandynawów jest archiwum europejskiej wytwórni płytowej FMP (Free Music Production) - mającej w swoim katalogu pionierskie dokonania czołowych twórców europejskiej muzyki improwizowanej m.in.: Petera Brötzmanna, Petera Kowalda czy Alexandra von Schlippenbacha.

Quintet Atomic, arose in late 90’s, is considered the leading ensemble of the artistic music area in all Scandinavia. Havard Wiik, Ingebrigt Haker Flaten and Paal Nilssen-Love from Norway and Fredrik Ljungkvist and Magnus Broo from Sweden perform high energetic music full of enchanting solo improvisations, musical dialogues and common unisonos, and wherever they are playing they are being welcomed enthusiastically by old music lovers as well as young hotheads of improvisation.

The Thing

MATS GUSTAFSSON: lubimy grać muzykę, która kopie, pobudza i kieruje nasze umysły w innych kierunkach. A wykorzystanie wspaniałego materiału, jakim są te kompozycje, to doskonała okazja do eksplorowania nowych terytoriów. Nic na to nie poradzimy - po prostu musimy próbować nowości! Jedyną ważną rzeczą jest to, aby dać swoją wersję do tego co zastajemy, wykorzystać swój język muzyczny i opowiedzieć to w nowy sposób. Nikt nie zagra tak brudno jak The Stooges, ale my możemy to zrobić inaczej, w nasz sposób. W tym tkwi całe sedno! Ta płyta, tak samo jak ostatni album Fire! w którym gra z Tobą Johan Berthling i Andreas Werliin albo koncertowa płyta Live at Southbank Centre z Four Tet i Stevem Reidem, ukazują Twoją różnorodność gry na saksofonie. Co najbardziej fascynuje Cię w tym instrumencie? Saksofon jest moim orężem walki. Wszyscy używamy różnych narzędzi do walki i działania, a w moim przypadku jest to saksofon. Kiedy po raz pierwszy usłyszałem sekcję tego instrumentu, którą Little Richard wykorzystuje w nagraniach Speciality z lat 50., byłem pod ogromnym wrażeniem. I już wtedy wiedziałem, że saksofon będzie moim narzędziem. Nie sądzisz, że obecnie saksofon jest jednym z najbardziej znaczących instrumentów we współczesnej muzyce? Nie tylko w jazzie, ale też w muzyce elektronicznej czy rockowej - można go usłyszeć praktycznie

wszędzie. W tym roku ponownie wracasz na trasę z The Ex - punkową kapelą - z którą razem z Kenem Vandermarkiem, Royem Paci i Wolterem Wierbos będziecie grali jako Brass Unbound. Myślę, że najistotniejsze w tym nie jest to, jakiego instrumentu używasz, ale to jakim językiem mówisz i w jaki sposób to robisz. Saksofon to coś, co do mnie przemawia, ze swoimi sonorystycznymi możliwościami i sposobami ekspresji. Kocham to brzmienie, jak proste by czasem nie było. Nie mam pojęcia czy to znaczący instrument, po prostu go uwielbiam. Ale może teraz po prostu coraz więcej osób na nim gra? Świat muzyczny kreatywnie idzie w coraz większej liczbie kierunków, znajduje nowe perspektywy, sprawiając, że mamy teraz bardzo interesujący okres. Myślę, że mamy teraz kreatywny miks wszystkiego. Ludzie zapożyczają dźwięki, struktury czy rozwiązania muzyczne z wszystkich możliwych tradycji. Powtórzę: najważniejsze jest to, żeby wykształcić swój własny język. Niekoniecznie trzeba grać na saksofonie! (śmiech) Pamiętam jak dwa lata temu w gdańskiej synagodze grałeś z zespołem Swedish Azz. Bardziej niż muzyka jazzowego, widziałem wtedy punkowca, który gra jazz. Przede wszystkim ze względu na Twój sposób gry i niesamowitą ekspresję - byłem pod jej ogromnym wrażeniem. Widzisz to, co widzisz, słyszysz to co słyszysz. To sedno sztuki i muzyki. Mam swoje korzenie w graniu muzyki punkowej, ale tak naprawdę nie ma to żadnego znaczenia. To, co robię i sposób w jaki wyrażam ekspresję coś znaczy. Bardzo dużo znaczy również to, jak wchodzę w interakcję z ludźmi. To piękna mechanika.

11

Just before the performance of The Thing in Gdańsk we have the opportunity to talk with the leader of the ensemble - Mats Gustafsson.

and together with them and Ken Vandermark, Roy Paci and Wolter Wierbos you will perform as Brass Unbound.

JAKUB KNERA: The Thing is a band playing free jazz in its most pure form, often experimenting within this field. What made you record with Neneh Cherry such covers as The Stooges, Suicide, Martin Topley-Bird and Ornette Coleman, which were labeled on The Cherry Thing?

Saxophone is just something that appeals to me, with its sonar possibilities and ways of expression. I love the sound, as simple as that. It has nothing to do with what axe you are using it is about your voice and how you use it. I don’t know if it is a meaningful instrument, but I love the sound of it. And perhaps more people nowadays has learned how to appreciate it?

MATS GUSTAFSSON: We like to play music that kicks our asses and minds in different directions. And using great materials such as these pieces is a way to explore new territories. We just can’t help it - we need to try it all out! The only important thing is to give your own version of it, to add your own language. No one can do dirt better then Stooges... but we can do it different, in our way. That is the whole point!

The creative music world is in many directions right now, finding new perspectives and it is a very interesting time right now. I think there is a creative mix of everything. People are borrowing material, structures etc from all kinds of traditions... the only thing important: make it your own language! And why not with a saxophone, ha ha!!!

This record, as well as your latest album Fire!, with Johan Berthling and Andreas Werliin, or recording of the concert Live at Southbank Centre with Four Tet and Steve Reid, show the diversity of your saxophone. What fascinates you the most in this instrument?

I remember you from the synagogue in Gdańsk, two years ago performing with Swedish Azz. You seemed more a punk playing jazz than a proper jazz musician. Mostly because of the way you played and amazing expression - I was really impressed.

The sax is my axe. We all choose different tools to fight the stupidity back and I choose the sax. After the first time I heard the sax section that Little Richard is using on those 50´s Specialty records I was doomed. I knew that sax is my axe!

You see what you see. You hear what you hear, that is the whole point with art and music. I have roots in playing punk, yes... but that doesn’t really mean anything. It is what I do and how I express myself now that means something. And how I interact with other people. I think this is a beautiful mechanic.

Don’t you think that nowadays saxophone is one of the most significant instruments in the contemporary music? Not only in jazz, but also in electronic or rock music - it is almost everywhere. This year you are going to continue tournèe with The Ex - punk band -

Second album of Swedish Azz was labeled a year ago, presenting the reinterpretation of traditional Swedish jazz music. Mikołaj Trzaska claims in Swedish jazz is something extremely unique, which makes it more characteristic than Polish or American jazz. What do you think about it?

T H E T H I N G | F OTO : R U N E M O R T E N S E N

10

F E S T I WA L JA Z Z JA N TA R 2 012

JAKUB KNERA: The Thing to zespół, który gra muzykę freejazową w swojej najczystszej postaci, często mocno na tym polu eksperymentując. Co więc skłoniło was do nagrania z Neneh Cherry coverów takich twórców jak The Stooges, Suicide, Martina Topley-Bird czy Ornette Coleman, które ukazały się na albumie The Cherry Thing

Wydaje mi się, że zbyt łatwo jest generalizować muzykę, ze względu na kraj, z którego pochodzi. Większe znaczenie ma indywidualne podejście każdego muzyka do jazzu i sceny improwizowanej na całym świecie. Kategoryzowanie muzyki jest zawsze sposobem na zwiększenie dystansu między nią i sposobem w jaki wpływa na słuchacza. Oczywiście mamy muzyków i kompozytorów takich jak Jan Johansson czy Lars Gullin, których krytycy określili już mianem „nordyckich” lub „folkowych”, ale to tylko konstrukcja analityczna. Jak bardzo folkowo brzmi Jan Garbarek na swojej pierwszej płycie Til Vigdis? Jak bardzo folkowo brzmi Raymond Strid? Jak bardzo folkowy jest dieb13, z którym gram w Swedish Azz? Ale każdy z twórców czy każda ze scen ma swój charakterystyczny język i muzyczną tradycję. Swedish Azz świetnie to pokazuje.

fantastycznych archiwalnych nagrań i bardzo inspirująca jest praca z takim materiałem. Może ktoś mógłby stworzyć grupę Polish Azz w przyszłości? Z chęcią posłuchałbym, jak taki zespół reinterpretowałyby dzieła takich twórców jak Komeda, Namysłowski, Seifert, Stańko czy Nahorny. Spotkanie z innymi twórcami i muzykami to bardzo ważna rzecz. Wasze ostatnie nagranie to wynik kolaboracji z Neneh Cherry, ale zaledwie kilka tygodni temu ukazał się Wasz nowy album, na którym z The Thing gra Barry Guy. Współpraca z różnymi twórcami, takimi jak Jim O’Rourke, Otomo Yoshide, Ken Vandermark czy Joe McPhee, to dla Was chleb powszedni. To niezwykle istotne i niemal konieczne. Potrzebujemy eksplorować i poszerzać horyzonty z przyjaciółmi i innymi muzykami. To doskonała okazja do rozwijania swojego języka, muzyki, a także własnego charakteru. Z pomocą innych osób widzisz rzeczy zupełnie inaczej. Dzięki swoim kamratom otwierasz się na nowe perspektywy, przechodzisz kolejne drzwi. A potem sam musisz je otworzyć i iść dalej.

Nie mogę się z Tobą nie zgodzić - szwedzki jazz jest szalenie interesujący, tym bardziej dlatego, że jest w nim mnóstwo osobowości, które tworzą coś osobistego i niesamowitego, to właśnie o to chodzi w tym projekcie. Znajdujemy masę materiału do eksplorowania. Dwa wydane do tej pory albumy to w zasadzie dopiero początek - jest jeszcze masa materiału takich twórców jak Lars Werner, Bengt Nordström, Lars Gullin, Berndt Egerbladh czy Georg Riedel!

20. 10. 2012

B U G G E W E S S E LTO F T S O L O N O R WAY. N O W

Istotne jest także to, jak wiele z tej muzyki zostało zapomnianej, ale tak samo dzieje się z polskim i brytyjskim jazzem. W waszym kraju można znaleźć masę

12 Again… I think it is too easy to generalize about countries’ music. It has much more to do with the individual voices within the jazz and improvised music scene globally. Labeling music is always a way to distant yourself from it and the way it effects the listener. Of course, there are musicians and composers like Jan Johansson and Lars Gullin, that has already something the critics wanted to call „Nordic” or „folk”... but this is just a construction... how folk did Jan Garbarek sounded when he made his first record „Til Vigdis”? How much folk does Raymond Strid sounds like? How much folk is dieb 13? But each and every of artists or scenes has its proper, characteristic language and music tradition. Swedish Azz is the best example. I agree: Swedish Jazz is interesting. Since it has so many distinctive and personal voices that really managed to create something personal with their music. This is the whole reason behind this project. This is such a treasure.... so many pieces, so much material to try and explore. We have just started. We have found more material recently with Lars Werner, Bengt Nordström, Lars Gullin, Berndt Egerbladh and Georg Riedel... just wait!!! But it is amazing how much of this music has been forgotten. This goes also for Polish and British jazz. There is such a great music to be found there. And it is an extremely inspiring process to work with material like this. Perhaps there might be a Polish Jazz project in the future? I would love to explore more about the compositions of Komeda, Namysłowski, Seifert, Stańko and Nahorny and there are of course many others as well...

13

Meeting with other composers and musicians is very important. Your latest recording is an outcome of collaboration with Neneh Cherry, but just a few weeks ago a new album was released, presenting Barry Guy together with The Thing. Collaboration with different artists, like Jim O’Rourke, Otomo Yoshide, Ken Vandermark and Joe McPhee is for you something common. How important is it for you? This is very important and necessary. We need to explore and expand the world with the help of our dear friends and colleagues. Otherwise you cannot develop your own voice, your music and of course not as an individual being as well. You see things differently with help of other people. You find new perspectives, behind those doors. The doors that your comrades can show you, but you need to open them yourself...

MIKE MAINIERI & NORTHERN LIGHTS N O R WAY. N O W

A L M O S T JA Z Z G R O U P M Ł O D A S C E N A J A Z Z O WA

F E S T I WA L JA Z Z JA N TA R 2 012

Rok temu ukazał się drugi album Swedish Azz, w którym reinterpretujesz tradycyjną szwedzką muzykę jazzową. Mikołaj Trzaska twierdzi, że w szwedzkim jazzie jest coś tak unikalnego, co sprawia, że jest bardziej charakterystyczny niż chociażby polski czy amerykański jazz. Co o tym sądzisz?

