CO WIDZIAŁA CZARNA MADONNA

Franciszek Zwierzyński Mojemu nieżyjącemu Bratu Janowi CO WIDZIAŁA CZARNA MADONNA Jasna Góra w Częstochowie jest miejscem, gdzie w szczególny sposób ...
2 downloads 0 Views 5MB Size
Franciszek Zwierzyński Mojemu nieżyjącemu Bratu Janowi

CO WIDZIAŁA CZARNA MADONNA Jasna Góra w Częstochowie jest miejscem, gdzie w szczególny sposób przez Naród Polski czczona jest Maryja - Matka Jezusa, utajona w obrazie Czarnej Madonny. Przed Jej obliczem Polacy zawierzają sprawy życia Narodu, jak również ważne rozstrzygnięcia osobiste. Jest miejscem wdzięczności za doznane łaski. Przed Jej oblicze zdążali królowie polscy, hetmani i lud. Cudowny Wizerunek Częstochowskiej Madonny, jak głosi najstarsza tradycja, namalował Św. Łukasz - ewangelista w 13 lat po śmierci Jezusa na cyprysowej desce ze stołu Św. Rodziny z Nazaretu. Wizerunek pierwotnie przechowywany był w Jerozolimie, skąd cesarz rzymski Konstantyn Wielki (280-377) zabrał Go do Konstantynopola i tam przebywał pięć wieków. Potem miał Go otrzymać król Franków i cesarz rzymski Karol Wielki (742-814). Następnie przez pięćset lat stał się własnością książąt ruskich. Namiestnik króla Rusi Władysław Opolczyk odnalazł Wizerunek w Bełzu (miasto w zachodniej części Ukrainy) i stamtąd zabrał Go do Polski, chcąc umieścić Go na Śląsku. Zaprzęgnięte konie nie chciały ruszyć z miejsca. Fakt ten sprawił, że obraz pozostał w Częstochowie. Książę Opolczyk sprowadził w 1382 roku z Węgier do Polski Zakon Paulinów i przekazał im w dniu 31 sierpnia 1383 roku przywieziony z Bełza cudowny obraz Matki Boskiej. Odtąd Góra Starej Częstochowy stała się Jasną Górą, skąd zaczął promieniować kult Bożej Rodzicielki. Obraz Czarnej Madonny, który dzisiaj znamy, z dwiema ciętymi rysami na twarzy, wiąże się z napadem w Wielkanoc 1430 roku husytów z Czech na Klasztor Jasnogórski. Wówczas obraz został zbezczeszczony, obdarty z klejnotów i złota, a twarz Madonny dwukrotnie przecięta mieczem. Jasna Góra w okresie t.zw. "potopu szwedzkiego" stałą się twierdzą Narodu, nie zdobytą w 1655 roku przez Szwedów. I po tym zdarzeniu, po wypędzeniu Szwedów z Rzeczypospolitej, król Jan Kazimierz w roku 1656 ogłosił Matkę Bożą Królową Korony Polskiej, a Kościół w roku 1717 nałożył korony na postacie cudownego Wizerunku. Jasna Góra stała się też miejscem zmagań o polskość i wolność zarówno w czasach przedrozbiorowych, jak i w okresie niewoli. Stała się twierdzą nadziei w latach hitlerowskiej okupacji i otuchy w okresie komunistycznym, kiedy władze państwowe w Polsce stosowały politykę bezbożnictwa i walki z Kościołem. I w tym okresie Episkopat Polski na czele z Kardynałem Stefanem Wyszyńskim - Prymasem Polski, zawierzył całkowicie losy Narodu Pani Jasnogórskiej. W dniu 26 sierpnia 1956 roku w dzień Matki Boskiej Częstochowskiej odbyły się Jasnogórskie Śluby Narodu Polskiego rozpoczynające dziewięcioletnią nowennę przed Millenium Chrztu Polski. Pod przewodnictwem biskupów polskich lud polski odpowiedział, że stać będzie w obronie życia nienarodzo152