Bugge Wesseltoft Solo Pozostałe ścieżki są poprowadzone bardziej elektronicznie. „Singing” jest oparta na obniżającym się wzorze trzech akordów i minimalnej bazie rytmicznej, która jest podkładem, wpierw dla improwizacji na pianinie, potem dla delikatnego wokalu Wesseltofta stopniowo samplowanego i sprzężonego z dźwiękiem, który powraca po zmianie wysokości widma. Trafnie nazwany „Rytme” mógł być całkiem akustyczny, ale użycie loopów, które zazębiają się ze zmianami rytmu tworzonymi w środku i poza pudłem pianina, sprawiło, że mamy do czynienia z utworem mocno eksperymentalnym, lecz wciąż przystępnym. Nałożone na siebie dźwięki klaskania i basowe staccato lewej ręki w „Hands” przygotowało scenę dla podobnych Armstrongowi wołań z „Oh Yeah”. Doprowadzone do psychodelicznych stanów gwałtownie zmieniają się w gospel, by ujawnić kolejne aspekty gry Wesseltofta, zaskakujące dla tych, którzy dotychczas kojarzyli go z kawałkami bardziej elektronicznymi. Wesseltoft jest pianistą encyklopedycznym, dobrze zakorzenionym w tradycji jazzu, ale rzadko jest aż tak klarowny. John Kelman / allaboutjazz.com / 31.03.2009

15 As a successor to the impressive IM (Jazzland, 2007), pianist Bugge Wesseltoft continues to explore the powerful potential of solo performance. Like IM and no surprise to those familiar with his seamless integration of technology into realtime performance on his New Conception of Jazz series Wesseltoft uses sound processing and real-time looping to create a modernistic successor to Keith Jarrett’s solo innovations. Pulling form out of the air as paramount, Wesseltoft may be less overtly virtuoso but shares Jarrett’s ability to create much out of nothing. Wesseltoft continues to hone his particular skill at starting with a clean slate to create music with clear shape and progression. “Playing” possesses some of Wesseltoft’s most sparingly beautiful playing to date. The title track demonstrates an Erik Satie-like economy, in turns gently majestic and introspectively dark-hued, with decaying notes occasionally expanded by subtle processing to create slightly expanded landscapes. „Dreaming” begins even more evanescently, until a left hand ostinato evolves a soft pulse bolstered by Wesseltoft’s use of the piano to create barely audible percussion. His integration of real-time sampling to evolve a cloud-like cushion for his spare and melodic pianism is like Harold Budd with a pulse.

Other tracks are more distinctly electronics-driven. “Singing” is based on a descending three-chord pattern and minimalist percussion that’s a foundation, first for Wesseltoft’s piano improvisations and then his fragile voice, gradually sampled and fed back to the tune in a pitch-shifted form. The aptly titled “Rytme” may be largely acoustic, but using loops of real-time performance that mesh with rhythmic alterations created inside and outside the piano box, Wesseltoft creates an experimental yet readily accessible track. Layered hand clap loops and staccato left-hand bass line on “Hands” set the stage for Wesseltoft’s Louis Armstrong like calls of “Oh Yeah”, moved into the psychedelic ether before turning decidedly gospel, revealing yet another aspect to Wesseltoft, unknown to those only familiar with his more electronica-centric work. Wesseltoft’s an encyclopedic player well-versed in the jazz tradition, but it’s rarely this self-evident. John Kelman / allaboutjazz.com / 31.03.2009

F E S T I WA L JA Z Z JA N TA R 2 012

„Playing” zawiera błyskotliwe popisowe numery Wesseltofta. Utwór tytułowy prezentuje technikę Erika Satie; delikatnie przechodząc z majestatycznych akordów do introspektywnych ciemnych tonów z pojedynczymi, rozkładającymi się nutami, od czasu do czasu podkreślanych subtelnym przejściem, tworzącym bardziej rozległe krajobrazy. „Dreaming” zaczyna się jeszcze bardziej ulotnie, aż do ostinato lewej ręki wytwarzającego miękki puls podparty niemalże niedosłyszalnym użyciem pianina jako instrumentu perkusyjnego. Zintegrowanie sampli w czasie rzeczywistym, by stworzyć kłębiasty podkład pod melodyczną technikę pianina, jest jak gra Harolda Budda z dodanym pulsem.

B U G G E W E S S E LTO F T | F OTO : M AT E R I A ŁY P R A S O W E

20.10.2012

14

NORWAY.NOW

Pianista Bugge Wesseltoft, spadkobierca sukcesu IM (Jazzland, 2007), wciąż wykorzystuje potężny potencjał występów solowych. Podobnie jak w IM, co nie jest zaskoczeniem dla obeznanych z zastosowaniem przez niego techniki w koncertach z serii „New Conception of Jazz”, Wesseltoft używa dźwięków, loopując je na bieżąco, by uzyskać nowoczesną wersję solowych innowacji Keitha Jarretta. Improwizując, nie jest tak jawnie wirtuozerski jak Jarrett, ale ma tę samą umiejętność tworzenia z niczego. (…)

Mike Mainieri & Northern Lights

Mike Mainieri - vibraphone | Bendik Hofseth - sax | Bugge Wesseltoft - keyboards | Arild Andersen - bass | Audun Kleive - drums

Otwierający płytę, delikatny groove „Nature Boy” jest wyrazem przekonania, zarówno Molvaera, jak i Mainieriego, że mniej to więcej. „Flamenco Sketches” Milesa Davisa napędzane jest delikatnym bitem, podczas gdy „Naima” Johna Coltrane’a nabiera afrykańskiego charakteru dzięki bębnom Paola Vinacchia i marimbie Mainieriego. Wibrafon jest chłodny, ale nie w stylu nordyckiego chłodu. (…)

17 Vibraphonist Mike Mainieri has never garnered the same attention as Gary Burton, five years his junior, despite being equally cutting edge. Mainieri was one of fusion’s early progenitors: Journey Through an Electric Tube (Solid State, 1968) and White Elephant (Solid State, 1969) explored new ways to incorporate a rock aesthetic with jazz. But while Burton has settled into a more mainstream comfort zone in recent years, Mainieri continues to test new waters. Northern Lights teams him with the „Norwegian Posse” - a veritable who’s who of the contemporary Norwegian scene. The result blends the groove and ambience of nu jazz with a somewhat more emphatic approach to soloing. Northern Lights features four-fifths of trumpeter Nils Petter Molvaer’s group - including Molvaer, guitar soundscapist Eyvind Aarset, live sampler/beat programmer Jan Bang and turntablist DJ Strangefruit so it’s no surprise that the disc leans heavily toward atmosphere and a generally more selfless approach emphasizing the collective rather than any individual. Drummer Anders Engen (a regular collaborator with the also-present keyboardist Bugge Wesseltoft) and Swedish bassist Lars Danielsson form a rhythm section that’s more straightforward than typically found in nu jazz. Still, while the program includes a trio of standards alongside Mainieri’s compositions and a Bjork song, the treatments are anything but conventional. “Nature Boy”, which opens the disc with a gentle reggae groove, is a strong feature for both Molvaer and Mainieri’s lyrical, less-is-more approach. Miles Davis’ “Flamenco Sketches” is propelled by a gentle back-beatttt, while John Coltrane’s “Naima” is given an Afro-centric reading, thanks to Paolo Vinacchia’s hand drums and Mainieri’s marimba. The vibe is cool, but not the Nordic cool that’s more a stereotypical misconception these days. (...) John Kelman / allaboutjazz.com / 24.12.2006

F E S T I WA L JA Z Z JA N TA R 2 012

John Kelman / allaboutjazz.com / 24.12.2006

Na płycie „Northern Lights” gra większa część składu Nilsa Pettera Molvaera, w tym on sam, gitarzysta Eyvind Aarset, zajmujący się muzyką elektroniczną Jan Bang i DJ Strangefruit. Płyta, czego można się spodziewać po takim składzie, jest bardzo klimatyczna, z bezinteresownym podejściem pozwalającym usłyszeć jedność grupy, a nie popisy konkretnych muzyków. Perkusista Anders Engen (stały współpracownik klawiszowca Bugga Wesseltofta, również w składzie) i szwedzki basista Lars Danielsson tworzą prostszą i bardziej wyraźną sekcję rytmiczną niż zazwyczaj ma to miejsce w nu jazzie. Chociaż na płycie, obok kompozycji Mainiriego i piosenki Bjork, znajdują się trzy standardy, to aranżacje są co najmniej niekonwencjonalne.

M I K E M A I N I E R I | F OTO : M AT E R I A ŁY P R A S O W E

20.10.2012

16

NORWAY.NOW

Wibrafonista Mike Mainieri, pomimo takiego samego mistrzostwa, nigdy nie był tak popularny, jak o pięć lat młodszy Gary Burton. Mainieri był jednym z prekursorów stylu fusion; w „Journey Through an Electric Tube” (Solid State, 1968) i „White Elephant” (Solid State, 1969) odkrywał nowe sposoby łączenia estetyki rocka z jazzem. Podczas gdy Burton osiadł na bezpieczniejszych wodach mainstreamu, Mainieri ciągle eksplorował nowe, nieznane lądy. „Norwegian Posse” zebrany do nagrania „Northern Lights” to najbardziej liczący się artyści sceny norweskiej. Rezultatem jest udane połączenie groove’u i nastroju nu jazzu z trochę bardziej stanowczym podejściem do solówek.

Almost Jazz Group

Ignacy Jan Wiśniewski - piano, Rhodes | Paweł Nowak - accordion, accordina | Tomasz Nowik - double bass | Roman Ślefarski - drums

Almost Jazz Group is an ensemble created by Paweł Nowak and Ignacy Jan Wiśniewski in January 2012. Ignacy Jan Wiśniewski last year student of Włodzimierz Nahorny. Since its origins, focused on jazz in a fusion with the wide range of accordion music. On the 1st of December 2012 Almost Jazz Group released their first album.

M I KO Ł A J T R Z A S K A Q UA R T E T AVA N T D AY S 19

N I L S P E T T E R M O LVA E R N O R WAY. N O W

kIRk AVA N T D AY S

F E S T I WA L JA Z Z JA N TA R 2 012

21. 10. 2012

A L M O S T J A Z Z G R O U P | F OTO : M AT E R I A ŁY P R A S O W E

20.10.2012

18

MŁODA SCENA JAZZOWA

Almost Jazz Group to formacja założona przez Pawła Nowaka i Ignacego Jana Wiśniewskiego (studenta w klasie prof. Włodzimierza Nahornego) w styczniu 2012 roku. Zespół od początku swojej działalności skupiał się wokół muzyki jazzowej połączonej z szeroko rozumianą muzyką akordeonową. 1 grudnia 2012 Almost Jazz Group wydaje swoją pierwszą płytę CD.

Mikołaj Trzaska Quartet Mikołaj Trzaska - saxophones, clarinets | Pe- Ake Holmlander - tuba | Olie Brice - double bass | Mark Sandres - drums JAKUB KNERA: na Jazz Jantar zagrasz także ze swoim nowym kwartetem. Po co Ci kolejny zespół, skoro można się już pogubić w tych, w których grasz dotychczas?

21.10.2012

JAKUB KNERA: on the Jazz Jantar you will also perform with your quartet. Why do you need another ensembles while playing in so many bands, one cannot count. MIKOŁAJ TRZASKA: I have three, four, no six ensembles! Ircha Quartet, playing contemporary and Jewish music. Inner Ear is my chicago-newyork-stocholmgdańsk quartet with Tim Daisy, Steve Swell on tube and Per-ake Holmlander. There is also Vandermark Resonance - ten-person super band and three trios: Shofar, Reeds Trio and Riverloam trio, with which we are labeling vinyl records. Why do I need another band? From time to time you have to refresh things - join bands, change configurations, play something new - I search more often for arrangements and new melodies. Jazz has to surprise all the time with something new, breath, that’s why we will perform in Żak as a quartet for the first time.

21

F E S T I WA L JA Z Z JA N TA R 2 012

20

K L U B Ż A K 2 0 0 5 / N O R T H Q U A R T E T: T R Z A S K A / F R I I S / U U S K Y L A / B R OT Z M A N N | F OTO : P I OT R W O ŁO S Z Y K

AVANT DAYS

MIKOŁAJ TRZASKA: mam na stałe trzy... nie... cztery... nie... sześć składów! Ircha Quartet, który penetruje obszary muzyki współczesnej i muzyki żydowskiej. Inner Ear to mój chicagowsko-nowojorsko-sztokholmsko-gdański kwartet z Timem Daisy, Stevem Swell na tubie i Pe-ake Holmlanderem. Jest jeszcze Vandermark Resonance, czyli dziesięcioosobowa supergrupa i trzy tria: Shofar, Reeds Trio i Riverloam trio, z którym właśnie wydajemy płytę na winylu. Po co więc mi kolejny skład? Od czasu do czasu trzeba odświeżać krew - łączyć zespoły w nowych konfiguracjach, grać coś innego - coraz częściej zwracam się w kierunku aranży, wyciągam melodie. Jazz ciągle musi zaskakiwać czymś świeżym, oddychać, dlatego jako kwartet zaprezentujemy się w Żaku premierowo.

Nils Petter Molvaer

BABOON MOON | POLISH PREMIERE

Nils Petter Molvaer - trumpet | Erland Dalen - drums | Stian Westerhus - guitar

Do faworytów należy bezwzględnie „Recoil” z powtarzającym się przesterowanym riffem. Buczenie, szumy, jazgotliwe dźwięki trąbki i fantastyczna rytmizacja perkusyjna czynią z tego kawałka jeden z najlepszych w solowej karierze artysty. Ostrzejsze post-rockowe granie, lecz wszystko z umiarem. Nils Petter Molvaer dawno nie dostarczył jednak tak udanej recepty na mieszankę. Podobnie można by wychwalać producenckie smaczki; zaskakujące uderzenia w instrumenty czy inne nieregularne bodźce. Muzyk korzysta też ukradkiem z techniki dmuchania w trąbkę z drugiej strony, co swoją egzotycznością stymuluje wyobraźnię odbiorcy. Delikatesów jest więcej, ale lepiej samotnie odkrywać te mistrzowsko wykonane skandynawskie pejzaże. Łukasz Stasiełowicz / uwolnijmuzyke.pl

23 A FRESH REVELATION IN ELECTRO-JAZZ Going through the comments on a new album of Norwegian it is hard not to find a conclusion that it is the best record since his début “Khmer”. Comparison of those two albums is not unequivocal but one is sure - that it is long since the musician has recorded such a good and even material. (…) The attitude to functional site of the album has not changed, compositions pass fluently, all record seems one piece and the compositions are just fragments of it. Some of those can even become a ear-worm, so one has to be thankful for dividing the material into those nine pieces. “Mercury Heart” is a great introduction to this unsteady, a bit dreary world. There are a lot of changes and we quickly become aware that NPM has different musical shades. One of favourites is “Recoil” with its rendered riff. Humming, noise and vibrant trumpet, together with genuine rhythms of the percussion, make it one of the best pieces in his solo career. Harder post-rock music, but within the borders. It was long that Nils Petter Molvaer showed such a good receipt for a fusion. As well one could say about the pros of production, surprising hits of instruments or irregular tones. The musician is also using the method of blowing trumpet from the other side, what stimulates imagination a lot. There is more, but probably it is better to discover on your own those genuine Norwegian landscapes. Łukasz Stasiełowicz / uwolnijmuzyke.pl

F E S T I WA L JA Z Z JA N TA R 2 012

Poszukując opinii na temat tego krążka Norwega, trudno nie trafić chociaż raz na konkluzję, iż jest to najlepszy materiał od czasu debiutanckiego “Khmer”. Odnośnie wyniku bezpośredniego pojedynku tych dwóch albumów słuchacze mogą mieć odmienne typy, lecz niepodważalne jest to, że muzyk od dawna nie nagrał tak dobrej i zarazem równej jakościowo płyty. (…) Nie zmieniło się podejście do funkcjonalności albumów; kompozycje mają płynne przejścia, krążek jest jakby jednym utworem, a utwory są po prostu poszczególnymi fragmentami, przy fragmentach można wyróżnić natomiast poszczególne takty itd. Kilka motywów ma zadatki na robaka usznego, dlatego też trzeba być wdzięcznym Norwegowi, iż jednak podzielił materiał na te dziewięć części. “Mercury Heart” rewelacyjnie wprowadza słuchacza do tego nieprzewidywalnego, trochę mrocznego świata. Mamy tam do czynienia z wieloma zmianami, szybko zdajemy sobie sprawę, iż NPM ma różne muzyczne oblicza.

N I L S P E T T E R M O LVA E R / E R L A N D D A L E N / S T I A N W E S T E R H U S | F OTO : M AT E R I A ŁY P R A S O W E

21.10.2012

22

NORWAY.NOW

REWELACYJNE ODŚWIEŻENIE FORMUŁY ELECTRO-JAZZU

JAKUB KNERA: Grasz na trąbce, co w przeciwieństwie do chociażby gry na gitarze, fortepianie, basie, wymaga dużej sprawności fizycznej - musisz ćwiczyć oddech, żeby wydobywać z niej odpowiednie brzmienie. Przygotowujesz się do tego specjalnie? NILS PETTER MOLVAER: Nie sądzę, żeby tak było tylko z trąbką czy instrumentami dętymi, do każdego instrumentu trzeba być jakoś fizycznie przygotowanym. A co do odpowiedniego oddechu, to bardzo ważne, nawet dla gitarzysty - ale wśród dęciaków jest mnóstwo instrumentów, w których trzeba oddychać jeszcze głębiej. Kiedy ćwiczę teraz, chodzi przede wszystkim o odpowiedni przepływ powietrza - gdy się rozgrzewam, najważniejsze jest otwarcie się na powietrze. Oczywiście często napinam mięśnie i od tego zależy bardzo dużo, jak będzie brzmieć moja muzyka. Ale nie mam jakiegoś specjalnego sposobu do przygotowania. Trąbka to instrument organiczny. Jak doszło do tego, że postanowiłeś swoją twórczość rozszerzyć o elektroniczną muzykę, pełną sampli na swoich płytach.

Teraz mój zespół jest bardziej analogowy, nie jesteśmy tak elektroniczni jak kiedyś. Ale w mojej twórczości współpracowałem z muzykami tworzącymi elektronikę, loopy, ale także grającymi akustycznie, zawsze staram się łączyć kontrasty. Próbuję, zestawiając te dwa światy - organiczny z mechanicznym. To ważne, żeby między na przykład loopami a żywym perkusistą była równowaga. Po prostu tego szukam, czystego piękna, ale bardzo często powstaje ono z połączenia dwóch opozycyjnych rzeczy.

duży wkład w kompozycje. W zasadzie określiłbym to, co robię jako free rock, bo mojej muzyce zdecydowanie bliżej do takiego określenia.

Pomówmy więcej o instrumentach - jednym z bardziej wyrazistych w twojej dyskografii jest gitara elektryczna, która od jazzowego świata trochę odstaje. Co Ci się w niej podoba, że tak bardzo ją lubisz? Na Baboon Moon w utworze Recoil jest silny gitarowy riff, przez co ten kawałek brzmi o wiele bardziej rockowo niż jazzowo, o ile Twoja muzykę można jeszcze nazwać jazzem.

A jaki jest Twój stosunek do nu jazzu? Twoja muzyka tak też bywa określana. Od niemal dwóch dekad ten termin nabrał bardzo wielu znaczeń, zarówno w kręgu muzyki jazzowej jak i elektronicznej. Co nowego jest dla Ciebie w jazzie obecnie?

Jak w takim razie określiłbyś swoją muzykę, nie używając terminologii muzycznej? Bardzo otwarta.

Kiedy myślę o muzyce, nie rozpatruję jej w kategoriach gatunków, nie dzielę jej na rock, folk, jazz, dla mnie wszystko bardzo mocno się miesza. Oceniam ją po prostu jako dobrą albo złą muzykę, taką, którą lubię lub nie. Każdy może nazywać ją jak tylko chce. Dla mnie w muzyce najważniejsze są emocje, głębia, coś, co tak naprawdę nie bardzo można nazwać, ludzkie porozumienie.

Myślę, że mojej muzyce zdecydowanie daleko do jazzu! (śmiech). Mógłbym powiedzieć znów, że chodzi o kontrast, ale wszystko zależy od kontekstu i środowiska, w jakim powstaje dany utwór. To paleta kolorów, muzyków i instrumentów. Często zależy to od artystów z którymi współpracuję, oni mają

Tak, definitywnie. Dla mnie to z pewnością medytacja. Grając, staram się być właśnie w tym momencie w którym gram, trwam w nim. Zatrzymuję czas, ale wszystko koncentruje się na tu i teraz. Musisz słyszeć na scenie siebie ale też innych, wiele na to wpływa. Potem, po koncercie zastanawiasz się, kiedy i jak szybko minęło te 90 minut! (śmiech) Mam wielkie szczęście, że to jest właśnie moja praca.

25 N I L S P E T T E R M O LVA E R / E R L A N D D A L E N / S T I A N W E S T E R H U S | F OTO : M AT E R I A ŁY P R A S O W E

24

JAKUB KNERA: You are a trumpeter what seems more physically challenging than for example playing the guitar, piano or bass - you have to practice your breath to get a good sound. Do you have any special training? NILS PETTER MOLVAER: I don’t think it is only trumpet or brass instruments, for each kind of play you have to be prepared somehow. And when it is for exhausting it is similarly important even for guitarist, but brasses are extremely demanding. When I practice, it is more about the fluency of air flow, when I warm up the opening to air is the most important thing. Of course I also tight my muscles and it has a big influence on my music. But I don’t have any special trumpet workout. Trumpet is an organic instrument. Where from came the idea to add electronic, full of samples, music to your work? Currently my band is more analogue, we aren’t so electronic as before. But in my career I have collaborated with many artists creating electronic, loops and also acoustic music. I always try joining the contrasts. I’m trying to combine those two worlds - organic and mechanics. It is very important to keep balance, for example between the loops and live drums. It is just what I’m looking for - pure beauty, sometimes it origins in two opposing things. Let’s talk more about the instruments - one of the most significant in your discography is electric guitar, which is a bit different world than jazz. Why do you like it so much? On „Baboon Moon” in the piece „Recoil” there is one strong guitar riff, that makes the composition more into rock than jazz. If we can still call your music jazz.

I think my music is far from jazz! (laughing). I could say again it is about the contrasts, but it all depends on the circumstances and contest of how a composition is created. Those are colours, musicians and instruments. Mostly it depends on the musicians I work with, they have a big influence on the composition. Actually, I could call my work free rock, it is closer to such a definition. In such case, how would you call your music without using the musical terminology? Wide open. And what is your attitude to nu jazz? That was also a name for your music. For almost two decades this term has evolve, as well in jazz as in electronic music. What is new in jazz, recently? When I think about music I don’t see kinds, nor distinctions for rock, folk, jazz, for me it is all mixed. I just see a good or bad music, the one I like and one I don’t. You can call it as you wish. For me the most important are the emotions, depth, something you cannot really define, human understanding. The natural ways of further work are the performances. I heard that live acts are for you a kind of meditation? Yes indeed. For me it’s a real meditation. Performing, I try to be here and now, to stay in it. I stop the time and everything concentrates on this place, this moment. You have to listen to yourself, but also to others. And after the concert you think where did those 90 minutes go! (laughing) I’m really like to have such a job.

F E S T I WA L JA Z Z JA N TA R 2 012

W takim razie jej rozwinięciem są koncerty. Podobno granie na żywo ma dla Ciebie w większym stopniu charakter medytacji?

MSZA ŚWIĘTA W BRĄSWALDZIE

Paweł Bartnik - electronic instruments | Olgierd Dokalski - trumpet | Filip Kalinowski - turntables Ten album został wydany pod koniec ubiegłego roku, ale w natłoku innych wydawnictw dotarł do mnie z opóźnieniem. Gdyby stało się inaczej, z pewnością trafiłby do podsumowania A.D. 2011, bo „Msza Święta w Brąswałdzie” to rzecz doprawdy wyjątkowa. Trójka muzyków tworzących pod szyldem kIRk - producent Paweł Bartnik, trębacz Olgierd Dokalski i obsługujący gramofony Filip Kalinowski wywodzi się z różnych środowisk i czerpie inspiracje z rozmaitych, często odległych źródeł. Punktem wspólnym jest zamiłowanie do improwizacji i eksperymentu. W alchemicznym szale twórczym trio miesza ze sobą illbient, jazz, ambient i hiphopowy sampling. Ta muzyka nie uznaje kompromisów - utwory powstawały na próbach i koncertach, na pięć kompozycji aż trzy trwają 10, 12 i 12,5 minuty, zaś ich przygniatającej atmosfery nie powstydziłby się duet Demdike Stare. Jakby wbrew tytułowi albumu, twórczości kIRk zdecydowanie bliżej do profanum, niż sacrum. Już sugestywna okładka daje dobre wyobrażenie o zawartości dźwiękowej „Mszy…”. Oto pochodzący z zamierzchłej przeszłości portret odświętnie ubranej dziewczynki idącej do Pierwszej Komunii, prawdopodobnie gdzieś na wsi (Brąswałd to zresztą autentyczna wieś położona na Warmii). Fotografia wzbudza niepokój, ponieważ dziewczynka jest wyraźnie przejęta, wręcz przerażona. I jeszcze ten skradający się z prawej strony zdjęcia złowrogi mrok, który na wskroś przenika muzykę.

Ni to elektronika, ni to jazz, ni to ambient. Czym tak naprawdę jest trio kIRk? Sami muzycy unikają jednoznacznej odpowiedzi, bo - jak mówią - nie rozmawiają o muzyce, którą tworzą i nie próbują jej określić. Zespół, który pomysłowo łączy elektroniczne brzmienia, sample, scratchowanie i przestrzenne brzmienie trąbki zagra na Jazz Jantar na kilka miesięcy po wydaniu świetnego albumu Msza Święta w Brąswałdzie, a na kilka tygodni przed wydaniem kolejnej płyty „Zła Krew”. Przed koncertem rozmawiamy z jednym z członków zespołu, Filipem Kalinowskim. JAKUB KNERA: zagracie na festiwalu jazzowym, co sugerowałoby, że gracie muzykę jazzową. Ale przecież historia Waszego zespołu zaczyna się od elektroniki, a ściślej rzecz biorąc, od techno. Jak odnalazłbyś się z kIRkiem w kontekście muzyki jazzowej? FILIP KALINOWSKI: to problematyczne pytanie. Nigdy nie mówimy, jacy „jesteśmy”, co wiąże się z tym, że nasz zespół to trzy osoby, które mają zupełnie inny background muzyczny. Olgierd jest mocno naznaczony free jazzem, szkołą AACM czy rockowymi eksperymentami, a Pawła, który jest jedynym członkiem zespołu pamiętającym jego początki, od zawsze fascynuje muzyka techno pochodząca z Detroit a sięgająca Berlina czy Londynu. Natomiast ja jestem dzieckiem hip-hopu, z którym byłem związany na początku mojej drogi. Wszyscy sporo rozmawiamy o muzyce, ale niewiele o tej, którą sami tworzymy. Niektórzy mówią na to jazz, inni nazywają elektroniką, dark ambient, illbient czy nawet dubstep - jak się okazuje, pasujemy zarówno na festiwale elektroniczne, jak i jazzowe.