2001

ZESZYT8

nych, na straży nierozerwalności małżeństw, godności kobiety, ogniska domowego, zachowa obyczaje chrześcijańskie i ojczyste, bronić będzie nowe pokolenie przed bezbożnictwem i zepsuciem oraz żyć w zgodzie i pokoju, aby nie było nienawiści, przemocy i wyzysku - Królowo Polski przyrzekamy! (Dzisiaj powinniśmy się zastanowić, czy Śluby Jasnogórskie zostały przez nas wypełnione?) Śpiewany był Apel Jasnogórski: Maryjo, Królowo Polski, jestem przy Tobie, pamiętam, czuwam... W dniu 3 maja 1966 roku, w uroczystość NMP Królowej Polski, w Dzień Konstytucji 3 Maja, w Roku Millenium Chrztu Polski, dokonał się akt oddania Polski w macierzyńską niewolę Maryi, Matki Kościoła, za wolność Kościoła Chrystusowego w Polsce i na świecie. Na uroczystość tę władze komunistyczne Polski nie zezwoliły na przyjazd papieża Pawła VI do Polski. Fotel papieski stał pusty. W roku 1983 przypadła 600-letnia Rocznica przebywania Cudownego Obrazu Matki Bożej na Jasnej Górze. Po Ś.p. mgr Leonii Janinie Kalinowskiej, emerytowanej nauczycielce mińskich szkół średnich, pozostał zapis opisujący nawiedzanie kopii Cudownego Obrazu w rodzinach polskich osiedla Florencja w Mińsku Mazowieckim, który poniżej przytaczam. "..Aby uczcić Jubileusz i godnie przygotować się do tej rocznicy, ogłoszono nowennę wstępną. Jednocześnie Kopia Obrazu wędruje od kilku lat od rodziny do rodziny, od domu do domu, od mieszkania do mieszkania. Przez wszystkie miasta, przez wszystkie wioski, przez całą Polskę. Kiedy do państwa "przychodzi" Obraz? Na kogo teraz kolejka?

Zdawna Polski T y ś Królową Maryja ...

O o, my jeszcze nie możemy. Chcielibyśmy jak najprędzej, ale całą rodzinę trzeba zawiadomić, bo to przecież wielka uroczystość, ale zanim się zjadą, to chyba potrwa ze dwa tygodnie. A ja - orzekła nauczycielka szkoły podstawowej, ogólnie lubiana i szanowana pani Maria R. - po-

lot. montaż - Andrzej Maliszewski

ZESZYT8

2001

153

proszę dopiero w styczniu, jak będą w szkole ferie zimowe. Wcześniej nie zdążymy przygotować się. Niech Obraz idzie dalej, ulicą, a później zawróci do nas. Ja natomiast proszę o przyśpieszenie, bo razem z mężem i dziećmi wyjeżdżamy na wczasy do Zakopanego. W ten sposób mniej więcej, ustalano i szykowano się do uroczystości. Dokładnie, z przejęciem, ze wzruszeniem, bo to przecież coś niebywałego, coś niezwykłego. Wierzący-praktykujący - przywykli już do kościelnego stylu, a inni byli w rozterce, aby nikomu nie "narazić się" i nie ponosić żadnych konsekwencji sąsiedzkich, albo ogólniejszych. Nie raz i nie dwa - ktoś prosił i domagał się, aby Obraz "przyszedł", ale roztropność nakazywała zaczekać jeszcze. Niechaj będą godni. Niechaj przygotują się nie tylko fizycznie, ale przede wszystkiem duchowo, aby żadnej zniewagi nie było. Dochodziło nawet do nieporozumień i do łez, jeśli komuś odmawiano łaski i zaszczytu "przybycia " Obrazu. Czasami życzenia były słuszne, ale zdarzały się również całkowicie nieuzasadnione. Ktoś jednak musiał decydować, tym więcej, że mieszkańcy osiedla wywodzą się przeważnie ze wsi, a inni z miasta. Ale decydowała Matka Najświętsza. To było wyraźne, ciekawe i zastanawiające. Doszło do tego, że prześcigano się w przygotowaniach, w ozdobach, aby najpiękniej, najgodniej przyjąć Matkę Bożą, bo w rodzinie trzeba coś naprawić, zmienić, ulepszyć... Mąż pije, a u innych dzieci nie chcą się uczyć, albo jeszcze gorsze, wstydliwe zagadnienia, intymne. Więc prośmy, pokażmy Matce Świętej, gdzie boli, gdzie cierpienie. Ona - Matka - wszystko rozumie. Ona pokieruje, pomoże. Uleczy znaną i nieznaną chorobę. Tylko prośmy i nie grzeszmy. Pomodlimy się razem. Tak, w rodzinie. Tak, wspólnie, z naszymi sąsiadami. Zapraszamy państwa! Wszystkich państwa. Na jutro. Do nas. Bardzo prosimy. I "chodził" Obraz. Po zajęciach, po pracy, gdy rodzina gromadzi się w domu. Najczęściej o "szarej" godzinie. Zależy - latem, czy zimą. Już słychać... Śpiewają. Już idą... Zaraz do nas przybędą. Miejsce gotowe, przy oknie. Tam pełno kwiatów i świece zapalone. Girlandy lampek kolorowych, choinkowych, elektrycznych. A domownicy, odświętnie ubrani, czekają na schodkach, w pokoju, przedpokoju i na podwórku. Czekają, albo idą ze świecami, kwiatami i niemowlętami w wózeczkach. Obraz zamykany, przenośny, podróżny. Dwie osoby trzymają. Jest dosyć ciężki. Mąż i żona, albo młodzież, albo sąsiedzi. Jak chwila nakazuje, jak warunki pozwalają. Orszak niosący śpiewa pieśń: "Serdeczna Matko" - już drugą, już trzecią zwrotkęZależy, jak daleko od jednego domostwa do drugiego mieszkania. Czasami tylko przez ścianę.