AVANT DAYS

Maciek Kaczmarski / nowamuzyka.pl / 23.02.2012

21.10.2012

26

Zaczynałeś swoją przygodę z muzyką, poruszając się w estetyce hip-hopowej, której adapter jest charakterystycznym elementem. W jednym z wywiadów powiedziałeś, że granie w kIRku pokazało ci, jak używać go inaczej. Gramofon, jako urządzenie i źródło dźwięku, fascynuje mnie od dziecka i nawet kiedy w pewnym momencie winyle zostały w moim domu zastąpione przez kasety czy kompakty, wciąż je kupowałem, nie zważając na to, że... nie miałem na czym ich odtwarzać. Mój pierwszy zestaw didżejski to dwie stare Unitry i mikser zbudowany przez znajomego elektromechanika. Były to czasy ogromnej ekscytacji hip-hopem i chęci zaangażowania się weń nie tylko na pozycji słuchacza. Słuchałem pierwszych polskich mixtape’ów, powtarzałem przyuważone w amerykańskich teledyskach adapterowe sekwencje, dogrywałem cuty na płyty zaprzyjaźnionych składów. Moje pole winylowych zainteresowań wciąż poszerzały kosmiczno-turntablistyczne dokonania Mix Mastera Mike’a, czy takie klasyki jak scratchowa solówka Grad Mixera DXT w Rockit Herbiego Hancocka, ale dopiero w kIRk tak naprawdę zacząłem kombinować. Dziś wykorzystuję adapter w trochę inny sposób, sampluje z niego w czasie rzeczywistym, przepuszczam te próbki przez efektor, zwolnione fragmenty traktuje jak plamy dźwięku. Jestem odpowiedzialny za dub, szum, hałas, trzask i te wszystkie dziwne wokale, które słychać w naszych numerach i live-actach. Często idąc na koncerty, widzowie spodziewają się określonych nagrań w scenicznej odsłonie. W przypadku kIRk chyba dosyć o to trudno i tekst „spodziewałem się zupełnie czegoś innego, na płycie słyszałem coś innego” mógłby być dla Was standardowym komentarzem, prawda?

27 This album was labelled by the end of the last year, but in the spate of other records I have heard it just lately. If it was different it would have surely found it’s place in the summary of AD 2011, as „Msza Święta w Brąswaldzie” is an exceptional thing. Three musicians named kIRk - the producer Paweł Bartnik, trumpeter Olgierd Dokalski and the master of turntables Filip Kalinowski - are derived from different circles and are influenced by diverse, often far sources. The muster point is their love to improvisation and experiment. In an almost alchemical fury of creation the trio combines illbient, jazz, ambient and hip-hop sampling. This music won’t meet the half way - compositions were made during the concerts and rehearsals, 3 of 5 are longer than 10 minutes and the whole shattering ambient is worth Demdike Stare duet. As if against the title, works of kIRk are definitely closer to profanum than sacrum. Just looking at the very suggestive cover one can tell about the musical insight of „Msza…”. You can see an old picture of a girl dressed white just before the first Holy Communion, probably somewhere in a village (especially that Brąswald is a real village in Warmia county). The photography is a bit disturbing because the girl is very affected, even terrified. And to top it all, the fearful darkness is crawling from the right corner of the cover, the darkness that is all over the music. Maciek Kaczmarski / nowamuzyka.pl / 23.02.2012

Not pure electronics, nor jazz, nor ambient. What is trio kIRk? The musicians are avoiding simple answers because, in their own words, they don’t talk about their music and they are not trying to define it. The ensemble ingeniously combines electronic sounds, samples, scratching and special tones of trumpet as we will be able to hear on the Jazz Jantar festival, just a few months after the release of their latest record Msza Święta w Brąswałdzie and some weeks before the labeling of the new album Zła Krew. We are talking with one of the musicians: Filip Kalinowski. JAKUB KNERA: You will perform on a jazz festival - that could suggest your music can be classified as jazz. But the history of the ensemble begins with electronics, and precisely techno. How do you feel about kIRk within the zone of jazz music? FILIP KALINOWSKI: it is really a dubious question. We never say „what” we are, mostly because our band is made of three people with totally different background. Olgierd is much into free jazz, the AACM school or rock experiments; Paweł, who is in the band since its origin, was always fascinated by techno from Detroit spanning to Berlin and London. I am the child of hip-hop. We talk a lot about music, but not about the one we are creating. Some can call it jazz, others electronic, dark ambient, illbient or even dub-step - but it occurs we fit as well for electronic as for jazz festivals. Your adventure with music begun within the hip-hop style, with its characteristic element - turntable. In one of previous interviews you have said that playing in kIRk showed you a new way of using it. Turntable as a device and sound-source fascinates me since I was a little kid and even when my home vinyls were replaced by tapes and Cd’s, I was still buying

vinyl records, heedless of no device to use them. My first DJ set were two old Unitra and a mixer made by familiar electromechanic. Those were the times of tremendous fascination with hip-hop, not only on the level of a recipient. I have been listening to first polish mix-tapes, recreating turntable sequences from American clips, recording cuts for familiar ensembles. The field of my vinyl interests was still growing thanks to cosmical turntable achievements of Mix Master Mike or such classics as scratch solo of Grad Mixer DXT from Rockit of Herbie Hancock, but it was only for kIRk I’ve started to live by my wits. Today I am using the turntable in a slightly different way; samples are in a real time, passing through an effector, slow pieces used as stains of sound. I am responsible for the dub, noise, hum, crack and all those strange vocals that can be heard on our records and live-acts. It is common that audience expects certain pieces in a stage cover. In kIRk’s case it is rather hard and such phrases as „I was expecting something completely different, it wasn’t on the record” could be a conventional comment of your performances. Yes, it happens. Our records are based on some musical structures and although some pieces are trained, unchangeable and drilled all the time, 2/3rd of our music is improvised. For whole years, after closing and recording some material we have left it behind as it was getting boring for us. But, as Msza Święta w Brąswałdzie is a new capital in our musical attitude, we have also changed the live-act strategy. We rely on the recorded materials but even as we practice some parts during the concerts and rehearsals, as the dialogue of trumpet and turntables or sampling new „life” elements, it doesn’t mean the outcome will be the same as on the recording. Sometimes the effect is surprising even for us.

F E S T I WA L JA Z Z JA N TA R 2 012

kIRk

Zdarza się i tak. Nasze utwory bazują na pewnych strukturach i choć ich fragmenty są wypracowane, stałe i wyćwiczone, to 2/3 tego, co gramy, to improwizacja. Przez lata wraz z zamknięciem i zarejestrowaniem materiału, porzucaliśmy go, bo nas męczył i nudził. Jako, że „Msza święta w Brąswałdzie” stanowi dla nas nowy rozdział w podejściu do dźwięku i nagrywania, to i konwencja występów na żywo również się zmieniła. Bazujemy na podstawach znanych z płyty, lecz nawet to, że pojawiają się w nich szlifowane na próbach i koncertach struktury, takie jak dialogi trąbki z gramofonami czy samplowanie kolejnych „żywych” partii, nie oznacza, że utwory te będą brzmiały tak, jak na krążku. To, co z nich niekiedy wyrasta, zaskakuje też i nas samych. Właśnie skończyliście nagrywać kolejny album, którego fragmenty usłyszymy na Jazz Jantar. Praca nad nim przebiegała w podobny sposób, co nad Mszą...?

24. 10. 2012 28 You have just finished the recording of your next album, pieces of which we will be able to hear on the Jazz Jantar festival. Was the process of creation similar as in Msza...? Our new album - as usual - didn’t have some exact assumptions. Some primal ideas had been verified while recording and all was spiced with an element of improvised unknown. It seems more rhythmical. It is sure one will be able to hear some echoes of trans compositions from Msza..., my hip-hop scratch and, as we have also recorded one cover, something that we use to listen more than once, twice or hundred times. The title - Zła krew (Bad Blood) suggests the ambient of the record. We will surely play some pieces in Gdańsk.

29

WO R L D SAXOPHONE Q UA R T E T EXPERIENCE A L L T H AT J A Z Z

F E S T I WA L JA Z Z JA N TA R 2 012

Nasz nowy album - jak zwykle zresztą - nie miał ścisłych założeń. Wstępne pomysły ulegają studyjnej weryfikacji, a we wszystko wdziera się element improwizowanej niewiadomej. Wygląda jednak na to, że będzie bardziej zrytmizowany. Na pewno będzie na nim słychać echa długich transowych kompozycji z „Mszy...”, mojego hip-hopowego skreczowania i - jako, że znajdzie się na nim też jeden cover - tego, czego zdarza nam się słuchać częściej niż raz, dwa czy sto. Jego tytuł - Zła krew z pewnością przybliża panujący na nim klimat. Fragmenty na pewno zagramy na koncercie w Gdańsku.

W O R L D S A X O P H O N E Q U A R T E T E X P E R I E N C E | F OTO : N O WA K

ALL THAT JAZZ

24.10.2012 30

F E S T I WA L JA Z Z JA N TA R 2 012

31

World Saxophone Quartet Experience POLISH PREMIERE

Olivier Lake - alto sax | David Murray - tenor sax | Hamiet Bluiett - baritone sax | Tony Kofi - alto, soprano, tenor saxes | Jamaaladeen Tacuma - bass | Ranzel Merritt - drums

Masz dość standardów? Proszę bardzo - nieustraszeni członkowie World Saxophone Quartet rzucili się na repertuar Jimiego Hendrixa i zmienili go według własnej zachcianki. WSQ znani z grania bez sekcji rytmicznej, zdecydowali się wprowadzić ją do połowy utworów. Ta decyzja, do pary z wyborem muzyków, stała się podstawą sukcesu. Phil Dipietro / allaboutjazz.com / 23.06.2012

„Hey Joe” i „The Wind Cries Mary” ledwo przypominają oryginalne nagrania, ale oba zawierają bogactwo wzajemnego oddziaływania, które porusza uduchowionymi, barokowymi motywami. (…) WSQ pomijają najbardziej oczywisty cover Hendrixa „Purple Haze”, ale także pozwalają sobie odpłynąć od oryginału w wersji „Foxy Lady” na same saksofony, wykrzykując w odpowiednim miejscu tytuł i dodając nieco synchronicznych fragmentów przyprawiających o gęsią skórkę. Każdy z czterech członków zespołu ma mnóstwo czasu na solowe popisy. Saksofonista barytonowy Hamiet Bluiett i tenorowy David Murray wprawiają w osłupienie za każdym razem, gdy przejmują prowadzenie, Oliver Lake na alcie doskonale uwydatnia takie kawałki jak „Little Wing”. (…). Po raz kolejny World Saxophone Quartet wziął się za prosty koncept i przekroczył oczekiwania.

26. 10. 2012 32

33

Sick ‚o’ standards? Here, the members of the World Saxophone Quartet, who could tackle anything, jack the repertoire of Jimi Hendrix and render it to their whim. The WSQ is known for working without a rhythm section, but they use one here on 4 of 8 cuts. That decision, coupled with whom they picked, is vital to the overall success of the outing. Phil Dipietro / allaboutjazz/com / 23.06.2012 „Hey Joe,” and „The Wind Cries Mary” barely resemble the original themes, but both contain rich interplay that touches on spiritual and baroque motifs. (…) They avoid the most obvious Hendrix cover, „Purple Haze,” but the WSQ cuts loose on a saxes-only version of „Foxey Lady,” shouting out the title in the appropriate place and engaging in some hair-raising group blowing. Throughout the album all four members get plenty of spotlight time. Baritone saxophonist Hamiet Bluiett and tenor saxophonist David Murray continue to stun any time they take centre stage, but Oliver Lake’s searing alto solos really highlight cuts like „Little Wing,” (…) Once again, the World Saxophone Quartet has taken a bold concept and exceeded expectations. Mike Shanley / Jazztimes.com / 06.2004

G A B R I E L A JA N U S Z A L I C JA S E R OW I K PAU L I N A Ł A B A DYPLOMY AKADEMII MUZYCZNEJ I M . S TA N I S Ł AWA M O N I U S Z K I

F E S T I WA L JA Z Z JA N TA R 2 012

Mike Shanley / jazztimes.com / 06.2004

PAULINA ŁABA - charyzmatyczna młoda wokalistka jazzowa oraz aktorka musicalowa obdarzona wyjątkowym głosem. Wyróżniona na Festiwalu Teatrów Muzycznych w Gdyni w 2009 za debiut w musicalu Rent za główną rolę Mimi. Na co dzień występuje w Teatrze Muzycznym w Gdyni imienia Danuty Baduszkowej w spektaklach: Grease, Shrek, Skrzypek na dachu, Lalka, My Fair Lady, Bal w operze. Swobodnie porusza się pomiędzy jazzem, soulem, R&B. W jej wykonaniu będzie można usłyszeć utwory z repertuaru: Jill Scott , Erykah Badu, Incognito i inne.

ALICJA SEROWIK - absolwentka kierunku Jazz i Muzyka Estradowa na Akademii Muzycznej w Gdańsku (klasa śpiewu Grzegorza Piotrowskiego). Regularnie współpracuje z zespołem Piosenka Anatomiczna Małgorzaty Ciepłuch oraz z big-bandem Andreas Woak Band z Białegostoku. Jako aktorka i tancerka zadebiutowała w musicalach Szansa i Dym wystawianych w Teatrze Dramatycznym imienia Węgierki w Białymstoku. Towarzyszyć jej będzie zespół w składzie: Jakub Ostrowski - fortepian, Krzysztof Słomkowski - kontrabas, Adam Golicki - perkusja i zaproszeni goście. Prawie wszyscy są wychowankami Akademii Muzycznej w Gdańsku, gdzie połączyła ich przyjaźń i wspólna pasja. W programie koncertu zaprezentują standardy muzyki jazzowej, którym jednak spróbują nadać indywidualny charakter.

35

PAULINA ŁABA - charismatic, young jazz vocalist and musical actress endowed with an unique voice. Distincted on Musical Theatre Festival in Gdynia in 2009 for her début in musical Rent for the role of Mimi. Currently performing in Danuta Baduszkowa Musical Theatre in Gdynia in: Grease, Shrek, Fiddler on the Roof, Lalka, My Fair Lady and The opera Ball. She feels free within jazz, soul, R&B. She will perform inter alia compositions from Jill Scott’s, Erykah’s Badu and Incognito’s repertoires. ALICJA SEROWIK - jazz vocalist. Graduated in Jazz and Stage Music from Academy of Music in Gdańsk (class of Grzegorz Piotrowski). Currently she works with Piosenka Anatomiczna of Małgorzata Ciepłuch and big-band Andreas WOAK Band from Białystok. As an actress and dancer she had her début in musicals Szansa and Dym in A. Węgierki Theatre in Białystok. She will be accompanied by: Jakub Ostrowski - piano, Krzysztof Słomkowski - double bass, Adam Golicki - drums and other guests. Almost all the musicians graduated from the Academy of Music in Gdańsk, where they have gained mutual friendship and passion. They will perform jazz standards trying to add some genuine character.

G A B R I E L A J A N U S Z | F OTO : M AT E R I A ŁY P R A S O W E

GABRIELA JANUSZ - she was studying in Academy of Music in Gdańsk with a prominent jazz vocalist - Krystyna Stańko as her tutor. Gabriela will perform the repertoire from her degree recital, comprising both: jazz standards and songs close-knitted with this kind of music. Gabriela Janusz will have the accompaniment of Kuba Ostrowski on keyboards, Jarek Stokowski on double bass and Łukasz Łapiński on drums.

F E S T I WA L JA Z Z JA N TA R 2 012

PA U L I N A Ł A B A | F O T O : M AT E R I A ŁY P R A S O W E

GABRIELA JANUSZ - studentka Akademii Muzycznej w Gdańsku gdzie uczy się pod okiem wybitnej wokalistki jazzowej Krystyny Stańko. Gabriela zaprezentuje repertuar ze swojego recitalu dyplomowego. Dawkę muzyki przekaże nam, wykonując zarówno standardy jazzowe jak i melodie blisko z tym gatunkiem związane. Gabrieli Janusz towarzyszyć będą: Kuba Ostrowski na instrumentach klawiszowych, Jarek Stokowski na kontrabasie oraz Łukasz Łapiński na perkusji.

A L I C J A S E R O W I K | F OTO : M AT E R I A ŁY P R A S O W E

DYPLOMY AKADEMII MUZYCZNEJ IM. STANISŁAWA MONIUSZKI

26.10.2012

34

GABRIELA JANUSZ | ALICJA SEROWIK | PAULINA ŁABA

Maciej Sikała Trio Maciej Sikała - tenor and soprano saxophones | Paweł Tomaszewski - organ | Sebastian Kuchczyński - drums Maciej Sikała o swoim nowym projekcie: po latach grania w trio bez instrumentu harmonicznego, zdecydowałem się stworzyć trio z organami, aby zasadniczo zmienić brzmienie zespołu na takie, gdzie harmonia utworów - bardzo dla mnie istotny element, będzie czytelna. Napisałem nowe kompozycje specjalnie dla tego składu, Paweł Tomaszewski grający na organach dorzucił swoje i tak powstał repertuar, który zaprezentowaliśmy już kilkukrotnie w klubach w Polsce i na festiwalach w Kołobrzegu, gdzie zadebiutowaliśmy w sierpniu 2011 roku i w Domazlicach (Czechy), w lipcu 2012 roku. Koncerty te spotkały się z bardzo dobrym przyjęciem publiczności.

M AC I E J S I K A Ł A T R I O TRÓJMIEJSKA SCENA J A Z Z O WA 36

N O S TA L G I A 7 7 F E AT. J O S A P E I T A L L T H AT J A Z Z MIKE.RASS + DIA DJ

37 Maciej Sikała on his new project: After years of playing without harmonic instrument I have decided to create a trio with organ; to change the tone of the ensemble for one, where the harmony of compositions, so important, would be really clear. I have composed new pieces especially for such an ensemble, Paweł Tomaszewski on organ, added his own compositions and that was the way our repertoire emerged. We have already performed it in diverse clubs in Poland and on festivals in Kołobrzeg, where we had our début in August 2011 and Domazlice (Czech Republic) in July 2012. Those concerts were received very enthusiastically. Music of our Trio is a contemporary straight-ahead jazz with variety of rhythms and diverse metre, interesting harmony and melody of the leitmotivs. Always played with empathy and devotion, for 100%! To join the Ms Trio I have invited colleagues from the young generation of polish jazz: already mentioned Paweł Tomaszewski and Sebastian Kuchczyński. Their wisdom, skills, devotion and abilities are for me inspirational and give me the strength to create the music I love.

F E S T I WA L JA Z Z JA N TA R 2 012

2 7 .1 0 .2 012

Muzyka Tria to współczesny straight-ahead jazz z bogactwem rytmów, różnego rodzaju metrum, ciekawą harmonią i melodyką tematów. Grana zawsze z uczuciem i oddaniem, na 100% ! Do gry w Ms Trio zaprosiłem kolegów reprezentujących młode pokolenie w polskim jazzie: wspomnianego Pawła Tomaszewskiego oraz Sebastiana Kuchczyńskiego. Z ich wiedzy, umiejętności, zaangażowania i talentu czerpię inspirację i silę do grania muzyki, którą kocham.

Nostalgia 77 Feat. Josa Peit „Chinatown”. Wokalnym kompozycjom zaś daleko jest od zlania się w jedną, nierozpoznawalną całość, gdyż każda z nich prezentuje inny odcień jazzowego pomyślunku grupy. Zamykający płytę „Golden Morning” atakuje marszowym motywem wybijanym na werblu, wspartym nerwową grą na smyczkach, a klasyczna aranżacja partii wiolonczeli w „Beautiful Lie” brzmi równie ciekawie, co potężnie kroczący „When Love Is Strange”. Składniki użyte do nagrań nie są żadną nowością - piękny kobiecy śpiew głęboko zakorzeniony w muzyce gospel, cicho warczące pianino Rhodesa, szybko wpadające w ucho motywy gitarowe i rasowe partie solowe instrumentów dętych. Sukces kryje się jednak za odpowiednimi proporcjami, które na „The Sleepwalking Society” są bliskie ideału. Nostalgia 77 nagrała album wyciszony, otulony sennym klimatem niedzielnego popołudnia. Nie tak przebojowy, jak produkcje Bonobo, jednak równie melodyjny i wciągający.

Ca łoś ć zos ta ła mądr ze skomponowana. Ośmiominutowy, instrumentalny „Hush”, dopełniający pozostałe utwory utrzymane w lżejszej, piosenkowej formie, wyróżnia się zadymionym klimatem filmów Noir - z ledwo słyszalną, szumiącą w tle elektroniką, mógłby śmiało uzupełnić ścieżkę dźwiękową do filmu

39 (…) Giving up the clear syncopation of piano, swift trumpet solos that prevailed over the last studio production „Everything Under The Sun” and receding even more the dreary, strongly sampled melodies from “Songs For My Funeral” they decided to slow down and aim for the fusion of chill out and nu-jazz. The record is close to Bonobo, but it cannot be called an imitation. Searching for new elements, which could be inculcated into his music, Lamdin found himself in the world strongly explored but also being true to the jazz leitmotiv. With this approach Nostalgia 77 was doomed for the success. The whole record was composed quite wisely. 8-minutes instrumental “Hush” completing slighter, melody tracks differs the smoky ambient of film noir, with almost untraceable humming electronics in the background; it could be frankly an additional piece on the “Chinatown” movie original soundtrack. The vocal compositions are far from blending into one, indistinguishable entity as each of them represents slightly different way of jazz thinking. The final track “Golden Morning” charges with a march motive of a snare-drum together with nervous strings and the classic arrangement of the cello in „Beautiful Lie” is as interesting as the mighty strut of “When Love Is Strange”.

The elements used for his recording are nothing new - beautiful female vocal strongly ingrained in gospel music, quiet roar of Rhode’s piano, easily catching fancy guitar motives and pedigree solos of the wind instruments. The success however is the proportions, which are almost perfect in „The Sleepwalking Society”. Nostalgia 77 recorded a hush material wrapped in the dreams of the sunny Sunday evening. It is not as go-getting as Bonobo, but also so melodic and engaging. Daniel Barnaś / nowamuzyka.pl / 20.03.2011

F E S T I WA L JA Z Z JA N TA R 2 012

Daniel Barnaś / nowamuzyka.pl / 20.03.2011

N O S TA L G I A 7 7 | F OTO : M AT E R I A ŁY P R A S O W E

27.10.2012

38

ALL THAT JAZZ

(…) Rezygnując z wyrazistych, synkopowanych partii pianina i wartkich solówek na trąbce, które dominowały na ostatniej produkcji studyjnej „Everything Under The Sun” oraz jeszcze bardziej oddalając się od ponurych, mocno samplowanych melodii wypełniających „Songs For My Funeral”, zdecydował się zwolnić tempo i skierować brzmienie zespołu w stronę fuzji chilloutu z nu-jazzem. Album ten bliski jest twórczości Bonobo, czego nie można jednak nazwać naśladownictwem. Poszukując nowych elementów, jakie mógłby zaszczepić w swojej muzyce, Lamdin zabrnął w klimaty od dawna eksplorowane przez tego uwielbianego w Polsce DJa, pozostając jednocześnie wiernym jazzowej myśli przewodniej. Podchodząc w ten sposób do nagrywania nowego materiału, Nostalgia 77 była właściwie skazana na sukces.

Krystyna Stańko Krystyna Stańko - vocal | Dominik Bukowski - vibraphone | Piotr Lemańczyk - double bass | Cezary Konrad - drums | and guests

K R Y S T Y N A S TA Ń KO I GOŚCIE TRÓJMIEJSKA SCENA J A Z Z O WA 40

TYMAŃSKI & P U C H OW S K I F E AT. G R Z E G O R Z G R Z Y B TRÓJMIEJSKA SCENA J A Z Z O WA

41

Krystyna Stańko: for many years now I have dreamt about combining the beauty of words with the beauty of music. On the album the poetry of wonderful poets will appear together with the subtle and engaging music of vibraphone player Dominik Bukowski, as well as my compositions and those of other musicians I have collaborated with for many years. I have chosen the poems of Halina Poświatowska, Wisława Szymborska, Dorota Szatters, Tomasz Jastrun and my own lyrics.

K R Y S T Y N A S TA Ń KO | F OTO : W E R O N I K A K U N E K

F E S T I WA L JA Z Z JA N TA R 2 012

2 8 .1 0 .2 012

Krystyna Stańko: od lat marzę o połączeniu piękna muzyki z pięknem słowa. Na płycie pojawi się obok poezji wspaniałych poetów subtelna i zajmująca muzyka wibrafonisty Dominika Bukowskiego, a także moje kompozycje i innych muzyków, z którymi współpracuję od lat. Sięgnęłam po utwory Haliny Poświatowskiej, Wisławy Szymborskiej, Doroty Szatters, Tomasz Jastruna i swoje wiersze.

by_ingeborg / radioderf.info / 27.05.2012.

43 The project presented on the last day of the festival by Romek Puchowski left us speechless. There are concerts that leave one for a long time with the lust to listen only to this music. Such was Romek’s performance. Trio with Tymon Tymański and genuine jazz drummer Grzegorz Grzyb appeared to be bull’s eye. They managed to destroy the stage conveniences by building variable, many-layered zone, spatial music, disturbing, hovering with the growing, almost painful, trans rhythm. Here, the similar play was only the one of James Blood Ulmer, jazz „cloud of sounds” master. The instruments liberated from traditional roles have met and duelled on the stage space. Swells of dreary, psychedelic sounds casted by Tymon Tymański sparkled with clipped, metallic groans of Dobro. Drums were growing and glittering with the cascades of small, bright bits. It seemed as there were two sets of drums and two musicians playing them, as it is impossible for one man to play like this, to create such soundscapes. It was brilliant to observe Tymon, Grzegorz and Romek on one stage. They all shared the same passion while playing and lose themselves in this music, completely engrossed with the sounds. One thing is certain - Romek Puchowski never plays the same, his projects all the time emerge and evolve. We are still impatiently waiting for his next concerts. by_ingeborg / radioderf.info / 27.05.2012.

F E S T I WA L JA Z Z JA N TA R 2 012

Projekt, który ostatniego wieczoru festiwalu przedstawił Romek Puchowski właściwie odebrał nam mowę. Są takie koncerty, po których długo, długo nie chce się słuchać żadnej innej muzyki. Do takich właśnie należał występ Romka. Trio z Tymonem Tymańskim i genialnym jazzowym perkusistą, Grzegorzem Grzybem okazało się strzałem w dziesiątkę. We trójkę zerwali sceniczne konwencje, budując zmienną, wielowarstwową sferę dźwięku, muzykę przestrzenną, niepokojącą, niemal unoszącą w powietrze narastającym aż do granicy bólu, transowym rytmem. Podobnie grał u nas chyba tylko James Blood Ulmer, mistrz jazzowej „cloud of sounds”. Instrumenty wyzwolone z tradycyjnych ról zwierały się w przestrzeni sceny. Fale mrocznych, psychodelicznych dźwięków posyłanych przez Tymona Tymańskiego iskrzyły z przesterowanymi, metalicznymi jękami dobro. Perkusja na przemian potężniała i rozbłyskiwała kaskadami drobnych, jasnych uderzeń. Chwilami miało się wrażenie, że na scenie są dwie perkusje i dwóch perkusistów, że niemożliwe, by jeden człowiek wydobywał z instrumentu takie przestrzenie dźwięku. Wspaniale było obserwować Tymona, Grzegorza i Romka na jednej scenie. Wszyscy trzej grają z podobną pasją, zatracają się w muzyce, całkowicie pochłonięci wydobywanymi dźwiękami. Jedno jest pewne Romek Puchowski nigdy nie gra dwa razy tak samo, jego projekty wciąż rozkwitają i ewoluują, niecierpliwie oczekujemy już więc na jego kolejne koncerty.