154

2001

ZESZYT8

Wreszcie weszli, a domownicy, rodzina i goście witają Obraz. Ze wzruszeniem, ze łzami. Witają pod swoim dachem, takim ciężkim trudem wzniesionym. Witają Najmilszego Gościa na całe 24 godziny (dwadzieścia cztery). Będą razem i powiedzą sobie wszystko. Przy świadkach i tak bez świadków, gdy sami z Obrazem pozostaną. Całują i płaczą. Wszyscy, wszędzie, u każdego. To było widać. To wzruszenie, te oblicza zmienione. Takie jakieś łagodniejsze. Już bez lęku, bez obawy. Milczące niektóre, ale drżące, wzruszone. Że tutaj "coś" jest teraz. "Coś się dzieje. Jakaś potęga weszła. Jakiś majestat. Trzeba szeptem rozmawiać. Po przywitaniu i ustawieniu Obrazu, wszyscy chórem i głośno zaczynają śpiewać, skandując każdą sylabę. Wi-ta-my Cię nasza Matko Mila, bo nadeszła powitania chwila, O, Ma-ry-jo,

Ma-ry-

jo.. Trzy, albo więcej razy. Słychać męskie, kobiece i dziecinne głosy. Wszyscy utnieją, wszyscy znają słowa, bo to własnego układu. Takie proste, naiwne, nieudolne, ale z serca płynące śpiewanie. Ze szczerego, polskiego serca. Wszystkie oczy wpatrzone w ciemne Oblicze Matki Najświętszej, Częstochowskiej. Oblicze wyraźne, jakby cierpiące od dwóch ran ciętych na prawym policzku. Ran ciętych, zadanych szablą żołnierza. I jeszcze rzewniej płakali. Bo, za co Ona została uderzona ? Matka Boga - Jezusa? A cóż złego Ona komu uczyniła? I kobietę uderzył! I świętość! i niewinną! Zgroza! I ból z bólem się łączył. Ona rozumie.Ona zna nasze troski. Można w myśli z Nią rozmawiać. Nikt z ludzi nie wie, o co mi chodzi. Tylko Ona jedna. / nie zdradzi Użytku podłego nie zrobi. Najpierw czytali ewangelię na dzień bieżący i odmawiali Anioł Pański. Były także inne modlitwy i pieśni z "książeczki " albo "z pamięci". Były pieśni dawne, tradycyjne, kościelne i nowe, ludowe, własnego układu - nieporadne, bez stylu literackiego, ale sercem dyktowane. Wstąpimy tutaj. S.p. Jan Zwiera - odważnie oprowadzał obraz Madonny