T Y M A Ń S K I & P U C H O W S K I | F OTO : J A C E K B A L K / B A R B A R A Ś W I Ą D E R

28.10.2012

42

TRÓJMIEJSKA SCENA JAZZOWA

Tymański & Puchowski Feat. Grzegorz Grzyb Tymon Tymański - acoustic guitar, bass, banjo, vocal | Romek Puchowski - DOBRO, acoustic guitar, vocal | Grzegorz Grzyb - drums

Levity

AFTERNOON DELIGHTS

Jacek Kita - piano | Piotr Domagalski - double bass | Jerzy Rogiewicz - drums

44

AU S T I N P E R A LTA T R I O A L L T H AT J A Z Z REZA + RHYTHM BABOON DJ

Piotr Lewandowski / popupmusic.pl

45 After recording the best non-classical album (apart from Małe Instrumenty) within the output of the Year of Chopin, Levity decided not to go back into the realm of arranged, contemporary jazz they sparkled with while their début. The third album was a work of four-day session, preceded by a series of concerts on Chłodna 25 in Warsaw and an astonishing performance on jazz showcase, when instead of jazz idiom, the band were fathoming long streams of electro-acoustic, meandering music. „Afternoon Delights” is a retire from average composition structures, built from relatively short pieces, cut out from sessions, as they want to account - improvised. The band retired from jazz but didn’t want to, or couldn’t leave it completely. Jazz solutions and motions are immersing from the sea of virtual contrasts - between sentimental phrases, rhythmical chords of piano, and streams of humming korg; between arranged and trembling passages; between the thick play of drums and double bass and the stupor of sound patches. The summer concerts accounted the method as fertile, although the recorded works are a bit insufficient. Despite lots of twists, changes of tempo and temperatures, it is not enough action and Levity is not an ensemble that shows its best in nonhappening. On the contrary, as it is performed on each and every track. Piotr Lewandowski / popupmusic.pl

F E S T I WA L JA Z Z JA N TA R 2 012

LEVITY AVA N T D AY S

L E V I T Y | F OTO : M AT E R I A ŁY P R A S O W E

2 .1 1 .2 012

Po stworzeniu najlepszej (obok Małych Instrumentów) nie-klasycznej płyty, jaka powstała w ramach roku chopinowskiego, Levity postanowili nie wracać do uporządkowanego, nowoczesnego jazzu, którym błysnęli już na debiucie. Ich trzeci album powstał w trakcie czterodniowej sesji, poprzedzonej cyklem koncertów na Chłodnej 25 w Warszawie i zaskakującym koncertem na jazzowym showcase, na których zamiast jazzowego idiomu zespół zgłębiał w długich strumieniach elektroakustyczną, meandrującą muzykę. „Afternoon Delights” jest odejściem od standardowych kompozycyjnych struktur, ale poskładanym z relatywnie krótkich form, wyciętych z sesji, jak wieść głosi, improwizowanych. Zespół odwrócił się od jazzu, ale nie chciał, a może nie potrafił, zupełnie się od niego oderwać. Jazzowe rozwiązania i gesty zanurzył w toni pozornych kontrastów - między sentymentalnymi frazami i rytmicznymi figurami pianina, a pasmami szumów korga; między pasażami uporządkowanymi, a rozdygotanymi; między gęstą grą perkusji i basu, a stuporem dźwiękowych plam. Letnie koncerty pokazały, że jest to płodna metoda, jednak studyjne rezultaty pozostawiają niedosyt. Mimo licznych zwrotów akcji, zmian tempa i barw, niestety trochę mało się tu dzieje, a Levity nie jest zespołem, który w nie-dzianiu-się sprawdza się najlepiej. Wręcz przeciwnie i to przecież też chce tutaj pokazać w poszczególnych numerach.

Austin Peralta Trio Austin Peralta - piano | Chris Smith - bass | Zach Harmon - drums

nowamuzyka.pl / 08.02.2011

Słuchając albumu ciężko uwierzyć, że to tak młody człowiek, jego niewątpliwie wielkie umiejętności to jedno, ale wpasowanie się ze swoim instrumentem w grono muzyków o sporym doświadczeniu, wymaga chłodnej głowy. Peralta przemyślanie i z poszanowaniem pracy zespołowej, wtapia się ze swoimi klawiszami w urzekające „Ode To Love”, z kolei w najdłuższym, trzynasto minutowym „Algiers”, zespół stopniowo buduje klimat. Sekcja wystukuje ten sam motyw, słyszymy charakterystyczny basowy „drive”, tworzący nośne tło pod początkowe klawiszowe akordy, z biegiem czasu trwania utworu, zastąpione blisko wschodnimi ornamentami granymi przez saksofon altowy. Dalej mamy jeszcze pojedynkujących się instrumentalistów i zwieńczenie - ambientowa mgiełka, przechodząca w krótki epilog stworzony w całości przez zaprzyjaźnionego z Brainfeederem, Dr’a Strangeloopa. We wspomnianym epilogu usłyszeć można również współpracującą z The Cinematic Orchestra, wokalistkę Heidi Vogel, aczkolwiek jej udział jest niewielki i mało znaczący.

AUSTIN PERALTA: Tak, zacząłem uczyć się grać w wieku sześciu lat, pamiętam ten moment bardzo wyraźnie. Moi rodzice nie wpłynęli na to w jakikolwiek sposób i nie forsowali tego, sam poprosiłem ich o to, żeby zapisali mnie na lekcje. Strasznie tego chciałem, po tym jak usłyszałem w przedszkolu Symfonię Mozarta. Od tej pory kiedy zajmowałem się muzyką, wszystko koncentrowało się na klasyce. Oczywiście słyszałem twórców reprezentujących inne gatunki i podobało mi się to, ale nie miałem w tym większego interesu, to przyszło dopiero później. Czy to z powodu Billa Evansa, którego album usłyszałeś w wieku 10 lat? Podobno to on nastroił Cię na muzykę jazzową. Dobry przyjaciel mojego ojca, Pat Darrin, niesamowity fotograf i ogromny fanatyk muzyki jazzowej, dał mi kilka albumów, kiedy miałem dziesięć lat. Wśród nich były płyty takich twórców jak Ahmad Jamal, Bill Evans czy Art Tatum. Wtedy po raz pierwszy rozpoczęła się moja miłość do muzyki jazzowej. Przeniosłem się do innego miasta, a moja głowa stała się o wiele bardziej otwarta na nowe rzeczy. Jazz nie kojarzył Ci się z muzyką zintelektualizowaną? Wiele ludzi ma do niego takie podejście, traktując ten nurt jako coś wyniosłego.

47 Writing about jazz is a bit like slack-lining - it is easy to fall down. The instrumental equilibristic, thick rhythmical textures are the most common elements of jazz sensu stricto. Splendour and complication of jazz compositions are hardly transferable on the blank page of paper (and I’m not talking about the notation, although it is similar). The latest purchase of Brainfeeder, has all the mentioned elements plus one additional - the ability to create compositions completely engaging the listener. „Endless Planets” is a collective music, piano of 21 year old Austin is often in the background giving up place to the jazz variations of saxophones - tenor and soprano of Ben Wendel (collaborator of Daedelus inter alia) and alto of Zane Mus (a member of big band of the Carson Daly programme). Beginning with the introduction „The Lotus Flower” (probably respects for Ellison) we are treated with smooth piano chords with a seducing play of saxophone. Sensual, movie soundtrack-like sounds are passing with the first beats of „Capricornus”. The beginning of the composition is misleading - smooth passages of Austin, disappear in the incredible, almost free jazz wind instruments with the rumbling of bass and great work of drums. A true jazz roller-coaster, almost like Mingus from „The Black Saint and The Sinner Lady”. And if it is for the influences it is worth mentioning that Austin had the bests as „The Underwater Mountain Odyssey” shows the abilities worth the very Theolonious Monk.

While listening to the record it is hard to believe the age of the artist; on one hand the incredible skills, on the other the ability to fit in the instrument with such experienced musicians; it really needs clear thinking. Peralta deliberately and with respect for the common work fits his keys in the charming „Ode To Love”, whereas on the longest 13-minutes „Algiers” it is the band that builds on the ambient. Section points the same motive, we could hear the characteristic bass drive creating carrier background for the initiating piano chords; while the track goes, they are being transferred into eastern ornaments of alto saxophone. Moreover, there is the instrumental duel and the final - ambient haze disappearing into a short epilogue created completely by Dr Strangeloop, close friend of Brainfeeder. In the mentioned epilogue one can also hear, the collaborator of The Cinematic Orchestra, Heidi Vogel - vocalist, but her part is quite small and not so important. „Endless Planets” is a great record, the sound is massive, production crystal clear and musicians won’t disappoint! If it wasn’t signed with Austin’s name I would have said it’s a jazz band. Jazz band conducted by a 21 year old boy. nowamuzyka.pl / 8.02.2011

JAKUB KNERA: You’ve started piano lessons in the age of six. Do you remember that moment? For many kids lessons of classical instrument are a pain, but you really wanted to do it. I’ve read that although your parents played you Led Zeppelin and Dead Can Dance, you preferred classical music. AUSTIN PERALTA: Yes I’ve started studying music when I was six. I remember it very clearly. My parents didn’t force me to study music, I asked for it. I wanted it so badly after hearing a Mozart Symphony in Kindergarten. At the time all I really cared about when it came to music was classical music. I heard other genres and enjoyed it, but had no personal interest in it, yet. It came later. After a few years, in the age of ten, you’ve heard Bill Evans’ album that changed your mind. You’ve decided to get into jazz music. Why? A great friend of my father, a guy called Pat Darrin, who is a brilliant photographer and a huge jazz fanatic, gave me few albums when I was ten: Ahmad Jamal, Bill Evans, and Art Tatum. It was the first time I really began to develop love for this music. I had just moved to a different city and I suppose, I was ready to open my mind to new things. Many people pick apart jazz intellectually, others experience it as a feeling. What is the most important in jazz music for you? I hate picking jazz apart intellectually. I had to do that for a year at the University and I couldn’t stand it. It drove me mad. So I left school. For me, music is about love, emotions and stories. Jazz is about improvisation and flow. Passion.

F E S T I WA L JA Z Z JA N TA R 2 012

„Endless Planets” to kolektywne granie, pianino dwudziestojednoletniego Austina nie rzadko schodzi na drugi plan, ustępując jazzowym wariacjom saksofonów - tenorowym i sopranowym Bena Wendela (współpracujący m.in. z Daedelusem), oraz altowym w wykonaniu Zane Musa (członek big bandu występującego w programie Carsona Daly). Zaczynając od introdukcji „The Lotus Flower” (czyżby ukłon w stronę Ellisona?) częstowani jesteśmy subtelnymi akordami pianina, na których tle równie uwodzicielsko podąża saksofon. Zmysłowe, nieco filmowe brzmienie, mija

„Endless Planets” to świetna płyta, brzmienie jest masywne, produkcja krystalicznie czysta, a sami muzycy nie rozczarowują, gdzie tam! Gdyby nie fakt, iż płyta podpisana jest nazwiskiem Austina, to powiedział bym, iż to jazz band. Jazz band, na którego czele stoi dwudziestojednolatek.

wraz z wejściem pierwszych taktów „Capricornus”. Początek kompozycji jest nieco mylący - łagodne pasaże grane przez Austina, ustępują po chwili fantastycznym, niemalże free jazzowym dęciakom, w tle dudniący bas i świetnie pracująca perkusja. Prawdziwy jazzowy rollercoaster, prawie jak Mingus z czasów „The Black Saint and The Sinner Lady”. Jeśli jestem już przy inspiracjach, to warto zauważyć, iż Austin wzorował się na najlepszych, w „The Underwater Mountain Odyssey” pokazuje umiejętności godne samego Theoloniousa Monka.

A U S T I N P E R A LTA | F OTO : M AT E R I A ŁY P R A S O W E

2.11.2012

46

ALL THAT JAZZ

Pisanie o jazzie jest trochę jak chodzenie po linie łatwo się wyłożyć. Ekwilibrystyka instrumentalna, zagęszczone tekstury rytmiczne, to środki wyrazu najczęściej spotykane w jazzie sensu stricto. Przepych i złożoność kompozycji tego gatunku trudno przelać na papier (nie mam na myśli zapisu nutowego, choć tu jest podobnie). Najnowszy nabytek Brainfeedera, ma wszystkie te elementy, o których wspomniałem, oraz jeden dodatkowy - talent do tworzenia absorbujących uwagę słuchacza kompozycji.

JAKUB KNERA: Pierwsze lekcje gry na fortepianie brałeś już w wieku sześciu lat. Pamiętasz ten moment? Bardzo często dzieci są zamęczane przez rodziców, żeby opanowały grę na instrumencie i wiąże się to z wieloma traumami, ale Ciebie podobno nie dało się od tego instrumentu odciągnąć. Rodzice proponowali Ci Led Zeppelin, Dead Can Dance, ale Ty uparcie chciałeś grać klasykę.

Nienawidzę tego. Przez rok musiałem właśnie tak traktować jazz na uniwersytecie i nie mogłem tego znieść. To doprowadzało mnie do szaleństwa. W muzyce najważniejsza jest dla mnie miłość, emocje i historie. Jazz to improwizacja i flow. Pasja. Twoje ostatnie nagranie jest dedykowane Sun Ra, grasz jeden z jego utworów. Jakie jest Twoje podejście do reinterpretacji twórczości jazzowych klasyków?

Urodziłem się i tam dorastałem, to mój dom. Bardzo je lubię i ma na mnie ogromny wpływ, zarówno jako na osobę, jak i na muzykę, którą tworzę. Los Angeles to potężna bestia, gigant, bałagan, który obejmuje niemal każdy typ osobowości i możliwości, jakie jesteś w stanie sobie wyobrazić. To właśnie to czyni je tak bardzo wyjątkowym. Nie jest tak spoiste jak Nowy Jork albo Paryż - to raczej post-apokaliptyczny gulasz i właśnie tę jego część lubię najbardziej. Te wszystkie elementy ukształtowały mnie i wypływają w mojej muzyce. Jak dokładnie - tego nie potrafię powiedzieć. Po prostu musisz posłuchać i to usłyszysz.

Ta inicjatywa wyszła od labelu All City Dublin, który tworzą serię i do jednej z części zaprosili mnie. Spodobało mi się, więc w to wszedłem, ale nie jest to coś, co bardzo lubię robić.

Wspaniale, jak w domu. Ci muzycy mają taki sam zapał do tworzenia jak ja. Wszyscy jesteśmy szaleńcami, którzy rozprzestrzeniają muzykę wśród słuchaczy. I nie mają tutaj znaczenia różnice stylistyczne - po prostu wszyscy tworzymy w tym samym duchu. W Gdańsku, w Klubie Żak, w którym wystąpisz w ramach Jazz Jantar, odbywa się cykl koncertów Coast2Coast, który prezentuje artystów z Los Angeles. Wychowałeś się w tym mieście, jakie ono jest i jak wpływa na Twoją muzykę?

48 Your latest release is dedicated to Sun Ra, you are playing one of his tracks. Where this idea came from? How do you find playing and reinterpreting music of jazz authorities? This was commissioned by the label All City Dublin. It was concept they proposed me as a part of bigger series. I thought it was a fascinating idea so I went for it. This isn’t something that I would ordinarily do, but it felt right. Brainfeeder released your album Endless Planets, you’ve played with Deadelus and The Cinematic Orchestra and when you perform, The Gaslamp Killer screams „make some motherfucker noise”. How do you feel as a jazz musician in the environment of electronic and hiphop artists? I love it. It’s like being at home. These wonderful cats share the same spirit that I do. We’re all crazy motherfuckers trying to spread the word and commune with our audience. It’s not about the stylistic differences. All these music share the same core of spirit. Ther is a series of concerts Coast2Coast, presenting Los Angeles artists in Gdańsk. You also live in LA. What’s it like? How does it influence your music? I was born and bread in Los Angeles, so it is really my home. I love it very much and it is a huge influence on me as a person, so naturally it affects my music deeply. LA is a complex beast, a giant, sprawling mess of a city that encompasses different types of person and setting one can imagine. This is what makes it special; it’s not a cohesive whole like New York or Paris, it’s a strange post-apocalyptic stew and that’s part of why I love it. These elements have shaped me and so they come out in the music. How exactly I couldn’t say, you just have to listen and you’ll hear it.

3. 11. 2012

ELEC-TRI-CITY TRÓJMIEJSKA SCENA J A Z Z O WA 49

GET THE BLESSING AVA N T D AY S Q UA N T U M T H R E E O R Y M Ł O D A S C E N A J A Z Z O WA

F E S T I WA L JA Z Z JA N TA R 2 012

Twój album Endless Planets został wydany przez wytwórnię Brainfeeder Flying Lotusa. Grałeś z Deadelusem, The Cinematic Orchestra, a kiedy jesteś na scenie The Gaslamp Killer krzyczy „zróbcie dla niego hałas”. Jak czujesz się jako jazzman w środowisku twórców muzyki elektronicznej i hip hopowej?

PREMIERA

Marcin Wądołowski - guitar | Dominik Bukowski - xylosynth | Janusz Mackiewicz - bass | Grzegorz Sycz - drums

JANUSZ MACKIEWICZ: Jesteśmy z Trójmiasta, ja mieszkam tu od urodzenia. Marcin Wądołowski, Dominik Bukowski i Grzesiek Sycz nie są stąd, ale założyli tutaj rodziny i mieszkają już na stałe. Wszyscy tutaj tworzymy, pracujemy lub nauczamy, więc to naturalne odniesienie. A elektryczność? Gramy na gitarach elektrycznych, Dominik ma xylosynth czyli elektroniczny wibrafon, więc to elektryczne brzmienie jak najbardziej słychać.

Zespół, założony w połowie 2011 roku z inicjatywy Janusza Mackiewicza, tworzą muzycy, którzy przyjaźnią się od wielu lat i współpracują ze sobą w różnych formacjach. Ich doświadczenia, wyniesione z obcowania z akustycznymi instrumentami, nabierają w tym projekcie nowej wartości. Połączenie jazzowych melodii i harmonii oraz rytmów wywodzących się z lat 70. z elektro-przestrzeniami, wyzwalanymi za pomocą współczesnych instrumentów elektronicznych, stało się niewyczerpanym źródłem nowych inspiracji, nowej energii. Zestawienie współczesnej technologii z tradycją muzyki jazzowej przyczyniło się do powstania kompozycji silnie nacechowanych emocjami i utrzymanych w klimatach od surf rocka po nu-jazz.

A na ile to muzyka związana z miejscem, w którym powstała? Szczerze mówiąc, nie zastanawiałem się nad tym. Nie gramy nowatorskiej muzyki, ale nasze kompozycje są nowe, nawiązujące do teraźniejszości. Wykonujemy także tytułowy utwór z mojej autorskiej płyty Frogville, co dla mnie oznacza Żabiankę, czyli jedną z gdańskich dzielnic. Utwory są oczywiście inspirowane tym, co nas otacza - jest ballada, która może kojarzyć się z nadmorskim klifem albo Loud Train, utwór związany z kolejkami co chwilę przecinającymi Trójmiasto. Najważniejsze dla nas są jednak emocje, jakie możemy wydobyć z tematów podczas improwizacji. A czy Twoim zdaniem jest coś takiego jak trójmiejski sound, brzmienie lub podejście do naszej muzyki, zakorzenione w naszej metropolii?

Miłość, która bardzo wyróżniała się na tle innych. Wiele tutejszych zespołów to bardzo odjazdowe i oryginalne twory, ale nikt nie przejmuje się tym, jak ich muzyka zostanie odebrana. Liczy się szczerość wypowiedzi. Elec-tri-city gra tak jak chce, jeśli chcemy być konkretniejsi czy kontrowersyjni, to tacy jesteśmy. Bardzo ważny jest nasz skład - świetnie się w nim czujemy i rozumiemy. W tym składzie nowej wartości nabierają Wasze doświadczenia z instrumentami akustycznymi. Tak. Mamy bogate doświadczenie wyniesione z instrumentów akustycznych. Ja kończyłem szkołę na kontrabasie, grałem także w orkiestrze Teatru Muzycznego w Gdyni. Marcin Wądołowski studiował gitarę klasyczną, a Dominik Bukowski wibrafon, który jak najbardziej jest instrumentem akustycznym. Mając takie wykształcenie, zupełnie inaczej postrzegamy instrumenty elektryczne i mamy do nich inne podejście. Balansujecie na różnych krawędziach - od nu jazzu po surf rocka. Z surf rocka bierzemy rytmikę naszych kompozycji, ale bazując na niej kreatywnie ją modelujemy. Naszą wartością jest nie tylko poszukiwanie nowych brzmień, ale również przetwarzanie brzmienia, które jest już znane i wyciąganie z niego emocji, dzięki którym nasza muzyka brzmi bardzo osobiście i współcześnie.

Wydaje mi się, że w Trójmieście mamy szersze horyzonty niż ludzie z centralnej czy południowej Polski. Jesteśmy bardziej otwarci, nasze myślenie nie jest niczym ograniczone. Stąd wywodzi się wiele undergroundowych kapel, jak chociażby

51 The band originated in 2011 on Janusz Mackiewicz’s initiative, unites musicians getting on and working together in diverse ensembles since many years. In this project their experiences with acoustic instruments gain new qualities. The marriage of jazz harmonies

and melodies, rhythms of the 70’s with electro-space emerging from the contemporary electronic instruments is an unfailing source of fresh inspirations and brand new energy. Combination of new technologies with tradition of jazz music causes a creation of high-emotional compositions in ambient drifting from surf rock to nu-jazz.

JAKUB KNERA: Elec-tri-city associates with two things - Tri-city on one hand and electrics on the other. How much do you relate on those? JANUSZ MACKIEWICZ: We are all from Tri-city. I was born here. Marcin Wądołowski, Dominik Bukowski and Grzesiek Sycz are not natives but they have their families and decided to spend their lives here. We do work here, create or teach so it is natural reference. And electrics? We play electric guitars, Dominik has a xylosynth - the electronic vibraphone, and so the electronic tones are very clear. And what is the connection between music and place of its creation? Frankly, I haven’t thought about it. Our music isn’t innovative, but the compositions are new, referring to present. We are also performing the title piece from my author’s album Frogville, it means for me Żabianka - a district of Gdańsk. Of course the compositions are inspired with our surrounding - there is a ballad associating with a seaside cliff or Loud Train connected with trains all the time passing through the Tri-city. But the most important for us are the emotions obtained from the themes while improvising. In your opinion, is there something that can be called a Tri-city sound, tone or attitude to music, embedded in our metropolis? I think people in Tri-city have broader minds than those from central or southern Poland. We are more receptive and our way of thinking isn’t parochial. Many underground bands like very distinguishable ensemble Miłość, originated here, because of this. Loads of local squads are really cool, original creations but

no one cares about the reception of their music. What really matters is the honesty of the statement. Elec-tri-city plays as it wants, if we choose to be more controversial, more concrete - we are. The ensemble is very important - we feel good together and we understand each other. In this ensemble your experience with acoustic instruments are of a new value. Indeed. Our experience of acoustic instruments is wide. I have graduated school in double bass and performed in Musical Theatre in Gdynia. Marcin Wądołowski studied classical guitar and Dominik Bukowski vibraphone, which is also an acoustic instrument. With such an education we perceive electronic instruments differently. You teeter on different brinks - from nu jazz to surf rock. From surf rock we take the rhythm of our compositions, basing on it we are trying to shape it creatively. Our value is not only searching for new sounds but also transforming already made tones and obtaining the emotions that make our music sounds contemporary and very personally.

F E S T I WA L JA Z Z JA N TA R 2 012

JAKUB KNERA: Elec-tri-city wywołuje u mnie dwa skojarzenia z jednej strony z Trójmiastem, a z drugiej strony z elektrycznością. Na ile odnosicie się do obu z nich?

E L E C -T R I - C I T Y | F OTO : D A M I A N K R A M S K I

3.11.2012

50

TRÓJMIEJSKA SCENA JAZZOWA

Elec-Tri-City

Get The Blessing

Quantum Threeory Michał Jan Ciesielski - saxophone | Kamil Zawiślak - piano |

OC DC | PREMIERE

Luis Mora Matus - drums

Jake McMurchie - saxophone | Pete Judge - trumpet | Jim Barr - bass guitar | Dylan Howe - drums, vocal

MŁODA SCENA JAZZOWA

Musicians of GTB will perform repertoire from the latest album OC DC (the title is an inscription for Ornette Coleman and Don Cherry). They mention as well being under the influence of Frank Zappa and Tom Waits from the Swordfishtrombones times. OC DC is distinguished by more musical layers than previous records but the most characteristic is the surreal, British humor emerging from their compositions. The album presents also guest starring: the guitarist of Portishead - Adrian Utley, Clair Hiles on piano and Robert Wyatt’s vocal.

3.11.2012

Get The Blessing was established in 2000, in Bristol, into the composition of the ensemble enter musicians of trip-hop band Portishead: Jim Barr, Pete Judge and Jake McMurchie. Their music is hard to classify. It is a combination of trip - hop, electronic music and jazz. The compositions merge punk energy, jazz improvisation and high dose of energy. The winners of prestigious BBC Jazz Award for their first album All is Yes, are currently one of the most exciting British ensembles. English mass media went off their heads, proclaiming them the event that can change the face of jazz.

53 Quantum Threeory originated in the Netherlands, is an unorthodox trio performing highly energetic, emotional music. Musician’s main interest is a wide range of jazz with distinct classical influence, world music as well as rock and electro-acoustic music. The name of the ensemble is a particularreference to quantum mechanics, the science about molecules of matter, their interaction and energy in the spacetime in this case the interaction in musical spacetime.

F E S T I WA L JA Z Z JA N TA R 2 012

Quantum Threeory to powstałe w Holandii niekonwencjonalne trio tworzące wysoce energetyczną, przepełnioną emocjami muzykę. Główną osią zainteresowania muzyków zespołu jest szeroko pojęta muzyka jazzowa z wyraźnymi wpływami muzyki klasycznej, muzyki świata, jak również muzyki rockowej i elektronicznej w akustycznym ujęciu. Nazwa zespołu nieprzypadkowo odnosi się do teorii mechaniki kwantowej, zajmującej się oddziaływaniem molekuł materii i energii w czasoprzestrzeni - w tym przypadku interakcji w czasoprzestrzeni muzycznej.