ZESZYT8

2001

155

Słychać śpiewy i modlitwy. Kto to dzisiaj prowadzi? Czyj to głos? Ach, to pan inżynier Jan Zwierz, a pani Helena Biernacka rozdaje kartki do śpiewania. On najbliżej Obrazu, a za nim reszta. Siedzą, stoją, klęczą. Jak chwila nakazuje. On - człowiek wykształcony, wie co robi. Wszystkim znany. Dobry sąsiad i sprawiedliwy człowiek. Nie boi się, odważnie prowadzi. To ojciec - dzieciom i wnuki ma. Śliczne wnuki - mówię panu: Ela, Małgosia, Wiola i Mariuszek. Wszyscy modlą się. Dzieci, mężczyźni, kobiety, panienki, staruszki i młodzież męska. Jedni drugich pobudzają do wzruszenia. Każdy ma coś do powiedzenia. Taki szczęśliwy! Taki zaszczyt i taka pełnia radości. Czy to prawda, że Matka Najświętsza jest w naszym domu? Przyszła. Ona do nas, pod nasz dach? Wzruszeni, trochę zawstydzeni, bo nie jeden już dawno nie był w kościele. Tak się jakoś złożyło... Ipacierza zapomniało się. I "Zdrowaś Mario" jakoś poplątało się, a teraz znowu odżyło. Pan Jan przypomniał. On się nie boi i do kościoła chodzi i tutaj klęczy na pierwszym planie i nasze domowe nabożeństwo prowadzi. Modlili się. Prosili za Ojczyznę, za ulicę, za naszą dzielnicę Lenina - Okrzei, za zmarłych, za żywych i za nas samych - tutaj obecnych. Kajali się. Przyrzekali, obiecywali, że już więcej nie będą, już się poprawią. Tak nam jakoś dobrze tutaj razem, gdy Święta Mama patrzy! Mamo, czemuś smutna, zapłakana? Już będę lepszy. Już poprawię się. Rozweselę Ciebie. Już nie będę broił i podkradał i żonie dokuczał, a dzieci rozbijał. Mamo, daj mi siłę do poprawy! Mamo, Czarna Madonno, jak dobrze Twym dzieckiem być. O, pozwól - Czarna Madonno w ramiona Twoje się skryć. Te słowa, te ostatnie - najgłośniej wszyscy śpiewali, bo najgłębsze myśli, najskrytsze modlitwy w nich się mieściły. Boję się. Zasłoń mnie Czarna Madonno, w ramiona Twoje się skryć i dzieckiem, takim dawnym, niewinnym chcę być. Ale wszystko się kończy. Obraz już "poszedł" do innej dzielnicy, a pan Jan przekazał kościołowi złożone, dobrowolne składki, zamówił kilka Mszy Św. w intencji naszej dzielnicy i obliczył, że te domowe "nabożeństwa" prowadził u pięćdziesięciu dwóch rodzin np. u pp Wyszomirskich, pp Sikorskich, pp Gruszkowskich, pp Lisów, pp Milardów i innych. Za tę pracę społeczną otrzymał kilka pamiątek, a najmilszą był obrazek kolorowy Matki Boskiej Częstochowskiej, specjalnie przywieziony z Częstochowy z taką oto dedykacją:

156

2001

ZESZYT8

"Pamiątka z wędrówki Obrazu Matki Bożej Jasnogórskiej po ulicach:

Granicznej,

Warszawskiej, Stanisławowskiej, Tartacznej, Zachodniej, Orzeszkowej,Lenina i Okrzei w Mińsku Mazowieckim - Państwu Zwierzom - Mieszkańcy. Wiosna 1980". W domu, w nocy i w dzień modlił się coraz dłużej. Nawet jedzenie nie zawsze przyjmował, a zaniepokojona rodzina planowała nawet poradę u lekarza. Kiedyś, w niedzielę, wracając z kościoła, powiedział do żony: "Wiesz, ja już chyba odejdę od Ciebie. Jak ty zostaniesz sama? Gdybym Ciebie nie poznał, tobym napewno został zakonnikiem." Żona zadrżała. Coby miały znaczyć te słowa ? Przecież kochali się i przez całe życie byli sobie wierni? Niespokojna była. W pierwszy piątek miesiąca września, zwykłym zwyczajem, pan inżynier był u Spowiedzi i Komunii Św. Później, obejrzał drzewa, krzewy i kwiaty w ogródku. Zajrzał także do komórki, pogłaskał kogutki, a powróciwszy do mieszkania, oglądał swoje różne odznaczenia, a między nimi ostatni, piękny, biały, emaliowany Krzyż Kawalerski. W sobotę, zapragnął iść do lasu, na grzyby. Do stojeckiego lasu, bo tam najczęściej chadzał. Wrócę około 13-ej - rzekł przy odejściu i dokładnie zapinając zielony sweter - oddalił się. Za jakiś czas przyszedł do państwa Zwierzów sąsiad, p. Czesław Rokicki, aby załatwić jakąś sprawę. "Czy zastałem pani męża?" Poszedł na grzyby, ale już powinien wracać. Niech pan wyjdzie na spotkanie, będzie mu przyjemnie. Niedługo, wyszła przed dom pani inżynierowa. Oto obaj panowie zwolna przybliżali się. Właśnie już weszli na ulicę Siedlecką i nagle pan Jan ukląkł, wzniósł ręce do góry i twarzą pochylił się ku ziemi. Tak został. Już nie wstał. Zastygał, zastygał... Jezus, Maria! Janek, co tobie - krzyczała nadbiegająca żona, a za chwilę gromada sąsiadów. Krzyk, płacz i modlitwa - mieszały się. Później telefon, pogotowie, lekarz i najsmutniejsze dwa słowa świata: zgon, śmierć. Pogrzeb wielki, wspaniały w poniedziałek, 8 września (1980 r.) dzień Święta Matki Bożej i odpust w Mińsku Mazowieckim. Matka Najświętsza przywiodła go do domu, do rodziny, do żony i tak wprowadziła, jak on wprowadzał Obraz w domostwa tylu rodzin. Przywiodła go, aby nie padł w lesie, samotny, bezimienny. Ukazała mu się. Pójdź sługo dobry. Pójdź sługo wierny! Śmierć nagła, ale piękna. Z ziemi-prosto w ramiona Czarnej Madonny. Przyszła po niego. Śmierć nagła, ale piękna, przygotowana, a jednocześnie wskazówka i przestroga dla tych, co patrzyli, co zostali... Bądź gotowy każdej chwili.

ZESZYT8

2001

157

A teraz - mieszkańcy osiedla odwiedzają jego grób. Rodzina, koledzy, znajomi i obcy. Nie raz i nie dwa - modlą się i rozważają jak dawniej: "Janek, co ja mam robić? Poradź coś! Janek! Boję się. Słyszysz? Janek, Janek, powiedz coś... Ipukają w ścianę grobu. Janek, przyjacielu, ratuj!" Ś.p. Jan ZWIERZ został pochowany na cmentarzu parafialnym w Mińsku Mazowieckim w dniu 8 września 1980 roku w dzień odpustu parafialnego z okazji Święta Narodzenia Najświętszej Maryi Panny. Zgodnie z przepisami kościelnymi w uroczystości kościelne takie jak: Boże Narodzenie, Wielkanoc, Boże Ciało, Trzech Króli, Odpust parafialny i w Święta Matki Boskiej nie są odprawiane Msze Święte żałobne i nabożeństwa żałobne. Dlatego w drodze na cmentarz ciało nie było wnoszone do kościoła parafialnego: rozległy się tylko dzwonv. Mówiąc za głosem pani magister Leonii: Matka Najświętsza - Królowa Polski czekała na swojego prawego syna na cmentarzu. Msza Święta żałobna w intencji zmarłego została odprawiona w drugi dzień po pogrzebie. Jan Z W I E R Z był inżynierem łączności. Pracował długie lata w Dyrekcji Poczty i Telekomunikacji w Warszawie. W okresie II wojny był podoficerem Armii Krajowej. Był wielokrotnie przesłuchiwany i prześladowany

przez

NKWD

i

UB. Rodzina była pozbawiona prawa głosu w wyborach do Sejmu w 1947 roku i piętnowana w okresie "władzy ludowej" w Polsce.

S.p. mgr Leonia Kalinowska - zapisała nawiedzanie kopii cudownego obrazu w rodzinach osiedla Florencja.

158

2001

ZESZYT8