Muzycy GTB wystąpią z repertuarem z najnowszej płyty OC DC. Tytuł albumu jest dedykacją dla Ornette Colemana i Dona Cherry’ego. Muzycy GTB wspominają także o wpływach Franka Zappy i Toma Waitsa z czasów Swordfishtrombones na swoją twórczość. OC DC cechuje się większą ilością warstw muzycznych niż na poprzednich płytach, ale najbardziej charakterystyczny jest surrealistyczny, angielski humor wyskakujący z ich utworów. Na płycie wystąpili też gościnnie gitarzysta Portishead - Adrian Utley, Clair Hiles na fortepianie i wokalista Robert Wyatt.

G E T T H E B L E S S I N G | F OTO : J O H N M I N TO N

3.11.2012

52

AVANT DAYS

Get The Blessing to założony w 2000 roku w Bristolu zespół, w skład którego wchodzą muzycy trip-hopowych zespołów Portishead Jim Barr, Pete Judge oraz Jake McMurchie. Ich muzyka jest trudna do sklasyfikowania. To mieszanka trip-hopu, elektroniki i jazzu. W swojej twórczości łączą punkową energię, jazzową improwizację i potężną dawkę emocji. Zwycięzcy prestiżowej nagrody BBC Jazz Award za swoją debiutancką płytę All is Yes, są aktualnie jednym z najbardziej ekscytujących brytyjskich formacji. Angielskie media oszalały na ich punkcie, okrzykując ich wydarzeniem, które może odmienić oblicze jazzu.

54

JOHN M C L AU G H L I N & THE 4TH DIMENSION A L L T H AT J A Z Z J O H N M C L A U G H L I N & T H E 4 T H D I M E N S I O N | F OTO : J O H N B O U C H E T

55 F E S T I WA L JA Z Z JA N TA R 2 012

4 .1 1 .2 012

John McLaughlin - legenda jazzowej gitary, współtwórca kultowych formacji Mahavishnu Orchestra i Shakti, muzyk zespołów Milesa Davisa, Ala Di Meoli i Paco De Lucia, Alexisa Kornera. Pochodzi z rodziny muzyków, debiutował na scenie brytyjskiej grając w licznych mutacjach brytyjskiej szkoły bluesa: od Alexisa Kornera, Georgie Fame’a, Grahama Bonda, Wilsona Picketa, aż po Briana Augera. Wówczas też

łączeniu elementów muzyki Wschodu i Zachodu, melodyjnej, rytmicznej hinduskiej ragi z impulsywną jazzową improwizacją. Debiutancki album The Inner Mounting Flame był początkiem sukcesów zespołu, a kolejna płyta, Birds Of Fire ląduje na listach bestsellerów. Mimo wielkiego sukcesu, a może właśnie dlatego, nie udało się długo utrzymać MO w pierwotnym składzie, a sam McLaughlin ulegając fascynacjom filozofii i kultury Wschodu, utworzył kwartet Shakti, by w 1978 roku odnaleźć się w akustycznym gitarowym trio z udziałem legendarnych muzyków: Paco De Lucia i Larry Coryella, którego wkrótce zastąpił Al. Di Meola. Nagrany na żywo album Friday Night In San Francisco okazał się wielkim sukcesem. W tym czasie McLaughlin współpracował także z Carlosem Santaną, Coreą, Williamsem, Clarkiem i Bruce’em, z Milesem Davisem (You’re Under Arrest), a w 1984 roku odtworzył Mahavishnu Orchestra, z Cobhamem, z saksofonistą Billem Evansem (wystąpił na Festiwalu Jazz Jantar w 2000 roku). W 1986 doszedł do zespołu klawiszowiec Jim Beard, zaś dwa lata później McLaughlin wyruszył na trasę ze znakomitym perkusistą Trilokiem Gurtu. (koncert tria z 1989 w Royal Festival Hall wydano na płycie). Lata 90. to między innymi trasa i płyta trio De Lucia-MeolaMcLaughlin, autorskie albumy z gigantami jazzu i rocka z Carlosem Santaną, Chickiem Coreą, Tonym Williamsem, Stanleyem Clarkiem i Jackiem Bruce’em, udział w kolejnych nagraniach Milesa Davisa. Obecnie koncertuje z 4th Dimension Band.

brał udział w eksperymentach saksofonisty Johna Surmana, perkusisty Tony Oxleya i kontrabasisty Dave’a Hollanda. W 1969 z udziałem Surmana i Oxley’a nagrał przełomowy dla brytyjskiego jazzu album Extrapolations. W czasie jamsession w klubie Ronnie’go Scotta w Londynie na zdolnego gitarzystę zwrócił uwagę perkusista Jack De Johnette, który zarekomendował brytyjskiego muzyka Tony’emu Williamsowi, perkusiście słynnego kwartetu Milesa Davisa. W kilka miesięcy później John McLaughlin przeniósł się do Nowego Jorku, do zespołu Tony Williamsa, z którym nagrał dwie płyty (Emegrency oraz Turn It Over), co pozwoliło zaistnieć mu w nowojorskim środowisku jazzowym. Miles Davis zaprosił go do współpracy przy płytach In A Silent Way, Jack Johnson oraz przełomowego dla jazzu fusion Bitches Brew. Ważnym momentem w karierze Johna McLaughlina stało się utworzenie w 1971 roku Mahavishnu Orchestra, w skład której weszli muzycy: Rick Laird, Jerry Goodman, Billy Cobham, Jan Hammer. Liderem zespołu był McLaughlin, który dostarczał Mahavishnu Orchestra nie tylko ciekawych i eksperymentalnych pomysłów, lecz także budował swą gitarą brzmienie zawieszone gdzieś między modern jazzem a elektrycznym rockiem, pod wpływem hinduskiej ragi oraz impulsywnej melodyki. McLaughlin grał, jak na owe czasy, nowatorsko i rewelacyjnie, tworząc muzykę pulsującą szalonym rytmem i melodią niepozbawioną wpływu Jimi Hendrixa i Ravi Shankara. Nowy zespół McLaughlina okrzyknięto sensacją jazz-rocka i sztandarową grupą fusion, dzięki znakomitemu

Opracowano na podstawie Encyklopedii Muzyki Popularnej. Jazz Dionizego Piątkowskiego

57 John McLaughlin will present his jazz-rock project on the Jazz Jantar festival 2012. After his concert in Warsaw in 2008, Marek Dusza from “Rzeczpospolita” newspaper wrote: just first few chords of McLaughlin’s guitar showed what jazz-rock (than fusion) really means. We heard pure jazz-rock with sharp guitar riffs, easy, thick rhythm of drums and stable march of bass’ chords. Only Gary Husband on keyboards emphasised hiss jazz roots with rhythmically complicated solos rich in harmonies. (“Rzeczpospolita” / 20th May 2008) John McLaughlin - legend of jazz guitar, co-creator of legendary ensembles Mahavishnu Orchestra and Shakti, musician in Miles Davis’, Al Di Meola’s and Paco De Lucia’s as well as Alexis Korner’s bands. He grew in a musical family, his début was on a British scene playing many variations of British blues school: from Alexis Korner, Georgie Fame, Graham Bond, Wilson Picket, to Brian Augero. In those times also took part in experiments of saxophonist John Surman, drummer Tony Oxley and double bassist Dave Holland. In 1969, together with Surman and Oxley recorded a crucial for British jazz album Extrapolations. During the jam-session in Ronni’s Scott club in London he rivet the attention of drummer Jack De Johnette, who recommended young musician to Tony Williams, drummer of famous Miles’ Davis quartet. Few months later John McLaughlin moved to New York, to join Tony

tournee and recording of the trio De Lucia-Meola-McLaughlin, author’s records with stars of jazz and rock: Carlos Santana, Chick Corea, Tony Williams, Stanley Clark and Jack Bruce, new recordings with Miles Davis. Recently he is performing with the 4th Dimension Band.

Williams’ ensemble. They have recorded two albums together (Emergency and Turn It Over) spreading the news about talented musician all over the NY jazz world. Miles Davis invited him for cooperation with In A Silent Way, Jack Johnson and crucial for fusion jazz Bitches Brew. Another important moment in McLaughlin’s career was the origin of Mahavishnu Orchestra in 1971, with an ensemble of Rick Laird, Jerry Goodman, Billy Cobham, Jan Hammer. Leader of the band, McLaughlin, not only bring new interesting ideas and experiments but also managed with his guitar to build sound between modern jazz and electronic rock, based in Hindu raga and very impulsive melodies. McLaughlin, as for those times played sensational and innovative, creating new music pulsating with crazy rhythm and melodies not without the influence of Jimi Hendrix and Ravi Shankar. The new ensemble occurred to be a sensation of jazz-rock and main fusion band, thanks to the compilation of Western and Eastern music elements, melodious, rhythmical Hindu raga with impulsive jazz improvisation. Their début album The Inner Mounting Flame was a first success and the next record Birds Of Fire was a bestseller. Despite the great popularity, and maybe because of it, the first ensemble of MO went apart and McLaughlin decided to go for the Eastern tradition and philosophy originating new quartet - Shakti, just to find himself in 1978 in an acoustic guitar trio with legendary musicians: Paco De Lucia and Larry Coryell, who was soon replaced by Al Di Meola. Their live recording of Friday Night In San Francisco was a tremendous success. In those times McLaughlin collaborated also with Carlos Santana, Corea, Williams, Clark and Bruce, as well as with Miles Davis (You’re Under Arrest), and in 1984 he recreated the Mahavishnu Orchestra, with Cobham and saxophonist Bill Evans (performing on Jazz Jantar festival in 2000). In 1986 keyboard player Jim Beard joined the ensemble and two years later McLaughlin went on tournèe with outstanding drummer Trilok Gurtu (concert of the trio from 1989 in Royal Festival Hall was labelled). The 90’s were eventful:

J O H N M C L A U G H L I N & T H E 4 T H D I M E N S I O N | F OTO : J O H N B O U C H E T

4.11.2012

56

ALL THAT JAZZ

Na FJJ John McLaughlin zaprezentuje swój jazz-rockowy projekt. Po warszawskim koncercie w 2008 roku Marek Dusza w „Rzeczpospolitej” pisał tak: Już pierwsze akordy gitary McLaughlina pokazały, co naprawdę oznacza określenie jazz-rock, zmienione później na fusion. Usłyszeliśmy bowiem jazz-rocka w czystej formie z ostrymi riffami gitary, prostym, gęstym rytmem perkusji i miarowym pochodem basowych akordów. Tylko grający na instrumentach klawiszowych Gary Husband wyraźniej podkreślał swoje jazzowe pochodzenie, wykonując skomplikowane rytmicznie solówki i tworząc bogate harmonie. („Rzeczpospolita” / 20.05.2008)

Based on Encyklopedii Muzyki Popularnej. Jazz of Dionizy Piątkowski.

F E S T I WA L JA Z Z JA N TA R 2 012

John McLaughlin & the 4th Dimension John McLaughlin - guitar | Gary Husband - keys & drums | Etienne MBappé - bass | Ranjit Barot - drums

Organizator Klub Żak | Miejska Instytucja Kultury 80-266 Gdańsk ul. Grunwaldzka 195/197 tel. 58 344 05 73 [email protected] klubzak.com.pl | facebook.com/KlubZak | jazzjantar.pl | facebook.com/JazzJantar

Ekipa Kuratorzy Festiwalu: Tomasz Mikołajski, Magdalena Renk - Grabowska, Mikołaj Trzaska / Wystawa - Paweł Wyszomirski, Robert Bąk, Agata Nowosielska / Hotele, transporty, żywienie - Natasza Garczyńska-Zienowicz / Biuro prasowe Festiwalu: Monika Małachowska / Promocja: Monika Małachowska, Magdalena Renk-Grabowska / Biuro Festiwalowe: Karolina Lipińska, Joanna Majchrzak, Anika Połom / Tłumaczenia: Jakub Knera, Maria Miotk / Redakcja tekstów: Andrzej Kalinowski, Jakub Knera, Monika Małachowska, Magdalena Renk-Grabowska / Szef ekipy technicznej: Radek Firlej / Światła: Józef Leoniuk / Akustyk : Radosław Bach / Koordynacja Festiwalu: Natasza Garczyńska-Zienowicz, Magdalena Renk-Grabowska / Sponsoring: Anna Korzeniewska-Gigiel / Obsługa finansowa: Anna Wicka, Beata Wiktorska / Obsługa prawna: Kancelaria Radców Prawnych K. Białkowska-Andrzejewska i M. Andrzejewski SC / Projekty graficzne: acrobat.com.pl

Sponsorzy Festiwalu

Sprzedaż biletów w Klubie Żak, na eventim.pl (tylko bilety normalne, zgodnie z regulaminem eventim.pl). Kasa Klubu Żak czynna: g.15.00 - 21.00 (pn - pt) i g.16 - 21.00 (sb - nd) / kontakt: [email protected] / 58 344 05 73 w.117

58

59 Info Na koncertach w Filharmonii Bałtyckiej wszystkie miejsca numerowane. Na koncertach w Klubie Żak miejsca nie są numerowane, liczba miejsc siedzących ograniczona, w przypadku dużego zainteresowania koncertem wszystkie miejsca stojące. Liczba biletów w danej cenie limitowana. Zakupione bilety i karnety nie podlegają zwrotom. Na koncertach obowiązuje zakaz fotografowania i rejestrowania. Organizator zastrzega sobie prawo do zmian w programie. Informacje o zmianach będą zamieszczane na bieżąco na stronie festiwalu jazzjanta.pl i facebook.com/jazzjantar

Partnerzy

Patroni Medialni

F E S T I WA L JA Z Z JA N TA R 2 012

Projekt Młoda Scena Jazzowa realizowany we współpracy z Akademią Muzyczną im. Stanisława Moniuszki w Gdańsku.

60

JA Z Z JA N TA R . P L